Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 6 października 2015

"CIERPLIWOŚĆ JEST CNOTĄ" - rozdział 15

06 maj 2012
ROZDZIAŁ XV



We wtorek o godzinie dziewiątej rano wszedł do sekretariatu Marka Alex. Obrzucił spojrzeniem puste biurko Uli, a następnie skierował wzrok na pochyloną nad klawiaturą Violettę.
- Cześć Viola, Uli nie ma?
Kubasińska oderwana nagle od pracy podniosła głowę.
- A Alex. Cześć. Ula jest, ale pracują nad czymś z Markiem. Siedzi u niego.
- To ja wejdę na chwilę.
Otworzył drzwi od gabinetu i wsunął się do środka.
- Nie przeszkadzam? Mogę na sekundę?
Marek podszedł do niego i uścisnął mu dłoń.
- Nie, nie przeszkadzasz. Masz jakieś nowiny?
- Dzwoniłem przed chwilą do ośrodka. Powiedzieli mi, że obudziła się całkiem przytomna. Rozmawia sensownie i trzeba to wykorzystać. Pojedziecie ze mną?
- Pewnie. Przecież mówiliśmy, że ją odwiedzimy. O której chcesz jechać?
- Najlepiej zaraz, jeśli nie macie nic pilnego.
- Właściwie już nie mamy. Od ósmej siedzimy nad robotą i prawie wszystko zrobiliśmy. To, co Ula? Zbieramy się?
- Tak, ubiorę się tylko.
- W takim razie spotkamy się przy samochodzie Alex.
Po wyjściu Febo, w pośpiechu narzucili ciepłe płaszcze. Marek poinformował Violettę, że będą około trzynastej. Przy windzie stał już gotowy do wyjścia Alex.
- Wiecie, trochę się boję. – Ula z lękiem w oczach spojrzała na obu. – Skoro jest przytomna, to może pamiętać, jak bardzo mnie nienawidzi i jadąc tam rozdrażnię ją tylko. Nie chciałabym, żeby kolejny raz dostała ataku. To ją wykańcza.
- Ula, nie obawiaj się. – Alex próbował rozwiać jej obawy. - Myślę, że nawet gdyby sobie przypomniała, nie odważy się na sprowokowanie awantury. Ja do tego nie dopuszczę. Poza tym są na miejscu pielęgniarki i na pewno pomogą ją uspokoić.
- Obyś miał rację.
W milczeniu zjechali na dół i zapakowali się do samochodu. Droga również przebiegła w milczeniu. Każdy z nich jednak myślał o tym samym. Co zastaną, gdy już dojadą.
Tym razem czekało ich prawdziwe zaskoczenie. Wszedłszy do pokoju ujrzeli Paulinę siedzącą spokojnie w fotelu i oglądającą telewizję. Drgnęła na odgłos otwieranych drzwi i widząc ich wszystkich uśmiechnęła się radośnie, co dawniej było nie do pomyślenia. Zerwała się z fotela i podbiegła do Uli ściskając ją i całując w policzek, czym wywołała kompletną konsternację wśród nich, bo żadne nie spodziewało się takiej wylewności.
- Przywiozłeś ją! Dziękuję Alex! Ula! Tak się cieszę, że do mnie przyjechałaś. Zamęczałam Alexa, by cię tutaj przywiózł.
- I ja się cieszę, że widzę cię w dobrej formie. Jak się czujesz? Wyglądasz o niebo lepiej niż ostatnio.
- Czuję się świetnie. Już od wczoraj. Te leki, które mi podają, trochę mnie otumaniają, ale dzisiaj dostałam tylko lekkie środki uspokajające i czuję się po nich o wiele lepiej.
- Bardzo się cieszę. Naprawdę. Zrobiłaś nam miłą niespodziankę.
Podszedł do niej Marek i uściskał ją, a potem utonęła w ramionach Alexa. Kiedy w końcu przywitali się z nią wszyscy, spojrzała w okno i spytała.
- Bardzo zimno na dworze? Chciałabym stąd wyjść, chociaż na krótki spacer. Nie wiem tylko, czy to będzie możliwe. Alex? Mógłbyś porozmawiać z dyrektorką? Może zgodzi się, choć na godzinę.
- Dobrze. Zaczekajcie, a ja zobaczę, co da się zrobić. Po jego wyjściu przysiedli na krawędzi łóżka.
- Dobrze cię tu traktują? – Spytał Marek. – Nie robią ci krzywdy?
- Dobrze. Są mili, szczególnie ta Kasia. Jest taka cierpliwa i dobra. Dużo mi tłumaczy i nie pozwala, bym się denerwowała. Wiem, że moje leczenie jeszcze potrwa, ale postanowiłam, że nie będę się buntować. Chcę być zdrowa i żyć normalnie, jak każdy człowiek.
- Miło to słyszeć Paula, naprawdę. My będziemy cię wspierać i nie zostawimy bez pomocy.
- Jak z twoją pamięcią? Przypominasz sobie coś z dawnego życia? – Ula musiała zadać jej to pytanie. Chciała wiedzieć, czy kojarzy cokolwiek z tych wczasów w Jelitkowie i bankietu.
- Nie bardzo… - westchnęła. – To tylko jakieś urywki zupełnie ze sobą niepowiązane. Nie potrafię złożyć ich w jakąś sensowną całość. Mam nadzieję, że to w końcu się zmieni.
- Na pewno. – Ula pogładziła ją po dłoni. – Musisz mieć więcej czasu i uzbroić się w cierpliwość.
Do pokoju wszedł Alex.
- Możesz się ubierać. Mamy godzinę. Pospacerujemy i obejrzymy to piękne miejsce. My też nie mieliśmy okazji go jeszcze zobaczyć. Ula pomożesz jej? My zaczekamy na dole.
- Oczywiście. To nie potrwa długo.
Wyciągnęła jej rzeczy z szafy. Pomogła włożyć rajstopy i buty. Kiedy zapinała jej suwak od sukienki Paulina spytała cicho.
- Nie byłam dla ciebie dobra, prawda? – Ula znieruchomiała wpatrując się z niepokojem jej w oczy. - Czyżby sobie przypomniała?
- Dlaczego tak myślisz?
- Nie wiem. Mam jakieś niejasne przeczucie. To nic konkretnego i nawet nie wiem, czy rzeczywiście ma z tobą coś wspólnego. Migają mi przed oczami obrazy dziewczyny. Niezbyt ładnej w okropnych ciuchach. – Potrząsnęła głową. – Ale to przecież nie możesz być ty. Jesteś taka śliczna i ładnie się ubierasz.
Ula była w szoku. - Jednak coś jej się przypomniało. Pamięta mnie, jako Brzydulę.
- Usiądź Paulina. Muszę ci coś powiedzieć. Być może to, co powiem pomoże ci w jakiś sposób. Ja nie zawsze tak wyglądałam. Kiedyś rzeczywiście nie grzeszyłam urodą i ubierałam się brzydko. Pochodzę z rodziny, w której się nie przelewało. Byliśmy biedni, dlatego nie mogłam pozwolić sobie na ładniejsze ubrania. Ta dziewczyna, którą sobie przypomniałaś, to ja.
- Krzyczałam na ciebie. Pamiętam, że krzyczałam, ale nie wiem, o co chodziło. Powiesz mi? – Ula pokręciła głową.
- To nie jest dobry pomysł. Między innymi o to chodzi w twojej terapii, abyś powolutku przypomniała sobie wszystko sama. Ja nie chciałabym niczego popsuć. Mam nadzieję, że to rozumiesz? Jestem pewna, że jak przyjedziemy tu następnym razem, będziesz już pamiętała o wiele więcej.
A teraz chodźmy. Chłopaki pewnie się niecierpliwią.
Zeszły na dół i dołączyli do nich. Wyszli na zewnątrz. Pierwszy podmuch ostrego powietrza omal nie zwalił Pauliny z nóg. Zachwiała się, ale Alex był czujny i podtrzymał ją troskliwie. Uśmiechnęła się do niego.
- Dziękuję braciszku. Jestem jeszcze trochę słaba, ale z każdym dniem nabieram sił. Chodźmy w kierunku tych ławek. – Pokazała palcem kierunek. Ruszyli wolno. Złapała Alexa pod ramię i spojrzała na idących przed nimi i objętych, Ulę i Marka. Uśmiechnęła się.
- Ładnie ze sobą wyglądają, prawda Alex? Ula jest taka ładna i ma dobry charakter.
- Tak, to prawda. Jest bardzo miła i życzliwa ludziom. Oni bardzo się kochają. Marek świata poza nią nie widzi.
- To widać. Jest bardzo opiekuńczy względem niej. Nam chyba nie układało się najlepiej, skoro nie jesteśmy już razem, prawda? Chyba nie byłam dla niego dobra i źle go traktowałam. Nie pamiętam tylko, dlaczego. Kojarzę jedynie, że chyba często kłóciliśmy się.
- To prawda. Nie było wam pisane być razem. Ja nie mogę ci nic więcej powiedzieć, bo… - Przerwała mu.
- Wiem, wiem… Muszę przypomnieć sobie sama. To część terapii i tak też mówiła Ula.
Rozejrzała się dokoła i z lubością wciągnęła zimne powietrze do płuc. Doszli do leśnej ścieżki, wzdłuż której ustawiono, co kilkanaście metrów ławki.
- Naprawdę tu ładnie. Latem musi być cudnie, kiedy drzewa mają liście.
Zatrzymali się na moment kontemplując piękno tego zakątka. Miejsce wydawało się idealne dla osób psychicznie zwichniętych i dochodzących tu do zdrowia. Spokój tego miejsca działał kojąco na skołatane nerwy, pozwalając wyciszyć złe emocje. Ula z Markiem podeszła do nich pytając.
- Wszystko w porządku Paulina?
- W najlepszym. To naprawdę ładne miejsce. Podoba mi się. Cisza aż w uszach dzwoni, ale to pozytywne, bo pozwala się skupić.
- Dyrektorka zapewniła mnie, że jak tylko będziesz się czuła dobrze i będziesz miała ochotę na spacer, to Kasia z tobą pójdzie. – Powiedział Alex. - Lubisz ją prawda?
- Tak, to miła osoba. – Potarła dłonie. – Trochę zmarzłam.
- W takim razie wracajmy, bo rzeczywiście jak na październik, jest dość chłodno. – Alex ujął ją pod ramię.
Wrócili do ośrodka. Tam Ula ponownie pomogła jej się przebrać w piżamę.
- Będziemy się zbierać Paula. Musimy wracać do pracy. – Marek wstał z krzesła i założył płaszcz. – Postaramy się odwiedzić cię znowu, jak tylko będziemy mieć mniej na głowie. Ty pamiętaj. Nadal słuchaj lekarzy i zachowaj spokój. Tylko dzięki temu będziesz mogła opuścić to miejsce.
- Wiem Marek. Przecież się staram. Żebym jeszcze mogła przypomnieć sobie wszystko i poskładać do kupy, byłabym o wiele spokojniejsza.
Ula podeszła do niej kładąc rękę na ramieniu i mówiąc łagodnym, cichym głosem.
- Cierpliwości Paula, cierpliwości. Na pewno tak się stanie i wkrótce będziesz wiedziała wszystko. Trzymaj się i walcz. Do zobaczenia.

- I co myślicie o tym wszystkim? – Spytał Marek, kiedy wracali do Warszawy. – Chciałbym, żeby pozostała już taka, jak była dzisiaj. Spokojna i zrównoważona. Nigdy taka nie była. Nawet w dzieciństwie. Pamiętasz Alex? Wszystko musiało być, tak jak ona chciała. Jak tylko próbowaliśmy się przeciwstawić, tupała nogą i głośno wyłuszczała swoje racje.
- Tak… pamiętam. Terroryzowała nas. Nawet nie zdawaliśmy sobie wtedy sprawy, że siedzi w niej ta okropna choroba. Przecież już wtedy była impulsywna, nerwowa i bardzo zaborcza. Twoi rodzice jej ustępowali. Kochali ją. Zastępowała im córkę, której nigdy nie mieli i na wiele jej wybryków patrzyli przez palce. Ta pobłażliwość nie przyniosła dobrych rezultatów. Wyrosła na dumną kobietę, świadomą swojej wartości, kompletnie pozbawioną tolerancji i głębszych uczuć. Sam taki byłem, ale przecież nie od początku.
- Za to cię przepraszam Alex, bo wiem, że stałeś się taki z mojego powodu. Gdybym nie był wtedy pijany…
- Nie mówmy już o tym. – Przerwał mu. – Było, minęło, a ja nie chcę już do tego wracać. To zamknięty rozdział mojego życia. Teraz mam na głowie Paulinę i to na niej chcę się skupić.
Ula przysłuchiwała się ich rozmowie, lecz nie bardzo rozumiała, o czym mówią. Nie znała tej historii z lat ich młodości. Nawet nie była pewna, czy chce ją poznać. Musiało być to jednak coś na tyle strasznego, że zrobiło z Febo największego wroga Marka.
Dojechali do firmy. Po rozstaniu z Alexem wrócili do przerwanej pracy. Nawet nie zauważyli, że zegar wskazuje siedemnastą. Zorientowali się dopiero, gdy w drzwiach ujrzeli ubraną do wyjścia Violettę.
- A wy, co? Zamierzacie tu nocować? Piąta jest.
- Już? W takim razie i my się zbieramy. Koniec na dzisiaj. A ty leć, pewnie Sebastian na ciebie czeka.
Kiedy wyszła zebrali w pośpiechu swoje rzeczy i zamknęli gabinet.
- Chodź skarbie. Odwiozę cię do domu i pogadamy jeszcze po drodze. Muszę ci coś wyjaśnić.

Jechali już dobrą chwilę. Włączył cicho radio wsłuchując się w takty spokojnej muzyki. Zerknął na Ulę. Była zamyślona.
- Ula? Chcę ci wyjaśnić to, o czym mówiłem Alexowi, jak wracaliśmy od Pauliny. – Oderwana od własnych myśli pogładziła go po dłoni.
- Nie musisz mi nic wyjaśniać. To są wasze sprawy, a ja niekoniecznie chcę je znać.
- Ja chcę, byś o nich wiedziała. Już dawno temu przyrzekłem sobie, że nie będzie między nami żadnych tajemnic. Kilka lat temu, jeszcze za czasów studenckich poznałem Julię. Studiowała na tym samym roku, co ja, tylko w innej grupie. Była szczupłą blondynką o niebieskich oczach i delikatnych rysach twarzy. Zaczęliśmy się spotykać. Nie trwało to długo. Moja rogata i przekorna natura, a także chęć przeżycia przygody z innymi dziewczynami spowodowała, że rozstaliśmy się. Julia nie mogła znieść mojego szalonego trybu życia. Pragnęła stabilizacji i trwałego związku. Ja nie potrafiłem wtedy jej tego dać. W niedługi czas potem zobaczyłem ją z Alexem. Dowiedziałem się, że zakochał się w niej jeszcze w czasie, kiedy my byliśmy ze sobą, ale nie wchodził nam w drogę. Był moim najlepszym przyjacielem, a przyjaciele nie odbijają sobie dziewczyn. Co ciekawe, Julia odwzajemniła jego uczucie i wydawało się, że zostaną ze sobą na zawsze. Nie widziała poza nim świata, a on całował niemal ślady jej stóp. Ich związek dojrzał i okrzepł. Stali się nierozłączni. Którejś soboty poszliśmy z Sebastianem do klubu. Mieliśmy ochotę się upić. To była szalona noc. W tym klubie natknęliśmy się na Julię. Byłem zdumiony, że jest sama, bez Alexa. Wyjaśniła, że pojechał na kilka dni do Mediolanu, a ona miała ochotę na drinka. Upiliśmy się wszyscy i straciliśmy kontrolę. Odwoziłem ją taksówką do mieszkania, które dzieliła z Alexem. Nie wiem, co w nas wtedy wstąpiło. Kiedy otworzyła drzwi dosłownie rzuciliśmy się na siebie. Wylądowaliśmy w łóżku. Tak zastał nas Alex, który skrócił swój pobyt we Włoszech i wrócił wcześniej. Nie powiedział słowa. Wyszedł z mieszkania i włóczył się przez resztę nocy po Warszawie. My oprzytomnieliśmy w sekundzie uświadamiając sobie, jak wielkie świństwo mu zrobiliśmy. Julia została, a ja wróciłem do domu. Następnego dnia dowiedziałem się, że Febo kazał się jej spakować i wynieść. Płakała błagając go o wybaczenie, ale był nieugięty. Od tamtego czasu bardzo się zmienił. Zrobił się podły, niedostępny i ciągle robiący mi pod górkę. Jeszcze do niedawna knuł i intrygował przeciwko mnie. Robił rozmaite szwindle, byle tylko mnie pogrążyć. Ta historia z Pauliną spowodowała, że powrócił dawny Alex i może jeszcze to, że wyciągnąłem pomocną dłoń. Jak widzisz, grzechy młodości ciągnęły się za mną aż do tej pory. Paulina nigdy się nie dowiedziała, dlatego nie rozumiała tych animozji, które zrodziły się między nami. Czułem się z tym okropnie. Wiele razy prosiłem go o wybaczenie. Nigdy się nie zgodził. Dopiero teraz odpuścił. Mnie to cieszy. To tak, jakby wielki głaz spadł mi z serca. Męczyła mnie ta sytuacja.
Zapadła cisza. Ula była zszokowana tą historią. Nie rozumiała, jak Marek w ogóle mógł dopuścić się takiego ohydnego czynu. Przecież wiedział, że to dziewczyna jego najlepszego przyjaciela.
- Byłeś kompletnie nieodpowiedzialnym człowiekiem. – Powiedziała cicho. – Jeszcze do niedawna taki byłeś. Mam nadzieję, że wyciągnąłeś z tej historii wnioski i nigdy nie postawisz mnie w podobnej sytuacji. Alex ci wybaczył. Ja nigdy bym tego nie zrobiła. Na pewno cierpiałabym bardzo, ale nie mogłabym z tobą być, ani zaufać ci ponownie. To zbyt ciężki kaliber czynu, bym była w stanie o tym zapomnieć.
- Wiem Ula. Ja nigdy już nie dopuściłbym do takiej sytuacji. Za bardzo cię kocham, bym mógł posunąć się do zdrady. Dzięki tobie zmieniłem się i stałem lepszym człowiekiem. Nie obawiaj się. Nic takiego nigdy się nie zdarzy. – Zapewnił.
Podjechał pod dom Cieplaków i zaparkował przed bramą. Pomógł jej wysiąść.
- Może wejdziesz jeszcze na herbatę? Nie jest tak późno, a Betti na pewno się ucieszy. Chodź. Mam jeszcze ciasto, które tak smakowało ci ostatnio.
Objął ją wpół i pocałował.
- Jesteś kusicielką, wiesz? - Przytulił ją do swego boku i pomaszerował wraz z nią do domu.
Betti na ich widok wydała z siebie przeraźliwy pisk i zawisła na szyi Marka.
- Zrobiłeś mi wielką, ogromną niespodziankę.- Cmoknęła go w policzek. – Tęskniłam za tobą.
- Ja za tobą też iskierko.
Przywitał się z męską częścią rodziny. Uśmiechnięty Józef już zapraszał ich do kuchni.
- Dobrze, że jesteście. Podgrzałem gołąbki, a wy pewnie bez obiadu. Zjecie, prawda?
- Zjemy tato. Marek też zgłodniał.
Zasiedli do stołu w dobrych humorach. Szczególnie Marek. Trochę był zestresowany opowiadając Uli tę niemiłą i mało chwalebną historię ze swojego życia. Atmosfera tego domu sprawiła, że rozluźnił się i uległ jej całkowicie. Ze smakiem pałaszowali tę specjalność Cieplakowej kuchni. Marek mruczał pod nosem z zadowolenia.
- Pyszne… Po prostu ambrozja. Nawet dania w „Baccaro” nie mogą się z tym równać.
Po obiedzie Ula zrobiła im herbaty i ukroiła po kawałku ciasta. Siedzieli u niej w pokoju do późnego wieczora. W końcu spojrzał na zegar, który pokazywał godzinę dwudziestą trzecią.
- Matko Boska, Ula! Jak jest późno. Nie wstaniemy jutro. Zbieram się. Nie będę miał pretensji, jak przyjedziesz jutro później. Lecę skarbie. – Przylgnął do jej ust i pocałował czule.
Wybiegł z domu i szybko odpalił samochód. Nie mógł rozwinąć dużej prędkości, bo zaczął padać deszcz ze śniegiem. Trochę się zdziwił tej nagłej zmianie pogody. Nadal miał letnie opony. Powinien jechać do serwisu, by je zmienili. Ciągle jednak nie było na to czasu. Postanowił załatwić to jutro.
Zanim dojechał do Warszawy, deszcz padał już bardzo intensywnie. Włączył wycieraczki, które zaczęły pracowicie zbierać wodę z przedniej i tylnej szyby. Dojechał na Sienną i zaparkował przed budynkiem. Wysiadł z auta ślizgając się na cienkich podeszwach butów. Cały parking usiany był mokrymi od deszczu, opadłymi liśćmi. Nie uszedł nawet paru kroków, gdy zachwiał się na wystającym krawężniku i bezwładnie runął na ziemię. Poczuł przeszywający ból w prawej nodze i ręce. Usiłował się podnieść, ale ból był nie do zniesienia. Wyciągnął z kieszeni komórkę i wybrał numer pogotowia. Ułożył się na lewym boku i czekał. Czas wlókł się niemiłosiernie. Dygotał z zimna i bólu na całym ciele. Wreszcie usłyszał sygnał karetki. Zatrzymała się przed wejściem to budynku. Krzyknął, dając znak sanitariuszowi, w którym jest miejscu. Podbiegli do niego we dwóch. Lekarz zbadał jego kończyny i stwierdził.
- Złamał pan i rękę i nogę. Musimy założyć gips. Zabieramy pana.
Położyli go na noszach i ostrożnie umieścili we wnętrzu karetki.
Na izbie przyjęć był spory ruch. Było wiele przypadków złamań. Jego złamane kończyny były mocno opuchnięte. Krzyczał, kiedy chirurg nastawiał mu złamane kości. Zagipsowano mu całą rękę i nogę do połowy uda.
- Przyjechał pan z kimś? – Spytał lekarz.
- Nie, jestem sam. Jeśli pan pozwoli zadzwonię po kogoś, kto odwiezie mnie do domu.
- Oczywiście. Proszę bardzo.
Zastanawiał się przez chwilę, do kogo zadzwonić. Nie chciał niepokoić ojca. Sebastian też nie wchodził w rachubę. Zanim ruszyłby się z domu, musiałby odpowiedzieć Violetcie na miliony pytań. W końcu wybrał numer do Alexa. Odebrał po kilku sygnałach i zaspanym głosem wymamrotał.
- Halo…
- Przepraszam Alex, że cię obudziłem, ale nie wiedziałem do kogo zadzwonić. Potrzebuję pomocy. Wracałem od Uli i wychodząc już z samochodu przewróciłem się. Połamałem rękę i nogę. Jestem na izbie przyjęć w szpitalu przy Orzyckiej. Mógłbyś po mnie przyjechać? Ja nawet nie mogę iść o kulach. Wszystko mnie boli.
- O cholera – zaklął Febo z drugiej strony. – Czekaj cierpliwie, ja niedługo się zjawię. – Marek rozłączył się i spojrzał na lekarza.
- Załatwione. Zaraz ktoś po mnie przyjedzie.
- Dobrze. Dostanie pan jeszcze zastrzyk przeciwbólowy i kilka tabletek do domu. Zażyje pan w razie mocnego bólu.
Lekarz wraz z pielęgniarką pomogli mu przenieść się na wózek inwalidzki i wywieźli do poczekalni. Przysypiał, gdy poczuł potrząsanie za ramię. Ocknął się i spojrzał na stojącego przy nim Alexa.
- Jesteś już… Trochę mi się przysnęło.
- Nieźle się urządziłeś. – Skwitował Alex. - Dobra zwijamy się stąd.
Pchnął wózek i podjechał nim aż pod drzwi swojego BMW. Otworzył je i pomógł wgramolić mu się na przednie siedzenie, które odsunął maksymalnie do tyłu tak, by mogła się zmieścić opatulona w gips, sztywna noga Marka. Odwiózł wózek z powrotem na izbę i już po chwili obrał kierunek na Sienną.



kawi :) (gość) 2012.05.06 14:24
Cudowna notka :) Bardzo się cieszę, ze z Pauliną jest o wiele lepiej. Bałam się tylko jak Alex, Marek i Ula z Pauliną poszli na ten spacer. Myślałam, ze panna Febo będzie coś chciała wywinąć, ale na szczęście nic takiego się nie stało. Uuu ... współczuje Markowi bo wiem ja to jest złamać sobie rękę przewracając się, on miał ją jeszcze nastawianą, to aż mnie zabolało, to musi być cholerny ból! Całe szczęście, ze nic więcej mu się nie stało :)
Serdecznie pozdrawiam i czekam na CD :)
MalgorzataSz1 2012.05.06 15:02
Kawi.
Szybko działasz. Dopiero wstawiłam rozdział, a Ty pośpieszyłaś z komentarzem.
Paulina jest na środkach uspokajających i one hamują jej temperament. Pod ich wpływem zmienia się i łagodnieje. Z jej strony już nie przewiduję żadnych niespodzianek.
Złamania są paskudne, to prawda. Tak też będzie i w Marka przypadku. Ma zagipsowaną całą prawą stronę i nie bardzo może poradzić sobie sam. Wezwie posiłki, ale to w następnej części.
Dziękuję Kawi i pozdrawiam.


miki (gość) 2012.05.06 16:18
Ula będzie miała pewnie pretensje że Marek do niej nie zadzwonił,dobrze że Paulina dochodzi już do siebie.Ciekawe kto przejmie obowiązki Marka na czas jego choroby,może Ula.dzięki za nowy rozdział.
orchid94 (gość) 2012.05.06 16:33
Gosiu
Notka cudna. Dość spokojna i optymistyczna. Nie dziwię się, że Ula bała się trochę tej wizyty u Pauliny, to zrozumiałe. Ulka jak zawsze najpierw myśli o innych, potem dopiero o sobie, nie obawiała się, że Paulina w razie ewentualnego ataku sprawi jej przykrość, a martwiła się tym, że to Pauli może zaszkodzić zdenerwowanie, cała Ula. Gdy Paula powitała ją oraz Marka i Aleksa tak spokojnie i serdecznie, to już wiedziałam, że będzie dobrze. Jej stan się poprawia i mam nadzieję, że już niebawem wszystko będzie w porządku. Wiadomo jednak, że dojście do zdrowia jest czasochłonne i stopniowe, dobrze, że Ula i Aleks nic Paulinie nie przypominali, stopniowo musi sama do wszystkiego dotrzeć, na szczęście ona to rozumie i cierpliwie z dnia na dzień poddaje się terapii, chce żyć i stara się. To bardzo dobrze, jest o wiele spokojniejsza, uśmiecha się i bardzo podobało mi się, jak mówiła o Uli i Marku, nie ma w niej już takiego gniewu, złości i furii. Dobrze, że Aleks zamknął temat przeszłości, wie, że Marek tego żałuje i też mu z tym ciężko, ale po historii z Pauliną i wyciągnięciu ręki ze strony Marka zmienił swoje nastawienie i nie ma co wracać do starych czasów, było minęło, czasu nie da się cofnąć, można jedynie wybaczyć i zapomnieć. Marek udowodnił, że jest dobrym człowiekiem i prawdziwym przyjacielem (no do przyjaźni może jeszcze trochę brakuje, ale już coraz bliżej, choć Aleks uważa Ulę i Marka za przyjaciół, co kiedyś powiedział), to on mimo wszystko pomógł Aleksowi i wyciągnął dłoń, gdy było to potrzebne. Marka czekała jeszcze jedna trudna rozmowa. Wytłumaczyć się Uli z tego mało chwalebnego czynu z przed lat. Ona nawet nie chciała wiedzieć, ale skoro ma nie być tajemnic. Chyba lepiej się poczuł Marek, że Ula wie wszystko. Ulka trochę się po tej opowieści przestraszyła i poczuła niepewnie, ale Marek jest w tej chwili innym człowiekiem i za bardzo ją kocha, żeby wywinąć jakiś numer, poza tym Ula nie byłaby w stanie ponownie mu zaufać po czymś takim. Na szczęście uspokoił ją i zapewnił, że nic takiego już się nie wydarzy. Miło spędzony czas u Cieplaków, a potem niestety mało przyjemna sytuacja. Biedny Marek, musiało boleć. Dobrze, że Aleks pomógł, bo Marek naprawdę nie miał po kogo zadzwonić. Marek pomógł Aleksowi, gdy tego potrzebował, a teraz gdy on potrzebował pomocy może zawsze liczyć na Aleksa. "Podobno to, co dajemy kiedyś do nas wraca". Wyobrażam sobie, jak Ula się zdenerwuje, jak się dowie, na pewno będzie się opiekować ukochanym.
Świetna notka, czekam na dalszy ciąg.
Bardzo serdecznie pozdrawiam
MalgorzataSz1 2012.05.06 16:39
Iza.

Ty, jak zawsze długo i wyczerpująco. Uwielbiam Twoje komentarze. Mareczek w stanie, w jakim się znalazł, poczuje się bardzo nieszczęśliwy i da temu wyraz. Nie minie tydzień, a już wszystkim tak da w kość, że będą mieli ochotę nigdy go nie odwiedzać. To będzie nieco zabawne, ale wkrótce o tym przeczytasz. Nie bez kozery mówi się, że jedynacy są rozpieszczeni. No może nie wszyscy, ale w większości przypadków tak. Ula jednak skutecznie sprowadzi go na ziemię. Teraz trochę więcej miejsca poświęcę jego dochodzeniu do zdrowia i rehabilitacji no i oczywiście poświęceniu Uli. Paulina zejdzie nieco na drugi plan.
Dziękuję Iza za dłuuugi wpis i serdecznie pozdrawiam.

Miki.
Ula nie będzie miała pretensji, bo jest środek nocy, a dokładnie trzecia nad ranem, co sprecyzuję w następnej części. Ula na pewno zostanie powiadomiona i to dość wcześnie.
Marka zastąpi w firmie ojciec z wydatną pomocą Sebastiana i Alexa. Będzie dobrze.
danka69 (gość) 2012.05.06 21:14
Małgosiu, nie komentowałam aż 3 rozdziałów. Długi weekend zapowiadający się dla mnie pracowicie ( przeprowadzka w pracy) okazał się nie do końca pracowity. Przeprowadzka owszem nastąpiła , ale do nowej siedziby, która jest w budowie.... . Mój gabinet będzie gotowy za ok. 2 tygodnie, jestem na gościnnych występach póki co, prace budowlane trwają w najlepsze .Na domiar złego w poniedziałek moja mama wylądowała w szpitalu, pojechałam więc do niej we wtorek rano ( do Morąga) i wróciłam w środę już po północy. Do tego wszystkiego w piątek rozpoczęły się matury. Dobrze ,że w tym całym zamieszaniu zaczęło się od podstawy z polskiego, którą należy tylko przyzwoicie zdać. Przyszły tydzień i następny będą ważniejsze.Kiedyś już pisałam Ci o tej maturze ,o mojej córce ,od której sporo wymagam. Muszę koniecznie dodać i właściwie pochwalić moje dziecko ( bo jakby przczytała tę moją notkę to miałaby pretensje ), że uczy się "bardzo przyzwoicie".... , czerwone paski itd. a maturę zdaje rozszerzoną aż z 4 przedmiotów i to nienajłatwiejszych.Stąd wynika też mój stres, bo plany ma bardzo ambitne. Zobaczymy jak to wszystko się ułoży. To tyle gwoli wyjaśnienia.
Rozdział z 1.maja przeczytałam przed moim wyjazdem, ale nie miałam siły i nastroju go komentować. Kolejne 2 przeczytałam dzisiaj i jak zawsze ujęły mnie swoją bogatą treścią. Losy Pauli , której zdrowie ma się ku lepszemu oraz romantyczne chwile Uli i Marka wprowadziły mnie w bardzo dobry nastrój. Wprawdzie Markowi "zafundowałaś" odrobinę cierpienia, ale chłop da radę. Inni trochę, pewnie głównie Ula bedą musieli przy nim pocierpieć, znosić jego zmienne nastroje , prawie "śmiertelne" samopoczucie . Mężczyźni tak już mają, drobny katar traktują jak grypę z powikłaniami a co dopiero dwie złamane kończyny.... .
Ula pewnie będzie musiała zamieszkać u/z Markiem co będzie dodatkowym plusem tego nieprzyjemnego wydarzenia.
Co do Pauli, to jej choroba zbliżyła ponownie całe "towarzystwo".Myślę tu głównie o Marku i Aleksie. Marek przedstawił Uli, choć nie musiał sytuację związaną z Julią, która doprowadziła do tak wielowątkowego konfliktu na ich linii.
Ula przyznała, że Marek był bardzo nieodpowiedzialny i jasno podkreśliła ,że gdyby doszło do podobnej sytuacji w ich relacji to z pewnością Markowi by nie wybaczyła. Myślę,że to chyba nawet nie było konieczne, bo Marek to nie ten sam facet co kiedyś. Ula i jej miłość bardzo go zmieniła. Pamiętam jak w serialu, Ula we wczesnej jego fazie stwierdziła ( w swoich myślach) ,że Marek do dobry materiał na dobrego człowieka.
I tak jest, jest dobrze wychowanym facetem , który z uwagi na dobrobyt i pewną niedojrzałość w młodym wieku trochę poszalał , raniąc przy tym niektóre osoby. Teraz naprawia to z naddatkiem , emanując empatią, życzliwością i dobrym sercem.Ula ma tutaj olbrzymi wkład w przemianę Marka. Z kim przystajesz takim się sam stajesz. Taka para gwarantuje bardzo udany związek .
Małgosiu, czy Ty jesteś wyspana na zapas? Jutro jest niestety już poniedziałek, rozumiem ,że już wypoczywasz.
Miłych snów i kolejnych pięknych rozdziałów Ci życzę.
MalgorzataSz1 2012.05.06 21:42
Danusiu.
Ja w przeciwieństwie do Ciebie tkwiłam w błogim lenistwie i w błogim poczuciu nicnierobienia. No, może z tym ostatnim trochę przesadziłam. Jedno jest pewne, że wyspałam się za wszystkie czasy i było mi tak dobrze w domu przez te 9 dni, że zapewne z dużym trudem przyjdzie mi znowu pójść do pracy. Tej z pewnością będzie dużo, bo nie mam zastępstwa i zazwyczaj wszystko na mnie czeka. Mam tylko nadzieję, że szybko nadrobię.
Niewesoło miałaś. Mam nadzieję, że z mama już lepiej, a z córki powinnaś być dumna. Ma dziewczyna ambicję i jestem przekonana, że wszystko zda śpiewająco. Wiem, że to i dla Ciebie wielki stres. Znam ten ból. Dopóki matury się nie skończą, nie będziesz spokojna.
Cieszę się, że dałaś radę wszystko nadrobić i przeczytać. Ostatnio dodawałam dość często, jak zapewne zauważyłaś.
Przed Wami jeszcze jakieś 9 rozdziałów, ale na pocieszenie powiem, że przez ten tydzień machnęłam takie mini opowiadanie siedmiorozdziałowe, więc nie dam Wam odetchnąć od mojej pisaniny. Ha, ha.
Ale wracam do tego opowiadania. Faktycznie, chory facet w domu to masakra. Chyba każda kobieta ma podobne doświadczenia w tej kwestii. Ja to też wielokrotnie przechodziłam. Każda operacja na przepuklinę zaczynała się pożegnaniem z rodziną, każde pobieranie krwi - omdleniem. Katar to śmiertelna choroba, tyle, że nie przenoszona drogą płciową, a bąbel po ukąszeniu przez komara, to guz złośliwy.
Ula nie będzie miała lekko. Marek jest bardzo typowy i będzie reagował podobnie, jak każdy mężczyzna. Te jego perypetie z gipsem w tle opiszę już w następnym rozdziale. Paulina nieco zejdzie na drugi plan, ale nie do końca.
Dziękuję Ci Danusiu, że dodałaś taki długi komentarz. Trzymam kciuki za zdrowie Twojej mamy, za Twoją dzielną córkę i za szybkie oddanie Twojego gabinetu do użytku.
Serdecznie Cię pozdrawiam.
danka69 (gość) 2012.05.06 22:06
Małgosiu!
Dziękuję!Dziękuję!Dziękuję!
Z mamą jest trochę lepiej, ale z sercem , szczególnie w jej wieku nie ma żartów.Co do matury to rzeczywiście stres ogromny przez najbliższe 2 tygodnie a właściwie do końca czerwca, kiedy będą znane wyniki.
Małgosiu, ależ ucieszyłaś mnie informacją o nowym Twoim dziele. Krótszym niż zwykle, ale każda forma ,również krótka w Twoim wydaniu bardzo mile widziana. Mogą być również miniaturki.... .
Małgosiu, mam nadzieję,że jutro w pracy nie rozładujesz akumulatora naładowanego przez te 9 dni. Inni też nie pracowali , więc może zaległości Cię nie przytłoczą .Tego Ci życzę.
Shabii (gość) 2012.05.07 14:06
Małgosiu strasznie Ciebie przepraszam. Okropnie mi głupio. Obiecałam Ci, że wczoraj zaraz jak tylko rozdział się ukaże to przeczytam i skomentuję ale niestety nie dałam rady. Rozszalała się taka burza, że bałam się siedzieć na laptopie. Różnie to może być, pamiętam, że sąsiad siedział i niestety pech chciał, że burza przyczyniła się do straty komputera. Oprócz tego, znów mi się okropnie przegrzewa. Wczoraj był tak gorący, że nie szło go dotknąć. Czuję, że niebawem będzie musiał zawitać u informatyka. Dobra nie ględzę już. Mam nadzieję, że jakoś mi wybaczysz tę wpadkę. Już przechodzę do opowiadania. Tak więc : Część znakomita. Taka trochę oczyszczająca. Strasznie się cieszę, że stan Pauliny się poprawia. Pamięta coraz więcej, jest spokojniejsza, rozpoznaje ludzi, nie krzyczy. Początkowo trochę się bałam tak jak Ula czy nie zacznie się od nowa. Ale na całe szczęście nic takiego nie miało miejsca. Podobało mi się to jak Paulina serdecznie przywitała Ulę. Nie pamięta tego jak jej nienawidziła ale co nie co już jej świta. Przypomniała sobie jak wyglądała dawniej i że na nią krzyczała. Coś czuję, że niebawem przypomni sobie wszystko i będzie jej strasznie głupio. Wierzę, że przeprosi i wszystko będzie pięknie. Ten ośrodek naprawdę dobrze na nią wpływa a ludzie tam pracujący o nią dbają i starają się by jak najszybciej doszła do siebie. Spacer też na pewno dobrze jej zrobi. Świeże powietrze nastraja optymistycznie. Powrót do domu a raczej do firmy okazał się dla całej trójki bardzo miły. Widzą, że jest coraz lepiej i niewątpliwe bardzo się z tego cieszą. Potrzebna im była taka rozmowa. Jako dzieci nie zdawali sobie sprawy z tego, że zachowanie Pauliny jest takie a nie inne bo drzemie w niej ta okropna choroba. Teraz już wiedzą i starają się ją zrozumieć i wspierać. Gdyby nie Violetta to pewnie spędziliby w firmie jeszcze kilka godzin. Pochłonięci pracą nawet nie zwrócili uwagi, że już pora zbierać się do domu. Okropnie spodobało mi się to co Marek zrobił. A mianowicie, że opowiedział swojej kobiecie historię która poróżniła go z Aleksem. Mimo, że Ula nie chciała się wtrącać on stwierdził, że nie chce mieć przed nią żadnych tajemnic. Wyrządził Aleksowi krzywdę ale to było dawno, oczywiście nie ma dla Marka usprawiedliwienia. Może jedno małe alkohol przez który często traci się kontrolę. Gosieńko taką miała nadzieję, że Ula może jeszcze jedną nockę zostanie u ukochanego ale niestety obrali kierunek Rysiów. Faktycznie z Uli niezła kusicielka. Sama też bym się skusiła na ciepłą herbatkę i ciasto a jeszcze do tego wszystkiego gołąbki mmm. Ajć! No dlaczego Ula nie zaproponowała mu noclegu? Gdyby został to nic by mu się nie stało a tak, został uziemiony. Biedak... Teraz pewnie poleży kilka tygodni w gipsie. Czuję, że to będzie dobry pretekst do tego, żeby Ula przeniosła się do niego. Będzie przecież potrzebował pomocy i ktoś musi mu tę pomoc udzielić. Bardzo ładny gest Aleksa. Przyjechał i pomógł mu. Być może zrobił to w podziękowaniu za to, że Ula i Marek tak pomagają jemu, choć sądzę, że to nie jedyny powód. Aleks chce zapomnieć o tym co było i widać, że bardzo chciałby by znów było jak dawniej. Bardzo jestem ciekawa jak i od kogo Ula dowie się o wypadku i co postanowi. Ogólnie jestem bardzo ciekawa kolejnych rozdziałów. Ten był cudowny, piękny i ciekawy. Strasznie żałuję, że przeczytałam go dopiero dziś. Zapomniałam dodać jeszcze, że genialnie dobrałaś tytuł. Strzał w dziesiątkę po prostu! Praktycznie w każdym rozdziale jest jakiś wątek o cierpliwości. Bingo! Co by jeszcze napisać słów mi już brakuje więc może dodam tylko, że to opowiadanie to cud, miód, malina!

"Prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie..."

"Ciepło twych słów ogrzewa moją twarz, gdy dotykasz mnie, kręci się świat..."

Całuski :*:*:):)
MalgorzataSz1 2012.05.07 17:29
Shabii.

Nie przepraszaj za rzeczy, które od Ciebie nie zależą. Ja też nie ryzykuję podczas burzy i wyłączam z gniazdek wszystkie urządzenia. No... oprócz lodówki. Już kiedyś nawalił mi modem i musiałam zainwestować w nowy. Od tej pory dmucham na zimne. Ale wracam do Twojego komentarza.
Paulina przypomina sobie coraz więcej. To rzeczywiście dzięki opiece, jaką ją otoczono w ośrodku. Sprawdza się stara prawda, że za pieniądze można wszystko mieć. Również lepszą opiekę medyczną. Ich jednak na to stać. Nie sądzę, by w szpitalu, w którym przewija się tylu chorych, mógł ją postawić na nogi mocno okrojony personel.
Jeśli chodzi o Marka, no cóż... Gdyby Ula zaproponowała mu nocleg u siebie w domu, to ja musiałabym zakończyć opowiadanie, a tak, macie przed sobą jeszcze dziewięć rozdziałów. Alex zachował się bardzo przyzwoicie. To z wdzięczność za Paulinę. Gdyby nie on, Marek pewnie zostałby na izbie przyjęć do rana.
Ula dowie się o wszystkim od ukochanego następnego dnia. On zadzwoni do niej i poinformuje ją o tym niefortunnym wypadku. Oczywiście nie byłaby sobą, gdyby mu nie pomogła. Jej pomoc odegra ważną rolę w jego dochodzeniu do zdrowia. Nasza Ula potrafi być zdeterminowana i nie odpuszcza. W tym wypadku też tak będzie.
Dzięki, że doceniłaś tytuł, choć on przyszedł mi do głowy dopiero pod koniec opowiadania. Kiedy zaczęłam je pisać, mówiłam Ci, że nie mam pomysłu na tytuł, ale jakoś z czasem się wykluł.
W każdym swoim komentarzu uszczęśliwiasz mnie pięknymi zdjęciami. Rozumiem, że ten nawiązuje do tych spadłych, mokrych liści na których Marek połamał i rękę i nogę. Naprawdę doceniam Twój wysiłek i poświęcony czas, żeby wybrać odpowiednie zdjęcie. To jest piękne.
Piszesz tak długie wpisy, że niedługo będą dłuższe od rozdziałów, które wklejam. Tu też ukłon dziękczynny w Twoim kierunku. Bardzo dziękuję Shabii i gorąco pozdrawiam.
ania1302 (gość) 2012.05.09 06:38
Za bardzo nie miałam czasu na pisanie, przepraszam za brak komentarzy. Twoje opowiadania są dla mnie balsamem dla duszy, która ostatnio potrzebuje pozytywnej energii, a o co chodzi napiszę ci prywatnie. Wracając do opowiadania. Podoba mi się postać Aleksa i chorej Pauli. Jak to się mówi prawdziwego przyjaciela poznasz w najgorszej chwili swego życia. Postawa Marka i Uli wobec rodzeństwa Febo zaowocowała zmianą nastawienia Aleksa dla tej pary. Widząc ich uczucie i dobry wpływ Uli na Marka, doszedł chyba do wniosku, że czas zakopać topór wojenny. Całkiem niewinny wypadek Marka zakończony poważną kontuzją zdezorganizuje teraz życie wielu osobom, ale zacieśni się być może więź przyjacielska obu panów od nowa? Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy. Pozdrowionka.
MalgorzataSz1 2012.05.09 06:45
Dziękuję Aniu, że się odezwałaś. Ja staram się śledzić na bieżąco Twój blog, choć też czasami mam poślizgi w komentarzach. Jestem zagoniona ostatnio i dużo mam na głowie. Mam nadzieję, że to się wkrótce zmieni i trochę odetchnę.
Serdecznie Cię pozdrawiam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz