Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 6 października 2015

"CIERPLIWOŚĆ JEST CNOTĄ" - rozdział 21

17 maj 2012
Kochani. Dodałam dzisiaj dwa rozdziały. One zamykają wątek świąteczny. Są też zaczątkiem dwóch nowych dotyczących Violetty i Pauliny. Zapraszam do lektury.



ROZDZIAŁ XXI         +18


Drugi dzień świąt obudził świat piękną pogodą. Był mróz, ale słońce, które przebiło się wreszcie przez poranne mgły przyprawiło wielu o dobry nastrój. Przez ostatnie dni śniegu napadało mnóstwo i teraz skrzył się w słonecznych promieniach oślepiając przechodniów.
Marek wraz z Ulą wjeżdżał właśnie do centrum miasta.
- Trochę mi głupio, wiesz. Dla pana Krzysztofa mam nalewkę, dla Alexa jedwabny szaliczek, ale czy pani Helena i Paulina będą zadowolone z tych skromnych prezentów, naprawdę nie wiem. Boję się, że nie i że tylko wygłupiłam się z nimi. Mogłeś mi przynajmniej doradzić coś sensownego. Nawet nie wiem, czy ten obrus będzie pasował na ich stół, a te skórzane rękawiczki dla Pauliny też kupowałam na oko.
Uśmiechnął się łagodnie gładząc jej policzek.
- Kotku, uspokój się. Na pewno wszyscy będą zadowoleni, bo prezenty są ładne. Jesteś podenerwowana, choć zupełnie nie rozumiem, dlaczego. Przecież znasz ich wszystkich bardzo dobrze, więc skąd ta nerwowość?
Przygryzła dolną wargę, co świadczyło o jej dużej niepewności.
- Sama nie wiem...
- Wszystko będzie dobrze. Wiesz, że cię lubią. Czekają na nas już od rana. Mama nie dawała mi dzisiaj żyć i ciągle mnie popędzała, żebym już jechał po ciebie. Podobnie Paulina. Odpręż się i już nie myśl o tym. Za chwilę będziemy na miejscu.
Wjechał na podjazd i zatrzymał się obok samochodu Alexa. Pomógł jej wysiąść i zabrał torby z prezentami. Już po chwili Ula tonęła w ramionach Heleny i Krzysztofa. Zobaczyła Paulinę i uśmiechnęła się. Kiedy uwolniła się z objęć Dobrzańskich podeszła do niej i uściskała ją serdecznie.
- Tak się cieszę Paulinko, że cię widzę. Pięknie wyglądasz.
- Ty też. Jesteś coraz ładniejsza. Szczęściarz z tego Marka.
Na dół zszedł Alex i przywitał się z nimi. Ula omiotła ich wszystkich spojrzeniem i powiedziała.
- No, skoro jesteśmy już wszyscy, to ja życzę wam udanej reszty świąt i mam dla was kilka drobiazgów. To dla pani, pani Heleno, – wręczyła jej torbę – to dla pana Krzysztofa, to dla ciebie Paulinko, a to dla Alexa. Wszystkiego najlepszego.
- Ula! – huknął Krzysztof – To ta słynna nalewka taty. Bardzo ci dziękuję, bo jest znakomita i rzeczywiście świetna na krążenie.
Alex odpakował swój prezent i roześmiał się.
- Ty wiesz, co lubię najbardziej. Nie znoszę krawatów, natomiast takie szaliczki uwielbiam. Jest naprawdę ładny. Dziękuję.
- Och, jakie to piękne! – Usłyszała głos Heleny. – Spójrz Paulinko. Mój ukochany haft Richelieu. Śliczny obrus, będzie doskonały na nasz stół w salonie. Znakomicie utrafiłaś z tym prezentem Ula. Bardzo praktyczny.
- Ula? – Odwróciła się na dźwięk głosu Pauliny. – Dziękuję ci za te rękawiczki. Uwielbiam taką miękką, cielęcą skórkę. Pasują idealnie. Ja w ogóle nie pomyślałam o prezentach. Moja głowa jeszcze nie pracuje tak, jak powinna. Alex tak szybko zabrał mnie z tego ośrodka i od razu przywiózł tutaj. – Ula uściskała ją mocno.
- W ogóle się tym nie przejmuj. Dla mnie największym prezentem jesteś ty sama i bardzo się cieszę, że jesteś tutaj z nami w ten świąteczny czas.
- Ula my też mamy dla ciebie prezent. – Krzysztof wręczył jej duże, dość ciężkie pudło. – To prezent ode mnie, Heleny i Alexa. Na pewno ci się przyda. Rozpakuj.
Kiedy otworzyła, oniemiała. Przed jej oczami pysznił się nowiutki, srebrny laptop. Zatkało ją. Ten prezent był bardzo drogi. Zalśniły jej w oczach łzy.
- Kochani – powiedziała drżącym ze wzruszenia głosem. – Ja chyba nie mogę przyjąć tak cennego prezentu. To zbyt wiele.
- Ależ możesz Uleńko. A my będziemy bardzo radzi. Alex mówił, jak dużo pracujesz na komputerze, a Marek opowiadał o twoim prywatnym, mocno już wysłużonym. Ty musisz mieć odpowiednie narzędzie do pracy, a ten laptop właśnie nim jest.
- Bardzo, bardzo wam dziękuję. Naprawdę nie spodziewałam się. To dla mnie prawdziwa niespodzianka.
- I tak miało być skarbie. Przecież prezenty mają być niespodzianką. – Marek przytulił ją do siebie całując w policzek.
- No kochani siadajmy. Ja zaraz poproszę Zosię, niech zacznie podawać.

Stół uginał się od półmisków. Ula spojrzała na nie żałośnie.
- Wszystko wygląda tak pięknie i pysznie, ale ja już nie jestem w stanie nic zmieścić. Dziękuję państwu. To był wspaniały obiad. Dobrze, że te święta się już kończą, bo to okres wielkiego obżarstwa. Mówiłam już Markowi, że jeszcze kilka dni takiego jedzenia i nie zmieszczę się w ubrania.
Helena roześmiała się.
- Uleńko, tobie to nie grozi. Jesteś taka szczupła, że nawet, jeśli trochę przytyjesz, to nie zaszkodzi ci.
- To prawda. Masz doskonałą figurę i ślicznie ci w tej sukience. – Paulina potwierdziła słowa Heleny.
- Dziękuję, to prezent od Marka.
- Masz ochotę na trochę ruchu? Chciałabym z tobą porozmawiać. Może przejdziemy się po ogrodzie?
- Bardzo chętnie Paulina. Przyda mi się spacer.
Zostawiły towarzystwo i opatulone w ciepłe płaszcze ruszyły w głąb ogrodu, który wielkością przypominał całkiem spory park. Szły już jakiś czas i Ula z niepokojem zerkała na zamyśloną twarz Pauliny.
- Paulina, o czym myślisz? Wydajesz się taka smutna i przytłoczona. Co cię martwi?
Przystanęła i spojrzała z obawą Uli w oczy.
- Wiesz Ula, ja już wszystko sobie przypomniałam. No, prawie wszystko. Umknęły mi tylko jakieś drobiazgi. Przypomniałam sobie ten nieszczęsny bankiet. Jedyne, czego nie pamiętałam, to tej awantury, którą wszczęłam. Byłam kompletnie pijana. Wytrzeźwiałam trochę dopiero na komendzie. Parę dni temu rozmawiałam z Alexem. Przyjechał wtedy do mnie i opowiedział mi, co się wydarzyło. – Załamał jej się głos a w oczach ukazały pierwsze łzy. – Tak bardzo cię przepraszam Ula. Wybacz mi, błagam. Nie miałam prawa cię tak potraktować, a nazwałam cię... no wiesz, jak... i jeszcze chlusnęłam ci wódką w twarz. Nie sądziłam, że mogłam się dopuścić czegoś tak strasznego. Wiedziałam, że traktowałam cię podle, ale żeby takie coś... Nawet nie wyobrażam sobie, jak się mogłaś poczuć.
Ula spuściła głowę. Znowu wróciły te bolesne wspomnienia. I ona miała w oczach łzy.
- Masz rację. To nie było dla mnie miłe. – Powiedziała cicho. - Nie mogłam się pogodzić ze sposobem, w jaki mnie potraktowałaś. Nazwałaś mnie wywłoką i dziwką zupełnie bezpodstawnie. Wtedy nie miałam kompletnie żadnych doświadczeń z mężczyzną, dlatego tak bardzo mnie to zabolało. Wykrzyczałaś mi wtedy w twarz, że zabrałam ci Marka. To nie była prawda Paulina. Już od dawna nie byliście razem.
- Wiem Ula. Teraz to wiem. – Rozszlochała się na dobre. – Naprawdę nie rozumiem, dlaczego mi pomogłaś. Nadal mi pomagasz. Po tych wszystkich upokorzeniach powinnaś mnie znienawidzić, a ty nadal do mnie przyjeżdżasz, odwiedzasz mnie.
- Jeśli chcesz wiedzieć, to ci powiem. Pomogłam, bo uznałam, że jesteś bardzo nieszczęśliwym człowiekiem. Chorym człowiekiem. Ja nie potrafię stać w miejscu i przyglądać się bezczynnie ludzkiemu nieszczęściu. Pomaganie jest moim odruchem bezwarunkowym. To dlatego tak zareagowałam, gdy Marek się topił. Odruchowo, bo krzyczał "ratunku". Również dlatego pomogłam wraz z Markiem Alexowi, bo niewiele brakowało, by i on się załamał. To dobry odruch Paulina. Ja nie oczekuję wdzięczności za pomoc. Cieszę się, jeśli mogę kogoś wesprzeć, lub mądrze doradzić. Nie obwiniaj się o ten bankiet, bo już wtedy byłaś bardzo chora, choć nie uświadamiałaś sobie tego. Kiedy do mnie dotarły informacje o twojej chorobie, zrozumiałam, że nie mogę cię za nic winić, bo nie wiedziałaś co robisz. Teraz na pewno nie zachowałabyś się w ten sposób. Zdrowiejesz i to najważniejsze. Chyba nawet twój brat nie przypuszczał, że prawdziwa ty, to miła, uśmiechnięta i wesoła osoba, potrafiąca cieszyć się życiem. Marek nie widział cię takiej nigdy. Mówił, że nawet jak byłaś dzieckiem, to tkwiło w tobie zło. Już wtedy ta choroba władała tobą, tylko nikt nie miał o tym pojęcia. Wszyscy myśleli, że taki masz po prostu trudny charakter. Gdyby nie splot tych wszystkich okoliczności, bankiet, komenda, izba wytrzeźwień, to bardzo możliwe, że nigdy nie dowiedzielibyśmy się o twojej przypadłości. To trochę takie szczęście w nieszczęściu. Teraz wiemy, z czym walczysz i możemy skutecznie ci pomóc. Nie jesteś w tym sama. Alex jest ci bardzo oddany, a i my zawsze chętnie pomożemy. Państwo Dobrzańscy też są ci życzliwi, kochają cię. Masz grupkę oddanych przyjaciół, którzy na pewno nie zostawią cię w potrzebie. – Pogładziła jej ramię. – Nie płacz już, bo będą cię szczypać policzki. My nie mamy do ciebie żalu. Było, minęło i trzeba iść do przodu. Jesteś coraz silniejsza. Rozróżniasz dobro od zła. To ważne, bo jest hamulcem przed popełnianiem rzeczy niegodnych.
Przytuliła ją mocno próbując uspokoić. Poczuła, jak Paulina dygota z emocji. Wyciągnęła z kieszeni chusteczkę.
- Wytrzyj łzy. Nie trzeba płakać, bo wszystko jest już w porządku.
- Naprawdę nie wiem, jak ja ci się odwdzięczę za to wszystko. Jak odwdzięczę się wam.
- Nic nie musisz robić. Po prostu zostań taka, jaka jesteś teraz. Pilnuj zażywania leków, bo to one utrzymują cię w takiej formie. Nie trać kontroli i bądź naszą przyjaciółką. To nam wystarczy.
- Zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby tak było. Obiecuję.
- I o to chodzi. A teraz uśmiechnij się. Przecież mamy święta. Wracajmy, bo pewnie się o nas niepokoją.

Był już późny wieczór, kiedy żegnali się z Dobrzańskimi i obojgiem Febo. Ula obiecała Paulinie, że wkrótce ją odwiedzi. Zmęczona, ale i szczęśliwa zapięła pas. Marek spojrzał z uśmiechem na jej pogodną twarz.
- Jak tam kotku? Nie było tak źle, prawda?
- Było naprawdę wspaniale. Cieszę się z tej wizyty. Twoi rodzice są tacy kochani, a Febo bardzo mili. Jedźmy już. Marzę o ciepłym prysznicu.
- Ja też, – puścił jej zawadiacko oczko – z tobą.
Pokręciła głową.
– Jesteś niemożliwy Dobrzański.
- Ale i tak mnie kochasz.
- No kocham, kocham.

Przytulił się do niej całym ciałem chłonąc z lubością owocowy zapach jej włosów. Już nie wyobrażał sobie, że miałoby jej przy nim nie być. Niewiele brakowało, a zniszczyłby szansę na ogromne szczęście, które co dnia wypełniało każdą komórkę jego ciała. Ona nadała sens jego życiu. Była, jak powietrze, bez którego nie mógł istnieć. Gdyby jej nie spotkał, gdyby nie pokochał tak mocno, dzisiaj byłby straconym człowiekiem. Degeneratem zadowalającym się byle jakimi kobietami i pewnie alkoholikiem z głęboko zakorzenioną chorobą alkoholową. Nie miał wątpliwości, że to jej zawdzięcza wyrwanie się ze świata pełnego marazmu, zepsucia i moralnej zgnilizny. Świata, którym nie rządzą żadne zasady ani społeczne, ani etyczne. Świata bez jakiejkolwiek przyszłości. Ona pokazała mu inny, całkowicie odmienny, taki, którego do tej pory nie znał i nawet o niego się nie otarł. Ten świat był prosty, nieskomplikowany, a przez to czysty, uczciwy, pozbawiony fałszu i hipokryzji. Świat ludzi skromnych, ciężko pracujących w pocie czoła i choć nie najbogatszych, to szczęśliwych. Rodzinna miłość, wsparcie, oddanie, życzliwość leżały u podstaw tego świata. Pokochał go całym sercem, bo ten świat to była Ula. To ona nosiła go w sobie i dzieliła się nim z tymi, którzy tego potrzebowali. Na zewnątrz delikatna i krucha, wewnątrz była silną kobietą potrafiącą walczyć i kiedy trzeba, pokazać pazury. Zadziwiające dla niego było to, że potrafiła pogodzić ten dualizm subtelnego zewnętrza ze zdecydowanym i walecznym wnętrzem. Poczuł jej dłoń gładzącą jego szorstki policzek.
- O czym tak rozmyślasz Marek? Błądzisz gdzieś daleko myślami. – Zapytała szeptem. Uśmiechnął się do niej ciepło.
- Cały czas myślę o tobie. Zawsze o Tobie. Bardzo cię kocham. – Ostatnie zdanie wyszeptał w jej usta nim do nich przylgnął. Pieścił je delikatnie, zmysłowo, chłonął ich smak wszystkimi receptorami. Nigdy nie miał dość tej pieszczoty. Ona poddawała się jej z przyjemnością. Odwzajemniała te lekkie jak wiatr pocałunki zatracając się w miłosnej grze. Pod wpływem dotyku jego dłoni miękła, niczym wosk drżąc na całym ciele. Z wielką czułością ucałował stwardniałe sutki. Uwielbiał jej pełne, pięknie ukształtowane piersi. Niezmiennie lubił je dotykać i gładzić. Ciągle zadziwiała go miękkość, delikatność i gładkość jej skóry. Porównywał ją do gładkości najlepszego gatunku jedwabiu. Zsunął dłoń niżej natrafiając na jej kobiecość. Bezwiednie rozsunęła nogi a on wdarł się w tę kobiecą intymność dotykając opuszkiem palca jej najwrażliwsze miejsce. Poczuł, jak jej ciało wygina się w łuk i jak drży pod wpływem dotyku. Wyczuł wilgoć pod palcami, nie czekał już dłużej. Wchodził w nią bardzo powoli dawkując sobie tę przyjemność i delektując się nią. Pełne zespolenie zawsze wydawało mu się magiczne. Ta jedność ciał przyprawiała go za każdym razem o utratę zmysłów. Objął ją ciasno ramionami i ruszył. Najpierw wolno, dostarczając jej i sobie dodatkowej podniety głęboką penetracją. Jej usta znaczyły ślad na jego szyi, a palce zaciskały się na plecach. Przyspieszył wywołując jej przeciągły jęk. Zacisnęła mocno powieki. Przekręcił ją na bok układając się za nią. Objął dłonią piersi, by po chwili ponownie zawitać do najwrażliwszego miejsca w jej łonie. Była na granicy wytrzymałości. Z jej ust wyrwał się stłumiony krzyk. On nie przestawał przyspieszając jeszcze bardziej. Jej ciało wygięło się jak struna pod wpływem pierwszych skurczy. On poczuł je również i eksplodował w jej wnętrzu. Wstrząsnęło nimi. Błogie fale przelewały się przez ich zespolone ciała jedna za drugą, dając ogromną dawkę wielkiej rozkoszy. Przyklejony do jej pleców nie wychodził z niej, chcąc odwlec w czasie moment rozdzielenia. Poczuł, że ma kolejną erekcję. Przetoczył się na plecy i obrócił ją twarzą do siebie. Nadal miała zamknięte oczy przeżywając rozkosz, którą jej dał. Objął jej biodra dłońmi i zainicjował następne zbliżenie. Podjęła rytm. Już nie musiał jej prowadzić, bo sama przejęła pałeczkę. Pląsała na nim, a on patrzył na jej płynne ruchy, jak urzeczony. Dochodziła. Jeszcze tylko kilka ruchów i znowu poczuli tę znaną im błogość. Opadła na niego usiłując uspokoić oddech. Przytulił ją mocno odnajdując jej usta i całując żarliwie.
- Dziękuję ci kotku. Byłaś wspaniała.
Spojrzała mu z miłością w oczy.
- Kocham cię – wyszeptała. – Najmocniej na świecie.

Dni w firmie toczyły się utartym trybem. Mieli trochę oddechu i sporo czasu, by przygotować się do kolekcji wiosna-lato. Niepoganiany przez nikogo Pshemko tworzył w zaciszu swojej pracowni niezliczoną ilość szkiców, z których wybierał te najbardziej udane. Myślał też nad materiałami, z których miały być uszyte kreacje. Najdalej do końca lutego powinien przekazać Markowi dane do specyfikacji. Dużymi krokami zbliżała się też pierwsza sesja Violetty. Im było do niej bliżej, tym bardziej panna Kubasińska przejawiała większe zdenerwowanie.
- Ula boję się. A jak nie zdam? To będzie wstyd na cały Pomiechówek i pół Warszawy. To cztery trudne egzaminy. Jak ja to ogarnę? Przecież nie zapamiętam wszystkiego.
- Zapamiętasz Viola – uspokajała ją Ula. – Przygotujemy wszystko, co najistotniejsze w punktach. Tak będzie ci łatwiej, bo nauczysz się punkt po punkcie. Nie panikuj. Przecież w ciągu semestru też się uczyłaś i na pewno zostało ci coś w głowie. To tylko kwestia przypomnienia i ugruntowania wiadomości. Zobaczysz, nie taki diabeł straszny, jak go malują. Przyjedziesz do mnie w piątek i zostaniesz do poniedziałku. Przez ten czas wszystko przygotujemy. Ja nie dopuszczę, żebyś miała nie zdać. Za dużo się napracowałaś i ja też. To nie może pójść na marne.

We wtorek pojechali odwiedzić Paulinę. Chcieli ją zobaczyć, a poza tym obiecali to Alexowi, który oddelegowany przez Krzysztofa negocjował warunki współpracy z angielską firmą mającą siedzibę w Londynie.
Ucieszyła się bardzo na ich widok, a i oni przyjęli jej spontaniczne zachowanie z radością. Miała wolne popołudnie, bo terapię dzisiejszego dnia skończyła przed obiadem. Przysiedli na łóżku. Popatrzyła na nich łagodnie się uśmiechając.
- Mam do ciebie prośbę Marek. Chciałabym pójść na spacer i porozmawiać z Ulą sam na sam. Nie miałbyś nic przeciwko temu? Tylko dwadzieścia minut i dołączyłbyś do nas.
- Oczywiście, że nie mam nic przeciwko. Ja pójdę w tym czasie do pani Michno. Czuję się w obowiązku podziękować jej za wózek, który pożyczyła a poza tym obiecałem Alexowi, że z nią porozmawiam. To chodźmy. Szkoda czasu.
Ubrały się i wraz z nim zeszły na dół. One poszły do wejściowych drzwi, on skręcił w korytarz prowadzący do gabinetu dyrektorki. Zapukał cicho i wszedł witając się z nią.
- Dzień dobry pani dyrektor. Dzisiaj ja w zastępstwie pana Febo.
Wstała od biurka i uścisnęła mu dłoń.
- Miło pana widzieć w dobrej kondycji. Pan Febo mówił mi, jak nieszczęśliwie się pan połamał.
- Właśnie chciałem bardzo podziękować za wypożyczenie wózka. Bardzo ułatwił życie mnie i mojej dziewczynie. Bez niego byłoby nam naprawdę trudno.
- Nie ma o czym mówić. Drobiazg. Najważniejsze, że doszedł pan już do sprawności.
- Udzieli mi pani informacji o Paulinie? Obiecałem przyjacielowi, że wykonam telefon po tej wizycie i zdam mu relację. Jest w Londynie, dlatego nie mógł dzisiaj z nami przyjechać.
- Informacje są bardzo pomyślne. Jej stan monitorujemy na bieżąco i naprawdę jesteśmy bardzo zadowoleni. Myślę, że do piętnastego marca zostanie z nami, a potem wypiszemy ją. Zrobimy grafik badań kontrolnych u naszego psychiatry, który od początku zajmuje się nią tutaj. Wizyty nie będą męczące i będzie przyjeżdżać na nie raz w miesiącu. To w zupełności wystarczy. Jeśli będzie regularnie zażywać antydepresanty, nie powinno się nic niepokojącego dziać. Ona sama jest bardzo zdyscyplinowana i bardzo pilnuje zażywania leków, więc myślę, że pod tym względem pan Febo nie będzie miał z nią kłopotów.
- To rzeczywiście bardzo pomyślne wieści. Alex się ucieszy. Ja bardzo pani dziękuję za doskonałą opiekę nad Pauliną. Znamy się od dziecka. Wychowywaliśmy się razem. Ona dla mnie jest jak siostra i zależy mi na tym, by była zdrowa. Nie będę pani już zabierał czasu i pożegnam się. Do widzenia.
Wyszedł na zewnątrz i rozejrzał się dokoła. W oddali zobaczył zarys dwóch kobiecych sylwetek. Bez namysłu ruszył w ich kierunku.

Zimne podmuchy wiatru sprawiły, że Paulina owinęła się szczelniej futrem i ująwszy Ulę pod ramię ruszyła w stronę ławek ustawionych wzdłuż ściany lasu.
- Muszę ci coś powiedzieć. Jestem taka podekscytowana. Ostatnio wydarzyło się w moim życiu coś naprawdę dobrego. Nigdy nie spodziewałabym się, że w takim miejscu może mi się coś takiego przytrafić.
Ula spojrzała na nią i jej zarumienioną od emocji twarz.
- Zaintrygowałaś mnie. Co ci się przydarzyło, że mówiąc o tym masz wypieki na twarzy i nie schodzi z niej szeroki uśmiech? Zakochałaś się, czy co?
Paulina stanęła, jak wryta w miejscu i wbiła w Ulę wzrok.
- To aż tak widać? – Oczy Uli przypominały wielkością dwa spodki.
- Zakochałaś się? Naprawdę? W kim?
- To naprawdę zadziwiająca historia. Ten człowiek jest tu lekarzem. Lekarzem psychiatrą. To on zajmuje się mną od samego początku. Nazywa się Tomasz Zagórski i jest nieziemsko przystojny. Ma ładną twarz i dobre, mądre oczy. Codziennie mam z nim terapię. Dużo rozmawiamy. Opowiedziałam mu historię swojego życia. Wie o mnie wszystko. Bardzo zbliżyliśmy się do siebie. Kiedy wyznał mi miłość moje serce zabiło gwałtownie i zrozumiałam, że i mnie nie jest obojętny. On mnie pocałował Ula. Jego pocałunki są takie czułe i delikatne. Powiedział, że chce mnie widywać, jak opuszczę ośrodek. Ja nigdy nie byłam zakochana Ula, a przy tym człowieku czuję się naprawdę wyjątkowo. Z Markiem to nie była miłość, a raczej chęć posiadania z mojej strony. On to wszystko mi wytłumaczył. Jest takim mądrym i dobrym człowiekiem. Czy wiesz, że on nie zna swoich rodziców? Wychowywał się w domu dziecka. Miał dużo samozaparcia i determinacji. Sam doszedł do wszystkiego własnymi rękami. Wykształcił się. Bardzo go podziwiam.
Ula słuchała tych wynurzeń Pauliny z otwartą buzią. Uściskała ją serdecznie i powiedziała.
- Tak bardzo się cieszę Paulina. Zasłużyłaś na to wszystko. Walczyłaś o siebie. Byłaś naprawdę bardzo dzielna. Ten wspaniały człowiek to twoja nagroda. On z pewnością cię ochroni przed samą sobą, gdybyś nie daj Boże miała jakiś kryzys. Mam jednak nadzieję, że już do czegoś takiego nie dojdzie. Trzymaj się go, bo być może znalazłaś miłość swojego życia. Popatrz, jakie to zrządzenie losu. Długo błądziłaś w ciemności nie wiedząc, co tak naprawdę się z tobą dzieje i gdyby nie splot tych wszystkich niefortunnych dla ciebie zdarzeń, nigdy nie poznałabyś tego człowieka. Nic nie dzieje się bez przyczyny. Opatrzność dla każdego ma gotowy na życie plan. Ciebie też nie pominęła. Dzięki temu lekarzowi zdrowiejesz. Masz motywację, żeby żyć i korzystać z życia. To wspaniale, a ja cieszę się wraz z Tobą.
- Dziękuję Ula. Tak bardzo pragnę, żebyście go poznali. Niestety dzisiaj już go tu nie ma. Nie mieszka na terenie ośrodka i dojeżdża tutaj z Warszawy. Mam nadzieję, że jak już stąd wyjdę nadarzy się okazja do wspólnego spotkania.
- Na pewno i to nie jedna. – Odwróciła się za siebie słysząc kroki na skrzypiącym śniegu. Uśmiechnęła się widząc dochodzącego do nich Marka.
- No i jak? Rozmawiałeś z dyrektorką?
- Rozmawiałem i mam bardzo dobre wieści Paulina. Prawdopodobnie zostaniesz tu jeszcze przez niecały miesiąc. Chcą wypisać cię około piętnastego marca. Alex się ucieszy. Obiecałem zadzwonić do niego, jak wrócimy. Ty chyba też się cieszysz? To bardzo dobra wiadomość.
- To prawda Marek. Cieszę się bardzo. Chyba jestem już gotowa na powrót, choć niekoniecznie chcę mieszkać sama w tym wielkim domu. Myślałam nawet o jego sprzedaży i kupieniu jakiegoś mieszkania. Ten dom jest zdecydowanie za duży i chociaż lubię go, chyba nie potrafiłabym już w nim mieszkać.
- Rzeczywiście. Nawet dla dwojga wydawał się gigantyczny. Nie potrzebny ci taki wielki dom. Myślę, że z pewnością poczułabyś się lepiej mieszkając w jakimś przytulnym mieszkanku. Ja tego doświadczam od czasu, kiedy przestaliśmy być razem i zapewniam cię, że jestem bardzo zadowolony. - Spojrzał ukradkiem na zegarek. – Wracajmy. My będziemy się też zbierać. Muszę Ulę jeszcze zawieźć do domu. Daleka droga przed nami.
Wolnym krokiem zawrócili w kierunku ośrodka. Zmarzli. Zima miała się całkiem dobrze i nie chciała odpuścić. Szczodrze obdarzała świat mrozem i śniegiem. Tęsknili za wiosną i promieniami słońca. Również pod tym względem byli zgodni. Oboje nie lubili marznąć i nie lubili ciężkich, zimowych okryć. Kochali ciepło, na które musieli jeszcze trochę poczekać.



Shabii (gość) 2012.05.17 16:07
Witaj

Małgosiu ale nam niespodziankę zrobiłaś. Dwa piękne, urocze, magiczne rozdziały. Przeczytałam jednym tchem. Wspaniale opisałaś ten przepiękny okres, okres świąt. Cieszę się, że zarówno u Cieplaków jak u Dobrzańskich święta upłynęły w spokojnej, miłej i przede wszystkim rodzinnej atmosferze. Napracowała się Ula w te święta ale pomogli jej wszyscy domownicy. Mała Betti nawet zrobiła własnoręcznie prezent dla Marka. Jakie to urocze. Widać, że bardzo go lubi. Uśmiechnęłam się przy wątku ze świętym mikołajem. Beatka nic nie przeczuwa i dobrze. Niech dalej żyje w przekonaniu, że święty co roznosi prezenty istnieje. To miłe patrzeć na wszystkich jak cieszą się z drobnych ale za to bardzo przydatnych upominków. Ciepłe kurki, szaliki i czapki nie dadzą im zmarznąć w tę mroźną zimę. Piękne prezenty zrobił im Marek. Trzeba przyznać, że szarpnął się chłopak. Ale kogo ma obdarowywać prezentami jak nie ludzi których bardzo kocha i lubi. Stać go i również chciał sprawić wszystkim i sobie również radość. Bardzo się cieszę, że Dobrzańscy tak ciepło przyjęli Paulinę. Nie kryją do niej urazy i nadal traktują ją jak swoją córkę. Brawa dla niej, że przeprosiła wszystkich i zachowała się bardzo porządnie. Podoba mi się to, że pierwsza od lat wigilia u Heleny i Krzysztofa była tak piękna. Nikt z nikim się nie kłócił. Razem się wygłupiali, śpiewali kolędy i żartowali. Doczekali się Dobrzańscy tego pięknego dnia kiedy to wszyscy są dla siebie braćmi. Chyba mogę powiedzieć, że spełniło się ich marzenie. Zawsze chcieli by Marek i Aleks rozmawiali ze sobą normalnie ale nigdy się nie udawało. A teraz. Teraz wszystko się zmieniło. Znów się przyjaźnią. Tak się Ula martwiła, że jej upominki się nie spodobają a wszyscy byli zachwyceni. Nie liczy się ilość i cena liczy się pamięć, gest. Ona również dostała piękny prezent. I równie przydatny. To prawda, laptop ułatwi jej pracę. Zapomniałam dodać, że cudną niespodziankę zrobił jej Marek. Ta sukienka musiała być przepiękna a dobrana do niej bransoleta na pewno pięknie się komponowała z całością. Jednym słowem, święta każdy spędził bardzo radośnie i kolorowo. Nie dziwię się Uli, że nie chciała iść na żadem bal z okazji sylwestra. Sama też nie lubię takich eskapad, wolę posiedzieć ze znajomymi, pośmiać się. Trzeba przyznać, że wpadła na bardzo fajny pomysł. Jeśli Viola i Seba nie będą mieli planów to spędzą sylwestra w domu z przyjaciółmi. Wątek +18 jak zwykle cudny. Podziwiam Cię, bo za każdym razem gdy opisujesz te sceny robisz to w taki delikatny, romantyczny sposób. Nie ma co wiele pisać. Fenomenalne, wspaniałe i mega urocze. Święta, święta i po świętach. Czas wracać do pracy. Pshemko dostał chyba natchnienia skoro tak cichutko tworzy. Każdy wrócił do szarej rzeczywistości. Trzymam kciuki za Violettę i wierzę, że z pomocą Uli wszystko zda celująco. Uczyła się i zasłużyła na sukces. Ładnie ze strony Marka i Uli, że podczas pobytu Aleksa w Londynie odwiedzili Paulinę. Lekarze są z niej zadowoleni i niebawem opuści ośrodek. Uśmiechnęłam się gdy przeczytałam, że Paula się zakochała. Super. Może to jest jej druga połówka i miłość na całe życie? Życzę jej tego z całego serca. Wiele przeszła i teraz zaczyna nowe życie. Małgosiu rozdziały doskonałe, lekkie, przyjemne, ciepłe. Bardzo, bardzo mi się podobały. Czekam już na kolejne.



"Gdy jeden zaniemoże, to drugi pomoże..."

"To święta. W ten magiczny czas, miłość i przyjaźń rodzi się w każdym z nas..."

Buziaczki
MalgorzataSz1 2012.05.17 17:10
habii.

A Ty znowu mnie zaskoczyłaś tym zdjęciem pięknie nakrytego, świątecznego stołu. Mógł właśnie tak wyglądać u Dobrzańskich.
Paulina rzeczywiście zakochała się i zdradzę, że to ten jeden, jedyny i ten właściwy. Korzyść dla niej jest podwójna, bo nie dość, że pokochał ją bardzo, to jeszcze jest lekarzem-psychiatrą i będzie mógł czuwać nad jej zdrowiem. Ta miłość rozwinie się w bardzo dobrym kierunku i odmieni Paulinę całkowicie.
Te kolejne rozdziały, które się pojawią, będą kontynuacją wychodzenia na prostą dla nich wszystkich. Również dla Uli i Marka. Wiesz dobrze, że końcówka musi ociekać szczęściem i tak właśnie będzie. To jeszcze tylko trzy części. Ostatnią planuję wkleić koło środy w przyszłym tygodniu, chyba że coś pilnego mi wypadnie i zabraknie czasu.
Dziękuję Shabii za wspaniały komentarz i za to piękne zdjęcie, na widok którego aż się uśmiechnęłam i pociekła mi ślinka.
Pozdrawiam Cię cieplutko.
XUlaX (gość) 2012.05.17 19:58
Gosiu,
cudowne notki, bardzo magiczne. Uwielbiam święta, tym bardziej kiedy jest śnieg. Wszystko jest wtedy tak piękne. Święta zarówno u Uli jak i u Dobrzańskich były wspaniałe. Można powiedzieć, że w Rysiowie to już tradycja, że ten niezwykły czas spędzany jest w takiej wyjątkowej atmosferze. Jednak nie można tego powiedzieć o Dobrzańskich. Tam zawsze panował chłód, wszystko było sztuczne i perfekcyjne. Te święta przełamały to. Odkąd Aleks przeszedł tą niesamowitą przemianę, a Paulina pod wpływem swojej choroby zmieniła się nie dopoznania w ich rodzinie zaczęło się zmieniać na lepsze. Nie ma już tych wyuczonych gestów, atmosfera jest o wiele cieplejsza. Wszyscy dostali wiele pięknych prezentów. Myślę, że dzieciaki były najbardziej zadowolone ze swoich prezentów. Dostały nowe telefony, na które tak naprawdę nie było ich stać. Co prawda Ula dobrze zarabiała i nie było u nich widać biedy to te pieniądze szły na bieżące wydatki takie jak rachunki czy jedzenie. Musieli też wymienić garderobę, nie było mowy o takich przyjemnościach jak wypasione telefony czy najnowszy sprzęt. Widać, jak Betka ogromnie uwielbia Marka, świadczy o tym jej stosunek do niej i ten prezent jaki mu dała. Osobiście uważam, że Marek byłby wspaniałym ojcem. Ah...marzenia.
Jak zwykle TA scena wyszła Ci wspaniale, po prostu cud, miód i orzeszki...
MalgorzataSz1 2012.05.17 21:22
Paulina.

Święta to rzeczywiście magiczny czas, a przede wszystkim czas pojednania. Zanim zaczęłam o nich pisać musiałam doprowadzić do sytuacji, gdzie Paulina jest już prawie zdrowa i Alex pogodzony z Markiem. Te święta u Dobrzańskich miały być radosne, ciepłe, rodzinne i stanowić kontrast dla tych minionych, pełnych animozji i gniewu.

Cytat "XUlaX":
Osobiście uważam, że Marek byłby wspaniałym ojcem. Ah...marzenia.

Marek, czy Filip? Myślę, że jeden i drugi świetnie sprawdziłby się w tej roli. Filip, to ciepły, wrażliwy facet, choć, jak sam powiedział, żeby dobrze wychować małego człowieka trzeba twardo stąpać po ziemi a on lubi się od niej oderwać. Do dzieci podejście jednak ma. Świadczą o tym jego wypowiedzi o swoim siostrzeńcu i siostrzenicy.

Cytat "XUlaX":
Jak zwykle TA scena wyszła Ci wspaniale, po prostu cud, miód i orzeszki...

Już kiedyś wypowiadałam się na temat pisania intymnych scen. Zawsze przychodzi mi to z dużym trudem, bo ciągle się boję, że wszystkie piszę tak samo i powielam schemat za każdym razem. Skoro jednak tak napisałaś w komentarzu i potwierdziła to Shabii, odetchnęłam z ulgą.
Bardzo Ci dziękuję za wpis. Przesyłam buziaki.
ania1302 (gość) 2012.05.18 11:49
Witaj Gosiu. Nie było mnie przez tydzień. Byłam na” Zielonej wyspie”. Urlopowałam się na trochę, ale już wróciłam do codzienności i do miłych chwil spędzonych przed monitorem. Nadganiam zaległości w czytaniu.
Świąteczny nastrój w ostatnich twoich notkach wprowadził mnie w doskonały humor, bo mamy maj a pogoda jak w grudniu za oknem. Rankiem mój termometr za oknem wskazał -1 stopień, co wywołało moje osłupienie.
Wracając do opowiadania bardzo podoba mi się postać Aleksa i powracającej do zdrowia Pauliny, a także jej nowa miłość? Może i Aleks znajdzie dla siebie odpowiednią kobietę?- A miłość Marka i Uli. Sam miód. Czekam na dalszy rozwój wypadków z niecierpliwością. Pozdrowionka
MalgorzataSz1 2012.05.18 12:35
Aniu.
Właśnie zastanawiałam się, co się z Tobą dzieje. Codziennie wchodziłam ostatnio na Twoje blogi licząc na nowe notki. Cieszę się jednak, że urlop się udał. Czasem przecież musimy odpocząć.
Masz rację. Ostatnio maj nas nie rozpieszcza. U mnie dzisiaj było zero stopni. Stałam na przystanku i trzęsłam się z zimna. Jedyne, czego brakowało, to śniegu. Pocieszające jest to, że na weekend szykuje się już cieplejsza aura.
Dziękuję, że się odezwałaś. Ja również czekam na kolejne części Twoich cudnych opowiadań. To opowiadanie niedługo się kończy, ale w zanadrzu mam już następne.
Serdecznie Cię pozdrawiam.
danka69 (gość) 2012.05.18 14:19
Małgosiu,
jestem po dłuższej nieobecności( znowu wyjazd służbowy) i spotyka mnie bardzo miła niespodzianka w postaci 2 rozdziałów jednego dnia. Odłożyłam "papiery" na bok i jednym tchem przeczytałam zaległe 3 rozdziały. Wyjątkowo ciepłe , nie tylko ze względu na panujący chłód na zewnątrz, ale ciepłe wewnętrznie. Marek przeżywa po raz pierwszy święta o jakich marzył( mieszam tutaj oczywiście Marka serialowego z twoim Markiem). Prezenty, choinka i spotkania przy stole w różnych "rodzinnych kombinacjach" bardzo optymistycznie mnie nastroiły. Uwielbiam szczerą, rodzinną atmosferę, a taką stworzyłaś w swoich notkach. Paula z Aleksem to zupełnie inni ludzie , przeszli kompletną metamorfozę, wracając na dobre , do rodziny Dobrzańskich, odzyskując ich pełne zaufanie.
Paula w całym tym nieszczęściu związanym z chorobą znajduje miłość, która jestem pewna szczęśliwie dalej rozwiniesz.
Szkoda ,że opowiadanie zbliża się do końca, bo te najbardziej sielankowe części niestety zwiastują jego koniec .
A ja mogłabym je czytać bez końca.
Póki co czekam na ostatnie 2 czy 3 części tego opowiadania.
Dziękuję i pozdrawiam
MalgorzataSz1 2012.05.18 17:39
Danusiu.
A ja zaczęłam się już martwić, co z Tobą. Odetchnęłam, gdy zobaczyłam Twój komentarz. Masz zdrowie dziewczyno do tych delegacji. To żart, bo pewnie taki masz charakter pracy. Nic nie piszesz, jak poszła ta chemia, a ja siedzę, jak na szpilkach. Napisz, jak poszło.
Cieszę się, że udało Ci się nadrobić rozdziały. Wczoraj dodałam dwa naraz, bo już chciałam zamknąć temat tych świąt. Nie wiem czemu, ale czytając je kolejny raz pomyślałam, że chyba przesadziłam poświęcając im aż trzy części. Nie miałam ochoty już zmieniać, bo znowu musiałabym się głowić nad innymi wątkami. Mam tylko nadzieję, że nie zanudziłam nimi czytelników na śmierć. Na szczęście święta się skończyły, Paulina zakochana, a Violetta ma przed sobą sesję i panikuje na wyrost.
W rozdziale, który dodam jutro, będzie dużo nauki, nocne przyjaciół rozmowy i szczęśliwa Paulina opuszczająca ośrodek. Postanowiłam wreszcie zakończyć jej męczącą terapię.
Dziękuję Danusiu, że mimo tylu zajęć znajdujesz czas, by przeczytać kolejne części tego opowiadania.
Pozdrawiam Cię najcieplej, jak tylko potrafię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz