20 kwiecień 2012 |
ROZDZIAŁ VIII Szli długo nie odzywając się do siebie słowem. Każde z nich przetrawiało w głowie sytuację, w której się znaleźli. Dla niej nie była ona zbyt komfortowa. Nadal nie miała odwagi zaufać jego słowom. On modlił się o ten cud. Pragnął chwycić ją za rękę lub objąć ramieniem i przytulić do siebie, ale obawiał się, że może nie zareagować na taki gest zbyt dobrze. Póki co, dreptał obok niej w milczeniu zerkając co chwilę na jej piękną, pogrążoną w zadumie twarz. - Jesteś na mnie bardzo zła? – Spytał cicho. Spojrzała na niego zdziwiona. - Dlaczego uważasz, że jestem na ciebie zła? – Odpowiedziała pytaniem. - Nic nie mówisz i ciągle myślisz o czymś intensywnie. - Powiedział półgłosem. - Nie jestem zła. Jest tylko we mnie żal, że zakpiłeś sobie ze mnie i ze śmierci. Płynąc po ciebie truchlałam ze strachu i modliłam się, byś nie utonął, byś przeżył. Nawet do głowy mi nie przyszło, że ty udajesz i bawisz się mną. Nie masz pojęcia, jak okropnie się poczułam, kiedy to zrozumiałam, a ty wsadziłeś mi język w usta i śmiałeś mi się bezczelnie w twarz. To było takie upokarzające… Poczułam się, jak ostatnia… - Nie kończ, błagam. Ja sam od tego czasu czuję się podle i nie potrafię zrozumieć, jak mógł mi przyjść do głowy ten idiotyczny pomysł. Nawet nie wiesz, ile bym dał, by cofnąć czas, by to nigdy się nie wydarzyło. Gdy w poniedziałek przyszedłem do pracy i zobaczyłem, jak Viola pakuje do pudła twoje rzeczy, zamarło mi serce. Nie mogłem tego tak zostawić. Musiałem cię odnaleźć i wszystko wyjaśnić. Poczułem się nagle opuszczony i tak przeraźliwie samotny. Ty zniknęłaś, a mnie serce pękało z rozpaczy. Kocham cię Ula i mam nadzieję, że kiedyś w końcu uwierzysz w te słowa, a ja udowodnię ci, jak bardzo są one prawdziwe i szczere. Zauważył, że płacze. Pochylała głowę chcąc ukryć te łzy, ale one znaczyły już ślad na jej policzkach. Drżącymi dłońmi starł je z jej twarzy i z wielką obawą, nieśmiało przytulił ją do siebie. - Proszę cię nie płacz. Nie mogę tego znieść. Serce mi się ściska, kiedy widzę cię w takim stanie. Ja już wyciągnąłem wnioski z tego incydentu i nigdy, rozumiesz, przenigdy nie dopuszczę ponownie do takiej sytuacji. Oderwała się od niego skrępowana tym intymnym gestem, choć musiała przyznać, że jego ramiona były takie bezpieczne i ciepłe. Skierowała na niego załzawione jeszcze oczy i szepnęła. - Wracajmy. Już pora obiadu. Stefan, nasz główny kucharz jest zły, gdy nie przychodzę na czas. Wziął sobie za cel podtuczenie mnie, bo twierdzi, że wyglądam, jak szkielet. – Roześmiała się nerwowo. – Chyba ma trochę racji. - Dla mnie zawsze jesteś jednakowo piękna, choć trochę ciałka rzeczywiście by ci się przydało. Schudłaś przez ten nadmiar pracy, którą cię obarczyłem, ale po twoim powrocie to się zmieni. Będę rozsądniej rozdzielał obowiązki. Wracali. Ona była już spokojniejsza. Wyciszyła emocje. Jego cichy głos i słowa, które powiedział podziałały na nią dziwnie spokojnie i łagodnie. Miała wrażenie, że mówił szczerze, również to, że ją kocha i że cierpi, kiedy jej nie ma. Pamiętała te wszystkie noce, gdy nie mogła zasnąć, tylko modliła się o to, by on odwzajemnił jej uczucie. A teraz, kiedy usłyszała kilkakrotnie te słowa „kocham cię”, nie mogła w nie uwierzyć. – Jeszcze za wcześnie. Zdecydowanie za wcześnie. Chyba nie liczy na to, że po tym, co powiedział rzucę mu się w ramiona. - Musi być cierpliwy i ona też powinna dać sobie czas, by uporządkować to wszystko w głowie. Weszli do jadalni i usiedli przy służbowym stoliku. Beaty i Leszka nie było. Wyjechali po zaopatrzenie, a Igor włóczył się od rana z kolegami. - Wiesz Ula, pomyślałem sobie, że może mógłbym wykupić tu posiłki do końca tygodnia. W pokoju, w którym mieszkam, nie bardzo mogę szykować sobie śniadania, a codzienne jedzenie fastfoodów mnie wykończy. Nie przepadam za nimi. - Zostawię cię na chwilę i pójdę spytać Stefana. Myślę jednak, że nie będzie miał nic przeciwko dodatkowym porcjom. Nie zdążyła nawet wstać od stolika, gdy w drzwiach prowadzących do kuchni pojawił się on sam. Rozciągnął usta w szerokim uśmiechu na widok swojej pupilki. - No jesteś i to bardzo punktualnie. Dzisiaj kochana prawdziwa bomba kaloryczna. Stos naleśników z truskawkami i bitą śmietaną. Do tego chłodnik. Uśmiechnęła się do niego promiennie, a Marek dopiero teraz zorientował się, że jej zęby uwolniono od aparatu. Miała cudowny uśmiech. Gdyby jeszcze jego nim obdarzyła, byłby w siódmym niebie. - Wszystko brzmi bardzo smacznie Stefan i bardzo chętnie zjem, bo zgłodniałam. Chciałam cię jeszcze zapytać, czy można byłoby wykupić dodatkowe porcje posiłków. To jest Marek Dobrzański, mój szef. Nie mieszka w „Mewie”, lecz w miasteczku na prywatnej kwaterze, gdzie nie prowadzą jadłodajni. To właśnie on chciałby wykupić śniadania, obiady i kolacje do końca tygodnia. Stefan uścisnął mu dłoń i przedstawił się. - Bardzo mi miło. Stefan Liczman. Ja nie widzę problemu. Proszę po obiedzie przejść do recepcji. Tam może pan opłacić posiłki. A teraz idę przygotować wam obiad. – Zakręcił się na pięcie i zniknął jak duch w czeluściach kuchni. Marek uśmiechnął się do Uli z wdzięcznością. - Dziękuję Ula, że to załatwiłaś. - Nie ma za co. Powinieneś jadać coś treściwszego, bo po tym tygodniu mógłbyś wyglądać tak, jak ja. – Uśmiechnęła się do niego nieśmiało. - Nie jest ze mną tak źle, ale o ciebie zadbam po powrocie. Dopilnuję, byś regularnie jadała posiłki. Wyszli z jadalni prawie pękając w szwach. Naleśniki były znakomite i pochłonęli po kilka sztuk. - Powinnam wrócić do pracy. Ty opłać te posiłki. Spotkamy się na kolacji. - Pójdziesz jeszcze dzisiaj na spacer? – Spytał z nadzieją. - Pewnie pójdę, ale po kolacji. Nie dam rady przed. Nie dzisiaj. Mam jeszcze trochę do zrobienia. – Pokiwał ze zrozumieniem głową. - Zgodzisz się, bym ci towarzyszył? – Spytał nieśmiało. - Naprawdę tego chcesz? Nie masz jeszcze dość? Nie jestem zbyt dobrym towarzyszem do spacerów. Lubię milczeć. - A ja bardzo chcę pomilczeć z tobą. – Zapewnił. - W takim razie do wieczora. Muszę już iść. - Dziękuję Ula. – Ucałował jej dłoń i ruszył w kierunku recepcji. Słońce zachodziło kończąc swoją codzienną wędrówkę. Ostatnie jego promienie w odcieniach żółci i pomarańczu kładły się leniwie na spokojnej powierzchni morza. Dzień dogasał. Siedzieli na piasku obserwując, jak słoneczna tarcza chowa się wolno za linią horyzontu. Dostrzegli też kilka kutrów rybackich wypływających na nocny połów. Spojrzał na nią zachwycony i pomyślał, że jej oblicze przybrało twarz najpiękniejszego z aniołów. Była cudem natury. Z przymkniętymi oczami zasłuchana w cichy szum fal wyglądała, jakby była nie z tego świata. Sprawiała wrażenie takiej drobnej, wręcz eterycznej i nadzwyczaj delikatnej. Bał się, że zniknie za chwilę, bo okaże się jedynie wytworem jego wyobraźni. - Ula? – Odezwał się cicho. - Mmm… - mruknęła nie otwierając oczu. - Czy myślisz, że mogłabyś mnie pokochać? – Zapytał wbijając w nią niepewny wzrok. Musiał zadać jej to pytanie. Miał pewność, że ona odwzajemnia to uczucie, bo wyczytał to już wcześniej z jej oczu. Jednak chciał to usłyszeć od niej. Otworzyła oczy i zdumiona spojrzała na niego. Nie mogła mu przecież jeszcze wyznać, że jest dla niej od dawna najważniejszy na ziemi, bo pokochała go całym sercem. - Tak…, - powiedziała z wahaniem - to bardzo możliwe, ale pokochać, a zaufać, to dwie różne sprawy. Mogłabym umierać z miłości do ciebie, lecz nie mogłabym z tobą być, gdybym nie miała do ciebie zaufania. Ja jeszcze ci nie ufam. Mówiłam już o tym. - Tak… tak… pamiętam. – Spuścił głowę. – Ja chciałbym tylko wiedzieć, czy kiedy przekonasz się o prawdziwości moich słów, kiedy zaufasz mi ponownie, a zrobię wszystko, by tak się stało…, czy zgodzisz się zostać moją dziewczyną? Marzę o tym, od kiedy zrozumiałem, co do ciebie czuję. Popatrzyła na niego uważnie. Wyglądał na bardzo przygnębionego. Było jej go żal, ale nie potrafiła zdeklarować się tak od razu. Serce wyrywało się do niego i najchętniej przytuliłaby jego znękaną głowę do swojej piersi i ucałowała te zmysłowe usta, ale rozum nakazywał rozsądek. Jednak wydarzenia znad zalewu były jeszcze bardzo świeże i nadal bolały. - Myślę Marek, że chyba zbyt wcześnie dywagować, co by było, gdyby… Ja nie wiem, co przyniesie przyszłość, dlatego nie mogę ci niczego obiecać. Chyba to rozumiesz? - Rozumiem Ula. Nie zawiodę cię, bo bardzo mi na tobie zależy. Ja do żadnej kobiety nie czułem tego, co czuję do ciebie. Nigdy wcześniej nikogo nie kochałem i teraz już wiem, jak to jest. Jestem pewien, że to na ciebie czekałem przez te wszystkie lata i to ciebie szukałem. Myślę, że jesteś miłością mojego życia. – Ostatnie zdanie wyszeptał z czułością. Zamigotały jej w oczach łzy. - Proszę cię, nie mów tak, bo nie wiem, co mam odpowiedzieć na te wyznania. Kiedy je wypowiadasz, czuję się podle nie mogąc odwzajemnić ci się tym samym. Nie mówmy już o tym, bo choć nie mam sobie nic do zarzucenia, zaczynam się obwiniać za tę sytuację. Odgarnął jej kosmyk włosów z twarzy i pogładził delikatnie po policzku. - Nie obwiniaj się Ula, bo nie masz najmniejszego powodu. To tylko i wyłącznie moja wina. Gdybym był wtedy świadomy tego, co do ciebie czuję, nigdy nie zdobyłbym się na taką głupotę. Kiedy spoliczkowałaś mnie i uciekłaś do pokoju, Violetta uzmysłowiła mi, że zamknęłaś się tam i płaczesz. Poczułem się, jak ostatni drań. Nigdy nie chciałem cię skrzywdzić, a jednak to zrobiłem i tego nie wybaczę sobie nigdy. Dotknęła jego dłoni. Drżała, jak liść. - Nie mówmy już o tym, proszę. Ja nie chcę tego słuchać. Chcę zamknąć raz na zawsze ten rozdział i nigdy do tego nie wracać. Jeśli masz nadal ochotę mi pomóc, to po śniadaniu zapraszam cię do biura pensjonatu. Ciotka i wujek przywieźli zaopatrzenie i jest tego bardzo dużo. Faktur też. Trzeba je powprowadzać do programu. Będziesz dyktował, a ja będę pisać. Pójdzie dwa razy szybciej i zostanie więcej czasu na oddech. To, co? Pomożesz? Jego twarz rozciągnęła się w szczęśliwym uśmiechu. - Oczywiście, że pomogę, nawet nie musisz pytać, bo sam ci proponowałem. - W takim razie dziękuję. Teraz jednak wracajmy. Ciemno i chłodno się już zrobiło, nie ma co dłużej tu siedzieć. Pomógł jej wstać i wolnym krokiem ruszyli w stronę hotelu. Następnego dnia wszedł o ósmej do jadalni i skierował się do stolika, przy którym siedziała już Ula wraz z Proszowskimi. Przywitał się ze wszystkimi i przedstawił. - Ja pamiętam pana doskonale – odezwała się Beata – i pańskich rodziców również. Szkoda, że nie zadzwonił pan do nas przed wyjazdem, na pewno znaleźlibyśmy jakiś pokój, choć muszę przyznać, że ten sezon zaczął się pełnym obłożeniem gości. - Nie zadzwoniłem, bo nawet nie wiedziałem, że tutaj będę. Ten wyjazd wypadł zupełnie niespodziewanie i w zasadzie mogę go nazwać misją. Zapewne Ula opowiadała już wam, dlaczego złożyła wypowiedzenie u mnie w firmie. Bardzo się za to wstydzę i nie mogłem pozwolić, by odeszła ode mnie moja najlepsza asystentka. Ojciec zmył mi głowę za ten szczeniacki wybryk i kazał natychmiast jechać i ściągnąć Ulę z powrotem. Stąd właśnie moja obecność tutaj. Dzięki Bogu zmieniła zdanie i w niedzielę wróci ze mną do Warszawy. Ja wiem, że wolałaby pani, by została, ale zadeklarowałem Uli swoją pomoc i do obiadu, mam nadzieję, uporamy się ze wszystkim. - Tak, tak, Ula mówiła. Ściągnęła z Internetu, jakiś dobry program, dzięki któremu wszystko idzie trzy razy szybciej. Jak tylko go opanuję, poradzę sobie bez niej, choć na pewno na początku nie będzie łatwo, bo Ula jest w tym świetna i trudno jej dorównać. - Nie martw się ciociu. Program jest bardzo prosty i szybko zorientujesz się, w czym rzecz. A teraz jedzmy, szkoda czasu. Rzeczywiście, robota poszła im bardzo sprawnie. Stanowili świetny tandem i rozumieli się bez słów. Kolejne dni upływały podobnie. Piątkowy wieczór Ula poświęciła na podszkolenie Beaty w obsłudze programu. Ciotka załapała w lot i była zdumiona, że przez tak długi okres czasu mordowała się z tymi fakturami bez niego. - Wiesz ciociu, w niedzielę, po śniadaniu chcemy wyjechać. Opanowałaś już wszystko i na pewno sobie poradzisz. Ja chciałabym dojechać za dnia. Dzwoniłam wczoraj do taty i powiedziałam mu o powrocie i do domu i do firmy. Ucieszył się, bo po naszej ostatniej rozmowie był przekonany, że znowu zaczniemy zaciskać pasa. W poniedziałek muszę wycofać to nieszczęsne wypowiedzenie i wypisać urlop za te dni, kiedy mnie nie było. - Nie ma sprawy kochanie. I tak jestem ci bardzo wdzięczna, że przyjechałaś i pomogłaś. Dopakowywała ostatnie już rzeczy, gdy usłyszała ciche pukanie do drzwi. - Proszę. Uchyliły się i wsunęła się przez nie głowa Marka. Uśmiechnął się do niej promiennie. - I jak Ula, spakowałaś się? - Tak. Już kończę. – Omiotła wzrokiem pokój upewniając się, czy istotnie zabrała wszystko. - To ja wezmę torbę i zapakuję do bagażnika, za chwilę wracam. Oddała kartę w recepcji i pożegnała się z Izą. - Szkoda, że przyjechałaś na tak krótko. – Powiedziała żałośnie. Ula uśmiechnęła się do niej z sympatią. - No tak wyszło, ale pewnie niedługo znowu was odwiedzę. Trzymaj się i pożegnaj ode mnie resztę dziewczyn. – Zauważyła wracającego Marka. - Idę na śniadanie. Trzeba coś zjeść przed podróżą. Dołączyła do niego i razem weszli do jadalni. Ich stolik zastawiony był chrupiącymi tostami i bułeczkami a Stefan właśnie wnosił na tacy parującą jajecznicę na bekonie. Postawił przed każdym talerzyk i rzekł. - Mam dla was prowiant na drogę, żebyście nie umarli z głodu. Zaraz przyniosę. - Dziękuję Stefan. Czytasz mi w myślach. – Ula podeszła do niego i uściskała go serdecznie. – Będzie mi brakowało twoich smakołyków. - Obiecaj mi jedno kruszynko. Jak wrócisz do Warszawy, zaczniesz odżywiać się, jak normalny człowiek, bo w przeciwnym razie cień z ciebie zostanie. - Obiecuję. Rzeczywiście straciłam sporo kilogramów i chcę przynajmniej część ich nadrobić. - No, trzymam cię za słowo. Bądź zdrowa Ula. Powodzenia. Po śniadaniu pożegnała jeszcze wujostwo. Marek też się z nimi pożegnał. Wsiedli do samochodu i nieśpiesznie opuścili miasteczko. Na trasie rozwinął większą prędkość. Tu mógł sobie na to pozwolić. Zerkał, co chwilę na zamyśloną Ulę, ale nie chciał przerywać tych rozmyślań. Mówiła wszak, że lubi milczeć, a on nie miał zamiaru burzyć tej ciszy. Przed sobą mieli prawie pięć godzin jazdy. Jeszcze zdążą porozmawiać. Jej zgoda na powrót wprowadziła go w świetny nastrój i chociaż powiedziała mu, że robi to dla swojej rodziny, nie dla niego, to sama myśl, że znowu będzie jego asystentką sprawiła, że z radości unosił się nad ziemią. Wiedział, że ta miłość go zmieni. Nie ma mowy o wypadach do klubów, ani o podrywaniu modelek. Teraz pragnie tylko tej jednej, jedynej kobiety, która być może mu zaufa i spowoduje, że będzie najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Myśli Uli były zgoła inne. Po pierwsze, ojciec na pewno będzie ją wypytywał i zmusi w jakiś sposób, by powiedziała mu, co tak naprawdę się wydarzyło, że odeszła z pracy i dlaczego po kilku dniach wraca do niej z powrotem, choć zarzekała się, że już nigdy nie wróci do F&D. Po drugie, była ciekawa miny Violetty. Uśmiechnęła się na samą myśl. Na pewno zareaguje typowo dla niej, czyli spontanicznie. Panna Kubasińska była najbardziej żywiołową osobą, jaką kiedykolwiek poznała. Cieszyła się, że ją zobaczy. Na pewno będzie paplać przez cały dzień, ale postanowiła nie być zołzą i pozwolić jej się wygadać. Potem będzie miała przynajmniej spokój. Marek włączył radio, z którego popłynęła cicha, nastrojowa muzyka. Przymknęła oczy. Powieki zrobiły się ciężkie. Powoli zasypiała. Z przyjemnością kontemplował ten obrazek. Zaróżowione policzki, lekko rozchylone usta i kosmyki włosów spadające jej niesfornie na czoło powodowały, że jej twarz wyglądała tak bardzo niewinnie i słodko, jak buzia dziecka. Ledwie się powstrzymał, by nie pogłaskać jej policzka. – Niech śpi – pomyślał. - Obudzę ją koło dwunastej i coś zjemy. Samochód mknął w kierunku stolicy. Kilometry uciekały mu spod kół. Był kwadrans po dwunastej, gdy zauważył nieduży, leśny parking z drewnianymi stołami i ławami. Skręcił z głównej drogi i zatrzymał samochód. Odpiął pas i jeszcze przez chwilę przyglądał się z uśmiechem śpiącej Uli. – Oto moje największe szczęście i zrobię wszystko, by nie wymknęło mi się z rąk. – Nie powstrzymał się i pogładził jej ciepły policzek. Otworzyła senne powieki nie od razu uświadamiając sobie, gdzie jest. Ujrzała pochylającą się nad nią, szczęśliwą twarz Marka. - Dojechaliśmy? – Spytała. - Jeszcze nie. Zjechałem na parking. Napijemy się kawy i może zjemy jakąś kanapkę, dobrze? – Pokiwała głową. - Dobrze. Wysiedli z samochodu, a Marek wyjął torbę z prowiantem i termosem pełnym aromatycznej kawy. Nalał do kubków i podał jej jeden z nich. Wyciągnął pachnące szynką i żółtym serem kanapki przyozdobione liśćmi zielonej sałaty. Zabrali się za jedzenie. - Stefan ma rację Ula. Musisz zacząć się lepiej odżywiać a już na pewno regularnie. Jesteś taka drobna i krucha, jak najdelikatniejsze szkło. Nie chciałbym, żebyś popadła w jakąś chorobę. - Wiem Marek. Widzę przecież, jak wyglądam. Straciłam prawie piętnaście kilo. Chociaż trochę chciałabym nadrobić. Ta moja chudość wygląda nieestetycznie i nie czuję się zbyt dobrze we własnym ciele. Sama skóra i kości. Ale postaram się trochę przytyć. - Zgodzisz się jadać lunch’e w moim towarzystwie? Ja bardzo chciałbym… Lubię patrzeć, jak jesz. Zarumieniła się po koniuszki uszu i spojrzała na niego podejrzliwie. - Chcesz mnie kontrolować? - Kontrolować? Tak to odebrałaś? Nie Ula. Nie mam zamiaru cię kontrolować. Nie mam takiego prawa. Nawet o tym nie pomyślałem. Chcę tylko jadać w najlepszym dla mnie towarzystwie. Jej już czerwone policzki przybrały jeszcze intensywniejszy kolor. – Pięknie Cieplak. Brawo. Przypisujesz mu rzeczy, których w życiu by nie zrobił. - Przepraszam Cię. Nie bierz sobie mojej gadaniny do serca. - Nie ma sprawy. Już zapomniałem. – Uśmiechnął się, a jej kolejny raz zmiękły kolana, gdy ujrzała te słodkie dołeczki. By ukryć zażenowanie rozejrzała się dokoła. - Ładnie tu i cicho. Uwielbiam las i ten spokój. Nawet nie przeszkadzają te pędzące samochody. - Znam jedno, naprawdę piękne miejsce. Jeśli kiedyś się zgodzisz, zabiorę cię tam. Mała drewniana chatka, w pobliżu niewielkie jeziorko, a dookoła las. Często przychodzą tam sarny, a w nocy buszują sowy. Jestem pewien, że spodobałoby ci się. - Może kiedyś… Zobaczymy. Zbierajmy się, jeśli dopiłeś już kawę. Podwiózł ją pod samą bramę rodzinnego domu i pomógł jej wnieść bagaż. Pożegnali się przed wejściowymi drzwiami. - Jeszcze raz dziękuję ci Ula, że wycofasz to wypowiedzenie. Widzimy się jutro, tak? - Będę punktualnie. Do zobaczenia. Chciał ją pocałować w policzek, ale odwróciła głowę i nie dała mu szansy. Usiadł za kierownicą i pomyślał, że powinien zadzwonić do ojca z dobrymi wieściami. Zanim ruszył wybrał jego numer. - No, co tam synu? – Usłyszał w słuchawce jego niski głos. – Jakieś sukcesy? Co z Ulą? - Mam dobre wieści. Ona wraca, tato. W poniedziałek będzie w firmie i wycofa wypowiedzenie. - Powiedziałeś jej, co do niej czujesz? - Powiedziałem, ale nie uwierzyła mi. Długa droga przede mną i trudna, ale zrobię wszystko, by zaufała mi ponownie. Ona jest tą właściwą kobietą tato i nie będę już szukał innej. Tylko przy niej mogę być szczęśliwy. - Ma twardy charakter i zasady, których się trzyma. Coraz bardziej imponuje mi ta dziewczyna. Będę ściskał wraz z mamą za was kciuki. - Dzięki tato. Do jutra i pozdrów mamę. Obudziły ją promienie słońca wdzierające się natrętnie przez okienną firankę. Poleżała jeszcze chwilę wspominając wczorajszą rozmowę z ojcem. Powiedziała mu wszystko oprócz, rzecz jasna, swojej miłości do Dobrzańskiego i jego odwzajemnionym uczuciu. Siedzieli w kuchni niemal do północy. Na koniec pogładził ją po dłoni i powiedział. - Wiem córcia, że dla ciebie było to wstrząsające przeżycie, ale cieszę się, że wszystko przemyślałaś i postanowiłaś wrócić do firmy. Wątpię, czy znalazłabyś drugą, tak dobrze płatną pracę. Przecież wiesz, że to głównie z tych pieniędzy się utrzymujemy. Wszystko się jeszcze ułoży i przyschnie. Niedługo sama będziesz się śmiała z tego incydentu. Teraz jednak idź do łóżka. Widzę, jak oczy ci się kleją. Ja też już pójdę się położyć. Dobranoc Ula. - Dobranoc tatusiu. Tak to mniej więcej wyglądało, a dzisiaj podrze to wypowiedzenie i wróci do swoich obowiązków. Zebrała się szybko i po pół godzinie wychodziła już na przystanek autobusowy. Przed wejściem do firmy natknęła się na Violettę. Kiedy i Kubasińska ją dostrzegła, stanęła jak wryta wydając z siebie okrzyk. - O matulu i wszyscy święci postępowi! Ulka! Skąd się tutaj wzięłaś!? Miałaś wrócić dopiero w sierpniu. Ula roześmiała się widząc tą spontaniczną reakcję. Uściskały się serdecznie. Brakowało jej tej postrzelonej dziewczyny. - No miałam, miałam, ale Marek mnie odnalazł i przyjechał po mnie. Prosił i błagał, więc oto jestem. - Nawet nie wiesz, jaki on był zdesperowany. Wypytywał mnie o miejsce twojego pobytu, ale nic mu nie powiedziałam, bo przecież nie wiedziałam. Ciekawe, jak się domyślił? - Naprawdę nie wiem i nawet nie pytałam. Cieszę się, że wróciłam. Tęskniłam za tobą i firmą. - A ja dopiero. Roboty po sam sufit, a ja urabiam się, jak jakaś dzika klacz. - Już nie będziesz musiała i odsapniesz trochę. – Uśmiechnęła się z sympatią do Violi. - Zdjęłaś aparat – zauważyła zaskoczona. – Wypiękniałaś jeszcze bardziej. To żelastwo nie dodawało ci uroku. Tylko chuda jakaś jesteś. Ty coś w ogóle jesz? Same kości z ciebie zostały. - Wiem i mam zamiar trochę przytyć. Sama sobie taka się nie podobam. Chodźmy, bo w końcu się spóźnimy. Wjechały na piąte piętro i usiadły przy swoich biurkach. Dziesięć minut później wszedł do sekretariatu Marek i z rozczuleniem spojrzał na tak dobrze znany mu widok. Obie dziewczyny były na miejscu. Przywitał się z nimi i poprosił Ulę do gabinetu. - Usiądź – wskazał jej kanapę. Wyciągnął z biurka jej wypowiedzenie. - To, co? Mogę potargać? - Możesz. – Zrobił to z wyraźną ulgą wrzucając strzępy papieru do kosza. Usiadł obok niej, na kanapie i spojrzał na nią zachwyconym wzrokiem. - Pięknie wyglądasz. – Zarumieniła się. - Dziękuję. Możesz wprowadzić mnie w bieżące sprawy? Chociaż ty przecież też nie jesteś na bieżąco. - Jestem Ula. Rozmawiałem wczoraj z ojcem. Powoli trzeba przygotowywać się do kolekcji jesień-zima. Dzisiaj pójdę do Pshemko i wypytam, jakich materiałów zechce użyć. Powinniśmy potem zrobić specyfikację. Muszę też wypytać go o projekty. Ty, jeśli możesz, wyszukaj wszystkie dokumenty dotyczące zeszłorocznej kolekcji. Będą potrzebne do porównania. Głównie kosztów. Nie chciałbym wydawać więcej na promocję, niż to konieczne. – Spojrzał na nią czule. - Tak się cieszę Ula, że mam cię znowu tak blisko. Nie zdążyła mu odpowiedzieć, bo do gabinetu z prędkością światła wpadła bez pukania jego dawna narzeczona, Paulina. Zlustrowała pomieszczenie skupiając wzrok na Uli. - Możesz zostawić nas samych? – Spytała wyniośle i pogardliwie. Ula podniosła się z fotela. Marek zareagował błyskawicznie. - Nie Ula, zostań. – Zwrócił się do Pauliny. – Czy to, co masz mi do powiedzenia wymaga rozmowy w cztery oczy? O ile wiem, nie mamy już żadnych takich tematów. - Może i nie mamy, ale nie będę rozmawiać nawet o sprawach służbowych przy tym czymś. Tymi słowami doprowadziła Marka do wściekłości. Zbladł najpierw a potem cichym, dobitnym głosem wysyczał. - To coś, jak ją określiłaś, jest moją asystentką. Jest również pracownikiem tej firmy i zasłużyła na taki sam szacunek, jak inni pracownicy, również tacy, jak ty, ja i inni członkowie zarządu. Nie mam zamiaru tolerować takiego traktowania ludzi tu pracujących. Uważaj więc, by i ciebie nie potraktowano w podobny sposób. Nie jesteś nikim wyjątkowym. Jesteś takim samym pracownikiem, jak Ula, a właściwie to znacznie gorszym od niej, bo nie harujesz ciężko, jak ona i przychodzisz do pracy tylko dla relaksu, żeby po prostu być. Czy fakt, że posiadasz dwadzieścia pięć procent udziałów tej firmy daje ci prawo do pomiatania nią? Opamiętaj się wreszcie. Albo powiesz mi, po co tu przyszłaś, albo grzecznie i spokojnie opuścisz mój gabinet. Ula siedziała struchlała i prawie zapadła się w sobie. Pierwszy raz widziała go tak wściekłego. I to o co? O to, że współwłaścicielka firmy obraziła ją, zwykłą asystentkę. Przeniosła wzrok na Paulinę. Widziała, jak zagotowała się ze złości. Stała na środku gabinetu z zaciśniętymi pięściami i szczękami, a z oczu miotała błyskawice. W tym momencie była ucieleśnieniem prawdziwej furii. - Ty chamie! – Wrzasnęła. – Jak śmiesz mnie obrażać i to jeszcze w obecności tej pokraki!? Co ty sobie wyobrażasz? - Wyobrażam sobie, że jeśli za minutę nie opuścisz tego gabinetu, to podejdę i dam ci w twarz. – Powiedział opanowany. – Wybieraj. Odwróciła się na pięcie i klnąc po włosku wyszła energicznie z pokoju. Prawie równocześnie odetchnęli oboje. - Marek? Czy ty wiesz, co zrobiłeś przed chwilą? Zraziłeś do siebie członka zarządu. Ja nie jestem warta, byś stawał w mojej obronie. Nie takim kosztem. Podszedł do niej i pogładził czule jej policzek. - Jesteś warta o wiele, wiele więcej i nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy. |
miki (gość) 2012.04.20 19:44 |
no ,no Paulina od progu bardzo milutka,sama słodycz.zobaczymy jak będzie się rozwijało uczucie Uli i Marka.Paulina padnie z wrażenia jak się dowie że Marek zamienił Ją na Ulę.czekam na następny odcinek. |
XUlaX (gość) 2012.04.20 20:00 |
Gosiu cieszę się, że znowu zrobiłaś nam miłą
niespodziankę i wcześniej dodałaś kolejny rozdział opowiadania. Już
czuję się dobrze, nic mi nie jest, chociaż jeszcze nie byłam w szkole,
ale to tak dla ostrożności. Czas więc na nieco dłuższy komentarz. Długo czekałam na tą rozmowę pomiędzy Ulą i Markiem, musieli sobie w końcu to wszystko wyjaśnić. Marek zrozumiał, że źle zrobił udając, że się topi. Nie wiedział w jaki strach wpędził Ulę tym swoim jak mu się wydawało niewinnym żartem. Ona naprawdę myślała, że znowu się topi. Przestraszona rzuciła się na ratunek, resztkami sił wyciągnęła go na brzeg. Zrobiła mu sztuczne oddychanie, drżała o jego życie. A Marek co? Bezczelnie wykorzystał to zbliżenie i najzwyczajniej w świecie ją pocałował. Jeszcze beztrosko śmiał się z zaistniałej sytuacji. Nie zdawał sobie sprawy co przeżyła Ula. Ten wstrząs w postaci odejścia Uli był Markowi potrzebny. Zrozumiał, że jest ona dla niego kimś bardzo ważnym. Nie tylko asystentką, znajomą tylko osobą, którą kocha. W pełni rozumiem opory Uli, nie może od razu wpaść mu w ramiona i od tak wybaczyć. Musi przemyśleć wszystko to co usłyszała. Myślę, że dojdzie do wniosku, że jest dla Marka bardzo ważna i wyjątkowa, że ją po prostu kocha. Cytat "MałgorzataSz": - Czy myślisz, że mogłabyś mnie pokochać? - Zapytał wbijając w nią niepewny wzrok. Musiał zadać jej to pytanie. Miał pewność, że ona odwzajemnia to uczucie, bo wyczytał to już wcześniej z jej oczu. Jednak chciał to usłyszeć od niej. Otworzyła oczy i zdumiona spojrzała na niego. Nie mogła mu przecież jeszcze wyznać, że jest dla niej od dawna najważniejszy na ziemi, bo pokochała go całym sercem. - Tak..., - powiedziała z wahaniem - to bardzo możliwe, ale pokochać, a zaufać, to dwie różne sprawy. Mogłabym umierać z miłości do ciebie, lecz nie mogłabym z tobą być, gdybym nie miała do ciebie zaufania. Ja jeszcze ci nie ufam. Mówiłam już o tym. Zrobiłaś z Marka dobrego obserwatora, z zachowania Uli wywnioskował, że ona go kocha. Pewnie też powoli zacznie rozumieć dlaczego Ula tak alergicznie reaguje na wszystkie jego kochanki. Po prostu go kocha i chce, aby był tylko z nią. Wcześniej nie mogła tego ukazywać bo była przekonana, że to uczucie jest jednostronne, nieodwzajemnione. Uważam jednak, że teraz, kiedy wie, że Marek ją kocha może pozwolić sobie na rozmowę o tym. Za bardzo go kocha żeby przegapić szansę na szczęśliwy związek. Jeszcze trochę się pomęczą, a potem mam nadzieję na szczęśliwe, wspólne życie. Pozdrawiam |
MalgorzataSz1 2012.04.20 20:00 |
Miki. Uczucie Uli i Marka pójdzie od teraz w dobrym kierunku. Paulina nie tak prędko dowie się, że oni są razem, choć na pewno to nastąpi. Słodka i miła to ona nie była nigdy i dobrze o tym wiemy. Szykuję dla Was niespodziankę odnośnie jej postaci. Mam nadzieję, że Was to zdziwi, a przede wszystkim zaskoczy. Dziękuję Ci serdecznie za wpis i pozdrawiam. |
XUlaX (gość) 2012.04.20 20:09 |
Dziękuję za imponujący komentarz i cieszę się,
że wychodzisz z choroby, bo to oznacza, że być może wkrótce przeczytam
coś Twojego. Nie wiem kiedy coś wrzucę, mam trochę zaległości w szkole, ale w przyszłym tygodniu mam trzy dni wolnego, to powinnam coś skrobnąć. Zapomniałam jeszcze skomentować dość istotny moment w Twoim opowiadaniu. Ale jestem zakręcona. Nic się nie stało, zrobię to teraz. Mianowicie sytuacja w gabinecie Marka, gdy weszła Paulina. Można się było spodziewać takiego zachowania po Paulinie, potraktowała Ulę jak przedmiot chcąc w dość niegrzeczny sposób wyrzucić ją z gabinetu Marka. Ten od razu ze spokojem zareagował. Ale powiem szczerze, że nie spodziewałam się, że aż tak ostro zareaguje na następne zaczepki Pauliny. Ona pewnie i tak się nie zorientowała, że Marek ma jakąś szczególną sympatię do Uli, że ją po prostu kocha. Już w tej "rozmowie" Marek dał Uli dowód na to, że nie puścił słów na wiatr i, że naprawdę mu na niej zależy. Przecież gdyby tak nie było to zwróciłby delikatnie Pauli uwagę na to, że nie może się tak zwracać do Uli, a nie robiłby jej wykładu, że jest ona takim samym pracownikiem jak Ula. Nie groziłby jej też uderzeniem w twarz, a myślę, że w ostateczności Marek zrobiłby to. Ma rację Ulę jest jeszcze więcej warta niż jakaś kłótnia z Pauliną. |
MalgorzataSz1 2012.04.20 20:27 |
Paulina Masz rację. Teraz już wszystko jasne i myślę, że Ula już nie będzie tak bardzo cierpieć. Musi tylko się przekonać, że intencje Marka są czyste. On nie odpuści i będzie się bardzo starał, by zasłużyć na jej zaufanie. Dla niego nagroda też już jest blisko, a Ula w końcu zrozumie, że on wyznając jej miłość, był z nią w stu procentach szczery. Na tym etapie Paulina nie podejrzewa, że tych dwoje poza stosunkami służbowymi mogłoby łączyć coś więcej, a już na pewno nie miłość. Ula nie wygląda już tak, jak kiedyś, a mimo to Paulina traktuje ją pogardliwie i nazywa pokraką. Jest zaślepiona wściekłością i chęć zemsty na Marku zdominowała ja kompletnie rozmywając obraz, jaki jest tuż pod jej nosem. Ten brak spostrzegawczości powoduje, że nie ma trzeźwego oglądu i nie potrafi spojrzeć z szerszej perspektywy na zacieśnienie relacji Uli i Marka. Gdyby nie patrzyła tylko na czubek własnego nosa z pewnością szybko zorientowałaby się, że między tym dwojgiem iskrzy, jak diabli. Serdecznie Cię pozdrawiam i życzę dużo zdrówka. |
danka69 (gość) 2012.04.21 00:24 |
Małgosiu, dziękuję za kolejną przepiękną część. Nie uwierzysz, ale przed momentem opatrzyłam ją komentarzem, dość długim jak na mnie i na moje zdolności komentatorskie, ale niestety , jednym nierozważnym ruchem ręki go skasowałam( to jest tak, jak pisze się późno i w łóżku).Jest już późno, mam nadzieję, że jutro spróbuję moje refleksje odtworzyć ponownie. Wytłumaczę się tylko z tematu długości Twoich opowiadań, który poruszyłam ostatnio. Małgosiu, Twoje notki są długie, obiektywnie rzecz traktując, ale moje uzależnienie od nich sprawia, że chyba tylko książka w Twoim wydaniu, przeczytana na jeden raz by mnie tak do końca zadowoliła i też pewnie na chwilę... . Miewałam już takie " literackie ciągi" podczas których zaczynałam i kończyłam daną pozycję literacką tego samego dnia i nic nie mogło mi w tej czynności przeszkodzić. Taka już jestem czytelniczka, Małgosiu Twoja wierna czytelniczka. Ubolewam tylko nad moją kompletną indolencją pisarską . Mogę być niestety tylko czytelnikiem, i niech tak już zostanie... Dobrej nocy! |
MalgorzataSz1 2012.04.21 13:25 |
Danusiu. Nie przejmuj się. Mnie to zdarza się bardzo często, że nie nacisnę tam, gdzie powinnam i cały tekst znika. Zżymam się wtedy i złoszczę na własną nieuwagę, ale zasiadam ponownie do pisania. Książki niestety nie napiszę. Już kiedyś był poruszany ten temat. Ja nie czuję się w żadnej mierze profesjonalnym pisarzem i nie mam takich ambicji. Mnie ogromną radość sprawia pisanie i jeszcze większą czytanie Waszych komentarzy. To w zupełności mnie satysfakcjonuje i nie aspiruję do wydania tego drukiem. Jeśli komuś podobają się te opowiadania, to zawsze może sobie je przecież wydrukować z bloga. Ja podobnie, jak Ty, też mam "literackie ciągi". Jeśli pozycja jest ciekawa pochłaniam ją w ciągu jednego wieczoru nie mogąc się od niej oderwać. Nie sądzę, byś cierpiała na indolencję pisarską. Uważam, że wręcz przeciwnie. Twoje komentarze są piękne i czytam za każdym razem z wielką przyjemnością. Myślę, że gdybyś miała tylko pomysł, mogłabyś spokojnie napisać jakieś opowiadanie. Jestem pewna, że byłoby świetne. Dziękuję Ci za Twoją konsekwencję w czytaniu moich historyjek. To bardzo buduje i podnosi na duchu. Życzyłabym sobie jak najwięcej takich wiernych czytelniczek, jak Ty. Serdecznie Cię pozdrawiam. |
kawi :) (gość) 2012.04.21 15:35 |
Kurcze liczyłam na to, że oni się pogodzą- Ula i
Marek, ale rozumiem Ulę, że musi do Marka odzyskać zaufanie, po tym co
jej zrobił, ale i tak notka bardzo mi się podobała :) Ta włoska furia od samego wejścia, robi awantury i poniża pracowników. Dobrzański dobrze jej powiedział. Rozczuliły mnie końcowe słowa Marka, że jego ukochana, jest o wiele, wiele więcej warta, niż Paulina, czyli bądź co bądź członek zarządu :) Jeszcze raz : notka cudowna, z niecierpliwością czekam na Cd :) Pozdrawiam cieplutko Kawi :* |
MalgorzataSz1 2012.04.21 16:23 |
Kawi. Nie jestem zdziwiona, że zachowanie Pauliny tak bardzo Cię irytuje i oburza. Nie jesteś odosobniona w tych odczuciach. To nie koniec jej wybryków, ale uzasadnienie takiego postępowania pewnie was zdziwi. Ja na to liczę, bo w sensowny sposób to wyjaśnię już za parę rozdziałów. Ula z Markiem coraz bliżej i wkrótce będzie sielanka. To mogę obiecać. Bardzo Ci dziękuję kawi,. że przeczytałaś i zostawiłaś ślad. Serdecznie Cię pozdrawiam. |
Shabii (gość) 2012.04.21 16:39 |
Małgosiu część wspaniała przez duże W. Bardzo się cieszę, że Ula pozwoliła Markowi by towarzyszył jej na spacerze. Opowiedziała mu jak się poczuła gdy zakpił sobie z niej i na pewno poczuła ulgę. On już dawno zdał sobie sprawę z tego, że zachował się jak gówniarz, lekkomyślnie i głupio. Podoba mi się to, że każdego dnia Marek słowami, gestami udowadnia Uli, jak bardzo ją kocha. Ciężko jest jej w to uwierzyć, bo fakt-faktem zdążyła go już poznać i wie jak żył. Trzeba przyznać, że Marek dość szybko (z małą pomocą Seby) zorientował się, że darzy ją uczuciem (co oczywiście bardzo, bardzo mnie cieszy). Bardzo dobrze, że Stefan tak o nią dba. Zmizerniała i wychudziła się jak przysłowiowa szkapa. O matulu ale mi smak zrobiłaś na naleśniki z truskawkami. I kolejny tym razem wieczorny spacer tej dwójki i ich rozmowa wywołała uśmiech na mojej twarzy. Mimo, że Marek zauważył w jej oczach miłość już jakiś czas temu, postanowił zadać jej to pytanie. Pewnie liczył na to, że Ula odpowie, że również go kocha ale jak widać póki co świetnie się maskuje. Musi przemyśleć to wszystko, uspokoić się i co najważniejsze znowu mu zaufać. Pewnie się Marek strasznie ucieszył, że Ula poprosiła go jednak o pomoc. Zawsze to będzie mógł spędzić z nią więcej czasu i dłużej na nią popatrzeć. A i robota szybciej będzie szła. We dwójkę zawsze raźniej, prawda? Wszystko skończyli i Ula nauczyła ciotkę obsługi tego programu który ułatwi jej pracę. Ach taką siostrzenicę to ze świecą szukać. Porządna, mądra i pomocna. Czas wracać do Warszawy. Jak się powiedziało A to trzeba powiedzieć i B. Stefan jak zwykle zaopatrzył swoją pupilkę w prowiant na drogę i czas ruszać. Trochę mają do przebycia. Znów Mareczek mógł bezkarnie patrzeć na śliczną, śpiącą Ulę. Piękny obrazek. Pewnie, nie mógł się skupić na drodze mając obok siebie takie cudo. Cieszę się, że Ula opowiedziała ojcu wszystko. Co jak co ale przed rodziną nie powinno się mieć tajemnic. Wygadała się po raz drugi i teraz czas zacząć wszystko od nowa. Bez tajemnic, bez kłótni, bez łez. Wiedziałam, że Violetta jak zobaczy Ulę to będzie skakać ze szczęścia. Od początku bardzo się polubiły i widać, że obie mocno za sobą tęskniły. Paulinę to bym chyba zabiła! Wredna małpa! Co ona sobie wyobraża? Że współwłaścicielka to może wszystkich traktować jak śmieci? Ja rozumiem, że nie lubi Uli chociaż tak naprawdę to nie wiem za co? Nic jej nie zrobiła. Wręcz uratowała jej byłego. Brawa dla Marka, że nie pozwolił obrażać Uli i że natychmiast stanął w jej obronie narażają się w ten sposób Paulinie. Gdzie się podziała klasa tej dziewczyny? Jak tak w ogóle można? Jestem zbulwersowana. Ja chyba na miejscu Marka bym ją uderzyła. Nie jestem zwolenniczką bicia ale może to by ją czegoś nauczyło. Że każdy człowiek jest równy i nie wolno nikogo gnębić i obrażać. "Bo zaufania, nie dostaję się z przydziału..." "Każdego dnia, wciąż coraz bardziej kocham Cię..." Część cudowna, piękna, urocza i długa. Czekam już na kolejną i mam nadzieję, że niebawem się ukaże. Serdecznie Ciebie pozdrawiam i życzę udanej dzisiejszej zabawy. Ps: Nie wyszedł mi dzisiaj ten komentarz, prawda? :):) :*:*:*:* |
MalgorzataSz1 2012.04.21 18:08 |
Shabii. Już Ci to kiedyś mówiłam, ale powtórzę jeszcze raz. Nie doceniasz się. Komentarz wyszedł i to jeszcze jak! Urzekło mnie to piękne zdjęcie. Plaża po zachodzie słońca. Ach... rozmarzyłam się i zatęskniłam za takim miejscem. Wbrew pozorom i wbrew temu, że zachowanie Pauliny tak bardzo Was bulwersuje, ma to swoje uzasadnienie. Już na początku o tym pisałam. Sądzę, że jeszcze raz zbulwersuje Was dość mocno, a potem będzie wyjaśnienie tego zachowania, jak najbardziej racjonalne, zapewniam. Jeszcze tylko trochę cierpliwości. Mam mało czasu, więc dzisiaj krótko. Dzięki Shabii i pozdrawiam cieplutko. |
kawi :) (gość) 2012.04.21 18:45 |
A kiedy pojawi się u ciebie kolejna notka, bo ciekawość mnie zżera :) ? |
MalgorzataSz1 2012.04.21 19:39 |
Kawi naprawdę nie wiem. Może jutro a może
dopiero w przyszłym tygodniu. Zaglądaj w każdym razie. Jeśli nic jutro
się nie wydarzy i będę dysponować czasem, to wkleję kolejną część. Pozdrawiam. |
milionioliwka 2012.04.21 19:52 |
Uwielbiam Ule |
MalgorzataSz1 2012.04.21 20:08 |
milionioliwka. Ja też. |
orchid94 (gość) 2012.04.21 21:30 |
Małgosiu bardzo Cię przepraszam, że komentuję dopiero dziś. Notka cudowna, piękna i urocza :) Obojgu im trochę ciężko, ale sytuacja zaczyna się układać :) bardzo się z tego powodu cieszę. Dobrze, że powoli sobie wyjaśniają. Markowi jest głupio, a w Uli tkwi jeszcze żal do Marka za to, jak się zachował, ale nie ma w niej złości. Ulka to dobra osoba. Widać, że Marek stara się robić absolutnie wszystko, co może, by pokazać jej, jak bardzo mu na niej zależy, ale dobrze, że robi to 'metodą małych kroków' i absolutnie niczego nie przyspiesza i nie naciska. Jak kiedyś powiedział "Tak się zdobywa serce kobiety-punkt po punkcie". A jednocześnie cały czas jest blisko i nie pozwala o sobie zapomnieć. Piękna byłą ta scena i rozmowa na plaży. No i wrócili do Warszawy. Wyobrażam sobie Violkę, gdy Ulę zobaczyła :) To musiała być spontaniczna wielka radość :) Marek z wyraźną ulgą podarł wypowiedzenie Uli. Ehhh no i Paulina. Jej zachowanie już mnie nie dziwi, choć myślałam, że cokolwiek zrozumiała po tym, jak Marek się prawie przez nią utopił, ale widać niestety nie. Bardzo dobrze Paulinie Marek powiedział i ustawił do pionu, co ona sobie wyobraża. Ulę trochę to zszokowało, jak ją obronił. Ula ma bardzo niską samoocenę, tak mi się wydaje, ale mam nadzieję, że to szybko się zmieni. Końcówka cudowna i to ostatnie zdanie Marka po prostu piękne. Widać, jak bardzo mu na niej zależy i jak bardzo ją kocha. Jestem bardzo ciekawa ciągu dalszego, czekam :) Serdecznie Cię Gosiu pozdrawiam :) |
MalgorzataSz1 2012.04.21 22:05 |
Iza. Bardzo ci dziękuję za ten wpis. Ula rzeczywiście jest z natury nieśmiała. Tak było przecież i w serialu. Często czuła się zażenowana i jąkała się z tej niepewności. Miłość ją powoli zmienia. Coraz pewniej stąpa po ziemi i potrafi bronić swoich racji. Jest silna. Marek tylko ugruntowuje w niej pewność siebie i wiarę w to, że również takim jak ona przytrafia się prawdziwa miłość. Takie szczęście uskrzydla każdą kobietę i Ula nie jest tu wyjątkiem. Mogę Ci zdradzić, że w kolejnym rozdziale nastąpi prawdziwy przełom w ich relacjach, bo on da jej dobry powód to tego, aby mogła mu wreszcie uwierzyć tak na 100%. Od następnego też rozdziału nieco więcej uwagi poświęcę pannie Febo, choć na pewno nie zaniedbam naszej ulubionej pary. Być może, że uda mi się wkleić już jutro, ale nie mam pewności. Zajrzyj koło wczesnego popołudnia, być może coś będzie. Serdecznie Cię pozdrawiam. |
danka69 (gość) 2012.04.21 23:10 |
Małgosiu, oto mój utracony komentarz z "odtworzenia", nie do końca ten sam, znacznie krótszy, bardziej esencjonalny. Rozdział dzisiaj przeczytałam ponownie koncentrując się na rozmowach Uli z Markiem. Marek jest zdeterminowany w swoich działaniach, przy każdej nadarzającej się okazji , otwarcie mówi o uczuciu, strapiony przeprasza za "wygłup" i zdając sobie sprawę ,że Ula odwzajemnia jego miłość trochę ją prowokuje do wyznania milości. Ula to dziewczyna o twardym charakterze, jak mawia senior Dobrzański , u kórej na razie rozsądek dominuje nad emocjami .To dojrzała miłość budowana na zaufaniu, którego jak wiadomo" nie dostaje się z przydziału". Marek drobnymi gestami, mową ciała odzyskuje Uli zaufanie. Właściwie Ula wierzy w prawdziwość jego słów, jest bliska rzucić mu się w ramiona, przytulić , wyznać co tak naprawdę czuje. Myślę ,że ona ciągle nie do końca wierzy w to ,że "taki" Marek mógł ją rzeczywiście pokochać. Na dowód tego ostatnia scena i zdziwieniie Uli, przecież nie jest warta, by ktoś stanął w jej obronie. Scenę z Paulą przemilczę... .Liczę ,że ją uczłowieczysz, choć może to być trochę trudne. Marek się zmienia, czemu nie Paula? Małgosiu, dziękuję za miły "komentarz do komentarza". Myślę, że każdy powinien robić to co robi dobrze a może najlepiej.... . Oprócz pomysłu na opowiadanie, odrobina warsztatu jest także konieczna. Pisałam Ci już, że przy Twoich opowiadaniach się nie nudzę , przy innych czasami tak. Nie odważyłabym się na taką desperację w moim wykonaniu. Ponadto zdaję sobie sprawę ,że to niezwykle czasochłonne zajęcie, wymagające sporej pracy, by wygladało to tak, jak wyglada u Ciebie Małgosiu! To tyle na dzisiaj, serdecznie pozdrawiam i jutro będę oczywiście zaglądać. |
MalgorzataSz1 2012.04.22 08:20 |
Danusiu. Kolejny bardzo miły dla mnie komentarz. Jeśli przeczytałaś ten nad Twoim to wiesz, że właśnie w nim wypowiedziałam się na temat Uli, jako osoby nieśmiałej, nieco może przytłoczonej światem, w którym się znalazła, a który nieco ją przytłacza. Ten świat jest pełen niezwykle przystojnych mężczyzn i bardzo pięknych kobiet. Ona nie wierzy, że kiedykolwiek mogłaby im dorównać, a już na pewno nie wierzy w to, że mogłaby stać się obiektem westchnień jednego z takich mężczyzn. Nadal tkwi w tej swojej nieśmiałości i niepewności. Tu swoje zadanie ma do spełnienie Marek, który poprzez swoje zapewnienia o miłości do niej będzie3 ją podbudowywał i podnosił jej samoocenę. W tym rozdziale już dał tego dowód, że ona jest znacznie ważniejsza dla niego niż jakiś tam członek zarządu, mimo, że z tym członkiem prowadził kiedyś wieloletnie, wspólne życie. Paulina jest nieobliczalna. Przekonasz się o tym w kolejnym rozdziale. Przejdzie samą siebie. Na szczęście będzie już to jej ostatni wyskok. Z całą pewnością ją uczłowieczę, choć cały proces potrwa dość długo. Odnośnie drugiej części Twojego komentarza powiem tak. Ja nie sądzę, że pisanie, to rzecz, którą robię najlepiej. Ja mam umysł ścisły i bardziej skłaniam się ku cyferkom niż literkom. Jednak w jakiś dziwny sposób to pisanie stało się dla mnie formą terapii i zaczęło sprawiać mi przyjemność, szczególnie dlatego, że znalazłam bardzo wdzięczny temat. Ja nigdy nie pisałam, nawet do szuflady, choć pamiętam, że w szkole nie miałam problemu z językiem polskim. To, że tekst wygląda, jak wygląda i jest prawie bezbłędny wynika nie z faktu, że tak świetnie znam polszczyznę, ale z tego, że jestem dość dokładna i uparta. Taki mam charakter, że niczego nie robię połowicznie, lecz staram się dokładnie wszystko czytać i poprawiać jakieś niedociągnięcia. Jeden poważny błąd, który popełniam i którego już chyba z siebie nie wykorzenię, to zbyt duża ilość przecinków. Cierpię na nerwicę przecinków. Mam jednak nadzieję, że nie przeszkadza to aż tak bardzo w odbiorze tekstu. Ty piszesz bardzo ładnie. Budujesz spójne, inteligentne zdania. To z tego powodu uważam, że gdybyś tylko spróbowała zacząć pisać, reszta poszłaby już gładko. Ja nie posiadam żadnego warsztatu pisarskiego. Piszę to, co dyktuje mi umysł i serce. To prawdziwa amatorszczyzna i tak należy ją traktować. Gdyby przeczytał te moje opowiadania jakiś zawodowy pisarz, to myślę, że mógłby się tylko uśmiechnąć z politowania. Bardzo Ci dziękuję Danusiu, że mam w Tobie tak duże oparcie. Widać to po komentarzach, które zostawiasz pod każdym rozdziałem. Pozdrawiam Cię cieplutko. |
MalgorzataSz1 2012.04.22 08:24 |
Danusiu. Pisałam powyżej o popełnianiu błędów i dopiero, jak wkleiłam ten tekst zauważyłam ich całe mnóstwo. Bardzo Cię za nie przepraszam, ale to wynik pośpiechu. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz