09 maj 2012 |
ROZDZIAŁ XVI +18
Dojechali. Alex otworzył drzwi od strony Marka i pomógł mu wysiąść. Ten zarzucił rękę na jego ramię i wolno, kuśtykając i podskakując na jednej nodze, dotarł do wind. Wjechali na dwunaste piętro. Alex był tu po raz pierwszy. Wyciągnął z kieszeni Marka klucz i otworzył drzwi. W przedpokoju Marek opadł na stojącą tam komodę. - Poczekaj Alex… Mam pomysł. – Wysapał. – Przejdź tam na lewo do pokoju. Stoi tam biurko a przy nim fotel na kółkach. Usiądę na nim i nie będziesz się musiał tak szarpać. – Alex kiwnął głową. - Dobry plan. Zmachałem się trochę, a ty jeszcze bardziej. Poszedł we wskazanym przez Marka kierunku i już po chwili pojawił się z krzesłem obrotowym. Posadził go na nim i spytał. - To gdzie teraz? - Do sypialni. Jest za tym pokojem, w którym byłeś. Muszę się przebrać. Spociłem się, jak szczur. Pomógł mu z piżamą, co nie było proste, bo rękę umieszczono na temblaku a noga była całkowicie sztywna. Udało się. Zerknął na zegarek. Marek zauważył to. - Może byś został? Nie ma sensu żebyś wracał. Jest trzecia nad ranem. W szafie jest pościel. Możesz przespać się na kanapie w salonie. Jest bardzo wygodna. - Tak… Tak chyba będzie najrozsądniej. Nie zostawię cię przecież samego. Chcesz coś do picia? Będziesz brał jakieś leki? - Nie. Już nie chcę niczego. I tak zrobiłeś bardzo wiele. Dziękuję. - Nie ma za co. Przynajmniej mogłem się zrewanżować w jakiś sposób. Dobra. To ja biorę pościel i idę, a ty spróbuj pospać. Na razie. Była szósta rano, gdy obudził go ból. Skrzywił się i przetarł powieki. Zobaczył na nocnej szafce szklankę z wodą i tabletki. Uśmiechnął się. – Alex musiał to przynieść, kiedy już spałem. Sięgnął po telefon komórkowy i wybrał numer Uli. Odebrała niemal natychmiast i usłyszał w słuchawce jej niespokojny głos. - Marek? Co się stało? Dlaczego dzwonisz tak wcześnie? - Nie denerwuj się kotku, ale miałem wczoraj niemiłą przygodę. - Miałeś wypadek? – Jej głos przybrał wysoki ton i był na granicy paniki. - Miałem, ale nie samochodowy. Przewróciłem się pod domem i złamałem nogę i rękę. Do trzeciej nad ranem byłem na pogotowiu. Zadzwoniłem do Alexa i on przywiózł mnie do domu. Został na noc, ale będzie musiał iść do pracy. Jesteś mi potrzebna, bo nawet nie mogę nic koło siebie zrobić. Przyjedziesz? Zadzwonię do ojca, żeby dał ci kilka dni wolnego i poproszę Sebastiana, by po ciebie przyjechał. - O Boże! – Jęknęła. – Oczywiście, że przyjadę i zostanę. Nie mogę zostawić cię samego w takim stanie. Zaraz porozmawiam z tatą. Na pewno zrozumie. - Dziękuję kochanie. Ja zaraz dzwonię do ojca i do Seby i odezwę się jeszcze. Czekaj na telefon. Rozłączył się i wybrał numer seniora. Krzysztof był nieco zdziwiony telefonem o tak wczesnej porze, ale Marek wytłumaczył mu, w czym rzecz. – Tato, ja będę musiał przez sześć tygodni nosić ten gips. Minie trochę czasu nim zorganizuję sobie jakąś pomoc. Chciałem cię prosić, by Ula, choć przez tydzień była ze mną. Sam sobie nie poradzę. Dasz radę mnie zastąpić? Nie ma zbyt wiele roboty. Zresztą będzie Sebastian i Alex. Na pewno ci pomogą. Violetta też nie odmówi. Bardzo podciągnęła się od jakiegoś czasu i pilnuje swoich obowiązków. - Dobrze synu. Nie ma problemu. Ula już wie? - Wie. Zgodziła się zostać ze mną. Sebastian zaraz po nią pojedzie. - Dobrze w takim razie. Uważaj na siebie. Postaramy się wpaść do ciebie z mamą. Przywieziemy jakieś jedzenie. - Dziękuję tato. Rozłączam się, bo muszę jeszcze zadzwonić do Seby. Na razie. Jego najlepszy przyjaciel był zdumiony tymi niewesołymi nowinami. Obiecał, że natychmiast jedzie do Rysiowa i przywiezie Ulę. Pogonił Violettę i pół godziny później wyjeżdżali z Warszawy. - Tato? – Ula wpadła do kuchni, jak oparzona. – Właśnie dzwonił Marek. Przewrócił się wczoraj tak nieszczęśliwie, że złamał rękę i nogę. Leży w domu zapakowany w gips. Obiecałam mu, że zaopiekuję się nim. Poradzicie tu sobie beze mnie? Cieplak, stanął jak słup soli słuchając tych rewelacji. - O mój Boże. Oczywiście. Musisz przy nim być. O nas się nie martw. My damy sobie radę. Jest przecież Jasiek. - Ale pamiętaj. Jakby się coś działo, to dasz mi znać. Zresztą ja i tak będę dzwonić codziennie, bo nie byłabym spokojna. Muszę spakować trochę rzeczy i… - Usłyszała dźwięk komórki. – To pewnie Marek. - Halo, Marek i co? - Kochanie, Seba już jest w drodze. Spakuj trochę rzeczy, on powinien być za pół godziny. Jest z nim Viola. Pomogą ci. - Dobrze. Masz pełną lodówkę? Jeśli nie, to po drodze zrobię jakieś szybkie zakupy. - W lodówce dość mizernie, więc jakbyś mogła, byłbym wdzięczny. - Dobrze, to załatwione. Idę się pakować. Na razie. Powrzucała najpotrzebniejsze rzeczy do niedużej torby i ubrała się szybko. Józef wyszedł z kuchni wręczając jej reklamówkę. - Masz tu Ula trochę zamrożonych pierogów. Ostatnio narobiłaś tyle, że mamy co jeść na kolejne dwa tygodnie. Przynajmniej dzisiaj nie będziesz się głowić nad obiadem. - Dzięki tato, myślisz o wszystkim. Zadzwonił dzwonek. Otworzyła szybko drzwi i ujrzała w nich Violę i Sebastiana. - Witajcie kochani. Ja jestem już prawie gotowa. Seba weźmiesz torbę? Ja tylko włożę buty i płaszcz i możemy ruszać. Obiecałam też Markowi, że zatrzymamy się przed jakimś sklepem i zrobię mu zakupy. Jego lodówka świeci pustkami. - Spokojnie Ula. Wszystko załatwimy. Nie denerwuj się, bo jemu już nic nie grozi. Leży spokojnie w łóżku a Alex go pilnuje. Wzięła głęboki oddech. Ucałowała ojca mówiąc mu, że będą w kontakcie. Zatrzymali się przed centrum handlowym. Sebastian postanowił zaczekać w samochodzie, a ona z Violą ruszyła do sklepowych półek. Mięso, wędlina, jajka, pieczywo, sery, trochę ogórków i pomidorów, nieco jarzyn. Resztę dokupi już na miejscu. Nie było ludzi przy kasach, więc załatwiły to szybko. Spakowały zakupy do reklamówek i wróciły do samochodu. Już bez przeszkód dojechali na Sienną. Drzwi otworzył Alex i odebrał od dziewczyn ciężkie torby z zakupami. Zaniósł je prosto do kuchni. Ula poszła za nim i z lękiem w oczach spytała. - Alex, co z nim? - Nie obawiaj się Ula. Połamał się, ale nic mu nie zagraża, jedynie sześć tygodni w gipsie. Idź do niego. Czeka na ciebie. - Bardzo ci dziękuję, że byłeś przy nim. Nie darowałabym sobie, gdyby coś gorszego mu się stało. Już i tak wystraszył mnie dzisiaj. Idę do niego. Zaraz was zawołam. Weszła cicho do sypialni. Leżał z przymkniętymi powiekami. Przycupnęła na krawędzi łóżka i pogładziła jego szorstki policzek. Otworzył oczy i uśmiechnął się do niej cudnie. - Jesteś kotku. Daj mi buziaka, stęskniłem się za tobą. Przylgnęła do jego ust. - Bardzo się martwiłam. - Jest naprawdę dobrze. Alex bardzo mi pomógł. Wyrwałem go ze snu w środku nocy. Zawołaj ich tu, dobrze? Muszę im coś przekazać. Wyszła z pokoju by po chwili wrócić z całą ferajną. Przywitali się z nim a Viola nie była by sobą, gdyby nie skomentowała. - O matulu! Wyglądasz, jak mumia. – Roześmiał się na całe gardło a inni mu zawtórowali. - I tak samo się czuję. Posłuchajcie. Rozmawiałem rano z ojcem. Opowiedziałem mu o wszystkim. Wie, że nie będzie mnie blisko dwa miesiące. Trochę się martwię, bo jak wiecie z jego zdrowiem nie jest najlepiej. Obiecał mi jednak, że będzie doglądał działu. Niezależnie od tego chciałem cię prosić Seba, byś pomagał mu w miarę swoich możliwości, podobnie Ty Viola. Ciebie Alex nie śmiem o to prosić, bo wiem, że masz dużo spraw na głowie. – Febo żachnął się. - No mam, ale przecież nie zostawię go samego. Pomogę i ja, jeśli tylko zajdzie taka potrzeba. Mogę przejąć działkę Uli. Wiem, że to ona prowadzi u ciebie finanse. - Naprawdę mógłbyś to zrobić? – Ula wyglądała na zaskoczoną. - Pewnie. Jak ja będę potrzebował zastępstwa, to będziesz się mogła zrewanżować, zgoda? – Uśmiechnęła się promiennie. – Co tylko zechcesz. Dziękuję ci. Viola pokaże ci wszystko, bo jest na bieżąco. Marek obrzucił ich spojrzeniem. - Nawet nie wiecie, jak bardzo serce mi rośnie, gdy na was patrzę. Zrozumiałem dzisiaj, że mam oddanych, prawdziwych przyjaciół, na których zawsze mogę liczyć. Chcę was też zapewnić, że zarówno na moją pomoc, jak i Uli, również możecie liczyć. Bardzo wam za wszystko dziękuję. Seba, wy jedźcie do biura, a ty Alex powinieneś chyba jeszcze pospać, bo mało snu miałeś dzisiaj. Zadzwoń do ojca i weź wolne za dzisiejszy dzień. Pewnie pojedziesz jeszcze do Pauliny. Musisz być wypoczęty. Pozdrów ją od nas i opowiedz, co się stało. Przeproś też, że nie przyjedziemy tak prędko. Być może pojedzie któregoś dnia sama Ula. - W porządku. Przekażę. A ty się kuruj i zdrowiej. Może uda mi się załatwić dla ciebie jakiś wózek. Uli byłoby łatwiej cię przemieszczać. To ja lecę w takim razie. Trzymajcie się. - My też jedziemy. Może wpadniemy jutro, jak trochę odsapniesz. Na razie. Ula wyszła wraz z nimi i zamknęła drzwi. Wróciła do sypialni i delikatnie przytuliła się do niego. - Bardzo się wystraszyłam. Już myślałam, że to wypadek samochodowy i twój stan jest poważny. Nie wiem, co bym zrobiła, gdyby ci się coś stało. Nie umiałabym bez ciebie żyć. Spojrzał w jej szklące się od łez błękitne oczy i pogładził dłonią mokry policzek. - Nie płacz skarbie. Kości się zrosną i będzie wszystko dobrze. Nie byłem przygotowany na taką pogodę. Jak dojeżdżałem do Warszawy rozpętała się prawdziwa ulewa. Miałem na nogach półbuty, a one mają cienkie i śliskie podeszwy. Nie utrzymałem równowagi na tych mokrych liściach i runąłem, jak długi. Myślę, że gdyby nie fakt, że uderzyłem w krawężnik, pewnie nie połamałbym się aż tak. - Bardzo cię boli? - Już nie tak bardzo. Wziąłem proszek i ból powoli mija. Mam do ciebie prośbę. Chciałbym się umyć. Pomożesz mi? Jestem spocony i nie czuję się z tym komfortowo. Podsuń to krzesło a ja spróbuję na nim usiąść. Pociągniesz mnie do łazienki. Tak będzie najłatwiej. Wepchała krzesło wraz z siedzącym na nim Markiem do łazienki i ustawiła blisko umywalki. Wstał z niego chwytając się jej. Podała mu szczoteczkę do zębów i pastę. Sama wzięła kąpielowy ręcznik, żel pod prysznic i gąbkę. Namoczyła ją, skropiła żelem i zaczęła myć jego ciało uwolnione z piżamy. Starała się nie zmoczyć gipsu. Wytarła go do sucha i usadziła z powrotem na krześle. - Zaczekaj tu trochę. Pójdę po czyste bokserki i świeżą piżamę. Przebranego zawiozła do salonu. Uprzątnęła pościel, w której spał Alex i pomogła mu usiąść na kanapie. - Przyniosę koc i okryję cię nim. Przynajmniej będziesz tu blisko mnie i nie będziesz się nudził. Ja pościelę w sypialni a potem rozpakuję zakupy. Masz tu pilot, może jest coś ciekawego w telewizji. Przyciągnął ją do siebie zdrową ręką i wpił się w jej usta. - Jesteś aniołem. Kocham cię. – Uśmiechnęła się aż pojaśniały jej oczy. - Ja też cię kocham mój nieszczęśliwy połamańcu. Teraz jednak puść mnie. Mam trochę roboty. Zebrała nieświeżą pościel i przebrała nową. Włączyła pralkę i poszła do kuchni. Nastawiła expres do kawy i wyciągnęła z siatek zakupy. Ułożyła je w lodówce i zabrała się za śniadanie, którego jeszcze nie jedli. Ustawiła na tacy kubki z parującą kawą, talerzyk z tostami i jajecznicą. - Marek! Śniadanie! Usiadł wygodnie i podsunął bliżej szklany stolik stojący przy kanapie. Po chwili delektowali się smacznym posiłkiem. - Jajecznica, pycha. Wszystko jest pyszne. – Roześmiała się widząc jego rozanieloną minę. - Chyba mocno zgłodniałeś po tej przykrej przygodzie. - No zgłodniałem, ale najbardziej marzyłem o dobrej kawie. Już nic mi do szczęścia nie potrzeba. Najważniejsze, że jesteś tu ze mną. Wieczorem przyjechali Dobrzańscy. Helena aż załamała ręce widząc swojego jedynaka w takim stanie. Musiał ją uspokoić, że to tylko tak groźnie wygląda i jest mało komfortowe, bo nie jest w stanie nic koło siebie zrobić. Na szczęście jest Ula i bardzo pomaga. Zaczęły obie rozmawiać, jak podzielić się obowiązkami, by nie zostawiać Marka samego. Ustaliły, że przez ten tydzień Ula z nim będzie, a potem wróci do pracy i będzie dojeżdżać do niego popołudniami. Musi tylko powiedzieć o tym ojcu, że nie będzie nocować w domu przez dłuższy czas i jeździć tam tylko na weekendy, by posprzątać im trochę i coś ugotować. Helena miała zastępować ją do popołudnia, aż do powrotu z pracy. Podzieliły się też kluczami do mieszkania, by nie zmuszać Marka to ciągłego otwierania im drzwi. - Uleńko, ja całkiem zapomniałam. Zosia nagotowała wam trochę pyszności. Jest nawet ciasto. Zabierz te torby dziecko z przedpokoju i wypakuj. - Bardzo dziękujemy pani Heleno. Proszę podziękować Zosi w naszym imieniu. Zaraz to wypakuję. Po odjeździe rodziców Marka zadzwoniła do domu. Opowiedziała ojcu, jak wygląda sytuacja i co ustaliły z Heleną. Józef okazał się bardzo wyrozumiały. - O nic się córcia nie martw. Najważniejsze, żeby Marek wyzdrowiał. My będziemy za tobą tęsknić, ale poradzimy sobie. Będziesz przecież przyjeżdżać na sobotę i niedzielę. Nie będzie tak źle. Uściskaj od nas wszystkich Marka i życz mu szybkiego powrotu do zdrowia. - Dziękuję ci tato. Jesteś kochany. Wytarła ostatnie talerze i poszła pod prysznic. Wsunęła się potem do łóżka i przytuliła do jego boku. Przylgnął ustami do jej skroni. - Zmęczona jesteś, co? - Nie… Nie tak bardzo. Jutro pośpimy dłużej i wypoczniemy. - A ja jestem nieszczęśliwy. – Stwierdził ze smutkiem. Zdumiało ją to wyznanie. Uniosła się na łokciu i spojrzała mu w twarz. - Nieszczęśliwy? Dlaczego nieszczęśliwy? - Dlatego, że mam cię tak blisko, na wyciągnięcie ręki a nie mogę kochać się z tobą. Nie wiem, jak ja wytrzymam te sześć tygodni? – Westchnął teatralnie. Zarumieniła się. - Marek… - powiedziała z wyrzutem. Nawet w takiej sytuacji myślisz tylko o jednym… - Roześmiał się. - A jak mam nie myśleć, kiedy płonę z pożądania i nie mogę się ruszyć przez ten cholerny gips? - Jakoś wytrzymasz, a potem odbijemy to sobie. - Obiecujesz? - Obiecuję. Był czwartek. Jutro po południu miała jechać do Rysiowa. Umówiła się z Heleną, że wróci w niedzielę wieczorem. Do tego czasu, to właśnie Dobrzańska miała trwać na posterunku. Marek czuł się już dobrze. Ręka i noga przestały boleć. Nawet zaczął kuśtykać sam po mieszkaniu opierając się o sprzęty. Jednak Ula ciągle mu powtarzała, żeby oszczędzał nogę i nie forsował się zbytnio. Nosiło go i nie potrafił sobie znaleźć miejsca. - Kręcisz się, jakbyś miał robaki. Posiedź na miejscu, chociaż przez godzinę. – Marudziła. - Kochanie, kiedy mi się nudzi. W telewizji nic nie ma, a gazety wszystkie przeczytałem. - Jesteś gorszy niż dziecko. – Powiedziała z wyrzutem. – Naprawdę nie wiem, jak my wytrzymamy z tobą te pięć kolejnych tygodni. Zrób miejsce na stole i uprzątnij te gazety. Zaraz podaję kolację. Podała mu kubek z gorącą herbatą i postawiła przed nim stos kanapek. - Wcinaj. - A ty? Nie będziesz jeść? - Będę. Pójdę tylko po swoją herbatę. Usiadła przy nim i zamyśliła się. Najgorsze zacznie się dopiero w przyszłym tygodniu. Wraca do pracy, a po niej przejmuje obowiązki od Heleny. Jeszcze dochodzi do tego Rysiów. Miała nadzieję, że uda jej się pogodzić wszystko tak, żeby nikogo nie zawieść. - Ula jedz. Jesteś jakaś nieobecna. – Głos Marka wyrwał ją z tych rozmyślań. - Tak, tak… Już jem. Zmyła talerze po kolacji i poszła z nim do łazienki, by pomóc mu się umyć. Potem sama weszła pod odprężający prysznic. Czuła się zmęczona. Wbrew pozorom takie siedzenie w domu też potrafi dać w kość. Właściwie to cały dzień była na nogach. Jeśli nie pomagała Markowi, ciągle coś wycierała, sprzątała, albo siedziała w kuchni przygotowując im posiłki. Może to tylko tak na początku? Musi się po prostu przyzwyczaić. Będzie dobrze. Wytarła się do sucha i ubrana w nocną koszulę powędrowała do sypialni. Wtuliła się w niego, jak zwykle, a on objął ją ramieniem. - Chce mi się seksu. – Jęknął żałośnie. – Jeśli tego nie zrobimy, to chyba mnie rozerwie. - Jak chcesz to zrobić? Ja się boję, że niechcący zrobię ci krzywdę. - Nie zrobisz. Mnie już nic nie boli. Podciągnął ją tak, że leżała na jego brzuchu. Zdrową ręką ściągnął jej koszulę. Objęła mu biodra nogami i ostrożnie zsunęła spodnie od piżamy. Pod dłonią poczuła jego męskość. Był pobudzony. Jęknął. Gładził jej pośladki i plecy całując jednocześnie zachłannie jej pełne usta. Był u kresu wytrzymałości. - Zrób to za mnie kochanie, błagam. Uklękła i delikatnie połączyła ich. Zaczęła się wolno poruszać. Z zachwytem patrzył na jej zgrabnie falujące przy każdym ruchu piersi. Mógł głaskać je tylko na przemian jedną ręką i drażnić sterczące z podniecenia sutki. Zjechał dłonią niżej i wdarł się w to wrażliwe miejsce. Przeszedł ją dreszcz. On nie przestawał pieścić jej wnętrza. Otworzyła usta. Ta rozkosz była nie do zniesienia. Przymknęła oczy i znacznie przyspieszyła. Czuła, jak nadciąga ogromna fala słodkiej błogości. Przelała się przez nią aż krzyknęła. Nie przestała jednak się poruszać, choć skurcz za skurczem rzucał jej ciałem. I on je poczuł. Spełnił się w chwilę po niej i głęboko odetchnął. Poczuł wielką ulgę, bo to napięcie narastało w nim od kilku dni. Przytulił ją mocno do siebie. - To było coś wspaniałego skarbie. Jestem szczęśliwy. Leżała na nim oddychając ciężko. On nadal w niej tkwił. Po chwili podniosła się i z filuterną miną zaczęła się poruszać ponownie. Widziała, jaki jest zdziwiony, ale podjął tę grę. Tym razem również spełnili się niemal jednocześnie. Była zmęczona. Zsunęła się z niego przytuliła do jego boku. - Dziękuję kochanie. Naprawdę nie spodziewałem się… Cmoknęła go w policzek. - To był bonus za twoje marudzenie. Teraz śpijmy. Jestem zmęczona i śpiąca. Dobranoc. - Dobranoc kotku. W piątkowe późne popołudnie na Sienną zawitali Dobrzańscy. Ula była już gotowa do drogi. Sprawdziła wcześniej w Internecie połączenia z Rysiowem. Teraz czekała już tylko na rodziców Marka. Przywitała ich serdecznie. Helenie objaśniła gdzie, co jest. W końcu zaczęła się ubierać. Ubrana podeszła do Marka i przytuliła się do niego. - Bądź grzeczny kochany i nie marudź za bardzo. Mama nie ma tyle cierpliwości, co ja. – Uśmiechnął się do niej smutno. - Będę za tobą tęsknił. Już tęsknię. - Nie będziesz. Przyjadę w poniedziałek po pracy i zmienię mamę. Wiesz, że w Rysiowie też na mnie czekają. - Wiem kotku, ale i tak będzie tu pusto bez ciebie. - Ula? – Odezwał się Krzysztof. – Nie idź na autobus. Ja cię odwiozę. Zaskoczył ją. - Ja bardzo dziękuję panie Krzysztofie, ale to naprawdę kawał drogi. - I właśnie dlatego nie powinnaś się tłuc autobusem dziecko. Zanim dojedziesz zapadnie ciemna noc. Samochodem będzie szybciej. Marek ma dobrą opiekę i nic tu po mnie. Helenko, – zwrócił się do żony – ja nie będę tu już wracał i pojadę prosto do domu, jak tylko odwiozę Ulę. - Dobrze Krzysiu. My damy sobie radę. - Trzymaj się synu i nie terroryzuj matki. – Krzysztof uścisnął Markowi dłoń. - Nie obawiaj się tato. Ty za to zawieź mój skarb szczęśliwie do domu. Wyszli na parking i wsiedli do samochodu Krzysztofa. Zanim ruszył, powiedział. - Mam tu takie sprytne urządzenie, które poprowadzi nas najkrótszą drogą do Rysiowa. Jaki to numer Uleńko? - Rysiów osiem. - No to ruszamy. – Wyjechał ostrożnie z parkingu i obrał kierunek, jaki podpowiadał GPS. |
danka69 (gość) 2012.05.09 22:21 |
Małgosiu, nie ukrywam ,że czekałam dzisiaj na kolejną część i nie zawiodłam się. Nieborak Marek to doskonały organizator. Ustawił sobie wszystkich doskonale na najbliższe 6 tygodni. Wszystko funkcjonuje jak w szwajcarskim zegarku a do tego za marudzenie otrzymuje od swojej ukochanej jeszcze "bonus". To dopiero szczęśliwiec, w czepku urodzony. Aleks rewanżuje mu się za pomoc przy Pauli a Marek dzwoniąc do niego po pomoc udowadnia ,że bardzo zależy mu na powrocie dawnych, przyjacielskich relacji. Ula zwija się jak w ukropie, ma co robić.Dobrze ,że mama Marka przejmie część obowiązków, jak Ula wróci do pracy.Na razie Marek tak mocno nie dał się Uli we znaki swoim marudzeniem. Rozumiem, że będzie znacznie gorzej w miarę upływu czasu, kiedy cierpienie ustąpi miejsca znużeniu i zniecierpliwieniu. Scena 18+ bardzo delikatna i ciekawa. Pewne niedogodności ,jak się okazuje nie są żadną przeszkodą w miłości ,a do tego Ula może grać pierwsze skrzypce na tej płaszczyźnie. Markowi bardzo to się spodobało i pewnie w dalszych częściach Uli nie "odpuści".... .A był taki nieszczęśliwy. Oh ci faceci! Czekam na dalszy rozwój wydarzeń.Dziękuję i pozdrawiam |
kawi :) (gość) 2012.05.10 06:45 |
Fantastyczna notka :) Marek już powoli daje się we znaki Uli. Ciągle marudzi. A to jeszcze 5 tygodni! Oni chyba tam zwariują. Chciało mi się śmiać gdy Marek powiedział '' Chce mi się seksu '' Jakbym miała go przed oczami :) Za to, że tyle musiał się naczekać dostał jeszcze od Ulki bonus. Jestem ciekawa jak Marek będzie się zachowywał w następnej części. Serdecznie pozdrawiam :] kawi :) |
MalgorzataSz1 2012.05.10 06:47 |
Danusiu. Zareagowałaś, jako pierwsza na ten rozdział swoim komentarzem i za to Ci bardzo dziękuję. Marek - nieborak, ale jaki sprytny. Ma doświadczenie w zarządzaniu zasobami ludzkimi i właśnie to udowodnił. Ma szczęście chłopak, że przyjaciele w żaden sposób nie odczuwają tego, że są dyrygowani. Nawet Alex się podporzodkowuje, choć przecież zajmują niemal równorzędne stanowiska w firmie. Ula, jak zwykle pierwsza do pomocy. Ten "bonus" za marudzenie, to taka malutka szpilka ze strony Uli, by dać mu do myślenia, choć on i tak nie pojmie takiego niuansu. W końcu jego zachowanie zmusi ją, by wywaliła mu kawę na ławę. Ale to w kolejnych rozdziałach. Jeszcze raz dziękuję i serdecznie Cię pozdrawiam. |
MalgorzataSz1 2012.05.10 06:49 |
Kawi. Marek, to duże dziecko, rozpieszczony jedynak i nie przychodzi mu łatwo pogodzenie się z obecnym stanem rzeczy. Nosi go, a gips tylko mu przeszkadza. Nie będzie łatwo. Ula będzie to znosić do pewnego momentu. W końcu i jej anielska cierpliwość się skończy i powie mu, co o tym myśli. Bardzo Ci dziękuję za wpis i pozdrawiam. |
orchid94 (gość) 2012.05.10 10:21 |
Gosiu świetna notka Szkoda mi biedaka (w sensie
Marka oczywiście ), bo zagipsowany jest strasznie i nie może nic robić,
a wiem, ze nicnierobienie też męczy. Aleks okazał się prawdziwym
przyjacielem, pomógł i nic absolutnie nie powiedział, a zajął się
Markiem jak tylko mógł. Spokojnie można już chyba powiedzieć, że to
przyjaźń. Aleks nawet o tabletkach i wodzie pomyślał, jak miło.
Wyobrażam sobie, jak Ula musiała się przerazić, gdy Marek zadzwonił.
Wszyscy Markowi pomagają, ma naprawdę cudowną rodzinkę, ukochaną i
przyjaciół. Wiedziałam, ze Ula ekspresowo pogna do ukochanego i się nie
dziwię. Ula tak bardzo się bała o Marka, a to na szczęście nic groźnego,
choć nie przyjemnego z pewnością. Violka jest niewyjęta z tą mumią to
parsknęłam śmiechem. Aleks chce pomóc w firmie i nie wyobraża sobie
inaczej - i tak być powinno jak to ktoś w BrzydUli kiedyś powiedział
"jak jeden zaniemoże, to drugi pomoże" (chyba Aleks nawet tak
powiedział). Jak Aleks będzie potrzebował z jakiegoś powodu zastępstwa,
to Ula i Marek przypilnują mu działu. Tylko tak może funkcjonować firma -
współpraca Heheh Mareczek połamany, a i tak myśli tylko o jednym, ale
ok no, ma Ulkę tak blisko, co nie często się zdarza, a musi się
zadowolić przytuleniem i pocałunkami. Ma taką cudowną opiekę, to niech
nie marudzi i cieszy się, że ma ukochaną chociaż przy sobie Nie ma nic
gorszego niż chory facet nie no śmieję się, ale kurcze jakoś tak jest,
że jak chorują to potrafią dać w kość i na marudzić za wszystkie czasy,
to Marek i tak nie jest taki straszny No i jednak nie dał rady
wytrzymać długo mając ukochaną blisko Okazuje się, że gdzie jest chęć,
tam jest sposób Nie spodziewałam się, że tak to rozegrasz, ale fajnie
wyszła ta scena. No i 'zmianę' przy Marku zaczyna Helena, ciekawa
jestem, jak ona sobie poradzi z Marka marudzeniem Świetna notka i
czekam na kolejną część Pozdrawiam cieplutko :) |
MalgorzataSz1 2012.05.10 13:25 |
Iza. Opisałaś w komentarzu wszystko tak dokładnie, że ja nie mam już nic do dodania. Cieszę się, że tak wnikliwie śledzisz akcję. Dziękuję za wpis i cieplutko Cię pozdrawiam. |
Shabii (gość) 2012.05.10 23:31 |
Małgosiu znów muszę Cię przeprosić, że komentuję
dopiero teraz. Jestem poza domem i nie mam zbytnio czasu by spokojnie
usiąść do komputera. Wczoraj zobaczyłam na telefonie, że jest kolejna
część i nie mogłam usiedzieć w miejscu znalazłam dziś chwilkę by
przeczytać i skomentować. Rozdział na szóstkę z ogromnym plusem. Bardzo
mi się podobał i uważam, że jest fantastyczny mimo tego, że biedy
Mareczek leży zagipsowany. Aleks zachował się bardzo ładnie. Pomógł mu i
nie zostawił samego. Marek muszę przyznać również wykonał piękny gest w
stronę Aleksa. Kazał mu zostać i przenocować by nie musiał się tłuc po
nocach. Mi się wydaje, że ich przyjaźń którą zawarli w dzieciństwie a
później niestety rozwalili odrodziła się na nowo. Widać, że nie kryją
już do siebie urazy. Bardzo się cieszę, że Ula jak tylko dowiedziała się
o wypadku postanowiła przyjechać i zostać z ukochanym. Fajnie, że
Markowi udało się wszystko załatwić. Pogadał z ojcem by dał Ulce wolne i
poprosił przyjaciela, żeby przetransportował dziewczynę na Sienną. Nie
pierwszy raz Ula musiała zadbać by lodówka Marka nie świeciła pustkami
haha. Śmiesznie to musiało wyglądać jak Ula woziła Marka na krześle
obrotowym. Wątek +18 jak zwykle cudowny, uroczy, magiczny i romantyczny.
Już myślałam, że się Marek nie doprosi i nie wytrzyma ale widać, że Ula
już nie mogła patrzyć jak się chłopak męczy i mu ulżyła, coś czuję, że i
ona miała ochotę. Dobrzańscy a raczej sama Helena dała Uli że tak
powiem małe wychodne, co jak co ale musi zobaczyć co słychać u ojca i
dzieciaków, coś ugotować, posprzątać a i do pracy czas wracać. Mam
nadzieję, że Ula pomieszka jeszcze z Markiem i że on sam niebawem
dojdzie do pełnej sprawności. Gosiu tak jak napisałam na samym początku
mego wywodu (haha) część znakomita, piękna genialna! Czekam na kolejną i
przesyłam buziaki. Przepraszam, że dzisiaj tak króciutko ale ostatnio
jakoś nie mogę porządnie zdania sklecić. "Gdy jesteś blisko, cały świat nie liczy się - tak Cię pragnę..." Serdecznie Pozdrawiam :) :*:* |
MalgorzataSz1 2012.05.11 17:29 |
Shabii. Tak przypuszczałam, że nie ma Cię w domu. Ostatnio jesteś takim Jasiem-Wędrowniczkiem. I bardzo dobrze. Trzeba korzystać z życia póki się jest młodym. Ta przyjaźń między Markiem a Alexem wydaje się odradzać. Okazuje się, że jednak mogą na siebie liczyć i nie zawodzą w potrzebie. Ula oczywiście zostaje u Marka, choć nie jest to chyba zbyt trafiony pomysł, bo Mareczek mimo, że obiecuje być grzecznym pacjentem, robi wszystko dokładnie odwrotnie. Najgorsze jest to ciągłe narzekanie, które świętego wyprowadziłoby z równowagi. Ula stara się panować nad sobą, ale w końcu mu wygarnie. Marek nie byłby sobą gdyby nie wykorzystał okazji, że ma obok Ulę. Nawet gdyby był cały zagipsowany z jedyną dziurą na sikanie, to pewnie też by się nie zniechęcił. Taki już jego urok. Zdania skleciłaś bardzo porządnie i jeżeli to jest króciutko, to ja jestem chińskim cesarzem. Ja bardzo Ci dziękuję za ten "króciutki" komentarz i ten piękny obrazek. Serdecznie Cię pozdrawiam. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz