20 czerwiec 2013 |
ROZDZIAŁ 6
Firmowy opłatek dobiegał końca. Dzisiaj już nikt nie myślał o pracy, bo wszyscy byli podekscytowani zbliżającymi się świętami. O trzynastej Marek pozwolił na wcześniejsze wyjście do domu, z czego skwapliwie skorzystano. Został w biurze tylko z Ulą. - A ty Ula nie zbierasz się do domu? - Tak, tak. Zaraz się zbieram. Jednak zanim tam dotrę muszę jeszcze zrobić zakupy. Chciałam kupić jakieś drobne upominki i trochę spożywczych rzeczy. - Wiesz co? Pojedźmy razem, a jak już wszystko kupisz odwiozę cię do domu. Nie dasz rady dowieźć tego autobusem. - Marek. Naprawdę nie musisz. Jakoś poradzę sobie. - Nie protestuj Ula, ja i tak nie mam nic lepszego do roboty. Poza tym sam muszę kupić jakieś prezenty, bo wigilię spędzam u rodziców. - Uśmiechnęła się rozbrajająco. – No skoro tak, to bardzo dziękuję. Na parkingu przed supermarketem uchylił okno i powiedział do psa. - Baron zostajesz. Pilnuj auta. Dużo tego było. Ula tym razem nie oszczędzała aż tak bardzo. Zarówno wysokość wypłaty jak i premii pozwoliła jej na niewielkie szaleństwo. Kupiła rodzinie praktyczne prezenty i całe świąteczne zaopatrzenie. Zapełnili bagażnik aż po klapę. Była wdzięczna Markowi. Z pewnością nie byłaby w stanie unieść się z tym wszystkim. Kiedy podjechał pod bramę zaproponowała mu herbatę. - Wejdź chociaż na moment. Tata już od dawna chce cię poznać, a i moje rodzeństwo też. - Tata wie, w jakich okolicznościach się poznaliśmy? – Spytał z obawą. - Tata tak, ale reszta nie. Ojca musiałam uświadomić. On bardzo lubił Piotra i nie dał nic na niego powiedzieć. W ten sposób otworzyłam mu oczy. Betti będzie zachwycona Baronem, bo opowiadałam jej o nim. Chodźmy. Obładowani do granic możliwości weszli do środka. W przedpokoju natychmiast zmaterializowała się cała rodzina. Jasiek i Józef odebrali od nich pakunki i siatki. Zauważyli psa i trochę się przestraszyli. - Nie bójcie się. – Uspokoiła ich Ula. - Baron, to łagodny i słodki olbrzym. A to tato jest Marek Dobrzański, mój szef i przyjaciel. – Józef podszedł do gościa i uścisnął mu dłoń. - Serdecznie pana witamy, – powiedział wzruszony - a ja jestem tak bardzo panu wdzięczny za Ulę. Za wszystko, co pan dla niej zrobił. Tacy ludzie jak pan to prawdziwe unikaty. - Przesada – Marek uśmiechnął się do Cieplaka ukazując te wdzięczne dołeczki – i naprawdę nie ma za co dziękować. Nie będzie miał pan nic przeciwko, jeśli zostaniemy chwilę? Ula zaproponowała herbatę. - Oczywiście, że nie. Będzie nam bardzo miło. Proszę, proszę dalej, ja już wstawiam wodę. Usiedli w pokoju gościnnym. Mała Betti nie mogła się oderwać od psa. Była nim zachwycona, a on poddawał się jej pieszczotom z prawdziwą przyjemnością mrużąc oczy, gdy drapała go za uchem. Wszedł Józef z herbatą i zwrócił się do Marka. - A ja mam propozycję. Najpierw wypijemy herbatę, a potem zapraszam pana na prawdziwy, domowy obiad. Dzisiaj moje popisowe danie i nie chce słyszeć odmowy. Jestem pewien, że takiej pieczeni pan jeszcze nie jadł. - Ja bardzo dziękuję panie Józefie, ale to chyba zbyt duży kłopot. - Żaden kłopot a i dla psa będzie niezła uczta. Zostało sporo mięsa z rosołu. Zwykle Ula je mieli i robi z niego pierogi. Trochę mamy ich dość, bo zwykle są to ogromne ilości, które musimy jeść przez kilka dni. To prawdziwe szczęście dla nas, że przywiózł pan Barona. Proszę mi wierzyć. – Wesołe iskierki zamigotały w oczach Cieplaka i roześmiał się na całe gardło widząc minę swojej córki. – No nie bocz się córcia. Wiesz, że uwielbiamy twoje pierogi, ale co za dużo to nie zdrowo. Był zachwycony tą rodziną. Tu nikt niczego nie udawał a szczerość mieli wypisaną na twarzach. Obiad był wspaniały, czego Marek nie omieszkał podkreślić. - Już dawno nie jadłem nic równie dobrego. To było pyszne panie Józefie. Bardzo dziękuję. Kiedy dzieciaki poszły do siebie a Ula zajęła się zmywaniem naczyń, Józef zaczął się zwierzać Markowi. - Ja wiem panie Marku, że zna pan historię małżeństwa Uli, bo opowiedziała ją panu. Ja do dzisiaj nie mogę sobie wybaczyć, że byłem taki głupi i zaślepiony. Myślałem, że to małżeństwo będzie dla niej czymś naprawdę dobrym. Piotr wydawał się uczciwym i bardzo szlachetnym człowiekiem. Dzięki niemu przyspieszono moją operację i myślę, że gdyby nam w tym nie pomógł, ja dzisiaj nie rozmawiałbym z panem. Ona przez półtora roku była tak bardzo nieszczęśliwa i nigdy nie poskarżyła się na swój los tylko cierpiała w milczeniu. Gdybym ja wiedział… Gdybym tylko wiedział, że jest jej tak bardzo źle, już dawno sam bym ją namawiał na rozwód. Przyznała mi się, że chciała się zabić i że to pan ją uratował. Za to będę panu wdzięczny do końca moich dni. Nikt nie targnie się na życie bez ważnego powodu, a ona była już u kresu wytrzymałości. Nigdy bym nie przypuszczał, że Piotr ma również drugie oblicze. Bardzo złe oblicze. - To nie jest dobry człowiek panie Józefie a powinien taki być choćby ze względu na zawód jaki wykonuje. Nie ma w nim współczucia a przede wszystkim taktu i ogłady towarzyskiej. Ja myślę, że on ma jakieś kompleksy. Bardzo chce wejść do elity i to jest jego główny priorytet. Bardzo też chce być najlepszym kardiochirurgiem i dąży do tego po trupach. Ja miałem okazję go poznać wtedy na bankiecie organizowanym przez moją mamę. Zachowywał się jak prostak a już sposób w jaki potraktował Ulę był całkowicie nie do przyjęcia. Musiałem zareagować, bo nie mogłem na to patrzeć. Nie mogłem patrzeć jak poniża ją przed gronem swoich kolegów i przed innymi ludźmi z branży. To było okropne. Ona stała bezradnie nie mogąc wyksztusić słowa i tylko potrafiła płakać, a on pastwił się nad nią bezlitośnie kpiąc z niej i szydząc. Musiała się czuć strasznie i najlepszym co można było zrobić w tej sytuacji, to zabrać ją stamtąd. Tak też zrobiłem i przywiozłem ją tutaj. Na szczęście niedługo będzie miała to za sobą i uwolni się od tego drania. - I za to też dziękuję. Za załatwienie prawnika i za pracę, którą jej pan zaoferował. Ona ewidentnie odżyła, bo robi to, co lubi. - Zatrudnienie jej to była najlepsza decyzja w moim życiu. Jest naprawdę świetna w tym co robi. Już nie wyobrażam sobie firmy bez niej. - A o czym wy tak plotkujecie? – Ula weszła do pokoju wycierając dłonie w kuchenną ściereczkę. - O niczym szczególnym córcia. Skończyłaś już? To może zrobisz jeszcze kawy panu Markowi? - Nie, nie panie Józefie, ja będę się już zbierał. I tak zmarnowaliście przeze mnie mnóstwo czasu. - No co też pan opowiada. Zawsze jest pan tu mile widzianym gościem, więc jeśli tylko będzie miał pan ochotę, proszę nas odwiedzać. - Dziękuję. Wyjdziesz jeszcze ze mną Ula? - Wyjdę. Narzucę tylko płaszcz. Stał wraz z nią przed bramą i mówił. - Dziękuję Ula za to popołudnie. Już dawno nie miałem takiego udanego dnia. Mam dla ciebie pewną propozycję, a właściwie to zaproszenie. Organizuję u siebie w domu Sylwestra. To taka domówka dość kameralna, bo będzie tylko Sebastian z Violką i paru kumpli ze studiów z dziewczynami i żonami. Ja jeden jestem singlem, bo Baron się nie liczy – roześmiał się. – Zgodzisz się być moją drugą połówką? Proszę. – Popatrzył jej w oczy z nadzieją. - To bardzo miłe z twojej strony Marek, tylko że ja nie wiem, czy nadaję się na takie imprezy. To chyba nie jest dobry pomysł… - powiedziała niepewnie. – Poza tym ja nawet nie mam odpowiedniego stroju na taką zabawę. Piotr kiedyś kupił mi dwie eleganckie sukienki, ale zostawiłam je. Nie chciałam niczego, co musiałabym mu zawdzięczać. - Tym się nie martw. Febo-Dobrzańskie magazyny pełne są eleganckich ciuchów, które się nie sprzedały. Po świętach możemy tam podjechać i wybierzesz sobie coś. – Złożył ręce jak do modlitwy. – Proszę cię Ula nie odmawiaj mi. Mam tańczyć z Baronem? On potrafi wiele rzeczy, ale tańczyć nie nauczyłem go jeszcze, bo jest za młody. – Przybrał strapiony wyraz twarzy. Parsknęła śmiechem i pieszczotliwie pogłaskała stojącego obok niej psa. - No dobrze… Zgadzam się. Ale tylko dlatego, że nie chcę, żebyś męczył to biedne zwierzę nauką tańca. – Momentalnie jego oblicze rozjaśniło się szczęśliwym uśmiechem. Porwał ją w ramiona i okręcił się wokół własnej osi wyciskając na jej ustach siarczystego buziaka. - Dzięki Ula! Będzie wspaniale! Zobaczysz! Zarumienioną postawił wreszcie na ziemi. - Co ty wyprawiasz Marek? Jesteś kompletnym wariatem. - Ale za to jakim szczęśliwym. Dobranoc Ula. Dziękuję. – Pochylił się jeszcze i cmoknął jej zaróżowiony policzek. Wpuścił do samochodu Barona i odjechał z piskiem opon. Stała jeszcze chwilę i kręciła głową. Pierwszy raz widziała u niego taką spontaniczność. Bezwiednie dotknęła dłonią policzka a potem ust. Ten pocałunek był bardzo żywiołowy i nieco ją zaskoczył, ale musiała przyznać, że był też miły. Tak naprawdę to nigdy nie myślała o Marku jako o potencjalnym chłopaku, bo o żadnym mężczyźnie nie myślała w taki sposób. Ma teraz przed sobą rozwód i na razie nie chce nowego związku a już na pewno nie jest na taki gotowa. On wracał do Warszawy z uśmiechem na twarzy. Miał świadomość, że wprawił ją tą żywiołową reakcją w lekkie zakłopotanie, ale nie mógł powstrzymać swoich emocji. Jej usta smakowały tak słodko. - Kochamy Ulę, prawda piesku? – Mówił do Barona. – Bardzo kochamy i zrobimy wszystko, by z nami była. Lubisz Ulę? – Pies mruknął. – Pewnie, że lubisz. Trudno jej nie lubić. Jest dobra, łagodna i miła a w dodatku śliczna. Jeszcze trochę piesku wytrzymamy, a jak pozbiera się już po rozwodzie, powiemy, co do niej czujemy. Może i ona nas pokocha równie mocno? ![]() Święta minęły. Marek pomny tego, co obiecał Uli, zabrał ją do magazynów. Ich zawartość przytłoczyła ją i gdyby nie pomoc Dobrzańskiego pewnie nic by nie wybrała. W końcu zdjął z wieszaka zjawiskowe cudo w kolorze śliwki i podał jej. - Myślę Ula, że ta będzie świetna. Musisz przymierzyć. Gdzieś tu widziałem czółenka, które by pasowały. Ty idź mierz a ja poszukam. Suknia leżała jak ulał. Przyjrzała się sobie krytycznie. Była znacznie szczuplejsza niż przed ślubem z Piotrem. Te wszystkie wyzwiska, które słyszała od niego każdego dnia skutecznie hamowały jej apetyt. Najczęściej nic nie mogła przełknąć, bo dławiła się własnymi łzami. - I jak Ula? Dobra? – Usłyszała głos Marka. – Mam te buty. Wyszła zza parawanu a on spojrzał na nią z zachwytem w oczach. - Mój Boże… ależ jesteś piękna… Wiedziałem, że ta suknia będzie najlepsza. Przymierz buty. Do tego stroju znalazły się i inne dodatki. Skompletowali wszystko i wrócili do firmy. W trakcie drogi powrotnej mało się odzywała aż się zaniepokoił. - Czemu nic nie mówisz Ula? Nie jesteś zadowolona? - Nie, nie… - uśmiechnęła się łagodnie. – Myślałam nad tym rozwodem i chyba muszę zadzwonić do Kuźmińskiego. Chciałabym się dowiedzieć, czy nie można przy okazji jednej sprawy załatwić też powrót do panieńskiego nazwiska. Nie chcę nosić nazwiska Piotra. - Jeśli chcesz, to ja zadzwonię i dowiem się wszystkiego. Być może będzie to możliwe i upieczesz od razu dwie pieczenie przy jednym ogniu. - Naprawdę mógłbyś? To wspaniale. Mnie jakoś nadal jest niezręcznie tak pytać go o każdą rzecz, choć jest naprawdę bardzo miły. Wy znacie się dobrze i z pewnością powie ci wszystko na ten temat. Już w gabinecie wybrał numer do mecenasa. Przywitał się z nim i spytał, czy zaliczka odnośnie wiadomej sprawy dotarła. - Dotarła. Dziękuję. Nie musiałeś się tak spieszyć. Równie dobrze mogliśmy to załatwić po rozprawie. A czemu dzwonisz? Masz jakąś konkretną sprawę? - Mam. Wiesz może, czy przy okazji tego rozwodu Ula mogłaby załatwić powrót do panieńskiego nazwiska? Ona już nie chce nazywać się Sosnowska. - No niestety, w czasie rozprawy nie, bo to nie leży w kompetencji tego sądu. Jednak w ciągu trzech miesięcy od chwili uprawomocnienia się orzeczenia rozwodu ona może je zmienić. Takie rzeczy załatwia się w urzędzie stanu cywilnego Musi złożyć oświadczenie przed kierownikiem urzędu, że chce powrócić do nazwiska, które nosiła przed zawarciem małżeństwa. To wystarczy. Dołączy kopię orzeczenia i wypisze krótki wniosek. To załatwia sprawę. Potem tylko musi wymienić wszystkie dokumenty, ale to rozumie się samo przez się. - Bardzo ci dziękuję za te informacje. Zaraz jej przekażę. Do zobaczenia. Powiedział jej wszystko, czego dowiedział się od prawnika. Zapewnił, że to tylko formalność i nikt nie będzie robił jej problemów. Uspokoiła się. Dla niej to było ważne, bo nie chciała, by cokolwiek łączyło ją z tym człowiekiem. W sylwestra dał wszystkim pracownikom wolne. Mało kto spędzał tę wyjątkową noc w domu i prawie każdy gdzieś szedł jak nie na domówkę, to na bal na sali. Ludzie przyjęli decyzję prezesa bardzo entuzjastycznie i już od rana się szykowali na powitanie nowego roku. Marek zamówił catering z najlepszej restauracji w mieście. Miał go odebrać o szesnastej. Umówił się z Ulą godzinę wcześniej. Chciał, by pomogła mu ogarnąć to wszystko i trochę przystroić mieszkanie. Po raz pierwszy miała u niego gościć i zależało mu, żeby odniosła jak najlepsze wrażenie. O piętnastej podjechał pod dom Cieplaków i już po chwili witał się z całą rodziną. Obiecał, że odstawi Ulę całą i zdrową następnego dnia do południa. Zabrał od niej pokrowiec z suknią i torbę z drobiazgami. Miała się przebrać u niego. Wprost z Rysiowa podjechali pod restaurację. Tam uiścił zapłatę i odebrał przygotowane jedzenie. Była pod wrażeniem tego pięknego, dużego domu. Nie był zwykłym betonowym klockiem jakich wiele. Zdecydowanie się wyróżniał. Przede wszystkim był niewidoczny od strony drogi, bo odgradzał go od niej posadzony, gęsty szpaler iglaków. Imponująca, ręcznie kuta brama prowadziła na podjazd wyłożony kolorową kostką zwaną popularnie puzzlami. Wysiadła z samochodu i z zachwytem rozejrzała się dokoła. - Marek… Jak tu pięknie… Nie wiedziałam, że masz taki wspaniały dom. Jestem naprawdę pod ogromnym wrażeniem. – Uśmiechnął się do niej wdzięcznie. - Cieszę się, że ci się podoba. Chodź, wejdziemy. Zimno jest. Słyszę Barona. Taki sprytny, że poznaje samochód po pisku opon. Wzięli po dwie tace i weszli do środka. Psu z radości chciał się urwać ogon. Bali się, że nie doniosą tych tac do kuchni, bo Baron był dosłownie wszędzie. W końcu Marek zniecierpliwił się. - Baron! Siad! – Pies posłusznie przysiadł z niezbyt szczęśliwą miną a oni już swobodnie przeszli do kuchni. – Rozgość się Ula. Ja przyniosę resztę. Wszystko tu było imponująco nowocześnie urządzone z wielkim smakiem i na pewno nie tanio jednak bez przeładowania i zbytniego przepychu. Piękna kuchnia z wyspą na środku, otwarta na duży, przytulny salon. Zdjęła płaszcz i powiesiła w przedpokoju, który jednak nie przypominał typowego przedpokoju a raczej wielki pokój z lustrami i wygodnymi, tapicerowanymi pufami. Zerknęła na Barona, który nadal siedział bez ruchu. Przysiadła na jednej z puf. - No chodź tu do mnie nieszczęśniku. Skrzyczał pan, co? – Zwierzę podeszło do niej a ona z czułością wplotła palce w jego gęstą sierść. – No już, już dobrze. Nie gniewaj się. – Przytuliła twarz do jego pyska. – Jesteś taki kochany i grzeczny. Uwielbiam cię.- Lizał jej ręce i policzki. – Zaśmiała się. – Cudowne są te twoje pocałunki wiesz? – Tak zastał ją Marek. Pomogła mu przenieść resztę rzeczy do kuchni. - Zapakujemy na razie wszystko do lodówki. Trzeba rozciągnąć stół i nakryć. Napompujemy też trochę balonów. Chodź, oprowadzę cię po domu, żebyś miała rozeznanie. Tu na dole są dwa pokoje i gabinet. Na prawo masz łazienkę i ubikację. – Otwierał po kolei drzwi do każdego pomieszczenia i objaśniał. Łazienka przyprawiła ją o zawrót głowy. Była ogromna. Dominowało w niej wielkie jacuzzi i kabina prysznicowa. Jedna ściana wyłożona lustrami. - W życiu nie widziałam takiej dużej łazienki – wykrztusiła. Roześmiał się. - Lubię przestrzeń Ula, a łazienka jest w sam raz. Chodźmy na górę. Tam są cztery pokoje i podobnej wielkości łazienka i ubikacja. To właściwie kalka parteru tyle, że tam nie ma salonu i kuchni. Kiedy po obejrzeniu wszystkiego zeszli z powrotem na dół spytała. - Na co ci taki wielki dom? Jestem pewna, że z większości tych pomieszczeń nie korzystasz. Poza tym bardzo trudno utrzymać coś takiego. Kiedy ty masz czas sprzątać? Tu można jeść z podłogi. – Kolejny raz się roześmiał. - To wszystko prawda, ale kupiłem go z myślą o przyszłości. Przecież wiecznie nie będę sam, prawda? Może kiedyś będę miał dzieci? Bardzo chciałbym mieć dzieci, a ty? - Ja? Nigdy nie zastanawiałam się nad tym. Może na początku, ale szybko mi przeszło. Na pewno nigdy nie chciałam mieć dzieci z Piotrem. Zresztą tobie może się to marzenie spełnić szybciej niż myślisz. Sam mówiłeś niedawno, że kogoś kochasz. Może ten ktoś też odwzajemnia to uczucie? Powinieneś pogadać z dziewczyną, bo inaczej się nie dowiesz. To kto ci tu robi porządki? Nie wierzę, że ogarniasz wszystko sam. - Wynajmuję kobietę do sprzątania. Ukrainkę Katię. Przychodzi tu trzy razy w tygodniu. Sam nie dałbym rady. Kobieta jest bardzo rzetelna i bardzo solidna. Na Ukrainie zostawiła męża i trójkę dzieci. Sumiennie pracuje na każdy grosz, a ja doceniam to co robi i wynagradzam uczciwie. To co Ula. Wiesz już gdzie co jest. Zrobię nam kawę i zabierzemy się do roboty, dobrze? Jeszcze tylko Barona nakarmię i możemy zaczynać. |
kawi ;) (gość) 2013.06.20 17:21 |
Jestem pod wrażeniem tej notki. Ula jest szczęśliwa, że ma koło siebie takiego wspaniałego mężczyznę, szkoda tylko, że nie wie co on do niej czuje. Wiedziałam, że Józef zaakceptuje Marka, przecież wiele zrobił i nadal robi dla jego córki. Myślę, jednak, że teraz tak szybko nie będzie marzył o tym, aby Ula wyszła za Dobrzańskiego. Ten spontaniczny całus wprawił Ulę w lekkie zakłopotanie, ale podobał jej się. To znaczy, że Marek nie jest jej obojętny, i po raz pierwszy zaczęła myśleć o nim, jako o kimś do kochania, a nie tylko do przyjaźnienia się. Cieplakówna musiała pięknie wyglądać w tej sukni, Dobrzański musiał być nią oczarowany . Jestem ciekawa czy to właśnie na tej imprezie sylwestrowej Marek wyzna Uli co czuje. Serdecznie pozdrawiam ;) |
MalgorzataSz1 2013.06.20 17:41 |
Och Kawi Ty przewidująca istoto. Oczywiście, że wyzna jej miłość na tej imprezie. Wprawdzie obiecał sobie, że zrobi to, kiedy Ula będzie już wolna, ale ten pełen znaczeń, niedopowiedzeń i co tu dużo mówić - magii, wieczór sprawi, że nie będzie chciał dłużej czekać. Józef to człowiek otwarty. Polubił wcześniej Piotra, polubił teraz Marka. Już nie będzie udzielał córce rad w kwestii układania sobie przez nią życia. Zostawia jej wolną rękę. Bardzo dziękuję za komentarz i serdecznie pozdrawiam. :) |
Natalia (gość) 2013.06.20 19:11 |
Kurde, kurde, kurde - mówiąc kolokwialnie! Ja tutaj sobie sączę cappucino czekając na kulminację, a tutaj nagle koniec rozdziału. Myślałam, że będzie coś dalej. bardzo ciekawa notka, naprawdę widać emocjonalne zaangażowanie Dobrzańskiego. Fajnie, że chce mieć dzieci, może pojawią się one prędzej niż się spodziewamy. Mam nadzieję, że Ula przyjmie go z otwartym serduszkiem. Pozdrawiam :) |
MalgorzataSz1 2013.06.20 19:53 |
Natalia Rozwalił mnie Twój komentarz. Zazdroszczę Ci tego cappuccino, czy jak to się tam pisze. Ja właśnie pięć dni temu rzuciłam kawę ze względów zdrowotnych i bardzo mi jej brakuje. Poranek bez kawy? Do niedawna dla mnie niewyobrażalne. Mareczek bardzo się stara, zabiega, nieba przychyla, a Ula zatopiona we własnym nieszczęściu nawet nie dostrzega jego powłóczystych spojrzeń rzucanych w jej kierunku. Nic to jednak. Jeszcze trochę nieświadomości aż wreszcie dotrze to do niej z całą mocą. Bez obaw. Dziękuję Ci za wpis. Poprawił mi humor, a przy ostatnich upałach miałam go pod psem. Pozdrawiam Cię serdecznie. :) |
bewunia68 (gość) 2013.06.20 21:52 |
Będzie się działo na tym sylwestrze!. Fajny taki zakochany Marek. Uwielbiam czytać o Marku. Ula to tylko taki dodatek. Uzupełnienie zestawu. Nie mówię o Twoich bohaterkach, lecz o moim podejściu do postaci. Pozdrawiam. |
MalgorzataSz1 2013.06.20 22:04 |
Bewuniu Ja bardzo dobrze wiem, że masz słabość do postaci Marka. Ja również i uwielbiam ją opisywać. Sylwester poniekąd stanie się przełomowy, bo wreszcie Marek wyzna jej co czuje. Ale czy ona odwzajemni to uczucie? Na to będziesz musiała poczekać do niedzieli. Dziękuję, że zajrzałaś mimo późnej już pory. Serdecznie pozdrawiam. :) |
Amicus (gość) 2013.06.20 22:18 |
Marek swoją osobą 'kupił' sobie Cieplaka. Józef wie ile Dobrzański zrobił dla jego córki, jak ją uratował, a później zatrudnił i jest mu wdzięczny. A Dobrzański bardzo dobrze czuje się w tej rodzinie. Całe szczęście, że Ulka zgodziła się mu towarzyszyć podczas tego Sylwestra. Tak się chłopak stara, że jemu też się coś od życia należy. :) Marzy o dzieciach, o rodzinie, stąd tak duży dom, który bardzo przypadł Uli do gustu. Oby zamieszkali w nim kiedyś razem, a później systematycznie zapełniali go małymi dobrzaniątkami ;) Cudna część i liczę na to, że kolejna będzie jeszcze lepsza. Rozwód rozwodem, ale Mareczek coraz bardziej wkręca się w tą miłość. Ciekawe co przyniesie Sylwester. :) Pozdrawiam :D |
MalgorzataSz1 2013.06.21 08:14 |
Amicus Nawet w serialu Marek mimo swoich niecnych uczynków wzbudzał naszą sympatię. U Cieplaka też wzbudził, a jeszcze w dodatku ma mu tyle do zawdzięczenia. (Cieplak w sensie). W sylwestrową noc Uli wreszcie otworzą się oczy. Oczywiście do głowy jej nie przyszło wcześniej, że to właśnie o niej mówił Marek na firmowej wigilii. Jego wyznanie sprawi, że na pewne sprawy spojrzy z innej perspektywy. Marek jest zwierzęciem bardzo rodzinnym. Marzy o dzieciach. Jednak ja nie posuwam się z tym opowiadaniem aż tak daleko w przyszłość. Nawet nie posuwam się do ślubu. Bardzo dziękuję Ci za ten wpis. Buziaki. :) |
Aniak (gość) 2013.06.21 10:36 |
Gosiu Na początku swojego komantarz chciaalm CIę przeprosić ,że nie komentuje notatek :( Nie gniewaj się. przeczytałam wszystkie 3 cześci :) i cieszę sie ,że mogę czytać cd Twojego opowiadania :) Dobrze ,że Ula se rozwodzi z Piotrem on się zgodził. Marek Uli pomaga od początku było widać ze wpadła mu w oko. Do tego jeszcze opłacil jej prawnika. Mam nadzieje ze na slub Pauliny Marek pojdzie Ula :) hehe psiaka zostawi :) Słodki ten psiak :) pasuje do Marka :) Dobrze ,że Ula poszła z Markiem na sylwestra ciekawe co się wydarzy :) i Ula pracujac odzyła i dobrze :) Mam nadzieje ze Piotr juz nic jej nie zrobi i bedzie dobrze. Czekam na cd :) buzka :* |
MalgorzataSz1 2013.06.21 12:42 |
Aniu Oczywiście, że się nie gniewam tym bardziej , że Twoja uwaga skupia się teraz na czymś innym i to znacznie ważniejszym. To nie koniec perypetii z Piotrem. Jeszcze trochę wydarzy się momentów z jego udziałem. O Sylwestrze przeczytasz w następnej części. Dziękuję, że jednak znalazłaś czas i przeczytałaś. Serdecznie Cię pozdrawiam. :) |
Kasia (gość) 2013.06.21 13:06 |
Jestem ciekawa czy coś się wydarzy między Markiem a Ulą na sylwestrze. Nie mówię, że na trzeźwo bo to chyba trochę dla Uli za szybko ale na przykład po alkoholu (chodzi mi o jakiś pocałunek) ale mniejsza o to. Mam nadzieję , że niedługo ten dom bedzie należał do Uli i Marka, a nie do niego samego jak jest teraz. Fajnie wymyśliłaś tą scenę gdzie on mówi o dzieciach , a ona nie zdaje sobie sprawy że mówi on o niej, że to z nią chciałby mieć dzieci. Notka jak zwykle super, czekam na kolejną część. Pozdrawiam ;) |
MalgorzataSz1 2013.06.21 13:31 |
Kasiu To opowiadanie nie zabrnie aż tak daleko, że miałabym opisać w nim wspólne życie Marka i Uli w jego domu. W Sylwestra będzie bardzo miło i na pewno coś się wydarzy. Pisałam już wyżej, że Marek wyartykułuje swoje uczucie do Uli. Na pewno będzie to dla niej zaskoczeniem. Ja już zapraszam Cię w niedzielę na kolejną część ich historii. Bardzo dziękuję za wpis i pozdrawiam. :) |
Aniula (gość) 2013.06.21 14:43 |
Małgosiu, Prześliczna część. Marek spontanicznie zareagował na zgodę Uli, ale trudno mu się dziwić. W końcu jest w niej zakochany. Nie mogę się już doczekać kiedy jej to wyzna, chociaż wiem, że ona nie jest jeszcze gotowa na nową miłość i może źle to przyjąć. Przepraszam, że dopiero dzisiaj, ale mam problemy z internetem. Jeśli mi się uda, dzisiaj dodam kolejny rozdział mojego opowiadania. Pozdrawiam, Ania. |
MalgorzataSz1 2013.06.21 15:16 |
Aniu Reakcje Marka na różne sytuacje rzeczywiście są bardzo spontaniczne i powinny Uli dać do myślenia. Jednak ona tak bardzo jest skupiona na tym, żeby uwolnić się wreszcie od Sosnowskiego, że w ogóle tego nie zauważa. W sylwestrową noc wszystko zrozumie. Dziękuję, że tu wpadłaś i przeczytałaś. Ja na pewno wieczorem zajrzę na Twój blog. Pozdrawiam. :) |
Abstrakt (gość) 2013.06.21 21:56 |
Witaj Małgosiu ;-) Ach jak pięknie byłoby spotkać kogoś takiego jak Marek w realu. Pomarzyć fajna sprawa :-) I mieć nadzieję też, bo czym jest życie właśnie bez marzeń... Jakieś takie odarte, prawda? Bardzo cieszę się, że Ula jest szczęśliwa, ma pracę, ma sens życia i obok siebie, zakochanego w niej samej po uszy, przyjaciela. Oczywiście jestem zniecierpliwiona, jak większość tutaj z nas :-), i czekam na noc sylwestrową. Przełom roku to i przełom w życiu, nawet jeśli okaże się chwilą :-) Jest coraz bardziej szczęśliwie i takie okoliczności bardzo lubię :-) Oczywiście czekam na niedzielę, przyspieszam czas :-) serdecznie i ciepło pozdrawiam :-) |
MalgorzataSz1 2013.06.21 23:28 |
Abstrakt Sama chciałabym mieć taki ideał przy sobie, ale jak wiadomo ideałów nie ma. Pozostają tylko w sferze marzeń. Niestety nie będzie już do końca opowiadania całkowitej sielanki. Będzie natomiast trochę zawirowań. Pojawi się jeszcze Sosnowski i choć Ula wielokrotnie powtarzała, że nie chce go już więcej widzieć, to okoliczności wymuszą to na niej. Mam nadzieję, że chociaż trochę Cię zaciekawiłam. Wielkie dzięki za komentarz. Pozdrawiam. :) |
Abstrakt (gość) 2013.06.22 23:06 |
Małgosiu :-) jasne, że tak :-) już jutro niedziela :-) Pozdrawiam Cię serdecznie :-) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz