Łączna liczba wyświetleń

15385914

poniedziałek, 5 października 2015

"CIERPLIWOŚĆ JEST CNOTĄ" - rozdział 7

17 kwiecień 2012
ROZDZIAŁ VII



- Usiądź Viola. Chciałbym cię o coś zapytać. – Sam przysiadł na brzegu kanapy zacierając nerwowo dłonie.
- Masz może kontakt z Ulą? – Spojrzała na niego zdziwiona.
- A po co ci? – Żachnął się.
- Nieważne. To masz, czy nie?
- No mam. Telefoniczny. Przecież sam możesz do niej zadzwonić. Nie zmieniła numeru.
- Dzwoniłem, ale nie odbiera. Mam zamiar jeszcze dzisiaj pojechać do Rysiowa i porozmawiać z nią.
- Ale jej nie ma w Rysiowie. – Zaskoczyła go. Wytrzeszczył na nią oczy.
- Jak to jej nie ma w Rysiowie? To gdzie jest?
- Wyjechała.
- Wyjechała? A dokąd?
- No właśnie nie wiem. Mówiła tylko, że dostała pracę daleko stąd. Pytałam, czy za granicą, ale powiedziała, że tu w Polsce. Ma wrócić dopiero koło piętnastego sierpnia.
- Dzięki Viola. Możesz wrócić do siebie.
Kiedy zamknęły się za nią drzwi, zaczął intensywnie myśleć. – Gdzie ona może być? Wyjechała daleko stąd, bo dostała pracę. Wraca w sierpniu. Myśl chłopie, myśl… Wyjechała prawie na całe wakacje. Na wakacje?! Kurde blaszka! Ona jest w Jelitkowie! Pojechała do ciotki! Przecież co roku wyjeżdżała i tam pracowała! Jakież to proste! Nie może inaczej być. Ona na pewno jest nad morzem. Jadę tam. Muszę jej powiedzieć. Muszę ją przekonać.
Wybiegł z prędkością światła z gabinetu i ruszył wprost do Sebastiana. Wpadł do niego jak burza. Przestraszony tym nagłym wtargnięciem Olszański prawie spadł z krzesła.
- Zwariowałeś?! – Wrzasnął. – Mało brakowało, a zszedłbym na zawał! Pali się, czy co?
- Sorry Seba. Mam ważne wieści. Przemyślałem to, o czym mi mówiłeś. Masz rację. Kocham ją. W dodatku jestem pewien, że ona mnie też. Pogadałem z Violką. Powiedziała mi, że ona wyjechała do pracy. Nie wiedziała wprawdzie dokąd, ale z informacji, które podała domyśliłem się. Ona jest nad morzem u ciotki, w Jelitkowie. Muszę tam jechać. Zaraz idę do ojca i pogadam z nim. Wezmę tydzień wolnego i zrobię wszystko, żeby przekonać ją do powrotu. Popilnujesz mojego działu? I tak na razie nie ma nic pilnego. Violetta daje sobie jakoś radę. Tylko nie wygadaj się przed nią. Wiesz, jaka z niej papla. Nie chcę, żeby zadzwoniła do Uli i uprzedziła ją o mojej wizycie. To mogłoby wszystko zepsuć.
- Dobra, nic jej nie powiem. Wcisnę jej kit, że pojechałeś do szwalni. Trochę mnie zaskoczyłeś, ale jedź, skoro jesteś pewien, że ją kochasz. Trzeba gonić swoje szczęście, bo ucieknie ci sprzed nosa.
- Dzięki przyjacielu. To ja lecę.
Nie tracił czasu. Poszedł do ojca. Tam opowiedział mu z detalami wszystko to, co miało miejsce w ten pamiętny weekend nad zalewem. Jaki był głupi i jak głupio się zachował. Przyznał się, że Ula odeszła przez niego i teraz musi ją sprowadzić z powrotem i błagać o wybaczenie. Przyznał się też do tego, że kocha ją i nie chce jej stracić.
Dobrzański - senior był oszołomiony tymi rewelacjami. Spojrzał surowo na syna i pokręcił głową.
- Jak mogłeś potraktować w tak podły sposób tę dziewczynę?! Jak mogłeś tak okrutnie sobie z niej zadrwić?! Nie tak cię wychowaliśmy. Mam nadzieję, że da się ubłagać i wybaczy ci tą głupotę. Jedź. Daję ci tydzień. Masz to załatwić. Ja chcę ją tu widzieć w firmie.
Uradowany wybiegł z gabinetu ojca. Obiecał sobie, że postara się ze wszystkich sił i zrobi wszystko, byle by tylko mu wybaczyła. Wpadł do sekretariatu i rzucił Violetcie.
- Viola, wracam właśnie od ojca. Nie będzie mnie przez tydzień. Jadę do szwalni. Trzymaj rękę na pulsie i pilnuj wszystkiego. Jakbyś czegoś nie była pewna, pytaj Sebastiana.
- Nie martw się. Wszystkiego dopilnuję. Możesz jechać spokojnie.
- Dzięki Viola.

Siedziała wraz z Beatą na tarasie przed pensjonatem. Popijały kawę i gawędziły półgłosem. Ula opowiedziała jej niemal wszystko, co przydarzyło jej się przez ten rok. Wszystko, prócz tego, że jest śmiertelnie i beznadziejnie zakochana w Marku Dobrzańskim. Beata nie mogła wyjść z podziwu.
- Popatrz Ula, jaki ten świat mały. Ty uratowałaś jego i nawet wtedy do głowy ci nie przyszło, że zostanie twoim szefem. Rzeczywiście ten jego ostatni żart nie był śmieszny. Sama bym go spoliczkowała, gdyby zrobił mi taki numer. Może jednak zbyt pochopnie postąpiłaś rzucając tę pracę. Jakby na to nie patrzeć, świetnie tam zarabiałaś. Możesz drugiej takiej nie dostać. Naprawdę nie potrafisz mu wybaczyć?
- Nie mogę ciociu. Nawet nie wiesz, co przeżyłam, gdy usłyszałam wrzask Violi, że on się topi. Myślałam, że to jakiś dzień świstaka, jakaś powtórka z rozrywki. Byłam przerażona i biegnąc do wody modliłam się w duchu, żeby tylko nie utonął, żeby przeżył. A on udawał, rozumiesz? Udawał topielca. Robiłam mu masaż serca i sztuczne oddychanie, a on w pewnym momencie otworzył oczy i wyszczerzył się do mnie myśląc, jakie to zabawne. Zadrwił sobie ze mnie. Zrobił ze mnie kompletną idiotkę i tego nie potrafię mu wybaczyć.
Beata pogładziła ją po włosach.
- Jesteś na niego zła, ale to minie. Przecież nie może być aż tak złym człowiekiem. Jednak zaoferował ci pracę, dał sowite wynagrodzenie, nigdy na ciebie nie krzyknął, a wręcz cię chwalił. Czy taki jeden głupi żart przekreśla go, jako dobrego człowieka? Każdy w życiu błądzi, dziecko i popełnia błędy. To na nich właśnie się uczymy i wyciągamy z nich wnioski na przyszłość, by uniknąć ich ponownie. Pomyśl o tym. Szkoda byłoby tracić tak dobrą posadę. Dzięki niej odżyliście. Stanęliście na nogi i zapomnieliście o biedzie. Naprawdę chcesz, by twoja rodzina z powrotem do tego wróciła? Zastanów się kochanie, czy to wszystko warte jest takiego poświęcenia.
Słuchała jej słów w milczeniu i nie mogła się oprzeć wrażeniu, że jej ciotka ma jednak rację i jest bardzo mądrą kobietą.
- Pomyślę nad tym ciociu. Obiecuję. Chciałam cię jeszcze zapytać, czy macie tu w miasteczku ortodontę. Całkiem o tym zapomniałam, a już tydzień temu powinni mi byli ściągnąć to żelastwo z zębów.
- Z tego, co wiem, to chyba jest. Praktykuje przy dentyście w ośrodku zdrowia. Wiesz, gdzie to jest?
- Tak wiem. To ten jednopiętrowy, żółty budynek przy targu.
- Właśnie. Nie wiem czy przyjmie cię na kasę chorych. Może być, że będziesz musiała zapłacić za wizytę.
- To zapłacę. Mam dość tego odrutowania. Pójdę jutro z samego rana.

Gorączkowo pakował swoje rzeczy do dużej torby. Był podekscytowany tym wyjazdem. Już układał sobie w głowie plan. Najlepiej, jak mógłby porozmawiać z nią bez świadków, na plaży. Widywał ją kilkakrotnie podczas poprzedniego pobytu, jak spacerowała po niej samotnie. Musi wykorzystać odpowiedni moment. Moment na tyle dogodny, by jej nie wystraszyć. Będzie błagał ją na kolanach i wyzna, co do niej czuje. Ta rozmowa z Sebą była przełomowa, bo uświadomiła mu wreszcie rzecz najbardziej istotną. Kochał tę dziewczynę i nie mógł zrozumieć, dlaczego do tej pory sam nie odkrył tego, co zauważył Sebastian? Im dłużej o tym myślał, tym bardziej dostrzegał w sobie wszystkie objawy zakochania. Rzeczywiście tęsknił za nią. Rozpaczliwie. Zawsze miał ją pod ręką, a od kiedy jej nie ma, nie potrafił sobie znaleźć miejsca. Czuł motyle w brzuchu na samą myśl o niej. Niczego tak bardzo nie pragnął, jak trzymać ją mocno w ramionach, zatopić się w tych jej błękitnych diamentach i całować do utraty tchu. Jednak był w nim jeszcze niepokój. Niepokój o to, że ona nie będzie chciała mu wybaczyć. Zakpił sobie z niej, podczas, gdy ona drżała z niepokoju o jego życie. Naprawdę nie mógł wymyślić nic bardziej głupiego. W duchu modlił się o cud, by mu wybaczyła i uwierzyła w szczerość jego intencji.
Zasunął zamek od torby, pozbierał z komody dokumenty, zamknął mieszkanie i poszedł na parking. Włączył GPS, chociaż właściwie pamiętał drogę. – To tylko tak, na wszelki wypadek, by nie błądzić – pomyślał. Wolno wyprowadził samochód z parkingu i włączył się do ruchu.

Obudziła się o siódmej rano i po porannej toalecie i śniadaniu, poszła do biura. Pracowała intensywnie do jedenastej, ale ta intensywność przyniosła dobre rezultaty, bo w szybkim tempie znikał piętrzący się na biurku, stos faktur. Zostało ich już niewiele, więc postanowiła, że dokończy po powrocie u ortodonty. Zamknęła biuro na klucz i odniosła go do recepcji.
- Iza, nie wiem, gdzie jest ciocia. Gdyby pytała powiedz jej, że wyszłam do dentysty i wrócę najszybciej, jak to możliwe.
- Przekażę. Leć i załatw swoje sprawy.
Pobiegła jeszcze po torebkę i ruszyła w stronę targu. Weszła do budynku przychodni i spytała o ortodontę. Na szczęście był i w ogóle nie miał pacjentów. Przyjął ją natychmiast. Wytłumaczyła mu, że już ponad tydzień temu miała mieć ściągnięty aparat, ale miała trochę problemów i całkiem o tym zapomniała.
- Czy pan mógłby go ściągnąć? – Spytała. – Jeśli trzeba będzie zapłacić, to ja chętnie to zrobię. Chcę już pozbyć się tego żelastwa.
Lekarz uśmiechnął się.
- Nie trzeba płacić. Nie ma rejonizacji i w każdym mieście mogą to pani zrobić na kasę chorych. Proszę usiąść. Zobaczymy, czy rzeczywiście nie jest już potrzebny.
Usiadła na fotelu i otworzyła usta. Zdjął delikatnie aparat i przyjrzał się jej zębom.
- Faktycznie wyrównały się pięknie. Już nie musi się pani męczyć z tym aparatem. – Uśmiechnęła się do niego wdzięcznie.
- Bardzo panu dziękuję doktorze. Do widzenia.
Wyszła na jasną od słońca ulicę. Wreszcie poczuła się wolna. Musiała nosić to odrutowanie przez ostatnie dwa lata, ale koniec z tym i już nigdy więcej.

Im bliżej był Jelitkowa, tym bardziej jego serce wypełniała obawa. - A jeśli ucieknie? Jeśli nie będzie chciała w ogóle ze mną rozmawiać? Przecież nie chciała już wtedy nad zalewem. Uciekła, by być jak najdalej ode mnie. Jestem pewien, że mnie kocha, ale to ja, jak kretyn postawiłem między nami mur. Słodki Jezu, jak ona musi się czuć zraniona. Gdybym mógł cofnąć czas, nigdy nie wywinąłbym takiego numeru. Ona drżała o moje życie, a ja? A ja zachowałem się, jak ostatni palant.
Gdy wjechał do miasteczka, przyszło opamiętanie. – Kurcze. Jest początek sezonu. Gdzie ja znajdę jakiś nocleg? W „Mewie” nie mogę się pokazać. Zresztą pewnie mają komplet.
Zaliczył już trzeci pensjonat, ale nigdzie nie było wolnych miejsc. Poradzono mu, by poszukał w prywatnych domach, gdzie również wynajmowano pokoje letnikom. Tu miał więcej szczęścia. W jednej z willi położonej niedaleko parku zdrojowego dostał wreszcie pojedynkę. Zapłacił za tydzień z góry i rozpakował rzeczy. Było wczesne popołudnie. Miał czas. To nie była jeszcze pora, kiedy Ula wychodziła na spacery plażą. Przebrał się w swobodny strój i wyszedł coś zjeść. Dotarł do smażalni ryb i zamówił sobie dorsza z frytkami. Najedzony skierował się na plażę. Postanowił, że poczeka na nią wytrwale w jakimś dyskretnym miejscu. Usiadł bezpośrednio na piasku i skierował swój wzrok na drzwi pensjonatu. Z miejsca, w którym siedział, miał dobry widok i na budynek i na taras przed nim. Siedział długo. Plaża powoli zaczęła się wyludniać. Zerknął na zegarek, który pokazywał godzinę osiemnastą. Zaczynał się niecierpliwić i martwić jednocześnie. – A jeśli jej tu nie ma? Jej miejsce pobytu było tak proste do odgadnięcia, więc może jest zupełnie gdzie indziej, a ja czekam tu, jak idiota.
Przeszedł do linii pasa zieleni ograniczającego plażę i tam zaszył się w wysokiej, nadmorskiej trawie. Stąd też dobrze widział hotel. Usłyszał skrzypnięcie drzwi i zobaczył wychodzące dwie kobiety. Drobną brunetkę i drugą, wyższą. Odetchnął z ulgą. Rozpoznał ją. Była tu. Intuicja go nie zawiodła. Musi teraz tylko odpowiednio wykorzystać tę szansę i sprawić, by zgodziła się z nim wrócić.
Obserwował, jak kobiety żegnają się. Niższa poszła w kierunku miasteczka, a wyższa skierowała swe kroki na plażę. Ściągnęła klapki i trzymając je w ręku ruszyła wolno wzdłuż brzegu morza. Minęła go. Postanowił odczekać trochę aż się nieco oddali i ruszył za nią. Doszła do krypy rybackiej odwróconej dnem do góry, przy której suszyły się rozpięte na długich drągach sieci. Oparła się o nią splatając ramiona. Wbiła wzrok w horyzont i zachodzące powoli słońce.
Podszedł do niej bezszelestnie i stanął tuż za nią.
- Ula… – wyszeptał.
Odwróciła się gwałtownie. Stał bardzo blisko, na wprost niej. Jej ogromne, błękitne, rozszerzone zdumieniem oczy wpatrywały się w niego, jak zahipnotyzowane. Spojrzał w nie i zadrżał. Było w nich tyle bólu. Dotknął czubkami palców jej policzka. Odsunęła się odruchowo.
- Odnalazłem cię… – powiedział cicho.
Postanowił od razu, bez owijania w bawełnę wyznać jej, co czuje, a potem wyjaśnić całą resztę.
– Kiedy nie przyszłaś w poniedziałek do pracy zdałem sobie sprawę z czegoś naprawdę ważnego. Przede wszystkim odczułem pustkę. Violetta pakowała twoje rzeczy do pudełka, a ja nie mogłem znieść tego widoku. Nie potrafiłem się pogodzić z tym, że to, co dzieje się na moich oczach jest prawdą i że odeszłaś na dobre. Nie tak to miało wyglądać. Nagle odkryłem, że moje życie bez ciebie jest pozbawione jakiegokolwiek sensu. Wreszcie zrozumiałem. Zrozumiałem, jak bardzo cię zraniłem. Zrozumiałem też, że nigdy do żadnej kobiety nie czułem tego, co czuję do ciebie. Kocham cię Ula.
Jej oczy szybko wypełniały się łzami, które pociekły jej po policzkach. Nie mogła wydobyć z siebie głosu. Wykorzystał to milczenie.
- Tak bardzo cię przepraszam Ula za ten niesmaczny żart. Zachowałem się, jak nieodpowiedzialny szczeniak i sam nie mogę sobie wybaczyć tej głupoty. Błagam cię, nie gniewaj się. Wybacz mi. Ja już nigdy nie zrobię czegoś równie głupiego, przysięgam. Wróć ze mną Ula. Ta pustka, którą po sobie zostawiłaś jest nie do zniesienia. Miotam się z tęsknoty za tobą. - Ujął w ręce jej dłonie i przycisnął do ust.
- Zgódź się, proszę. – Spojrzała na niego tak żałośnie, że ścisnęło mu się serce.
- Nie wierzę ci. – Wyszeptały jej wargi. - Nie wierzę w ani jedno twoje słowo. Ty mnie kochasz? Nie jesteś monogamistą. Ty kochasz wszystkie kobiety. Każdej mówisz to, co mnie? Nie dałeś mi ani jednego dobrego powodu, bym ci uwierzyła i zaufała. Niemal każdego dnia przyłapywałam cię z jakąś kobietą. Nawet nie zliczę, ile ich było, a ty przyjeżdżasz tutaj i oświadczasz mi, że mnie kochasz? Jak po tym, czego tak wiele razy byłam świadkiem, mogłabym uwierzyć w szczerość twoich słów? Tobie się tylko wydaje, że czujesz coś do mnie. To nie może być prawda. Ja jestem tylko Brzydulą z małego Rysiowa i nigdy nie mogłabym się równać z tymi pięknymi kobietami kręcącymi się ciągle wokół ciebie. Nie, nie…, – pokręciła głową – ty musiałeś pomylić to z czymś zupełnie innym. Masz wyrzuty sumienia w związku z tym incydentem nad zalewem i dlatego mówisz mi takie rzeczy.
- To jest prawda Ula, – odpowiedział żarliwie – najszczersza. To, co do ciebie czuję, to miłość i nie można pomylić tego uczucia z chwilowym zauroczeniem. Jestem w stu procentach pewien, że bardzo cię kocham.
- Przepraszam cię Marek, ale dla mnie to zbyt trudne. Ja muszę to przemyśleć, a ty, jeśli mówisz prawdę, musisz mi to udowodnić. Ja nie chcę być twoją zdobyczą. Panienką na jedną noc. Udowodnij mi, że się zmieniłeś. Odetnij się od życia, jakie prowadziłeś do tej pory. Ja nie mogłabym być z kimś, do kogo nie mam pełnego zaufania, a do ciebie nie mam, bo je zawiodłeś.
- Udowodnię ci Ula, że to, co do ciebie czuję jest jak najbardziej prawdziwe, ale musisz mi dać szansę. Wróć ze mną do Warszawy. Wróć do F&D. Wycofaj to wypowiedzenie. Błagam.
- Nie mogę teraz z tobą wrócić. Zobowiązałam się do czegoś. Obiecałam, że wyprowadzę cioci księgowość z zaległości. Muszę mieć, co najmniej tydzień, żeby uporać się ze wszystkim. Nie mogę jej zostawić bez pomocy.
Spojrzał na nią z nadzieją.
- Czy to znaczy, że po tym czasie wrócisz do mnie? To znaczy… wrócisz do pracy? – Przygryzła wargę i powiedziała.
- Muszę przyznać, że po tych niemiłych dla mnie wydarzeniach działałam pod wpływem impulsu. Nie przemyślałam swojej decyzji. Wczoraj ktoś mi uświadomił, że jeśli zrezygnuję z tej pracy, najbardziej ucierpi na tym moja rodzina. Dopiero stanęliśmy na nogi, a ja nie chcę, by znowu zaczęli klepać biedę. Tak… Wrócę do pracy, ale nie zrobię tego dla ciebie, ale dla moich bliskich i dobrze by było, byś o tym pamiętał.
- Zapamiętam Ula i dziękuję za tę szansę. Zapewniam cię, że jak wrócisz, wszystko będzie inaczej, lepiej. Już nigdy nie dopuszczę do sytuacji, byś musiała przeze mnie cierpieć lub być rozczarowana.
Słońce schowało się za horyzontem i zapadł zmrok. Rozejrzała się po pustej plaży.
- Muszę wracać. Ty wracasz do Warszawy?
- Nie… Wynająłem pokój w miasteczku na tydzień. Zostanę i poczekam na ciebie, jeśli nie masz nic przeciwko temu. – Wzruszyła ramionami.
- Zrobisz, jak zechcesz. Ja nie wymagam od ciebie, byś tu tkwił. Może byłoby lepiej, gdybyś jednak wrócił do firmy.
- Ula, powiem ci prawdę. Ojciec przejął za mnie obowiązki przez ten tydzień. Zrugał mnie za to, jak cię potraktowałem. Przyznałem mu się, co do ciebie czuję, a on powiedział, że za to, co ty dla mnie zrobiłaś, powinienem całować ślady twoich stóp i zrobić wszystko, by ściągnąć cię z powrotem do firmy. On bardzo cię lubi, docenia i szanuje podobnie, jak mama i nie dopuszcza opcji, by miało cię nie być w F&D. Pozwól mi zostać, być w pobliżu i chociaż na ciebie popatrzeć z daleka. Nie będę ci się narzucał, chyba, że sama zechcesz porozmawiać ze mną.
- No dobrze. – Westchnęła. - Zostań. Wrócimy razem, jak tylko uporam się z fakturami. Muszę koniecznie usprawnić cioci ten system rozliczeniowy, by nie musiała się tak męczyć.
- Może mógłbym ci pomóc? Jeśli byś tylko chciała, to…
- Nie Marek. Spróbuję sama. Jak nie dam rady, wtedy cię poproszę. Teraz jednak pożegnam się już. Kolacja czeka. Dobranoc.
- Dobranoc Ula. Śpij dobrze.
Stał i patrzył, jak znika w czeluściach hotelowych drzwi. Odetchnął głęboko. Cieszył się, że ma tą rozmowę już za sobą. Udowodni jej, że jest dla niego najważniejsza na ziemi. Musi mieć tylko trochę czasu, żeby mogła mu ponownie zaufać.

Po kolacji poszła do swojego pokoju. Wzięła prysznic i położyła się. Czuła lekki zawrót głowy. Nie spodziewała się, że przyjedzie za nią aż tutaj. Jak on się domyślił? Przecież nawet Violi nie powiedziała, dokąd wyjeżdża. Wyznał jej miłość. Nie wiedziała, co o tym sądzić. Nie mogła uwierzyć, że ją pokochał. Tak nagle? Czy to nie aby wyrzuty sumienia za to, jak ją wtedy ośmieszył? Pragnęła z całych sił, by jego słowa były szczere, bo oznaczałoby to, że odwzajemnia jej uczucie. Jednak jej serce było pełne wątpliwości. Zbyt wiele widziała. Zbyt wiele kobiet przewinęło się przez jego życie. Czy potrafiłby o nich zapomnieć, gdyby był z nią? Może stałaby się drugą Pauliną, permanentnie zdradzaną niemal każdego dnia, choć ona na pewno nie robiłaby mu takich karczemnych awantur. Po prostu zniknęłaby z jego życia po cichu i dyskretnie, by nie wzbudzać sensacji. Nie… Nie może mu zaufać. Jeszcze nie teraz. On musi jej udowodnić, że się zmienił. Dobrze, że nie wyjawiła mu swoich uczuć do niego. Nie musi wiedzieć. Przynajmniej na razie. Może kiedyś, jak odzyska jej zaufanie, to mu powie, że kocha go nad życie.

Wracał na swoją kwaterę i nie mógł przestać się uśmiechać. Czuł się lekki, jak piórko. Czuł się, jak ktoś, komu przypięto do ramion skrzydła. Ona wróci. Wróci razem z nim. Za tydzień. Przez ten czas będzie tylko cichym obserwatorem. Postanowił, że da jej trochę od siebie odpocząć. Da jej czas, by mogła przemyśleć sobie to, co od niego usłyszała. Nie powiedziała mu wprawdzie, że odwzajemnia jego miłość, ale nie musiała tego mówić. Jej oczy mówiły to za nią. W nich czytał, jak w otwartej księdze, bo były piękne, dobre i wyrażały wszystko, co działo się w jej sercu. Teraz nie miał już żadnych wątpliwości. To na nią czekał przez całe życie i wreszcie ją znalazł. Nie musi już szukać pocieszenia u innych kobiet, bo ma ją. Najlepszą, najdelikatniejszą i najpiękniejszą istotę na ziemi. Nie pragnął niczego bardziej, jak tego, by zaufała mu ponownie. Wiedział, że zrobi wszystko, by tak się stało.
Wsunął się pod kołdrę i oparł głowę na splecionych na karku dłoniach. Przymknął powieki, pod które wpłynął obraz jej subtelnej, pięknej twarzy. – Kocham cię aniele – powtarzał w myślach. – Już nigdy nie będziesz musiała przeze mnie płakać. – Pieszcząc w pamięci jej obraz powoli zapadał w sen.

Od ósmej rano pracowała intensywnie chcąc jak najlepiej wykorzystać ten czas, który pozostał jej do wyjazdu. Nie chciała zawieść ciotki i zostawić jej niedokończone sprawy. Ona sama właśnie weszła do biura niosąc dla Uli i dla siebie kawę. Przywitały się. Ula upiła łyk i spojrzała na Beatę.
- Usiądź na chwilę ciociu, muszę ci coś powiedzieć.
Miała tak poważną minę, że Beata nie wahając się przysiadła na krześle.
- O co chodzi? Coś się stało? – Ula pokiwała twierdząco głową.
- Marek tu jest.
- Marek? Tutaj? To znaczy gdzie? W „Mewie”?
- Nie. Mam na myśli Jelitkowo. Wczoraj zaczepił mnie na plaży, kiedy wyszłam na spacer. Musiał chyba mnie obserwować.
- Przyjechał za tobą? Nie do wiary. Jednak zależy mu byś wróciła do pracy.
- To prawda. Wręcz błagał mnie o powrót do F&D.
- I co? Zgodziłaś się?
- Tak… Obiecałam, że wrócę. Przemyślałam to, co mówiłaś wczoraj i uznałam, że miałaś rację. Nie mogę skazywać swojej rodziny na powrót do biedy. Jemu powiedziałam to samo. Wracam do firmy nie dlatego, że on mnie o to prosi, ale ze względu na swoją rodzinę. Zastrzegłam jednak, że mogę wyjechać dopiero za tydzień, bo mam tu zobowiązania. On wynajął kwaterę w miasteczku, też na tydzień. Chce, bym wróciła wraz z nim. Zanim jednak to nastąpi, zrobię Ci idealny porządek w papierach. Ściągnę też z Internetu program, który w dużym stopniu ułatwi ci pracę i pozwoli w szybkim czasie na ogarnięcie tego wszystkiego.
- Dobrze robisz Ula. To mądra decyzja. Naprawdę szkoda by było rzucać taką dobrą pracę mając świadomość, jak ciężko o nią w dzisiejszych czasach. Ja sobie jakoś poradzę, szczególnie, że mówisz o tym programie. Nauczysz mnie go obsługiwać zanim wyjedziesz, bym mogła dać sobie radę bez ciebie?
- Oczywiście. Nie ma sprawy. Skończę tylko z tymi fakturami i jak ściągnę program, zawołam cię.

Oderwała się od komputera, przetarła zmęczone oczy i przeciągnęła się rozluźniając napięte mięśnie. Zerknęła na zegarek. - Dwunasta, nie jest źle. - Faktury znalazły swoje miejsce w segregatorach, a program obliczeniowy, który ściągnęła z Internetu, okazał się świetny i w dodatku za darmo.
- Pójdę trochę pooddychać na powietrze – pomyślała.
Wyszła na taras przed hotelem i rozejrzała się dokoła. Upalna pogoda ściągnęła na plażę tłumy letników. Usiadła przy stoliku pod parasolem, a jej wzrok prześlizgiwał się po opalonych, półnagich ciałach plażowiczów. Nagle zatrzymała się na jednym z nich. Znała tą sylwetkę doskonale. Nie leżał, tylko siedział po turecku i obserwował ją. Poczuła się zażenowana. Wstała od stolika i wolno poszła w jego kierunku, zgrabnie omijając stojące na piasku leżaki i rozłożone ręczniki. Kiedy podeszła bliżej, na jego twarzy wymalował się szczęśliwy uśmiech.
- Witaj kochanie. – Powiedział cichym głosem. – Miałem nadzieję, że będę cię mógł dzisiaj zobaczyć.
Zmieszała się słysząc te wypowiedziane z taką czułością słowa, a na jej policzki wypełzły urocze rumieńce.
- Nie nazywaj mnie tak. Nie jestem twoim kochaniem.
- Przepraszam – zwiesił głowę. – Ja tak bardzo tego pragnę, że nie mogę się powstrzymać.
- Co tutaj robisz? Szpiegujesz mnie?
- Ula, o co ty mnie posądzasz? Przyszedłem tutaj już parę godzin temu, usiadłem z nadzieją, że znowu cię zobaczę. Tęsknię za tobą.
- Marek, przestań.
- Ale to prawda. – Usprawiedliwiał się. – Odkąd zrozumiałem, że cię kocham i że jesteś mi tak bardzo bliska, ta tęsknota nie opuszcza mnie nawet na krok. Nie radzę sobie z własnymi uczuciami.
- Masz zamiar tkwić tutaj przez cały tydzień?
- Obiecałem ci, że nie będę się narzucał, ale chcę cię widywać, choć z daleka.
Westchnął tak żałośnie, że zadrżała. Zrobiło jej się go żal. Jego oczy wpatrywały się w nią intensywnie błagając o przychylność. Spuściła głowę nie mogąc znieść dłużej tego spojrzenia. Miała mętlik w głowie. Rozum podpowiadał ostrożność, serce rwało się do niego, jak oszalałe.
- Chodź, pójdziemy na spacer, a potem zapraszam cię na obiad. Pewnie od wczoraj nie jadłeś nic konkretnego.
Jego stalowo-szare oczy pojaśniały z radości. Uśmiechnął się do niej najpiękniej, jak potrafił. Ujął jej dłonie i ucałował.
- Dziękuję Ula. Sprawiłaś, że jestem szczęśliwy.
Podnieśli się z piasku i ramię w ramię ruszyli brzegiem spokojnego morza przed siebie.



orchid94 (gość) 2012.04.17 19:10
Gosiu pozwól, że zacznę od odniesienia się do Twojej odpowiedzi na mój wcześniejszy komentarz. Naprawdę nie masz za co dziękować. To szczere słowa napisane pod wpływem emocji po notce, a tak cudna Twórczość zasługuje na pochwałę :) Wiesz, że uwielbiam Twoje opowiadania. No to dobrze, że będzie już coraz lepiej i będą wychodzić "z tych zakrętasów na prostą" jak to kiedyś w filmie powiedział Marek o ile dobrze pamiętam. Nie, ja nie śmiem nic sugerować, absolutnie. Ucieszyłaś mnie tym, że będzie happy end, choć muszę powiedzieć i przyznać się, że od początku miałam taką nadzieję, bo wiem, że chyba wszystkie lubimy szczęśliwe zakończenia i nie potrafimy zrobić krzywdy naszym ulubionym bohaterom. No a teraz do sedna - notka cudowna, piękna i urocza, napawająca optymizmem i w sumie radością. Coś zaczyna się naprawiać i iść do przodu. Nie ma już tego bezbrzeżnego smutku, a nadzieja na coraz lepsze stosunki głównych bohaterów. Marek pojechał za Ulą, on jednak ma intuicję (jeśli można tak to określić u faceta, mniejsza o nomenklaturę :D) i potrafi kojarzyć. Bezbłędnie zgadł, że Ula jest w Jelitkowie. Dobrze, że pozostawia jej na razie jakąś przestrzeń, bo zawiódł jej zaufanie i zrozumiałe, że na razie Ula będzie trzymała pewien dystans. Ulka ochłonęła trochę i też przemyślała wszystko, co się wydarzyło, ciocia dobrze jej poradziła i bardzo się cieszę, że oboje powiedzieli sobie szczerze, co czują i choć Uli trudno uwierzyć w słowa Marka, czemu się nie dziwię, to nie powiedziała nie i nie posłała go 'do diabła' a to bardzo dobrze. Dobrzański będzie miał szansę i czas pokazać, że jest jednak dobrym człowiekiem i bardzo ją kocha. Ula jest bardzo dobrą osobą i nie przekreśliła Marka a dała mu możliwość rehabilitacji w jej oczach. Jak zobaczy, że słowa Marka są szczere i może mu znów zaufać może się przekona i pozwoli mu trochę zbliżyć, a potem stopniowo coraz bardziej, aż będzie mogła mu zaufać w 100% na tyle, że odważy się mu powiedzieć, że ona też go kocha. Ta scena spotkania i rozmowy na plaży piękna. Marek naprawdę bardzo cieszy się, że Ula go nie objechała a pozwoliła wyjaśnić i porozmawiać, dała nadzieję, że będzie dobrze. Przepraszam, że tak krótko, ale to z powodu kompletnego braku czasu. Czekam na dalszy ciąg :) Bardzo serdecznie i cieplutko Cię Gosiu pozdrawiam :)
MalgorzataSz1 2012.04.17 19:18
Iza.
Rozdział jest rzeczywiście bardziej optymistyczny, niż poprzedni. Uznałam, że czas zacząć prostować te poplątane ścieżki ich życia. Przed nimi jeszcze jedna, dość istotna myślę, rozmowa, bo ta, którą odbyli, była jedynie preludium do tej, trochę ważniejszej. Ta druga będzie miała miejsce w kolejnej części.
Serdecznie Ci dziękuję za komentarz i zawarte w nim miłe słowa pod moim adresem.
Pozdrawiam.
miki (gość) 2012.04.17 20:29
mnie bardzo cieszy że nie ma tak jak to było w serialu żadnych intryg,zdecydowanie bardziej mi się podoba jak bohaterowie są szczęśliwi.mam nadzieje że Marek powoli odzyska zaufanie Uli ,a przede wszystkim że naprawdę się zmieni.bardzo się cieszę że szybko dodajesz odcinki,nie-lubię jak jakieś opowiadanie mi się podoba a autor dodaje bardzo rzadko,albo urywa w połowie.
MalgorzataSz1 2012.04.17 21:03
Miki.
Pod tym względem jesteśmy jednomyślne. Ja czytałam wiele świetnych opowiadań . Niestety niedokończonych i chyba już bez szans na szczęśliwy finał. Wielka szkoda, bo były naprawdę znakomite. Ja lubię, kiedy opowiadanie zaczyna się i kończy. Osobiście nigdy nie zaczynam wklejać pierwszego rozdziału zanim nie napiszę ich kilka. Pięć lub więcej, by mieć pewność, że starczy mi pomysłów na dalszy ciąg i zakończenie historii. Jestem osobą dość konsekwentną i chyba miałabym wyrzuty sumienia, gdybym zostawiła coś niedokończone.
Ta historia będzie mieć sporo rozdziałów. Nie mówię, że pięćdziesiąt, ale z pewnością będzie najdłuższa w porównaniu do tych, które już napisałam. Oczywiście skończy się happy endem, jak zwykle u mnie, bo uwielbiam szczęśliwe zakończenia.
Bardzo Ci dziękuję za wpis i serdecznie pozdrawiam.
danka69 (gość) 2012.04.17 22:55
Małgosiu, ależ ucieszyłaś mnie tą notką.Miałam kiepski dzień, jutro też nie zapowiada się fajny( wyczerpująca delegacja).Zajrzałam do Ciebie w nadziei, że znajdę coś nowego i nie zawiodłam się. Humor natychmiast mi się poprawił, chociaż do całkowitej poprawy niezbędne byłyby ze 3 kolejne części Twojego fantastycznego opowiadania.Moje uzależnienie sprawia, że taką część połykam w mig i znowu czuję niedosyt... . Niedosyt dotyczy długości notki , jest zwyczajnie spowodowany moją niecierpliwością i ciekawością co wydarzy się dalej. Nie spekuluję co będzie dalej, powierzam dalsze losy zawsze autorom opowiadania. Owszem po przeczytaniu notki, zatrzymuję się nad zachowaniem bohaterów, w trakcie czytania przeżywam razem z nimi emocje.
Szczególnie jak te emocje, są tak fantastycznie podane jak w Twoich opowiadaniach.Chyba nie jestem specjalnie nadpobudliwa, ale też szybko się wzruszam Małgosiu . Czasem nawet mnie to martwi ,czy ze mną wszystko O.K. co będzie dalej , wraz z upływem czasu. Dochodzę do wniosku,że w "moim wieku", mogę już sobie pozwolić na "rozklejanie się"i nie będzie to odebrane jako moja słabość. Sorry za odrobinę "prywaty".
Ula dała radę i nie "rozkleiła się" przed Markiem .Jest twarda i niech tak będzie. To Marek jak na mężczynę , którym zawsze trudniej wyrażać swoje uczucia wyartykułował to co chciał. Fajnie, że mu pozwoliłaś na to, a Ula mimo rwącego się serca zachowała rozsądek i zimną krew. Niech Dobrzański trochę się wysili i przekona Ulę do uwierzenia w prawdziwość jego słów.
Piękna część , brak mi słów.
A jeszcze jedno Małgosiu, te 50 części mogłabyś napisać.... .
Pozdrawiam i czekam... Dziękuję.
monika_2601 (gość) 2012.04.18 00:07
Dzisiejszy komentarz nie będzie długi. W końcu coś pozytywnego. Marek czeka na Ulę. Ula się zastanawia, ale mam wrażenie, że ona chce go też troszeczkę ukarać. Mam nadzieję, że kolejny rozdział przyniesie jakiś przełom. To całkowicie zrozumiałe, że Ula chce być pewna, że nie podzieli losu wciąż zdradzanej Pauliny, ale żeby się o tym przekonać jest chyba tylko jeden sposób:)
Pozdrawiam i czekam na cd;)
MalgorzataSz1 2012.04.18 07:00
Danusiu.
Uwielbiam Twoje komentarze. Czytając je uśmiecham się i natychmiast poprawia mi się nastrój. Są pełne refleksji, a także humorystycznej treści.
Co do długości rozdziałów, to wydaje mi się, że nie są one aż tak krótkie. Są przeciętnej długości. To od 12 do 14 stron w wordzie. Już to kiedyś komuś pisałam. To chyba nie tak mało.
A jeśli chodzi o te 50 rozdziałów, to naprawdę nie wiem, czy moja głowa wyprodukowałaby coś na tyle ciekawego, by zawarło się w takiej ilości części. To opowiadanie i tak będzie dość długie, więc nie będziecie aż tak bardzo poszkodowane. Pewnie za chwilę strzeli mi do głowy jakiś inny pomysł i pojawi się kolejne.
Danusiu, w "pewnym" wieku człowiek rzeczywiście robi się bardziej wrażliwszy i jak ja to nazywam, ma płacz na końcu nosa. Zapewniam Cię, że nie jesteś wyjątkiem w tej kwestii, bo ja też tak mam. Co dziwniejsze, nawet jak sama opisuję w opowiadaniach jakieś emocjonalne wydarzenia, mam mokre oczy.
Wracam jednak do opowiadania. Ula boi się rozczarowania. To stąd jej trochę asekurancka postawa i nieufność w słowa, które wypowiedział Marek. Jest pełna wątpliwości i bardzo podejrzliwa, bo on przecież nigdy nie dawał jej powodu, by mogła myśleć, że on do niej coś czuje. Jest ostrożna. Uzbraja się w cierpliwość i czeka, czy jego słowa znajdą przełożenie w rzeczywistości. My oczywiście wiemy, że tak będzie. W dalszych częściach z pewnością bardzo poprawią się ich relacje. Nie przewiduję już więcej żadnych przykrych niespodzianek, a jeśli już, to napewno nie będą dotyczyły ich. Ula jeszcze tylko raz znajdzie się w bardzo przykrej sytuacji, ale Marek nie będzie miał z tym nic wspólnego.
Bardzo Ci Danusiu dziękuję. Jesteś jedną z moich najwierniejszych czytelniczek i naprawdę to doceniam. Serdecznie Cię pozdrawiam.



Monika.

Dalej będzie pozytywnie. Faktycznie na to, czy Ula będzie drugą Pauliną jest tylko jeden sposób i poznacie go już wkrótce. Nie każ mi tylko precyzować "wkrótce". Ha, ha, ha.
Jednak będzie między nimi z każdym dniem lepiej a on spełni, co jej obiecał. Już nigdy nie będzie przez niego płakać.
Serdeczne podziękowania za komentarz Monika. Pozdrawiam.
milionioliwka 2012.04.18 15:56
No faktycznie ich lubisz , ja też ;o)))
MalgorzataSz1 2012.04.18 16:46
milionioliwka.
Bardzo się cieszę, że zaglądasz na strony mojego bloga. Mam nadzieję, że nie będzie to jedyny Twój komentarz. Pozdrawiam.
kawi :) (gość) 2012.04.19 07:09
Bardzo cieszę się, że Marek zdobył się na odwagę i powiedział Uli, że ją kocha- w końcu ;) Rozumiem Ulę. że musi się nad tym wszystkim zastanowić przecież wiele razy przyłapała Marka jak obściskiwał jakąś kobietę. Mam nadzieję,. że Dobrzański jakoś udowodni Uli, że jego uczucie do niej jest szczere i prawdziwe, albo sama to dostrzeże? Wydaje mi się, że Cieplakówna nie przyjęła ponownego zatrudnienia w firmie Marka, tylko ze względu na swoją rodzinę, tylko gdzieś tam podświadomie chce ciągle widzieć Marka :)
Notka bardzooo mi się podobała. Czekam na CD :)
Pozdrawiam kawi :)
MalgorzataSz1 2012.04.19 16:27
Kawi.
Marek na pewno dostarczy Uli solidnych dowodów, że jego uczucie do niej jest szczere i bardzo głębokie. Co do powrotu Uli do F&D, to być może masz rację, jednak jej pozytywna decyzja była skutkiem rozmowy z ciotką, a nie chęcią widywania Dobrzańskiego.
Bardzo Ci dziękuję za wpis i serdecznie Cię pozdrawiam.



Mam nadzieję,. że Dobrzański jakoś udowodni Uli, że jego uczucie do niej jest szczere i prawdziwe, albo sama to dostrzeże? Wydaje mi się, że Cieplakówna nie przyjęła ponownego zatrudnienia w firmie Marka, tylko ze względu na swoją rodzinę, tylko gdzieś tam podświadomie chce ciągle widzieć Marka :)
Marcia (gość) 2012.04.19 18:11
Uf, w końcu znalazłam chwilę żeby nadrobić zaległości :) Nauka i przygotowania do egzaminu ostatnio pochłaniają większą część mojego czasu.

Rozdział VI
Marek zachował się strasznie niedojrzale udając, że się topi. Biedna Ulka, nie dziwię się jej, że tak zareagowała. Ja sama nie wiem co bym zrobiła w jej sytuacji, ale podejrzewam, że coś podobnego, chociaż w podobnej sytuacji nigdy nie byłam także nie wiem. Dobrze jednak, że zrozumiał swój błąd i starał się przeprosić i wszystko naprawić. Nie udało mu się, ale wierzę, że już wkrótce nadrobi zaległości. Jednak nie stało się aż tak źle, że Ulka zwolniła się z pracy. Gdyby nie to, Marek nie zacząłby się tak zachowywać, tęsknić, miotać się i ani on ani Seba nie zauważyliby pewnie, że coś z uczuciami Marka się dzieje. Dobrze, że Sebastian mu to uświadomił i, że Marek, mimo początkowych protestów, w końcu przyznał przyjacielowi rację. Wierzę, że teraz będzie już tylko lepiej.

Rozdział VII
No nie powiem, Marek ma dość przenikliwy rozumek, jeśli bardzo czegoś chce. W ekspresowym tempie kapnął się gdzie jest Ula, wystarczyła tylko mała podpowiedź Violi, która pewnie sama nie do końca zorientowała się, że w ogóle ją Markowi dała :p Marek doskonale rozumie gdzie popełnił błąd i szczerze żałuje. Na dodatek ją kocha. Marek naprawdę się zmienił - na lepsze :) Czytam, że Ulka zdjęła aparat i myślę - zazdroszczę jej :p sama bym się chętnie pozbyła mojej "biżuterii nazębnej" no ale jeszcze jakiś czas muszę się z nim niestety pomęczyć. W końcu szczerze porozmawiali. Marek wyznał co czuje. Jest prawie dobrze. Ula mu nie ufa, ale jestem pewna, że Marek zrobi wszystko żeby to zaufanie odzyskać, bo przecież związek bez zaufania nie ma racji bytu, o czym już raz się przekonał z Pauliną. Końcówka piękna. Może jeszcze Ula mu nie zaufała do końca, ani nie wyznała mu miłości, ale i bez tego wyszło Ci to cudownie.

Może nie rozpisałam się zanadto, ale jestem nieco zmęczona, a chciałam jeszcze pouczyć się z historii :)
Pozdrawiam :papa:
MalgorzataSz1 2012.04.19 19:01
Marcia.

Dziękuję, że mimo tylu zajęć znalazłaś chwilkę na przeczytanie i komentarz. Naprawdę zrobiłaś mi dużą przyjemność i bardzo to doceniam.
Mocno zaciskam kciuki, byś ten egzamin zdała celująco.
Pozdrawiam Cię cieplutko.
Shabii (gość) 2012.04.19 19:26
Droga Małgosiu na samym początku, zanim skupię się już na opowiadaniu chciałabym jeszcze raz życzyć Tobie wszystkiego najlepszego, dużo uśmiechu, samych radosnych dni oraz spełnienia wszystkich marzeń :) :*:*

Część cudowna, najlepsza, śliczna, piękna, urocza... Tak bardzo się cieszę, że Marek po rozmowie z Violettą zorientował się, gdzie jest Ula i postanowił wziąć urlop by pojechać do niej, błagać o powrót do FD i o wybaczenie. Podobało mi się to, że bez owijania w bawełnę powiedział jej wszystko. Przeprosił ją za swoje beznadziejne zachowanie i wyznał miłość. Ciotka Uli miała rację. Nie warto przez jeden głupi żart rezygnować z pracy. W dzisiejszych czasach trudno o nią a Marek naprawdę dawał syte wynagrodzenie. Nie jednemu taka praca się marzy. Nie dziwię się Uli, że nie może uwierzyć w słowa Marka. Tyle razy widziała go z różnymi kobietami, że trudno jej jest mu zaufać. Nie chce cierpieć. Myślę jednak, że niebawem przekona się, że Dobrzański mówi prawdę. Że kocha ją najbardziej na świecie. Może późno to zrozumiał, ale najważniejsze, że zrozumiał. Pewnie gdyby nie Sebastian dalej nic by nie wiedział. Potrzebował takiej małej wskazówki, drogowskazu. Strasznie jestem ciekawa jak ty to dalej pociągniesz? Jest przecież tyle możliwości. Violetta pewnie będzie skakać ze szczęścia gdy zobaczy Ulę w firmie. Rodzice Marka też na pewno się ucieszą. Widać jak bardzo ją polubili. Jejku jakie to jest urocze, mówię tutaj o zachowaniu Marka. Nie chce się narzucać ale siedzi na plaży wpatrzony w hotel z nadzieją, że wyjdzie i znów ją zobaczy. Rozmarzyłam się... Kurcze, gdyby nie ten głupi żart i ta ślepota Marka już pewnie byliby razem - szczęśliwi, a tak? Ona kocha go najbardziej na świecie ale póki co boi się o tym mówić. On również ją kocha ale wie, że ciężko mu będzie ją przekonać co do swoich uczuć bo za bardzo ją zranił. Miłość bywa trudna. Wierzę, że niedługo się wszystko ułoży. I będzie jak w pięknej bajce. Małgosiu rewelacja no! Dziękuję Ci, że długo nie kazałaś nam czekać na ich pojednanie. Nie znosiłabym tego gdyby oboje błąkali się bez celu, nieszczęśliwi, samotni i smutni. Czekam na kolejną część bardzo niecierpliwie.

"Jak wytłumaczyć Tobie mam, że jesteś wszystkim, tym co mam..."

"Miłość trzeba budować, odkryć ją - to za mało"

Pozdrawiam Serdecznie! :) :*
MalgorzataSz1 2012.04.19 19:39
Shabii.

Przede wszystkim bardzo dziękuję za piękne życzenia. Najpierw Berenika wkleiła swój cudny wiersz, a teraz Ty ubarwiłaś swój komentarz. Ach dziewczyny... serce mi rośnie.
I jeszcze tyle pochlebnych słów na temat rozdziału. Fruwam nad podłogą.
To prawda, że gdyby nie głupota Marka, to od dawna mogliby być razem, ale gdyby tak się stało, ja zakończyłabym to opowiadanie na siódmym rozdziale. Ty domagałaś się pięćdziesięciu. Tyle nie będzie na pewno, ale być może połowa z tej liczby jest bardziej do przyjęcia.
Teraz pójdzie już z górki w ich przypadku. Planuję coś, ale nie w stosunku do nich. Zresztą nie będę uprzedzać, bo sama się niedługo przekonasz.
Jeszcze raz wielkie, wielkie dzięki Shabii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz