10 listopad 2013 |
ROZDZIAŁ 8
W poniedziałkowy poranek, jak tylko dotarli do biura Marek poprosił Violettę, żeby na dziesiątą zwołała zebranie w konferencyjnej. Sam złapał za słuchawkę i zadzwonił do księgowości prosząc, by Adam zgłosił się do niego niezwłocznie jak tylko się pojawi. Zanim Turek przekroczył próg jego gabinetu, poczynił wraz z Ulą jeszcze kilka ustaleń odnośnie budżetu. Z przyjemnością sącząc zaparzoną przez nią kawę mówił. - Zrób mi kochanie dwa kosztorysy. Jeden dotyczący kolekcji dla kobiet i mężczyzn razem, a drugi dotyczący kolekcji dziecięcej. Skoro już Pshemko się zgodził na tę ostatnią nie możemy go zbyć byle czym. Nie będziemy oszczędzać na materiałach. Trzeba wybrać głównie takie, które są odporne na plamy i zabrudzenia. Dzieciaki lubią się upaprać. Za chwilę będzie tu Adam. Muszę porozmawiać z nim. Jeśli zgodzi się zostać, to powinienem go też uświadomić, że wkrótce będziesz jego nowym szefem. Sam jestem ciekawy jak to przyjmie. - Ja też. Chyba nie przepada za mną za bardzo. – Podniosła się z kanapy. – To ja idę. Może uwinę się z tym do zebrania. Na razie. Ledwie zamknęła drzwi do gabinetu prezesa w sekretariacie pojawił się Turek. Nerwowo przylizał skąpo owłosiony czubek głowy i przywitał się z dziewczynami. - Marek mnie wzywał… - wyartykułował niepewnie. - Czeka na ciebie. Możesz wejść. – Ula przeszła obok niego i usiadła przy swoim biurku. - A nie wiesz przypadkiem w jakiej sprawie? - Nie obawiaj się Adam, bo nic ci nie grozi. Marek chce tylko porozmawiać. Uspokojony słowami Uli odetchnął i zapukawszy wszedł do gabinetu. - Dobrze, że jesteś Adam. – Marek wstał od biurka i podszedł do niego z wyciągniętą dłonią. – Siadaj. Musimy pogadać. Jak zapewne już wiesz twój szef od jakiegoś czasu siedzi w areszcie i jak sądzę, prędko stamtąd nie wyjdzie. Kiedy rozmawiałeś z nim w socjalnym, nagrałem waszą rozmowę. To z niej dowiedziałem się, że Febo nasłał na Ulę Skibińskiego. - Ale ja nie byłem tym zachwycony. Obawiałem się, że on może jej zrobić krzywdę. – Turek nerwowo kręcił się na kanapie. - Wiem Adam. To właśnie dlatego nie zostałeś oskarżony o współudział. Ale to nie o tym chciałem z tobą porozmawiać. Jesteś dobrym księgowym. Wiem, że wielokrotnie to ty odwalałeś robotę za Alexa. Chciałem się tylko dowiedzieć, czy w związku z tym, że on został aresztowany chcesz odejść z firmy, czy zostać? Ja osobiście wolałbym, żebyś nadal tu pracował. Moje zdanie popiera też Ula. Bardzo cię chwaliła za rzetelność i sumienność. To właśnie ona zastąpi Alexa na stanowisku dyrektora finansowego i jeśli masz jakieś wątpliwości, co do waszej wzajemnej współpracy, to chciałbym je teraz usłyszeć. - Marek, ja nie chcę nigdzie odchodzić. Pracuję tu przecież od dziesięciu lat. Dobrze znam firmę i ludzi. Nie wiem, czy o tym wiesz, ale Alex wykorzystywał mnie do swoich celów. Zastraszał. Nie potrafiłem mu się przeciwstawić. Byłem za słaby. Ula będzie na pewno o niebo lepszym dyrektorem niż on. Od kiedy tu pracuje podziwiam jej kompetencje i wiedzę. Jest mądra i imponuje mi. Na pewno wiesz, że zanim poznała Skibińskiego to ja chciałem się z nią umówić. Nie robiłem tego jednak z własnej woli. To Alex mnie tu przysłał, żebym wyciągnął od niej informacje na temat projektów. Głupio mi teraz a z drugiej strony cieszę się, że mi wtedy odmówiła. Jeśli chodzi o współpracę z nią, to zapewniam cię, że nie będę robił żadnych trudności. - Bardzo się cieszę Adam, że tak podchodzisz do sprawy. Będziesz jej prawą ręką a ona bardzo na ciebie liczy. Dziękuję ci za tą rozmowę. Na razie nic nikomu nie mów, bo wszystko ogłoszę za chwilę na zebraniu. Ludzie zaczęli się powoli tłoczyć w niezbyt dużej sali konferencyjnej. Na końcu wszedł Marek z Ulą i stanął u szczytu stołu. Omiótł zebranych wzrokiem i rzekł. - Kochani. Zaszło ostatnio trochę zmian w firmie i w związku z tym i ja postanowiłem też coś zmienić. Przede wszystkim jak wiecie Alexandra Febo już nie ma. Na jego miejsce powołuję Urszulę Cieplak, która jest najlepszym ekonomistą i finansistą jakiego znam. Jej prawą ręką, a jednocześnie zastępcą mianuję Adam Turka dotychczasowego, głównego księgowego, którego z kolei miejsce obejmie najstarsza stażem księgowa Matylda. Wiąże się to z podniesieniem stawek u tych trzech osób. Podnoszę również stawkę Maćkowi Szymczykowi za jego ogromny wkład pracy w prawidłowe działanie szwalni. To wszystko, co miałem wam do przekazania. Możecie wracać do pracy. Sebastiana Olszańskiego proszę o pozostanie jeszcze chwilę podobnie jak wszystkich nominowanych. Kiedy sala opustoszała zasiedli przy stole. Turek był w szoku. Nie wierzył własnym uszom, że Marek awansował go na zastępcę dyrektora finansowego. - Ja bardzo chciałem ci podziękować Marek za to wyróżnienie. Naprawdę nie spodziewałem się tego awansu. Dziękuję ci też za zaufanie i przysięgam, że nigdy go nie zawiodę. - Ja to wiem Adam – Marek popatrzył na niego poważnie. – Gdyby było inaczej, na pewno nie zaproponowałbym ci tego stanowiska. Nie chciałem mówić przy wszystkich, ale podwyżka będzie w granicach tysiąca złotych dla każdego z was brutto. Jedynie Ula dostanie pensję w takiej samej wysokości w jakiej pobierał ją Alex. Tu prośba do ciebie Sebastian. Przygotuj mi na jutro wszystkie nominacje i nowe angaże. Chciałbym załatwić to jak najszybciej. Wiecie wszyscy jak dużo pracy mamy. Zbliżają się święta i życzyłbym sobie, żeby ludzie dostali jak najwyższe premie. Zasłużyli. To wszystko. Wracamy do pracy. Aha. I jeszcze jedno. Twój gabinet Adam. Zaadaptujemy na niego ten pusty pokój naprzeciwko gabinetu Uli. Będziecie mieć wspólny sekretariat. To chyba już naprawdę wszystko. Tydzień później Marek wraz z Ulą i Adamem siedział w dawnym gabinecie Alexa i omawiał wraz z nimi bieżące sprawy. Adam kończył podsumowywać, gdy usłyszeli podniesiony głos Doroty zakazujący komuś wstępu do gabinetu. Drzwi otworzyły się gwałtownie i ujrzeli w nich rozwścieczoną Paulinę i stojącą za nią Dorotę, która wyjąkała przepraszająco. - Proszę mi wybaczyć, ale pani Febo nie pozwoliła się zatrzymać. - Już dobrze Dorotko, – odezwała się Ula – poradzimy sobie. Wściekła jak osa Paulina stanęła na środku pokoju i ujęła się pod boki. - Jak śmiałeś?! – Wrzasnęła. – Jak śmiałeś oskarżyć Alexa o takie świństwo i doprowadzić, by zamknięto go w więzieniu, jak najgorszego bandziora?! Nie masz już żadnych hamulców?! - Uspokój się! – Marek też nie panował nad nerwami. - Siedzi w ciupie, bo jest bandziorem. Doprowadził niemal do śmierci człowieka. Doprowadził niemal do śmierci Ulę wynajmując oprycha i wciskając mu do łap skopolaminę, żeby ją jej podał. Koniecznie chciał poznać moje plany i jak to miał w zwyczaju, utrudnić mi przez to życie. Bodajby sczezł a ty – nakierował na nią wskazujący palec – nie zadawszy sobie nawet trudu, by poznać prawdę, przychodzisz tutaj i wszczynasz awanturę, że trafił do więzienia? Trafił tam, bo na to zasłużył. Jestem pewien, że wkrótce się o tym przekonasz, jak tylko uda ci się dotrzeć na rozprawę. A teraz bądź tak dobra i opuść gabinet. Nie jesteś już właścicielem tej firmy i nie masz tu czego szukać. Jeśli nie zrobisz tego dobrowolnie, wezwę ochronę, która cię stąd wyprowadzi. Aż dygotała z wściekłości. Nikt nigdy tak jej nie upokorzył i to w dodatku przy świadkach. Zaciskając zęby wysyczała. - Nie daruję ci tego. Jeszcze mnie popamiętasz. Zemszczę się. Zapłacisz za wszytko i… - Przerwał jej mówiąc już spokojnym głosem. - Chciałbym ci tylko uświadomić, że to, co przed chwilą powiedziałaś, to groźby karalne. Jeśli chcesz ze mną wojny, to będziesz ją miała. Zaraz wykonam telefon na policję i zgłoszę ten incydent. Mam w dodatku dwóch świadków, którzy to potwierdzą. Z pewnością Alexowi będzie przyjemniej, gdy dotrzymasz mu towarzystwa w celi. Żegnam – zakończył lodowatym tonem. Odwróciła się na pięcie i będąc już przy drzwiach rzuciła jeszcze. - To nie koniec Marco. Ja tak tego nie zostawię. Zobaczymy co powie na to twój ojciec. - Powodzenia i pozdrów go ode mnie – rzucił ironicznie. Odetchnęli, kiedy zamknęły się za nią drzwi. – Przepraszam was za nią. Widocznie dotarły i do Mediolanu te niepomyślne wieści, że zjawiła się tutaj. Nic nie wskóra, bo on jest winien jak diabli. Zosia, gospodyni Dobrzańskich weszła do salonu, gdzie siedzieli oboje i zaanonsowała. - Pani Paulina Febo przyszła. Prosić? - Proś, proś. Oczywiście. Oboje podnieśli się z foteli i po chwili witali się ze swoją byłą synową. Usadowiła się na kanapie i spojrzała na nich z żalem. Nadal była wzburzona tym, w jaki sposób potraktował ją Marek. - Nic nie mówiłaś, że przylatujesz do Polski. Gdzie się zatrzymałaś? - W „Sobieskim”. Musiałam przylecieć, bo doszły do mnie niepokojące wieści. Jak mogliście dopuścić do tego, żeby zamknięto Alexa w więzieniu? Czy on już nic dla was nie znaczy? Krzysztof wbił w nią wzrok. - My nie mieliśmy nic do gadania. Zresztą nie było nas wtedy w Polsce. Dopiero po powrocie dowiedzieliśmy się, czego się dopuścił. Masz do nas i do Marka niesłuszny żal, bo nie masz pojęcia do czego zdolny jest twój brat. My też nie mieliśmy. Bardzo nas rozczarował. Nie sądziliśmy, że będzie chciał doprowadzić do tego, żeby Markowi nie powiodła się realizacja przedstawionych na zarządzie projektów. Okazało się, że jest chorobliwie zazdrosny o fotel prezesa. Zarówno Marek jak i Ula, która była bardzo zaangażowana w te projekty, działali niezwykle ostrożnie i dyskretnie, bo okazało się, że już wcześniej Alex torpedował działania Marka i knuł przeciwko niemu. Sama dobrze wiesz, że nie znosili się organicznie. Kiedy odchodziłem, prosiłem ich, żeby zaczęli współpracować, bo dobro firmy jest najważniejsze. Marek zaangażował się całym sercem w przeciwieństwie do twojego brata. Jego zamiarem stało się utrącenie wszystkich pomysłów. W tym celu wynajął jakiegoś człowieka, który usiłował uwieść Ulę. Ona nie podejrzewając niczego umówiła się z nim dwukrotnie na randkę i o ile pierwsze spotkanie było bardzo miłe, to drugie okazało się dla niej fatalne w skutkach. Prawdopodobnie facet wsypał jej najpierw coś do kieliszka, a potem wywiózł na peryferie i tam podał skopolaminę, którą dostał od Alexa. Skopolamina to serum prawdy. Po niej człowiek potrafi wygadać wszystkie tajemnice. Akurat w tym przypadku facet był niecierpliwy i chciał zrobić to zbyt szybko. Zamiast jednej podał jej dwie tabletki. Wystraszył się kiedy zaczęła tracić przytomność. Zachował się o tyle przyzwoicie, że zawiózł ją do szpitala, gdzie mogli jej szybko pomóc. Nigdy nie powiązalibyśmy tej sytuacji z Alexem gdyby Marek przez przypadek nie usłyszał i nie nagrał rozmowy jego z Turkiem. To podczas niej przyznał się do wynajęcia tego faceta. To bezsporny dowód Paulinko, a z dowodami się nie dyskutuje. Jak więc widzisz Alex nie jest człowiekiem bez skazy. Nie mamy pojęcia jaką karę mu zasądzą, ale ja nie chcę go już więcej widzieć. Albo więc odda ci z powrotem swoje udziały, albo odsprzeda je nam. Musicie zadecydować. - Można się z nim zobaczyć? - W zasadzie nie, bo do rozprawy nie ma wizyt, ale mam pewne znajomości i mogę to załatwić. Ze mną nie chciał rozmawiać, więc może tobie coś powie. - Dziękuję Krzysztofie. Będę wdzięczna jeśli to załatwisz. Zadzwonię jutro wieczorem. Może będzie już coś wiadomo. Głośny szczęk przekręcanego w zamku klucza wyrwał go z zadumy. - Wstawaj Febo. Masz gościa szczęściarzu. Jakaś niezła laska do ciebie. – Usłyszał głos strażnika. Zwlókł się z więziennej pryczy i bez protestu pozwolił się skuć. W sali odwiedzin zastał Paulinę. Podniosła się z krzesła i uściskała go mocno. - Jak się czujesz fratello? Schudłeś. Mizernie wyglądasz. Usiądź. – Wskazała mu krzesło. – Musimy porozmawiać. - Skąd się tu wzięłaś? – Spytał cicho. – Jak się dowiedziałaś? - Od Pshemko. Zadzwonił do mnie tuż po twoim aresztowaniu. Spakowałam się i natychmiast przyjechałam. - Sama? A Fabio? - Musi pilnować interesu. Nie mógł wyjechać. Byłam u Dobrzańskich. Opowiedzieli mi jak do tego doszło. Naprawdę nie wiem, co sobie obiecywałeś wynajmując tego narcystycznego idiotę. Już wtedy, gdy śledził Marka w ogóle się nie sprawdził. To patałach. Jak mogłeś mu zlecić takie zadanie? Omal nie uśmiercił tej Cieplak. - Wiem, wiem… Zjechałem go za tę głupotę. - Paulina pokręciła głową. - Myślałam, że masz więcej rozumu. Teraz i tak za późno na cokolwiek. Krzysztof nie chce cię już w firmie. Zaproponował, żebyś oddał mi udziały lub sprzedał im. Powiedział, że w życiu się nie spodziewał, że dożyje takiej hańby i że nasi rodzice przekręcają się w grobie, bo zawsze byli uczciwi i bardzo solidni jako wspólnicy a ty zawiodłeś pod tym względem na całej linii. Ja nie chcę tych udziałów Alex. Już dość wstydu sobie narobiłam pokazując się w firmie i robiąc awanturę Markowi. Skoro tak bardzo chcą, sprzedajmy im je. Firma stoi bardzo dobrze i możemy wziąć za nie naprawdę sporo pieniędzy. Założę ci lokatę i przeleję na nią wszystkie. Zanim stąd wyjdziesz twoje konto wzbogaci się o niezły procent od tej sumy. Będziesz wtedy mógł pomyśleć o założeniu swojego własnego biznesu. Może z Fabio połączycie siły? Mam tylko nadzieję, że wyrok nie będzie zbyt surowy. Masz już adwokata? – Prychnął ironicznie. - Przysłali jakiegoś mydłka z urzędu, ale nie zgodziłem się na niego. - Ja załatwię najlepszego w Warszawie. O to się nie martw. To co robimy z tymi udziałami? - Sprzedajemy. Ja też nie chcę mieć już nic wspólnego z Dobrzańskimi. Nie przypuszczałem, że będę się musiał pozbyć mojej części, ale teraz myślę, że tak będzie najlepiej. – Paulina podniosła się z krzesła. - W takim razie idę działać. Jutro przyślę adwokata. Napisz pełnomocnictwo na mnie a ja odbiorę je od niego i potwierdzę u notariusza. Aha. I jeszcze jedna rzecz, o której chciałam ci powiedzieć. Junior szybko działa. Na twoje miejsce awansował tę Cieplak a jej zastępcą jest Turek. – Spojrzał na nią zaskoczony. - Turek? Ten głupek? On zawsze wie jak się ustawić w zależności od tego jak wiatr wieje. Zresztą nie ważne. Co mnie może to obchodzić? Niech robią, co chcą. - Do zobaczenia bracie. Trzymaj się i bądź dobrej myśli. Już na tydzień przed wigilią wpadli w wir świątecznych przygotowań. Niemal codziennie zwozili zakupy i do Uli i do jego domu. Wprawdzie i tak on ten dzień spędzał z rodzicami, ale ojciec nagabywał go już od jakiegoś czasu, że chce pogadać na temat udziałów Febo więc postanowił, że w drugi dzień świąt przyjedzie, żeby o tym porozmawiać. Ula też została zaproszona. Jako dyrektor finansowy firmy ona również musiała zająć stanowisko w tej sprawie. Marek dał ludziom wolne aż do sylwestra. Sam chciał też spędzić z Ulą trochę wolnego czasu, bo nie mieli go dla siebie zbyt wiele. W drugie święto podjechali pod dom seniorów i przywitawszy się z otwierającą im drzwi Zosią pomaszerowali wprost do salonu. Po świątecznych życzeniach złożonych przez Ulę rozsiedli się wszyscy w wygodnych fotelach. Zosia przyniosła kawę i różnego rodzaju ciasta. Kiedy zniknęła im z oczu Krzysztof zagaił. - Znacie już decyzję obojga Febo. Paulina nie chce tych udziałów i tylko dlatego Alex zdecydował się je odsprzedać. Niestety zażądali tyle, że nie wiem, czy damy radę udźwignąć ciężar tych kosztów. - A ile chcą? - Dwadzieścia milionów. – Krzysztof z ciężkim sercem wyjawił tę sumę i poluzował krawat. – Nie mam pojęcia skąd weźmiemy takie pieniądze. Nasze oszczędności, to zaledwie jedna czwarta tej sumy. I tu prośba do ciebie Uleńko. Po nowym roku rozeznaj finanse firmy. Sprawdź, czy uda się wygospodarować jakieś wolne środki na ten cel i na czym moglibyśmy zaoszczędzić. To podłe żądać od nas tak wysokiej ceny za udziały. Musielibyśmy chyba sprzedać połowę szwalni i sklepów Jednak z drugiej strony pomyślałem, że warto zapłacić im nawet tyle, byle by pozbyć się ich z firmy raz na zawsze. Wtedy nikt ci nie będzie rzucał kłód pod nogi i wreszcie będziesz mógł pracować spokojnie i wdrażać wasze pomysły. Przez chwilę zamilkli, jakby przetrawiali w głowach tę trudną do wyobrażenia kwotę. Wreszcie odezwała się Ula. - Może nie będzie tak tragicznie. Dzięki Maćkowi szwalnie bardzo zwiększyły obroty. Poza tym butiki w tym przedświątecznym okresie też sporo zarobiły. Mamy przecież jeszcze sprzedaż przez internet. Magazyny pustoszeją z dnia na dzień, bo obniżyliśmy ceny tych niesprzedanych kolekcji o trzydzieści procent i okazało się, że jest sporo chętnych na dzieła Pshemko w bardziej przystępnych cenach. Jeśli i to będzie za mało weźmiemy jakiś korzystny kredyt. Firma jest wypłacalna i żaden bank na pewno nam nie odmówi. Ja zorientuję się jakie mają oferty i wybiorę tą najkorzystniejszą. Rzecz jasna najlepiej by było, gdyby ten kredyt był jak najniższy, ale o tym jaka będzie ewentualnie jego wysokość będę wiedzieć w pierwszym tygodniu stycznia. Można jeszcze wykorzystać jedną opcję, a mianowicie sprzedać niewielki procent akcji pracownikom. Nie wiem tylko jak państwo zapatrujecie się na taką możliwość. Policzyłabym w jakiej wysokości mieliby zapłacić za na przykład jeden pakiet, czyli pięć akcji. Może cena byłaby dla nich do przyjęcia i znaleźliby się chętni. - Szczerze powiedziawszy wolałbym, żeby firma została w rodzinie, ale jeśli nie uzbieramy wystarczającej kwoty, to wtedy weźmiemy tę sugestię pod uwagę. Najpierw spróbujmy zatrzymać wszystkie udziały. - Dobrze. Czyli, jak zrozumiałam muszę szukać jeszcze wolnych piętnastu milionów? - Trzynastu. – Odezwał się milczący dotąd Marek. – Mam dwa miliony oszczędności. Byłoby więcej, ale zainwestowałem w dom i wolałbym się go nie pozbywać. - A może ja mogłabym sprzedać jakieś precjoza? Jak myślisz Krzysiu? Trochę tego się uzbierało przez lata. – Spytała Helena. - Nie, nie mamo. To już naprawdę będzie ostateczność – Zaprotestował Marek. – Niech najpierw Ula wyliczy wszystko dokładnie i zobaczymy ile nam jeszcze brakuje. Wtedy będziemy się martwić. Wracali do Rysiowa w milczeniu. Marek co chwila zerkał na Ulę i niemal widział oczami wyobraźni obracające się w jej głowie trybiki. Ona już myślała o oszczędnościach i w jaki sposób uzbierać tę trudną do pojęcia sumę. Ujął jej dłoń i przycisnął do ust wyrywając ją tym gestem z zamyślenia. - Jesteś taka milcząca kochanie. Wiem, że już zaczęłaś myśleć o tym jak uzbierać te pieniądze, ale mamy jeszcze kilka dni dla siebie i nie chciałbym, żeby minęły na rozmyślaniach o tym. Będziemy się martwić po nowym roku. Teraz bądź ze mną i nie uciekaj mi w świat cyferek. Uśmiechnęła się do niego łagodnie. - Nie uciekam. Tak tylko sobie rozmyślałam. - Jest jeszcze dość wcześnie. Pojedziemy do mnie. Napijemy się dobrego wina, posłuchamy kolęd a potem to ja przyrządzę kolację. Zgadzasz się? Wieczorem odprowadzę cię do domu, choć najchętniej zatrzymałbym cię u siebie na zawsze. Zarumieniła się słysząc te słowa. - A ty tylko o jednym… - Roześmiał się głośno. - Czy to moja wina, że kocham cię jak wariat i pragnę jak wariat? To jak będzie? Zgadzasz się? - Chyba nie za bardzo wiem jak odmówić tej prośbie. – Kolejny raz ucałował jej dłoń. - Uwielbiam cię. Po tej wymianie zdań skupił się na drodze. Padał śnieg i nie mógł jechać zbyt szybko. Zjechał z głównej trasy i po chwili mijał pierwsze zabudowania Rysiowa. |
Marcysia (gość) 2013.11.10 14:00 |
Małgosiu, ależ Paulina to bezczelne babsko, aż brak mi słów. Jakim prawem ona przychodzi do Marka i mówi mu TAKIE rzeczy?! Niesamowity brak wyczucia z jej strony. Jejku, ale problemy to ich nie omijają. Najpierw sytuacja z Ulą, a teraz te nieszczęsne dwadzieścia milionów, które potrzebują. To nie będzie łatwe, ale głęboko wierze, że im się uda. A może ta kasa nie będzie jednak potrzebna? Hm. Tytuł opowiadania to "Proza życia". Mimo wszystko ja tu widzę dużo bajkowości - nie potrafię bowiem w innych kategoriach patrzeć na to ogromne uczucie między Ulą a Markiem. Niby zwyczajne, z tostami, ze sprzątaniem, ze wspólnym obiadem i wspólną kolacją. A jednak coś jest w tym niesamowitego... Buziaczki Gosiu! ;) |
lectrice (gość) 2013.11.10 14:18 |
Czesc bardzo spokojna, pare zmian administracyjnych, narady z rodzicami, wreszcie zozwiazanie sprawy Aleksa. Aleksem chyba niezle ruszylo bo nie stawia sie i stracil cala swoja bute. Chyba jeszcze do niego nie dotarlo ze zrobil cos karalnego i ze musi za to zaplacic jak przecietny rzezimieszek, ON dumny Febo! To Paulina przejmuje inicjatywe i okazuje sie ze nawet ma duzo energii, pozbyli sie Aleksa, zyskali rozjuszona Pauline ! Troszke mnie zdziwila propozycja oddania lub odsprzedania udzialow Aleksa. Czy naprawde sadzili ze on je odda za darmo? No i totalne zaskoczenie, Marek zaprasza Ule do siebie na sluchanie koled !!! Nadal nie potrafia rozmawiac o sobie szczerze, jakby jeszcze nie umieli sie cieszyc soba. Marek nadal nie smie , a Ula nadal jest panienka z oporammi. Pasji nadal sie nie wyczuwa. No ale z tego co zrozumialam to oni juz tak maja i w tym ich urok. Tylko czy Mareczkowi te podchody sie nie znudza i nie zateskni do seansikow ociekajacych zmyslami? I co dalej? slub, dzieci i wieczory przed telewizorem? I wszystko bedzie takie grzeczne i wywazone az ich nie dopadnie kryzys wieku sredniego i dopiero poczuja biesa w sobie (albo i nie). Chce przez to powiedziec ze oni niby maja siebie a jakby nie. Niby sa w siebie zapatrzeni ale tak niesmialo, jakby przez dziurke od klucza... Jeden problem jezykowy zamiast "nie masz tu nic do szukania" powinno byc "nie masz tu czego szukac", po czasowniku szukac jest dopelniacz. Czekam na cd, moze wreszcie postawia siebie na pierwszym miejscu, po cyferkach, raportach i innych nudziarstwach zycia codziennego. |
MalgorzataSz1 2013.11.10 14:20 |
Marcysiu Paulina zawsze była tupeciarą i chamskim nasieniem, co skrzętnie ukrywała pod maską fałszywej kultury i wielkiej klasy, a jaka ta klasa była to już wszyscy wiemy. Poziom piwniczny. Zawsze stała murem za Alexem i w tym przypadku też tak jest, bo przecież kto jak kto ale jej braciszek jest kryształowo czysty. Pieniądze się znajdą. Już Ula o to zadba. Wszyscy mają już dość rodzeństwa Febo i nawet gdyby mieli się pozbawić ostatniej złotówki to ich spłacą. Miłość zawsze jest bajkowa, mocno wyidealizowana i piękna. Chcemy wierzyć, że nasz wybranek jest chodzącą doskonałością, choć w rzeczywistości może tak nie być. Często nasze wyobrażenie o prawdziwej miłości zdominuje rzeczywistość i to właśnie jest bajka. To też w jakimś sensie element prozy życia. Rodzimy się, dorastamy, kochamy i umieramy. Bardzo Ci dziękuję za komentarz i pozdrawiam najcieplej jak można. :) |
MalgorzataSz1 2013.11.10 14:39 |
Lectrice Jeśli spodziewasz się opisów płomiennych scen miłosnych uniesień, to w tym opowiadaniu ich nie będzie. Nie było ich też w kilku poprzednich. Pisałam już komuś wcześniej odpowiadając na komentarz, że zarzuciłam opisywanie miłosnych scen +18 już jakiś czas temu mając wrażenie, że powielam schemat. Teraz od dokładnych opisów ich uczuć i przeżyć związanych ze zbliżeniem opisuję rzecz bardzo skrótowo i lakonicznie pozostawiając resztę w domyśle czytelnikowi. Być może, że jeszcze kiedyś wrócę do opisywania tych scen, którymi ocieka przynajmniej pierwsze dziesięć opowiadań przeze mnie napisanych. Żadne z nich nie liczyło na to, że Alex odda im udziały za darmo. Żadne z nich nie jest naiwne. Poza tym Febo należą się pieniądze za sprzedaż własności. Jednak nikt nie sądził, że będzie chciał je sprzedać po tak wygórowanej cenie. To, że zapłacą mu tyle ile chce, wynika z chęci pozbycia się go raz na zawsze z firmy. Nie bierz wszystkiego,co przeczytasz zbyt dosłownie. Marek zaprasza Ulę do słuchania kolęd, ale i ona i on doskonale wiedzą, że to nie o to chodzi. Chodzi o seks, o bycie ze sobą najbliżej jak się da. Kolędy to tylko pretekst i tak należało to odczytać. A dalej rzeczywiście ślub i dzieci i szczęśliwe życie razem. Czyż nie na tym polega proza życia? Błąd zaraz poprawię i dziękuję, że zwróciłaś mi na to uwagę. Staram się wprawdzie pisać poprawnie, ale czasem coś umknie. Niestety nie jestem z wykształcenia polonistą i raczej mam ścisły umysł. Mówią jednak, że na naukę nigdy nie jest za późno a ja bardzo sobie cenię tego rodzaju uwagi. Bardzo dziękuję za wpis i serdecznie pozdrawiam. :) |
lectrice (gość) 2013.11.10 17:28 |
Nie chodzi o namietne sceny, ich brak czy ich nadmiar. Raczej o to, ze w tym opowiadaniu odstepuje sie od schematu szalonej, magnetycznej namietnosci do ktorej ta para nas przyzwyczaila i to nie tylko w Twoich poprzednich opowiadaniach. Zachowuja sie tak zapobiegawczo, tak inaczej ze trudno tego nie zauwazyc. Ale lmoze to dobrze, bo zrywa to ze schematem, ktorego sila rzeczy czytelnik sie spodziewa. Co do tych nieszczesnych koled : to taki "cieply" podstep ze strony osoby zapraszajacej (plyty, koledy, kawa, kolekcje znaczkow czy inne bzdury), chyba zadna osoba zapraszana w to nie wierzy i jesli jest obopolna zgoda na "plyty" to jest niemal jasne, ze chodzi o cos wiecej. To co mnie dziwi to to, ze na tym etapie znajomosci Marek posluguje sie takim banalnym argumentem. Nic nie jest bezposrednie, brakuje spojrzen , usmiechow i radosci z bycia obok siebie i zwyczajnie bezgranicznego szczescia (do tego nie potrzeba scen lozkowych). Na jedyny gest jaki Marek sie zdobywa to calowanie po rekach. Nie moge sie zgodzic z pierwszym komentarzem, ktory mowie ze ta ich milosc jest ogromna i bajkowa bo za nic nie udaje mi sie nic takiego odczuc. Do czwartku. Jeszcze z innej beczki : Ula naprawde znajdzie te 13 milionow? |
MalgorzataSz1 2013.11.10 19:17 |
Lectrice To opowiadanie miało odbiegać od utartego schematu. To trochę taka odskocznia od poprzednich historii, w których zarzucano mi często zbytnią cukierkowość, lukrowatość i słodkość aż do mdłości. Muszę przyznać, że rzeczywiście posiadam inklinacje do pisania takich słodziaków i wynika to z chęci odreagowania na gorycz życia. Mojego życia. Ostatnimi czasy takich komentarzy dotyczących przesłodzonych kawałków było dość sporo. Pisano, że bolą nawet od nich zęby. Wtedy postanowiłam napisać trochę coś innego, bardziej prozaicznego, coś zwyczajnego. Tu nie ma wielkich uniesień, czy ogromnych porywów serca. Nawet wyznanie miłości przez Marka wydało Ci się mało romantyczne, między jednym kęsem tosta a drugim i w zasadzie takie miało być. Można powiedzieć, że istotnie ich zachowanie względem siebie nieco odbiega od normy. Wydaje się, że trzymają jakiś dystans, chociaż nie powinni, bo przecież odwzajemniają swoją miłość. Pomysł z kolędami istotnie nieco naiwny i banalny, ale Ula od razu łapie w czym rzecz i zawstydzona mówi mu, że "A ty tylko o jednym..." Tak naprawdę nie roztrząsałam tego podczas pisania. Z reguły piszę co mi akurat przychodzi do głowy i to dopiero opinie czytelników uświadamiają mi, że mogłam coś napisać inaczej, ująć w inne słowa, lub w ogóle zrezygnować, bo to nie najlepszy pomysł. Teraz już klamka zapadła i nie będę tego zmieniać. Muszę powiedzieć, że następne opowiadania też odbiegają nieco od utartego schematu. Teraz, gdy czytam je po raz kolejny też to zauważam. Nie wiem z czego to wynika. Być może zmieniła mi się optyka na tę ich miłość, która powinna być spontaniczna, szalona, gorąca, a ja serwuję im nudę i całkowity brak żywiołowych reakcji. Może już się wypalam? A co do tych trzynastu milionów to faktycznie Ula je znajdzie. W tej historii firma nie prosperuje najgorzej. Nie ma kłopotów finansowych. Nie obcina się ludziom pensji i nie bierze kredytów na łatanie dziur. Tu firma ma dużą ilość butików rozsianych w całej Polsce i sporą liczbę szwalni, którymi prężnie zawiaduje Maciek. Wartość środków trwałych jest ogromna i to dlatego Febo zażądał takiej wielkiej sumy za udziały. Ula znajdzie dziesięć milionów. Brakujące trzy pokryją z kredytu. Wielkie dzięki za kolejny, długi komentarz, który właściwie powinnam nazwać polemiką, ale w przyjemnym tego słowa znaczeniu. Serdecznie Cię pozdrawiam z nadzieją, że chociaż w niewielkim stopniu odpowiedziałam na wszystkie wątpliwości. :) |
lectrice (gość) 2013.11.10 20:23 |
Moze wlasnie dobrze, ze to odbiega od schematu. My, czytelnicy jestesmy zazwyczaj uparci i ciezko zmienic nasze nastawienie bo przyzwyczajono nas do tej wyjatkowosci w relacjach Uli i Marka. Gdyby bochaterowie nie nazywali sie Ula i Marek i to opowiadanie nie bylo na blogu o Brzyduli, pewnie byloby odebrane inaczej, bez 'obciazen". Napisanie czegos innego nie jest "wypaleniem" ale potrzeba zmiany, a zmiana to motywacja. Wiec zupelnie nie przejmuj sie moimi komentarzami i pisz swoje fabuly tak jak Ci sie ukladaja. Dla nas, czytelnikow blogi sa o tyle fajne ze mozna pomarudzic "na zywo" czego nie da sie robic z tekstami drukowanymi. Autorzy tekstow drukowanych nigdy (albo bardzo rzadko) nie dowiedza sie jaka byla opinia spontaniczna i moga spac spokojnie... Poza tym latwo jest krytykowac, trudniej cos napisac. Przyznaje sie szczerze, ze podziwiam osoby umiejace stworzyc teksty majace "rece i nogi". Ja zyje raczej w cyferkach, wypracowania w szkole byly prawdziwym wyzwaniem, raczej lubie sluchac niz mowic no i uwielbiam czytac. Jak tak wszyscy sie "wypala" (juz pare swietnych blogow zostalo zawieszonych) to co pozostanie glodnym czytelnikom (no moze zbyt marudnym... ale nawet marudniki pospolite zasluzyly na to by je karmic od czasu do czasu jakims tekstem np w czwartki i niedziele). Dzisiaj mam czas bo jutro jest wolne ale nie martw sie nie bede tyle komentowac za kazdym razem. |
MalgorzataSz1 2013.11.10 21:13 |
Lectrice Marudniki pospolite!? Cóż za piękne określenie! Jednak ja wcale nie odbieram Twoich tekstów jako marudzenia i z całą pewnością nie pospolitego. Ha, ha, ha. Jesteś genialna! Może Cię to zdziwi, ale ja dysponuję również umysłem ścisłym. To wiąże się też z zawodem, który wykonuję i nie ma absolutnie nic wspólnego z posługiwaniem się poprawną polszczyzną a raczej matematyką w zakresie mocno zaawansowanym. Mimo to lubię mieć świadomość, że udało mi się napisać coś poprawnie, chociaż jak już wiesz, nie ustrzegłam się od błędów. Nie mam się za jakiegoś domorosłego purystę językowego, ale czasem drażni mnie zbyt duża ilość literówek w tekście, czy wręcz uwierające błędy ortograficzne, czy stylistyczne. Serial o Brzyduli mocno uzależnił czego dowodem aktywnie działające strony internetowe, czy blogi na ten temat. Ja również zaliczam się do grupy mocno uzależnionych. To spowodowało również powstanie pewnego schematu, wręcz wzorca, jak powinna wyglądać miłość Marka i Uli. Najpierw mają być kłopoty, potem długa droga do siebie, przemiana obojga, co jest rzeczą dość istotną i wreszcie szczęśliwe ich połączenie się. Powstało mnóstwo opowiadań trzymających się ściśle tego wzorca i niewiele odbiegających od serialu. Ja wiedziałam od początku, że jeśli założę blog nie powstanie na nim zbyt wiele opowiadań analogicznych do filmu. To dlatego nazwałam go "Wariacje na temat Uli i Marka". W zasadzie są tylko trzy rzeczy, trzy constans, które łączą moje opowiadania z serialem. Podstawowa, to przemiana. W serialu uległa jej większość bohaterów. Jedynymi, którzy pozostali odporni to rodzeństwo Febo. Druga stała, to oczywiście nieszczęśliwa miłość Uli do Marka, nieodwzajemniona i bez szans na spełnienie. I wreszcie trzecia, to droga Marka po dnie własnego piekła, kiedy pojmuje, że kocha Ulę i podejmuje walkę o jej względy. Generalnie tego się trzymam. Poza tym staram się poruszać w opowiadaniach jakieś ważne życiowe kwestie, żeby dać do myślenia czytelnikowi i być może zmotywować do wyciągnięcia jakiś wniosków. To smutne, że tyle piszących dziewczyn porzuciło swoje blogi zostawiając niedokończone historie. Nie cierpię niedokończonych rzeczy. Jestem dość konsekwentna i jeśli już do czegoś się zabieram, to doprowadzam do końca. Nad tym właśnie ubolewam, że coraz nas mniej. I ostatnia już rzecz. Możesz "marudzić" do woli, bo ja to Twoje "marudzenie" uwielbiam i mogę czytać i czytać. Tak więc nie krępuj się, bo ja zawsze chętnie odpiszę na każdy komentarz i równie chętnie podyskutuję. A za dzisiejszą dyskusję stokrotne dzięki. Przesyłam serdeczności. :) |
lectrice (gość) 2013.11.10 22:11 |
No to jak mam pozwolenie to powiem glosno i odwaznie, ze z tymi koledami to byl niewypal. Bo gdyby nam sie Mareczek tak zupelnie nawrocil, sluchal koled (w zenskim towarzystwie) i zaczal zyc po bozemu to przeciez nie byloby o czym pisac ... i marudniki pospolite tez by z glodu literackiego poumieraly (tu mysle tylko o sobie) i szanowni autorzy weny by nie mieli (ta wena plynie z urokow Mareczka przeciez). No a Ulcia ? Siedziala by w Rysiowie ze spineczkami na glowie i przygryzala by usteczka aparatem (bo nie mialaby powodu do rozkwitniecia). A wszystko to przez koledy... |
lectrice (gość) 2013.11.10 22:23 |
"Siedzialaby "powinno byc razem, ale wstyd! |
MalgorzataSz1 2013.11.10 22:38 |
Lectrice. Zareagowałam siarczystym rechotem i zmitygowałam się dopiero po jakimś czasie spojrzawszy, że to już po dwudziestej drugiej i nie wypada tak rżeć. Już więcej nic nie napiszę, bo zaczynam znowu chichotać. Życzę Ci dobrej nocy. :D :D :D |
Aniula (gość) 2013.11.13 00:14 |
Małgosiu, Przepięknie. Ula i Marek coraz bardziej się do siebie zbliżają i już nie potrafią bez siebie wytrzymać zbyt długo. Mam nadzieję, że tu się już nic nie zmieni. A Paulina jak zawsze potrafi tylko wszczynać awantury. Jeszcze żeby słusznie się wydarła na Marka. Zawsze podkreślała, że ma takie maniery a tymczasem wcale ich nie posiada. Jestem ciekawa jak im pójdzie szukanie pieniędzy na odkupienie udziałów, ale pewnie wszystkie znajdą, bo firma dobrze funkcjonuje a i Ula jest wspaniałym finansistą. Czekam na kolejną część z niecierpliwością, a tymczasem zapraszam Cię do mnie, gdzi ukazała się kolejan część opowiadania. Pozdrawiam Cię serdecznie. Ania. |
MalgorzataSz1 2013.11.13 09:06 |
Aniu W relacjach Marka i Uli nie zmieni się już nic. Jedynie będzie tylko lepiej i coraz lepiej. Oczywiście, że pieniądze się znajdą. Przecież Ula ma główkę nie od parady, nie? Bardzo się cieszę, że wstawiłaś nowy rozdział. Niebawem go przeczytam i zostawię komentarz. Ja dziękuję Ci za Twój i serdecznie pozdrawiam. :) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz