09 czerwiec 2013 |
ROZDZIAŁ 3
Po miesiącu Sosnowskiemu chyba przeszła złość, bo zaczął artykułować znowu swoje potrzeby i kolejny raz krytykować wszystko co zrobiła. Czyli wrócił do normalności. Poprosiła go o pieniądze na bilet. Chciała pojechać na grób mamy i odwiedzić rodzinę. Jakoś specjalnie nie protestował i dał jej odliczoną kwotę. Na cmentarzu rozstroiła się zupełnie. Nie hamowała już łez i żaliła się na głos matce wierząc w to, że ona tam gdzieś jest i ją słyszy. - Chciałam się zabić mamusiu, bo już nie mogę dłużej tak żyć. Piotr nie jest dobrym mężem wbrew temu, co sądzi o nim tata. Nie powinnam była za niego wychodzić. To małżeństwo to jedna, wielka porażka. Co ja mam robić? Powiedz mi. Chcę się z nim rozwieść, ale nie wiem, czy wyrazi na to zgodę. Płakała długo i rzewnie nie mogąc się uspokoić. Zrobiło się późno, więc siłą rzeczy musiała się stąd ruszyć. Zadzwoniła do Piotra informując go, że zostanie w Rysiowie do jutra. Nie obchodziło jej, czy będzie robił jej wyrzuty z tego powodu. Ojciec ucieszył się z jej wizyty podobnie Beatka i Jasiek. Przeprosiła swoją małą siostrzyczkę, że nie przywiozła jej żadnych słodyczy, ale najzwyczajniej w świecie nie miała na nie pieniędzy. Gdy jej rodzeństwo rozeszło się do swoich pokoi usiadła wraz z ojcem przy kuchennym stole. Długo zbierała się w sobie. Postanowiła jednak, że opowie mu o wszystkim, bo już nie da rady tłamsić tego w sobie. Zaczęła od początku i w miarę jak snuła swoją opowieść jej ojciec przecierał oczy ze zdumienia i w kółko powtarzał. - Boże… O mój Boże… Co ja narobiłem… - Jestem nieszczęśliwa tatusiu. On ciągle mnie upokarza. Wyśmiewa się ze mnie przy ludziach, których nawet nie znam. Wylicza mi każdy grosz, nie pozwala mi pójść do pracy. Nawet, żeby móc do was przyjechać, żebrzę o pieniądze na bilet. To tak wygląda szczęście? A może powinnam być jeszcze mu wdzięczna za to, że mnie nie bije? Bez względu na to, co ty myślisz na jego temat, ja nie mogę z nim dłużej być. Chcę rozwodu i dopnę swego. Już dość mam tych upokorzeń. Już dość. - Ula. Ja nie miałem o niczym pojęcia. Nigdy słowem nie pisnęłaś, że jest tak źle. Sądziłem, że jesteście ze sobą szczęśliwi. - Nie jesteśmy tato. Wyszłam za niego tylko dlatego, że bardzo przy tym obstawałeś. Nigdy go nie kochałam i nigdy nie pokocham. Zapłaciłam za twoje by-passy bardzo wysoką cenę. Zapłaciłam samą sobą, ale na tym koniec. Zrobię wszystko, by móc się od niego uwolnić. A jeśli dojdzie do rozwodu, to uwolnię się też od jego nazwiska. Nienawidzę go. - Przepraszam cię córcia. Przepraszam że tak usilnie namawiałem cię na ten ślub, ale Piotr wydawał mi się wtedy zupełnie inny. Był taki porządny, uczynny i uczciwy, po prostu miły. Byłem przekonany, że u jego boku zaznasz szczęścia. Bardzo się pomyliłem i teraz po tym, co mi o nim powiedziałaś myślę, że on ma jakiś psychiczny problem. Przecież normalny człowiek nie zachowuje się tak irracjonalnie. Jedno jest pewne, już nigdy nie będę ci mówił jak masz żyć i do niczego nie będę cię zmuszał. Już dość krzywdy ci wyrządziłem, choć wcale nie byłem jej świadomy. Wybacz mi córcia. Przecież wiesz, że ja nigdy nie chciałem cię zranić. Pamiętaj, że zawsze możesz tu wrócić. Ta szczera rozmowa z ojcem przyniosła jej ulgę. Już nic nie musi ukrywać. Wreszcie ojciec poznał prawdę i przyklasnął pomysłowi z rozwodem. Widziała, że czuje się winny, ale nawet nie próbowała go pocieszać. Najważniejsze, że dobrze to zniósł i nie bronił Piotra. Następnego dnia wróciła do domu. Zdążyła przygotować obiad przed powrotem męża. Przez cały ten czas układała sobie w głowie treść rozmowy z nim. Chciała z nim porozmawiać spokojnie i wyłuszczyć swoje racje i oczekiwania. Nie przewidziała tylko, że małżonek wróci czymś tak bardzo zaaferowany i nawet nie będzie słuchał tego, co ona ma do powiedzenia. Kolejny raz to ona musiała wysłuchać jego. - Znowu szykuje się impreza i to taka z wielką pompą – mówił podekscytowany. - Jest taka fundacja, która zajmuje się pozyskiwaniem funduszy dla chorych na serce. W sobotę ma się odbyć uroczysty bankiet w hotelu Marriott połączony z loterią. Mają też przekazać sprzęt naszemu oddziałowi kardiochirurgii. To wielkie wyróżnienie. Poza tym wszystkie pieniądze z loterii trafią do naszego szpitala, do naszego oddziału. Czy ty wiesz jaka to nobilitacja? Jest tyle szpitali w Warszawie a fundacja wybrała właśnie nasz. To bardzo ważny dla nas dzień. Będą same znakomitości, a między innymi dyrektor i nasz ordynator a także wszyscy kardiolodzy operujący. Słuchała go oniemiała. Po co on jej to wszystko mówi? Co może ją obchodzić jakaś fundacja? Nie rozumiała też tej niezdrowej ekscytacji, bo on zachowywał się i mówił jakby był pod wpływem prochów. - To bardzo pięknie Piotr, tylko co ja mam z tym wspólnego? – Spojrzał na nią dziwnie jakby nie pojmował jej słów. - No jak to co? Przecież to oczywiste? Mamy przyjść z żonami, bo to jest w dobrym tonie i nie wypada inaczej. Ja nie będę się wyłamywał. Wszyscy moi koledzy będą z małżonkami. Część z nich już znasz, bo poznałaś niektóre na grillu u Jankowskiego. Westchnęła ciężko. Tak bardzo starała się zapomnieć o tej upokarzającej dla niej imprezie, a on znowu jej musiał przypomnieć. - A po co ja mam tam iść Piotr? Po to, żebyś znowu kpił przy obcych ludziach i wyśmiewał się ze mnie? Przy takich okazjach bez przerwy zwracasz mi uwagę, pouczasz i instruujesz, co mam robić, a co nie. Zachowujesz się i traktujesz mnie tak jakby moja inteligencja była na poziomie pierwotniaka. Nie, nie Piotr. Dziękuję bardzo, ale odpuszczę sobie. Nie mam zamiaru świecić oczami ze wstydu i wysłuchiwać twoich impertynencji. Już wystarczająco upodliłeś mnie przy swoich kolegach. Jak ty to sobie wyobrażasz, że pójdę tam i będę patrzeć im w oczy mając świadomość, że byli świadkami mojego upokorzenia? Będzie znacznie lepiej dla ciebie i dla mnie jeśli pójdziesz na ten bankiet sam. - Nie ma mowy. Ty musisz tam pójść. Nie rób mi tego Ula. Obiecuję Ci, że nie powiem złego słowa. Od twojej obecności zależy też moja dalsza kariera. - Twoja kariera? – Uśmiechnęła się gorzko. – A co z moją karierą? Po tym pytaniu twarz Sosnowskiego przybrała surowy wyraz. - A ty ciągle o tym samym. Przecież już rozmawialiśmy o tym, pamiętasz? - Nie Piotr… To ty mówiłeś i to ty decydowałeś. Ja nie miałam nic do powiedzenia w tej kwestii. - Ula… Daj już spokój – rzucił pojednawczo - jutro zostawię ci pieniądze. Kupisz sobie coś ładnego na tę okazję i zaliczysz fryzjera. Musisz wyglądać pięknie. Następnego dnia pojechała do galerii dla świętego spokoju. Wiedziała, że to ostatnia impreza, na którą pójdą razem. Po niej bez względu na to, czy zechce jej wysłuchać czy nie, wniesie sprawę rozwodową do sądu. Kupiła dość długą sukienkę w kolorze ładnej zieleni i czarne czółenka na niezbyt wysokim obcasie. Torebki nie kupowała, bo stwierdziła, że ta, którą kupił ostatnio Piotr, będzie pasować. Fryzjer ponownie nałożył jej farbę koloru miedzi i nieco przystrzygł włosy. Pod hotel zajechali taksówką. Sosnowski uznał, że przyjazd autobusem będzie zbyt uwłaczający. Przy wejściu stał człowiek, który anonsował przybycie gości stojącym przy schodach trzem osobom. Piotr wręczył mu zaproszenia. Człowiek podprowadził ich do oczekującej trójki i rzekł. - Państwo Urszula i Piotr Sosnowscy, a to państwo Helena i Krzysztof Dobrzańscy z synem. Pani Helena Dobrzańska jest przewodniczącą fundacji – wyjaśnił. Ula jak skamieniała wpatrywała się w oczy Marka. Nie spodziewała się go zastać tutaj. Nie miała pojęcia, że jego matka prowadzi fundację. Uścisnęła kobiecie dłoń przedstawiając się. - Urszula Sosnowska, miło mi panią poznać. Potem przywitała się z ojcem Marka i nim samym. On udawał, że widzi ją pierwszy raz w życiu. Korzystając z okazji, że Sosnowski rozmawia z Heleną szepnął jej do ucha. - Znajdę potem chwilę, to pogadamy. Wyglądasz zjawiskowo – dodał z błyskiem w oku. Podziękowała zarumieniona a on kolejny raz obrzucił ją zachwyconym spojrzeniem podziwiając jej nietuzinkową urodę i przede wszystkim wielką skromność. Impreza trwała w najlepsze. Po loterii, której przewodziła Helena Dobrzańska zaproszono wszystkich na bankiet. Piotr zachowywał się tak, jakby w życiu nie jadł. Pazernie rzucał się na krewetki i homary a kawior jadł dosłownie łyżkami zalewając to wszystko najlepszym szampanem. Ula nie mogła na to patrzeć. – Co on wyprawia? Wszyscy pomyślą, że to nie kardiochirurg, ale zwykły burak, który przed bankietem pościł przez dwa tygodnie. Wychodzi z niego ta suterynowa inteligencja. Żenada. – Pomyślała zniesmaczona i spojrzała na niego z odrazą. On jednak nie przejmował się niczym. Najważniejsze, że mógł zakosztować tego wykwintnego jedzenia, na które zawsze będzie mu szkoda pieniędzy. - Zjedz tego trochę – zachęcał. – To drogie żarcie i już możesz nigdy nie mieć okazji spróbować. - Daruję sobie. Przecież wiesz, że jestem uczulona na ryby i owoce morza. - Aaa, no tak. Zapomniałem. Żałuj. To naprawdę dobre. Stali w gronie kolegów Piotra. Zauważyła zbliżającego się Marka i nieśmiało uśmiechnęła się do niego. Podszedł do nich i kurtuazyjnie zapytał. - Dobrze się bawicie państwo? Muzyka nie za głośna? - Nie… Zupełnie nie przeszkadza. Wspaniałe przyjęcie – odezwał się Nowik. - Jesteśmy zachwyceni. Impreza znakomita podobnie jak jedzenie. Pańska matka jest wspaniałą organizatorką i jak się okazuje, osobą niezwykle życzliwą dla naszego szpitala. Bardzo to doceniamy. Parkiet wypełnił się wirującymi w tangu parami. Jedna z nich tańczyła z takim rozmachem, że mężczyzna wylądował na plecach Uli potrącając ją. Na skutek tego zawartość kieliszka wypełnionego czerwonym winem, który trzymała w dłoniach znalazła się na koszuli jej męża. Zamarła. Jak skamieniała wpatrywała się z przerażeniem najpierw w pusty kieliszek, by następnie przenieść wzrok na powiększającą się czerwoną plamę na śnieżnobiałej koszuli Piotra. On zdumiony spojrzał na nią i wrzasnął. - Ty idiotko! Ty tępa krowo! Co ty wyprawiasz!? Ta plama nie zejdzie! Nie sądziłem, że możesz być tak bezdennie głupia! Niezdarna łajza! – W jej oczach zaczęły gromadzić się łzy. - Piotr. Przestań. Przecież nie zrobiłam tego specjalnie. Popchnięto mnie – powiedziała cicho. Już nie panowała nad sobą. Mimo tego, że ją tak solennie zapewniał, kolejny raz upokorzył i to przed tłumem gości. Stała bezradnie i płakała cicho. Marek nie mógł tego znieść. Ujął pod łokieć Piotra i powiedział półgłosem. - Panie Sosnowski, chyba posunął się pan za daleko. Pańska żona nie jest niczemu winna. To był wypadek. Ja zaraz zaprowadzę pana do kogoś, kto usunie tę plamę. Proszę za mną. Poprowadził ich w kierunku recepcji i tam poprosił o pomoc. Bez problemu znalazła się czysta koszula, w którą Piotr mógł się przebrać. Kiedy to robił, Marek uspokajał Ulę. - Już dobrze Ula. Nie płacz. Teraz wszystko rozumiem i bardzo ci współczuję. Teraz już znam powód twojego desperackiego czynu. Długo to znosisz? – Zadrżał, gdy podniosła głowę i ujrzał te załzawione, niesamowicie zrozpaczone dwa błękitne jeziorka. ![]() - Prawie półtora roku, ale mam już dość. – Z trudem powstrzymywała drżenie w głosie. - W poniedziałek wnoszę sprawę rozwodową do sądu. Już nie mogę tak dłużej żyć. Nie z nim. - Ula. Jeśli się zgodzisz, pomogę ci. Znam dobrych prawników. Oni załatwią sprawę szybko i bez komplikacji. Masz jeszcze moją wizytówkę? - Mam – odpowiedziała płaczliwym głosem. - Tam jest numer mojej komórki. W razie kłopotów zadzwoń. Ja chętnie ci pomogę. - Dziękuję Marek. – Rozejrzała się niepewnie dookoła. - Chyba pojadę już do domu. Mam dość wrażeń na dzisiaj. Nie wiem tylko, jakie mój mąż ma plany. O właśnie idzie. Zapytam. Piotr, zostajesz jeszcze? Ja chcę już wracać. - A wracaj sobie – burknął. – Już nie mogę na ciebie patrzeć. Dość narobiłaś kłopotu i wstydu. - Powiedziawszy to pożeglował w stronę parkietu. Ula odebrała z szatni swój płaszcz. Marek pomógł jej się ubrać. - Chodź, odwiozę cię. I tak nie mam tu już nic do roboty. Wyszli na parking. Stanęła przed nim i spojrzała mu w oczy. - Ciągle mnie ratujesz i jestem ci naprawdę bardzo wdzięczna. Mam do ciebie jeszcze jedną prośbę. Jeśli ją spełnisz, zostanę twoją dłużniczką aż do śmierci. – Uśmiechnął się do niej. - Nie obiecuj Ula, bo być może będę chciał to wykorzystać. – Pokręciła przecząco głową. - Nie sądzę. Masz dobry charakter. Chciałam cię prosić żebyś pojechał ze mną do domu. Spakuję swoje rzeczy i wyprowadzę się. - A masz dokąd? - Wrócę do taty. Późno już bardzo, ale mam klucze więc nie będę ich budzić. To znaczy taty i mojego rodzeństwa. Mógłbyś zawieźć mnie do Rysiowa? Wiem, że to dość daleko, ale nie mam pojęcia czym mogłabym się tam dostać o tej porze. Nawet nie mam żadnych pieniędzy, żeby opłacić taksówkę, bo Piotr zawsze rozliczał mnie z każdego grosza i wydzielał pieniądze nawet na bilety. - To straszne, co mówisz. Nie martw się. Zawiozę cię. Nie ma problemu. - Dziękuję. Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy. Jedźmy w takim razie. Siedział w gościnnym pokoju i cierpliwie czekał aż spakuje swój skromny dobytek. Wreszcie wyszła z sypialni z niewielką torbą już przebrana w spodnie i bluzkę. Spojrzał na torbę i rzekł. - Niewiele tego masz. - To prawda. - Odpowiedziała smutno. – Przy takim człowieku jak mój mąż nie można się dorobić. On najchętniej widziałby mnie w tych samych ciuchach przez kolejne dwadzieścia lat, a nowe kupiłby dopiero wtedy, jak stare by ze mnie spadły. - Nie obraź się, ale twój mąż jest skończonym idiotą. Nie potrafi docenić, że ma w domu taki skarb. Dobrze robisz, że go opuszczasz. Może wreszcie trochę odżyjesz. - Mam taką nadzieję. Poczekasz jeszcze chwilkę? Zostawię mu kartkę. Już ostatnią. Przeszła do kuchni i na kawałku śniadaniowego papieru napisała. „Odchodzę Piotr. Już nie mogę z Tobą dłużej być. Jesteś podłym, wyrachowanym i skąpym draniem. Nie masz szacunku ani dla mnie, ani dla nikogo innego, no może jedynie dla tych, dzięki którym możesz piąć się po szczeblach kariery. Od dzisiaj radź sobie sam. W najbliższym czasie spodziewaj się pozwu rozwodowego. Ula”. Położyła kartkę na środku stołu i wyszła z kuchni. - Możemy jechać. Pomógł jej z płaszczem i zabrał torbę z rzeczami. Po chwili kierowali się na Rysiów. Pół godziny później zatrzymał się przed domem z numerem ósmym. - Tu właśnie od dzisiaj mieszkam. – Powiedziała odpinając pas. – Nawet nie wiesz, jak bardzo ci jestem wdzięczna za wszystko, co dla mnie zrobiłeś. Jeśli nadal twoja propozycja pracy dla mnie jest aktualna, to chętnie ją przyjmę i obiecuję, że będę urabiać się po łokcie, byś nigdy nie żałował tego, że dałeś mi szansę. Jednak najpierw muszę pozałatwiać swoje sprawy. Patrzył jak urzeczony w te ogromne, szafirowe oczy, które coraz bardziej napełniały się łzami. Delikatnie starł pierwsze krople z jej policzka. - Nie płacz Ula. Nie warto przejmować się tym dupkiem. Praca oczywiście jest nadal aktualna. Jeśli będziesz miała kłopoty, to po prostu zadzwoń. Ja zawsze ci pomogę w miarę swoich możliwości. Naprawdę się cieszę, że zgodziłaś się pracować u mnie. Jestem pewien, że świetnie sobie poradzisz, tym bardziej, że to przecież praca w wyuczonym przez ciebie zawodzie. – Uśmiechnęła się nieznacznie i podała mu dłoń. - Dziękuję Marek. Jesteś porządnym i dobrym człowiekiem. Dobranoc, a właściwie już do widzenia. Patrzył jeszcze jak przygarbiona i smutna wolno podchodzi do bramy i znika za nią. Było mu jej naprawdę żal. Nie zasłużyła sobie na takie traktowanie. Był tego pewien. Na nim zrobiła dobre wrażenie. Wydawała się taka cicha i niezwykle skromna. Nieśmiała wręcz i wrażliwa, a to wykluczało tendencję do kłótliwości i robienia na przekór. – Będziesz jeszcze tego żałował panie Sosnowski. Będziesz żałował… Delikatnie przekręciła klucz w zamku i wsunęła się do środka. Starała zachowywać się jak najciszej, ale ojciec miał lekki sen. Zaniepokojony wyszedł ze swojego pokoju i włączył światło. Zaskoczył go widok córki. - Ula – powiedział szeptem – a co ty tu robisz? - Odeszłam od Piotra tato. Dzisiejszy wieczór dolał tylko oliwy do ognia i umocnił mnie w przekonaniu, że dobrze robię. On znowu mnie upokorzył. Byliśmy na bankiecie organizowanym przez fundację na rzecz chorych na serce. Było mnóstwo gości i prasy, bo to wydarzenie towarzyskie. Ktoś mnie potrącił i wylałam na koszulę Piotra cały kieliszek wina. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak on na mnie wrzeszczał. W obecności tych wszystkich ludzi nazwał mnie tępą krową i niezdarną łajzą. Czy wiesz jak się poczułam? To koniec tato. Ja nie chcę go więcej widzieć. – Rozpłakała się. Podszedł do niej i przytulił ją głaszcząc jej włosy. - Już dobrze córcia. Już dobrze. Nie wrócisz do niego. Popełniłem niewybaczalny błąd, bo do głowy mi nie przyszło, że on okaże się taki podły. Idź się połóż. Zmęczona jesteś. Pogadamy jutro. Dobranoc. |
kawi ;) (gość) 2013.06.09 09:07 |
Och, jak ja nienawidzę Piotra! Jest zwykłym gnojem. Myślałam, że Ula w końcu powie mu, że chce rozwodu, ale on nie dopuścił jej do słowa. Dla niego nie liczyło się to czego chce Ula. Współczuję jej. Obiecywał jej, że na bankiecie będzie w stosunku do niej normalny, ale nie dotrzymał słowa. Zachował się, jak ostatni dupek. Na szczęście obok Uli był Marek, który pomógł jej. Serdecznie pozdrawiam :) kawi :) |
MalgorzataSz1 2013.06.09 09:12 |
Kawi Tak czułam, że ten rozdział wzbudzi emocje i doprowadzi niektórych do pasji. Nie miałam skrupułów, żeby z Sosnowskiego zrobić taką podłą świnię. Też nie lubię tej postaci. Niby lekarz a mentalnie to totalny prymityw. Wielkie dzięki za błyskawiczny wpis. Pozdrawiam. :) |
ab1302 (gość) 2013.06.09 10:04 |
Ależ kanalia z tego Sosnowskiego. najwyzszy czas by Ula zmieniła coś w swoim życiu. jak dobrze pamiętam Marek jest sam? To i pomoc z jego strony być może nie będzie taka bezinteresowna, ale z pożytkiem dla obojga. Przypuszczam że trochę potrwa zanim Ula odzyska wolność. Pozdrowionka |
MalgorzataSz1 2013.06.09 10:52 |
Aniu. Dobrze zapamiętałaś, Marek jest sam. Rozstał się z Pauliną już jakiś czas temu. Ula podoba mu się od samego początku i bardzo chce jej pomóc uwolnić się od Sosnowskiego. Dużo zrobi w tej sprawie, bo zrozumie, że kocha ją i chce, by była szczęśliwa. Dziękuję za komentarz. Ja czekam na drugi rozdział u Ciebie. Mam nadzieję, że dodasz go wkrótce. Pozdrawiam. :) |
Kasia (gość) 2013.06.09 11:10 |
Co za idiota z tego Piotra. Myślałam, że chociaż raz da Uli spokój i nie będzie jej upokarzał przy wszystkich. Czytając to opowiadanie nie sądziłam że będą tam Dobrzańscy wgl mi to do głowy nie wpadło heh.. Coś mi się wydaję, że z Marka i Uli będzie coś więcej, a przynajmniej na to liczę. Pozdrawiam ;) Ps. U mnie pierwszy rozdział nowego opowiadnia. Zaprazszam ;) |
MalgorzataSz1 2013.06.09 11:20 |
Kasiu Piotr nie jest człowiekiem do końca normalnym. Jet mocno niezrównoważony, a obietnice, które składa Uli są jak czeki bez pokrycia. Tak właśnie było na bankiecie. Sądziłam, że jak tylko napomknę o fundacji, każdy się domyśli, że chodzi o fundację Dobrzańskiej. W serialu też poświęcała jej sporo uwagi i czasu. Ula i Marek oczywiście będą razem. Ja nie jestem z tych, którzy chcieliby ich rozdzielić. Dziękuję Ci za komentarz i już przenoszę się na Twój blog. Serdecznie pozdrawiam. |
Aniula (gość) 2013.06.09 12:15 |
Małgosiu, Jak zawsze przepięknie. Bardzo wzruszająco. Piotr znowu upokorzył Ulę przy wszystkich. Dobrze, że w pobliżu był Marek, który jej bardzo pomógł. Ula zdecydowała się na rozwód, ale to nic dziwnego. Nikt nie potrafiłby żyć w takim upokorzeniu. Jestem ciekawa jak Piotr na to zareaguje. Czekam z niecierpliwością na kolejną część. Pozdrawiam, Ania. |
Amicus (gość) 2013.06.09 12:24 |
I bardzo dobrze, że Ula zdecydowała się w końcu odejść od Piotra. Już dość wycierpiała, a na dodatek nie zanosi się na poprawę. Mężczyzna nie wiedzi nic złego w takim traktowaniu żony i nawet nie zdaje sobie sprawy, że sobie wyrabia tym nie najlepszą opinię. Wszyscy w koło widzą, że to nie Ula jest zła, głupia itp. tylko z Piotra jest kawał niewychowanego, traktującego kibiety jak śmieci prostaka. Tak myślałam, że na bankiecie dla sponsorów i lekarzy pojawi się Dobrzański. Sądziłam jednak, że wystąpi w roli sponsora, a nie głównego gospodarza. Dobrze, że się spotkali. Marek miał szansę zobaczyć, jak na w rzeczywistości wygląda Uli życie, jakich upokorzeń doświadcza. Dostrzegł, dlaczego Ula chciała odebrać sobie życie i zaczyna się angażować w pomoc Uli. Praca, prawnik, pomoc z przeprowadzką. Chyba powoli zaczyna mu zależeć. ;) I całe szczęście, że wreszcie Cieplak dostrzegł swój błąd i jak sądzę będzie już chronił córkę przed Sosnowskim. Dzięki za tą część i już niecierpliwie wyglądam kolejnej. Mam nadzieję, że wrzucisz w ciąg tygodnia. Pozdrawiam serdecznie! :) |
Marcysia (gość) 2013.06.09 12:35 |
Małgosiu, wreszcie! Ula zrobiła jeden z najważniejszych kroków, które mają ją uwolnić od tego tyrana - wyprowadziła się z domu. Coś czuję, że Piotr nie odpuści i "nawiedzi" Ulkę w Rysiowie, co nie będzie zapewne najmilszym spotkaniem. Cieszy mnie postawa Marka, który niejako staje się powiernikiem Uli i coraz bardziej zbliża się do niej. Dziękuje za tą cześć i pozdrawiam! :) |
Ania (gość) 2013.06.09 12:41 |
Gosiu Dziękuję za kolejny rozdział :) Bardzo się cieszę ,że dodałaś kolejną część :) Ula zrobiła dobrze ,że odeszła od Piotra jeszcze powinna mu przyłożyć za to jak ją wyzwał przy gościach. Kolejne spotkanie Marka i Uli fajnie :) Marek pomaga Uli dobry z niego człowiek :) ciekawe czy cos z tego wyjdzie :)Czekam na cd. Buzka Pozdro :) |
MalgorzataSz1 2013.06.09 12:53 |
Aniula, Amicus, Marcysia i Ania Odpowiem w jednym komentarzu, bo zareagowałyście bardzo podobnie. Jak pisałam już wyżej, Sosnowski to niezrównoważony typ. Przez to będzie miał spore kłopoty nie tylko w życiu osobistym, ale i zawodowym. Wprawdzie Ula od niego odeszła, jednak pewne okoliczności jeszcze dwukrotnie zetkną ją z mężem i nie liczę tu sprawy rozwodowej. Teraz jednak skupia się na załatwieniu formalnie tego rozstania a Marek bardzo jej w tym pomoże. Chyba jeszcze nikt nie zrobił z Sosnowskiego takiego drania. A może zrobił, a ja nie czytałam takiego opowiadania? Bardzo dziękuję Wam dziewczyny za podzielenie się ze mną wrażeniami po przeczytaniu tej części. Wszystkie serdecznie pozdrawiam. :) |
miki (gość) 2013.06.09 13:52 |
Dziwie się Uli że dała się tak zamknąć w domu,ty bardziej że nie mają dzieci.Piotr sam sobie robi wstyd,ludzie którzy z nim pracują widza jaki jest i to mu na pewno w krajerze nie pomoże.Do takich sytuacji też doprowadzają rodzice którzy na siłę urządzają życie dzieci.Ula i tak jest w dobrej sytuacji że ma koło siebie ludzi którzy jej pomogą,jest wiele kobiet które są w sytuacji właściwie bez wyjścia ,maja dzieci,męża wariata,do tego mają słabe wykształcenie i brak możliwości by samodzielnie utrzymać swoje dzieci.Dzisiejszy odcinek pokazuje że życie to nie bajka niestety i za popełnione błędy trzeba słono płacić. |
MalgorzataSz1 2013.06.09 14:23 |
Miki Dawno się nie odzywałaś, tym większa radość, że czytasz to opowiadanie i komentujesz. To co piszesz, to szczera prawda. Mąż, pan i władca dyryguje rodziną jak tylko mu się podoba. Ustawia po kątach żonę i dzieci. Taki układ to prawdziwy koszmar. Koszmar dla kobiety szczególnie wtedy, gdy jest uzależniona od zarobków męża i nie ma możliwości wyrwania się z tego piekła. W dodatku musi myśleć jeszcze o dzieciach. Ula jest w trochę innej sytuacji, ale też już u kresu sił. Najbardziej boli ją to, że ukończyła studia i nie może podjąć pracy, bo mąż jej nie pozwala pielęgnując w sobie model rodziny, jaki widział u swoich rodziców. Poza tym w wyniku niezrównoważenia gnębi ją psychicznie i upokarza. Nikt dobrze nie znosi ani wyzwisk, ani ciągłego wytykania błędów. Ona też ma już dosyć. Zbyt wiele zafundował jej Piotr i nie może z nim dłużej być. Przedstawiam tu Ulę jako osobę bardzo spolegliwą, wyrozumiałą, bez skłonności do kłótni i uległą. To te cechy jej charakteru spowodowały, że początkowo pozwoliła zdominować się mężowi. Jednak z czasem narasta w niej bunt i dochodzi do wniosku, że dłużej nie może tak żyć. Oby więcej takich kobiet i więcej ośrodków, w których mogłyby znaleźć odpowiednią pomoc. Bardzo dziękuję Ci za komentarz. Dał do myślenia. Pozdrawiam. :) |
bewunia68 (gość) 2013.06.09 17:42 |
Dobrze,że Ula znalazła wsparcie w Dobrzańskim. Piotr chyba celowo wyliczał jej każdy grosz, żeby nie miała żadnych środków i sposobności na bunt. Dobrze też, że ojciec zrozumiał swój błąd i może ona wrócić do Rysiowa. Czekam na więcej Marka w opowiadaniu. Pozdrawiam. |
panna anna (gość) 2013.06.09 18:13 |
Cóż wcale mi Ulki nie szkoda. Jak można być taką idiotkę, niemotą życiową, po prostu kretynką. Nona jest jak ta koza na sznurku, zero własnego zdania, zero inicjatywy. Taka życiowa nieudacznica. Zastanawiam się jakim cudem taka ofiara dostała się na to SGH i utrzymała się na aż dwóch kierunkach. Do tego trzeba zacięcia, walki i sprytu. A tu mamy dorosłą kobietę która prosi faceta o kasę na czekoladki i bilet autobusowy. Biedna Uleńka zawsze potrzebuje faceta i nie jest w stanie sama pokierować swoim losem. Nic tylko walnąć się do tej Wisły z kamieniem uwiązanym do nogi |
kawi ;) (gość) 2013.06.09 18:51 |
Koleżanko na górze, mogłabyś nie hejtować? Nie lubisz Brzyduli - nie czytaj. Pozdrawiam:) |
MalgorzataSz1 2013.06.09 19:25 |
Bewuniu Marka z pewnością będzie więcej, bo stanie się najpierw przyjacielem Uli i jej wsparciem i to właśnie opisuję w następnych częściach. Ona z pewnością bardzo doceni tę pomoc. Wiem, że tak jak ja lubisz postać Marka i ja nie będę tu żałować opisów tego, co robi i czuje. Bardzo dziękuję Ci za komentarz i pozdrawiam. :) panna anna Jesteś jedną z tych osób, które oglądały serial głównie z powodu postaci Alexa dla mnie osobiście postaci bardzo negatywnej. Z Twoich wcześniejszych wypowiedzi pod różnymi opowiadaniami, nie tylko moimi można wyciągnąć wniosek, że preferujesz ludzi silnych psychicznie, bezkompromisowych, asertywnych i walczących o swoje niekoniecznie ze szlachetnych pobudek. Gdybyśmy wszyscy posiadali w sobie takle cechy, nie byłoby maltretowanych kobiet, dzieci z chorobą sierocą, rzeszy alkoholików, narkomanów, samobójców i ludzi obarczonych innymi patologiami. Ja przeżyłam już ponad pół wieku i przez ten czas miałam możliwość zobaczyć ludzi w różnych sytuacjach, ludzi na krawędzi, na zakręcie życiowym, ale też i takich, którzy potrafili wziąć się w garść i podźwignąć się z nieszczęścia, które ich dotknęło. Świat nie jest jednoznacznie biały lub czarny. To, że ktoś jest nieprzeciętnie zdolny i kończy studia nie oznacza, że w dalszym życiu będzie radził sobie równie świetnie. W czasach kiedy ja kończyłam trudne studia techniczne nie potrzebowałam walczyć, ani być sprytna, nie potrzebowałam żadnego zacięcia, bo dla mnie najważniejsza była nauka a nie kombinowanie, jak zaliczyć egzamin bez potrzeby jakiegokolwiek wysilania się. To teraz mamy czasy, kiedy młodzież jest bezczelna i po trupach dąży do sukcesu nieczystymi metodami i z wielkim tupetem, co często mylone jest z asertywnością. Życie jest brutalne. Ci, którzy mają parcie na dużą kasę i osiągnięcie dobrej pozycji zawodowej okazują się często tyranami w swoim własnym domu i szykują los dla swoich bliskich gorszy od śmierci. Dużo zależy tutaj od charakteru partnerów takich ludzi. Jeden będzie się buntował i nie pozwoli się zdominować, drugi całkowicie podda się takiej dominacji . Czy oznacza to, że jest idiotą i kretynem? Czy taka postawa nakazuje obrażać takiego człowieka nazywając go prześmiewczo ofiarą losu i życiowym nieudacznikiem? Nie sądzę. Ci, którzy nie poradzili sobie z podobną sytuacją już dawno gryzą piach odebrawszy sobie życie i to nie jest śmieszne, ale tragiczne. Ty zapewne jesteś jednostką silną i dominującą. Nigdy nie poprosiłabyś partnera o pieniądze na bilet, czy czekoladki. Stanowisz sama o sobie i nikogo nie musisz pytać, czy możesz pracować, czy nie i z pewnością zrobisz wszystko, żeby nikt nigdy nie określił Cię epitetami, które wymieniłaś w komentarzu. Nie znam Cię, ale życzę Ci z całego serca, byś nigdy nie trafiła na partnera, który będzie silniejszy od Ciebie psychicznie i dzięki swojej pokrętnej logice będzie chciał kultywować model rodziny, w której żona siedzi w domu gotując mu obiadki obwieszona wianuszkiem potomstwa, a on zarabia na życie i w związku z tym ma pełne prawo do ingerencji w jej własne. Niesprawiedliwość Twojego osądu upokarza tylko te wszystkie upodlone kobiety przez samca Alfa, a takich wiele w tym kraju. Czy one wszystkie powinny zawiesić sobie kamień u nogi i pójść na dno rzeki? Pozdrawiam. |
MalgorzataSz1 2013.06.09 19:26 |
Dzięki Kawi. :) |
Magdusia16 (gość) 2013.06.09 19:27 |
Gosiu, jest mi tak niezmiernie przykro, że nie dotrzymałam słowa i znów się nie odzywałam. Mam trzy powody, które i tak według mnie wytłumaczeniami nie są. Po pierwsze, przeżywam teraz fascynacje innym serialem, który uwielbiam tak jak ,,BrzydUlę". Zarówno serial, jak i brzydulowe opowiadania nadal są mi bliskie i to się nie zmieni. Po drugie, brak czasu. Nauki i obowiązków mam multum, a czasu jest bardzo mało. Muszę popoprawiać moje oceny i nadrobić zaległe sprawdziany. I po trzecie, zbliżający się koniec roku szkolnego. Przygotowujemy przedstawienie, które też wymaga ode mnie oddania i przyłożenia się. Ale mimo że się nie odzywam, to czytam nadal Twoje wspaniałe, chwytające za serce opowiadania i niezmiennie się nimi zachwycam. Z chęcią wracam też do historii Moniki, która niestety, na razie tkwi w zawieszeniu. Także chcę byś wiedziała, że nadal o Was pamiętam i z radością odwiedzam streemo. :) Czytam także wszelkie nowości. :* Pozdrawiam, Magda. ;* |
MalgorzataSz1 2013.06.09 19:34 |
Magda Nie przepraszaj. Wiem, że uwiódł Cię serial "Prawo Agaty". Ja też chętnie go oglądam. Jestem też świadoma końca roku i pracy jaką muszą wykonać Ci wszyscy, którzy podlegają jeszcze obowiązkowi szkolnemu. Zawsze powtarzam, że nauka najważniejsza, a moje bazgroły nigdzie nie uciekają i zawsze można tutaj zajrzeć. Ja bardzo się cieszę, że mimo kumulacji swoich zajęć nadal je czytasz i od czasu do czasu dajesz znać o sobie. Zalicz więc spokojnie i z jak najlepszymi ocenami ten rok. Trzymam kciuki za powodzenie wszystkich Twoich przedsięwzięć. Serdecznie Cię pozdrawiam. :) |
ab1302 2013.06.09 22:47 |
Wkleiłam II rozdział, zapraszam |
Natalia (gość) 2013.06.09 23:42 |
ach ten internet! Dodałam super długi komentarz, ale go nie ma! Jestem zła. Pozwolisz, że rozpiszę się następnym razem. A teraz w skrócie napiszę, że czekam kiedy w końcu Ula będzie z Markiem, bo moje podniecenie nieustannie wzrasta. Mam nadzieję, że Sosnowski tak łatwo nie odpuści - znasz moje zamiłowanie do złych historyjek! hehhe. Czekam, czekam, czekam. Pozdrawiam Cię serdecznie. Buźka! PS Zapraszam do siebie! :) |
kasia (gość) 2013.06.09 23:48 |
Gosiu!! Twoje opowiadania są niesamowite! Uwielbiam je:) A "Rany" to cudo, po prostu cudo...czytałam je już chyba ze 3 razy... Co tu dużo gadać..talent masz nieziemski:) Pozdrawiam i dalszych pomysłów na fenomenalną twórczość życzę :) |
panna anna (gość) 2013.06.10 00:13 |
Skomentuję w punktach 1) Aleks postacią negatywną... Marek był łajzą w takim samym stopniu jeśli nie większym. Tylko robił to w białych rękawiczkach. Zdradza, kręci, wykorzystuje, kłamie... Mało? 2) Cóż świat nie jest jednoznaczny ale preferuje tych bardziej przebojowych. studiujących drugi kierunek z językami i osobowością. Sama pracowitość to pryszcz. 3. cóż na miejscu Ulki wolałabym iść sprzątać czy kopać rowy niż prosić męża o kasę. 4. Dla mnie osoba, która całe życie4 nie ma swojego zdania i pozwala sobą kierować jak dzieckiem jest głupią kozą. Sorry. 5) Co do partnera. Szukam faceta z osobowością. Partnera a nie chłopaczka. Jak dojdzie do ślubu spiszemy interesy. Jako przyszły prawnik uważam to za sprawą oczywistą 6) Samiec Alfa... Zabawne określenie trącące nieco kulkami z naftaliną. Cóż Piotr jest łajzą, ale Ulka to chyba rozum jakiś ma Niby dorosła kobieta i wykształcona a jednak tak cholernie nieporadna. 7) Wolałabym kamień niż takie życie. Ale nie zapominajmy, że każdy ma w życiu jak sobie pościeli. Pozdrawiam |
MalgorzataSz1 2013.06.10 09:29 |
Natalio Czasem fiksuje ten złośliwiec-internet. Mnie też już zdarzały się takie rzeczy. Nie przejmuj się. Z Sosnowskim będzie jeszcze trochę zawirowań, ale jeśli chodzi o sam rozwód, to nie sprawi kłopotu a dlaczego, wkrótce się dowiesz. Marek i Ula oczywiście będą razem i to jeszcze przed rozwodem (chyba.) Tak naprawdę nie pamiętam, który to rozdział. Kasiu. Dziękuję Ci pięknie za tyle przemiłych słów. Nie ukrywam, że podbudowały mnie. Serdecznie Wam dziękuję dziewczyny za komentarze i pozdrawiam. :) |
MalgorzataSz1 2013.06.10 17:15 |
panna anna Naprawdę sądzisz, że określenie "samiec Alfa" trąci kulkami z naftaliną? Jeśli tak, to odsyłam Cię do artykułu na ten temat. http://www.papilot.pl/ciekawostki/21501/2/7-zachowan-SAMCA-ALFA.html Jeśli w taki właśnie sposób sugerujesz mi, że i ja nią trącę, to gratuluję Ci tupetu. |
Abstrakt (gość) 2013.06.10 20:29 |
Małgosiu :-) Ja może zacznę nietypowo, bo odniosę się do Twojej i panna anna wymiany zdań. Ciekawe i odmienne zdania, jednak moje doświadczenie podpowiada, że dyskusja jest bezcelowa. I bynajmniej nie chodzi tu o argumenty. Różnica jest tylko taka, że niezależnie od różnych doświadczeń życiowych, wieku, który je sam generuje, młodzi mają tendencje, że moje musi być na wierzchu, albo ostatnie. panna anna jako przyszły prawnik, niezależnie od specjalizacji aplikacji, którą wybierze jest przed, prawdopodobnie dotąd nie musiała wybierać, wszelkimi wyborami, nawet nie swoich spraw. A to przecież takie proste, prawda? Dopóki nas samych to nie dotyczy.... Ta bezpośredniość sytuacji mocno zmienia optykę i postanowienia, i z silnej, mocnej początkującej w życiu kobiety może stać się osobą trudno rozumiejącą swoje życie. Życie jest bardzo przewrotne.... I tak Ty jesteś po tej drugiej stronie, osoby doświadczonej życiowo, i to z pewnością determinuje pogląd. I chyba tak do tego trzeba podejść :-) A nawiązując do kolejnego rozdziału cieszę się, że Ula poszła na bankiet, bo przelała się czara goryczy. I pomyśleć, że znalazł się ktoś kto jej pomógł. Opatrzność? I Marek, i fundacja Dobrzańskiej. Kolejna opatrzność. Sosnowski jest dla mnie postacią, którą mogę ująć jako chodzący kompleks. Jego siła wobec swojej słabszej żony polega na tym, że Ula jest wrażliwa i zagoniona w kąt. Środowisko, w którym on się znajduje prowokuje go do tych zachowań, niestety, a on sam nie wie za bardzo gdzie jest granica, chyba nawet przyzwoitości. To nie jest typ prawdziwego lekarza tylko dupka. A lekcje odrabia w domu.... Brak szacunku palestry obija na bogu ducha winnej dziewczynie.... Jak sądzę, nie raz będzie miał kłopoty w pracy bo brakuje mu tożsamości a przy tym jest chyba chory. Na szczęście jest odskocznia, czekam na te chwile, w których będzie obecny Baron, to nadaje opisom szczególnego charakteru :-) I czekam też na zawiązanie się relacji choć Marek w życiu Uli pojawił się bardzo dynamicznie. pozdrawiam mocno :-) |
MalgorzataSz1 2013.06.10 20:51 |
Abstrakt. Jeśli pozwolisz, ja już nie będę się wypowiadać na temat komentarzy panny anny. Ciekawa jestem tylko, jak już zostanie tym prawnikiem, np. adwokatem i będzie musiała bronić taką kobietę, którą każdego dnia poniewierał jej własny mąż. To będzie sprzeczne z tym, w co wierzy, bo przecież dla niej taka osoba to idiotka, która daje sobą pomiatać. Właściwie to wolę nawet nie myśleć jak ta obrona będzie wyglądała. Jeśli masz chwilę to wejdź w ten link, który podałam powyżej. Postać Sosnowskiego kreowałam głównie na podstawie tego artykułu, a wart jest przeczytania. Spotkanie na bankiecie można nazwać szczęśliwym zbiegiem okoliczności. Skandaliczne zachowanie Piotra otworzyło Markowi oczy. Współczuł Uli, że musi znosić takie upokorzenia i nie zawahał się pomóc. Piotr nie uniknie kłopotów. Jego zachowanie będzie mocno rzutować na dalszą jego karierę. Wpędzi się w naprawdę niezłe tarapaty, ale nic więcej nie zdradzę. Baron będzie się jeszcze przewijał przez opowiadanie. Sympatyczny z niego psiak jak wszystkie nowofunlandy, które uwielbiam. Cieszę się, że wyraziłaś swój pogląd na temat kobiet, które znajdują się w podobnym do Uli położeniu. Po komentarzu panny anny, który przyznam, mocno mnie zaskoczył, pomyślałam, że może to tylko ja noszę w sobie współczucie dla żon upokarzanych i wyszydzanych przez takich mężów pokroju Sosnowskiego. Teraz cieszę się, że jednak wszystko ze mną OK i nie tylko ja mam taką wrażliwość. Dziękuję i serdecznie Cię pozdrawiam. :) |
Abstrakt (gość) 2013.06.10 21:05 |
Małgosiu :-) od razu przeczytałam link, i miałam sporo skojarzeń z postacią Sosnowskiego :-) Znam takie przypadki z życia i wiem, że ten temat bywa tematem tabu nadal, praktycznie w każdym środowisku. Jedna osoba powiedziała mi, że mówienie o tym jest..... hm.... żenujące.... Opowiadanie o tym.... Więc złapałam ją za rękę i zapytałam czy nie widzi w czynach nic złego a tylko w mówieniu o tym? Rozpłakała się..... Wobec takiej sytuacji trudno mi stać obojętnie bo wiem, że dziewczyna się po prostu boi. Mąż to osoba publiczna, eksponowana a ona sama w wielkim mieście, bez rodziny i wsparcia, zamknięta w klatce z dzieckiem.... A dodatkowo, te działania nie kończą się jedynie na maltretowaniu psychicznym, więc tym bardziej mnie to mrozi.... I zagrzewa do bezpośredniej pomocy. A panna anna,... no cóż.... Życzę jej jak najlepiej i brak takich doświadczeń, i zawodowych i życiowych. Bo też strach mnie obleciał, stanąć twarzą w twarz z taką osobą i poddać się jej linii obrony.... Z góry stracona sprawa..... pozdrawiam Cię bardzo serdecznie :-) |
MalgorzataSz1 2013.06.10 21:16 |
Abstrakt. Ja, podobnie jak Ty też znam kilka takich rodzin. To wygląda tak jak miłość ofiary do kata. On nią poniewiera, wyszydza, wyzywa, bo według niego jest głupia i nie ma własnego rozumu. To też rodzaj uzależnienia. Szkoda, że niewiele się mówi na ten temat a dramaty rozgrywają się wyłącznie w czterech ścianach. Kobietom z reguły jest naprawdę wstyd przyznawać się do takich rzeczy, a wstyd powinien dotyczyć ich katów. Z drugiej strony nie dziwię się, że tak niechętnie się do tego przyznają. Nasz kraj kompletnie zszedł na psy i na palcach można policzyć placówki, których zadaniem jest pomóc takim kobietom. Myślę, że długo to się jeszcze nie zmieni. Szkoda. |
Abstrakt (gość) 2013.06.10 23:04 |
Małgosiu :-) Masz 100% racji. Gdyby dołożyć do tego fakt, że katują ludzie wykształceni, mieszkający w dużych aglomeracjach, w domach, apartamentowcach, eksponowani..... Dla mnie to jest faktycznie spory problem, bo nawet nie kojarzę czy znam choć ze słyszenia jakąkolwiek fundację, która pomaga takim kobietom. Znam raczej nazwiska, które stoją za sukcesami takich kobiet, i o dziwo są to prawnicy.... Może panna anna powinna to przemyśleć.... Jakoś tak dziwnie koło zatoczyło okrąg.... :-) Dobrej nocy ;-) |
Aniula (gość) 2013.06.11 18:48 |
Małosiu. Zapraszam na kolejny rozdział. Pozdrawiam. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz