23 czerwiec 2013 |
ROZDZIAŁ 7
Salon zaczynał przypominać salę balową. U sufitu wisiały napompowane balony a ze ścian zwieszały się girlandy z kolorowej bibuły. Rozłożyli duży stół i nakryli białym obrusem. Ula poukładała talerzyki dla dziesięciu osób a obok nich sztućce. Marek zajął się muzyką i alkoholami. Tuż przed dwudziestą zaczęli pojawiać się goście. Pierwsi przyszli znajomi Marka. Małżeństwo. Oboje studiowali z nim na jednym roku. Monika i Witek. Po nich kolejny kolega Mariusz z dziewczyną Wandą i małżeństwo Lucyna i Tomek. Na końcu zjawił się Sebastian z Violettą. Impreza zaczęła się powoli rozkręcać. Ula z pomocą Marka i Violi poustawiała półmiski z przystawkami i ciastami. Zrobili wszystkim kawę i wnieśli napoje. Marek włączył muzykę. Przyciemnili światła, by zrobić bardziej intymny nastrój. Nogi same rwały się do tańca. Marek poprowadził Ulę na środek pokoju. Objął ją wpół i zaczął się kołysać w rytm muzyki. Przyciągnął ją mocniej do siebie i wtulił twarz w jej rozpuszczone włosy chłonąc ich subtelny, owocowy zapach. Poczuła się nagle tak bardzo bezpieczna. Zadziwiająco dobrze było utonąć w ramionach Marka. Z Piotrem nigdy nie tańczyła. Nie miała skali porównawczej, ale była pewna, że z mężem nie czułaby się dobrze w tej konfiguracji. On nigdy nie wykonywał w stosunku do niej żadnych czułych gestów, o żadnym przytulaniu nie było mowy. Trochę się spięła, gdy Marek zaczął gładzić ją po plecach, ale to było miłe uczucie, więc nie protestowała. Rozluźniła się i poddała melodii. Potem tańczyła ze wszystkimi mężczyznami, jednak ze zdumieniem stwierdziła, że najlepiej czuje się w ramionach Marka. Do północy przetańczyła tylko z nim. Pięć minut przed dwunastą Dobrzański zaproponował, by wzięli szampana, kieliszki i wyszli przed dom. Wraz z Sebastianem zniknął na chwilę gdzieś na jego tyłach. Kiedy wybiła północ zobaczyli wystrzeliwujące w górę fajerwerki. To była niespodzianka, którą przygotował wraz z Sebą dla swoich gości. Rozlali szampana i zaczęli składać sobie życzenia. Kiedy niebo już zgasło i wszyscy weszli do środka on zatrzymał ją jeszcze na zewnątrz. Stanął naprzeciw niej i wyszeptał. - Mam nadzieję Ula, że ten nowy rok przyniesie ci same szczęśliwe dni, że szybko uwolnisz się od Piotra i wreszcie zaczniesz żyć pełną piersią. Wszystkiego najlepszego. – Pochylił się i delikatnie przytulił do jej warg. Oderwała się od niego po dłuższej chwili. Jej oczy były ogromne i wyrażały pytanie. - Marek… Co ty robisz…? Przecież kochasz już kogoś. Tak nie można… Dłonią ujął jej podbródek i zapatrzył się w te dwa ogromne błękity. Planował wyznać jej miłość kiedy będzie już wolną kobietą, ale ten magiczny wieczór sprawił, że zmienił zdanie. - Ula… Czy ty nie rozumiesz? To ciebie kocham. Ciebie. Kocham cię od momentu, gdy taką biedną i nieszczęśliwą Baron wyłowił z wody. Ja wiem, że nie jesteś gotowa na nowy związek. Wiem jak wielką traumę masz po tym pierwszym. Wiem też ile lęku jest w tobie przed nieznanym. Ale ja nie jestem taki jak Piotr. Ja nigdy nie mógłbym cię skrzywdzić. To co powiedziałem, na pewno jest dla ciebie zaskoczeniem, ale nawet nie wiesz jak marzę o tym, byś i ty pokochała mnie choć w połowie tak mocno jak ja kocham ciebie. – Widząc jej wahanie mówił dalej. – Jestem tego świadomy, że nie dasz mi dzisiaj odpowiedzi, że potrzebujesz czasu. Ja poczekam Ula. Poczekam tyle ile trzeba. Może kiedyś odwzajemnisz moje uczucie. Była w szoku. Marek ją kocha? Ale jak…? Kiedy…? Patrzyła mu w oczy przez chwilę. Jego słowa poraziły ją i tak bardzo zaskoczyły. Przełknęła nerwowo ślinę i wyszeptała. - Marek…To nie jest tak, że nie czuję do ciebie nic. Na pewno mogę powiedzieć, że nie jesteś mi obojętny i na pewno jesteś kimś bardzo ważnym w moim życiu. Musisz jednak zrozumieć, że ja już raz wyszłam za mąż z wdzięczności. Z wdzięczności za uratowanie mojemu ojcu życia i to okazało się największym moim błędem. Wiele ci zawdzięczam, bardzo wiele i nie chciałabym pomylić tego z miłością. Ja… muszę sobie najpierw to wszystko przemyśleć, dojść do ładu sama ze sobą i ze swoimi uczuciami też. Musisz być cierpliwy Marek i dać mi czas, bym mogła zapomnieć o tym co było i z czystym sumieniem otworzyć nową kartę mojego życia. Uśmiechnął się do niej gładząc jej zmarznięty policzek. - Ten kosz nie był taki bolesny Ula i dał mi nadzieję. Dziękuję. A teraz chodźmy. Dzisiaj świętujemy do rana. Wróciła do domu z głową wypełnioną różnymi myślami. Miała nad czym myśleć. Wiele rzeczy wydarzyło się tego wieczora. Rzeczy, których doświadczała po raz pierwszy. Po raz pierwszy tak wielką przyjemność sprawił jej taniec. Z Piotrem nigdy nie tańczyła. Wesela przecież nie było, tylko skromne przyjęcie w domu, które właściwie przesiedzieli przy stole. Po raz pierwszy ktoś inny niż Piotr wyznał jej miłość. Piotr nigdy właściwie nie powiedział, że ją kocha, bo pewnie nigdy nie kochał. Czyż nie marzyła wcześniej o wspaniałym, romantycznym uczuciu? Marek był ucieleśnieniem kobiecych marzeń. Był niezwykle urodziwy i bardzo przystojny. Miał niesamowite oczy o magnetyzującym spojrzeniu i te cudne dołeczki, które uwidaczniały się nawet przy najlżejszym uśmiechu. Przede wszystkim jednak miał dobry charakter. Potrafił współczuć, potrafił wesprzeć w potrzebie i pomóc. Nigdy nie podnosił głosu, nie miał skłonności do kłótni. Szanował kobiety, co było niezwykle ważne. On z pewnością nigdy żadnej by nie obraził. Był zbyt dobrze wychowany. Po raz pierwszy również doświadczyła namiętnego pocałunku. Nigdy wcześniej nikt jej tak nie całował. Piotr nie robił tego w ogóle. Ten pocałunek… Ten pocałunek był czymś naprawdę pięknym. Jeszcze długo po nim czuła na swoich ustach usta Marka takie słodkie, miękkie, pożądliwe. Oddała ten pocałunek zupełnie nieświadomie jakby to natura za nią decydowała a nie jej rozsądek. Czy będzie w stanie odwzajemnić tę miłość? Trudne pytanie. Tak bardzo skupiła się na swoim nieszczęściu, że nie myślała o niczym innym. Kiedy analizowała wszystkie sytuacje, w których była z Markiem uświadamiała sobie, że on zawsze patrzy na nią w ten szczególny sposób. W sposób tak właściwy dla zakochanego człowieka. Dlaczego wcześniej tego nie zauważyła? Dlaczego była taka ślepa? Teraz wydało jej się to takie oczywiste. Zawsze był na każde jej skinienie. Wychodził ze skóry, by jej pomóc. Odgadywał jej pragnienia i potrzeby. Tak… Na pewno ją kochał. A ona? Czyż nie uwielbiała jego towarzystwa? Czy nie obdarzała go wielkim zaufaniem? Czy nie zwierzała mu się wielokrotnie? Czy nie wypłakiwała mu się w mankiet, bo wiedziała, że ją zrozumie, pocieszy, pogładzi po głowie i przytuli? Bez wątpienia nie ceniła nikogo tak jak jego. W obecności innych mężczyzn zawsze była spięta i nieśmiała. Tylko przed nim wybuchała jej spontaniczność. Czy to nie dzięki niemu zaczęła się znowu uśmiechać? To nie mogło wynikać jedynie z wdzięczności. Gdzieś na dnie serca wykluwało się wolno to piękne uczucie do tego nieprzeciętnego mężczyzny. Postanowiła niczego nie przyspieszać. Niech wszystko się toczy naturalnym rytmem. Najpierw musi się rozwieść, a potem pomyśli, co dalej. Styczeń był dość pracowity. Oboje mieli tak wiele do zrobienia, że momentami zapominała o czekającej ją pod koniec miesiąca rozprawie. Dzień przed nią zadzwonił Kuźmiński i poinformował ją, że spotkają się przed salą rozpraw już w sądzie. Udzielił jej jeszcze kilku wskazówek i zapewnił, że będzie dobrze. Dwudziestego szóstego stycznia urwali się z pracy tuż przed dwunastą i pojechali do sądu. Ula była spięta. Marek zauważył to. - Ula rozluźnij się. To naprawdę tylko formalność. Jak znam życie Piotr nie będzie robił problemu. Za bardzo się boi, że obciążą tylko jego kosztami. - Ja nie boję się samej rozprawy, ale spotkania z nim. - Przecież jestem przy tobie. Nic się nie stanie. Jakby wbrew jego słowom zmaterializował się przy nich Sosnowski. Nawet nie zauważyli kiedy podszedł. Obrzucił pogardliwym spojrzeniem ich oboje i wypluł z siebie. - Nooo… Teraz wszystko rozumiem. Zachciało ci się życia w luksusie. Omamił cię prezesik Dobrzański i poszłaś za nim jak pierwsza lepsza. Jesteś zwykłą dziwką. W oczach Uli zalśniły łzy a na Marka słowa Sosnowskiego podziałały jak płachta na byka. Wbił w jego klatkę piersiową wskazujący palec i patrząc mu w oczy wysyczał. - Niech się pan liczy ze słowami. Jeśli stworzyłby pan jej godne warunki do egzystencji, szanował ją i nie wycierał sobie nią za każdym razem swojej paskudnej gęby, nie musiałaby od pana odchodzić. Jeszcze słowo, a spowoduję wstrzymanie dotacji dla pańskiego oddziału i zakończy pan swoją karierę kardiochirurga w pośredniaku szukając jakiejkolwiek roboty. Chyba nie chce się pan tłumaczyć swojemu przełożonemu, doktorowi Jankowskiemu? On z pewnością by nie zrozumiał, dlaczego szpital tak nagle został pozbawiony przez fundację mojej matki stałego dopływu gotówki. Chodź Ula. Nie musisz znosić widoku tego osobnika. Odeszli w głąb korytarza zostawiając wściekłego Sosnowskiego samego. Po chwili dołączył do nich Kuźmiński, któremu Marek opowiedział o incydencie. - A to podła gnida. Na szczęście za chwilę będzie już po wszystkim i już nigdy nie będzie go pani musiała oglądać. Tak jak mówił mecenas rozprawa przebiegła bezproblemowo. Sosnowski prawie się nie odzywał i potulnie podpisał wszystkie papiery. Już po wyjściu z sali rozpraw Ula rozkleiła się zupełnie. Emocje wzięły górę. Długo nie mogła się uspokoić. Marek początkowo był zdezorientowany sądząc, że płacze po doktorku. Jednak szybko wyprowadziła go z błędu. - To nie po nim płaczę – wykrztusiła drżącym głosem. – To ze szczęścia. Jeszcze tylko załatwię sprawę nazwiska i zamknę za sobą tą okropną przeszłość. Pożegnali się z mecenasem. Ula długo ściskała mu ręce i dziękowała za wszystko, co dla niej zrobił. Kiedy prawnik odszedł Marek objął ją ramieniem i rzekł. - Nie wrócimy już do firmy. Teraz pójdziemy na jakąś kawę i ochłoniemy nieco a potem zawiozę cię do domu. I tak muszę odebrać Barona, bo zostawiłem go u rodziców. A może najpierw podjadę po niego? Nie będę musiał już się wracać, co? Masz coś przeciwko temu? - Oczywiście, że nie. Zrób jak ci wygodniej. Wypili mocne espresso, które dodało im energii i podjechali pod willę Dobrzańskich. Baron szalał w ogromnym ogrodzie seniorów i jak tylko zobaczył Lexusa puścił się z radosnym ujadaniem w jego kierunku. Marek roześmiał się serdecznie. - Popatrz Ula jaki głupol. Zaraz będę cały upaprany. – Wysiadł z samochodu i usiłował uspokoić psa. Ula wysiadła również. W ich kierunku podchodzili seniorzy. Przywitała się z nimi uprzejmie i stanęła skromnie z boku. - A co wy robicie tu tak wcześnie? – Senior uścisnął Markowi dłoń. - Ula miała dzisiaj tę rozprawę i trochę ją to emocjonalnie rozbiło. Byliśmy na kawie i teraz chcę ją zawieźć do domu. Przyjechałem tylko po Barona. - A może zostaniecie na obiedzie? Zosia właśnie kończy nakładać i zaraz poda. Ula zrób nam tę przyjemność i zgódź się. Będzie nam bardzo miło. Spąsowiała na twarzy i wydukała. - Ja bardzo dziękuję, ale nie chciałabym robić państwu kłopotu. - Zapewniam cię moja droga, że to żaden kłopot. Serdecznie zapraszamy. Chodźcie. Przez ogromne patio weszli do salonu, na środku którego królował duży stół. Na nim gospodyni Dobrzańskich Zosia układała potrawy. Ula rozejrzała się nieśmiało. Wnętrze domu zdominowane było przez drogie antyki, ale urządzone z wyrafinowanym gustem. - Bardzo piękny dom – odezwała się cicho – i taki ogromny. – Krzysztof uśmiechnął się dobrotliwie i pomógł jej zdjąć płaszcz. - To prawda. Dla nas już nieco za duży, ale przyzwyczailiśmy się i lubimy go. Usiądź Ula i czuj się jak u siebie. - Dziękuję. Baron przysiadł obok niej i położył głowę na jej kolanach. Pogładziła go. - Co tam piesku? Tęskniłeś? – Polizał jej dłoń. – Jesteś taki kochany. Zosia wypełniła talerze zupą i życząc wszystkim smacznego ulotniła się do kuchni. - Chyba nie doszłaś jeszcze do siebie moje dziecko – Helena przyglądała jej się z troską. - Tak… To nie było miłe. Na szczęście już po wszystkim a ja uwolniłam się od tego toksycznego człowieka. - To gbur i prostak mamo – odezwał się Marek. – Czy wiesz, że nawet dzisiaj nie podarował sobie uszczypliwości i znowu ją obrażał? Zagroziłem, że jeżeli się nie uspokoi spowoduję cofnięcie dotacji z twojej fundacji. To był blef, ale dopiero wtedy spasował i dał jej spokój. - Co za człowiek? Na szczęście masz już go z głowy. Teraz wreszcie odsapniesz i skupisz się na sobie. – Krzysztof pogładził ją po głowie. – Wiele wycierpiałaś moje dziecko, ale teraz będzie już tylko dobrze. - Dziękuję państwu za życzliwość i te miłe słowa. Poczułam się lepiej. Sympatycznie przebiegł ten obiad. Seniorzy starali się za wszelką cenę odgonić od Uli myśli o byłym mężu opowiadając jej historie z dzieciństwa Marka i pokazując jej jego zdjęcia z tamtego okresu. Uśmiechała się łagodnie mówiąc. - Byłeś takim ślicznym chłopcem. Ten dziecięcy urok został ci do dzisiaj. Kobiety pewnie nie mogły ci się oprzeć. - Jakbyś zgadła Ula. – Roześmiał się Krzysztof. – Marek miał w swoim życiu burzliwy okres. Na szczęście dojrzał i zmądrzał, a już myśleliśmy, że to nigdy nie nastąpi. - Tato! – Zżymał się Marek. – Nie opowiadaj jej takich rzeczy, bo przestanie mnie lubić. - Ciebie nie da się nie lubić. – Stwierdziła rumieniąc się. – To niemożliwe. – Spojrzał z taką miłością w jej oczy, że aż zadrżała. Żeby zamaskować zażenowanie powiedziała. - Chyba powinniśmy się zbierać. Długa droga przed nami. - Tak to prawda – odparł podnosząc się z krzesła. – Dziękujemy za obiad mamo. Ja będę jeszcze dzwonił wieczorem. Muszę was o coś zapytać. Chodźmy. Pożegnała się z Dobrzańskimi dziękując za miłe popołudnie. Wymogli na niej obietnicę, że ponownie ich odwiedzi. Stali jeszcze przez chwilę na podjeździe odprowadzając wzrokiem samochód Marka. - To taka miła, dobra i porządna dziewczyna Helenko. Bardzo ją polubiłem. I pomyśleć, że przez jednego takiego drania mogła już nie żyć. Ileż musiało być w niej rozpaczy i desperacji, że targnęła się na własne życie. - Też byłam wstrząśnięta, kiedy Marek nam to opowiadał i było mi jej strasznie żal. Ciekawe, co teraz? Marek mówił, że wyznał jej, co do niej czuje, ale ona jeszcze nie jest gotowa na nową miłość. Nie dziwię się, że się asekuruje. Pewnie boi się kolejnego zranienia. Chciałabym, żeby im się udało. Marek poza nią świata nie widzi a i ona sprawia wrażenie jakby jej na nim zależało. - Czas pokaże Helenko. Czas pokaże. Podjechał pod bramę. Wyskoczył z samochodu i pomógł jej wyjść. Zatroskany spojrzał na nią. Przez całą drogę była taka milcząca i zamyślona. - Dobrze się czujesz Ula? Mam wrażenie, jakbyś żałowała tej decyzji. – Gwałtownie podniosła głowę i wbiła w niego wzrok. - Jak mogłeś tak w ogóle pomyśleć? Miałabym tęsknić za tym pomiataniem mną i tymi szyderstwami? Po prostu zamknęłam za sobą jakiś etap w moim życiu i nigdy, przenigdy nie chcę już do tego wracać. To zamknięty rozdział Marek, a raczej prawie zamknięty. Jak tylko uprawomocni się to orzeczenie, następnego dnia idę do USC. - Przepraszam, ale twój smutek zaczynał mnie już martwić. – Powiedział cicho. – Odpocznij teraz i dobrze się wyśpij. Jeśli nie chcesz, nie przychodź jutro do pracy. - Nie ma takiej opcji. – Oczy zamigotały jej figlarnie. – Miałabym zrezygnować z widoku najprzystojniejszego faceta w stolicy? Nie ma mowy. – I na jego twarz wypełzł szczęśliwy uśmiech. - I to mi się podoba. Też nie chciałbym się pozbawiać najpiękniejszego widoku jaki mam za drzwiami gabinetu. - No tak, masz rację. Violetta, to bardzo piękna kobieta. – Zachichotała. - Jesteś prawdziwą diablicą – przyciągnął ją do siebie – i taką cię kocham. Bardzo kocham. – Pochylił się i znów smakował jej usta jak najlepszy rarytas. Nie broniła się. Jego pocałunki zaczęły sprawiać jej przyjemność. Oderwała się od niego łapczywie łapiąc powietrze. - Do widzenia Marek. Do jutra. – Wyszeptała. - Do jutra moje szczęście – odpowiedział. Postał jeszcze chwilę czekając aż przejdzie przez bramę. Dopiero jak zniknęła mu z oczu wsiadł do samochodu i ruszył. Pies jak zwykle oparł łeb na jego ramieniu. - I jak myślisz piesku? Kocha nas już, czy jeszcze nie? – Baron liznął jego policzek. Uśmiechnął się. – Chyba trochę nas kocha. Może więcej niż trochę? Weszła do domu i oparła się o drzwi. Przymknęła oczy. Nadal pulsowała jej szybciej krew. Nadal była pod wrażeniem tych ognistych, pożądliwych pocałunków. Uspokoiła oddech. Jego pocałunki budziły w niej nieznane dotąd namiętności. Nigdy wcześniej tak się nie czuła. Nigdy wcześniej nie przeżywała czegoś podobnego. To było tak bardzo inne od tego, co czasami fundował jej Piotr. Pocałunki Marka były pełne żaru, żądzy, miłości. Doprowadzały do utraty tchu. Po raz pierwszy poczuła dzisiaj, że go pragnie. Przy Piotrze nigdy nie czuła pożądania. Wypełniała tylko obowiązki żony, nic więcej. Chciał seksu, to go miał. Najważniejsze było, żeby on się zaspokoił. Ona była tylko środkiem do osiągnięcia celu. Była przedmiotem. Marek sprawił, że po raz pierwszy w życiu poczuła się stuprocentową kobietą, która nade wszystko pragnie miłości, akceptacji i bliskości. Czy to oznacza, że jednak go kocha? Coraz częściej przyłapywała się na tym, że pragnie jego ciągłej obecności. Pragnie dotyku. To było takie przyjemne, gdy gładził jej policzki, lub odgarniał niesforny kosmyk włosów z jej czoła. To były tylko gesty, ale jakże dla niej ważne. Tak, to musi być miłość. Nie można tego pomylić z czymś innym. Z kuchni wyszedł Cieplak i przyjrzał się córce uważnie. - I jak poszło córcia? Masz ten rozwód? - Mam tatusiu. Nareszcie jestem wolna. Nareszcie. |
Natalia (gość) 2013.06.23 10:47 |
Naprawdę świetny rozdział. Czyta się z takim uśmieszkiem na twarzy. Takiego faceta to ze świecą szukać. A i coś czuję, że przyszli teściowie będą uwielbiać Ulę. Skoro już tak na nich działa. Miejmy nadzieję, że to uczucie rozkwitnie i niebawem będą mogli oficjalnie powiedzieć, że są w związku. Bardzo cieszy mnie fakt - paradoksalnie - że Ula nie wyznała mu jeszcze 'kocham Cię'. Z reguły ludzie nadużywają tego słowa, nie znając jego znaczenia. Kobieta po wielu przejściach chyba woli być w pełni przekonana do każdego swojego działania. Co nie oznacza, że nie liczę na to, iż w końcu 'frazes' padnie z jej ust. Bardzo dziękuję za tę część. Naprawdę miło się czyta. Jednak u mnie wieje nudą i chyba czas wprowadzić jakiś zamęt. Czekam na kolejną część. Bardzo serdecznie Cię pozdrawiam i liczę na duuuuużo więcej! |
Amicus (gość) 2013.06.23 10:47 |
Nareszcie! :) Ula definitywnie skończyła w swoim życiu rozdział pod tytułem 'małżeństwo z Piotrem'. Jeszcze tylko zmiana nazwiska i pozostanie jedynie przykrym wspomnieniem. Marek wreszcie wyznał jej miłość, a ona mimo wszystko dała mu nadzieję. Dopiero teraz zdała sobie sprawę jaka była ślepa i jak bardzo skupiła się na swoich problemach, że nie dostrzegała co dzieje się z Markiem. Nie wiedziała, iż każdym gestem, słowem i czynem potwierdzał swoją miłość. Wreszcie ma jasny obraz sytuacji i powoli zaczyna zdawać sobie sprawę, że ona również go kocha, że on jest dla niej równie ważny. Pragnie go, powoli zaczyna kochać... Już się nie mogę doczekać reakcji Dobrzańskiego, gdy ten usłyszy od niej, że odwzajemnia jego miłość. Będzie sie unosił 10 cm nad ziemią. :) Dziękuję Ci za tą piękną część! Pozdrawiam! :) |
MalgorzataSz1 2013.06.23 11:08 |
Natalia, Amicus Historia Uli dobrze jest znana Dobrzańskim, bo Marek im kiedyś opowiedział jak to z nią było. Żal im dziewczyny, która tylko zyskuje w ich oczach przy bliższym poznaniu. Widzieli jak Piotr ją potraktował na bankiecie fundacji i współczuli jej. Widzą też z jak wielką miłością traktuje ją ich syn. Darzą ją wielką sympatią i szacunkiem ze względu też na poświęcenie dla firmy. Uczucie między Markiem a Ulą wkrótce nabierze rumieńców a ona uczciwie przyzna sama przed sobą, że kocha tego dobrego człowieka. Na razie skupiała się tylko na rozwodzie a teraz na pewno znajdzie czas, żeby pomyśleć o sobie i o swoim szczęściu. Nie mogła Markowi powiedzieć, że go kocha, bo sama jeszcze o tym nie wie, choć jak twierdzi, bez wątpienia jest ważną osobą w jej życiu. Reakcja Dobrzańskiego będzie chyba wzruszająca tzn. on się bardzo wzruszy, kiedy usłyszy te najważniejsze słowa z jej ust. Natalia, zastój u Ciebie od dość dawna i aż boję się tego zamętu, który obiecujesz. Bądź dobra i nie mieszaj za bardzo. Bardzo Wam dziękuję dziewczyny za Wasze wpisy. Obie pozdrawiam i przesyłam buziaki. :) |
Kasia (gość) 2013.06.23 22:18 |
Przyjemny rozdział. Świetnie się go czyta. Cieszę się że Marek wyznał Uli miłość i że dał jej czas żeby sobie to przemyślała. Nie zmuszał jej do szybkiej decyzji.Wyznanie Marka dało jej dużo do myślenia. Nareszcie Ula uwolniła się od tego wstrętnego Piotra. Jeszcze tylko pozostaje zmienić nazwisko i będzie dobrze. Fajnie, że seniorzy Dobrzańscy tak miło ją przyjęli.Bardzo mi się podoba wymiana zdań Uli i Marka gdy ten odwozi ją do domu.(- Nie ma takiej opcji. – Oczy zamigotały jej figlarnie. – Miałabym zrezygnować z widoku najprzystojniejszego faceta w stolicy? Nie ma mowy. – I na jego twarz wypełzł szczęśliwy uśmiech. - I to mi się podoba. Też nie chciałbym się pozbawiać najpiękniejszego widoku jaki mam za drzwiami gabinetu. - No tak, masz rację. Violetta, to bardzo piękna kobieta. – Zachichotała. - Jesteś prawdziwą diablicą – przyciągnął ją do siebie – i taką cię kocham. Bardzo kocham. – Pochylił się i znów smakował jej usta jak najlepszy rarytas. Nie broniła się. Jego pocałunki zaczęły sprawiać jej przyjemność. Oderwała się od niego łapczywie łapiąc powietrze.) Czytałam to z wielkim uśmiechem na twarzy. :) |
MalgorzataSz1 2013.06.24 09:37 |
Kasiu Kiedy pisałam ten fragment, który cytujesz w swoim komentarzu, sama się uśmiechnęłam, że tak to zgrabnie jakoś wyszło. Pierwowzorem do niego była scena powrotu Marka i Uli ze SPA, kiedy on odnosi jej torbę do domu i po drodze mówi, że jeśli chce, nie musi przychodzić dzisiaj do pracy. Wtedy właśnie ona odpowiada mu, że nie ma takiej opcji. Cała reszta to już mój własny wymysł. Jak pisałam już wyżej, drogi jej i Sosnowskiego jeszcze się przetną, ale wcześniej czeka ich przecież wyjazd na ślub Pauliny, chociaż to nie będzie jeszcze w następnej części, tak myślę. Wczesniej przecież i on musi usłyszeć od Uli te najważniejsze słowa, prawda? Bardzo Ci dziękuję za komentarz. Serdecznie pozdrawiam. :) |
kawi ;) (gość) 2013.06.25 07:34 |
Przepraszam że komentuję dopiero teraz, ale w niedziele nie miałam czasu, a wczoraj cały dzień prawie mnie nie było ;) Notka jest świetna. Cieszę się, że Marek odważył się wyznać Uli miłość, mimo tego, że ona tego nie odwzajemnia. Krew się we mnie zagotowała, jak czytałam, że Piotr nawet w sądzie nie szczędził Uli wyzwisk, jest okropnym prostakiem. Na szczęście Ula dostała rozwód i będzie się mogła raz na zawsze od tego człowieka uwolnić. W Uli zaczyna się rodzić jakieś uczucie do Marka. A właściwie to już się narodziło. Ula wie, że kocha Dobrzańskiego. Jestem ciekawa, jak dalej potoczą się ich losy. Pozdrawiam serdecznie ;) |
MalgorzataSz1 2013.06.25 08:59 |
Kawi Miło mi, że rozdział Ci się spodobał. Zapewne dlatego, że wróży pozytywne zmiany w relacjach tej dwójki. Początkowo niepewna swoich uczuć do Marka Ula zaczyna rozumieć, że to co dzieje się w jej sercu, to najprawdziwsza miłość. I chociaż na razie nic mu o tym nie powie, to pewna sytuacja zmusi ją do tego, żeby wreszcie Marek poznał prawdę. To jednak za jakieś dwa rozdziały. Bardzo Ci dziękuję, że skomentowałaś. Masz pewnie gorączkowy okres, bo w piątek koniec roku szkolnego. Serdecznie Cię pozdrawiam. :) |
bea1809 (gość) 2013.06.25 23:03 |
Zapraszam do mnie na nowy rozdział :) |
Kasia (gość) 2013.06.26 14:08 |
prosiłabym o zmianę kolorystyki, bo ta strasznie mocno razi i ciężko się czyta :/ |
MalgorzataSz1 2013.06.26 17:04 |
Kasiu Mam nadzieję, że chodziło Ci o kolor czcionki, którą właśnie zmieniłam. Tła raczej nie zmienię, bo podoba mi się biały kolor. Pozdrawiam. :) |
bea1809 (gość) 2013.06.26 23:29 |
Małgosiu, z przyjemnością nadrobiłam zaległości związane z twoim blogiem. Nie mam słów, którymi mogłabym wyrazić podziw dla twojego talentu, pomysłów… Sposób w jaki piszesz jest doskonały. Cudownie się to czyta, choć w dwóch ostatnich opowiadaniach poruszyłaś naprawdę poważne tematy, to jednak lekkość stylu pozostała. Chylę czoła za podjęcie się takiej tematyki bo wiem ile kosztuje zmierzenie się z ubraniem wszystkich tych emocji w słowa. Nie będę podsumowywała każdego rozdziału z osobna, bo to zajęłoby wieczność, a i miejsca y nie starczyło na te wszystkie słowa podziwu wobec ciebie i twojego talentu. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział ;) Pozdrawiam serdecznie Bea |
MalgorzataSz1 2013.06.27 09:36 |
Bea. Dawno się nie odzywałaś, ale cieszę się, że udało Ci się nadrobić wszystkie opowiadania. Chyba od czasu kiedy zamilkłaś popełniłam ich cztery. Całkiem sporo. Mam nadzieję, ze wakacje będą dobrą okazją do komentowania nie tylko mojego bloga, bo na innych też masz pewnie zaległości. Przede wszystkim jednak liczę na to, że zaczniesz regularnie dodawać notki. Twój wpis to miła niespodzianka dla mnie. Dziękuję i pozdrawiam. :) |
Abstrakt (gość) 2013.06.27 13:37 |
Witaj Małgosiu :-) Oj jak optymistycznie się zrobiło i tak szczęśliwie. Sylwester i cudne chwile, no i oczywiście wyznanie miłości, potem nieco dziegciu i rozwód, ale jednak w atmosferze spokoju i reszta, codzienność.... I te czułości, wspominki, myśli :-) Eh, rozmarzyłam się, miłość nie zna czasu, nie ma barier, jest taka sensualna.... Naprawdę lubię jak ta para jest szczęśliwa, jak im się układa, i niezależnie od rodzaju kłopotu potrafi sobie z nim doskonale poradzić. Spodziewam się jeszcze kłopotów, ale dlaczego one mnie akurat cieszą? Pewnie zło znajdzie swoje miejsce i się zmaterializuje :-) Na szczęście już jutro czwartek więc nowy rozdział i kolejna porcja wyczekiwanych szczegółów :-) Pozdrawiam Cię Małgosiu :-) |
MalgorzataSz1 2013.06.27 17:39 |
Abstrakt Uwielbiam Twoje komentarze. Są takie przemyślane, że aż serce rośnie. Zrobiło się szczęśliwie, ale nie tak do końca. To właśnie ten ból istnienia, w którym radość miesza się ze smutkiem, a kłopoty z sielankowym życiem. Zło się zmaterializuje jednak nie w sposób, o jakim myślisz, bo zapewne masz na uwadze jakąś osobę. Jedno mogę powiedzieć, że oczywiście wszystko zakończy się pomyślnie. A jeśli jesteś ciekawa dalszego ciągu to już teraz zapraszam Cię na kolejną część, którą wrzucę za chwilę. Za wpis serdecznie Ci dziękuję i równie serdecznie pozdrawiam. :) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz