09 maj 2013 |
ROZDZIAŁ 5
Jak tylko przekroczył próg mieszkania poczuł te zniewalające aromaty dolatujące z kuchni aż zakręciło go w żołądku.
- Już jestem skarbie! – Krzyknął. Wyszła z kuchni i podeszła do niego patrząc mu prosto w oczy. Zauważył, że jej własne lśnią od łez i zaniepokoił się. Zarzuciła mu ręce na ramiona i najpierw pocałowała w jeden policzek, potem w drugi i znowu w ten pierwszy a skończyła na ustach. - To za twoją dobroć, szlachetność, wielkie serce i za to, że mnie kochasz. Zaskoczyła go. Stał jak zaczarowany nie wierząc w to, co zafundowała mu przed momentem. - Ula, dobrze się czujesz? – Spytał z obawą. Roześmiała się. - Czuję się znakomicie i jestem ci tak bardzo wdzięczna za moją rodzinę. Za pieniądze, które im wysłałeś, bo dzięki nim trochę odżyją. Nie znam lepszego człowieka od ciebie i bardzo, bardzo cię kocham. Obiecuję też, że oddam ci wszystko, co do grosza jak tylko zacznę zarabiać. - Aaa, to o to chodzi. Naprawdę nie ma o czym mówić. Cieszę się, że mogłem im pomóc. Nie ma sprawy. Dostanę coś do jedzenia, bo od tych zapachów dostaję już skrętu kiszek. – Ostatnie zdanie powiedział z miną cierpiętnika. - Dostaniesz. Zaraz nakrywam do stołu. Te godziny spędzone samotnie podczas nieobecności Marka zaczęły przynosić efekty w postaci coraz większej liczby kartek pamiętnika zapełnianych kształtnym pismem Uli. Każda z nich była pomarszczona od łez, które skapywały po jej policzkach podczas pisania słowa po słowie. Mozolnie opisywała wszystko z detalami, które wryły się w jej pamięć jakby były wykute w kamieniu. Któregoś dnia wreszcie dokończyła swoją historię. Pamiętnik był zapisany niemal w całości. Po powrocie Marka z pracy i po zjedzonym obiedzie wręczyła mu zeszyt i drżącym głosem powiedziała. - Oddaję ci kawałek mojego życia. Proszę cię też, byś nie czytał tego przy mnie. Idź do gabinetu i tam przeczytaj wszystko spokojnie. - Tak zrobię kochanie. Wezmę kawę i uważnie wszystko przeczytam. Dziękuję i naprawdę to doceniam, bo wiem jak wiele musiało cię to kosztować. Z zeszytem pod pachą i filiżanką kawy pomaszerował do gabinetu. Zasiadł w skórzanym fotelu i otworzył pamiętnik. 02 czerwca Dzisiaj pokaz. Denerwuję się i martwię, czy wszystko zrobiłam tak jak powinnam i czy wszystko się uda. Boję się i modlę, żeby nie było klapy. Dziewczyny wspierają mnie. Nawet Sebastian podtrzymuje na duchu i zapewnia, że wszystko będzie dobrze. Zeszłam do bufetu wspomóc się kofeiną. Na moje nieszczęście wparowała tam Paulina i obrzuciła mnie pogardliwym spojrzeniem. Poprosiła Elę o zrobienie kilku kanapek. Specjalnie, żeby mnie upokorzyć powiedziała, że to dla niej i dla Marka, z którym za trzy godziny wylatuje do Mediolanu. Jednak wrócił do niej. Mam wrażenie, że moje życie zatoczyło koło a oni znów są razem, jakby nic nigdy się nie wydarzyło. Życzyłam jej powodzenia. Ona mnie również. Udanego pokazu. Niemal fruwała ze szczęścia nad ziemią. Pozazdrościłam jej. Ja nigdy nie będę taka szczęśliwa. Wczoraj zerwałam z Piotrem. To i tak nie miało sensu i na pewno by się nie udało. Powiedziałam mu, że go nie kocham i że to nie przy nim moje serce bije mocniej. Był rozczarowany. Chyba liczył na zbyt wiele. Nie mogłam mu dać nic w zamian. Kocham Marka i to już się nie zmieni mimo, że on już wybrał sobie kobietę, z którą chce spędzić resztę życia. Pojechaliśmy do Łazienek. Pshemko szaleje. Miota się po garderobie i wrzeszczy na modelki. Przebrano mnie w suknię ślubną. Mam wyjść na koniec pokazu. Nie czuję się w niej dobrze. Czy to jakaś ironia losu? Ciągle patrzę na wyświetlacz komórki. Karmię się złudną nadzieją, że on być może zmieni zdanie i zadzwoni jeszcze. Zdenerwowany Pshemko wyrywa mi z ręki telefon i wrzuca do wiklinowego koszyczka obok innych już skonfiskowanych na czas pokazu. Coraz bliżej osiemnasta. Coraz bliżej do momentu, w którym pożegnam Marka już na zawsze. Coraz bardziej dociera do mnie ta straszna prawda, że on nie przyjedzie, że już wybrał. Nie dałam mu szansy. Tak wiele razy próbował mi wszystko wyjaśnić a ja nie chciałam go wysłuchać. Potraktowałam go tak, jak wielokrotnie traktowała go Paulina. W niczym nie jestem od niej lepsza. W niczym. Jestem tak samo podła jak ona. Za pięć szósta. Za chwilę zacznie się pokaz. Wybiegam na zewnątrz i dostrzegam budkę telefoniczną a przy niej jakiegoś faceta. Błagam go o pożyczenie karty. Mówię, że to sprawa życia lub śmierci. Wybieram numer Marka, ale odzywa się poczta głosowa. Zostawiam rozpaczliwą wiadomość i błagam, by został. Nie przyjechał. Najwyraźniej nie odsłuchał wiadomości. To koniec. Przepadło. 03 czerwca Wstałam z bólem głowy. Jestem załamana. Piszę wypowiedzenie. Moja misja w F&D się skończyła. Nie mam tam już nic do roboty. W firmie idę do Alexa. Tylko jemu mogę wręczyć wypowiedzenie, bo nikogo innego nie ma. Odbiera je ode mnie z wielką satysfakcją. Cieszy się, że odchodzę. Wracam do domu. Po drodze spotykam Ulkę Kropacz, koleżankę z ogólniaka. Dawno się nie widziałyśmy. Wiem, że wraz z Bartkiem Dąbrowskim, moim dawnym chłopakiem, wyjechała do Niemiec. Mówi, że Bartek zakotwiczył się w Hamburgu. Ona mieszka i pracuje w Berlinie. Gadamy przez chwilę. Opowiadam jej, że zostałam bez pracy i będę szukać. Ucieszyła się. Podekscytowana mówi mi, że w firmie, w której pracuje szukają ekonomistów. - Znasz biegle niemiecki Ula, mogłabyś spróbować. Co masz do stracenia? Przyznaję jej rację. Nabieram ochoty na ten wyjazd. Może tam mi się poszczęści? Może tam zapomnę? O Marku. Po rozstaniu z Kropaczówną mówię o wszystkim tacie. Przekonuję go, że to nie taki głupi pomysł i mogłabym im pomóc finansowo. Ma wiele wątpliwości i zastrzeżeń. Wreszcie z niechęcią przystaje na to. Zaczynam się pakować. 06 czerwca Wyjeżdżamy. W Warszawie wsiadamy do dziesięcioosobowego busa. Jest pełny. Oprócz nas jedzie jeszcze osiem kobiet. Jak się okazuje one też jadą do pracy. Droga się nie dłuży. Gadamy, śmiejemy się, żartujemy. Każda z nas za wyjątkiem Kropaczówny jest podekscytowana perspektywą dobrej pracy. Ja też pod tym względem się nie wyróżniam Po siedmiu godzinach dojeżdżamy do Berlina. Jest już noc, ale miasto oświetlone i jasne jak w dzień. Naprawdę robi wrażenie. Myślałam, że wysiądziemy gdzieś w centrum, ale Ulka uspokaja mnie, że mieszka na peryferiach Berlina. Wreszcie zatrzymujemy się. Możemy wysiąść i rozprostować nogi. Rozglądam się i stwierdzam, że to niezbyt ciekawa okolica. Ulka zabiera od nas dowody osobiste. Mówi, że to do meldunku i prowadzi nas do jakiegoś obskurnego budynku. Dziwaczne to wszystko. – Tu mieszkasz? – pytam zdziwiona. – No tak. Nie jest tak źle. Nie oceniaj książki po okładce. Wchodzimy do środka. Jednak w środku nie wygląda to o wiele lepiej niż na zewnątrz. Pojawiają się jacyś dwaj mężczyźni. Są bardzo wysocy, i solidnie zbudowani. Wygoleni na łyso, wytatuowani, z kanciastymi podbródkami. Trochę się przestraszyłam. Zaczynają coś mówić do Ulki. Nadstawiam uszu i usiłuję zrozumieć. Mówią, że szef nie mógł się już doczekać i ucieszył się, że jest dziewczyna, na której mu zależało. Nic z tego nie rozumiem. O co w tym, wszystkim chodzi? Wołam Ulkę i proszę ją o zwrot dowodu. - Jeszcze cię nie zameldowałam. Cierpliwości. Nie denerwuj się tak. Zaraz pokażemy wam pokoje i będziecie się mogły rozpakować. Mimo wszystko nie jestem spokojna. Coś tu nie gra i wszystko wydaje się jakieś podejrzane. Wreszcie Kropaczówna każe nam zabrać bagaże i pójść za nią. Idziemy posłusznie jedna za drugą ciemnym, odrapanym z farby korytarzem. Ulka otwiera jakieś drzwi. Są ciężkie. Jakby metalowe. Skrzypią. Ulka mówi. – To twój pokój Ula. Reszta za mną. Wchodzę do środka. Pod ścianą stoi metalowe łóżko z siennikiem. Obok jakaś nieokreślonego koloru, odrapana szafka i większa szafa na przeciwległej ścianie. Jedno małe, okratowane okno. Dobry Boże. Gdzie ja jestem? Znowu powraca uczucie niepokoju. Stoję na środku tej celi i nie mogę się ruszyć. Słyszę skrzypnięcie drzwi i odwracam się. Zdumienie i szok powodują, że nie mogę wydobyć z siebie głosu. - Witaj Uleńko. Dawno się nie widzieliśmy. Nawet nie wiesz jak długo czekałem na tę chwilę. Kropaczka spisała się na medal. Należy jej się dodatkowa premia. Stoi przede mną człowiek, o którym starałam się zapomnieć i wyprzeć go z mojej pamięci. Największy rysiowski drań i podlec, Bartek Dąbrowski we własnej osobie. Mój największy koszmar. - Co ty tu robisz? I co to za miejsce? Podobno jesteś w Hamburgu. Tak przynajmniej twierdzi Ulka. – Roześmiał mi się w twarz. - Zacznij się przyzwyczajać Kwiatuszku, bo to miejsce od teraz będzie twoim domem na długie lata. - Chyba śnisz. – Mówię hardo. – Zaraz stąd wychodzę. Nie zostanę tutaj ani minuty dłużej. – Usiłuję go wyminąć, ale łapie mnie mocno za ramiona i z całej siły uderza w twarz. - Nigdzie nie pójdziesz suko. – Syczy przez zaciśnięte zęby. – Odpłacisz mi za wszystko. Za to, że nie wsparłaś mnie finansowo tak jak cię prosiłem podczas mojego ostatniego pobytu w Polsce, a byłem naprawdę w niezłych tarapatach i za tego twojego prezesika też. Jestem w szoku. Ten człowiek jest chory z nienawiści. Powinien się leczyć. Policzek pali jak diabli. Na pewno będę mieć siniaka. - To dopiero początek maleńka. Bądź grzeczna i posłuszna to nic ci się nie stanie. – Wychodzi i zamyka za sobą drzwi. Na klucz. Słyszę jeszcze jak mówi do jednego z tych osiłków, że ja jestem tylko jego i niech żaden nie próbuje się do mnie dobierać. Dobierać?! Co sobie ten cham wyobraża?! Jestem zmęczona i śpiąca. Mam nadzieję, że to tylko jakiś koszmarny sen z którego obudzę się w bardziej przyjaznym świecie. Ze wstrętem kładę się na gołym sienniku. W ubraniu. Jednak zasypiam. ![]()
Katarzyna Ilyszyn „Pod presją”
07 czerwca Budzi mnie zgrzyt przekręcanego w zamku klucza. Wchodzi jakaś starsza kobieta z papierosem w ustach. Jest przesadnie umalowana a jej krwisto uszminkowane wargi przypominają wielką, rozgniecioną truskawkę. Mówi do mnie po niemiecku podając mi tacę z metalowym kubkiem i kromką postraszonego margaryną chleba. - Wstań i zjedz. Zaraz będziesz miała gościa. - Jakiego gościa? – Pytam. Uśmiecha się nieszczerze i szepcze. - Specjalnego. Samego szefa. Kobieta wychodzi i zamyka drzwi na klucz. Zostaję sama. Próbuję przełknąć łyk herbaty. Smakuje jak woda z wyżętej ścierki. Chleb jest stary i czerstwy. Jednak jestem głodna i zjadam wszystko do ostatniego okruszka. Znowu zgrzyt klucza. Wchodzi Bartek. - To ty jesteś tym wielkim szefem? - Niespodzianka, co? – Rechocze ubawiony moim pytaniem. – Zjadłaś? – Patrzy na pusty kubek i talerz. – W takim razie musisz zapłacić za to śniadanie. Rozbieraj się. - Słucham? - Rozbieraj się! – Wrzeszczy. - Głucha jesteś? – Wyciąga zza pasa jakiś rzemień i mocno uderza. Zwijam się z bólu. - Co ty wyprawiasz Bartek? Dlaczego mi to robisz? - Zamknij się i rób, co każę. – Znowu uderza. Upadam na podłogę. Zdziera ze mnie ubranie. Rzuca mnie jak piłkę na łóżko. Płaczę i proszę, żeby przestał. Nie słucha. Drze moje figi na strzępy. To samo robi z biustonoszem. Chce mi się wymiotować. Kładzie się na mnie i gwałci mnie. Tłucze mnie po głowie, bo usiłuję go z siebie zepchnąć. Tracę przytomność. ![]()
Zdzisław Beksiński
Gdzieś zapodziałam poczucie czasu. Nie wiem co za dzień dzisiaj. Nie wiem jak długo byłam nieprzytomna. Moje ciało krwawi. Czuję się zbrukana. Najchętniej weszłabym pod prysznic i zdarła z siebie skórę. Moje ubranie leży obok łóżka podarte na kawałki. Wchodzi ta sama kobieta, co wcześniej. Podaje mi jakiś wypłowiały szlafrok i każe pójść za sobą. Prowadzi mnie do łazienki. Wręcza mydło i ręcznik. Mówi, żebym się umyła. Daje mi tabletki antykoncepcyjne i każe zażyć. – To po to, żebyś nie była w ciąży. Nie chcemy tu bachorów. Musisz być użyteczna i dyspozycyjna. – Pytam jak ma na imię. – Możesz nazywać mnie Helgą. Wracam do pokoju. Zauważam, że nie ma mojej torby z ubraniami i innymi moimi rzeczami. Pytam Helgę, gdzie się to wszystko podziało. - Tu nie będzie ci to potrzebne. Zostawili ci tylko bieliznę. Jest w szafie. Zaraz przyniosę ci coś do jedzenia. Jedzenie jest obrzydliwe. Jakaś dziwna, trudna do zidentyfikowania zupa, rozgotowane ziemniaki w łupinach i groszek z puszki. Zjadam. Muszę być silna. Muszę to przetrwać. Myślę o Marku. Bardzo za nim tęsknię. Żałuję wielu rzeczy a przede wszystkim tego, że nie potrafiłam mu wybaczyć. Wybaczam ci mój kochany, po stokroć wybaczam i kocham cię bardzo, bardzo mocno. Musiał przerwać. Nie był w stanie czytać dalej. Gromadzące się od jakiegoś czasu w jego oczach łzy popłynęły cichym strumieniem po policzkach. - Jak bardzo musiała cierpieć i jak wiele przejść. Moja mała, delikatna dziewczynka. Moja biedna kruszynka. - Westchnął ciężko i wrócił do lektury. ![]()
Zdzisław Beksiński
Mam posiniaczone ciało. Nie ma dnia, by Bartek nie katował mnie tym rzemieniem. Jestem jednym, wielkim bólem. Plecy i pośladki mam przecięte do krwi, podpuchnięte oczy, rozciętą wargę i oba łuki brwiowe. Policzki noszą ślady mocnych uderzeń dłonią i też są obrzęknięte. Moje błagania o litość nie odnoszą żadnego skutku. Wielokrotnie mnie gwałci. Podaje jakieś zastrzyki. To chyba narkotyki, bo po nich jestem otępiała i obojętna na wszystko. Helga usiłuje opatrzeć mi rany, ale jest ich tak wiele, że to mija się z celem. Nawet jeśli ponakleja na nie plastry Bartek je zrywa. - Ona ma cierpieć! – Krzyczy. – Przestań ją opatrywać, bo i tobie się dostanie! Wszystko mnie boli i piecze. Nie mogę chodzić, bo całe krocze opuchło a biodra bolą, jakby zostały wyrwane z panewek. Chcę umrzeć. Chcę nie być. Chcę zniknąć. Siedzę wtulona w kąt pokoju i rozpaczliwie płaczę. On stoi nade mną i uśmiecha się mściwie. - Bartek, błagam cię przestań. Spójrz, co ze mnie zrobiłeś. Moje ciało jest jedną, wielką, krwawiącą raną. Zabij mnie i przestań się nade mną pastwić. Już nie chcę żyć. - O nie, nie Kwiatuszku. To jeszcze nie jest twój czas. To ja zadecyduję, czy będziesz żyć, czy pójdziesz do piachu. A teraz szykuj się. Zaraz dostaniesz witaminki. – Ubawiony tym dowcipem wychodzi z pokoju. Znowu mam ciężką głowę i niezborność ruchów. Widzę podwójnie. Nie rozróżniam nocy od dnia. Tracę poczucie rzeczywistości. Czuję się tak jakbym pływała w gęstym kisielu. Panie Boże, jeśli istniejesz, skróć moją mękę. Słyszę krzyki innych kobiet i obleśny rechot mężczyzn. Czy to te same kobiety, które z nadzieją na poprawę swojego losu jechały wraz ze mną do pracy? Ten obskurny budynek to dom publiczny, a Bartek to zwykły alfons, sutener i kupler w jednym. Kropaczówna jest stręczycielką i naganiaczką. Ściąga do Berlina naiwne kobiety, nie mające pojęcia, że trafią w takie miejsce. Ja też nie miałam. Nie mam świadomości jak długo tu jestem Wydaje mi się, że całe wieki. Każdego dnia moje ciało jest maltretowane. Już nie przypominam człowieka. Jestem jego karykaturą. Jestem nikim. Jestem śmieciem, ludzkim odpadem. ![]()
Zdzisław Beksiński
Jedyną dla mnie pociechą jest myśl, że może Marek jest szczęśliwy. Zasłużyłeś kochanie na szczęście, bo jesteś dobrym człowiekiem mimo tego, że kiedyś zbłądziłeś. Modlę się, żeby tak było. Kolejny raz przerwał czytanie. Był wykończony emocjonalnie. To, co opisała przekraczało granice jego pojmowania. Jednak obiecał jej, że przeczyta od początku do końca. Przetarł dłonią mokre od łez policzki i znów pochylił się nad pamiętnikiem. Nie wiem, co się dzieje. Od jakiegoś czasu Bartek nie przychodzi. Za to Helga przychodzi do mnie często i rozmawia. Opowiada, że w młodości zarabiała ciałem. Teraz jest stara i bezużyteczna. Podjęła się tej roboty, bo musi z czegoś żyć. Mam spękane usta. Ciągle leci mi z nich krew. Powieki są tak opuchnięte, że zamiast oczu mam tylko dwie wąskie szparki. Całe ciało wyje z ogromnego, trudnego do zniesienia bólu. Mimo to cicho proszę. - Helga pomóż mi. Pomóż mi się stąd wyrwać. Jeśli on nadal będzie mnie tak katował, nie przeżyję. Będziesz mogła z tym żyć? Będziesz mogła żyć ze świadomością, że przyczyniłaś się do mojej śmierci? Postaw się na moim miejscu. Chciałabyś być tak potwornie bita kilka razy w ciągu dnia i faszerowana narkotykami? Błagam cię nie zostawiaj mnie i spraw, bym mogła stąd uciec. Nie odpowiedziała mi wtedy. Jednak po kilku dniach weszła i powiedziała mi w tajemnicy, że Bartka nadal nie ma. Chłopcy ciągle piją i cały czas są na rauszu. Ich czujność znacznie osłabła. - W nocy wyprowadzę cię z budynku. Dam ci adres i parę groszy na przejazd. Tu masz swoje rzeczy. Ukryj je na razie pod siennikiem. Masz też swój dowód. Udało mi się włamać do szuflady, w której Bartek przetrzymuje różne dokumenty. Za chwilę przyniosę ci solidny posiłek, żebyś miała siłę uciekać. Kochana Helga. Nie zostawiła mnie samej. Muszę zebrać wszystkie siły, by dotrzeć do domu. Do swoich. |
jula (gość) 2013.05.09 18:13 |
Dąbrowskego za to co zrobił Uli to bym po prostu zabiła. Mam nadzieje, że jak sie nawinie markowi przed oczy to to mu Marek odpłaci za Ulkę. Dziwi mnie ze Ulka tak bez niczego zaufała tej całej Kropacz czy jak jej tam, skoro w liceum jej nienawidziła bo ta sie z niej wyśmiewała. I skąd ona wiedziała, ze akurat w tym czasie kiedy ona jest w Polsce Ulka odejdzie z pracy? Podejrzewam że ich spotkanie nie było przypadkowe. Teraz zostaje tylko czekac aż Kropacz i dąbrowszczak zostaną złapani i wyląduja w pace na długie lata. A dąbrowska podejrzewam że jak sie dowie to pewnie będzie go jeszcze bronic. Za to Józef już na dobre zamknie dąbrowskiej drzwi do swojego domu. Domyślam się tez że zapewne dowie sie prawdy od Marka. |
MalgorzataSz1 2013.05.09 18:23 |
Jula Cóż mogę powiedzieć. Wiele Twoich przypuszczeń jest słusznych. Pamiętam, że Kropacz wyśmiewała się z Uli. Tak przynajmniej napisała w swoim pamiętniku. Jednak musisz wziąć pod uwagę fakt, że opowiadanie nie zawiera elementów występujących w serialu a nawet mocno się z nimi rozmija. Ja tu nie opisuję animozji między dwoma Ulami, bo przyjęłam założenie, że one po prostu kiedyś były koleżankami chodzącymi do tego samego liceum. Poza tym mogę już powiedzieć, że ich spotkanie oczywiście nie było przypadkowe. Ula była zamówieniem specjalnym. Jej odejście z pracy bardzo było na rękę Bartkowi. Gdyby jednak nie odeszła, oni próbowaliby ściągnąć ją do Niemiec pod innym, równie wiarygodnym pretekstem. Sprawiedliwości musi stać się zadość i oni na pewno jej nie unikną. Józef pozna prawdę i to właśnie od Marka, ale nieco później. Bardzo dziękuję Ci za taki błyskawiczny komentarz i pozdrawiam. :) |
bewunia68 (gość) 2013.05.09 19:57 |
Brak mi słów. Niby wiadomo było czego się spodziewa, ale zaskoczyło mnie okrucieństwo Bartka. To po prostu regularna zemsta. Jestem w szoku. Wprawdzie to fikcja, ale z życia wzięta. Dobrze, że Uli udało się uciec. Gosiu! Podziwiam odwagę przy wyborze tematu. |
MalgorzataSz1 2013.05.09 20:08 |
Bewuniu Ja wiem, że ten rozdział może wywoływać skrajne emocje i doprowadzić do szoku. Z mojej strony podjęcie takiego tematu nie jest kwestią odwagi i choć nadal jest to fikcja literacka, to jakaś jej część jest przecież odzwierciedleniem prawdziwego życia. Temat uznałam za na tyle ważny, że pomyślałam iż warto się nad nim pochylić. Okrucieństwo jest nieodłącznym elementem takich historii. Przecież porwania kobiet, czy zwabianie ich podstępem w takie miejsca są wbrew ich woli i żeby ją złamać stosuje się wobec nich najdalej posuniętą przemoc. Ta część z pewnością była najbardziej drastyczna. Kolejna będzie jeszcze kontynuacją, ale też nie będzie w niej już tych okrutnych scen a jedynie próba dotarcia do domu. Bardzo dziękuję, że zajrzałaś i dziękuję za wpis. Pozdrawiam. :) |
Amicus (gość) 2013.05.09 20:08 |
Mocny to był rozdział. Wreszcie potwierdziły się przypuszczenia wielu Twoich czytelników, ale i pojawiło się wiele zaskakujących momentów i elementów. Np. Ulka Kropacz i generalnie cały dramat Cieplakówny. Już od początku mówiłaś i dawałaś nam znaki, że Ula przeżyła dramat, ale dopiero teraz, czytając krok po kroku o jej historii, człowiek jest naprawdę wstrząśnięty. Czytanie takiej historii jest trudne, a co dopiero, gdy rodzina i najbliższe osoby dowiadują się o tym, co przeszły takie kobiety, które trafiają w łapy potworów. A przecież takich sytuacji jak Ulki, w Polsce były tysiące. To naprawdę straszne. Dąbrowski zachowuje się gorzej od.... brak słów. Jest pozbawiony jakichkolwiek uczuć. Przemawia przez niego ogromna nienawiść. To szaleniec nie znający żadnych zahamowań. Marek czytając jej zapiski przeżywa prawdzią mękę. Lepiej, żeby nie stanął twarzą w twarz z Dąbrowskim, bo chyba by go zabił, za całe cierpienie swojej ukochanej. I jeszcze to poczucie winy, że zawiódł, że nie przyjechał, że czekała, że gdyby się pojawił, uchorniłby ją przed wyjazdem. A ten rozdział zaczął się tak pięknie. Ulka wykonała kolejny krok w kierunku Marka, po raz kolejny się przełamała. Napierw pozwoliła się przytulić, teraz sama pozwala sobie złożyć na jego ustach pocałunek. Końcówka za to straszna, przerażająca. I jak mniemam to nie koniec tych dramatycznych opisów. Czeka nas jeszcze opis jej ucieczki i powrót do Polski, a później zapewne spotkanie z Józefem i konieczność wyjawienia mu prawdy. Marek opis tego koszmaru jakoś zniesie, ale nie wiem, czy Cieplak będzie równie wytrzymały. Dziękuję Ci Gosiu za ten rozdział, który wywołał w moim wnętrzu prawdziwą burzę, który wstrząsnął, przeraził. Pozdrawiam |
MalgorzataSz1 2013.05.09 20:28 |
Amicus Ależ napisałaś długi komentarz. Oczywiście przeczytałam z przyjemnością. Ula powoli się otwiera. Napisanie tego pamiętnika kosztowało ją mnóstwo nerwów, ale i tak było lepsze od opowiedzenia tego Markowi. Z pewnością nie byłaby w stanie mówić o tych okropieństwach. Ojcu też nie powie. To Marek wyjawi mu wszystko i nieco złagodzi przeżycia Uli. Przecież Cieplak ma chore serce i mógłby nie znieść tego dobrze. Tak, Marek ma poczucie winy, choć Ula mówiąc, że i tak nie byłby w stanie temu zapobiec, ma rację. On snuje dywagacje, "co by było gdyby", ale wszyscy dobrze wiemy, że już po fakcie człowiek zawsze się zastanawia, jak mógłby zapobiec niektórym złym rzeczom. Marek z pewnością tak tego nie zostawi. Bardzo dziękuję Ci za wpis i serdecznie pozdrawiam. :) |
Marcysia (gość) 2013.05.09 20:56 |
Małgosiu, bolesna ta część, ale tak ją zapowiadałaś i zdążyłam się przygotować. Niezłe piekiełko zgotował Ulce Dąbrowszczak. Znaleźć jego i tą całą Ulkę i coś im zrobić. Najgorsze jest to, że tacy ludzi naprawdę istnieją. Zrobiło mi się żal Uli. Ona zawsze ślepo ufała ludziom i teraz się na tym przejechała. Ciężko jej pewnie będzie zaufać na nowo innym, nie licząc oczywiście Marka i jej rodziny. Czekam na kolejną część i pozdrawiam Cię serdecznie. |
MalgorzataSz1 2013.05.09 21:03 |
Marcysiu To prawda, że ta ufność i wiara w drugiego człowieka zawiodły Ulę na całej linii. Zemściło się to na niej w okrutny sposób. Sposób najgorszy z możliwych. Ona dzięki Markowi powoli się dźwiga. Ten pamiętnik to pierwszy krok i zapewniam, że zrobi i następne. W następnym rozdziale jej powrót do Warszawy i wyjaśnienie jak dostała się pod koła samochodu Marka. Bardzo dziękuję Ci za komentarz. Przesyłam buziole. :) |
Natalia (gość) 2013.05.09 21:15 |
Jejuśku! Czytam i nie mogę uwierzyć. To wydaje się tak okrutne, że aż nie chcę wiedzieć, co muszą czuć kobiety, które przechodzą takie piekło naprawdę. Kiedy czytałam Twój wpis, od razu przypomniał mi się film "Masz na imię Justine" z Cieślak w roli głównej. Oglądając tamto, mogłam porównać sobie te warunki, traktowanie... Przyznam szczerze i z czystym sercem, że jest to Twoja najlepsza notka, poruszyła mnie, nie przejdę obok niej obojętnie. Mam nadzieję, że wszystkie kobiety, które to czytają, obdarzą Cieplak równie ogromną empatią, co Ty. Czekam na więcej. Pozdrawiam :) |
MalgorzataSz1 2013.05.09 21:27 |
Natalio Ja wprawdzie nie oglądałam tego filmu, ale przeczytałam mnóstwo artykułów prasowych na temat zorganizowanej prostytucji i zmuszania do niej. To właśnie te artykuły stały się inspiracją do napisania tego opowiadania. To, co opisuję w tej części przeszło tysiące zniewolonych, znękanych i upokarzanych każdego dnia kobiet. Mężczyźni, którzy biorą udział w takim procederze nie powinni nigdy wyjść z więzienia, chociaż nawet dożywocie wydaje się tu karą zupełnie nieadekwatną, bo odbywają ją w miarę dobrych warunkach i przede wszystkim nie są przez nikogo katowani, tak jak sami katowali swoje ofiary. Wreszcie napisałam coś, co przypadło Ci do gustu. Mam nadzieję, że dalsze części również spotkają się z Twoją aprobatą, choć za mną nie snuje się cień kostuchy. Ha ha ha. Pozdrawiam Cię serdecznie i pięknie dziękuję za wpis. :) |
Natalia (gość) 2013.05.09 22:15 |
Zapraszam do mnie. Tym razem bez takich emocji jak u Ciebie, Małgoniu ;) |
ania1302 (gość) 2013.05.10 07:40 |
Witaj Gosiu! Wczoraj nie miałam czasu na czytanie, ale dziś z rana przy śniadaniu postanowiłam poszperać w necie. – O matko! Ale zaserwowałaś rozdział?!- Domyślałam się, że Ula była gdzieś przetrzymywana, ale nie sądziłam, że trafiła w aż tak ohydne miejsce?- No cóż proza życia. Wiem, jak wiele dziewczyn trafia w takie miejsca i nie mają potem w nikim wsparcia. Mam nadzieję, że nasz Marek zrozumie, przez co przeszła i to właściwie po trosze jego wina?:/ Buziaczki. |
MalgorzataSz1 2013.05.10 08:38 |
Aniu. Ja nie zrzucałabym całej winy wyłącznie na Marka. Ula przed pokazem była bardzo uparta. Przeciez pamiętamy jak go traktowała i nie pozwalała sobie nic wytłumaczyć. Ona czuje się z tym podle, ale i on sądzi, że gdyby się bardziej starał i mocniej o nią walczył nie doszłoby do takiej sytuacji. Wina w zasadzie rozłozona jest na nich oboje. Marek jest wstrząsnięty tym, co przeczytał. Nawet w najgorszych koszmarach nie wyobrażał sobie, że ona mogła przejść przez takie piekło. A jednak to wyłącznie dzięki niemu ona dojdzie do równowagi psychicznej i postara się zapomnieć o tym, co było. Wielkie podziękowanie za komentarz. Pozdrawiam. :) |
Abstrakt (gość) 2013.05.10 19:59 |
Witaj Małgosiu :-) bardzo dziękuję za tak elektryzującą i przejmującą część losów Uli.... Przyznam, że spodziewałam się, że będzie bardzo drastyczna, i niemiła w odbiorze. Byłaś bardzo dosadna w opisach. Moją uwagę jednak zwróciły fotografie, które użyłaś w tej części. Były przerażające i nadające moc dramatyzmu tej okrutnej ówczesnej rzeczywistości. Im głębiej wchodziłaś w temat, tym bardziej przytłaczające obrazy wplatałaś w tło historii. Przyznam, że przyglądam się im i budują we mnie lęk, obawę i wyobrażam sobie jak bardzo można zniszczyć człowieka, nie tylko jego strukturę cielesną ale i psychiczną.... Skądinąd, Ula, w tej całej nieszczęśliwej sytuacji i dennej perspektywie miała szczęście. Dotykał, maltretował ją jedynie Bartek, jakby ją naznaczył dla siebie. Uniknęła tzw. przypadkowości i różnorodności. Wiem, że to brzmi okropnie. Ktoś wcześniej powołał się na film Franco de Peny, o losach dziewczyny marzącej o lepszej przyszłości, dobitna rola Ani Cieślak, jakże sugestywna.... No, finał okazał się wówczas inny, jednak cel został osiągnięty. Justine poddała się, pracowała, prawda? Nasza Ula i jej historia jest inna, ale pewne elementy, owszem, te najgorsze, podobne. Dla mnie istny hardcore. Swoją drogą? Czy są takie domy publiczne dla facetów, którzy w imię czegoś są tak gwałceni? I moralnie i fizycznie? Spodziewam się, że ucieczka będzie równie trudna w obiorze, bo będzie rozpaczliwa i taka jak swoisty survival. W tej historii wartością będzie dla mnie to 'wyjście", wiem, że Ula i Marek poradzą sobie z tym. I dzięki bogu. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy Pozdrawiam Cię Małgosiu :-) |
MalgorzataSz1 2013.05.10 20:17 |
Abstrakt. Uprzedzałam, że ten rozdział nie będzie miły, choć wierz mi miałam zamiar opisać bardziej drastyczne sceny. Jednak pomyślałam sobie, że na ten blog wchodzą również nastolatki a takie opisy chyba nie za bardzo są dla nich wskazane. Rzeczywiście tylko Bartek spełnia tutaj rolę jedynego kata Uli, ale czy to nie wystarczy? Zwichnął jej totalnie psychikę, odarł z człowieczeństwa. Tu nie był potrzebny nikt inny, bo dla niej ten koszmar ma podwójny wymiar ze względu na to, że funduje jej go człowiek, którego zna już od dzieciństwa, był jej pierwszym chłopakiem i z pewnością nie podejrzewałaby go nigdy o takie okrucieństwo, chociaż święty nie był. Pomyślałam, że dla zilustrowania cierpienia Uli Beksiński nada się idealnie. Jego obrazy są niezwykle mroczne i bardzo anatomiczne. Wiele z nich ma organiczną formę. Są bardzo szczegółowe i ukazują niewyobrażalny rozmiar ludzkiego cierpienia, który przeraża i wstrząsa. Na pewno nie pozostawia obojętnym. Co do domów publicznych dla facetów, to nigdy o takich nie słyszałam. Na pewno też nie zetknęłam się z tak brutalnym traktowaniem ich przez kobiety, choć o pojedynczych przypadkach czytałam, ale ograniczało się to raczej do obcięcia męskości, a nie do okładania pejczem. Uspokoję Cię, że oczywiście ucieczka się powiedzie i odbędzie bez niespodzianek, ale Ula zanim wróci do Polski będzie musiała wyleczyć chociaż część ran. Bardzo Ci dziękuję za tyle istotnych spostrzeżeń i serdecznie pozdrawiam. :) |
Kasia (gość) 2013.05.10 22:33 |
Gosiu , notka jak zwykle rewelacyjna nie wiem skąd ty masz takie wspaniałe pomysły . Mam do ciebie prośbę. Chciałabym abyś oceniła moje bloga , nie jest on tak świetny jak twój ale mimo wszystko chciałbym poznać twoją opinię . ;D Pozdrawiam :) http://bellamia12.bloog.pl/ |
Natalia (gość) 2013.05.10 23:34 |
Zapraszam na kolejną część. Odetchniesz, tak sądzę :) |
MalgorzataSz1 2013.05.11 11:33 |
Kasiu. Bardzo Ci dziękuję, że czytasz, a na Twój blog chętnie zajrzę. Cieszę się, kiedy ujawnia się osoba, która podobnie jak ja ma obsesje na punkcie Brzyduli. Jednak uprzedzam Cię, że mogę być szczera aż do bólu, a nie każdy przyjmuje dobrze krytykę. Ja na początku mojej działalności pisarskiej wręcz domagałam się jej, bo nie jestem zawodowym pisarzem ani polonistą, a bardzo nie lubię robić błędów. Ta krytyka ludzi, którzy są fachowcami w tym temacie tylko pomogła mi przyswoić pewne sztywne zasady obowiązujące w pisaniu tekstów i na unikanie błędów. Bardzo się staram i zanim wkleję tekst, czytam go wielokrotnie. Jak tylko zapoznam się z Twoim blogiem na pewno zostawię u Ciebie komentarz. Pozdrawiam. :) |
kawi :) (gość) 2013.05.11 16:30 |
Gosiu! Musiałam się przespać z tym co przeczytałam. To co przeszła Ula jest naprawdę okropne. Bartek to zwykły gnój, bez jakichkolwiek zahamowań. Ile w tym człowieku jest nienawiści, przecież nikt normalny nie skrzywdził jakiegoś człowieka za to, że nie chciał pomóc. Mam nadzieję, że Bartek dostanie dożywocie. Marek jest wstrząśnięty tym co przeczytał. Nie dziwię mu się. Czekam z niecierpliwością na kolejną część, a tym czasem zapraszam do mnie na nn ;) Pozdrawiam kawi ;) |
MalgorzataSz1 2013.05.11 16:42 |
Kawi. Bartek nie tylko nie posiada żadnych hamulców moralnych, nie posiada w ogóle wrażliwości na krzywdę, nie zna empatii. Tacy ludzie jak on idealnie nadają się do uprawiania takiego procederu. Obojętni a jednocześnie niezwykle brutalni. Tu chodzi o wielkie pieniądze, a jeśli pieniądze, to i brak sentymentów. I chociaż Ula nie uczestniczyła w tych orgiach tak jak kobiety, które z nią jechały do Berlina, to od tylko jednego, w dodatku znajomego człowieka doznała niewyobrażalnych cierpień, bo on nie znał litości. Bardzo dziękuję Ci za komentarz i za chwilę przenoszę się na Twój blog. Pozdrawiam. :) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz