03 listopad 2013 |
ROZDZIAŁ 6
Pojechali do hotelu Marriott. To tutaj mieli zjeść spóźniony obiad. Była rzeczywiście pod wrażeniem, choć bogaty wystrój restauracji onieśmielił ją nieco. Odsunął jej krzesło od stolika by mogła swobodnie usiąść i podał kartę. - Proszę. Wybieraj wszystko na co tylko masz ochotę. Ja zamówię szampana. Wybrali dania a już po chwili raczyli się dobrze schłodzonym trunkiem. Wykorzystał moment kiedy rozglądała się ciekawie dokoła i dyskretnie wsypał jakiś proszek do kieliszka. Potrząsnął lekko zawartością i podał jej. - Wypijmy Ula za nasze spotkanie. Oby nie ostatnie. Twoje zdrowie maleńka. Przyniesiono zamówione dania. Była głodna więc z ochotą zabrała się za jedzenie. W pewnym momencie odłożyła widelec przykładając dłonie do skroni. - Źle się czujesz? – Spytał. Spojrzała na niego z cierpieniem wypisanym na twarzy. - Bardzo rozbolała mnie głowa i kręci mi się w niej. Chyba nie dam rady tego zjeść. Wybacz. Możesz zawieźć mnie do domu? Położę się i na pewno poczuję się lepiej. - Przykro mi bardzo. Chodź pomogę ci się ubrać i pojedziemy. Zostawił należność na stoliku i z udawaną troską pomógł jej wsiąść do samochodu. Nawet nie miała pojęcia dokąd jadą. Nie rozpoznała trasy. Zatrzymał się koło jakiegoś piętrowego, starego budynku i niemal wniósł ją do środka. Posadził na krześle i zaczął lekko klepać jej policzki. - Ula, Ula, ocknij się. – Jęknęła i otworzyła oczy. - Już jesteśmy? – Omiotła wzrokiem pomieszczenie. – Gdzie my jesteśmy? To nie jest mój dom? Co to za miejsce? - Spokojnie. Jesteśmy u mnie. - Mieszkasz w takiej norze? Nie wierzę. Nie słuchał jej marudzenia. Wyjął fiolkę ze skopolaminą i wyłuskał z niej tabletkę, którą podał jej wraz ze szklanką wody. - Masz. Wypij. Po tym poczujesz się lepiej. Bez protestu wzięła lek. Już połknąwszy tabletkę spytała, czy to proszek od bólu głowy. Potwierdził. Przysunął do niej drugie krzesło i usiadł na nim. - Pogadamy sobie trochę. Powiedz mi Ula nad czym teraz pracujesz? – Rozchichotała się. - A po co ci ta wiedza? Chcesz się zatrudnić w Febo&Dobrzański? - Raczej nie. To, co mi zaraz powiesz jest potrzebne komuś innemu. - A komu? – Rzuciła przekornie. - Alexa znasz? – Kiwnęła głową potwierdzająco. – To właśnie jemu potrzebne są te informacje. - Znowu zachichotała. Skopolamina zaczęła działać i wprawiła ją w szaleńczą wesołość. Nie trwało to jednak długo. Po kilku minutach uspokoiła się i powiedziała stanowczo. - Niestety nie mogę ci nic powiedzieć, bo to wieeelka tajemnica. Droczyła się z nim przez dłuższy czas. Postanowił zwiększyć dawkę i wmusił w nią kolejną tabletkę. - No mów, co tam ukrywasz w główce. Jakie projekty pilotujesz? Na czym polegają i dlaczego mają przynieść takie duże zyski? Na jej czole pojawiły się kropelki potu. Zaczęła mówić coś bez sensu. Musiał nastawić uszu, by zrozumieć o czym mamrotała. - Nie martw się Marek… Nic mu nie powiem… Miałeś rację, to szemrany typ… - Spojrzała mu w oczy. Jej własne były nieobecne i patrzyły nieprzytomnie. Zdziwił się, że po takiej dawce jest tak mało komunikatywna. Powinna przecież śmiać się do rozpuku i odpowiadać na każde pytanie. Nie na darmo nazywają skopolaminę serum prawdy. Tymczasem ona sprawiała wrażenie kompletnie zdezorientowanej. Majaczyła dziwnie i zdawała się mieć halucynacje. Bez przerwy wymawiała imię Marka, co było zupełnie bez sensu. Jej usta wykrzywił osobliwy grymas. Zaczęła tracić przytomność. Widział, że nie reaguje na ten środek tak jak wszyscy. Wiedział też, że nic od niej nie wyciągnie. Zaczął się obawiać, że umrze mu tutaj, a tego chciał uniknąć. Wziął ją na ręce i z powrotem zapakował do samochodu. Podwiózł ją do najbliższego szpitala i tam zostawił tłumacząc, że znalazł ją nieprzytomną i jest dla niej obcą osobą. Natychmiast zajęto się nią. Badający ją lekarz od razu zlecił badania na obecność toksyn. Podejrzewał, że brała jakieś narkotyki. Ocknęła się na moment i złapała lekarza za rękę. - Marek… Zadzwońcie do Marka… Torebka… Telefon… - Znowu straciła przytomność. Podpięto jej kroplówkę. Oddychała ciężko. Lekarz poświecił jej w źrenice. Były rozszerzone. Pojawiły się drgawki. - Cholera! – Krzyknął. – Koniecznie trzeba ją ustabilizować. Dajcie salicylan fizostygminy. Ona ma wszelkie objawy zatrucia skopolaminą. Leć do laboratorium – poprosił pielęgniarkę – może mają już wyniki krwi. Były. Zrobiono je na cito. Potwierdziły duże stężenie skopolaminy we krwi. Wreszcie ustabilizowano jej stan. Lekarz odetchnął. Przypomniał sobie o prośbie pacjentki i wyjął z jej torebki telefon. Natrafił na imię „Marek” i połączył się z jego numerem. Siedział za biurkiem i wciąż czekał na telefon od niej. Jednak ten milczał jak zaklęty. Zegar wskazywał godzinę dwudziestą pierwszą. – A może jest już w domu a ja martwię się niepotrzebnie? – Pomyślał. Wybrał numer do Cieplaków. Odebrał Józef. - Dobry wieczór panie Józefie - przywitał się. - Marek! Jak dobrze, że dzwonisz. Jest z tobą Ula? Już późno i zacząłem się martwić, że długo nie wraca… - A ja dzwonię, żeby spytać o to samo. Ona poszła na randkę z facetem, który wydał mi się mocno podejrzany, bo mam wrażenie, że skądś go znam. Odradzałem jej tę znajomość, ale nie posłuchała. Zupełnie nie wiem, gdzie mam jej szukać. Nadal jestem w firmie. Dzwoniłem do niej, ale nie odbiera. Nagrałem się na pocztę głosową i czekam. - Ode mnie też nie odbiera. Dzwoniłem już wielokrotnie. Marek błagam cię zrób coś. Ja nie przeżyję jeśli jej się coś stanie. - Chyba powiadomię policję, bo nie mam pomysłu, gdzie mógłbym ją znaleźć. Dam panu znać jak się czegoś dowiem. - Dziękuję. Będę czekał na wiadomość od ciebie. Rozłączył połączenie i miał już wybrać numer policji, gdy telefon zadzwonił. Spojrzał na wyświetlacz i uśmiechnął się. - Ula? No gdzie ty się podziewasz? Martwimy się o ciebie. Powiedz, gdzie jesteś to podjadę. - Dobry wieczór. Pan Marek? – Usłyszał męski głos. – Ja dzwonię z telefonu pani Cieplak na jej wyraźną prośbę. - Tak. Słucham pana. - Nazywam się Leszek Dobrowolski. Jestem lekarzem. Dzisiaj przywieziono na izbę przyjęć panią Urszulę. Była nieprzytomna, ale na chwilę odzyskała świadomość mówiąc, że muszę zawiadomić Marka i że telefon ma w torebce. Zażyła dużą dawkę skopolaminy. To silnie toksyczna substancja dawniej stosowana przy przesłuchiwaniu więźniów. Wie pan… takie serum prawdy. Było ciężko, ale ustabilizowaliśmy jej stan. Teraz podłączona jest do kroplówki. Podajemy także odtrutkę. Jeśli pan może, proszę przyjechać. Na razie nie ma z nią kontaktu a chcielibyśmy uzupełnić dokumentację. - Panie doktorze. Jestem panu niewymownie wdzięczny za ten telefon. Bardzo martwiliśmy się o nią i ja i jej rodzina. Ja nazywam się Marek Dobrzański i natychmiast przyjeżdżam. Który to szpital? - Na Banacha. Umieściliśmy ją na oddziale toksykologii. Ja jestem przy niej cały czas, więc proszę o mnie pytać. - Jeszcze raz bardzo dziękuję i już jadę. Po drodze do samochodu wykonał jeszcze telefon do Cieplaka. Uspokoił go, że Ula się odnalazła i jest w szpitalu. Da znać jak dowie się czegoś więcej. Jadąc do szpitala złamał chyba wszystkie możliwe przepisy. Na szczęście nigdzie nie natknął się na patrole policyjne. Dowiedziawszy się, na którym piętrze jest toksykologia udał się tam prawie biegiem. Wpadł na korytarz i zaczepił jakąś pielęgniarkę pytając o doktora Dobrowolskiego. Bez namysłu wskazała mu właściwą salę. Nie miał pojęcia, co w niej zastanie. Modlił się tylko, żeby Uli nic nie było i żeby ta żałosna historia ze Skibińskim zakończyła się szczęśliwie. Ubrany w foliowe kapcie cicho otworzył drzwi do sali. Lekarz stał przy łóżku Uli i wpatrywał się w jej twarz. - Dobry wieczór. Marek Dobrzański. – Powiedział cicho i podszedł z wyciągniętą dłonią do doktora. – To z panem rozmawiałem przez telefon? - Tak. To ja jestem Dobrowolski. Zechce mi pan udzielić paru informacji? - Proszę pytać. – Zaniepokojony popatrzył na nieprzytomną Ulę. – Czy ona z tego wyjdzie? - Rokowania są dobre. Myślę, że najgorsze ma już za sobą. Proszę mi powiedzieć, czy ona jest uzależniona od jakichś narkotyków? – Zaprzeczył gwałtownie. - Nigdy w życiu niczego nie brała. Jest czysta. Nawet nie pali papierosów. Nie jest uzależniona od żadnej z używek. No… może tylko od kawy, którą lubi. - Czy w ostatnim czasie miała kłopoty ze zdrowiem? Mam tu na myśli choroby, które leczyła skopolaminą. Na przykład choroby oczu. - O niczym takim nie wiem. Ma wadę wzroku i nosi szkła kontaktowe a wcześniej nosiła okulary, to wszystko. - Pytam o to dlatego, że w jej organizmie wykryliśmy bardzo dużą dawkę tej substancji. Naprawdę niewiele brakowało a dostałaby paraliżu a nawet zmarła. Przywiózł ją jakiś mężczyzna mówiąc, że gdzieś na nią natrafił, ale jest dla niej osobą obcą. Zostawił ją i ulotnił się. – Słowa lekarza zapaliły w głowie Dobrzańskiego czerwoną lampkę. - Wysoki, dobrze zbudowany brunet z kręconymi włosami? - Dokładnie. Tak właśnie wyglądał. Skąd pan wie? - To nie był wypadek. To on nafaszerował ją tym świństwem. Już wszystko zrozumiałem. Będę musiał zgłosić to na policji. Jestem właścicielem firmy modowej i chyba próbowano popełnić przestępstwo gospodarcze. Ona jest moją asystentką i prawą ręką. Na pewno usiłowano wyciągnąć od niej jakieś informacje. Jak tylko odzyska przytomność i poczuje się lepiej natychmiast złożę zeznanie. Usłyszeli cichy jęk. Marek podszedł do łóżka i ujął jej dłoń. - Ula? Ocknij się. Proszę. – Powiedział cicho. Usiadł na krześle i pochylił się nad nią. Widział z jakim trudem podnosi ciężkie powieki usiłując zrozumieć gdzie jest. Skupiła wzrok na tych dwóch szarych jeziorkach wpatrujących się w nią z troską. - Marek… - szepnęła – Jak dobrze, że jesteś… Przepraszam, że cię nie posłuchałam. Miałeś rację co do niego. Ja nic mu nie powiedziałam. Broniłam się przed tym. Nic ze mnie nie wyciągnął. Uwierz mi – rozpłakała się rozpaczliwie. Pogładził jej mokry policzek. - Już dobrze Ula. Już dobrze. Nie płacz. Wiem, że jesteś dzielna. On zrobił ci krzywdę, ale wszystko będzie dobrze. Ten miły pan doktor zajął się tobą troskliwie i na pewno cię wyleczy. - Bolała mnie bardzo głowa. On dał mi proszki przeciwbólowe, po których poczułam się dziwnie. - To nie były proszki na ból, ale na to, żeby rozwiązał ci się język. To Alex nasłał go na ciebie. Chciał wydobyć informacje o projektach. A ja przypomniałem sobie wreszcie skąd znam tego typa. O tym jednak opowiem ci jak będziesz silniejsza. Posiedzę sobie tu z tobą i zadzwonię do twojego taty. Bardzo niepokoi się o ciebie. Mogę zostać doktorze? - Oczywiście. Ja nie widzę problemu. Mam dyżur do rana i będę tu zaglądał, a pani powinna trochę pospać. Zostawiam państwa. Kiedy opuścił salę Marek przytulił dłoń Uli do swojego policzka. - Nawet nie wiesz Ula jak się o ciebie bałem. Odchodziłem od zmysłów, bo nie wiedziałem, gdzie mam cię szukać. Napędziłaś mi strachu. Nie rób tego nigdy więcej, bo osiwieję. - Obiecuję. Choć w siwiźnie też byłoby ci ładnie. – Uśmiechnął się. - Czy ty próbujesz żartować? Jeśli tak, to chyba zaczynasz zdrowieć. - To tylko tak, żeby upewnić się, że nie postradałam zmysłów. Tak naprawdę słabo się czuję i nadal mam karuzelę w głowie. - Spróbuj zasnąć. Ja wyjdę na chwilkę zadzwonić do taty i uspokoić go. Zaraz wrócę. - Po krótce nakreślił całą sytuację Cieplakowi. - Teraz już jest w miarę dobrze. Odzyskała przytomność i już z nią rozmawiałem. Zostanę tak długo jak będzie trzeba. Nie będzie sama. Wy nie przyjeżdżajcie, bo myślę, że nie zostanie tu na dłużej. Odtrują ją a potem przywiozę ją do domu. Będę was sukcesywnie informował. Teraz jestem już spokojny. Będzie dobrze. – Cieplak podziękował mu ze łzami w oczach. - Dziękuję Marek. Dobry z ciebie człowiek. Uspokoiłeś mnie. Dobranoc i ucałuj ją od nas. Wrócił z powrotem na salę, ale już spała. Usiadł na krześle i zapatrzył się w jej delikatny, śliczny profil. Wzbudziła w nim uczucia jakich do tej pory nie znał. Najpierw się o nią martwił, potem zawładnął nim paniczny strach, jeszcze później szok, że padła ofiarą tego zwyrodnialca, w końcu spokój i ogromne szczęście, które miłym ciepłem rozlało się wokół jego serca, że się odnalazła i wkrótce będzie zdrowa. Już nie wyobrażał sobie, że miałoby jej nie być w jego życiu. Stanowiła jego stały, nierozerwalny element. Gdyby jej się coś stało nigdy nie darowałby sobie, że nie opiekował się nią wystarczająco troskliwie. Stała się dla niego ważna. Była jasnym promyczkiem, który rozświetlał każdy dzień i wywoływał uśmiech na jego twarzy. Musiał uczciwie przyznać sam przed sobą, że nigdy nie czuł niczego podobnego do swojej byłej żony. Ona nie poruszała w nim żadnych tkliwych strun, nie potrzebowała jego opieki i troski, bo świetnie potrafiła radzić sobie sama bez tych wylewnych zachowań. Ula zaś była jak dobre, nie skażone fałszem, ufne dziecko. Dziecko, które kochał? To nie mogło być nic innego. Ta myśl była jak objawienie. Pojął wreszcie, że tego nie można pomylić z niczym innym. Przytulił jej dłoń do swoich ust. Spadły na nią pojedyncze krople łez. – Kocham cię Ula. Kocham nad życie i wkrótce ci o tym powiem. Głośno dzwoniący telefon wyrwał Alexa Febo z objęć snu. Wymamrotał przekleństwo pod nosem i zwlókł się z łóżka. Podniósł słuchawkę i rzucił. - Oby to było coś ważnego, bo w przeciwnym razie nie daruję ci tej pobudki, kimkolwiek jesteś. - To ja Alex. Paweł. Nic nie wskórałem. Wszystko poszło nie tak. Po pierwszej tabletce tylko chichotała, ale nic nie mogłem z niej wyciągnąć. Podałem jej kolejną i po niej straciła przytomność. Musiałem ją zawieźć do szpitala, żeby nie wykitowała mi w domu. Powiedziałem, że znalazłem ją już w takim stanie i zmyłem się stamtąd. Będę zmuszony się ewakuować. Jeśli zapamiętała wszystko i zgłosi to na policję to z pewnością sporządzą mój portret pamięciowy i nie będę miał życia. - Jesteś kretynem! Ostrzegałem cię, że środek jest bardzo silny. Po dwóch tabletkach to ona może już nie żyć durniu! Jeśli w jakiś sposób policja do mnie dotrze wszystkiego się wyprę. Znajomości z tobą również. Zwiewaj póki czas. Ja nawet nie chce wiedzieć dokąd. Wściekły rzucił słuchawkę na blat komody. – Co za debil! Otaczają mnie sami debile. Pierwszy Turek a drugi ten. Casanova z bożej łaski. Już na nikogo nie można liczyć w tym kraju. Jasne światło poranka poraziło jej oczy i spowodowało, że otwarła powieki. Na brzegu łóżka z głową opartą na splecionych rękach spał Marek. Z czułością wplotła palce w jego gęste, czarne włosy. Był tu z nią. Nie zostawił. Może w jakiś sposób mu na niej zależy? Marzyła, żeby tak właśnie było. Ocknął się i podniósł głowę trąc mocno zaspane oczy. Zobaczył, że nie śpi i uśmiechnął się do niej cudnie. - Jak się czujesz Ula? - Lepiej. Zdecydowanie lepiej. Głowa przestała całkiem boleć. Chciałabym wrócić do domu, - Pójdę do doktora Dobrowolskiego i zapytam, czy to jest możliwe. Powinniśmy też pojechać na policję. Trzeba to zgłosić Ula. Alex jest w to wmieszany. Działał w złej wierze, żeby zaszkodzić firmie. Nie puszczę mu tego płazem. Wczoraj nagrałem rozmowę jego i Turka. Mówił mu, że wynajął tego Skibińskiego A ja przypomniałem sobie, że on nie pierwszy raz korzysta z jego usług. Był czas, że notorycznie zdradzałem Paulinę. To było jeszcze przed naszym ślubem. Ona poskarżyła się bratu, a on nie pozostał głuchy na jej skargi. Wynajął Skibińskiego, żeby mnie śledził i robił zdjęcia, które miały być dowodem mojej zdrady. Skibiński nie był zbyt dyskretnym i najbystrzejszym detektywem. To co robił, było zwykłą amatorszczyzną. Bardzo szybko zorientowałem się w czym rzecz. Wraz z Sebastianem załatwiliśmy go bez mydła. On szedł za mną a Seba za nim. Odwróciłem się wtedy gwałtownie a on niemal na mnie wpadł. Złapałem go za krawat i zażądałem wyjaśnień. Próbował się wyrywać, ale Sebastian skutecznie go powstrzymał udaremniając mu ucieczkę. To tchórz Ula. Wyśpiewał nam wszystko o tym, że dostał zadanie śledzenia mnie. Wymienił wówczas imię i nazwisko Alexa. Poszedłem do niego wtedy i zrobiłem awanturę. Wszystkiego się wyparł. Na szczęście teraz mu się nie uda, bo mam namacalny dowód jego knucia. - Przepraszam, że ci nie uwierzyłam. On zrobił na mnie takie pozytywne wrażenie. Nigdy nie podejrzewałabym go, że może być taki cyniczny i wyrachowany. - Już dobrze Ula. Nie przepraszaj. Ja idę pogadać z doktorem. – Podniósł się z krzesła i wyszedł na korytarz. Wrócił po kilkunastu minutach. – Za chwilę podadzą ci jeszcze jedną kroplówkę i pobiorą ponownie krew. Muszą mieć pewność, że wydaliłaś tą substancję z organizmu. Jeśli wszystko będzie w porządku zabiorę cię do domu. Za chwilę zadzwonię do Seby i poproszę go o zastępstwo na dzisiejszy dzień. Teraz cię zostawię, bo za chwilę zjawi się tu pielęgniarka. Ja pójdę się trochę odświeżyć i zjeść jakieś śniadanie. Może przynieść ci coś? Masz ochotę na coś specjalnego? - Na tosty z salami i żółtym serem. Koniecznie z keczupem. Może uda ci się je zdobyć? - Na pewno bardzo się postaram. Kiedy wrócił odpinano jej już kroplówkę. Pociągnęła nosem czując smakowicie pachnący ser. Uśmiechnęła się do niego tak promiennie, że aż zmiękły mu kolana. – Mój Boże. Za ten uśmiech dałbym się pokroić. - Udało ci się! Ależ jestem głodna. - Z przyjemnością wbiła w zęby w chrupiącego tosta. – Pycha. - Tu masz jeszcze kawę z mlekiem. Ty jedz, a ja chcę ci coś powiedzieć, bo zrozumiałem dzisiaj w nocy coś bardzo, bardzo ważnego. Nie będę owijał w bawełnę tylko powiem wprost. Zakochałem się w tobie Ula. Przestała żuć i wbiła w niego swoje dwa chabry, które miały teraz wielkość pięciozłotówek. - Słucham? - Zakochałem się w tobie. Bardzo. Zrozumiałem dzisiejszej nocy, że stałaś się dla mnie osobą najważniejszą w moim życiu. Nie wiem, co bym zrobił, gdyby ci się coś stało. Chyba bym oszalał. Wstrząsnął nią szloch. Rozmazywała dłońmi łzy po policzkach i mówiła drżącym głosem. - Czy wiesz, że ja kocham cię od dawna? Umówiłam się ze Skibińskim tylko dlatego, że nie widziałam szansy dla siebie u twego boku. Nie wierzyłam, że ty możesz poczuć do mnie coś więcej niż tylko sympatię. - Mój Boże… Ula… Gdybym ja to wiedział… Zresztą nieważne. Liczy się to co tu i teraz. Jestem szczęśliwy i kocham cię bardzo, bardzo mocno. – Przywarł do jej ust całując je czule. Oderwał się wreszcie od nich i z uśmiechem skonstatował. – Sądziłem, że one będą słodkie jak miód, tymczasem smakują jak ser i salami. Spojrzała na niego z wyrzutem, by po chwili roześmiać się głośno i serdecznie. |
Marcysia (gość) 2013.11.03 09:31 |
Małgosiu, szczerze? Myślałam, że szykujesz jakiś gwałt na Uli, ale nie pomyślałam, że to może chodzić o faszerowanie Cieplakówny jakimiś specyfikami, które miały pomóc w wydobyciu informacji. Całe szczęście, Ula mimo wszystko twardo się trzymała i nie pisnęła ani słówka. Niestety, ta "randka" mogła się skończyć dla niej naprawdę tragicznie. Dzięki wielkie, że zadzwoniono akurat do Marka i że ten przyjechał do szpitala najszybciej, jak się dało. Fantastycznie. I to uświadomienie sobie, że to, co czuje do Ulki to nie jest zwykła sympatia, ale prawdziwe, wielkie, niewyobrażalnie ogromne uczucie. I jeszcze ta myśl, że Ula czuje to samo od dawna. Jednak i tak wielki uśmiech na moich ustach wykwitł, gdy Marek skomentował smak ust Cieplakówny. Świetne! Fantastyczna ta notka, teraz czekam na randki, spacery, pocałunki i zapewnianie o tym, jak bardzo się kocha... Buziaki, pozdrawiam Cię serdecznie! |
MalgorzataSz1 2013.11.03 10:22 |
Marcysiu Gwałtu nie planowałam, bo gwałt by tu nie pomógł. Chodziło przecież o pozyskanie ważnych informacji dotyczących projektów. Gdyby Febo je pozyskał nic nie stałoby już na przeszkodzie, żeby zniszczyć Marka. Ula była tu tylko narzędziem do celu i niestety ona ucierpiała najbardziej. Teraz i ona i Marek wiedzą na czym stoją a Dobrzański na pewno tego tak nie zostawi. Jednak jak to się dalej rozwinie i jaki będzie miało finał musisz przeczytać w następnych rozdziałach. Serdeczne dzięki za komentarz. Pozdrawiam najcieplej jak można i pytam, czy pojawi się dzisiaj coś u Ciebie? Ja bardzo bym chciała. Buziole. :) |
lectrice (gość) 2013.11.03 11:31 |
Co do pierwszego komentarza to od poczatku bylo wiadomo, ze chodzi o informacje o firmie a nie o zrobienie czegos Uli. Aleks wyraznie mowil do Adama, ze nie jest morderca kobiet, ze nic jej nie bedzie, a tylko wszystko wyspiewa i do tego nie bedzie pamietala co zaszlo. Aleks nie dopuscil by sie knucia przestepstwa takiego jak gwalt czy inne poszkodowanie ciala, jest na to za rozsadny. To co planuje jest spowodowane chciwoscia i niezdrowa konkurencja. On chce zniszczyc Marka ale w dziedzinie gospodarczej i nie czyha ani na jego, ani na Uli zycie czy zdrowie. Skibinski wykonuje plan Aleksa, od niego dostal lekarstwa, oczywiscie moglby skorzystac z sytuacji i cos zrobic Uli, ale ten Skibinski to raczej drobny kretacz a nie bandyta. Ja spodziewalam sie raczej przetrzymywania Uli w jakims sekretnym miejscu przez pare dni. Takie szybkie rozwiazanie tego "kryminalnego"epizodu bardziej pasuje do "prozy zycia". Marek okazuje sie niezwykle odwazny, szybko wyznaje uczucie Uli, nie jest to zbyt romantyczne, miedzy kesami tosta z serem i salami ! Nie bardzo to pasuje do prezesa znanej firmy, tu wychodzi z Marka cala wrazliwosc. Dlaczego ta Ula bez przerwy beczy przy przy wyjatkowych sytuacjach, prawdziwa fontanna! Raczej powinny dominowac radosc, niesmialosc, brak glosu, unieruchomienie i zaskoczenie albo zwykla satysfakcja bo zycie poszlo w wybranym kierunku ale nie te wybuchy placzu ! Do nastepnego odcinka... |
Marcysia (gość) 2013.11.03 12:00 |
Małgosiu, ja mam nadzieję, że to będzie szczęśliwy finał, bez wielkich przeszkód :) U mnie - mam nadzieję - pojawi się coś dziś, koło wieczora. To zależy, jak wyrobię się z nauką. Buziaki :) P.S.Nie wiem, skąd mi się wziął ten gwałt. Myślałam o tym w kategoriach "zastraszenia" chyba. |
Aniul (gość) 2013.11.03 12:27 |
Małgosiu, Myślałam, że Skibiński dopuści się gwałtu na Uli, ale wtedy tym bardziej nic by się nie dowiedział. Jednak faszerowanie jakimiś środkami jest o tyle gorsze, że Ula mogła umrzeć po przedawkowaniu. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Marek zrozumiał, że to co czuje do Uli to wielka miłość. Teraz będzie dążył do tego, aby wszystko wyjaśnić na policji i winni zostali ukarani. Mam nadzieję, że teraz będzie już wszystko dobrze. Pozdrawiam Cię serdecznie. Ania. |
MalgorzataSz1 2013.11.03 12:32 |
Lectrice Przetrzymanie Uli przez kilka dni w jakimś odosobnionym miejscu chyba nie skruszyłoby jej oporu, bo wbrew pozorom była dość silna a na pewno uparta. Poza tym chodziło też o czas. Na szybkie załatwienie sprawy liczył przede wszystkim Febo. Gdyby było inaczej nie postarałby się o skopolaminę, która z reguły rozwiązuje język bardzo szybko. Uli też by rozwiązała, ale Skibiński nie wykazał dość cierpliwości i zwiększając jej dawkę doprowadził ją niemal do zapaści. To nie było profesjonalne a on był swojego rodzaju nieudacznikiem. Intencje Alexa odczytałaś świetnie i choć jest groźny to nie w sposób właściwy komuś, kto ma mordercze zamiary. Jest w pewien sposób asekurancki i nie chce sobie pobrudzić rąk wysługując się Skibińskim lub Turkiem. Jeśli chodzi o wyznanie miłości to rzeczywiście było ono najmniej romantyczne z dotychczas przeze mnie opisanych. Tu Marek jest aż za konkretny i mówi wprost o swoich uczuciach W serialu miał z tym zawsze problem, zawsze kluczył. Tutaj nie chce czekać. Uśmiałam się jak przeczytałam, że Ula u mnie ciągle beczy. To, co napisałaś uświadomiło mi, że jej reakcje opisuję w sposób nieco melodramatyczny i właściwie przy każdym wyznaniu przez Marka miłości Ula szlocha ze wzruszenia lub ze szczęścia. To już chyba takie moje skrzywienie. Patrząc na serial odnosiłam wrażenie, że ona nie potrafiłaby reagować inaczej na szczęście, którego przecież tak wiele w życiu nie zaznała. Jej łzy są raczej wynikiem niedowierzania, bo jednak ciągle tkwią w niej jakieś kompleksy i ciągle czuje się gorsza od innych. Generalnie sprawa jest do przemyślenia przeze mnie. Niewykluczone, że w kolejnym opowiadaniu, które kiedyś napiszę Ula zareaguje w sposób, jaki napisałaś. Bardzo Ci dziękuję za dłuuugi komentarz i serdecznie pozdrawiam. :) |
MalgorzataSz1 2013.11.03 12:37 |
Aniula Jak pisałam już wyżej gwałtu nie było w planach. Oczywiście wszystko skończy się dobrze jak to u mnie. Ten incydent był krótki, dwu rozdziałowy, ale jego finał będzie miał miejsce w sądzie. Marek już nie odpuści. Poza tym to również szansa, żeby raz na zawsze pozbyć się Febo z firmy i móc spokojnie pracować. Cieszę się, że zajrzałaś, przeczytałaś i zostawiłaś wpis. Serdecznie Cię pozdrawiam i dziękuję. :) |
Abstrakt (gość) 2013.11.03 20:24 |
Witaj Małgosiu :-) No to Alex zaliczył porządną wpadkę... Tak się kończy zabawa w ciuciu babkę. A przecież można prościej, prawda? Obawiałam się, że Ula będzie porządnie zastraszona, storturowana i upokorzona. Agent Skibiński to faktycznie płotka, skoro nie udało mu się dochować tajemnicy zleceniodawcy wcześniej. Marek za to w czepku urodzony, ale też czujny. Gdyby nie podstępem i jednocześnie przypadkiem zasłyszana rozmowa cała sytuacja mogłaby się skończyć inaczej. Małgosiu, cieszę się, że oni są teraz szczęśliwi, choć przed nimi trudne zadanie, doprowadzenie sprawy przestępstwa do finału, pewnie wiele przed nimi kłopotów i zakrętów. Ważne jednak jest to, że już działają w podwójnym tandemie, zarówno na niwie zawodowej jak i prywatnej. Popatrz, jak to jest, że gdy potencjalna śmierć zagląda w oczy człowiek zaczyna widzieć i czuć wszystko inaczej. Ostrzej, wydatniej, dochodzi do zaskakujących wniosków, uświadamia sobie, że jest gdzieś troska, zaangażowanie, jakiś rodzaj czułości, nerwy aż w końcu uczucie. Uczucie, które zawsze jest obok, za rogiem. Potrzebowałam wyartykułować taki optymizm, zawsze daje wiarę, że tak jednak się dzieje ;-) Czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg pościgu za Alexem i jego zmyślnymi pomysłami. Zawsze mnie zastanawiał, czy to, że był omamiony żądzą władzy wynikało z jego głupoty czy próżności... Pozdrawiam Cię Małgosiu najserdeczniej ;-) |
MalgorzataSz1 2013.11.03 20:57 |
Abstrakt Myślę, że działanie Alexa podyktowane było jednak zazdrością o ten najważniejszy stołek w firmie.On znał Marka bardzo dobrze. Wiedział, że to próżniak i lawirant. Wiedział również, że tylko dzięki swojej asystentce zasiadł na fotelu prezesa. To z pewnością bolało szczególnie, że sam uważał się za świetnego finansistę, wręcz wybitnego, któremu Marek nie dorastał nawet do pięt. To duża niesprawiedliwość a Febo odczuwał ją bardzo boleśnie i stąd myślę te wszystkie krętactwa, intrygi i podkładanie świni. Skibiński jest drobnym rzezimieszkiem i marnym kombinatorem. Zadanie, które zleca mu Alex jest ponad jego możliwości i po prostu go przerasta. Mimo zalecanej przez Febo ostrożności ze skopolaminą on podaje Uli kolejną dawkę i tym samym popełnia duży błąd. To była najprostsza metoda do wyciągnięcia z Uli informacji a Skibiński nawet to spartolił. Marek troszczy się o Ulę. Można powiedzieć, że przywykł do niej i stała się dla niego wręcz niezbędna. Zrozumienie jej znaczenia w jego życiu i nazwanie tego miłością było jakby konsekwencją tego, co wcześniej i stało się niemal oczywiste. Sprawa Febo znajdzie swój finał w sądzie. Nie będzie pościgu za Alexem, bo on nie będzie nigdzie uciekał. Jest pewien, że nic mu nie grozi i nawet jeśliby mu cokolwiek zarzucano po prostu będzie szedł w zaparte. Nie wie jednak, że Marek dysponuje nagraniem jego rozmowy z Turkiem i to właśnie ona go pogrąży. Twój optymizm okazał się zaraźliwy bo i ja jemu uległam. Dlatego bardzo dziękuję Ci za długi wpis i bardzo optymistycznie i serdecznie Cię pozdrawiam zapraszając na czwartkowy rozdział. :) |
imponssible (gość) 2013.11.03 23:16 |
Nie wierzę, po prostu nie wierzę. Małgosiu ukłon do samej ziemi dla Ciebie za mistrzowskie wyprostowanie sytuacji. Po ostatniej notce myślałam, że szykuje się 50 - częściowe opowiadanie w stylu Ula się za kocha, Marek zrobi jej na złość też się zakocha, po czym Ula jednak się odkocha ... I tak milion razy. A tu proszę, jak pięknie można wyznać miłość w szpitalu między kawą a tostem. Brawo, brawo brawo :-P |
MalgorzataSz1 2013.11.04 08:20 |
imponssible Nigdy w życiu nie napisałam pięćdziesięcioczęściowego opowiadania. Od dłuższegpo już czasu moje historyjki nie mają więcej niż dziesięć rozdziałów i uważam, że to w zupełności wystarczy. Jesteśmy mniej więcej w połowie i juz najwyższy czas, żeby Marek określił się w stosunku do Uli i wyartykułował co do niej czuje, Wprawdzie wyznanie nie było zbyt romantyczne a i okoliczności nieszczególne. Najważniejsze jednak, że ona już wie, że Marek ją kocha i co najważniejsze z wzajemnością. Bardzo dziękuję za wizytę i komentarz u mnie. Pozdrawiam najserdeczniej. :) |
Aniula (gość) 2013.11.04 08:30 |
Małgosiu, Zapraszam Cię serdecznie na czternasty rozdział mojego opowiadania. Pozdrawiam. Ania. |
Aniula (gość) 2013.11.07 00:03 |
Małgosiu, Serdecznie Cię zapraszam na piętnasty rozdział mojego opowiadania. Pozdrawiam. Ania. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz