Łączna liczba wyświetleń

środa, 7 października 2015

"Ból istnienia" - rozdział 1

 

02 czerwiec 2013
BÓL ISTNIENIA

 
„Ból istnienia jest do wytrzymania. Nie do wytrzymania jest ból nieistnienia”.
Barbara Rosiek

ROZDZIAŁ 1


Wielkie krople jesiennego deszczu spływały po szybie kuchennego okna. Przyłożyła do niej palec chcąc nadążyć za nimi, ale nie udawało się. Szarzyzna i smętek tej aury jeszcze bardziej pogłębiały jej smutek i wewnętrzne rozdarcie. Z przyklejonym do szyby nosem obserwowała przemykających pod parasolami w pośpiechu ludzi, kulących się od chłodu i wiatru. Byli bezbarwni i nijacy. Tacy jak ona. Jej życie od dawna nie nadążało za marzeniami. Kiedyś, gdy była młodsza wyobrażała sobie, że skończy studia, zdobędzie dobrą pracę, zrobi karierę i wyjdzie za mąż za człowieka, który obdarzy ją silnym uczuciem i którego ona pokocha równie mocno. Niewiele spełniło się z tych marzeń. Studia skończyła i to nawet dwa kierunki, ale nigdy nie wykorzystała tych umiejętności i wiedzy, którą posiadła. Nawet nie miała możliwości znalezienia intratnej posady.
Gdy była na czwartym roku SGH okazało się, że z jej ojcem nie jest najlepiej. Od lat niedomagający na serce słabł z każdym dniem coraz bardziej. Jej dni były wypełnione jeżdżeniem z nim po lekarzach i opieką nad młodszym rodzeństwem. Niewiele czasu miała na naukę. Jedynie nocami mogła pochylić się nad nią i nad pisaniem pracy magisterskiej. Do dzisiejszego dnia nie wie jak jej się udało pogodzić to wszystko.

Na oddziale kardiologii jednego z lepszych szpitali w Warszawie poznali młodego lekarza. Nazywał się Piotr Sosnowski. On dopiero zdobywał szlify w tym zawodzie, ale jej ojcem zajął się bardzo troskliwie. Umożliwił wizytę u znanego profesora a potem poszło już z górki. Ojciec zakwalifikował się do operacji i w niedługim czasie przeprowadzono ją wszczepiając mu by-passy. Szybko doszedł do zdrowia i ewidentnie odżył. Przy okazji zaprzyjaźnił się z młodym medykiem. Zaprzyjaźnił do tego stopnia, że ciągle zapraszał go do Rysiowa, gdzie mieszkali. Nie podobało się jej, że tata bawi się w swatkę. Podczas wizyt Piotra ciągle robił jakieś niedwuznaczne uwagi, sypał podtekstami. Spowodował, że młody Sosnowski zaczął przychylniej patrzeć na najstarszą latorośl Cieplaków. Nie pociągał jej. Był bardzo miły i zawsze uprzejmy, ale żadnej chemii, ani motyli w brzuchu nie było. Ojciec jednak nie tracił nadziei, że Ula w końcu coś poczuje do jego wymarzonego, przyszłego zięcia. Umówiła się z nim kilka razy na kawę, do kina, czy na spacer, ale to nie spowodowało wybuchu wielkiej miłości. Było wiele rzeczy, które drażniły ją w nim. Pochodzący podobnie jak ona z niezamożnej rodziny i dochodzący do wszystkiego sam, bardzo pogardliwie traktował ludzi, którzy już od urodzenia opływali we wszystko. Zdecydowanie był o to zazdrosny, a przy tym chorobliwie wręcz ambitny. Wykorzystywał każdą możliwość nauki widząc w tym szansę zrobienia wielkiej kariery w świecie medycznym. Chciał być drugim Religą. Początkowo doceniała tę wielką chęć zostania kimś, jednak z biegiem czasu dostrzegała rysy na idealnym wizerunku pana Sosnowskiego. To nie było normalne, to dążenie do celu za wszelką cenę i niemal po trupach.
Ojciec nie tracił czasu. Nie było dnia, by nie wychwalał zalet swojego ulubieńca. Była już tym zmęczona i nawet jeśli próbowała protestować, to zawsze tego typu reakcje Cieplak dusił w zarodku. Bezustannie wmawiał jej, że Sosnowski to idealny kandydat na męża, że przy nim będzie miała dobre, szczęśliwe życie, a ona mimo wątpliwości coraz bardziej skłaniała się ku myśli, że być może ojciec ma rację. Nigdy nie grzeszyła jakąś powalającą urodą i z tego chyba powodu nie miała adoratorów. Była taką szarą myszką, na którą nikt nie zwracał uwagi. Ubierała się skromnie, bo renta, którą dostawał ojciec ledwie starczała na życie. Często przerabiała coś ze starych ubrań mamy. Ona nie żyła już od sześciu lat. Od chwili, gdy urodziła swoje trzecie dziecko, Beatkę.

To jak wygląda i jak się ubiera zdawało się w ogóle nie przeszkadzać Piotrowi. Jego wizyty były coraz częstsze, bo polubił smaczną kuchnię Uli. I choć potrawy nie były wyrafinowane to jednak pyszne i przy okazji solidnego napełnienia żołądka sam oszczędzał na własnych wydatkach z premedytacją wykorzystując życzliwość i gościnność Cieplaka. Najzwyczajniej w świecie był skąpy i niechętnie rozstawał się ze swoimi pieniędzmi.
Którejś soboty odświętnie ubrany z bukietem róż przekroczył próg rysiowskiego domu. Na ten widok Cieplak rozciągnął usta w szerokim uśmiechu. Przeczuwał, że Piotr chce się oświadczyć Uli. Zaprosił go do gościnnego pokoju, gdzie niczego niespodziewająca się Ula poświęcała swój czas młodszej siostrze. On runął przed nią na kolana i bez żadnych wstępów poprosił ją o rękę. Była tak zaskoczona, że nie potrafiła wydobyć z siebie głosu. W końcu w panice pobiegła do swojego pokoju zostawiając klęczącego na dywanie Sosnowskiego. Józef natychmiast poszedł za nią. Przekonywał, że powinna się zgodzić, bo druga tak dobra partia może jej się już nie trafić.
- Poza tym Ula mamy mu tak wiele do zawdzięczenia. Gdyby nie on ja prawdopodobnie bym już nie żył.
- Ja osobiście nie mam mu nic do zawdzięczenia – pomyślała. Nie chciała jednak rozczarować ojca, który tak entuzjastycznie był nastawiony do tego małżeństwa. – Dobrze. Może jakoś to będzie. Może z czasem go pokocham?
Wróciła do salonu i przyjęła oświadczyny Piotra. Ślub odbył się szybko i był więcej niż skromny. Nie mieli takiej gotówki, by wyprawić huczne wesele. Podróży poślubnej też nie było, bo Piotr nie mógł zrezygnować z dyżurów, a ona miała przed sobą jeszcze pół roku studiów. Przeprowadziła się do dwupokojowego mieszkania męża na warszawskim Powiślu odziedziczonego po dziadkach. Lokalizacja była świetna, bo wszędzie były dogodne połączenia. Najbardziej jednak ucieszyła ją bliskość Wisły. Lubiła spacery jej brzegiem, bo pozwalały się wyciszyć i pomyśleć.
Początkowo to małżeństwo nie zapowiadało się źle. Pierwsze trzy miesiące upłynęły im w harmonii i zgodzie. Pewnie dlatego, że Ula miała łagodny i spokojny charakter i we wszystkim ustępowała mężowi. Właściwie to ciągle się mijali. Kiedy ona wracała z uczelni on wychodził na dyżur. Ten czas, który mieli tylko dla siebie nie był przepełniony słodkimi westchnieniami czy wyznaniami i z pewnością był daleki od tego, co wymarzyła sobie Ula. Piotr traktował ją poprawnie. To właściwe słowo. Poprawnie. Nadal był uprzejmy i miły, jednak nigdy nie posuwał się do czułych gestów względem niej. Seks z nim daleki był od ideału i dość sporadyczny. Ta ogromna ilość dyżurów, które brał drastycznie odbijała się na ich pożyciu. Żadnych pocałunków, żadnej gry wstępnej tylko prymitywny, mechaniczny stosunek. Kiedy ona dopiero się rozkręcała on właśnie kończył. Schodził z niej, odwracał się plecami zasypiając błyskawicznie i zostawiając ją w poczuciu wielkiego niedosytu. Za każdym razem czuła się niespełniona i rozczarowana.
Kiedy obroniła obie prace magisterskie, chciała pójść za ciosem i poszukać dobrej pracy, jednak małżonek szybko ostudził jej zapał.
- Ja nie pozwolę ci pracować. Obowiązkiem żony jest dbanie o dom i męża. Tak było zawsze w mojej rodzinie. Tak żyli rodzice i tak ja chcę żyć.
- Ale Piotr, spójrz na to z innej perspektywy. Będziemy mieć podwójny dochód i nie będziemy musieli tak bardzo oszczędzać i liczyć się z każdym groszem. Przecież nie po to kończyłam dwa kierunki trudnych studiów, żeby teraz siedzieć w domu. – Pokręcił przecząco głową.
- Nie ma mowy. Moja żona nie będzie pracować. Żadna z żon moich kolegów nie pracuje zawodowo, no chyba że jest lekarzem, to zmienia postać rzeczy. – Popatrzyła na niego z goryczą.
- To co, żeby móc pracować mam się zapisać na medycynę? Dyskredytujesz mnie i dyskredytujesz to, co osiągnęłam do tej pory. Uważasz, że ukończenie dwóch kierunków studiów jest niczym w porównaniu ze studiami medycznymi? Żartujesz sobie ze mnie? Nie możesz mi tego zabronić.
- Mogę i zrobię to. – Powiedział butnie. - Nawet nie próbuj nic załatwiać. Źle ci w domu? Siedź na tyłku i rób co do ciebie należy.
Była zdruzgotana. Po raz pierwszy Piotr tak obcesowo zachował się względem niej i tak brutalnie przedstawił jej swoją wizję małżeństwa. Mąż, to pan i władca a żona, to kura domowa. Od tej rozmowy wiele zmieniło się w jej życiu, a przede wszystkim zmienił się Piotr. Traktował ją coraz gorzej. Nie, nie bił jej. Nigdy nie podniósł na nią ręki, ale jego słowa raniły ją bardziej niż ciosy zadane pięścią. Przy tym wszystkim wyliczał jej pieniądze każdego dnia. Musiała się rozliczać z najdrobniejszych wydatków. Na nieśmiałe prośby zakupu jakichś rzeczy do ubrania reagował jednakowo.
- A po co ci te łachy? Przecież i tak nigdzie nie wychodzisz, a do sklepu nie musisz się stroić.
Generalnie zachowywał się dziwnie. Któregoś dnia natknęła się na artykuł w internecie o biernej agresji i przeczytawszy go stwierdziła, że idealnie opisywał zachowania jej męża. Gdyby ją popychał, drapał, bił, zachowywał się agresywnie zostawiając na jej ciele ślady, to zawsze mogła zrobić obdukcję i iść z tym do sądu. W przypadku biernej agresji to było bardziej skomplikowane. Wszystkie jego działania wymierzone w nią wydawały się tak zawoalowane, że początkowo nawet nie dostrzegła, że Piotr ją krzywdzi. Wprawdzie intuicja podpowiadała jej, że coś jest nie tak, bo ciągle czuła się zraniona, poniżona, sfrustrowana i bezsilna, ale tak naprawdę nie za bardzo miała pojęcie o co właściwie chodzi. Często Piotr nie odpowiadał na jej pytania i uporczywe milczał, jakby chciał ją ukarać w ten sposób za to, że w ogóle śmiała wyjść z propozycją zatrudnienia się w jakiejś firmie. Notoryczne ją ignorował, ciągle zapominał o ważnych rzeczach, spóźniał się, choć obiecywał, że będzie punktualnie i permanentnie nie dotrzymywał rzadko składanych obietnic. Najczęściej z jego ust wypływały słowa wypowiadane kąśliwym lub złośliwym tonem. Słowa, które tak bardzo ją raniły i skutecznie blokowały chęć rozmowy z nim. Czasami traktował ją jakby była umysłowo upośledzona. Cedził wtedy przez zęby każdy wyraz sądząc, że jak wyartykułuje go w inny sposób, to ona tego nie zrozumie. Ewidentnie odgrywał się na niej.
Słowa… słowa… słowa… One potrafiły zadać większy i boleśniejszy cios niż bejsbolowy kij. Cięły jak miecze doprowadzają ją do łez i frustracji. W ten sposób Piotr odcinał jej możliwość obrony obracając wszystko przeciwko niej i ukazując jaka to ona jest niezdystansowana do siebie, nadwrażliwa i czepiająca się drobiazgów.
Cierpiała. Czuła się tak jakby dopadły ją wszystkie zmory życia. Ból i bezsens istnienia. Uwierająca duszę dokuczliwa samotność. Święta, sylwester, nowy rok, to nie był czas, który mogłaby spędzić z mężem. Miał jedną wymówkę - dyżur. To był jego główny priorytet. Nawarstwienie się tych negatywnych emocji, których powodem były słowa Piotra spowodowało, że zaczęła tracić wiarę we własne siły i możliwości. Jeden dzień był podobny do drugiego. Nie miała wiernych i oddanych przyjaciół. Nie miała znajomych, pracy, przytulnego, ciepłego domu, w którym panuje zgoda i rodzinna atmosfera. Nie była wolna i niezależna. Każdego dnia musiała wstać z łóżka, założyć maskę zadowolenia i udawać przez cały dzień, podczas kiedy w głębi duszy siedziała w niej mała skulona i przerażona dziewczynka, która nie miała zielonego pojęcia jak dalej żyć, by Piotr przestał nią pomiatać i zaczął wreszcie szanować.

Do rodziny jeździła rzadko. Zdarzało się to tylko po wielokrotnych prośbach, by dał jej pieniądze na bilet. Nigdy nie powiedziała ojcu, że jej życie z Piotrem przeobraziło się w jakichś koszmar i nie jest z nim szczęśliwa. Bała się, że takie wieści mogłyby źle wpłynąć na serce taty a tak naprawdę to miała pewność, że on jej nie uwierzy, bo według niego Piotr to taki dobry, uczciwy człowiek. Ciągle żałowała, że tak łatwo uległa perswazjom i dała się namówić na ślub z nim. To był błąd. Największy jaki popełniła w dotychczasowym życiu.
Codzienna egzystencja u boku Sosnowskiego stała się dla niej udręką. On przestał być miłym człowiekiem. Teraz coraz częściej słyszała od niego słowa krytyki. Ciągle był niezadowolony. Przestały mu nagle smakować potrawy, które gotowała. Przyczepiał się do źle według niego wyprasowanych koszul wyszukując na nich nieistniejące fałdki i załamania. Często słyszała od niego, że jest zwyczajnym niechlujem, który odwala robotę byle jak, byle by było. Jak perfekcyjna pani domu za pomocą białej rękawiczki sprawdzał ślady kurzu na meblach i jeśli takowe znalazł, malował jej tym kurzem policzki.
- Siedzisz i kompletnie nic nie robisz. Mogłabyś przynajmniej kurz zetrzeć. Jesteś zwyczajnym pasożytem, którego muszę utrzymywać. Przynajmniej mogłabyś się odwdzięczyć za to, że cię karmię i ubieram. Jesteś niewdzięcznicą!
- Chcę iść do pracy! – Buntowała się. - Wtedy nie będziesz mnie musiał utrzymywać i za te starocie kupione w lumpeksach też nie będziesz musiał już płacić. Potrafię utrzymać się sama bez twojej „hojnej” pomocy.
- Tobie już całkiem przewróciło się w głowie. Nie ma takiej opcji. W domu też jest praca. Wystarczy nieco chęci z twojej strony, a nie będę musiał robić ci wymówek. Ogarnij się wreszcie i rób to co do ciebie należy.
Częstość tych wyrzutów i używane w nich słowa brutalnie odarły ją ze złudzeń. On nie potrzebował żony tylko służącej, by była na każde zawołanie pana doktora. Te awantury wykańczały ją. Często popłakiwała po kątach nie mogąc pogodzić się z takim stanem rzeczy. Podczas nieobecności Piotra snuła się po domu ze ścierką wycierając w kółko meble lub siedziała jak skamieniała przy kuchennym oknie gapiąc się bezmyślnie na świat za szybą. Czuła, że każdego dnia Piotr tłamsi w niej resztki zapału. Osaczył ją. Była w pułapce. Sprawił, że nic nie zostało w niej z dawnej radości życia, cieszenia się z drobiazgów. Zabił w niej spontaniczność. Przy nim umierała. Nie fizycznie, ale psychicznie. Czy właśnie takie życie dla niej przewidział stwórca? Życie nieszczęśliwej i niespełnionej kobiety?

Któregoś dnia Piotr wrócił z nocnego dyżuru. Był podekscytowany. Kazał jej się ubrać. Powiedział, że idą na zakupy.
- Dostałem zaproszenie na grill od samego ordynatora. Nie mogłem odmówić. Nie mogę też pójść sam. Wybierzemy jakąś sukienkę i buty, żebyś nie przyniosła mi wstydu. Może też pójdziemy do fryzjera – Przyjrzał jej się krytycznie. - Od razu cię uprzedzam, że na tej imprezie będzie towarzystwo wyłącznie medyków. Ty masz tylko się uśmiechać i kiwać głową. Nie wdawaj się w żadne dyskusje i najlepiej w ogóle nie otwieraj ust.
Tego dnia nie oszczędzał na niej. Kupił jej ładną suknię i eleganckie buty. Do nich torebkę i trochę kosmetyków. Najdłużej zeszło im u fryzjera, ale Ula wyszła zadowolona. Fryzjer ściął sporo z długości włosów i modnie wycieniował nadając im objętości, a co najważniejsze narzucił na nie miedziany kolor, który aż się mienił w słońcu. Wyglądała teraz dość atrakcyjnie. Nieśmiało poprosiła Piotra o pieniądze na okulary. Te, które nosiła do tej pory były wielkie i ciężkie. Z bólem serca zgodził się i na to uznawszy, że stare psują cały efekt. Przy pomocy optyka wybrała lekkie i mniejsze. Te w przeciwieństwie do starych dodawały jej uroku.
W sobotę podjechali autobusem do Rembertowa, gdzie szef Piotra miał dom. Byli jednymi z ostatnich. Większość gości była obecna i raczyła się drinkami. Grill już rozpalono i smażono na nim szaszłyki i mięso. Piotr podszedł do starszego mężczyzny i przywitał się z nim. Przedstawił też Ulę.
- To moja żona ordynatorze. A to Ula doktor Jankowski. – Lekarz uścisnął jej dłoń i złożył na niej pocałunek.
- Jest mi niezwykle miło poznać panią. Piotr nigdy o pani nie opowiada i teraz rozumiem dlaczego. Jest pani bardzo piękna. – Zarumieniła się słysząc ten komplement.
- Dziękuję i mnie jest bardzo miło.
Piotr przedstawił ją pozostałym. Wśród gości uwijał się młody kelner serwując napoje i drinki. Wzięła z podsuniętej przez niego tacy jakiś kolorowy z parasolką i słomką. Zbliżyła ją do ust, gdy poczuła, że ktoś wyrywa jej szklankę.
- Nie, nie moja droga. Nie będziesz piła alkoholu, bo po nim możesz pleść głupstwa. Weź lepiej colę. – Usłyszała głośno wypowiedziane słowa Piotra, a następnie gromki śmiech jego kolegów. Jej twarz oblała się purpurą.
- Piotr – wyszeptała – nie rób ze mnie alkoholiczki, bo nią nie jestem. Od jednego drinka nikt jeszcze nie umarł.
- Lepiej dmuchać na zimne – odparł i wyszczerzył się do kolegów.
Chciała zapaść się pod ziemię ze wstydu. To ponoć ona miała mu go nie przynosić a tymczasem to on od samego początku upokarzał ją przed obcymi jej ludźmi. Odebrała od niego szklankę z colą i ze spuszczoną głową powędrowała do jednego ze stolików osłoniętego ogrodowym parasolem. Usiadła przy nim obserwując gości. Było kilka kobiet w pięknych kreacjach. Znały się i rozmawiały ze sobą swobodnie. Ona jedna nie znała tu nikogo a Piotr niczego nie ułatwiał. Wszak miała tylko się uśmiechać i kiwać głową. Za to jej mąż był w swoim żywiole. Wprost brylował w tym towarzystwie. Rzucał dowcipami i sam śmiał się z nich do rozpuku. Zauważyła, że w jej kierunku zmierzają dwie kobiety. Jedna mogła być w jej wieku, druga nieco starsza. Podeszły do niej i młodsza zagaiła.
- Dzień dobry, pani Urszula Sosnowska?
- Tak, to ja. A panie…?
Młodsza wyciągnęła do niej dłoń.
- Ja jestem Ewa Nowik, żona tego przystojniaka z bródką – wskazała dłonią na mężczyznę stojącego obok Piotra.
- A ja nazywam się Barbara Mazur, a mój mąż, to ten w jasnym garniturze. Chciałyśmy panią zaprosić do naszego towarzystwa. My, żony kardiologów musimy trzymać się razem. Proszę pójść z nami. Przedstawimy pani resztę żon.
Gdyby nie zachowanie Piotra, mogłaby uznać to spotkanie za całkiem udane. Kobiety, które poznała były bardzo miłe i przyjęły ją do swego grona niezwykle życzliwie. Jednak kiedy usiedli przy długim stole i podano im usmażone i pięknie pachnące mięsiwo Piotr miał znowu swoje pięć minut. Tego wieczora był wyjątkowo wylewny. Opowiadał jak to musi się męczyć i jeść byle co, bo jego żona nie ma drygu do gotowania. Że często jada placki ziemniaczane zamiast schabowego, bo żonie, mimo iż siedzi w domu nie zawsze chce się iść po mięso. Że jest leniwa i krnąbrna. Towarzystwo przy stole poczuło się bardzo niezręcznie. Nowik próbował uspokoić Sosnowskiego.
- Daj spokój Piotr. To nie jest miejsce na wygadywanie takich rzeczy. Spójrz jak przykro jest twojej żonie. – Mówił do niego półgłosem.
A ona zwiesiła głowę, bo poczuła pierwsze łzy moczące jej policzki. To, co mówił Piotr było takie upokarzające a w dodatku było kłamstwem. Nie była w stanie nic przełknąć, bo miała ściśnięte gardło. Jej mąż nic sobie z tego nie robił i dalej naigrywał się z niej. Wypita spora ilość alkoholu bardzo rozwiązała mu język. W końcu Ula wstała i zwróciła się do doktora Jankowskiego.
- Ja będę się już zbierać. Dziękuję za zaproszenie mnie tutaj. Było mi bardzo miło poznać wszystkich państwa. Dobranoc.
- Nigdzie nie pójdziesz! Siadaj! To nie koniec imprezy! Przyszliśmy razem i razem wyjdziemy. – Wysyczał Piotr. Złapał ją mocno za nadgarstek i pociągnął z powrotem na krzesło. Zrobiło się bardzo nieprzyjemnie. W końcu zareagował doktor Jankowski.
- Myślę Piotr, że już masz dość. Najlepiej będzie, jeśli potowarzyszysz żonie.
Te słowa nieco go otrzeźwiły. Zrozumiał, że mocno przegiął. Bez protestu wstał i pożegnał ze wszystkimi. Przez całą drogę powrotną obwiniał Ulę, że przez jej zachowanie został właściwie wyproszony z imprezy. Nazywał ją ofiarą losu, dopustem bożym i kulą u nogi. Że inny będąc na jego miejscu dałby jej po prostu w twarz i że ma szczęście, bo on nie ma takich inklinacji i nie bierze się za bicie kobiet. Te inwektywy zakończył dopiero w domu. Rozebrał tylko garnitur i tak jak stał rzucił się na łóżko. Ona w łazience dała upust emocjom. Tam na imprezie poczuła się ostatnią szmatą, bo w taki właśnie sposób potraktował ją jej własny mąż. Zrobił z niej pośmiewisko i głośno kpił. Szlochając weszła pod prysznic. Nie zniesie dłużej takiego traktowania i ciągłego upodlania. Ma dość. Trzeba coś postanowić, bo nie może dłużej tak żyć.
paula (gość) 2013.06.02 13:20
Świetnie zapowiadające się opowiadanie!!! jesteś jak dla mnie mistrzem wymyślania historii tak dobrych w tak krótkim czasie. Szkoda że kończy się w takim momencie,ale ja ogólnie nie lubie pierwszych rozdziałów... tak więc gratuluje i czekam nie cierpliwie na kolejny rozdział, pozdrawiam Paula
MalgorzataSz1 2013.06.02 13:49
Paula.

Oczywiście, że trudno wyrobić sobie opinię na temat opowiadania już po pierwszym rozdziale. On właściwie tylko nakreśla rys tego, co będzie się działo w dalszych częściach.
Dziękuję, że zajrzałaś i dziękuję za miłe słowa.
Pozdrawiam. :)
Marcysia (gość) 2013.06.02 13:50
Małgosiu,
tak jak wnioskowałam po tytule, to opowiadanie nie zaczyna się sielankowo. Ula, próbując znaleźć szczęście, wpakowała się w niezłe bagno. Serialowego Piotra nawet akceptowałam, ale tego, przedstawionego u Ciebie w opowiadaniu, chciałabym udusić. Probuję zrozumieć, jak można być tak podłym dla osoby, którą się poślubiło. Której przyrzekało się miłość.
"Ból istnienia"... Podobno na każdy ból istnieje jakiś lek. Ja głęboko wierzę, że tym lekiem, w przypadku Uli, będzie Marek, który pomoże jej rozpocząć nowe, szczęśliwe życie.
Pozdrawiam Cię serdecznie! ;)
kawi ;) (gość) 2013.06.02 13:53
Gosiu!
Opowiadanie zapowiada się ciekawie. Ula żoną Piotra? Wiedziałam, że z tego na pewno nie wyniknie nic dobrego. Sosnowski zmienił się w stosunku do Uli, jestem ciekawa dlaczego, przecież na początku ich małżeństwa było w sumie okej, może Piotra zaczęła dręczyć rutyna, i dlatego wyżywa się na swojej żonie? Jestem baaardzo ciekawa, jak dojdzie do spotkania Uli i Marka.
Serdecznie pozdrawiam :)
MalgorzataSz1 2013.06.02 14:13
Marcysiu

Masz rację. Różowo nie będzie. Ula ma ciężkie życie. Ja w przeciwieństwie do Ciebie kompletnie nie trawiłam Brzoski i to ze względu na rolę jaką grał i jako aktora. Do dzisiaj go nie lubię, bo dla mnie gra dość sztucznie.
Wielu mężczyzn ślubuje przed ołtarzem miłość, a potem traktuje swoje żony gorzej niż psy. Nie dla każdego faceta taka przysięga jest zobowiązująca.


kawi

Sosnowski ma problemy emocjonalne i prawdziwą trudność w okazywaniu uczuć. Takie rzeczy się leczy, ale upłynie sporo czasu zanim on to zrozumie.
Do spotkania Uli i Marka dojdzie w następnym rozdziale, ale odbędzie się ono w bardzo dramatycznych okolicznościach.

Dziękuję dziewczyny za wizytę tutaj i za Wasze komentarze. Obie serdecznie pozdrawiam. :)
Aniula (gość) 2013.06.02 14:17
Małgosiu,
Choć to dopiero pierwszy rozdział, widzę, że zapowiada się świetne opowiadanie. Porusza ono trudny temat, ale mam nadzieję, że Uli uda się uwolnić od Piotra i ułożyć szczęśliwie życie. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
U mnie wieczoram pojawi się kolejny rozdział opowiadania "Ich miłość jest wieczna, na który Cię serdecznie zapraszam.
Pozdrawiam, Ania.
biedronka2012 (gość) 2013.06.02 14:23
Małgosiu,

Kolejne świetnie zapowiadające sie opowiadanie !
Jesrem bardz ciekawa jak pociągniesz te historie. Pierwzy rozdział mało wyjasnia... Ciekawa jestem jak poznasz Ule i Marka.Bo do spotkania musi dojść.... innego wyjścia sobie nie wyobrażam.

Ile bedzie rozdziałów ?

pozdrawiam biedonka
MalgorzataSz1 2013.06.02 14:23
Aniu

Zanim Ula uwolni się od Piotra jeszcze trochę się wydarzy i złych i dobrych rzeczy. To przecież dopiero początek.
Ja oczywiście chętnie zajrzę na Twój blog i skomentuję. Dziękuję za wpis i pozdrawiam. :)
MalgorzataSz1 2013.06.02 14:26
Biedronko

Czy opowiadanie będzie świetne naprawdę nie wiem. To pozostawiam już Waszym ocenom.
Oczywiście, że dojdzie do spotkania Uli i Marka, ale jego okoliczności nie będą miłe, nawet powiedziałabym, że dramatyczne. Opowiadanie ma 13 rozdziałów.
Super, że wpadłaś i przeczytałaś. Dziękuję i cieplutko pozdrawiam. :)
bewunia68 (gość) 2013.06.02 15:51
Piotr to ma chyba jakieś ukryte kompleksy i tak się dowartościowuje. Na początku po ślubie było poprawnie bo jeszcze badał na ile może sobie pozwolić. widziałam podobne zachowania choć o wiele subtelniejsze niż w przypadku pana Sosnowskiego w stosunku do Uli. Obie siostry mego męża nie trafiły najlepiej z wyborem mężów. Zawsze można powiedzieć, że bywają gorsi, ale ja nigdy nie potrafiłam zrozumieć ich wyboru. Ja już wolałabym być sama.
Poruszyłaś Gosiu jeden z trudnych tematów. Czekam kiedy pojawi się Marek.
Pozdrawiam.
MalgorzataSz1 2013.06.02 16:09
Bewuniu

Piotr przede wszystkim cierpi na kompleks biedaka i nienawidzi ludzi, którzy już od urodzenia są ustawieni życiowo i którym wszystko przychodzi z łatwością. W serialu też taki był. Przecież nie cierpiał Marka. Poza tym Ula zdiagnozowała jego problem. To bierna agresja. Przypadek medyczny kwalifikujący się do leczenia.
Niestety też znam kilka takich małżeństw, gdzie wszystko podporządkowane jest panu i władcy, wielmożnemu mężowi. To bardzo przykre, bo kobieta i dzieci są zawsze stłamszone w takiej relacji i ich potrzeby schodzą na dalszy plan. To on zarabia pieniądze i on żąda i wymaga. Tak naprawdę nie wiadomo, co lepsze. Czy dręczenie psychiczne, czy fizyczne.

Dziękuję kochana, że przeczytałaś i skomentowałaś.

PS.
Jak Twoje poszukiwanie pracy? Ruszyło się coś?
Serdecznie pozdrawiam. :)
bewunia68 (gość) 2013.06.02 16:19
Nie bardzo się staram. Ale dzięki za troskę.
MalgorzataSz1 2013.06.02 16:48
Lenistwo jest błogie, ale nim człowiek się nie naje. Ha ha ha.
kawi ;) (gość) 2013.06.02 16:53
U mnie na blogu pojawiła się nn - zapraszam :)
Natalia (gość) 2013.06.02 17:24
Robi się ciekawie. Trochę rozumiem Józefa i jego zachowanie. Chciał dla córki jak najlepiej, a jego lekarz okazał się idealnym kandydatem na męża. Mam nadzieję, że Ula nie zajdzie w ciążę, bo wtedy naprawdę z bólem serca musiałaby od niego odchodzić. Ciekawi mnie też jeden fakt - w jakich okolicznościach pozna Marka :) Jeśli w ogóle to nastąpi. Jednak sądząc p Twoim umiłowaniu do happy endów, nastąpi to niebawem. Czekam na dalsze perypetie. Pozdrawiam
MalgorzataSz1 2013.06.02 17:29
Natalio

Sosnowski Józefowi jawił się jako świetny kandydat na męża dla jego córki. Pozycja i prestiż jaki daje zawód lekarza, imponowały Józefowi. To głównie dlatego tak naciskał na Ulę. Poza tym miał wobec Piotra dług wdzięczności. Pytanie tylko, czy warto kupczyć szczęściem własnej córki, by go spłacić?
Jak pisałam już wyżej Ula spotka Marka już w następnym rozdziale w bardzo dramatycznych okolicznościach. Nic jednak więcej nie powiem.
Dziękuję Ci bardzo za komentarz. Pozdrawiam. :)
Abstrakt (gość) 2013.06.02 20:28
Witaj ponownie Małgosiu :-)
Bardzo się cieszę, że znowu się tutaj spotykamy, z nową historią. I jak szybko :-)
Boże, znowu mi serce się ścisnęło, czytałam o uciśnionej Uli, o jej parszywym życiu kury domowej u boku zakompleksionego lekarza. Co jest w tym środowisku takiego, że oni będąc w nim malutcy próbują, i co gorsza, robią to skutecznie, leczyć własne kompleksy w domu poniżając żony, partnerki, kochanki. Straszne. Bo co może początkujący lekarz, kardiolog, w swoim wykształconym, nadętym środowisku, poza kawą, zrobić? Niby już jest jedną nogą w grupie, zaproszony na party ale tak naprawdę jest na początku swojej drogi, która jak sądzę, zawodowo łatwa nie będzie....
A Ula.... Spodziewam się, że spotkanie z Markiem będzie zbawienne i przyszłościowe i wierzę, że będzie przełomem. Mam nadzieję też, że wybaczy ojcu ten wybryk....

Małgosiu, jak zwykle jestem już bardzo ciekawa co będzie dalej i niecierpliwie czekam na kolejny rozdział, Cieszę się, że tym razem opowiadanie będzie ciut dłuższe.
Pozdrawiam Cię serdecznie :-)
MalgorzataSz1 2013.06.02 20:53
Abstrakt

Jak wiesz, ja mieszkam na Śląsku. Był taki czas, że ludzie z małych miasteczek i wsi ciągnęli tutaj za pracą i chlebem. Takie możliwości dawała im nowo otwierana Huta Katowice. Nie wiedzieć czemu większość z tych ludzi była mocno zakompleksiona z powodu swojego statusu społecznego i ambicjonalnie, wręcz pazernie ciągnęła w górę by dorównać "miastowym". Pięcie się w górę nie jest niczym nagannym, ale zdobywanie poszczególnych szczebli kariery po tzw. trupach budzi niesmak a czasem i ostracyzm środowiska.
Piotr właśnie taki był, zazdrosny o posady, awanse i większe pieniądze. Założył sobie już na początku, że to wszystko będzie miał bez względu na cenę jaką przyjdzie mu zapłacić. Nawet ożenił się z kobietą, do której nie czuł kompletnie nic uznając, że to w dobrym tonie będąc lekarzem mieć żoną, bo nabywa się w ten sposób w środowisko szacunku. Szkoda tylko, że ta jego inteligencja jest tak płytka i kompletnie pozbawiona taktu. Wychodzi z niego buractwo i brak kultury.

Spotkanie Marka będzie wybawieniem dla Uli i to w dosłownym tego słowa znaczeniu. Jednak o tym przeczytasz w następnym rozdziale.
Bardzo Ci dziękuję za komentarz, w którym utrafiłaś w sedno. Serdecznie Cię pozdrawiam. :)
Kasia (gość) 2013.06.02 21:04
Już myślałam że nie będziesz pisać a tu taka niespodzianka . Nie wiem skąd ty bierzesz te wszystkie pomysły na opowiadania, ale są świetne.
Po tytule domyślałam się że nie będzie to miłe opowiadanie, przynajmniej na początku.
Ale z Piotra gnida grr.. jak można tak traktować kobiety ?! Dobrze że przynajmniej jej nie bije. Mam nadzieję, że Ula od niego szybko odejdzie i Piotr nie będzie jej długo nękał. Pozdrawiam i czekam na kolejną notkę ;)
xszczerax 2013.06.02 21:08
piekne opowiadanie
Ania (gość) 2013.06.02 21:25
Gosiu
Super ,ze dodałaś nowe opowiadanie. Przeczytałam i jestem pod wrazeniem jak zawsze :) .Bardzo ciekawie się zapowiada. Ula zona Piotra kurde blaszka nie ciekawie :/ wspolczuje jej. Zal mi jej.Piotr nie jest wobec niej szczery i zle ja traktuje :( mam nadzieje ze nic jej nie zrobi i uwolni sie od niego szybko wiem ze to potrwa dlatego czekam na kolejna czesc chcialabym wiedziec co w niej sie wydarzy :) buzka :*
felga (gość) 2013.06.02 21:42
a liedy kolejny rozdział??? wszysycy ciekawi to może dziś???
MalgorzataSz1 2013.06.02 22:20
Kasiu

Nie wiem, czemu myślałaś, że nie będę pisać przecież z prawej strony bloga już od jakiegoś czasu widniał tytuł tego opowiadania jako zapowiedź publikacji. Do tej pory pomysły były, ale powoli się kończą. Teraz to ja czekam na Wasze rozdziały.
Masz rację. Początek będzie dość trudny, za to koniec jak zwykle szczęśliwy. Pisałam już wyżej, że zachowanie Piotra wynika w dużej mierze z jego problemów psychicznych. Cierpi na bierną agresję. Ludzie owładnięci tą chorobą nie biją swoich partnerów, ale dręczą ich w sposób psychiczny właśnie. Tak też postępuje Piotr. Więcej nic nie zdradzę.

xszczerax i felga.

Dziękuję, że zaglądacie i czytacie. Następny rozdział na pewno nie dziś i nie jutro.

Aniu

Na pewno Piotr nie będzie jej bił ani znęcał się nad nią w sposób fizyczny. Za to da jej popalić w inny sposób.
Musisz pohamować swoją ciekawość, bo następny rozdział nie ukaże się chyba prędko. Jeśli już, to za tydzień, chyba że coś mi się odmieni.

Bardzo Wam dziękuję dziewczyny za Wasze wpisy i serdecznie Was pozdrawiam. :)
Olaa (gość) 2013.06.02 23:21
Aż tydzień?! O rany nie wytrzymam tyle .. Pozdrawiam
MalgorzataSz1 2013.06.03 09:32
Olaa
Jestem pewna, że dasz radę. Być może uda się wcześniej, ale to będzie zależeć od wolnego czasu, a tego nie mam zbyt wiele.
Pozdrawiam. :)
Shabii (gość) 2013.06.04 15:14
Małgosiu.

Jak widzę ile mam zaległości, to aż mi słabo.
PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM.
Mój brak czasu jest masakryczny. Ciągle mi go brakuje. Mam się dobrze, ale wiecznie jestem w rozjazdach. Nie wspomnę już nawet o moim blogu. Zaniedbałam go strasznie. Nie mam weny i nie mam pojęcia czy wróci. Nie chcę już nic obiecywać, bo robię z gęby tak zwaną "cholewę". Nie wiem kiedy zaglądnę na dłużej, kiedy wszystko nadrobię i kiedy zostawię wpis. Postaram się zrobić to jak najszybciej. Wiele się u mnie zmieniło. Idą wakacje, mam zaplanowane wyjazdy, wyjścia i wszystko muszę ogarnąć. Mam nadzieję, że się na mnie nie gniewasz. Serdecznie Cię pozdrawiam i życzę mnóstwa słońca i weny. Pozdrawiam! ;*
Amicus (gość) 2013.06.04 16:47
Gosiu, wreszcie udało mi się wpaść na dłużą chwilę by napisać kilka słów. Cieszę się zaczęłaś publikować nową historię. Bardzo smutną historię. Dobrze, że znamy się już trochę i wiem, że i tak zakończy się happy endem. W serialu za Piotrem nie przepradałam, a w Twoim opowiadaniu jest prawdziwym potworem. Swoje kompleksy próbuje leczyć wyżywając się na Uli, swojej żonie i towarzyszce życia. Kompromitując ją, poniżając wystawia sobie nie najlepszą opinię, ale najwyraźniej nie zdaje sobie z tego sprawy. Czekam na pojawienie się w tej historii Marka, który jak sądzę będzie lekarstwem dla Uli.
Pozdrawiam :)
truskaweczka (gość) 2013.06.04 16:48
Jezu co za DUPEK!!!! Piotr powinien się leczyć, a Ula jak najszybciej się od niego uwolnić. Ona zasługuje na znacznie więcej i zakładam, że własnie to "więcej" da jej przystojny Dobrzański. Nie myślę się, prawda? Jestem baadzo ciekawa jak to dalej rozegrasz:) Niecierpliwie czekam na drugą część:)
MalgorzataSz1 2013.06.04 18:05
Shabii

To, że u mnie masz zaległości, to jeszcze pikuś (Pan Pikuś), - trzy opowiadania, ale pomyśl jak wiele masz u dziewczyn. Natalia - 31 rozdziałów. Amicus - opowiadanie, mnóstwo przepięknych miniatur i kolejne opowiadanie, Kawi chyba ze trzy lub cztery, Orchid - jeden, bo też miała sporą przerwę, Marcysia, nie zliczę, To samo Truskaweczka. Inne, nowe dziewczyny założyły ciekawe blogi, np. Aniula i Kasia. Czarno to widzę moja kochana, żebyś w ogóle dała radę to nadrobić. Jedno Ci powiem, że dziewczyny bardzo się starają, mają świetne pomysły a w związku z tym wychodzą znakomite rzeczy. Życia Ci braknie.
Jednak pomijając to wszystko cieszę się, że oderwałaś się myślami od osoby K. i zaczęłaś wreszcie żyć. Oczywiście, że się nie gniewam. Nawet nie gniewam się o ten mail, którego mi obiecałaś i nie napisałaś. Jedyny żal jaki mam, to nie o to, że nie masz czasu czytać, ale o to, że nie dokończyłaś swojego genialnego "Kaktusa". Tak świetnie zapowiadało się to opowiadanie a tu klops. To, jak lizanie cukierka przez szybkę. Podrażniłaś nas tylko.
Zaniedbałyście też streemo. Nie ma na nim gospodarza. Rożne rzeczy się dzieją. Czasem trzeba coś usunąć i nie ma komu to zrobić. Nawet nie mam pojęcia, co z Moniką. W styczniu chyba napisała na swoim blogu, że jeszcze żyje, ale czy na pewno?
Bardzo przygnębiające to wszystko. Szkoda. Ja mam nadzieję, że w czasie wakacji wygospodarujesz trochę czasu i zaczniesz nadrabiać zaległości w lekturze.
Dzięki, że wpadłaś. Naprawdę to doceniam i serdecznie Cię pozdrawiam.

Amicus.

Mimo tylu zajęć, końca roku szkolnego i sesji udaje Ci się nie zaniedbywać nas i za to Ci jestem wdzięczna.
Historia, którą popełniłam jest dość przygnębiająca i myślę, że znalazłoby się trochę małżeństw o podobnych problemach. Końcówka jak zwykle będzie szczęśliwa.
Swoją drogą ciekawe jest to, że u większości oglądających serial, Sosnowski nie cieszył się sympatią. Ja również go nią nie darzyłam, nawet mogę powiedzieć, że organicznie go nie znosiłam i wcale nie było mi trudno zrobić z niego podłego człowieka. To dopiero pierwsza cześć i ciekawa jestem jak odniesiesz się do następnych.
Bardzo dziękuję Ci za komentarz. Przesyłam buziole. :)


Truskaweczko

Zapewniam Cię, że nadejdzie moment, w którym Ula naprawdę postanowi odejść od Sosnowskiego. Jednak zanim on nastąpi będzie musiała przeżyć trochę dramatycznych chwil. W tym opowiadaniu nieco odwróciłam role jeśli chodzi o sferę miłosną i temat zakochania.Mam tu na myśli, kto w kim. Na pewno się zorientujesz, jak będziesz śledzić dalsze części.
Marek okaże się lekiem na całe zło, jak śpiewa Krystyna Prońko.
Bardzo się cieszę, że przeczytałaś i serdecznie Cię pozdrawiam. :)


Shabii (gość) 2013.06.05 13:04
Małgosiu.

Zostawiłam Ci maila. Wszystko w nim wyjaśniłam.

Buziaki! ;*
jeszczechybaelkanum:D (gość) 2013.06.05 13:58
Kochana Małgosiu! :D Wiem. Wiem. Coś tak czuje, że w końcu napiszę Ci ten dawno obiecany, długi komentarz :D Teraz wpadłam żeby Ci powiedzieć, że " zostałam zmuszona do przeniesienia się" Moje nowe miejsce: duszadriady.bloog.pl Mam nadzieję, ze nie pomyślisz, że chciałam się zareklamować :D Pozdrawiam Cię. XD
MalgorzataSz1 2013.06.05 14:30
Elkanum

Zaraz dokonam niezbędnej korekty u siebie. Cieszę się, że jeszcze pamiętasz i zaglądasz tutaj. Serdecznie Cię pozdrawiam. :)
Kasia (gość) 2013.06.05 22:50
Małgosiu zapraszam cię na ostatnią część mojego opowiadania " BrzudUla - Po prostu kochaj" . Pozdrawiam ;)
ab1302 2013.06.06 09:32
Następne ciekawe opowiadanie. Czytam regularnie, ale czas nie pozwala na więcej?- od Lipca mam nadzieje na więcej wolnego czasu, więc i komentarze będą dłuższe. Skończyłam na razie jedno z opowiadań o U&M, na które zapraszam. http://www.ab1302.blog.interia.pl/ Niestety blog na Onecie zamykam , gdyż mój komputer nie daje rady pracować z tą witryną. Wszystkie opowiadania z biegiem czasu przeniosę tutaj i upiększę bloga w ramach luzu?- ania1302
Co do twojego opowiadania:
Połączenie Uli z Piotrem w toksyczny związek wyszło ci idealnie, oby tylko bidulka zdołała się uwolnić od psychopaty?- z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.
MalgorzataSz1 2013.06.06 09:48
Aniu kochana!

Tak czułam, że nie masz zbyt wiele czasu, bo pochłaniają Cię inne rzeczy. Cieszę się jednak, że dodajesz coś na blogu. Zaraz po powrocie do domu na pewno tam zajrzę i przeczytam. No i skomentuję rzecz jasna.
To opowiadanie zaczyna się niezbyt dobrze. Zrobiłam z Sosnowskiego niemal psychopatę. Mogę Cię jednak zapewnić, że Ula uwolni się od niego. Musi być przecież z Markiem. To jedyna opcja jaką przyjmuję. Zresztą Ty chyba też.
Bardzo Ci dziękuję, że się odezwałaś. Pozdrawiam Cię serdecznie, :)
ab1302 (gość) 2013.06.06 16:59
http://ab1302.blog.interia.pl

chyba coś namieszałam z tym adresem?
MalgorzataSz1 2013.06.06 18:32
Aniu

Adres w porządku. Już dodałam u siebie na blogu i już skomentowałam Twój cudny rozdział. Pozdrawiam. :)
Justynka29 (gość) 2013.08.09 01:23
witaj Małgosiu
Bardzo podobają mi się twoje opowiadania i czekam na kolejne...fajnie że nadal piszesz.pozdrawiam i zapraszam na mojego bloga justynka29.bloog.pl...i jeszcze jedno nigdy nie lubiałam Piotra w brzyduli...
MalgorzataSz1 2013.08.09 12:07
Justynko
Dzięki, że i Ty trafiłaś tu do mnie. A na Twój blog będę zaglądać, bo uwielbiam Twoje zdjęcia i kompozycje.
Piotr też nie jest moją ulubioną postacią z serialu. Nie znosiłam go wręcz organicznie. Pozdrawiam. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz