Łączna liczba wyświetleń

środa, 7 października 2015

"BÓL ISTNIENIA" - rozdział 8

 

27 czerwiec 2013
ROZDZIAŁ 8



Pod koniec lutego udało jej się wymienić wszystkie dokumenty. Teraz znowu nazywała się Cieplak. Ula Cieplak.
- Zmieniasz te nazwiska jak rękawiczki – zarzuciła jej Violetta.
- Nie przesadzaj Viola. Zmieniłam tylko dwa razy. Być może, że zmienię jeszcze raz, ale to nic pewnego.
Kubasińska przyjrzała jej się uważnie.
- Masz kogoś na oku? Wychodzisz znowu za mąż?
- No co ty? Na dzień dzisiejszy mam dosyć związków. Niech inni się żenią i wychodzą za mąż. Ja na razie pasuję.
Nie chciała być zbyt wylewna. Violetta niewiele wiedziała o jej poprzednim życiu i niech tak zostanie. Nie była osobą, która potrafiła utrzymać język za zębami. Jak tylko czegoś się dowiedziała, lub zwietrzyła jakąś sensację, latała po całej firmie głosząc dobrą nowinę i odpowiednio ją ubarwiając. Śmiano się, że jej informacje są z pierwszej ręki i pełni w firmie funkcję lokalnej stacji BBC.

Wraz z początkiem marca zaczął się w F&D prawdziwy, przysłowiowy młyn. Urabiali się po łokcie, musieli załatwiać wszystkie sprawy związane z wiosenną kolekcją. Sprowadzenie najlepszych gatunkowo materiałów, dopieszczanie i mobilizowanie Pshemko, dogadywanie szwalni, zapotrzebowanie na dodatki i modelki, istny kocioł. Wszystko to wiązało się oczywiście z kosztami. Ula dwoiła się i troiła. Zliczała każdą pozycję po dwadzieścia razy, by uniknąć pomyłki i ciągle szukała oszczędności. Miała też w związku z tym częstszy kontakt z dyrektorem finansowym i współwłaścicielem firmy, Alexem Febo. Nie przepadała za nim. Zawsze wydawał jej się jakiś mroczny, niedostępny i po prostu niemiły. Traktował ją z góry, jak wszystkich w tej firmie. Jednak z czasem zaczął doceniać jej zaangażowanie, dużą wiedzę i kompetencje. Zaczął ją szanować i przestał być wobec niej taki opryskliwy. Doceniał też jej niezwykłą urodę. Spodobała mu się. Nawet zaczął się uśmiechać na jej widok i próbował być miły. Zauważyła to, ale zawsze trzymała dystans spowodowany respektem wobec niego. Była uprzejma i zawsze spokojnym tonem wyłuszczała mu sprawy, z którymi przyszła. Nie chciała stwarzać dwuznacznych sytuacji i dawać pożywkę firmowym plotkom. Nie zgodziła się na jego propozycję przejścia na „Ty”. Wytłumaczyła to tym, że ona jest tylko nic nie znaczącym pracownikiem, a on dyrektorem i nie była by właściwa taka forma. Nie przyjął tego dobrze i choć nie skomentował jej decyzji w jakiś dosadny sposób, to jednak widziała jaki jest niezadowolony. On dostał chyba na jej punkcie obsesji. Czasami wzywał ją do siebie bez żadnego konkretnego powodu, byle by ją zobaczyć i chwilę porozmawiać. Zaczęła się go bać. Był natrętny i naprzykrzał się jej. W końcu któregoś dnia wyjawił jej, że bardzo mu się podoba i chce się z nią umówić na spotkanie. Zatkało ją. Była tak zaskoczona, że wykrztusiła tylko.
- To niemożliwe panie Febo. Ja już jestem w stałym związku i nie zamierzam tego zmieniać. Dziękuję jednak panu za zainteresowanie moją skromną osobą.
Powiedziawszy to odwróciła się na pięcie i w wielkiej panice czmychnęła z jego biura. Biegła firmowym korytarzem a w głowie tłukła jej się jedna myśl. – Boże, Boże, co teraz? Muszę koniecznie porozmawiać z Markiem. On na pewno coś wymyśli.
Jak burza wpadła do jego gabinetu wprawiając go tym wtargnięciem w osłupienie. Nawet Baron zerwał się ze swojego legowiska.
- Co się stało? Wyglądasz na zdenerwowaną i chyba na wystraszoną.
- Nie uwierzysz… - wysapała - ja sama jeszcze nie bardzo mogę. Alex Febo wyszedł dzisiaj z propozycją randki. Nie do wiary. Ja się go boję, a miałabym iść z nim na romantyczne rendez-vous?
Wytrzeszczył na nią oczy i nerwowo przełknął ślinę.
- Żartujesz…
- Nie żartuję. Zapewniam cię, że nie jestem w nastroju do żartów. Co ja mam zrobić w tej sytuacji? On od dłuższego czasu mnie nagabuje, choć dopiero dzisiaj powiedział mi wprost. Bezustannie wzywa mnie do siebie, choć tak naprawdę nie ma konkretnego powodu. Nawet chciał przejść ze mną na „Ty”, ale się nie zgodziłam.
- Czekaj Ula, czekaj… Daj pomyśleć… A gdybym poszedł do niego i powiedział mu, że od dawna jesteś moją dziewczyną i żeby się od ciebie odczepił?
- Ja mu właściwie dałam to do zrozumienia. To znaczy nie powiedziałam mu, że jestem twoją dziewczyną tylko, że jestem w stałym związku i nie zamierzam tego zmieniać. – Przez usta przebiegł mu cień uśmiechu.
- Tak naprawdę to ja marzę o tym, żeby być z tobą w stałym związku… Tak naprawdę to chciałbym wiedzieć, czy ty coś do mnie czujesz, czy nadal jesteś tak głęboko zraniona, że nie ma miejsca dla mnie w twoim sercu.
Splotła nerwowo dłonie na kolanach i spojrzała na niego niepewnie.
- Marek przecież ty doskonale wiesz, że jesteś dla mnie bardzo ważny i…
- Ula – przerwał jej łagodnie – Już raz to słyszałem, ale musisz przyznać, że być ważnym dla kogoś a kogoś kochać, to ogromna różnica. Moje uczucia do ciebie nie zmieniły się ani na jotę. Bardzo cię kocham i o niczym tak nie marzę jak o tym, by z tobą być.
- A dasz mi dokończyć? – Kiedy kiwnął głową kontynuowała. - Jesteś dla mnie bardzo ważny, chyba najważniejszy jeśli nie brać pod uwagę mojej rodziny. Miałam sporo czasu, żeby pomyśleć o łączących nas relacjach. Zrobiłam porządny i uczciwy rachunek sumienia i na pewno mogę powiedzieć, że nigdy przy żadnym mężczyźnie nie czułam się tak wyjątkowo jak przy tobie. Żaden inny mężczyzna nie traktował mnie nigdy z tak wielkim szacunkiem jak ty. Od żadnego innego mężczyzny nie doświadczyłam takiej troski, wyrozumiałości, dobroci i opiekuńczości jak od ciebie. Nigdy od żadnego mężczyzny nie zaznałam tak czułych, cudownych i słodkich pocałunków, które za każdym razem pozbawiają mnie tchu i powodują dreszcz na całym ciele. Nigdy za żadnym mężczyzną nie tęskniłam tak jak za tobą i nigdy żadnego mężczyzny nie pragnęłam tak jak ciebie. Tak…, teraz z całą pewnością mogę powiedzieć, że nigdy żadnego mężczyzny nie kochałam tak jak ciebie. – Podniosła głowę i spojrzała mu w oczy. – Oddzieliłam wdzięczność od uczucia. Bardzo cię kocham. – Wyszeptała.
Podniósł się od biurka z wilgotnymi od łez oczami. Podszedł do niej i mocno przytulił.
- Nawet nie wiesz jak bardzo pragnąłem usłyszeć te słowa. Już zacząłem wątpić, czy ty kiedykolwiek poczujesz do mnie coś więcej niż przyjaźń. Boże Ula jak ja cię kocham. Każdym nerwem, każdą myślą, całym sercem. – Przylgnął do jej pełnych ust i całował długo i żarliwie. Wreszcie oderwał się od niej i rzucił do leżącego przy kanapie psa.
- Baron, czy ty to słyszysz? Ula nas kocha. Kocha nas piesku. Czy to nie wspaniałe? Zaraz pójdę do Alexa Ula i wszystko mu wyjaśnię. Poproszę, żeby przestał się ślinić na twój widok, bo jesteś moja. Tylko moja. A ja jestem twój. Na zawsze.

Zapukał cicho do gabinetu swojego wspólnika i wszedł do środka.
- Witaj Alex.
Febo spojrzał na niego zezem i wykrzywił w grymasie twarz.
- Pan prezes? Do mnie? – Wysyczał zjadliwie. - Co tak ważnego się stało, że sam się pofatygowałeś?
- Nie kpij Alex. Przyszedłem, bo chciałem coś wyjaśnić. – Marek przysiadł na krześle naprzeciw Febo. - Dowiedziałem się właśnie, że od jakiegoś czasu obdarzasz sympatią moją asystentkę. Często prosisz ją o przyjście nawet bez powodu. Próbujesz się z nią umawiać…
- A nawet jeśli, – przerwał mu Alex – to co ciebie może to obchodzić?
- Nie przyszedłem się z tobą kłócić, ale wyjaśnić ci sytuację, więc pozwól mi skończyć. Ula od prawie pięciu miesięcy jest moją dziewczyną. Jesteśmy razem. Ona ma za sobą bardzo ciężką i traumatyczną przeszłość. Spotkaliśmy się w naprawdę dramatycznym dla niej momencie a potem zakochaliśmy się w sobie. To bardzo silne uczucie Alex, więc nie psuj tego. Nie próbuj się z nią umawiać ani czynić jej dwuznacznych propozycji. Ona się ciebie boi i za każdym razem jak wzywasz ją do siebie, przeżywa prawdziwe męki. Swoim zachowaniem wywołujesz u niej tak duży stres, że nie potrafi sobie z nim poradzić. Nie rób jej tego. Ona doznała wielu krzywd od mężczyzny, z którym była w poprzednim związku a ja nie chcę, żeby cierpiała. Jest miłością mojego życia i wierz mi, że jak mało kto, zasługuje na szczęście.
Febo słuchał słów Marka w skupieniu i jeszcze przez chwilę milczał, jakby się nad czymś zastanawiał.
- Naprawdę ona się mnie boi?
- Nawet nie wiesz jak bardzo. Wręcz panicznie.
- Nie sądziłem, że jestem taki groźny.
- Może nie jesteś, ale sprawiasz takie wrażenie.
- Nie wiedziałem o tym, że wy razem… Gdybym wiedział, nawet bym nie próbował… Nie ukrywam, że bardzo mi się podoba i imponuje mi swoją wiedzą. Jest piekielnie zdolna. Uspokój ją i powiedz, że już nie będę więcej jej nękał. Nie ma żadnego powodu, dla którego miałaby się mnie bać. Będę ją prosił do siebie tylko w sytuacjach wymagających jej obecności. Mam nadzieję, że to ją uspokoi.
- Dziękuję Alex. Naprawdę mi ulżyło. Jej ulży na pewno. Nie przeszkadzam ci już. Na razie.
Uradowany przekazywał jej treść rozmowy jaką odbył ze wspólnikiem.
- Najważniejsze kochanie, że zrozumiał i już nie będzie cię nękał. Kazał cię uspokoić i zapewnić, że z jego strony nic ci nie grozi. – Odetchnęła z wyraźną ulgą. – Pójdziemy na lunch? Znam knajpkę, gdzie można wejść z psem. Potem możemy pospacerować trochę.
Zgodziła się bez protestu. I ona musiała ochłonąć. Zostawili Violę na posterunku a sami wyszli z firmy.

Wracali przez park. On nie wyglądał jeszcze zbyt imponująco. Wiosna nadal walczyła o przewagę nad zimą. Tu i ówdzie pojawiały się już nieśmiałe pąki, ale potrzebowały więcej słońca, by móc się w pełni rozwinąć. Ono świeciło jeszcze słabo, ale i tak było lepsze od siąpiącego deszczu, czy padającego śniegu. Baron biegł przed nimi z nosem przy ziemi jakby coś tropił. Marek objął Ulę ramieniem i przytulił do swego boku.
- Nawet nie wiesz jak bardzo pragnąłem takiej bliskości. Jak bardzo chciałem cię objąć. Marzyłem o takiej chwili jak ta.
- A dla mnie to wszystko jest takie nowe i takie inne od tego, czego doświadczyłam wcześniej. Piotr nigdy mnie nie przytulał a przecież kobieta potrzebuje czasem takich gestów. Nigdy mnie nie całował. – Zakręciły jej się w oczach łzy. Otarł je i przytulił usta do jej skroni.
- To już przeszłość kochanie. Już o tym nie myśl. Było, minęło. Ja nie będę ci skąpił czułości, bo kocham cię nad życie. Mówiłem ci już, że kroi nam się wyjazd do Mediolanu?
- Nam?
- Wtedy na firmowej wigilii Paulina wręczyła mi zaproszenie na swój ślub. Na początku lipca ona i Gino, jej chłopak, pobierają się. Nie wiedziałem jeszcze wówczas, czy będziemy razem, choć już przecież wtedy kochałem cię bardzo mocno. Ona pytała mnie, czy kogoś mam, bo zaproszenie jest dla dwóch osób a ja powiedziałem jej, że nie mam i w ostateczności przyjadę z Baronem. – Roześmiał się. – Ale teraz mam nadzieję, że zechcesz mi towarzyszyć? Przy okazji pokażę ci miasto. Jest naprawdę piękne. Pełne zabytków architektonicznych. Jest co zwiedzać.
- A co z Baronem? Zostawisz go samego?
- Oczywiście, że nie. Zostanie w domu moich rodziców z Zosią. Jest do niej przyzwyczajony. Lubią się, bo ona ciągle mu podsuwa jakieś smakołyki. Rozpieszcza go. Rodzice też będą na tym ślubie, bo tata ma prowadzić Paulinę do ołtarza.
- A jej własny nie może tego zrobić?
- Rodzice obojga Febo nie żyją. Dawno temu, gdy oni byli jeszcze dziećmi, ich rodzice zginęli w wypadku. Wychowywaliśmy się razem. Ja, Paulina i Alex. To stąd ten niefortunny pomysł by zeswatać mnie z Paulą. Rodzice myśleli, że jak się pobierzemy, to wszystko zostanie w rodzinie. Chodziło o firmę. Jednak nie pasowaliśmy do siebie i rozstaliśmy się. Teraz ona nareszcie jest szczęśliwa u boku Gino. Zresztą nie kochaliśmy się i nawet jeśli ten ślub doszedłby do skutku, to pewnie i tak byśmy się rozwiedli.
- Nie wiedziałam o tym. Nigdy też nie byłam za granicą.
- To będzie świetna okazja. Weźmiemy tydzień urlopu i pozwiedzamy. Będzie fajnie.
***

Doktor Jankowski wyszedł ze swojego gabinetu i omiótł wzrokiem korytarz. Dostrzegł w jego głębi pielęgniarkę i zawołał.
- Elu! Nie widziałaś Sosnowskiego?
- Właśnie wychodzą z operacyjnej ordynatorze. – Kiwnął głową i poszedł w kierunku wind. Nawet do nich nie dotarł, gdy jedna z nich otworzyła się i ujrzał trzech zawzięcie dyskutujących ze sobą lekarzy. Podszedł do nich i przywitał się.
- Masz teraz coś ważnego Piotr? Chciałbym z tobą porozmawiać.
- Już jestem wolny. Później zajrzę do tego pacjenta, którego operowaliśmy przed chwilą.
Kiedy rozsiedli się w fotelach w gabinecie ordynatora Jankowski rzekł.
- Na pewno już dotarły do ciebie pogłoski o tym stażu w Bostonie?
- Tak… coś słyszałem. Jeśli to prawda, bardzo chciałbym tam pojechać.
- Tak… Wiem… Posłuchaj Piotr. Powiem ci jak sprawa wygląda bez owijania w bawełnę. Jest tylko jedno miejsce stażysty a ja mam do wyboru trzech potencjalnych kandydatów. Ciebie, Nowika i Puchalskiego. Wszyscy jesteście świetni a technicznie to chyba tylko ty spełniasz wszystkie wymogi. – Usłyszawszy to Sosnowski uśmiechnął się z zadowoleniem. – Jednak ja mam poważne wątpliwości, czy to właśnie ty powinieneś tam pojechać.
Sosnowskiemu zrzedła mina.
- Nie rozumiem…, dlaczego?
- Nie obraź się, ale same umiejętności nie wystarczą. Trzeba być też trochę dyplomatą, a ty nim nie jesteś.
- To znaczy?
- To znaczy, że czasami potrzebna jest odrobina taktu, elokwencji a nawet przemilczenia pewnych rzeczy wtedy, gdy nam się nie podoba to, co mówi nasz rozmówca. Ty jesteś zbyt wybuchowy. Nie potrafisz zapanować ani nad słownictwem ani nad swoim temperamentem. Bardzo się tego boję, że będąc już tam, kolejny raz kogoś obrazisz. Szczególnie chodzi mi o kobiety. Lekarz, który tam pojedzie reprezentować nasz szpital musi być bez skazy. Ty nie jesteś.
- Rozumiem. Znowu chodzi o moją byłą żonę tak? Ta historia będzie się za mną ciągnęła do śmierci. Już nie wiem który raz żałuję, że się z nią ożeniłem. Miałem przez nią same kłopoty.
Istotnie. Od czasu, gdy rozwiódł się z Ulą nie wiodło mu się najlepiej. Życia osobistego nie miał a to zawodowe komplikowało się coraz bardziej.
- Piotr. Te kłopoty sprowokowałeś ty sam. Tak się składa, że znam adwokata, który reprezentował twoją żonę w sądzie. Zdziwił się, kiedy mu powiedziałem, że pracujesz u mnie na oddziale. To było już po waszym rozwodzie. Powiedział mi co nieco. To jak ją traktowałeś przełożyło się też na to, jak traktujesz rodziny pacjentów i ich samych. Jesteś opryskliwy i nieprzystępny, nie odpowiadasz, gdy pytają o stan zdrowia swoich bliskich. Przy chorych zachowujesz się i mówisz tak, jakby ich nie było podczas obchodu w sali. Niewątpliwie ratujesz im życie, ale przy tym wszystkim zapominasz o ich uczuciach. To nie może tak być i to musisz w sobie zmienić. Jeśli potrzebujesz dobrego specjalisty dyskretnie załatwię ci psychologa lub psychiatrę. To jakiś rodzaj lekkiego niezrównoważenia, które pewnie da się szybko wyleczyć.
Sosnowski milczał dłuższą chwilę wlepiwszy wzrok w swojego przełożonego. Nie wierzył własnym uszom.
- Rozumiem. Czyli warunkiem mojego ewentualnego wyjazdu będzie wynik terapii, którą muszę przejść? – Jankowski rozłożył ręce.
- Bez tego nie będę mógł się na to zgodzić. Gdybym mógł połączyć twoje umiejętności z kulturą osobistą Nowika, miałbym idealnego kandydata.
Piotr pokiwał ze zrozumieniem głową. Teraz szalała w niej burza. Wyjazd do Stanów byłby spełnieniem jego marzeń. Wreszcie jego kariera mogłaby nabrać rozpędu. Z drugiej strony zupełnie nie rozumiał zarzutów Jankowskiego. Z powodu powiedzenia kilku słów do słuchu swojej byłej małżonce ma przechodzić teraz jakąś terapię jak umysłowo chory? Na wszystko mógł się zgodzić i wiele poświęcić, ale na coś takiego z pewnością nie pójdzie. Nie ma mowy.
- No cóż… W takim razie pójdę pogratulować Nowikowi. – Podniósł się z fotela i ruszył do drzwi.
- Źle robisz Piotr – usłyszał jeszcze za sobą głos Jankowskiego. – Taka druga szansa może się już nie powtórzyć. - Odwrócił się przy drzwiach i powiedział.
- Być może ma pan rację, ale ja nie jestem wariatem i nigdy nie poddam się terapii dla umysłowo chorych.
- Ty nawet nie zdajesz sobie sprawy Piotr ze swojego problemu. Zapewniam cię, że on istnieje i jest dość poważny. Jeśli nic z tym nie zrobisz on będzie się pogłębiał i zniszczy cię.
- O to, to ja się już będę martwił.
Wyszedł z gabinetu Jankowskiego wściekły i upokorzony. Kto mu dał prawo, by go osądzać? Funkcja jego przełożonego nie upoważniała go do tego. A więc nie jedzie do Bostonu, bo w przeszłości powiedział kilka przykrych słów swojej eks. Też mi powód. Po prostu Jankowski od początku faworyzuje Nowika i dlatego wyszukuje byle pretekst, by to jego właśnie wysłać na staż. Co za sitwa. Jeden wart drugiego. Jak mógłby wygrać z Nowikiem, synem znanych lekarzy, człowiekiem, który od urodzenia miał wszystko podane na tacy. On był prostym chłopakiem, który sam dochodził do wszystkiego i nic nikomu nie zawdzięczał. – Udławcie się tym stażem – pomyślał mściwie. – Obędzie się. – Jednak w głowie zaczynał mieć już wizje upokorzonego Nowika, z którego szydzą w całym Bostonie, bo partaczy operację za operacją. – Jeszcze pożałujesz tego Jankowski. Gorzko pożałujesz.
Te chore myśli nawiedzały go niemal każdego dnia. Pławił się w nich i pielęgnował w sobie nienawiść do całego świata. Pochmurniał i mroczniał. Zamykał się w sobie, czym zniechęcił nawet najbliższych kolegów. Pacjentów nadal traktował z właściwą sobie obojętnością. Nie interesowali go po operacji. Byli ważni jako medyczne przypadki, bo dzięki nim mógł eksperymentować, a to lubił najbardziej. Oczywiście nadal celem było uratowanie ich życia, ale tylko od strony technicznej. Wykazanie się umiejętnościami na najwyższym poziomie i naprawienie tego, co zepsuła natura. Ludzie zaczęli odsuwać się od niego. Pielęgniarki schodziły mu z oczu, a koledzy odmawiali asysty przy operacjach. Zaczęto mieszać mu w grafiku i odsuwać od najpoważniejszych zabiegów. Następna rozmowa z ordynatorem nie była miła.
- Jesteś sam sobie winien Piotr. Nie posłuchałeś mojej rady. Szkoda, bo za dwa miesiące mógłbyś być już w Bostonie. To nie ja ani twoi koledzy zwichnęli ci karierę. To ty ją sam zaprzepaściłeś. Doprowadziłeś do sytuacji, że nikt już nie chce z tobą pracować. Załoga mi się buntuje. Jedyne wyjście z tego impasu, to twoja rezygnacja z pracy. Dam ci najlepsze rekomendacje, byś bez problemu znalazł nową.
Tego się nie spodziewał. Nie podejrzewał, że jego szef może się posunąć do ostateczności. – Niech was wszyscy diabli!
Do domu wrócił wściekły. Ze złości porozbijał meble i naczynia w kuchni. Mieszkanie przypominało pobojowisko. – To przez ciebie Ula. To przez ciebie mnie to spotyka. Rzuciłaś jakąś klątwę na mnie, czy co? Szkoda, że nie utonęłaś w tej Wiśle.
W tym momencie nienawidził nie tylko swojej byłej żony, ale także tych wszystkich, którzy stanęli na przeszkodzie jego tak świetnie zapowiadającej się karierze. Nie zostanie u Jankowskiego dłużej niż to konieczne. Znienawidził i szpital i pracujących w nim kolegów.
biedronka2012 (gość) 2013.06.27 19:48
Gosiu,

Długo się nie odzywałam, ale wszystko nadrobiłam. Dzisiejszy rozdział cudowny, nie tylko dlatego ,że wszystko zaczęło się układać, ale dlatego, że tak „ gładko” i przyjemnie mi się czytało …. Już nie jestem zła…

Wracając do opowiadania Ula i Marek w końcu są razem tak naprawdę. Cos czuję, że w tym Mediolanie będzie się działo ;)
A Sosnowski w końcu ma za swoje i za to właśnie kocham twoje opowiadania <3

Mam kota ! taki mały, biały ma łatki brązowo -czarne jest śliczny i mądry po mnie oczywiście ;) tak chciałam się tylko pochwalić.

Pozdrawiam
panna anna (gość) 2013.06.27 20:03
A gdzie tajemnica adwokacka? Co za papla z tego mecenasa, cholernie nieprofesjonalny człowiek. I Marek mu płaci...
MalgorzataSz1 2013.06.27 20:06
Biedronko moja kochana

Czekałam aż się odezwiesz. Pomyślałam, że nie masz za dużo czasu, bo rok szkolny się kończy to i nauki sporo. Dlaczego byłaś zła? Lub na kogo? Na Sosnowskiego? Jeśli tak, to nie tylko u Ciebie jego postać wywołała negatywne emocje.
Masz dobre przeczucia, bo Mediolan zacieśni relacje między Ulą i Markiem.
Z Sosnowskim jeszcze nie skończyłam. Być może niektórych zaskoczę, ale właśnie na to liczę.
Bardzo dziękuję Ci za komentarz. Dzisiaj jesteś pierwsza. Pozdrawiam Cię serdecznie. Mam nadzieję, że wakacje pozwolą Ci kontynuować Twoje opowiadania, bo będziesz miała więcej czasu. Buziaki. :)

PS.
Kocham zwierzęta. Wszystkie. No może poza robactwem. Posiadanie pupila w domu jest czymś naprawdę fajnym. Ja wprawdzie nigdy kota nie miałam, ale uwielbiam psy. Duże psy. Głównie owczarki niemieckie i nowofunlandy. Przez mój dom i życie przewinęło się ich kilka. Były kochane i słodkie. Umierały ze starości, a ja po każdym nosiłam żałobę, jak po członku rodziny. Mam nadzieję, że Twój kotek dostarczy Ci mnóstwa radości. :)
ulka-brzydulka (gość) 2013.06.27 21:12
Gosiu,
Pomysł z zakochanym Aleksem to dla mnie bomba! Ale od początku. Wreszcie Ula uwolniła się od przeszłości na dobre (na ten moment tak się wydaje, ale mam wrażenie, że Piotr jeszcze sobie nie odpuścił), powrót do panieńskiego nazwiska to wykurzenie ostatnich brudów z jej życia.
Ula słusznie postąpiła mówiąc Markowi o nagabywaniu jej przez Aleksa. No i rozmowa zmieniła kierunek i w końcu zdecydowała, że to co czuje do Mareczka to nie wdzięczność, a prawdziwa, najprawdziwsza miłość.
Co do Mediolanu, to myślę, że będą to najpiękniejsze dni w jej życiu &#61514;
W stosunku do Piotra mam mieszane uczucia. On jest strasznym bucem. Wiadomo, zapatrzony w karierę, chorobliwie ambitny, a empatii w nim za grosz, to jednak szkoda mi go, bo się dobry lekarz, a przede wszystkim, człowiek marnuje .
Nadmienię po raz kolejny już, że bardzo lekko się czyta, to co piszesz;)

Pozdrawiam i czekam na następny rozdział.
Bea
MalgorzataSz1 2013.06.27 21:41
Bea

Zakochany Febo, to za dużo powiedziane. Ula fascynuje go w jakiś sposób a już na pewno imponuje swoją wiedzą i fachowością. Alex lubi ludzi mądrych. Sam uważa się za nieprzeciętnie inteligentnego i w drugiej osobie szuka kogoś, kto mu tą inteligencją dorówna. Pracownicy F&D stoją znacznie niżej od niego pod tym względem. Tak przynajmniej uważa i dlatego do żadnego z nich nie ma szacunku. Ula stanowi tu wyjątek. Jednak gdyby rzeczywiście był w niej zakochany z pewnością nie wysłuchałby Marka tak spokojnie i rywalizowałby z nim. Tymczasem dość łatwo odpuścił.
Marek wreszcie wie już na czym stoi. Ula odwzajemnia jego uczucie. Teraz mogą zrobić następny krok. Mediolan będzie ku temu dobrą okazją.
Piotr jest świetnym kardiochirurgiem. Jest też obciążony pewną wadą psychiczną i to ona rzutuje głównie na jego zachowanie. Powinien jednak zacząć się leczyć, bo jego odmowa podjęcia terapii będzie skutkować naprawdę czymś niedobrym. Niedobrym dla niego.
Cieszę się, że dobrze Ci się czyta to opowiadanie. Za każdym razem, gdy wstawiam coś nowego mam poważne obawy, czy czytelnik nie zmęczy się lekturą. Twoje słowa sprawiły, że ulżyło mi. Dziękuję za wpis i pozdrawiam. :)
ab1302 2013.06.27 21:47
Cieszy mnie postawa Uli. Przede wszystkim to iż potrafiła mówić już otwarcie o swoich uczuciach do Marka. Aleks jak wiemy nie lubi Marka i moze jeszcze namieszać? Co do Piotra, to spotkała go zasłużenie kara, ale mam nadzieję że być możne podda się terapii?
MalgorzataSz1 2013.06.27 21:58
Aniu

Alex rzeczywiście nie lubi Marka, jednak ja w tym opowiadaniu nie poruszam przyczyny ich animozji. Tu Febo ma bardziej ludzką twarz niż w innych moich opowiadaniach. Przypomnij sobie ich rozmowę i to jak Marek mówi mu, że Ula jest od jakiegoś czasu jego dziewczyną. Alex mu odpowiada, że gdyby o tym wiedział, nawet by nie próbował się z nią umawiać. Dla serialowego Alexa taka sytuacja byłaby jak woda na młyn i starałby się jak najbardziej ją wykorzystać.
O Sosnowskim wypowiadałam się powyżej. Mogę jednak zdradzić, że w końcu znajdzie się ktoś, kto wyciągnie do niego pomocną dłoń i nie będzie to Ula.
Dziękuję, że wpadłaś i zostawiłaś komentarz. Serdecznie Cię pozdrawiam. :)
ab1302 2013.06.27 22:27
Zapraszam, wkleiłam nowa notkę
Natalia (gość) 2013.06.28 14:21
Muszę przyznać, że jestem lekko rozczarowana. W poprzednich, wspaniałych, rozdziałach o niebo lepiej wszystko opisywałaś. Mam wrażenie, że ten powstał albo z sentymentu, albo z obowiązku. Nie podoba mi się przede wszystkim 'teatralne' zachowanie Uli w stosunku do Febo. Nie przesadzajmy, że osoba w firmie, pełnej ludzi, może wyrządzić jej krzywdę. A poza tym to wyznanie ni stąd ni zowąd. Tym razem nie przekonało mnie to. Sądzę, że następnym razem parabola skieruje się ku górze, żebym znów mogła wychwalać. Pozdrawiam Cię, Małgoniu, serdecznie :)
MalgorzataSz1 2013.06.28 17:01
Natalio

Przede wszystkim zapewniam Cię, że rozdział nie powstał ani z sentymentu ani z obowiązku. Nie wiem do czego, lub kogo miałabym czuć sentyment, a jedyny obowiązek jaki odczuwam w stosunku do tego bloga, to obowiązek rozpoczęcia i zakończenia opowiadania, bo bardzo nie lubię historii niedokończonych.
Nie bardzo też rozumiem, co masz na myśli pisząc o teatralnym zachowaniu Uli. Jeśli chodzi Ci o jej zachowanie w stosunku do Alexa, to ja wcale nie uważam go za "teatralne". Ona, podobnie jak niemal wszyscy pracownicy F&D odczuwa respekt przed nim i najzwyczajniej się go boi. Przypomnij sobie Turka z serialu. On też zachowywał się teatralnie? Walił niemal w spodnie, gdy Febo wzywał go do siebie.
Nie chodziło mi o to, że Alex może w firmie pełnej ludzi wyrządzić Uli jakąś krzywdę pod względem fizycznym, w sensie sprać ją, lub coś w tym rodzaju. Raczej chodziło mi o konsekwencje służbowe, czy mobbing. I to głównie tego obawiała się Ula.
Wyznanie ( bo sądzę, że masz na myśli określenie się Uli względem Marka, co do jej uczuć) wcale nie odbyło się ni stąd ni zowąd. Ona już w poprzedniej części zrozumiała, że to co czuje do Marka, to miłość. Sytuacja w gabinecie Aleksa, którą opisała Markowi, stała się dla niego dobrym pretekstem do zadania jej pytania, czy coś do niego czuje. Co miałaby mu odpowiedzieć? Musisz jeszcze zaczekać, bo nadal nie wiem? Nie mogła tak odpowiedzieć, bo minęłaby się z prawdą, a przecież brzydziła się kłamstwem.

Nie mam Ci za złe, że nie podobała Ci się ta część. Masz prawo wyrażać swoją opinię a ja przyjmuję zarówno tą pozytywną jak i negatywną krytykę i cieszę się, że są ludzie, którzy nie tylko chwalą. Czy następny rozdział nie rozczaruje Cię znowu, tego nie wiem. Być może, że tak, bo przyznam, że opisuję w nim trochę dziwną sytuację, w której znajdzie się Ula i Marek. Ale cóż... Tak sobie to wykombinowałam i nie będę już zmieniać, bo opowiadanie jest napisane do końca.
Bardzo Ci dziękuję za ten komentarz i serdecznie pozdrawiam. :)
Marcysia (gość) 2013.06.29 08:45
Małgosiu,
na początku pragnę Cię przeprosić za moją długą (chyba trzyrozdziałową) nieobecność spowodowaną końcem roku szkolnego. Na całe szczęście ten etap mam już za sobą, więc jestem! :)
Wreszcie Ulka jest Cieplak. Etap "żona doktorka" ma za sobą. Chciałabym móc napisać, że etap Piotra też ma za sobą, ale z komentarzy wynika, że to jeszcze nie koniec, a Sosnowski pokaże jeszcze pazurki. Oby nie były one zbyt groźne dla nowej miłości.
Własnie! Jak to pięknie, że Marek odważył się wyznać Ulce prawdę na temat kobiety, w której się zakochał. Jeszcze lepiej, że Cieplakówna również określiła swoje uczucie. W końcu nie ma nic piękniejszego niż cudowna, odwzajemniona miłość?
Czekam zniecierpliwiona na nową notkę i ten Mediolan, który ma zacieśnić ich relacje.
Pozdrawiam! :)
MalgorzataSz1 2013.06.29 10:04
Marcysiu

Wiem, wiem, że to koniec roku szkolnego i większość z Was była tym pochłonięta. I ja czekałam niecierpliwie na ten piątek, bo mam nadzieję, że teraz, kiedy będziecie miały więcej czasu wolnego, być może dodacie trochę rozdziałów do swoich opowiadań.
W moim na razie jest dobrze. Kolejny rozdział też powinien być przyjemny. Wstawię go jutro i już teraz na niego Cię zapraszam.
Za komentarz bardzo dziękuję i życzę udanych wakacji. Buziole. :)
Kasia (gość) 2013.06.29 12:50
Nareszcie Ula jest wolna! ;) Już myślałam, że ona nie wyzna że kocha Marka, lecz powie że nie jest jeszcze gotowa. Uff ulżyło mi gdy stało się inaczej . Nie podejrzewałam że taki ktoś jak Aleks może mieć uczucia. Co więcej nie spodziewałam się że spodoba mu się Ulka.Cieszę się że Marek wszystko mu wyjaśnił . Nie wiem czy to co tu napisałam jest napisane logiczne, ale twoje opowiadania są takie super, że brak mi słów ;D Pozdrawiam ;)
Kasia (gość) 2013.06.29 14:34
Małgosiu!
U mnie, wreszcie, kolejna część opowiadania " Miłości nigdy dość" . Zapraszam ;)
MalgorzataSz1 2013.06.29 20:57
Kasiu

Napisałaś bardzo logicznie. Wszystko zrozumiałam. Już kiedyś pisałam, że w tym opowiadaniu Alex będzie miał bardziej ludzką twarz, a skoro tak, to dlaczego miałyby mu się nie podobać kobiety, tym bardziej, że nie poruszam tu przyczyny nienawiści jego do Marka, a wiadomo z serialu, że chodziło o kobietę właśnie.
Za chwilę przeniosę się na Twój blog i przeczytam notkę. Za tą u mnie serdecznie Ci dziękuję i pozdrawiam. :)
ulka-brzydulka (gość) 2013.06.29 22:27
Witaj :) Zapraszam na nową, ostatnią już część mojego opowiadania.
Pozdrawiam Bea:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz