Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 6 października 2015

"POKOCHAJ MNIE TATO" - rozdział 3

10 luty 2013
ROZDZIAŁ 3


Od czasu, gdy Ula z Pestką wyniosły się do Rysiowa nie potrafił sobie znaleźć miejsca. Ta cisza wielkiego mieszkania przytłaczała go za każdym razem, gdy przekraczał jego próg. Nie potrafił dać sobie rady z tym dręczącym poczuciem winy, samotności i pustki, która zawitała tu na jego własne życzenie.


Codziennie obserwował jak jego najdroższa żona spala się w tym wielkim poświęceniu dla ukochanego dziecka. Jak snuje się po mieszkaniu przeraźliwie smutna i zrozpaczona, często ze łzami na policzkach. Nie potrafił jej pocieszyć. Do wszystkiego musiała dochodzić sama. Uczyła się być matką tego niedźwiadka tak bardzo różniącego się od innych dzieci i wymagającego zupełnie innego podejścia. Podziwiał jej determinację w walce o zdrowie Tosi. On nawet nie spróbował. Od początku wiedział, że to go przerośnie. Pamięta jak bardzo byli szczęśliwi, gdy okazało się, że Ula jest w ciąży. Oszalał na punkcie tego dziecka. Tulił policzek do brzucha Uli i rozmawiał z maleństwem szepcząc mu tkliwe słowa o tym jak bardzo je kocha. Cały ten obraz został zaburzony w trzynastej minucie po porodzie. Poczuł się tak, jakby dostał obuchem w łeb i nie potrafił się po tym ciosie opamiętać.
Pestka urodziła się bardzo maleńka. Miała sporą niedowagę. Spokojnie mógł ją zmieścić w dwóch dłoniach.


Urodziła się z żółtaczką i to dlatego miała pomarszczone, niemal pomarańczowe ciało przypominające podsuszoną morelę. To wtedy wpadła mu do głowy ta pieszczotliwa nazwa. To on po raz pierwszy nazwał ją Pestką. Pestką moreli. Żółtaczka szybko ustąpiła i dziecko zaczęło nabierać ciała. Od momentu, w którym usłyszał od lekarza, że jego córka ma zespół Downa, nigdy już nie wziął jej na ręce, nigdy nie przytulił. Nie mógł się przemóc, jakby gdzieś tam w środku miał wewnętrzną blokadę.
- Jak możesz ją tak traktować? – Na początku często słyszał te pełne wyrzutu słowa Uli. – Przecież to twoje dziecko. Krew z twojej krwi i kość z twojej kości. Co się z tobą stało? Gdzie się podział ten dobry, wrażliwy człowiek, którego tak bardzo pokochałam? Nigdy nie podejrzewałabym cię o taką skrajną obojętność i zupełny brak uczuć.
Nie był obojętny. Miał też uczucia. Ale to wielkie poczucie niesprawiedliwości było silniejsze od czegokolwiek innego. Zaczęli oddalać się od siebie. Właściwie to on to zainicjował opuszczając ich wspólną sypialnię i przenosząc się do gabinetu. Nie mógł znieść płaczu Pestki, który na początku budził ich kilkakrotnie w ciągu każdej nocy. Nigdy do niej nie wstał, by ją uspokoić. To zawsze Ula szła do jej pokoju i godzinami tuliła ją w ramionach usiłując sprawić, by zasnęła.
Nie miała racji mówiąc, że ukarał ją za to, że urodziła mu upośledzone dziecko. Nie było w tym niczyjej winy. Właściwie nawet trudno mówić tu o winie. Tak się stało i już. Jednak z perspektywy Uli mogło to tak właśnie wyglądać. Jak rodzaj kary. Od czasu, gdy urodziła Tosię nawet jej nie dotknął, choć marzył o tym każdej nocy, by tulić ją i pieścić. To nigdy już się nie zdarzyło przez ten jego wewnętrzny opór. Ona w końcu pogodziła się chyba z tym, że jest jego żoną tylko na papierze. Z pewnością nie funkcjonowali jak małżeństwo. Zdał sobie sprawę, że to wyłącznie jego wina. Ona ciągle liczyła na to, że w końcu się przełamie i przekona do własnej córki, ale z czasem zaczęła tracić nadzieję. Została sama z chorym dzieckiem wymagającym bezustannej opieki, bez żadnego wsparcia i pomocy z jego strony. Teraz też się nie popisał. Od czasu wizyty w Rysiowie minął miesiąc a on nawet do Uli nie zadzwonił i nie zapytał jak sobie radzi.
- Chryste Panie! Jestem idiotą! – Wrzasnął na całe gardło a jego głos odbił się echem w mieszkaniu. – Nawet nie przesłałem jej pieniędzy! Z czego one mają żyć? Boże! Ależ jestem durniem! – Złapał za komórkę i wybrał numer Uli. Odezwała się dopiero po kilku sygnałach.
- Halo – Jej zmęczony głos sprawił, że poczuł ukłucie w sercu.
- Dzień dobry Ula, a właściwie dobry wieczór. Chciałem cię bardzo przeprosić, że do tej pory nie przesłałem ci pieniędzy. Najzwyczajniej w świecie zapomniałem. Dlaczego mi nie przypomniałaś?
- Nigdy nie będę się upominać o żadne pieniądze od ciebie – powiedziała twardo. – Widocznie masz o wiele ważniejsze sprawy niż ta, czy mamy za co żyć.
- Proszę cię Ula nie mów tak. Po prostu zapomniałem. Czy mógłbym przyjechać do Rysiowa? Nie jest jeszcze tak późno. Przywiózłbym je.
- Nie ma nas w Rysiowie.
- Jak to nie ma? To gdzie wy jesteście?
- To już chyba nie twoja sprawa. Nie odezwałeś się przez miesiąc. Uznałam, że przemyślałeś sprawę i czekałam tylko na pozew rozwodowy, który definitywnie uwolni cię od nas.
- Nie składałem żadnego pozwu. Nie mam zamiaru go składać. Za bardzo cię kocham, bym mógł to zrobić. To powiesz mi, gdzie jesteście? Proszę… – Dodał ciszej. Przez dłuższy czas słyszał tylko jej oddech w słuchawce. W końcu wyrzuciła z siebie.
- Jesteśmy na Branickiego w prywatnym szpitalu dziecięcym.
- A coś się stało? Coś z Pestką?
- Naprawdę cię to interesuję?
- Tak Ula. Interesuje. Mam chyba prawo wiedzieć, prawda?
- Do tej pory nie chciałeś nic wiedzieć?
- Ale teraz chcę. Powiesz mi? – Usłyszał jak westchnęła ciężko.
- Pestka przeszła szereg specjalistycznych badań. Zrobiłam je prywatnie, żeby było szybciej. Odnaleziono przyczynę jej niemożności mówienia. Ma przyrośniętą do dolnej szczęki część języka. To dlatego nie może złożyć najprostszego słowa. Jutro wcześnie rano będą ją operować. Muszę z nią tu zostać, żeby czuła się bezpieczna.
- Mogę do was przyjechać?
- Przyjechać? A po co?
- Po prostu chciałbym z wami być. Nie odmawiaj mi Ula, bo wiem co chcesz powiedzieć. Ja naprawdę się martwię i chciałbym wam towarzyszyć.
- No dobrze… - powiedziała z wahaniem – jeśli chcesz… Jesteśmy na pierwszym piętrze, sala numer osiem.
Poczuł dziwne a zarazem przyjemne podekscytowanie. To było takie absurdalne i tak bardzo kłóciło się z tym, co czuł do tej pory. Może jeszcze uda się odbudować ich wzajemne relacje? Pragnął tego bardzo. Chciał wierzyć, że sama jego obecność przy nich spowoduje, że Ula być może spojrzy na niego przychylniej. Ubrał się szybko nie zapominając o karcie do bankomatu. Po drodze jeszcze zatankował i wypłacił pięć tysięcy. Bez przeszkód dotarł do szpitala i odnalazł właściwą salę. Wszedł cicho i niepewnie stanął na środku pokoju. Pestka spała już a niedaleko łóżka w fotelu siedziała Ula coś czytając. Podniosła głowę i obrzuciła go zmęczonym spojrzeniem.
- Cześć Ula. Mogę usiąść? – Wskazał stojące obok krzesło.
- Proszę. – Wyszeptała. Usiadł obok niej i wyjął plik banknotów.
- Tu masz pieniądze i proszę cię, byś mi mówiła o nadprogramowych wydatkach.



- To bardzo szlachetne z twojej strony. Dziękujemy. Trochę jestem zdziwiona, bo zwykle dawałeś dużo, ale nie aż tak. Mówi ci coś nazwa Stowarzyszenie „Niedźwiadek”? Jestem pewna, że tak. Właśnie niedawno dowiedziałam się, jak to Febo&Dobrzański szczodrze je wspiera. Szkoda, że nie powiedziałeś mi wcześniej, że właśnie w taki sposób chcesz zagłuszyć wyrzuty sumienia. Gdybym wiedziała o tym stowarzyszeniu, które skupia rodziców dzieci z zespołem Downa, Pestka już dawno mogłaby skorzystać z dobrodziejstw rehabilitacji, którą oferują ludzie tam działający i miałaby lepszy dostęp do specjalistów. Niewykluczone, że teraz mówiłaby pełnymi zdaniami i byłaby silniejsza. Powiedziano mi, że F&D co najmniej od trzech lat zasila konto tej fundacji. Od trzech lat pomagasz innym dzieciom takim jak Pestka, a ona? Czy ona nie zasługuje na twoją pomoc? – Zadrżał jej głos a w oczach pokazały się łzy. Była taka rozżalona. – Czy zdajesz sobie sprawę, że jeszcze rok bez specjalistycznej pomocy, a ona zostałaby już taka jak teraz? Jesteś tego świadomy? – Rozszlochała się na dobre. – Jakim trzeba być człowiekiem, by tak właśnie postępować w stosunku do własnego dziecka? Tak naprawdę w ogóle cię nie znam. Gdybym nie trafiła do tego stowarzyszenia i nie spotkała w nim tylu życzliwych osób, Pestka nigdy nie otrzymałaby właściwej pomocy i opieki. To dzięki nim dotarłam do lekarza, który po dwóch minutach zdiagnozował problem jej mowy. Konował, który leczył ją do tej pory nie zrobił dla niej kompletnie nic. Wmawiał mi tylko, że ona raczej nigdy nie będzie mówić. O ile sobie przypominam to twoja matka tak gorąco go polecała. Zapewniała, jaki to z niego świetny fachowiec i wspaniały diagnostyk, a okazało się, że to zwykły, niedouczony leń, któremu nawet nie chciało się wypisywać skierowań na badania. Rzeczywiście mogę powiedzieć, że ty i twoja rodzina bardzo wsparliście mnie w walce o zdrowie Tosi. Pewnie wypada mi jeszcze podziękować.


Jej słowa cięły jak sztylety a z oczu toczyły się prawdziwe potoki łez. Już nie panowała nad emocjami. Zaciskała dłoń na ustach, by jej płacz nie zakłócił snu małej. Przytulił ją niezdarnie i uspokajająco zaczął gładzić po plecach. I on miał w oczach łzy.
- Tak bardzo cię przepraszam kochanie. Tak bardzo mi przykro i wstyd, że nie było mnie przy was od początku. Jestem podłym draniem, który nie zasługuje na twoją miłość. Bardzo bym chciał to zmienić. Tylko mi na to pozwól, błagam. – Podniosła zapłakaną twarz i z rozpaczą spojrzała mu w oczy.
- Co się z nami stało Marek? Przecież tak bardzo się kochaliśmy. Nie mogliśmy bez siebie żyć. Ciągle zapewnialiśmy się o tym uczuciu, bo było bardzo silne. Dlaczego to wszystko minęło? Czy strach przed kontaktem z własną córką może zabić taką miłość? Jak można to w ogóle rozdzielić? Twierdzisz, że nadal mnie kochasz, a nie czujesz kompletnie nic do dziecka, którego jesteś ojcem? Jak to możliwe? Naprawdę tego nie rozumiem. – Wyszlochała bezradnie rozkładając ręce. – Jestem już tak bardzo zmęczona. Opadam z sił i żyję tylko dla niej i tylko dla niej zbieram się w sobie każdego dnia z nadzieją, że w końcu coś ruszy a ona zacznie robić postępy. Ty nie pomagałeś a ja byłam bliska załamania nerwowego. Nie załamałam się tylko dlatego, bo usłyszałam tę pozytywną opinię od lekarza, że Pestka będzie mówić. To był jedyny powód, dla którego znów chciało mi się żyć. – Płakała już na całego i nie mogła się uspokoić. Wylała w jego koszulę cały, nagromadzony przez te pięć lat żal. Tulił ją do siebie i kołysał. Przyciskał usta do jej skroni i szeptał.
- Błagam cię nie płacz. Skazałem cię na samotną walkę o zdrowie naszej Pestki, ale to już koniec. Już nie będziesz z tym sama. Od dzisiaj będę przy tobie już zawsze i postaram się ze wszystkich sił, by nasze dziecko leczyli najlepsi fachowcy w kraju. Wyprowadzimy ją kochanie. Wyprowadzimy tak, że będzie samodzielnym i zaradnym człowiekiem. Kocham was i nigdy nie chciałbym was stracić. Obiecaj mi, że po operacji wrócicie do domu. On jest bez was pusty i zimny, a mnie jest w nim źle, gdy nie słyszę radosnego pisku Pestki i twojego łagodnego głosu próbującego ją uspokoić. Zaczniemy walkę o nią kochanie ramię w ramię. Już nigdy nie dopuszczę do sytuacji, byś miała z tym zostać wyłącznie sama. Już nigdy.
Jego cichy głos przepojony miłością i łagodnością spowodował, że uspokoiła się i zdawała zasypiać w jego ramionach. Od tak dawna jej nie dotykał, nie przytulał, że straciła nadzieję, czy jeszcze kiedykolwiek to zrobi. Potrafił zapewnić jej poczucie błogiego bezpieczeństwa i tym razem również to zadziałało. Po raz pierwszy od tylu lat poczuła się bezpieczna i choć nadal tkwiło w niej wiele żalu, pragnęła wierzyć jego zapewnieniom, że już od teraz będzie tylko lepiej.

Obudziło ją gaworzenie Pestki. Usiadła sztywno na fotelu. Obok siedział Marek i wpatrywał się w nią.
- Obudziła cię? Nie wstawaj, ja się nią zajmę. Jest dopiero szósta, ona zawsze wstaje tak wcześnie?
- Zawsze. Muszę ją przytulić i ucałować. Ona na to czeka.
- Siedź. Przyniosę ci ją.
Podszedł do łóżka i pochylił się nad córką. Przestała gaworzyć i z uwagą zaczęła mu się przyglądać. Uśmiechnął się do niej.
- No jak tam maleńka, wyspałaś się? Chodź, tata zaniesie cię do mamy.
Wyciągnęła do niego ręce i zapiszczała.
- Ta.
Podniósł ją i przytulił. Po raz pierwszy. Przylgnęła do niego ufnie oplatając jego szyję rękami. Zniknął gdzieś ten wewnętrzny opór przed bezpośrednim kontaktem z nią a on ze zdumieniem stwierdził, że jest bezgranicznie szczęśliwy. Podszedł do Uli. Pestka radośnie się zaśmiała wyciągając do niej rączki. Marek usadził ją na jej kolanach.
- Dasz mi buziaka? – Spytała. Mała ochoczo przylgnęła do jej ust. – Coraz słodsze są te twoje buziaki, wiesz? Widzisz, kto do ciebie przyszedł? – Pokazała palcem Marka. – Tata przyszedł. Jemu też dasz buziaka?
- Ta. – Znowu wylądowała w jego ramionach obdarzając go słodkim całusem. Roześmiał się, gdy Tosia przejechała dłonią po jego zarośniętym policzku.
- Pewnie podrapała się o moją brodę.
- Daj mi ją. Umyjemy się teraz, bo za chwilę przyjdzie pan doktor.
Lekarz wraz z asystą przyszedł godzinę później. Przywitał się z nimi i uśmiechnął do Tosi gładząc ją po głowie.
- Będziemy zaczynać. Trzeba zrobić porządek z tym językiem. Proszę wziąć córkę i przejść wraz z nami do sali operacyjnej. Kto z państwa pójdzie?
- Ja. Ja pójdę. Ty zaczekaj Marek. To krótki zabieg. Najwyżej pół godziny i będzie po wszystkim.
Rzeczywiście nie czekał zbyt długo. Po pół godzinie przywieziono małą i ułożono na łóżku. Była jeszcze pod wpływem narkozy. Wszedł też chirurg z Ulą.
- Przez kilka dni język będzie nieco opuchnięty. Zalecam małe ilości zimnych napojów lub zimnego jogurtu a nawet lodów, jeśli mała je lubi. Na tyle małe, by jej nie przeziębić. Chłód pomoże złagodzić obrzęk. Myślę, że za dwa tygodnie powinno się wszystko wygoić. Gdyby jednak coś się niepokojącego działo, proszę bezzwłocznie zadzwonić. Tu jeszcze recepta na chłodzący spray. Wystarczy psiknąć trzy razy dziennie przed posiłkami. Nie mogą być gorące, raczej dobrze wystudzone, niemal zimne. Za trzy tygodnie będzie można zacząć ćwiczenia z logopedą. Zajrzę raz jeszcze do jamy ustnej. – Pochylił się nad Tosią i zajrzał do jej buzi. - Wszystko w porządku, nie ma żadnego krwawienia. Daliśmy cieniutkie, rozpuszczalne szwy, więc nie będzie pani musiała przyjeżdżać na ich usunięcie. Jednak za dwa tygodnie chciałbym was widzieć w przychodni. Sprawdzimy, czy wszystko ładnie się zagoiło. Ona za chwilę się wybudzi i będzie można ją zabrać do domu. To chyba wszystko.
- Panie doktorze chciałabym jeszcze zapytać, gdzie mogę uregulować rachunek za zabieg.
- Na parterze jest rejestracja. Mają wszystkie dokumenty dotyczące zabiegu małej i wyszczególnione na fakturze specyfiki, które zostały użyte a także cenę samego zabiegu. Tam dadzą też opis operacji. Pożegnam się już. Mała zaczyna się budzić. Dobrze, gdy pierwsze, co zobaczy, to znane jej twarze. Do widzenia państwu.
- Do widzenia doktorze. Bardzo dziękujemy.
Kiedy tylko zamknęły się za nim drzwi podeszli do łóżka i pochylili się nad Pestką. Ula z czułością pogładziła jej gęste, czarne włosy, takie same jak włosy Marka. Mała leniwie otworzyła powieki.
- Co tam kochanie? Boli cię coś? – Tosia pokręciła przecząco głową. – Skoro tak, to jedziemy do dziadków. Mama cię ubierze.
Wyciągnęła jej ubranie z torby i przebrała ją. Narkoza jeszcze działała i Tosia przysypiała co chwilę.
- Spakuj Marek te wszystkie rzeczy, ja nałożę jej kurtkę i czapkę. Słaba jest i śpiąca.
Zasunął zamek i podał Uli torbę.
- Weź ją, ja wezmę na ręce Tosię.
Zeszli na parter i odszukali kasę. Ula uiściła opłatę i schowała dokumenty, które wręczyła jej recepcjonistkaa.
- Mogę jechać z wami? Wrócicie do domu?
- A ty nie powinieneś być w pracy?
- Dzwoniłem do Seby, zastąpi mnie dzisiaj. Zresztą nie ma nic pilnego. Mogę wziąć dzień urlopu. Wrócicie? – Powtórzył pytanie i spojrzał na żonę z nadzieją.
- Naprawdę tego chcesz? Na pewno to dobrze przemyślałeś? Ja nie chciałabym powtórki z rozrywki. Jeśli nie jesteś pewien tej decyzji to może zastanów się jeszcze.
- Ula, ja już to wszystko przemyślałem tysiąc razy. Zrozumiałem jak bardzo źle traktowałem was obie. To już nigdy nie będzie miało miejsca. Nauczę się od ciebie cierpliwości i łagodności. Nauczysz mnie jak postępować z Tosią i jak ją rozumieć. Z czasem będzie coraz lepiej. Jedźmy do Rysiowa Ula. Porozmawiam z tatą i z Alą. Przeproszę i pomogę ci się spakować. Tylko wróć… - dokończył szeptem. Jej załzawione oczy patrzyły na niego niepewnie.
- A ty…? Czy ty wrócisz…? Do mnie?
- Wrócę Ula. – Zapewnił gorliwie. - Swoim odejściem z sypialni zrobiłem krzywdę nie tylko tobie, ale i sobie. Byłem taki głupi… Przecież kocham cię nad życie. Czasami nie rozumiałem sam siebie.
- W takim razie jedźmy. Pestka jeszcze przysypia po tej narkozie. Wsadź ją do fotelika i jedź za nami.

Pojawienie się Marka w Rysiowie wywołało lekkie zakłopotanie. Dziadkowie jednak najbardziej byli zainteresowani stanem Tosi.
- I jak ona to zniosła córcia?
- Była bardzo dzielna tato. Nawet nie zapłakała. Dopóki jej nie uśpili byłam przy niej i rozmawiałam z nią. Potem musiałam wyjść. Chirurg zapewnił nas, że wszystko się udało i nie powinno być komplikacji. Za dwa tygodnie pojadę z nią do kontroli. Jest trochę śpiąca po tej narkozie. Położę ją, może jeszcze pośpi. Poza tym Marek od wczoraj jest cały czas z nami. Bardzo mnie wspierał. Chce, byśmy wróciły na Sienną. Obiecał mi, że od teraz wszystko się zmieni, również jego zaangażowanie w wychowanie Tosi. Chcemy dać sobie drugą szansę. Wyjaśniliśmy wszystko tam w szpitalu, bo noc długa i mieliśmy czas. Dzisiaj wrócę razem z nim.
- A ja chcę was przeprosić za moje zachowanie i za to jak niesprawiedliwie traktowałem Ulę i Pestkę. Chcę was też zapewnić, że od teraz wszystko będzie tak jak być powinno od początku, od narodzin Tosi. Już nigdy nie zostawię Uli samej z problemami. Przysięgam. - Cieplak popatrzył na niego poważnie.
- Mam nadzieję synu, że słowa dotrzymasz. Za duży ciężar zrzuciłeś na jej barki. Ona musi wreszcie odpocząć i poczuć się bezpiecznie a nie jak na kruchym lodzie.
- I tak właśnie będzie tato. Zapewniam.
- No dobrze. Chodźcie w takim razie, zrobię wam kawy, bo pewnie jesteście niewyspani.
- Tu są lody dla Tosi – Ula wręczyła ojcu plastikowe pudełko – a te są dla nas. Jak się obudzi trzeba jej będzie trochę dać. Lekarz mówił, żeby jej dawać małe ilości zimnych pokarmów lub napojów. To po to, żeby złagodzić obrzęk języka. Lubi lody to pewnie chętnie trochę zje.
Dopijali już kawę, gdy usłyszeli płacz Pestki. Ula poderwała się od stołu, ale Marek powstrzymał ją.
- Spokojnie Ula. Usiądź. Daj teraz mnie szansę.
Wszedł do pokoju i przysiadł na łóżku.
- Co kochanie? Miałaś zły sen?
- Ta – odpowiedziała ze skargą w głosie rozmazując sobie na buzi łzy. Przytulił ją mocno.
- Już dobrze maleńka. Już dobrze. To tylko sen. Tata ma dla ciebie coś smacznego. Co powiesz na lody? – Twarz Pestki wypogodziła się w momencie.
- Am, – zapiszczała radośnie – am. – Wziął ją na ręce i poszedł do kuchni. Usadził ją na krześle i powiedział.
- Pestka domaga się lodów. Była bardzo dzielna i zasłużyła, prawda? – Ula ucałowała jej policzki.
- Zaraz dostaniesz skarbie. Takie, jakie najbardziej lubisz. Truskawkowe. – Po chwili Ula postawiła przed nią pucharek i wręczyła łyżeczkę. – No wsuwaj. Smacznego. Pójdę nas spakować, - zwróciła się do Marka - posiedź z nią chwilę.

Wracali do Warszawy. Marek jechał za Ulą i uśmiechał się do swoich myśli. Dziękował w duchu za wyrozumiałość Uli, za jej wspaniałe serce, które jest w stanie wybaczyć największą podłość. Przysiągł sobie, że nie spapra tego. Ona musi uwierzyć, że ma wobec niej i Pestki szczere intencje. Wybaczyła mu po raz kolejny, choć zarzekał się po tym pamiętnym pokazie, który połączył ich na nowo, że nigdy jej już nie skrzywdzi i że nigdy przez niego nie będzie płakać. Nie dotrzymał słowa. Biczował się za to w myślach. Przecież zawsze chciał stworzyć z nią kochającą się rodzinę. Mieć dzieci. Wreszcie zrozumiał, że bez względu na to, czy te dzieci są zdrowe, czy upośledzone, będą jego dziećmi. Jego i kobiety, którą ukochał nad życie. Miała rację. W ich przypadku tego nie da się rozdzielić. Nie da się rozdzielić jego miłości do Uli i miłości do Pestki. To, że stworzył tak ogromny dystans między nimi wynikało przede wszystkim z obezwładniającego strachu, wręcz paniki na myśl, co ludzie będą o nim sądzić, gdy pokaże się światu z upośledzonym dzieckiem. Odkrył, że już niczego się nie boi. Te obawy zniknęły w momencie, gdy po raz pierwszy wziął Tosię na ręce i przytulił. Poczuł wtedy ogromną falę szczęścia przelewającą się przez jego serce. To nic, że Tosia nigdy nie dorówna swoim rówieśnikom ani pod względem mentalnym, ani pod względem fizycznym. Ona jest jego dzieckiem, jego małą córeczką i tylko to się liczy. I nie ważne, że przez tych pięć długich lat ciągle słyszał od swoich rodziców, że źle zrobił żeniąc się z Ulą, bo przez to ma dysfunkcyjne dziecko, a oni nie mogą cieszyć się wnuczką tak jakby tego chcieli. I nie ważne, że na każdym kroku wmawiali mu, że powinien się z nią rozwieść i ożenić z kimś, kto da mu zdrowego potomka. On wiedział od samego początku, że tylko z Ulą może dzielić życie i już nigdy nie byłby w stanie pokochać tak mocno jakiejkolwiek kobiety. Na swój sposób kocha też Pestkę i choć nie zna jej zbyt dobrze, to przy pomocy Uli nauczy się kochać to dziecko bezwarunkowo. Czuł, że właśnie tak będzie. Musi tylko częściej spędzać z nią czas a wszystko się ułoży.



paula_paula (gość) 2013.02.10 10:06
O RETY, ALE SIE SPŁAKAŁAM:( PIEKNA CZĘŚĆ,
MalgorzataSz1 2013.02.10 10:41
Dzięki Paula. Mam nadzieję, że inni zareagują w podobny sposób. Pozdrawiam.
Zuzka (gość) 2013.02.10 10:47
Gosiu :) śliczne wruszajace opowiadanie :) Cieszę się ,że Marek zrozumiał i wrocił do Uli i są szczesliwą rodzinką :) A grafika pięknie się prezentuje :) fajnie ,ze mogę dodać coś od siebie w tych pieknych opowiadaniach ;) czekam na kolejna czesc :* :) Ania :) p/s ja dzisiaj dodam notke na swojego bloga o Gosi :)
MalgorzataSz1 2013.02.10 11:07
Aniu.

A ja się cieszę, że się odezwałaś, bo od dłuższego czasu milczałaś jak zaklęta. Grafiki wyglądają cudnie i dobrze wpasowały się w treść opowiadania. Na blog na pewno zajrzę, bo jestem ciekawa, co dodasz tym razem.
Dziękuję Ci i cieplutko Cię pozdrawiam.
Shabii (gość) 2013.02.10 11:36
Małgosiu.

To była rewelacyjna część. Jak czytałam, to prawie się popłakałam. Ja od początku wiedziałam, od początku wiedziałam, że Marek zrozumie swój błąd. Że wróci i będzie próbował wszystko naprawić. Bardzo się cieszę, z takiego obrotu sprawy. Ula potrzebuje jego wsparcia, pomocy i miłości. Dobrzański przekonał się, że bez Uli i Pestki jego życie było beznadziejne. Poczuł się bardzo samotny i zdał sobie sprawę, że tęskni. Dzięki temu wyjazdowi Uli przemyślał wszystko i zmienił się. Teraz jest przy Uli i przy Pestce. Bierze ją na ręce, przytula i znów jest szczęśliwy. Dobrze, że Ulka dała mu szansę. Ona ma jednak dobre serducho. Bałam się troszkę reakcji Cieplaka na Marka, ale jak widać, nie było czego. Wybaczył i on. Uwierzył w zapewnienia Marka. Ja też wierzę. Wierzę, że już będzie wszystko pięknie. "Dam wiarę", że Marek nie schrzani już nic i wykorzysta tę drugą szansę którą dostał. Jednak miałam rację, pisząc na początku, że on po prostu się bał. To było dla niego coś nowego, coś czego nie mógł ogarnąć. Zastanawiam się czy zmieni się też coś w relacjach Uli z Dobrzańskimi - seniorami. Byłoby super. Teraz odniosę się do operacji. Bardzo się cieszę, że Pestka przeszła ją bez żadnych komplikacji. Nie mogę się doczekać, aż zacznie mówić. Była naprawdę bardzo dzielna. No i w końcu wiemy, z skąd się wziął pseudonim "Pestka". Nie wpadłam na to, ale rzeczywiście idealnie pasuje. Gosiu na koniec napiszę jeszcze parę słów od mamy. Czytałam jej na głos (a ona sobie kuchciła). Przerwał nam tato a ona za moment no kontynuuj kontynuuj. Jest pełna podziwu, dla Twojego talentu. Mówi, że masz głowę, świetne pomysły i piszesz naprawdę rewelacyjnie. Obie czekamy na kolejną część. I obie serdecznie pozdrawiamy! :):)
MalgorzataSz1 2013.02.10 12:13
Shabi.

Marek musiał zrozumieć. Nie było innej opcji. Gdyby tego nie zrobił opowiadanie miałoby tragiczny dalszy ciąg, a wiesz dobrze, że ja nigdy nie napiszę tragicznego finału. Marek przeszedł przemianę w dość ekspresowym tempie. Wystarczył miesiąc samotności, a on już nie mógł poradzić sobie z uczuciem ogromnej pustki i opuszczenia. Teraz będą współpracować razem nad usprawnieniem Pestki.
Jeśli chodzi o stosunek Dobrzańskich do swojej synowej i wnuczki, to póki co nie przewiduję takiej sytuacji. Mogę nawet powiedzieć, że będę dość przykre momenty.
Cieszę się, że taki pomysł na nazwanie Tosi Pestką przypadł Ci do gustu. Małe dzieci nie tak rzadko rodzą się z żółtaczką fizjologiczną, ale ona ustępuje bardzo szybko, bo już w dziesiątej dobie wyrównuje się poziom bilirubiny (enzym wątroby) i jest wszystko w porządku.
Mamie dziękuję za tyle komplementów pod adresem tego opowiadania i moim. Mam nadzieję, że dalsze rozdziały również jej się spodobają
Obu serdecznie dziękuję i obie gorąco pozdrawiam..
Marcysia (gość) 2013.02.10 15:50
Małgosiu, wzruszyła mnie ta część ;) Bardzo pozytywna zmiana w myśleniu Marka niezmiernie mnie ucieszyła. Zrozumiał, co powinno być dla niego najważniejsze. To Ula i Pestka - kobiety jego życia. Bez nich jego egzystencja nie ma sensu. Jak to mówią - lepiej późno, niż wcale. Teraz musi być tylko lepiej. Razem dadzą radę przezwyciężyć zło tego świata i wszelkie przeciwności losu. Mają swoją miłość, mają siebie i mają dla kogo oraz o co walczyć ;)
Pozdrawiam Cię serdecznie, dziękuję za tą część i zapraszam do siebie ;)
MalgorzataSz1 2013.02.10 17:18
Marcysiu.

Myślę, że nie tylko Ty odebrałaś tak pozytywnie ten rozdział. Przemiana Marka odgrywa tu niepoślednią rolę, bo dzięki niej od teraz wszystko ulegnie zmianie. Ula z pewnością trochę odsapnie, bo Marek bardzo zaangażuje się w edukację swojej córki. W końcu obiecał, że Uli nie zostawi już samej z problemem.
Dziękuję, że przeczytałaś i skomentowałaś. Teraz ja idę czytać Twój blog. Pozdrawiam.
danka69 (gość) 2013.02.10 22:04
Gosiu, piękna i bardzo wzruszająca część. Spodziewałam się ,że obdarzysz "tego" Marka większą konsekwencją i determinacją, co pozwoli na taki a nie inny przebieg wydarzeń. Ula będąca na granicy totalnej bezzsilności okazała się bardzo madrą kobietą. Dała Markowi szansę na odbudowę ich wzajemnych relacji i zbudowanie relacji z małą. Mam nadzieję, że od tego momentu, razem we dwoje będą walczyć o Pestkę, o jej dalszy rozwój. Nie będzie łatwo, to wiadomo.Głębokie uczucie, które ich łączy, które szczęśliwie przetrwało sprawi ,że dadzą radę. Nie może być Gosiu inaczej, nieprawdaż, to przecież Twoje opowiadanie. Liczę, że Ula wreszcie trochę odetchnie, optymistyczniej spojrzy na świat. Nie będzie sama w tym kieracie, Marek bedzie ją wspierał a rehabiltacja Pestki ruszy z miejsca. Bardzo jestem ciekawa kolejnej części, choć piszesz ,że będą jeszcze kłopoty, chociażby z Dobrzańskimi. Dziękuję i pozdrawiam.
P.S.Sorry,że się nie odezwałam, ale nie dałam rady.
Nie deklaruję więc ,że napiszę coś jutro ale może... .
MalgorzataSz1 2013.02.10 22:16
Danusiu.

Niektórym będzie się pewnie wydawać, że mocno przyspieszyłam akcję, bo to dopiero trzeci rozdział, a oni już pogodzeni. Jednak opowiadanie nie jest długie. Ma tylko dziewięć części a w nich przede wszystkim starałam się uwzględnić trud rodziców i ich ogromny wkład w terapię takiego dziecka. Taki zabieg był konieczny, żeby nie stracić z oczu tematu opowiadania.
Rzeczywiście będzie jeszcze trochę problemów. Pierwsze spięcia pokażę już w następnym rozdziale. (Chyba). Zanim będzie dobrze najpierw musi być źle.
Czekałam na Twój mail, ale pomyślałam sobie, że znowu jesteś w kieracie. Ja tylko Ci powiem, że w Walentynki wracam do pracy. Dobrze nie jest, ale lepiej już nie będzie.
Wielkie dzięki, że znalazłaś czas, żeby przeczytać. Pozdrawiam Ciebie i resztę babińca. Buziaki.
Amicus (gość) 2013.02.11 14:01
W nawiązaniu do wcześniejszego komentarza... tak, faktycznie nie przepadam za komentowaniem, ale prawda jest taka, że ta historia strasznie mnie poruszyła i po przeczytaniu aż korci, żeby coś napisać.... a może to też fakt, iż dawno mnie nie było... dawno nie czytałam tych pięknych opowiadań i sama nic nie pisałam. Ostatnio próbowałam pojawić się na streemo, ale jest jakiś problem techniczny, którego nie może rozwiązać nawet Monika. Może w najbliszym czasie założę nowe konto i będę pojawiać się tam w miarę systematycznie. A wracając do Twojego opowiadania.... Cudowna część. Ula dała szansę Markowi na bycie ojcem, ale również dała szansę im na odbudowę małżeństwa. Dobrze, że mała tak fajnie na niego zareagowała. Powiem szczerze, że spodziewałam się, iż mała będzie się go bała, że jego droga do niej będzie długa i bardzo trudna. Przecież Tosia tak naprawdę go nie zna. Był tylko panem, który pojawiał się w jej domu, który mieszkał za ścianą. Nie widziała go ani przy matce, ani sama nie miała z nim kontaktu. Nie czytał jej bajek, nie bawił się, nie wychodził na spacer, nie przytulał. Miałaby prawo podchodzić do niego z rezerwą, a jemu byłoby jeszcze trudniej. Ale dobrze, że obyło się bez takich problemów i zaczynają powoli wychodzić na prostą. Czekam na kolejną część! Pozdrawiam Cię! :)
MalgorzataSz1 2013.02.11 14:19
Amicus.

Muszę coś wyjaśnić. Dzieci obarczone zespołem Downa są bardzo otwarte i bardzo ufne. Wręcz lgną nie tylko do swoich rodziców i osób z najbliższej rodziny, ale i do ludzi zupełnie im obcych. Rzadko też bywają wstydliwe i skrępowane. Pestka nie odbiega tu w niczym od takich dzieci jak ona. Wie, że człowiek, który z nimi mieszka, to jej tata. Mimo swoich ograniczeń rozumie, że on nie garnie się do niej i dlatego całą swoją miłość przelewa na matkę. To matka tu robi za oboje rodziców i stara się w jakiś sposób zrekompensować małej brak ojca. Tosia jest tak bardzo ufna i pełna miłości, że w momencie, gdy Marek wyciąga do niej ręce, chęć przytulenia się jest silniejsza od czegokolwiek innego. To bardzo charakterystyczne dla dzieci z Downem.
Jutro zapraszam Cię na kolejną część.
O Twoich kłopotach ze streemo czytałam. Na pociechę powiem, że już kilka osób tak miało i nie wiadomo, dlaczego tak się dzieje. One właśnie założyły konto od nowa. Ja też wyglądam Twoich opowiadań, więc wstaw jak najprędzej.
Serdecznie dziękuję za kolejny komentarz i równie serdecznie pozdrawiam.
Abstrakt (gość) 2013.02.11 23:48
MalgosiaSz Witaj Małgosiu,

bardzo się cieszę na to zaproszenie :-), niezależnie, że wiadomość zobaczyłam dopiero dzisiaj :-)
Opowiadanie jest niesamowite, przeczytałam III część, nie pomyliłaś się, dostarczyła mi wielu wzruszeń, ale i przemyśleń.
Wiem, że Marek zrozumiał wiele spraw, otworzył się w końcu na swoje dziecko, ale powiem Ci, że ja, choć w części chciałabym być tak wspaniałomyślna jak Ula.
Podziwiam jej fikcyjny charakter, wolę walki, i pewien życiowy takt. I to wszystko pomimo wielu wielu upokorzeń.
Małgosiu, tekst, który zostawiasz jest bardzo sugestywny, są takie stwierdzenia, które nie pozwalają mi przejść obok nich obojętnie, wówczas mam naprawdę ściśnięte gardło. I nie jest to kwestia tematu, bardzo fajnie budujesz sytuacje zarówno pomiędzy UiM ale też pomiędzy ich dzieckiem.

Czekam oczywiście na cd, i jak zawsze nie mogę się doczekać :-)
pozdrawiam Cię serdecznie, A
Abstrakt (gość) 2013.02.11 23:50
MalgosiaSz Małgosiu,

tak, to się wyczuwa w Twoim języku, ale to właśnie jest wartością ;-)
Bardzo dziękuję Ci za dwie kolejne niespodzianki, o jednej wiedziałam, o drugiej poinformowałaś mnie teraz ;-)
Oczywiście masz we mnie wierną czytelniczkę, lubię mieć dobry nastrój od Twojej słodyczy, którą zostawiasz dla mnie.

Pozdrawiam Cię ciepło Małgosiu :-)
MalgorzataSz1 2013.02.12 10:43
Abstrakt.

To, że używam dojrzalszego języka i staram się pisać poprawną polszczyzną wynika z dojrzałości i życiowych doświadczeń. Mam za sobą ponad pół wieku i nie potrafiłabym pisać już jak osoba dwudziestoletnia. Niezmiennie cieszy mnie fakt, że ciągle wiernie śledzisz to moje pisanie. Niektórym nie bardzo się podoba, bo uważają, że te opowiastki są mocno przesłodzone. Ja oczywiście piszę je w takiej formie z pełną premedytacją. Romantyczna dusza we mnie i mnóstwo złych przeżyć. Pisanie to forma terapii, a skoro tak, to nie będę katować umysłu dramatycznymi zakończeniami, bo dość ich wymyślam, podczas przebiegu akcji opowiadania.
Nie wiem, czy zauważyłaś na moim blogu dwa nowe tytuły, które czekają do publikacji. Ten "W pogoni za szczęściem" jest dość wymowny i łatwo domyślić się, że to Marek będzie za nim gonił. Ten drugi nosi tytuł "Rany" i skoro wzruszyłaś się czytając o Pestce, to myślę, że temat tego opowiadania również poruszy Twoją wrażliwość. Oczywiście nie zdradzę o co chodzi, bo nie miałabyś niespodzianki. Powiem tylko, że nie wyssałam od początku do końca tej historii z palca, ale znalazłam dość materiałów w prasie, na których mogłam się oprzeć. Mam nadzieję, że oba opowiadania spodobają Ci się i nadal będziesz mi kibicować. Bardzo Ci dziękuję za oba wpisy i serdecznie pozdrawiam.

PS. Następny rozdział już jutro.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz