26 kwiecień 2013 |
ROZDZIAŁ 2
Podniósł ją ostrożnie i umieścił na tylnym siedzeniu auta. Jak najszybciej ruszył w stronę najbliższego szpitala. Drżał na całym ciele i modlił się w duchu, by okazało się, że nic jej nie jest. Zachodził w głowę, co ona robiła w Warszawie i to w środku nocy. Przecież powinna być w Bostonie razem z Piotrem. Jęknęła przeciągle a on mocniej nacisnął pedał gazu. Z piskiem opon zaparkował pod izbą przyjęć i wniósł ją do środka. Narobił szumu. Przybiegło kilka pielęgniarek i dwóch lekarzy. Pomogli mu umieścić ją na mobilnym łóżku. Przewieziono ją do pokoju zabiegowego. Chciał wejść razem z nią, ale zatrzymał go jeden z lekarzy i zmusił do tego, by usiadł. - Proszę mi opowiedzieć, co się stało. - Wybiegła nagle… Prosto przed maskę… Nawet jej nie zauważyłem. Błagam ratujcie ją. Ratujcie… - Mówił szybko i dość chaotycznie. - Podam panu zastrzyk na uspokojenie. Jest pan w szoku. Za chwilę trochę się pan uspokoi. Nie bardzo działał ten zastrzyk, a on nerwowo ściskał dłonie i co chwilę łapał się za głowę. – Ula, wytrzymaj. Wytrzymaj skarbie. Nie daruję sobie jeśli i tobie coś się stanie. – Po godzinie z sali wyszedł lekarz. Zerwał się z fotela i przypadł do niego. - No i co panie doktorze? Proszę mi powiedzieć? Błagam. Czy ona żyje? - Proszę się uspokoić. Żyje. Dobrze, że nie jechał pan zbyt szybko, bo obrażenia byłyby dużo gorsze. Ma złamaną rękę i trochę stłuczony lewy bok, kilka zadrapań i siniaków. Wyjdzie z tego. Poczuł ogromną ulgę i mocno uściskał dłoń doktora. - Bardzo panu dziękuję. Bardzo. Martwiłem się o nią. Mogę ją zobaczyć? - Może pan, ale krótko. Dostała środki uspokajające. Szybko po nich zaśnie. Za chwilę przewiozą ją na oddział i będzie pan mógł do niej pójść. To ktoś bliski? - Nawet bardzo bliski. - No to miała szczęście w nieszczęściu. Jednak to dziwny zbieg okoliczności, nie uważa pan? - Sam jestem zaskoczony, że ona jest w Warszawie. Od ponad dwóch miesięcy powinna być w Bostonie. Przysiadł na twardym stołku obok łóżka. Ujął jej zdrową dłoń i przycisnął do ust. Otworzyła oczy i z paniką spojrzała na niego. Wyrwała rękę. - Nie… nie… zostaw mnie… ja nie chcę… - Ula… Ula, to ja… Marek. Błagam cię spójrz na mnie. Odpychała go i nie pozwoliła mu zbliżyć się do siebie. Na każdą próbę dotyku i powstrzymania jej ręki reagowała panicznym strachem. W końcu rozpłakała się bezradnie. - Proszę… nie rób mi tego…, to tak bardzo boli… Nie bij mnie, błagam. Zrobię co zechcesz, tylko nie bij… ![]()
Zdzisław Beksiński "Krzyk"
Oniemiały słuchał jej słów i kompletnie nie rozumiał o czym ona mówi. Co się takiego stało, że reagowała na niego z takim przestrachem. Opadła na poduszkę. Zaaplikowany środek chyba zaczął działać, bo zasypiała. Podniósł się z krzesła i ze smutkiem spojrzał w jej bladą, drobną twarz. Odważył się i z czułością pogładził jej policzek.
- Jutro tu wrócę kochanie – wyszeptał – i dowiem się, czego tak bardzo się boisz. Wrócił do domu kompletnie wyzuty z sił. To dramatyczne spotkanie z Ulą wstrząsnęło nim do głębi. Nie miał pojęcia, czy zadzwonić do jej rodziny i powiadomić ją o tym nieszczęsnym splocie wypadków. Zerknął na zegar. Dochodziła trzecia. Musi załapać trochę snu. Nie będzie dzwonił do Rysiowa zanim nie porozmawia z Ulą. Ściągnął z siebie ubranie i w samych bokserkach rzucił się na łóżko. Było już dość późno kiedy otworzył oczy. Oprzytomniał w momencie przypomniawszy sobie wydarzenia tej nocy. Wszedł pod lodowaty prysznic a po nim szybko się ubrał. Już będąc w samochodzie poczuł jak burczy mu w brzuchu. Zatrzymał się przy jednej z knajpek i zamówił sobie śniadanie. Po drodze do szpitala kupił jeszcze jakieś soki i trochę owoców. Wszedł na oddział i natknął się na lekarza, z którym rozmawiał wczoraj. Przywitał się z nim pytając też o stan Uli. - Może usiądźmy. – Trochę przestraszył go poważny ton głosu doktora. Wbił w niego zaniepokojony wzrok. - Muszę panu coś powiedzieć. Dzisiaj rano jeszcze raz zrobiliśmy obdukcję pani Cieplak i odkryliśmy coś dziwnego. To, co braliśmy wczoraj za stłuczenia i siniaki powypadkowe okazało się śladami po pobiciu. Niektóre z tych śladów są sprzed kilku tygodni, a niektóre całkiem świeże. Tak naprawdę to w tym wypadku ucierpiała tylko jej ręka. Nie oglądaliśmy wczoraj jej pleców, ale i na nich są widoczne pręgi a nawet jeszcze nie całkiem wygojone rany. Jestem prawie pewien, że zostaną jej blizny, bo rany są dość głębokie. Doprawdy nie wiem, co ona musiała przejść, że tak wygląda. Po prostu katowano ją. Myślę, że powinien pan powiadomić policję. To zbyt poważna sprawa. Marek przełknął nerwowo ślinę. - Wie pan… Wczoraj ona zareagowała na mój widok bardzo dziwnie. Niby mnie poznawała, a ciągle powtarzała, bym jej nie dotykał i żebym jej nie bił. Odtrącała moje ręce, choć próbowałem ją tylko uspokoić. Zachodzę w głowę, co się z nią działo przez ten czas, kiedy widziałem ją po raz ostatni. Musiała przeżyć straszne rzeczy. - Ona boi się ludzi, a raczej boi się mężczyzn. Reaguje na ich widok histerycznie nie dopuszczając ich do siebie. Musieliśmy ją unieruchomić i daliśmy zastrzyk na uspokojenie. Teraz jest u niej psychiatra. To kobieta, bo nie chcieliśmy ryzykować i wzywać któregoś z kolegów. Usiłuje się dowiedzieć czegoś więcej, by wiedzieć jak można jej pomóc. Jeśli pan tam wejdzie proszę zachować dystans i nie zbliżać się do łóżka. Proszę zachować też spokój i rozmawiać łagodnie. - Zrobię tak jak pan radzi. Nie chciałbym w żaden sposób jej zranić. Kiedy doktor odszedł usiadł bliżej drzwi do sali, w której leżała Ula. Czekał, aż wyjdzie od niej lekarka. Wreszcie pojawiła się. Wstał i przedstawił się jej. Opowiedział kim jest a także poruszył sprawę rodziny Uli. Spytał, czy ma ich powiadomić, że ona przebywa w szpitalu. - Wie pan, najlepiej ją o to zapytać. Ja nie wiem, czy ona w ogóle chce, by pojawił się tutaj ktoś z nich. Ona nadal jest w bardzo głębokim stresie i trudno mi powiedzieć, kiedy z niego wyjdzie. Prawdopodobnie za kilka dni przeniesiemy ją na oddział psychiatryczny. - Błagam, niech pani tego nie robi. Ona zamknie się tam jeszcze bardziej. Ja ją znam. Jest niezwykle wrażliwa i skryta. Ja jestem w stanie się nią zaopiekować. Również jej rodzina. To dobrzy, uczciwi ludzie potrafiący otoczyć ją dobrą opieką. Jeśli trzeba ja zapłacę, by lekarz doglądał jej tutaj. - No dobrze… - lekarka zgodziła się bez przekonania – niech i tak będzie. W takim razie zostaje. Będę przychodzić i spróbuję ją trochę otworzyć. Nadal nie wiem, co spowodowało ten głęboki szok. Pożegnała się z nim a on nie bez obawy otworzył drzwi. Leżała z oczami wbitymi w sufit i nawet nie zareagowała na jego wejście. - Dzień dobry Ula. – Powiedział cicho. – Poznajesz mnie? Odwróciła w jego kierunku twarz i obrzuciła go spojrzeniem pełnym bólu. - Poznaję…, ale nie podchodź proszę… - wyszeptała. - Nie bój się mnie. Nie podejdę. Już nigdy nie wyrządziłbym ci krzywdy. Usiądę sobie tutaj z dala od ciebie. Przyniosłem ci trochę soków i owoców. Może będziesz miała na nie ochotę. Mogę je położyć na szafce? Nie dotknę cię. Nie obawiaj się. Patrzyła jak zahipnotyzowana, gdy podchodził do szafki. W momencie zesztywniała ze strachu. Zauważył to. Szybko wyciągnął kartony z sokami i ustawił je na blacie. Równie szybko wycofał się do stojącego w kącie krzesła. Odetchnęła z widoczną ulgą, gdy na nim usiadł. - Ula…, skąd się wzięłaś w Warszawie? Miałaś być w Bostonie. Gdzie jest Piotr? – Niemal szeptem zapytał o to wszystko. - W Bostonie…? W Bostonie… Nie poleciałam do Bostonu. Piotr poleciał sam. Nie byłam w stanie sprostać jego oczekiwaniom. – Nerwowo splotła dłonie na białej pościeli. Była spięta. - Jeśli drażni cię lub krępuje ta rozmowa, to powiedz. Nie będę cię męczył. Pamiętasz, że wpadłaś pod samochód? Pod mój samochód. Niemal cię przejechałem. – Zadrżał mu głos a w oczach pokazały się łzy. – Może kiedyś mi opowiesz, jak będziesz silniejsza, co się wydarzyło, że przywiodło cię późną nocą pod koła mojego auta. – I w jej oczach zalśniły łzy. - Może…, kiedyś… - wyszeptała. - Czy twoja rodzina wie, że tutaj jesteś? Może chcesz, by ich powiadomić? Powiedz tylko słowo a zrobię to. - Nie…, jeszcze nie… Nie jestem na to gotowa. Oni myślą, że jestem gdzie indziej i niech na razie tak zostanie. - Dobrze. Nie będę dzwonił. Pozwolisz mi się odwiedzać? Bardzo mi na tym zależy. - Jeśli chcesz… - Dziękuję Ula. Odpoczywaj i nabieraj sił. Przyjadę jutro. Wyszedł z budynku szpitala kompletnie skołowany. Do głowy cisnęło mu się tak wiele pytań, na które w tej chwili nie znał odpowiedzi. Przeczuwał, że upłynie jeszcze sporo czasu nim je pozna. Przypomniał sobie rozmowę z lekarzem i jego sugestię, by zgłosić to na policji. Nawet się nie zastanawiał i skierował się prosto do stołecznej komendy. Znał jej komendanta, bo wielokrotnie przy okazjach pokazów korzystał z usług tutejszej policji, która pilnowała porządku w takich razach i chroniła przed ewentualnymi incydentami. Będąc już w środku zapytał o komendanta Jaworskiego. Ucieszył się, że go zastał. Uścisnęli sobie dłonie a Jaworski wskazał mu fotel, na którym usiadł. - Dawno się nie widzieliśmy panie Marku. Czemu zawdzięczam tę miłą wizytę. - No cóż… Miła to ona chyba nie będzie. Chcę złożyć doniesienie o przestępstwie. – Jaworski spojrzał na niego zdziwiony. - Naprawdę? W takim razie proponuję kawę i przygotuję dyktafon. Ta rozmowa musi być nagrana. Już przy parujących filiżankach Marek zaczął snuć swoją opowieść. Krótko streścił historię jego znajomości z Ulą, opowiedział jak doszło do rozstania i o tym, że on miał wyjechać do Mediolanu a ona wraz z Sosnowskim do Bostonu. Opowiedział o śmierci Pauliny, o powrocie z Włoch i o tym jak wracał z lotniska i niespodziewanie potrącił kobietę. - Byłem zmęczony i dlatego nie jechałem szybko. Ona wyskoczyła znienacka wprost pod koła. Gwałtownie zahamowałem i wysiadłem z auta chcąc sprawdzić, co z nią. Kiedy ją odwróciłem ze zdumieniem ujrzałem, że tą kobietą jest Ula. Kompletnie nie rozumiałem, co ona robi w Polsce. Przecież miała być gdzie indziej. Szybko zawiozłem ją do szpitala. Tam stwierdzono, że ma złamaną rękę. Nastawiono kości i zapakowano ją w gips. Oprócz tego miała trochę siniaków, krwawych podbiegnięć i stłuczeń. Jednak kiedy dzisiaj zjawiłem się na oddziale lekarz, który opatrywał ją w nocy powiedział mi, że zrobili powtórną obdukcję, bardziej dokładną i okazało się, że to, co uznali za stłuczenia powypadkowe jest skutkiem nie wypadku, ale ciężkiego pobicia. Oprócz tego na plecach ma świeże, dopiero gojące się rany, które wyglądają tak, jakby ktoś okładał ją pejczem. Oni sfotografowali ją podczas tej obdukcji więc dokumentacja jest do wglądu w szpitalu. To jednak nie jest najgorsze. Ona jest w ciężkim stresie. Nie dopuszcza do siebie żadnych lekarzy płci męskiej, żadnych pielęgniarzy i reaguje na ich widok histerią. Wczoraj i na mój widok zareagowała podobnie, choć starałem się ją tylko uspokoić. Odtrącała moje ręce, odpychała od siebie, w końcu przerażona rozpłakała się błagając bym jej nie bił, że zrobi wszystko czego chcę, ale mam jej nie dotykać. Dzisiaj lekarz mówiąc mi o tej awersji do mężczyzn potwierdził moje obawy. Sądzę, że ktoś wyrządził jej ogromną krzywdę. Nie tylko psychiczną, ale i fizyczną. Nie mam pojęcia, gdzie przebywała. Na pewno wiem, że nie poleciała do tego Bostonu. Lekarz twierdzi, że katowano ją. Marek skończył i przez chwilę zapanowała cisza w gabinecie. W końcu odezwał się Jaworski. - To bardzo smutna historia. Nie chciałbym być złym prorokiem, ale mieliśmy już parę lat temu podobne doniesienia. Składały je kobiety, które trafiły w łapy międzynarodowej mafii zajmującej się prostytucją i zmuszaniem do niej. Struktura tej przestępczej organizacji była ogromna. Rozciągała się niemal na całą Europę. Niebagatelną rolę w rozpracowaniu tej siatki odegrał Interpol. Złapano wtedy naprawdę grube ryby i uratowano życie wielu kobietom. Wygląda na to, że i pani Cieplak trafiła w takie miejsce. To oczywiście tylko domniemanie, bo tak naprawdę nic nie wiemy i dopóki ona sama nie zechce wyznać jak było naprawdę, mamy związane ręce. Marek z przerażeniem słuchał słów komendanta. Czy Ula również trafiła w łapy takich ludzi? - To nie będzie takie proste. Ona jak na razie jest bardzo wycofana i niewiele mówi. Codziennie rano będzie miała spotkania z psychiatrą. Lekarka powiedziała mi, że będzie próbowała wyciągnąć od niej więcej szczegółów. Ja będę również jeździł tam każdego dnia. Może i przede mną się otworzy. - Oby. Ja w każdym razie zgłoszenie przyjmuję. Wyślę też kogoś do szpitala po dokumentację a z panem będę w stałym kontakcie. Teraz nie pozostaje nic innego tylko uzbroić się w cierpliwość i czekać aż pani Cieplak poczuje się na tyle bezpieczna, że znajdzie w sobie odwagę, by opowiedzieć nam o tym, co przeżyła. Wprost z komendy pojechał na zakupy. Jego lodówka już od wielu dni świeciła pustkami a on doszedł do wniosku, że czas zacząć nadrabiać te utracone kilogramy. Musi być teraz silny dla Uli i zrobić wszystko, co w jego mocy, by pomóc jej wyzdrowieć. Zapakowawszy niezliczoną ilość toreb do bagażnika podjechał jeszcze do restauracji, gdzie zjadł solidny obiad. Po nim pojechał już prosto do domu. Umieścił zakupy w lodówce, a z toreb, które zostały wyjął dwie piżamy, kilka zmian osobistej bielizny i gruby, frotowy szlafrok w rozmiarze Uli. Znalazły się też kapcie. Jutro zabierze jej to wszystko, by nie musiała nosić szpitalnych ciuchów. Po kolacji usiadł w salonie na kanapie i po raz pierwszy od wielu dni włączył telefon. Wiadomości było mnóstwo. Przeglądał je pobieżnie odsłuchując te ważniejsze a kasując te mniej istotne. Nagle zamarł. Zobaczył wyświetloną wiadomość od Uli. Spojrzał na datę. Pochodziła z dnia, w którym odbywał się pokaz. Włączył pocztę głosową i zaczął odsłuchiwać. „Hej Marek… To ja…, Ula… Chciałam ci tylko powiedzieć, że… Nie odlatuj, nie odlatuj, błagam. Zostań proszę … No… To tyle… Cześć.” Siedział jak skamieniały. Odsłuchał powtórnie. Dlaczego był takim idiotą i wyłączył ten cholerny telefon. Gdyby nie to, zawróciłby z lotniska i natychmiast zjawił się na pokazie. Jak bardzo musiała się czuć rozczarowana, że jego tam nie było. To oznaczałoby też, że jednak rozstała się z Sosnowskim i dlatego sam poleciał do tego Bostonu. - Wybacz mi Ula, że kolejny raz tak bardzo cię zawiodłem – wyszeptał. – Już nigdy więcej. Zrobię wszystko, byś wyzdrowiała i była szczęśliwa. Wybrał numer do Olszańskiego. Pamiętał, że Alexa jeszcze nie ma w kraju, a ojciec pewnie też nie ma głowy, by zająć się firmą. Przyjaciel odebrał natychmiast. - Cześć stary. Wracasz do żywych? - Powoli wracam. Będę jutro w firmie, ale koło jedenastej. Musimy pogadać. Teraz powiedz mi tylko, jak sprawy stoją. Jesteś sam na posterunku? - Jest twój ojciec od wczoraj. Stara się wszystko ogarnąć. Pomagam jak mogę. Rano zrobił naradę wojenną w konferencyjnej. Był Pshemko, Turek i ja. Ustaliliśmy to, co najważniejsze i zaczynamy działać. Wszystkich chętnych do podpisania umów na kolekcję FD Gusto zaprasza do firmy. Nie ma zdrowia umawiać się z nimi na mieście. Dla niego to lepiej. Dobrze, że wracasz. Staruszek na dłuższą metę nie wytrzyma takiego tempa. - Dzięki Seba. Do jutra w takim razie. - Do jutra. O dziewiątej rano ponownie zawitał na oddziale. Wsunął się cicho do pokoju i przywitał z Ulą. - Dzień dobry Ula. Jak się czujesz? - Znowu w jej oczach ujrzał czający się strach. To przejmujące spojrzenie wstrząsnęło nim do głębi. – Nie obawiaj się. Nie będę się zbliżał. – Zapewnił. - Już lepiej… - powiedziała cicho. - Przywiozłem ci piżamy i trochę bielizny. Również szlafrok i kapcie. Poproszę pielęgniarkę, by po moim wyjściu pomogła ci się przebrać. Może poprawi ci się samopoczucie, gdy nie będziesz musiała nosić tych szpitalnych, okropnych rzeczy. Położę to wszystko w nogach łóżka, dobrze? – Prawie niezauważalnie kiwnęła głową. - Dziękuję. Przysiadł na krześle z dala od niej. - Chciałem cię bardzo przeprosić Ula. Gdy dowiedziałem się, że wyjeżdżasz z Piotrem, byłem zrozpaczony. Nie chciało mi się żyć. Zamknąłem się w domu na długie tygodnie, odciąłem od ludzi i wyłączyłem telefon. Nie poleciałem z Pauliną do Mediolanu. W ostatniej chwili zawróciłem z lotniska. Po prostu nie mogłem tego zrobić. Dopiero wczoraj wieczorem włączyłem telefon i dopiero wczoraj odsłuchałem wiadomość od ciebie. - Wiadomość…? - Tą, którą zostawiłaś na poczcie głosowej w dniu pokazu. Tą, w której prosiłaś mnie, bym nie wyjeżdżał. Tak bardzo cię przepraszam za to. Gdybym nie był takim durniem i miał włączony telefon, być może teraz bylibyśmy zupełnie gdzie indziej a ty nie musiałabyś tak bardzo cierpieć. Chciałbym, żebyś wiedziała, że zrobię wszystko, byś znowu zaczęła się uśmiechać i byś znowu była szczęśliwa. Kocham cię Ula. |
Ania (gość) 2013.04.26 18:34 |
Gosiu Kolejna swietna cześć..bardzo dobry temat poruszylas.Duzo jest par ,ktore uwazaja sie ze jest wszystko dobrze a potem wychodzi ze kobiety dziewczyny a nawet dzieci sa bite.Ciesze sie ,że Ula nie otraca Marka chociaz nie jest jej latwo.Wiadomo zostala wykorzystana nie wiem czy dobrze to ujelam.Chciala byc szczesliwa ,a tu ja spotkala przykra niespodzianka.Mam nadzieje ,że przy Marku bedzie jej dobrze i dojdzie do siebie.3mam za Ulke kciuki :) a wyznanie Marka piekne ciekawe co na to Ula :) Buzka :) |
biedronka2012 (gość) 2013.04.26 18:45 |
Gosiu Już jestem fanką tego opowiadania ...Druga część wiele wyjaśnia. Tak jak zapowiadałaś opowiadanie nie zapowiada się sielankowo...Prostytucja ? Uprowadzenie ?To bardzo trudny temat.... i zarazem bardzo ważny. Nadal bardzo rzadko się o tym mówi... a przecież problem istnieje. Kobiety są wywożone i zmuszane do „pracy „ na ulicy wbrew własnej woli... piekło....Kiedyś czytałam taką książkę i tam były opisane wspomnienia dziewczyny, która to przeżyła A Marek to dla niego zapewne też trudne …. i te ostatnie słowa „ Kocham cię Ula „ Miłość Marka na pewno pozwoli Uli szybko odzyskać siły i wrócić do normalności. Trzymam za nich kciuki.:) pozdrawiam Biedronka |
MalgorzataSz1 2013.04.26 18:58 |
Aniu. W tym opowiadaniu jednak nie chodzi o przemoc w rodzinie, choć to z pewnością temat wart opisania. Nawet Biedronka się go ostatnio podjęła. Ja opisuję problem kobiet wywożonych z kraju i zmuszanych do prostytucji. Chyba jednak nie do końca ten rozdział wyjaśnił sytuację. Ula ani Marka nie zachęca ani go nie odtrąca. Jest zamknięta w sobie i na wszystko reaguje obojętnie za wyjątkiem mężczyzn, bo się ich boi. Marka zna, ale i tak nie pozwala mu się do siebie zbliżać, choć on bardzo tego pragnie. Biedronko Wiedziałam, że opowiadanie może Ci się spodobać, bo sama podejmujesz w swoich bardzo trudne, życiowe tematy. Masz rację pisząc, że dla Marka widok "takiej" Uli jest prawdziwym szokiem. Powoli dociera do niego podejrzenie, że ona mogła trafić w łapy jakichś degeneratów, choć oczywiście nie ma pewności. Teraz jednak zanim pozna prawdę chce być jak najbliżej niej i pomóc jej wrócić do normalnego życia. Z pewnością nie będzie to łatwe, ale on bardzo ją kocha i zrobi wszystko, żeby tak się stało. Moje kochane dziewczyny, bardzo dziękuję Wam za komentarze i serdecznie obie pozdrawiam. :) |
Marcysia (gość) 2013.04.26 19:54 |
Małgosiu, ta notka to dla mnie wielki szok. Ula i prostytucja? Jejku, to jakaś pomyłka. Poruszyłaś rzeczywiście bardzo trudny temat, ale gratuluję Ci tego pomysłu. Sama chyba nie podjęlabym się czegoś takiego. Mam tylko wielką nadzieję, że Ula przekona się do Marka, w końcu ten ją bardzo, ale to bardzo kocha, prawda? ;) Pozdrawiam Cię serdecznie :) |
MalgorzataSz1 2013.04.26 20:05 |
Marcysiu. Z tą prostytucją Uli to nie tak do końca prawda i czytając kolejne rozdziały przekonasz się, że ona nie została prostytutką. Przeżyła straszne rzeczy, o których nie chce myśleć a co dopiero mówić. Miłość Marka ma tu ogromne znaczenie. To właśnie poprzez uczucie on będzie chciał sprawić, by zaufała mu ponownie. Jednak jest na to jeszcze za wcześnie, a ona jest zraniona i nie ufa już żadnemu mężczyźnie. Zadaniem Dobrzańskiego będzie odbudowanie tego zaufania. Bardzo Ci dziękuję, że zajrzałaś. Pozdrawiam Cię serdecznie. :) |
Abstrakt (gość) 2013.04.26 20:46 |
Witaj Małgosiu :-) .... no to mamy ciężki kaliber, raczej mega ciężki. Czekałam na drugi rozdział, chciałam się przekonać czy moja intuicja dobrze mi podpowiedziała, że tytułowe rany to będą rany psychiczne ale też i fizyczne... Niestety nie pomyliłam się. Straszna sprawa. I taka dojmująca. Przez to, że dotyka cielesności i przekraczania granic ludzkiej wytrzymałości. Nie ma nic gorszego jak godzić się wbrew sobie na coś co odziera z godności.... Nie jestem pewna jak daleko posunęłaś się w straszności tych doświadczeń i tez zadaję sobie pytanie dlaczego tak się stało, czy Ula znalazła się gdzieś przypadkiem i niechcący stała się ofiarą czy to faktycznie kwestia Bostonu i innego wyboru.... Nie wiem, mam wiele pytań i wątpliwości. Oczywiście zadaję je sobie sama, nie liczę na odpowiedź, czekam na rozwój wypadków. Jednak, wierzę, że miłość Marka do Uli, szczególnie teraz, gdy stanęła w obliczu okrutnej krzywdy, zwycięży wszystko. Owszem, czas będzie tu bardzo potrzebny, ale dobrze, że jest jeszcze miłość. Małgosiu, faktycznie szykuje się nam traumatyczna opowieść, z niemiłymi wątkami, jednak wierzę, że i ta będzie miała szczęśliwy finał. Czuję się kolejny raz zaskoczona, zainteresowana i niecierpliwa. I, choć nie mam wpływu na losy tej historii, oszczędzaj proszę Ulę, jak najbardziej tylko możesz. Obraz, który dziś przeczytałam zmroził mnie.... Pozdrawiam Cię serdecznie, z niecierpliwością oczekuję kolejnego rozdziału :-) |
MalgorzataSz1 2013.04.26 21:06 |
Abstrakt. Nawet nie wiesz z jaką niecierpliwością czekałam na Twój komentarz. Pierwszy rozdział niewiele mówił o temacie opowiadania i wiedziałam, że odezwiesz się dopiero po drugim, jak będziesz już miała jasność. Masz rację to dość ciężki kaliber. Mimo wszystko nie posunęłam się do najgorszego i nie zrobiłam z Uli kobiety lekkich obyczajów. Ulę należy traktować jak ofiarę bardzo złego procederu, bo zupełnie nieświadomie stałą się zabawką w nieodpowiednich rękach. Niestety nie mogę za wiele napisać, bo nie wzbudziłabym w Was zainteresowania. Powiem tylko, że zaczęłam pisać to opowiadanie zainspirowana nie tak dawnymi wydarzeniami o podobnym charakterze, w które zamieszana była córka pewnego znanego muzyka. Na pewno wiesz o kogo chodzi. W takich sytuacjach drastyczność, straszność i dramatyczność jest nieodzownym elementem przeżywanego przez kobiety koszmaru. Wydarzenia jakie przedstawiłam w tych dwóch rozdziałach są jakby przedstawione już "po". Następne opowiedzą w jaki sposób Ula znalazła się w takim nieodpowiednim dla siebie miejscu i co przeżyła, a potem doprowadzą do wyjaśnienia całej sprawy i oczywiście do szczęśliwego zakończenia. Nie mogę Ci obiecać, że oszczędzę Uli przykrych doświadczeń, bo poprzez jej postać chcę ukazać przeżycia tych kobiet, które miały to nieszczęście przeżyć taką traumę i niektóre nie potrafią już funkcjonować normalnie. Miłość Marka jak już pisałam wyżej, będzie tu miała kluczowe znaczenie, bo pozwoli jej uwierzyć, że na świecie nie tylko występuje zło, ale też i dobro. Cieszę się, że wzbudziłam Twoje zainteresowanie. Mam nadzieję, że i dalsze rozdziały dostarczą Ci emocji. Wielkie podziękowanie za długi komentarz. Pozdrawiam. :) |
a (gość) 2013.04.26 21:23 |
Małgosiu, Bardzo Ci dziękuję za bardzo miłe słowa :-) Wiem, że czekają mnie niespodzianki, jestem na nie gotowa, i będę je bardzo przeżywać. Ale wiem, że to opowiadanie niesie też nadzieję na lepsze. I na to będę czekać, na szczęśliwy finał. Jeszcze raz dziękuję Ci za słowa uznania :-) pozdrawiam cieplutko :-) |
MalgorzataSz1 2013.04.26 21:32 |
Abstrakt. Ty mnie dziękujesz? To ja Tobie dziękuję, że wiernie trwasz przy moich wypocinach od samego początku. To Tobie należy się medal za wytrwałość. A przesłaniem tego opowiadania niech będzie potęga miłości, która jest w stanie pokonać wszelkie przeszkody, by człowiek mógł poczuć prawdziwe szczęście. I jeszcze tak na marginesie, zaczęłaś stosować jakieś skróty? Od teraz jesteś "a"? Myślałam w pierwszym momencie, że jakiś nowy czytelnik się ujawnił. Ha ha ha. Pozdrawiam. :):):) |
Shabii (gość) 2013.04.26 23:16 |
Małgosiu. Przeczytałam "Rany". Stopniowo będę nadrabiać wcześniejsze. To nowe opowiadanko jest intrygujące. Początkowo myślałam, że Ulka jednak wyjechała i to Piotr ją tak bije (coś jak w moim kaktusie) a tutaj czuję jest inaczej, a może się mylę. Może to zemsta Sosnowskiego? Wiesz, że ja mam w zwyczaju gdybać i kombinować. Przyznam się, że w pierwszej chwili jak przeczytałam o śmierci Pauliny ( przykre swoją drogą) to pomyślałam, że może tym ojcem jest właśnie Piotrek. Pamiętam, że w serialu ją skomplementował. Bardzo jestem ciekawa co tu jest grane i nie będę ukrywać, że już mi się podoba. Lubię jak czasem coś jest smutne, by później podwujnie cieszyć się szczęściem. Tu dodatkowo dalaś nam zagadkę. No nic, będę czytać i mam nadzieję wszystkiego się dowiem. A może już co nie co odkryłam? Opowiadanie zapowiada się świetnie. Serdecznie pozdrawiam. :):) PS: Gosiu, piszę z telefonu. Na maila odpiszę, jak będę na laptopie, bo coś się poknociło i z tel nie wychodzi. Pewnie zaskoczona moim wpisem, co? Znalazłam chwilkę i jestem, mimo późnej pory warto było tutaj wpaść! :*:):*:) |
MalgorzataSz1 2013.04.27 09:17 |
Shabii. Nie tylko jestem zaskoczona, ale jestem w wielkim szoku. Już straciłam nadzieję, że jeszcze tu kiedyś zawitasz. Życie jest jednak wielką niespodzianką a w tym wypadku dodatkowo miłą. Muszę z przykrością stwierdzić, że jednak nic nie odkryłaś moja kochana Shabii. Domysły, o których napisałaś są błędne. Sosnowski nie ma nic wspólnego ani z ciążą Pauliny ani ze stanem Uli. Doktorek przeszedł do historii i jest rozdziałem zamkniętym. Bez sensu byłoby pisanie o tym jak on znęca się nad Ulą, gdy Ty już wpadłaś na ten pomysł i liczę, że wreszcie pochylisz się nad dalszym ciągiem tej intrygującej historii. Na pewno nie dowiesz się, kto był sprawcą ciąży Febo, bo w ogóle nie rozwijam tego wątku. To nie na jej błogosławionym stanie się skupiam, bo temat opowiadania traktuje o czymś zupełnie innym. Miałam cichą nadzieję, że jednak trochę Was zaintryguję, ale zapewniam Cię, że wszystko powoli się wyjaśni a kulminacja nadejdzie w piątym i szóstym rozdziale. A na maila czekam i liczę na sprawność Twojego internetu. Za wpis bardzo dziękuję. Naprawdę mile mnie zaskoczył. Serdecznie pozdrawiam. :) |
Amicus (gość) 2013.04.27 10:12 |
Gosiu, Twoje ostatnie opowiadania nigdy od samego początku nie były sielankowe. Zawsze pojawiały się problemy, które w miarę stopniowego rozwiązywania i pokonywania doprowadzały do szczęśliwego finału. Ale to, co zafundowałaś nam tutaj... Przyznam, że jestem w szoku. Podejrzenie przestępstw, bandziory i traumatyczne przeżycia Uli. Potrafisz zaskakiwać. Piszesz, że Piotr wyjechał do Bostonu, że Ula po tym telefonie do Marka została w Polsce... czyli to nie on był autorem jej dramatu, a przyznam, że właśnie jego podejrzewałam o wyrządzenie jej tych tytułowych 'Ran'. Podejmuejsz jak zawsze trudny temat, sprawiasz, że czytelnik się wciąga i z niecierpliwością czeka na dalszy ciąg...a wszystkie przypuszczenia okazują się błędne, bo Ty wybierasz inną, całkowiecie zaskakującą drogę. Jesteś mistrzynią podtrzymywania napięcia i intrygowania czytelników. Marek... Staje na jej drodze w bardzo ważnym dla niej momencie, można by powiedzieć, że na jej życiowym zakręcie. Dobrze, że jest przy niej, dobrze, że jej pomaga i za cel stawia sobie jej powrót do grona ludzi szczęśliwych... chociaż wątpię, by w 100% po tych przeżyciach to było możliwe. Trochę byłam zaskoczona tym jego wyznaniem miłości, zwłaszcza w tym momencie. Z jednej strony dobrze, że stawia sprawę jasno, ale z drugiej.... ona przeżyła dramat, boi się mężczyzn, niemal boi się własnego cienia i nie wiem, czy przez to wyznanie jeszcze bardziej się nie wycofa. Ok, chyba faktycznie się czepiam. ;) Sądzę jednak, że Marek będzie bardzo przeżywał jej dramat i będzie się obwiniał. Bo przecież gdyby nie wyjechał, gdyby przyjechał na pokaz nie spotakałaby jej taka krzywda. Oj Małogosiu, Małgosiu..pokomplikowałaś im to życie. Na szczęście znam Cię na tyle, iż wiem, że zafundujesz nam szczęśliwy finał i tego się trzymam. A teraz z niecierpliwością czekam na dalszy rozwój wydarzeń i wyjaśnienia jak, dlaczego i kto... Pozdrawiam Cię serdecznie! PS. I korzystając z okazji już teraz zapraszam Cię na kolejny rozdział mojego opowiadania - dziś o stałej porze (22:22) :) |
MalgorzataSz1 2013.04.27 10:58 |
Amicus. Rzeczywiście muszę przyznać Ci rację, że te ostatnie historie zaczynają się dość dramatycznie. Może zmienia mi się na stare lata optyka oglądu świata? Ha ha. Jednak jest w nich pewien constans, a mianowicie szczęśliwy, lub w miarę szczęśliwy finał. To też zakończy się dobrze. Życie potrafi dostarczyć inspiracji i to niekoniecznie tych pozytywnych. Ja, jak pisałam już wyżej, też zainspirowałam się pewnymi wydarzeniami, które nieco rozbudowałam i ubarwiłam na potrzeby opowiadania. Uśmiechnęłam się, gdy napisałaś, że: " Jesteś mistrzynią podtrzymywania napięcia i intrygowania czytelników". Tak naprawdę wcale nie uważam się za kogoś takiego. Do tej pory wszystkie moje opowiadania były dość przewidywalne i czytelnicy nie mieli wątpliwości, co wydarzy się dalej. To opowiadanie różni się od pozostałych jedynie tym, że zaczęłam je pisać "od środka", bo z pewnością nie od końca, o czym się przekonasz. Ula przeżyła koszmar, ale Marek nadal nie zna szczegółów i tak naprawdę nie ma pojęcia co ją spotkało. Domyśla się tylko, że to coś strasznego i jedyne, co może zrobić w takiej sytuacji to trwać przy niej, otoczyć ją opieką i troską. Dla niego to nic trudnego. Kocha ją przecież bardzo i chce dla niej jak najlepiej. Ona boi się mężczyzn, jednak jego przecież zna i bez względu na krzywdę jaką jej kiedyś wyrządził, jest w stanie zaakceptować jego obecność przy niej. Ta krzywda, to oszukanie jej i jest niczym w porównaniu do krzywdy jakiej doznała zanim wpadła pod koła jego samochodu. Wyznanie miłości przez Marka nie powinno być dla Was zaskoczeniem. Pamiętamy, że bardzo długo nie mógł się zdobyć na takie słowa, a i Ula mu tego nie ułatwiała. Przecież przeczytała od niego list, w którym wyznał, co do niej czuje. To wyznanie jest tylko potwierdzeniem tamtych słów, by miała pewność, że nic się nie zmieniło i że dla niego jest najważniejsza na ziemi. On rzeczywiście martwi się o nią i ma poczucie winy względem niej. Bierze pod uwagę "co by było gdyby"... Gdyby nie wyjechał, gdyby bardziej o nią walczył, być może teraz nie musiałby odwiedzać jej w szpitalu. Ale wszystko po kolei. Jak do tej pory wszyscy stawiali na Sosnowskiego, jako potencjalnego sprawcę nieszczęścia Uli. Jednak ja wymyśliłam zupełnie inny scenariusz wydarzeń, który być może niektórych zaskoczy. Bardzo dziękuje Ci Amicus za przemiły i taki długi komentarz. Na Twój blog postaram się zajrzeć, jeśli nie dziś, bo 22:22 to dość późna jak dla mnie pora, to na pewno jutro rano. Serdecznie Cię pozdrawiam. :) |
Natalia (gość) 2013.04.27 16:35 |
Bardzo intrygujące, naprawdę. Mam nadzieję, że jeszcze przez kilka notek potrzymasz nas w niepewności :) Ciekawi mnie bardzo co stało się z Ulą. To naprawdę intrygujące. Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy. PS mam pytanie, choć nie musisz na nie odpowiadać, w jaim jesteś wieku, Małgosiu? :) Pozdrawiam i ściskam |
MalgorzataSz1 2013.04.27 17:24 |
Natalio Cieszę się, że uważasz to opowiadanie za intrygujące. Ja oczywiście postaram się przetrzymać Was w niepewności do co najmniej piątego rozdziału, ponieważ on i ten następny wyjaśnią wszystkie wątpliwości, choć samo opowiadanie rzecz jasna, na tym się nie skończy. A co do wieku... Wiesz najchętniej napisałabym, że jestem w 21-wszym ha ha ha, ale na stronach tego bloga i innych wielokrotnie mnie o to pytano i wierz mi, że przynajmniej 90% pytających było w szoku i miało wątpliwości, czy zwracać się do mnie na "Ty". Ja zawsze podkreślam, że choćby pytający był w wieku gimnazjalnym, to ja jestem szczęśliwa, że traktuje mnie jak rówieśniczkę. No dobra. Nie będę już lać wody. W tym miesiącu skończyłam pięćdziesiąt pięć lat. Dziękuję Ci pięknie za komentarz i serdecznie pozdrawiam. Mam nadzieję, że nie zaszokowałam Cię zbytnio. :):):) |
bewunia68 (gość) 2013.04.27 18:45 |
Małgosiu! Po pierwszym rozdziale podejrzewałam Piotra o znęcanie się nad Ulą. Psychiczne. Oglądając serial bardzo nie lubiłam pana Sosnowskiego. Drugi rozdział odsłania coś o wiele drastyczniejszego. Niezagojone rany na plecach wykraczają poza ramy przemocy domowej. Sugestie komendanta policji, z którym rozmawiał Marek skłaniają mnie do podejrzeń o zmuszanie do prostytucji. Z głębin pamięci wyłaniają się strzępki zasłyszanych kiedyś informacji na podobne tematy. Wywożenie młodych dziewcząt do Niemiec i umieszczanie ich w burdelach. Pod pozorami legalnej pracy. Zabieranie paszportów i dokumentów. Działalność zorganizowana. Oprócz siłowych argumentów stosowane bywało uzależnianie kobiet od narkotyków, aby chętniej wykonywały swoje "obowiązki". Wracając do Twojego opowiadania. Stan Uli tzn. Świeże rany sugerowałyby jeszcze etap "przyuczania" do pracy i Łamania oporu i woli dziewczyny niż uprawiania przez nią prostytucji. Może się mylę. Nie zdradzaj na razie czy zgadłam. Poczekam na odpowiedź w kolejnych rozdziałach. Żal mi Uli. Dla niej to wielka trauma. Nawet Marka się boi. Jej kaci musieli być wyjątkowo okrutni. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział. Pozdrawiam. |
MalgorzataSz1 2013.04.27 18:58 |
Bewuniu. To na podstawie takich właśnie informacji postanowiłam napisać to opowiadanie. Ula stała się ofiarą wcale nieprzypadkową, co wyjaśnia piąty rozdział tej historii. Ze zmuszaniem jej do prostytucji to nie do końca prawda. Ona próbowała się przeciwstawić i walczyć, broniła się, to stąd na niej tyle ran. Chciano utemperować jej hardość. Tyle na tym etapie opowiadania mogę zdradzić. Z takiej sytuacji nikt nie wychodzi normalny, bo sama sytuacja normalna nie jest. Tego rodzaju przeżycia zawsze zostawiają trwały ślad w psychice, a kobiety, które tego doświadczyły, nawet po latach oglądają się za siebie. Ula reaguje podobnie. Boi się mężczyzn w tym i Marka, choć on i tak jest na uprzywilejowanej pozycji, bo ona toleruje jego obecność i rozmawia z nim. Bardzo się cieszę, że się odezwałaś i że śledzisz to opowiadanie. Mam nadzieję na kolejne Twoje komentarze, a za ten serdecznie Ci dziękuję i równie serdecznie pozdrawiam. :) |
danka69 (gość) 2013.04.27 22:58 |
Gosiu! Perspektywa lżejszych dni sprawiła, że ogarnęłam się leciuchno, zebrałam siły i postanowiłam króciutko skomentować Twoje nowe opowiadanie. Zaskoczyłaś mnie kompletnie rozwojem sytuacji . Komentarze pod drugą częścią rozjaśniły mi lekko temat, ponieważ podobnie do innych dziewcząt myśłałam, że problemy Uli będą udziałem Sosnowskiego. Oczywiście , gdybym uważniej czytała co piszesz , to Ula przecież wyjaśnia ,że nie wyjechała z Piotrem do Bostonu. Czyżby podjęła nową pracę , w której jest molestowana przez przełożonego.... ? Raczej wykluczam wyjazd Uli w ciemno za granicę w celu podjęcia pracy, a może się mylę. Zaintrygowałaś mnie bardzo, boję się,że temat targnę dopiero pod koniec opowiadania, bo jesteś jak narazie bardzo tajemnicza. Skoro dopiero piąta część wiele wyjaśni to ja nie wiem jak się w tym wszystkim połapię. Żartuję oczywiście Gosiu, ale przyznaję ,że rozwijasz się genialnie, mówię o Twoim pisaniu oczywiście. To opowiadanie podobnie jak poprzednie opierasz na trudnych tematach z życia wziętych. I dobrze , bo pozwalają na chwile refleksji i zatrzymania nad tematami , które pewnie zawsze istniały ,ale dopiero teraz o nich mówi się więcej. Czekam na dalszy rozwój wydarzeń. Dziękuję i serdecznei pozdrawiam |
MalgorzataSz1 2013.04.28 09:39 |
Danusiu. Szczerze powiedziawszy, to nie liczyłam już na to, że się odezwiesz i pomyślałam, że nadal uciekasz od siedzenia przy laptopie po godzinach pracy. Sprawiłaś mi ogromną niespodziankę. Wygląda na to, że znalazłaś czas na oddech i być może ten długi weekend pozwoli Ci dostatecznie wypocząć. Ale ad rem. Ula nie podjęła innej pracy i to nie jej potencjalny przełożony ją molestuje. Zbieg fatalnych przypadków uwikłał ją w coś, co dla znakomitej większości kobiet jest koszmarem. Jeśli będziesz miała wolną chwilę przeczytaj jeszcze raz ten rozdział a w nim rozmowę Marka z komendantem Jaworskim. Ona z pewnością wiele wyjaśni. Jestem pewna, że zorientujesz się w czym rzecz, bo wcale nie piszę zawile, choć oczywiście nie odkrywam wszystkich kart. Piąta i szósta część zawiera opowieść Uli o tym, gdzie przebywała i co tak naprawdę jej się przytrafiło. Wtedy już będzie wszystko jasne. Nie wiem, czy rozwijam się w dobrym kierunku. Ostatnio miewam ciągoty do tematów dość drastycznych. Być może odzywa się we mnie druga natura, moja ciemna strona. Ha ha ha. Tak czy owak bardzo się cieszę, że Cię zaintrygowałam. Bardzo Ci dziękuję za ten wpis i miłe słowa. Serdecznie Cię pozdrawiam. :) |
jula (gość) 2013.04.28 18:50 |
Ciekawy rozdział. Wiemy juz ze ulka trafiła do ludzi zajmujących się zmuszaniem kobiet do prostytucji ( tylko nie wiemy jak, choc odnosze wrażenie że miała w tym udział jakas osoba trzecia którą ulka znała i której ufała, a przynajmniej mysłała że może ufać), ale unikneła zostania nią dzięki swojej ucieczce ( a przynajmniej tak myśle ze udało jej sie uciec), ale patrząc na jej reakcje i słowa po dotyku marka odnosze wrażenie że była nie tylko katowana, ale też zmuszna biciem do robienia czegoś czego nie chciała i niewiem dlaczego ale mam wrażenie że zmuszana była do seksu bądź do akichś zachowan seksualnych, których nie chciała (to, że nie udało się je zmusic do sypiania z rożnymi facetami za kase nie wyklucza tego, że była zmuszana do sypiania z jednym facetem ( zapewne swoim oprawcom), który miał ją "nauczyć" co ma robić żeby zadowolic klientów. Choć mam nadzieję że sie mylę i jednak do czegos takiego nie doszło. A swoją drogą to trochę dziwne, że rodzina Uli się nie zaniepokoiła że ulka sie nie kontaktuje, bądź że te rozmowy są rzadke i krótkie (nie wiem czy jej oprawcy pozwolili jej się z nimi kontaktować, a jeśli tak to zapewne pilnowali jej żeby nie powiedziała nic co by mogło wzbudzić podejrzenia), no chyba że informacje przekazywała rodzine osoba która ją w to wpakowała, bo jakoś nie wierze żeby Ulka sama sprowadziła na siebie takie nieszczęszcie nawet prrzypadkowo.. |
MalgorzataSz1 2013.04.28 19:24 |
Jula. Ze zrozumiałych względów nie mogę odpowiedzieć na większość Twoich wątpliwości. Jednak jeśli dalej będziesz śledzić to opowiadanie one powolutku się rozwieją. Rodzina Uli niepokoiła się o nią bardzo, jednak ona nie miała ani możliwości, ani sposobności, żeby do nich zadzwonić. Ula nie wpakowała się w kłopoty świadomie. Nie miała pojęcia, że spotka ją coś takiego. Nic więcej już nie napiszę, bo musiałabym zdradzić dalszy ciąg. Bardzo się cieszę, że rozdział Cię wciągnął i zostawił tak wiele pytań i wątpliwości. One wkrótce się wyjaśnią. Serdecznie Cię pozdrawiam i dziękuję za wpis. |
jula (gość) 2013.04.28 20:07 |
Domyślam się że Ula sama w takie bagno nie wdepneła, ani tym bardziej z własnej woli. Została tam zapewne zwabiona podstępem. Ciekaei mnie natomiast dlaczego rodzina Uli nie zgłosiła na policji jej zaginięcia skorosię tak martwili ( mogła być uznana za zaginioną skoro nie dała znaku życia tyle czasu)? przeciez skoro przez tyle czasu nie dała znaku zycia to logiczne jest że coś się stało i to coś złego. A policja miałaby jakiś punkt zaczepienia bo Ula musiała rodzinie podac gdzie jedzie i gdzie będzie pracować- nazwę firmy czy cos w tym stylu. |
MalgorzataSz1 2013.04.28 20:37 |
Jula. Jesteś bardzo dociekliwa i drobiazgowa. Mało tego, to co piszesz wydaje się bardzo logiczne. Ja nie opisywałam tego z prostego powodu. Opowiadanie zawiera dziesięć rozdziałów. Chcąc opisywać wszystko precyzyjnie przekroczyłabym tę liczbę. Jakiś czas temu obiecałam sobie, że nie będę pisać dłuższych opowiadań, bo rozdziały same w sobie są długie i zawierają około 13 stron w wordzie każdy, a przy większej liczbie części czytelnik w pewnym momencie czuje się znużony i już nie pamięta, co było na początku. Akcji już nie cofnę i nie będę się rozpisywać na temat niepokoju Cieplaków. Mogę tylko zdradzić jedno, a mianowicie to, że Ula nie miała pojęcia w co się pakuje. Nie znała żadnych adresów i nie mogła o nich powiedzieć ojcu. |
Natalia (gość) 2013.04.29 20:28 |
Zapraszam do mnie, nowa notka :) |
Marcia (gość) 2013.05.01 09:55 |
Przeczytałam "Rany" i powiem, że jestem pod wielkim wrażeniem! To naprawdę okropne co Ula musiała przechodzić. Ja, podobnie jak inni, obstawiałam doktorka jako kata Uli, ale skoro piszesz, że Sosnowski nie miał z tym nic wspólnego to chyba będę musiała kombinować dalej. Ja lubię snuć domysły, a pewnie w końcu i tak Ty wymyślisz to zupełnie inaczej :) Trzeba przyznać, że poruszasz bardzo trudny temat. Ktoś wyrządził Uli krzywdy zarówno fizyczne jak i psychiczne. Oj, budujesz napięcie. Jedyna nadzieja w Marku, że będzie ją wspierał i pomoże jej otrząsnąć się z tych przeżyć. Przy okazji przepraszam za moją długą nieobecność, i zapraszam na mojego bloga na informację ;) Pozdrawiam Marcia |
Amicus (gość) 2013.05.01 10:03 |
Gosiu, zapraszam do mnie. Już za chwilę, wyjątkowo w środę i wyjątkowo o tej porze, pojawi się kolejny rozdział opowiadania. Pozdrawiam :) |
bewunia68 (gość) 2013.05.01 10:04 |
Gosiu! Kiedy dodasz nowy rozdział?!! |
MalgorzataSz1 2013.05.01 10:43 |
Bewuniu. Początkowo miałam dodać w piątek. Ale dzisiaj jest brzydko, zimno i ponuro, więc nigdzie się nie wybieram. Postanowiłam więc dodać dzisiaj około południa. Serdecznie zapraszam. :) |
praca na wakacje (gość) 2013.05.07 17:59 |
to zdjęcie mi się podoba, dzięki i pozdrawiam |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz