Łączna liczba wyświetleń

środa, 7 października 2015

"WYBACZ I KOCHAJ" - część 1

 

21 sierpień 2013
Kochani
Wprawdzie deklarowałam wcześniej, że zacznę publikować od nowa w miesiącu wrześniu, ale postanowiłam wstawić coś na zachętę już teraz. To taka krótka historia i liczę na to, że znajdą się chętni, żeby ją przeczytać. Serdecznie zapraszam.
WYBACZ I KOCHAJ
(short story)


Część 1


- Ula! Ula! Proszę cię porozmawiaj ze mną! Ula!
Jego głos niósł się po całej ulicy i wzbudzał niezdrową sensację wśród okolicznych mieszkańców. Było mu wszystko jedno. Jedyne na czym mu zależało, to żeby dała mu jakiś znak, żeby wyszła i pozwoliła mu wszystko wyjaśnić. Stał przed bramą jej domu i intensywnie wpatrywał się w okno jej pokoju. Dostrzegł ruch za firanką i powtórnie zawołał.
- Ula! Proszę cię nie zostawiajmy tak tego! Pozwól mi wyjaśnić!
- Musisz się tak wydzierać na cały Rysiów? – Usłyszał za plecami. Odwrócił się i zobaczył stojącego w nonszalanckiej pozie Maćka Szymczyka, przyjaciela Uli. Usiłował skupić na nim rozbiegany wzrok i kiedy wreszcie mu się udało rzucił tylko.
- Nie wtrącaj się Maciek. To sprawa między nią i mną. – Szymczyk prychnął pogardliwie.
- Nie ma już żadnej sprawy między nią a tobą. Już dość złego wyrządziłeś. Oszukałeś ją. Zakpiłeś sobie i z niej i z jej uczuć. Możesz być pewien, że dużo upłynie w Wiśle wody nim ona podźwignie się z tej traumy, którą jej zafundowałeś ty i ten głupek Olszański. Nie trać czasu panie Dobrzański i wróć do bagna, z którego wypełzłeś. Jesteś zwykłym draniem, – splunął mu pod nogi – a ona nie chce cię znać. Wielokrotnie jej mówiłem, żeby dała sobie z tobą spokój, że z twojej strony nie spotka ją nic dobrego i miałem rację. A ona leciała do ciebie jak ta ćma do światła aż poparzyła sobie skrzydełka. Ma nauczkę i od teraz będzie już wiedzieć, żeby takich typów jak ty omijać z daleka.
Marek słuchał słów Maćka z wyraźną przykrością. Spuścił głowę. Słowa Szymczyka bolały szczególnie dlatego, że wszystko co powiedział było prawdą.
- Masz rację Maciek, – odezwał się cicho – jestem draniem najgorszym z możliwych, ale ja tylko chciałem ją przeprosić i wyjaśnić…
- Człowieku! Tu nie ma czego wyjaśniać! Jak chcesz wyjaśnić tę podłą intrygę i manipulowanie nią!? Jak wyjaśnisz to, że twoja narzeczona potraktowała Ulę jak firmowego złodzieja przetrzepując jej rzeczy, gdy opuszczała biuro? I to w dodatku przy świadkach? – Marek wbił w niego zaskoczony wzrok.
- Paulina kazała ją zrewidować?
- A co myślałeś!? Wiesz jak bardzo poczuła się upokorzona!? Jak bardzo dotknięta i zraniona!? Twoja narzeczona nazwała ją złodziejką i zarzuciła, że wyprowadziła z firmowej kasy wory pieniędzy! Poniżyła ją przy Ani i Władku. Myślisz, że spłynęło to po niej? Nawet nie potrafiła się bronić a jedynie płakać. Paulina zarzuciła jej, że ukradła jakąś książkę. Na szczęście była tam imienna dedykacja.
- To ode mnie ją dostała – ledwo wykrztusił przytłoczony tymi rewelacjami. – Boże, Boże, co ja narobiłem…
- No tak. Jak trwoga to do Boga – powiedział z wyrzutem Szymczyk. – Zrozum wreszcie, że ona nigdy ci tego nie wybaczy. Nigdy. Sterczysz tu na darmo. Zejdź lepiej z oczu i jej i mnie, bo nie ręczę za siebie. – Marek pokiwał głową.
- Pojadę… Przekaż jej tylko proszę, że bardzo ją przepraszam za wszystko i bardzo żałuję, że musiała doświadczyć przeze mnie tylu przykrych rzeczy. Powiedz jej też… - przetarł nerwowo twarz. – Powiedz jej też, że bardzo ją kocham i nie będę jej już nękał swoją osobą. Czas zapłacić za to wszystko… najwyższy czas…
Otworzył drzwi samochodu i szybko do niego wsiadł. Ruszył z piskiem opon od razu nabierając dużej prędkości.
- Wariat – skwitował jednym słowem poczynania Dobrzańskiego Maciek.

Słyszała jego wrzaski pod swoim oknem. Przycisnęła poduszkę do uszu. Nie mogła tego znieść. Czego on od niej jeszcze chciał? Sfałszowała dla niego ten raport, wysłuchała z pokorą, co miał jej do zarzucenia senior Dobrzański i były dyrektor finansowy Alexander Febo. Nie spodziewała się, że dokopią się do sprawy jej firmy Pro-S i tych nieszczęsnych kredytów, które wzięła. Próbowała się bronić, ale chyba nie wyszło jej najlepiej. I jeszcze tyle jadu wylanego na nią przez Paulinę. Dość upokorzeń, już dość. Nie pozwoli na to nigdy więcej. Nie chciała mieć już z firmą nic wspólnego a z Markiem szczególnie. Po co on tu przyjechał? Żeby robić jej wstyd przed sąsiadami? Tyle razy ją oszukał, mamił obietnicami bez pokrycia, a ona wierzyła każdemu jego słowu. Głupia, głupia, głupia…
Rozpłakała się. Przycisnęła twarz do poduszki. Nie chciała, by ktokolwiek z domowników słyszał ten płacz. Do pokoju wszedł Maciek. Przysiadł na tapczaniku obok i pogładził jej trzęsące się plecy.
- Już dobrze Ula. Nie płacz. Pogoniłem go.
- Nie chcę o nim rozmawiać. Zostaw mnie samą. Daj mi spokój chociaż ty.
Z ciężkim sercem podniósł się i jeszcze chwilę patrzył jak łka rozpaczliwie. Wiedział, że nie pozbiera się prędko. Za bardzo zaangażowała się w ten związek bez przyszłości i zapłaci za to wysoką cenę.
Wszedł do kuchni i napotkał zaniepokojony wzrok Cieplaka ojca Uli.
- No i co z nią?
- Trzeba jej dać spokój. Tego właśnie potrzebuje najbardziej. Musi się wypłakać. Nie wchodźcie do niej i nie wypytujcie o nic. Uspokoi się, to sama powie. Ja wracam do domu.

Jechał do Warszawy jak w amoku. Nie zwracał w ogóle uwagi na znaki drogowe, ani na światła na skrzyżowaniach. W głowie tłukło mu się tylko – Wybacz mi Ula… wybacz mi…
Dotarłszy do swojego domu zahamował gwałtownie zostawiając głębokie ślady na wysypanym przed garażem żwirze. Energicznie wysiadł z auta i równie energicznie wparował do wnętrza budynku. Jego narzeczona obrzuciła go zdumionym spojrzeniem odkładając na szklany stolik jakiś żurnal.
- A tobie co? Stało się coś?
Posłał jej zjadliwy uśmiech.
- Stało się. Nawet nie wiesz jak wiele. Czas na generalne porządki. Czas pozbyć się śmieci. Grzecznie się teraz ubierzesz, pójdziesz spakować swoje rzeczy i wyniesiesz się z mojego domu. Już dość nawywijałaś w moim życiu. Nienawidzę cię i nie chcę cię znać. Jutro odwołasz te tłumy gości, które zaprosiłaś na nasz ślub, bo on nigdy się nie odbędzie.
Widział jak mieni się na twarzy. Najpierw zdumienie, potem szok aż w końcu wściekłość.
- Czy ty zwariowałeś już do reszty?! Nie ma mowy. Nigdzie się nie wyprowadzam, a ślub odbędzie się tak jak było ustalone. Nie wymigasz się od tego.
- Czyżby? Siłą zaciągniesz mnie do ołtarza? Nie sądzę. Twoje ostatnie poczynania przelały czarę goryczy. Właśnie dowiedziałem się, że kazałaś zrewidować Ulę.
- To prawda, – odparła hardo – bo to złodziejka. Już i tak wyniosła z firmy dosyć. Miałam pozwolić, żeby wyszła z niej z rzeczami nie należącymi do niej? – Aż się zatrząsnął z wściekłości.
- Ty jesteś taka tępa, czy tylko udajesz? Gdyby nie ona, firma nie istniałaby już przynajmniej od pół roku. Uratowała ją i to jej zawdzięczasz dotychczasowy poziom życia. Równie dobrze od pół roku mogłabyś żebrać pod mediolańską katedrą. Nie daruję ci tego, że tak ją potraktowałaś, że tak ją upokorzyłaś. Upokorzyłaś kobietę, którą kocham ponad wszystko i to jest główny powód, dla którego masz wynieść się z tego domu i z mojego życia. Już ani dnia dłużej z tobą, ani dnia…
Usłyszawszy to wyznanie roześmiała się pogardliwie.
- Ty i Brzydula. O wszystko mogłabym cię podejrzewać, ale nie o tak idiotyczny romans. Nie wierzę, rozumiesz nie wierzę a nawet gdyby, to w czym ona jest lepsza ode mnie. Porównaj ją i mnie. Antypody. – Omiótł ją pogardliwym wzrokiem z góry na dół.
- Masz rację. Różnica jest kolosalna a najśmieszniejsze jest to, że to ty nie dorównujesz jej w najmniejszym stopniu. Ona jest dobra, łagodna i mądra. W przeciwieństwie do ciebie nigdy nie podnosi głosu, nie awanturuje się, potrafi ciężko pracować a przede wszystkim jest inteligentna. Ty nie jesteś. To nadmiar pieniędzy pozwala ci wyglądać i pachnieć jak gwiazda filmowa. Lubisz lśnić na bankietach, ale gdyby kazano ci się wypowiedzieć na temat tego czym aktualnie zajmuje się twoja firma, jakie są jej plany rozwoju na przyszłość i jakim kapitałem obecnie dysponuje, poległabyś już przy pierwszym podejściu. Nie masz o tym pojęcia. Nie masz pojęcia o niczym. Może tylko o świetnych SPA i dobrych kosmetyczkach. Nie odbiegasz poziomem intelektualnym od zwykłych modelek, które tak bardzo lubiłaś zawsze krytykować. Nie odbiegasz poziomem nawet od tej pustej Violetty, twojej przyjaciółki, bo jeśli chodzi o intelekt jesteście sobie równe. Nie jesteś od nich lepsza. Ambasador firmy – prychnął pogardliwie i machnął ręką. – Dość już tej jałowej dyskusji. Nie będę sobie strzępił języka.
Przeszedł do garderoby i zaczął wyrzucać na środek najpierw walizki a potem jej ubrania. Opróżniwszy jej półki wszedł z powrotem do salonu i widząc, że nadal siedzi na kanapie i nie ma zamiaru się ruszyć sam zaczął pakować jej rzeczy.
- Pośpiesz się – mruknął z nad otwartej walizki – nie mam całego dnia.
- Nigdzie się nie ruszam. Nie masz prawa mnie stąd wyrzucać – odparła dumnie.
- Nie mam? – Roześmiał się ironicznie. – Nie jesteś tu zameldowana. Koszty kupna tego domu poniosłem wyłącznie ja, czego dowodem jest akt notarialny, w którym nie ma twojego nazwiska. Ponosiłem przez wiele lat również koszty jego utrzymania. Ciebie też utrzymywałem przez te wszystkie lata i spełniałem twoje idiotyczne zachcianki. Jesteś jak ten pasożyt żerujący na żywym organizmie. Nie wniosłaś absolutnie nic wartościowego ani do tego domu ani do mojego życia. To dlatego rozstaję się z tobą bez żalu. Jeśli za chwilę nie ubierzesz się i nie opuścisz tego miejsca, osobiście wyniosę najpierw walizy a potem ciebie więc zacznij działać.
Zacisnęła zęby patrząc na niego z wściekłością.
- Będziesz tego żałował Marco. Natychmiast pojadę do twoich rodziców i o wszystkim im opowiem a głównie o tym, w jak podły sposób mnie potraktowałeś i że odwołujesz nasz ślub.
- Proszę bardzo. Możesz robić, co ci się żywnie podoba. To wolny kraj. Rodzice nie będą mi mówić jak mam żyć i z kim się związać. Jestem już dużym chłopcem i to od dawna. Potraktowałem cię tak samo jak ty potraktowałaś Ulę. Teraz wiesz, jak czuje się człowiek upokorzony i mam nadzieję, że wyciągniesz z tego wnioski.
Zabrał dwie zapakowane walizki i wyniósł je przed dom. Wyszła i ona.
- Może chociaż zamówisz mi taksówkę?
- I może jeszcze za nią zapłacę? Masz telefon. Zamów ją sobie sama. Żegnam. – Wrócił do wnętrza i z dużym hukiem zatrzasnął za jej plecami drzwi.


Upił się. Najzwyczajniej w świecie upił się na smutno. Z każdym łykiem alkoholu coraz bardziej narastała w nim żałość. Trzymał telefon w dłoni i pieszczotliwie gładził ekran pokazujący jej imię. Wreszcie wybrał funkcję sms-a i zaczął szybko stukać w klawiaturę.

Tak mi żal kochanie. Tak strasznie mi żal, że nie mogliśmy porozmawiać i wyjaśnić sobie wszystkiego. Doskonale rozumiem, że teraz nie chcesz mnie widzieć. Może kiedyś mi wybaczysz…
Kolejne porcje whisky wywołały u niego łzy. Znowu pisał.

Wiem, że mi nie wierzysz i trudno się dziwić. Rozmawiałem dzisiaj z Maćkiem. Prosiłem, żeby przekazał Ci wiadomość ode mnie, ale był taki zły, że jestem niemal pewien, że nic Ci nie powiedział. Chciałem Cię przeprosić. Bardzo przeprosić, że musiałaś znieść tyle upokorzeń i podłości ze strony Pauliny i nie tylko z jej. Nie wiem jakich mógłbym użyć jeszcze słów, byś uwierzyła w moje szczere intencje, byś uwierzyła w to co piszę.
Znowu łyk i jeszcze następny. Przełączył na Sebastiana zostawiając mu wiadomość.

Jutro mnie nie będzie. Nie będzie mnie przez następnych kilka dni. Zastąp mnie i nie wydzwaniaj do mnie.
Dostał od niego odpowiedź z pytaniem co się dzieje. Nie odpisał. Odkręcił kolejną butelkę i pociągnął z niej solidny łyk. Był już mocno pijany jednak jeszcze raz wybrał numer Uli.

Na myśl, że już nigdy cię nie zobaczę moje serce zamiera. Nie rób mi tego Ula, błagam. Nie zostawiaj mnie… Wyrzuciłem tą sukę z domu. Nie chcę jej znać. Nienawidzę jej. Żadnego ślubu nie będzie…

Jeszcze zrobił ostatni wysiłek, by nacisnąć przycisk „wyślij”. Upuścił prawie pełną butelką, której zawartość wylała się na gruby, wełniany dywan. Zamroczony alkoholem zasnął.

Słyszała wielokrotnie dźwięk przychodzących sms-ów. Wiedziała, że są od niego. Nie sięgnęła po komórkę, żeby je przeczytać. Nie chciała nic wiedzieć, a szczególnie tego, co miał jej do powiedzenia. Cierpiała. Zapiekła się w tym bólu i płakała, wciąż płakała. Z opuchniętych od długiego płaczu oczu zrobiły jej się dwie, wąskie szparki. Chciała zniknąć. Zapaść się pod ziemię i nigdy nie wrócić. Zabić w sobie tę absurdalną miłość, która nigdy miała się nie spełnić. Był całym jej światem. Powietrzem, którym oddychała. Czuła się tak jakby nagle zabrakło jej tlenu. Czy będzie potrafiła bez niego żyć? Będzie musiała. Z czasem przywyknie i może zapomni… Nie powinna go tak kochać. Nie zasłużył na to, bo okazał się najpodlejszym z podłych. Pozwoliła, by ją wykorzystał pod każdym względem. Nie powinna była… Nie powinna…
Nie pamiętała jak długo przeleżała w swoim pokoju. Nie miała już nawet sił, żeby płakać. Pamiętała tylko, że wchodził wiele razy ojciec zmartwiony i zatroskany usiłując wmusić w nią jakiś posiłek. Nie była w stanie jeść. Jedzenie to była ostatnia rzecz, o której by teraz myślała. Jednak któregoś dnia Cieplak wszedł zdeterminowany do jej pokoju i rzekł.
- Córcia tak nie można. Już piąty dzień nie wychodzisz z pokoju i nic nie jesz. Koniec z tym. Choćbym miał użyć siły wmuszę w ciebie trochę jedzenia.
- Dobrze tato – odezwała się słabym głosem – zostaw ten talerz. Spróbuję coś przełknąć.


Jeden dzień nie różnił się od drugiego. Już niemal nie trzeźwiał. Tylko rankiem bywał w miarę przytomny. Przytomny na tyle, żeby wziąć prysznic i zrobić sobie kawy. Nie przejął się tym, że w ciągu tych kilku dni zarost urósł mu tak, że nie widział w lustrze własnych ust. Powoli kończył się też zapas alkoholu, którego całkiem sporo miał w domu. Dopóki nie był nim całkowicie odurzony nadal wysyłał sms-y do Uli.

Nie potrafię bez Ciebie żyć. Kocham Cię jak nikogo innego w życiu nie kochałem. Wiem, że bardzo Cię skrzywdziłem. Uwierz mi, że każdego dnia żałuję i niczego tak nie pragnę jak cofnąć czas, bo wszystko wtedy zrobiłbym inaczej.

Ciągle łudził się nadzieją, że ona się przełamie, że napisze do niego choć parę słów, ale ona milczała jak zaklęta. Za to Sebastian najwyraźniej się martwił, bo zasypywał go gradem wiadomości i niezliczoną ilością połączeń, których Marek nie obierał. Któregoś dnia po południu usłyszał walenie do drzwi i głos przyjaciela proszącego o ich otwarcie. Podszedł do nich, ale ich nie otworzył.
- Odejdź Seba. Nie otworzę ci. Nie jestem gotowy. Muszę mieć czas, żeby przemyśleć parę spraw. Nie nalegaj i jedź do domu.
Równie wiele razy wyświetlił się numer jego rodziców. Ignorował to. Na pewno będą mu suszyć głowę o Paulinę, a on nie chciał o tym słuchać.
Pod koniec tygodnia dojrzał do decyzji. Ona miała zakończyć jego mękę i ból po stracie ukochanej Uli, której miłości nigdy miał nie odzyskać. Miała sprawić, że raz na zawsze zagłuszy w sobie te ciągłe wyrzuty sumienia. Z butelką w ręku powlókł się do łazienki. Z szafki wyjął wszystkie tabletki i te w blistrach i te we fiolkach. Rozsiadł się wygodnie na kanapie i wysypał całą zawartość na stolik. Leniwie i bez pośpiechu konsumował je popijając mocną whisky.
Kasia (gość) 2013.08.21 10:45
Bardzo mi żal Marka, lecz rozumiem też Ulę . Została ona bardzo skrzywdzona . Nie chciałbym przeżyć tego co ona. Podobało mi się jak Marek potraktował Pauline. Należało jej się. Wredna ........ . Po ostatnim akapicie tekstu już rozumiem co Marek chce zrobić , jednak mam nadzieję że wyjdzie z tego cało. Czekam na kolejną część, bo nie ukrywam że to opowiadanie, jak zresztą każde twoje - zainteresowało mnie. Pozdrawiam Cię serdecznie ;)
MalgorzataSz1 2013.08.21 10:57
Kasiu
To będzie takie mini opowiadanko, bo zawiera tylko trzy części. Już od jakiegoś czasu chodził mi po głowie pomysł, żeby rozwinąć scenę, w której Marek rozpaczliwie krzyczy pod Uli oknem. Od razu pomyślałam, że powinno być trochę dramatyzmu, a jak mi to wyszło, ocenicie sami.
A co do Pauliny, to uwielbiam, gdy Marek jest wobec niej stanowczy i odpłaca jej pięknym za nadobne.
Bardzo dziękuję Ci za wpis. Pozdrawiam. :)
Amicus (gość) 2013.08.21 11:08
Nareszcie wróciłaś po przerwie i jak zwykle w wielkim stylu. To opowiadanie z cyklu (jak mawiam) 'co by było gdyby'. Uwielbiam tą kontynuację wątków serialowych. U Ciebie pojawia się jeden z moich ulubionych motywów 'po zarządzie'. Ula czuje się zraniona, skrzywdzona i oszukana. Jedynym rozwiązaniem wydaje jej się ucięcie ich relacji raz na zawsze. Kocha go a jednocześnie nienawidzi. On wreszcie zrozumiał swoje uczucia i wreszcie jest gotowy podjąć właściwe decyzje i właściwe kroki. Pozbywa się Pauliny ze swojego życia. W dość gwałtowny i brutalny sposób. Jest rozżalony i wściekły za to, jak Febo potrakotwała Cieplak. Ale przyznaję, że trochę mnie zdzwił ten sms, w którym nazywa Paulę suką. Niby po alkoholu mówi się/pisze się różne rzeczy, które leżą nam na wątrobie, niby Marek ma prawo mieć do niej żal, ma prawo jej nienawidzić za te wszystkie lata kłótni i szarpaniny, ale sądzę, że tak naprawdę, tak na trzeźwo, mimo wściekłości, Dobrzański nigdy by się nie posunął do użycia tego określenia wzlględem kobiety. Był na to zbyt dobrze wychowany - tak mi się przynajmniej wydaje. Ok, wiem, strasznie się czepiam po tym swoim urlopie ;) Wybacz.
Końcówka wywolała łzy w moich oczach. Marek z żalu, bezsilności, bezradności i tęsknoty podejmuje próbę samobójczą. Wierzę, że nieudaną. Ale może to jego targnięcie się na życie pozwoli przełamać się Uli i uświadomi jej, że Dobrzański jest jej pisany.
Dziękuję Ci za ten rozdział i wyglądam następnego. Długo nam każesz czekać?
Pozdrawiam :)
MalgorzataSz1 2013.08.21 11:26
Amicus
Ależ długi wpis! Doceniam! Naprawdę doceniam! Ten fragment też jest jednym z moich ulubionych fragmentów serialowych i to głównie z tego powodu postanowiłam ją pociągnąć dalej.
Masz rację. Marek był dobrze wychowany i w serialu nie zauważyłam, żeby obrzucał kobiety jakimiś inwektywami. Mój Marek jest zdeterminowany i zrozpaczony. Również wściekły, gdy dowiaduje się od Maćka, że Paulina kazała zrewidować Ulę. Początkowo nie mieści mu się to w głowie, a potem podejmuje decyzję, która raz na zawsze uwolni go od tej podłej kobiety. On w serialu nigdy nie nazwał ją suką, którą niewątpliwie była. Tak uważam. Upojenie alkoholowe, wielki żal i poczucie straty spowodowało, że nie panował już nad językiem.
Co do kolejnej części, to dodam prawdopodobnie w niedzielę.
Wielkie dzięki za komentarz. Serdecznie Cię pozdrawiam. :)
Ania (gość) 2013.08.21 17:59
Gosiu :)
Dziękuję za to opowiadanie.Przeczytałam i od razu humor mi się poprawił. Dzisiaj miałam już lepszy dzień ,ale potem szkoda gadać.Dzięki Tobie juz mi lepiej :). Zal mi Marka :( ,ale rozumiem Ulę. Wiem ,że ją zranił. Ona cierpi i on też chociaż sobie zaslużył bo teraz wie co zrobił i wiele stracił. Zamiast dalej walczyc o Ule to on sie upija. I mam nadizeje ze mimo tez ze wział te tabletki to nic mu nie będzie :( Czekam na kolejną cześć Gosiu :) Zapraszam Cię na bloga o Filipie :) na ,którym a o tym nie napiszę ;) buzka :)www.filip-bobek.blogspot.com :)
MalgorzataSz1 2013.08.21 18:19
Aniu
Cieszę się, że przynajmniej w niewielkim stopniu poprawiłam Ci nastrój. Nie dołuj się tak. Szkoda nerwów. A wracając do tej części to powiem, że Marek zdołował się dwiema rzeczami. Pierwszą była wiadomość o zrewidowaniu Uli przez Paulinę, a drugą brutalnie szczere słowa Maćka, które nie pozostawiły mu już żadnych złudzeń. Załamał się chłopak i żeby sobie ulżyć zaczął pić. Co z tego wyniknie, okaże się w następnej części.
Ja bardzo Ci dziękuję, że zajrzałaś i zostawiłaś komentarz. Na Twój blog oczywiście zajrzę. Pozdrawiam Cię cieplutko. :)
Marcysia (gość) 2013.08.21 20:44
Małgosiu,
przedstawiasz nam tutaj naprawdę zdesperowanego Marka, który doskonale zdaje sobie sprawę, że zniszczył Uli życie. Tak, zniszczył. Ona go pokochała całym sercem, a on to perfidnie wykorzystał. Teraz próbuje przepraszać.
Wcale się nie dziwię, że Maciek tak zareagował na obecność Dobrzańskiego. Był najlepszym przyjacielem Uli, więc bronił jej i chciał dla niej jak najlepiej.
Ula tymczasem zamyka sie na wszystkich. Nawet na Szymczyka. Nie chce słyszeć o niczym i o nikim. Szczególnie o ukochanym.
Końcówka mnie zmroziła... Próba samobójcza Marka. Mam nadzieję, że się nie powiedzie, a ktokolwiek znajdzie go i odratuje.
Cieszę się że wróciłaś :) Buziaki!
MalgorzataSz1 2013.08.21 21:01
Marcysiu

Myślałam, że Ty gdzieś na wyjeździe, a tu taka miła niespodzianka.
Już pisałam wyżej, że w tym mini opowiadanku Marek jest bardzo zdesperowany i kompletnie bezradny. Nie widzi już żadnej szansy na to, żeby Ula mu wybaczyła intrygę. Słowa Szymczyka dobijają go i ugruntowują jego przekonanie o beznadziejności sytuacji, w jakiej się znalazł. Wlany w siebie alkohol tylko podsyca chęć skończenia ze sobą. Czy tak się stanie musisz cierpliwie poczekać na następną część.
Dziękuję, pozdrawiam i przesyłam buziole. :)

PS. A kiedy u Ciebie pojawi się dalsza część?
Marcysia (gość) 2013.08.21 21:15
Małgosiu,
mam nadzieję, że jutro będę mogła Cię poinformować o nowej notce. Próbuję teraz ze sobą wszystko posklejać, a idzie mi to jak po grudzie...
Pozdrawiam!
MalgorzataSz1 2013.08.21 21:18
Jestem pewna, że w końcu się uda, bo masz główkę nie od parady tym bardziej, że mówiłaś, że masz już napisaną kolejną część. (Chyba, że coś mi się pomyliło). Tak czy owak ja cierpliwie czekam. Buźka. :)
Abstrakt (gość) 2013.08.21 23:16
Dobry wieeeczór Małgosiu :-)
no to mamy problem....
Marek targnął się na swoje życie.... To oznaka słabości ale jednak też ogromny akt desperacji... Z bezsilności...
Mogę sobie tylko wyobrażać jak bardzo trudno jest chcieć a nie móc, w tym przypadku Marek nie może nic powiedzieć Uli bo ona nie chce.... To jak wybrnąć? No właśnie tak....
Jestem pełna nadziei, że Ula się ocknie, pomimo żalu i braku akceptacji dla poczynań Marka i go uratuje. Bardzo bym chciała :-)
Scena dotycząca bezpardonowego usuwania panny Febo z domu genialna, nie jestem odosobniona w sympatii dla takiego obrotu sprawy :-)
I wręcz czasem rozkoszuję się czytaniem takiej akcji, Małgosiu - to jest koncertowe :-)
W jednym z Twoich opowiadań tez jest scena, w której Marek wyrzuca Paulinie całą żółć, to również było cudne :-)
Już teraz czekam na kolejną część tej krótkiej historii :-)

Bo właściwie powinnam zacząć od tego, że jestem przeszczęśliwa, że rozpoczęłaś publikację tak wcześnie. Super niespodzianka :-)
MalgorzataSz1 2013.08.21 23:33
Abstrakt

Ja podobnie jak Ty uwielbiam jak Marek w sposób dobitny i zdecydowany pozbywa się panny FE ze swojego życia. Opowiadanie, które wspominasz to "W pogoni za szczęściem", w którym Marek uświadomił Paulinę w trakcie wesela, czego może się po nim spodziewać. Tutaj był bardziej łagodny, chociaż zamierzony efekt osiągnął.
Sytuacja w jakiej się znalazł poniekąd na własne życzenie przypomina jako żywo kwadraturę koła, bo czegokolwiek by teraz nie zrobił wszystko skazane jest na niepowodzenie. On sam ma niewielkie pole manewru a właściwie żadne. Może tylko się upić z rozpaczy i zacząć myśleć o skończeniu ze sobą.

Postanowiłam zacząć publikować wcześniej, bo ostatnio miałam więcej czasu na pisanie i trochę pomysłów przyszło mi do głowy. To opowiadanko jest bardzo krótkie, ale i następne nie są epopejami, choć trochę dłuższymi, niż to. To ma za zadanie nieco ożywić ten blog, na którym życie z lekka zamarło.
Bardzo Ci jestem wdzięczna za ten komentarz mimo późnej pory. Serdecznie Cię pozdrawiam. :)
Natalia (gość) 2013.08.22 15:29
Hej Gosiu!
Powiem Tobie, że niespecjalnie mi się to podoba. To nie jest Marek, to zupełnie ktoś inny. Jestem przekonana, że żaden mężczyzna z klasą nie postąpiłby tak w stosunku do swojej narzeczonej, byłej narzeczone - nieważne jaka by ona nie była. A poza tym ta samobójcza próba... Zupełnie mi się to nie klei. Przepraszam, ale tym razem jestem na nie. Nie mniej jednak bardzo serdecznie Cię pozdrawiam i przesyłam uściski!
MalgorzataSz1 2013.08.22 16:25
Natalia

Skoro piszesz komentarz, to mam nadzieję, że z Tobą już wszystko dobrze i jesteś zdrowa.
A co do tej części opowiadania to powiem, że jeden woli róże, inny piwo duże. Ja i myślę wiele innych osób również nie znosiłam serialowej Pauliny, a ponieważ nie było sposobu, żeby to wyrazić dobitnie i jasno, robię to w swoich opowiadaniach. Nie każdemu musi się podobać taki Marek. Zdecydowany, twardy i bezczelny. Tu miał powód, żeby tak właśnie zachować się względem Pauliny a ja opisałam to zachowanie z pełną premedytacją.
Blog nosi tytuł "Wariacje na temat' i dlatego stwarza zupełną dowolność i swobodę w kreowaniu charakterów serialowych postaci. U mnie raz Marek jest tchórzem a raz wyrasta na bohatera. Raz jest aniołem a raz wcielonym diabłem. Czasem jest mocno zdeterminowany, czasem totalnie załamany a jeszcze czasem prawdziwe z niego ciepłe kluchy.
Oczywiście gusta są różne i z nimi się nie dyskutuje a Ty masz prawo jak każdy tutaj wyrazić swoją opinię, za którą bardzo Ci dziękuję. Mam nadzieję, że być może kolejne opowiadania, które będę publikować bardziej utrafią w Twój gust.
Serdecznie Cię pozdrawiam. :)
Marcysia (gość) 2013.08.23 22:45
Małgosiu,
zapraszam do mnie na 25. część opowiadania :)
Buziaki!
MalgorzataSz1 2013.08.23 22:57
Marcysiu obiecuję, że przeczytam i skomentuję, ale jutro do południa. Dzisiaj jest już późno i nie zdołam napisać nic sensownego. Pozdrawiam. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz