27 październik 2013 |
ROZDZIAŁ 4
Czas płynął a Marek dużo go spędzał z Ulą. Mieli sporo roboty. Zwykle albo siedzieli do późna w biurze, albo u niego w domu. Zbliżał się termin zarządu. Ojciec przebąkiwał coś o oddaniu prezesury albo jemu, albo Alexowi. To, który z nich ją obejmie senior uzależniał właśnie od tego zarządu. Mieli na nim przedstawić swoją wizję rozwoju firmy i symulację ewentualnych zysków. Nie przestawał podziwiać Uli. Okazała się taka kreatywna, pełna pomysłów i ciekawych sposobów na zwiększenie zysków przez F&D. Z każdym dniem rósł przed nim na biurku stos dokumentów, w których opisywała kolejne przedsięwzięcia, jakich firma mogłaby się podjąć bez uszczerbku swoich założeń finansowych lub tylko niewielkim kosztem. Swoje pięć groszy dorzucił też i Maciek nowymi rozwiązaniami usprawniającymi pracę w szwalniach. Wspólnie omawiali każdy pomysł i analizowali koszty. W efekcie Ula zrobiła ogólne podsumowanie i okazało się, że mogliby w ciągu roku wygenerować zysk czterech milionów złotych. Marek nie mógł w to uwierzyć. Musiała udowadniać mu punkt po punkcie, że nigdzie nie popełniła pomyłki. Był taki szczęśliwy, bo ta suma mogła zapewnić mu prezesurę. Z tej radości mocno uściskał Ulę i wycałował jej policzki. Patrzył na nią z wielką dumą i mówił. - Sprowadzenie ciebie i Maćka do firmy, to była najrozsądniejsza decyzja w moim życiu. Wiedziałem, że jesteś najlepsza a to – pomachał wyliczeniami – tylko utwierdziło mnie w tym przekonaniu. Zwyciężymy Ula, zobaczysz. Zarumieniona po czubki uszu i nieco zażenowana stała przed nim i uśmiechała się nieśmiało. - Obyś miał rację Marek. Obyś miał rację… Dzień, w którym odbywał się zarząd zgromadził w sali konferencyjnej seniorów Dobrzańskich, Marka i Alexa. Ula zrobiła im wszystkim kawę i dyskretnie opuściła pomieszczenie. Była zdenerwowana. Mimo, iż tyle razy liczyła wszystkie pozycje, nie była spokojna. - Nie panikuj Ulka, – uspokajała ją Violetta – Marek sobie poradzi. Głupi nie jest, nie? Była jej wdzięczna za te słowa. Mimo swojego wiecznego roztrzepania Viola była bardzo lojalna wobec Marka. Najpierw produkował się Alex i Marek musiał przyznać, że miał kilka dobrych pomysłów. Nie były rewelacyjne, ale dobre. Na tyle dobre, że wdrożenie ich przyniosłoby firmie około dwóch milionów złotych. To była zaledwie połowa z tego, co wyliczyła Ula. On mówił znacznie dłużej niż Febo. Ten ostatni siedział z kwaśną miną zastanawiając się skąd jego rywal wytrzasnął tak świeże i błyskotliwe propozycje. Zdecydowanie były odważne i nowatorskie. Po wysłuchaniu ich obu Krzysztof zabrał głos. To do niego należała decyzja. Zanim jednak ją ogłosił powiedział. - Moi drodzy. Nie bez powodu prosiłem was obu żebyście przygotowali te plany rozwoju Febo&Dobrzański. Ja kończę już tutaj swoją karierę. Nie jestem w stanie pracować dłużej. Teraz powinienem się skupić na podreperowaniu zdrowia, bo ostatnio mocno szwankuje. Oba warianty bardzo mi się podobały jednak pierwszeństwo oddaję Markowi, bo jego propozycja była ciekawsza i daje nadzieję na szybki zysk. Obejmiesz prezesurę a po roku rozliczymy cię. Jeśli osiągniesz zakładane wyniki, dalej będziesz piastował to stanowisko. Jeśli nie, obejmie je Alex i będzie wdrażał swoje koncepcje. Mam nadzieję, że obaj uznacie tą decyzję za sprawiedliwą. Zacznijcie współpracować a nie warczeć na siebie jak dwa wściekłe psy. Niezgoda rujnuje a waszym zadaniem jest wyniesienie tej firmy na szczyt. Nie zawiedźcie mnie. To na dzisiaj tyle. My się już będziemy zbierać a ty Marek zacznij działać. Aaa… I jeszcze jedno. W tym tygodniu przepiszemy ci nasze udziały. Tak będzie uczciwie, bo będziecie równorzędnymi partnerami. Pójdziemy już. Trzymajcie się. Wybiegł z konferencyjnej jak na skrzydłach. Wbiegł do sekretariatu, spontanicznie porwał Ulę na ręce i okręcił się z nią kilka razy. Mocno przylgnął do jej ust wyciskając na nich długiego buziaka. W końcu postawił ją na ziemi mówiąc. - Wygraliśmy Ula. Wygraliśmy dzięki tobie i Maćkowi, ale to tobie zawdzięczam najwięcej. Boże… Ula… Gdyby nie ty, to aż boję się pomyśleć, co by tu się działo pod rządami Alexa. Była purpurowa. Nie sądziła, że zareaguje tak żywiołowo i spontanicznie. - Już nic nie mów. Spójrz jak płonie mi twarz. Zawstydziłeś mnie. – Powiedziała z wyrzutem. Uśmiechnął się do niej promiennie. - Jestem taki szczęśliwy Ula. Nie gniewaj się, ale to wszystko z wielkiej radości. Koniecznie trzeba to uczcić. Zapraszam cię na obiad do Baccaro. - Dzięki Marek, ale chyba nie dzisiaj. Nie jestem odpowiednio ubrana a to elegancka restauracja. Wstydziłabym się i czuła niezręcznie. Poza tym mam coś do załatwienia na mieście i chciałam cię prosić, żebyś puścił mnie dzisiaj wcześniej. - Dobra Ula. Jutro jest sobota. Podjadę po ciebie koło południa. Będziemy świętować. Jeśli chcesz już iść, to zbieraj się. Pożegnała się z nim i wybiegła z firmy. Umówiona była na dzisiaj z ortodontą. Jechała do niego z nadzieją, że być może definitywnie uwolni ją od aparatu. A skoro ma iść z Markiem na obiad, to musi też jakoś wyglądać. Zaliczy jeszcze fryzjera i może kupi sobie coś ładnego. Jak szaleć to szaleć. Rzeczywiście zdjęto jej z zębów to szpecące żelastwo. Nareszcie mogła uśmiechać się szeroko i bez skrępowania. Najdłużej zeszło jej u fryzjera. Była spora kolejka. Jednak opłaciło się czekać, bo w lustrze zobaczyła naprawdę ładną kobietę. Sporo ścięto jej włosów i teraz mieniły się miedzianym połyskiem pięknie wycieniowane i ułożone. Od fryzjera poszła do optyka i zainwestowała w szkła kontaktowe a potem podjechała do Złotych Tarasów. Liczyła, że tam najprędzej dostanie coś gustownego. Ku swojemu zdumieniu już w pierwszym sklepie natknęła się na Violettę. Ucieszyła się. Violka ubierała się ładnie i ze smakiem. Może ona jej coś doradzi? Przecież zakupy to jej żywioł. - Cześć Viola – rzuciła do stojącej tyłem Kubasińskiej. Ta odwróciła się gwałtownie i wlepiła w nią oczy. – Kupujesz coś? – Spytała i uśmiechnęła się do niej. - O jeżuniu! Ulka, to naprawdę ty? Jaka ty jesteś ładna. Świetnie ci w tej fryzurze a kolor rewelacyjny. I aparat gdzieś zniknął? No popatrz, popatrz… Wystarczyło tak niewiele i stałaś się prawdziwą pięknością. - Dzięki Viola – odparła zarumieniona. - Chciałam kupić trochę rzeczy, pomożesz? Masz świetny gust. - No pewnie, że pomogę. Zaraz coś wybierzemy. - Hurtowo ściągała z wieszaków najładniejsze ciuchy. Zaprowadziła ją do przymierzalni i kazała mierzyć. Krytycznym okiem oceniała jej wygląd. W końcu zgodnie zadecydowały i wybrały kilka ładnych sukienek, dwie garsonki i parę bluzek. Potem zaliczyły sklep obuwniczy, sklep z bielizną i z kosmetykami. W ich sprawie Viola udzieliła jej kilka cennych rad. Na przystanku pożegnały się, bo jechały w przeciwnych kierunkach. Objuczona zakupami dotarła do domu. Zaskoczyła całą rodzinę. Ojciec na jej widok aż się popłakał. - Mój Boże Ula, wyglądasz jak mama. Jesteś taka do niej podobna. Jesteś śliczna. - Niezła laska z ciebie – Jasiek popatrzył na nią z uznaniem. - Jesteś ładniejsza od najładniejszej księżniczki – zawyrokowała Beatka. - Pomyślałam, że najwyższy czas trochę o siebie zadbać i chyba nieźle wyszło, co? - Wyszło wspaniale. A teraz chodź. Musisz coś zjeść. – Cieplak odwrócił się na pięcie i poczłapał do kuchni. W sobotę szykowała się już od samego rana. Była podekscytowana myślą, że Marek zaprosił ją do eleganckiej restauracji. To wprawdzie nie była żadna randka, bo nie wierzyła, że on chciałby się z nią kiedykolwiek umówić i potraktować jak swoją dziewczynę a nie jak asystentkę. Tacy mężczyźni jak on, przystojni i urodziwi, tacy, obok których żadna kobieta nie przechodzi obojętnie, by choć raz nie rzucić okiem, nie umawiają się z takimi dziewczynami jak ona. Ona, to nie jego liga. On lubi kobiety zadbane, eleganckie, potrafiące błyszczeć w towarzystwie. Nigdy w całym swoim życiu nie miała okazji bywać w ekskluzywnych miejscach. Jej światem był Rysiów i trochę Warszawa wówczas kiedy jeszcze studiowała. Nie miała też pojęcia jak się ubierać. Teraz nakładała na siebie śliczną, kaszmirową sukienkę i w myślach dziękowała, że wczoraj natknęła się na Violettę. Samej chyba nie udałoby się jej wybrać tych pięknych, gustownych rzeczy. Stopy wsunęła w czółenka na niewysokim obcasie pasujące kolorystycznie do sukni. Jeszcze tylko delikatny makijaż i gotowe. Podeszła do dużego lustra, które objęło całą jej sylwetkę i przyjrzała się sobie krytycznie. – Chyba nie jest najgorzej – pomyślała. Z kuchni wyszedł ojciec i z uznaniem spojrzał na córkę. - Pięknie wyglądasz córcia. Jak cię Marek… - Nie dokończył zdania, bo ktoś zapukał do drzwi. – To pewnie on. Otworzę. - Rozwarł drzwi na całą szerokość i uśmiechnął się do gościa. - Dzień dobry panie Józefie, Ula gotowa? – Dobrzański wszedł do środka i uścisnął Cieplakowi dłoń. - Gotowa. Wchodź dalej. Kiedy ją zobaczył, oniemiał. Jak zahipnotyzowany lustrował jej sylwetkę z góry na dół. Sukienka podkreślała jej kształty. Piękna linia długiej szyi, wąskie ramiona i talia, ładnie uformowane biodra i długie, szczupłe, zgrabne nogi. Jej oczy, intensywnie błękitne wpatrywały się w niego z napięciem, a na rozchylonych, ponętnych ustach błąkał się nieśmiały uśmiech. Odetchnął głośno i wykrztusił. - Przepraszam panie Józefie, ale ja umówiłem się z Ulą. Wie pan, kucyk na głowie, okulary i aparat na zębach. Józef roześmiał się głośno. - Bardzo mi przykro, ale tamta Ula odeszła w niebyt. Teraz jest nowa Ula. Kolejny raz obrzucił ją zachwyconym wzrokiem. - Wyglądasz zjawiskowo. Idziemy? – Narzuciła lekki płaszczyk, zabrała niewielką torebkę i wyszła wraz z nim na zewnątrz. On nadal był w lekkim szoku. – Ale zrobiłaś mi niespodziankę. W życiu nie spodziewałbym się takiej spektakularnej przemiany. - Wczorajszy dzień postanowiłam wykorzystać dla siebie. Nie chciałam przynieść ci wstydu w restauracji i trochę zadbałam o wygląd. - Ładne mi trochę. Wyglądasz przepięknie. - Zarumieniona podziękowała za komplement. Zaparkował przed restauracją, obiegł samochód i pomógł jej wysiąść. Ująwszy pod łokieć poprowadził ją do wnętrza lokalu. Rozglądała się ciekawie. Po raz pierwszy miała okazję być w takim miejscu. Powiódł ją do zarezerwowanego wcześniej stolika, przy którym natychmiast pojawił się kelner niosąc na tacy szampana i dwa wysokie kieliszki. Umiejętnie otworzył butelkę i napełnił je. Marek uniósł swój i rzekł. - Piję za zwycięstwo Ula. Za twój talent i genialne pomysły. Jesteś najlepszą asystentką jaką kiedykolwiek miałem. Dziękuję za wszystko. Po toaście zamówili wykwintny obiad i pyszny deser. Nasyceni wyszli z restauracji. Marek przystanął jeszcze i spojrzał na zegarek. - Jest dość wcześnie Ula, może wybierzemy się na jakiś spacer, albo do kina? - Kino nie… Nie jestem fanką, ale spacer dobrze mi zrobi. Bardzo się najadłam. Trzeba spalić te kalorie. Dzień był przyjemny i jak na początek października dość ciepły. Zaparkował przy firmie. Przeszli przez ulicę i wkroczyli w ocienioną przez rozłożyste kasztany aleję. - Spójrz ile tu kasztanów. Dzieci miałyby frajdę. – Podniósł kilka z nich i wyłuskał ze skorupek. – Zabiorę kilka dla Betti. Może jej się przydadzą. Przez dłuższą chwilę szli w milczeniu. Przerwała je Ula pytając. - Jak sobie radzisz Marek w domu? Joasia nadal przychodzi? - Przychodzi. Sprząta, pierze, prasuje, ale myślę, że nie jest szczęśliwa z tego powodu. Ona lubi gotować, a ja, od kiedy odeszła Paulina, jadam na mieście. Przyszło mi nawet do głowy, żeby zatrudnić ją w naszym bufecie. Ela poznała jakiegoś faceta z Elbląga i ma zamiar tam wyjechać a ja nie chciałbym, żeby bufet był zamknięty. Zarabiałaby tyle co u mnie a dodatkowo byłbym skłonny dać co miesiąc jakieś dodatkowe pieniądze na zakup produktów, z których mogłaby coś ugotować dla pracowników. Może przyjąłbym jeszcze jedną osobę, żeby mogła pomóc? Jak myślisz? - To niezły pomysł. Też słyszałam o tym wyjeździe Eli. Ona jest tylko do połowy miesiąca, więc dobrze by było powiedzieć o wszystkim Joaśce i przygotować ją na zmiany. - Jutro z nią pogadam. Może się zgodzi. A zmieniając temat to powiem ci, że trochę się boję tych wyzwań, które są przed nami. Podnieśliśmy wysoko poprzeczkę Ula, a jak się nie uda? Przysiedli na ławce a ona popatrzyła na niego zaniepokojona. - Nawet nie wolno ci tak myśleć. – Powiedziała cicho. – To nie są rzeczy, z którymi nie moglibyśmy sobie poradzić. Na pewno będzie trochę kłopotów, ale przy takim przedsięwzięciu to nieuniknione. Damy radę. Systematycznie, krok po kroku zrealizujemy wszystkie założenia. Ja nie biorę pod uwagę porażki. Ty też nie powinieneś. - Najbardziej się boję, że zawiodę ojca. Nigdy nie usłyszałem od niego, że jest ze mnie dumny, choć wychodziłem czasami ze skóry, żeby go zadowolić. On ciągle ma słabość do Alexa i to jego zawsze stawiał mi za wzór. Zdziwiłem się, kiedy powiedział na zarządzie, że chce przepisać na mnie udziały. Teraz obaj mamy po pięćdziesiąt procent, a Alex uważnie będzie patrzył mi na ręce. - To trzeba sprawić, by został naszym sojusznikiem a nie wrogiem. Nie rozumiem tej waszej animozji. Nawet jeśli wszystko was różni i macie odmienne zdania, to dobro wspólnej firmy powinno być rzeczą nadrzędną. Przecież od tego, czy prosperuje dobrze, czy źle zależy także pozycja materialna Febo. Przez knucie i utrudnianie nam życia może doprowadzić do tego, że firma zacznie podupadać, a wtedy on też nie będzie mógł żyć na poziomie, do którego przywykł. Mam nadzieję, że bierze to pod uwagę? Uśmiechnął się szeroko. - Naprawdę podziwiam cię Ula i zachodzę w głowę, skąd w tobie tyle optymizmu i tyle życiowej mądrości. Jesteś niezwykłą kobietą. Zarumieniła się słysząc te słowa. - Przesadzasz. Ja jestem zupełnie zwyczajna. Aż za bardzo zwyczajna. Nie mówmy już o pracy. Pospacerujemy jeszcze trochę i wracamy do domu. Odwiózł ją i jeszcze chwilę siedzieli w samochodzie rozmawiając. - To był fajny dzień. Musimy to jeszcze kiedyś powtórzyć. Dzięki Ula, że dotrzymałaś mi towarzystwa. Jedziesz jutro z Maćkiem? Nie znam jego planów, ale jeśli on nie jedzie do biura, to mogę cię zabrać. - Nie, nie. On będzie jutro w biurze. Musi oddać Ali delegacje i rozliczyć się z nich. Pojadę z nim. Będę lecieć. Dzięki za pyszny obiad. - Wyśpij się dobrze. Do jutra. – Rzucił za nią i ruszył w kierunku domu. Uśmiechnął się. To był rzeczywiście miło spędzony dzień i jeszcze ta niezwykła przemiana Uli. Wiedział, że jeśli pozbędzie się aparatu i tych mało twarzowych okularów, okaże się ładną dziewczyną. Nie przypuszczał jednak, że będzie aż tak piękna. Paulina też była piękną kobietą, ale w niej było coś drapieżnego a na jej ślicznej twarzy malowało się ciągłe niezadowolenie i złość. Uroda Uli była zupełnym przeciwieństwem. Subtelna i delikatna. Łagodna w formie. Był pewien, że będzie wielu, którzy nie przejdą obojętnie wobec tego zjawiska. On sam był pod jej urokiem. Można by powiedzieć, że oczarowała go a najbardziej jej niesamowite oczy. Popełniła grzech ukrywając je pod ciężkimi oprawkami okularów. Bez wątpienia stanowiły jeden z jej najpiękniejszych atutów. Usta pełne, delikatnie zarysowane, soczyste. Czy naprawdę był aż tak powierzchowny, że nie zwrócił uwagi na to wcześniej? A może po prostu był tak ukierunkowany na świeżo poślubioną Paulinę, że nie obchodziły go już wdzięki innych kobiet? Pauliny już nie ma. Nie była żoną o jakiej marzył i dobrze się stało, że się rozstali. Teraz był wolnym człowiekiem i miał dużo czasu, żeby wybrać sobie tę właściwą kobietę. Znowu pomyślał o Uli. - Ach te jej oczy. Mógłbym tonąć w ich głębi. Czy kiedykolwiek widziałem podobne? Chyba nigdy. Ten błękit jest niesamowity i te długie rzęsy jak wachlarze. Stałaś się pięknym łabędziem Ula. Bardzo pięknym. Weszła do domu z zadowoloną miną. Ten dzień zdecydowanie był udany. Marek bardzo miły i powiedział jej dzisiaj tyle komplementów. Szkoda, że to nie była randka. Pomyślała jednak, że dla niego to chyba zbyt wcześnie. Dopiero pozbierał się po rozwodzie. I chociaż twierdził, że Paulina nigdy nie wzbudzała w nim cieplejszych uczuć, to przecież znali się kupę czasu i to rozstanie na pewno nie spłynęło po nim jak po kaczce. Bez wątpienia podobał jej się. Urok jaki roztaczał wokół siebie przyciągał kobiety. Z plotek, które słyszała czasem w bufecie wynikało, że miał ich bez liku a podboje jego i Olszańskiego stały się tajemnicą Poliszynela. Zresztą sam jej mówił, że nie jest święty i że w przeszłości zdradzał Paulinę. Po tych wszystkich rewelacjach nie upatrywała szansy dla siebie u jego boku. Przecież była zupełnie przeciętna a jego pociągały kobiety z wyższej półki. Mimo to każdego dnia odkrywała, że coraz bardziej jej na nim zależy i coraz bardziej było jej żal, że uczucie jakim go obdarzyła, nigdy się nie spełni i już zawsze będzie mogła o tym tylko marzyć. Usłyszała jakieś przyciszone głosy dochodzące z kuchni. Rozebrała płaszczyk a na nogi wsadziła kapcie. Stanęła w kuchennych drzwiach i ujrzała swojego ojca zawzięcie dyskutującego z ich sąsiadką Dąbrowską. - Dobry wieczór pani Dąbrowska – przywitała się. Kobieta siedząca tyłem do niej odwróciła się i spojrzała na nią zaskoczona. - Ula? Ależ wypiękniałaś. Wprawdzie tata mówił, że wyglądasz inaczej, ale nie podejrzewałam, że aż tak. Właśnie przyszłam podzielić się z wami wspaniałą nowiną. Mój Bartuś wraca. To świetna wiadomość, prawda? Jak on cię zobaczy taką piękną to znowu zacznie smalić do ciebie cholewki. Ja byłam taka nieszczęśliwa kiedy zerwaliście ze sobą. Może teraz coś z tego będzie? W Ulę po tych słowach jakby diabeł wstąpił. Wlepiła oczy w Dąbrowską i powiedziała dobitnie. - Na to na pani miejscu nie liczyłabym. Bartek to dla mnie rozdział zamknięty. Wbrew temu co pani o nim myśli, nie jest taki idealny. Wielokrotnie oszukiwał mnie i naciągał na pieniądze, które tracił w „Wersalu” upijając się lub przegrywając w karty. To śmierdzący leń i kombinator. Bardzo nie lubi się napracować i tylko patrzy, żeby kogoś naciągnąć na łatwy zarobek. Ja już nigdy nie dam się nabrać na lep jego słodkich słówek. Nie znoszę obiboków, a Bartuś właśnie taki jest. Proszę go też nie sprowadzać tutaj, bo wyrzucę go za drzwi. Uciekł do tych Niemiec jak zwyczajny tchórz zapominając o spłacie swoich długów. Przestałam liczyć, że zwróci je kiedykolwiek. Nie chcę go więcej widzieć. Dąbrowska była oburzona. Obrażano jej synka. Jej kochanego Bartusia. Podniosła się z krzesła i wysyczała. - Nie sądziłam Ula, że wraz ze zmianą wyglądu zmieni ci się charakter na zdecydowanie gorszy. To podłe co powiedziałaś o Bartku. Nic tu po mnie. Wychodzę. - Powiedziałam prawdę. Proszę go spytać, czy pamięta ile pieniędzy jest mi winien. Może odpowie. - A zapytam. Żebyś wiedziała, że zapytam. Oburzona do granic możliwości wytoczyła się z domu Cieplaków zatrzaskując za sobą drzwi. |
Aniula (gość) 2013.10.27 12:17 |
Małgosiu, Rozdział jak zawsze przepiękny. Marek jest wdzięczny Uli za pomoc przy objęciu stanowiska prezesa. Coraz bardziej go do niej ciągnie, a kiedy zobaczył jej przemianę był zdumiony, ale też bardzo mu się spodobała. Mam nadzieję, że wkrótce coś do niej poczuje. Ula już jest zakochana w Marku i uważa, że na niego nie zasługuje. To nie prawda, zasługuje jak mało kto. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i zapraszam do mnie, gdze ukazał się dwunasty rozdział mojego opowiadania. Pozdrawiam Cię serdecznie. Ania. |
MalgorzataSz1 2013.10.27 12:29 |
Aniula Przepraszam Cię, ale byłam trochę zajęta niedzielnym obiadem. Za chwilę przenoszę się na Twój blog i na pewno zostawię komentarz. Marek rzeczywiście jest pod wrażeniem przemiany, jaka dokonała się w Uli. On wprawdzie podejrzewał już wcześniej, że pod tymi tandetnymi ciuchami ukrywa się ładna dziewczyna, ale na pewno nie sądził, że będzie taka piękna. A przecież wystarczyło tak niewiele. Oczywiście w jakiś sposób go do niej ciągnie, ale jeszcze trochę się wydarzy zanim świadomość, że ją kocha dotrze do niego z pełną mocą. Nastąpi to chyba w szóstym rozdziale. Bardzo jestem Ci wdzięczna za to, że przeczytałaś i skomentowałaś. Serdecznie Cię pozdrawiam i już zabieram się za czytanie rozdziału u Ciebie. :) |
Kasia (gość) 2013.10.27 16:35 |
Małgosiu, Ależ mi się podobał ten moment, gdy Marek wybiegł z konferencyjnej i pocałował Ulę w usta :) Akcja rozkręca się . Ona już zakochana w Dobrzańskim , chce dla niego zmienić swój wygląd, żeby nie przynieć mu wstydu w restauracji. On zaskoczony jej nagłą przemianą dostrzega w niej kobietę i coraz częściej o niej myśli. Wielki powrót Bartka się zbliża. Coś czuję, żę trochę namąci w życiu nie tylko Uli, ale także trochę w życiu Marka. To tylko moje przypuszczenia, ale nie wiem jak ty to wymyśliłaś. Wkrótce się przekonam. Rozdział jak zwykle świetny. Pozdrawiam Cię serdecznie i już dzisiaj zapraszam na Miniaturkę, która ukaże sie jutro rano ;) |
Natalia (gość) 2013.10.27 17:01 |
Wybacz, że dopiero teraz piszę, ale nie było mnie długo. Bardzo fajnie i ciekawie się zapowiada. Mam nadzieję, że nie będziemy czekać długo na kolejną notkę. Ciekawi mnie również, czy Ula już teraz będzie z Markiem, czy jednak troszkę namieszasz. Jednak lepiej niczego nie będę sugerować, ponieważ jako artysta z pewnością masz swoją wizję. Pozdrawiam i czekam na kolejną część :) |
MalgorzataSz1 2013.10.27 17:06 |
Kasiu Niestety Twoje przeczucia Cię mylą. Nie zamierzam rozwijać wątku Bartka. Ten fragment rozdziału powstał tylko dlatego, by przypomnieć, że istniał w życiu Uli kiedyś taki ktoś, kto wmawiał jej wielką miłość a tak naprawdę wykorzystywał ją do granic możliwości. To trochę tak dla kontrastu dla Marka, żeby uwypuklić te dwa skrajnie różne charaktery. Ja na kolejny rozdział zapraszam Cię w czwartek. Będzie to rozdział, który nieco przyśpieszy tempo opowiadania. Z największą też ochotą przeczytam Twoje mini. Serdecznie Cię pozdrawiam i dziękuję za komentarz. :) |
MalgorzataSz1 2013.10.27 17:11 |
Natalio Kolejna notka w czwartek. Nie wiem, czy zauważyłaś, ale publikuję dość regularnie właśnie w czwartki i w niedziele. Jeszcze za wcześnie na to, by Ula była z Markiem. Jeszcze podzieje się trochę i to niezbyt dobrych rzeczy. Szczególnie dla Uli nie będą zbyt miłe. Mimo to spowodują, że Marek bardziej się uaktywni w stosunku do niej. To będzie chyba w szóstym rozdziale. Nie wiem dlaczego nazywasz mnie artystą, bo do takiego szumnego określenia bardzo mi daleko, a i zawód jaki wykonuję nie ma nic wspólnego ze sztuką. Tak czy owak bardzo to miłe i bardzo za to dziękuję. Serdecznie Cię pozdrawiam. :) |
imponssible (gość) 2013.10.27 18:09 |
Szalejesz kochana. Dawno tutaj nie zaglądałam i proszę, takie zmiany podczas mojej nieobecności, ze mała głowa. Coś czuje, że następna notka będzie przełomowa dla Uli i Marka. Szczerze, nie mogę się doczekać i żałuję, że mam tak mało czasu by wpadać tutaj częściej, dlatego wybacz, ale nie będę zostawiała po sobie śladu pod każdym wpisem. Nieraz po prostu czytam na przerwach w szkole, czy na przystanku i w autobusie, a to nie są miejsca, gdzie mogłabym wymyślić jakiś fajny komentarz. Zapraszam do siebie. xoxobrzydulaxoxo.pinger.pl // imponssible |
MalgorzataSz1 2013.10.27 18:43 |
imponssible Na przełom musisz jeszcze trochę zaczekać. Dokładnie do szóstego rozdziału, czyli jeszcze tydzień. Notki dodaję w czwartki i w środy, dość regularnie i zapewniam Cię, że nie ma w tym żadnego szaleństwa. A co do komentarzy, to naprawdę nie muszą być fajne ani zbyt rozbudowane. Jedyne zastrzeżenie to takie, żeby były szczere i to w zupełności wystarczy. Pozdrawiam. :) |
lectrice (gość) 2013.10.27 22:09 |
Ja mam jedno pytanie dotyczace poprzednich czesci. Ula jest niesmiala dziewczyna bez "swiatowego obycia". Jest Rysiowianka i nie bywa w wykwinynych miejscach, w domu sie nie przelewalo zanim nie dostala pracy w domu Marka. Zastanawia mnie skad umiala tak dobrze gotowac i przygotowywac wykwintne dania ze skladnikow, ktorych nie mogla uzywac na codzien bo sa drogie i raczej malo uzywane w polskich przecietnych rodzinach (przeciez u Nich krolowaly nalesniki i pierogi). Poradzila sobie doskonale z przyjeciem u Marka a przeciez musiala pewne potrawy robic po raz pierwszy, nawet pewne skladniki widziala po raz pierwszy na oczy. Wszystkiego z ksiazek kucharskich nie da sie nauczyc, a jej sie wszystko udalo za pierwszym razem ! W kompleksy mnie wpedzi ta Ulka bo ja knoce nawet najlatwiejsze ciasto (najlatwiejsze dla innych) !!! |
MalgorzataSz1 2013.10.27 22:28 |
lectrice Ha ha ha. Czułam, że takie pytanie w końcu się pojawi szczególnie, gdy w menu pojawią się krewetki, susi i sashimi. Oczywiście, że nie umiała tego przyrządzać, bo niby skąd. Jej kuchnia była biedna i oparta głównie na kapuście i mące. Powiedziała, że potrafi to zrobić, bo nie chciała stracić roboty. Od czego internet i książki kucharskie a że miała dryg do kuchni to przygotowanie tych potraw nie nastręczało większego problemu. Mam nadzieję, że takie wyjaśnienie wystarczy. Moja Ula jest bardzo wyidealizowana a przede wszystkim zdolna. Dobrze sobie radzi niemal we wszystkim. Nie tylko Tobie zdarza się knocić potrawy. Mnie uważają za niezłą kucharę a też zdarza mi się czasem spieprzyć coś tak dokumentnie, że nawet pies nie chce się tego chwycić. Tak więc kompleksy na bok, bo i mnie zdarzało się ciasto z pięknym zakalcem. :) Bardzo Ci dziękuję za świetny komentarz. Przeczytałam z uśmiechem na ustach. Nie frustruj się już lectrice, bo inni mają podobnie. Serdecznie Cię pozdrawiam. :) |
Kasia (gość) 2013.10.28 09:38 |
Małgosiu, Zapraszam Cię na mini ;) |
imponssible (gość) 2013.10.28 22:08 |
Zauważyłam, ze notki pojawiają się regularnie z czego jestem zadowolona, bo juz na tym etapie potrafię wygospodarować te 20 min w czwartek i niedziele dla ciebie. U mnie różnie to bywa. Dziś pojawiły się dwa wpisy, pracuje nad miniaturka, a w środę chyba nic się nie pojawi nowego . Niestety, ale niedziela, poniedziałek, środa i poniekąd czwartek to najgorsze dni. Gdybyś zabladzila, to przypominam link xoxobrzydulaxoxo.pinger.pl - zawsze przyjmę cię z otwartymi ramionami :-P |
MalgorzataSz1 2013.10.29 08:06 |
imponssible Na pewno nie zabłądzę, bo mam Cię dodaną do linków. A notki na pewno przeczytam, ale po powtrocie z pracy. Dzięki, że wpadłaś. Pozdrawiam. :) |
Marcysia (gość) 2013.10.30 21:47 |
Małgosiu, jakie to cudowne i piękne. Markowi i Uli coraz lepiej ze sobą, znaleźli wspólny język, spędzają razem czas. To na razie nic poważnego, ale przecież metodą małych kroczków dojrzeją wreszcie do odpowiednich decyzji. Poza tym w Uli już coś kiełkuje... Żałuje, że to nie randka. Marek natomiast zachwyca się urodą Uli. Skoro to już przyjaźń, to kiedy będzie kochanie? Pozdrawiam Cię serdecznie! |
MalgorzataSz1 2013.10.30 22:12 |
Marcysiu I kochanie będzie, ale wcześniej zdarzy się coś niezbyt przyjemnego. Coś, co postawi Ulę w sytuacji zagrożenia a jednocześnie coś, co spowoduje, że Marek spojrzy na to, co dotąd się stało, zupełnie inaczej. Jeszcze trochę cierpliwości. Wszystko wyjaśni szósty rozdział. Dziękuję, że znalazłaś czas na przeczytanie rozdziału i komentarz. Ostatnio chyba nie masz go zbyt wiele. Serdecznie Cię pozdrawiam. :) |
Aniula (gość) 2013.10.31 00:11 |
Małgosiu, Serdecznie zapraszam Cię na trzynasty rozdział opowiadania. Pozdrawiam. Ania. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz