14 listopad 2013 |
ROZDZIAŁ 9
W poniedziałek u Uli w gabinecie odbywała się prawdziwa burza mózgów. Siedziała wraz z Adamem i Matyldą i wyłuszczała im w czym rzecz. Poprosiła ich o dostarczenie wszystkich materiałów, które w jakikolwiek sposób pozwoliłyby prześledzić zyski i straty firmy w okresie ostatnich miesięcy i na ewentualne wygenerowanie jakiś oszczędności. - Pan Krzysztof koniecznie chce spłacić Febo. Będzie ciężko, bo za swoje udziały zażądali horrendalną cenę dwudziestu milionów złotych. My mamy za zadanie znaleźć trzynaście. Postarajcie się. Ty Adam weź pod lupę butiki, a ty Matyldo wszystkie wydatki tu w firmie i magazynach. Ja zajmę się szwalniami. Pshemko w ogóle nie bierzcie pod uwagę. Nie możemy oszczędzać na materiałach, bo on nigdy się na to nie zgodzi. Zresztą tu akurat się z nim zgadzam, bo firma z pewnością utraciłaby dobrą markę, gdybyśmy zaczęli szyć z gorszej jakości tkanin. Wróćcie teraz do siebie. Mam nadzieję, że do trzynastej podrzucicie mi jakieś rozsądne rozwiązania. Po południu spotkali się ponownie. Adam był dobrej myśli. - Jak podliczyłem całą sprzedaż ze wszystkich sklepów to złapałem się za głowę. Muszę przyznać, że Maciek to łebski gość. Dzięki temu, że tak skrupulatnie pilnuje płynności dostaw mamy imponujące zyski. Potrąciłem od nich koszty transportu i jakbym nie liczył wychodzi osiem milionów bez stu tysięcy. Ula otworzyła usta ze zdumienia. - Mówisz poważnie? W życiu nie spodziewałabym się takich utargów. – Adam uśmiechnął się. - To trzydzieści pięć sklepów Ula rozsianych po całym kraju plus wynajmowane powierzchnie do sprzedaży. Odkąd Maciek u nas pracuje jest bardzo mało zwrotów a co najważniejsze, nie ma reklamacji. To dlatego, że tak bardzo naciska na dyrektorów szwalni i ciągle przypomina o jakości szycia. Poza tym za zgodą Marka zainwestowaliście w reklamę w każdym ze sklepów i w mediach. To też przyniosło spodziewane rezultaty. Klientki aż piszczą z radości, gdy uda im się znaleźć coś wyjątkowego. - Ula pokręciła z niedowierzaniem głową. - To świetne wiadomości Adam. Naprawdę martwiłam się, że nie zdołamy zebrać tak ogromnej sumy. A co u ciebie Matyldo? - Ja nie doliczyłam się aż tak wielu oszczędności jak Adam, ale też się coś znajdzie. Wzięłam pod lupę sprzedaż internetową i na czysto mamy z niej półtora miliona. To się ciągle zmienia, bo klientów jest sporo. Poza tym wpadłam na pomysł, który być może nie przyniesie od razu oszczędności, ale w dalszej perspektywie na pewno. Rzecz dotyczy rozmów telefonicznych. Płacimy za nie krocie. Pomyślałam, że trzeba przychodzące bilingi rozdzielić na poszczególne działy. Wszystkie rozmowy prywatne byłyby odpłatne. One w konsekwencji stanowią niemal pięćdziesiąt procent wszystkich połączeń. Najwięcej ma ich Kubasińska, ale takich jak ona mamy w firmie wielu. Załatwiają swoje prywatne sprawy ze służbowych telefonów. To musi się zmienić i przyniesie na pewno realne oszczędności. Moglibyśmy też zaoszczędzić na papierze do xero, ale to byłyby niewielkie kwoty, chociaż marnujemy go całkiem sporo. Poza tym hotel dla modelek. Naprawdę nie wiem, po co partycypujemy w kosztach wynajmu. Wszystkie modelki mieszkają w Warszawie i nie potrzebują korzystać z pokoi hotelowych. Wiem, że czasem zatrzymują się w nim nasi kontrahenci, ale jak świat światem nie słyszałam, żeby jakakolwiek firma pokrywała koszty ich pobytu, a my właśnie to robimy. Nawet jeśli przyjadą do nas jacyś naprawdę ważni goście, to na pewno Marek zamówi bardziej ekskluzywny hotel niż ten. Roczny zysk byłby w granicach stu pięćdziesięciu tysięcy. To kwota szacunkowa, bo do tej pory nie prowadziliśmy żadnej ewidencji korzystających z hotelu osób. - Myślę, że na papierze nie ugramy za wiele, ale telefony i hotel, to świetny pomysł. Sama często zżymałam się, gdy słyszałam Violę paplającą o głupotach przez służbowy telefon. Te opłaty wprowadzimy na pewno. Ja przeanalizowałam sytuację w szwalniach. Maciek dobrze wszystkiego pilnuje, choć trochę można by zaoszczędzić na dodatkach pasmanteryjnych. Trzeba koniecznie znaleźć tańsze hurtownie. Te, z których korzystamy teraz zdzierają z nas strasznie. Zajmę się tym jeszcze w tym tygodniu. Dobrze moi kochani. Reasumując mamy około dziewięciu i pół miliona. Przyjrzę się jeszcze ofertom bankowym. Być może uda się pozyskać jakiś niskooprocentowany kredyt, który załatwi sprawę do końca. Bardzo wam dziękuję za już i proszę o każdy sygnał w tej sprawie. Mamy miesiąc, żeby zebrać potrzebną kwotę. To na razie tyle. Po ich wyjściu idąc za ciosem zasiadła do komputera i napisała zarządzenie w sprawie telefonów. Wydrukowała je i poszła do Marka. On jako prezes musiał wyrazić zgodę na ten rodzaj oszczędności i podpisać dokument. Nie oponował. Śmiał się tylko, gdy wyobraził sobie minę Violetty, kiedy go przeczyta. - Ula, ona będzie załamana, bo nic tak dobrze jej nie wychodzi jak paplanie przez telefon. Może akurat dla niej będzie to coś pozytywnego i wreszcie zajmie się robotą. Po wyjściu od Marka poprosiła Dorotę o powielenie zarządzenia w kilku egzemplarzach i rozwieszenie go na tablicach informacyjnych. Jak przewidywał Marek jego sekretarka była śmiertelnie oburzona. Dorwała Ulę w pomieszczeniu socjalnym i wyraziła głośno swoje niezadowolenie. - Czytałaś Ulka to zarządzenie?! Świat się przekręca! To już nawet zadzwonić nie będzie można, bo zedrą z ciebie ostatnią złotówkę. Ula słuchała jej ze stoickim spokojem. - Viola – rzekła – a czy ty chciałabyś płacić ze swoich pieniędzy za czyjeś gadanie przez telefon? - Za kogoś? A z jakiej racji? - No właśnie. A za twoje rozmowy do tej pory płaciła firma. Sama mówisz, że to nie w porządku. Zarządzenie nie zabrania wykonywać rozmów prywatnych, ale ich koszty każdy będzie pokrywał ze swojej kieszeni. Nie uważasz, że tak jest uczciwie? Kubasińska miała niewyraźną minę. W końcu rzuciła niepewnie. - No tak… Chyba masz rację… - Na pewno mam Viola. Muszę iść, a ty zacznij oszczędzać na tych połączeniach i korzystaj ze swojej komórki. Na razie. Tuż przed siedemnastą wpadł do niej Marek. Oderwała oczy od komputera i zawiesiła na nim swój zmęczony wzrok. Uśmiechnęła się blado. - Już skończyłeś? Podszedł do niej i cmoknął ją w policzek. - Ty też już powinnaś. Wyglądasz na zmęczoną. Chodź. Dokończysz jutro. Jadłaś coś w ogóle dzisiaj? – Strapiona spojrzała na niego. - Zapomniałam… - Ula, to naprawdę niedopuszczalne. Praca pracą, ale jeść też trzeba. Zabieram cię do Baccaro. Zjemy coś smacznego i zrelaksujemy się trochę. Pomógł jej się ubrać i objąwszy ją ramieniem poprowadził do windy. Siedzieli przy stolikach i jedząc rozmawiali cicho. - Sporo dzisiaj zrobiłam przy wydatnym udziale Adama i Matyldy. Czy wiesz, że same butiki dadzą nam prawie osiem milionów? Matylda przyjrzała się sprzedaży internetowej i twierdzi, że z niej będzie jakieś półtora. Do tego dochodzą pieniądze zaoszczędzone za wynajem hotelu dla modelek i za te telefony. Być może uda się jeszcze pozyskać trochę pieniędzy za dodatki. Znalazłam kilka hurtowni znacznie tańszych od tych, z których korzystamy. Trzeba będzie pojechać i przyjrzeć się ofercie. Jednak na dzień dzisiejszy z całą pewnością mogę powiedzieć, że uzbierałam dziewięć i pół miliona i tyle zabezpieczyłam. Pozostaje do zdobycia jeszcze trzy i pół. Jutro przejrzę, co oferują banki. Na pewno nie będziemy brać kredytu w obcej walucie. To zbyt ryzykowne. Pamiętasz, co się działo z kredytami wziętymi we frankach szwajcarskich? Ich oprocentowanie bardzo wzrosło a ludzie płacili niebotyczne raty. Firma nie może sobie na to pozwolić. Generalnie stoimy dobrze i raczej nie mam obaw, że jak weźmiemy z firmowej kasy te pieniądze załoga pójdzie bez wypłat. To nam nie grozi. Ujął jej dłoń i przycisnął do ust. - Jestem taki z ciebie dumny. Dokonujesz cudów kochanie. Wiedziałem, że świetnie sobie poradzisz na tym stanowisku. Jeszcze dzisiaj zadzwonię do ojca i przekażę mu dobre nowiny. Chciał, żeby go informować na bieżąco. Mam nadzieję, że jak dopisze ci szczęście, to i kredyt załatwisz na dogodnych warunkach spłaty. - Nie martw się. Na pewno nie pójdę na żywioł i wszystkie oferty bardzo dokładnie przeanalizuję. Będzie dobrze. Do końca stycznia udało jej się pozyskać jeszcze pięćset dodatkowych tysięcy. Jednocześnie finalizowali umowę z bankiem. Stanęło na kredycie w wysokości trzech milionów. Był korzystny dla nich i w porównaniu z innymi bankami niskooprocentowany. Jej działania zmierzające do zebrania potrzebnej kwoty i jej wielka determinacja wzbudziły niekłamany podziw u seniorów Dobrzańskich. - To niezwykła dziewczyna Helenko – mówił Krzysztof do żony. – Do końca życia będę jej wdzięczny za to, co dla nas zrobiła. Teraz muszę przyznać rację Markowi. Pamiętasz tę parapetówkę u niego w domu i te wspaniałe potrawy jakie wtedy przygotowała Ula? Podziwiałem jej talent kulinarny, a Marek dowiedziawszy się jakie ma wykształcenie bardzo obstawał, żeby zatrudnić ją w firmie. Miał rację, a my wielkie szczęście. Ona i Maciek to dwa cenne nabytki. Bez ich wielkiego zaangażowania i talentu do ekonomii wątpię, czy udałoby nam się spłacić Febo. Umówiłem się z Pauliną na piątego lutego. Poprosiłem też o obecność naszego prawnika. Ma przygotować akt notarialny. Wreszcie sfinalizujemy tą sprawę, która przez tyle czasu spędzała mi sen z powiek. Pojawienie się Pauliny w firmie wywołało sporą sensację wśród załogi, bo nikt nie sądził, że będzie miał jeszcze okazję ją widzieć. Wyszła z windy na piątym piętrze uwieszona na ramieniu przystojnego Włocha. Podeszła do recepcji i przywitawszy się z Anią zapytała, czy Dobrzańscy już są. - Są już od godziny i czekają na was w konferencyjnej. Na ich widok podnieśli się z miejsc wszyscy. Przywitali się ogólnym „dzień dobry” i zajęli miejsca. Paulina obrzuciła Ulę i Marka pogardliwym spojrzeniem. Musiała przyznać, że panna Cieplak znacznie wypiękniała i gdyby ona nadal była żoną Marka, miałaby uzasadnione powody do zazdrości. - Nie uważasz Krzysztof, – zwróciła się do Dobrzańskiego – że jest nas tu trochę za dużo? Nie sądzę, by obecność panny Cieplak była konieczna przy negocjacjach. – Marek posłał jej zjadliwy uśmiech. - Obecność Uli jest tu wręcz niezbędna – wysyczał. – Jest naszym dyrektorem finansowym i to głównie dzięki niej dostaniesz tyle za udziały ile zażądałaś. Równie dobrze mógłbym się przyczepić do obecności Fabia, który w żaden sposób nie jest związany z firmą i nie ma z nią żadnych interesów. Spuść więc z tonu i posłuchaj spokojnie, co mamy ci do przekazania. Aż się w niej zagotowało. Zacisnęła z wściekłości zęby i nie odezwała się już więcej. Prawnik przystąpił do odczytania aktu notarialnego. Oprócz wymienionej kwoty za udziały było w nim też zastrzeżenie o odstąpieniu od innych roszczeń wobec firmy. Okazało się, że napisane było nieco na wyrost, bo panna Febo nie miała żadnych. Chciała jak najprędzej stąd wyjść i nie katować się więcej drażniącym ją widokiem Marka i tej Cieplak. Wysłuchała słów prawnika i wyciągnęła z torebki jakieś dokumenty. - Tu mam pełnomocnictwo Alexa, które upoważnia mnie do występowania w jego imieniu we wszystkich sprawach jego dotyczących. Jest również numer konta, na które ma być dokonany przelew pieniędzy a tu zrzeczenie się pięćdziesięciu procent naszych udziałów i akt własności ich dotyczący. Myślę, że to wystarczające dokumenty do zawarcia transakcji. - Jak najbardziej. – Krzysztof odebrał od niej plik papierów. - Chciałabym również być świadkiem przelania pieniędzy na konto po podpisaniu przeze mnie aktu. – Dobrzański senior popatrzył na nią z politowaniem. - Nie sądziłem, że jesteś aż tak nieufna wobec nas. Czy kiedykolwiek zawiedliśmy twoje zaufanie? Obawiam się, że było raczej odwrotnie, ale skoro sobie życzysz, podpiszmy ten akt i przekażmy te pieniądze. Marek – zwrócił się do syna – podpisz jako właściciel. W końcu to ty masz drugą połowę udziałów. Bez zwłoki złożył zamaszysty podpis na dokumencie. Po nim uczyniła to Paulina. Przez internet dokonał wpłaty na konto, które podała. - To wszystko – spojrzał na nią poważnie. – Mam nadzieję, że już nigdy obecność twoja jak i twojego brata nie zakłóci spokoju w tej firmie. – Prychnęła pogardliwie. - Nie obawiaj się. To ostatnie miejsce, do którego chcielibyśmy wracać. Nie jesteśmy sentymentalni. – Podniosła się z krzesła a wraz z nią Fabio. Zadarła dumnie nos do góry, rzuciła jeszcze – żegnajcie – i wymaszerowała z sali. Krzysztof i Marek odetchnęli głośno. Poczuli wreszcie ulgę. Krzysztof zwrócił się do prawnika. - Możemy kontynuować. – Marek spojrzał na niego zaskoczony. - Co kontynuować? Myślałem, że załatwiliśmy już wszystko? - Nie wszystko synu, bo mamy wraz z mamą pewną propozycję odnośnie tych udziałów po Febo. My zatrzymamy trzydzieści procent. Pozostałe dwadzieścia chcemy podzielić między ciebie i Ulę. - Ta ostatnia gwałtownie podniosła głowę i wytrzeszczyła oczy. - Dla mnie? Udziały? Ja nie mogę ich przyjąć – zaprotestowała żarliwie. - Sam pan mówił, że to firma rodzinna, a ja nie jestem członkiem rodziny. To by było nieuczciwe z mojej strony zabierać coś, co należy wyłącznie do was. Nie zgadzam się. Krzysztof podszedł do niej i po ojcowsku pogładził ją po głowie. - Nie protestuj dziecko. Nikt tak jak ty nie zasłużył sobie na te udziały. To będzie zaledwie dziesięć procent. Poza tym wiemy, że się kochacie i Marek poza tobą świata nie widzi. Mamy także pewność, że wcześniej czy później wejdziesz do tej rodziny jako żona naszego syna. Nie obruszaj się więc i nie buntuj, bo akt notarialny jest już sporządzony a ty musisz go tylko podpisać. Z rozpaczą spojrzała na Marka szukając u niego ratunku, ale on uśmiechał się do niej najpiękniej jak tylko potrafił. Pociekły jej łzy. Była wzruszona. - Zgódź się kochanie. Ja popieram w tym pomyśle ojca, bo wiem, że ma absolutną rację. To dopiero początek. Kiedyś to wszystko będziemy dzielić wspólnie. – Przytulił ją mocno i starł jej z policzków łzy. - Dziękuję panie Krzysztofie – wyszeptała. – To dla mnie ogromne zaskoczenie, ale też wielki zaszczyt i zobowiązanie. Przysięgam nigdy nie zawieść pokładanego we mnie zaufania. - Ja to wiem moje dziecko. Przecież nie raz dałaś nam dowody wielkiej lojalności wobec firmy i poświęcenia się dla niej. Podpisujmy. Był początek maja. Ciepłe dni częściej pozwalały na złapanie oddechu od ciężkiej pracy, choć tej było teraz mnóstwo, bo przygotowywali pokaz wiosenno-letniej kolekcji. Upór i konsekwencja Uli spowodowały, że firma prosperowała znakomicie. Nie mieli problemu ze spłatą comiesięcznych, wcale nie niskich rat. Pomysły Matyldy sprawdziły się i zaczęły przynosić realne korzyści. Rachunki telefoniczne ewidentnie zmalały a z hotelem nie przedłużyli już umowy. Violetta i jej podobni nie tracili już czasu na jałowe, prywatne pogaduszki. Marek był zadowolony, bo wreszcie jego sekretarka chyba z nudów zajęła się rzetelną robotą. Ciągle czekali na wezwanie na rozprawę. To oczekiwanie przeciągało się, co trochę drażniło Marka, bo to była już ostatnia rzecz, która łączyła go z dawnym wspólnikiem. Mimo wszystko starał się jak najrzadziej o tym myśleć, żeby się nie irytować. Ula była nadal najważniejszą osobą w jego życiu i to głównie na niej się skupiał. Po pracy lubili chodzić do parku i przesiadywać w pobliżu urokliwego stawu, w którym pluskały się pstrokate kaczki. Ten park dawał oddech, przynosił ukojenie i spokój, którego tak bardzo potrzebowali. Podczas jednego z takich słonecznych dni siedząc na ławce i obejmując ją ramieniem powiedział. - Zamieszkaj ze mną Ula. Zaskoczył ją. Przecież i tak większość czasu spędzali razem. Niejednokrotnie odprowadzał ją do domu bardzo późnym wieczorem nie mogąc się z nią rozstać. Pogładziła jego dłoń. - Marek, przecież ja i tak właściwie mieszkam z tobą. Do domu wracam tylko po to, by przespać noc. - No właśnie. A ja tak bardzo bym chciał zasypiać i budzić się przy tobie. Jak tylko skończy się ten młyn z pokazem i sprawa z Febo pobierzemy się. Zrobimy najpierw uroczyste zaręczyny. Takie powinny być, a potem zaczniemy planować ślub. Powiedziałem ci kiedyś tuż po rozstaniu z Pauliną, że kiedy będę się chciał powtórnie ożenić chcę mieć pewność, że kocham moją przyszłą żonę. Ja zyskałem już tę pewność dawno temu. Zyskałem ją wówczas, gdy czuwałem przy tobie w szpitalu. Nie wyobrażam sobie, że miałoby cię nie być u mego boku. Bardzo cię kocham. Porozmawiaj z tatą. Może nie będzie miał nic przeciwko temu. - No dobrze…, porozmawiam. Jakie to szczęście, że masz dom tak blisko. W każdej chwili mogę u nich być i pomóc w razie potrzeby. Może nie będzie miał mi za złe…? – Przytulił usta do jej skroni. - Tata, to mądry człowiek. Jestem pewien, że się zgodzi. Wracajmy Ula. Późno się zrobiło. – Podniósł się z ławki i pociągnął ją za sobą. Przytuliwszy ją do swego boku powędrował w kierunku bramy. |
lectrice (gość) 2013.11.14 17:56 |
Ach ta Ula! Oni jej daja 10% udzialow a ona ma rozpacz w oczach i oczywiscie w bek (ona placze ze wzruszenia czy z rozczarowania bo to tylko 10% ?). Marek w tym momencie robi za wycieraczki i osusza policzki panny mazgajskiej. Brawo! Udalo Ci sie wcisnac lzawy element. Do tej pory to milosc wyciskala lzy z oczu Uli, teraz mamy zmiane - to darowana forsa ja tak wzrusza (upraszczam bardzo...). Nie bylo burzy uczuc, byla burza mozgow... ale konic jest satysfakcjonujacy i dobrze wyjasnia na jakim etapie znajomosci i zazylosci sa ci dwoje (w restauracji calowal ja po rekach i juz sie balam ze tak zostanie). Kubasinskiej powietrze odcieli (ona przeciez oddychala przez telefon), bidulka, teraz bedzie chyba sama do siebie gadac. A jesli rzeczywiscie sie zajmie praca i im bledow narobi to moze na urodziny jej podaruja prywatna linie telefoniczna zeby sie zajela tym co umie najlepiej... "Horendalny" z dwa "r" to dla podniesienia dramatyzmu czy to zwykly blad? Caly odcinek czyta sie dobrze, nie ma przestojow i zbyt ciezkich opisow. Czesc poswiecona poszukiwaniu zyskow jest urozmaicona, nie czuje sie monotonii. Do niedzieli |
MalgorzataSz1 2013.11.14 18:18 |
Lectrice "Horrendalny" poprawnie pisze się przez dwa "r". To nie błąd ani chęć podniesienia dramatyzmu. Jak Ty już wymyślisz, to zaraz mam zajady od śmiechu. :D Z tą Ulą to bierzesz mnie pod włos. Ulcia ma wielkie inklinacje do wzruszeń i sytuacja w konferencyjnej też ją wzruszyła. Wzruszyła w sensie, że ktoś chce jej coś dać bezinteresownie. Poza tym dobrze wiesz, że nie jest pazerna na kasę i oddałaby nawet odrutowanie z zębów, gdyby tylko miało kogoś uszczęśliwić. "Marek w tym momencie robi za wycieraczki i osusza policzki panny mazgajskiej".- To zdanie zwaliło mnie..., (nie napiszę, że z nóg, bo siedzę przy biurku) ale zwaliło mnie z krzesła. Po raz pierwszy porównano Marka do wycieraczek. :D Muszę się z Tobą zgodzić. Uprościłaś i to jak! :) Każde kolejne zdanie Twojego komentarza wywołuje u mnie salwy śmiechu. Brak powietrza u Kubasińskiej i jej oddychanie przez telefon. Pamiętam jak świętej pamięci Breżniewowi, przywódcy sowieckiemu podawano tlen przez mikrofony. Czyli nic nie jest niemożliwe. Lectrice. Ubawiłaś mnie tak, że jeszcze teraz nie mogę przestać się śmiać. Powinnaś naprawdę wziąć się za pisanie i jestem przekonana, że wyszłoby Ci znakomicie. Szkoda, że ja nie mam tak wyostrzonego poczucia humoru. Zazdroszczę Ci tego. Dziękuję Ci, że przynajmniej drugą połowę dnia zaczęłam w dobrym humorze. Rżąc w dalszym ciągu serdecznie Cię pozdrawiam i dziękuję za cudowny wpis. :) |
(gość) 2013.11.14 19:01 |
Bije czolem przed ta wiedza ortograficzna i wzbogacam moja wiedze o drugie "r" i horreddalnie sie z tego ciesze. Na internecie znalazlam "horrendalnie" przez jedno "r" ale musialy to napisac takie cwoki niedouczone jak ja... Slowniki poprawnej polszczyzny (te z internetu bo innymi nie dysponuje) sa zgodne co do "rr". Niniejszym zwracam honor. |
MalgorzataSz1 2013.11.14 19:09 |
Lectrice Ten gość to Ty? Nazywanie siebie samej ćwokiem nie jest dobrą metodą na podniesienie samooceny. Ja akurat byłam pewna tego słowa, bo wcześniej też byłam ćwokiem i musiałam sprawdzić pisownię. A jeśli już tak ma być, to witaj w klubie. Raczej staram się sprawdzać słowa, których nie jestem pewna i dość rzadko popełniam błędy ortograficzne. (Word czuwa). Prędzej już interpunkcyjne, bo cierpię na chroniczną nerwicę przecinków i rzecz jest nie do wyleczenia. Czasem zdarzają się błędy stylistyczne, ale na szczęście nie za często. Tekst zawsze czytam kilkakrotnie przed dodaniem na blog i wyłapuję niedociągnięcia, choć czasami coś przeoczę. Dzięki jednak, że jesteś czujna. Lubię, gdy tekst napisany jest poprawnie i nie trzeba się nad nim męczyć a przede wszystkim domyślać się, co autor miał na myśli. Pozdrawiam. :) |
lectrice (gość) 2013.11.14 21:09 |
Ten "gosc" to rzeczywiscie ja. Nie dosc, ze robie horrrendalne byki to do tego nie umiem sie podpisac skutecznie.... Co do samooceny to chyba nie jest tak zle. Ja tez sprawdzam to co pisze (moze nie koniecznie komentarze), glownie teksty "profesjonalne". Mam pewnego rodzaju fobie bledow ortograficznych, czesto posluguje sie jezykiem obcym i tu sprawdzam podwojnie ! Blad w jezyku polskim mozna wytlumaczyc pospiechem albo literowka (nie mam odpowiedniej klawiatury na ogonki i kreseczki) natomialst bledy w jezyku obcym swiadcza o niedouczeniu, a tego nie znosze. Mam nadzieje, ze w interpunkcji wszystko gra i nie przezyjesz szoku. |
MalgorzataSz1 2013.11.14 21:27 |
Lectrice Bez obaw. To nie Ty masz problem z interpunkcją tylko ja. Walę przecinki gdzie popadnie tak na wyrost i spuchliznę i nawet już kiedyś mi to ktoś zarzucił. Niestety nie potrafię wykorzenić tego nawyku do końca, chociaż się staram. Domyślam się, że nie masz klawiatury z polskimi ę i ą i innymi znakami specjalnymi, ale mnie zupełnie to nie przeszkadza i odczytuję Twój tekst tak jak powinnam. |
imponssible (gość) 2013.11.14 22:45 |
Czuję, że robi się sielankowo. Ula jak zwykle pomogła Markowi w kryzysie, Dobrańscy ją wychwalają w niebiosa. Myślę, że sposób w jaki opiszesz ten ślub będzie piękny i znów się popłaczę. |
MalgorzataSz1 2013.11.15 08:35 |
imponssible Ślubu raczej nie będę opisywać więc nie ma zagrożenia, że będziesz płakać. Tą uroczystość opisywałam szczegółowo już tak wiele razy, że tym razem darowałam sobie. Przed Wami ostatni rozdział, który ujrzy światło dzienne w niedzielę i raczej sielankowo będzie już do końca. To rozdział podsumowujący i będzie w nim między innymi o tym jak zakończyła się sprawa Alexa. Bardzo dziękuję Ci za komentarz i serdecznie pozdrawiam. :) |
Aniula (gość) 2013.11.16 20:33 |
Małgosiu, Przepięknie, co tu więcej dodać. Nie będę się rozpisywać, bo bardzo mi się każdy fragment podobał, więc nie będę każdego z osobna opisywać. Pozdrawiam Cię serdecznie i czekam na jutrzejszą już ostatnią część tego opowiadania. Ania. |
MalgorzataSz1 2013.11.16 20:58 |
Aniu Bardzo dziękuję za miłe słowa. Od jakiegoś czasu zaglądam na Twój blog licząc na nową notkę. Myślałam, że uda Ci się wstawić w ten weekend. A może jednak uda? Już bardzo chcę przeczytać następny rozdział. Pozdrawiam Cię cieplutko. :) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz