Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 6 października 2015

"CIERPLIWOŚĆ JEST CNOTĄ" - rozdział 22

19 maj 2012
ROZDZIAŁ XXII


Było już dobrze po osiemnastej, kiedy opuszczali ośrodek. Niespecjalnie lubił jeździć po zmierzchu, choć najczęściej to właśnie o takich późnych porach wracał do domu i właściwie powinien już przywyknąć. Nie przyspieszał, bo warunki drogowe były trudne, a przecież wiózł swój najcenniejszy skarb. Zerknął w bok i uśmiechnął się do niej.
- To jak słońce, powiesz mi, o czym rozmawiałyście?
- Właściwie to chyba mogę ci powiedzieć, bo Paulina nie prosiła mnie o dyskrecję i pewnie niezbyt jej na tym zależy. Ona jest bardzo szczęśliwa Marek. Poznała bliżej lekarza, który zajmuje się nią od początku. Zakochała się w nim. On również wyznał jej miłość. Szkoda, że nie mogłeś zobaczyć jej twarzy, kiedy opowiadała mi o nim. Naprawdę była tak rozpromieniona i biło od niej wielkie szczęście. Ja bardzo się z tego cieszę. Wychodzi z choroby. Jej życie ulega wreszcie jakiejś stabilizacji. Nie jest rozchwiana emocjonalnie i przytrafia jej się miłość. Czyż to nie piękne?
- Zaskoczyłaś mnie. To dobrze dla niej. Powinna kogoś mieć, kto by się nią odpowiednio zajął. Alex nie może się nią wiecznie opiekować. On też powinien rozejrzeć się za jakąś dziewczyną. Latka lecą. Potem będzie już dużo trudniej.
Zamilkli myśląc jednak nadal o Paulinie. Podjechał pod bramę i pomógł jej wysiąść.
- Zapomniałam ci jeszcze powiedzieć o jednym. W piątek po pracy zabierze się z nami Viola. Obiecałam jej pomóc w nauce. Ona w przyszłym tygodniu ma pierwszy egzamin z mikroekonomii, a po nim ze statystyki, matematyki i angielskiego. Dużo, jak na pierwszą sesję. Jest spanikowana i chyba nie za bardzo wierzy we własne możliwości. Muszę opracować jakiś sensowny plan, który mógłby jej pomóc w zapamiętaniu tych wszystkich rzeczy. Nie mogę dopuścić, żeby miała zawalić choćby jeden z przedmiotów. Nie zobaczymy się w sobotę, ale w niedzielę zapraszam cię na obiad a po nim przepytamy ją razem. Zobaczymy, co jej zostało w głowie, dobrze?
Objął ją mocno i przywarł do jej warg.
- Jesteś najlepszą osobą na świecie. Nikogo nie zostawisz bez pomocy i wsparcia. Nie mam nic przeciwko temu skarbie. W końcu i mnie zależy na tym, by mieć kompetentną sekretarkę. Szkoda mi tej soboty, ale może ja zaproszę Sebastiana. Wypijemy jakieś piwko i może obejrzymy mecz. On pewnie też będzie się nudził bez Violetty. Na obiad chętnie przyjadę. Dzień bez ciebie, to dzień stracony skarbie. Będę uciekał. Do jutra słońce. Kocham cię.
Pocałował ją ostatni raz i odjechał.

W piątkowe popołudnie przywiózł obie dziewczyny do Rysiowa. Wcześniej rozmawiał z Sebastianem, który ochoczo przystał na spędzenie soboty wspólnie z przyjacielem. Umówili się, że przyjedzie o jedenastej. W lodówce u Marka stał garnek z rosołem i ugotowany wcześniej makaron a w zamrażalniku pierogi z mięsem. Na samo wspomnienie pierogów Olszańskiemu wykwitł na twarzy błogi uśmiech.
- Zapowiada się świetna sobota stary, a dziewczyny niech wkuwają, a raczej moja dziewczyna.

Ucałował czule usta swojej ukochanej.
- To do niedzieli kotku. Będę punktualnie. Viola walcz dzielnie. Wszyscy trzymamy za ciebie kciuki. - Zwrócił się do swojej sekretarki. - Nie zawiedź nas.
Patrzyły jeszcze przez chwilę, jak odjeżdża i poszły w kierunku domu. Zjadły obiad i zamknęły się w pokoju Uli. Włączyła laptop i po kolei wpisywała najistotniejsze rzeczy, które miały być pomocne do egzaminu. Omawiała z nią punkt po punkcie. Czasem tłumaczyła dwa razy lub więcej do momentu aż zrozumiała. Poradziła jej, by zapamiętywała na zasadzie skojarzeń. Tak było o wiele prościej.
- Najlepiej pokojarz sobie z czymś przyjemnym i wtedy łatwiej ci wejdzie do głowy.
Po upływie trzech godzin na twarz Violi wypłynął szczęśliwy uśmiech.
- Wiesz Ulka, te skojarzenia nie są takie głupie. Rzeczywiście łatwiej mi zapamiętać. Może nie będzie tak źle.
- Na pewno nie będzie. - Ula popatrzyła na nią z sympatią. - Musisz mieć tylko trochę więcej wiary we własne możliwości. Opanowałaś już prawie wszystko. Nawet nie myślałam, że tak gładko pójdzie. Za bardzo panikujesz. Podczas egzaminu musisz się opanować. Wtedy spokojnie sobie ze wszystkim poradzisz. Jutro zabierzemy się za statystykę a w niedzielę, jak przyjedzie Marek, powtórzymy wszystko od początku. Za dwa tygodnie masz matematykę a potem angielski. Pochylimy się nad jednym i nad drugim. Masz wszystkie zaliczenia?
- Wszystkie. Bardzo nalegałam, żeby wpisali mi je do indeksu. Przynajmniej to mam z głowy.
Siedziały do późna. Koło godziny dwunastej położyły się spać. Reszta domowników spała już od dawna. Obie były zmęczone. Ula czuła się tak, jakby to ona sama miała powtórnie zdawać te egzaminy. Mimo wszystko była dobrej myśli. Może i Violetta nie była zbyt błyskotliwa, ale i tak radziła sobie nieźle, biorąc pod uwagę, że ten kierunek nie należał do najłatwiejszych.
Pracowały intensywnie całą sobotę robiąc sobie przerwy tylko na posiłki. Trud się opłacił, bo Viola zaczęła wreszcie rozumieć, o co w tym wszystkim chodzi. Ula była z niej naprawdę dumna. Widać było, że zaczyna myśleć samodzielnie. Zrobiła się dociekliwa, co niezmiernie cieszyło samozwańczą nauczycielkę. Pytała o wiele rzeczy i skrzętnie wszystko zapisywała.
W niedzielę punktualnie o godzinie trzynastej podjechał pod rysiowski dom Marek.

Usłyszał dźwięk domofonu i podszedł szybko, by otworzyć przyjacielowi drzwi. Stanął w progu czekając na windę. Już po chwili witali się uściskiem dłoni.
- Wchodź, rozgość się. Kawa, czy herbata?
- Kawa chętnie. Trochę zmarzłem.
Sebastian wszedł do salonu i usiadł w miękkim, wygodnym fotelu. Roztarł zmarznięte dłonie.
- Dzwoniłeś do Uli? Ciekawy jestem, jak im idzie.
- Nie dzwoniłem Seba. Nie chcę im przeszkadzać. Rozproszyłbym je tylko. Niech robią swoje. Weź pilot. Leży na stoliku i włącz telewizor. Poszukaj, może na Eurosporcie nadają coś ciekawego. Nawet nie zaglądałem do programu.
Postawił parujące filiżanki i podsunął przyjacielowi cukiernicę. Obok wylądował talerzyk z ciastem upieczonym przez Ulę. Z lodówki wyciągnął dobrze schłodzony sześciopak Heinekena.
- Częstuj się. Ula piekła.
- Dzięki. Na pewno jest pyszne. - Sebastian skwapliwie skorzystał z okazji. - Jak ci się z nią układa? Wyglądasz na szczęśliwego.
- I tak właśnie jest. Kocham ją jak wariat. Jest całym moim życiem. Nie mógłbym sobie wymarzyć lepszej kobiety. Jest wspaniała i kocha mnie równie mocno, jak ja ją. A ty? Jesteś szczęśliwy? Viola czasami jest taka postrzelona.
- Taką właśnie kocham. Postrzeloną i nieobliczalną. Ma tyle energii, że mogłaby obdzielić nią z pół miasta. Wszędzie jej pełno, ale doceniam jej zamiłowanie do porządku. Może nie gotuje tak wspaniale, jak Ula, ale wszystko jest smaczne i jadalne poza może sałatką z porów, których nie cierpię, a ona jada je namiętnie. Zresztą teraz i na gotowanie nie ma czasu. Bardzo jej zależy, by nie zawieść Uli. Ciągle powtarza, że ona tak wiele dla niej zrobiła i nic teraz nie może zawalić. Do tej pierwszej sesji podchodzi bardzo ambicjonalnie.
- A ja się cieszę, że już nie jest taka trzpiotowata i nie przekręca słów, choć muszę przyznać, że było to zabawne. Te studia to dla niej wyzwanie i dobrze, że tak to właśnie traktuje. Będę miał sekretarkę z prawdziwego zdarzenia.
Zaczął się mecz siatkówki. Popijając piwo skupili wzrok na monitorze.

Zamknął samochód i przeszedł przez bramę. Nacisnął dzwonek i już po chwili ujrzał w drzwiach uśmiechniętą od ucha do ucha Betti. Mała rzuciła mu się na szyję ściskając go mocno.
- Bardzo się cieszę, że przyjechałeś, już nie mogłam się ciebie doczekać i wypatrywałam cię z okna.
- I ja się cieszę iskierko, że cię widzę. Mam coś dla ciebie. - Podał jej reklamówkę.
- Co to? - Z ciekawością zajrzała do torby.
- Trochę twoich ulubionych łakoci.
- Chipsy i żelki! Dziękuję! O jest też nutella. Skąd wiedziałeś, że lubię?
- Nie wiedziałem Betti, ale pomyślałem, że to musi być smaczne, skoro tyle dzieci ją jada. Tata jest? A Jasiek?
- Tata w kuchni a Jasiek u Kingi. Powinien zaraz być.
Wszedł do kuchni witając się z Józefem.
- Jak im idzie? - Józef machnął ręką.
- Uczą się i uczą. Wczoraj przez cały dzień kuły i wyszły tylko na posiłki. Jak chcesz, to wejdź tam. Ja zrobię ci herbaty. Obiad będzie za piętnaście minut.
Podszedł cicho do pokoju Uli i równie cicho uchylił drzwi, przez które wsunął głowę. Zobaczył je pochylone nad książką i usłyszał łagodny głos Uli tłumaczący Violetcie jakieś zawiłości.
- Cześć dziewczyny - powiedział półgłosem nie chcąc ich wystraszyć. Podniosły głowy i uśmiechnęły się do niego.
- Cześć, wchodź.
- Jak wam idzie?
- Viola z godziny na godzinę jest coraz lepsza - powiedziała Ula nie kryjąc dumy. - Zobaczysz, że zaliczy tą sesję śpiewająco. Po obiedzie przepytamy ją. Przekonasz się, jak wiele potrafi.
Podszedł do Uli i dał jej słodkiego buziaka.
- Bardzo mnie to cieszy. Seba tęskni za tobą. Wczoraj pogadaliśmy sobie od serca. Ale byliśmy grzeczni. Nie upiliśmy się i zostali tylko przy piwie. Powiedziałem mu, że jeśli zechcesz, to możesz się zabrać ze mną wieczorem. Zawiozę cię do niego.
Violetta spojrzała pytająco na Ulę.
- Co myślisz Ula? Ja już głowę mam tak naładowaną, że pewnie już dzisiaj nie wcisnę w nią żadnej wiedzy. Poza tym też za nim tęsknię.
- Nie ma sprawy Viola. Uważam, że jesteś dobrze przygotowana i świetnie sobie poradzisz. Powtórzymy tylko wszystko, żeby mieć pewność.
Przepytywali ją na zmianę. Marek z mikroekonomii a Ula ze statystyki. Był zdumiony. Na każde pytanie odpowiadała płynnie i przede wszystkim wiedziała, o czym mówi. Zadał jej kilka podchwytliwych pytań, ale nie dała się zaskoczyć.
- Jestem z ciebie bardzo dumny Viola. Zrobiłaś ogromne postępy i widać jak ciężko pracowałaś. Nie zagiąłem cię na niczym. Brawo.
Statystyka też poszła znakomicie. Zapamiętała wszystko.
- Jeśli tak będziesz odpowiadać na egzaminie, zdasz bez problemu. A jak zaliczysz wszystko, zrobimy imprezę i uczcimy twój sukces.
- Mam nadzieję, że nerwy mi wytrzymają.

Zadzwoniła do Uli we wtorkowy wieczór. Była bardzo podekscytowana.
- Ula? Chyba nieźle mi poszło. Odpowiedziałam na wszystkie pytania i mam nadzieję, że dobrze. Za tydzień mają być wyniki. Trzymaj kciuki.
- Trzymam Viola i nie puszczę. Będzie dobrze.
W środę pojawił się w firmie Alex. Poszedł najpierw do Krzysztofa, by zdać mu relację z negocjacji. Był z siebie dumny i w duchu dziękował Dobrzańskiemu, bo to dzięki niemu nauczył się dobrze tej sztuki. Dogadał się z Anglikami. Ustalili, że od kwietnia zaczynają współpracę w zakresie tkanin, wzornictwa i materiałów. Po tym ustnym raporcie Krzysztof wstał i uścisnął mu dłoń.
- Świetnie się spisałeś synu. Sam nie załatwiłbym tego lepiej. Doskonała robota. Zajrzyj do Marka. Oni mają dla ciebie jakieś wieści odnośnie Pauliny.
- Trochę już wiem, bo dzwonił do mnie. Podobno chcą ją wypisać w połowie marca. Pójdę do nich po więcej szczegółów.
Wszedł do sekretariatu i z uśmiechem popatrzył na pochylone nad klawiaturą głowy dziewczyn.
- Cześć dziewczyny.
- Alex! Wróciłeś! Załatwiłeś wszystko? Chodź do Marka, mamy dla ciebie nowiny.
Weszła z nim do gabinetu. Przywitał się z Dobrzańskim i rozsiadł w fotelu.
- Chcesz kawy? Nie będzie taka dobra, jak twoja, ale też nie najgorsza.
- Bardzo chętnie.
- Poproszę Violę.
- No opowiadaj, - Alex zwrócił się do Marka - co to za nowiny?
- O tym, że ją chcą wypisać już wiesz, ale nie wiesz najważniejszej rzeczy. Ona się zakochała. Wprawdzie mnie nic nie mówiła, ale rozmawiała długo z Ulą. Nie zobowiązała jej tajemnicą, wiec sądzimy, że nie chce tego ukrywać.
- Jak to się zakochała? W kim? Mam nadzieję, że nie w którymś z pacjentów? - Marek roześmiał się widząc jego strapioną minę.
- Spokojnie przyjacielu. To lekarz. Psychiatra, który leczy ją, od kiedy tam jest. Ja go nie znam, ale obiecała nam go przedstawić, jak tylko wyjdzie do domu. Ponoć bardzo przystojny i ma dobry charakter, jak to określiła Uli.
- Ona jest naprawdę szczęśliwa Alex. - Odezwała się Ula. - Promienieje. Mówiła też, że chce sprzedać dom, bo jest dla niej za duży. Chyba trzeba jej w tym pomóc, bo sama sobie nie poradzi.
- Zaskoczyliście mnie. Przecież ona kocha ten dom. Myślałem, że jest w nim szczęśliwa.
- Pewnie byłaby, gdyby nie mieszkała tam sama. Tak, czy owak to do niej należy decyzja. Jeśli tylko zechce go sprzedać, nie odmówimy pomocy.
- Dzięki, że tam pojechaliście. Mam wrażenie, że wreszcie wszystko wkracza na właściwe tory. Mogę odetchnąć. Dobra. Nie będę wam zabierał już czasu. Mam zaległości. Idę do siebie. Na razie.

Weszły do ogromnego budynku SGH i rozejrzały się ciekawie. Ula nie była tu odkąd ukończyła tę uczelnię. Z radością stwierdziła, że nic się tu nie zmieniło. Pociągnęła Violettę w głąb holu, gdzie ustawiono tablice z wynikami egzaminów. Kubasińska była zdenerwowana.
- Ula, błagam zrób to za mnie. Chyba nie jestem w stanie odszukać swojego nazwiska na tablicy. Zobacz, jak mi się ręce trzęsą, jak te nóżki w galarecie. Ja tu zaczekam, a ty zobacz, dobrze?
- No dobrze, jak chcesz?
Z uwagą czytała nazwiska na listach. Wreszcie ją znalazła. Na jej twarz wypłynął promienny uśmiech. Podbiegła do Violi i uściskała ją mocno.
- Zdałaś! Zdałaś rewelacyjnie! Masz z obu przedmiotów piątki. Jestem z ciebie bardzo, bardzo dumna.
Violetta patrzyła na nią zdumiona i wybałuszała oczy.
- Mówisz prawdę? Zdałam na piątki? Muszę koniecznie to zobaczyć. Podeszła do tablicy, by utwierdzić się w tym, co przed chwilą usłyszała od Uli. Rozpłakała się. Szlochała głośno przecierając nerwowo płynące z oczu łzy.
- Uleńko, dasz wiarę? - Chlipała. - Dokonałam tego. Dokonałam dzięki Tobie. Gdyby nie ty, nie poszłoby mi tak dobrze. Nie wiem, jak ja ci się za to wszystko odwdzięczę. O matulu! - Spojrzała na czarne smugi tuszu na chusteczce. - Chyba się cała rozmazałam. - Spojrzała na rozbawioną Ulę. ? Chodźmy do toalety. Nie mogę się przecież tak pokazać.
Doprowadziła się do porządku i poprawiła makijaż.
- Jeszcze tylko matematyka i angielski. O ile z tym drugim idzie mi dość łatwo, to z tym pierwszym nieszczególnie. Tylu rzeczy nie mogę pojąć. Boję się tego egzaminu.
Ula położyła jej dłoń na ramieniu.
- Spokojnie Viola. Mikroekonomii i statystyki też się bałaś, a zdałaś celująco. Z matmą i językiem też tak będzie, zobaczysz. Masz trochę ponad tydzień. Zdążymy cię przygotować. Bez obaw. A teraz wracajmy. Chłopaki też pewnie się już niecierpliwią, bo chcą wiedzieć, jak ci poszło.
- Jeszcze chwilkę. Skorzystam z toalety. To z tych nerwów. Chyba mam jakąś nerwicę natręctw. - Roześmiała się histerycznie znikając w kabinie.
- Dobrze, to ja zaczekam na zewnątrz.
Wyszła przed budynek i zadzwoniła do Sebastiana. Odebrał natychmiast.
- No i co Ula? Zdała?
- Leć po wielki bukiet kwiatów. Zaliczyła na piątki.
- Serio?
- Serio Seba. My zaraz wracamy, więc pośpiesz się. Na razie.
Wyjechały na piąte piętro i wolno poszły w stronę sekretariatu. Violetta była już spokojna, choć gdzieś w środku nadal odczuwała napięcie. Zobaczyły na oścież otwarte drzwi gabinetu Marka, jego samego i Sebastiana z ogromnym bukietem kwiatów. Viola aż jęknęła z zachwytu.
- Sebulku, to dla mnie? - Spytała wzruszona.
- Dla ciebie kochanie. Jesteśmy bardzo z ciebie dumni. Gratulujemy.
Usłyszały charakterystyczny dźwięk otwieranego szampana. Marek już go nalewał do stojących na biurku, wysokich kieliszków. Wręczył kieliszki dziewczynom. Podał również Sebastianowi. Swój wzniósł do góry mówiąc.
- No Viola, zaskoczyłaś nas wszystkich. Piję za twój sukces i kolejne tak spektakularne. Twoje zdrowie moja najlepsza sekretarko.
Viola pokraśniała pod wpływem tych słów. Nie oddałaby za nic tego, co czuła w tej chwili. Serce pękało jej ze szczęścia i niemal lewitowała nad podłogą. Zalśniły w jej oczach łzy.
- To wszystko dzięki wam kochani. Gdyby nie Ula i ty, nic by z tego nie wyszło. Do śmierci będę wam wdzięczna za to, co dla mnie zrobiliście. Ja piję za wasze zdrowie.
Za kolejne dwa tygodnie ponownie wznosili takie toasty. Wprawdzie i matematyka i angielski nie poszły jej już tak dobrze, jak dwa wcześniejsze przedmioty, ale zaliczyła je na czwórki i to też było świetnym powodem do świętowania. Uczcili to we własnym gronie w mieszkaniu Sebastiana. Violetta odetchnęła z ulgą. Wreszcie zaczęła wierzyć, że dzięki własnemu uporowi i pomocy Uli skończy te studia bez większych problemów.

Paulina odliczała dni do swojego wyjścia z ośrodka. Była nieprzyzwoicie szczęśliwa, bo każdego dnia doktor Tomasz Zagórski dawał jej do niego powody. Każdego dnia zapewniał ją o swojej wielkiej miłości a jej puchło serce od tych zapewnień. Był rzeczywiście atrakcyjnym mężczyzną. Miał trzydzieści dwa lata. Wysoki, postawny szatyn z burzą kręconych włosów, dużymi, niebieskimi oczami i jednodniowym zarostem przyciągał spojrzenia kobiet. Nie miały szans, bo on już wybrał. Wiedział, że jego wybranka ma problemy emocjonalne, w przeciwnym wypadku nie znalazłaby się w ośrodku, ale nie było to nic, z czym nie potrafiłby sobie poradzić. Jego spokojny, łagodny i stonowany głos miał działanie terapeutyczne i wpływał kojąco na jego pacjentów. Kiedy zobaczył po raz pierwszy Paulinę, nie była w najlepszym stanie, a jednak zrobiła na nim piorunujące wrażenie. Miała piękną twarz i duże, niemal czarne, jak węgiel oczy. Bladość jej cery kontrastowała z tą czernią nadając jej wygląd porcelanowej lalki. Wziął sobie za cel, by wyleczyć ją jak najszybciej i najskuteczniej. Może nie było to do końca w porządku, że poświęcał jej znacznie więcej uwagi niż innym pacjentom. Na jego usprawiedliwienie przemawiał fakt, że terapia Pauliny nie odbywała się kosztem innych pacjentów, lecz kosztem jego wolnego czasu. Z satysfakcją obserwował postępy w leczeniu i jej przemianę. Teraz w niczym nie przypominała osoby, którą tu przywieźli kilka miesięcy temu. Był z niej dumny, że z tak dużą determinacją walczy o siebie. Jest zdyscyplinowana, nie buntuje się i nie sprzeciwia zaleceniom lekarskim.
Był piętnasty marca. Od rana była podekscytowana i niespokojna. Ciągle podchodziła do okna wypatrując samochodu Alexa. Do pokoju wszedł Zagórski i trochę zaniepokoił się jej stanem. Podszedł do niej i zamknął w objęciach.
- Nie denerwuj się kochanie, - wyszeptał jej do ucha - on zaraz tu będzie. Przecież rozmawiałaś z nim i umawialiście się na dziesiątą. To jeszcze pół godziny. - Spojrzała mu w oczy.
- Masz rację. Niepotrzebnie panikuję. Alex jest bardzo słowny i bardzo punktualny.
- Sama widzisz. Mamy jeszcze trochę czasu. Zabieram cię do świetlicy. Napijemy się jeszcze kawy przed twoim wyjazdem. Z pewnością zdążymy.
Otworzył jej drzwi i przepuścił przodem.

Alex spieszył się. Ustalił już wszystko wcześniej z Dobrzańskimi. Przez jakiś czas Paulina miała zamieszkać u nich. Była zdecydowana na sprzedaż domu. Zanim to miało nastąpić, nie mógł zostawić jej samej w tych pustych czterech ścianach. Propozycja Dobrzańskich wydała mu się idealna. Ona po prostu przeczeka aż on sprzeda jej dom i kupi jakieś przytulne mieszkanie.
Zahamował na parkingu przed ośrodkiem i najpierw skierował swe kroki do gabinetu dyrektorki. Po chwili z gotowym wypisem wyszedł od niej. Dowiedział się, że Paulina jest w świetlicy, więc poszedł prosto tam. Przez szklaną szybę w drzwiach zobaczył ją siedzącą przy stoliku w towarzystwie człowieka w lekarskim kitlu. Domyślił się, że to on jest tą wielką miłością Pauli. Zauważyła go i uśmiechnęła się do niego promiennie.
- Alex. Jak to dobrze, że już jesteś. Muszę koniecznie ci kogoś przedstawić. To Tomasz Zagórski, lekarz psychiatra. To dzięki niemu wychodzę tak szybko.
Alex uścisnął mu dłoń.
- Alexander Febo. Miło mi pana poznać i przy okazji bardzo podziękować za opiekę nad siostrą. Jestem panu bardzo wdzięczny.
- To była prawdziwa przyjemność. Nie wiem, czy Paulina mówiła panu, ale zakochaliśmy się w sobie i byłbym wdzięczny, gdybym mógł ją widywać. Pytam o to, bo wiem, że jest pan jej nieoficjalnym opiekunem.
- Panie Zagórski, moja siostra jest dorosła i sama dokonuje wyborów. Ja nie mam nic przeciwko temu, bo widzę jak bardzo jest szczęśliwa, a jeśli ona jest szczęśliwa, to ja też. Mam nadzieję, że pozwoli pan się poznać bliżej nie tylko mnie, ale także naszym przyjaciołom. Oni też nie mogą się doczekać, by pana poznać. Kochają Paulinę i podobnie jak ja, oni również pragną jej szczęścia.
- Ja bardzo chętnie poznam przyjaciół Pauliny, a z panem, jeśli oczywiście pan się zgodzi, chciałbym przejść na "ty". Jesteśmy chyba w podobnym wieku i mówienie do siebie tak bardzo oficjalnie brzmi trochę sztucznie.
Alex wyciągnął do niego dłoń.
- Jestem Alex w takim razie.
- A ja Tomasz.
- Jesteś spakowana? - Zwrócił się do Pauliny. - Chciałbym wyjechać jak najszybciej, o ile to możliwe. Dobrzańscy czekają już na ciebie.
- Tak, jestem spakowana. - Podeszła do Tomasza. - Tu się pożegnamy kochanie. Będziemy w kontakcie. Przyjedziesz do mnie? Telefonicznie podam ci adres. Chwilowo nie będę mieszkać we własnym domu. Chcę go sprzedać i kupić mieszkanie. Póki co zamieszkam u moich przybranych rodziców i tam cię serdecznie zapraszam. Do zobaczenia zatem.
Przytulił ją mocno całując w usta.
- Będę tęsknił. Zadzwonię jutro, to porozmawiamy, dobrze?
- Dobrze. - Zarumieniona podeszła do Alexa.
- Możemy jechać braciszku. Z Kasią się już pożegnałam.
Wpakował jej torbę do bagażnika. Pomógł zapiąć pasy i wolno ruszył kierując się na trasę szybkiego ruchu w kierunku Warszawy. 
 
 
 
kawi :) (gość) 2012.05.19 18:49
Przepraszam, przepraszam, że komentuję dopiero teraz, ale przy wcześniejszej twojej nn napisałam komentarz ale on się nie dodał.. ;/
Ponowiłam próbuje i znowu to samo ;/
Notki bardzo mi się podobały, taki rodzinny czas w święta na wszystkich działa kojąco.
Strasznie się cieszę, że Paulina się zakochała. dzięki temu szybciej wyzdrowiała :)
Intymne sceny Uli i Marka na prawdę wspaniałe.
pozdrawiam kawi :)
Ps. Przepraszam, że dzisiaj tak strasznie krótko, ale nie mam zbyt dużo czasu :)
MalgorzataSz1 2012.05.19 19:39
Kawi.
Nie przepraszaj za brak czasu. Ja też go często nie miewam. Dziękuję, że przeczytałaś i zostawiłaś ślad.
Serdecznie Cię pozdrawiam.
danka69 (gość) 2012.05.19 22:13
Małgosiu, jestem.... . Trochę chora, koszmarny ból gardła, który jest efektem zimnicy, która panowała w ostatnich dniach. Na domiar złego wczoraj w biurze miałam 12 st. (taka temp. panuje w moim nowo zdudowanym biurze już od poniedziałku, brak kaloryferów, świeże mury, duża wilgotność itd. ). 2 dni w delegacji też osłabiły mi chyba odporność no i jest co jest.
Małgosiu, masz rację te delegacje to jakiś żart.... . Zaniedbuję przez to dom, ale niestety nie da się wszystkiego robić na 100%.
Po tylu latach pracy pewne rzeczy odpuściłam, ale nie czuję się z tym dobrze, i gonię w piętkę jak ten głupek.
Rozdział bardzo fajny, przypominiałaś mi Małgosiu moje czasy studenckie. Też studiowałam ekonomię, stosunki międzynarodowe i wszystkie przedmioty, z którymi walczyła Viola nie są mi obce.No może mikroekonomii nie miałam, był inny wówczas program,ale za to miałam ekonomię kapitalizmu z prof. Markiem Belką na przykład i socjalizmu.
Marek, tym razem mówię o Dobrzańskim będzie miał pociechę z Violi jak skończy SGH. Cieszę się, że Paula wraca do pełnego zdrowia a nowa miłość sprawia ,że powrót ten następuje w błyskawicznym tempie. Aleks też jest zadowolony, bo wszystko wskazuje na to , że będzie w pełni samodzielna i nie będzie dla niego ciężarem. To bardzo optymistyczne.
Na koniec Małgosiu jeszcze słowo o maturze, bo rzeczywiście zapomniałam kompletnie dać ci znać co z chemią.... . No nie najgorzej. Tuż po egzaminie był lament, bo chemia miała być numerem popisowym, a była bardzo nietypowa, chyba dość trudna. Dopiero po pobieżnym sprawdzeniu odpowiedzi moja córka odetchnęła , bo okazało się , że może 10% będzie miała źle . Wczoraj angielskim ustnym ( na 100%) zakończyła już maturę. Teraz pozostaje, równie stresujące jak matura oczekiwanie na wyniki ( dopiero koniec czerwca), a po wynikach kolejny stres oczekiwanie na pierwszą listę rankingową ( 7.lipca UM w Łodzi). Zobaczymy, jestem dobrej myśli , ale stres jest ogromny.
Pozdrawiam Cię Małgosiu bardzo serdecznie i czekam na cd. W następnym komentarzu mam nadzieję więcej o twoim opowiadaniu ,a nie o moich sprawach.
MalgorzataSz1 2012.05.19 22:44
Danusiu.
Za oknem takie słońce dzisiaj a Ty cierpisz z powodu przeziębienia. To przykre i bardzo Ci współczuję, bo sama nienawidzę takich stanów.
Nie rozumiem, jak w biurze mogli nie zamontować kaloryferów. Pewnie będą wcześniej czy później, ale nie jest to priorytet, bo przecież jest "ciepła" wiosna. Wiem, to było sarkastyczne, ale nie mogłam się powstrzymać. To typowa opieszałość naszych budowlańców.
Ja niestety nie studiowałam ekonomii. Nawet nie miałam pojęcia, jakie przedmioty tam wykładają. Wszystkie takie informacje w rozdziale pochodzą z internetu. Zresztą zarówno o ekonomii, jak i o pozostałych w tym o mikroekonomii nie mam bladego pojęcia. Ja studiowałam geodezję na AGH w Krakowie, a to niezwykle odległy kierunek od ekonomii.
Nie rób sobie wyrzutów, że nie napisałaś wiele o rozdziale. Ja sama czekałam na wieści od Ciebie nie o nim, ale o tej chemii. Z pewnością się cieszysz, że córka przynajmniej etap egzaminów ma już za sobą, ale masz rację, że czekanie na wyniki, to będą dni kolejnej nerwówki. Ja jestem jednak pewna, że wszystko jest dobrze. Musisz tylko rozszyfrować mi skrót UM w Łodzi. Chodzi pewnie o uniwersytet, ale nie wiem jaki.
W poniedziałek dodam przedostatni już rozdział, do którego czytania serdecznie Cię zapraszam.
Życzę Ci dużo zdrowia i dobrej kondycji. Serdecznie Cię pozdrawiam.





danka69 (gość) 2012.05.19 23:04
Małgosiu, kaloryfery oczywiście będą, ale priorytetem był bydunek, bo jak Ci wspominałam wprowadziliśmy się na plac budowy.
prace ciągle trwają i potrwają jeszcze.
UM to Uniwersytet Medyczny.
Pozdrawiam i zyczę spokojnej nocy.
kawi :) (gość) 2012.05.20 13:50
Dodałam własnie nn na bloga, ale jeszcze się nie pojawiła, jeżeli się pojawi to serdecznie zapraszam do czytania :)
pozdrawiam kawi ;p
MalgorzataSz1 2012.05.20 18:53
monika 2601

Małgosiu, dzięki Ci, że dodałaś dziś rozdział, bo to prawdziwy balsam na moje wyjątkowo skołatane teraz nerwy.
Będę komentować na żywo;)
I ja cieszę się razem z Ula i Markiem szczęściem Pauliny. To dobrze, że kogoś sobie znalazła. Skoro Marek ruszył do przodu po tym ich nieszczęsnym związku, to ona tez w końcu powinna. Tym bardziej, że trafił jej się lekarz. Tak jak pisałaś wyżej, przynajmniej będzie miała profesjonalna opiekę non stop. Nie należy też zapominać o Aleksie, dla którego to też przyniesie wiele korzyści. Nie będzie musiał opiekować się siostrą i poświęcać jej tyle swojego czasu, jeśli będzie miała przy sobie ukochanego mężczyznę. Może Febo wykorzysta ten czas na szukanie miłości. W końcu jemu też się coś od życia należy. No właśnie! A co z panią Kasią? Hm? Będzie coś z tego?;)

Viola dzielnie walczy z sesją. Ulka jak zawsze chętna do pomocy i dzięki Bogu, bo nie wiadomo jakby Kubasińska poradziła sobie sama. A gdyby jeszcze zaczął jej pomagać Sebastian, to obawiam się, że mogłyby to być trzy światy i pół Ameryki:p Trzymam za nią kciuki, mam nadzieję, że sobie poradzi (taką sama nadzieję mam w stosunku do siebie:p płonną...) Pozwól mi być z niej dumną!

Myślałam, że panowie urządzą sobie prawdziwy męski wieczór, sproszą wszystkich znajomych i jeszcze połowę kolegów ze studiów(), alkohol poleje się strumieniami, a tu proszę! Telewizor, meczyk, piwko i kulturalna rozmowa o życiu i miłości. No nie powiem, jestem mile zaskoczona Widać nie tylko Viola dojrzała, ale również "wieczni chłopcy";)

Oooooo! Będzie impreza jak Viola zaliczy sesję? Niech będzie. Taka szalona. Proszę. Swoja drogą, jak ja zdam wszystko i dostanę w końcu ten cholerny dyplom do ręki, to zrobię sobie taka imprezę, że mnie tydzień w domu nie zobaczą:p Wybacz, że ja dziś cały czas o tym, ale zaczynam panikować powoli i to dlatego.

"Zobacz, jak mi się ręce trzęsą, jak te nóżki w galarecie." - HAHA! Genialne!

Noooooo! Ja wiedziałam, że z Violi to jest zdolna bestia. Zuch dziewczyna.

Z tego całego Tomasz to prawdziwy gentelmen. Pyta brata o pozwolenie na widywanie się z Paulą (jej brata, nie swojego haha). Bardzo pozytywnie, bardzo.
Bardzo się cieszę, że Paulina już wychodzi ze szpitala. Teraz zacznie nowe życie. Ciekawa jestem, jaka będzie osobą teraz, kiedy już wyszła z choroby. W końcu szpital to nie to samo co dom. W środowisku naturalnym pewnie będzie jej się żyło inaczej niż w tym sterylnym, szpitalnym.
Bardzo fajny rozdział. Ja zawsze pięknie napisany. Nic dodać, nic ująć - idealnie
Pozdrawiam
MalgorzataSz1 2012.05.20 18:54
Monika.

Alex z pewnością nie chce samotnie spędzić reszty życia i dobra kondycja Pauliny tylko ułatwia mu zadanie w szukaniu tej najwłaściwszej osoby. Już nie będę trzymać tego w tajemnicy i potwierdzę Twoje podejrzenia, co do Kasi. To właśnie z nią spróbuje stworzyć związek. Dobrze przeczułaś.
Z Violetty powinnaś być bardzo dumna, bo to przecież Twoja ulubienica i w dodatku w tym opowiadaniu bardzo ambitna. Jestem pewna, że Tobie, podobnie jak jej obrona pójdzie śpiewająco. Nie panikuj. Przed egzaminem zafunduj sobie szklankę melisy, ale nie więcej, bo wiesz jakie były skutki, gdy Ula przesadziła z tymi ziółkami.
Masz rację. Nasi wieczni chłopcy też dorośli. Przestały ich bawić suto zakrapiane imprezy i hektolitry alkoholu. Teraz znajdują przyjemność przebywania w kameralnym gronie przy meczu i wymienianiu uwag na temat swoich uczuć.
Dziękuję Monika za długaśny komentarz. Będę wdzięczna, jeśli wkleisz go na bloga.
Serdecznie Cię pozdrawiam.
kawi :) (gość) 2012.05.20 19:55
Małgosiu!
Bardzo dziękuję za komentarz pod moją nn. Cieszę się, że ci się podobał. Muszę się przyznać, że pomysł ze spaniem w cudzym samochodzie nie jest mój, bo z Titanica, ale tak bohaterowie robili inne rzeczy :) Nie wiedziałam gdzie mam podziać Ulkę więc to był jedyny pomysł, który wpadł mi to głowy.
Jeszcze raz dziękuję za wpis i serdecznie pozdrawiam :)
Shabii (gość) 2012.05.20 20:02
Fantastyczna i bardzo optymistyczna część. Mówiłaś, że te kolejne rozdziały będą przepełnione szczęściem i sielanką. Rzeczywiście tak jest, co bardzo mnie cieszy. Jak wiesz ubóstwiam takie słodziaki. Nie będę jednak ukrywać, że czasami lubię poczytać coś smutnego lub z nutką grozy. Wspominałam już, że bardzo się cieszę z tego, że Paulina znalazła w ośrodku swoją drugą połówkę. Teraz jest już zdrowa i może zbudować szczęśliwy, bez awantur związek z Tomaszem. Zasługuje na szczęście, jak każdy z nas. Miło ze strony Uli, że tak pomogła Violi. Zobowiązała się, że będzie ją wspierać i w miarę możliwości uczyć wszystkiego i dotrzymała słowa co sprawiło, że Violka zdała wszystko celująco. Gratulacje dla niej. Widać, że bardzo się starała. Jestem pewna, że dwa kolejne egzaminy pójdą jej równie pomyślnie jak te. Widać, że nie tylko Ula jest z niej dumna ale też Marek i jej ukochany. Postarał się chłopak nawet o pokaźnych rozmiarów bukiet kwiatów. Pewnie cieszył się, że Ula pomaga Violi bo mógł posiedzieć jak za starych dobrych czasów z kumplem przy piwku a teraz świętować jej sukces. W firmie wszystko w jak najlepszym porządku. Aleks spisał się na medal. Nadszedł dzień wypisu Pauliny. Fajnie, że Dobrzańscy pozwolili Pauli mieszkać u nich. Nie będzie sama i będzie pod dobrą opieką Heleny która przez lata zastępowała jej matkę. Jak już pisałam wyżej rozdział bardzo miły, wesoły, optymistyczny, pogodny i słodziutki. Czekam na kolejny wpis z nadzieją, że będzie równie cudowny jak ten.

"Ucz się i pracuj, aż dojdziesz do celu bo takim sposobem, doszło ludzi wielu..."

Pozdrawiam :)
MalgorzataSz1 2012.05.20 20:11
Shabii.

Ty, jak zwykle nie byłabyś sobą, gdybyś nie uwieńczyła notki adekwatnym obrazkiem. Mnie on się bardzo podoba i rzeczywiście podkreśla treść zawartą w rozdziale.
Paulina na dobre zacznie budować swoje szczęście. Mimo, że u Dobrzańskich czuje się, jak u siebie w domu, to jednak tęskni za niezależnością i samodzielnością. To się spełni w ostatnim rozdziale, który zapewne już w środę. Przed Wami przedostatni już jutro a w nim niespodziewana niespodzianka.
Bardzo Ci dziękuję, że skomentowałaś i gorąco Cię pozdrawiam.
monika_2601 (gość) 2012.05.20 23:51
Małgosiu, dzięki Ci, że dodałaś dziś rozdział, bo to prawdziwy balsam na moje wyjątkowo skołatane teraz nerwy.
Będę komentować na żywo;)
I ja cieszę się razem z Ula i Markiem szczęściem Pauliny. To dobrze, że kogoś sobie znalazła. Skoro Marek ruszył do przodu po tym ich nieszczęsnym związku, to ona tez w końcu powinna. Tym bardziej, że trafił jej się lekarz. Tak jak pisałaś wyżej, przynajmniej będzie miała profesjonalna opiekę non stop. Nie należy też zapominać o Aleksie, dla którego to też przyniesie wiele korzyści. Nie będzie musiał opiekować się siostrą i poświęcać jej tyle swojego czasu, jeśli będzie miała przy sobie ukochanego mężczyznę. Może Febo wykorzysta ten czas na szukanie miłości. W końcu jemu też się coś od życia należy. No właśnie! A co z panią Kasią?Hm? Będzie coś z tego?;)

Viola dzielnie walczy z sesją. Ulka jak zawsze chętna do pomocy i dzięki Bogu, bo nie wiadomo jakby Kubasińska poradziła sobie sama. A gdyby jeszcze zaczął jej pomagać Sebastian, to obawiam się, że mogłyby to być trzy światy i pół Ameryki:p Trzymam za nią kciuki, mam nadzieję, że sobie poradzi (taką sama nadzieję mam w stosunku do siebie:p płonną...) Pozwól mi być z niej dumną!

Myślałam, że panowie urządzą sobie prawdziwy męski wieczór, sproszą wszystkich znajomych i jeszcze połowę kolegów ze studiów(), alkohol poleje się strumieniami, a tu proszę! Telewizor, meczyk, piwko i kulturalna rozmowa o życiu i miłości. No nie powiem, jestem mile zaskoczona Widać nie tylko Viola dojrzała, ale również "wieczni chłopcy";)

Oooooo! Będzie impreza jak Viola zaliczy sesję? Niech będzie. Taka szalona. Proszę. Swoja drogą, jak ja zdam wszystko i dostanę w końcu ten cholerny dyplom do ręki, to zrobię sobie taka imprezę, że mnie tydzień w domu nie zobaczą:p Wybacz, że ja dziś cały czas o tym, ale zaczynam panikować powoli i to dlatego.

"Zobacz, jak mi się ręce trzęsą, jak te nóżki w galarecie." - HAHA! Genialne!

Noooooo! Ja wiedziałam, że z Violi to jest zdolna bestia. Zuch dziewczyna.

Z tego całego Tomasz to prawdziwy gentelmen. Pyta brata o pozwolenie na widywanie się z Paulą (jej brata, nie swojego haha). Bardzo pozytywnie, bardzo.
Bardzo się cieszę, że Paulina już wychodzi ze szpitala. Teraz zacznie nowe życie. Ciekawa jestem, jaka będzie osobą teraz, kiedy już wyszła z choroby. W końcu szpital to nie to samo co dom. W środowisku naturalnym pewnie będzie jej się żyło inaczej niż w tym sterylnym, szpitalnym.
Bardzo fajny rozdział. Ja zawsze pięknie napisany. Nic dodać, nic ująć - idealnie
Pozdrawiam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz