21 maj 2012 |
ROZDZIAŁ XXIII
Z każdym dniem miłość Pauliny i Tomasza Zagórskiego nabierała rumieńców. Ona promieniała szczęściem. Dobrzańscy, u których mieszkała zdążyli już polubić sympatycznego doktora i zawsze przyjmowali go z wrodzoną serdecznością i ciepłem. Ciągle nie mogli wyjść z podziwu z powodu tak spektakularnej przemiany ich przybranej córki. Nie znali jej takiej. Spokojnej, uśmiechniętej, szczęśliwej. Mieszkała już u nich dwa miesiące i przez ten czas nie dała im nigdy powodu, by czuli się przez nią skompromitowani i by musieli się za nią wstydzić. Leki działały cuda. Ona sama pilnowała się bardzo, by każdego ranka połykać dwie kolorowe tabletki. One pozwalały utrzymywać jej temperament w ryzach. Obecność u jej boku Tomasza też nie była bez znaczenia. On również jej pilnował i dbał o jej dobre samopoczucie. Był maj. Nadeszła cudna wiosna. Rozkwitała pąkami liści, zieleniła trawniki, dekorowała kwiatami. Ogród Dobrzańskich wyglądał pięknie. Coraz częściej spędzali popołudnia na patio przed domem ciesząc się słoneczną pogodą. Marek i Ula byli tu nierzadkimi gośćmi, a i Alex wpadał, kiedy tylko mógł. Paulina miała wiele czasu na przemyślenia i refleksje. Przypomniała już sobie prawie wszystko. Resztę opowiedział jej Alex. To pozwoliło usystematyzować całą jej wiedzę na temat tego, co było kiedyś i tego, jaka ona była kiedyś. Czasami myślała, że takie zachowanie w ogóle nie leży w jej naturze i nie mogła pojąć, jak było haniebne. Wiedziała, że to na skutek choroby, ale gdzieś tam w środku ciągle obwiniała się za to. Już milion razy z tego powodu przepraszała Ulę, Marka i Alexa. Zapewniali ją za każdym razem, że nie mają do niej żalu ani pretensji. Twierdzili, że dzięki uporowi i wypracowanej cierpliwości pokonała swoją mroczną stronę. Tomasz też wiele razy powtarzał, że nie powinna się obwiniać za przeszłość, bo nie była wtedy sobą. Mogła powiedzieć, że nareszcie odżyła, otoczona miłością i towarzystwem najbliższych jej ludzi. Wprawdzie Dobrzańscy powtarzali jej niemal każdego dnia, że może u nich zostać tak długo, jak będzie chciała, lecz ona coraz częściej marzyła o swoim lokum. Dom, w którym do tej pory mieszkała był duży a w związku z tym drogi. Wynajęli pośrednika, ale jak do tej pory efekty jego działań były mizerne. Rynek nieruchomościami uległ pewnej stagnacji i nie było wiadomo, kiedy znów ruszy. Była sobota. Ciepłe, majowe słońce już od rana ogrzewało promieniami ogród. Paulina zwabiona tą piękną pogodą wyszła na patio z filiżanką kawy. Ułożyła się na leżaku wystawiając twarz do słońca. Po chwili dołączyła do niej Helena. - Wszystko w porządku Paulinko? Dobrze się czujesz? Uśmiechnęła się nie otwierając oczy. - W porządku Helenko. Leki zażyłam, jeśli o to chciałaś zapytać. - Nie kochanie. Przecież wiem, jak jesteś zdyscyplinowana i sama tego pilnujesz. Rozmawiałam przed chwilą z Markiem. Będzie tutaj dzisiaj z Ulą. Przyjadą na obiad. Alex i Tomasz też będą. Lubię, jak rodzina jest w komplecie. - Właśnie Helenko, rodzina. Marek już dawno powinien zdeklarować się Uli. Oni są w sobie tacy zakochani. Jedno bez drugiego żyć nie może. Naprawdę nie wiem, na co on czeka. Helena roześmiała się. - Oni pewnie to samo mówią o tobie i Tomaszu. - No tak, ale my w porównaniu z nimi znamy się bardzo krótko. Przecież oni prawie od roku są razem, a my zaledwie od trzech miesięcy. - Paulinko, jeśli ludzie są pewni swoich uczuć, to nie ważne ile się znają. Paulina zamyśliła się. - Może i masz rację... O godzinie trzynastej niemal równocześnie pod dom Dobrzańskich podjechał Lexus Marka i BMW Alexa. Przywitali się ze sobą i weszli do środka witając Helenę i Paulinę. - Mam dobre wieści sorella. - Powiedział Alex całując siostrę w policzek. - Dzwonił do mnie pośrednik. Twierdzi, że trafił się potencjalny nabywca. Ostro się targuje. Chce, żebyś zeszła z ceny. - Mogę trochę zejść. Już nie chcę dłużej czekać. To za długo trwa. Zadzwoń do niego i powiedz, że zgadzam się na cenę pomniejszoną o dziesięć tysięcy, ale już ani grosza więcej. To ostateczna wartość i już niższa nie będzie. Wiesz dobrze, że ten dom jest wart dużo więcej. - Dobrze. Zadzwonię zaraz, by nie tracić czasu. - A my przeglądaliśmy oferty mieszkań Paula. Znaleźliśmy kilka interesujących. Ula wydrukowała je i zaraz możemy je przejrzeć. Może pójdziemy do ogrodu, taki ładny dzień? Poproszę, żeby Zosia dała nam lemoniady. Marek zostawił na chwilę dziewczyny i pożeglował do kuchni. Po chwili wyłonił się z niej dzierżąc w dłoni wielki dzban z lemoniadą a za nim dreptała Zosia z tacą pełną szklanek. Usiedli przy ogrodowym stole na wiklinowych fotelach. Ula wyciągnęła papierową teczkę zawierającą oferty. Nie zdążyła jej jednak otworzyć, bo na patio wyszedł Krzysztof witając się tubalnie ze wszystkimi. Ogarnął ich wzrokiem i uśmiechnął się dobrodusznie. - Nawet nie wiecie, jak miło jest na was popatrzeć. Serce człowiekowi rośnie. A gdzież to Tomasz? Myślałem, że też będzie? - Będzie Krzysztofie. - Paulina uśmiechnęła się do niego. - Troszkę się spóźni, bo zatrzymano go w ośrodku, ale na obiad na pewno zdąży. Ula wydrukowała jakieś oferty mieszkań i chcemy je obejrzeć. Dołączysz się? - A pewnie. Bardzo chętnie, choć chcielibyśmy cię tu zatrzymać jak najdłużej. Jednak wiem, że chcesz się już wyprowadzić na swoje i dobrze to rozumiem. Pokażcie, co tam macie. - Chcę zwrócić twoją uwagę Paula na jedno z nich. - Odezwał się Marek. - Zlokalizowane jest na Żniwnej, niedaleko mnie. Jest duże i dwupoziomowe. Spójrz, jaki ma wielki salon i otwartą na niego kuchnię. Na dole jest jeden pokój, a na górze trzy. Osobno garderoba i dwie łazienki. Jest bardzo przestronne, a mimo to o wiele przytulniejsze, niż ten dom, którego się pozbywasz. Paulina przeglądała uważnie zdjęcia. - Rzeczywiście jest ładne, ale te bloki chyba nie są takie wysokie, jak twój? - Nie, są czteropiętrowe, a moje dwunastopiętrowe. Jednak samo osiedla jest pięknie położone. Dużo zieleni a przede wszystkim jest ogrodzone. Ma własną ochronę i monitoring. Jest bezpieczne. Jak pozbędziesz się domu, na pewno będzie cię na nie stać. - Podoba mi się. Masz telefon do pośrednika? Namówię Tomasza. Może pojedziemy obejrzeć w przyszłym tygodniu. - Masz wszystkie dane, do każdej oferty. Skoro znalazł się nabywca na dom, to myślę, że transakcja pójdzie już szybko, szczególnie, że drastycznie obniżyłaś cenę. Paulina obrzuciła ich wszystkich spojrzeniem pełnym wdzięczności. - Jesteście moimi najlepszymi przyjaciółmi. Nikt nigdy nie zrobił dla mnie tyle, co wy. Naprawdę nie wiem, jak wam się zrewanżuję za to wszystko. To tak wiele? - Pociekły jej łzy po policzkach. Ula pogładziła ją po dłoni. - Nie płacz. Przecież wiesz, że nie czekamy ani na wdzięczność ani na rewanż z twojej strony. Dla nas jest najważniejsze, że wyszłaś z tej okropnej choroby i coraz lepiej sobie radzisz. To, co najgorsze masz już za sobą. Teraz będzie tylko lepiej. Za chwilę kupisz mieszkanie, a przede wszystkim masz u boku człowieka, który cię bardzo kocha i cały czas wspiera. Jeśli już masz płakać to tylko ze szczęścia. - Święte słowa. - Przytaknął Krzysztof. Paulina uśmiechnęła się promiennie ocierając resztki wilgoci z twarzy. - Masz rację Ula. Niepotrzebnie się rozklejam. - Dzień dobry państwu. - Rozległ się za ich plecami męski głos. Jak na komendę wszyscy odwrócili głowy w kierunku drzwi, w których stał Tomasz. - Witamy, witamy, spóźnionego gościa. - Helena już nalewała mu do szklanki lemoniady. - Siadaj proszę, bo ważne sprawy się dzieją. Ucałował Paulinę i przywitał się z każdym z nich. - Jakież to sprawy? - Kochanie, Alex dobija targu w sprawie domu, a Ula z Markiem przynieśli oferty mieszkań. Spójrz na to, czyż nie piękne? Chciałabym je obejrzeć w przyszłym tygodniu. Pojedziesz ze mną? - Oczywiście, że pojadę. Też jestem go ciekaw. Na patio weszła Zosia i poinformowała, że obiad na stole. Wszyscy ruszyli w stronę salonu. Zaparkował pod blokiem i spojrzał na zamyśloną Ulę. Podniósł jej dłoń i odcisnął na niej ślad swoich ust. - Odkąd wyszliśmy od rodziców jesteś jakaś przygaszona. Co się dzieje? Uśmiechnęła się blado. - Nic się nie dzieje, naprawdę. Myślałam o Paulinie. Jest taka szczęśliwa, aż miło na nią popatrzeć. - To zabrzmiało tak, jakbyś jej zazdrościła. Nie jesteś szczęśliwa ze mną? - Powiedział zmartwionym głosem. - Jestem. Jestem bardzo szczęśliwa - odparła zmęczonym głosem. - No jakoś mi na to nie wyglądasz. Zrobiłem coś nie tak? Uraziłem cię czymś. Powiedz mi i nie każ się domyślać. Przecież mówimy sobie o wszystkim. - Marek... Proszę cię, nie męcz mnie. Jestem taka znużona i śpiąca. Chodźmy do domu. Chcę wziąć prysznic i położyć się. Odpięła się z pasów i otworzyła drzwi samochodu. Z niepewną miną zrobił to samo. Zaniepokoił go wyraz jej twarzy i to, co powiedziała. Nie zamydli mu oczu. Zbyt dobrze ją zna. Nie powiedziała mu wszystkiego. Czuł, że coś przed nim ukrywa. - Ula, nie zbywaj mnie, bo zaczynam się martwić. Nie wiem, o co chodzi. Powiedz mi. Spuściła głowę. - Marek, nie dzisiaj. Nie teraz. Padam z nóg. Nawet nie mogę skupić myśli. Odłóżmy to, dobrze? - Powiedziała niemal szeptem. - Kochanie, czy myślisz, że ja po tym, co usłyszałem będę mógł spokojnie zasnąć? Wiesz dobrze, że nie. Będę się gryzł do rana i myślał nad tym, co cię trapi. Westchnęła ciężko. - No dobrze, ale nie tutaj. Chodźmy do domu. Kiedy już wreszcie tam dotarli, przysiadła na kanapie ściskając nerwowo dłonie. Miał mętlik w głowie, gdy na nią patrzył. Zaczęła mu się wykluwać niedorzeczna myśl, którą natychmiast wyartykułował. - Ula? Czy ty chcesz ode mnie odejść? Nie kochasz mnie już? Poderwała do góry głowę i zszokowana spojrzała mu w oczy. - Odejść? Myślisz, że chcę od ciebie odejść? Czy nie dość dałam ci dowodów, jak bardzo cię kocham? Czy za mało mówiłam, jak jesteś dla mnie ważny i nie potrafiłabym bez ciebie żyć? Czy nie powtarzałam ci ciągle, że jesteś miłością mojego życia? Czy mogłabym żyć bez powietrza? Jak w ogóle coś takiego mogło ci przyjść do głowy? Zmieszał się. Przysiadł obok i ujął jej dłonie. - Przepraszam cię skarbie, ale ja już się w tym gubię. Naprawdę nie rozumiem, co cię tak gnębi. Już od kilku dni jesteś jakaś nieswoja. - Jestem nieswoja, bo trudno mi się pogodzić z tym, czego dowiedziałam się dwa dni temu. - A czego dowiedziałaś się dwa dni temu? W jej oczach pokazały się łzy i potoczyły po policzkach. Otarł je delikatnie. - Błagam cię Ula wykrztuś to wreszcie. Nie trzymaj mnie w niepewności. Ukryła w dłoniach twarz. - Boże, naprawdę nie wiem, jak mam ci to powiedzieć. Boję się, że źle to przyjmiesz, że nie jesteś jeszcze na to gotowy. - Na litość boską Ula, na co nie jestem gotowy? Wzięła głęboki oddech i nerwowo otarła łzy. - Obiecaj mi tylko, że nie będziesz zły. Że nie będziesz gniewał się na mnie i nie będziesz krzyczał. - Przysięgam ci, że nie zrobię nic z rzeczy, które wymieniłaś. - Dobrze. - Powiedziała niepewnie. - Dwa dni temu poszłam do lekarza? - Coś ci dolega? Jesteś chora? - Przerwał jej. - Właściwie to nie... Poszłam, bo spóźniał mi się okres... Jestem w ciąży Marek. W czwartym tygodniu ciąży... Zrobili mi USG i wtedy się dowiedziałam. Jego oczy przypominały wielkością młyńskie koła. Patrzył na nią z niedowierzaniem, a po chwili na jego twarz wypłynął szczęśliwy uśmiech. Przygarnął ją do siebie i zamknął w ramionach. Jej ciałem wstrząsał szloch. Uspokajająco gładził ją po plecach mówiąc. - Głuptasku ty mój kochany. Przecież to najwspanialsza nowina, jaką można usłyszeć. Jestem taki szczęśliwy i tak bardzo się cieszę. Jak mogłaś pomyśleć, że będę o to na ciebie zły? Przecież kocham cię bardziej niż własne życie, a teraz będę miał jeszcze więcej do kochania. Jutro miałem ci zrobić niespodziankę, ale myślę, że teraz jest na to odpowiedni moment. Wstał z kanapy i podszedł do jednej z komód stojących w salonie. Po chwili wrócił i ukląkł przed nią otwierając wieczko czerwonego, aksamitnego pudełeczka. Spojrzał w jej mokre od łez, rozszerzone zdumieniem oczy. - Ula. Wiesz, jak bardzo cię kocham. Nadałaś mojemu życiu sens, wyprostowałaś ścieżki, po których błądziłem, pokochałaś mnie. Moje życie bez ciebie u boku nie byłoby nic warte. Dlatego pytam cię, czy zechcesz zostać moją żoną i uszczęśliwić mnie na resztę życia? Zaparło jej dech w piersi i długo nie mogła wykrztusić z siebie słowa. Wzięła łapczywie haust powietrza. - Wiesz, że nie mogłabym odpowiedzieć inaczej, tylko twierdząco. O niczym tak nie marzyłam, jak o tym, by razem z tobą iść przez życie. Kocham cię. - Odpowiedziała drżącym od płaczu głosem. Włożył jej pierścionek na palec i mocno przytulił. - Dziękuję ci skarbie. To najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Będę miał wspaniałą żonę, a za osiem miesięcy wspaniałe Dobrzaniątko. Bardzo jestem ciekaw, co to będzie. Jest mi właściwie wszystko jedno. Chcę tylko, żeby było zdrowe i piękne, jak jego mamusia. Te zaręczyny miały się odbyć jutro. Zamówiłem nam stolik w "Książęcej" i nie będę go odmawiał. Pójdziemy tam i uczcimy dzisiejszy, szczęśliwy dzień. Zasypiała, jak zwykle, z głową wtuloną w zagłębienie jego szyi, w objęciu jego bezpiecznych ramion, słuchając najpiękniejszych słów o miłości, które z czułością szeptał jej do ucha. Uspokoiła się. Odeszły w kąt jej obawy i wielki strach przed jego reakcją na tę niespodziewaną niespodziankę. Kochał ją. Oświadczył się jej, czym dał dowód wielkiej miłości i przywiązania do niej. Była najszczęśliwszą osobą na ziemi. W poniedziałkowy poranek wpadł jak burza do gabinetu swojego przyjaciela krzycząc od progu. - Seba! Żenię się! Olszański, który właśnie popijał poranną kawę, zakrztusił się i wypluł całą zawartość na biurko, mocząc przy okazji dokumenty. - Cholera jasna! Czy ty musisz wpadać zawsze tak znienacka? Mógłbyś chociaż raz zapukać. - Przejechał rękawem zaplamiony krawat. - No jak ja teraz wyglądam... - Zreflektował się nagle i spojrzał zezem na Dobrzańskiego. - Coś ty powiedział? Marek przysiadł na krześle rozpierając się w nim wygodnie. - Żenię się przyjacielu. Muszę szybko załatwić ten ślub. Najdalej na początku sierpnia. Wczoraj oświadczyłem się Uli. - Nooo... to gratuluję. - Uścisnął mu dłoń. - Nie rozumiem tylko skąd ten pośpiech. - Powiem ci Seba, ale obiecaj, że nie wygadasz się przed Violettą. To na razie tajemnica. - Nie wygadam, możesz być pewien. - Ula jest w ciąży. Czwarty tydzień. To dlatego tak pośpieszam. Chcę wszystko pozałatwiać w jak najkrótszym czasie. Zaraz idę do Pshemko prosić go o uszycie sukni dla Uli. Ciebie chciałem prosić, żebyś pojechał do drukarni i przywiózł wzory zaproszeń. Dasz radę dzisiaj? - No pewnie. Nie ma problemu. - Dzięki stary. Odwdzięczę się. Pshemko usłyszawszy tę nowinę prawie się popłakał i zapewnił Marka, że uszyje piękną kreację i na pewno zdąży na czas. Zadzwonił do matki. Wiedział, że powinni ich zawiadomić osobiście, ale uznał, że czas go goni. Wybrał jej numer i już na początku przeprosił, że robi to w taki sposób. - Wszystkiego się dowiesz, jak przyjedziemy. Na razie chciałbym cię spytać, czy pomogłabyś mi znaleźć jakąś salę na przyjęcie weselne. Na pewno znasz sporo takich miejsc. Ciągle przecież organizujesz jakieś bale dobroczynne. - Dobrze synku. Podzwonię i popytam, choć zupełnie nie rozumiem, dlaczego ci tak spieszno. - To ma swoje uzasadnienie wbrew pozorom, mamo. Wszystko wyjaśnimy, ale już u was. Prawdopodobnie przyjedziemy jutro po pracy. Weszli do obszernego salonu Dobrzańskich i przywitali się z Heleną. Tuż za nimi wszedł Krzysztof. Zosia wniosła jakieś ciepłe przekąski i gorącą herbatę. - Pauliny nie ma? - Spytał Marek. - Nie. Pojechała z Tomaszem oglądać to mieszkanie. Na dzisiaj byli umówieni z pośrednikiem. Jest pod urokiem tego apartamentu i nie chciała, żeby okazja uciekła jej sprzed nosa. Siadajcie kochani i zjedzcie coś. Jesteś dzisiaj jakaś blada Ula. Dobrze się czujesz? - Helena spojrzała na nią z troską. - Wszystko w porządku pani Heleno. Marek objął ją ramieniem i spojrzał na nią czule. - Nie tryska zdrowiem i energią mamo, ale ma to swoje wytłumaczenie. Wyjaśnię, żeby nie przedłużać. Ula jest w ciąży. To dopiero początek piątego tygodnia. Po naszej ostatniej wizycie u was poprosiłem ją o rękę, a ona się zgodziła. Z uwagi na jej stan, chcę jak najszybciej zalegalizować nasz związek, żeby dziecko miało już moje nazwisko i pełną rodzinę. Dobrzańscy mieli łzy w oczach. - Uleńko, nawet nie wiesz, jak bardzo jesteśmy szczęśliwi. Od tak dawna marzyliśmy o wnuku, lub o wnuczce. To wspaniała wiadomość. Oczywiście ja od jutra zacznę szukać odpowiedniej sali na przyjęcie weselne i pomogę w miarę możliwości przygotować je jak najlepiej. Niczym się nie martwcie. Załatwcie tylko kościół, a my zajmiemy się resztą. - Dziękuję mamo. My jeszcze dzisiaj musimy porozmawiać z tatą Uli. Mam nadzieję, że wiadomość, że zostanie dziadkiem przyjmie równie entuzjastycznie, jak wy. Jutro pójdziemy załatwiać ślub w kościele. Ula koniecznie chce, żeby odbył się w Rysiowie. Tam pobierali się jej rodzice. Kościółek jest niewielki, ale bardzo urokliwy, bo drewniany. Tamtejszy proboszcz świetnie zna rodzinę Cieplaków, więc mam nadzieję, że nie będzie robił trudności. Od tego uzależniamy datę ślubu. Wstrzymaj się na razie z załatwianiem sali do momentu aż nie podamy konkretnej daty. - Dobrze synku. Mam nadzieję, że uda się wam w miarę szybko to załatwić. Nie siedzieli długo. Ula była zmęczona. Widział, jak jej buzia staje się z upływem czasu coraz bledsza. - Pojedziemy już. Ula musi wypocząć, bo przed nami kolejny, ciężki dzień a i jeszcze z resztą rodziny musimy porozmawiać. Odezwiemy się niedługo. Dobranoc kochani. Troskliwie zapiął Uli pasy i pogładził po twarzy. - Zmęczona jesteś bardzo, co? Zaraz będziesz w domu i odpoczniesz. Nie jest ci słabo? Martwię się trochę tą bladością. Może powinnaś zrobić jakieś dodatkowe badania. Wykroimy trochę czasu i pojedziemy razem. Chcę mieć pewność, że wszystko jest w porządku, dobrze? - Dobrze. Jedźmy już. Wyjechał poza obrzeża Warszawy zerkając ukradkiem co chwilę na nią. - Zastanawiałaś się Ula, kto będzie twoim świadkiem? Ja bardzo chciałbym Sebastiana. Znamy się od wieków. Jest moim najlepszym przyjacielem. - Wiedziałam, że wybierzesz jego. Ja zaproponuję Violetcie. Zżyłyśmy się bardzo. Na pewno się zgodzi tym bardziej, że będzie Sebastian. Trzeba im jutro powiedzieć. - Powiemy Ula. Zaraz z rana powiemy. Jutro Seba ma przynieść wzory zaproszeń z drukarni. Zrobimy też listę gości i zlecimy wydrukowanie tego, które spodoba ci się najbardziej. To nie powinno zająć zbyt dużo czasu. Ja jeszcze w tym tygodniu chciałbym kupić obrączki, o ile będziesz czuła się na siłach, by pojechać ze mną. Ale wcześniej lekarz, bo nie będę spokojny. Zgromadzili się przy stole w kuchni Cieplaków. Ich trójka wbiła pytające spojrzenie w Ulę i Marka. - No, to mówcie, - ponaglił Józef - co to za ważna sprawa? - Marek poprosił mnie o rękę tato. Zgodziłam się, bo bardzo go kocham. Wiesz, że z kimś innym nie mogłabym być szczęśliwa. Józefowi zalśniły w oczach łzy. - To świetna wiadomość. Tak się cieszę Ula. Gratuluję wam. - I my też. - Jasiek wstał z krzesła i ucałował siostrę a mała Betti wdrapała się na kolana Marka. - To teraz będziesz moim szwagrem? - Na to wygląda Betti. - To fajnie. Będziesz moim najulubieńszym szwagrem. - Marek roześmiał się słysząc to stwierdzenie. - Bo jedynym Betti. Ale to nie wszystko. Chcieliśmy wam też powiedzieć, że za osiem miesięcy będzie nas więcej. Spodziewamy się dziecka, a ja jestem niewyobrażalnie szczęśliwy. - Będę dziadkiem? Ula uśmiechnęła się widząc zdumioną minę ojca. - Tato, przecież od zawsze marzyłeś o zięciu i spełnieniu się jako dziadek. Będziesz miał teraz okazję. - Józef pokręcił głową. - Mam nadzieję, że moje serce wytrzyma tą dawkę rewelacji. Bardzo się cieszę córcia, ale co ze ślubem? Chyba zamierzacie się pobrać? - Spokojnie panie Józefie. Zamierzamy i to jak najszybciej. Jutro być może urwiemy się z pracy i przyjedziemy tu załatwić termin w kościele. Liczę na to, że będzie miał wasz proboszcz jakiś wolny na początku sierpnia. - Na pewno. To mała mieścina Marek. Więcej w niej pogrzebów niż ślubów. Teraz młodzi wolą brać ślub w mieście. Wy jesteście wyjątkiem. - Ula bardzo chce wziąć ślub właśnie tutaj, gdzie i państwo się pobierali. To dla niej ważne, a ja nie mam nic przeciwko temu. Nie będziemy mieć zbyt wielu gości. Tylko najbliższa rodzina i przyjaciele. Ten kościółek pomieści nas wszystkich. - Jutro zadzwonię do Proszowskich. Ich wypadałoby zaprosić. Zrobili dla nas bardzo dużo, a poza tym to najbliższa nasza rodzina. Innej nie mamy. Założę się, że będą zaskoczeni. Marek roześmiał się. - I to podwójnie. Pewnie nie przyszło im do głowy, że zakocham się w ich siostrzenicy. To bardzo fajni ludzie. Zdążyłem ich poznać i polubić. - Spojrzał na zegarek. - Będę się zbierał kochani. Późno już. Jutro rano przyjadę po ciebie skarbie. A może... Wiesz, co mi przyszło do głowy? Może jutro rano pójdziemy na plebanię i załatwimy ten termin. Nie będziemy musieli przyjeżdżać drugi raz, a raczej to ja nie będę musiał. Opłaciłbym wszystko od razu i zaoszczędzilibyśmy trochę czasu. Co o tym myślisz? - Myślę, że to bardzo dobry pomysł. Trochę się spóźnimy, ale przynajmniej załatwimy jedną z najważniejszych rzeczy. Wyszła z nim przed bramę i utonęła w jego ramionach. Ucałował ją czule gładząc po policzku. - Do jutra skarbie. Do jutra moje dwa skarby. Wypocznij i wyśpij się porządnie. Będę o siódmej trzydzieści. - Uważaj na siebie i proszę, nie szarżuj na drodze. Oddzwoń mi jeszcze, jak dojedziesz. Nie chcę się martwić. - Oddzwonię kotku. Dobranoc. |
kawi :) (gość) 2012.05.21 19:22 |
Wiedziałam, że Ulka jest w ciąży już za nim
dodałaś ten rozdział. Kobieca intuicja mnie jednak nie zawiodła :)
Fajnie, że Marek oświadczył się Uli noo i, że Paula chce sobie ułożyć
życie z mężczyzną którego kocha. Po tak długim czasie w końcu doszła do
siebie co mnie bardzo cieszy :) Hmm... Ulka i Marek jeszcze ze sobą nie mieszkają.? Mam nadzieję, że Dobrzański zaproponuje Uli jakieś wspólne mieszkanko, w końcu są zaręczeni, będą mieli dziecko i w ogóle. Fantastyczna notka. Czekam na Cd i pozdrawiam :) |
MalgorzataSz1 2012.05.21 20:59 |
Dziękuję Kawi, że przeczytałaś. W którymś z
komentarzy zapytano mnie, czy przewiduję powiększenie się rodziny
Dobrzańskich. Zaplanowałam tą ciążę, choć wyszła ona właściwie dzień
przed zaręczynami. Do tylko tak dla dopełnienia ich szczęścia. Za chwilę
ślub, który będzie ukoronowaniem ich związku. Zapraszam Cię w środę, bo
właśnie w ten dzień zakończę tę opowieść. Serdecznie Cię pozdrawiam. |
Shabii (gość) 2012.05.22 14:35 |
Rozpłynęłam się jak czekolada na słońcu czytając
ten cudny, pełen szczęścia i miłości rozdział. Wszystko wszystkim
układa się idealnie. Paulina odżyła i układa sobie życie z zakochanym w
niej po uszy Tomaszem. Już szykują sobie gniazdko dzięki pomocy Aleksa
oraz przyszłych Dobrzańskich. Zmienię nieco koncepcję pisania
komentarza. Zawsze staram się wypowiedzieć na temat każdego wątku ale
dziś w pełni poświęcę go naszym gołąbeczkom. Tak strasznie się cieszę,
że Ula jest w ciąży, non stop uśmiecham się do monitora co może wyglądać
trochę dziwnie dla domowników. Paulina wykrakała i Marek wreszcie się
oświadczył. Super. Myślałam, że będzie czekał wiecznie. Już planował
miły wieczór w Książęcej ale nadarzyła się okazja by wcześniej poprosić o
rękę ukochanej. Ten dzień był najszczęśliwszy dla tej dwójki. Ula
bardzo denerwowała się, że Marek nie będzie ucieszony z powodu jej
ciąży. Niepotrzebnie się jednak martwiła bo jak widać on tryska
szczęściem i bardzo się cieszy, że będzie tatusiem. Pewnie już nie może
się doczekać. Widać, że bardzo mu zależy by Ula jak najszybciej została
jego żoną bo zaangażował prawię wszystkich w ślubne przygotowania.
Cieszę się, że Sebastian, Pshemko, Dobrzańscy mu pomagają. To będzie
piękny ślub. Widać jak bardzo się kochają, wspierają. Są jednością.
Wiele ludzi powinno brać z nich przykład. Taka miłość zdarza się raz i
każdy o niej marzy. Co mogę więcej napisać? Kapitalna, urocza, piękna i
bardzo romantyczna część. Czekam na ostatnią w której również nie
zabraknie miodziku. Aż mi smutno, że to już prawie koniec... "We wszystkich mowach i w języku duszy Nad wszystkie są dwa słowa Jak w kroplach rosy po suszy W nich skarb żywota się chowa Jak dwie perełki w oceanie życia Jak dwie gwiazdeczki na niebie Świecą nam do powicia Dwa słowa - kocham ciebie" Pozdrawiam! :) |
MalgorzataSz1 2012.05.22 16:59 |
Shabii. Wiesz, że to opowiadanie zadedykowałam Tobie z wielkiej wdzięczności za wszystko, co dla mnie zrobiłaś. I proszę, nie zaprzeczaj, bo ja naprawdę to doceniam. Bardzo się starałam, by wyszło ciekawie i było na tyle intrygujące, by wciągnąć czytelnika. Mam nadzieję, że choć w części mi się to udało. Za chwilę wstawię już ostatni rozdział. Ubolewam, że to koniec, ale trzeba też wziąć pod uwagę, że jest to najdłuższe opowiadanie, jakie napisałam do tej pory. Nie ma sensu ciągnąć go dalej, bo dobrnęliśmy do szczęśliwego końca. Wszyscy jakoś poukładali sobie życie a pisanie o ludziach szczęśliwych byłoby zapewne trochę nudne. Zostawiam więc to tak, jak jest. Resztę pozostawiam czytelnikom. Bardzo Ci dziękuję, że w każdym Twoim komentarzu pojawiały się te cudne zdjęcia i obrazki takie, jak ten dzisiejszy, a także piękne cytaty. Nie opisywałam wyglądu pierścionka, bo i po co? Świetnie sobie go wyobraziłaś, co widać na zdjęciu. Bardzo Ci dziękuję za komentarze, które czytałam z wielką przyjemnością. Serdecznie i ciepło Cię pozdrawiam. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz