Łączna liczba wyświetleń

15381746

środa, 7 października 2015

"RANY" - rozdział 3

01 maj 2013

ROZDZIAŁ 3

Dostrzegł jak po jej policzkach toczą się ogromne łzy. Wstrząsnął nią spazmatyczny szloch. Najchętniej podszedłby do niej, mocno przytulił i zapewnił, że jest bezpieczna i że teraz będzie już tylko lepiej. Nie mógł jednak tego zrobić. Wiedział, że nie zareagowałaby dobrze na taką bliskość.
- Nie zasługuję na twoją miłość Marek, – wyłkała – jestem zbrukana, brzydzę się samej siebie i czuję do siebie wstręt. Powinieneś swoje uczucie ulokować w kimś innym. W kimś, kto jest go wart. Ja jestem tylko śmieciem, zwykłym, ludzkim śmieciem…
Wstrząśnięty jej słowami gwałtownie zaprzeczył.
- Nie mów tak Ula. Nawet tak nie myśl. Dla mnie od dawna jesteś najważniejszą osobą na ziemi. Kobietą, którą bezgranicznie kocham. Daj nam szansę a udowodnię ci to. Nie wiem, co cię spotkało, ale musiało być straszne, skoro tak bardzo źle myślisz o sobie. Jednak bez względu na wszystko ja nie przestanę cię kochać. Nigdy nie mógłbym tego zrobić. Mam tylko nadzieję, że zaufasz mi ponownie i pozwolisz, byśmy mogli wspólnie przejść przez to razem. Wiem, że to za wcześnie pytać cię o to, co ci się przydarzyło, jednak wierzę, że kiedyś poczujesz się na tyle bezpieczna i silna, że podzielisz się ze mną tymi traumatycznymi przeżyciami. Ja chcę ci tylko pomóc uwierzyć, że jeszcze będzie dobrze i pomóc ci zapomnieć o tym, co przeszłaś. Proszę cię, przemyśl to, co powiedziałem. Teraz pójdę. Poproszę pielęgniarkę, by pomogła ci się przebrać. Przyjadę jutro. Pamiętaj, że bardzo cię kocham.
Podniósł się z krzesła i wyszedł z sali. Nie słyszał już jej rozpaczliwego płaczu, który długo nie pozwolił jej się uspokoić. Była emocjonalnym wrakiem człowieka.

Wysiadł na piątym piętrze budynku, w którym miała siedzibę firma Febo&Dobrzański. Musiał pogadać z Sebą, ale najpierw kroki skierował do swojego gabinetu. Przywitał się z Violettą, która na jego widok niemal połknęła własny język. Tak jak przewidywał, zastał u siebie ojca.
- Witaj tato. Jak się czujesz?
- Na razie dobrze, ale nie mam już tyle sił, co dawniej. Wracasz? Byłoby dobrze, bo mama psioczy na mnie, że tu przyjeżdżam.
- Wracam. Jeśli chcesz, to nawet już teraz możesz jechać do domu. Przekaż mi tylko najpilniejsze sprawy, żebym wiedział na czym stoję. Od poniedziałku będzie już Alex i powinno być lżej.
Senior obrzucił go uważnym spojrzeniem.
- A z tobą wszystko w porządku? Jakoś kiepsko wyglądasz. Już w Mediolanie to zauważyłem. Okropnie schudłeś.
- Wiem, wiem, ale nic mi nie jest. Zaniedbałem się trochę. Miałem ostatnio trochę niezbyt miłych przeżyć, ale teraz staram się odżywiać regularnie.
- No tak… Paulina… I my nadal nie możemy pogodzić się z tą tragedią.
- Owszem też kiepsko zniosłem jej śmierć a do tego nawarstwiło się mnóstwo innych rzeczy. Powoli zbieram się do kupy. To co, poproszę Violę o kawę i możemy zacząć.
Przez bitą godzinę senior Dobrzański wprowadzał syna w aktualne sprawy firmy. Po tym czasie młody prezes miał już rozeznanie, nad czym należy pochylić się w pierwszej kolejności. Po pożegnaniu ojca poszedł prosto do Olszańskiego. Ten ucieszył się na widok przyjaciela.
- Wreszcie wyglądasz jak człowiek. Chudy tylko jakiś jesteś. Jak patyk. Co się dzieje?
- Nie uwierzysz jak ci opowiem. - Kolejny raz opowiadał tę niewiarygodną historię o Uli. - Ona jest teraz w szpitalu. Okaleczona i fizycznie i psychicznie. Zamknęła się w sobie i w ogóle nie chce rozmawiać o tym, co jej się przytrafiło. Potrzebuje dużo czasu. Muszę się nią zaopiekować Seba. Nawet nie tyle muszę, co bardzo chcę. Chcę cię też prosić, byś mi w tym pomógł. Jeżdżę do szpitala zawsze rano. Będę się więc spóźniał do pracy. Zastąpisz mnie przez godzinę lub dwie? Nie chcę, by ktokolwiek się o tym dowiedział. Szczególnie Alex. Odniosłem wrażenie, że trochę spasował i nawet sam mi powiedział, że nie ma już zakusów na fotel prezesa, ale z nim nigdy nie wiadomo. Lepiej, żeby o niczym nie miał pojęcia.
- Nie ma sprawy przyjacielu. Bardzo mi żal Ulki. Pomogę wam. Wtedy po pokazie, gdy dzwoniłem do ciebie, chciałem ci zdać relację, powiedzieć, że świetnie sobie ze wszystkim poradziła, a także to, że dzwoniła do ciebie. Nie chciałeś o niczym wiedzieć.
- Wiem Seba i bardzo cię za to przepraszam. Dopiero wczoraj odsłuchałem wszystkie wiadomości, również tę od niej. Chciała mnie zatrzymać i prosiła, żebym nie leciał do Mediolanu. Bardzo żałuję, że wyłączyłem wtedy telefon, bo na pewno zjawiłbym się na pokazie.
- Mówiłeś jej o Paulinie?
- Nie. Myślę, że dość ma swoich przeżyć i nie jest gotowa na kolejne, złe wieści. Powiem, gdy zapyta, ale nie będę wychodził przed orkiestrę. No dobra. W takim razie wracam do pracy. Sporo jej i muszę nadgonić zaległości. Na razie.

Każdego dnia rano pojawiał się na szpitalnym korytarzu. Ona jednak nadal nie pozwalała się do siebie zbliżyć. Wielokrotnie rozmawiał z doktor Michacz, psychiatrą Uli, ale i ona nie potrafiła wyciągnąć od swojej pacjentki żadnych informacji.
- Myślę panie Dobrzański, że ona wytworzyła sobie w głowie blokadę, bo nie chce pamiętać o tych strasznych rzeczach. Zepchnęła je w głąb głowy i stara się nie myśleć. To nie jest dobre, bo w ten sposób zamyka się w sobie. Jest bardzo zdystansowana i bardzo nieufna. Ciągle wietrzy jakiś podstęp i nie wierzy jak mówię, że chcę jej pomóc. Nie wiem, czy to ma sens męczyć ją dalej. To ona sama musi zadecydować, czy opowiedzieć o tych przeżyciach, czy nie. Może też tak być, że nikt nigdy się o nich nie dowie.
Martwiły go słowa lekarki. Każdego dnia obserwował zapuchnięte od płaczu oczy swojej ukochanej. Musiała płakać nawet w nocy, bo pewnie ten koszmar śnił jej się bezustannie.
Dzisiaj przyniósł ze sobą jej ulubione zapiekanki. Chciał, by powróciła pamięcią do tych dni, gdy po ciężkiej pracy wyciągała go do swojej ulubionej budki. Tam kupował długie, chrupiące bułki bogate w usmażone wraz z cebulką pieczarki, okraszone szczodrze żółtym, roztopionym serem i przyozdobione keczupem. Smakowały im. Pamięta, jak wielokrotnie ścierał z jej buzi czerwony sos, którym się pobrudziła. Tak bardzo pragnął wrócić do tamtych czasów. Wszedł do pokoju i stanął przy drzwiach.
- Witaj kochanie. Zobacz, co ci przyniosłem. – Wyciągnął przed siebie dłonie, w których trzymał dwie długie bułki. – Mam nadzieję, że zjesz? Położę ci na szafce.
Usiadł ze swoją porcją na krześle i obserwował ją. Przez jej twarz przebiegł cień uśmiechu.
- Zapiekanki… Dawno ich nie jadłam. Dziękuję. - Z przyjemnością wbiła zęby w chrupiącą bułkę. – Są tak samo pyszne jak kiedyś.
Zauważył, że znowu pobrudziła się keczupem. Nie miał odwagi, by podejść do niej i zetrzeć go z jej policzka. Obawiał się jej reakcji.
- Masz czerwony od sosu policzek. Wytrzyj.
- Zawsze się nim brudziłam, prawda?
- Prawda, a ja zawsze…
- Co ty zawsze?
- Ja zawsze ścierałem go z twojej ślicznej buzi.
Zarumieniła się słysząc te z czułością wypowiedziane słowa. Zaszkliły jej się oczy.
- To było tak dawno…
- Może jeszcze kiedyś tak będzie? – Powiedział z nadzieją.
- Może…? – Skończyła jeść i wytarła usta. – Oni chcą mnie wypisać.
- Jak to wypisać? Już? Przecież masz jeszcze gips. Porozmawiam z lekarzem prowadzącym i dowiem się więcej szczegółów. Zaraz wrócę.
Odnalazł doktora i poprosił go o rozmowę.
- Panie Dobrzański. My już nic nie jesteśmy w stanie dla niej zrobić. Teraz wszystko zależy od niej. Siniaki zniknęły, te krwawe podbiegnięcia również. Rany na plecach się zasklepiły i pokryły tkanką bliznowatą. Gips będzie miała ściągnięty za dwa tygodnie, ale mogą to zrobić już na poliklinice. Z pewnością będzie miała zaleconą rehabilitację, by ręka mogła dojść do dawnej sprawności. Pod względem fizycznym jest już niemal zdrowa. Jednak rany zadane psychice potrzebują o wiele więcej czasu, by mogły się zagoić. Teraz ona powinna znaleźć się w miejscu, w którym czułaby się bezpiecznie, potrzebuje opieki i troski. Mówił pan, że ma rodzinę i to ona powinna jej to wszystko zapewnić.
- To kiedy zamierzacie ją wypisać?
- Dzisiaj mamy wtorek. Myślę, że będzie tu jeszcze do piątku. W piątek do południa można ją będzie zabrać.
Wrócił do sali, w której leżała i ciężko usiadł na krześle. Spojrzał na nią niepewnie.
- To jednak prawda. Chcą cię wypisać w piątek do południa. Chcesz powiadomić swoich? Zawiozę cię do Rysiowa.
Jej wielkie oczy przypominały teraz wielkością dwa spodki. Znowu widział w nich ten paniczny strach.
- Ale ja nie chcę… - Nie rozumiał.
- Nie chcesz, żebym cię zawiózł do Rysiowa? Przecież jakoś musisz tam dotrzeć?
- Nie…, ty nie rozumiesz… Ja nie mogę wrócić do Rysiowa. Jeszcze nie… Nie teraz… Nie jestem gotowa. – Przygryzła dolną wargę i spojrzała na niego niepewnie. – Chyba… chyba nie mam się gdzie podziać… - bezradnie rozłożyła dłonie.
- Ula, jeśli nie chcesz wrócić do rodziny, to może zatrzymasz się u mnie? Ja przysięgam ci, daje ci słowo honoru, że nawet cię nie dotknę. Nigdy tego nie zrobię bez twojej wyraźnej zgody. Będziesz miała swój pokój i całkowitą swobodę. Będziesz bezpieczna, bo ja nigdy nie pozwoliłbym już na to, by ktoś miał cię skrzywdzić. Uważam jednak, że powinnaś przynajmniej zadzwonić do ojca i powiedzieć mu, że wszystko u ciebie w porządku. Wiesz, że ma słabe serce i na pewno martwi się o ciebie.
- To wszystko, co mówisz brzmi rozsądnie i wspaniale. Chcę wierzyć, że dotrzymasz słowa. Musisz dać mi czas Marek.
- Dostaniesz go tyle, ile będziesz chciała. W niczym nie będę cię pospieszał i niczego na tobie wymuszał. Przysięgam.
- Dziękuję. Mam jeszcze prośbę. Mógłbyś załatwić mi jakieś ubranie? Uciekłam…, to znaczy przyjechałam tak jak stałam i nie miałam nic więcej, tylko tyle, co na sobie.
- O nic się nie martw skarbie. Przywiozę wszystko, czego potrzebujesz. Rozmiar trzydzieści sześć i taki sam rozmiar buta, prawda?
- Zapamiętałeś…
Na jego twarzy zakwitły te urocze dołeczki pod wpływem szerokiego uśmiechu.
- Zawsze o takich rzeczach pamiętam. Będę leciał. Postaram się jutro przywieźć jakieś ciuchy, to przymierzysz. Jeśli będą niedobre, to wymienię. Do jutra kochanie.
Po jego wyjściu opadła na poduszkę i wbiła wzrok w sufit. – On naprawdę musi mnie kochać. Dba o mnie. Jest taki opiekuńczy, dobry i czuły. Całkiem inny od tych… Nie… Lepiej nie myśleć. On na pewno dotrzyma obietnicy. Ma rację. Powinnam zadzwonić do taty. Już od tak dawna nie miał ode mnie żadnych wieści. Poproszę pielęgniarkę, może pozwoli mi zadzwonić z dyżurki.
Wstała z łóżka i owinąwszy się szlafrokiem kupionym przez Marka podreptała na korytarz. Natknęła się na siostrę oddziałową i poprosiła ją o udostępnienie telefonu. Ta zgodziła się bez problemu.
- Proszę przejść do mojego pokoju. Tam będzie pani mogła swobodnie porozmawiać. Przez dyżurkę przewija się sporo osób i nie miałaby pani takiego komfortu. - Podziękowała jej i już po chwili bez świadków wybierała numer do rodzinnego domu.
- Halo – usłyszała głos swojego taty. Oczy nabiegły jej łzami. Teraz dopiero uświadomiła sobie jak rozpaczliwie za nim tęskniła. Jak tęskniła za całą swoją rodziną.
- Dzień dobry tatusiu. Ula mówi. – Odpowiedziała drżącym głosem.
- Ula!? Dobry Boże, córeńka! Jak dawno się nie odzywałaś. Tak bardzo martwimy się o ciebie. Wszystko dobrze?
- Nooo, nie tak do końca. Niestety nie będę wam mogła przysłać na razie żadnych pieniędzy, bo do tej pory zarobiłam zaledwie tyle, by samej przeżyć. Szukam innej, lepiej płatnej pracy i jak tylko coś znajdę, to przyślę do domu parę groszy. – Kłamała. Źle się z tym czuła, bo zawsze starała się być uczciwa i szczera wobec wszystkich. Tak ją wychowano. Jednak teraz nie mogła wyjawić mu prawdy. Dla niej samej było to trudne, a co dopiero dla chorującego na serce ojca. Ono nie wytrzymałoby, gdyby dowiedział się o piekle, przez które przeszła. – A wy jak dajecie sobie radę?
- Nie jest tak źle córcia. Jasiek stara się dorabiać. Czasem załapie się do pomocy przy malowaniu, czy układaniu płytek. Nie ma z tego za wiele pieniędzy, ale zawsze ratują domowy budżet. Mamy jeszcze oszczędności, które zostawiłaś przed wyjazdem. Jak zaczyna brakować, to z nich dobieram, choć staram się robić to rzadko. Czasem i ja trochę zarobię. Zachodzi co jakiś czas Matecki lub Szymczykowie. Często Dąbrowska coś przywlecze. Nie jest tragicznie.
Na dźwięk tego ostatniego nazwiska zesztywniała i prawie brakło jej tchu. Znowu poczuła ten okropny lęk.
- Pamiętaj tatusiu, żeby się oszczędzać. Chodź na badania kontrolne tak jak mi obiecałeś. Nie chcę, by ci się coś stało.
- Ula, Jasiek mnie pilnuje i przypomina o wizytach u kardiologa. Jest dobrze.
- Będę kończyć tatusiu. Pozdrów dzieciaki. Bardzo was wszystkich kocham i bardzo tęsknię. Odezwę się niedługo. Bądźcie zdrowi.
- Ty też dbaj o siebie i nie zaharowuj się na śmierć, bo my tu damy sobie radę. Całujemy cię mocno, pa.
Odłożyła słuchawkę i rozpłakała się. Tak bardzo chciałaby ich wszystkich przytulić i ucałować, jednak to musiało jeszcze poczekać. Najpierw sama ze sobą musi dojść do ładu.

Kilka minut po siedemnastej wyszedł z biura. Musiał podjechać jeszcze do galerii i kupić dla Uli jakieś ubrania. Odkąd opuścił szpital ciągle kołatały mu się w głowie jej słowa a raczej jedno słowo, które jej się wyrwało. Słowo „uciekłam”. Jednak coś musiało być na rzeczy i niewykluczone, że była gdzieś przetrzymywana i udało jej się uciec. Coraz bardziej skłaniał się ku teorii komendanta Jaworskiego, że ona mogła trafić w takie miejsce. Na razie nie będzie ją o to męczył. Nie chciał jej wystraszyć. Na razie musi traktować ją z wyczuciem i z największą delikatnością, by nie zniszczyć tych subtelnych relacji między nim a nią.
Chodził od jednego sklepu do drugiego i w każdym z nich znajdował coś ciekawego. Kilka sukienek, spódnic, spodni, trochę bluzek, ciepłe sweterki i skórzana kurteczka. Kupił też parę par niewysokich czółenek, jeszcze trochę bielizny i rajstopy.
W czwartek zawiózł jej tylko spodnie, sweterek i kurtkę a przede wszystkim buty. Pasowało wszystko, co niezmiernie go ucieszyło.
W piątek jak zwykle o dziewiątej zjawił się na oddziale. Najpierw poszedł po Uli wypis, a następnie poprosił jedną z pielęgniarek, by pomogła Uli się ubrać i spakować. W podzięce za opiekę zostawił w dyżurce ogromny tort i kilogram dobrej gatunkowo kawy. Bukiet pięknych, czerwonych róż zaniósł doktor Michacz. Kiedy wrócił Ula była już ubrana do wyjścia.
- Możemy jechać? – Spytał.
- Jestem gotowa.
Otworzył przed nią drzwi i przepuścił przodem. Pożegnali się z pielęgniarkami i wyszli na szpitalny parking. Zauważył, że rozgląda się nerwowo dokoła. Umieścił na tylnym siedzeniu reklamówki z jej rzeczami i otworzył drzwi od strony pasażera. Sam stanął z boku.
- Proszę Ula. Wsiadaj i zapnij pasy.
Wsunęła się do środka i niemal przykleiła do bocznej szyby. I on wsiadł uważając, by jej nie dotykać. Wolno ruszył z parkingu i włączył się do ruchu. Nie minęło dwadzieścia minut, gdy zatrzymał samochód przed wysokim blokiem.
- Tu mieszkasz? Myślałam, że nadal masz ten dom?
- Oddałem go Paulinie. Myślałem, że o tym wiesz? Teraz mój dom jest tutaj. Na dwunastym piętrze. Chodźmy. – Wyjechali na górę. Wprowadził ją do środka i rzekł.
- Proszę bardzo. Rozgość się Ula. Tu masz kapcie, a tu możesz powiesić kurtkę. Zaraz oprowadzę cię i pokażę, gdzie, co jest. Na wprost masz salon a obok kuchnię. Tu na lewo jest łazienka a przy niej ubikacja. Teraz pokażę ci twój pokój. – Przeszedł przez salon i otworzył drzwi jednego z pomieszczeń. – Mam nadzieję, że będzie ci tu wygodnie. W szafie masz trochę ubrań. Dokupiłem też nieco bielizny. Tam na końcu korytarza jest moja sypialnia i niewielki gabinet. Jeśli chcesz, możesz przebrać się w coś wygodniejszego. W szafie znajdziesz dres i inne luźne rzeczy. Zostawię cię teraz i pójdę zrobić nam kawę. Mam nadzieję, że masz na nią ochotę? W szpitalu chyba nie miałaś okazji jej pić?
- Tak… Chętnie się napiję… i… Marek… Bardzo ci dziękuję. Za wszystko, co dla mnie robisz.
Z miłością spojrzał w jej dwa błękity.
- Nie mógłbym postąpić inaczej. Przecież tak bardzo cię kocham. – Powiedział cicho. – To pójdę zrobić tej kawy. Poradzisz sobie z przebraniem?
- Chyba tak…
Ciężko jej było to zrobić tylko jedną ręką. Największą trudność miała z zapięciem biustonosza. W końcu zrezygnowała z niego. Narzuciła na siebie luźne, dresowe spodnie i bluzę. Wyszła z pokoju i usiadła na kanapie. Po chwili Marek wniósł kubki z aromatycznie pachnącą kawą i usiadł w fotelu naprzeciw niej.
bewunia68 (gość) 2013.05.01 11:48
Witaj Gosiu!
Rozmowa Uli z ojcem sugeruje, że dziewczyna miała gdzieś wyjechać do pracy. Może za granicę? Chyba jednak postawiłabym na ojczyznę. Obawa przed powrotem do domu. No bo co powie ojcu. A jego słabe serce...
Psycholog nie pomógł. Ula nie była w stanie współpracować z lekarką. Zamknęła się w sobie. Marek zabiera ją do siebie. Ula boi się go jak innych mężczyzn, ale chyba się go prawie nie boi. Następny rozdział pokaże.
W tym opowiadaniu Marek jest wspaniały. Opiekuńczy, troskliwy i współczujący. A trudne zadanie przed nim. Wziął na swoje barki niecodzienne obowiązki. Zobaczymy jak sobie poradzi? Jak długo potrwa zanim Ula mu zaufa i będzie w stanie rozmawiać o tym co ją spotkało. U ciebie Gosiu dwa rozdziały, a ile to dni i tygodni w życiu bohaterów?.
Ciekawość mocno gryzie gdy czeka się na kolejną część opowiadania. Pozdrawiam i czekam.
MalgorzataSz1 2013.05.01 12:02
Bewuniu.

Masz rację. Rozmowa z ojcem trochę wyjaśnia. Ona rzeczywiście miała jechać do pracy, ale nie w Polsce. Jednak to miała być zagranica. Teraz nie może jeszcze wrócić do rodzinnego domu i powodem nie jest obawa przed tym, co powie ojcu. Zresztą i tak na razie nie była by w stanie powiedzieć o swoich przejściach komukolwiek. Powód niemożności spotkania się z rodziną jest zupełnie inny. Nie zdradzę go na razie.
Ula ma traumę w stosunku do mężczyzn, ale Marka przecież zna i jeśli miałaby już zaufać komuś, to właśnie jemu.
Jeśli chodzi o przestrzeń czasową, to pewnie zauważyłaś, że nie podaję jakichś konkretnych dat, ale jeśli już miałabym, to określiłabym to na około cztery miesiące od momentu pokazu do chwili obecnej.
Mam nadzieję, że wstawiając dzisiaj ten rozdział sprawiłam Ci choć trochę przyjemności i innym, czekającym na tę cześć też. Bardzo dziękuję Ci za komentarz. Pozdrawiam cieplutko. :)


bewunia68 (gość) 2013.05.01 12:17
Pytając o czas miałam na myśli, jak długo potrwa, zanim Ula będzie mogła rozmawiać o tym co ją spotkało, ale każda informacja mile widziana. Biedna ta Ula. Miała jednak szczęście, że trafiła akurat na Dobrzańskiego. On się od niej nie odwróci. Zrozumie. Pomoże. Pewnie jeszcze ponownie zatrudni w FD.
Mam nadzieję, że nie zaplanowałaś dla Uli żadnej choroby będącej ryzykiem zawodu zaplanowanego przez jej oprawców. Nie zwracaj uwagi. M pojechał do swojej mamusi a ja widzę świat w czarnych barwach.
Pozdrawiam.
Biedronka2012 (gość) 2013.05.01 12:25
Małgosiu,

Sprawiłaś mi ogromną radość kolejną częścią. Codziennie sprawdzałam czy pojawiła sie nowa notka.... No i warto było czekać. Uwielbiam Twoje opowiadania.
Fantastycznie opisujesz wydarzenia i emocje zarówno Uli jak i Marka.

Mam dziwne przeczucie ,że w tą całą historię może być zamieszany Bartek Dąbrowski.
Wprawdzie nie piszesz tego wprost ,ale wywnioskowałam to z rozmowy telefonicznej...
Czekam na cd mam nadzieje ,że krótko.

Biedronka
jula (gość) 2013.05.01 12:43
Robi się coraz ciekawiej. Wiadomo już że duży udział w koszmarze Uli i w tym, że do niego doszło ma Dąbrowski. Zastanawia mnie tylko jak ona dostała sie w jego łapy (i zapewne jego kumpli, choc przypuszcza że tylko on sie nad nia znęcał i zmuszał do czegoś czego nie chciała) bo napewno nie z własnej woli. Ciekawa jestem kto ją oddał w jego łapy, bo nie wierze że Ulka wiedząc do czego on jest zdolny nagle mu zaufała i jak gdyby nigdy nic z nim pojechała. Wydaje mi sie że ktos z nim współpracował (ktoś kogo Ula znała i ufała na tyle, że nie pytała o żadne szczegóły dotyczące przyszłej pracy, nawet o nazwe firmy) i ten ktoś musiał wiedzieć, że Ulka odeszła z FD i szuka pracy, a zatem albo ją od dawna obserwowano albo ta osoba pracowała lub była w jakis sposób związana z FD. Mam nadzieję, że w nastepnym rozdziale choc rochę się wyjasni jak ona znalazła sie tam gdzie się znalazła i jakim cudem trafiła w łapska dąbrowszczaka.
Natalia (gość) 2013.05.01 13:38
Naprawdę mnie zamurowało. Bardzo podziwiam Marka za to, że trwa przy niej, ja rozumiem, że miłość wiele daje. Ale czasem w obliczu choroby czy innego nieszczęścia pojawia sie również bezradność. Abstrahując, podobno chory, który wyzdrowieje zakańcza swój związek, bo jego partner zna jego słabości. Ciekawe czy Ula zostanie z Markiem po tym wszystkim. Sądząc po Twojej happyendolubnej natury, raczej tak. Zapraszam do siebie na nową notkę i czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg u Ciebie.
Ściskam! :)
MalgorzataSz1 2013.05.01 13:45
Bewuniu.

Najwyraźniej Cię nie zrozumiałam z tym czasem. Teraz wiem o co chodzi i w przybliżeniu mogę powiedzieć, że tak na 100% to zaufa mu po około roku, a przez ten czas będzie to, że tak to ujmę zaufanie ograniczone. On ze wszystkich sił będzie się starał zająć jej myśli czymś innym, by nie musiała wracać do tej traumy.
Uspokoję Cię, że nie przewidziałam żadnej choroby dla Uli. Ona już dość przeszła, by fundować jej coś podobnego.


Biedronko.

Byłam bardzo ciekawa, czy ktoś z Was zauważy ten niuans. Teraz mam pewność, że czytacie uważnie, bo zarówno Ty jak i Jula macie dobre przeczucia. Rzeczywiście wplątałam Dąbrowskiego w ten proceder. Jednak nadal nie będę nic zdradzać. Musisz poczekać. Nie wiem kiedy dodam koleją część. Mam trochę roboty i to dosłownie, bo jutro niestety muszę wcześnie wstać i jechać do pracy i już zazdroszczę tym, którzy korzystają z długiego weekendu.
Mam jeszcze pytanie. Kiedy Ty dodasz dalszą część do tak świetnie zapowiadającej się historii? Mówiłaś, że masz jakiś pomysł na rozwinięcie jej. Ja czekam na to niecierpliwie.


Jula.

Twój komentarz sprawił, że uśmiechnęłam się szeroko. Jesteś naprawdę niesamowita i swoimi przemyśleniami bardzo mnie zaskakujesz. Mam tu na uwadze logiczne myślenie, trafne spostrzeżenia i wyciąganie właściwych wniosków. Masz niezwykle przenikliwy rozumek.
Niestety nie mogę jeszcze powiedzieć w jaki sposób Ula trafiła w łapy swojego byłego chłopaka. Tak, jak nie mogę powiedzieć, czy udział w tym miał ktoś, kogo Ula znała. To wszystko się wyjaśni w piątym rozdziale. Mam nadzieję, że będziecie zaskoczone tym, co wymyśliłam.


Dziewczyny. Bardzo Wam wszystkim dziękuję za wpisy i tyle miłych słów. Wszystkie serdecznie pozdrawiam. :)



MalgorzataSz1 2013.05.01 13:53
Natalia.

Dla kogoś, kto kocha prawdziwie i szczerze, niesienie pomocy ukochanej osobie jest zupełnie czymś naturalnym. Ja w to naprawdę wierzę. Mam też świadomość o tym drugim wariancie, że po wyzdrowieniu ta osoba, która niosła pomoc - odchodzi. Dowód? Doda i Nergal.
Marek jest bezradny, bo tak naprawdę nie ma pojęcia z czym walczy. Nie wie, co Uli się przydarzyło. Jedyne co wie, to to, że była bita, bo nosi na ciele trwałe ślady tego bicia. Jednak instynktownie wie, że jej potrzebny jest teraz spokój, by mogła dojść do siebie po tym koszmarze i za wszelką cenę chce jej go zapewnić.
Oczywiście, że Ula zostanie z Markiem. Tu chyba nikt nie ma wątpliwości. Jak zwykle dopuszczam do głosu moją romantyczną naturę.
Wielkie dzięki za komentarz, a ja już przenoszę się na Twój blog. Pozdrawiam. :)
Amicus (gość) 2013.05.01 18:18
To wszystko takie dziwne, zagmatwane, pokomplikowane. Wiem, że stopniowo będziesz nam rozjaśniać sytuację, a przede wszystkim wyjawisz szczegóły dramatu Uli. Dobrze, że Marek jest przy niej, dobrze, że ją wspiera, że trwa, zapewnia o swojej miłości i próbuje jej przywrócić wiarę w siebie. Wiarę i pewność siebie, której skutecznie jej ktoś pozbawił. Nazywa się śmieciem, mimo, że jest cudowną i mądrą kobietą, która przeszła piekło. Dobrze, że Ulka mu zaufała, że pozwoliła się zabrać na Sienną...choć przyznaję, że byłam trochę zaskoczona. Bała się go, nie pozwalała nawet siedzieć koło siebie, a teraz będzie mieszkać z nim pod jednym dachem. Z pewnością nie była to decyzja dla niej łatwa, ale w sumie pod dach Dobrzańskiego wepchnęła ją sytuacja. Nie może, a przede wszystkim nie chce jeszcze wracać do Rysiowa, by nie martwić rodziny, a szpital się jej pozbywa. Dobrze, że Marek się nią opiekuje i może odnaleźć w nim wsparcie. Wykonała w jego kierunku mały krok, choć droga do pełnego zaufania jest jeszcze długa. Boję się, czy kiedykolwiek będzie potrafiła mu zaufać i być z nim na 100%, skoro panicznie boi się teraz mężczyzn. Boję się, czy kiedykolwiek będzie potrafiła się przełamać i oddać mu się, po tym wszystkim przez co przeszła.
Czyżby Bartuś był głównym scenarzystą jej dramatu? Reaguje specyficznie na to nazwisko, a z pewnością Dąbrowska się nad nią nie znęcała. Do tego zdolny mógł być tylko jej synuś. Trochę tego nie rozumiem. Ulka odchodzi z FD, choć wcale nie musi. Nie jedzie przecież z Piotrem do Stanów, Marek wyjeżdża, więc stanowisko jest puste. Przecież mogła zostać i dalej być prezesem. Zostawiła Krzysztofa samego na pokładzie? Opuszcza FD i szuka innej pracy... Przyjmuje jakąś ofertę w ciemno, zostaje oszukana? Przecież zna Dąbrowskiego bardzo dobrze, wie do czego jest zdolny, świadomie nigdy by nie zaczęła współpracy właśnie z nim. A może to panna Febo zaczęła kooperować z Dąbrowskim, by zemścić się za Marka i odwołany ślub? Wiem, zaczynam zbytnio kombinować ;) Lepiej będzie, jak spokojnie poczekam na dalszy ciąg i kolejne rozdziały Twojej historii :)
Bardzo Ci dziękuję za tą część i mam nadzieję, że szybko wstawisz kolejną, bo ciekawość mnie zżera :)
Pozdrawiam majowo :)
MalgorzataSz1 2013.05.01 18:46
Amicus.

Wcale to nie jest ani dziwne, ani zagmatwane, ani pokomplikowane. Przecież jak czytasz czasem jakąś książkę, to też rozdział po rozdziale wyjaśnia się sytuacja i rzadko kiedy się zdarza, że wszystko jest wiadomo już po przeczytanych, pierwszych zdaniach.
Ta historia pisana jest jakby od środka. Od momentu kiedy Ula po ciężkich przejściach pojawia się w Warszawie. Teraz powoli dochodzimy do początku. Do tego, jak doszło, że ona jest w takim złym stanie i fizycznym i psychicznym. Zakończeniem będzie ukaranie sprawców jej nieszczęścia, choć nie tylko o nich będę pisać.
Ula być może nie musiała odchodzić z F&D, ale nigdy tak naprawdę nie umawiała się z seniorem Dobrzańskim, że po pokazie nadal będzie prezesem. Ona miała doprowadzić do pokazu i sukcesu kolekcji i to zrobiła. I choć jej życie osobiste bardzo się pokomplikowało, rozstanie z Piotrem i w jakimś sensie rozstanie również z Markiem utwierdzało ją tylko w przekonaniu, że w F&D nie ma już czego szukać i powinna znaleźć sobie nową pracę. Powiem tylko tyle, że nie miała zielonego pojęcia, że spotka tam, dokąd wyjechała, swojego dawnego chłopaka. Również panna FE nie miała kontaktów z Dąbrowskim i nie knuła z nim przeciwko Uli. Przecież zginęła w Mediolanie. Nie mogła się mścić zza grobu.
Zdziwiłaś się, że przystała na propozycję Marka, by zamieszkała u niego. Niestety to było jedyne sensowne wyjście w jej sytuacji. Do rodziny nie mogła wrócić ale nie ze względu na to, że bała się wyznać ojcu, co ją spotkało. Powód był inny i na pewno go wyjawię trochę później. To prawda, że boi się mężczyzn. Dobrzański jest jedynym, którego zna z przeszłości. I choć kiedyś wyrządził jej krzywdę, to przecież nie była ślepa i widziała jak bardzo stara się do niej zbliżyć i wszystko wyjaśnić. Kochała go przecież. Gdyby nie Marek, musiałaby chyba pójść gdzieś pod most, albo sypiać na ławce w parku. On z pewnością zrobi wszystko, by wreszcie trochę odetchnęła i nie myślała o koszmarze, przez który przeszła. Stworzy jej do tego dogodne warunki i na pewno nie będzie naruszał jej przestrzeni. Z biegiem czasu Ula zacznie przełamywać opory względem niego, bo coraz częściej będzie się upewniać, że on jedynie stara się ją ochronić. W końcu powróci dawne zaufanie do niego.
Mam nadzieję Amicus, że chociaż trochę rozwiałam Twoje wątpliwości. Pozdrawiam Cię serdecznie. :)
Amicus (gość) 2013.05.01 18:58
Rozwiałaś, rozwiałaś. Dziekuję :)
Co do panny FE, to przypuszczałam, że mogła knuć z Dąbrowskim jeszcze przed swoją śmiercią. W końcu zginęła stosunkowo niedawno, a dramat Uli jak sądzę nie trwał kilka dni, lecz mówimy o dłuższym okresie czasu.
Wiem, wiem, piszę o tym pokomplikowaniu, bo chyba najzwyczajniej w świecie chciałabym już wszystko wiedzieć i mieć jasną sytuację. Daje tu o sobie znać moja ciekawkość. Wybrałaś taki sposób prowadzenia akcji, który muszę przyznać bardzo intryguje czytelnika. Budujesz napięcie, otaczasz przeszłość Uli atmosferą tajemniszości, by później odkryć karty. Sposób dobry, bo wciągasz czytelnika i nie pozwalasz mu uwolnić się od opowiadania. Stąd te dywagacje, kombinowanie i analizowanie.
Cierpliwie czekam na kolejny rozdział
Pozdrawiam ;)
MalgorzataSz1 2013.05.01 19:21
Amicus.

To, co napisałaś, to dla mnie wielki komplement, bo muszę przyznać, że nie często udaje mi się utrzymać czytelnika w takim stanie, by nie mógł się doczekać kolejnego rozdziału.
Być może dodam w sobotę lub w niedzielę , ale nie obiecuję na sto procent, bo sama jeszcze nie wiem, jak mi się sprawy ułożą.
Jeszcze raz pięknie dziękuje za oba komentarze. Buziaki. :)
Ania (gość) 2013.05.02 10:05
Gosiu
Dziękuję za kolejna czesc cudownego jak zawsze opowiadania. Zal mi Uli. Rozmowa z Ojce była dla niej trudna.Sprawiłasz mi ogromną radość kolejną częścią opowiadania. i warto zawsze czekać na kolejne opowiadania.. Uwielbiam Twoje opowiadania jestem ich fanka. Kibicuje im obojgu. Seba zachował się spoko jest naprawdę prawdziwym przyjacielem. Mam nadzieje ,że Ula szybko dojdzie do siebie .Fajnie ,że Ula zatrzymała się u Marka. Widac ,że Marek bardzo ją kocha. Ula to widzi na razie nie umie okazac tego samego mysle ze z czasem to się zmieni. Jestem ciekawa i czekam cierpliwie na kolejna czesc w ,której mam nadzieje ,że dowiem się co się Uli stało trochę się domyślam ,ale na razie poczekam z tym ;) Dziękuję Bardzo za komcia u mnie na blogu o fotografii :****

Czy w tą całą historię może być zamieszany Bartek Dąbrowski????,ale po rozmowie Uli z tatą miała wrażenie ,że .Ulka przestraszyła się i bo usłyszała właśnie nazwisko Dąbrowskiej zamilkła...
MalgorzataSz1 2013.05.02 10:31
Aniu.

Ja również dziękuję za komentarz. Dobrze się domyślasz i cieszę się, że z całej, długiej treści wyłapałaś to zdanie o Dąbrowskiej. W całą aferę z Ulą jest właśnie zamieszany jej syn. Niedługo wszystko się wyjaśni.
Pozdrawiam Cię serdecznie. :)
Natalia (gość) 2013.05.02 14:54
zapraszam do mnie na nowa notkę :)
Marcysia (gość) 2013.05.02 16:46
Gosiu,
widzę, że Marek coraz bardziej zdobywa zaufanie Uli. Ona, po tych bolesnych przeżyciach nie jest zbyt towarzyska, boi się ludzi, ale Marek ma to coś, co pozwala zachować pozory normalności.
I jednak nie Piotr, a Bartuś... No proszę, proszę, kto by pomyślał. Czyżby to miała być jakaś kara za brak pomocy ze strony Uli?
Czekam zniecierpliwiona na dalszy ciąg ;)
Pozdrawiam Cie serdecznie :)
MalgorzataSz1 2013.05.02 16:54
Marcysiu


Wiesz jak to jest. W wypadku Uli może zadziałać tylko metoda małych kroków i całe pokłady cierpliwości. Teraz to ona jest jak dzikie zwierzątko, które Marek stara się oswoić.
Twoje podejrzenia co do Bartka są słuszne. Weźmie brutalny odwet za brak pomocy ze strony Uli, ale o tym w piątym rozdziale.
Bardzo dziękuję, że zajrzałaś i zostawiłaś wpis. Buziaczki. :)
kawi :) (gość) 2013.05.02 17:59
Gosiu!
Już mi się znudziło obrażanie ;) to znaczy... niekomentowanie twoich notek (wiem, że nie zawsze to robiłam, ale czasami mam coś do powiedzenia a odzywa się moja "urażona" duma i nici z komentarza, bo nie potrafię się przełamać). Ale wyjaśniając dlaczego nie komentowałam... zrobiło mi się przykro, że napisałaś, ze jestem niedojrzała, a potem mój komentarz, który napisałam, żeby to wszystko wyjaśnić zniknął. Od tamtej pory zastrzegłam, że już nigdy nie wejdę na twojego bloga. Długo nie potrafiłam się trzymać tego postanowienia. Czytałam twoje notki i ganiłam się za to w myślach.
Ale co do twojego nowego opowiadania to jest naprawdę świetne inne niż wszystkie poprzednie, czytając je idzie wyczuć wiele emocji, zarówno Uli, jak i Marka - strach, miłość. Nie podejrzewałam, że Dąbrowski będzie zdolny do czegoś takiego... to znaczy do wykorzystania Ulki (bo zakładam, ze to on stoi za jej porwaniem). Gdy zaczęłam czytać ''Rany'' myślałam, że to będzie raczej o tym, że Ula jest katowana przez Piotra, w sensie, że on się nad nią znęca, bije ją i w ogóle, ale raczej nie podejrzewałam, że może np. zmuszać ją do seksu i sam wykorzystywać. Dopiero, gdy w drugiej części lekarz powiedział, że ma prawdopodobnie ślady pejcza na plecach zaświeciła mi się żaróweczka nad głową i zaczęłam kombinować nad tym kto i co dokładnie stało się Uli. Teraz, kiedy przeczytałam już 3 część jestem w 99%, że Ula była zmuszana do prostytucji, albo wykorzystywana tylko i wyłącznie przez Dąbrowskiego, ale tak z drugiej strony to myślę. że gdyby on sam miał ją wykorzystywać to żadnych zysków by z tego nie miał, prawda? Bo jemu chodzi chyba tylko o pieniądze, a wiadomo, że przez prostytucję kobiety, a nawet czasem i mężczyźni dostają pieniądze. Obok Uli jest Marek, który dzielnie ją wspiera, pomaga jak może, Cieplak boi się go, jak każdego innego mężczyzny, ale zgadza się z nim zamieszkać, gdyby nie jego pomoc, musiałaby mieszkać chyba na ulicy. Jestem baaardzo ciekawa jak dalej potoczą się ich losy i czy w domu Marka, Ula też będzie trzymać dystans? Jeszcze jedna rzecz nie daje mi spokoju, ciekawi mnie, czy Bartek będzie jej szukać, w końcu uciekła, a znając tego szczewa to pewnie łatwo nie odpuści.
Aaaa! i bym zapomniała, gdybyś miała ochotę przeczytać nn to u mnie na blogu się pojawiła, nie jest jakoś specjalnie długa, ani ciekawa, ale to tylko taki rozdział przejściowy.
Serdecznie pozdrawiam kawi ;)
MalgorzataSz1 2013.05.02 20:52
Kawi.

Ja wcale nie chciałam, byś tak odebrała ten wpis u Amicus. Jednak potem sama doszłam do wniosku, że powiedziałam za dużo. Z tego powodu poprosiłam ją o usunięcie mojej wypowiedzi z jej bloga. Nie wiem, czy to zauważyłaś, ale jej już od dawna na nim nie ma. Zapominamy w takim razie o całej sprawie i robimy nowe otwarcie, tak? I może jeszcze dla jasności. Nie wymagałam i nie wymagam od czytelników komentowania każdego rozdziału. Robią to wtedy, kiedy mają na to ochotę. Nikogo nie zachęcam i nikogo nie zniechęcam. Jeśli każdy, kto wchodzi na mój blog poczuwałby się do komentowania, to komentarzy nie byłoby 1750 ale ponad 30000 tyś.

Ale Ad rem.
Dąbrowskiego można by podejrzewać o wszystkie podłości świata. W serialu dał się poznać, jako kłamca, oszust, szantażysta, naciągacz, kombinator i złodziej. Przecież to więcej jak pewne, że on był sprawcą kradzieży Lexusa Marka. Nie był więc w przeciwieństwie do tego, co mówiła o nim mamusia, aniołkiem.
Póki co nie mogę nic napisać ani o miejscu, w którym przebywała Ula, ani jak tam trafiła. Nie mogę też wyjawić jakie piekło przeszła, bo musiałabym od razu wstawić piąty rozdział a także szósty. Te dwie części wyjaśnią wszystkie wątpliwości. Mogę powiedzieć tylko, że Dąbrowskiemu nie zależało na czerpaniu korzyści z prostytuowania się Uli. Ula nie była tam prostytutką i to podkreślam z pełną mocą.
Ona boi się mężczyzn i z pewnością będzie trzymać dystans również w stosunku do Marka, bo on też nim jest. To on swoją cierpliwością i łagodnością sprawi, że zacznie mu ufać i zmniejszać ten dystans.
Na pytanie, czy Bartek będzie szukał Uli także nie odpowiem. Musisz śledzić opowiadanie, bo i ten temat w nim będzie poruszony,

Twoją nową notkę przeczytałam chyba dwa dni temu, ale natłok zajęć nie pozwolił mi na komentarz. Z pewnością nadrobię. Jeśli nie dzisiaj, to jutro na pewno. Za wpis u mnie dziękuję i z nadzieją, że już nie żywisz urazy, serdecznie Cię pozdrawiam.
kawi :) (gość) 2013.05.02 21:04
Neee już nie żywię urazy, przeszło mi już jakiś czas temu ;) a mam jeszcze jedno pytanie... kiedy mogę się spodziewać kolejnej części?
MalgorzataSz1 2013.05.02 21:29
Prawdopodobnie w niedzielę, o ole nic nie pokrzyżuje mi planów. Właśnie przed chwilą skończyłam pisać u Ciebie komentarz. :)
kawi :) (gość) 2013.05.03 10:43
Na moim blogu pojawiła się nn - zapraszam :]
kawi :) (gość) 2013.05.04 13:15
U mnie na blogu pojawiła się nn - zapraszam :]
Kasia (gość) 2013.05.04 16:45
Twoje wszystkie opowiadania są znakomite. Z niecierpliwością czekam na dalszą część ;DD
Marcysia (gość) 2013.05.04 17:13
Małgosiu,
u mnie nn ;)
MalgorzataSz1 2013.05.04 17:19
Kasiu.

To niezwykle miłe co piszesz. Bardzo dziękuję i liczę na to, że w dalszym ciągu będziesz tu zaglądać.
Serdecznie pozdrawiam. :)
Abstrakt (gość) 2013.05.05 00:22
Witaj Małgosiu :-)
pozostaję oczywiście przy swoim nicku :-), "a" pozostanie moją nieuwagą :-)

Hm, Dąbrowskiego w to wmieszałaś.... Zawsze był świnią, ale teraz chcesz by go jeszcze bardziej znienawidzić, ostatecznie popsuć mu i tak złą reputację... Tak myślę, że taki przykładowy Dąbrowski musi być zgniłym, zakompleksionym człowiekiem skoro upatruje sobie z reguły ofiarę, na której się bezczelnie ślizga. Dopóki to nie dotyczy fizycznie to jeszcze można to znosić, oczywiście nie bezczynnie. Jednak gdy ta "zemsta" za bycie leniwym i gorszym realizuje się w fizyczny sposób i dotyka spraw wykorzystania, godności, obdarcia to mam w sobie ogromny bunt i chęć wręcz zemsty. I to takiej bez granic, niepohamowanej, i takiej wprost. Bez mrugnięcia. Bez względu na rozmiar moich i mojej ofiary, szkód.
Ciekawe czy Ula, jak już się podźwignie, weźmie odwet za to co jej zrobił oprawca Dąbrowski i być może jego wspólnicy? Tak jak w poprzednim opowiadaniu miałam autentyczną przyjemność w czytaniu tych akapitów (nie ujmując oczywiście innym pozostałym), które dotyczyły odwetu Marka na Pauli za jej podejście do życia, małżeństwa tak teraz miałabym ogromną ochotę czytać o tym jak Ula wręcz znęca się nad genitaliami Dąbrowskiego w nieludzki i bardzo bolesny sposób - PRZEPRASZAM MŁODSZE CZYTELNICZKI ZA DOSŁOWNOŚĆ. Za karę i za dziwną wolę zapanowania nad czyimś ciałem i pozbawieniem godności.
To po prostu kwestia tematu.
Oczywiście nie mam cierpliwości i czekam na kolejny rozdział już jutro :-)
Pozdrawiam Cię Małgosiu :-)
MalgorzataSz1 2013.05.05 09:11
Abstrakt

Osobiście uważam, że takich Dąbrowskich mamy na własnym poletku pod dostatkiem. Takich niebieskich ptaszków bez pracy, bez perspektyw, bez inicjatywy własnej, patrzących tylko, co by tu komu ukraść, kogoś naciągnąć i wykorzystać. Szukających zawsze dobrej okazji do wzbogacenia swojej kieszeni, nie liczących się z konsekwencjami dość przykrymi dla osób wykorzystywanych. Narkotyki i prostytucja od zawsze były znakomitym źródłem dochodu, a przede wszystkim szybkim i jestem przekonana, że to zjawisko tak bardzo patologiczne jeszcze długo będzie funkcjonować. Policje najbogatszych krajów świata nie mogą sobie z nim poradzić, więc nasza tym bardziej. Czasami udaje się przymknąć szefów takich mafii, ale zrzuciłabym raczej to na karb przypadku i szczęścia.

Ula bezpośrednio nie weźmie odwetu za swoje krzywdy. To nie leży w jej charakterze. Zrobią to za nią inni. Nie będzie obcinania genitaliów i smażenia ich np. na ruszcie. Drastyczny obrazek i raczej nie przyszedł mi do głowy. :)
Ja, podobnie jak Ty uważam, że krzywda nie powinna pozostać bez kary. Jakaś sprawiedliwość musi być. I tak jak ukarałam w poprzednim opowiadaniu Paulinę za jej postępowanie, tak i w tym Dąbrowski z pewnością doczeka się kary. Trochę wyjawiłam już na wyrost, ale i tak wiele z Was doczytało się, że to on za tym stoi, więc już nie będę zaprzeczać.
Bardzo Ci dziękuję za komentarz i już za chwilę zapraszam Cię na kolejny rozdział.
Serdecznie pozdrawiam. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz