Łączna liczba wyświetleń

środa, 7 października 2015

"BÓL ISTNIENIA" - rozdział 13 ostatni

 

14 lipiec 2013
ROZDZIAŁ 13
ostatni


 Koniecznie musiał się przekonać o jej umiejętnościach kierowcy. Musiał mieć pewność, że nauczyła się jeździć bezpiecznie i pamięta o znakach drogowych. Przed świętami w dzień firmowej wigilii postanowił zrobić i jej i innym niespodziankę. Czuł się już dobrze. Maska na twarz od dawna nie była potrzebna, bo antybiotyki uchroniły go przed zapaleniem wsierdzia. Umówił się z rodzicami, że pojadą razem do firmy, ale dwoma samochodami. Po imprezie miał zamiar jechać do Rysiowa, a właściwie sprowokować Ulę, żeby to ona prowadziła Lexusa. Już znacznie wcześniej poprosił mamę o kupno prezentów dla każdego z Cieplaków. Dla swojej ukochanej miał specjalny podarunek, o którym miała się dowiedzieć w drugi dzień świąt. W ten właśnie dzień miało dojść do spotkania dwóch rodzin. Helena stwierdziła, że to dobra okazja i chyba najwyższy czas, by poznali rodzinę Uli. To też będzie niespodzianka, którą chciał im przekazać podczas dzisiejszej wizyty. Zapakowawszy na tylne siedzenie Barona wolno ruszył za samochodem rodziców.

Ta firmowa wigilia nie różniła się w zasadzie niczym od ubiegłorocznej. Może jedynie tym, że zamiast Marka pakowała prezenty wraz z Sebastianem Ula. Dziewczyny bardzo się postarały. Viola przeistoczyła się w niezwykle operatywnego i zaangażowanego pracownika. Postarała się o catering i zamówiła choinki na hol i do gabinetów. Teraz wraz z Anią kończyły ustawiać na szklanym stole butelki szampana i kieliszki. Wszystko miało się zacząć o dziesiątej. Do konferencyjnej wszedł Alex i rozejrzał się ciekawie. Dostrzegł Ulę i podszedł do niej.
- Ula, mogę cię na chwilę prosić? Dosłownie na sekundę. - Wstała i wyszła na korytarz pytając o co chodzi. – Spokojnie. Nic się nie dzieje – uspokoił ją. – Chciałem ci tylko powiedzieć, że poszły już przelewy świątecznych premii a ich wysokość jest naprawdę imponująca. Ludzie będą zadowoleni, bo to chyba najwyższa premia od lat.
- To świetna wiadomość Alex. Wiesz, że nie oszczędzali się i harowali jak woły. Należy im się nagroda. – Zerknęła na zegarek. – Dokończę jeszcze pakowanie upominków i możemy zaczynać. Przyjdź za dwadzieścia minut. Dobrzańscy mają być.

Powoli w konferencyjnej zaczęli gromadzić się pracownicy. U szczytu stołu stała Ula wraz z Alexem. Jeszcze czekali na seniorów. W końcu otworzyły się drzwi, przez które wesoło machając ogonem wbiegł Baron kierując się wprost do Uli. Zdziwiła się.
- Baron! A co ty tu robisz piesku?
- To tak się rządzicie? – Usłyszała wesoły głos Marka i uśmiechnęła się szeroko. – Chcecie świętować bez prezesa?
Przeciskał się w kierunku stołu torując drogę swoim rodzicom i ściskając ręce pracowników. Wreszcie dołączyli do Uli i Alexa. Marek rozciągnął usta w uśmiechu ukazując w pełnej krasie swoje dołeczki.
- Dobrze was znowu widzieć kochani. Brakowało mi i was i tej roboty. Na szczęście po nowym roku wracam na dobre. Wiem, że było ciężko, dlatego doceniam wasz wkład pracy, który tak bardzo przyczynił się do sukcesu kolekcji. Z tego miejsca chcę też podziękować mojej kochanej Uli i Alexowi a także Sebastianowi, Adamowi, Violetcie i Ani, którzy z wielkim zaangażowaniem utrzymywali firmę na powierzchni i nie dopuścili do żadnych zaniedbań. Wasze zdrowie kochani. – Podniósł kieliszek z szampanem i upił łyk. Po toaście odezwała się Ula.
- W nagrodę za wasz trud znajdziecie na kontach sowite premie, dzięki którym te święta z pewnością będą bogatsze i radośniejsze. Wesołych świąt.
Krzysztof przesunął się bliżej uciszając gwar.
- Ja też chciałbym coś powiedzieć. Pół roku temu dowiedzieliśmy się, że nasz jedyny syn ma poważną wadę wrodzoną serca. Konieczna była operacja, bo bez niej nie pożyłby długo. Nagle firma została bez prezesa. Ja nie mogłem wrócić ze względu na stan zdrowia. Ktoś musiał przejąć ster, dopilnować spraw tu na miejscu i w szwalniach. Podjął ten trud Alex, choć nadmiar dodatkowych obowiązków bardzo go przytłoczył i nie pozwalał odetchnąć. Z czasem zaczęło być lżej, bo Ula właściwie przejęła działkę prezesa. We dwójkę poradzili sobie znakomicie przy wydatnym wsparciu Sebastiana, Adama i innych. W związku z tym postanowiłem zmienić nieco zapisy w firmowym regulaminie. Od nowego roku powołuję dwa dodatkowe stanowiska. Pierwsze, to stanowisko wiceprezesa do spraw reklamy i marketingu, na które mianuję Urszulę Cieplak. Drugie, to stanowisko wiceprezesa do spraw finansów, na które powołuję Alexandra Febo. Funkcja dyrektora finansowego przypadnie Adamowi Turkowi. Kolejne zmiany to: na stanowisko głównego księgowego, pani Matylda Wolska, asystentki prezesa Dobrzańskiego, pani Violetta Kubasińska, asystentki wiceprezesa Cieplak, pani Anna Nawrot. Wraz z tymi awansami wiąże się rzecz jasna podwyżka stawek. Wszystkim serdecznie gratuluję i dziękuję. Szczególne i specjalne podziękowania należą się naszemu mistrzowi, genialnemu Pshemko. Niech cię uściskam przyjacielu. – Mówiąc to podszedł do projektanta i mocno uścisnął mu dłoń.
Ula stała jak oniemiała. Ona? Wiceprezesem? To chyba jakiś żart? Czy ona nadaje się na to stanowisko?
- Oczywiście, że się nadajesz. Jeśli nie ty, to kto? – Usłyszała głos a potem śmiech Marka. Zdezorientowana popatrzyła na niego. – Co on? Czyta mi w myślach?
- Myślałaś na głos kochanie – wyjaśnił. – Uczcijmy to. Alex dołączysz? Seba ty też chodź, wypij z nami. Adam! Chodź do nas! – Zawołał Turka. – Za szczęście i pomyślność firmy i za te święta. Wszystkiego najlepszego.

Sala konferencyjna pustoszała. Rozsiedli się wygodnie przy stole i właściciele i nowo mianowani. Krzysztof popatrzył na nich z uśmiechem i rzekł.
- Pozostała jeszcze kwestia gabinetów. Ty Marek weźmiesz mój a przed nim usadzisz Violettę. I tak odkąd odszedłem stoi pusty. Twój obejmie Ula a ten naprzeciw wyremontujemy i umieścimy tam Alexa. Sekretariat będzie wspólny dla Ani i dla Doroty. Dotychczasowy gabinet Alexa obejmie Adam. Trzeba dać ogłoszenie i znaleźć mu sekretarkę. Reszta pozostaje bez zmian. Dajcie ludziom dzisiaj wolne. Niech nacieszą się świętami. My też wracamy do domu. Jeszcze chcielibyśmy porozmawiać z tobą Ula, ale to na osobności. To wszystko. Udanych świąt.
Kiedy zostali sami Krzysztof zagaił.
- Mamy do ciebie serdeczną prośbę. Chcielibyśmy zaprosić ciebie i twoją rodzinę na drugi dzień świąt do nas. Nie odmawiaj nam. Bardzo chcemy ich poznać a to świetna okazja. Zgodzisz się?
- Nie mogłabym odmówić. Z wielką chęcią przyjedziemy. Tata już od dawna powtarza, że powinniście się poznać i porozmawiać. Twierdzi, że i jego i pana łączą „sercowe” sprawy – roześmiała się. – Dziękuję państwu, na pewno będziemy.
Już u siebie w gabinecie, po pożegnaniu rodziców objął swoje szczęście i ucałował.
- To co kochanie, my też będziemy się zbierać.
- Tak, ale ja muszę jeszcze zrobić zakupy. Było tak dużo pracy, że nie miałam wolnej chwili… – Przewrócił oczami i roześmiał się.
- Chyba przeżywam deja vu. Czy wiesz, że w zeszłym roku mówiłaś dokładnie to samo? Jednak teraz to ty sama pojedziesz do galerii. – Popatrzyła na niego rozczarowana.
- Nie zawieziesz mnie?
Wyciągnął z kieszeni kluczyki do samochodu i potrząsnął nimi.
- To ty nas zawieziesz. Lexus czeka. – Przełknęła nerwowo ślinę.
- A jak sobie nie poradzę? To drogi samochód. Boję się, że coś zepsuję lub go otrę. Lepiej będzie jak ty poprowadzisz.
- Nie ma mowy Ula. Czas się odważyć i zacząć jeździć. Idziemy. Głowa do góry przecież będę obok.
Bardzo wolno i ostrożnie wycofała samochód z parkingu włączając się do ruchu. Miała duszę na ramieniu. Uśmiechnął się widząc jej pełen skupienia wzrok i dłonie kurczowo ściskające kierownicę.
- Rozluźnij się skarbie. Dobrze ci idzie. Nie śpiesz się.
Bezpiecznie dotarli na parking przed galerią. Do Rysiowa też ona prowadziła. Zajęło to więcej czasu niż zwykle, bo nadal bała się mocniej nacisnąć pedał gazu. Odetchnęła, gdy zaparkowała przed domem. Zabrali zakupy i prezenty, które Marek miał dla wszystkich. Przywitali go z radością, bo polubili go wszyscy. Teraz pozostało zaprosić ich tylko do Dobrzańskich.

Święta u seniorów zapowiadały się świetnie. W wigilię zawitał tu Febo i Pshemko. Nie było śladu po uprzednich animozjach Marka i Alexa. Dobrzańskim puchły serca z radości. Wreszcie doczekali się, że po tylu latach ich rodzony syn i ten przybrany rozmawiali spokojnie bez napinania się. Pshemko był w radosnym nastroju, który udzielił się pozostałym. Żartowano, opowiadano dowcipy, śpiewano kolędy. Już nie pamiętali kiedy równie miło spędzili ten dzień. Biesiadowali długo. Nie musieli się śpieszyć, bo zostawali jeszcze na świątecznym śniadaniu. O północy wzięli w obroty Barona i namawiali go do powiedzenia czegoś ludzkim głosem. Ponoć w tym szczególnym dniu można usłyszeć od braci mniejszych co nieco na swój temat. Jednak Baron nie pisnął ani słówka. Mruczał tylko po swojemu oparłszy łeb na kolanach Marka.
Świąteczne śniadanie przeciągnęło się do popołudnia. Dopiero po obiedzie Alex i Pshemko opuścili gościnny dom Dobrzańskich. Marek wraz z rodzicami siedział w salonie i gawędził z nimi cicho.
- Jutro rano pojadę do Rysiowa i przywiozę ich. Józef bardzo był podekscytowany waszym zaproszeniem. To niezwykle skromna i szczera osoba, a przede wszystkim uczciwa do szpiku kości. Tak też wychował swoje dzieci. Jest wspaniałym człowiekiem i na pewno go polubicie. Jasiek, brat Uli jest już dorosły. Studiuje na trzecim roku informatykę. Betti to sama słodycz i tak bardzo podobna do Uli. Chodzi do trzeciej klasy i jest wyjątkowo rezolutna. Cieszę się na to spotkanie. To będzie ważny dla mnie dzień.
- A właśnie synku. – Helena podniosła się z kanapy. – Znalazłam to, o co prosiłeś i zaraz ci pokażę. - Z przepastnej szuflady komody wyciągnęła drewnianą, sporych rozmiarów szkatułę i postawiła na stole. Otworzyła ją i wyłuskała małe pudełeczko obite czerwonym aksamitem. – Spójrz. Nic nie stracił ze swego uroku przez te wszystkie lata. Najpierw nosiła go babcia Dobrzańska, potem tata podarował go mnie. Teraz najwyższy czas, żeby należał do kogoś młodszego.
Uchylił wieczko i uśmiechnął się.
- Jest bardzo piękny mamo. Jestem pewny, że spodoba się Uli, bo jest skromny tak jak ona, a oczko śliczne. Błękitne. Takie jak jej oczy.
- Myślę Marek, że dokonałeś słusznego wyboru. Ula to wspaniała kobieta i bardzo cię kocha. Upewniłem się w tym, gdy zobaczyłem ją na szpitalnym korytarzu, skuloną, wbitą w fotel i tak bardzo rozpaczającą, gdy zabrano cię na badania. Była zdeterminowana do tego stopnia, że nawet się nie namyślała i zadzwoniła do Piotra mówiąc nam, że to bez znaczenia, co było między nią i nim kiedyś, bo teraz ty jesteś najważniejszy i trzeba cię ratować.
- I ja ją bardzo kocham. Wiecie o tym doskonale. Nie mógłbym spędzić reszty życia z inną kobietą, bo to ona jest tą właściwą. Nie chcę dłużej czekać. Mam nadzieję, że ona już nie nosi w sercu tej traumy, której nabawiła się przy Piotrze. On bardzo się zmienił. Przeszedł terapię i jest już zupełnie inny, ale to co zafundował jej wcześniej przekraczało granice mojego pojmowania. Ona sama powiedziała mi kiedyś, że jego słowa raniły ją bardziej niż ciosy zadane pięścią, że ból takiego istnienia sprowadził ją nad brzeg Wisły, bo nie mogła go znieść i uznała, że wybawieniem od niego będzie tylko śmierć. Jakie to szczęście, że Baron ją wtedy znalazł i wyłowił z wody. Ona jest całym moim światem. Kobietą, z którą chcę mieć dzieci i przy której chcę się zestarzeć.

Następnego dnia elegancko ubrany ruszył do Rysiowa. Tym razem nie towarzyszył mu Baron. Nie pomieściliby się. Zastał ich już ubranych odświętnie i podekscytowanych tym spotkaniem. Jego szczęście wyglądało cudnie ubrane w garsonkę, którą dostała od niego. Ucałował jej słodkie usta mówiąc.
- Jeśli jesteście gotowi, to możemy jechać. Rodzice już czekają.
Tak było w istocie. Wypatrywali ich i jak tylko dostrzegli podjeżdżający na podjazd samochód Marka wyszli przed dom. Marek przedstawił ich sobie. Józef wręczył Krzysztofowi dwie pękate butle własnoręcznie robionej nalewki zapewniając, że jest znakomita na krążenie.
- Zaczekajcie tutaj wszyscy, – poprosił Marek – bo ja mam jeszcze jedną niespodziankę. To prezent dla Uli. Muszę jednak skoczyć do garażu. To nie potrwa długo.
Stali przed domem jakieś dziesięć minut, gdy usłyszeli najpierw odgłos podnoszonej bramy garażu a następnie warkot silnika. Na podjazd wjechał czerwony Hyundai Micra. Marek wysiadł z niego z szerokim uśmiechem i podszedł do Uli.
- To mój prezent dla ciebie kochanie. Jest mały i zgrabny a przede wszystkim znacznie łatwiejszy do prowadzenia niż Lexus. Jest też zatankowany więc wieczorem zawieziesz swoją rodzinę do domu.
Jej oczy błyszczały od łez. Była zaskoczona i wzruszona. Bezwiednie podeszła do samochodu i pogładziła maskę.
- Marek… To zbyt drogi prezent. Ja nie mogę go przyjąć. – Objął ją mocno i przytulił.
- Nie odmawiaj mi Ula. Ja tak lubię sprawiać ci niespodzianki. Spójrz jak Jaśkowi i Betti śmieją się oczy a i tata jest szczęśliwy.
- Dziękuję Marek. Naprawdę to piękny i bardzo, bardzo drogi prezent. Ja nic takiego dla ciebie nie przygotowałam. Nawet mogę powiedzieć, że mój prezent jest bardzo skromny.
- To ty jesteś moim największym prezentem i żadnego innego nie potrzebuję. Chodźmy do środka, bo już pewnie zmarzliście.
Pozbywszy się ciężkich okryć usadowili się w salonie. Betti kolejny raz nie mogła oderwać się od Barona, a on pomny jej pieszczot z wielką ochotą poddawał się jej dłoniom gładzącym gęstą sierść.
Stół uginał się od pięknie pachnących potraw, wyrafinowanych przekąsek i ciast. Krzysztof sięgnął po sporą karafkę i nalał szczodrze Józefowi wiśniówki.
- Myślę panie Józefie, że powinniśmy mówić sobie po imieniu. Już najwyższy czas. Nasze dzieci znają się od ponad roku a my nie wiedzieć czemu tak długo zwlekaliśmy.
Józef przepił i z nim i z Heleną. Tematów do rozmowy nie brakowało. Panów rzeczywiście połączyła podobna choroba a z Heleną Józef znalazł wdzięczny temat ogrodu.
Zosia przy pomocy Uli wniosła na stół parującą wazę z zupą i drugie danie. Cieplakom smakowało wszystko i podobało się wszystko. Nigdy nie mieli okazji być w tak ogromnym, pięknie umeblowanym domu a niektóre potrawy jedli po raz pierwszy.
Marek zniknął na chwilę, ale nie zaniepokoiło to Uli. Ukazał się po jakimś czasie dzierżąc w dłoniach ogromny bukiet czerwonych róż. Stanął przy stole i rzekł.
- Panie Józefie. Zapewne wie pan doskonale jak bardzo kocham pańską córkę. Od kiedy ją poznałem stała się dla mnie osobą najważniejszą na ziemi. Już nie wyobrażam sobie życia bez niej u mego boku. Dlatego jeśli pan pozwoli w obecności was wszystkich chciałbym prosić ją o rękę.
Ukląkł przed Ulą i zapatrzył się w jej błękitne oczy.
- Ula, kocham cię całym sercem i nie potrafię bez ciebie żyć, bo każdy dzień bez ciebie to dzień stracony. Wiem jak przykre doświadczenia masz z poprzedniego związku, ale przysięgam ci, że zrobię wszystko, absolutnie wszystko, byś była szczęśliwa i nigdy nie żałowała tej decyzji. Uczyń i mnie szczęśliwym człowiekiem i zgódź się wyjść za mnie.
Rozpłakała się nie mogąc wykrztusić słowa. Czy mogła mu odmówić? Był przecież najlepszym, co dostała od losu. Troskliwy, opiekuńczy i taki kochany.
- Jesteś miłością mojego życia – powiedziała cicho – i wiem, że z nikim nie byłabym już tak szczęśliwa, tylko z tobą. Zostanę twoją żoną, bo marzę o tym od dawna. Kocham cię najmocniej na świecie.
Wsunął jej pierścionek na palec i mocno przytulił.
- Dziękuję ci skarbie. Nie zawiodę cię i przysięgam w obecności naszych bliskich, że nigdy cię nie skrzywdzę i zawsze będę cię kochał. – Wytarł kciukami jej mokre policzki i ucałował drżące ze wzruszenia usta. – Zawsze – wyszeptał. Spojrzał na leżącego pupila. – Baron! Słyszałeś?! Jesteśmy zaręczeni piesku! Rozumiesz? Zaręczeni!



K O N I E C
Marcysia (gość) 2013.07.14 11:41
Małgosiu,
i nadszedł koniec. W Twoim wykonaniu jak zawsze piękny. Wzruszające święta, powrót Marka, awans Uli. Wszystko jak z bajki. Ale czy Cieplakówna na to nie zasługiwała? Doskonale przekułaś ból istnienia w radość życia. Posługując się tytułem jednego z Twoich wcześniejszych opowiadań - Ula przeszła "Ze smutku nocy w radość dnia" :)
Świetnie przedstawione zaręczyny. Twój Marek, podobnie jak mój, chce być z Ulą do końca życia, trwać przy niej i chronić przed złem tego świata. Najpiękniejsza i tak reakcja na przyjęcie oświadczyn - uwielbiam tego spontanicznego Marka, który w Baronie ma największego powiernika. Może jeszcze chodzi z nim na piwo, cha, cha, cha? :D
Dziękuję Ci serdecznie za te 13. rozdziałów i życzę udanego odpoczynku pisarskiego :) Trzymaj się! :)
MalgorzataSz1 2013.07.14 11:58
Marcysiu

Bardzo dziękuję za tak wiele pochwał w Twoim komentarzu, chociaż i tak mam wątpliwości, czy na nie zasłużyłam. Jestem Ci wdzięczna, że zawsze tu zaglądasz, zawsze czytasz i zawsze zostawiasz komentarz. Sama piszesz, więc dobrze wiesz, jak ważne jest to dla piszącego, bo go motywuje i napędza do dalszego pisania.
To jedno z nielicznych moich opowiadań, które nie kończy się ślubem. Mimo to finał jest szczęśliwy i daje zapowiedź ich wspólnego życia.
Baron zarówno w życiu Marka jak i w życiu Uli odgrywa ogromną rolę. Dla Marka stał się wsparciem i wiernym przyjacielem, a także alternatywą przed samotnością, kiedy rozstał się z Pauliną. Dla Uli wybawieniem od niechybnej śmierci. Uratował ją dla swojego pana i tym uszczęśliwił ich oboje. Stał się członkiem rodziny i tak właśnie jest traktowany, chodź nie sądzę, by Marek posunął się aż tak daleko i chadzał z nim na piwo. Ha ha.

Ponieważ przed Tobą wyjazd na wypoczynek, ja życzę Ci żeby był jak najbardziej udany, bogaty w nowe doświadczenia, nowe znajomości, obfitujący w dobrą pogodę i szampański humor. Pozdrawiam Cię serdecznie. :)
Aniaa (gość) 2013.07.14 14:18
Gosiu
Przeczytałam po przednie części. Nie skomentowałam sorry. ,ale Ty wiesz ,że bardzo lubię czytać Twoje opowiadania. Cieszę się ,że Marek doszedł do siebie. Piotr bardz się zmienił i miło z jego strony ze pomogł Uli w koncu miał wyrzuty sumienia i jakos odzięczyć się chciał. Ula zdała prawko super :) też bym chciała :) i auto ma super :) Baron jest cudny :) uwielbiam psiaka :) Zareczyny to marzenie też bym takie chciała :) eh....buzka :*czekam na nowe opowiadanie :)
MalgorzataSz1 2013.07.14 14:41
Aniu

Dzięki, że nadrobiłaś. Nie zostawiałam Ci powiadomień, bo wiedziałam jak bardzo jesteś zajęta i nie masz głowy do czytania i komentowania.
Czułam, że wprowadzając psa do tego opowiadania sprawię Ci przyjemność, bo znam Twoje upodobanie i miłość do tych zwierząt. Sama kocham psiaki i myślę, że Baron w tym opowiadaniu stanowi taki miły akcent.
Dziękuję Ci za wszystkie komentarze, które zostawiłaś pod tym opowiadaniem i serdecznie Cię pozdrawiam. :)
Abstrakt (gość) 2013.07.14 19:22
Witaj Małgosiu,

Znowu przyszedł czas podsumowań... Zawsze napawa mnie lekką nutą nostalgii, że znowu coś już jest faktem. Nie mówię, że żal i źle bo narysowałaś po raz kolejny cudną historię podnoszenia się z otchłani zła, beznadziejności i dna. I chyba tutaj w dosłownym tego słowa znaczeniu....
Czuję się średnio, i tak dwójnasób, z jednej strony przeczytałam ciekawą historię dziewczyny, która na przekór wszystkiemu, bo i losowi i własnym planom, wychodzi na cudowną prostą. Oczywiście i pies i Marek i wiele innych okoliczności jest z tym powiązane. Ale z drugiej strony znowu pojawia się KONIEC i koniec historii... I to już nie pozostawia złudzeń, że coś się jeszcze w tej historii wydarzy. Kolejne kilka tygodni za nami.
Jak zawsze bardzo dziękuję Ci za te wiele kartek, wiele chwil spędzonych tutaj, czytam zawsze z wielką chęcią, zaciekawieniem, w głowie kłębi się wiele myśli i co do samej historii ale też myśli związanych z ogromnym uznaniem dla Ciebie, że pozostawiasz dla mnie, między innymi, za każdym razem ciekawy temat, który poza fikcją może być pewnym drogowskazem. Nieważne, że jest to funfiction i generalnie ma to nam sprawiać przyjemność, jednak za tym tekstem niejednokrotnie kryje się coś więcej. Bo przecież widać jak na dłoni, że często są to historie zaczerpnięte z życia i pomimo licznych zakrętów można pokonać niepowodzenia, choroby, spotkać przychylnych ludzi. Mam wrażenie, trzeba tylko chcieć....
Już raz zaznaczyłam, że nie czeka na nas kolejne opowiadanie, jestem tym nadal zaniepokojona. Mam jednak nadzieję, że jednak wkrótce pojawi się zapowiedź i będziemy się tutaj ponownie spotykać :-)
I, między innymi, z tą nadzieją pozostawiam ten komentarz Małgosiu :-)
Jeszcze raz dziękuję za kolejnych kilka fajnych wieczorów i czekam na kolejne :-)
Pozdrawiam serdecznie :-)
MalgorzataSz1 2013.07.14 20:08
Abstrakt

Twój komentarz jak zwykle długi i jak zwykle niezwykle pochlebny. :) Serce topi mi się jak wosk i bardzo bym chciała dać nie tylko jedną zapowiedź kolejnego opowiadania, ale i parę następnych. Niestety dopadła mnie proza życia i mnóstwo innych obowiązków, że kompletnie nie miałam czasu, by pochylić się nad następną historią. Potrzebuję tego czasu, żeby się skupić i żeby pomyśleć. Niedługo mam urlop więc być może wtedy coś mi przyjdzie do głowy.

W serialu najbardziej podobały mi się przemiany, których dokonywali w sobie główni bohaterowie, ale przecież nie tylko oni. Przemiana nastąpiła np. u Maćka, który od początku był wielkim antagonistą Dobrzańskiego, a potem zupełnie zmienił do niego stosunek. Zmieniła się Violetta niecierpiąca Uli z całego serca, a potem pchająca ją w ramiona Marka (ostatni odcinek). Zmienił się Pshemko w stosunku do Cieplakówny. Jako jedyni nie ulegli metamorfozie oboje Febo a szkoda, bo jestem pewna, że w przypadku tych dwojga mogła być ona spektakularna. To dowodzi tylko, że ludzie jeśli bardzo tego chcą, wiele potrafią w sobie zmienić na lepsze. Ten temat chyba nigdy nie przestanie mnie fascynować. To dlatego to opowiadanie miało posłużyć kolejnej przemianie. Przemianie Piotra.
Intrygujące jest też dźwiganie się po niepowodzeniach. Udowadnianie, że jeżeli się bardzo czegoś chce, to można to osiągnąć, choć niejednokrotnie okupione to jest sporym poświęceniem i wyrzeczeniem.
W tej historii powiedziane zostało już wszystko i nie było sensu ciągnąć jej dalej, bo o czym miałabym napisać? O tym, że się pobrali, mieli dzieci i żyli do późnej starości w miłości i szczęściu? Przecież wszyscy dobrze to już znamy i doskonale potrafimy sobie wyobrazić ich dalsze losy.
Od kiedy zaczęłam moją przygodę z pisaniem zawsze chciałam, by te opowiadania były o czymś. By poruszały jakiś istotny temat, który nie pozostawiłby czytelnika obojętnym i dawał powód do przemyśleń. Oczywiście większość, to fikcja, ale starałam się, by główny temat pochodził z realnego świata, w którym żyjemy i czasem stykamy się z podobnymi historiami.
Cieszę się bardzo, że Ty tak właśnie to odbierasz. Że nie traktujesz tych opowieści jako jedynie bajek dla dorosłych, ale rzeczy, które wydarzają się naprawdę.
Nie masz się czego obawiać, bo ja na pewno nie porzucę tego bloga i na pewno napiszę jeszcze niejedną historię, która być może wzruszy, lub coś uświadomi.
Jestem Ci ogromnie wdzięczna, że od tak dawna śledzisz moje opowiadania i komentujesz w bardzo budujący dla mnie sposób. Mam nadzieję, że we wrześniu powrócę z nową historią a Ty nadal tu będziesz. Tymczasem dziękuję raz jeszcze i najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)
Amicus (gość) 2013.07.14 20:25
Małgosiu, gratuluję Ci tego opowiadnia i dziękuję za kilka tygodni z tą piękną historią. :)
Ten rozdział to najlepsze podsumowanie całości, jakie tylko mogliśmy sobie wyobrazić. Ula po latach cierpienia i upokorzeń wreszcie jest doceniana. I zawodowo i na gruncie prywatnym. Marek ubóstwia ją. Kocha i obdarowuje kosztownymi prezentami. Deklaruje swoją miłość i jasno mówi, że chce spędzić z nią resztę życia... a na dodatek to wszystko przy pełnej aprobacie Dobrzańskich. Marek kompletnie mnie rozwalił swoim ostatnim tekstem. Uwielbiam tą jego spontaniczność i wybuchy radości.
Pozdrawiam Cię serdecznie! :)
MalgorzataSz1 2013.07.14 20:59
Amicus

A ja po stokroć dziękuję, że czytałaś i dzieliłaś się ze mną opinią pod każdym rozdziałem. Dobrze wiesz, że to bezcenne.
Rzeczywiście w tym opowiadaniu Marek był dość spontaniczny, ale z doświadczenia wiem, że ludzie, którzy posiadają czworonogi a mam tu na myśli właśnie psy, są bardziej otwarci i spontaniczni właśnie, niż ci, którzy ich nie mają. Ja sama mam dość żywiołowy charakterek, choć akurat teraz nie posiadam psa. Jednak miałam ich już kilka na przestrzeni lat i wszystkie były przedstawicielami dużych ras.
Muszę się przyznać z ręką na sercu, że jestem typową psiarą, niestety mój stan zdrowia już nie pozwala mi na trzymanie psa i związane z tym obowiązki.
Marka od samego początku łączy bardzo silna więź z Baronem. Dużo z nim rozmawia i to w sposób właściwy raczej rozmowie z człowiekiem. Baron, to mądry pies i dużo rozumie, być może nawet więcej niż się wydaje jego panu. Byłoby dziwne, gdyby radości z tych oświadczyn nie dzielił ze swoim pupilem.
Historia znalazła happy end a ja staram się myśleć nad kolejną. Pewnie zajmie mi to trochę czasu, ale z pewnością wrócę. Tymczasem będę śledzić Twoje rozdziały, bo opowiadanie jest intrygujące i wciąga jak wir wodny. Jutro następna część, a ja już nie mogę się doczekać.
Bardzo Ci dziękuję za każdy wpis i serdecznie Cię pozdrawiam. :)
ulka-brzydulka (gość) 2013.07.14 21:36
Małgosiu,
Ohh, uwielbiam słodkie zakończenia. Wszystko dobre, co się dobrze kończy. Dobrze, bo w końcu u Dobrzańskich, haha
Marek i Ula wreszcie zaręczeni! I Baron oczywiście też;) Uwielbiam jak Marek tak zwraca się do niego. Wiesz, ten dialog o prowadzeniu samochodu dużo dla mnie znaczy. Ja mam prawo jazdy już od półtora roku, a jakoś do jazdy mnie nie ciągnie. Może nie mam Leksusa (haha!) ale mimo wszystko. Ale koniec, od jutra zaczynam I koniec tej prywaty już.
Co do opowiadania to przeczytawszy „sercowe sprawy” na moich ustach pojawił się uśmiech. Choć wiadomo, że Marek musi uważać na siebie cały czas, bo jednak to nie jest zabawa. Ale całe szczęście, że wszystko tak się skończyło. To opowiadanie wprost emanuje miłością ;)
Bardzo mi się podobało i mam nadzieję, że twoja przerwa od opowiadań nie potrwa zbyt długo. A mimo wszystko zapraszam cię do mnie, gdzie co jakiś czas będą się ukazywać kolejne rozdziały. A, i odpisałam na twój mega długi komentarz, także wpadnij i poczytaj co tam ci naskrobałam :)
Pozdrawiam
Bea:)
MalgorzataSz1 2013.07.14 21:51
Bea

Właśnie przed sekundą przeczytałam Twoją mega długą odpowiedź na mój mega długi komentarz. Intrygujesz mocno i już nie mogę się doczekać następnej części.
To opowiadanie, to kolejny mój słodziak ociekający tą słodkością do obrzydzenia. Poważnie zastanawiam się, czy tego nie zmienić w następnych opowiadaniach jeżeli powstaną. Może nie tak od razu, ale spróbuję coś z tym zrobić, żeby nie zohydzić innych do zaglądania na mój blog.
To kolejna historia, która jak to piszesz "emanuje miłością". Ta miłość nie jest łatwa, bo na początku zdarzyło się wiele niemiłych sytuacji i żeby pozyskać serce Uli Marek trochę musiał się natrudzić. Nie mogłam zakończyć tego inaczej jak tylko szczęśliwie.

Co do prowadzenia samochodu, to powinnaś się odważyć. Trochę poćwiczyć na peryferiach miasta i nabrać pewności siebie. Zbyt długa przerwa nie jest tu wskazana, bo wyjdziesz z wprawy.
Ja robię sobie małą przerwę, ale rzecz jasna na blogi będę zaglądać i w miarę możliwości komentować. Tego z pewnością nie odpuszczę.
Baaardzo dziękuję, że przeczytałaś całość i komentowałaś.
Serdecznie Cię pozdrawiam. :)
ab1302 2013.07.14 22:36
Witaj Gosiu
Cichy niedzielny wieczór zakończyłam ostatnia częścią twojego opowiadania. Jak zawsze dobrze zakończone.Twoje opisy sytuacji i miejsc zawsze zwalają mnie z nóg. Ja strasznie nie lubię opisywać ze szczegółami takich rzeczy. Wrócę do tego opowiadania na spokojnie i przeczytam jeszcze raz jak książkę, zawsze zresztą tak robię. Myślę że nie dasz za długo czekać na następne? Ja zapraszam do siebie. Wkleiłam VIII część.
MalgorzataSz1 2013.07.15 09:54
Aniu

Bardzo dziękuję, że dotrwałaś do końca tego opowiadania. Jeżeli chodzi o opisy sytuacji, to wcale nie uważam się za jakąś doskonałość. Po prostu opowiadanie musi opowiadać i choć ja również nie jestem entuzjastką opisów, to jednak je piszę , bo uważam, że powinny w kazdej historii zaistnieć. Bez nich same dialogi nie mają sensu.
Długo kazałaś czekać na kolejny rozdział i cieszę się, że go wkleiłaś. Zaraz przenoszę się na Twój blog. Ja sama nic w zanadrzu nie mam i potrzebuję czasu, żeby wymyślić coś nowego.
Serdecznie Cię pozdrawiam. :)
Gini (gość) 2013.07.16 03:10
Witaj Gosiu! :-)
Wreszcie udało mi się zawitać na Twojego bloga na dłużej niż krótką chwilę i przeczytać wszystkie 13 rozdziałów najnowszego opowiadania. I w tym momencie dziękuję w duchu, że nie zabrałam się za to wcześniej. Zdecydowanie wolę czytać historie już zakończone, bo oczekiwanie na nowy rozdział zawsze mnie dobija. W trakcie lektury "Bólu istnienia" wiedziałam, że w tym przypadku nie byłoby inaczej.
Historia dość przytłaczająca, ale absolutnie nie potraktuj tego epitetu jako zarzut! Świetnie zbudowałaś cały dramatyzm życiowej sytuacji Uli, trzymając czytelnika w napięciu. Niemal przez cały czas bałam się, że coś się skomplikuje. Że Piotr w ostatniej chwili nie zgodzi się na rozwód, że nadal będzie ją nękał, że Alex uwikła się w jakieś intrygi, że Marek nie wyjdzie cało z tej operacji... Cóż, muszę przyznać, zapewniłaś mi sporą dawkę naprawdę silnych emocji.
Urzekł mnie Marek w relacji z Baronem. Bardzo podobało mi się, jak z nim rozmawiał, rozważając chociażby, czy Ula ICH kocha. Wywoływało to uśmiech na mojej twarzy i w pewien sposób rozweselało całe opowiadanie.
Koniec oczywiście świetny. Stanowi dla mnie swoiste katharsis po tym wszystkim, co Ula musiała przejść, aby zaznać szczęścia. Chyba nie zniosłabym, gdyby już w ostatnim rozdziale spotkała ich jakaś dodatkowa tragedia.
Bardzo podoba mi się też Twój styl pisania. Potrafisz przyciągnąć czytelnika, a to bardzo ważna umiejętność. Gratuluję wspaniałej historii! :-)
Rzadko czytam ostatnio blogi, ale postaram się nadal zajrzeć czasem do Ciebie, aby śledzić nowości i nadrobić poprzednie opowieści. Jestem bardzo ciekawa innych historii Twojego autorstwa.
Liczę, że niedługo będę mogła poinformować Cię o wznowieniu blogowej działalności. Tylko nie wiem jeszcze, czy wrócę do dawnego bloga, czy zaangażuję się w nowy projekt, który we mnie kiełkuje.
Pozdrawiam serdecznie!
Gini z http://inne-zakonczenie-brzydula.blog.onet.pl/
PS. I znów mam nadzieję, że komentarz nie był zbyt chaotyczny! :-)
MalgorzataSz1 2013.07.16 09:00
Gini

Nawet nie wiesz jak bardzo ucieszył mnie Twój komentarz a szczególnie informacja, że jednak śledziłaś opowiadanie. Jestem bardzo ciekawa Twoich opinii na temat pozostałych. One oprócz tego, że są na tym blogu istnieją też na streemo Brzyduli i być może tam właśnie będzie Ci łatwiej je czytać, bo nie musisz przewracać stron bloga a przede wszystkim mało w nich komentarzy. Na streemo nie musisz się rejestrować, żeby je przeczytać.(adres streemo znajdziesz po prawej stronie bloga).
Ja również nie cierpię opowiadań niedokończonych, dlatego zaczynając pisać wzięłam sobie za punkt honoru każde jedno doprowadzić do końca. Skoro lubisz szczęśliwe zakończenia, to myślę, że one wszystkie powinny Cię usatysfakcjonować, bo wszystkie kończą się happy endem mimo, że po drodze bohaterowie napotykają na wiele perturbacji. Z pewnością będziesz się mogła wzruszyć a być może i uronisz łezkę.
To opowiadanie może i było przytłaczające na początku, ale niezbyt drastyczne. Znacznie bardziej drastyczne są "Rany" a najbardziej wzruszające myślę, że "Pokochaj mnie tato" i "Ula i Marek - trochę inna bajka". "Pokochaj mnie tato" to opowieść o dziecku obarczonym zespołem Downa. Tak zazwyczaj piszę, że najpierw wikłam bohaterów w niezbyt przyjemne sytuacje, z których powoli ich wyciągam i sprawiam, że na końcu są razem.
Postać Marka już w serialu wzbudziła moją sympatię mimo, że nie był taki kryształowo czysty i często kombinował. Jednak robił to tak sympatycznie, że nie sposób było nie pokochać tej postaci. Z ręką na sercu przyznaję, że we wszystkich opowiadaniach staram się go wybielać, cokolwiek by nie zrobił i dlatego zawsze daję mu drugą szansę. Ula nigdy nie jest wredna, ale współczująca i pomocna o szczerym, dobrym sercu. Zdecydowanie różnie podchodzę do posyaci Pauliny i Alexa. Raz są dobrzy raz źli. Jednak o tym sama musisz się przekonać.
Niezmiernie ucieszyła mnie wiadomość, że chcesz wznowić działalność blogową. Powinnaś to zrobić. Dużo czasu minęło, a ja ciągle wracam na strony Twojego bloga i czytam. Sądzę, że nie jestem w tym odosobniona. Czekam zatem niecierpliwie na wieści w tym temacie od Ciebie.

Z pewnością Twój komentarz nie był chaotyczny i w dodatku zawierał tak wiele miłych słów pod moim adresem. Bardzo Ci za nie dziękuję, bo są dla mnie niezwykle ważne. Serdecznie Cię pozdrawiam. :)
Natalia (gość) 2013.07.17 20:00
Małgosiu!
Długo mnie nie było, ale jednak doczekałam się super zakończenia. urzekła mnie Twoja historia. taka niewymuszona, szczególnie w ostatniej części. bardzo lubię momenty, w ktorych Marek zwraca się do Barona, to jest narapwdę bardzo smieszne i pokrzepiające. Mam nadzieję, że na tym nie zakończysz swojej przygody z pisaniem, gdyż ja nie mogę doczekać się kolejnej części przygód Uli i Mareczka. Serdecznie Cie podrawiam o przepraszam, ze dopiero teraz daje znać. Wielki buziol! :)
MalgorzataSz1 2013.07.17 20:25
Natalia

Póki co robię sobie niezbyt długą przerwę. To też oznacza, że daję Wam, młodym pole do popisu. Z ogromną chęcią poczytam teraz ja coś na Waszych blogach. Liczę, że wśród nich będzie i Twój i mam nadzieję, że nie poprzestaniesz na jednym opowiadaniu, bo piszesz świetnie. Twoje opowiadanie wzbudziło we mnie mnóstwo emocji. Niemal przyprawiałaś mnie momentami o palpitację serca. I właśnie o to chodzi, by nie przynudzać, a rozruszać czytelnika. Ja od dłuższego czasu mam właśnie wrażenie, że nieco przynudzam i chyba muszę dać od siebie odpocząć. To nam wszystkim wyjdzie na zdrowie a Wam na pewno.
Cieszę się, że pamiętałaś o ostatniej części i dałaś radę przyswoić. Na pewno nie mam Ci za złe, że za późno, więc nie rób sobie wyrzutów, bo zdążyłaś w sam raz.
Bardzo Ci dziękuję, za komentarz i miłe słowa. Serdecznie pozdrawiam i ciągle zaglądam na Twój blog z nadzieją, że wkrótce coś nowego się na nim ukaże. :)
kawi ;) (gość) 2013.07.20 13:59
Zapraszam do mnie na nn i krótkie wyjaśnienie!
Pozdrawiam ;]
Natalia (gość) 2013.07.20 15:56
Zaprasza, na nowe opowiadanie :)
kawi ;) (gość) 2013.07.24 09:09
Na moim blogu pojawiła się pierwsza część nowego opowiadania. Serdecznie cię na nią zapraszam!
;)
ulka-brzydulka (gość) 2013.07.24 21:55
Małgosiu,
Zapraszam do mnie na kolejny rozdział
Bea
kawi ;) (gość) 2013.07.25 10:26
U mnie pojawiła się druga część nowego opowiadania - zapraszam!
Natalia (gość) 2013.07.25 14:58
zapraszam na nowy rozdział :)
ulka-brzydulka (gość) 2013.07.28 16:10
Zapraszam na nowy rozdział:)
Bea
Kasia (gość) 2013.07.28 21:01
Małgosiu !
No co tu dużo mówić? Przede wszystkim przepraszam za moją długą nieobecność, ale wszystko nadrobiłam. :)
Chyba wiesz, że kocham szczęśliwe zakończenia. Cieszę się, że z Markiem już wszystko w porządku. Wreszcie ON oświadczył się Uli . To było takie wzruszające. Nie wiem dlaczego, ale zawsze w takich momentach zakręca mi się łezka w oku.
Co do twojego pisania to mam nadzieję, że nie skończyłaś na dobre, lecz zaskoczysz nas jeszcze równie dobrym i wspaniałym opowiadaniem . Pozdrawiam ;)
Kasia (gość) 2013.07.28 21:03
A i zapomniałabym. U mnie kolejna część (wreszcie) opowiadania "Miłości nigdy dość" . Pozdrawiam ;)
Marcysia (gość) 2013.07.30 15:50
Małgosiu,
zapraszam na miniatrukę "Us­ta, które nig­dy nie całowały, nie mogą opo­wiadać o sma­ku miłości". Buziaki :)
Marcysia (gość) 2013.07.31 17:35
Małgosiu,
serdecznie zapraszam na 22. część opowiadania :) Buziaki!
Marcysia (gość) 2013.08.01 17:19
Małgosiu,
serdecznie zapraszam na 23. część opowiadania :) Buziaki!
Kasia (gość) 2013.08.01 18:40
Małgosiu
U mnie nowe opowiadanie. Zapraszam ;)
Marcysia (gość) 2013.08.02 17:07
Małgosiu,
serdecznie zapraszam Cię na miniaturkę nr 8. Pozdrawiam! :)
Kasia (gość) 2013.08.03 10:33
Małgosiu,
Kiedy pojawi się u ciebie nowe opowiadanko?
Pozdrawiam ;)
MalgorzataSz1 2013.08.03 10:50
Kasiu

Pewnie nie doczytałaś wcześniej, ale ja pisałam już, że robię sobie wakacyjną przerwę. Muszę trochę odsapnąć od bloga. Do tej pory ukazało się 14 moich opowiadań napisanych w przeciągu dwóch lat. To nie mało i trochę poczułam się wyprana z pomysłów. Jednak jeśli zauważyłaś, po prawej stronie widnieją dwa nowe tytuły przygotowywane przeze mnie do publikacji a ta prawdopodobnie od września. Nie zostawiam Was więc na zbyt długo.
Teraz to ja napawam się Waszymi opowiadaniami i nie ukrywam, że sprawia mi to dużą frajdę.
Pozdrawiam Cię cieplutko. :)
ulka-brzydulka (gość) 2013.08.03 14:18
Malgosiu, zapraszam do mnie na nowy rozdział:)
Pozdrawiam
Bea
Marcysia (gość) 2013.08.04 11:56
Małgosiu,
serdecznie zapraszam na 24. część opowiadania! Buziaki :)
Kasia (gość) 2013.08.04 13:20
Małgosiu,
Zapraszam na kolejną część "NIEBIESKOOKIEJ PIĘKNOŚCI" .
Pozdrawiam ;)
Abstrakt (gość) 2013.08.05 21:14
Małgosiu :-)
ufff, nareszcie ;-)

pozdrowienia :-)
MalgorzataSz1 2013.08.05 22:00
Abstrakt

Nie bardzo wiem, co ma oznaczać to "Ufff". Czyżby jakaś ulga? Jeśli masz na myśli te trzy nowe tytuły, to jeszcze nie będę publikować. Muszę najpierw wszystko wygładzić, dopieścić i jeszcze co nieco dopisać, bo nie są gotowe. Zacznę wklejać od września. Na razie zrobiłam pauzę, bo jest zbyt gorąco na pisanie i mózg odmawia mi posłuszeństwa. Od 16-go mam urlop i ma być też chłodniej. W takiej chłodniejszej atmosferze znacznie lepiej mi się pisze i częściej pomysły wpadają do głowy. A Ty już po urlopie, czy jeszcze wszystko przed Tobą?
Serdecznie Cię pozdrawiam. :)
Abstrakt (gość) 2013.08.06 20:24
Witaj Małgosiu,

Faktycznie aura doskonała, jestem zwolenniczką upałów, choć jednak urlop jeszcze przede mną. Co gorsza, pewnie nastąpi dopiero w październiku :-(
Ale warto czekać, zawsze to moment wytchnienia.
Ulgę poczułam gdy zobaczyłam zapowiedzi Twoich publikacji. Ucieszyłam się też, bo zobaczyłam 3 nowe tytuły :-), na które już czekam :-)
Tymczasem życzę Ci miłego wypoczynku, ale przy dobrej pogodzie, wypoczywaj, zbieraj siły, i wracaj z głową pełną pomysłów :-)

wszystkiego dobrego :-)
pozdrawiam Cię serdecznie
MalgorzataSz1 2013.08.06 21:01
Abstrakt

Bardzo dziękuję, choć w przeciwieństwie do Ciebie nie jestem fanką takich upałów i bardzo źle je znoszę. A październik bywa piękny więc może Ci się poszczęści i obędzie się bez deszczu. Ja lubię jesień a szczególnie szelest liści pod butami.
Pozdrawiam. :)
Kasia (gość) 2013.08.07 21:43
Małgosiu,
Serdecznie zapraszam do mnie na kolejną część opowiadania "Miłości nigdy dość" . Pozdrawiam ;)
ania (gość) 2013.08.08 10:56
u mnie nowa notka wyjatkowa notka :) http://www.gosia-sochaa.blogspot.com
... (gość) 2013.08.08 18:08
Wspomniałaś dzisiaj na blogu Zuzy, że odwiedziłaś ostatnio bloga Justyny. Nie miałam nigdy okazji tam zajrzeć. Czy mogę prosić o adres tego bloga?
MalgorzataSz1 2013.08.08 18:20
Proszę bardzo. Podaję z chęcią, bo wart jest obejrzenia, chociaż jest bardzo młody, bo Justyna założyła go teraz niedawno.

http://justynka29.bloog.pl/

Pozdrawiam. :)
Kasia (gość) 2013.08.11 12:42
Małgosiu!
U mnie nowa część "NIEBIESKOOKIEJ PIĘKNOŚCI" . Pozdrawiam ;)
ania (gość) 2013.08.12 21:24
Gosiu
zapraszam Cię na bloga http://gosia-sochaa.blogspot.com/ wyjątkowa notka :) buzka.
Marcysia (gość) 2013.08.13 10:26
Małgosiu,
serdecznie zapraszam do mnie na miniaturkę. Buziaki!
Marcysia (gość) 2013.08.19 11:33
Małgosiu,
serdecznie zapraszam na mini :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz