Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 5 października 2015

"CIERPLIWOŚĆ JEST CNOTĄ" - rozdział 4

11 kwiecień 2012
ROZDZIAŁ IV



Huk odbijanej o podłogę piłki roznosił się głośnym echem po hali. Co chwilę któryś z dwóch grających wrzucał ją do kosza. Ta dwuosobowa rozgrywka trwała od dłuższego czasu i gracze byli już mocno zmęczeni, a ich koszulki nasiąknięte potem.
- Breaktime! – Krzyknął blondyn o pucołowatych policzkach. – Mam dość.
Rzucił się na parkiet i wyciągnął na nim, jak długi.
- Wymiękasz stary. – Wysoki brunet zajął miejsce tuż obok. – Kondycja ci szwankuje.
- Starość nie radość, dropsy nie tiktaki, jak mówi mistrz Pshemko – Podsumował. – Przyniesiesz wodę? W torbie mam mineralną.
Popijając wprost z butelek siedzieli po turecku na podłodze.
- Marek, co cię napadło, żeby zatrudniać, jako swoją asystentkę tego maszkarona? W życiu nie widziałem tak pokracznej kobiety.
- Nic nie rozumiesz Sebastian. Mam wobec niej dług. Bardzo duży dług. – Olszański spojrzał na niego pytająco. – To dług wdzięczności za uratowane życie. – Wyjaśnił. – Gdyby nie ona, już bym nie żył i leżał gdzieś na dnie Bałtyku konsumowany przez ryby.
- Naprawdę? Nic nie mówiłeś.
- Bo i chwalić się nie było czym. Pamiętasz, że pojechałem z rodzicami i Pauliną nad morze? Paulina była okropna. Zamiast cieszyć się pobytem, piękną pogodą i ciepłym morzem, co wieczór urządzała mi piekielne awantury o byłe kochanki, o nieistniejące kochanki i o te przyszłe. Była wściekła, gdy zauważała, że patrzę na jakąś kobietę, lub uśmiecham się do którejś. Ta jej chorobliwa zazdrość wykańczała mnie doszczętnie. Myślałem, że na wczasach trochę odpocznę i wyciszę te złe emocje. Niestety. W połowie turnusu przeszła samą siebie. Tak się wydzierała, że słyszał ją cały pensjonat. Miałem dość. Wybiegłem z pokoju i pognałem na plażę. Ściągnąłem z siebie szlafrok i wparowałem do wody. Płynąłem niemal na oślep, gdy złapał mnie skurcz. Był tak silny, że nie potrafiłem utrzymać się na powierzchni i zacząłem iść na dno. Krzyknąłem parę razy „ratunku”, ale opiłem się morskiej wody i straciłem przytomność. Ocknąłem się na plaży. Przy mnie klęczała dziewczyna trzymając mnie za głowę, bym się nie zadławił wodą wykrztuszaną z płuc. Ktoś powiedział, że to ona wyciągnęła mnie i robiąc sztuczne oddychanie, przywróciła do żywych. Było niezłe zbiegowisko i wszyscy gapili się na mnie, jak na niedoszłego topielca. Następnego dnia kupiłem bukiet róż i wraz z rodzicami podziękowałem jej za to. Była mocno speszona i zażenowana tymi podziękowaniami, co świadczy tylko o jej skromności. Gdy wyjeżdżaliśmy, chciałem się z nią pożegnać, ale nie miałem okazji. Nawet nie wiedziałem, jak się nazywa. Poznałem tylko jej imię. Myślałem, że już nigdy jej nie zobaczę, aż tu nagle, przedwczoraj mama natknęła się na nią w Warszawie. Obie były zaskoczone. Mama zaprosiła ją na obiad i dowiedziała się, że ona wcale nie mieszka w Jelitkowie, jak początkowo sądziliśmy, ale w Rysiowie, pod Warszawą. Okazało się, że skończyła ekonomię i od kiedy wróciła znad morza, uparcie poszukuje pracy. Mama zadzwoniła wtedy do mnie prosząc, bym przyszedł do „Baccaro”. Nawet nie wiesz, jak byłem zaskoczony zobaczywszy ją przy stoliku. Wtedy pomyślałem, że świetnie nadawałaby się na moją asystentkę, bo ma kierunkowe wykształcenie. Od kiedy Paulina zmusiła mnie bym pozbył się Joaśki, był wakat na tym stanowisku. Wiesz dobrze, że Violetta nie jest zbyt błyskotliwa i nie radzi sobie z większością obowiązków. Chciałem chociaż w ten sposób odwdzięczyć się jej za uratowanie mi życia.
Sebastian słuchał tych rewelacji z otwartymi ustami.
- To takie buty… Nic wcześniej nie mówiłeś, dlatego nie rozumiałem…, ale i tak nie prezentuje się dobrze. Chodzi w takich koszmarnych ciuchach, że wstyd na nią patrzeć.
- Seba. Ja nie będę oceniał jej po wyglądzie. Zrobiła dla mnie coś, na co niewielu by się zdobyło. Pochodzi z biednej rodziny i nie stać jej na porządne ciuchy. Jak zacznie zarabiać to i o garderobę zadba. Pshemko wyszukał jej trzy służbowe kostiumy, więc na wyjścia z kontrahentami będzie ubierać się tak, jak powinna.
- Tak… Teraz wszystko zaczyna nabierać sensu. Wreszcie rozumiem, dlaczego wyprowadziłeś się od Pauliny. Dobrze zrobiłeś. Nie miałbyś z nią życia. Te zaręczyny, to nie był dobry pomysł.
- Żebyś wiedział. Nawet nie musiałem kombinować, jak wyplątać się z tego koszmarnego związku, bo zrobili to za mnie rodzice. Wreszcie i oni zrozumieli, że być w stałym związku z Pauliną Febo, to tak, jakby dobrowolnie wejść w kłębowisko żmij. To właściwie oni zadecydowali o naszym rozstaniu i jestem im za to wdzięczny.
Olszański klepnął go po ramieniu.
- Może wybierzemy się do klubu. Dawno nie byliśmy i tęsknię za jego atmosferą.
Dobrzański uśmiechnął się.
- Możemy iść. Czasami mam ochotę porządnie się upić. Zaszalejemy stary. Należy nam się.

Klub „69” tętnił życiem. Różnorodność serwowanych drinków i świetna muzyka gwarantowały liczną frekwencję. Lubili tu przychodzić i można było powiedzieć, że są już stałymi bywalcami tego miejsca. Zajęli stolik i złożyli zamówienie. Czekali obserwując parkiet i sąsiednie stoliki. Dziewczyn było mnóstwo. Wszystkie piękne z mocnym makijażem na twarzy. Uśmiechnęli się do siebie uśmiechem łowców polujących na zdobycz. Już wiedzieli, że nie wyjdą dzisiaj stąd sami. Obaj byli przystojni, i choć Dobrzański był bardziej łakomym kąskiem dla tabunów kobiet, Olszański też nie miał powodów do narzekań.
Nie czekali długo. Wkrótce przysiadły się do nich dwie ładne dziewczyny. Poczarowali je trochę i wyciągnęli na parkiet. Bawili się w najlepsze tak, jak lubili najbardziej. Wesołe tańce i morze alkoholu. O północy zwinęli żagle. Zamówili taksówki i wraz z nowopoznanymi dziewczynami rozjechali się w różnych kierunkach. Marek z ładną brunetką dotarł na Sienną, gdzie od rozstania z Pauliną miał swoje mieszkanie. Przekroczywszy drzwi wejściowe pociągnął ją od razu do sypialni. Nie tracili czasu i utonęli w miłosnych uniesieniach.
Odgarnął jej kosmyk czarnych, jak heban włosów.
- Musisz się zbierać. Chciałbym złapać jeszcze trochę snu. Jutro muszę iść do pracy. – Uśmiechnęła się do niego kokieteryjnie.
- Chyba mogę tu zostać do rana?
- Niestety nie. Wybacz, ale nigdy nie pozwalam dziewczynom zostawać tutaj na noc. To wbrew zasadom, których się trzymam. Ubierz się. Zamówię ci taksówkę.
Rozczarowana zbierała swoją bieliznę.
- Masz ochotę na kolejne spotkanie? – Spytała. Spojrzał na nią smutnym wzrokiem.
- Może… kiedyś… – powiedział cicho.
- Myślałam, że ci się podobam. – Powiedziała z pretensją w głosie.
- Bo tak jest, ale nie szukam dziewczyny do stałego związku. Jeszcze nie. Niedawno wyplątałem się z takiego i nie chcę wchodzić w następny. To za wcześnie. Było przecież tak miło, prawda? – Nie odpowiedziała.
Odprowadził ją do drzwi wciskając jej pieniądze na taksówkę.
- Jesteś fajną dziewczyną. Dziękuję za dzisiejszą noc, żegnaj.
Zamknął za nią drzwi i wrócił do sypialni. Był upojony wypitym w klubie alkoholem, a jego szare komórki znacznie zwolniły tempo. Po chwili już spał.

Wszedł do biura mocno spóźniony. Nie wyglądał dobrze. Sine worki pod oczami świadczyły o niezbyt dobrze przespanej nocy. Przywitał się z dziewczynami i zamknął w gabinecie.
- No, znowu zabalował. – Mruknęła Violetta.
Ula popatrzyła na nią nie bardzo rozumiejąc.
- Znowu zabalował? Co to znaczy? – Kubasińska spojrzała na nią z politowaniem.
- Ty to jakaś niedzisiejsza jesteś. Przecież widzisz, jak wygląda. Pewnie znowu szaleli z Olszańskim w klubie. Mają taki swój ulubiony. Łażą tam bez przerwy i podrywają panienki. – Oczy Uli przypominały dwa spodki.
- Naprawdę?
- A coś ty myślała, że Marek jest jakiś święty? Paulina miała rację, że rzuciła go. Bez przerwy ją zdradzał. Teraz może to robić bezkarnie, bo nie musi wysłuchiwać jej awantur.
To, co powiedziała Violetta, dało Uli do myślenia. Jednak nie był taki kryształowo czysty, jak myślała. Z kolei słowa, które o nim usłyszała tak bardzo kłóciły się z jej wyobrażeniami o nim. Niewinny wygląd i ujmujące usposobienie nie zawsze idą w parze z ciemną stroną duszy. Nigdy nie posądzałaby go o takie skłonności do lekkomyślnej zabawy. Ciągle jawił jej się, jako ideał mężczyzny, którym, jak się okazało, nie był.
Do sekretariatu wszedł Olszański. Wyglądał podobnie, jak jego najlepszy przyjaciel. Blada, ziemista cera i sińce pod oczami.
- Marek u siebie? – Wychrypiał.
- U siebie. – Viola przyjrzała mu się bacznie. – Aleś się urządził. Wyglądasz jak lump.
- Violetta nie krzycz tak, głowa mnie boli.
- Przecież ja nie krzyczę, tylko mówię normalnie. – Kadrowy machnął ręką i wszedł do gabinetu.
Ula podniosła się zza biurka. Zabrała portmonetkę i zeszła na trzecie piętro do bufetu. Poprosiła o dwa duże kefiry i tak zaopatrzona, zabierając po drodze dwie tabletki od bólu głowy zapukała do gabinetu dyrektora. Po usłyszeniu cichego „Proszę” weszła do środka. Obaj, na wpółleżąc zajmowali kanapę.
- No Ula, co tam? – Odezwał się słabo Marek.
Podeszła do szklanego stolika i postawiła na nim kubki z kefirem, kładąc obok nich tabletki.
- Wypijcie. To powinno pomóc, a tabletki są na ból głowy.
Popatrzył na nią z wdzięcznością. Kiedy wyszła, błyskawicznie dorwali się do kefirów i wypili je duszkiem. Zażyli też tabletki.
- Twoja asystentka, to prawdziwy anioł. Tego właśnie potrzebowałem.
- Ja też. Jak ona się domyśliła...?
- Nie musiała się zbytnio wysilać. Wystarczyło, że spojrzała na nasze gęby.
- To prawda. Nieszczególnie dzisiaj wyglądamy. Daliśmy czadu.
Po godzinie obaj poczuli się znacznie lepiej i postanowili zająć się pracą. Przed dwunastą Dobrzański wychynął z gabinetu i poprosił Ulę do siebie. Weszła i usiadła w fotelu. Obrzucił ją zmęczonym spojrzeniem.
- Chciałbym Ci podziękować Ula i przeprosić, że sprawiliśmy ci kłopot.
Zmieszała się nieco i nieśmiało spojrzała na niego. Miał minę nieszczęśliwego szczeniaka.
- Naprawdę nie ma za co dziękować. Mam nadzieję, że czujesz się lepiej.
- Znacznie lepiej. Dzięki tobie. Poprosiłem cię, bo mamy ważne zadanie. Jutro trzeba będzie dopilnować sesji u Pshemko i przy okazji wybrać grupę modelek do pokazu. Chciałbym, żebyś się tym zajęła. Czarek ma je sfotografować, bo zdjęcia będą potrzebne do folderu. Rano o dziewiątej zjawią się modelki. Trzeba przygotować kwestionariusze osobowe do wypełnienia. Dasz radę?
- Oczywiście. Zaraz się tym zajmę. To wszystko?
- Na razie tak. Jutro powiem, co dalej.
- Dobrze. W takim razie wracam do pracy.
Skupiona na nowym zadaniu odcięła się od świata zewnętrznego. Cierpliwie układała listę mających wystąpić w pokazie modelek. Straciła poczucie czasu. W pewnym momencie poczuła, że ktoś ją obserwuje. Podniosła głowę i ze zdumieniem zanotowała obecność przy swoim biurku kobiety z apartamentu, Pauliny Febo we własnej osobie. Znała już historię jej i Marka, bo uczynna i wiecznie paplająca Violetta uwielbiała plotki i nie omieszkała donieść jej również o burzliwej przeszłości tych dwojga. Czarne, jak węgiel oczy Pauliny wpatrywały się w nią intensywnie. Zmiażdżona jej spojrzeniem wyjąkała słabo.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry? To chyba nie jest mój dobry dzień. Możesz mnie oświecić i powiedzieć, co ty tu robisz? Skąd się tu wzięłaś?
- Marek przyjął mnie do pracy…
- Do pracy? A cóż ty takiego potrafisz, prócz całowania cudzych mężczyzn?
- Nie całuję cudzych mężczyzn, a pani narzeczonemu ratowałam życie, o ile sobie pani przypomina. Gdyby nie udaremniono wtedy pani interwencji, on dzisiaj byłby już martwy.
- Nie musisz mi o tym przypominać – wysyczała zjadliwie. - Przez ciebie rozpadł się nasz związek.
Ula wytrzeszczyła na nią oczy bezgranicznie zdumiona.
- Przeze mnie? Z tego, co wiem, to pani była główną tego przyczyną. Ja nie jestem ani jego dziewczyną, ani jego kochanką. Nic mnie z nim nie łączy prócz tego, że jestem jego asystentką. Być może nie potrafi pani spojrzeć prawdzie w oczy, uderzyć się w piersi i przyznać do błędów. Wygodniej jest zwalić winę na kogoś innego. Zresztą proszę na mnie spojrzeć. Czy ktoś mógłby podejrzewać, że łączy mnie z pani byłym narzeczonym coś więcej?
Ula mówiła do Pauliny przyciszonym głosem. Nie chciała, by ktoś rzeczywiście posądził ją o romans z szefem. Paulina popatrzyła na nią pogardliwie.
- Rzeczywiście. Musiałby być pozbawiony piątej klepki. Takich, jak ty Marek nie dotknąłby nawet kijem.
Podniesiony głos Pauliny zaniepokoił Marka, który słyszał strzępy tej wymiany zdań. Wyszedł z gabinetu i omiótł je obie spojrzeniem.
- Możesz mi powiedzieć, po co przyszłaś? – Zwrócił się do Pauliny. – Chyba nie chęć poznania mojej nowej asystentki przygnała cię tutaj?
- Masz rację, to nie to. Jednak zaskoczona jestem tym, że potrafisz być jej tak bardzo wdzięczny, że ściągnąłeś ją tutaj aż z Jelitkowa.
- Nie musiałem jej ściągać, bo mieszka w Warszawie, a poza tym, to nie twoja sprawa. Jedną sekretarkę już mi raz wybrałaś i okazała się nic nie warta. Chciałaś tylko mieć tu kogoś, kto bezustannie by mnie szpiegował i donosił ci o moich poczynaniach. Na szczęście ona nie musi już tego robić. A Uli daj spokój i przestań się nad nią pastwić. Nie pozwolę, by w tej firmie obrażano pracowników. Ciebie również obowiązuje szacunek wobec nich, bo dzięki nim żyjesz na odpowiednim poziomie. Teraz, jeśli możesz idź już stąd. Ula ma dużo pracy i nie chcę, by jej przeszkadzano. Rozumiesz?
Wyszła z sekretariatu ocierając niemal nosem sufit. – Jeszcze nie powiedziałam ostatniego słowa Mareczku. Jeszcze się przekonasz, do czego jest zdolna Paulina Febo. – Pomyślała mściwie.
Kiedy ucichł stukot jej wysokich obcasów, Marek pochylił się na biurkiem Uli.
- Przepraszam cię Ula za nią. Ona nadal nie może pogodzić się z tą porażką. Myślała, że ożenię się z nią a ona będzie dyrygować moim życiem.
- Ona długo się z tym nie pogodzi Marek. Jest zbyt dumna i uważa, że niektóre rzeczy po prostu jej się należą. Te typy tak mają. Idę do Czarka uzgodnić z nim szczegóły sesji.
- Dobrze, ja wracam do siebie. Gdyby Paulina próbowała cię obrażać w jakiś sposób, daj mi znać, dobrze?
Kiwnęła głową i wymaszerowała z sekretariatu.

Od samego rana w przestronnym holu F&D panował nieznośny rejwach. Okupujące go modelki przekrzykiwały się jedna przed drugą. Wielokrotne próby Ani usiłującej je uciszyć, paliły na panewce. W ogóle jej nie słuchały i ignorowały zupełnie. Wściekła pomaszerowała do Marka.
- Marek, pomóż – jęknęła. – Te głupie modelice robią taki hałas, że słychać je chyba na drugim końcu Warszawy. W ogóle mnie nie słuchają.
Podniósł się od biurka i wparował do holu.
- Co się tu do jasnej cholery dzieje! – Wrzasnął na całe gardło. – Myślicie, że jesteście na bazarze? Zachowujecie się jak banda rozwydrzonych przekupek!
Nagle ucichło, jak makiem zasiał. Marek omiótł je krytycznym spojrzeniem.
- Czy w ogóle któraś używa mózgu? To jest biuro, jakbyście nie pamiętały. Tu przychodzi się pracować, a nie kręcić tylko tyłkiem na wybiegu. A może któraś nie potrzebuje już tej pracy?
Nadal milczały wpatrując się w niego zaskoczone.
- Macie zachowywać się cicho, zrozumiano? Jeżeli jeszcze raz usłyszę ten jazgot, wyrzucę wszystkie na zbitą twarz. Na wasze miejsce błyskawicznie znajdą się inne, bardziej chętne do pracy. Teraz moja asystentka rozda wam formularze, które wypełnicie w ciszy i spokoju. Każdy z nich zaopatrzony jest w numer. Według tych numerów będziecie wychodzić na wybieg. Ula? – Rozejrzał się za Cieplakówną.
- Jestem. Już rozdaję te arkusze osobowe.
Wyczytywała nazwiska, a one podchodziły do niej i odbierały kwestionariusze.
- Dominika Majewska. – Podeszła do niej wysoka szczupła dziewczyna z naburmuszoną miną. Spojrzała na numer.
- Trzynaście? Ja nie chcę wchodzić, jako trzynasta. Ten numer przynosi pecha.
- Niestety nie mogę go już zmienić.
- To się postaraj, bo ja na pewno nie wejdę z tym numerem.
- Dobrze, jak chcesz. – Ula odebrała z jej rąk formularz wyczytując jednocześnie kolejną modelkę.
- Chwileczkę, – zaprotestowała Dominika – a co ze mną?
- Jak to, co z tobą? Przecież nie chcesz wejść z tym numerem. Właśnie zrezygnowałaś z tej sesji. Ja nie mam czasu, ani ochoty wykłócać się z tobą. Zastąpi cię inna modelka. – Odpowiedziała jej spokojnie Ula. Jej spokój wywołał atak furii u dziewczyny.
- Co ty sobie myślisz, pokrako jedna, że kim tu jesteś!?
- Ja jestem asystentką dyrektora Dobrzańskiego, a ty? Czyżbyś myślała, że jesteś tu najważniejsza? Nie rozśmieszaj mnie.
- Ja jestem twarzą kolekcji z zeszłego roku, więc nie jestem nikim. – Wyrzuciła z siebie butnie.
Ula miała dość tej rozmowy. Czas ją naglił, a ona traciła go na jakieś przepychanki słowne z głupią modelką.
- Jak słusznie zauważyłaś, to było zeszłego roku. Teraz mamy kolejny rok i twarzą tej kolekcji na pewno zostanie któraś z twoich koleżanek, bo jej twarz zostanie wyłoniona spośród tej grupy. A teraz odejdź i pozwól mi spokojnie pracować.
- Jeszcze zobaczymy, kto będzie górą. – Powiedziawszy to pożeglowała do gabinetu Marka. Wpadła tam, jak burza krzycząc od progu.
- Marek! Czy ty wiesz, co przed chwilą zrobiła ta twoja Brzydula? Wyrzuciła mnie z sesji! – Obrzucił ją rozbawionym spojrzeniem.
- Domi, uspokój się. Jeżeli to zrobiła, to widocznie musiała mieć powód.
- I ty to mówisz tak spokojnie? Ten paszczur dał mi formularz z trzynastym numerem. Ja nie mogę wejść z trzynastką, bo to przynosi pecha. – Podeszła do niego i otarła się o jego tors. – Zrób coś z tym kochany. Przecież to nie może się tak skończyć.
Wpiła się w jego usta całując go z pasją. Uległ jej oddając ten namiętny pocałunek. Wiedziała, jaki był słaby. Wiedziała też, że nie potrafi jej się oprzeć. Przyciągnął ją do siebie i gładząc jej plecy całował żarliwie. Nawet nie słyszeli, jak do gabinetu weszła Ula i stanęła, jak wryta przyglądając się tej scenie. Spuściła głowę. Zrobiło jej się przykro i serce tak boleśnie ją zakłuło. - To jednak prawda, że nie potrafi się oprzeć żadnej dziewczynie – pomyślała z żalem.
Chrząknęła. Oderwali się od siebie. Marek spojrzał na Ulę i poczuł się zażenowany. Modelka patrzyła na nią z triumfem w oczach.
- Przepraszam Ula. Chciałaś coś? – Wykrztusił nie wiedząc, gdzie podziać oczy.
- Chciałam ci tylko dać to zestawienie.
Podała mu szybko dokumenty i jeszcze szybciej wyszła z gabinetu. Musiała ochłonąć. Nie była przyzwyczajona do takiego zachowania. Nie do tak ostentacyjnego. – Jak on może obcałowywać w miejscu pracy te wszystkie kobiety? Nie ma żadnych hamulców moralnych. One są nachalne, a on to wykorzystuje. To wstrętne.
Wybiegła z sekretariatu do damskiej łazienki. Zamknęła kabinę i rozpłakała się.

Sesja rozkręciła się na dobre. Pshemko czuwał nad kolekcją rozdzielając między modelki poszczególne kreacje. Czarek uwijał się, jak w ukropie starając się fotografować jak najdokładniej i dbając o dobrą jakość zdjęć. Ula stała przy wybiegu z formularzami w ręku koordynując poczynania modelek i pilnując kolejności. Drzwi za nią otworzyły się i wszedł Marek prowadząc Domi. Podszedł do Uli i powiedział szeptem.
- Wpisz Domi na ostatnią pozycję na liście i daj mi formularz dla niej. – Spojrzała mu smutno w oczy.
- Jak sobie życzysz – szepnęła.
Po kilku minutach podeszła Domi wciskając jej wypełnioną kartę. Pochyliła się do niej i syknęła do ucha.
- I czyje na wierzchu, pokrako? Nie wtrącaj się w sprawy, których nie rozumiesz i o których nie masz zielonego pojęcia.
Była zmęczona. O siedemnastej z ulgą wyłączyła komputer. Ubrała się i wyszła z firmy. Ten dzisiejszy dzień był dla niej ciężką próbą. Jak bardzo się pomyliła w stosunku do niego. On nie dążył do tego, by być z jedną kobietą. On chciał mieć cały harem. Najlepiej trzysta sześćdziesiąt pięć kobiet na każdy dzień roku. Czuła się bardzo rozczarowana. Sądziła, że teraz być może uda im się zacieśnić ich relacje. Nie liczyła na to, że od razu ją pokocha, ale przynajmniej na prawdziwą przyjaźń. Traktował ją dobrze. Nigdy na nią nie krzyczał i nie był zły. Odnosił się do niej łagodnie, bo pewnie ciągle miał w pamięci to, co dla niego zrobiła. Nie spodziewała się jednak tego, że na jej oczach będzie posuwał się do takich rzeczy, jak całowanie modelek. Dla niej to było obrzydliwe podobnie, jak zachowanie tych wyzwolonych dziewczyn, które bez żadnych oporów rzucały mu się w ramiona sądząc, że coś przez to zyskają, że wzmocnią poprzez łóżko swoją pozycję w F&D. Może mają rację? On nie broni się przecież przed takim zachowaniem z ich strony. Pewnie mu to w jakiś sposób pochlebia. Ona nawet w ułamku nie mogła porównywać się do żadnej z nich. Nie była ładna, brzydko i niemodnie się ubierała. Nie potrafiła się malować, ani uczesać. Nie mogła mu zaimponować niczym. Nigdy nie znalazłaby w sobie tyle odwagi, by podejść do niego i zacząć go całować. W starciu z tymi pięknymi i zadbanymi kobietami nie miała najmniejszych szans. To było, jak walka z wiatrakami, jak toczenie pod górę głazu przez Syzyfa. Ona go nie zmieni, bo jemu za bardzo odpowiada takie rozwiązłe życie. Niech więc sobie tak żyje dalej i zalicza każdego dnia chętne panienki. Ona nie będzie przecież walczyć z jego mroczną stroną.
Te myśli sprawiły, że poczuła się zdruzgotana. Zrozumiała, że nie ma takiej opcji, by on odwzajemnił jej uczucie, które z każdym dniem było coraz silniejsze. Czasami nie mogła poradzić sobie z tą miłością. Rozum nadal był tłumiony przez podszepty serca. To musi się zmienić. Ona musi to zmienić. Jeśli tego nie zrobi, będzie nieszczęśliwa do końca swoich dni. Musi zapomnieć. Wyrzucić z siebie tę beznadziejną miłość. Postanowiła, że od jutra zacznie zachowywać się bardzo profesjonalnie. Będzie oficjalna i rzeczowa. Będzie tylko i wyłącznie wypełniać, jak potrafi najlepiej, swoje obowiązki. Nie będzie się wdawać w żadne dyskusje z nim. Otoczy się murem obojętności, by nie mógł jej zranić.

Minęło kilka długich miesięcy, od kiedy zaczęła pracę w F&D. Poznała pracujących tu ludzi i niektórych bardzo polubiła. Miała zaprzyjaźnione, niewielkie grono koleżanek. W stosunku do Marka  była inna niż na początku ich znajomości. Traktowała go z należnym szacunkiem tak, jak podwładny powinien traktować szefa. Nie próbowała się z nim zaprzyjaźniać. Uznała, że to bez sensu. Okrzepła i uodporniła się na jego wdzięki, a przynajmniej tak jej się wydawało. Otoczyła swoje serce szczelną skorupą. Starała się jak najbardziej profesjonalnie wykonywać swoje obowiązki, by był z niej zadowolony.
On również zauważył te zmiany i nie mógł zrozumieć, dlaczego zrobiła się taka obojętna. Przecież tak naprawdę była całkiem inna. Nie uśmiechała się już tak, jak dawniej. Powierzane jej zadania wykonywała bez zarzutu. Była prawdziwym tytanem pracy. Dzięki niej wiele spraw wyprowadził na prostą. Nadrobił zaległości. Zrobiła taki porządek w dokumentach, że mógł się obudzić w środku nocy i powiedzieć, gdzie się co znajduje. Była idealną asystentką, a jednak odnosił wrażenie, że coś ją gryzie. Jakiś problem, z którym nie potrafiła sobie poradzić. Nie chciał jej jednak wypytywać, bo mogła poczuć się dotknięta. Spowijał ją jakiś wewnętrzny smutek, któremu i on ulegał, ilekroć patrzył na jej zamyśloną twarz. Nie miał pojęcia jak może jej pomóc. Póki co, pozostawił sprawy swojemu biegowi. Sądził, że jeśli do tego dojrzeje, być może sama mu powie, co ją tak gnębi.

Był początek czerwca i zbliżał się wielkimi krokami pokaz kolekcji letniej. Pracowała, jak nakręcona. Na najwyższych obrotach. Więcej latała po mieście niż siedziała za firmowym biurkiem. To na niej spoczął obowiązek dopilnowania wszystkiego i zadbania o najdrobniejsze szczegóły. Nie mogła pozwolić sobie na jakikolwiek błąd. Nie chciała zawieść Marka. Obiecała mu to przecież kiedyś i bez względu na to, co do niego czuła, nadal była mu wdzięczna, że zaoferował jej tę pracę.
Ubrania zaczęły na niej wisieć. Mocno zeszczuplała. Była w ciągłym ruchu, a permanentny brak czasu sprawił, że przestała odżywiać się regularnie tak, jak kiedyś. Nie zwróciłaby na to nawet uwagi, gdyby nie Violetta, która przyjrzała jej się któregoś dnia krytycznie.
- Ale zrobiłaś się chuda. Niedługo będziesz musiała przejść dwa razy przez drzwi, żebym cię mogła zobaczyć. – Zawyrokowała. – Ciuchy wiszą na tobie, jak na wieszaku jakimś. Odchudzasz się, czy co?
- Nie Viola. Nie odchudzam się, ale często nie mam nawet chwili, żeby zjeść. Gdybyś zechciała mi czasem pomóc, nie musiałabym się tak urabiać po łokcie. Ty kwitniesz, a ja znikam. To przez ten nadmiar pracy. – Skarżyła się żałośnie. – Nie jest ci czasem głupio, że ja haruję, jak wół, a ty tylko śledzisz internetowe wyprzedaże? Chociaż z litości mogłabyś mi pomóc.
Kubasińska obruszyła się.
- Czy ty myślisz, że ja nic nie robię?
- A co takiego robisz? – Zapytała zmęczonym głosem. – Czasem coś skserujesz lub przepiszesz, ale to wszystko. Nie chcę być złośliwa Viola i naprawdę daleko mi do tego, ale uwierz mi, że ja już nie daję rady. Ten nadmiar pracy zaczyna mnie przerastać. Zamiast śledzić Internet, mogłabyś się wiele nauczyć. Ja przecież pomogłabym ci. Całe życie chcesz pracować, jako sekretarka? Nie masz większych ambicji? Gdybyś tylko chciała się uczyć, mogłabyś pracować na wyższym stanowisku, a przez to i zarabiałabyś lepiej.
Violettę zastanowiły jej słowa.
- Wiesz Ulka, ja zawsze marzyłam o public relations. To chyba najbardziej mnie pociąga. Wywiady z dziennikarzami, promowanie firmy i takie tam. Myślę, że jestem do tego stworzona. – Ula pokiwała głową.
- No widzisz. Przecież możesz to wszystko osiągnąć, ale musisz się zaangażować. Bez pracy nie ma kołaczy, jak to mówią. Bez przygotowania nikt nie powierzy ci takiego stanowiska. Przemyśl to sobie i jeśli się zdecydujesz, to ja chętnie ci pomogę.
- Dzięki Ula. To daj mi coś do roboty, tylko najpierw dokładnie wytłumacz, o co chodzi, bo nie chcę zawalić.
Na twarz Uli wypłynął promienny uśmiech.
 
 
 
orchid94 (gość) 2012.04.11 18:11
Gosiu bardzo podoba mi się ta część, choć jest bardzo smutna. Na początku pozytywnie i miło - kosz, rozmowa...ale jak przeczytałam o klubie, to już wiedziałam, jak się to skończy, pewna byłam, że zarówno Marek jak i Seba wylądują gdzieś z chętnymi panienkami w łóżku. No tak jest jedna zasada Marek nie mógł dopuścić, żeby dziewczyna została, a tym bardziej nie mógł pozwolić na kolejne spotkanie. No i niestety Ula poznała prawdziwe oblicze Marka. To znaczy może i stety, ale to musiało być dla niej trudne. Miała jeszcze nadzieję, wierzyła w Dobrzańskiego, a tymczasem po akcji z Domi została brutalnie pozbawiona wszelkich wątpliwości. Miałam wrażenie, że Markowi było naprawdę głupio, gdy Ula zobaczyła go całującego w gabinecie Dominikę, a tym czasem przyszedł załatwić jej numerek na liście. To okropne. Myślałam, że może wpadł zobaczyć jak sesja, jak Ula sobie radzi, porozmawiać...no nie wiem, ale po prostu zachował się okropnie. Od początku tego opowiadania miałam wrażenie, że Marek jest tym dobrym, może nie bez skazy, ale miałam jego obraz jako porządnego, dobrego człowieka, a teraz w sumie został zburzony, bo do świętości to mu kawałek. Nawet przyznam się szczerze, że był taki, że nie pasują nawet do niego te imprezy. Spokojny, miły, niszczony przez Paulinę, tak to widziałam. A tu się okazuje, że ma jakby dwa oblicza. Plus ma za to jak traktuje Ulę i ją obronił przed Paulą, ale i tak mnóstwo stracił w moich oczach. Myślę jednak, że go zrehabilitujesz. Podziwiam Ulę, że tak potrafiła utworzyć mur i trzymać sztywne, służbowe relacje przez taki czas, pewnie nie łatwo. Marek zauważył, że coś jest nie tak, ale miał sporo czasu (bo wynika z opowiadania, że znają się prawie rok, a Ula chłodno traktuje go już od dobrych kilku miesięcy) by spróbować coś zrobić, a on nic, zupełnie nic. Pozwolił na to, by Ula pielęgnowała taki zły jego obraz i katowała się myślami. Powinien coś zrobić, nie wiem, czy zależy mu na jej opinii (ale chyba trochę tak) więc powinien wyjaśniać a nie tak zostawiać niedomówienia i takie rzeczy. Smutno kurcze. Zastanawiam się, czy będzie jakaś przyjaźń, rozmowy między Ulą i Markiem, czy też miłość wybuchnie nagle. Fajnie, że Viola zabrała się za robotę. Piękna notka. Czekam na dalszy ciąg. Serdecznie pozdrawiam Gosiu :)
MalgorzataSz1 2012.04.11 18:42
Iza.
Wiesz dobrze, że Marek nie był ideałem. Nie bez powodu Paulina robiła mu te wieczne awantury. Miała przecież podstawy. Była permanentnie zdradzana. To, że on zawdzięcza Uli życie, nie miało wpływu na jego przyzwyczajenia. Nadal jest niepoprawnym kobieciarzem. To oczywiście się zmieni, ale nie tak prędko. Będzie jeszcze sytuacja, w której zachowa się idiotycznie. Jednocześnie jednak spowoduje pewien przełom w ich relacjach. Będzie takim preludium do następnych wydarzeń.
Notka być może smutna, ale przecież tak jest w życiu. Raz z górki, raz pod górkę. Nikt nie powiedział, że będzie łatwo. Metamorfoza musi trochę potrwać, aż w końcu on zrozumie, co jest dla niego najważniejsze. Jedno jest pewne. Bez żadnych wątpliwości zakończę to opowiadanie pozytywnie tak, jak wszystkie wcześniejsze. Wiesz, że nie potrafiłabym inaczej.
Bardzo Ci dziękuję za obszerny komentarz i pozdrawiam.
orchid94 (gość) 2012.04.11 19:06
Gosiu ja oczywiście rozumiem, brałam pod uwagę jaki jest Marek, ale na początku przedstawiłaś go raczej pozytywnie i taki też obraz sobie zbudowałam. W tej notce nastąpiło drastyczne sprowadzenie na ziemię i pokazanie tej złej strony Dobrzańskiego. No tak, w życiu bywa różnie, wiadomo. Notki też są szczęśliwe i smutne. Ta jest smutna, ale jeśli następna będzie szczęśliwa, to zrobi jeszcze większy efekt ta różnica. Zaciekawiłaś mnie i zaintrygowałaś. Zastanawiam się już co się wydarzy dalej i do jakiej sytuacji dojdzie. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że często dodajesz notki :) Serdecznie pozdrawiam :)
(gość) 2012.04.11 19:13
Witam
Nigdy nie miałam dość odwagi aby pozostawić po sobie komentarz . Czytam Twoje opowiadania już od dłuższego czasu są one przepiękne . Pozostawiają we mnie zawsze ślad .Dzisiejsza notka cudna jestem bardzo ciekawa co dalej będzie się działo z tą dwójką . Czekam niecierpliwie na następną notkę
Pozdrawia Daria:)
MalgorzataSz1 2012.04.11 19:34
Dario.
Bardzo Ci dziękuję, że się ujawniłaś. To niezwykle miłe przeczytać taką opinię o swojej pisaninie. Cieszę się, że moje opowiadania przypadły Ci do gustu. Mam nadzieję, że skoro już zebrałaś się na odwagę i napisałaś, będziesz teraz robić to częściej.
Serdecznie Cię pozdrawiam.
XUlaX (gość) 2012.04.11 20:21
Gosiu, bardzo się cieszę, że dodałaś nową notkę.
Co ta Paulina sobie myśli? Że to, że jest córką współzałożycieli firmy to wolno jej obrażać zwykłych pracowników? Czy do niej dalej nie dotarło w jakim niebezpieczeństwie był Marek i, że gdyby nie Ula to być może by już nie żył? Dobrze jednak, że Marek stanął w obronie Uli, jestem ciekawa co Paulina miała na myśli z tym, że Marek ją jeszcze popamięta. Już rozumiem o co ci chodziło gdy napisałaś, że relacje pomiędzy Ulą i Markiem będą tylko i wyłącznie służbowe i, że to Ula o tym zadecyduje. Chodziaż szczerze mówiąc to nie do końca rozumiem jej zachowanie. Marek był wolny, mógł robić co chce. Okey, rozumiem, że Uli nie podoba się jego zachowanie w stosunku do tych wszystkich dziewczyn, mnie też nie. Ale oni nie byli parą, ba nie byli nawet przyjaciółmi! Nie powinna się o to obrażać na niego. Ciekawe czy Marek głębiej zainteresuje się dlaczego Ula tak go traktuje. Kurteczka zaniepokoiłam się o Ulę, zdecydowanie za dużo pracuje, Marek nie zauważył, że z nią jest coś nie tak? Widzę, że Viola wpadła na pomysł kształcenia się public relations, ciekawe czy powiedziała to tylko od tak sobie czy może naprawdę zacznie działać coś w tym kierunku.
Kiedy ciąg dalszy?
Pozdrawiam
MalgorzataSz1 2012.04.11 20:35
Paulina.


Cytat "XUlaX":
Co ta Paulina sobie myśli? Że to, że jest córką współzałożycieli firmy to wolno jej obrażać zwykłych pracowników? Czy do niej dalej nie dotarło w jakim niebezpieczeństwie był Marek i, że gdyby nie Ula to być może by już nie żył?


Paulina zachowuje się irracjonalnie i w zasadzie typowo dla niej. Pomiata wszystkimi. Jednak, jak pisałam już wcześniej, znajdzie to swoje logiczne uzasadnienie i na pewno dokładnie to wyjaśnię.

Cytat "XUlaX":
Chociaż szczerze mówiąc to nie do końca rozumiem jej zachowanie.


To prawda i ona w odpowiednim momencie również to zrozumie, że nie ma prawa robić mu wyrzutów, bo jest wolnym człowiekiem a w dodatku nie ma pojęcia, co ona do niego czuje. Ula nie jest głupia i zapewniam Cię, że dojdzie do takich samych wniosków, co Ty. Ona nie obraża się na niego. Jest tylko rozczarowana i smutna sytuacjami, w których go zastaje. Nie potrafi inaczej i przywdziewa tę maskę pozornej obojętności.
A ciąg dalszy? W sobotę.
Bardzo Ci dziękuję Paulina za wpis i serdecznie pozdrawiam.
ania1302 (gość) 2012.04.12 06:29
Dzięki za komentrz u mnie, bo wiem że nadal czytasz. a co do twojej czwartej części, bardzo mi się podobała.Ula stara się uodpornić na wdzięki szefa i dobrze, ale co z tego wyjdzie wiemy. Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy.Pozdrowionka.
danka69 (gość) 2012.04.12 10:44
Małgosiu, kolejna cudna część. Nie wiem, czy smutna, bardzo relistyczna.Ula próbuje "odciąć się" od uczucia do Marka, skrywając je głęboko w zakamarkach duszy. Nie bardzo rozumie, jak miły, dobrze wychowany, empatyczny mężczyzna może mieć drugą, bardzo nieciekawą stronę charakteru. Nic go nie tłumaczy, nawet lata spędzone u boku wyrachowanej, niemiłej Pauli. Zachowanie Uli , jej smutek, zamknięcie się w sobie zaczyna niepokoić Marka.Pewnie będzie chciał dociec
przyczyny takiej postawy. Jestem bardzo ciekawa dalszych wydarzeń, które na pewno przedstawisz jak zawsze super interesująco. Pozdrawiam
MalgorzataSz1 2012.04.12 13:24
Bardzo Ci dziękuję Danusiu za komentarz. Ujęłaś sens tego rozdziału tak zgrabnie, że z pewnością nie zrobiłabym tego lepiej.
Mam nadzieję, że dalsze części nie będą dla Ciebie rozczarowaniem.
Serdecznie Cię pozdrawiam.
Shabii (gość) 2012.04.12 19:14
Doczekałam się! Co chwilka odświeżałam stronę i kukałam czy może już coś się pojawiło i pojawiło się. Bardzo się cieszę, bo zdychałam już z nudów. Małgosiu część bardzo fajna. Początek wywołał uśmiech na mojej twarzy, napisałaś kilka takich zdań z których się uśmiałam między innymi z cyt: "Marek, co cię napadło, żeby zatrudniać, jako swoją asystentkę tego maszkarona? W życiu nie widziałem tak pokracznej kobiety" Ha ha ha świetnie to napisałaś, nie mogę przestać się śmiać. Wyszło Ci idealnie tak w stylu Sebastiana, już go sobie wyobrażam jak to mówi. Biedna Uleńka w końcu została oświecona, że Marek wcale nie jest taki święty. Gdyby nie Violetta pewnie nic by nie zauważyła. Mimo wszystko po jej opowieści zachowała się bardzo ładnie. Poszła do bufetu i kupiła tym dwóm kobieciarzom po kefirku i nawet o aspirynę się postarała. W stosunku do Domi zachowałabym się identycznie, co ona sobie wyobraża? Że jak była twarzą ubiegłorocznej kolekcji to wszystko jej wolno. Brawa dla Uli za to, że wygarnęła jej co nie co. Szkoda tylko,że jednak modelce udało się postawić na swoim. Mareczek jej uległ - nie nowość. To co Ula zobaczyła w gabinecie potwierdziło, że Violetta która czasem mija się z prawdą tym razem nie kłamała. I tutaj Ula pewnie była w niezłym szoku. Chciała wierzyć, że Marek nie jest taki zły, bo przecież w stosunku do niej jest bardzo dobry, obronił ją przed Pauliną, zatrudnił w swojej firmie. Ale jednak nie jest aniołkiem jeśli chodzi o inne sprawy. Cofnę się jeszcze do wypadu Marka z Sebą do klubu. Boże, jak on potraktował tę dziewczynę? Strasznie, widać, że zależało mu tylko na seksie. Przykre... Dobrze, że Ula stała się bardziej obojętna. Może to da Markowi do myślenia? Będzie się zastanawiał dlaczego nie jest już taka jak na początku czyli uśmiechnięta, zawsze chętna do pogadania niekoniecznie na tematy służbowe. Tylko, że stała się bardziej profesjonalna choć taka była od początku. Może w końcu się domyśli, że Uli nie podoba się jego zachowanie i coś zmieni, żeby znów było między nimi jak dawniej a nie tak jak teraz czyli oschle, obojętnie i jakoś tak smutno... Jejku... Przecież Ula tyle pracuje, że chudnie w oczach. Nawet Violka to zauważyła a Marek co? Nie widzi, że za dużo na nią zrzuca. Pewnie kapnie się dopiero jak dojdzie do jakiejś tragedii. Fajnie, że Violetta za namową Uli zdecydowała się zrobić jakiś krok w celu poszerzenia swoich kwalifikacji. Może w końcu i ona do czegoś dojdzie w życiu i chociaż troszkę odciąży Ulkę. Bardzo mi się podobało. Tak mnie pochłonęło, że nie docierały do mnie sygnały ze świata zewnętrznego. Czekam na kolejną część, mam nadzieję równie piękną i długaśną.

"Teraz widzę, że jesteś inny, inny niż myślałam..."

Pozdrawiam serdecznie :):) :*:*

Ps: Zapomniałam wczoraj wkleić, przepraszam...
Shabii (gość) 2012.04.12 19:16
A muszę dodać jeszcze jeden, bo w tym poprzednim było zbyt mało przymiotników opisujących jakie twoje opowiadanie jest świetne.
A więc : BOSKIE, UROCZE, PIĘKNE, WSPANIAŁE, NIESAMOWITE, FASCYNUJĄCE, INTRYGUJĄCE, WYŚMIENITE, NAJLEPSZE!!!!

;**
MalgorzataSz1 2012.04.12 19:42
Shabii.

Postanowiłam nie trzymać się tak sztywno początkowych deklaracji o dodawaniu rozdziałów jedynie w soboty. Jestem wprawdzie zagoniona, ale nie zawsze. Dzisiaj wygospodarowałam popołudnie dla siebie i oto jestem z kolejną świeżynką. Pisałam już Izie na blogu, że rozdział jest trochę przygnębiający. Ula totalnie rozczarowana Markiem. Przygodnie poznana dziewczyna też. Choć myślę, że i tak w tej konfrontacji z panienką wyszedł znacznie lepiej niż ten Marek z wcześniejszego opowiadania. Tam był prawdziwym zimnym draniem.
Ula przywdziała maskę obojętności. Od tej pory będzie właśnie taka. Profesjonalna, z poprawnymi relacjami na linii szef - podwładna, i zewnętrznie obojętna, choć nie zawsze będzie jej się to udawać. On nie ułatwi jej zadania nadal nieświadomy, że obdarza go uczuciem.

Notki niemal wszystkie są podobnej długości. Od 12 do 14 stron w wordzie, więc następna będzie równie długa.
Dużo pracy włożyłaś w ten obszerny komentarz i bardzo Ci za to dziękuję. Również za cytat z serialu. Pamiętam go dobrze. Pozdrawiam.
MalgorzataSz1 2012.04.12 19:44
To i ja dodam jeszcze jeden.
Shabii, jesteś niemożliwa, niepoprawna i najlepsza. Płonę od tych komplementów i bardzo za nie dziękuję.
MalgorzataSz1 2012.04.13 06:31
bewunia 68.

Bardzo Ci dziękuję za wpis w księdze gości i za tyle wspaniałych słów pod moim adresem. Trzymam Cię za słowo i wierzę, że ten doping będzie bardzo mocny.
Serdecznie Cię pozdrawiam.
kawi :) (gość) 2012.04.13 06:47
Biedna Ula musi odgradzać się od Marka murem obojętności :( Ale z tego Dobrzańskiego to bawidamek ! Raz ma jedną kobietę, za chwilę inną, mam nadzieję, że Ula szybko przemówi mu do rozumu :) Ale tak jak kiedyś napisałaś '' Marek jako ostatni uświadomi sobie, że kocha Ulę'' więc na radykalną zmianę Marka będzie jeszcze trochę poczekać :)
Serdecznie pozdrawiam :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz