Łączna liczba wyświetleń

środa, 7 października 2015

"RANY" - rozdział 9

23 maj 2013
ROZDZIAŁ 9



W poniedziałkowy poranek szykował się do pracy. Kończył jeść śniadanie i ustalał z Ulą jakieś służbowe rzeczy, gdy rozdzwoniła się jego komórka. Ze zdziwieniem skonstatował, że to Jaworski.
- Dzień dobry komendancie. Coś nowego?
- Panie Marku, mógłby pan wraz z panią Cieplak przyjechać na komendę? W sobotę zrobiliśmy prawdziwy nalot na dom Dąbrowskich i znaleźliśmy mnóstwo ciekawych rzeczy. Wszystkie były zapakowane w oklejone pudła. Matka w ogóle ich nie otwierała, bo były imiennie zaadresowane na Bartka Dąbrowskiego. Byłoby dobrze, gdybyście je obejrzeli. Może pani Urszula znajdzie tu i swoją własność.
- Dobrze. Przyjedziemy. Ja tylko uprzedzę w pracy, że się spóźnię. - Skończył rozmawiać i spojrzał na Ulę. – Musisz się ubrać kochanie. Jedziemy na komendę. W domu Dąbrowskiej znaleziono jakieś pudła z rzeczami. Niewykluczone, że i twoje są wśród nich. Jaworski prosił o identyfikację. Musimy to zrobić. - Wstała i bez protestu poszła się przebrać do siebie.
Na komendzie wprowadzono ich do dużego pokoju, na środku którego stał długi stół a na nim poukładane różne rzeczy. Obok stały wieszaki z ubraniami. Chodzili wolno wzdłuż stołu i uważnie przyglądali się rzeczom. W pewnym momencie Ula zatrzymała się.
- Spójrz Marek, to ta książka od ciebie. – Otworzyła okładkę. – Jest też dedykacja. A tu? To przecież ta bransoletka, którą mi dałeś, pamiętasz? Jest i pierścionek po mamie, zobacz. - Rozpłakała się. – Byłam pewna, że już nie odzyskam tych rzeczy.
- Proszę dalej oglądać – zachęcał się Jaworski. – Jeszcze dzisiaj nie będzie pani mogła ich zabrać, ale zapewniam, że po procesie wrócą do pani. Na razie stanowią dowód w sprawie.
Znalazła wszystko, co zabrała do Niemiec. Wszystkie ubrania i nawet swoją torbę podróżną i torebkę z kosmetykami, portfelem pustym niestety i dokumentami, które wzięła ze sobą, by móc być przyjętą do pracy. To, co wskazała przeniesiono w inne miejsce i opisano jej nazwiskiem.
Jaworski uścisnął im dłonie.
- Bardzo dziękuję, że pofatygowaliście się państwo. Przynajmniej mamy już jasność co do jednej osoby i jej rzeczy. Cała reszta należy pewnie do tamtych kobiet.
Po wyjściu z komendy zawiózł Ulę do domu i pojechał do pracy.

Żeby uniknąć pytań swoich rodziców odnośnie świąt wielkanocnych postanowił wykupić tygodniowy pobyt nad morzem. Wynajął apartament w jednym z pensjonatów. Pomyślał, że Uli dobrze zrobi ten wyjazd. Wprawdzie wiosna dopiero nieśmiało wychylała się na świat i było jeszcze dość chłodno, ale same spacery morskim brzegiem były też atrakcją.
Spodobało jej się tu. Chętnych do świątecznego odpoczynku nie było zbyt wielu i w większości były to osoby samotne, lub ludzie starsi. Okolica urzekła ją. Sam pensjonat położony był w pobliżu morza a tuż za piaszczystą plażą rozciągał się sosnowy las.
Apartament, który wynajął miał dwa łóżka oddzielone od siebie niewielką, nocną szafką. Dla niego najważniejsze przy rezerwacji było to, żeby nie było jednego, wielkiego łoża a dwa odrębne. Wiedział, że Ula jeszcze nie jest gotowa, by zasypiać i budzić się przy nim. Chciał jej zapewnić maksimum komfortu psychicznego.
Willem Haeraets „In love”

Dużo spacerowali i rozmawiali. Była mu wdzięczna, że nie naciska na nią, że jest taki wyrozumiały i cierpliwy. – Jeszcze tylko trochę kochany, – mówiła w myślach – jeszcze tylko trochę i przestanę się bać. Dzięki tobie.
Pod koniec pobytu wyciągnął ją na spacer. Był niezła pogoda, choć jak to zwykle nad morzem, wiał wiatr. Otuliła głowę chustą a on narzucił kaptur. Objął ją mocno i tak przytuleni pomaszerowali brzegiem. W pewnym momencie zatrzymał się. Ukląkł przed nią i wyjąwszy z kieszeni czerwone pudełeczko wpatrzył się w jej ogromne ze zdziwienia oczy.
- Wiesz, że od dawna jesteś dla mnie najważniejsza na ziemi. Wiesz, że od dawna kocham cię tak mocno, że nie mogę bez ciebie żyć. To ty jesteś sensem mojego życia i jego treścią. Jeśli się zgodzisz wyjść za mnie będę najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
Była bardzo wzruszona. Oczy błyszczały jej od łez. Drżącym głosem powiedziała.
- Ty wiesz, że ja nigdy nie mogłabym być z nikim innym, tylko z tobą. Wiesz jak bardzo byłam okaleczona na ciele i duszy. To dzięki tobie zabliźniają się moje rany i to dzięki tobie odżywam. Wiesz, że tylko miłość do ciebie trzymała mnie przy życiu i nadzieja, że kiedyś cię jeszcze zobaczę. Czy mogłabym zostać żoną kogoś innego, kiedy tak bardzo kocham ciebie? To z tobą chcę iść przez życie i z tobą chcę się zestarzeć.
Podniósł się. I on miał w oczach łzy. Wsunął jej pierścionek z małym, szafirowym oczkiem na palec i delikatnie przylgnął do jej ust.
- Dziękuję ci kochanie. Jestem bardzo szczęśliwy.
- Ja też – wyszeptała. – Marzenia jednak się spełniają.

Majowa, ciepła sobota sprowokowała ich do słodkiego leniuchowania na balkonie. Był duży i swobodnie mieściły się na nim dwa wygodne wiklinowe fotele i stolik. Ula przyniosła filiżanki z kawą i świeżo upieczone ciasto. Marek leniwie przeglądał prasę. Od prasówki oderwał go natrętnie brzęczący telefon. Podniósł się z fotela i ruszył do salonu, by go odebrać.
- Halo.
- Dzień dobry panie Marku, Jaworski z tej strony, siedzi pan?
- Nie.
- To proszę usiąść, bo mam rewelację. Złapaliśmy go. Wczoraj przewieziono go konwojem do naszego aresztu śledczego. Wróciły też te Polki. Mamy je wszystkie tu na miejscu. Nadal są pod opieką psychologów. Dąbrowski trochę wodził tamtejszą policję za nos. Wiedział, że były aresztowania w Berlinie. Zaszył się w Hamburgu i co chwilę zmieniał adres. W końcu wpadł. Proszę przekazać pani Uli, że może spać spokojnie, bo żadne niebezpieczeństwo już jej nie grozi. Teraz przygotowujemy całą dokumentację do procesu. O wszystkim będziecie sukcesywnie powiadamiani. Również o tym, czy ona będzie mogła zeznawać poza salą sądową.
- To znakomite wiadomości. Bardzo panu dziękuję komendancie i jestem naprawdę wdzięczny za wszystko. Zaraz przekażę te wieści Uli. Do widzenia.
- Jakie wieści? – Spytała wchodząc do salonu. Podszedł do niej i mocno ją przytulił.
- Koniec twojej gehenny skarbie. Złapali go i już nie wypuszczą. Za ciebie i za każdą z tych udręczonych kobiet dostanie od dziesięciu do piętnastu lat. Zgnije w kryminale, bo życia mu braknie, by odsiedzieć karę do samego końca.
- To prawda? – Rozpłakała się. – To naprawdę prawda?
- Najszczersza kochanie. To Jaworski dzwonił i przekazał mi te dobre nowiny. Zbieraj się. Jedziemy do Rysiowa. – Jej zapłakane, szczęśliwe oczy patrzyły na niego z czułością i miłością.
- Jesteś najlepszym, co przytrafiło mi się w życiu. Moim największym, najukochańszym szczęściem. – Przywarła do jego ust i pocałowała namiętnie. Po raz pierwszy od miesięcy.

Podjechali pod bramę. Już wysiadając zauważyli podążającą w ich kierunku Dąbrowską. Ula w panice schowała się za plecy Marka.
- Ula! Ula! No co ty, nie poznajesz mnie?! – Przystanęła przy nich zasapana. – Właśnie idę do twojego taty po radę. Bartusia mi zamknęli w więzieniu, wyobrażasz sobie? Co za podli ludzie, sumienia nie mają. To takie dobre dziecko.
- Niech pani powstrzyma ten słowotok – odezwał się groźnie Marek. – To dobre dziecko, to sutener, alfons, najgorszy męt i największa kanalia jaką nosi ta ziemia. Ula jest ofiarą tego potwora. Podstępnie zwabił ją do Niemiec. Tam więził, katował i wielokrotnie gwałcił. Kiedy udało jej się wyrwać z jego łap była strzępem człowieka. Potwornie przez niego okaleczona do dzisiaj nosi blizny na całym ciele od jego pejcza, tak jak wiele innych kobiet, które przetrzymywał wbrew ich woli w niemieckim burdelu. Niech więc nie mówi pani, że jemu stała się krzywda. Ja zrobię wszystko rozumie pani, wszystko, by ten bandzior sczezł w najgorszym więzieniu i by nigdy nie ujrzał dziennego światła. Pani niech nawet się nie waży przestąpić już nigdy progu tego domu. Dla pani jest on zamknięty na zawsze. Jeśli się dowiem, że nadal nachodzi pani pana Józefa sprawię, że cały Rysiów dowie się o postępkach pani kochanego syna. Napiętnuje panią całe rysiowskie społeczeństwo. Na pani miejscu zaszyłbym się w domu i nie wychylał z niego nosa. Wstyd i hańba pani Dąbrowska. – Spojrzał na nią z odrazą. - Żegnam.
Objął płaczącą Ulę i przeszedł przez bramę zostawiając wbitą w chodnik Dąbrowską. Za rogiem budynku przystanął. Wyciągnął z kieszeni chusteczkę i wytarł jej mokre policzki.
- Już dobrze skarbie. Przepraszam cię, ale nie wytrzymałem nerwowo. Ona musiała to usłyszeć.
- Wiem Marek i dziękuję. – Powiedziała cicho.
Józef aż za serce się złapał, gdy zobaczył ich oboje na progu domu.
- Czy wyście zwariowali? Tak się narażać? – Wyszeptał trwożliwie.
- Złapali i zamknęli go panie Józefie. Niebezpieczeństwo już minęło, dlatego tu jesteśmy. Po drodze spotkaliśmy Dąbrowską. Powiedziałem jej kilka słów prawdy i zabroniłem jej tu przychodzić. Będzie pan miał już spokój. Gdzie reszta rodzinki?
- Wchodźcie. Są wszyscy.
Powitaniom nie było końca. Mała Betti przykleiła się do Uli i nie chciała zejść jej z kolan. Jasiek też co chwila ściskał siostrę. Tęskniła za nimi wszystkimi przez tyle długich miesięcy. Wreszcie nie musi się ukrywać i oni też są bezpieczni. Powiedzieli im o zaręczynach. Znowu była radość. Józef pytał, kiedy planują ślub.
- Jeszcze nie wiemy panie Józefie. Nie rozmawialiśmy o tym. Prawdopodobnie po procesie jak zasądzą wyrok tej kreaturze. Wtedy będzie już spokój. Jaworski mówił, że odbędzie się dość szybko, bo mają kilka grubych teczek udokumentowanych przestępstw popełnionych przez Dąbrowskiego.

Marek miał rację. Rzeczywiście materiału dowodowego było tyle, że z procesem nie zwlekano. Dąbrowski i Kropacz dostali adwokatów z urzędu, ale ci ostatni i tak stali na przegranej pozycji. Nie było szans, by wyegzekwować niższe wyroki. Tak jak mówił Markowi wcześniej Jaworski, Ula składała zeznania w bezpiecznym pokoju przy udziale pani psycholog i pani sędzi. Zarówno ona jak i Marek uczestniczyli w rozprawie, jako niemi obserwatorzy siedząc w ostatnim rzędzie sali. Widzieli też Dąbrowską ocierającą łzy i przytłoczoną słowami świadków. Proces przebiegał w dwóch etapach. Na pierwszym przedstawiono dowody obciążające. Przeczytano w całości pamiętnik Uli, którego treść obecnym na sali wycisnęła z oczu łzy. Nawet sędziowie i cała ława przysięgłych je ocierała. Puszczono zeznanie Uli, która i tak płakała bez przerwy wspominając ten trudny dla niej czas. Przesłuchano Polki, którym też było ciężko mówić o tych wydarzeniach. One w przeciwieństwie do Uli zmuszane były do grupowego seksu i kiedy nie chciały tego robić bito je równie brutalnie, co ją.
Przesłuchano Ulkę Kropacz. Początkowo wypierała się wszystkiego, ale miażdżące zeznania świadków i dosadne pytania prokuratora sprawiły, że skapitulowała i przyznała się do swojego udziału w tym procederze.
Kiedy przyjechali do sądu w dniu, w którym miał się odbyć drugi etap procesu Ula ze zdumieniem zauważyła na korytarzu siedzącą Helgę i Anę. Podbiegła do nich z płaczem.
- Kochane moje, co wy tu robicie? Tak marzyłam, żeby zobaczyć was jeszcze raz. – Uściskały się serdecznie i im popłynęły łzy.
- Ula, a my tak się martwiłyśmy, czy dojechałaś szczęśliwie. Wezwano tu Helgę. Ja przyjechałam, żeby było jej raźniej. Będzie odpowiadać z wolnej stopy. To dzięki pamiętnikowi, który napisałaś i przedstawiłaś ją w takim dobrym świetle. O nic nie jest oskarżona. Opowie tylko, jak to wszystko wyglądało.
- Moje kochane, koniecznie muszę wam kogoś przedstawić. To mój narzeczony Marek Dobrzański. To dzięki niemu złapano Dąbrowskiego i Kropacz. To dzięki niemu jestem dzisiaj szczęśliwą kobietą. – Marek uścisnął im dłonie.
- A ja jestem tobie Helgo i tobie Ano niewymownie wdzięczny za uratowanie życia Uli i za bezinteresowną opiekę. Na długo przyjechałyście?
- Nie. Po procesie wracamy do domu.
- Ja byłbym szczęśliwy i Ula pewnie też, gdybyście zatrzymały się u nas na kilka dni. Ula ma wam tak wiele do powiedzenia i tak wiele pytań do was. Proszę zgódźcie się, jeśli nic pilnego nie wzywa was do Frankfurtu.
Całą przemowę Marka Ula dokładnie tłumaczyła. Była wzruszona, że o tym pomyślał. Jednak dobrze ją zna i jej pragnienia również. Obie Niemki przyjęły zaproszenie.
Otworzono drzwi do sali rozpraw i po chwili wypełniła się po brzegi. Pierwsza zeznawała Helga przy pomocy tłumacza. Z jej opowieści wyłaniał się obraz mrocznego półświatka, w którym rządziła przemoc, narkotyki, seks i pieniądze. Nie miała zamiaru oszczędzać i wybielać swojego szefa. Ją też traktował jak śmiecia. Opowiedziała jak tłukł Cieplakównę do nieprzytomności, jak się nad nią znęcał, jak nie pozwolił jej opatrywać ran skatowanej Uli, jak zrywał z nich plastry i jak darł się wniebogłosy, że ona ma cierpieć, jak faszerował ją narkotykami i gwałcił wiele razy w ciągu dnia. Mówiła, że nie mogła już tego znieść i dlatego pomogła Uli w ucieczce. Potem przesłuchano jeszcze kierowcę busa, ale jak się okazało on nie miał o niczym zielonego pojęcia. Miał zapłacone, by zawieźć kobiety z punktu „A” do punktu „B” i nie zadawać pytań. Nastąpiły mowy końcowe. Po nich była godzinna przerwa a po niej miano ogłosić wyrok. Podczas przerwy Marek zaprosił Helgę i Anę do restauracji na obiad. Podczas niego Ula wypytywała kobiety o różne rzeczy.
- Nadal mieszkacie razem? – Ana uśmiechnęła się.
- Zaproponowałam to Heldze. Jest ode mnie dużo młodsza i sprawniejsza. Mnie dokucza artretyzm, a ona zawsze pomaga. Robi zakupy, sprząta i dba o mnie. Czasami uda jej się złapać jakąś dorywczą pracę i wtedy ratuje nasz budżet.
- Chyba nie wróciłaś do zawodu Helga? Wiesz, że taki tryb życia niszczy człowieka.
- Wiem Ula. Już dawno z tym skończyłam. Zresztą, kto by się połaszczył na takiego skwarka jak ja. Żyjemy bardzo skromnie, ale spokojnie i szczęśliwie. Na początku roku pochowałyśmy Lotti. Była już stara i bardzo chora. Weterynarz nie widział już dla niej ratunku. Ana bardzo to przeżyła, bo przez wiele lat ta psina była jej jedyną towarzyszką. Człowiek przywiązuje się do zwierzęcia jak do dziecka. Ale opowiedz jak tobie udało się dotrzeć do Warszawy. Miałaś kłopoty?
- Nie miałam. Podróż przebiegła bez problemów. Zaczęły się dopiero tu na miejscu. Wysiadłam z pociągu i nie wiedziałam dokąd pójść. Do domu nie mogłam wrócić, bo naraziłabym na niebezpieczeństwo swoją rodzinę. Była noc, a ja szłam przed siebie zupełnie bez celu. Gdy przechodziłam przez ulicę potrącił mnie samochód. Przez moment wydawało mi się, że mówi do mnie Marek, ale zemdlałam. Zresztą wiedziałam, że to niemożliwe, bo przecież był gdzie indziej. W szpitalu opatrzyli mi rękę, bo miałam złamaną. Okazało się, że to był naprawdę Marek i to pod jego samochód wpadłam. Zajął się mną bardzo troskliwie. Wyprowadził z wielkiej traumy. Byłam przecież kompletnie zwichniętym psychicznie wrakiem człowieka. Dzięki jego cierpliwości, troskliwej opiece i miłości odzyskałam zdrowie, choć przez bardzo długi czas bałam się mężczyzn i w każdym z nich widziałam Bartka. Wiele mu zawdzięczam i bardzo, bardzo go kocham. W kwietniu zaręczyliśmy się a po procesie planujemy ślub. Już możecie czuć się zaproszone. Musicie koniecznie na nim być. Długą drogę przeszłam, ale dzięki wam i Markowi jestem już dzisiaj innym człowiekiem. Jak skończy się rozprawa pojedziemy do nas. Kupimy po drodze dobre ciasto, zrobimy kawę i spokojnie porozmawiamy. Pokażemy wam też Warszawę, bo pewnie tu nigdy nie byłyście a jest sporo pięknych miejsc, które warto zobaczyć.
- Dziękujemy Ula. Jest tylko jeden problem a mianowicie taki, że my mamy wykupione bilety na jutrzejszy pociąg.
- Tym się nie martwcie. Podjedziemy na dworzec i przebukujemy je na inny dzień i nie będzie problemu.
Marek spojrzał na zegarek.
- Chyba będziemy się już zbierać. Za piętnaście minut ogłoszą wyrok. Chodźmy, bo nie chciałbym tego przegapić.
Weszli na salę i zajęli swoje miejsca. Za chwilę miał wejść skład sędziowski i wydać sprawiedliwy wyrok. Ula spojrzała w kierunku ławy oskarżonych. Dąbrowski siedział rozparty na niej z drwiącym uśmieszkiem na ustach. Niczego nie żałował. Zrozumiała, że taki człowiek jak on nie ma sumienia, nie ma skrupułów. Daremne były jej prośby i błagania o litość wtedy, gdy bił ją do krwi. On nie zna tego uczucia. Nawet w ułamku nie czuł się winny ani wobec niej ani wobec tych wszystkich udręczonych kobiet. Przytuliła się do Marka i oparła głowę na jego ramieniu. On był kompletnym przeciwieństwem Dąbrowskiego. Ochraniał ją, dbał o jej bezpieczeństwo, sprawił, że przestała się bać i nerwowo rozglądać dookoła. Doszła do wniosku, że w tym całym nieszczęściu miała jednak wielkie szczęście, bo pokochał ją ten wspaniały, dobry człowiek. On przylgnął ustami do jej skroni.
- Dobrze się czujesz skarbie?
- Dobrze kochany. Najlepiej.
Marcysia (gość) 2013.05.23 17:22
Małgosiu,
"oliwa sprawiedliwa - zawsze na wierzch wypływa" jak to mówią. Głównych sprawców owa "oliwa" wreszcie dopadła. Nie oczekiwałam, że Dąbrowski będzie żałował, bo on jest na to zbyt cwany i zbyt pewny siebie. No ale cóż, to już nie nasz problem.
Cudowny moment zaręczyn - z dala od problemów, w świątecznej bądź co bądź scenerii, podczas romantycznego spaceru. Pięknie!
Doskonale ujęłaś w tej części, jak bardzo Ula zżyła się z Helgą, w końcu Cieplakówna tak ciepło ją przyjęła. Zapewne to cierpienie tak bardzo je do siebie zbliżyło.
Dziekuję Ci za ten rozdział i czekam na ostatni :)
Pozdrawiam.
MalgorzataSz1 2013.05.23 17:41
Marcysiu.

Właśnie zostawiłam Ci informację o tym rozdziale na streemo, bo nie wiem czemu nie wyświetla mi się Twój blog i nie tylko Twój.
Ty pewnie nawet nie przeczytałaś tej wiadomości a już zajrzałaś tutaj i zostawiłaś komentarz. Jesteś szybsza od przeciągu. Ha, ha.

Sprawiedliwość musi być. Dąbrowski sprawia wrażenie pewnego siebie. Siedzi w nonszalanckiej pozie na ławie oskarżonych i kpi sobie z wymiaru sprawiedliwości. Niedługo mina mu zrzednie, gdy usłyszy wyrok. Za to bestialstwo wobec kobiet sąd nie odpuści mu ani dnia.
O tym wszystkim przeczytasz w ostatnim rozdziale, który będzie obfitował w różne zdarzenia. Tak czy owak, będzie się działo.
Bardzo Ci dziękuję za ten imponująco ekspresowy wpis i serdecznie pozdrawiam. :)
bewunia68 (gość) 2013.05.23 17:52
Gosiu!
Nareszcie Bartek w więzieniu. A Dąbrowska leciała już do Józefa poskarżyć się, że Bartusia aresztowali? Niewinnego! Czy mieszkańcy Rysiowa się dowiedzą o działalności Dąbrowskiego?
Marek się oświadczył. W planach ślub. Nie potrafię wyobrazić sobie co siedzi w głowie Uli. Nikt nie potrafi. Chyba, że przeżył coś podobnego. Tego opowiadania nie osłodzi nawet zakończenie. Nie każdemu dane beztrosko przejść przez życie.
Pozdrawiam.
Ania (gość) 2013.05.23 18:06
Witaj Gosiu
Przepraszam ,że nie komentowałam ostatnich notek ,ale tnz ,że ich nie przeczytałam. Ciesze się ,że złapali ludzi ,którzy skrzywdzili Ulę. Dobrze ze Bartek będzie więzieniu zasłuzył sobie na to. Ula i Marek zaręczeni bardzo się z tego cieszę.Dziękuję za te kolejne cześci. U mnie dzisiaj nowa notka na blogu o Gosi buzka.czekam na cd D
MalgorzataSz1 2013.05.23 18:08
Bewuniu.

Nie przewidziałam, a raczej nie opisałam w opowiadaniu reakcji Rysiowian na aresztowanie ich ziomala, ale przecież łatwo ją sobie wyobrazić. Rysiów to mała mieścina, gdzie wszyscy się znają a takie sensacje rozchodzą się lotem błyskawicy. Z pewnością Dąbrowska nie będzie miała łatwego życia, gdy ta wieść się rozniesie.

Masz rację. Ktoś, kto nie przeżył podobnej traumy jak Ula, lub nie zetknął się z podobnym przypadkiem, będzie miał trudności ze zrozumieniem pewnych zachowań i reakcji tych okaleczonych kobiet. Ja pisząc to opowiadanie zaledwie otarłam się o ten aspekt, dotknęłam powierzchni i tylko mogłam sobie wyobrażać ten strach, ogromny ból i wielkie, niewyobrażalne cierpienie nie tylko fizyczne ale i psychiczne.
Nadal nie sądzę żeby te biedne kobiety były w stanie o tym zapomnieć, bo jeśli nawet będą próbowały ułożyć sobie normalne życie, założyć rodzinę i mieć dzieci, to zawsze gdzieś na dnie serca pozostanie ten mały skowyczący kawałek nie pozwalający zapomnieć.
Jednak mimo tych strasznych przeżyć kończę historię Uli dość szczęśliwie. Marek oświadczył się i będzie dążył do ślubu. Ona też bardzo tego pragnie. Dla niej to coś na kształt potwierdzenia, że on zawsze będzie przy niej i już nigdy nie pozwoli, żeby miało się jej coś stać. To taki rodzaj stabilizacji, który da jej pewność siebie.

Bardzo Ci dziękuję Bewuniu za ten wpis i pozdrawiam najcieplej jak można. :)
MalgorzataSz1 2013.05.23 18:16
Aniu.

Usiłowałam Cię zwabić na facebook, ale chyba byłaś mocno zajęta, bo mi się nie udało. Bardzo jestem ciekawa, co u Ciebie.

Opowiadanie dobiega końca i czas pozamykać wszystkie sprawy. Aresztowanie Bartka stało się już tylko kwestią czasu, podobnie proces. Jest wina musi być i kara, a ta będzie bardzo surowa. To warunek konieczny do tego, żeby Ula mogła wreszcie odetchnąć z ulgą i ułożyć sobie życie z Markiem.
Dziękuję Ci serdecznie za wpis, a na blog oczywiście zajrzę.
Pozdrawiam. :)
Aniula (gość) 2013.05.23 19:26
Małgosiu,
Cieszy mnie to, że Ci któzy są winni krzywdzie Uli i innych kobiet zostali osądzeni i spędzą długie lata. Należało im się to. Nikt kto czegoś takiego nie przeżył nie wie jak te kobiety się czują. To są traumatyczne przeżycia i nie można tego zapomnieć.
Dobrze, że Marek oświadczył się Uli. Choć ciężko im będzie zapomnięć o tej historii będą szczęśliwi, ponieważ się kochają. Ula dzięki niemu stała się spokojniejsza. Zasłużyła na szczęście a Marek jej to zapewni.
Czekam z niecierpliwością na kolejnyy rozdział.
Pozdrawiam Ania.
MalgorzataSz1 2013.05.23 19:39
Aniu

Jeśli czytałaś wcześniej moje opowiadania, to już zapewne wiesz, że ja zawsze w jakiś sposób dążę do sprawiedliwości, do nagradzania krzywd. Zazwyczaj to Marek dopuszczał się czegoś złego względem Uli a później usiłował to wszystko naprawić i wynagrodzić jej. Tym razem jawi się w opowiadaniu jako jej wybawca. Człowiek, dzięki któremu dochodzi do równowagi psychicznej. Tu Bartek jest katem i oprawcą i nie może tak być, by wszystkie jego czyny miały ujść mu płazem. On będzie miał bardzo dużo czasu, żeby przemyśleć swoje postępowanie, choć osobiście szczerze wątpię, że będzie żałował za grzechy. To patologiczny drań, a tacy nigdy nie żałują.
Dzięki serdeczne za komentarz. Pozdrawiam. :)
Amicus (gość) 2013.05.24 16:38
Wreszcie Dąbrowski trafił w ręce policji. Sprawiedliwości stało się zadość. Teraz tylko czekać na wyrok, by nie wyszedł z więzienia nawet na jeden dzień, by już nie krzywdził innych... Nie zasługuje na wolność, zwłaszcza, iż widać, że nawet przez chwilę nie żałuje swoich czynów.
A nawina Dąbrowska jeszcze uważa, że jej synuś został niesłusznie oskarżony. Biedactwo...
Dobrze, że Ula spotkała się z Helgą. Wiele jej zawdzięcza i miała teraz kolejną okazję, by jej podziękować i pokazać jej, że mimo wszystko zaczęła się dźwigać. Sama też z pewnością się uspokoiła, że jednak Bartkowi nie udało się na niej zamścić.
I taka zwykle cudowny Marek, który wciąż wiernie stoi na staży jej spokoju i odbudowy równowagi. Piękne oświadczyny. Wreszcie się Ula doczekała. Marzyła o tym jeszcze przed pokazem, by być z nim, by to ona, a nie Paulina mogła nosić status narzeczonej. Ma rację mówiąc, że marzenia się spełniają. Chcą się związać na całe życie, choć zapewne ten związek nie będzie należał do najłatwiejszych. Zarówno Ula, jak i Marek już do końca życia będą pamiętać o gwałtach, biciu i znęcaniu się. Mimo, że zepchnięte gdzieś na bok świadomości, to wciąż będzie w nich siedzieć. Zwłaszcza Ula będzie pamiętać, że pewien zwyrodnialec pozbawił ją godności i omal nie pozbawił życia. To rzutuje na całe życie.
Pozdrawiam :)
MalgorzataSz1 2013.05.24 16:44
Amicus.

Nic dodać, nic ująć. Masz podobne przemyślenia jak komentujący powyżej i z tego powodu ja jedynie mogę Ci bardzo, bardzo podziękować za ten wpis, bo to, co najistotniejsze napisałam już wyżej. Mam nadzieję, że wybaczysz mi ten brak polotu, ale dzisiaj już od rana zasypiam na stojąco i przeżywam jakiś niż intelektualny.
Serdecznie Cię pozdrawiam a jutro na pewno zajrzę na Twój blog, bo chyba nic nie pomyliłam i od jutra zaczniesz dodawać nowe opowiadanie.
Buziaki. :)
kawi ;) (gość) 2013.05.25 16:26
Bardzo fajna notka, pełna optymizmu ;) Barta nareszcie złapali, skończyły się obawy Uli. Fantastycznie oświadczyny Marka, Ula czekała na to tyle czasu, i w końcu się doczekała. Trochę -moim zdaniem- głupio Dobrzański zachował się w stosunku do Dąbrowskiej, przecież to nie ona jest winna temu, że jej syn zachowywał się tak podle. Jest matką, wiadomo, że w jej oczach, syn zawsze będzie nieskazitelny. Według mnie, Marek nie miał prawa decydować o tym, czy Dąbrowska będzie mogła przychodzić do Cieplaków czy nie. Oczywiście to twój pomysł, twoje opowiadanie, masz prawo pisać co chcesz i o czym chcesz.
Bartek to człowiek w ogóle nie empatyczny, zdolny odczuwać tylko nienawiść. Myślałam, że będzie na sali wzruszony tym co zrobił, ale on nic, jakby ta cała sprawa nie dotyczyła jego, ale jakieś obcej osoby. Jest zwykłym gnojem i tacy, jak on powinni zgnić w więzieniu.
Już jutro o ile się nie mylę, wstawisz ostatnią część tego opowiadania, będę jej z niecierpliwością wypatrywać.
Serdecznie pozdrawiam :)
MalgorzataSz1 2013.05.25 21:05
Kawi

Zwróciłaś uwagę na zachowanie Marka, czy miał prawo mówić tak do Dąbrowskiej , czy nie. Postaw się na jego miejscu. Widzisz cierpienie ukochanej osoby, widzisz ślady bicia na jej ciele, starasz się ze wszystkich sił, żeby wróciła do równowagi psychicznej i fizycznej, niczego nie pragniesz tak bardzo jak tego, żeby przestała się panicznie bać i robisz wszystko, żeby zapomniała o tym, co ją spotkało, bo najzwyczajniej w świecie ją kochasz. Znasz sprawcę jej gehenny i dobrze wiesz do czego jest zdolny. Masz świadomość, że to błędy wychowawcze popełnione przez jego matkę, która nigdy w życiu niczego od niego nie wymagała, bo w jej oczach był idealnym dzieckiem. I chociaż wiedziała, że ma pokaźną kartotekę na policji nadal twierdziła, że jest dobrym synem a wszystko to, to są pomówienia złych ludzi.
Marek nerwowo nie wytrzymuje słysząc, że kolejny raz gloryfikuje syna i wybucha. Nie sądzę, by ktoś będąc w podobnej sytuacji mógł utrzymać nerwy na wodzy i nie sądzę, że Dobrzański zachował się głupio. On nadal usiłuje ochraniać Ulę. Jak ona by się czuła widząc niemal każdego dnia matkę oprawcy u siebie w domu? Myślisz, że mogłaby przejść z tym do porządku dziennego i uznać za coś normalnego? Józef Cieplak nigdy nie zdobyłby się na taką otwartość wobec Dąbrowskiej a dzięki Markowi będzie miał wreszcie spokój od natręctwa i wścibstwa namolnej sąsiadki.

Co do ostatniego rozdziału, to rzeczywiście zamierzam dodać jutro i prawdopodobnie do południa. Bardzo dziękuję Ci za przemyślenia i serdecznie pozdrawiam. :)
Natalia (gość) 2013.05.25 23:01
Miec takiego mezczyzne u boku to skarb. nie dosc, ze znosi dzielnie celibat, to jeszcze wpada na genialne pomysly, aby tamta miala zapewniony komfort psychiczny. ciekawi mnie fakt, jak duzy wyrok dostanie Dabrowski. dozywocie? w polskich wiezieniach to wakacje. najlepiej sadzic go na niemieckich prawach i tyle. najgorsze jest to, ze Twoje opowiadanie jest w 100 procentach zgodne z prawda, bo przeciez sa tysiace takich par, ktore sa razem mimo wszystko. niejedna kobieta przezyla taka gehenne, jednak dzieki Bogu jej bliscy byli z nia. z niecieprliwoscia czekam na ciag dalszy i pozdrawiam.
PS przepraszam za maly zastoj u mnie :)
MalgorzataSz1 2013.05.26 09:12
Natalio.

Obie doskonale wiemy, że ideałów nie ma. Idealny Marek występuje jedynie w mojej głowie, bo lubię go za takiego uważać. Wybieliłam tę postać do granic możliwości, choć nie jest oczywiście człowiekiem bez wad. To już takie moje skrzywienie, którego się raczej nie pozbędę.

Dla Dąbrowskiego żadna kara nie będzie właściwa, bo nic nie wynagrodzi tych ogromnych cierpień, przez które przeszły upodlone przez niego kobiety. Wykonanie kary śmierci to tylko chwila i sprawca odchodzi w niebyt. Już w biblii pisano, że "oko za oko, ząb za ząb" i w przypadku Dąbrowskiego właśnie taka sprawdziłaby się najbardziej. Powinien doznać takiego samego upodlenia jak jego ofiary, może wtedy zrozumiałby, czego się dopuścił. Nie może być sądzony na niemieckich prawach, bo jest obywatelem polskim a Polska z Niemcami ma podpisaną umowę o ekstradycji.
Moje opowiadanie jest fikcją, jednak opartą na solidnej rzeczywistości. Istnieje w kodeksie taki paragraf, który umożliwia zeznania świadkowi poza salą sądową. Ja wykorzystałam go w tej historii i dzięki niemu Ula mogła zeznawać w bezpiecznym pokoju i nie musiała tego robić przed sądem, bo zachodziło domniemanie, że ta trauma mogłaby się tylko pogłębić. Nie znam się na zawiłościach prawnych, jednak staram się pozyskiwać wiedzę potrzebną do napisania opowiadania. Jak już pisałam wcześniej inspiracją dla mnie stały się doniesienia w prasie i w innych mediach o tym procederze, również relacje uwolnionych kobiet. Nie było więc wciskania kitu i jakichś urodzonych w mojej głowie sytuacji nie mających odzwierciedlenia w rzeczywistości.
Rodziny ofiar muszą się uzbroić w całe pokłady cierpliwości, zrozumienia, taktu i delikatności, by pomóc im funkcjonować normalnie a przynajmniej w miarę normalnie. Myślę jednak, że mimo całej tej opiekuńczości i troski nie jest możliwe zapomnienie o tych przeżyciach. To jest tak jak w przypadku więźniów obozów koncentracyjnych, którym udało się przeżyć. Im też nie udaje się zapomnieć. Wiem to z własnego doświadczenia, bo mój ojciec jako czternastoletni chłopak trafił z łapanki wraz z rodziną do Oświęcimia i już do końca życia cierpiał na traumę poobozową.

Za chwilę dodam ostatni rozdział i już wszystko będzie jasne. Bardzo Ci dziękuję Natalio za komentarz i serdecznie pozdrawiam. :)

PS.
Rzeczywiście masz zastój. Zaglądam kilka razy dziennie i nic. Mam nadzieję, że wkrótce coś dodasz. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz