Łączna liczba wyświetleń

środa, 7 października 2015

"RANY" - rozdział 10 ostatni

26 maj 2013
ROZDZIAŁ 10
ostatni


 Powstali, bo na salę wszedł pięcioosobowy skład sędziowski. Sędzia główny otworzył teczkę i wyjął z niej arkusz z wyrokiem.
- Wyrok w imieniu Rzeczpospolitej Polskiej. Sąd w osobach… skazuje Urszulę Kropacz za: stręczycielstwo, udział w zorganizowanej grupie przestępczej, zmuszanie do nierządu i uzyskiwanie korzyści majątkowych z nielegalnych źródeł, na karę łączną piętnastu lat pozbawienia wolności w zakładzie karnym o zaostrzonym rygorze.
Skazuje również Bartosza Dąbrowskiego za: przewodzenie grupie przestępczej, zmuszanie do nierządu, wielokrotne gwałty, stosowanie okrucieństwa i przemocy na swoich ofiarach, czego skutkiem są ich trwałe uszczerbki na zdrowiu fizycznym i psychicznym, za sutenerstwo i kuplerstwo, za czerpanie korzyści materialnych z nielegalnych źródeł, za handel narkotykami, za podawanie narkotyków w celu osłabienia woli swych ofiar, na karę dożywotniego pozbawienia wolności w zakładzie karnym o zaostrzonym rygorze.
Wyrok niniejszy jest ostateczny, prawomocny i nie podlega apelacji. Na tym sąd zakończył postępowanie. Proszę wyprowadzić skazanych.
Znowu spojrzała na ławę oskarżonych. Kropaczówna płakała a Dąbrowski też nie miał najszczęśliwszej miny. – No śmiej się Bartuś, śmiej. Przecież to takie zabawne. – Pomyślała z satysfakcją. Marek wstał i przytulił ją mocno.
- To koniec kochanie. Najprawdziwszy koniec twojej gehenny. Teraz będzie już tylko dobrze. Obiecuję.
Wyszli z gmachu sądu na słoneczną ulicę wraz z Helgą i Aną. Każde z nich miało poczucie ogromnej ulgi. Podjechali pod dworzec i tam Ula pomogła im przebukować bilety. Miały zostać przez cały weekend i wrócić do Frankfurtu w poniedziałek. Jutro był piątek, ale Marek wykonał telefon do Sebastiana. Poinformował go o wyroku i poprosił o zastępstwo na jutro. Zadzwonił też do Jaworskiego i podziękował mu za rzetelność i solidność. Od niego też dowiedział się komendant po ile lat dostali sprawcy. Jadąc już z powrotem na Sienną zapytał.
- Ula, a jak my się pomieścimy?
- Pomieścimy się Marek. Ja przeniosę się do twojej sypialni. U mnie umieścimy Anę a w gabinecie Helgę. Tam przecież jest wygodna wersalka. Będzie dobrze.
Uśmiechnął się na myśl, że po raz pierwszy od tak wielu miesięcy, właściwie od ponad roku będzie mógł znów tulić ją w swoich ramionach. To była bardzo miła perspektywa.
Weszli do mieszkania. Reakcja obu Niemek była bardzo spontaniczna.
- Ula, jakie ono wielkie! Prawdziwy apartament. Pięknie się urządziliście.
- To Marek sam je urządzał. Jak mnie tu przywiózł, mieszkanie wyglądało tak jak teraz. Chodźcie pokażę wam wasze pokoje. Muszę jedynie przebrać pościel. Marek zrobi nam wszystkim kawy i pokroi ciasto, a wy pomożecie mi. – Otworzyła drzwi do swojego pokoju. - Tu będziesz spać ty Ano. Zaraz dam świeżą pościel. - Przeszły w głąb korytarza. – A tutaj ty Helgo. To gabinet Marka, ale mam nadzieję, że będzie ci tu wygodnie. Kanapa jest miękka i dobrze się na niej śpi.
Z pościelą uporały się błyskawicznie. Kobiety rozpakowały się i skorzystały z łazienki, żeby się odświeżyć. Marek już stawiał kawę na stoliku i sernik wiedeński. Rozmawiali do późnego wieczora z przerwą na kolację. Jutro Ula obiecała im inne atrakcje. Po dziewczynach ona poszła do łazienki a Marek na końcu. Wszedł cichutko do sypialni i ostrożnie położył się obok niej.
- Przytul mnie – wyszeptała. – Uwielbiam jak to robisz. – Ułożyła głowę na jego ramieniu i przylgnęła do niego. – Wiesz o czym pomyślałam rozmawiając z dziewczynami? Pomyślałam, że one ledwie wiążą koniec z końcem. Ana ma niską rentę, a Helga nie zawsze pracę. Zawdzięczam im tak wiele. To dług nie do spłacenia Marek. Chcę jak najszybciej wrócić do pracy. Jak zacznę zarabiać, to co miesiąc będę im posyłać parę groszy, żeby nie biedowały ciągle. Ana ma artretyzm. Potrzebuje leków. Nie zawsze ją stać na ich wykupienie. Spójrz jak są ubrane. Bardzo skromnie i biednie. W magazynach F&D zalega tyle odzieży ze starych kolekcji. Obrastają kurzem i nie ma szans, by ktoś jeszcze je zechciał nosić. Może moglibyśmy wybrać coś dla nich?
- Jesteś aniołem skarbie. Zawsze myślisz o innych i martwisz się o innych. Jednak muszę przyznać ci rację. Gdyby nie one nigdy bym cię już nie zobaczył. Jeśli chcesz, to pojedziemy jutro do magazynów i same wybiorą sobie, co będą chciały. To naprawdę dobry pomysł, a pieniądze wręczymy im przed wyjazdem. Nie chciałbym, by poczuły się niezręcznie.
Przytuliła się do jego ust.
- Bardzo cię kocham. Jesteś najlepszym człowiekiem na świecie. – Pogładził jej włosy.
- Śpij kochanie. Dzisiejszy dzień był naprawdę emocjonujący.

Po smacznym śniadaniu i porannej kawie Marek przy pomocy Uli opowiedział Heldze i Anie o jej pomyśle.
- Błagam was tylko, żebyście nie traktowały tego jak jałmużny i nie obrażały się. Ta odzież leży bezużytecznie. To końcówki poprzednich kolekcji, które się nie sprzedały. Chcemy was zabrać do magazynu i wybierzecie sobie, co tylko będziecie chciały. Zgadzacie się? - Ana uśmiechnęła się.
- Nas nie tak łatwo obrazić Marek. Bardzo wam dziękujemy i chętnie zobaczymy te ubrania. Sami widzicie, że nasze są bardzo skromne. Nie stać nas na zbyt wiele.
- Bardzo się cieszę. W takim razie jedźmy. - Już na miejscu pokazał im wieszaki z rozmiarówką. - Tu jest rozmiar czterdzieści cztery, to twój Ana, a tam czterdzieści. Musisz przejść na prawo Helga. My też się rozejrzymy. Może Ula wybierze coś dla siebie.
Buszowali po magazynie dobre dwie godziny, ale wszyscy wyszli z niego zadowoleni. Kobiety miały wypełnione torby spódnicami, bluzkami, kurtkami i spodniami. Helga nawet wypatrzyła dla siebie buty. Lubiła wysokie obcasy. Ula wyszukała sobie skórzany płaszczyk a Marek sportową marynarkę. Zapakował wszystkie rzeczy do bagażnika i z uśmiechem spojrzał na kobiety.
- Chyba jesteście zadowolone? Mogę wam obiecać, że jak tylko napiszecie, że czegoś potrzebujecie, natychmiast wam to przyślemy.
- Bardzo wam dziękujemy – Helga uśmiechnęła się do nich z wdzięcznością. – Nawet nie spodziewałyśmy się, że te ubrania będą takie porządne i eleganckie. Ani ja ani Ana nigdy nie miałyśmy takich rzeczy. Jesteśmy naprawdę bardzo wam wdzięczne.
- Wierzcie mi, że nie ma za co. Może teraz pojedziemy na jakiś obiad, a po nim zawiozę was do Łazienek. To najładniejszy park w Warszawie i jest w nim co oglądać. Pokażemy wam Starą Pomarańczarnię. To w niej odbywają się wszystkie pokazy mody F&D.
Miło spędzili ten dzień. Podobnie dwa kolejne. W poniedziałek Marek zawiózł je na dworzec. Już na peronie powiedział.
- Słuchajcie. Wiemy, że jest wam ciężko. Często Ana nie ma na leki. Ty Helga nie masz stałej pracy. Dlatego postanowiliśmy z Ulą, że od teraz, co miesiąc będziemy wam przysyłać przekaz na pięćset euro. To pomoże wam trochę lepiej zjeść i zapłacić za lekarstwa. Nie protestujcie, bo wiem, co chcecie powiedzieć. Ja nigdy nie wyrównam rachunków za uratowanie Uli życia. Tego nie wymierzy się w żadnych pieniądzach. Jednak przynajmniej w taki sposób odwdzięczę się za to wszystko, co dla niej zrobiłyście. – Podał Anie kopertę. – Proszę Ano, tu jest dobry początek na resztę waszego życia i nie dziękujcie, bo naprawdę nie ma za co. – Obie miały łzy w oczach i obie uściskały ich oboje.
- To wielkie szczęście, że mogłyśmy poznać Ulę i ciebie. Jesteście wyjątkowymi ludźmi. Ja nigdy nie sądziłam, że w życiu spotka mnie coś tak dobrego. – Helga wytarła łzy.
- Dobro odpłaca się dobrem Helga. Od teraz będziemy już w stałym kontakcie. Jak będziecie czegoś potrzebować, dzwońcie. My, jak tylko ustalimy datę ślubu i załatwimy formalności przyślemy wam zaproszenia i opłacimy podróż. Bądźcie zdrowe i trzymajcie się. – Ula uściskała je raz jeszcze. Wsiadły do pociągu, który za chwilę ruszył.

Jeszcze tego samego dnia wieczorem postanowili wrócić do tematu ślubu i ustalić datę.
- Ja chcę, żeby to było jak najszybciej. – Powiedział Marek. – Już dość się naczekałem. Teraz mamy połowę sierpnia. Dwa miesiące wystarczą. Przecież nie chcemy ślubu z pompą, ale czegoś skromniejszego. Jutro uruchomię Sebastiana i Pshemko. Seba załatwi wzory zaproszeń, a Pshemko poproszę o uszycie sukni i garnituru. Będzie wniebowzięty. Chciałbym, żebyś pojechała ze mną do firmy. Mistrz weźmie ci miarę, a potem wyskoczymy do jubilera po obrączki. We wtorek pojedziemy do moich rodziców, żeby powiedzieć im, że się pobieramy. Nie będziemy opowiadać o tym, co cię spotkało, bo oni nie muszą o tym wiedzieć. W sobotę zaliczymy Rysiów. Trzeba powiadomić tatę i dzieciaki. Przy okazji pójdziemy na plebanię i zaklepiemy datę ślubu. Będzie konkordatowy, to nie będziemy musieli jechać do urzędu stanu cywilnego. Potem rozejrzymy się za jakąś salą. Może mama pomoże? Ma znajomości. Fotografa nie będziemy zamawiać, bo Czarek na pewno nam nie odmówi i udokumentuje całą uroczystość. Na dwa tygodnie przed ślubem zamówimy kwiaty i limuzyny. Trzeba też będzie załatwić jakiś hotel dla przyjezdnych. A teraz kochanie zrobimy listę gości.
Słuchała go jak oniemiała. Miał wszystko już przemyślane krok po kroku. W końcu roześmiała się serdecznie, aż ten śmiech wywołał łzy. Patrzył na nią skonsternowany, bo nie miał pojęcia, co ją tak rozbawiło.
- Coś nie tak skarbie? – Spytał strapiony. Wytarła łzy z policzków i uśmiechnęła się cudnie.
- Wszystko na tak kochany. Wszystko. Masz gotowy plan na tę uroczystość. Każda rzecz przemyślana w najdrobniejszych szczegółach a mnie bardzo podoba się ten plan. Ja też nie chcę już dłużej czekać. Przecież kocham cię nad życie. Zrealizujemy to w kolejności tak jak wymieniłeś. Stałeś się tak bardzo zorganizowany, że nie mogę wyjść z podziwu. Kiedyś byłeś zupełnie inny. Chaotyczny bałaganiarz nie mogący ogarnąć nawet niewielkiego nieporządku na biurku. To przecież zawsze ja systematyzowałam twoje dokumenty.
- Dzięki tobie stałem się taki. – Cmoknął ją w usta. – Tylko dzięki tobie. To co, robimy tę listę? Najpierw świadkowie. Z mojej strony Seba.
- A z mojej Ala.
- Jak Seba to musi być Violetta. Z firmy jeszcze Pshemko, pan Władek z Elą i Iza z mężem. Czarek, bo będzie fotografował. Alex. Nie wypada go nie zaprosić i Ania. Zaprosiłbym też Jaworskiego z żoną. Dużo mu zawdzięczamy. Moi rodzice i wujostwo z Gdańska. To będzie razem… siedemnaście osób. A z twojej strony?
- Ode mnie tylko tata, dzieciaki i Helga z Aną. Nie mam żadnej bliskiej rodziny.
Razem z nami to będą dwadzieścia cztery osoby. I wystarczy. To w końcu jaką datę wybierzemy? Zaraz zerknę w kalendarz. Zobacz. Dwudziestego drugiego października jest sobota. W sam raz. Na pewno zdążymy wszystko pozałatwiać. Z przyjezdnych będą tylko cztery osoby. Moje wujostwo, ale oni zatrzymają się u rodziców i Helga z Aną. Wiesz co? Nie będziemy wynajmować hotelu. One zatrzymają się tu, na Siennej. Od jutra zaczynamy załatwiać skarbie. Już się nie mogę doczekać tego ślubu. To będzie wyjątkowy dzień. – Uśmiechnęła się łagodnie i pogładziła jego szorstki policzek.
- Będzie wyjątkowy, bo ty jesteś wyjątkowy.
- Masz rację kochanie. Jestem wyjątkowy, bo mam wyjątkową kobietę u swego boku.
Teraz czas znacznie przyspieszył. We wtorkowy poranek wraz z Markiem wysiadła z windy. Anię wbiło w podłogę, gdy zobaczyła Ulę. Po chwili dołączyła Violetta i Sebastian witając się z nią. Pojawił się Pshemko i z okrzykiem - moja muza wróciła! - rzucił się jej w ramiona. Na korytarzu przybywało osób. Przyszła i Iza i Ala, której szepnęła do ucha, że musi z nią porozmawiać, przybiegła Ela, która dowiedziała się od Władka o tym szczęśliwym powrocie. Gwar ucichł, gdy z windy wysiadł Febo. Obrzucił tłumek zdziwionym spojrzeniem a jeszcze bardziej się zdziwił, gdy wśród pracowników ujrzał Ulę.
- Panna Cieplak. Wraca pani do nas? – Jego ton wcale nie ociekał jadem, ale był zupełnie normalny, co Ulę przyzwyczajoną do zupełnie innego Alexa trochę zszokowało. Podeszła do niego i wyciągnęła dłoń.
- Dzień dobry panie dyrektorze. Proszę przyjąć wyrazy szczerego ubolewania z powodu śmierci pana siostry. Naprawdę bardzo mi przykro, że nie ma jej już wśród nas.
- Dziękuję. Wraca pani? Nie ukrywam, że ucieszyłbym się.
- Naprawdę?
- Proszę mi wierzyć, że tak. Miałem w pani godnego przeciwnika. Teraz jednak od dawna nie rywalizuję z Markiem o fotel prezesa i zamiast z panią walczyć, liczę na dobrą współpracę.
- Miło to słyszeć. Bardzo chcę wrócić, ale będzie to możliwe chyba na początku grudnia. Muszę pozałatwiać kilka ważnych dla mnie spraw, a potem będę do dyspozycji firmy.
- W takim razie czekamy na panią. – Ukłonił się i odszedł.
- Dasz wiarę? – Szepnęła do Marka.
Poszli do pracowni mistrza i powiedzieli mu o ślubie. Poprosili o uszycie strojów. Niemal fruwał nad podłogą.
- Ach jakaż będzie z was piękna para. Śliczności. Ty tak zjawiskowo piękna i on tak zabójczo przystojny. Zdążę na czas nie obawiajcie się. Idźcie do Izabeli niech ściągnie z was miarę.
Poszli. Jej też powiedzieli o ślubie i zaprosili ją wraz z małżonkiem obiecując, że na pewno dostanie oficjalne zaproszenie. Po wyjściu z pracowni rozdzielili się. Ula poszła do Ali, a Marek do Sebastiana. Ala ucieszyła się na jej widok.
- Ula, co się z tobą działo? Zniknęłaś tak nagle. Zachodziłam w głowę, gdzie się podziewasz?
- O to nie pytaj Ala. Przeżyłam straszne rzeczy, które odbiły się i na moim ciele i na mojej psychice. To bardzo bolesny dla mnie temat i nie byłabym w stanie ci o tym opowiedzieć. Jedno ci powiem, że to Marek mnie uratował i tylko dzięki niemu jeszcze żyję. Przyszłam powiadomić cię, że dwudziestego drugiego października odbędzie się nasz ślub w rysiowskim kościele. Chciałabym cię prosić, żebyś została moim świadkiem. Marek wybrał Sebastiana, bo to jego najlepszy przyjaciel. Wesele będzie bardzo skromne. Tylko dwadzieścia cztery osoby, ale właśnie takie chcemy.
- A to dopiero niespodzianka! Tak się cieszę kochanie, że doszliście do porozumienia i wyjaśniliście sobie wszystko. Jestem pewna, że będziecie bardzo szczęśliwi i oczywiście bardzo chętnie zostanę twoim świadkiem.
Pojechali do salonu jubilerskiego i wybrali proste, skromne obrączki. Jak wrócili do firmy Sebastian miał już dla nich wzory zaproszeń. Wspólnie wybrali to, które podobało im się najbardziej. Zamówili trzydzieści sztuk. Olszański zadeklarował się, że je odbierze. Jutro czekała ich wizyta u Dobrzańskich seniorów, których Marek poinformował telefonicznie, że przyjedzie z dziewczyną. Chciał im zrobić niespodziankę i dlatego nie wymienił imienia i nazwiska Uli. Rzeczywiście byli zdumieni, gdy ujrzeli Ulę u boku Marka. Jeszcze bardziej, gdy Marek opowiedział im o zaręczynach i ślubie.
- Ula od dawna jest miłością mojego życia. Wiecie przecież o tym oboje. Jestem szczęśliwy, że przyjęła moje oświadczyny i zgodziła się zostać moją żoną. Mamy prośbę do ciebie mamo, żebyś pomogła nam z salą. Mamy sporo załatwiania a wiem, że ty masz jakieś kontakty i znasz odpowiednich ludzi. Bylibyśmy bardzo wdzięczni, gdybyś nas w tym wsparła.
- Nie martwcie się dzieci. Ja wszystko załatwię. Jeszcze dzisiaj zadzwonię w parę miejsc i zorientuję się, czy mogą nam coś wynająć. Bardzo się cieszymy Uleńko, że wejdziesz do naszej rodziny. Bardzo doceniamy też to, co zrobiłaś dla firmy, by ją uratować. Pomożemy wam.
W sobotę pojechali do Rysiowa. Józef na wieść o ślubie rozpływał się ze szczęścia. Podobnie dzieciaki. Po obiedzie poszli na plebanię. Termin, który wybrali był wolny i proboszcz wpisał ich na godzinę dwunastą. Marek opłacił zaraz wszystko od ręki, bo chciał mieć to z głowy. Wszystko zmierzało w dobrym kierunku. Nie minęły dwa tygodnie a Helena załatwiła niewielki dom weselny niedaleko centrum. Załatwiła również znakomity zespół i ustaliła menu. O wszystkim informowała ich na bieżąco i wszystko z nimi konsultowała. Sebastian dostarczył zaproszenia. Wręczyli je wszystkim. Również Alexowi. Siedzieli u niego w gabinecie i popijali espresso.
- Bylibyśmy naprawdę szczęśliwi, gdybyś był obecny. Żałoba oficjalnie ci się skończyła – mówił Marek – choć wiem, że do końca będziesz ją nosił w sercu.
- Proszę nam nie odmawiać panie Febo. Dla nas to taki ważny dzień nie może pana zabraknąć na tym ślubie. – Przekonywała Ula.
- Dobrze. Przyjdę, ale pod jednym warunkiem. Przestaniesz do mnie mówić „panie Febo” i zaczniesz nazywać mnie po imieniu. – Uśmiechnęła się szeroko słysząc te słowa.
- Z największą przyjemnością Alex. – Odwzajemnił uśmiech. – Świat się przekręca – pomyślała – uśmiechnięty Febo.
Do Any i Helgi wysłali zaproszenia pocztą. Oprócz tego Ula dzwoniła też do nich uprzedzając, że za chwilę je otrzymają. Ucieszyły się, gdy usłyszały jej głos w słuchawce. Powiedziała im, że przyślą też więcej pieniędzy, by miały za co wykupić bilety w obie strony. Kolejny raz wzruszone płakały do słuchawki.
Pshemko dopieszczał suknię i garnitur. Zaliczyli ostatnią przymiarkę. Wszystko było dopięte na ostatni guzik a data ślubu zbliżała się nieubłaganie. Ana i Helga przyjechały dwa dni wcześniej. Marek dał im klucze do mieszkania. Pokazał zaopatrzoną lodówkę.
- Ula będzie się przebierać w swoim rodzinnym domu, a ja u swoich rodziców. W dniu ślubu o jedenastej przyjedzie po was taksówka, którą wynajęliśmy. Będzie cały czas do waszej dyspozycji. Kierowca jest o wszystkim poinformowany i wie dokąd jechać. Podwiezie was pod kościół i tam zaczekacie na nas. Wszystko zrozumiałyście?
- Wszystko. Nie będzie problemu.

Od samego rana w Rysiowie trwały gorączkowe przygotowania do tej jakże ważnej uroczystości. Ula poddawała się zabiegom zamówionego fryzjera i kosmetyczki. Z odsieczą przyjechała Ala i pomagała ubrać Uli sukienkę. Zjawił się też Sebastian z Violettą. On miał do przekazania Jaśkowi prośbę Marka.
- Marek wie, że znasz trochę niemiecki. Na ślubie będą przyjaciółki Uli z Niemiec. Nie znają polskiego. Tylko Ula zna biegle niemiecki, ale ona nie będzie mogła się nimi zająć. Marek bardzo cię prosi, żebyś ty to zrobił i w miarę możliwości tłumaczył. Nie chce, by czuły się tu wyobcowane. Mają przyjechać prosto pod kościół i tam Marek przedstawi ci je.
- Nie ma sprawy Sebastian. Zajmę się nimi.
- Dzięki. To dla Uli i Marka bardzo ważne.
Pod dom Cieplaków zajechała biała limuzyna. Wysiadł z niej pan młody i jego rodzice. Rozejrzał się wśród tłumu gapiów zgromadzonych pod posesją i zauważył Dąbrowską, która starała się ukryć twarz pod wielką chustą. Zmarszczył brwi. – Chyba nie wywinie żadnego numeru?
Przepuścił rodziców przodem i wskazał drogę do drzwi. W domu przedstawił ich Józefowi i dzieciakom. Poszeptał z Jaśkiem. Za chwilę miało odbyć się błogosławieństwo. W saloniku Cieplaków rozciągnięto już białe prześcieradło.
Kiedy Ula wyszła ze swojego pokoju zaparło mu dech. Biel sukni i welonu sprawiła, że jej twarz wyglądała jak uduchowiona. Zalśniły mu w oczach łzy. - Mój piękny anioł, moja piękna, cudowna dziewczynka. Jak Bóg mógł dopuścić, by skrzywdzono ją w taki okrutny sposób. – Podszedł do niej i podał jej dłoń. Uśmiechnęła się do niego łagodnie i z ufnością ją ujęła.
- Jesteś najpiękniejszym stworzeniem jakie kiedykolwiek stąpało po ziemi. Bardzo cię kocham i gdybym mógł, całowałbym ślady twoich stóp – wyszeptał jej do ucha. Zarumieniła się.
- A ty jesteś najpiękniejszym mężczyzną jakiego kiedykolwiek widziałam i za chwilę będziesz mój.
- Od dawna jestem twój skarbie i tak będzie już zawsze. Chodźmy.
Błogosławieństwo było bardzo wzruszające. Pociekły łzy nie tylko państwu młodym, ale i wszystkim obecnym. Po nim powsiadano w samochody i pojechano do kościoła. Przyjechali pięć minut przed czasem. Marek zdążył jeszcze przedstawić Jaśka Anie i Heldze. Od teraz były pod jego opieką. Przed kościołem zgromadził się chyba cały Rysiów. Nie często miewano okazję być świadkiem ślubu. Częściej zdarzały się tu pogrzeby. Podziwiano niezwykłą urodę panny młodej i przystojne oblicze pana młodego.
Powiódł ją do ołtarza, gdzie po chwili kapłan połączył ich dłonie stułą i rozpoczął ceremonię. Oboje byli bardzo wzruszeni, co uwidaczniało się łzami płynącymi po ich policzkach. I jemu i jej spełniało się największe ich marzenie. Dla niego to był cud, że potrafiła zaufać mu kolejny raz a przede wszystkim nigdy nie przestała go kochać. Dla niej to był cud, że przeżyła a on swoją wielką miłością sprawił, że uleczyła ciało i duszę.
Wreszcie koniec. Podają sobie obrączki. Marek odsłania jej welon i przywiera do jej ust szepcząc w nie jak bardzo ją kocha. Wychodzą przed kościół. Podchodzą rodzice Marka i Józef by złożyć im życzenia. Ula płacze w ramionach ojca. Tak bardzo żałuje, że mama nie dożyła tej chwili. Przyjmuje życzenia od swoich teściów. Krzysztof drżącym głosem mówi jej, jak bardzo cieszą się oboje, że została ich synową i że Marek nigdy nie był taki szczęśliwy. Przechodzą z rąk do rąk. Mała Betti ściska ich mocno i całuje w policzki. Jasiek podobnie. Podchodzi zapłakana Ana i Helga. Gratulują im i życzą wielu lat w szczęściu i zdrowiu. Po nich Alex z Anią. Alex mocno ściska Ulę i całuje.
– Nie zasłużył na ciebie ten drań, ale mimo to życzę wam szczęścia – mówi z uśmiechem.
- Nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz Alex. On zasługuje na wszystko, co najlepsze, uwierz mi.
Violetta rzuca im się na szyję. Jak zwykle jest spontaniczna. Sebastian jest bardziej stonowany. Po nich podchodzi komendant Jaworski. Przedstawia im swoją żonę. Gratulują im oboje z całego serca.
- Wiele pani wycierpiała pani Urszulo, ale to pani nagroda za te cierpienia.
W końcu wszyscy ruszają do domu weselnego. Tam młodzi witani są przez Helenę Dobrzańską i Józefa chlebem i solą. Ciągle krąży wokół nich Czarek i utrwala wszystko na zdjęciach.
Po solidnym obiedzie i przemowach następuje pierwszy taniec. Marek delikatnie obejmuje Ulę. Pod cienkim materiałem sukienki wyczuwa opuszkami palców jej blizny. Przyciąga ją mocniej do siebie i ruszają w rytmie walca. Jest świetnym tancerzem a ona dotrzymuje mu kroku. Jest niewyobrażalnie szczęśliwa. Potem tańczy ze swoim tatą, Krzysztofem i Jaśkiem. Po nich z Alexem i Sebastianem. Komendant Jaworski też nie odmówi sobie tańca z taką piękną panną młodą. Na końcu zaszczytu dostępuje Pshemko i pan Władek. Wreszcie z powrotem ląduje w ramionach Marka.
Zabawa trwa na całego. Wszyscy bawią się znakomicie. Ula przedstawia ojcu Anę i Helgę.
- To dzięki Heldze tatusiu wyrwałam się z tego piekła. To ona uratowała mi życie a Ana zajęła się mną troskliwie i każdego dnia smarowała maścią moje rany.
Józef jest poruszony. Ze łzami w oczach dziękuje obu kobietom za uratowanie Uli. One czują się zażenowane i zapewniają, że nie zrobiły nic takiego. Józef jest innego zdania i mówi, że do śmierci im tego nie zapomni.
Wreszcie oczepiny. Ula rzuca za siebie welon, który ląduje w rękach Ali. Marka muszkę łapie Józef. Zerka ukradkiem na Milewską. Ona również to robi i uśmiecha się do niego nieśmiało. Muszą teraz zatańczyć. Taka jest tradycja. Wyjątkowo dobrze czują się w swoim towarzystwie. Ula obserwuje to wszystko z uśmiechem. Nie miałaby nic przeciwko gdyby jej tata i Ala…
Iza i Ela też wydają się zadowolone i tańczą do utraty tchu. Spełniły się głównej krawcowej i prawej ręki Pshemko marzenia o dziecku. Ma je wreszcie tak długo wyczekiwane i upragnione. Ela też znalazła swoje szczęście u boku Władka. Zawsze przyciągała niewłaściwych facetów. Tym razem okazało się, że ten jest jak najbardziej właściwy.
Nad ranem zmęczeni goście udają się do wynajętych dla nich pokoi, w których mogą odpocząć po całonocnych hulankach. Ula i Marek też mają dość. Zabierają klucze i idą do apartamentu dla nowożeńców. W pokoju pomaga jej rozpiąć suknię ozdobioną sporą ilością małych guziczków. Ula jest trochę spięta. Zauważa to.
- Kochanie. Jeśli nie jesteś jeszcze gotowa, to powiedz mi. Ja to zrozumiem.
- Marek, – mówi cicho - przecież nie mogę ciągle wracać do przeszłości. Muszę zacząć żyć teraźniejszością i przyszłością. Zrobiłeś już tak wiele, bym mogła zapomnieć. To już ostatni krok i chcę go zrobić.
Delikatnie zsuwa jej suknię z ramion. Przed sobą ma jej plecy pocięte skośnymi, długimi bliznami, trwałymi śladami po pejczu Dąbrowskiego. Płyną mu łzy. Przytula usta do nich i z największą czułością zaczyna je całować. Ulą wstrząsa szloch. Wie, że nigdy nikomu nie pokazałaby tych blizn, a jej Marek traktuje je jak najświętsze relikwie. Odwraca się do niego a on przytula ją mocno. Wyciąga spinki z jej fantazyjnie upiętych włosów. Spływają teraz łagodną falą na jej ramiona.
- Nie płacz kochanie. Zrobię to najdelikatniej jak tylko potrafię. – Mówi cichym, głębokim głosem wycierając jej z policzków łzy. Ona wie, że tak będzie i wie, że nie skrzywdzi jej, bo jest dobry i wrażliwy. Pomaga mu rozpiąć koszulę i z przyjemnością przytula się do jego torsu. On bierze ją na ręce i układa na chłodnej pościeli. Rozpina biustonosz i delikatnie pozbawia ją fig. Patrzy na jej nagie ciało jak urzeczony. Ono nosi ślady koszmarnej przeszłości, ale dla niego to najpiękniejsze ciało na świecie.
- Jesteś anielsko piękna kochanie.
Jej oczy błyszczą od łez. On całuje je schodząc pocałunkami do jej pełnych ust. Z największą czcią całuje jej piersi i płaski brzuch. Powraca do ust i bardzo wolno wchodzi w nią uważnie obserwując jej twarz. Kiedy widzi na niej grymas chce się wycofać, ale ona powstrzymuje go.
- Nie uciekaj kochany. To nic. Wszystko w porządku.
Zaczyna się wolno poruszać. Ostatnią rzeczą jakiej by chciał, to sprawić jej ból. Ona przymyka oczy i uśmiecha się łagodnie. Jest jej dobrze. Najlepiej. A on bardzo subtelny i ostrożny. Z przyjemnością poddaje się rytmowi, który nadaje jego ciało. Oplata je swoimi smukłymi nogami. Gładzi plecy i wzdycha z rozkoszy.
Ten akt jest magiczny. Trwa długo, bo on nie chce niczego przyspieszać. Wolno, ale konsekwentnie wprowadza ją w stan największej szczęśliwości. Ona wie, że za chwilę jej ciało ogarnie błogie uczucie spełnienia. Całuje z żarem jego usta a potem wydaje z siebie krzyk. Czuje jak on pulsuje w niej rozsiewając pocałunki na jej twarzy.
- Jestem szczęśliwy Ula. Jestem taki szczęśliwy. – Szepcze.
Głaszcze jego policzek i wzruszona mówi.
- Uleczyłeś mnie Marek. Uleczyłeś wszystkie moje lęki, obawy i strach. Już niczego się nie boję, bo jesteś przy mnie.
- Jestem skarbie i już nigdy nie dopuszczę, byś znowu miała się bać.


K O N I E C
kawi ;) (gość) 2013.05.26 10:14
Te opowiadanie było bardzo poruszające. Świetnie je napisałaś, dostarczyło mi wiele emocji i łez. Pokazałaś w nim, że po mimo wszystko można być szczęśliwą, jeżeli ma się obok siebie ukochaną osobę, która zawsze jest gotowa cię wspierać.
"Rany" były jednym z najlepszych opowiadań jakie dotąd czytałam. Los jest okrutny, ludzie są okrutni, nie każdy ma tyle szczęścia ile miała Ula. Wiele kobiet jest zmuszanych do seksu przez wiele, wiele lat. Nie mają nikogo kto mógłby im pomóc. Temu, kto nigdy nie przeżył takich okropności trudno jest się wczuć w sytuację Uli i innych kobiet. Co one musiały czuć wtedy? To okropne.
Dziękuję ci za to opowiadanie i z niecierpliwością czekam na następne :)
Serdecznie pozdrawiam ^^
panna anna (gość) 2013.05.26 10:16
Na jakiej podstawie sąd wydał taki a nie inny wyrok. Coś mi tu nie pasuje... Troszkę wbrew tuce prawniczej.
panna anna (gość) 2013.05.26 10:18
Doczytałam dalej, ba każdy wyrok [podlega apelacji... Taka jest konstytucyjna zasada państwa polskiego. Mam wrażenie, że autorka nie za bardzo zna się na rzeczy.
biedronka2012 (gość) 2013.05.26 10:33
Gosiu,

Dziękuje za to opowiadanie.... Z całą pewnością moje ulubione ze wszystkich twojego autorstwa.
Popłakałam się na końcu ..... Jak dobrze,że wszystko szczęśliwie się skończyło.
Pomimo,ze zaczęłaś tragicznie.... ale dzięki miłości bohaterowie przetrwali najgorsze.
Z całą pewnością ta historia umocni ich związek ,już na zawsze nic ich nie rozłączy

Twoje opowiadania są takie bajkowe.... książek i księżniczka będą żyli długo i szczęśliwie.

pozdrawiam biedronka
MalgorzataSz1 2013.05.26 10:58
Kawi, Biedronko

Dziękuję Wam, że wytrwałyście do końca tego opowiadania i za Wasze komentarze pod każdym rozdziałem. Ja robię sobie teraz odpoczynek i niecierpliwie czekam na Wasze rozdziały.
Serdecznie pozdrawiam. :)


Panna anna

Masz całkowitą rację. Ja, autorka, nie tylko nie za bardzo znam się na rzeczy, ale kompletnie nie mam pojęcia o prawie karnym, bo nie jestem prawnikiem. Nigdy też nie zakładałam, że to opowiadanie będę opierać na kodeksie. Wyłapałam tylko rzeczy, które obchodziły mnie najbardziej, a mianowicie to, czy Ula musi składać zeznania na sali rozpraw. Wiem jednak, że każdy wyrok podlega apelacji. To, że napisałam tak a nie inaczej, to tylko moje pobożne życzenia, by Dąbrowski już nigdy nie opuścił więzienia, bo zasłużył sobie na nie jak diabli.
Proces miał być pokazowy i doprowadzić do zasłużonego wyroku. Taka wersja wydarzeń dla mnie i dla niektórych moich czytelników z pewnością była bardziej do przyjęcia, niż ta, że Dąbrowski będzie się odwoływał i będzie miał szansę skrócenia kary.
Wyobraźnia pozwala człowiekowi na wiele rzeczy, które niekoniecznie pokrywają się z realiami, w których żyjemy.
Moje opowiadania są przede wszystkim historiami wyssanymi z palca, takimi słodkimi bajkami, które mają za zadanie oderwać czytelnika od szarej rzeczywistości i właśnie w taki sposób należy je traktować. Jak to mówią, jeden lubi kwiatki, drugi lubi bez i tego rodzaju historie znajdą swoich zwolenników jak i przeciwników bez konieczności zagłębiania się w akty prawne.
A ja bardzo dziękuję, że tu zajrzałaś i z pokorą przyjmuję słowa krytyki. Serdecznie pozdrawiam. :)
panna anna (gość) 2013.05.26 11:07
Rozumiem, że opowiadania to fikcja, ale ten proces i wyrok. Cóż na Białorusi wygląda to sprawiedliwiej. Tzn. Bardziej w cywilizowany sposób.

Polecam zajrzeć do Lech Gardocki "Prawo karne". Pozycja przystępna nawet dla laika...
Ewentualnie zawsze można skorzystać z odpowiednich stron internetowych...

"Pisarz nie zawsze musi znać się na wszystkim, ale od wszystkiego może mieć konsultantów. Nie pisz o tym o czym nie masz pojęcia." - Stephen King

pozdrawiam panna anna
Natalia (gość) 2013.05.26 11:27
Bardzo podobała mi się końcówka, naprawdę urzekłaś mnie tym opisem. Jednak mam mieszane uczucia co do opisu tego całego ślubu. Nie zrozum mnie źle, ale mam wrażenie, że Marek chciał mieć to jak najszybciej za sobą, żeby mieć poczucie, że Ula już mu nie ucieknie. Dla mnie ten ślub był taki machinalny. Bez polotu. Mimo bogatych opisów. Jednak to tylko moje skromne zdanie i w ogóle nie musisz go brać pod uwagę. Pozdrawiam :)
MalgorzataSz1 2013.05.26 12:09
Natalio

Ślub jak ślub. Marek marzył od dawna, żeby zalegalizować ten związek i od dawna miał gotowy plan na wszystko. Okazało się, że jest mistrzem logistyki i ma przemyślane wszystkie sprawy związane z tym dniem. Miłość czasami ogłupia i być może tak stało się i w tym przypadku.
Dziękuję Ci za wpis i pozdrawiam. :)
Marcysia (gość) 2013.05.26 12:17
Małgosiu,
bodajże pod notką nr 8 pisałaś, że ostatnia część będzie wzruszająca. I taka jest. Ale po kolei.
Wreszcie nadeszła upragniona przez nas kara, zarówno dla Kropaczówny, jak i dla Bartusia. I nagle jakby cała pewność siebie uleciała z tego - przepraszam za określenie - plugawego padalca. Dobrze mu tak. Jak bardzo jestem empatyczna, tak bardzo życzyłam mu, żeby zgnił w więzieniu.
Doskonale, że nie pozwoliłaś im już zwlekać ze ślubem. Kochają się, a taka miłość, jak ich, już chyba się nie zdarza (a szkoda, wielka szkoda). Chcą być w świetle prawa małżeństwem, chcą świadomie iść razem przez życie i to jest w tym wszystkim najpiękniejsze.
Nie zgodzę się z Natalią, że ślub był bez polotu. Po takich przeżyciach urządzić tak piękny ślub? Pewnie awykonalne. Ale się udało :) I całe szczęście. Dziwi mnie tylko, że Dąbrowska miała w sobie tyle tupetu, żeby przyjść pod posesję Cieplaków.
I noc poślubna... Przeżywałam ją razem z Ulą. Wyobrażałam sobie, co musiała czuć, gdy Marek zobaczył jej blizny, gdy obdarowywał je pocałunkami. Obnażył najbardziej widoczny znak jej krzywd i potraktował z największą czcią. Nie wystraszył się, nie wycofał, nie zasunął z powrotem sukni. Zmierzył się z tym i wyszedł z tego zmierzenia się zwycięsko. A Ula? Na pewno w jej głowie kotłowało się miliony najróżniejszych myśli, a cały jej organizm ogarniał strach. Jej ostatnie przeżycie seksualne nie były czymś pięknym, mogła zapomnieć, co przeżyła z Markiem. Ale nie wycofała się i pokonała swoje obawy.
Zapewne nieraz przypomni sobie o tym, co spotkało ją w Niemczech, ale wierzę, że z pomocą męża będzie już mogła żyć bez najmniejszego strachu, bo co dwie głowy, to nie jedna. A dwa serca, bijące jeszcze w tym samym rytmie...
Gosiu, dziękuję Ci za te 10, przejmujących rozdziałów i czekam na "Ból istnienia". Buziaki :)
MalgorzataSz1 2013.05.26 12:51
Marcysiu

Chyba nie byłaś osamotniona w tym pragnieniu, żeby Dąbrowski poniósł zasłużoną karę. Ja najchętniej posadziłabym go na krzesło elektryczne, lub jeszcze dotkliwiej ukarała pozbawiając go męskości. Ale jest jak jest.

Ten rozdział był już ostatni i być może dlatego Natalia odniosła takie wrażenie odnośnie ślubu. Ja uznałam, że po tych wszystkich przejściach powinni się szybko pobrać i zacząć żyć jak normalni ludzie, bez stresu związanego z Bartkiem.

Jeśli chodzi o noc poślubną, to pamiętajmy, że Marek nigdy nie widział Uli blizn i nie sądził, że są tak rozległe i biegną wzdłuż całej długości pleców. Ich widok też był dla niego szokiem a to, że zaczął od całowania ich wynikało z jego wielkiej wrażliwości.
Wielkie podziękowania dla Ciebie Marcysiu za cierpliwość i wytrwałość w czytaniu tej historii i za wpisy zostawione pod każdym rozdziałem. Dziękuję i serdecznie pozdrawiam. :)

.
Aniula (gość) 2013.05.26 13:03
Małgosiu, nareszcie Dąbrowski został skazany. Ula dzięki temu jest spokojniejsza.
Ta część była bardzo wzruszająca. Ślub był bardzo bardzo przepiękny. Piękanie opisałaś tą historię. To opowiadanie pokazuje, że każdy ma prawo do szczęścia. Tym bardziej po takich ciężkich przejściach.
Ostatnia scena była śliczna. Pięknie to opisałaś. Czekam z niecierpliwością na kolejne opowiadanie. Mam nadzieję, że niedługo je zamieścisz.
Pozdrawiam, Ania. ;)
MalgorzataSz1 2013.05.26 13:08
Aniu

Bardzo dziękuję za słowa pochwały. To niezwykle miłe przeczytać coś takiego. Niestety nie mogę obiecać, że nowe opowiadanie pojawi się już wkrótce. Ja nie piszę na bieżąco rozdziałów tak jak większość z Was. Dodaję dopiero wówczas, kiedy mam już napisaną całość. W przypadku "Bólu istnienia" tak nie jest. Trochę utknęłam i muszę mieć czas, żeby pomyśleć. Teraz mam zamiar rozkoszować się lekturą Waszych opowiadań.
Serdecznie Cię pozdrawiam. Buziaki. :)
Amicus (gość) 2013.05.26 18:56
No i skończyła się ta trudna, a zarazem bardzo piękna historia. Historia miłości okupionej cierpieniem i potworną krzywdą. Historia pokazująca, że prawdziwa miłość wiele znosi i potrafi przezwyciężyć nawet największe traumy. Marek po raz kolejny okazał się konsekwentny i zdeterminowany. Wiele poświęcił i skupił się na odbudowie spokoju ukochanej, jej pewności siebie i poczucia własnej wartości. Ula pokazała, że mając u boku ukochaną osobę można wyjść z największego koszmaru i powrócić do grona żywych. Gosiu, pokazałaś w tym opowiadaniu miłość trudną, potrafiącą znieść wiele. Pokazałaś wielką cierpliwość ze strony Marka i przezwyciężanie barier przez Ulę. Ale pokazałaś tu również sprawiedliwość, której nie zawsze doświadczamy w codziennym życiu. Winni ponieśli zasłużoną karę, a przecież w realu czasami udaje im się uniknąć odpowiedzialności za czyny.
Dziękuję Ci za to opowiadanie. Dziękuję za ostatni rozdział, za wyrok adekwatny do winy, wyczekiwany przez bohaterów ślub i moment zbliżenia, dzięki któremu Ula pokonała kolejną barierę. Dziękuję Ci za te kilka tygodni dramatycznej, ale koniec końców szczęśliwej historii.
Pozdrawiam! :)
bewunia68 (gość) 2013.05.26 19:12
Cześć Gosiu! Dopadł mnie dziwny nastrój i potrafię zebrać słów, aby wyrazić co myślę. Twoje opowiadanie po dramatycznych początkach kończy się szczęśliwie i daje nadzieję. A przynajmniej pozwala oderwać się na chwilę od realiów i prozy życia. Ja mam dzisiaj zły dzień i nie potrafię uwierzyć w tak szczęśliwy finał. Nawet w zachowanie Marka w noc poślubną. W innym nastroju byłabym zdolna nawet poczuć emocje państwa Dobrzańskich, ale dziś jakoś nie. Opowiadanie jest takie typowo twoje. Mam wrażenie, że z każdym kolejnym utworem zakończenie jest mniej realne i bardziej cukierkowe. Zaskoczyła mnie kwota przeznaczona dla Any i Helgi. A może ja nie umiem przyjąć do wiadomości wysokości pensji w stolicy i sugeruję się tym co mi proponują gdy szukam pracy.
Pozdrawiam.
MalgorzataSz1 2013.05.26 19:52
Amicus, Bewunia.

Jestem Wam bardzo wdzięczna za to, że zaglądałyście i śledziłyście tę historię, także za Wasze komentarze, które są dla mnie, jak i dla każdego piszącego niezwykle ważne i cenne.
Nie będę się już rozpisywać na temat rozdziału, bo każda z Was ma swoje własne odczucia. Mam tylko kilka słów do Bewuni.
Wszystkie moje opowiadania są cukierkowe, ociekające lukrem i słitaśne do granic absurdu. Jednym to odpowiada innym nie i ja doskonale o tym wiem. Przecież to bajki a w bajkach wszystko kończy się szczęśliwie.
Marek jest hojny. 500 euro, to mniej więcej dwa tysiące złotych. To zdecydowanie mniej od tego, co zarabiam po 35 latach pracy. Inni muszą żyć z zasiłków i wciąż desperacko poszukują pracy tak jak Ty. Bardzo współczuję takim osobom, bo sama dwukrotnie byłam w podobnej sytuacji i wiem, co to znaczy. Marek jest jednak człowiekiem majętnym i dla niego taka kwota to kropla w morzu i nie uszczupli jego majątku w żaden sposób.
Pensje w każdym województwie są porównywalne, choć z pewnością średnia w stolicy znacznie przewyższa średnią całej reszty kraju. Wszak mamy tam posłów, którzy zarabiają krocie nie wiadomo za co, bo z pewnością nie za wkład pracy.
Ja z całego serca życzę Ci powodzenia w znalezieniu dobrze płatnego zatrudnienia. Najważniejsze, to nie poddawać się i nie zniechęcać, bo wierzę w to, że nasz wysiłek w tym względzie zostanie w końcu wynagrodzony.

Jeszcze raz wielkie podziękowania dziewczyny. Obie serdecznie pozdrawiam. :)
Ania (gość) 2013.05.26 22:46
Gosiu
Piekne i wzruszające opowiadanie. Piękny slub.Fajnie ,że Ala i Jozef będa następni. Ciesze się ,że wszystko dobrze się skonczylo. Piekna bajka :) czekam na nowe opowiadanie.
p/s na moich blogach nowe notki.
Abstrakt (gość) 2013.05.26 23:36
Dobry Wieczór Małgosiu :-)
Mocne zakończenie, niezwykle emocjonalne. Ktoś na górze komentarzy zarzuca w Twojej beletrystyce, powołując się na wielkich tego świata, że od każdego wydanego, nawet bezdyskusyjnego wyroku jest możliwość apelacji.... Bo tak stanowi prawo. Pytanie czy jakiekolwiek prawo stanowi o możliwości wymierzania komuś kary, dobrowolnie w imię własnych umysłowych uchybień czy chuci i zwykłego bandyctwa? Niezależnie od tego, czy jest to fikcja czy nie, tematyka i przejmujące okoliczności skłaniają do przemyśleń i pytanie czy ktokolwiek ma prawo odwoływać od wyroku jeśli wina jest udowodniona, bezsprzeczna i oczywista? Warte zastanowienia? No chyba, że niezależnie od naszych tutejszych spotkań osoba podpowiadająca takie rozwiązanie staje lub próbuje stawać na straży prawa, reprezentuje takich oprawców i udostępnia weryfikację bezspornej winy w imię własnej głupoty i ostracyzmu....
Przepraszam, musiałam....
Ad rem :-)
Bardzo trudny temat, szczególnie dotkliwy. I praktycznie w realu nie do wyobrażenia.... Ja pisałam o tym na początku, dojmujący i wręcz odbierający ofiarom godność.
Wiele w tym nieszczęściu szczęścia w roli Marka, który praktycznie Ule uratował. Popatrz jak wielka jest siła emocji, wiary w uczucie, dawanie komuś poczucia bezpieczeństwa. Wszystko co najważniejsze dla kobiety, chyba każdej.
Autentycznie się wzruszyłam gdy pokazałaś z jaką czcią marek traktuje ciało Uli.... Zawsze uważam, że męskie łzy mają w sobie potęgę, one nigdy nie są nieszczere i dlatego są takie mocne w wyrazie. Szok jaki wywołały rany na ciele Uli, zbliznowacenia i idący za nimi obraz w wyobraźni , łzy..... Trudno było mi opanować emocje. To straszne dla kogoś kto tego doznaje autentycznie, ten ból fizyczny ale ktoś kto to potem widzi.... To jest dopiero trauma.
Nie jest wcale trudne zwizualizowanie sobie tej sytuacji, I to miało dla mnie ogromną moc.
Małgosiu, za mną kolejne opowiadanie, te z gatunku "trudnych i niemiłych " choć zakończonych szczęśliwie.
Dziękuję Ci za nie. I za te obrazy. A także za świetną uzupełniającą w dobitny sposób grafikę.

Nie jestem odosobniona w oczekiwaniu na kolejne opowiadanie wychodzące spod Twojej ręki, mam nadzieję, że zbyt długo nie będę czekać :-)
Jak widzisz, uzależniasz :-)
Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie i życzę inspiracji, dobrych obserwacji i ciekawych wniosków :-)
Do zobaczenia wkrótce? :-)
Kasia (gość) 2013.05.27 01:11
KONIEC? Szkoda. Było to bardzo fajne i wzruszające opowiadnie. Jak najbardziej sprawiedliwy wyrok ! :) Fajne zakończenie i wogóle cały rozdział super. Mam jednak nadzieję, że to nie jest twoje ostatnie opowiadanie. Pozdrawiam ;D
MalgorzataSz1 2013.05.27 09:32
Aniu, Kasiu
Bardzo Wam dziękuję dziewczyny za to, że śledziłyście to opowiadanie i komentowałyście pozytywnie. Ja czekam na dalszy ciąg opowiadania Kasi i za chwilę zajrzę na blogi Ani.
Przesyłam Wam duzo pozytywnych myśli i buziaków.

Abstrakt
Nad Twoim komentarzem muszę się pochylić bardziej, bo nie spodziewałam się, że będzie taki długi, co rzecz jasna nie jest wadą ale zaletą.

Rzeczywiście panna anna zarzuciła mi nieznajomość tematu od strony prawnej, ale nie mam jej tego za złe. Ona z pewnością zna się na zawiłościach prawnych lepiej ode mnie, bo albo studiuje prawo, albo je skończyła. Miałabym jedynie wątpliwości co do Białorusi, o której pisała, że tam wyrok byłby baredziej ludzki. Tu akurat śmiem wątpić, bo wszyscy wiemy, co się tam wyprawia i z pewnością z humanitaryzmem nie ma nic wspólnego. Poza tym to trochę dziwne, że akurat poruszyła tylko kwestię prawną, a na temat samego opowiadania nie napisała nic. To zresztą bez znaczenia, bo to opowiadanie miało zakończyć się surowym wyrokiem dla sprawców. Wyrokiem, który odczuliby bardzo boleśnie. Nie mogłam napisać, że od wyroku przysługuje apelacja, bo tym samym rozczarowałabym moje czytelniczki tak bardzo potępiające uczynki Bartka. Pisząc o apelacji nie spowodowałabym też, że Ula i Marek wreszcie odetchną, bo ciągle mieliby przed sobą widmo wychodzącego przedwcześnie z więzienia Dąbrowskiego przepełnionego chęcią odwetu. Myślę, że taki finał jest znacznie lepszy, bo sprawiedliwości stało się zadość. Gdybym to ja osobiście miała decydować o dalszych losach Dąbrowskiego z pewnością wyrok byłby bardziej dotkliwy i brutalny, bo sprawiłabym, żeby poczuł dokładnie to samo, co kobiety, które dręczył. Jakby na to nie patrzeć nasze prawo jest niedoskonałe i jeszcze długo takie pozostanie.

Miałam nadzieję, że ostatnia scena rozdziału niektórych z Was poruszy i wyciśnie łzy. Marek jest porażony rozległością tych blizn, które niemal pokrywają całą powierzchnię pleców. Czy mógłby się zachować inaczej, niż tylko zacząć je całować i dać tym dowód najgłębszego uczucia? Męskie łzy nie są niczym nagannym, a świadczyć mogą o wrażliwości i uczuciowości mężczyzny. To nieprawda, że mężczyźni nie płaczą. Płaczą i wcale nie muszą się tego wstydzić.
Siła miłości jest wielka, bo dopinguje do działania i do poświęceń dla ukochanej osoby. Dzięki niej jesteśmy zdolni do wielkich rzeczy, które wcale nie wydają się trudne. Inaczej może twierdzić tylko ktoś, kto nigdy nie kochał naprawdę lub zwyczajny malkontent.

Bardzo Ci dziękuję Abstrakt i jestem niezmiernie wdzięczna, że dzieliłaś się ze mną swoimi spostrzeżeniami i przemyśleniami pod każdym rozdziałem. Twoje komentarze i mnie zmuszały do przemyśleń, a na pewno zawierały cenne uwagi. Mam nadzieję, że Twoje zyczenia kierowane do mnie się spełnią i nie zabraknie mi ani pomysłów, ani inspiracji. Teraz jeszcze nie potrafię powiedzieć kiedy będę dodawać nowe opowiadanie. Utknęłam na ósmym rozdziale i powinnam pozwolić podziałać wyobraźni. Jednak myślę, że nie będziecie czekać zbyt długo. Na pewno zostawię informację na streemo jeśli tylko pojawi się pierwsza część na moim blogu.
A tym czasem żegnam się z Tobą i pozdrawiam najserdeczniej jak się da. :)
danka69 (gość) 2013.05.27 14:49
Gosiu!
Nie będę przepraszać, że na bieżąco nie komentowałam tego opowiadania ( kolejnego zresztą). Jak wiesz nie daję rady ogarnąć wszystkiego w ciągu doby i na przyjemności pozostaje mi niewiele czasu. Tę odrobinę wolnej chwili poświęcam zawsze na Twój blog i Twoje piękne ,wzruszające opowiadania. Nie inaczej było z tym opowiadaniem, które poruszało mnie do łez, w każdej jego części. Były to głównie łzy rozpaczy, a na koniec szczęścia.
Nie ukrywam ,że poruszony temat wzbudza u mnie zawsze mieszane uczucia. Czy ofiarami przemocy są osoby, które rzeczywiście nie mają środków do życia i decydują się na każdą pracę, nieważne , w kraju czy za granicą. Czy są to osoby lekkomyślne, ufne, wręcz naiwne, które zawsze spontanicznie podejmują bardzo ważne decyzje. Ula to rozsądna dziewczyna, której "tę pracę " poleciła koleżanka. Gdyby nie zawód miłosny , którego wcześniej doznała nie musiałaby wyjeżdżać w poszukiwaniu pracy. Zawsze więc, jest jakiś "uzasadniony" powód . Niech to opowiadanie będzie swego rodzaju przestrogą, lekcją dla młodych ludzi, którzy tak chętnie "łapią" się na każdy, nie do końca sprawdzony wyjazd. Wiem ,wiem wymądrzam się, jestem stara i mam pracę, a co mają powiedzieć młodzi ludzie, którzy jej nie mają i próbują wiązać koniec z końcem, decydując się na niepewny los?
Jako matka dorosłej córki zrobiłabym wszystko by taki potencjalny kontakt dobrze sprawdzić . Nie zawsze oczywiście da się wszystko sprawdzić. Wymaga to ogromnej rozwagi i mądrości. Każdy uczy się na swoich błędach, ale często cena , którą płacimy za te błędy jest zbyt wysoka. Ula zapłaciła bardzo wysoką cenę, ale na szczęście nie najwyższą. Miłość Marka sprawiła, że powoli wraca do "żywych" . To jest jednak tylko bajka a prawdziwe życie pisze okrutniejsze scenariusze.
To tyle w minorowym nastroju. a w weselszym. Gosiu , jak zawsze przepięknie, wzruszająco , subtelnie, tylko krótko.
Krótko w tych radosnych wątkach, ale nadrobisz to w kolejnym opowiadaniu, nieprawdaż?
Gosiu bardzo Ci dziękuję za to opowiadanie i czekam na kolejne. Nie obiecuję regularnych komentarzy ale wiedz, że masz we mnie wierną czytelniczkę.
Serdecznie pozdrawiam
MalgorzataSz1 2013.05.27 16:46
Dobry Boże! Danusiu!

Już przestałam liczyć na to, że się w ogóle odezwiesz. Podejrzewałam, że Twoja terapia od komputerowych uzależnień trwa nadal a tu takie miłe zaskoczenie.
Bardzo się cieszę, że nadal czytasz te moje wypocinki, choć muszę przyznać, że wychodzą mi ostatnio dość traumatyczne. Niestety nie mogę potwierdzić, że to następne opowiadanie będzie bardzo optymistyczne. Raczej nie będzie. Mogę powiedzieć tylko, że nieco odwrócę role i choć niemal w każdym opowiadaniu wybielam Marka i zawsze usiłuję wytłumaczyć jego złe zachowanie, to w tym następnym zrobiłam z niego prawdziwego anioła.

Zdziwiłaś się, że opowiadanie było krótkie. Od jakiegoś czasu postanowiłam, że nie będą one dłuższe niż 10 do 15-tu rozdziałów. Po doświadczeniach z opowiadaniem "Ze smutku nocy w radość dnia" stwierdziłam, że nie ma sensu się rozpisywać, bo lektura szybko nudzi się czytelnikom. Zanim dobrną do połowy historii już nie pamiętają, co było na jej początku. To opowiadanie ma 10 części, ale zawiera wszystko, co trzeba. Początek, rozwinięcie i zakończenie. O czym miałabym jeszcze w nim napisać, skoro wszystko zostało wyjaśnione, sprawcy złapani a Marek i Ula po ślubie. To w zupełności wystarczy a resztę pozostawiam wyobraźni czytelników.
Dzięki najwyższemu, że się odezwałaś, w przeciwnym wypadku sama bym napisała na maila. Zresztą mogłabyś dać znać od czasu do czasu, że żyjesz.
Ja bardzo dziękuję, że pomimo nabytego wstrętu do komputera jednak napisałaś długi komentarz i serdecznie Cię pozdrawiam. Resztę rodzinki również. :)
Natalia (gość) 2013.05.27 22:05
Mam nadzieję, że masz już pomysł na nowe opowiadanie. Tymczasem zapraszam do mnie :)
truskaweczka (gość) 2013.05.29 23:37
Małgosiu!
Mogę cię prosić o jakiś e-mail, czy coś takiego, bo bardzo chciałabym ci wysyłać prywatną wiadomość. Jeśli nie chcesz pisać tutaj to możesz ty napisac pierwsza do mnie. Mój e-mail widzisz. Bardzo mi zależy:) Będę ci wdzięczna jeśli się zgodzisz:)
Natalia (gość) 2013.05.30 00:27
zapraszam na nową notkę :)
Aniula (gość) 2013.05.30 00:29
Małgosiu, serdecznie zapraszam do mnie na czwarty rozdział opowiadania "Ich miłość jest wieczna".
Pozdrawiam Ania.
MalgorzataSz1 2013.05.30 08:40
Truskaweczko

Podaję Ci mojego maila goniasz2@interia.pl i czekam na wiadomość. Pozdrawiam.
elkanum (gość) 2013.05.30 16:26
Wiem. Masz prawo mnie zabić. Nie odzywałam się już... dość długo. Nie potrafię powiedzieć dlaczego. Po prostu nagle zaczął się dla mnie liczyć mój blog i coraz mniej uwagi zaczęłam poświęcać innym blogom. W ogóle jakoś straciłam zapał do blogowania. Wpadłam tylko na chwilę żeby Ci powiedzieć, że żyję i wkrótce napiszę dłuuuuuuuuugi komentarz :D Chciałam Cię bardzo przeprosić, że tyle czasu się nie odzywałam. Najgorsze jest to, że nie umiem powiedzieć dlaczego. Obiecuję Ci jednak, że wkrótce na pewno się odezwę. Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz :D Wiem, że czyta Cię dużo osób, dużo osób Cię komentuje i raczej się nie przejmujesz tym czy taka Elkanum przeczyta i skomentuje Twoje notki, ale jednak trochę jest mi głupio, że się tyle czasu do Ciebie nie odzywałam. Ja cie proszę. Nie zabijaj mnie! :D Jeszcze raz Cie przepraszam i pozdrawiam weekendowo :D
MalgorzataSz1 2013.05.30 16:57
Elkanum

To, że trochę osób komentuje mój blog i trochę więcej tu zagląda, wcale nie oznacza, że nie zależy mi na każdym czytelniku. Na Tobie również. Kilka razy zaglądałam na Twój blog i czytałam o Twoich perypetiach z koleżankami. Pomyślałam, że nie masz za dużo czasu, bo to koniec roku i wszyscy uczący się, zwykle w takich razach czują się mocno zmotywowani do podniesienia ocen. To przecież normalne. Ja zresztą też nie komentowałam nigdzie, bo przyczyn było sporo, ale związanych nie z nauką, bo edukację zakończyłam bardzo dawno temu, ale z moim szwankującym wiecznie zdrowiem.
Nie czuj się więc winna. Komentarze są ważne, ale nie mniej ważna jest świadomość, że ludzie jednak tu zaglądają i czytają.
Pozdrawiam Cię serdecznie. :)
truskaweczka (gość) 2013.05.31 22:01
Cieszę się, że mi odpisałaś. Na pewno jeszcze skorzystam z takiej formy wiadomości. Miło mi też, że przeczytałaś opowiadanie, które ci wysłałam. Niestety nie mogło być ono dłuższe ze względu na wymaganą liczbę stron przez nauczycielkę Mateusza, ale może kiedyś pomyślę nad jego rozwinięciem. A tym czasem zapraszam cię na "niespodziankową" część Zawiłości Miłości" :***
MalgorzataSz1 2013.05.31 22:38
Truskaweczko.
Chętnie zajrzę na Twój blog, ale chyba jutro. Dzisiaj już oczy mi się kleją i nie dam rady przeczytać, a co dopiero skomentować. Obiecuję, że jutro mój komentarz pojawi się u Ciebie.
Pozdrawiam. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz