Łączna liczba wyświetleń

15380952

środa, 7 października 2015

"WYBACZ I KOCHAJ" - część 3 ostatnia

 

29 sierpień 2013
Część 3
ostatnia



 Ocknął się nagle. Otworzył szeroko oczy i omiótł pomieszczenie. – To tak wygląda niebo? – Zdziwił się. Za oknem szarzało. W tej słabej poświacie dojrzał głowę spoczywającą na łóżku. – Kto to jest? – Przyjrzał się uważniej. – Przecież to Ula? Skąd się tu wzięła? I co to za miejsce? To jej włosy – wyciągnął dłoń i z miłością pogładził leżące na prześcieradle kosmyki. Zauważył stojącą przy łóżku kroplówkę i zrozumiał. – Jestem w szpitalu. Uratowali mnie, ale czy było warto? Dlaczego ona tu jest? Przecież nie dała mi wtedy szansy…
- Ulaaa… - spłynęło z jego warg.
- Jestem kochany, – usłyszał jej senne mruczenie – cały czas jestem. Nie zostawię cię.
Uśmiechnął się uszczęśliwiony. Wybaczyła mu. Na pewno mu wybaczyła. Gdyby było inaczej nie mówiłaby do niego tak pieszczotliwie. Jego serce przyspieszyło i śpiewało z radości.
- Ulaaa… - znowu mruknęła. Uniosła nieco głowę i ziewnęła przeciągle. Jego dłoń z czułością pogładziła jej włosy.
- Ula, obudź się – powiedział cicho.
Jej ogromne oczy wpatrywały się w niego intensywnie nie mogąc wciąż uwierzyć, że jego własne patrzą na nią zupełnie przytomnie i są całkowicie skupione na jej twarzy.
- Marek!? Marek? – Targnął nią szloch. – Dobry Boże! Obudziłeś się mój kochany, obudziłeś. – Przylgnęła do niego i spontanicznie zaczęła całować jego twarz. - Nigdy więcej mi tego nie rób. Nigdy więcej… Odchodziłam od zmysłów, niemal umarłam z rozpaczy. Tak bardzo cię przepraszam, że byłam taka uparta, że nie wysłuchałam cię…
Płakał i on. Nie mógł uwierzyć, że ona tuli się do niego, całuje i jeszcze w dodatku przeprasza.
- Nie przepraszaj kochanie, to nie twoja wina - mówił gorączkowym szeptem. - To ja jestem wszystkiemu winien. Kiedy zrozumiałem, że ty nie będziesz w stanie wybaczyć mi tych świństw nie widziałem już szansy dla siebie na szczęśliwe życie. Było bez sensu. Bez ciebie wszystko było bez sensu. Nie chciałem już żyć. Nie bez ciebie u boku.
- To dzięki Sebastianowi żyjesz, bo to on mnie powiadomił zaraz po tym jak dostał od ciebie tego strasznego sms-a. Po rozmowie z nim i ja przeczytałam je wszystkie. Byłam zdruzgotana. On przyjechał po mnie i pojechaliśmy do twojego domu. Byłeś już nieprzytomny i nie dawałeś znaku życia. Było naprawdę źle. Minęło już dziesięć dni od kiedy tu jesteś. Koniecznie muszę zadzwonić do twoich rodziców. Bardzo martwią się o ciebie i każdego dnia wyczekują nowin.
Uśmiechnął się i przytulił ją mocno do siebie.
- Może trochę później. Jest chyba dość wcześnie a oni pewnie śpią.
- Masz rację, ale i tak powinnam iść do lekarza dyżurnego. Musi cię zbadać i sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. – Przylgnęła do jego ust. – Zaraz wracam. Nie zasypiaj. Już wystarczająco długo spałeś.
Wysunęła się z jego ramion i z uśmiechem na twarzy pomaszerowała do dyżurki. Wróciła wraz z lekarzem. On zbadał dokładnie Marka. Spytał, czy coś go boli i spojrzał na worek z moczem.
- Wygląda na to, że wszystko w porządku. Nerki filtrują czysty mocz. Dzisiaj zrobimy jeszcze USG. Trzeba sprawdzić co z wątrobą. Pobierzemy też krew do kompletu badań. Miał pan dużo szczęścia. Niewiele brakowało. Naprawdę niewiele i już nie wybudziłby się pan. Pańska narzeczona to wspaniała kobieta. Odkąd pana przywieziono nie odchodzi od łóżka. Za godzinę przyślę pielęgniarkę. Pobierze krew.
Lekarz wyszedł a Marek spojrzał roziskrzonym wzrokiem na Ulę.
- Narzeczona? – Zarumieniła się.
- Sebastian mnie tak przedstawił, gdy lekarz spytał, czy jesteśmy twoją rodziną. Sam powiedział, że jest twoim bratem.
Ujął jej dłonie i zamknął w swoich. Popatrzył w jej oczy z taką czułością, że aż zadrżała.
- Nawet nie wiesz jak bardzo pragnę, żebyś nią została. Jak tylko stąd wyjdę zadbam o odpowiedni rekwizyt. Zapewniam cię. – Pogładziła go po szorstkim policzku.
- Nie śpieszmy się tak Marek. Najpierw musisz wydobrzeć. Słaby jeszcze jesteś i na pewno będziesz wymagał rehabilitacji. Od wielu dni leżysz w łóżku bez żadnego ruchu. Codziennie oklepywałam ci plecy spirytusem, żebyś nie dostał odleżyn i zapalenia płuc. Nie wiadomo, czy będziesz w stanie ustać na nogach. Ja muszę mieć pewność, że jak stąd wyjdziesz, będziesz całkowicie zdrowy.
Wzruszony przytulił się do jej ust.
- Będzie jak zechcesz skarbie. Wciąż nie mogę uwierzyć, że jesteś tu przy mnie. Tak bardzo cię kocham. Nie zostawiaj mnie i wybacz mi. Ja ci przysięgam, że już nigdy cię nie okłamię, nie oszukam i zawsze będę wobec ciebie szczery.
Te czułości przerwała pielęgniarka, która weszła do pokoju niosąc zestaw do pobrania krwi. Potem zabrano Marka na USG. Postanowiła, że zadzwoni do seniorów. Wybrała ich numer i po chwili usłyszała głos Heleny.
- Dzień dobry pani Heleno – powiedziała radosnym głosem. – On się obudził. Już rozmawialiśmy i badał go lekarz. Wygląda na to, że wszystko jest w porządku.
- To cudowna wiadomość Uleńko. Powiedz mu, że przyjedziemy go dzisiaj odwiedzić. Tęskniliśmy za nim. Koniecznie uściskaj go od nas. Będziemy koło piętnastej. Idę przekazać Krzysztofowi te wspaniałe wieści. Do zobaczenia dziecko.
- Do widzenia – pożegnała się.

USG nie wykazało żadnych niepokojących zmian. Wrócił bardzo zadowolony. Po raz pierwszy od tylu dni zjadł normalne śniadanie. W porze lunchu przyjechał Sebastian, którego Ula również powiadomiła o odzyskaniu przytomności przez Marka. Uściskali się serdecznie.
- Wybacz Seba ten sms, ale byłem taki zrozpaczony, że śmierć wydawała mi się jedynym rozsądnym wyjściem.
- Wybaczam, ale nie rób tego więcej. Sam niemal zszedłem na zawał.
- Na pewno już tego nie powtórzę. Możesz być spokojny. Odzyskałem swoje szczęście i już nigdy nie dopuszczę do sytuacji, żebym miał je stracić.

Po południu przyjechali Dobrzańscy. Niestety nie byli sami. Wraz z nimi do sali weszła Paulina Febo. Zdziwili się jej obecnością. Marek zmarszczył brwi, co świadczyło o jego poirytowaniu.
- Co ty tu robisz? – Spytał nieco podniesionym głosem.
- Akurat przyjechałam do rodziców, gdy wybierali się do ciebie. Postanowiłam przyjechać i ja. Naprawdę nie rozumiem – zwróciła się do Uli karcącym tonem – dlaczego nie powiadomiłaś mnie, że Marek jest w szpitalu. To niewybaczalne.
- A po co miała cię zawiadamiać? Ja nie życzyłbym tego sobie, a ona zna mnie jak nikt i zrobiła dokładnie tak jak chciałem.
Przysiadła na jego łóżku bezceremonialnie i ostentacyjnie gładząc jego twarz. Odsunął się z odrazą.
- Nie gniewaj się Marco. Pomyślałam, że być może byłaby szansa jeszcze dla nas.
- Jakich nas Paulina? Nas już nie ma i tak naprawdę nigdy nie było. Powiedziałem ci już wtedy, kiedy się wyprowadzałaś, że kocham tylko Ulę i od tej pory zmieniło się tylko tyle, że teraz kocham ją jeszcze bardziej. Daruj więc sobie te teatralne gesty. - Oburzona wstała z łóżka.
– To nie był dobry pomysł, żeby tu przyjeżdżać Helenko. Nic tu po mnie. Wychodzę. Życzę ci zdrowia mimo wszystko. - Stukając wysokimi obcasami opuściła pokój.
- Wybacz nam synku – Helena podeszła do łóżka i ujęła jego dłoń. - Ona bardzo nalegała, żeby przyjechać tu z nami a my nie mieliśmy serca odmówić.
- Nie mam pojęcia na co jeszcze liczyła? Jak mogła nawet pomyśleć, że po tym, czego od niej doświadczyłem i ja i Ula, miałbym ochotę do niej wrócić. Wiem, że byliście niezadowoleni, kiedy zerwałem z nią, ale uwierzcie mi ona nie jest taka jak myślicie. Nie znacie jej w ogóle, chociaż wychowaliście ją. To podła intrygantka a ja jestem szczęśliwy, że pozbyłem się jej ze swojego życia.
- Wiemy Marek – odezwał się Krzysztof – bo Sebastian trochę naświetlił nam sprawę. Nie będziemy ci robić wyrzutów z tego powodu. To rozdział zamknięty, a ty powinieneś skupić się teraz na dojściu do zdrowia. Firma czeka i na ciebie i na Ulę. Póki co ja cię zastępuję, bo na razie nie narzekam na serce. Oby jak najdłużej.
Ula patrzyła na seniora kompletnie zaskoczona. Sądziła, że po tej całej aferze z Pro-S on nigdy nie będzie proponował jej powrotu do F&D.
- To bardzo miło z pana strony panie Krzysztofie, ale to chyba nie jest dobry pomysł, żebym miała wrócić. Nie po tym co się stało i czego doświadczyłam. Ja naprawdę biorąc te kredyty miałam wobec firmy najszczersze intencje. To co mówił o mnie pan Febo było zwykłym oszczerstwem, bo nigdy nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby ugrać coś dla siebie lub robić jakieś lewe interesy poza plecami Marka. – Krzysztof uśmiechnął się dobrotliwie.
- Teraz już to wiemy Uleńko. Sebastian otworzył nam oczy i jest mi naprawdę przykro, że tak cię potraktowaliśmy na zarządzie. Mam świadomość, że gdyby nie te kredyty, które wzięłaś i podjęłaś tak ogromne ryzyko, nie ustrzeglibyśmy się bankructwa. Ja ci przysięgam, że spłacimy je co do grosza, bo tak jak ty jesteśmy uczciwi.

Następnego dnia do południa mieli kolejnego gościa, którego obecność w tym miejscu mocno zaskoczyła Marka. Każdego mógłby się spodziewać, ale nie jego. Stanął w drzwiach i mnąc w dłoniach kaszkiet przywitał się z nimi niepewnie. Na jego widok Uli twarz rozjaśniła się w szerokim uśmiechu.
- Maciek! Wchodź, wchodź. Zapraszamy. - Wolno podszedł do łóżka Marka i wyciągnął do niego dłoń.
- Uściśniesz ją? Przyszedłem przeprosić. Nie miałem racji. Pan Cieplak opowiedział mi o wszystkim i teraz czuję się naprawdę głupio. – Marek uśmiechnął się do niedawnego wroga.
- Uścisnę mocno i szczerze. Nie rób sobie wyrzutów, bo sam na twoim miejscu nie zareagowałbym inaczej. Obu nam bardzo zależy na Uli i nic dziwnego, że chciałeś ją chronić. Zbyt mocno ją skrzywdziłem. To twoje słowa wtedy tam pod bramą jej domu dobitnie mi to uświadomiły. Nie poradziłem sobie z tą świadomością i dlatego tu dzisiaj jestem. Dobrze, że to nie cmentarz a ona kolejny raz mnie uratowała – z miłością spojrzał w jej oczy. – To co, przyjaciele? –Maciek odetchnął.
- Przyjaciele.
Tego dnia wraz z Szymczykiem zabrała się do domu. Powinna zadbać też i o siebie. Obiecała Markowi, że będzie przyjeżdżać codziennie, bo już nie ma takiej potrzeby, żeby musiała czuwać przy nim.
Maciek zerkał co jakiś czas na zamyśloną Ulę i uśmiechał się.
- Kochasz go, prawda? Mimo tego co ci zrobił ty nadal go kochasz. – Odwzajemniła uśmiech.
- To prawda Maciuś. Nie można tak po prostu przestać kochać. Teraz wiem jak silne jest to uczucie w Marku. Chciał się zabić, żeby uwolnić mnie od siebie. – Zadrżał jej głos a w oczach zakręciły się łzy. – Byłam bardzo zraniona, ale byłabym jeszcze bardziej, gdyby ta próba samobójcza się powiodła. Wierz mi Maciuś, że o wiele lepiej jest wybaczyć i kochać dalej niż do końca życia mieć wyrzuty sumienia z powodu śmierci ukochanej osoby. Ta intryga była podła a Marek jest podatny na sugestie. Zrobił coś, czego tak naprawdę wcale nie chciał i zapłacił za to wysoką cenę.
- A ja jestem świnią. Wtedy, gdy rozmawiałem z nim przed twoim domem prosił, żebym ci przekazał jego przeprosiny i powiedział, że on bardzo cię kocha. Nie zrobiłem tego, bo byłem wściekły. Chciałem tylko, żeby jak najprędzej wyniósł się z Rysiowa i nie ranił cię więcej. Może gdybym ci to powiedział, wszystko potoczyłoby się inaczej? – Uśmiechnęła się smutno.
- Nie potoczyłoby się Maciuś. Nawet gdybyś to powiedział nie uwierzyłabym w jego słowa, bo już nie chciałam wierzyć w nic. Na szczęście teraz jest wszystko dobrze i oby tak zostało.
Przyjeżdżała do szpitala każdego dnia. Maciek ofiarnie odwoził ją i przywoził do domu, a Marek zdrowiał. Po odzyskaniu przytomności rzeczywiście był bardzo słaby i wielokrotnie jego nogi odmawiały mu posłuszeństwa. Intensywna terapia przynosiła jednak rezultaty. Codzienne masaże i ćwiczenia wysiłkowe zrobiły swoje. Ewidentnie nabierał kondycji. Po kolejnym tygodniu wreszcie wypisano go do domu. Ula ustaliła wcześniej z Dobrzańskimi, że wraz z Sebastianem przywiozą go do nich. Załatwiła wszystkie szpitalne formalności i pomogła się ubrać Markowi. Olszański stawił się punktualnie. Marek uścisnął mu dłoń i mruknął cicho.
- Załatwiłeś wszystko? Rozmawiałeś z mamą?
- Załatwiłem. Ucieszyła się. Wszystko przygotowane więc nie traćmy czasu.

Pod posesję Dobrzańskich zajechali z fasonem i klaksonem, bo Sebastian nie mógł sobie odmówić tej przyjemności. Na jego dźwięk wylegli na podjazd seniorzy a za nimi ojciec Uli i jej rodzeństwo a także Maciek. Zaskoczyli ją.
- A co oni tu wszyscy robią?
- Też chcieli przywitać Marka, a Maciek przywiózł ich wszystkich. – Odpowiedział Sebastian. – Chodźmy. Trzeba uczcić ten szczęśliwy powrót.
Przechodził z rąk do rąk ściskany i całowany z wielką serdecznością. Nawet Zosia, gospodyni seniorów ze łzami w oczach tuliła go w ramionach. Wreszcie zasiedli przy dużym stole w salonie a Marek trzymając w dłoniach kieliszek szampana wstał, żeby wznieść toast.
- Kochani, nawet nie wiecie jak bardzo jestem szczęśliwy móc być dzisiaj tu z wami. Brakowało naprawdę niewiele, a wszystko mogło skończyć się zupełnie inaczej. To, że tutaj jestem zawdzięczam mojej kochanej Uli i mojemu najlepszemu przyjacielowi Sebastianowi. Wiele złego wyrządziliśmy tej anielskiej istocie i wiele przez nas wycierpiała. Mimo to nie odwróciła się ode mnie i gdy nadszedł czas próby wiernie trwała u mego łóżka opiekując się mną i dbając. Myślałem, że to już niemożliwe i nieodwracalne a jednak wybaczyła i mnie i Sebastianowi te wszystkie świństwa. Jest najlepszą i najwspanialszą osobą jaką znam i bardzo ją kocham. Dlatego tu z tego miejsca chciałbym pana prosić panie Józefie o jej rękę. – Uklęknął przed niczego nie spodziewającą się Ulą i wyciągnął z kieszeni zdobne pudełeczko. Otworzył wieczko a jej oczom ukazał się piękny pierścionek z kamieniem błękitnym jak jej oczy. – Kochanie, wiem ile krzywdy ci wyrządziłem i wiem, jak bardzo cierpiałaś. Obiecuję ci jednak, że to już zamknięta historia, której wstydzę się do tej pory. Przysięgam, że zawsze będę cię kochał i zawsze będę wobec ciebie szczery. Nigdy cię nie zawiodę i zrobię wszystko, byś była szczęśliwa i spełniona u mego boku. Zgodzisz się zostać żoną największego łajdaka, który zrozumiał jak źle postępował i wyciągnął z tego nauczkę?
Roześmiała się choć łzy moczyły jej policzki.
- Tak. Zgadzam się. I ja bardzo cię kocham.
Wsunął jej pierścionek za palec i zza pleców wyciągnął ogromny bukiet czerwonych róż. Ponownie podniósł kieliszek.
- Wypijcie kochani za nasze szczęście. Za wybaczenie i miłość.
To przyjęcie przeciągnęło się do późnych godzin wieczornych. Gratulowali im wszyscy. Ula była przejęta i co chwilę z niedowierzaniem spoglądała na pierścionek zaręczynowy. Widział to i za każdym razem z miłością przytulał ją do swego boku. Był niewyobrażalnie szczęśliwy. Nareszcie szczęśliwy.

K O N I E C
Kasia (gość) 2013.08.29 09:16
Jak ja kocham takie happy endy . Dobrze, że jednak nie postanowiłaś tego zakończyć tragicznie, bo chyba bym nie wytrzymała. Wkurzyła mnie ta Paulina . W sumie to może dobrze , że dodałaś o niej wątek bo można było na chwlę oderwać się od tego sielankowego świata i się opamętać ;). Zaskoczyłaś mnie wizyta Maćka, Naprawdę nie spodziewałam się, że Marek i Maciek zostaną przyjaciółmi. Scena z zaręczynami - genialna . Popłakałam się . No, ale chyba nie tylko ja miałam łzy w oczach jak to czytałam. Pozdrawiam Cię serdecznie i czekam na twoje nowe opowiadanko ;)
MalgorzataSz1 2013.08.29 09:37
Kasiu

Wierz mi, że wielokrotnie usiłowałam się przemóc, żeby zakończyć jakieś opowiadanie dramatycznie, ale jednak nie potrafię. Może kiedyś...
Tu musiał być happy end. Ula zbyt dużą poniosłaby stratę i mogłaby już do końca życia tylko żałować, że nie pozwoliła sobie wyjaśnić najistotniejszych rzeczy.
A następna short story już w niedzielę, chyba że spadnie deszcz meteorów, to wtedy przesunę to w czasie.
Bardzo dziękuję Ci za komentarz. Serdecznie pozdrawiam. :)
Marcysia (gość) 2013.08.29 13:00
Małgosiu,
uff. Doprowadziłaś tą, trudną bądź co bądź, historię do końca. Wszystko wychodzi na prostą, Marek się obudził, a Ula potwierdziła, że kocha go najmocniej na świecie i nie wyobraża sobie bez niego zycia, tak samo, jak Dobrzański bez niej.
Cieszę się, ze Maciek pogodził się z prezesem. Tego mi zawsze brakowało. Szczerej sympatii między nimi. Ty do tego doprowadziłaś.
I wisienką na torcie są oczywiście zaręczyny. Najpiękniejsze ukoronowanie ich trudnej drogi. Chociaż jeszcze piękniejszym byłby ślub. Tą chwilę dopowiem sobie sama :D
Buziaki!
MalgorzataSz1 2013.08.29 13:09
Marcysiu

Już tyle razy opisywałam w swoich opowiadaniach ich ślub, że od jakiegoś czasu odpuściłam sobie. Ileż razy można opisywać taką uroczystość i to w dodatku na tyle inaczej, żeby się nie powtarzać? Już i tak odnoszę wrażenie, że wszyscy czytający mają odruch wymiotny od tych słodkości, a ja nie potrafię się przemóc, żeby wreszcie wplątać ich w jakiś dramat ze złym zakończeniem.
Podoba mi się pomysł przyjaźni Maćka i Marka. W kilku opowiadaniach skorzystałam z niego i w jednym z tych, których publikację zapowiadam też ta przyjaźń ma miejsce.
Myślę, że zaręczyny to też dobry powód do szczęśliwego zakończenia historii.
Bardzo dziękuję Ci za odwiedziny i komentarz. Serdecznie pozdrawiam. :)
Amicus (gość) 2013.08.29 21:01
Małgosiu,
zakończyłaś tą historię w najpiękniejszy sposób. Nie wyobrażałam sobie, żebyś mogła uśmiercić Marka i pozwolić zatracić się Uli w rozpoczy. On się jednak budzi i mimo to, że wciąż żyje na ziemi, to jednak trafia do nieba. Swojego nieba, bo ona jest przy nim. Wybacza mu i wyznaje miłość. A on mimo, że jeszcze słaby, to nie chce tracić czasu i podejmuje kroki, by już zawsze iść przez życie z nią u boku. I to znamienne pogodzenie się Szymczyka z Dobrzańskim. Naprawdę piękną historię nam przedstawiłaś. Już nie mogę doczekać się kolejnej.
Za tą dziękuję, pozdrawiam i jednocześnie zapraszam do mnie na jutrzejszy finał 'pozornego szczęścia' :)
MalgorzataSz1 2013.08.29 21:10
Amicus

Jak wiesz, wciąż mają przewagę u mnie ciągoty do dobrych zakończeń. Sama ganię się za to i za każdym razem jak zaczynam coś nowego to obiecuję sobie, że już tym razem to będzie całkowity dramat. Jak widać nic z tych zapędów nie wychodzi. Cieszę się jednak, że takie zakończenie jak to jeszcze niektórym odpowiada.
Masz rację. Marek trafił do nieba. Najpierw musiał przeżyć swoje małe, prywatne piekiełko i trochę pochodzić po jego dnie, żeby w nagrodę otrzymać to, co najważniejsze. Wybaczenie i miłość.

Oczywiście jutro wieczorem zajrzę i przeczytam ostatnią część u Ciebie, bo jestem ciekawa jak to zakończysz. Czy też szczęśliwie?
Dzięki, że przeczytałaś i skomentowałaś u mnie. Pozdrawiam cieplutko. :)
Marcysia (gość) 2013.08.29 22:02
Małgosiu,
pojawiła się u mnie II część mini nr 10.
Pozdrawiam.
Marcysia

P.S.: Nie spodziewaj się wiele, miniaturka nie wyszła.
MalgorzataSz1 2013.08.29 22:08
Marcysiu

Przesadzasz jak zwykle a potem okazuje się, że to kolejna perełka. Pozwól mi samej to ocenić a nie biczuj się zanim nie przeczytam. Pozdrawiam. :)
Ania (gość) 2013.08.30 16:26
Gosiu
Piękne zakonczenie. Ula i Marek razem. Czekam na nowe opowiadanie. Jak masz ochotę możesz wpaść do mnie www.filip-bobek.blogspot.com
MalgorzataSz1 2013.08.30 16:43
Dzięki Aniu, że przeczytałaś. Na blog oczywiście zajrzę. Pozdrawiam. :)
Marcysia (gość) 2013.08.30 23:14
Małgosiu,
serdecznie zapraszam na 28., przedostatnią część mojego opowiadania.
Buziaki!
Marcysia
ulka-brzydulka (gość) 2013.08.31 12:33
Małgosiu, jestem szczęśliwa, że napisałaś coś wcześniej niż obiecałaś.
Ta historia jest pełna bólu. Marek nie radzi sobie z odrzuceniem przez Ulę. W końcu dochodzi do ostatecznych wniosków i planuje skończyć ze swoją udręką. Nie jestem w stanie tego zrozumieć, bo nigdy nie jest tak źle, żeby zdecydować się na odebranie sobie życia, ale możliwe, że pogrążony w rozpaczy nie dostrzegał pozytywów świata.
Ula też cierpiała. Przecież to ona była pokrzywdzoną w tej całej aferze. Ale się trzymała. Miała u boku rodzinę, a wsparcie najbliższych zawsze pomaga.
Marek odciął się od świata i tylko pisał smsy, których Cieplak i tak nie czytała. Dopiero Sebastian, gdy otrzymał desperacką wiadomość od przyjaciela zaczął działać. Zastanawiam się tylko dlaczego nie pojechał do mieszkania Dobrzańskiego od razu… Najpierw pojechał do Rysiowa, a to kawałek… Może gdyby był tam szybciej Marek nie leżałby tak długo w szpitalu… Ach, mnóstwo pytań ‘co by było, gdyby… ‘ nasuwa się na myśl…
W każdym razie opowiadanie zakończone happy endem. Bardzo mi się podobało. Życie nas uczy życia… To chyba najlepsze stwierdzenie w stosunku do tego opka.
Malgosiu, niecierpliwie czekam na kolejne twoje opowiadanie ;)

Pozdrawiam
Bea
MalgorzataSz1 2013.08.31 13:01
Bea

Dobrze, że się odezwałaś, bo zachodziłam w głowę, co z Tobą.
Powiem tyle, że nie każdy z nas ma jednakowo odporną psychikę. Jeden stawia czoła przeciwnościom, inny załamuje się byle pierdołą. Tu w tym opowiadaniu Marek nie jest taki odporny. Załamuje się głównie dlatego, że ma świadomość wielkiej krzywdy, którą wyrządził Uli. Wydaje mu się, że ona nie pozbiera się po tej intrydze i już nigdy nie będzie chciała go widzieć, a przede wszystkim przestanie go kochać. Cały tydzień zbierał się do decyzji o skończeniu ze sobą, aż wreszcie dojrzał.
Dlaczego Sebastian pojechał najpierw do Uli a nie do Marka? Tak to sobie wykombinowałam, że oni oboje mieli być świadkami tego, co Marek zrobił. Oboje mieli go zobaczyć nieprzytomnego i oboje rozpaczać. Taka była koncepcja. Może mało logiczna, ale tak wyszło.
Cieszę się, że podobała Ci się ta historyjka. Już jutro zapraszam Cię na pierwszą część kolejnej "Atrybut kobiecości", również trzyczęściowej. Liczę też, że i u Ciebie będę mogła przeczytać wkrótce dalszą część opowiadania.
Bardzo dziękuję, że przeczytałaś. Pozdrawiam. :)
Natalia.A (gość) 2013.09.01 00:27
Ja nie będę reklamowała swojego bloga, nie będę zapraszała do siebie. Napisze krótko, jestem u Ciebie Małgosiu po raz pierwszy. W BrzydUli zakochałam się od pierwszego odcinka, a w Tobie od pierwszej notki.
Szkoda, że juz rok szkolny się rozpoczyna, bo nie będę miała czasu na czytanie, ale jedną notkę dziennie to obiecuje przeczytać, a w weekendy o wiele więcej :-P
Pozdrawiam serdecznie i weny twórczej życzę, bo chyba nowe opowiadania planujesz :-D
MalgorzataSz1 2013.09.01 08:32
NatalioA

Bardzo się cieszę, że przybyła mi nowa czytelniczka. Dla mnie to zawsze radość, kiedy ktoś się ujawnia i podziela moją miłość do "Brzyduli" i jej bohaterów.
Nie wiem, czemu nie chcesz reklamować bloga. Ja nie mam nic przeciwko temu i zawsze chętnie zaglądam na blogi o podobnej tematyce.
Jak pewnie zauważyłaś opowiadań tutaj jest dość sporo i myślę, że będziesz miała co czytać przez cały rok. Rzeczywiście w przygotowaniu są cztery następne, a już za chwilę zapraszam Cię serdecznie na pierwszą część short story "Atrybut kobiecości".
Bardzo dziękuję, że zajrzałaś, przeczytałaś i skomentowałaś. Pozdrawiam. :)
NatalioA (gość) 2013.09.01 14:10
Będę czytała wszystko nowe na bieżąco, oraz postaram się nadrobić zaległości.
Juz dawno temu widziałam, że twój blog jest serdecznie polecany przez Brzydulofanki, ale myślałam, ze jest on poświęcony osobie Małgorzaty Sochy czyli cudownej Violetty przez V i 2 t.
Oj głupia ja :-) no nic.
Mój blog nie jest tylko i wyłącznie o Brzyduli, są także opowiadania powiązane z innymi serialami, opowiadania które nie są związane z niczym, recenzje książek i filmów. Sprawozdania z moich podróży itp. Nie będę go reklamowała, ponieważ nigdy tego nie robię. Jest to blog dla tych szczęśliwców którzy siłą dedukcji go znaleźli i albo polubili, albo znienawidzili.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz