07 listopad 2013 |
ROZDZIAŁ 7
Poznali wreszcie wyniki krwi, które potwierdzały tylko śladowe ilości toksyny. Z ulgą przyjęli decyzję lekarza o wypisaniu jej do domu. Było południe. Pomógł jej się ubrać i na wózku wywiózł na parking umieszczając w samochodzie. Kiedy już ruszył, spytał. - Masz na tyle siły, żeby złożyć zeznania na policji? Nie chciałbym tego odkładać do jutra, bo być może Skibiński zwiał i trzeba go szukać. - Dam radę. Też chcę, żeby poniósł karę za to, co mi zrobił. Na komendzie siedzieli ze dwie godziny i opowiadali ze szczegółami przebieg wydarzeń. Pokazali wypis ze szpitala, który zawierał diagnozę lekarską. Marek puścił też nagranie rozmowy Alexa i Turka. Przy pomocy grafika komputerowego sporządzono bardzo wierny portret pamięciowy Skibińskiego. Byli zmęczeni i głodni. Podjechał jeszcze do „Baccaro”, gdzie zjedli obiad i po nim ruszyli do Rysiowa. Józef ze łzami w oczach ściskał córkę i dziękował Markowi. Ten ostatni przesiedział u nich do wieczora. W końcu podniósł się z krzesła. - Będę się zbierał kochanie. Ty odpoczywaj. Zwolnienie zabieram i oddam jutro Olszańskiemu. Jutro też porozmawiam sobie z Alexem. Bardzo prawdopodobne, że zawita do firmy policja. Muszę też chyba powiadomić rodziców, chociaż akurat w tej sprawie się waham. Nie chciałbym im psuć pobytu. Wiesz, że ojciec potrafi być nerwowy. Jeszcze gotów przerwać zabiegi i wrócić. - Na razie nie dzwoń. Może dopiero wtedy jak już się coś wyjaśni. Po co ich martwić jak jeszcze tak naprawdę nic nie wiemy. - Może masz rację. Będę leciał. – Pochylił się nad nią i czule ucałował jej usta. – Dbaj o siebie, ja przyjadę jutro po pracy. Kocham cię. Kiedy wyszedł przeciągnęła się mocno i uśmiechnęła szeroko. Nigdy nie sądziła, że jej znajomość z Markiem tak szczęśliwie się skończy. Wyznał jej miłość a w niej serce niemal pękło ze szczęścia. Martwił się o nią. Szukał jej. Czuwał przy niej całą noc. Nie zostawił samej. Czy potrzebowała jeszcze większych dowodów uczucia z jego strony? Utulona tymi słodkimi myślami spokojnie zasnęła. Następnego dnia rano wyszedł z windy i spytał stojącą w recepcji Anię, czy Febo już jest. - Przyszedł dosłownie przed chwilą. Nawet nie wchodził do siebie, żeby się rozebrać, tylko pomaszerował do Alexa. Doroty jeszcze nie było więc wszedł z marszu nie pukając. - Mamy do pogadania – rzucił na wstępie. - A gdzie jakieś „dzień dobry”? – Alex uśmiechnął się złośliwie i usiadł naprzeciw Marka. - Nie będę się bawił w kurtuazję. Przyszedłem ci tylko powiedzieć, że wiem o wynajęciu przez ciebie Skibińskiego i nie wypieraj się, bo dysponuję dowodem w postaci nagrania, które zrobiłem podczas twojej rozmowy z Turkiem w pomieszczeniu socjalnym. Tym razem nie wywiniesz się od odpowiedzialności. Ula tę randkę niemal przypłaciła życiem. Sprawę już zgłosiliśmy na policji. Spodziewam się ich tutaj lada chwila. Nie ujdzie ci to płazem. Poniesiesz wszystkie konsekwencje swoich knowań. Sądziłem, że po tym zarządzie, kiedy ojciec mówił, że powinniśmy współpracować, wreszcie coś zrozumiesz. Zrozumiesz, że firma jest tu najważniejsza, a nie animozje, które nas dzielą. Myślałem, że masz więcej oleju w głowie, a ty okazałeś się zwykłą szują, która prze do stanowiska prezesa po trupach. To na szczęście już ostatni twój występ. Bisów nie będzie. Nie radzę też opuszczać gmachu firmy, bo policja uzna to za ucieczkę i dowali ci kilka dodatkowych paragrafów. Będziesz miał sporo czasu, by zastanowić się nad swoim postępowaniem. To wszystko, co miałem ci do powiedzenia. Podniósł się z fotela i wyszedł zostawiając zszokowanego tą tyradą Alexa. Już na korytarzu wziął głęboki oddech. Musiał się uspokoić. Poprosił Violettę o kawę i zamknął się w gabinecie. Wyszedł z niego dopiero wtedy, gdy usłyszał jakiś rejwach. Początkowo myślał, że to Pshemko znowu odbiło i zaczął się awanturować. Jednak kiedy wychynął z sekretariatu zobaczył skutego Alexa prowadzonego przez dwóch rosłych policjantów. On tylko zmełł przekleństwo w ustach i popatrzył na Marka spode łba. Nie powiedział już nic. Wrócił do siebie i wybrał numer komendy. Poprosił o rozmowę z komendantem. Chciał spytać o Skibińskiego. Musiał wiedzieć, czy złapali go. - Okazało się panie Dobrzański, – mówił komendant – że on wcale nie nazywa się Paweł Skibiński, ale Paweł Zuber i doskonale jest znany w światku przestępczym. Ma sporo grzeszków na sumieniu. Bez trudu odnaleźliśmy go w naszej bazie dzięki temu portretowi pamięciowemu. Złapanie go to była tylko kwestia czasu, bo wbrew pozorom wcale nie jest taki sprytny. Chciał zwiać, ale policjanci zjawili się we właściwym momencie. Na pewno dostaniecie zawiadomienia o terminie rozprawy. Jesteście głównymi świadkami. Musicie zeznawać. - To oczywiste. Dziękuję bardzo za informacje. Do widzenia. – Z ulgą odłożył słuchawkę. Ucieszył się, że tak gładko poszło. Postanowił nie dzwonić do rodziców. Wracają za tydzień i dowiedzą się o wszystkim na czas. Po pracy pojechał prosto do Cieplaków. Tam zjadł obiad i streścił im wydarzenia tego dnia. - Jak ojciec wróci poproszę go o tydzień urlopu dla nas. Wyjedziemy gdzieś odpocząć i choć trochę zapomnieć. Trzeba odreagować Ula. Tobie jest to bardzo potrzebne a i mnie się przyda. - Wyjazd z tobą? – Uśmiechnęła się figlarnie. – To jak wisienka na torcie. Przyciągnął ją mocno do siebie i pocałował żarliwie. - To ty jesteś moją wisienką. Moją najsłodszą wisienką. Tydzień później pojechał na lotnisko, z którego miał odebrać wracających z kuracji rodziców. Przywitał się z nimi i zawiózł do domu. Kiedy usiedli w salonie opowiedział im całą historię. Niczego nie pominął i nie wybielał Alexa. Ojciec był zdruzgotany i nie potrafił wykrztusić słowa. Matka także była w szoku i w kółko powtarzała „mój Boże… o mój Boże”. - Jak się czuje Ula? Wszystko z nią w porządku? - Teraz już tak, ale naprawdę niewiele brakowało i nie wyszłaby z tego żywa. Skibiński vel Zuber podał jej tylko dwie tabletki skopolaminy, ale o bardzo silnym stężeniu. O tyle tylko zachował się w porządku, że zawiózł ją do szpitala. Gdyby zostawił ją w tym domu, nie przeżyłaby. To Alex dostarczył mu tę truciznę. Miał takie parcie na szkło, że za wszelką cenę chciał mnie pozbawić prezesury i udowodnić jaki to ze mnie beznadziejny szef. Nie mam pojęcia ile dostanie za ten czyn. Czekamy na rozprawę. Zanim to jednak nastąpi chciałem cię prosić tato o zastępstwo na tydzień. Jestem wykończony, ale przede wszystkim Uli przyda się oddech. Nie będziesz miał zbyt dużo do roboty, bo Maciek pilnuje mi szwalni a Sebastian jest na bieżąco ze sprawami. Obaj na pewno ci pomogą. Jak wrócimy zastanowimy się, kto ma objąć stołek po Febo. Ja chciałbym, żeby to była Ula. Jest najlepsza, ale jeśli macie jakąś inną kandydaturę, to chętnie ją rozważę. - Dobrze synu. Wszystko rozumiem, ale nie rozumiem dlaczego Ula ma jechać z tobą na ten urlop. Coś was łączy? – Marek uśmiechnął się do ojca. - Nawet nie wiesz jak wiele. Zakochałem się w niej. Nigdy czegoś podobnego nie czułem nawet w stosunku do Pauliny. Bardzo mi zależy na niej i mam nadzieję związać z nią dalsze swoje życie. - W takim razie jedźcie i odpoczywajcie. Pozdrów ją od nas i uściskaj. W dniu, w którym Marek odbierał rodziców z lotniska Ula wstała wcześnie rano i poczuła się na tyle silna, że postanowiła zrobić porządek u niego w domu. - Wezmę klucz i pójdę tatusiu. On nawet nie ma czasu zadbać o siebie a co dopiero o dom. Rozejrzę się w sytuacji i spróbuję to wszystko ogarnąć. Jakbyś czegoś potrzebował to jestem pod telefonem. Już będąc na miejscu zorientowała się, że dom naprawdę wymagał sprzątania. W łazience znalazła stos brudnych koszul i skarpet. Nastawiła pralkę i zabrała się za pomieszczenia. Koło południa zadzwonił Marek. - Jak się czujesz skarbie? - Świetnie. Nic mi nie jest. Jestem u ciebie w domu. Ogarniam tu trochę. Wsadziłam też koszule do pralki, bo już chyba nie za bardzo masz w czym chodzić. Nie jedz na mieście. Przygotuję coś w domu i jak wrócisz, zjemy razem. - Mówiłem ci już jak bardzo cię kocham? Jeśli nawet, to będę powtarzał to do śmierci. Jesteś miłością mojego życia. Postaram się wrócić trochę wcześniej. Rodzice są już w domu. Rozmawiałem z nimi i wszystko im opowiedziałem. Prosiłem też ojca o zastępstwo. Zgodził się i dał nam zielone światło na ten wyjazd. Powiedziałem im też, że jesteśmy razem. Przekazuję ci od nich pozdrowienia i uściski. - Dziękuję. W takim razie ja wracam do pracy. Jeszcze jej trochę zostało. Czekam na ciebie. - Postaram się być jak najszybciej. Do zobaczenia moje szczęście. Zarumieniona odłożyła telefon. Jego słowa potrafiły sprawić, że czuła się wspaniale. Ze zdwojoną energią wróciła do sprzątania. Marek pojawił się kilka minut po szesnastej. Wszedł do domu i już od progu poczuł świeżość spowodowaną środkami czystości i zapach smażonych naleśników. Zastał ją w kuchni. Podszedł i objął mocno. - Od tych zapachów aż skręca mnie w żołądku. – Odwróciła do niego zarumienioną od gorąca twarz i uśmiechnęła się promiennie. - Na to właśnie liczyłam, bo usmażyłam mnóstwo naleśników. W lodówce znalazłam tylko kilka jajek i dżem. Koniecznie musimy wybrać się na zakupy. - Masz jeszcze siłę? Jeśli tak, to możemy wyskoczyć dzisiaj po zaopatrzenie. Trzeba też kupić jakieś okrycia przeciwdeszczowe tak na wszelki wypadek. Znalazłem fajną ofertę w internecie i już zaklepałem nam miejsca. Pojedziemy niedaleko, bo nie chcę tracić czasu na dojazd. Ośrodek mieści się nad Zalewem Zegrzyńskim w Jachrance. Zarezerwowałem już od tej soboty przytulny domek w stylu góralskim nazywany przez miejscowych „zakopianką”. Położony jest na terenie ośrodka. O tej porze roku niewielu jest turystów, ale to lepiej dla nas. Potrzebujemy spokoju i ciszy. Popatrzyła mu z rozczuleniem w oczy. - Dziękuję Marek, że tak o mnie dbasz. Bardzo to doceniam. A do sklepu pojedziemy. Nie jestem aż tak bardzo zmęczona. Pralka kończy prać. Zanim skończysz jeść rozwieszę jeszcze te koszule, żeby wyschły. – Postawiła przed nim talerz ze stertą rumianych naleśników i słoik z dżemem. Sama zadowoliła się tylko dwoma. Zaśmiały mu się oczy. - Nawet nie pamiętam kiedy ostatnio je jadłem. Pachną bosko. W piątek prosto z pracy pojechał jeszcze do rodziców. Przekazał ojcu bieżące sprawy, żeby wiedział mniej więcej w czym rzecz i na czym najbardziej należy się skupić. W drodze powrotnej podjechał pod dom Cieplaków. Zastał Ulę pakującą do torby swoje rzeczy. Przywitał się z nią czule. - Za dużo nie bierz. Jedziemy przecież tylko na tydzień. Podobno w tym domku jest kominek. Po spacerze będziemy mogli się przy nim rozgrzać. - Byłam dzisiaj u ciebie. Ułożyłam w garderobie wyprasowane koszule, a w szufladzie skarpety. To ułatwi pakowanie. – Przytulił ją mocno do siebie. - Jesteś prawdziwym skarbem. Co ja bym bez ciebie począł? Będę się zbierał Ula. Jutro podjadę około ósmej. Szkoda tracić dzień. Ten wyjazd był im rzeczywiście potrzebny. Pozwolił zapomnieć o przykrych chwilach szczególnie Uli. I chociaż pogoda nie rozpieszczała ich za bardzo, to jednak nie nudzili się. Trudno było o tej porze o jakieś atrakcje, które zwykle podczas letnich miesięcy zapewniał ośrodek. Jednak urok tego miejsca nie pozwolił, żeby spędzali czas wyłącznie w wynajętym domku. Spacery wzdłuż brzegu zalewu sprawiały im przyjemność. Nawet widok uśpionej o tej porze mariny, która latem tętniła życiem chętnie odwiedzających to miejsce żeglarzy i amatorów kajakarstwa. Wieczorami Marek rozpalał w kominku. Siadali przy nim przytuleni do siebie sącząc grzane, czerwone wino, które malowało kolorem tej samej barwy Uli policzki. Takie wdzięczne i rumiane dodawały jej uroku a Marek nie mógł oderwać od niej swoich oczu. - Jesteś piękna – szeptał jej cicho – i bardzo cię kocham. Po powrocie odwiedzimy moich rodziców. Bardzo martwili się o ciebie, kiedy opowiedziałem im czego dopuścił się Skibiński. Byli wstrząśnięci informacją, że to Alex za tym stoi i tym, że omal nie straciłaś życia. Febo siedzi i myślę, że nie wyjdzie zbyt szybko. Zaproponowałem twoją kandydaturę na jego miejsce. Jesteś najlepsza i tylko ty możesz objąć to stanowisko. - Ja? Marek… to naprawdę bardzo miłe, że pomyślałeś o mnie, ale ja nie wiem, czy dam sobie radę. - Oczywiście, że sobie poradzisz. Jeśli nie ty, to kto? Zdążyłaś już poznać firmę. Znasz się na finansach jak nikt. A nawet jeśli będą jakieś problemy, to przecież będziemy rozwiązywać je wspólnie. Zasłużyłaś na ten awans Ula i myślę, że rodzice też się zgodzą. Ten pobyt pozwolił im też na pogłębienie ich wzajemnych relacji. Weszli na wyższy stopień tej znajomości, a właściwie już zażyłości. I choć ciągle jej się wydawało, że to zbyt szybko, to jednak nie potrafiła mu odmówić siebie, gdy tak całował ją żarliwie i gorączkowo błagał, by kochała się z nim. Dzięki niemu odkrywała możliwości swojego ciała, jak bardzo było wrażliwe na pieszczoty jego ust i dłoni. Jak drżało za każdym razem, gdy on zatapiał się w nim i doprowadzał ją niemal do utraty zmysłów. Seks z nim był czymś naprawdę wyjątkowym, niemal mistycznym. Doznania jakie niósł ze sobą trudno było opisać jednym słowem. To było coś niepojętego, błogiego, rozkosznego i często wzruszającego, bo po każdym spełnieniu ukazywały się w jej oczach łzy, które z miłością scałowywał z jej policzków. W takich razach ona myślała, że jednak marzenia się spełniają, bo marząc zawsze o wielkiej, spełnionej miłości, wreszcie ją znalazła. On ciągle nie mógł się nadziwić, że przez te wszystkie lata szukał kobiety swojego życia w zupełnie niewłaściwych miejscach. Teraz już wiedział, że to nie w klubach ukrywa się szczęście, nie na dnie kieliszków z alkoholem i nie w oparach papierosowego dymu. Szczęście potrzebuje przestrzeni i światła. Mieszka w lazurowych oczach Uli. W jej szczerym uśmiechu i słowach wypowiadanych z miłością przez jej cudne usta. To był jego ideał, do którego podświadomie dążył i choć po drodze popełnił mnóstwo błędów zadając się z pannami o wątpliwej reputacji, a także biorąc ślub z kobietą, do której nie czuł kompletnie nic, to nauczył się wyciągać wnioski z tej przeszłości, do której na pewno nie będzie już wracał, bo odnalazł to, czego szukał. Wracali do Warszawy w sobotni poranek uśmiechnięci, wypoczęci i szczęśliwi. Z trasy zadzwonił do rodziców mówiąc, że zanim dojadą do domu, wpadną do nich na chwilę. Już na miejscu Helena zaprosiła ich na obiad. - Nie odmawiajcie. Nam będzie bardzo miło was gościć. Nie krygowali się. Już przy kawie i pachnącym cieście opowiedzieli o swoich wrażeniach z pobytu w Jachrance. Marek poruszył też sprawę stanowiska dyrektora finansowego. - Synku, ja nie mam nic przeciwko kandydaturze Uli. Jest oddanym firmie pracownikiem i świetnym ekonomistą. Jestem pewien, że znakomicie się sprawdzi. Poza tym bardzo się cieszymy Ula, że wyszłaś cało z tej nieprzyjemnej opresji, którą zafundował ci Alex. Jeszcze o tym nie wiecie, ale podczas waszej nieobecności udało mi się załatwić widzenie w areszcie. Chciałem się od niego dowiedzieć tylko jednego. Dlaczego to zrobił i dlaczego pozwolił, by ucierpiała przy tym niewinna osoba. Powiedziałem, że niewiele brakowało, a dzisiaj sądzony byłby za morderstwo, bo ledwie uszłaś z życiem Ula. Nie powiedział mi niczego. W ogóle się do mnie nie odezwał. Nic nie wyjaśnił. Siedział tylko ze spuszczoną głową i słuchał moich słów. Kiedy zrozumiałem, że niczego się od niego nie dowiem poszedłem sobie stamtąd, bo uznałem, że to bez sensu prowadzić ten monolog. - Pytałeś, kiedy będzie rozprawa? - Pytałem, ale sami jeszcze nie wiedzą. Dostaniecie powiadomienia. No ale dość o tym. W firmie wszystko toczy się swoim rytmem. Muszę pochwalić tu Maćka, bo to bardzo operatywny człowiek. Wystarczyło, że rzuciłem tylko słowo, a on już pojmował w lot moje intencje. Sytuację w szwalniach opanował do perfekcji. Powinieneś podnieść mu pensję, bo zasłużył jak mało kto. - Podniosę tato. Na pewno podniosę. Wiem ile jest wart. W poniedziałek muszę też pogadać z Adamem. Teraz, gdy nie ma Alexa, być może nie będzie chciał pracować u nas. - A ja myślę Marek, – odezwała się Ula – że on był mocno zastraszony przez Febo i musiał robić wiele rzeczy, mimo że nie zgadzał się z nimi. Być może teraz trochę odetchnie. On jest naprawdę świetnym księgowym i szkoda by było, gdyby miał odejść. Uważam, że to tylko dzięki niemu księgowość była prowadzona perfekcyjnie. - Zobaczymy, co mi jutro powie. Teraz jednak będziemy się zbierać. Dziękujemy za pyszny obiad. Trzymajcie się. Z domu Cieplaków wyszedł dopiero wieczorem. Namiętnie żegnał się z Ulą przed bramą mówiąc, jak ciężko mu będzie zasnąć bez niej. Śmiała się odwzajemniając jego pocałunki. - Na pewno dasz radę. Obiecuję, że przyjdę rano i zjemy wspólnie śniadanie, ale na obiad wrócimy do nas. Jutro ostatni dzień laby i znowu zacznie się nam kierat. Może zabralibyśmy Betti po południu do palmiarni? Ja też z przyjemnością bym pojechała, bo dawno tam nie byłam. Ostatni raz chyba w podstawówce. – Przylgnął do jej ust wyciskając na nich mocnego buziaka. - Co tylko zechcesz kochanie. Co tylko zechcesz… |
mentalista23 (gość) 2013.11.07 18:47 |
bardzo przyjemnie się czyta twoje opowiadania ale w tym rozdziale brakuje mi scen z 18 +poza tym wszystko pięknie przepraszam że w ostatnim czasie nie komentowałam ale wydarzyło się w moim życiu coś co troszkę mną szarpneło i mimo mojego optymistycznego podejścia do życia tej sprawy nie dało się obejść inaczej |
MalgorzataSz1 2013.11.07 19:14 |
Mentalisto Nie przepraszaj, bo każda z nas ma w życiu własne priorytety a moje opowiadania nigdzie nie uciekają i zawsze można do nich wrócić. Co do scen +18 to nie wiem, czy zwróciłaś uwagę, ale już od dłuższego czasu nie opisuję ich. Pierwsze dziesięć, czy jedenaście opowiadań wręcz nimi ocieka i muszę się przyznać, że nieco wypaliłam się w tym temacie. Chodzi głównie o sposób opisywania poszczególnych momentów . Zawsze starałam się to robić w sposób delikatny, uważać, by nie było wulgarnie i ordynarnie, ale w pewnym momencie stwierdziłam, że najzwyczajniej w świecie brakuje mi odpowiednich słów, bo cokolwiek bym nie napisała, to wszystko to już było. Teraz nawet jeśli opisuję intymność dwojga ludzi, to robię to w sposób raczej zawoalowany i bardziej skrótowy niż kiedyś. Nie rozbudowuję scen odczuć każdego z partnerów i przedstawiam wszystko dość ogólnikowo zostawiając szczegóły domysłom czytelnika. Być może kiedyś jeszcze powrócę do dawnego sposobu pisania, ale póki co odpoczywam od płomiennych uniesień. Mam nadzieję, że to wyjaśnienie jest do przyjęcia. Bardzo Ci dziękuję, że zajrzałaś i pozdrawiam cieplutko. :) |
lectrice (gość) 2013.11.07 19:24 |
Z Uli zrobla sie mala gosposia, sprzata, pierze jak po dziesieciu latach malzenstwa... Noi to ukladanie skarpetek ! Ona nie tylko przez zoladek do serca mezczyzny ale i przez szufladki i inne poleczki w markowej szafie. Oni sa jacys grzeczni i dobrze ulozeni, brakuje mi tu pasji. Tak jakby sie siebie troche bali albo nie byli pewni reakcji partnera na "cos ostrzejszego". Fakt, ze to wyznanie Marka bylo zaskoczeniem i posuwaja sie na nieznanym gruncie dla nich obojga ale ta ich ostroznosc jest irytujaca. Ta para kojarzy sie raczej z utrata zmyslow, a tu otaczaja sie raczej "pasem ochronnym", jak sie znajduja sami to wybieraja zakupy albo jedza nalesniki, a Ula zdaje mu relacje ze stanu szafy, z prania i martwi sie o rozwieszanie koszul. Do Uli nawet pasuje takie zachowanie ale do Marka niezbyt. Nie chodzi mi tu o brak "momentow" ale o to, ze miedzy nimi nie "iskrzy", przynajmniej ja tego nie odczuwam. No i udalo Ci sie zmusic Ule do placzu ! Niewiele ryczy ale zawsze troche. Przypuszczam, ze to wszystko jest zamierzone, ma byc przeciez prozaicznie, no i jest. Zabawne jest, ze na wyjezdzie nawet Marek martwi sie o atrakcje w postaci podziwiania pejzazy, spacerow wzdłuż brzegu zalewu uspionego zeby nie powiedziec wymarlego, leniwych wieczorow przy kominku (a co beda robic na emeryrurze?). Pozdrawiam, co zlego to nie ja ... Mama nadzije, ze sie nieco rozruszaja z czasem . Czekam na cd. |
MalgorzataSz1 2013.11.07 20:00 |
Lectrice I wszystko byłoby pięknie, dokładnie tak jak opisujesz. Żarliwa, gwałtowna, nienasycona miłość, której ciągle są głodni. I co tam takie naleśniki, gdy apetyt na coś zupełnie innego. Wszystko się zgadza, ale co wtedy z tą uwierającą prozą życia. Ono nie wygląda tak jakbyśmy chcieli. Ono jest zwyczajne, wymagające prania, prasowania i gotowania. Czasem sprzątania i choć ochota wielka na igraszki i przeniesienie się inny wymiar, to jednak obowiązkowość nie pozwala. Poza tym nadchodzą kłopoty i już były pierwsze ich zapowiedzi. To, że Alex siedzi nie oznacza ich końca. Pasji być może nie ma, ale dlaczego miałaby być? Jest wielka radość, że ta miłość jest z jednej i z drugiej strony, ale jest też świadomość jak bardzo Ula była blisko utraty życia, jak blisko była utrata firmy, gdyby Febo powiódł się plan. Jest bardzo wiele innych rzeczy, które być może nie pozwalają na jakiś spontan. Ogólnie mam wrażenie, że proza życia jest zjawiskiem smutnym, zwyczajnym, bez zbytnich uniesień i wielkich słów. Jest cicha, szara i czasem nijaka. I chociaż tak bardzo Ci brakuje tej żywiołowości w tej historii to chcę Cię prosić, żebyś wytrzymała do końca tego opowiadania. To jeszcze tylko trzy rozdziały. Za to przy następnym nie zabraknie emocji (a przynajmniej tak mi się wydaje) i liczę na to, że w jakiś sposób wynagrodzę ci ten niedosmak. A co będą robić, gdy przejdą już na zasłużoną emeryturę? Będą chodzić na spacery do parku. Będą trzymać się za ręce i udawać, że wciąż mają dwadzieścia kilka lat i tylko ich dorosłe dzieci będą przypominać im, że jest zupełnie inaczej. Bardzo Ci jestem wdzięczna za ten komentarz. Zresztą za wszystkie Twoje komentarze, bo są oryginalne i zmuszają człowieka do przemyśleń. Serdecznie Cię pozdrawiam. :) |
lectrice (gość) 2013.11.07 20:25 |
Droga autorko, obiecuje, ze wytrzymam do konca... |
MalgorzataSz1 2013.11.07 20:55 |
Dzięki Lectrice. Nie uwierzysz, ale kamień spadł mi z nerki. :D :D :D |
Amicus (gość) 2013.11.08 11:04 |
Witaj Małgosiu. Długo mnie tutaj nie było. A precyzyjnie mówiąc bardzo długo się nie odzywałam w komentarzach. Starałam się śledzić Twoją twórczość. Niezbyt regularnie, to fakt, ale jednak. Część mi umykała, więc trochę to było i wciąż jest choatyczne, ale dzięki temu będzie okazja, żeby przeczytać część rozdziałów jeszcze raz i mieć pełen obraz sytuacji. Nowej historii. Dobrze, że chociaż Ty publikujesz regularnie. Ja postaram się coraz regularniej tu zaglądać i bardziej odnosić się do treści w komentarzach. Pozdrawiam |
MalgorzataSz1 2013.11.08 11:25 |
Amicus Tęsknimy za Tobą i Twoim pisaniem. Ja na pewno. Coraz bardziej jestem zniechęcona, bo sporo dziewczyn zawiesiło swoje blogi na kołkach. Nie liczę już na to, że dokończą swoje opowiadania Shabii, Monika, Orchid, Truskaweczka, Marcia, czy ostatnio Kawi, która mimo naszych gorących próśb nie zdecydowała się kontynuować rozpoczętego opowiadania. Ostatnio wróciła po bardzo długiej nieobecności Ania1302 i wkleiła na blogu dwa rozdziały. Aktywna jest jeszcze Marcysia, Bea, czasem Natalia i Kasia. Ja rozumiem, że większość to są osoby uczące się, studiujące, ale przeciez ja też nie siedzę w domu i każdego dnia muszę pojechać do pracy. Nie wiem, co będzie dalej i naprawdę martwię się tym, że coraz więcej dziewczyn odchodzi od pisania. Zastanawiam się, czy w ogóle jest sens ciągnąć to dalej. Cała sytuacja nie napawa optymizmem a wręcz przeciwnie. Przede mną publikacja trzech opowiadań już napisanych, ale czy zdecyduję się pisać kolejne, naprawdę nie wiem. Cieszę się, że odezwałaś się po tak długiej przerwie. Mam nadzieję, że Twoje sprawy wychodzą na prostą i wkrótce dodasz jakiś rozdział. Tymczasem trzymaj się zdrowo. Powodzenia. :) |
imponssible (gość) 2013.11.08 16:00 |
Komentowanie twoich opowiadań przeze mnie jest bezcelowe. Za każdym razem pisze, że są świetne, rewelacyjne i genialne. Tym razem także tak jest. Niestety, nie mam się do czego przyczepić. |
MalgorzataSz1 2013.11.08 16:51 |
Nie masz się do czego przyczepić? Ja myślę, że parę rzeczy by się znalazło, ale to miłe, że tak uważasz. Pozdrawiam. :) |
Aniula (gość) 2013.11.09 22:18 |
Małgosiu, Jak zawsze pięknie. Cieszy mnie, że winni tak wielkiej krzywdzie na Uli, zostali osądzeni. Ula i Marek coraz bardziej się do siebie zbliżają. Wspólny wyjazd. Coraz więcej czasu spędzają w swoim towarzystwie. Nie będę się bardzo rozpisywać. Powiem jeszcze raz: przepięknie. Pozdrawiam Cię serdecznie. Ania. |
MalgorzataSz1 2013.11.09 22:22 |
Aniu Dziękuję za miłe słowa. A gwoli ścisłości, to winni nie zostali jeszcze osądzeni a jedynie posadzeni w więzieniu. Rozprawa jednak na pewno się odbędzie a Alex i Skibiński dostaną wyrok do odsiadki. Pozdrawiam Cię serdecznie i zapraszam na jutro na nowy rozdział |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz