Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 5 października 2015

"Dotyk miłości" - rozdział 14

"Dotyk miłości"

10 marzec 2012
Rozdział XIV


Zgodnie z obietnicą daną swojemu rodzeństwu Ula wraz z Markiem w sobotni poranek podjechała pod swój rodzinny dom. Zanim wyszli z samochodu, powiedziała do Marka.
- Dobrze by było gdyby tata chciał z nami jechać. On też nie za bardzo ma się w co ubrać. Chciałabym mu kupić ze dwa porządne garnitury i jakąś jesienną kurtkę. Na pewno będzie się wykręcał. Pomożesz mi go namówić? Tobie nie odmówi.
- Pomogę skarbie. Jeśli się tylko zgodzi jechać, to osobiście wybiorę mu jakieś porządne ubrania. Teraz chodźmy. Najlepiej, jak byśmy w miarę wcześnie zajechali do Złotych Tarasów, tak, żeby z zakupami wyrobić się do obiadu.
Weszli do domu głośno witani przez całą rodzinę. Marek odciągnął Józefa do salonu i tam gorliwie nad nim pracował. W końcu Cieplak dał się przekonać.
Będąc już na miejscu postanowili się rozdzielić. Marek miał wziąć do sklepów męską część rodziny, a Ula z Beatką miała pójść do galerii z odzieżą dziecięcą. Zanim jeszcze się rozstali wcisnęła Markowi swoją kartę.
- Weź ją. Pin znasz, więc nie będzie problemu. Całkowicie się zdaję na twój gust. Na pewno wybierzesz dla nich coś odpowiedniego i w rozsądnej cenie.
- A ty masz jakąś gotówkę?
- Mam i na pewno mi wystarczy. Spotkamy się za dwie godziny w tej knajpce – pokazała mu dłonią. – W takim razie my idziemy. – Złapała Betti za rękę i pociągnęła ją w kierunku dziecięcych sklepów.
Mała była w siódmym niebie. Ula wymieniła całą jej garderobę począwszy od bielizny po sweterki, bluzki, spódnice i sukienki. Pamiętała też o kurtce dla niej i butach, których kupiła kilka par z zimowymi włącznie. Pilnowała też czasu. Zmęczone, ale szczęśliwe usiadły przy kawiarnianym stoliczku. Ula zamówiła sobie kawę a dla małej lody. Nie czekały długo. Betti pierwsza zobaczyła wchodzącego Marka z Cieplakami. Byli obładowani torbami. Oni też je zauważyli i z uśmiechem podeszli do stolika siadając przy nim.
- Kupiliście wszystko? – Spytała. Marek cmoknął ją w policzek.
- Wszystko, a nawet więcej. Byli obaj bardzo oporni, ale nie dałem się. Tata ma dwa eleganckie garnitury, kurtkę, dodatkowe spodnie, koszule i buty, a Jasiek trochę bluz, trzy pary jeansów, kurtkę, jakieś adidasy i półbuty.
- Ula, – jęknął Józef – on wykupił połowę sklepu. Kto to widział wydać tyle pieniędzy? Zrujnowaliśmy cię córcia. – Roześmiała się radośnie. Wstała i przytuliła się do ojca.
- Tato, ja nie zginę i na pewno wystarczy mi to, co zostało na karcie. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że macie nowe rzeczy. Muszę ci się przyznać, że nie znosiłam ciągłego cerowania tych starych. Teraz odwieziemy was do Rysiowa, zjemy obiad i powyrzucamy te starocie. To będzie dla mnie największa przyjemność.
Obładowani wysiedli z samochodu i poszli do domu. Z ulgą postawili ciężkie torby w przedpokoju.
- Na razie je zostawcie. Zjemy najpierw, a potem będziemy rozpakowywać. – Ula już krzątała się po kuchni. Podgrzała zupę i postawiła obrane ziemniaki na gaz. Pół godziny później pałaszowali zgodnie wszyscy. Ta wyprawa pobudziła ich apetyt. Po obiedzie poszła z dzieciakami na górę pomóc im posegregować starą, zniszczoną odzież. Marek z Józefem zostali na dole, gawędząc w salonie.
Koniec dnia był najlepszy. Rozpalili w ogrodzie ognisko i piekąc przy nim kiełbaski, palili przy okazji swoją biedną przeszłość. Po starych ubraniach został tylko popiół.

W poniedziałek wyszła z windy i skierowała się wprost do gabinetu Alexa.
- Dzień dobry Dorotko – przywitała się z jego sekretarką. – Wiesz, że Alexa nie będzie przez najbliższe trzy dni?
- Tak wiem. Mówił, że bierze urlop.
- Właśnie. W związku z tym chcę cię prosić, byś wszystkie rozmowy kierowane do niego łączyła bezpośrednio ze mną. Gdyby ktoś chciał rozmawiać tylko z nim, zapisuj numery telefonów i informuj, że jak będzie już w pracy, to oddzwoni. Zadzwoń też do Adama i powiedz mu proszę, żeby przyszedł do mnie do gabinetu i jeśli ma jakieś sprawy, które wymagają natychmiastowego załatwienia, niech weźmie ze sobą dokumenty. Ja idę do siebie.
Tyle, co zdążyła uruchomić komputer, zjawił się Turek.
- Cześć Ula. – Rzucił niepewnie.
- Cześć Adam. Usiądź. Zapewne wiesz, że Alex wziął urlop i będzie dopiero w czwartek. – Turek kiwnął potwierdzająco głową. – Ja będę go zastępować przez ten czas. Będzie to trochę niewygodne, ale mam nadzieję, że wspólnie sobie poradzimy. Już prosiłam Dorotę, by telefony przełączała do mnie. Może się zdarzyć, że będę potrzebować twojej pomocy, bo nie orientuję się we wszystkim. Masz jakieś rzeczy do załatwienia na już?
- Tak, przyniosłem kilka, ale właściwie mógłbym to zrobić sam.
- A co to jest?
- To rozliczenia za paliwo, delegacje i faktury za materiały dla Pshemko i biurowe. Nic istotnego. Właściwie i tak ja to przeważnie rozliczałem.
- Skoro tak, to zdaję się na ciebie. Nie ukrywam, że twoja pomoc bardzo mi się przyda, bo mam też trochę i swojej roboty. Za tydzień, jak wiesz, jest posiedzenie zarządu.
- Nie ma sprawy Ula. Ja rozliczę to sam. Nie zawracaj sobie tym głowy.
- Bardzo ci dziękuję Adam. Naprawdę to doceniam.
Rozdzwonił się telefon. Dyskretnie dała Turkowi znak, że to koniec rozmowy i podniosła słuchawkę.
- Halo.
- Kochanie, – rozległ się głos Marka – mogłabyś zejść tu do mnie? Przyjechali rodzice i mają nam coś do powiedzenia, a właściwie mama.
- Już schodzę. – Wyszła pośpiesznie z gabinetu i zbiegła na trzecie piętro schodami. Przywitała się z panią Marią i weszła do środka.
- Witaj Uleńko – Krzysztof podniósł się z fotela i uściskał swoją przyszłą synową. – To prawdziwa przyjemność patrzeć na ciebie. Z każdym dniem piękniejesz coraz bardziej. – Jak zwykle, dorodne rumieńce nie omieszkały wpełznąć na jej twarz.
- Dziękuję panie Krzysztofie. Witam pani Heleno. – Przysiadła obok nich na kanapie. – Macie państwo jakieś nowiny?
- Mamy Ula i to chyba bardzo dobre. – Helena wyciągnęła z torebki kolorowe foldery. – Niedawno moja fundacja zbierała pieniądze na dzieci z porażeniem mózgowym. Urządziliśmy przyjęcie w pałacyku w Otrębusach, niedaleko Warszawy. To cudowne miejsce i pomyślałam sobie, że z powodzeniem moglibyśmy zorganizować tam wesele. Zadzwoniłam wstępnie do dyrektora obiektu i dowiedziałam się, że mogą zarezerwować salę na drugi dzień świąt. Tam mają też pokoje do wynajęcia, więc nie musielibyśmy nad ranem tłuc się do Warszawy. Spójrz, czyż nie wygląda pięknie? – Rozłożyła przed Ulą plik barwnych folderów.
Oglądała je po kolei i była pod coraz większym wrażeniem. Istotnie miejsce było bardzo piękne, szczególnie sam pałacyk robił imponujące wrażenie. Foldery zawierały dużą galerię zdjęć pokazujących wystrój sali i wnętrze pokoi.
- Wynajęcie go chyba kosztuje majątek. – Wykrztusiła. – Wszystko wygląda bardzo wytwornie i elegancko.
- I w tym właśnie rzecz, że nie jest tak drogo, jakby się mogło wydawać. Moglibyście tam pojechać i obejrzeć dokładnie. Jeśli przypadnie wam do gustu, to nie zastanawiajcie się, tylko wpłaćcie zaliczkę i zaklepcie ten termin. Nie ma na co czekać. Potem będzie dużo trudniej znaleźć coś odpowiedniego.
- Ja jestem za – odezwał się Marek. Mnie bardzo podoba się ten pomysł. Jestem gotowy pojechać tam choćby jutro. Co ty Ula na to?
- Pojedziemy, oczywiście, że pojedziemy. Chyba nie mogłabym sobie wymarzyć lepszego miejsca na wesele. Bardzo dziękujemy pani Heleno. Doprawdy nie wiem, jak poradzilibyśmy sobie bez pani pomocy.
- Nie ma za co dziękować Ula. My również marzymy o tym, by wesele naszego jedynaka było udane. Zostawiam wam wizytówkę z numerem telefonu. Zadzwońcie tam przed wizytą i powołajcie się na mnie. Dyrektor kojarzy mnie bardzo dobrze. Zresztą zastrzegłam, że na pewno zechcecie obejrzeć cały obiekt. No, będziemy się zbierać, Krzysztof musi odpocząć.
Po wyjściu seniorów przysiadł się do niej i otoczył ją ramieniem.
- I co kochanie? Spodobało ci się to miejsce tak, jak mnie, prawda?
- Prawda, ale ciągle myślę o kosztach.
- O to się nie martw. Mamy pieniądze.
- Ty masz. – Podniósł jej podbródek i spojrzał jej w oczy.
- Nie rozdzielaj tego na moje i twoje. To nasze wspólne i nie chcę myśleć inaczej. – Przytulił się do jej ust. – Bardzo cię kocham. – Oddała pocałunek.
- Marek, a myślałeś o świadkach?
- Szczerze? Nie myślałem, ale chciałbym, żeby Sebastian był moim. Znamy się od niepamiętnych czasów i choć tak bardzo się różnimy, to jednak jesteśmy przyjaciółmi.
- Ja nie mam żadnej przyjaciółki, ani bliskiej koleżanki. Jedynym moim przyjacielem jest Pshemko. Myślę jednak, czy nie zaproponować tego Paulinie, jeśli oczywiście nie miałbyś nic przeciwko temu. Ja do niej nic nie mam, a i tobie myślę, dawno przeszła na nią złość.
- Masz rację. Nie ma już we mnie złości. Jeśli chcesz, to ją zapytaj. Może się zgodzi.
- Pójdę do niej nawet zaraz i porozmawiam z nią. – Wstała z kanapy obciągając sukienkę.
- Dobrze. Ja zadzwonię do tych Otrębusów i umówię nas na wizytę.

Wysiadłszy z windy zauważyła stojącą przy recepcji Paulinę. Podeszła do niej i przywitała się.
- Część Paulina. Masz chwilkę? Chciałabym cię o coś spytać.
- Pewnie. Pytaj?
- Ale może chodźmy do mnie. Nie chciałabym tak na korytarzu…
Przeszły do gabinetu. Paulina rozsiadła się w fotelu i z uśmiechem spojrzała na Ulę.
 - To o co chciałaś zapytać? - Ula splotła nieco nerwowo palce.
- Mam do ciebie wielką prośbę. Wiesz, że za dwa miesiące nasz ślub. O ile Marek nie miał problemu z wyborem świadka, tak ja go mam. Ponieważ nie mam żadnej bliskiej koleżanki ani przyjaciółki, chciałam cię zapytać, czy zgodziłabyś się zostać moim świadkiem.
Twarz panny Febo rozjaśniła się w szerokim uśmiechu.
- Ula! Oczywiście, że się zgadzam. To wielki dla mnie zaszczyt. Tobie nie mogłabym odmówić. - Ula głęboko odetchnęła.
- Bardzo ci dziękuję. Nawet nie wiesz, jak mi ulżyło. Marka świadek, to Sebastian. Nie darzę go jakąś wyjątkową sympatią, ale oni są przyjaciółmi, nie mogłam się nie zgodzić, rozumiesz.
- Rozumiem. Ja Olszańskiego nie lubię. Nadal uważam, że to on był głównym prowodyrem tych nocnych, barowych hulanek. Miałam za złe Markowi, że Sebastian zawsze był ważniejszy ode mnie. Gdybym wtedy miała ten rozum, co teraz, rozstałabym się z nim znacznie wcześniej.
Ula popatrzyła na nią ze smutkiem.
- Nie mówmy już o tym. Po co rozdrapywać stare rany. Było, minęło. Ty też jesteś już całkiem inną osobą. Zakochałaś się w człowieku, który niemal całuje ślady twoich stóp i oddany ci jest sercem i duszą. Czy to nie piękne? Znalazłaś prawdziwą, bezwarunkową miłość. Jesteś szczęśliwa. Zaręczyłaś się. Rozkwitłaś i wypiękniałaś nie tylko zewnętrznie, ale i wewnętrznie. Ze mną stało się podobnie. Do miłości trzeba dwojga. Uczucie tylko z jednej strony z góry skazane jest na porażkę. Obie o tym wiemy, prawda?
- Prawda. – Paulina roześmiała się. – Obie mamy facetów, którzy oszaleli na naszym punkcie i tak powinno być.

Po wyjściu Pauliny ponownie zajęła się pracą. Nagle zamarła nad klawiaturą. Nerwowo sięgnęła po notes i sprawdziła zapisy pod dzisiejszą datą. – Kurde blaszka! Zupełnie zapomniałam!
W notesie widniała na czerwono zapisana notatka „wizyta u ortodonty”. Złapała słuchawkę telefonu i wybrała numer Marka.
- Marek? Możemy się dzisiaj urwać przed szesnastą? Mam wizytę u ortodonty, o której zupełnie zapomniałam – wyrzuciła spanikowana. – To przecież już za chwilę!
- Spokojnie kochanie. Nie denerwuj się. Ubierz się i zjedź na dół. Ja też się ubieram. Zaraz do ciebie dołączę.
Odetchnęła z ulgą. Wyłączyła komputer i pobieżnie uprzątnęła biurko. Poinformowała Violettę, że wychodzi wcześniej i już nie wróci. Ściągnęła windę i nacisnęła parter. Ta jednak zatrzymała się na trzecim. Kiedy otworzyły się drzwi, ujrzała Marka i uśmiechnęła się szeroko. Przytuliła się do niego mówiąc.
- Nie wiem, co ja bym poczęła bez ciebie. Zawsze mnie ratujesz. – Wyszczerzył się ukazując swoje dołeczki.
- Nieprawda. To ty ciągle wybawiasz mnie z jakichś opresji. Przynajmniej raz na coś się przydam.
Podjechali pod przychodnię i weszli do środka. Usiedli na miękkich, wyściełanych krzesłach. W chwilę później została wezwana do gabinetu.
Usiadła na fotelu a ortodonta delikatnie ściągnął jej aparat. Przyjrzał się dokładnie jej uzębieniu i mruknął.
- Świetnie, naprawdę świetnie. No, panno Cieplak, muszę powiedzieć, że jestem więcej, niż zadowolony. Aparat nie będzie już potrzebny. Wszystko się ładnie wyrównało. Ma pani piękny, prawidłowy zgryz i piękne, równe ząbki.
Uszczęśliwiona, niemal wybiegła z gabinetu. Podeszła do Marka i przytuliła się do niego mocno.
- No, co tam? Skąd ta spontaniczna reakcja? - Podniosła do góry głowę i uśmiechnęła się do niego promiennie.
- Uwolniłam się od tego żelastwa. – Zachwycony spojrzał na nią.
- Pięknie wyglądasz kochanie. Jeszcze piękniej niż przedtem i masz cudowny uśmiech.

Następnego dnia po pracy pojechali obejrzeć pałacyk w Otrębusach. Spodobał im się bardzo. Nawet się nie zastanawiali. Wpłacili zaliczkę. Wynajęli też kilka pokoi i ustalili menu. Głównie to Marek ustalał, bo ona nie miała zbyt dużego doświadczenia w wykwintnej kuchni. Dogadali wszystko w szczegółach. Nawet uzgodnili rodzaje alkoholi.
W dobrych humorach wracali do Warszawy.
- Wiesz skarbie, jak niewiele rzeczy zostało do załatwienia? W przyszłym tygodniu odbieram zaproszenia dla gości. Będziemy musieli je tylko wypisać. Listę gości mamy uzgodnioną. Świadków też. Pshemko powoli kończy szyć. Wszystko układa się wspaniale i po naszej myśli.
- Masz rację. Na początku trochę się stresowałam, ale właściwie nie mieliśmy większych kłopotów. Wszystko poszło, jak po maśle i to głównie dzięki tobie i twojej mamie. Teraz wiem, że będziemy mieć najpiękniejszy ślub na świecie.
- Ja nawet myślałem o podróży poślubnej. – Zrobiła wielkie oczy.
- Naprawdę? – Pokiwał głową.
- Ale pomyślałem sobie, że pora będzie zimowa, a to niezbyt dobry czas na wyjazdy. Oczywiście pojedziemy, ale myślałem tylko o tygodniu w górach, a miesiąc miodowy zostawilibyśmy sobie na lato. Mógłbym cię zabrać do Grecji, albo do Hiszpanii. Tam jest naprawdę pięknie. Czyste plaże i morze błękitne, jak twoje oczy. Byłoby nam wspaniale. Co o tym myślisz?
- Brzmi cudownie. Rozmarzyłam się. To dobry pomysł. Nie mogłeś wymyślić tego lepiej.

W czwartek od samego rana tonęła w papierach. Przyszło mnóstwo poczty, na którą należało odpowiedzieć. Najprostsze rzeczy dała Violetcie, ale i tak przed nią piętrzył się stos tych, wymagających konkretnych odpowiedzi.
Ciche pukanie do drzwi oderwało ją od pracy.
- Proszę – powiedziała cicho.
Drzwi uchyliły się i ze zdumieniem zobaczyła wsuwający się w nie ogromny bukiet pięknych, herbacianych róż. Za bukietem wsunęła się głowa Alexa.
- Można na chwilę?
- Alex! Wejdź, wejdź. Bardzo proszę. – Wszedł trzymając za rękę drobną blondynkę o subtelnej urodzie.
- Pozwól Ula, że ci przedstawię. To jest Julia Sławińska, moja Julia, a to Julio, ten anioł, o którym ci opowiadałem, Urszula Cieplak. Ula, przyjmij te kwiaty, jako wyraz naszej ogromnej wdzięczności. Gdyby nie ty, aż boję się pomyśleć, co mogłoby być. Bardzo pomogłaś nam obojgu. Dzięki tobie spotkaliśmy się i już nigdy się nie rozstaniemy.
- Nawet nie wiecie, jak bardzo się cieszę i jak bardzo jestem szczęśliwa. Taki Alex zdecydowanie lepiej mi się podoba i oby nie musiał już wracać do przeszłości. Ale siadajcie, bardzo proszę. Zaraz zamówię dla nas kawę. Mogę zadzwonić do Marka? On też bardzo się martwił o ciebie Alex i trzymał kciuki za was oboje.
- Ja chętnie spotkam się z nim. Dawno go nie widziałam. – Powiedziała cicho Julia. Ścisnęła Alexowi dłoń. – Już nie musisz się obawiać konkurencji. Wcześniej też jej nie było. Kochałam i kocham tylko ciebie.
- Wiem. Nie jestem o niego zazdrosny. On ma tę piękną kobietę u boku i też nie będzie rozglądał się z innymi. Dzwoń Ula.
- Halo? Marek? Możesz przyjść teraz do mnie? Mam prawdziwą niespodziankę.
- Ale to nie żadna z modelek? – Zapytał z obawą. – Roześmiała się.
- Nie kochanie, to żadna z nich. Przychodź.
Wykręciła jeszcze numer recepcji i poprosiła Anię o cztery kawy.
Kilka minut później otworzył energicznie drzwi i wszedł do środka. Stanął, jak wryty na widok tych dwojga.
- Julia? Alex? Słodki Jezu Julia, wieki cię nie widziałem!
Podszedł do niej i uściskał ją serdecznie. Uścisnął też dłoń Alexa.
– Tak się cieszę bracie, tak się cieszę – mówił wzruszony potrząsając jego ręką. – Skoro jesteście tutaj razem, to może oznaczać tylko jedno – pogodziliście się.
- Pogodziliśmy się Marek i wybaczyliśmy sobie wzajemnie. Ja kocham ją nadal tak samo, jak wtedy, a i ona przyznała, że nigdy nie przestała mnie kochać.
- To najpiękniejsza muzyka dla moich uszu. Nawet nie wiecie, jak mocno trzymałem kciuki za waszą miłość. Bóg jednak istnieje, bo pozwolił, by skończyło się to szczęśliwie. Trzeba to uczcić. Może wpadniecie do nas na Sienną w sobotę? Co ty Ula na to? – Zwrócił się do ukochanej.
- To wspaniały pomysł. Zaprosimy też Paulinę i Lwa. Zgódźcie się, będzie fajnie.
- Nie możemy odmówić. Wpadniemy oczywiście. Podajcie tylko dokładny adres, bo nigd
y tam nie byłem. A co tutaj Ula? Miałaś jakieś problemy?
- Najmniejszych. Nie było nic pilnego, a bieżące sprawy załatwiał Adam. Ja właściwie tylko odbierałam telefony. Dorota ma zapisane numery tych, którzy chcieli rozmawiać z tobą osobiście. Pamiętasz, że w poniedziałek zarząd? Przygotowałam wszystko i naprawdę nie ma się czego obawiać. Firma stoi dobrze i seniorzy nie powinni być zawiedzeni.
- Dziękuję Ula. Jeśli ty byś potrzebowała zastępstwa, to pamiętaj, ja jestem gotów. – Roześmiała się.
- Na razie nie ma takiej potrzeby, ale będę pamiętać, a wy pamiętajcie o sobocie. Ja jeszcze dziś porozmawiam z Pauliną.
- No dobrze. Ja odprowadzę tylko Julię i wracam do pracy.
Kiedy opuścili gabinet, Marek objął swoje szczęście i pocałował czule.
- Nawet nie wiesz kochanie, jak wielki kamień spadł mi z serca. Zauważyłaś, jak Alex przy niej się zmienił? Promienieje. Ona podobnie.
- To miłość mój miły, to miłość. My wyglądamy pewnie tak samo. – Pogładziła delikatnie jego szorstkie policzki. – Bardzo cię kocham, – wyszeptała – ale wracajmy już do pracy. Mam jej dzisiaj mnóstwo. – Roześmiał się na całe gardło.
- Ty to wiesz, jak sprowadzić człowieka na ziemię. – Cmoknął ją w nosek. – Skoro tak, to idę. Odbiję sobie wieczorem – rzucił z błyskiem w oku. Popatrzyła na niego rozbawiona.
- Nie wiem mój drogi, jak to traktować, czy jako groźbę, czy jako obietnicę.
- Wyłącznie, jako obietnicę kotku.

Nie zapomniał o tej obietnicy danej jej w pracy. Wieczorem zaciągnął ją pod prysznic i w pośpiechu rozebrał ją całą. Równie prędko sam pozbył się ubrania. Przylgnął do niej całym ciałem z pasją całując jej usta.
- O Boże, jak ja cię kocham i pragnę, jak wariat – mamrotał między jednym pocałunkiem a drugim. Ogarnęło go jakieś szaleństwo. Jego ręce i usta żyjąc własnym życiem, znaczyły ślad na jej ciele. Przesuwali się wolno w kierunku kabiny prysznicowej. Wreszcie dotarli do niej. Nie odrywając od niej ust puścił na nich strumień wody. Przesunął dłoń gładząc sklepienie jej ud. Palce trafiły na najwrażliwszy punkt. Po jej ciele przeszedł dreszcz, a z gardła wyrwało się westchnienie. Poczuła w sobie jego męskość. Instynktownie oplotła mu biodra nogami. Oparł ją o ścianę kabiny i wchodził w nią coraz głębiej i głębiej. Przylgnęła do niego jeszcze mocniej zarzucając mu ramiona na szyję. Zamknęła oczy. W taki sposób nie kochali się jeszcze nigdy. Znów całował ją żarliwie penetrując językiem wnętrze jej ust. Poruszał się w niej raz szybciej raz wolniej wywołując w niej fale podniecenia. Zintensyfikował ruchy. Teraz były jednakowo szybkie, mocne i głębokie. Czuła, jak jej wnętrze wpada w rozkoszny rezonans. Ta błogość, która za chwilę miała ogarnąć jej trzewia, była nieokiełznana. Poddała się. Ogromny spazm rzucił jej ciałem. Wystrzelił niemal w tym samym momencie uwalniając swoje z tego gigantycznego napięcia. Nie mogli się uspokoić. Przyciskał ją mocno do siebie i tak, jak ona, dygotał. Opadli na dno brodzika. Strumień lejącej się z prysznica wody sprawił, że oprzytomnieli nieco. Spojrzał z miłością w jej oczy.
- Kocham cię – szepnął. – Nigdy nie przeżyłem czegoś równie pięknego.
Pomógł jej wstać. Wytarł ją i siebie i nagą zaniósł do sypialni. Ułożył ją na łóżku i przytulił się do niej. Ponownie zaczął całować jej ciało schodząc z pocałunkami coraz niżej.
- Marek, nie masz jeszcze dość?
- Nigdy nie mam dość. Poza tym ja dopiero się rozkręcam. To w łazience było dopiero preludium. Teraz bardzo pragnę kontynuacji.
- Jesteś niemożliwy… - nie zdążyła powiedzieć nic więcej, bo on właśnie wdarł się ustami w jej płeć.



orchid94 (gość) 2012.03.10 12:46
Kolejna piękna część :) Cudownie :) Zakupy udane, w końcu Cieplakowie nie muszą aż tak martwić się o pieniądze i odetchnąć. Ula świetnie sobie radzi, przygotowania do ślubu idą pełną parą, miejsce na wesele wybrane, świadkowie ustaleni :) No właśnie, fajnie, że Ula wybrała Paulinę. Zaskoczyło mnie to, ale dobry pomysł :) Paulina z przyjemnością zgodziła się być świadkową w tym tak ważnym dla Uli dniu, naprawdę świetnie to wymyśliłaś. Co do Seby, to pewna byłam, że Marek wybierze właśnie jego. Ula już bez aparatu, fajnie :) Spotkanie z Julią i Aleksem super :) Wszystko wraca do normy i jest tak, jak być powinno. Marek i Aleks są dla siebie jak bracia, przecież kiedyś byli blisko i chyba znów tak być zaczyna. Wszyscy odetchnęli i przeszłość odcięli grubą kreską. Aleks nie musi się już obawiać. Myślę, że spotkanie będzie udane :) Markowi tylko Ula w głowie :) Końcówka piękna i nic więcej nie powiem :) :D Czekam na dalszy ciąg :) Pozdrawiam :):*
P.S. Zostawiłam też komentarz pod poprzednią częścią, nie wiem, czy zauważyłaś, a troszkę mnie nie było :) Jak tylko wejdę na mojego bloga, to dodam Twój blog do linków :)
orchid94 (gość) 2012.03.10 12:50
Dotarła oczywiście, Shabii o to zadbała :) Zostawiłam już komentarz pod poprzednią częścią, nie wiem, czy zauważyłaś, a troszkę mnie nie było, ale wszystko nadrobiłam :) Jak tylko wejdę na mojego bloga, to dodam Twój blog do linków :) Pozdrawiam jeszcze raz bardzo gorąco :)
MalgorzataSz1 2012.03.10 13:08
Bardzo Ci dziękuję Iza. Odpowiedziałam na Twój komentarz pod poprzednim rozdziałem. Mam nadzieję, że przeczytałaś.
Co do tego rozdziału, to Shabii powiedziała mi kiedyś, że często umieszczam TE sceny pod prysznicem. Czy wiesz, że nawet nie uświadamiałam sobie tego, że robię to rzeczywiście często? Dopiero ona otworzyła mi oczy. Niestety tej sceny nie mogłam już zmienić i musiała zostać. W następnych opowiadaniach, o ile powstaną postaram się unikać prysznica. Ha, ha, ha.
Cieplutko Cię pozdrawiam.
orchid94 (gość) 2012.03.10 13:24
Oczywiście przeczytałam. No tak, pamiętam, że Shabii Ci tak napisała :) Faktycznie bardzo często wybierałaś do opisu scen zbliżenia pomiędzy Ulą i Markiem prysznic, ale przecież była też sypialnia. Absolutnie nie musisz unikać prysznica, moim zdaniem jak najbardziej pasuje, ale jeśli wybierzesz inne miejsce, to też będzie jak najbardziej ok, w końcu nie o miejsce chodzi, a emocje, przeżycia i dobry opis, a to Ci jak najbardziej wychodzi świetnie :) Także spokojnie pisz tak, jak Ci podpowiada wena.
Pozdrawiam Cię :)
Shabii (gość) 2012.03.10 14:04
Małgosiu jesteś NIESAMOWITA! Już jakieś piętnaście minut temu przeczytałam tą część i myślę co by Ci tu napisać. Jak zwykle brakuje mi słów. Chyba się wybiorę na jakiś kurs pisania komentarzy ha ha, choć pewnie takich kursów nie ma :) Część cudowna! Jestem pod wrażeniem, powiedz mi kochana co ty robisz, że wena Ciebie nie opuszcza i jest tak potężna? Strzelasz takie cudowne opowiadania, sprawiasz, że czytelnicy nie mogą się doczekać kolejnego wpisu. Dziś na mojej twarzy nie zabrakło uśmiechu. Non stop podczas czytania miałam w oczach wesołe iskierki :) Można powiedzieć, że nawet się trochę wzruszyłam. Ach! Jak ja kocham taką sielankę :) Zakupy, zakupy,zakupy - którz ich nie lubi. Beatka miała pewnie największy raj. Ulcia kupiła jej mnóstwo pięknych ubranek i coś czuję, że Betti będzie wyglądać jak księżniczka. Marek zajął się chłopakami. Już jestem w stanie sobie wybrazić Józefa i Jaśka, musieli wyglądać bosko. Jak to zazwyczaj bywa po męczących zakupach trzeba się posilić i tutaj wkracza Ula która pichci coś na pewno smacznego, później remament starocie do spalenia a nowości do szafeczki i ognisko! Musiało być cudnie! Ogniska w gronie najbliższych są przecież świetne, wspólne zajadanie się kiełbaskami, dorzucanie szczapek do ogniska (ja np bardzo to lubię) to ma taki swój urok. Nie mogę się doczekać lata, wtedy zawsze serwujemy sobie wieczory przy ognisku :) No ale wszystko co dobre kiedyś się kończy i do pracy trzeba wrócić :) Ula nie dość że swojej roboty ma bardzo dużo to jeszcze świetnie sobie radzi z tym co zostawił jej Aleks. Ona jest niemożliwa. Lubi swoją pracę - to widać. W sumie o to chodzi, żeby praca sprawiała przyjemność a nie żeby chodzić do niej tylko z musu.Mam wrażenie czy Turek też się trochę zmienił? Jest taki jakby bardziej pewny siebie, bardziej pomocny. Możliwe w końcu, przecież Aleks się zmienił to i Turek już nie musi być taki jaki był czyli po prostu fałszywy. Przygotowania do wesela idą pełną parą. Helena stara się pomóc jak tylko może i pomogła. Miejsce pewnie urocze i śliczne. Nie mogę się już doczekać ślubu. Świadkowie wybrani. Spodobało mi się to, że świadkiem Uli została Paulina. Praktycznie w każdym opowiadaniu piszący wybierają na świadka Sebastiana i Violettę. Czas coś zmienić. Paulina się zmieniła i bardzo fajnie, że to właśnie ona będzie świadkiem Uli. Kolegują się, bardzo się polubiły. Pshemko tworzy, szyje, kurde pewnie będą wyglądać zjawiskowo w jego kreacjach. Aleks i Julia przyszli podziękować Uli i kupili przepiękne herbaciane róże mmm. Nawet zgodzili się by podczas rozmowy towarzyszył im Marek. Cieszę się, że już na 100% zażegnali ten nieprzyjemny incydent który miał miejsce przed laty. Świetny pomysł Marka! Kolacja na pewno wszystkich scementuje jeszcze bardziej. No i na koniec zostawiłaś nam Małgosiu najpiękniejszy wątek czyli nasza najulubieńsza para wreszcie sama. +18 - przepięknie, uroczo, romantycznie. Ten nasz Mareczek to jest niewyżyty, ale to dobrze. Jak dwoje ludzi kocha się tak mocno to nie ma w tym nic złego. W końcu "miłość niczego innego nie pragnie tylko spełnić się". Trzeba okazywać uczucia. Małgosiu na koniec mogę Ci tylko napisać,że ta część wzbudziła we mnie dużo emocji Znów bym się powtrórzyła gdybym zaczęła wymieniać przymiotniki dlatego napiszę, że wszystkie przymiotniki jakie wypisywałam w poprzednich częściach przeklejam tutaj :) Część WYŚMIENITA! Czekam już na kolejną i gorąco pozdrawiam :*
Iza
10 marzec 2012
Shabii (gość) 2012.03.10 14:06
Gosiu przepraszam, że zostawiłam Ci swój komentarz w księdze gości. Ale nie mogłam go dodać i postanowiłam, że wkleję do księgi. Wkleił się ale raz jeszcze spróbowałam wkleić tutaj i dodało.
Usuń sobie ten drugi :) :*
Shabii (gość) 2012.03.10 14:11
Zastanawiam się tylko czemu pod moim komentarzem wyskoczyło
- Iza :D pewnie skopiowałam z księgi gości razem z podpisem Orchid :) Ej! ej! proszę mi się nie namawiać na Shabii! :) Mi się sceny pod prysznicem baaaaardzo podobają! Nie musisz Gosiu nic zmieniać! :*
MalgorzataSz1 2012.03.10 14:17
Shabii.
Pisałam Ci już kiedyś, że przy tych długaśnych komentarzach, jakie zostawiacie pod rozdziałami, zapominam oddychać. Teraz też nie było inaczej. Dopiero po przeczytaniu wzięłam głębszy oddech. Chyba będę się musiała zaopatrzyć w jakąś butlę z tlenem, by się nieco wspomóc.
Wklejając ten rozdział pomyślałam o tej scenie pod prysznicem i uśmiechnęłam się, bo przypomniałam sobie, jak napisałaś mi kiedyś, że często sceny intymne umieszczam właśnie tam. To chyba jakaś nerwica natręctw. Już pisałam Orchid, że w opowiadaniach, które być może kiedyś powstaną, będę musiała zmienić scenerię, bo chyba ten prysznic odbija Wam się już czkawką.
Bardzo się cieszę, że rozdział Ci się spodobał i dziękuję za ten cudny komentarz.
Pozdrawiam Cię najcieplej, jak można.
Shabii (gość) 2012.03.10 14:32
Gosiu już myślałam, że będę go musiała skrócić, bo wkleić nie mogłam. Ale uparcie dążyłam do celu i się udało.
Co do prysznica - to ja tylko zwróciłam uwagę na to, że często sceny intymne zaczynają się właśnie tam, ale nigdy nie powiedziałam, że mi to przeszkadza albo, że mi się to nudzi. A wręcz przeciwnie bardzo mi się podoba. Dlatego jeśli o mnie chodzi nic nie musisz zmieniać :) :* Chyba, że.... chcesz trzasnąć tę scenę np na klatce lub w windzie :D ha ha ha ;) żartuję oczywiście ;* Część piękna. I okropnie mi się podoba! :)
Shabii (gość) 2012.03.10 14:36
Gosiu chciałam Ci jeszcze coś powiedzieć a raczej zapytać!
Czy ty widziałaś swoje statystyki? Są cudowne! Blog istnieje jakieś 2 dni dopiero a ty już mam kupę wpisów :) Tak trzymać! :) Mówiłam, że nie pożałujesz, nie każdy ma konto na socjum a wielu ludzi czyta właśnie blogi :) :*
MalgorzataSz1 2012.03.10 14:45
Shabii.
Oczywiście obserwuję statystyki, ale myślę, że one są tak wysokie dzięki Wam, bo wy zaglądacie tu do mnie bardzo często, za co jestem Wam wdzięczna. Komentarzy też bardzo dużo, ale to chyba dlatego, że i ja odpowiadam na nie.
Shabii (gość) 2012.03.10 16:20
Staty są piękne :)
ja się dziwię jak się patrzę na swoje :) okropnie wielkie i aż mi żal, że połowa się nie ujawnia :(
ania1302 (gość) 2012.03.10 19:36
No nareszcie nadrobiłam zaległe części , spedzając mile sobotnie popołudnie.Kochana co tu duzo pisać ,Pękne opowiadanko jak każde twego autorstwa.
XUlaX (gość) 2012.03.10 19:40
Gosiu.
Ja tak samo jak Shabii zastanawiałam się co Ci napisać w komentarzu. Nadal tego nie wiem, nie wiem po co w ogóle piszę te komentarze, bo każdy z nich wyraża te same emocje. Zachwyt, zadowolenie i ogromny podziw dla Twoich umiejętności twórczych. Przygotowania do wesela idą pełną parą, cieszę się, że Helena i Krzysztof włączyli się do pomocy. Fajnie, że Ula ma takie zaufanie do Pauliny i poprosiła ją na swojego świadka. Wszystko jest pięknie. :) Cieszę się, że Julia i Aleks się pogodzili i, że mają takie ciepłe relacje z Ulą i Markiem. Dobrze, że Aleks nie jest już zazdrosny o Julię, bo to znowu mogłoby zaszkodzić ich związkowi, jednak myślę, że teraz wszystko będzie już szło po ich myśli. :) Scena +18 z udziałem Uli i Marka cudowna, przepiękna i romantyczna. Pisałaś kiedyś, że masz już dosyć scen pod prysznicem i myślałaś, że nas tym nudzisz. Gosiu nic podobnego, bardzo podoba mi się sposób w jaki to opisujesz. Wkładasz to tyle emocji, że jak to czytam to tracę oddech. Notka ogólnie bardzo sielankowa, a wiesz, że ja takie lubię. Oby tak dalej (chodziaż wiem, że to już niestety prawie koniec). Pozwól, że powiem jeszcze kilka słów o Tobie.
Bardzo podoba mi się Twój styl pisania, potrafisz doskonale rozwinąć akcję. Świetnie opisujesz przeróżne sytuacje czy to radosne czy czasami smutne. Potrafisz wczuć się w każdy nastrój. Widać, że gdy piszesz opowiadania wkładasz w nie dużo serca i czasu, a nie tak jak niektórzy na odwal się. Ja również uwielbiam pisać, ale nie wychodzi mi to tak dobrze jak Tobie. Może to i dobrze, bo nienawidzę czytać swoich bazgrołów, zastanawiam się wtedy co mi odbiło, że napisałam takie głupoty i uważam, że piszę nudno i beznadziejnie. Trudno, tak już jest. Zresztą co ja tu mówię o sobie? To Twoje miejsce. Tak więc Gosiu powtórzę to po raz miliardowy, ale JESTEŚ CUDOWNA, NIESAMOWITA i PRZEPIĘKNIE PISZESZ! Mam nadzieję, że dostaniesz weny i po zakończeniu tego opowiadania szybciutko wrócisz do nas z czymś nowy.
Czekam na ciąg dalszy.
Serdecznie Cię pozdrawiam :)
MalgorzataSz1 2012.03.10 22:10
Aniu.
Jednak odczytałaś moją wiadomość o założeniu bloga. Tak się cieszę, że odnalazłaś go i skomentowałaś rozdział. Twoja opinia jest dla mnie bardzo ważna, ale o tym już wiesz, bo pisałam to niejednokrotnie. Bardzo Ci dziękuję i cieplutko pozdrawiam. Jutro dodam kolejny rozdział a pojutrze już ostatni.
MalgorzataSz1 2012.03.10 22:18
Paulina.
Kolejny, długi komentarz, za który składam wielkie podziękowania. Jak Ty możesz pisać o swoim opowiadaniu, że piszesz głupoty. Ja Ci mówię, że wygadujesz herezje jakieś. Gdyby tak było, ja nie czytałabym go na pewno.
Już Ci pisałam kiedyś, że różnica w naszych opowiadaniach jest taka, że ja mam trzy razy tyle lat, co ty, a nawet chyba więcej. Uważam, ze Ty mimo tak bardzo młodego wieku piszesz dojrzale i jak dla mnie bardzo zrozumiale. Przecież wiesz dobrze, że choćby z racji tak dużej różnicy wieku te opowiadania muszą się różnić. Ty nie możesz pisać stylem kobiety po pięćdziesiątce, bo po prostu musisz do tego dojrzeć poprzez przeróżne doświadczenia życiowe, które nabywa się właśnie z wiekiem. Ja z kolei nie mogę już pisać, jak piętnastolatka, bo mam całkiem spory bagaż tych doświadczeń. Nie przejmuj się więc i pisz jak najczęściej. Ja zawsze z niecierpliwością czekam na każdy Twój nowy rozdział i zawsze z przyjemnością czytam.
Gorąco Cię pozdrawiam.
XUlaX (gość) 2012.03.10 22:51
Gosiu ja to wszystko doskonale wiem, gadam głupoty. Ale spoko, ja tak czasami mam :( Ile razy mam Ci powtarzać, że nie masz mi za co dziękować? Uwierz, naprawdę nie ma za co :) To dla mnie sama przyjemność. :D
monika_2601 (gość) 2012.03.11 02:52
Sami znajomi! Och, jak się cieszę:) Dzięki pewnemu miłemu gołąbkowi pocztowemu, który przyniósł mi dobrą wiadomość o istnieniu tego bloga, w końcu i ja tu trafiłam. Gosiu, zaległości postaram się jak najszybciej nadrobić i skomentować. Pozdrawiam wszystkich :*
MalgorzataSz1 2012.03.11 11:13
Monika!
Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że odnalazłaś mój blog. Założyłam go zaledwie kilka dni temu, bo socjum chyba już nie dadzą rady zreanimować. Zachodziłam w głowę, jak mogłabym Cię poinformować, a tu proszę, taka niespodzianka.
A co z Twoim opowiadaniem. Też założysz bloga? A może już masz? Jedyna dla mnie szansa na przeczytanie dalszych Twoich rozdziałów to teraz "Radosna twórczość". Niestety nie będę mogła komentować, bo nie jestem tam zarejestrowana i nie można się już tam zarejestrować.
Bardzo Ci dziękuję, że się odezwałaś. To tak wiele dla mnie znaczy. Gorąco Cię pozdrawiam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz