13 czerwiec 2013 |
ROZDZIAŁ 4
Podczas niedzielnego śniadania poinformowała swoje rodzeństwo, że przeprowadziła się z powrotem do Rysiowa i nie wróci już do Piotra. Najbardziej zadowolona z tego była Beatka, która nie przepadała za Sosnowskim i natychmiast wymusiła na niej obietnicę wieczornego czytania bajek. Do południa spędzili czas na cmentarzu, natomiast popołudnie przebiegło niezbyt miło. Tyle, co skończyli jeść obiad i Ula zabrała się za zmywanie naczyń, usłyszeli walenie do drzwi. - Ula! Wychodź natychmiast! Co ty sobie myślisz, ty prymitywna, wiejska dziewucho, że możesz mnie tak zostawiać? Nie daruję ci tego. Masz natychmiast wrócić do domu, słyszysz? - Wystraszona spojrzała na ojca. - To Piotr tato. I chyba jest pijany. - Nie martw się córcia. Porozmawiam z nim, a ty dzwoń po policję. Powiedz, że jakiś pijak awanturuje się i pięściami wali w drzwi. Złapała za telefon i wybrała numer miejscowego posterunku. W tym czasie Cieplak otworzył drzwi. Sosnowski chciał wtargnąć do środka, ale jego teść skutecznie mu to udaremnił. - Nie wejdziesz do domu Piotr. Już dość narozrabiałeś. Ula nie wróci do ciebie. Zrobiłeś wszystko, by zniszczyć to małżeństwo, a przede wszystkim nie szanowałeś jej i traktowałeś gorzej niż psa. Ona chce rozwodu i ja ją w tym popieram. Pogódź się z tym i idź swoją drogą. Sosnowski zdawał się nie przyjmować żadnych argumentów i ciągle wrzeszczał. - Ty niewdzięcznico! Ty cholerny, zahukany wsioku! Wyrwałem cię z tej wiochy a ty tak mi dziękujesz? Natychmiast wracaj do domu! Jestem twoim mężem do cholery! Masz mnie słuchać! - Uspokój się. Jesteś kompletnie pijany. Nie będziesz mi robił wstydu przy sąsiadach. Skoro jest dla ciebie takim wsiokiem to poszukaj sobie innej. Lepszej. Miastowej. W polu widzenia Józefa ukazali się trzej funkcjonariusze. - Dzień dobry panie Cieplak. Ma pan kłopoty? - Dzień dobry komendancie. Ten człowiek, to mąż mojej córki. Odeszła od niego a on za wszelką cenę chce ją ściągnąć z powrotem. Upił się i wszczął awanturę. Może mi pan pomóc? - Oczywiście. Dokumenty poproszę. – Zwrócił się do Sosnowskiego. Wylegitymował go i skuł mu ręce. – Pójdzie pan z nami. Na izbie wytrzeźwień dojdzie pan do siebie. Idziemy. Dwóch policjantów ujęło go pod ramiona i wyprowadziło z posesji. Cieplak uścisnął komendantowi dłoń. - Bardzo dziękuję. Córka jutro ma zamiar złożyć w sądzie pozew rozwodowy, to dlatego tak się wścieka. -Przestanie się wściekać. Weźmie zimny prysznic, to mu przejdzie. Do widzenia. Józef zamknął drzwi i wszedł do kuchni. Ula siedziała przy stole i drżała na całym ciele. - Już dobrze córcia. Nie bój się. Zabrali go i wypuszczą dopiero jutro. Dowalą mu jeszcze karę za zakłócanie porządku i na pewno będzie miał kolegium. Zaboli go, oj zaboli, bo będzie musiał pokryć wszystkie koszty, a i kartotekę mu założą. - Pójdę do siebie tato. Głowa mnie boli. Położę się. Zamknęła drzwi od pokoju i sięgnęła po telefon. Pomyślała, że jeszcze raz skorzysta z przychylności Marka. Po tym dzisiejszym incydencie była tak roztrzęsiona, że nie miała głowy, by ułożyć treść pozwu. Wybrała jego numer. Odezwał się po paru sygnałach. - Dobrzański, słucham. - Witaj Marek. Ula mówi. Bardzo cię przepraszam, że zawracam ci głowę i to w dodatku w niedzielę, ale chciałam cię prosić o namiary na jakiegoś prawnika. Nie jestem w stanie napisać tego pozwu. Właśnie przed chwilą policja zabrała awanturującego się Piotra. Był pijany i wygadywał straszne rzeczy. Mnie chodzi tylko o pomoc w jego ułożeniu i dobrym umotywowaniu. Choć z drugiej strony pomyślałam teraz, że to chyba nie jest dobry pomysł. Nie stać mnie na prawnika. Jednak nie umawiaj mnie. Może jakoś poradzę sobie sama. Jestem trochę zdenerwowana i nie myślę logicznie. Wybacz, że zajęłam ci czas. Przepraszam. - Nie przepraszaj Ula. Cieszę się, że dzwonisz. Jestem na spacerze z Baronem i mam mnóstwo czasu. Czy mogłabyś jutro przyjechać do firmy koło jedenastej? Ja załatwię prawnika. To człowiek, który od lat zajmuje się sprawami prawnymi mojej rodziny, a o koszty się nie martw. To naprawdę drobiazg, a on chętnie ci pomoże i nie weźmie grosza. – Usłyszał jak pociąga nosem i chyba płacze. Drżącym głosem powiedziała. - Bardzo ci dziękuję. Przyjadę. Na pewno przyjadę. Do jutra. - Do jutra Ula. Nie płacz i nie martw się. Zobaczysz, że wszystko się jeszcze ułoży. Do zobaczenia. Rozłączyła się i otarła z policzków łzy. Słowa Marka uspokoiły ją i nieco pokrzepiły. Może rzeczywiście jeszcze wszystko się ułoży? Pomyślała, że chyba nie jest taka pechowa do końca. Los postawił na jej drodze Marka i choć krótko go znała, to z pewnością mogła go nazwać przyjacielem. Uratował jej życie i wsparł, kiedy najbardziej tego potrzebowała. Jego pomoc była nie do przecenienia. Teraz też nie zostawił jej samej z tym pozwem. Postanowiła, że odwdzięczy mu się podobną przyjaźnią i da z siebie wszystko, by był zadowolony z jej pracy i nie żałował, że dał jej szansę. Następnego dnia ubrała się ciepło i już w znacznie lepszym nastroju pojechała do Warszawy. Na portierni znowu królował pan Władek. Kiedy ujrzał ją w drzwiach uśmiechnął się do niej szeroko. - Dzień dobry pani Urszulo. – Zdziwiła się, ale odwzajemniła uśmiech. - Dzisiaj nie będzie mi pan bronił dostępu do prezesa? - Dzisiaj nie. Pan Marek już rano mi powiedział, że pani będzie u nas i mam nie robić problemów. – Ponownie obdarzyła go szczerym uśmiechem. - Nie robi pan problemów, tylko bardzo dobrze wykonuje swoje obowiązki, a to zasadnicza różnica. Życzę panu miłego dnia. - Ja również. O winda jest. Niech pani wchodzi. Już nie pytała miłej recepcjonistki o drogę. Wiedziała dokąd pójść. Sekretariat świecił pustkami. Nie było tej ładnej blondynki, więc cicho zapukała do drzwi gabinetu. - Proszę – usłyszała i wślizgnęła się do środka. - Dzień dobry Marek. Już jestem. – Baron zerwał się ze swojego legowiska i machając radośnie ogonem przypadł do niej. Stanął swoim zwyczajem na dwóch łapach chcąc się z nią przywitać. Z pewnością ważyła mniej od tego olbrzyma. Nie utrzymała się na nogach i runęła na podłogę wraz z psem, któremu wydało się to świetną zabawą i z wielką pasją zaczął lizać jej twarz. Roześmiała się perliście, bo to było naprawdę śmieszne. ![]() - Baron! Co ty wyprawiasz!? – Marek usiłował odciągnąć psa. – Tak nie wolno! – Ale komizm sytuacji spowodował, że sam roześmiał się serdecznie. Podał jej dłoń i pomógł wstać. - Przepraszam cię Ula za niego. To jeszcze szczeniak i nie wszystko rozumie. - Nic nie szkodzi. To było bardzo zabawne. Jesteś słodki piesku. – Potarmosiła zwierzę po głowie. Zdjęła płaszcz i usiadła na kanapie. - Masz ochotę na kawę? - Tak. Chętnie się napiję, jeśli to nie kłopot. - Najmniejszy. – Sięgnął po słuchawkę telefonu i zamówił dwie kawy. Kiedy już je przyniesiono usiadł obok niej. – Rozmawiałem z naszym prawnikiem. Umówiłem nas na dwunastą trzydzieści. Podjedziemy do niego, bo żeby napisać ten pozew musi znać wszystkie szczegóły. Jeśli nie chcesz, bym był świadkiem tej rozmowy, to zaczekam przed kancelarią. Moja obecność może sprawić, że będziesz czuła się niezręcznie. - Nie, nie – zaprzeczyła. – Możesz pójść razem ze mną. Niezręcznie to się czułam, jak Piotr poniżał mnie przed tyloma osobami. Będzie mi raźniej, jeśli zechcesz być przy tej rozmowie. - W takim razie załatwione. Wypijemy spokojnie kawę i pojedziemy. Kancelaria mieściła się na pierwszym piętrze zabytkowej kamienicy. Otworzył drzwi i przepuścił Ulę przodem. Przed gabinetem mecenasa Kuźmińskiego stało biurko za którym królowała szczupła, starsza kobieta. - Dzień dobry pani Basiu. – Przywitał się Marek. - Mogę z psem? Jest bardzo grzeczny i nie sprawi kłopotu. – Twarz kobiety rozjaśniła się w szerokim uśmiechu. - Dzień dobry panie Marku. Dawno pana u nas nie było. Śliczny pies. Jak się wabi? - Baron. Przywitaj się ładnie, tylko nie skacz. – Pies podszedł do kobiety i polizał jej dłoń. - Ależ jesteś szarmancki – zachichotała. – Andrzej czeka na państwa, proszę wejść. Gabinet Kuźmińskiego wyglądał imponująco. Był duży i jasny, bo jedną ze ścian zajmowało ogromne okno. Wystrój stanowiły zabytkowe dębowe meble w postaci przeszklonych witryn wypełnionych prawniczymi książkami, a na środku królowało duże biurko. Zza niego podniósł się mężczyzna mający około czterdziestu pięciu lat i podszedł do nich z wyciągniętą dłonią. - Witaj Andrzeju. Miło cię widzieć. To Ula Sosnowska, o której ci mówiłem. A to mój Baron. Nie będzie przeszkadzał. Obiecuję. - Cześć Marek. Witam panią. Siadajcie proszę. – Kiedy usadowili się już w wygodnych fotelach Kuźmiński rzekł. - Pozew będę redagował na bieżąco i głośno czytał to, co napiszę. Będę potrzebował wielu informacji, dlatego musi mi pani opowiedzieć wszystko bardzo dokładnie. Będę zadawał pytania i to powinno ułatwić pani sprawę. To zaczynamy. Po napisaniu standardowych sformułowań prawnik przeszedł do umotywowania pozwu. Opowiadała o wszystkim ze szczegółami. O tym, jak zaczęła się ich znajomość, o tym jak ojciec chcąc się odwdzięczyć Sosnowskiemu za pomoc nalegał na nią, by zgodziła się za niego wyjść. Opowiedziała jak wyglądało jej życie po ślubie. Że było jednym pasmem upokorzeń i krzywd, zakazów i nakazów. Podłego traktowania, skąpienia pieniędzy na podstawowe rzeczy i zabraniania podjęcia pracy. Trochę się zacięła, gdy spytał o pożycie intymne. Zawstydziło ją to pytanie. Prawnik uśmiechnął się łagodnie. - Pani Urszulo. Pytam o to nie po to, by zaspokoić swoją ciekawość, ale w tym wypadku wszystko ma znaczenie. – Pokiwała głową ze zrozumieniem. - Cóż mogę powiedzieć… Współżyliśmy bardzo rzadko, bo Piotr najczęściej wracał zmęczony. Z pewnością mogę powiedzieć, że nie wiem, co to jest satysfakcja seksualna, bo nigdy jej nie zaznałam. On szybko zaczynał i kończył. W sferze intymnej on również był najważniejszy. Ja byłam na ostatnim miejscu na jego liście przyjemności. Pod tym względem traktował mnie bardzo przedmiotowo. Zresztą pod każdym innym również. Miałam robić to, co on chce. Wykonywać polecenia i całkowicie się podporządkować jego woli. Uprzedzę pana kolejne pytanie. Nigdy mnie nie uderzył. Czasami chciałam, by to zrobił i przestał wreszcie obrzucać mnie błotem, ale nigdy się do tego nie posunął. Kuźmiński skończył pisać. Przeczytał całość raz jeszcze i powiedział. - Załączymy do niego policyjny raport. Być może trzeba będzie powołać świadków, ale to nie będzie trudne. Ja się tym zajmę. Jeśli pani chce, będę reprezentował panią w sądzie. - Naprawdę mógłby pan to zrobić? Ja jednak muszę uprzedzić pana, że nie posiadam żadnych środków finansowych, by panu zapłacić. Wyszłam z tego małżeństwa dosłownie z jedną walizką i nie było w niej pieniędzy a znoszone ubrania – powiedziała z goryczą. - Ula, - wtrącił się Marek - mówiłem ci już, że mecenas Kuźmiński nie weźmie za to ani grosza. Już o tym z nim rozmawiałem i tak właśnie uzgodniliśmy. Ty nie poradzisz sobie sama na rozprawie, bo Piotr cię zakrzyczy. Musisz mieć prawnika. - Marek ma rację. Proszę mi zaufać. Ja zrobię wszystko, by ta rozprawa zakończyła się szybko a być może uda mi się jeszcze wywalczyć jakieś odszkodowanie dla pani. - Odszkodowanie? – Zdziwiła się. – Nie… nie, ja nic od niego nie chcę. Chcę się tylko uwolnić z tego toksycznego związku. - W takim razie zaczynam działać. Powiadomię panią o postępach. Proszę być dobrej myśli. – Podnieśli się z miejsc. Ula wyciągnęła rękę do prawnika. - Bardzo panu dziękuję mecenasie. Bardzo. Zaczynam wierzyć, że wreszcie moje życie się odmieni na lepsze. - Tak właśnie będzie. Do zobaczenia. Opuścili gabinet razem z Kuźmińskim. W sekretariacie Marek poprosił. - Ula zabierz Barona i poczekajcie na mnie na zewnątrz. Ja zamienię jeszcze kilka słów z Andrzejem. – Kiedy wyszła powiedział cicho do mecenasa. – Bardzo ci dziękuję za wszystko. Będę wdzięczny jeśli załatwisz tę sprawę szybko. Bardzo mi żal Uli. Już dość w życiu przeszła. Rachunek przyślij na firmę tak jak się umawialiśmy. I odezwij się, co zdziałałeś. Trzymaj się. Do widzenia pani Basiu. Pożegnał się z nimi i pobiegł na dół. Otworzył Uli drzwi od samochodu i kiedy usadowiła się na miejscu wpuścił na tylne siedzenie Barona. - Zawiozę cię teraz do domu. Chcę ci coś zaproponować. Wyjechał na trasę szybkiego ruchu i dopiero wtedy się odezwał. - Pomyślałem Ula, że to nie ma sensu, byś czekała z podjęciem pracy do zakończenia sprawy rozwodowej. Ona może trochę potrwać, a ty przecież potrzebujesz pieniędzy. Zacznij od przyszłego tygodnia. Od poniedziałku. Bardzo mi się przyda twoja pomoc, bo na razie sam muszę wszystko ogarniać. Wprawdzie jest Violetta, ale nie mam z niej wielkiego pożytku. Jest trochę roztrzepana a nawet więcej niż trochę. Poza tym ona jest tylko sekretarką i nie ma pojęcia o zawiłościach ekonomicznych. Przecież jak przyjdzie powiadomienie o terminie rozprawy, to nie będę rozbił trudności. Nawet osobiście cię na nią zawiozę. To jak? Zgodzisz się? - Oczywiście. Nawet nie wiesz od jak dawna pragnęłam robić coś pożytecznego. Zawsze marzyłam o tym, by skończyć studia i podjąć ciekawą pracę. Poza tym masz rację. Nie ma sensu tracić czasu a ja bardzo chętnie skorzystam z tej propozycji. - W takim razie przygotuj sobie potrzebne dokumenty i przyjedź w piątek. Załatwimy wszystko od ręki i od poniedziałku będziesz mogła zacząć. Jeśli potrzebujesz pieniędzy to służę pożyczką. Może chcesz coś kupić? Jakieś ubranie, lub inne rzeczy? - Nie, nie Marek. Już dość dla mnie zrobiłeś. Poproszę tatę. Poradzę sobie, ale dziękuję, że pomyślałeś. Po rozstaniu z Markiem i czułym pożegnaniu z Baronem weszła do domu, gdzie czekał już na nią zniecierpliwiony ojciec. - No i co córcia? Załatwiłaś? - Załatwiłam i zaraz ci wszystko opowiem. Pozwól mi się rozebrać. Zrób mi za ten czas herbaty, bo zmarzłam trochę. Siedząc już przy kuchennym stole opowiadała ojcu przebieg rozmowy z adwokatem. - On obiecał, że nie weźmie ode mnie pieniędzy i będzie reprezentował mnie w sądzie. Pozew ułożył bardzo zgrabnie i wszystko w nim opisał. Ja chyba nie potrafiłabym tak tego ująć. Marek zaproponował, żebym zaczęła pracować już od następnego poniedziałku, ale w piątek muszę zawieźć wszystkie dokumenty i podpisać umowę. Mam w związku z tym do ciebie prośbę. Byłbyś w stanie pożyczyć mi trochę pieniędzy? Sam widzisz, że nawet nie mam porządnych ubrań, a do pracy nie mogę iść przecież w byle czym. Poszłabym jutro na bazarek i może wyszukała coś odpowiedniego i niedrogiego. - Nie martw się córcia. Sam chętnie pójdę z tobą, bo wydarłem się ze skarpet i Jasiek też. Beatce również przydałyby się jakieś ciepłe rajtuzy. Pójdziemy razem i kupimy wszystko, co trzeba. Odłożyłem kilkaset złotych na czarną godzinę, ale teraz, gdy ty zaczniesz pracować jeszcze zdążę odłożyć. Ciekawy jestem jaką stawkę ci dadzą. Żeby chociaż ze dwa tysiące, to by było wspaniale. Odżylibyśmy. - Nie rozmawiałam z Markiem na temat stawki i naprawdę nie wiem ile to będzie. Najważniejsze jednak, że będę miała pracę. W piątek rano spakowała do papierowej teczki wszystkie niezbędne dokumenty łącznie z kserokopiami obu dyplomów i pojechała na Lwowską. Marek już czekał na nią i zaprowadził do Sebastiana, dyrektora HR. Przedstawił mu ją i poprosił o umowę, która była już napisana. - Tu masz Ula umowę. Mam nadzieję, że nie będziesz mieć zastrzeżeń. Stawka to cztery i pół tysiąca brutto plus kwartalna premia, jeśli będą dobre wyniki sprzedaży. Była w szoku. Spodziewała się mniej niż połowa tej kwoty, ale aż tyle? - Dziękuję Marek. Naprawdę nie liczyłam na tak wiele. W głowie mi się kręci na samą myśl. - Ula w wypadku wykształcenia, które posiadasz i umiejętności ta stawka nie może być niższa. Poza tym będziesz miała naprawdę sporo obowiązków i pracy, więc kwota jest adekwatna. Nie dyskutowała już więcej i szybko podpisała dokument. Tego dnia po południu świętowała ze swoją rodziną. Zapowiadała się naprawdę poważna odmiana ich losu na lepsze. |
ania1302 (gość) 2013.06.13 18:52 |
Nareszcie Ulka staje na nogi.Tak myślałam, że Dobrzański zapłaci za adwokata, no i rozpocznie pracę?Cieplakom przyda się trochę pieniędzy. Jestem ciekawa zachowania Sosnowskiego jak go wypuszczą? |
MalgorzataSz1 2013.06.13 19:08 |
Aniu Za wiele nie chciałabym zdradzać, ale właśnie od tego momentu zaczną się kłopoty Sosnowskiego, z którymi nie będzie potrafił sobie poradzić. Znajdzie się jednak człowiek, który wyciągnie do niego pomocną dłoń i pomoże w kłopotach. Dzięki, że przeczytałaś. Pozdrawiam. :) |
bewunia68 (gość) 2013.06.13 19:38 |
Napisz Gosiu jak poszło Sosnowskiemu na izbie wytrzeźwień. A Uli zacznie się w końcu układać. Marek jest bardzo hojny. Zapłaci za adwokata? No, no. Pozdrawiam. |
MalgorzataSz1 2013.06.13 19:44 |
Bewuniu Rozbawiłaś mnie tym komentarzem. Niestety nie napiszę jak było na izbie wytrzeźwień. W jednym ze swoich opowiadań już opisywałam taką scenę w tym przybytku, tylko że trafiła tam pijana i awanturująca się Paulina. Tu uznałam to za rzecz mało istotną, bo ważniejsze jest to, co zdarzy się później. Masz rację co do Marka. Adwokat nie jest taki całkiem bezinteresowny. Od Uli nie weźmie pieniędzy, ale za to hojnie opłaci go Marek, któremu bardzo szkoda Uli i chyba zaczyna już czuć w stosunku do niej pierwsze porywy serca. Bardzo dziękuję Ci za wpis. Pozdrawiam. :) |
Aniula (gość) 2013.06.13 20:09 |
Małogsiu, Bardzo fajna część. Tak jak myślałam Piotr nie chce tak łatwo odpuścić i awanturuje się. Marek za to okazał się bardzo hojny i pomaga Uli. Opłaci nawet adwokata. Jestem ciekawa jak Uli się będzie pracowało w firmie, więc nie mogę już się doczekać kolejnej części. Pozdrawiam, Ania. |
MalgorzataSz1 2013.06.13 20:26 |
Aniu Z Piotrem będzie jeszcze trochę zawirowań, ale wszystko w końcu wyjdzie na prostą. W F&D Ula będzie pracować zgodnie ze swoim wykształceniem i praca sprawi jej dużą przyjemność. W końcu kocha cyferki, nie? W tej pracy na pewno ich nie zabraknie. Dzięki, że wpadłaś i dzięki za wpis. Pozdrawiam. :) |
Szkar88 2013.06.13 21:02 |
Pospamuję tu trochę a co! :3 Chciałabym Cię serdecznie zaprosić na mojego bloga z opowiadaniami.Jestem dopiero początkującą pisarzyną,ale kto wie....Może Cię zainteresuję? Wszelkie komentarze mile widziane. Pozdrawiam |
Kasia (gość) 2013.06.13 21:25 |
Czytając rozmowę Marka i Uli przez telefon, po tym jak aresztowali Piotra , tak mi się wydawało że Marek opłaci tego adwokata. Jestem szczęśliwa, że Ula w końcu się uwoliła od Piotra tzn. nie dokńca bo jeszcze musi przejść przez rozprawę rozwodową, ale mam nadzieję że to akurat pójdzie jak z górki jak to mówią. Ula wreszcie zacznie pracować i się trochę "wybiją", nie będą musieli już tak oszczędzać. Może i Uli trafi się jakaś milość? Tfu nie może tylko na pewno - chyba że zrobisz nam niespodziankę. Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do mnie na drugą część opowiadania "Miłości nigdy dość" :) |
MalgorzataSz1 2013.06.13 21:47 |
Szkar Dziękuję, że tu zajrzałaś. Byłam na Twoim blogu i zostawiłam komentarz. Kasiu. Jeśli czytałaś moje odpowiedzi na komentarze powyżej, to już wiesz, że Sosnowski jeszcze trochę namiesza i w życiu Uli i w życiu Marka. Oczywiście, że Uli przytrafi się miłość! Jednak musisz na to trochę poczekać, bo w przeciwieństwie do serialu w tym opowiadaniu ona nie zakochuje się w Marku od pierwszego wejrzenia. Bardzo dziękuję Wam dziewczyny za wpisy i pozdrawiam. :) |
kawi ;) (gość) 2013.06.13 21:57 |
Bardzo fajna część. Tylko czegoś mi zabrakło, może za mało opisów uczuć Uli i Marka. Bardzo lubię je czytać, bo wtedy w pewien sposób umiem sobie wyobrazić zachowanie bohatera, wejść w jego myśli. Byłam ciekawa, jak Piotr zareaguje na wyprowadzkę Uli, już teraz wiem. Mam nadzieję, że na dołku potraktowali go surowo. Jest zwykłym chamem. Współczuję Uli, że musiała tyle z nim wytrzymać i przez tyle czasu słuchać jego zgryźliwych uwag i obelg. Cieplakówna miała szczęście, że poznała Marka. Okazał się on bardzo przyjaznym człowiekiem, zawsze gotowym pomóc. Czułam, że opłaci on adwokata Uli. Nie mógłby przecież inaczej postąpić ;) Liczę na to, że sprawa rozwodowa szybko się zakończy i Ulka w końcu będzie wolna, będzie mogła układać swoje życie na nowo, z kimś innym : ] Serdecznie pozdrawiam i czekam na kolejną część ;) |
Marcysia (gość) 2013.06.13 22:05 |
Małgosiu, ależ Sosnowski ma tupet! Po tym wszystkim co zrobił ma jeszcze czelność przyjechać do Rysiowa? Co za bezmózgi, tępy i zapatrzony w siebie, zadufany dupek! Dobrze, że Józek z pomocą funkcjonariuszy pozbył się go, a Ulka ma względny spokój. Było do przewidzenia, że to Marek zasponsoruje Ulce prawnika. Żaden ceniony przedstawiciel tego fachu raczej nie zrobi nic za życzliwy uśmiech. Cieszę się, że Ulka w końcu zdecydowała się na pracę w firmie i to za dobre pieniądze. I... bliskość Marka, można powiedzieć. Pozdrawiam! |
MalgorzataSz1 2013.06.13 22:23 |
Kawi Nie mogłam w tym rozdziale umieścić zbyt dużo opisów uczuć ich obojga, bo to dopiero początek ich znajomości. Ona jemu bardzo się podoba, ale ona sama traktuje go jak dobrego przyjaciela. To jeszcze za wcześnie. Mam nadzieję, że następne rozdziały dostarczą więcej w tej materii i spodobają Ci się. Co do Sosnowskiego to zapewniam Cię, że nie wyciągnie właściwych wniosków z pobytu w izbie wytrzeźwień. On z pewnością się zmieni, ale pod czyimś wpływem. Sprawa rozwodowa nie potrwa długo i wkrótce Ula będzie się mogła cieszyć "wolnością". Marcysiu Sosnowski ma tupet? To bardzo delikatne określenie. Ja miałam zamiar zrobić z niego w d..ę kopanego chama, bez żadnych hamulców moralnych. Co do prawników muszę się zgodzić, że nie działają bezinteresownie. Z drugiej jednak strony jestem w stanie to zrozumieć. Przecież nikt nie chce pracować za darmo. Marek opłaca adwokata, bo żal mu Uli. Jemu też zaczyna zależeć na tym, żeby uwolniła się od Sosnowskiego jak najszybciej. Jego serduszko zaczyna tykać w rytmie cha-cha. Bardzo Wam dziękuję dziewczyny za opinie na temat rozdziału i obie serdecznie pozdrawiam. :) |
Natalia (gość) 2013.06.14 11:13 |
Super, że Marek uknuł intrygę z tym, że adwokat jest darmowy, a tak naprawdę sam za niego zapłacił. Naprawdę dobrze pomyślane. Scena, kiedy Ula wchodzi do gabinetu, wywołała uśmiech na mojej twarzy. Bardzo przyjemnie mi się to czytało. Z nieudawaną ciekawością przewijałam stronę w dól. Bardzo pozytywnie. Mam jednak tylko jedno zastrzeżenie, co do stylu, mianowicie: "Pomyślała, że nie jest taka pechowa do końca" "Jego pomoc była nie do przecenienia" - chyba nieoceniona :) Oprócz tego, wszystko się zgadza :) buźka! |
MalgorzataSz1 2013.06.14 11:53 |
Natalio Zacznę może od wyjaśnienia. Sformułowanie "Pomyślała, że nie jest taka pechowa do końca" "Jego pomoc była nie do przecenienia" jest jak najbardziej prawidłowe i zgodne z językiem polskim. Można również posłuzyć się wyrazem "nieoceniona", ale to mi jakoś lepiej pasowało. Pomoc nie do przecenienia, to pomoc wszechstronna, której skutków nie można deprecjonować, umniejszyć lub właśnie przecenić, czyli zaniżyć jej autentyczną wartość. Spróbuj wpisać w google to sformułowanie "pomoc nie do przecenienia" a przekonasz się o jego właściwym przeze mnie użyciu. To tyle wyjaśnień. Marek doskonale zdaje sobe sprawę z ubóstwa Uli. Od Sosnowskiego odeszła z jedną niewielką torbą. Nie ma ani pracy ani pieniędzy. Nie chce też wprowadzać ją w zażenowanie mówiąc jej, że to on pokrywa koszty adwokata. Woli to przemilczeć, bo ewidentnie zaczyna mu na niej zależć. Cieszę się, że spodobała Ci się scena w gabinecie. Wprowadzenie przeze mnie Barona ma nieco ubarwić tę historię i wywołać uśmiech na twarzach czytelników. Bardzo Ci dziękuję za komentarz i pozdrawiam. :) |
truskaweczka (gość) 2013.06.15 16:55 |
Kochana, widzisz wciąż nie mam możliwości normalnego śledzenia i komentowania blogów. Ale chciałam ci powiedzieć, że póki co jestem na bieżąco. Wchodząc na chwilę od brata kopiuje wszytko do Worda i potem na spokojnie czytam już u siebie. Także nie odzywam się ale czytam, czytam i jestem pod wrażeniem "Bólu istnienia" Nie spodziewałam się, że Ula tak szybko podejmie radykalne działania w sprawie rozwodu. Pewnie Piotr będzie jeszcze robił sporo problemów, ale znam cię i wiem, że wszytko dobrze się skończy:D Podoba mi się taki Marek:) Choć pewnie Ula będzie na niego zła za to, że ją okłamał w sprawie wynagrodzenia dla Kuźmińskiego. No nic. Czekam na dalszy rozwój wydarzeń. Jestem ciekawa co wymyślisz. Buziaki :**** |
MalgorzataSz1 2013.06.15 18:06 |
Truskaweczko. A ja cieszę się, że jednak śledzisz te bazgrołki. Mam nadzieję, że wkrótce skończą się Twoje kłopoty z internetem. Ula była już u kresu sił. Nie mogła i nie chciała być dłużej z Piotrem po tych wszystkich upokorzeniach, które jej zafundował. Na pewno nie będzie na Marka zła, bo nigdy się nie dowie, że jej adwokat nie zrobił tego za darmo. Marek jej o tym nie powie. Ona mimo wszystko nadal wierzy w ludzką dobroć i bezinteresowność, a on nie będzie jej wyprowadzał z błędu. Jak czytałaś wyżej, to nie koniec perypetii z Sosnowskim. Jeszcze trochę się podzieje, a ja już zapraszam cię jutro na kolejny rozdział. Za komentarz bardzo dziękuję i serdecznie pozdrawiam. :) |
kawi ;) (gość) 2013.06.15 19:07 |
U mnie pojawiła się nn, zapraszam! ;) |
Amicus (gość) 2013.06.15 20:35 |
Mimo, że przeczytałam już dawno, dopiero teraz udało mi się wpaść na dłużej, by napisać kilka słów. Dobrze, że Ula konsekwetnie dąży do rozwodu. Po tym jak przez lata traktował ją Piotr w sumie nawet nie ma nad czym się zastanawiać i tutaj nawet nie odyzwa się ta jej dobra strona i chęć dawania drugiej szansy. Piotr... cóż. Że też miał czelność przychodzić do jej domu w takim stanie i to jeszcze z wyzwiskami. A Marek. oj Marek to chodzące dobro. Praca, opłacenie prawnika, pomoc i wsparcie. Ulka jest naprawdę naiwna sądząc, że mecenas pomaga jej pro publico bono. Czy kiedyś pozna prawdę, iż to Marek opłacił prawnika? Dobrzańskiemu jest jej żal, ale chyba powoli zaczyna się angażować emocjonalnie. Przecież od samego początku podobała mu się fizycznie... mimo, że skromna i nieco zaniedbana. Mam nadzieję, że jutro wrzucisz kolejną część :) Pozdrawiam Cię serdecznie! |
MalgorzataSz1 2013.06.15 20:56 |
Amicus. Już pisałam wyżej, że Marek nigdy nie powie Uli, że opłacił adwokata. Nie chce, żeby czuła się w jakiś sposób zobowiązana a przede wszystkim zażenowana z tego powodu. Rzeczywiście ona podoba mu się bardzo zarówno fizycznie jak i pod względem charakteru. Podziwia ją za łagodność i dobroć. Wkrótce zacznie podziwiać jej zaangażowanie w pracę i błyskotliwe pomysły. Zakochał się w niej. Teraz tylko musi sprawić, by i ona poczuła coś do niego. Takie proste to nie będzie, bo ona nie jest gotowa na nową miłość. Jutro rzecz jasna zapraszam Cię na kolejny rozdział. Pozdrawiam i pięknie dziękuję za komentarz. :) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz