05 maj 2012 |
ROZDZIAŁ XIV +18
Helena Dobrzańska uśmiechnęła się i szeroko otworzyła ramiona. - Witajcie moi kochani. Tak się cieszę, że przyjechaliście. Uleńko, wyglądasz pięknie. Wchodźcie, bardzo proszę. Weszli do obszernego holu i ściągnęli płaszcze. Marek roztarł zziębnięte dłonie. - Gdzie ojciec? - Jest, jest. Czytał coś w gabinecie. Chodźcie dalej. Na pewno zmarzliście. Zosia zaraz poda obiad i ciepłą herbatę. Przeszli do salonu, do którego wchodził również uśmiechnięty Krzysztof. - No moi kochani, wreszcie dotarliście. Pewnie jesteście głodni. - Nie tak bardzo. Mamy za to mnóstwo nowin i to niezbyt miłych. Opowiemy o wszystkim, ale musimy was prosić, żebyście zachowali spokój i nie denerwowali się. Szczególnie chodzi mi o ciebie tato. Dowiecie się przy obiedzie. - Ja już proszę Zosię, by zaczęła podawać. – Helena wymknęła się do kuchni. - Przywieźliśmy ci coś tato. – Marek wyjął z reklamówki butelkę nalewki. - To prezent od ojca Uli. Znakomita nalewka, którą sam produkuje. Dobra na krążenie. Krzysztof uśmiechnął się na widok trunku. - Podziękuj Ula tacie w moim imieniu. To bardzo miły prezent. Usiądźmy, moi drodzy. Zaintrygowałeś mnie Marek. Co to za nowiny? - Cierpliwości. Powiem, jak będziemy w komplecie. Pojawiła się Zosia, niosąc wazę z zupą, a za nią dreptała Helena. Stanęła przy stole i zaczęła nalewać na talerze. Zajęli się konsumpcją. Marek podniósł głowę i wbijając wzrok w ojca zaczął. - Rzecz dotyczy Pauliny. - Pauliny? A co z nią? Znowu wpędza cię w kłopoty? Myślałem, że wyjechała do Włoch po tym skandalu, który wywołała. - Niestety nie. Ten skandal można właściwie zrzucić na karb choroby, na którą cierpi już od jakiegoś czasu. Tydzień po zarządzie natknąłem się na Alexa w pomieszczeniu socjalnym. Powiedział mi wtedy, że musiał oddać Paulinę do szpitala, bo nie radził sobie z nią. - Nie radził? – Helena zdziwiona spojrzała na Marka. – A co ona takiego robiła, że sobie z nią nie radził? - Ona oszalała mamo. Była nie do okiełznania. Musiał wezwać pogotowie, które zapakowało ją w kaftan. Wyzywała i bluzgała na niego. Niszczyła wszystko, co wpadło jej w ręce. Nie panował już nad nią. - I co? Jest teraz w szpitalu? - Była. Wczoraj rano wraz z Ulą i Alexem przewieźliśmy ją do prywatnego ośrodka psychiatrycznego położonego pod Warszawą. W szpitalu nie mogli się nią zająć tak, jak trzeba. Takich pacjentów, jak ona, mają tam mnóstwo. W jej przypadku ograniczyli się jedynie do podawania środków uspokajających i przy atakach furii pakowali ją w kaftan. Nie mogli jej zapewnić właściwej terapii. Tu, gdzie jest teraz, będzie miała odpowiednią opiekę i właściwe leczenie. Zdiagnozowali ją. Choruje na psychozę maniakalno – depresyjną. Krzysztof pokręcił z niedowierzaniem głową. - Nieprawdopodobne. Choć z drugiej strony wcale nie tak trudno było ją podejrzewać o coś takiego. Pamiętasz Helenko, jak ona się zachowywała? Ciągle była o coś zła i ciągle miała pretensje do Marka. Nigdy nie można było porozmawiać z nią spokojnie, bo wcześniej, czy później podnosiła głos aż do krzyku. - Ona jest w bardzo kiepskim stanie, tato. Jest otumaniona lekami. Miesza jej się w głowie. Straciła pamięć, bądź pamięta bardzo niewiele. Ciągle jej się wydaje, że Alex, to Francesco i mówi do niego tato. Czasami ma przebłyski świadomości, ale nie do końca. Jak ją umieściliśmy już w ośrodku, Alexa poznała. Mnie też sobie przypomniała, nawet to, że byliśmy kiedyś razem. Ulę również pokojarzyła. Wiedziała, że jest moją dziewczyną. Nie pamiętała jednak bankietu i tego, co na nim wyczyniała. Ma jakieś niejasne wspomnienia z pobytu w izbie wytrzeźwień, gdzie nie potraktowano jej najlepiej. To taki rodzaj wybiórczej pamięci. - No dobrze. A co mówią lekarze? – Helena była zszokowana tymi wiadomościami. Nie mogła uwierzyć, że Paulina, którą wychowywała po śmierci obojga jej rodziców, mogła paść ofiarą własnego umysłu. - Lekarze są dobrej myśli. Twierdzą, że taki rodzaj choroby jest całkowicie do wyleczenia, chociaż chory musi właściwie do końca życia przyjmować leki antydepresyjne. Zanim znaleźliśmy z Ulą ten ośrodek w Internecie, rozmawiałem z Alexem. Był przytłoczony stanem Pauliny i naprawdę niewiele brakowało, by sam się załamał. Zrobiło mi się go żal i postanowiłem pomóc. Stąd nasza obecność w tym ośrodku. Najbardziej obawiałem się, jak ona zareaguje na Ulę i czy nie będzie wobec niej agresywna. Tymczasem ona poprosiła ją, by pomogła jej się wykąpać. Byłem zdumiony. Zresztą Ula podobnie. Jednak nie dała nic poznać po sobie i pomogła jej. Jesteś aniołem skarbie. – Ucałował jej dłoń. - Ja myślę, że ona z czasem wszystko sobie przypomni. – Powiedziała cicho Ula. - Teraz sama nie wie, na czym stoi. Jest bezradna i zagubiona, bo nie może sobie przypomnieć wielu rzeczy. Ma jakieś niejasne wspomnienia, a raczej strzępy tych wspomnień. Na pewno nie pamięta bankietu. Gdyby tak było, nie wymusiłaby na mnie obietnicy ponownych odwiedzin. Przecież nienawidziła mnie wcześniej twierdząc, że zabrałam jej Marka. - Zaskoczyliście nas synku. Nigdy nie pomyślałabym, że może jej się przytrafić coś takiego. Alex na pewno bardzo to przeżywa. Dobrze zrobiłeś, że wyciągnąłeś do niego dłoń i pomogłeś mu. Teraz przynajmniej ma pewność, że nie został z tym sam i że ma wsparcie w was. Kończyli jeść, gdy rozległ się dzwonek do drzwi. Z kuchni wyłoniła się Zosia i poszła otworzyć. Za chwilę zobaczyli wchodzącego do salonu Alexa. Na jego widok wstali wszyscy. Helena uściskała go mocno i spytała. - Jak się trzymasz synku? – Popatrzył na nią smutno. - Więc już wiecie… Jakoś daję radę. Właśnie od niej wracam. - Siadaj. Jesteś głodny? Zosia zaraz coś poda. - Chyba jestem. Nie jadłem nic od rana. - Zosiu! Przynieś proszę jeszcze jedno nakrycie i podaj obiad Alexowi. Gospodyni uwinęła się błyskawicznie stawiając przed nim talerz z zupą i drugie danie. - I co tam u niej. Opowiadaj – powiedział nieco spięty Krzysztof. Zmartwiliśmy się jej stanem. - Ona jest rozchwiana emocjonalnie. Pracują nad tym, by ustabilizować ten stan. Zastosowali jakieś inne leki i od wczoraj, jak wyjechaliśmy stamtąd, nie miała ani raz ataku furii. Można powiedzieć, że uspokoili ją, ale jest bardzo otępiała i robi wszystko na zwolnionych obrotach. Mówi też bardzo wolno, ale jak zapewniła mnie lekarka, to tylko skutek uboczny tych leków i nie pozostawia trwałego śladu. Ciągle ma problemy z pamięcią. Jednak dzisiaj dwa razy miała przebłyski świadomości i rozmawiała ze mną przytomnie. Ciągle mówiła o Uli. - O mnie? Dlaczego o mnie? – Oczy Uli zrobiły się ogromne. - Nie wiem Ula. Tego przecież nie da się racjonalnie wytłumaczyć. W kółko powtarzała, że jesteś taka ładna i dobra. Że ją wykąpałaś i uczesałaś tak, jak chciała i że nie śmiałaś się z niej. - O Boże. – Jęknęła. – Ona będzie teraz porównywać moje zachowanie do zachowania tych kobiet z izby wytrzeźwień. Przecież opowiadała mi, jak drwiły z niej. To na pewno było wielkie upokorzenie, a ona nie potrafi o tym zapomnieć. - Chyba tak. Bez przerwy dopytuje o ciebie i zamęcza mnie, bym cię przywiózł. - Jedziesz tam jutro? – Spytał Marek. - Jadę. Nie mogę jej tak zostawić, choć naprawdę trudno mi znieść jej widok, kiedy jest nieobecna i błądzi gdzieś myślami. - W takim razie powiedz jej, że niedługo ją odwiedzimy. Myślałem o wtorku. Jak Ula sądzisz? Damy radę? Uporamy się szybko z robotą i wyjedziemy wcześniej. - Ja nie mam nic przeciwko temu. Może istotnie moja obecność wprawi ją w lepszy nastrój. - Dziękuję Ula. – Alex pochylił się do jej dłoni. – Dziękuję, że pomimo tego, czego od niej doświadczyłaś, potrafisz być taka wspaniałomyślna i wielkoduszna. - To naprawdę nic takiego Alex. To biedna, nieszczęśliwa kobieta, a ja nie mogłabym stać z boku i przyglądać się obojętnie temu, przez co przechodzi. Długo siedzieli jeszcze przy stole i rozmawiali na temat Pauliny. Potem Marek zabrał Ulę do ogrodu. Powietrze było zimne. Była połowa października, który niespodziewanie przyniósł szarugi i deszcze. Świat usiany był dywanem kolorowych liści, które pod wpływem ciągłych opadów szybko gniły. Ogród wyglądał nieco posępnie, ale i tak robił wrażenie. Po pół godzinie stwierdzili, że jednak zbyt zimno na takie wieczorne przechadzki i wrócili do domu. Zosia właśnie podawała wczesną kolację. Z przyjemnością napili się gorącej herbaty z cytryną. Rozgrzała ich. Znowu rozmowa zeszła na temat Pauliny. Marek zagadnął Alexa. - Jutro, jak wrócisz od niej, to zadzwoń. Chcielibyśmy wiedzieć, czy jej stan się poprawia. Myślę, że we wtorek, zanim pojedziemy do niej też powinniśmy zadzwonić do ośrodka i spytać, czy jest w stanie znieść gości. Jeśli nie będzie w formie, to uważam, że nie trzeba jej niepokoić. Możemy ją tylko rozdrażnić. - Chyba masz rację. Ja pojadę z wami, jeśli nie macie nic przeciwko temu, a wcześniej tam zadzwonię i dowiem się. Było już dobrze po dwudziestej pierwszej, gdy żegnali się z Dobrzańskimi. Oboje stali u szczytu schodów odprowadzając wzrokiem odjeżdżające w dwie różne strony, samochody. Krzysztof ujął Helenę pod rękę i powiedział cicho. - Ale się porobiło Helenko, ale się porobiło. Nawet zacząłem się obwiniać za tę jej chorobę i wyrzucać sobie, że tak ostro ją potraktowałem zwalniając z pracy. - To nie twoja wina Krzysiu. Myśmy nawet nie zauważyli, w którym momencie zmieniła się aż tak bardzo. Ona już, jako dziecko była kapryśna i nerwowa. Pamiętasz, jak w któreś święta zrujnowała choinkę, bo nie dostała takiego prezentu, jaki chciała? Nie mogliśmy wtedy wiedzieć, że to mogą być pierwsze symptomy tej choroby. Przecież ona nie zjawia się nagle. Gromadzi w człowieku złe emocje, by wreszcie dać im upust i wybuchnąć. Mam tylko nadzieję, że szybko dojdzie do siebie i być może zmieni się jej charakter na lepszy. Stali na czerwonym świetle. Marek odwrócił wzrok od przedniej szyby i popatrzył z czułością na swoje kochanie. Była zamyślona i beznamiętnie patrzyła w okno. Pogładził delikatnie jej policzek. Wtuliła go w jego dłoń. - Co tam skarbie? Nad czym tak dumasz? - Myślę ciągle o Paulinie. Nie rozumiem, dlaczego wypytuje o mnie. - Po prostu pamięta, jaka byłaś dla niej miła i tyle. - Może i tak. Kiedy przestraszyła się tego prysznica, mówiłam do niej łagodnie i uspokajałam gładząc po głowie. Potraktowałam, jak biedne, nieszczęśliwe dziecko. Może teraz ona potrzebuje takiego traktowania? Zawsze była silną kobietą. Teraz jest taka nieporadna, jak dziecko właśnie. Bardzo mi jej żal. Chciałabym, by odzyskała równowagę i przypomniała sobie wszystko. - Na pewno tak się stanie, ale to wymaga czasu. Dojechali. Otworzył drzwi do mieszkania i przepuścił ją przodem. Pomógł jej zdjąć płaszcz i wyciągnął z szafki kapcie dla niej. - Masz ochotę na lampkę wina? Dobrze nam zrobi. Oboje musimy odreagować wydarzenia ostatnich dni. - Dobrze. Odrobinkę. Najpierw jednak chciałabym wziąć prysznic. Po nim poczułabym się lepiej. - Weźmiemy go razem w takim razie. - Marek… - Spojrzała na niego z wyrzutem. - Będę grzeczny. Obiecuję. – Podniósł ręce w poddańczym geście. - No dobrze. Chodź. Błyskawicznie pozbyli się odzieży. Już nie wstydziła się go tak, jak na początku. Kilkakrotnie brali wspólny prysznic i zdążyła się oswoić z jego obecnością podczas tych czynności. Nawet zdążyła polubić jego dotyk dłoni delikatnie wmasowujących w jej ciało pachnący żel. Przymykała wtedy oczy z lubością poddając się tej pieszczocie. On również uwielbiał te intymne chwile podczas wspólnych kąpieli. Rozkoszował się miękkością i delikatnością jej gładkiej, jak jedwab skóry. Subtelnie gładził jej pełne, pięknie ukształtowane piersi. Całował sutki. Dla niego była tak absurdalnie piękna, obdarzona przez naturę cudownymi krągłościami, nieprzyzwoicie zgrabna i proporcjonalna. Niezmiennie wzbudzała w nim zachwyt. Przy niej był zawsze pobudzony i ledwie panował nad pożądaniem. Zakręcił wodę i sięgnął po duży ręcznik. Owinął ją w niego i wytarł energicznie. To samo zrobił ze swoim ciałem. Wyszli z kabiny i ubrali ciepłe, frotowe szlafroki. Usiadła na kanapie w salonie i podkuliła nogi. On wyjął z barku butelkę jakiegoś czerwonego wina i nalał do kieliszków podając jej jeden z nich. - Proszę kochanie. To wino jest takie, jak lubisz, półsłodkie. Upiła łyk. Było znakomite. Sączyła je wolno delektując się jego bogatym bukietem. - Wymyśliłeś już, co będziemy jutro robić? - Oprócz tego, że będziemy leniuchować? – Uśmiechnął się ukazując te dwa słodkie dołeczki, które tak ją rozczulały za każdym razem, gdy wykwitały na jego policzkach. – Nie wymyśliłem nic. Cały czas rozmawialiśmy przecież o Paulinie. Do Łazienek chyba nie ma po co jechać. Pogoda nie jest najlepsza, a ja nie chciałbym, żebyś się przeziębiła. Jutro rano przejrzę Internet. Może znajdę coś ciekawego. Odstawił kieliszek na stolik i spojrzał na nią. - Chodźmy do łóżka. Chcę się do ciebie przytulić. Chwycił ją za dłonie i pociągnął do siebie. Wpadła wprost w jego ramiona. Objął ją skwapliwie i wtulił w jej ciepłe wargi. Całował ją delikatnie i zmysłowo powodując tym pocałunkiem na jej ciele błogi dreszcz. Zarzuciła mu ręce na szyję i oplotła nogami biodra. Podtrzymał ją dłońmi za pośladki i nie przestając całować poszedł wolno do sypialni. Ułożył ją delikatnie na łóżku i powoli odpakowywał ze szlafroka, niczym gwiazdkowy prezent. Wpatrywał się, jak zahipnotyzowany w jej ogromne, płonące teraz pożądaniem, oczy. Jego własne błyszczały podobnym blaskiem. Zrzucił z siebie szlafrok i przywarł do jej rozpalonego ciała gładząc sterczące z podniecenia sutki. Całował nieśpiesznie penetrując jej usta i sycąc się nimi z przyjemnością. Przymknęła oczy, by móc jeszcze bardziej przeżywać to preludium do właściwego zbliżenia. Poczuła jego palce drażniące to najwrażliwsze miejsce u kobiety. Pod ich wpływem wygięła się lekko i westchnęła. Subtelnie połączył ich ze sobą. Klęcząc uniósł jej biodra i ułożył sobie na kolanach. Omiótł jej ciało wzrokiem. Widział, jak zaciska dłonie na jedwabnej pościeli i czuł jak drży, nie mogąc się doczekać pierwszego pchnięcia. Wykonał je. Splotła nogi na jego biodrach. Wykonał następne, wolne i głębokie. Wykonał kolejne. Otworzyła usta, z których wydobył się cichy jęk. Nabierał rytmu. Regularna częstotliwość tych pchnięć doprowadziła ją niemal do szaleństwa. On objąwszy dłońmi jej biodra pędził do spełnienia. Krzyknęła, ale nie przestawał. Czuł, że ona jest już blisko. Podniósł ją i mocno przytulił nie przerywając penetracji. Odchyliła głowę i stężała. Poczuł jej skurcze i cudowne ciepło rozlewające się we własnym podbrzuszu. Jej ciało drgało w jego ramionach wprowadzone przez tę falę rozkoszy w cudowną wibrację. On pulsował w jej wnętrzu podobnie, jak ona, nie mogąc uspokoić dygotu własnego ciała. Długo trwali w takiej pozycji. Wtulona w jego ramię wreszcie podniosła głowę i spojrzała mu w oczy. - Kocham cię – wyszeptała. – Byłeś wspaniały. - A ty boska. Uwielbiam się z tobą kochać. Wyszedł z niej i położył się obok przytulając ją. Ułożyła na jego piersi głowę. W takiej pozycji najbardziej lubiła zasypiać, tuląc się do jego ciała i czując jego zapach. Okrył ich kołdrą i ucałował jej czoło. - Śpij dobrze moje szczęście. Nie odpowiedziała. Mruknęła coś tylko i ściślej przywarła do jego boku. Było już dobrze po dziesiątej, gdy uniosła ciężkie od głębokiego snu powieki. Pospałaby jeszcze, lecz lekkie pochrapywanie Marka wyrwało ją z objęć Morfeusza. Leżał na wznak z lekko otwartymi ustami i posapywał. Uśmiechnęła się na ten widok. – Pewnie całą noc przeleżałam w jednej pozycji i nie mógł przekręcić się na bok. Biedny Marek. Na wspomnienie zeszłego wieczoru przewróciła oczami i zarumieniła się. Nigdy nie pomyślałaby, że seks może być tak przyjemny i wspaniały. Szczególnie z człowiekiem, którego kocha się bardziej, niż własne życie. Musiała przyznać, że pod tym względem był bardzo doświadczony a ona kompletnie zielona. Wprowadzał za każdym razem jakieś innowacje, które zaskakiwały, ale przede wszystkim prowadziły ją do bram niewyobrażalnej rozkoszy i szczęścia. Tak… Ich życie intymne było udane pod każdym względem. Miała nadzieję, że i on myśli podobnie. Pochyliła się nad nim i przywarła do jego rozchylonych warg. Uśmiechnął się i nie otwierając oczu mruknął. - Kocham poranki z tobą. Mogłabyś mnie tak budzić każdego dnia. – Przetarł powieki i otworzył oczy. Pogładził ją po policzku wplatając palce w jej włosy. - Witaj kotku. Dobrze spałaś? - Ja dobrze, ale ty chyba nie za bardzo. Przez całą noc przygniatałam cię sobą. Popatrzył jej z miłością w oczy. - Nie oddałbym za nic naszych wspólnych nocy, nawet gdybym miał się nie wysypiać. Dzisiaj nie odczułem tego słodkiego ciężaru. Spałem, jak zabity. Która godzina? - Dziesiąta trzydzieści. - Naprawdę? Długo pospaliśmy. Wstajemy? Idź do łazienki, a ja zrobię jakieś śniadanie. Wyplątał się z pościeli i nagi stanął przed nią. Obrzuciła go zalotnym spojrzeniem. Oparła się na rękach zarzucając głowę do tyłu. - Mam wielkie szczęście. Jesteś pięknym mężczyzną. – Powiedziała poważnie. Roześmiał się na całe gardło widząc jej rozanieloną minę. Pochylił się i cmoknął ją w nosek. - Nie skarbie. Ja mam większe szczęście, bo mam u swego boku prawdziwy cud natury. Z toaletą i śniadaniem uporali się błyskawicznie. Dopijali kawę, gdy spytała. - Wiesz już, gdzie dzisiaj pójdziemy? Spojrzał z niechęcią na mokre szyby kuchennego okna. To nie była pogoda na spacery. - Jest takie miejsce w Warszawie, gdzie można spacerować do woli i nie kapie za kołnierz – powiedział. - Tak? A gdzie? - Palmiarnia. Byłaś tam już kiedyś? - Byłam, ale strasznie dawno. Pamiętam, że w podstawówce niższym klasom organizowano wycieczki do palmiarni. To miały być zajęcia poglądowe z botaniki. Pojedziemy tam? - Jeśli tylko chcesz? Tam jest ciepło i przyjemnie. Są ławki, na których można usiąść i spokojnie kontemplować tą egzotyczną zieleń. - W takim razie chcę. Może zabierzemy do termosu kawy, gdybyśmy mieli na nią ochotę? - Dobry pomysł. W takim razie zbieramy się. Spacerowali wolno między wąskimi alejkami stołecznej palmiarni, podziwiając nieznane im okazy egzotycznego świata. Niektóre były imponujące, wręcz gigantyczne i robiły na nich duże wrażenie. Jednak po godzinie takiego chodzenia byli już mocno zgrzani. W palmiarni było duszno i niezwykle wilgotno, a oni ubrani w ciepłe płaszcze. Marek ściągnął z szyi szalik. - Chyba już nie daję rady. Gorąco tu, jak w piekle. Przyjście tutaj nie było chyba trafionym pomysłem. Jest pierwsza. Chodźmy kotku na jakiś obiad a po nim wracajmy do domu. - Ja też mam dość. Mogliśmy zdjąć te płaszcze, jak tu weszliśmy. Objął ją ramieniem i ruszyli w kierunku wyjścia. Nagle usłyszeli znajome głosy i zatrzymali się na chwilę usiłując zlokalizować osoby, do których należały. Wreszcie ukazały się na końcu alejki. Marek uśmiechnął się. - Spodziewałabyś się ich tutaj? Pomyślałbym prędzej, że spędzają czas w jakiejś knajpie. Dasz wiarę? Spojrzał na żywo gestykulującą Violettę tłumaczącą coś zawzięcie Sebastianowi. - Hej! Nie poznajecie już starych znajomych? – Marek wyszczerzył się do nich. Oboje stanęli, jak wryci. - O matulu! Ula! Marek! Skąd się tutaj wzięliście? – Zareagowała spontanicznie, jak zwykle Violetta rzucając się Uli na szyję. Panowie przywitali się uściskiem dłoni. - Violka mnie naciskała na tą palmiarnię, ale to zły pomysł. Spociłem się, jak szczur. – Olszański miał niewesołą minę. - To tak, jak my. Wytrzymaliśmy godzinę i dłużej nie damy rady. Idziemy coś zjeść. Może się przyłączycie? Podjedziemy do „Książęcej”. Mają tam świetne mule. Nagle nabrałem na nie ochoty. Skusicie się? - Pewnie. Ja nie mam nic przeciwko temu. Byle jak najszybciej stąd wyjść. - W takim razie jedziemy. W niespełna dwadzieścia minut parkowali już pod restauracją. Weszli do środka i z satysfakcją stwierdzili, że gości było niewielu. Zajęli stolik w kącie sali i złożyli zamówienie. Jedynie Ula wybrała bezpieczniejsze dla niej sznycle. Pozostali zamówili skorupiaki. Początkowo rozmawiali o wszystkim i o niczym, aż w końcu Violetta nachyliła się nad stolikiem i konspiracyjnym szeptem spytała. - Zauważyliście, jak Alex się zmienił? Kiedyś darł się, na kogo popadło. Najwięcej na Turka i Dorotę, a teraz jakiś taki potulny się zrobił, niczym owieczka wielkanocna. - Baranek Viola – zasugerował Sebastian. - A co to za różnica? Owieczka, to też baranek, nie? W każdym razie obserwuję go i nie mogę wyjść z szoku. Łazi jakiś zamyślony a na pytania ledwie burknie. Może ma to związek z Pauliną? Podobno wywiózł ją z tego wariatkowa. Marek pokiwał głową. - Powiemy wam, ale musicie zachować to wyłącznie dla siebie. Nie chcę, by ktoś się dowiedział w firmie i zaczął rozpuszczać jakieś plotki. - Nikomu nie powiemy. Przysięgam. – Zapewniła za siebie i za Sebastiana Kubasińska. – O tym, że jest w tym szpitalu, też nikomu nie powiedziałam. - I tak trzymaj Viola. Przewieźliśmy Paulinę do prywatnego ośrodka pod Warszawą. Nie jest z nią najlepiej. Dużo czasu upłynie, zanim wydobrzeje. Ma momenty, gdy traci pamięć i nic nie kojarzy. Ma też takie, że coś pamięta, ale to tylko właściwie urywki jej wspomnień. We wtorek jedziemy ją odwiedzić. Alex bardzo się o nią martwi i dlatego chodzi taki przygnębiony. - Zostaliście z powrotem przyjaciółmi? – Sebastian nie mógł wyjść ze zdziwienia. - To chyba za dużo powiedziane. Na pewno jest nam wdzięczny za pomoc. Nie mogłem go zostawić samego w takiej sytuacji. Był bliski załamania nerwowego. Jemu też dała nieźle popalić i w zasadzie był zmuszony oddać ją do tego szpitala, bo nie radził sobie z nią. Teraz jest właściwie zdiagnozowana i wreszcie leczą ją tak, jak należy. Violetta słuchała tych rewelacji z otwartą buzią. - No popatrzcie, co to się porobiło. W życiu nie pomyślałabym, że dumna Paulina Febo tak skończy. W sumie to nawet mi jej żal. - Mnie też jest jej żal Viola. Bardzo. – Ula spojrzała smutno w oczy sekretarki. – Wierzcie lub nie, ale w tej chwili to nie ma w niej nic z dawnej Pauliny. Jest otępiała od leków i tak bardzo zagubiona, bo niczego nie potrafi sobie przypomnieć. Naprawdę przykro na nią patrzeć. Mam tylko nadzieję, że któregoś dnia spojrzy przytomniej na świat, przypomni sobie wszystko i być może zawstydzi się swoim dawnym postępowaniem. |
miki (gość) 2012.05.05 12:41 |
NO TAK PRAWDZIWE CIERPIENIE POTRAFI ZMIENIĆ CZŁOWIEKA,Paulina teraz dopiero ma szanse się zmienić ,do tej pory nigdy niczego jej nie brakowało,oczywiście straciła rodziców,ale natychmiast Dobrzańscy zrobili wszystko by jej i bratu zmarłych rodziców zastąpić.Potem zechciała Marka i było dla nie naturalne że go dostanie.Postawa Uli mówi nam że wyciągnięta ręka potrafi wiele zdziałać,gdyby Ula była pełna żalu i nieprzebaczenia to by rodziło agresję w Alexsie i Paulinie,a tak możliwe było pojednanie. Marek też by miał w końcu dość wiecznie skrzywdzonej i kontemplującej swoje cierpienie Uli. |
MalgorzataSz1 2012.05.05 12:50 |
Miki. Masz rację. Prawdziwe cierpienie potrafi zmienić człowieka. Choć podobno człowiek chory psychicznie zupełnie nie uświadamia sobie tych zmian. Widzą to jego najbliżsi i tu także ma to miejsce. Stan Pauliny będzie się zmieniał i ewoluował w dobrym kierunku. Ta choroba rzeczywiście da się wyleczyć, jednak chory , kiedy już w pełni będzie świadomy jej skutków, sam musi czuwać, by nagle nie powróciła i już do końca zażywać leki. Jest to znacznie łatwiejsze wtedy, gdy ma się wokół siebie rodzinę i przyjaciół, którzy zawsze udzielą wsparcia. Tu, to takie szczęście w nieszczęściu. Przeżycia Pauliny były straszne i odcisnęły na niej swoje piętno. Jednak gdyby nie one, nigdy nie doszłoby do porozumienia między Markiem a Alexem i to jest pozytywny wydźwięk tej sytuacji. Dziękuję za wpis Miki i pozdrawiam serdecznie. |
Shabii (gość) 2012.05.05 13:35 |
Małgosiu przeczytałam i zabieram się za komentarz. Część cudowna, bardzo mi się podoba. Zaczęłaś od obiadu u Dobrzańskich. Przebiegł bardzo spokojnie. Pewnie w niezłym szoku był Krzysztof i Helena gdy Marek opowiedział im o Paulinie. Cieszę się, że mimo tego wszystkiego co się wydarzyło martwią się o nią. Od dziecka była wybuchowa i często się denerwowała, teraz to wszystko dało o sobie znać ze zdwojoną siłą. Dobrze, że dołączył do nich Aleks, on potrzebuje teraz wsparcia i towarzystwa. Gdyby był sam, mógłby się załamać. Krzysztof niepotrzebnie się obwinia. W tym, że Paulina zachorowała nie ma niczyjej winy. Tak widać musiało być. Zwolnił ją, bo zachowała się karygodnie. Nie mógł przewidzieć, że zapadnie na chorobę psychiczną. Początkowo byłam w szoku gdy przeczytałam, że Paula ciągle wypytuje o Ulę, późnej jednak przypomniałam sobie, że nie pamięta tego co się działo, tego, że tak bardzo jej nie lubiła, a pamięta dobrze to jaka Ula dla niej była. Pomogła jej się wykąpać, uspokoiła ją, była miła i opanowana. Czuję, że Febo szybko dojdzie do siebie, przypomni sobie wszystko i diametralnie się zmieni, przeprosi za swoje zachowanie i będzie normalną miłą kobietą. To choroba która siedziała w niej od dawna sprawiała, że była taka a nie inna. Scena +18 - cudowna!! Już myślałam, że ich igraszki będą miały miejsce pod prysznicem, ale okazało się, że prysznic to taka mini gra wstępna. Po wspólnej kąpieli napili się winka dla odstresowania i później wszystko się zaczęło. Pięknie to opisałaś. Tak delikatnie i romantycznie. Ich emocje, radość i szczęście. Widać, że ta dwójka kocha się bardzo mocno. Pozazdrościć takiej miłości. Poranek również pięknie opisany. Jak napisałaś o lekkim pochrapywaniu Marka przypomniał mi się odcinek jak się wykłócali w gabinecie. Chodzi mi o ten odcinek w którym było cyt: "Na tym etapie znajomości, ty nie chrapiesz" Biedny Mareczek musiał całą noc przeleżeć w jednej pozycji. Ale myślę, że mu to nie przeszkadzało, miał obok siebie kobietę którą kocha nad życie przecież. Rozbawiło mnie to, jak Marek stanął na przeciw Uli tak jak go Bozia stworzyła a Ula z takim westchnięciem powiedziała cyt: "Mam wielkie szczęście. Jesteś pięknym mężczyzną" Fajnie to musiało wyglądać i śmiesznie. Szkoda, że nie dopisała im pogoda. Ale w sumie Marek wpadł na świetny pomysł. W palmiarni jest pięknie, można posiedzieć, pooglądać roślinność i na głowę nie pada. Jedyny minus to taki, że jest tam okropnie duszno. Spotkali swoich przyjaciół i razem wybrali się na obiad do Książęcej. Zjedli, poplotkowali. Widzę, że Violetta też trochę się zmieniła. Potrafi utrzymać język na zębami i nie wypaplała nic nikomu o tym co dzieje się z Paulą. Sebastian pewnie już się przestraszył, że Aleks i Marek się przyjaźnią. Póki co to jeszcze chyba nie przyjaźń ale wszystko zmierza w dobrym kierunku. Fajnie, że pogadali i że Violetta i Olszański zmienili trochę zdanie o Febo. Kto wie, może kiedyś wszyscy się zaprzyjaźnią. Gosiu rozdział znakomity, bogaty w opisy, przyjemnie się go czytało. Co więcej mogę dodać, wspaniały, genialny i przede wszystkim ciekawy. "Mija czas i każdy z nas, choć ten sam, jest inny" "Ten zasługuje na miano silnego człowieka, kto z wroga potrafi zrobić przyjaciela..." Pozdrawiam i ślę buziaczki :) :*:* |
orchid94 (gość) 2012.05.05 13:35 |
Gosiu widziałam, że dodałaś notkę i przeczytałam Twoją informację o notce, trochę pomyślałam nad komentarzem i właśnie zaczynam Twoją notkę zostawiłam sobie 'na deser'. Wiedziałam, ze będzie cudna Piękna i ciekawa, pochłonęłam ją jednym tchem. Spotkanie u Dobrzańskich bardzo miłe i Aleks przyszedł. Trochę smutno z powodu Pauliny, bo wszyscy martwią się jej stanem, ale mam nadzieję, że szybko jej stan się poprawi. Aleks widzi, że ma wsparcie w Uli, Marku oraz jego rodzicach i bardzo to docenia. Zauważyłam, że Ula trochę się obawia tego, że Paulina o niej cały czas wspomina, ale może faktycznie jest tak, jak mówi Marek, że Paulina pamięta, jaka Ula była ostatnio dla niej miła i dobra to dlatego. Dobrze, że z Paulą jest stopniowo lepiej, choć minie pewnie jeszcze sporo czasu za czym dojdzie do siebie. Może uspokoi się, przypomni sobie wszystko i nawet głupio jej będzie za to, jak zachowywała się jeszcze nie dawno w stosunku do Uli i będzie pamiętała, jak dobrze Ula się mimo wszystko wobec niej zachowała i doceni to. Część +18 świetna. Delikatna i opisana ze smakiem. Pozwól, że nie będę się wgłębiać i rozpisywać Potem cudowny poranek i palmiarnia. Nie spodziewałam się, że spotkają tam Violę i Sebastiana, ale fajnie się złożyło. Wszystkim żal Pauliny mimo tego, jak się zachowywała, nawet Viola mnie zaskoczyła, autentycznie się zmartwiła i nie wygadała nic nikomu. Dobrze, że przebłyski świadomości Pauliny są coraz częstsze, mam nadzieję, że będzie coraz lepiej z nią. Gosiu cudowna część, czekam na kolejne Bardzo serdecznie Cie pozdrawiam |
MalgorzataSz1 2012.05.05 14:28 |
Iza, Shabii. Odpowiem w jednym komentarzu Wam obu. Dla seniorów Dobrzańskich te informacje o Paulinie były szokujące i Krzysztof na początku istotnie miał wyrzuty sumienia, że tak ją potraktował. Jednak wtedy nie miał przecież pojęcia, że z nią jest coś nie halo. W jednym z kolejnych rozdziałów dadzą dowód na to, że nie żywią już do niej urazy i bardzo będą ją wspierać. Ale to jeszcze chwilę potrwa. W międzyczasie wydarzy się jeszcze jeden nieprzyjemny incydent, który jednak potwierdzi tylko, że przyjaźń między Markiem i Alexem, która zrodziła się w latach ich dzieciństwa, trwa nadal. To już w następnym rozdziale. Ta scena z chrapaniem i mnie przyszła do głowy, ale już po tym, jak napisałam swoją. Chyba to gdzieś tkwiło podświadomie w mojej głowie. Dzięki dziewczyny za pochwały +18. Pamiętam Shabii, jak napisałaś mi kiedyś, że przeważnie umieszczam ich pod prysznicem i tym razem było to tylko preludium do właściwej sceny łóżkowej. Nie chciałabym popaść w jakąś rutynę, ale coraz trudniej jest mi opisywać sceny intymne. Chyba kończy mi się zasób słownictwa. Boshe, jak ja to przeżyję? Wielkie dzięki za obszerne komentarze. Pozdrawiam obie serdecznie. PS. Shabii, nie byłabym sobą, gdybym nie podziękowała ca ten cudowny widoczek palmiarni. Podziwiam Cię, że zawsze wynajdziesz coś, co pasuje do treści rozdziału. Dziękuję też za cytaty. One i zdjęcia bardzo ożywiają strony mojego opowiadania. |
kawi :) (gość) 2012.05.05 15:59 |
Na początku chciałam Ci bardzo serdecznie
podziękować za komentarz u mnie :) Uwierz mi, że ja też mam wstręt do
damskich bokserów. Musiałam coś wymyślić, bo w życiu Uli nie może być
ciągle kolorowo, prawda ? ;] Marek na razie boi się porozmawiać z
Pauliną, ale w końcu zdobędzie się na odwagę i to zrobi :) Twoja notka, jest na prawdę wspaniała. Scena +18 wprawiła mnie w zachwyt. Wiem, że nie powinnam tego czytać bo 18 lat mam dopiero za 4 lata... ale co tam ;p Kurcze jestem ogromnie ciekawa jak Paulina zareaguje na Ulę, gdy ta do niej przyjdzie, bo wiadomo, może być zupełnie inna niż poprzednio. Może jej się coś przypomnieć i po raz kolejny zbluzgać Ulkę. Serdecznie pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy :) |
kawi :) (gość) 2012.05.05 16:11 |
Na początku chciałam Ci bardzo serdecznie
podziękować za komentarz u mnie :) Uwierz mi, że ja też mam wstręt do
damskich bokserów. Musiałam coś wymyślić, bo w życiu Uli nie może być
ciągle kolorowo, prawda ? ;] Marek na razie boi się porozmawiać z
Pauliną, ale w końcu zdobędzie się na odwagę i to zrobi :) Twoja notka, jest na prawdę wspaniała. Scena +18 wprawiła mnie w zachwyt. Wiem, że nie powinnam tego czytać bo 18 lat mam dopiero za 4 lata... ale co tam ;p Kurcze jestem ogromnie ciekawa jak Paulina zareaguje na Ulę, gdy ta do niej przyjdzie, bo wiadomo, może być zupełnie inna niż poprzednio. Może jej się coś przypomnieć i po raz kolejny zbluzgać Ulkę. Serdecznie pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy :) |
kawi :) (gość) 2012.05.05 16:13 |
Na początku chciałam Ci bardzo serdecznie
podziękować za komentarz u mnie :) Uwierz mi, że ja też mam wstręt do
damskich bokserów. Musiałam coś wymyślić, bo w życiu Uli nie może być
ciągle kolorowo, prawda ? ;] Marek na razie boi się porozmawiać z
Pauliną, ale w końcu zdobędzie się na odwagę i to zrobi :) Twoja notka, jest na prawdę wspaniała. Scena +18 wprawiła mnie w zachwyt. Wiem, że nie powinnam tego czytać bo 18 lat mam dopiero za 4 lata... ale co tam ;p Kurcze jestem ogromnie ciekawa jak Paulina zareaguje na Ulę, gdy ta do niej przyjdzie, bo wiadomo, może być zupełnie inna niż poprzednio. Może jej się coś przypomnieć i po raz kolejny zbluzgać Ulkę. Serdecznie pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy :) |
MalgorzataSz1 2012.05.05 16:14 |
Kawi. A ja Ci powiem, ze jak na tak młody wiek, piszesz bardzo dojrzale i niewątpliwie rozwijasz się. Jak pisałam Ci już w komentarzu, to ogromny postęp i niejedna o wiele od Ciebie starsza osoba mogła by Ci pozazdrościć tych pięknie ułożonych zdań i coraz bogatszego słownictwa. A wracając do rozdziału, to nie przewiduję w kolejnych częściach powrotu starej Pauliny. Ona już nie zrobi Uli żadnego świństwa. W końcu przypomni sobie wszystko i zrozumie, jak wiele krzywdy jej wyrządziła. Będzie jej przykro. Na to jednak musisz trochę poczekać. Przed Wami jeszcze trochę innych wydarzeń, które zainicjuje kolejny rozdział. Oczywiście, jak zwykle powiadomię Cię, jak go wkleję. Dziękuję za wpis Kawi i pozdrawiam. |
kawi :) (gość) 2012.05.05 16:46 |
Przepraszam, ze mój komentarz tyle razy się dodał.. :( Będę z niecierpliwością czekać na Cd :) |
XUlaX (gość) 2012.05.06 11:58 |
Gosiu, na początku chcę Cię bardzo przeprosić za długą nieobecność. Planowałam czytać Twoje notki regularnie, ale niestety w miejscu w którym byłam sieć została uszkodzona i nie mogłam połączyć się z internetem. Do tego opiekowałam się moją małą kuzynką. Ogólnie wyjazd uważam za udany oprócz jednego incydentu. Pogoda przepiękna, bardzo się opaliłam. Cieszę się z tego, ponieważ rok temu było 5 stopni i padał śnieg. :/ Dobra przestaję już zanudzać i przechodzę do poszczególnych rozdziałów. [b]XI[/b] Mmmm...naprawdę musiało być tam przepięknie. Leśny, drewniany domek, las. Do tego błoga cisza. Jednym słowem jest to doskonałe miejsce do wypoczynku po ciężkiej pracy. Ula jest bardzo pracowita i nie sprawiły jej problemu porządki. [quote=MałgorzataSz]Podsmażyła mięso i dodała do niego sos. Ugotowała makaron[/quote] Postanowiłam zacytować ten fragment, ponieważ miałam w środę "przygodę" ze spaghetti. Moja kuzynka ugotowała sos pomidorowy z mięsem mielonym i warzywami. Był pyszny i gęsty. Pojechaliśmy na zakupy, w domu został tylko mój wujek z dziadkiem i małą Igą. Po kilku godzinach wróciliśmy i nastawieni na pyszny obiad chcieliśmy zjeść spaghetti. Moja kuzynka podeszła do kuchenki i zamieszała sos. A tam zamiast sosu była zupa pomidorowa. Mój wujek zarzekał się, że nic z tym nie robił, ale było widać, że jadł ten sos, bo miał brudną brodę. Po prostu zjadł trochę i dla niepoznaki dolał wodę. Moja kuzynka myślała, że go zabije...:) Nie wiem czemu to napisałam, ale jakoś tak mi się skojarzyło. Kolacja na ganku musiała być bardzo przyjemna, uwielbiam takie chwile. Wreszcie!Wreszcie się doczekałam zbliżenia pomiędzy Ulą i Markiem! Myślałam, że nigdy do tego nie dojdzie. To było takie piękne, Marek był czuły i delikatny. Dziękuję. :) No, no, no nie myślałam, że Marek ma zdolności łowieckie. Oczywiście musiał się pochwalić Sebie. Wyobrażam sobie jego radość. [b]XII[/b] Można się było spodziewać, że wcześniej czy później Paulina wyląduje w wariatkowie - jak to Viola ujęła. Może to i dobrze, może Paulina przez to dojdzie do jakiś konkretnych wniosków, które pozwolą jej całkowicie się zmienić. Rozumiem załamanie Aleksa, on po prostu nie daje sobie rady z tym wszystkim. To bardzo trudne patrząc na bliską osobę, która jest w tak ciężkim stanie. Bardzo się cieszę, że Ula i Marek pomimo wszystkich krzywd wyrządzonych im przez Aleksa i Paulinę potrafią wyciągnąć do nic pomocną dłoń. Zaoferowali pomoc w znalezieniu nowego ośrodka dla Pauliny. Podziwiam ich. Całkiem zrozumiałe są też obawy Violetty co do uczuć Sebastiana. Ona doskonale wie, jaki jest Seba. Myślę jednak, że ten już się zmienia i będzie wstanie do końca życia być wierny Violi. [b]XIII[/b] Paulina jest w strasznym stanie! Nie tylko psychicznym, ale też fizycznym. Widać, że pobyt w tym szpitalu nie był dla niej dobry, wręcz przeciwnie. Ciągłe faszerowanie lekami i zapinanie w kaftan wcale nie pomógł jej wyjść z horoby tylko bardziej ją pogłębił. Za to widać, że w nowym ośrodku Paulina odżyła, zaczęła powoli kojarzyć fakty. Bardzo zdziwił mnie jej stosunek do Uli. Poprosiła ją o pomoc w wykąpaniu i rozmawiała z nią. Tak jak przypuszczałam duży wpływ na jej stan psychiczny miała noc w izbie wytrzeźwień. Nie chodzi tu o samo miejsce, ale przedewszystkim o traktowanie. Kobiety, które tam pracowały upokażały Paulinę i śmiały się z niej. Nie powinno tak być. Aleks przez tą historię z Paulą zmienił się i zrozumiał, że potrzebuje pomocy. Nie mógł liczyć na nikogo z firmy, bo przez jego wcześniejsze zachowanie wszyscy się go bali. Tylko Marek i Ula - jego najwięksi wrogowie wyciągnęli do niego pomocną dłoń. Cieszę się, że Aleks zrozumiał, że nie warto być obrażonym na zawsze i na wszystkich, bo wtedy jest się samotnym. . [b]XIV [/b] Spodziewałam się, że rodzice Marka będą chcieli rozmawiać o Paulinie, ale nie, że tak spokojnie i łagodnie. Byli świadomi co się z nią dzieje i nawet po tych wszystkich przykrościach, które ich spotkały ze strony Pauliny było im jej żal. |
MalgorzataSz1 2012.05.06 13:16 |
Paulina. Nie musisz mnie przepraszać za nieobecność. Przecież doskonale wiedziałam, że wyjeżdżasz, dlatego powiadamiałam Cię na Fb. Ta historia ze spaghetti świetna. A to wujek łakomczuszek. jak już tak bardzo chciał zatrzeć ślady, to mógł przynajmniej umyć twarz. Miałaś rzeczywiście spore zaległości w lekturze, ale prawdą jest też, że dodawałam dość często. Dzięki za skomentowanie każdego rozdziału. Przeczytałam z przyjemnością. Serdecznie Cię pozdrawiam. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz