25 sierpień 2013 |
Część 2
Sięgnął po telefon. Znowu pisał do niej. Ula, to ostatni mój sms do Ciebie. Już nie będę Cię nimi zamęczał. Warta jesteś wszystkiego co najlepsze i nie zasłużyłaś na to, co spotkało Cię z mojej strony. Wierzę, że kiedyś poznasz człowieka o równie dobrym charakterze jak Twój własny. Człowieka, którego obdarzysz miłością i który będzie jej wart. Ja daję ci już spokój kochanie. Odpoczniesz, bo od teraz nie będziesz musiała znosić mojego widoku i rozmów ze mną. A mimo to tak strasznie mi żal, że już nigdy nie zobaczę Twoich cudownych, błękitnych, szczęśliwych oczu, nie pocałuję tych ust pełnych i miękkich i nigdy już nie ujrzę jasnego, szerokiego, szczerego uśmiechu na Twojej buzi. Najpiękniejszego uśmiechu na świecie. Dziękuję Ci za to, że byłaś przy mnie, kiedy najbardziej tego potrzebowałem. Dziękuję, że zawsze wspierałaś mnie i zawsze stałaś po mojej stronie. Sprawiłaś, że zakochałem się w Tobie bez pamięci i zabiorę ze sobą tę miłość tam, dokąd się wybieram, bo dzięki tej miłości przez chwilę byłem naprawdę szczęśliwym człowiekiem. Żegnaj Ula. Kocham Cię tak mocno, że aż boli. Jesteś i na zawsze pozostaniesz miłością mojego życia. Wziął kolejną porcję tabletek i pociągnął z butelki porządny łyk. Wcisnął przycisk „wyślij” i odszukał w kontaktach nazwisko Sebastiana. Muszę się z Tobą pożegnać przyjacielu, bo tak trzeba. Dziękuję Ci za te wszystkie lata wspaniałej przyjaźni. Naprawdę szczerze to doceniam. I choć bardzo źle postępowaliśmy przez ostatnie miesiące, to w ogólnym rozrachunku wypadamy całkiem nieźle. Nie oceniaj mnie i nie doszukuj się drugiego dna. To moja jak najbardziej przemyślana i chyba najrozsądniejsza decyzja w życiu i nie miej mi za złe. Ja jestem już pogodzony sam ze sobą i chociaż bardzo nieszczęśliwy to jednak wreszcie spokojny. Bywaj. Był coraz bardziej senny. W butelce ubywało wódki a na stoliku tabletek. Położył się i przymknął oczy. Rzeczywiście poczuł spokój. Uśmiechnął się jeszcze do napływającego pod powieki wizerunku Uli. - Kocham cię mój aniele – wyszeptał. Była w domu sama. Jej rodzeństwo poszło rano do szkoły a tata po zakupy. Usiłowała wziąć się w garść, choć nadal nie znajdowała w sobie dość siły, by opowiedzieć o wszystkim ojcu lub choćby porozmawiać z Maćkiem. Nie naciskali na nią. Znali ją już na tyle dobrze i wiedzieli, że jak będzie gotowa sama opowie o tym. Pościerała kurze i ogarnęła po śniadaniu kuchnię. Powinna właściwie pojechać do firmy z wypowiedzeniem, ale na razie odpuściła sobie. Nie miała ochoty narażać się na plotki i kpiny, których niechybnie by doświadczyła. Za kilka dni być może zadzwoni do Ali i porozmawia z nią. Przyjaciółka na pewno nie odmówi jej pomocy i złoży to wypowiedzenie w jej imieniu. Wyciągnęła kosz z jarzyną i zabrała się za jej obieranie. Od tej czynności oderwał ją dźwięk telefonu stacjonarnego. Wytarła dłonie w kuchenny fartuch i podniosła słuchawkę. - Halo. - Dzień dobry Ula, Sebastian mówi. Proszę cię nie odkładaj słuchawki, bo mam bardzo ważne i chyba niepokojące informacje – wyrzucił jednym tchem. - Jeśli to Marek namówił cię na wykonanie tego telefonu to daruj sobie. Ja nie chce go znać i nie chcę wiedzieć o niczym, co jego dotyczy. - Ja wiem Ula, że dotkliwie skrzywdziliśmy cię obaj i nawet nie wiesz jak bardzo jest mi z tego powodu przykro i wstyd, ale tu nie chodzi o to jak cię potraktowaliśmy. Z Markiem nie widziałem się od tego nieszczęsnego zarządu. Nie odpowiadał na sms-y i telefony. Zamknął się w domu na cztery spusty. Przegonił Paulinę. Kazał jej się spakować i wynieść. Tyle wiem z plotek. Nie niepokoiłbym cię, ale dostałem od niego kilka minut temu wiadomość, która zmroziła mi krew w żyłach. Przeczytam ci. Słuchała tego, co czytał Olszański i coraz bardziej wzrastał w niej paniczny strach. Nie mogła uwierzyć, że byłby zdolny targnąć się na swoje życie. - Ula, on chyba wysyłał ci jakieś wiadomości. Czytałaś je? - Nie – załamał jej się głos. - Od kiedy opuściłam firmę nie odbierałam telefonu. - Posłuchaj. Ja wsiadam do samochodu i przyjadę do ciebie. Ty w międzyczasie odczytaj wiadomości, dobrze? Ja naprawdę boję się, że on coś sobie zrobił. Pomożesz mi? - Dobrze. Przyjeżdżaj. Czekam. Odłożyła słuchawkę na widełki i pobiegła do swojego pokoju. Włączyła telefon i ujrzała sporo nieodebranej poczty. Zaczęła czytać. Kiedy dotarła do ostatniej wiadomości miała już pewność. Jej tekst wstrząsnął nią i wywołał spazmatyczny płacz. - Jednak mnie kochał… Kocha – poprawiła się w myślach – Kocha. Boże spraw żeby nie było za późno. Gdzie ten Sebastian? – Ubrała się pośpiesznie i wyszła przed bramę. Minęła się w niej z ojcem. - A dokąd ty idziesz córcia? - Muszę jechać natychmiast do Warszawy. Jak wrócę, to wszystko ci wytłumaczę. Czekam na samochód. Zadzwonię później, żebyś się nie denerwował. Wreszcie ujrzała błękitny samochód Olszańskiego. Zatrzymał się i otworzył jej drzwi. - Sprawdzałaś telefon? - Sprawdzałam – odpowiedziała drżącym głosem. – Mam nadzieję, że zdążymy mu w tym przeszkodzić. Nie mogę uwierzyć, że chce to zrobić. - Kiedy odeszłaś, nie mógł sobie z tym poradzić. To moja wina i bardzo cię za to przepraszam, że namotałem tę obrzydliwą intrygę i wciągnąłem go w nią. Nie miałem racji. Bardzo tego żałuję Ula. Bardzo. Nawet do głowy mi nie przyszło, że on zakocha się w tobie tak mocno, że poświęci związek z Pauliną i to w dodatku tuż przed ślubem. - Pisał mi o tym. Najgorsza była ostatnia wiadomość. Mam nadzieję, że jeszcze nie zrobił nic głupiego. Jeśli możesz pośpiesz się. Nie wiem jak my dostaniemy się do domu jeśli…, jeśli nie będzie nam mógł otworzyć. Nie mogła i nie chciała przyjąć do wiadomości, że on może być już nieprzytomny lub może nawet nie żyć. - Nie martw się. Wziąłem klucze, które kiedyś mi dał. On ma moje. Dojechali. Sebastian otworzył furtkę a następnie wejściowe drzwi. W domu panował zaduch tak charakterystyczny dla nie wietrzonych długo pomieszczeń. Weszli do salonu i zobaczyli go jak leżał na kanapie. Olszański potrząsnął nim, ale nie zareagował. Najwyraźniej był nieprzytomny. Przyłożył dłonie do szyi, żeby wyczuć tętno. Było. Ledwie wyczuwalne, ale było. Natychmiast połączył się z pogotowiem i wezwał karetkę. Ula stała jak słup soli a z jej oczu toczyły się potoki łez. - Zaraz tu będą – rzekł cicho Sebastian. – Nie płacz. To silny facet i na pewno z tego wyjdzie. Uklękła przy nim i ujęła jego bezwładną dłoń. - Walcz kochanie. Chociaż spróbuj. Dla mnie. Karetka zjawiła się błyskawicznie. Wszedł lekarz i sanitariusz. Wiedzieli, że to próba samobójcza. Lekarz od razu zajął się Markiem. Zbadał go i założył mu maskę z tlenem. Wcześniej podstawił mu pod nos fiolkę z amoniakiem, ale nie zareagował. - Jest w krytycznym stanie. Zabieramy go natychmiast. Wiecie co zażył? Olszański pokazał dłonią leżące na podłodze opakowania. - Chyba to wszystko, co tu leży. Popił alkoholem. Pozbieram fiolki i weźmie pan ze sobą. My pojedziemy za karetką. Na noszach wsunięto go do wnętrza pojazdu i natychmiast ruszono z włączoną syreną. Ula z Sebą jechali za nimi. Nie mogła opanować tego żalu, smutku i rozpaczy, które wylewały się z niej pod postacią strumienia łez. - Nigdy sobie nie wybaczę, że nie pozwoliłam mu wyjaśnić, że nie wpuściłam go do domu. Jeśli umrze, ja nie mam po co żyć. - Nie umrze – wysyczał Olszański przez zaciśnięte zęby. – On musi żyć dla ciebie i dla mnie. Jest moim najlepszym przyjacielem. Lepszego nie miałem i nie będę miał. Dotarli do szpitala w momencie, gdy zabierano go na płukanie żołądka. Kazano im usiąść i poczekać. Czas się dłużył. Siedzieli w milczeniu każde na swój sposób przeżywając tą tragedię. Każde modliło się o cud. Wreszcie wyszedł jeden z lekarzy. Podnieśli się z foteli i podeszli do niego z niemym pytaniem na ustach. - Państwo są rodziną? - To jego narzeczona a ja jestem bratem. Co z nim? Wyjdzie z tego? - W tej chwili trudno powiedzieć. Najbliższa doba będzie decydująca. Zażył mnóstwo leków o różnym działaniu. Każdy z osobna pomaga wyzdrowieć, ale wzięte razem stanowią niebezpieczną mieszankę. Zrobiliśmy płukanie żołądka, ale nie mamy wiedzy kiedy zażył te środki i jak długo jest nieprzytomny. One już zdążyły się połowicznie rozpuścić i teraz ma spore ich stężenie w krwioobiegu. Nadal jest nieprzytomny. Trzeba być dobrej myśli. Jest młody i powinien poradzić sobie ze zwalczeniem zatrucia. Za chwilę przewiozą go na salę numer dwadzieścia trzy. To trzeci pokój po prawej stronie. - Będziemy mogli zostać? – Zapytała Ula płaczliwym tonem. – Ja chciałabym zostać do momentu aż nie odzyska przytomności. - To może długo potrwać. - Proszę się zgodzić. On jest dla mnie najważniejszy i bardzo chcę przy nim być. - No dobrze. Zgadzam się. Zaraz powiadomię pielęgniarkę. Podziękowali mu, chociaż nadal byli mocno zdenerwowani, bo wciąż nie było wiadomo, czy przeżyje. Wsunęli się cicho do sali, w której go umieszczono. Był śmiertelnie blady i wyraźnie wymęczony tym płukaniem żołądka. Wprost do jego żyły sączyła się kroplówka a podpięte na klatce piersiowej elektrody pomagały monitorować serce. Kolejny raz wstrząsnął nią szloch. Pragnęła tylko, żeby się wybudził i uśmiechnął do niej jak kiedyś. Przysiadła na twardym, szpitalnym krześle. Sebastian stanął za nią i spojrzał na mizerną twarz przyjaciela. Biel cery wyraźnie odcinała się od sporej, czarnej, gęstej brody. - Coś ty zrobił Marek, coś ty zrobił… - wyszeptał. - Sebastian mam do ciebie wielką prośbę. Ja muszę tu zostać. Chciałabym, żebyś pojechał jeszcze raz do Rysiowa. Opowiedz tacie o wszystkim i wytłumacz, że powinnam tu teraz przy nim być. Niech spakuje trochę moich osobistych rzeczy. Trzeba by chyba też pojechać do Dobrzańskich i powiadomić ich. Mógłbyś to załatwić? - Załatwię Ula. Nie martw się. Jadę w takim razie, ale wrócę tu jeszcze. Gdyby coś się działo, to zadzwoń mi. Masz mój numer? - Mam. Na pewno zadzwonię. Została sama. Wtuliła policzek w jego dłoń mocząc ją łzami. – Kocham cię Marek – szeptała – nie zostawiaj mnie. Bez ciebie moje życie jest bez sensu. Jeśli… jeśli postanowisz odejść, ja nie znajdę uzasadnienia, żeby żyć bez ciebie. Tak bardzo cię przepraszam, że nie chciałam cię wysłuchać, ale byłam taka zraniona… Nie mogłam uwierzyć, że ty naprawdę mnie kochasz. - Ulaaa… - usłyszała swoje imię, choć bardziej zabrzmiało to jak westchnienie. Wstała i spojrzała mu w twarz z nadzieją. - Marek ocknij się. Jestem tutaj przy tobie. Marek…? - Ulaaa… To nie była oznaka odzyskiwania przez niego świadomości. Nie miała pojęcia, dlaczego wciąż wymawia jej imię. Późnym wieczorem wrócił Sebastian i przywiózł ze sobą rodziców Marka. Byli wstrząśnięci jego stanem, ale wiedzieli już wszystko. Sebastian opowiedział im całą historię od początku do końca. Długo to trwało, ale uświadomił im, że to Ula jest tą właściwą kobietą bez której nie potrafił żyć. Prosił, żeby potraktowali ją delikatnie. - Ona dużo już przeszła a widok nieprzytomnego Marka sprawił, że rozsypała się zupełnie. Bardzo go kocha podobnie jak on ją. Chciałbym jeszcze tylko prosić, żeby nie powiadamiali państwo Pauliny i Alexa. On by tego nie chciał. Z Alexem zawsze był skłócony a Paulinę znienawidził i zapewniam, że miał do tego niejeden powód. Przywitali się z Ulą niezwykle serdecznie. Krzysztof pogładził ją po głowie i spytał. - Jak on się czuje dziecko? – Zaszkliły się jej oczy. - Trudno powiedzieć. Co chwilę wymawia moje imię, ale to nie znaczy, że odzyskuje przytomność. Najpierw myślałam, że ma świadomość, że tu jestem, ale to złudne. Lekarz powiedział, że ta doba będzie decydująca – wykrztusiła łamiącym się głosem i rozpłakała się głośno. – To wszystko moja wina. Gdybym pozwoliła mu wyjaśnić…, gdybym nie była taka uparta, on nigdy by tego nie zrobił. - Nie obwiniaj się Ula – usłyszała głos Heleny. – Sebastian opowiedział nam jak cię potraktowali. Nie tak wychowaliśmy syna. Chyba sam diabeł szeptał mu do ucha i udzielał rad. - To nie diabeł, to ja – wtrącił skruszony Sebastian. – I jeżeli macie już kogoś obwiniać, to właśnie mnie. - Ulaaa… - Znowu wymawiał jej imię. Pochyliła się nad nim. Spadło na jego policzek kilka słonych łez. - Jestem tu kochanie. Jestem przy tobie. Spróbuj otworzyć oczy. Jesteśmy tu wszyscy. Są twoi rodzice, którzy martwią się o ciebie. Jest też Sebastian. Bardzo chcą porozmawiać z tobą, wiec postaraj się, dobrze? Poczuła uścisk jego palców i spojrzała na niego z nadzieją, ale nie otworzył oczu. Do sali wszedł lekarz, z którym rozmawiali wcześniej. Powiedzieli mu, że reaguje, choć chyba nie bardzo świadomie. - Kilka razy wymówił moje imię i przed chwilą uścisnął mi dłoń, ale na mój głos nie reaguje w ogóle. - To nie są odruchy przez niego kontrolowane, jednak mogą świadczyć o tym, że organizm próbuje się w jakiś sposób bronić. Za chwilę podłączymy mu drugą kroplówkę. – Schylił się i podniósł worek z moczem. – Jeszcze nie wygląda tak jak powinien. Jest zbyt ciemny. Pozytywne jest to, że na pewno nerki nie zostały uszkodzone i pracują prawidłowo, w przeciwnym wypadku w worku była by krew. Wiele czynników przemawia za tym, że wyjdzie z tego. Proszę być dobrej myśli. Po wyjściu lekarza posiedzieli przy Marku jeszcze trochę, ale było już późno i trzeba było wracać do domu. Ula zostawała na posterunku. - Na pewno zadzwonię do państwa gdyby się coś niepokojącego działo – mówiła wprowadzając ich numer do swojej komórki. - Tu masz Ula reklamówkę z rzeczami – Sebastian podał jej torbę – a tacie o wszystkim opowiedziałem. Może zadzwoń jeszcze do niego i go uspokój. Zadzwoniła. Olszański właściwie wyręczył ją wyjaśniając Cieplakowi zaistniałą sytuację. Nie musiała nic mówić. - Ja muszę a przede wszystkim chcę tu przy nim być. Nie mogę go teraz tak zostawić, gdy nie wiadomo czy przeżyje. Lekarze sami tego nie wiedzą. Trzeba czekać. - O nic się córcia nie martw i zostań tak długo jak uważasz. Zrobili ci wielką krzywdę tą intrygą, ale myślę, że Marek naprawdę kocha cię szczerze i bardzo mu na tobie zależy. Uspokoiły ją słowa ojca. Znów zajęła miejsce na twardym krześle i zapatrzyła się w twarz ukochanego, jakby chciała w niej odnaleźć najlżejsze oznaki jego powrotu do żywych. On jednak nadal wyglądał tak samo i tak samo wypranym z emocji głosem powtarzał co jakiś czas jej imię. Obudził ją zapach kawy. Podniosła głowę i przetarła zaspane oczy. Do salki weszła pielęgniarka niosąc jej w kubku aromatyczny płyn. - Pomyślałam, że przyda się pani trochę kofeiny – powiedziała półgłosem. – Całą noc przesiedziała pani przy narzeczonym. Zaraz przyniosę pani coś do jedzenia. On nadal jest na kroplówkach wzmacniających i równie dobrze może pani zjeść za niego śniadanie. Ono okazało się bardzo skromne. Dwie kromki chleba i niewielka kostka masła. Do tego topiony serek. Mimo to posiłek pokrzepił ją i dodał sił. Mogła zejść do szpitalnego sklepiku, ale nie miała odwagi zostawić go samego, bo gdyby się obudził nie darowałaby sobie, że jej przy nim nie ma. O dziewiątej zadzwoniła do Sebastiana i poprosiła, żeby zrobił jej jakieś małe zakupy w sklepie spożywczym. I tak miał przyjechać do szpitala w porze lunchu. Wykonała też telefon do Dobrzańskich i poinformowała ich, że na razie bez zmian i że nadal nie odzyskał przytomności. - Proszę się nie martwić. Ja nie mam zamiaru zostawić go tutaj samego. Nigdzie się stąd nie ruszam i będę informować państwa na bieżąco. Przez cały tydzień nie odchodziła od jego łóżka. Myła go i zmieniała mu piżamę. Poprosiła jednego z pielęgniarzy, żeby go ogolił. Nie wyglądał dobrze a zarost podkreślał jego zapadnięte policzki. Bardzo się pocił, ale lekarz uznał to za dobry znak i mówił, że jego organizm walczy i w ten sposób wydala toksyny. Przy pomocy Sebastiana zmieniała mu pościel. W pojedynkę nie byłaby w stanie go podnieść. Gdy zostawała z nim sama gładziła z czułością jego twarz i całowała policzki. Całowała usta szepcząc mu, że prawdziwy z niego śpioch. Powinien już dawno obudzić się i przytulić ją. - Tęsknię za tobą. Bardzo. Brakuje mi twojego uśmiechu i tych słodkich dołeczków. Obudź się kochanie i nie pozwól mi już dłużej czekać. - Ulaaa… - Jestem. Cały czas jestem. Daj mi przynajmniej jakiś znak, że o tym wiesz i że słyszysz co do ciebie mówię. |
Marcysia (gość) 2013.08.25 09:26 |
Małgosiu, przeczytałam i nie wiem, co napisać. Marek podejmuje próbę samobójczą, ale wcześniej żegna się z Ulą i Sebastianem. Jak dobrze, że Olszański miał te zapasowe klucze, inaczej byłoby naprawde źle. Serce mi się kraje czytając opisy scen w szpitalu. Ula próbuje wszelkich metod, aby Dobrzański wreszcie się obudził, odzyskał przytomność. Mam nadzieję, że dojdzie do tego, a te short story nie zakończy się mimo wszystko tragicznie. Pozdrawiam Cię i zapraszam do mnie na godzinę 13 na kolejną część opowiadania :) |
MalgorzataSz1 2013.08.25 09:56 |
Marcysiu Można powiedzieć, że Marek przygotowuje się do pożegnania ze swoim życiem. Żegna się z Ulą, ale też z Sebastianem. Nie robi tego w stosunku do rodziców, bo uznaje, że oni nie przyjmą tego poważnie i pomyślą, że z jego strony to tylko kolejna próba wymuszenia na nich akceptacji rozstania się z Pauliną. Trochę to zagmatwałam, ale mam nadzieję, że wiesz, o co mi chodzi. Ula jest wstrząśnięta i ciągle obwinia siebie za to co się stało. Nie chce i nie może odejść od jego łóżka. Zapomniała, że jeszcze tak niedawno ją skrzywdził i zawiódł. Teraz liczy się tylko, żeby oprzytomniał i wrócił do zdrowia. Cieszę się, że zajrzałaś i skomentowałaś. Ja oczywiście odwiedzę Twój blog. Pozdrawiam Cię serdecznie. :) |
Ania (gość) 2013.08.25 11:06 |
Gosiu przeczytałam i nie wiem, co napisać. Marek próbuje się zabićj żegna się z Ulą i Sebastianem. Dobrze, że Olszański miał te zapasowe klucze, inaczej byłoby naprawde źle.Gdyby ich nie miał to by pewnie rozwalił dzwi.. Serce mi się kraje jak czytałam sceny szpitalne :(. Ula cały czas jest przy Marku .Miło ze strony Sebastiana ,że pomaga Uli w końcu jakoś musi od pracować swoją winę za to ,że namówił Marka do intryg. Rodzice Marka też ja zaakaceptowali. Zrozumieli ,że Marek zle ją potraktował i nie mają do niej zalu nawet nie powinni go mieć. Dzięki za komcia u mnie ;)czekam na cd |
MalgorzataSz1 2013.08.25 11:27 |
Aniu Ula cały czas ma wyrzuty sumienia i ciągle obwinia siebie, że Marek targnął się na swoje życie. Poświęca mu cały czas. Dba o niego. Stara się mu zapewnić pełen komfort, byle tylko wyzdrowiał. Dobrzańscy wreszcie wiedzą o całej sytuacji i są wstrząśnięci. Pojęli w końcu, że i oni nie potraktowali Uli dobrze i nie docenili tego, co zrobiła dla firmy. Duża w tym zasługa Sebastiana, bo dzięki niemu wszystko zaczyna się wyjaśniać. Wielkie dzięki, że przeczytałaś. Pozdrawiam Cię cieplutko. :) |
Marcysia (gość) 2013.08.25 13:13 |
Małgosiu, zapraszam Cię na 26. część "Gdy Ciebie zabraknie". Pozdrawiam! Marcysia ;) |
ania (gość) 2013.08.25 13:39 |
u mne nowa notka www.filip-bobek.blogspot.com |
Abstrakt (gość) 2013.08.25 23:02 |
Dobry wieczór Małgosiu :-) ogromną odwagę trzeba mieć by targnąć się na swoje życie. Jest to też oznaka cech autodestrukcyjnych, skłaniających do rozwiązań ostatecznych. W rzeczywistości wcale nie zdarza się to tak rzadko, niestety.... Cieszę się, że Sebastian zareagował tak szybko i miał cywilną odwagę wykonać telefon do Uli, powiadomić ją o wszystkim.... Czasem można nie zdążyć, najgorsza jest walka z czasem, ciało bywa kapryśne i robi swoje. Trzecia część zapewne będzie uwieńczeniem tej nierównej walki, i "młodzi" odnajdą się tym razem na zawsze. I nic już im nie przeszkodzi. Nawet nie będzie trzeba specjalnie nic wyjaśniać :-) Życie wszystko zrekompensuje. I będzie pięknie :-) I na to czekam ;-) i serdecznie pozdrawiam :-) |
MalgorzataSz1 2013.08.26 10:50 |
Abstrakt. To prawda, że skuteczne targnięcie się na własne życie jest rozwiązaniem ostatecznym. To odwaga, ale i tchórzostwo. Ucieczka przed piętrzącymi się problemami i kłopotami dnia codziennego, wynikająca ze zmęczenia ciągłym borykaniem się z nimi i brakiem perspektyw na ich rozwiązanie. Marek nie ma problemów finansowych, nie musi ciągle martwić się o byt. Tu powodem próby samobójczej jest zupełnie coś innego. Coś, co podczas rozmowy przed domem Uli uświadamia mu Maciek. Ula nigdy mu nie wybaczy tej intrygi i kłamstw, którymi ją karmił. Zrozumiał, że Ula, to nie Paulina, która zawsze wybaczała mu wszystkie łgarstwa, bo uparcie dążyła do ślubu. Spowodował, że Ula, najszczersza osoba na świecie poczuła się upokorzona, poczuła się jak zabawka w jego rękach, którą manipulował. Ta świadomość, że postąpił z nią bardzo podle każe mu skończyć ze sobą. Kocha ją, ale wie, że zmarnował szansę bycia z nią na zawsze. Tabletki, to cicha, bezbolesna śmierć, na pewno lepsza niż podcięcie sobie żył, czy zawiśnięcie na własnym krawacie. Można powiedzieć, że Sebastian wraz z Ulą przybyli w ostatniej chwili, chociaż nadal nie ma pewności, czy on w ogóle się wybudzi. Bardzo Ci dziękuję za wizytę tutaj i wpis. W czwartek dodam trzecią i ostatnią część tej historii, na którą już serdecznie Cię zapraszam. Pozdrawiam. :) |
Amicus (gość) 2013.08.26 11:18 |
Wspominałaś kiedyś, że zastanawiasz się, czy Twoje opowiadania nie są zbyt szczęśliwe w swoim finale i czy nie zaserwować nam czegoś bez happy endu. Ja mam nadzieję, że nie tym razem. Mam nadzieję, że tu znów będzie happy end. Wybudzenie się Marka i tekst z cyklu 'i żyli długo i szczęśliwie'. Sebastian stanął na wysokości zadania. Okazał się świetnym przyjacielem i roztropnym człowiekiem, który potrafi działać. Ula wiernie trwa przy Dobrzańskim, a ta jego próba samobójcza pomogła jej odpuścić mu wszelkie winy. Uzmysłowiła jej, że to co było jest tak naprawdę nie ważne, mimo, że bardzo ją bolało. Jest nie ważne, bo najważniejsza jest miłość. Pozdrawiam Cię i liczę na to, że kolejny rozdział przyniesie wiele optymizmu :) |
MalgorzataSz1 2013.08.26 12:23 |
Amicus To prawda, że ciągle się zastanawiam nad końcówką każdej nowej opowieści a także nad tym, czy nie macie już trochę dość tego lukru. Te opowiadania, które przygotowuję do publikacji mogłyby skończyć się tragicznie, ale jednak nie potrafię się przełamać. Dramatycznych chwil w moim życiu było dość i to takich, które naznaczają człowieka na całe życie, więc póki co, wszystkie te historie będą kończyć się szczęśliwie. Ta również. Bardzo dziękuję Ci, że zajrzałaś i dziękuję za wpis. Serdecznie pozdrawiam. :) |
Marcysia (gość) 2013.08.27 15:10 |
Małgosiu, zapraszam Cię serdecznie do mnie na 27. część opowiadania :)) Marcysia. P.S.: Zawsze serwuj nam opowiadania z happy endem. W Twoim wykonaniu są wyjątkowe! ;) |
Kasia (gość) 2013.08.28 13:53 |
Małgosiu, Normalnie łezka w oku się kręci gdy to czytam. Nie wiem co bym zrobiła na miejscu Marka penwie dlatego że w takiej sytuacji nie byłam, ale na pewno bym się nie odważyła targnąć na swoje życie. Dobrze że Marek wysłał te smsy do Uli i do Seby. Dlatego też dowiedzieli się że coś jest nie tak. Mam nadzieję że zdążyli oni na czas zawieść go do szpitala i on wyjdzie z tego cało. Ula przy nim czuwa, więc musi być wszytsko dobrze. Pozdrawiam Cię serdecznie i zapraszam do mnie na kolejny rodział "NIEBIESKOOKIEJ PIĘKNOŚCI" ;) |
lectrice (gość) 2013.08.28 14:12 |
Chcialabym wiedziec czy jest jakis dostep do twoich opowiadan napisanych przed kwietniem 2012. Najstarsze jakie moge wyswietlic to "Cierpliwosc jest cnota", rozdzial II. Bardzo bym chciala przeczytac tez te wczesniejsze, od "Wariacje na temat Uli i Marka" do "pokochalem oczu twoich blekir". Jesli cofam sie przed kwiecien 2012, tzn do marca, strona pozostaje zupelnie biala... Jesli jest jakis sposob by dotrzec do starszych opowiadan to bardzo prosze podaj mi jak to zrobic. |
MalgorzataSz1 2013.08.28 14:36 |
Kasiu Jak pisałam już wyżej, że jeśli ktoś chce się targnąć na swoje życie to musi być jednocześnie bardzo odważny i bardzo tchórzliwy, a także bardzo zdesperowany. Sms-y musiał wysłać. To był jedyny możliwy sposób dzięki któremu mógł się z nimi pożegnać. Nie mógł rozmawiać, bo rozmowa odwlokła by w czasie jego decyzję. W następnej części wszystko się wyjaśni, bo będzie to już ostatnia część. Bardzo Ci dziękuję, że przeczytałaś, ja za chwilę przeniosę się na Twój blog. Serdecznie pozdrawiam. :) lectrice Wiem, że na blogu nie jest dostępny cały marzec. Nie rozumiem, dlaczego tak się dzieje, ale ponoć na większości blogów interii tak jest. Jeśli przewiniesz stronę na sam dół zobaczysz pasek z numerami poszczególnych stron. Kliknij na ostatnią i w ten sposób odczytasz wszystkie opowiadania od marca. Na blogu nie ma innego sposobu. Jednak jest jeszcze strona internetowa, na której możesz przeczytać je wszystkie www.serialbrzydula.streemo.pl Strona ta skupia fanów serialu "Brzydula" Żeby wejść na opowiadania, to po otwarciu strony klikasz w zakładkę FORUM (na samej górze na pasku tuż pod banerem) a potem chyba w drugą pozycję "LITERATURA czyli nasza pisanina". Tam znajdziesz wszystkie moje opowiadania, bo dodaję je niemal równocześnie z tymi na blogu. Nie musisz się rejestrować. Mam nadzieję, że ułatwiłam Ci sprawę. Bardzo też dziękuję Ci za zainteresowanie tymi moimi bazgrołami i serdecznie pozdrawiam, życząc miłej lektury. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz