Łączna liczba wyświetleń

15378612

środa, 7 października 2015

"ATRYBUT KOBIECOŚCI" - część 1

 

01 wrzesień 2013
 
Kochani

Oddaję w Wasze ręce kolejną short story. Temat jaki w niej poruszam dotyczy sporego odsetka kobiet w naszym kraju i nie tylko. Chcę jednocześnie uświadomić nam - kobietom ważność i regularność badań, by tym samym zapobiec łzom, rozpaczy, tragicznym przejściom i czasem bardzo poważnym i dramatycznym konsekwencjom, gdy się je zaniedba. Mam nadzieję, że ta krótka historia da Wam pretekst do przemyśleń.



ATRYBUT KOBIECOŚCI

(short story)



Część 1

Schodzili ze sceny wśród burzy oklasków i nieustających wiwatów. Jeszcze dzisiaj rano żadne z nich nie przypuszczało, że ten dzień okaże się tak bardzo dla nich przełomowy. Jeszcze dzisiaj rano ona była zrozpaczona i załamana, że nigdy go już nie zobaczy, bo była przekonana, że wybrał życie z inną kobietą, która zabiera go w podróż w jedną stronę. Jeszcze dzisiaj rano on miotał się nie mogąc podjąć decyzji o wyjeździe, bo wciąż liczył na to, że wydarzy się cud i kobieta, którą pokochał całym sercem zechce mu wybaczyć i zechce z nim być.
Cud przybrał postać Piotra Sosnowskiego, w mniemaniu Marka aktualnego chłopaka kochanej przez niego kobiety, który zastał go pakującego do samochodu walizki. Postanowił pozbyć się intruza wymawiając się brakiem czasu. Był ostatnią osobą, z którą chciałby w tym momencie rozmawiać, lecz doktorek nie pozwolił się spławić.
- Wiem, że nie masz czasu, ale to naprawdę ważne. Chodzi o Ulę.
- Myślałem, że temat Uli jest już wyczerpany. Wyjeżdżam i nie będę stał wam już na drodze do szczęścia.
- W tym problem właśnie. Ona cię kocha. Zerwała wczoraj ze mną i przyznała, że nie mogłaby ze mną dłużej być, bo kocha tylko ciebie.
W szarych oczach Dobrzańskiego pojawiła się nadzieja.
- Naprawdę tak powiedziała? – Sosnowski pokiwał głową.
- Więc jeśli nie chcesz kolejny raz tego spieprzyć to radzę ci wsiąść w samochód i jechać na ten pokaz.
Na twarzy Marka wykwitł szczęśliwy uśmiech.
- Dziękuję ci Piotr. Uratowałeś mi życie. Nie spapram już tego. Zrobię wszystko, żeby była szczęśliwa. Wybacz, ale muszę jechać.
Wskoczył do samochodu i ruszył z piskiem opon zostawiając na parkingu swojego niedawnego rywala.

Pokaz dobiegał końca. Miała wejść na wybieg jako ostatnia prezentując piękną suknię ślubną.

Co za ironia losu – myślała idąc ze spuszczoną głową na salę. Nagle stanęła jak wryta. Usłyszała jego głos niosący się echem po sali. – Przecież to niemożliwe… Jego tutaj nie ma… - A jednak ujrzała go trzymającego w ręku mikrofon i zapowiadającego jej wyjście na wybieg. Nie potrafiła utrzymać na wodzy emocji. Niemal biegiem ruszyła w jego kierunku nie usiłując nawet powstrzymać gromadzących się w jej oczach łez. Podał jej dłoń i poprowadził przez całą długość wybiegu. Potem wywołał Pshemko. Stanął przed nią niemniej wzruszony jak ona, nie mogąc wykrztusić z siebie słowa. Wiedziona impulsem schwyciła go za ramiona i przyciągnęła do siebie wtulając się w nie mocno.
- Był u mnie Piotr. Powiedział mi… Powiedział mi…, że ty… Ula jeżeli to prawda to wiedz, że ja też bardzo, bardzo cię kocham.
Sala zamarła. Usłyszeli to wyznanie wszyscy, którzy przybyli na ten pokaz, bo zapomniał wyłączyć mikrofon. Po chwili zerwała się burza oklasków i wśród nich zeszli ze sceny. Długo nie mogli uwolnić się od wielkiej gromady przyjaciół, rodziny i ludzi z firmy, którzy gratulowali im tej miłości. Ula przytuliła swojego ojca i szepnęła.
- Sam rozumiesz tatusiu, że Marek musi mi wiele rzeczy wyjaśnić, ja jemu również. Nie zostaniemy na bankiecie. Maciek zawiezie was po nim do domu. Nie czekajcie też na mnie, bo prawdopodobnie wrócę dopiero jutro. To będzie długa noc, bo spraw jest wiele, a jeśli mamy ze sobą być, to ja chcę zacząć z czystą kartą. On pewnie myśli podobnie.
Cieplak tylko pokiwał głową.
- Dobrze córcia. Rób jak uważasz. To twoje życie a ja nie będę się do niego wtrącał.
Tej nocy żadne z nich nie zmrużyło oka. Wyjaśnili sobie wszystko od początku do końca. Nie obyło się bez łez i wielkich wzruszeń. Zasnęli nad ranem nie mając nawet siły ściągnąć z siebie ubrań.

Od pokazu minęło kilka miesięcy. Przeniosła się na Sienną do Marka mieszkania. Bardzo na to nalegał tłumacząc, że nie zniesie już ani dnia bez jej obecności u swego boku tym bardziej, że od niedawna była jego narzeczoną. Oświadczyny, to był taki rodzaj zabezpieczenia się z jego strony. Ciężko pracował, żeby ponownie odzyskać jej zaufanie i miłość. Dmuchał na zimne.
Od jakiegoś też czasu z powrotem piastował stanowisko prezesa. Ula oddała mu je bez żalu. Sprzedaż kolekcji bardzo poprawiła wyniki finansowe firmy. Szwalnie nie nadążały z szyciem. Na zarządzie, który odbył się w dwa miesiące po pokazie poprosiła Krzysztofa Dobrzańskiego o zwolnienie jej z tego stanowiska.
- Wygląda na to panie Krzysztofie, że firma podźwignęła się a ja nie mam tu już nic do roboty. Będzie lepiej, jeśli Marek z powrotem zajmie swój fotel.
- Uszanuję twoją decyzję dziecko, choć przyjdzie mi to z wielkim trudem, bo okazałaś się najlepszym prezesem jakiego miała ta firma. Jeśli się zgodzisz objąć stołek po Alexie będę szczęśliwy. On i Paulina postanowili zostać we Włoszech. Mają zamiar rozkręcić tam jakiś biznes.
- Dziękuję i przyjmuję – uśmiechnęła się wdzięcznie do seniora.

Od kiedy Ula zamieszkała na Siennej Marek nie posiadał się ze szczęścia. Swój stan śmiało mógłby nazwać stanem nirwany. Był obrzydliwie i niewyobrażalnie szczęśliwy. Ona podsycała w nim ten stan szczęśliwości każdego dnia. Nie mieli tak zwanych cichych dni. Nie kłócili się. Z każdym dniem upewniał się, że spokój, życie bez awantur i wiecznych pretensji było tym, o czym marzył będąc w związku z Pauliną. Ula nigdy nie wymagała niemożliwego. Jedyne czego pragnęła, to żeby on przy niej był i niezmiennie ją kochał. To nie było dla niego trudne, bo zawsze tego chciał. Nieustannie chciał widzieć szczęście w jej chabrowych oczach i uśmiech na jej cudnej twarzy. Uwielbiał każdy centymetr jej pięknego ciała, które dla niego było idealne, bez wad. Pragnął jej zawsze. Kochał pieścić jej kształtne, jędrne piersi, całować jej płaski brzuch. Ubóstwiał, gdy rozgrzana pożądaniem oplatała jego ciało swoimi długimi, smukłymi nogami. Oboje zatracali się w tej miłości. Rozgrzani seksem wędrowali nadzy do łazienki biorąc wspólny prysznic, podczas którego nie skąpili sobie pieszczot i pocałunków.
Był szczęśliwy do tego stopnia, że czasem bał się o tym mówić głośno. Obawiał się, że to może być tylko piękny sen, z którego przyjdzie mu się obudzić w rzeczywistości diametralnie różnej od tego, co przeżywa do tej pory. Ogarniała go panika na myśl, że może zdarzyć się coś, co zakłóci to ich szczęście i zmusi do zejścia z chmur na ziemię.
Póki co, nic nie działo się takiego, co miałoby zaburzyć ten ich poukładany, sielankowy świat.

Był Sylwester. Marek nie byłby sobą, gdyby nie zapewnił im szampańskiej zabawy. Wyjechali do Zakopanego a wraz z nimi Sebastian z Violettą i Maciek z Anią. Ta noc była niezapomniana dla nich wszystkich. Szampan lał się strumieniami na zakopiańskich Krupówkach a oni szaleli przy dźwiękach góralskich skrzypiec. Wrócili do Warszawy po tygodniu zrelaksowani i w świetnych nastrojach. Był już wieczór kiedy objuczeni walizkami weszli do ich mieszkania. Marek rzucił torby i jęknął.
- Zostawmy to rozpakowywanie na jutro. Dzisiaj mam tylko tyle siły, żeby kochać się z tobą. – Rozchichotała się. Wiedziała, że uwielbia się z nią kochać a ona nie była hipokrytką i też pragnęła go bezustannie. Znacząc ślad do łazienki zrzucanymi w pośpiechu ciuchami przylgnęli wreszcie do siebie poddając się z przyjemnością pierwszym ciepłym kroplom. Zmoczył gąbkę i nalał na nią obficie słodko pachnącego, owocowego żelu. Łagodnymi ruchami wcierał go w nią nie przestając całować jej ust. Zszedł na szyję. Ujął w dłonie jej piersi i z zapałem przylgnął do sutków.
- Moje dwa największe skarby – mruczał – moje dwie śliczności, moje… - przestał nagle i delikatnie pomasował jej prawą pierś. – Co ty tu masz?
Wytrącona z błogostanu, w który ją wprowadził spojrzała na niego nieprzytomnie.
- Gdzie?
- No tu, w tym miejscu. Jakby zgrubienie. Pomasuj.
Przytknęła dłoń do miejsca, które wskazał i z przerażeniem spojrzała mu w oczy.
- To guzek. To cholerny guzek – rozpłakała się. Przytulił ją mocno do siebie. Był nie mniej przerażony niż ona, jednak usiłował ją uspokoić.
- Nie panikuj kochanie. To nie musi być zaraz to, co najgorsze. Może to jakiś tłuszczak, albo włókniak lub cokolwiek innego. Jutro pójdziemy do lekarza i zobaczymy co on powie. Nie możemy ulec panice.
Romantyczny nastrój prysł w jednej chwili. Nie potrafiła się uspokoić i długo płakała jeszcze wtulona w jego ramiona.
Następnego dnia rano zamówił wizytę w prywatnej klinice ginekologicznej i zawiózł tam Ulę. Lekarz zbadał ją bardzo dokładnie i w końcu powiedział.
- Koniecznie musimy zrobić USG a potem biopsję. Na razie stwierdzam, że w prawej piersi ma pani guzek, ale jaki jest, czy złośliwy czy nie, będę mógł powiedzieć dopiero po wykonaniu badań. Najpierw zróbmy USG.
Długo wodził głowicą ultrasonograficzną po jej piersiach.
- Z całą pewnością mogę stwierdzić, że lewa pierś jest czysta bez jakichkolwiek zmian. Natomiast w prawej piersi to prawdopodobnie zmiana nowotworowa. Biopsja da nam dokładniejszy obraz. Zaraz ją wykonamy, jednak na wynik trzeba będzie trochę poczekać.

To był najdłuższy tydzień w jej życiu. Nie mogła się na niczym skupić, bo wciąż myślała o tym guzie. Marek nie sprzeciwiał się, żeby została przez ten czas w domu, choć uważał, że gdyby zajęła się pracą to i czas by jej się nie dłużył.
Po tygodniu ponownie zawitali w klinice. Tym razem oboje weszli do gabinetu lekarza. Usiedli naprzeciwko niego przy dużym biurku i w nerwowym skupieniu czekali co im powie.
- No cóż… Nie mam zbyt dobrych wieści. Guzek jest złośliwy i trzeba natychmiast go wyciąć. Jak najszybciej. Pocieszające jest to, że nie jest zbyt duży i z tego powodu należy przyjąć, że jest to bardzo wczesne stadium. Proszę być dobrej myśli, bo tak mało zaawansowane wzrostowo zmiany są całkowicie wyleczalne. Usuniemy guz i weźmie pani po zabiegu kilka chemioterapii. To powinno załatwić sprawę.
- Chemioterapii? – Spytała przerażona. – Czy to znaczy, że muszę się liczyć z wypadnięciem włosów? – Lekarz rozłożył ręce w geście bezradności.
- Niestety, takie są właśnie skutki uboczne, ale proszę się nie martwić. Włosy odrosną i na pewno będą bardzo gęste. Gęściejsze od tych, które ma pani teraz. Zaraz ustalimy termin zabiegu. Mamy dwunasty stycznia. Proszę się stawić szesnastego tutaj na oddziale. Siedemnastego rano przeprowadzimy zabieg.
Wyszli z kliniki przytłoczeni. Marek przycisnął mocno Ulę do swego boku.
- Tak oto rozlatuje się w pył nasze szczęście – pomyślał z goryczą. – Tego bałem się najbardziej. - Miał żal do całego świata. Wściekał się na raka, który tak bezpardonowo zaatakował i zburzył ich spokój. Ula płakała.
- Nie płacz skarbie. Pokonamy to. Przysięgam ci, że pokonamy to cholerstwo wspólnie. Nie pozwolę, żeby ten rak miał mi cię zabrać. Nigdy do tego nie dopuszczę. Na razie jesteś zdrowa i silna. Zrobimy wszystko, żeby tak zostało. Będzie dobrze. Zobaczysz.
Jego zapewnienia spowodowały, że poczuła się lepiej. Otarła łzy i uśmiechnęła się do niego.
- Bardzo cię kocham. Nie wiem, co bym zrobiła, gdyby cię przy mnie nie było. Ty tylko mnie kochaj i bądź ze mną.
Przytulił usta do jej skroni.
- Będę skarbie. Zawsze będę. A na poprawę humoru proponuję zapiekanki. Zgłodniałem i ty chyba też.

Szesnastego stycznia stawili się rano na oddziale w klinice. Marek nie szczędził pieniędzy. Opłacił jej pokój jednoosobowy, żeby miała po operacji komfort i spokój. Poza tym on sam mógł tam nawet spać, by móc być ciągle przy niej.
Porobiono jej rutynowe badania i te bardziej specjalistyczne. Była w dobrej formie fizycznej, co ucieszyło lekarza.
- Jest pani silna – mówił. – Guz nie daje jeszcze widocznych objawów osłabienia, bo jest zbyt mały. To zdecydowanie dobra wiadomość. Zaczniemy jutro o ósmej rano. Zabieg nie powinien trwać dłużej niż dwie godziny. Chcę też panią uprzedzić, że podczas niego wszczepimy implant menopauzy. On pozwoli na wyrównanie poziomu hormonów po operacji. Chce pani jeszcze o coś zapytać?
- Tak. Czy po wszczepieniu tego implantu będę mogła mieć dzieci? Mamy zamiar się pobrać i marzymy o dzieciach.
- Proszę się nie niepokoić. Kobiety nawet po podwójnej mastektomii są w stanie zajść w ciążę i urodzić zdrowe dziecko.
Uspokoił ją tym zapewnieniem. Ścisnęła Markowi rękę i z miłością spojrzała mu w oczy.
- W takim razie jestem gotowa.

Na noc został w klinice. Wiedział, że gdyby pojechał do domu samotność i rozpacz nie pozwoliłyby jej zasnąć. Ułożył się obok niej na szpitalnym łóżku i tulił ją w ramionach aż zapadła w sen. Chciał wierzyć, że zabieg się powiedzie a ona wyjdzie zwycięsko z tej nierównej walki.
O siódmej trzydzieści wszedł anestezjolog i pielęgniarka. Zaczęto ją przygotowywać. Anestezjolog wyjaśnił jej, że zabieg odbędzie się przy pełnym znieczuleniu i nie będzie nic czuła. Pielęgniarka umieściła w jej żyle kaniulę dożylną, przez którą wstrzyknęła jakiś środek uspokajający.
- To panią trochę rozluźni i odpręży – uśmiechnęła się do Uli klepiąc ją po dłoni. – Za chwilę zabierzemy panią na salę operacyjną.
Zostali sami. Przytulił ją jeszcze mocno i z miłością ucałował jej usta.
- Będę tu na ciebie czekał. Bardzo cię kocham. Wiem, że jesteś dzielna i przebrniesz przez to. Trzymaj się maleńka.
- Nigdzie nie odejdziesz? – Spytała płaczliwie. – Będziesz tu cały czas?
- Nigdzie się stąd nie ruszam i jak tylko wybudzisz się z narkozy zobaczysz mnie przy sobie.
Szedł obok jadącego łóżka i trzymał ją mocno za rękę. Przed salą operacyjną pocałował ją ostatni raz. Kiedy zamknęły się za nią drzwi dał upust emocjom i rozpłakał się jak dziecko. Po kilku minutach uspokoił się jednak. Musiał być silny. Dla niej. Wyszedł na zewnątrz. Powinien zjeść jakieś śniadanie a przede wszystkim zadzwonić do ojca. Zastępował go w firmie na czas rekonwalescencji Uli.
- Cześć tato – przywitał się jak tylko usłyszał w słuchawce jego głos. – Wszystko w porządku?
- W porządku. Na razie nic się nie dzieje. Lepiej powiedz jak Ula.
- Właśnie ją zabrano na zabieg. Lekarz mówił, że nie potrwa dłużej jak dwie godziny. Jest dobrej myśli. Ja też. Głęboko wierzę, że z tego wyjdzie, choć ona sama jest przerażona i ciągle płacze.
- No nie ma się co dziwić. Jest przecież młoda i już obarczona taką straszną chorobą. Chcemy przyjechać do niej z mamą jutro. Mam nadzieję, że trochę dojdzie do siebie po zabiegu. A Józef wie, że dzisiaj ją operują?
- Wie, ale do niego zadzwonię jak będzie już po wszystkim i jak będę miał jakieś wiadomości.
- Ucałuj ją od nas i powiedz, że mocno trzymamy za nią kciuki. Firmą nie zawracaj sobie głowy. Uruchomiłem Sebastiana i Adama. Jest dobrze. Zostanę tyle ile będzie trzeba.
- Dzięki tato. Jestem ci naprawdę wdzięczny.
Rozłączył rozmowę i odetchnął głęboko mroźnym powietrzem. Przetarł dłonią twarz i rozejrzał się dokoła. Pamiętał, że gdzieś w pobliżu jest jakaś knajpka, w której można było coś zjeść. Wolno ruszył przed siebie.
Amicus (gość) 2013.09.01 09:57
Małgosiu,
po raz kolejny poruszasz trudny i ważny temat. My w Polsce mamy niestety takie podejście, że wolimy o czymś nie myśleć, nie rozmawiać, udając, że nie ma problemu. A gdy zbieramy się, odnajdujemy w sobie tą odwagę, czasami bywa już za późno. Problemem jest nasze podejście, brak badań profilaktycznych i wstyd zwłaszcza wśród kobiet z małych miasteczek i wsi. Do tej pory nie mogę pojąć jak na prowincji choroba nowotworowa może być traktowana jak coś zaraźliwego, a kobieta nią obarczona wytykana palcami. Ale tak niestety bywa, bo świadomość, a w zasadzie jej brak, niektórych kręgów jest po prostu śmieszny.
Muszę Ci się przyznać, że w jednym z opowiadań, które właśnie kończę, też poruszam wątek nowotworu. Mam nadzieję, że nie będziesz mieć mi tego za złe, a inni czytelnicy nie odbiorą tego w kategoriach dublowania tematu. U mnie co prawda to nie jest wątek przewodni, ale bardzo istotny i kształtujący całe opowiadanie.
Opisujesz ich szczęście, sielankę, która trwa po ich zejściu. Wyjaśniają sobie wszystko, snują plany na przyszłość i nagle okazuje się, że całe ich dlasze, wspólne życie staje pod znakiem zapytania. Marek tak bardzo obawiał się by nie pojawiło się coś, co zakłóci ich szczęście i jakby ta jego obawa, ten strach, który w nim gdzieś tam siedzi, ściąga na nich to nieszczęście. Tak to już bywa, że gdy się czegoś obawiamy, gdy o czymś intesywnie myślimy, ściągamy to na siebie i zaczyna się psuć nasze życie.
Ja wierzę, że mimo tej nierównej walki, wielu trudnych momentów, które ich czekają, wyjdą z tej próby zwycięsko. Wyjdą.. celowo używam liczby mnogiej, bo to nie tylko walka Uli. Marek stoi wraz z nią, idą ramię w ramię by pokonać raka. Uda im się. Mocno w to wierzę.
Dziękuję Ci za tą część i dziękuję za poruszenie tego ważnego społecznie tematu. Niecierpliwie wyczekuję kolejnej części, która wiem, że nie będzie łatwa i przyjemna, ale będzie prawdziwa.
Pozdrawiam ciepło, mimo tej niedzielnej niepogody :)
MalgorzataSz1 2013.09.01 10:29
Amicus

Bardzo długi komentarz i już się do niego odnoszę.
Temat chyba nasunął się sam, bo właśnie dostałam zaproszenie na mammografię i chętnie je przyjęłam. Kobiety w moim wieku takie badania powinny wykonywać przynajmniej raz na dwa, lub trzy lata i ja zawsze korzystam.
To tylko przykład na to, że nie wiadomo co człowieka w danym momencie zainspiruje.
Złośliwy guz, to dramat wielu kobiet szczególnie wtedy, gdy okazuje się, że trzeba usunąć pierś lub wręcz jest za późno na cokolwiek. To opowiadanie będzie właśnie o walce o zdrowie, o szczęście, o miłość. Zakończy się dobrze, chociaż po drodze nie obędzie się bez łez, dramatycznych momentów również nie bez poniesienia ofiary.
Oczywiście, nie mam nic przeciwko temu, że i Ty planujesz coś podobnego. Trudno już w tej chwili wpaść na jakiś oryginalny pomysł bez powielenia czegoś, co już było. Każda z nas pisze inaczej i każda na swój własny sposób kreuje nawet ten sam pomysł.
Bardzo Ci dziękuję. Jestem powalona długością komentarza. Pozdrawiam najcieplej jak można. :)
Abstrakt (gość) 2013.09.01 12:46
Witaj Małgosiu :-)

Boże, jaka "cegła" spadła nagle na plecy Uli i Marka... Mnie mrożą takie diagnozy, powodują, że zastygam i powoli odzyskuję zdolność złapania oddechu. Drugą kwestią jest czasem bezradność, panika, niemoc... Amicus wspomniała, że żyjemy w ciemnogrodzie, na wsi kobiety nie dbają o zdrowie i o jego profilaktykę w obawie o złą lokalną opinię... A w dużych miastach jest inaczej? Jest dokładnie tak samo, dochodzi jedynie element indolencji....
Strasznie trudny, nieprzyjemny temat podjęłaś w tym opowiadaniu, nowotwór niestety jest zawsze wyrokiem, i z całym szacunkiem, tak należy go traktować. Jest wiele odmian, rodzajów nowotworów, które we wczesnym stadium wykryte dają niemal 100% wyleczenie ale, mam wrażenie, diagnoza nigdy nie pozostawi już nikogo spokojnym... Niestety tak jest. To jest materia, która czasem pozostaje bezlitosna i w połączeniu wielu czynników decyduje na nas, ludzi i lekarzy, którzy próbują z nią wygrać....
Mam nadzieję, że Ula i Marek wyjdą z tej walki zwycięsko, ba! nawet jestem pewna, i będą nieziemsko szczęśliwi, z dziećmi i potem nawet wnukami :-)
Po finale poprzedniego opowiadania, gdzie szczęście konkurowało z laboratoryjną pomyłką i mojej euforii, że udało się, tu jestem przerażona. Czytam słowa i jestem poruszona, emocjonalnie spięta. To jak zabawa z ogniem...
Małgosiu, choroby traktuję jak najgorsze zło, które może przytrafić się człowiekowi i zadecydować o jego losie. Ale wiem, że tak niestety jest ten świat skonstruowany, i na razie nie może być inaczej. Tym bardziej cieszę się, że przynajmniej w fan fiction może być cudownie i szczęśliwe wyzdrowienie. I tego będę się trzymać! :-)
Pozdrawiam Cię serdecznie Małgosiu :-)
Marcysia (gość) 2013.09.01 13:15
Małgosiu,
kolejne short story, które mnie wzrusza. Już ta pierwsza część jest pełna wielu emocji. Skrajnych emocji. Od radości, związanej z ponownym zejściem się Uli i Marka, do smutku z powodu zmian nowotworowych. Ale jak widzę, ta choroba Uli, która zaatakowała jej pierś, jeszcze bardziej wzmocniła ich uczucie. W przeciwieństwie do Marka z mojej ostatniej miniaturki, ten Dobrzański jest dojrzały i wie, czego chce. Chce Uli, jej zdrowia i nie przebiera w środkach. Jego determinacja jest nie do ocenienia. Ale czymże byłaby determinacja bez tak wielkiego uczucia?
Dziękuję Ci za tą część i zapraszam do mnie, gdzie właśnie opublikowałam ostatni rozdział opowiadania. Co prawda miałam to zrobić wieczorem, ale chwila czasu spowodowała, że po przeczytaniu zrobiłam to już :)
Buziaki!
MalgorzataSz1 2013.09.01 13:40
Abstrakt

Diagnoza guza naznacza człowieka piętnem bez względu na to, czy jest złośliwy, czy nie. Na sam dźwięk słowa "rak" truchlejemy i zamieramy, bo rzeczywiście przyjmujemy to jak wyrok śmierci. Po takiej diagnozie pozostaje nam tylko dociekanie ile nam jeszcze zostało dni, tygodni, czy miesięcy.
A przecież doskonale wiemy, że taka diagnoza nie zawsze kończy się tragicznie, choć bez wątpienia już na zawsze w jakiś sposób nas naznacza. Tu naprawdę istotna jest profilaktyka i świadomość poważnej choroby. Regularne badanie w niejednym przypadku pozwala się przed nią ustrzec szczególnie jeśli chodzi o raka piersi.
Dla kobiety to prawdziwa trauma, bo chodzi też o względy estetyczne. Myślę nawet, że to właśnie one tak negatywnie wpływają na naszą decyzję zbadania się, bo co jeśli... Ten problem poruszam również ja i to już w następnej części. Nie będzie łatwo a reakcja Uli z pewnością nie będzie odbiegać od reakcji kobiet w podobnym położeniu. Ona będzie miała wielkie wsparcie w Marku. Niektóre nie mają takiego wsparcia w ogóle i zostają z problemem same, co z pewnością nie przekłada się na dobre wyniki leczenia.
Ja też boję się diagnoz, ale jednak staram się badać. Istnieje w Polsce bardzo dobry program obejmujący kobiety po czterdziestce. To program profilaktyki raka szyjki macicy. Przy okazji można też regularnie badać sobie piersi i to całkowicie za darmo, bo koszty pokrywa NFZ. Ja na takie badanie idę za tydzień.
To opowiadanko ma sprowokować do badań, sprowokować do pomyślunku o konsekwencjach i o tym, co można stracić przez własne zaniedbanie.
Bardzo Ci dziękuję za dłuuuugaśny komentarz i pozdrawiam. :)


Marcysiu

To prawda co mówią, że miłość i wiara przenoszą góry. Marek nie wyobraża sobie życia z nikim innym a tu nagle zostaje postawiony przed niezwykle ciężką sytuacją. Już raz o nią walczył i musi podjąć tę walkę ponownie, choć wie, że tym razem będzie to sto razy trudniejsze, bo chodzi o życie jego ukochanej. On będzie bardzo zdeterminowany. Będzie przy niej cały czas. Będzie ją wspierał, pocieszał i ocierał jej łzy, chociaż nie zabraknie momentów, które doprowadzą i jego do rozpaczy.
Bardzo się cieszę, że zajrzałaś i napisałaś. Ja za chwilę przenoszę się na Twój blog, bo jestem ciekawa jak zakończysz opowiadanie.
Pozdrawiam Cię serdecznie i dziękuję. :)
Ania (gość) 2013.09.01 14:23
Gosiu
Dziękuję za kolejną część nowego opowiadania. Ula jest razem z Markiem są razem szczęsliwi nagle Ule dopada choroba. Niestety czasem tak jest że są szczęsliwi ludzi i spotyka ich własnie choroba :( albo coś innego. Mam nadizeje ze Ula wydobrzeje i będzie dobrze. Dziękuję za komcia. Odp na twoje pytania. 3maj sie. Ania.
MalgorzataSz1 2013.09.01 14:30
Aniu

A ja bardzo dziękuję, że mimo zmartwień i nie najlepszego nastroju dałaś radę przeczytać i jeszcze skomentować. Jak pisałam już wyżej ta historia będzie traumatyczna ale zakończy się dobrze.
Trzymaj się i nie poddawaj. Buziaczki. :)
NatalioA (gość) 2013.09.01 14:37
Nie spapram i gęściejsze to moje ulubione słowa w tym opowiadaniu. :)
Przepraszam, że się czepiam, ale jestem humanistką i zwracam uwagę na takiego typu przeinaczenia.
Poza tym to wielki szacun za to opowiadanie. Rozumiem, że to jeszcze nie koniec?
Zauważyłam, że na przykładzie Uli i Marka poruszasz bardzo trudne w dzisiejszym świecie tematy. Nie każdy by się na to zdobył.
Natalia (gość) 2013.09.01 14:52
Super! Wreszcie nie ma sielanki, tylko coś z drrrreszczykiem. No naprawdę! Mam teraz iście grobowy nastrój, więc wymyśliłam już kilka ciekawych zakończeń tej historii . Oczywiście ze śmiercią w roli głównej ;) ale ze mnie psychopata... ale mówiąc poważnie, czekam na ciąg dalszy! Nie ociągaj się , Małgosiu, błagam! Gorąco pozdrawiam! Buźka!
MalgorzataSz1 2013.09.01 15:43
Natalio.A

Musisz mi wybaczyć te słowa, na które zwróciłaś uwagę. Staram się używać poprawnej polszczyzny, ale sporo we mnie naleciałości, które zdarza mi się wplatać w treść opowiadania. Akurat te zwroty używane są tu gdzie mieszkam w mowie potocznej. Ja niestety w przeciwieństwie do Ciebie mam umysł ścisły i nie zawsze potrafię ustalić, czy słowo, które używam jest poprawne czy nie. Raczej robię to na wyczucie.
Oczywiście to nie jest koniec opowiadania. To trzyczęściowa historia. W każdym opowiadaniu staram się poruszyć jakiś ważny, życiowy temat, żeby dać czytelnikom trochę do myślenia i jeśli mi się to udaje, to uznaję to za sukces.
Uważam, że mój bagaż doświadczeń jest na tyle duży, że pozwala mi na taką różnorodną tematykę. W końcu nie na darmo ten blog zatytułowałam "Wariacje na temat..."


Natalio

Nie wiem czym spowodowany jest ten Twój grobowy nastrój i aż się tego boję. Opowiadanie zaczęło się dramatycznie, ale skończy się jak zwykle, więc nie obiecuj sobie zbyt wiele, a już na pewno nie tego, że trup i pogrzeb. Dobrze wiesz, że to nie moje klimaty.
Niezależnie od tego ciesze się, że w końcu napisałam coś, co Ci przypadło do gustu. U mnie następna część w czwartek, za to Ty ociągasz się niemiłosiernie. Gdzie dwunasty rozdział pytam? Chyba jesteś już zdrowa? Ja w każdym razie czekam teraz na Twój ruch.

Obie Natalie

Bardzo serdecznie Wam dziękuję za wpisy i pouczające w nich uwagi. Postaram się zapamiętać i zastosować w przyszłości. Jeśli jednak powtórzę błędy musicie wybaczyć, bo będzie to wynikało z mojej daleko posuniętej sklerozy.
Pozdrawiam obie serdecznie i ciepło. :)
MalgorzataSz1 2013.09.01 16:12
Natalia. A

Sprawdziłam słowo "gęściejszy" i okazało się, że to forma poprawna. Jest to stopień wyższy przymiotnika gęsty i gęstszy. (Wielki słownik ortograficzny - E. Polański)
Słowo "spaprać" też istnieje. Czasownik spaprać
synonimy: obrócić wniwecz, popsuć, spaprać, udaremnić, unicestwić, zniweczyć, zepsuć.
Dręczyło mnie, więc musiałam sprawdzić. Chyba nie jest to aż tak bardzo niepoprawne. Pozdrawiam. :)
NatalioA (gość) 2013.09.01 21:50
Nie twierdzilam, że te słowa nie istnieją, napisałam po prostu, że mnie rozbawiły. Mój słownik jeszcze nie jest do końca ukształtowany. Ciągle nabywam nowe słowa. Człowiek ponoć uczy się cale życie.
Sama widzisz jak ja pisze, mój styl wypowiedzi tutaj jest niedbały, ponieważ pisząc do ciebie mam pełną głowę myśli i nie chce, by któraś z nich uciekła.
Dobra, więcej nie będę ci zwracała uwagi na błędy wyimaginowane w mojej głowie. Tutaj przecież treść jest najważniejsza, a nie styl pisania, ja po prostu chodzę po domu i wszystkich poprawiam tak jak dla mojego ucha jest przyjemnie .:)
Pozdrawiam serdecznie i z niecierpliwością czekam na ciag dalszy tej pięknej historii.
A w międzyczasie cofam się do Twojego początku :)
MalgorzataSz1 2013.09.01 22:08
Natalio.A

Nie mogę się z Tobą zgodzić, bo uważam, że zarówno treść jak i styl pisania bloga jest ważny. Mnie osobiście drażnią bardzo błędy ortograficzne i staram się ich nie popełniać.
Nie zgodzę się również z Tobą, co do Twojego stylu wypowiedzi w komentarzach. Uważam, że wcale nie jest niedbały i nie wiem na jakiej podstawie tak sądzisz. Treść Twoich wpisów jest czytelna i jasna i zupełnie poprawna więc nie rób sobie wyrzutów.
Tak mnie zaintrygowałaś tymi dwoma zwrotami, że myślałam iż rzeczywiście nie funkcjonują w polszczyźnie. Nie byłabym sobą, gdybym tego nie sprawdziła. Wybacz. I jeszcze jedna rzecz. Bardzo Cię proszę, jak tylko natkniesz się na jakiś błąd, obojętnie czy stylistyczny, czy gramatyczny, masz mi o tym napisać. KONIECZNIE!
Przecież wiadomo, że człowiek uczy się na błędach i to w dodatku przez całe życie jak napisałaś, więc nie miej skrupułów.
Cieszę się, że to było takie zabawne nieporozumienie i nie uraziłam Cię tym sprawdzeniem w słowniku.
Jeszcze tylko chciałam Ci powiedzieć, że gdybyś chciała się cofnąć do samego początku, to marzec w archiwum jest nieaktywny. Trzeba przewinąć stronę bloga do końca i tam na samym dole są wyszczególnione numery stron. Jak klikniesz na ostatnią to wtedy wyświetli się początek pierwszego opowiadania.
Bardzo Ci dziękuję i pozdrawiam życząc spokojnej nocy. :)
Kasia (gość) 2013.09.02 12:36
Tak niewiele osób porusza ten temat , jak dobrze że ty go poruszyłaś pokazując nam, że ważne jest wykonywanie badań, że nie powinnyśmy tego zaniedbywać. Marek mimo choroby Uli trwa dzielnie przy niej, na dobre i na złe. Takie nieszczęście na nich spadło. Wydawałoby się, że wszystko będzie idealnie, że nic już im nie stanie na drodzę do szczęścia , jednak los splatał im figla, jak to mówią. Mam nadzieję tylko że Ula wyjdzie z tego cało i nie będzie żadnych powikłań itp. Pozdrawiam Cię serdecznie.

P.s Zapraszam do mnie na nowy rozdział ;)
MalgorzataSz1 2013.09.02 13:00
Kasiu

Temat opowiadania nasunął się całkiem przypadkowo przy okazji moich własnych badań. Historia skończy się dobrze niestety nie bez uszczerbku na ciele. Guz wymaga pilnej operacji a jak zareaguje Ula o tym przekonacie się w następnej części.
Dzięki wielkie, że wpadłaś i zostawiłaś wpis. Serdecznie Cię pozdrawiam. A na blog rzecz jasna zajrzę. :)
ulka-brzydulka (gość) 2013.09.02 15:39
Zapraszam do mnie na nowy wpis. Nie jest to jeszcze kolejna część opka, ale polecam przeczytać ;)
Pozdrawiam
Bea

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz