| 12 maj 2013 |
ROZDZIAŁ 6
![]()
Katarzyna Ilyszyn ”Lęk przed lękiem”
Z podekscytowania i panicznego strachu nie mogę zasnąć. Nie mam pewności, czy Helga dotrzyma słowa. Z drugiej jednak strony, gdyby nie miała zamiaru go dotrzymać, dlaczego by się tak narażała i przynosiła mi ubranie i mój dowód? Leżę bez ruchu i nasłuchuję. Niemal nie oddycham. Wreszcie słyszę przekręcany w zamku klucz. Zrywam się z łóżka i z napięciem wpatruję się w drzwi. Wreszcie ją widzę. Przykłada palec do ust i kiwa na mnie. Łapie mnie za rękę i każe za sobą iść. Obie nie mamy na nogach butów. Dzięki temu możemy poruszać się bardzo cicho. Docieramy do przeszklonej portierni. Helga zatrzymuje się i ostrożnie rozgląda. Potakuje głową. Możemy iść dalej. Drzwi są otwarte. Nad nimi ledwie świecąca, słaba żarówka upstrzona przez muchy. To dla nas lepiej. Wychodzimy. Helga zmusza mnie do biegu. Kaleczę stopy o wysypany wszędzie żwir, ale to nieważne. Ukrywamy się za rogiem jakiegoś budynku. Oddychamy z trudem. - Ubierz buty. Teraz powinno pójść gładko. Miałam cię tylko odprowadzić na przystanek, ale zmieniłam plany. Nie mogę tu zostać. Jak szef odkryje twoją ucieczkę nie będzie miał skrupułów, żeby się mnie pozbyć. To mściwy drań. Chodź. Jeszcze kawałek. - Bardzo cię przepraszam Helga, że naraziłam cię na takie niebezpieczeństwo. Wybacz mi. - Nie przepraszaj. Ja i tak już dłużej nie wytrzymałabym w tym burdelu. Czas coś zmienić. Znowu biegniemy. Docieramy do jakichś gęstych krzaków. Przedzieramy się przez nie. Za nimi jest ulica i stoi jakiś samochód. To stary volkswagen golf. Helga podchodzi i otwiera drzwi. - Wsiadaj. Ruszamy. Wsuwam się do środka i zapinam pasy. - Dokąd jedziemy? - Do Frankfurtu nad Odrą. To przy granicy z Polską. Mam tam dobrą znajomą. Już dzwoniłam do niej. Wie, że przyjedziemy. Zatrzymamy się u niej na kilka dni. Musisz się trochę podleczyć, a przynajmniej doprowadzić do ładu twarz. Jak wydobrzejesz wykupię ci bilet na pociąg. Wrócisz do Warszawy. Już nie potrafię pohamować łez. To wszystko brzmi jak bajka. Płaczę głośno dziękując jej za to poświęcenie dla mnie. Mam świadomość jak bardzo się naraża. Bartek ma długie ręce. Jeśli się uprze, będzie jej szukał do upadłego. Mnie też. Wyjeżdżamy na autostradę. Staruszek volkswagen nie rozwinie nadmiernej prędkości, ale przynajmniej posuwa się do przodu. Byle dalej od tego miejsca. Kilka razy zatrzymujemy się po drodze. Helga jest nałogową palaczką. Musi chociaż raz na jakiś czas puścić sobie dymka. Ja w tym czasie idę na stronę. Nie jestem w stanie powiedzieć jak długo jechałyśmy. Jest już jasny dzień kiedy wjeżdżamy do Frankfurtu. Helga trochę błądzi. Nie zna miasta. Ma adres koleżanki i co rusz pyta kogoś o drogę. Wreszcie stajemy przed starą kamienicą. Numer szósty jest na pierwszym piętrze. Wchodzimy po drewnianych, skrzypiących schodach. Helga dzwoni do drzwi. Staje w nich korpulentna kobieta z maleńkim Yorkiem na ręku. Wita się wylewnie z Helgą, która przedstawia jej mnie. Lustruje mnie uważnym spojrzeniem. - Chyba wiele musiałaś przejść moje dziecko. Wchodźcie. Zaraz zrobię wam kawy i coś do jedzenia. Kobieta ma na imię Ana i też tak jak Helga, kiedyś pracowała na ulicy. Od dawna już się tym nie zajmuje. Potrafiła z tym zerwać i pójść do uczciwej pracy. Dzięki temu teraz ma rentę, za którą może się utrzymać. Pyta mnie skąd mam tyle ran. Płaczę i nie mogę wykrztusić z siebie słowa. To Helga opowiada jej o moim cierpieniu. Ana jest wstrząśnięta. Głaszcze mnie po głowie i mówi, że u niej jestem bezpieczna i nikt nie zrobi mi krzywdy. Uspokajam się. Ana oddaje nam jeden ze swoich dwóch pokoi. Jest tam mały tapczanik i wersalka, którą zajmuje Helga. Podaje mi ręcznik i proponuje kąpiel. Mówi, że po niej wysmaruje mi ciało maścią, która pozwoli choć w części pogoić się ranom. Chętnie korzystam z kąpieli. Moje ciało ma kolor granatowo-żółto-czerwony, ale ciepła woda przynosi ulgę obolałym członkom. Z przyjemnością poddaję się zabiegom Any. Jej ręce są bardzo delikatne i ostrożnie wcierają maść we wszystkie bolące miejsca. Po dwóch tygodniach moja twarz wreszcie przypomina twarz człowieka. Rozcięte wargi prawie się zagoiły. Zniknęły sińce pod oczami i powieki mają wreszcie normalny rozmiar. Czuję się silniejsza, choć boję się wychodzić na ulicę. W każdym mężczyźnie widzę Bartka i to napełnia mnie panicznym strachem. Ten strach nie opuszcza mnie nawet w nocy. Ciągle mam sny, w których przeżywam moją gehennę od początku. Często krzyczę, ale Helga i Ana są obok i zawsze mnie uspokajają. W dzień nie potrafię się na niczym skupić. Ciągle patrzę przez okno i myślę o swoim życiu. Co tak bardzo złego zrobiłam w poprzednim, że to obecne tak ciężko mnie doświadcza? ![]() Nie mogę doczekać się powrotu do Polski, ale muszę być ostrożna. Nie mogę wrócić do Rysiowa i to jest najgorsze. Swoim powrotem naraziłabym na niebezpieczeństwo swoich bliskich i siebie też. Pierwszą rzeczą jaką Bartek na pewno zrobi, będzie telefon do matki i pytanie, co słychać u Cieplaków. Dąbrowska pewnie nawet nie ma pojęcia, czym tak naprawdę zajmuje się jej kochany synuś. Nie jest zbyt inteligentna. Gdyby taka była, to wiedziałaby już wtedy, gdy ścigali go niemieccy wierzyciele w Polsce. Policyjną kartotekę przecież też ma bogatą, a ona nadal patrzy w niego jak w święty obraz i ciągle podkreśla jego wyjątkowość. Teraz jednak najważniejsze jest, żebym dojechała do Warszawy. Jak już tam dotrę, to wtedy zastanowię się, co dalej. Pójdę do parku przy F&D. Może zobaczę gdzieś z daleka Marka? Bardzo za nim tęsknię, choć wiem, że muszę zabić w sobie tę tęsknotę. On pewnie jest już po ślubie z Pauliną. Może jednak dogadali się i ułożyli sobie zgodne i szczęśliwe życie? Za każdym razem, gdy o nim myślę mam mokre policzki. Tak strasznie mi żal, że nie mogliśmy się porozumieć. Może, gdyby się to udało, byłabym teraz z nim szczęśliwa? Szczęście wydaje mi się czymś zupełnie abstrakcyjnym. Szczęście nie jest już dla mnie. Okaleczono mnie. Miłość do Marka zawsze pozostanie w moim sercu, bo już nigdy nie pokocham nikogo tak bardzo mocno i nikomu już tak nie zaufam. Boję się mężczyzn, boję się tego, co mogliby mi zrobić. Lepiej być do końca życia samotną kobietą i mieć pewność, że już nikt, nigdy tak bardzo mnie nie skrzywdzi. Ana i Helga odprowadzają mnie na dworzec. Na peronie Ana wręcza mi reklamówkę pełną kanapek z salami i pomidorów. - To w razie jakbyś zgłodniała. Tu masz bilet. Nigdzie nie musisz się przesiadać, bo pociąg jedzie do Warszawy. To stacja docelowa. Helga obejmuje mnie mocno i ściska. - Powodzenia maleńka. Dojedź szczęśliwie. Pamiętaj, żeby nie kontaktować się ze mną. Sprawa musi przyschnąć, inaczej narazisz na niebezpieczeństwo nas obie. Płaczę głośno i nie mogę się uspokoić. Ledwie mogę wykrztusić z siebie kilka słów. - Nigdy was nie zapomnę i tego, co zrobiłyście dla mnie. Mam nadzieję, że kiedyś spotkamy się jeszcze i wtedy będę się mogła odwdzięczyć za wasze dobre serce, życzliwość i za to, że pochyliłyście się nad moim nieszczęściem. Żegnajcie. Wycieram z policzków łzy i wsiadam do pociągu. Otwieram okno i długo macham im jeszcze. Do momentu aż całkowicie nikną mi z oczu. Na pewno o nich nie zapomnę. Ana zaopiekowała się mną a Helga zrobiła dla mnie coś wyjątkowego. Naraziła się i tym uratowała mi życie. Rozglądam się po przedziałach i wchodzę do zupełnie pustego. Nie ma zbyt wielu pasażerów. Oddycham z ulgą, gdy widzę konduktorkę a nie konduktora. Sprawdza bilet i życzy przyjemnej podróży. Przez chwilę obserwuję widoki za oknem. Zamykam oczy, choć nie zasypiam. Jestem czujna i spięta. Nie wiem, co czeka mnie w Polsce. Powinnam znaleźć sobie jakiś azyl i zaszyć się w nim na długo, by nikt mnie nie znalazł. W kieszeni mam sto euro podarowane przez Helgę. Wymienię w kantorze. Na jakiś czas starczy, a potem…? Nie wiem, co potem… Może coś, a może już nic… Warszawa. Wreszcie tu dotarłam po ponad dziewięciu godzinach jazdy. Jest bardzo późno. Chyba koło pierwszej w nocy. Staję bezradnie przed budynkiem dworca. Nie wiem, dokąd pójść. Nie mam tu żadnych znajomych, u których mogłabym się zatrzymać. Jest wprawdzie Ala, ale ona mieszka na Żoliborzu, kawał drogi stąd. Nawet nie mam czym tam dojechać. Zaczynam iść przed siebie. Nie wiem, dokąd zmierzam. Po prostu idę. Tak bez celu. Nogi niosą mnie na drugą stronę ulicy. Schodzę z krawężnika. Czuję jak wielka siła rzuca mnie na asfalt. Nie mogę się ruszyć. Ktoś odwraca mnie i o coś pyta. Otwieram oczy. Człowiek, który pochyla się nade mną ma twarz Marka. Nie wierzę. Sądzę, że cierpię na jakieś omamy. On wymawia moje imię. Skąd je zna? - Marek…- szepczę i nie czuję już nic. Budzę się na jakiejś sali. Wokół pełno ludzi. Jestem oszołomiona. Nie rozumiem, co się dzieje. Boli mnie ręka. Oglądają moje ciało. O co chodzi? Dostaję jakiś zastrzyk. Znowu narkotyki? - Nieee! - Krzyczę głośno. Zaczyna poruszać się sufit. Jak to możliwe? Aaa, rozumiem. To nie sufit, to ja gdzieś jadę. Wreszcie stop. Przy łóżku zjawia się jakiś mężczyzna i malutką latarką świeci mi w oczy. Jestem przerażona. Kolejny raz z mojego gardła wyrywa się paniczny krzyk. Widzę Bartka. - Nie! Zostawcie mnie! - Odpycham wszystkich. Chcę uciec. Krępują mi nogi i rękę. - Dlaczego mi to robicie!? Gdzie ja jestem!? - Jakaś kobieta gładzi mnie po policzku i uspokaja. Oddycham z ulgą. Zostawiają mnie samą. Jednak nie na długo. Znowu ktoś wchodzi i siada przy łóżku. Czuję jak dotyka mojej dłoni. Wyrywam ją. - Nie… nie… zostaw mnie… ja nie chcę… - Ula… Ula, to ja… Marek. Błagam cię spójrz na mnie. Nie… To niemożliwe. Ty nie możesz być Markiem. Marka tutaj nie ma. On jest z Pauliną. Jesteś Bartkiem. Jak mnie tutaj znalazłeś? Odpycham go i nie pozwalam mu zbliżyć się do siebie. Kolejny raz czuję jak obezwładniający strach zaczyna rządzić moją wolą. Nie mam siły walczyć i płaczę bezradnie mówiąc. - Proszę… nie rób mi tego…, to tak bardzo boli… Nie bij mnie, błagam. Zrobię co zechcesz, tylko nie bij… Ogarnia mnie dziwna słabość. Mam wrażenie, że zapadam się w jakąś otchłań bez dna. Zasypiam. Rano przychodzą kobiety ubrane w białe fartuchy i czepki na głowach. To pielęgniarki. Jestem w szpitalu. Od nich dowiaduję się, że potrącił mnie samochód a sprawcą jest mój były chłopak. A więc jednak miałam rację. Znalazł mnie i będzie chciał się mścić. Znowu mnie oglądają i robią zdjęcia. Wchodzi jakaś kobieta. Mówi, że jest psychiatrą i chce ze mną porozmawiać. O czym ona chce rozmawiać? Nie ma pojęcia o moich lękach i tym panicznym strachu. Nie pomoże mi ani ona, ani nikt inny. Nie potrafię odpowiedzieć na jej pytania. W końcu rezygnuje i wychodzi. Po niej wchodzi mężczyzna. Znowu się spinam. Przyglądam mu się uważnie i nie mogę uwierzyć. - Ula… Poznajesz mnie? - Poznaję… - Odpowiadam. Czy to możliwe? Czy znowu mój wzrok płata mi figla. Przecież to Marek. Co on tutaj robi? Stawia jakieś soki na szafce i siada na krześle w drugim końcu pokoju. Zapewnia mnie, że się nie zbliży. Opowiada, że nie wyjechał do Mediolanu, że nie mógł… A ja myślałam, że ożenił się z Pauliną. Pyta o Boston i o Piotra. Mówię, że i ja nie wyjechałam, że nie mogłam. Mówi, że to przez niego tu jestem, że mnie potrącił samochodem, bo weszłam wprost pod koła. Pyta o jeszcze inne rzeczy. Jak mam mu to wszystko wytłumaczyć? Nie potrafię… Przychodzi codziennie. Rozmawia łagodnie. Nie zbliża się. Któregoś dnia mówię mu, że chcą mnie wypisać, ale nie mam się gdzie podziać. Nie mogę wrócić do rodziny. Proponuje pokój w swoim mieszkaniu. Zapewnia, że będę tam bezpieczna i będę miała spokój, którego tak bardzo potrzebuję. Przysięga, że nie zrobi nic wbrew mojej woli. Spróbuję mu zaufać tak jak zaufałam mu już kiedyś. Przecież nadal bardzo go kocham. Zamknął pamiętnik i ukrył w dłoniach twarz. Szloch targnął całym jego ciałem. Nie mógł powstrzymać tych łez. Moczyły mu policzki i przód koszuli. - Boże…, dobry Boże… Jak mogłeś do tego dopuścić. Jak mogłeś pozwolić, by ta anielska istota musiała przejść takie męki. Czym sobie na to zasłużyła. Tym, że jest dobra, szczera, wrażliwa? Tym, że ma piękną duszę? Jak mogłeś być taki okrutny? Otarł twarz mankietem koszuli, choć łzy nadal leciały mu z oczu. Podniósł się ciężko i wziąwszy pamiętnik ruszył do salonu. Siedziała tam okryta kocem i oglądała jakiś przyrodniczy film. Podszedł do niej i ukląkł kładąc głowę na jej kolanach. - Ula. Tak strasznie mi przykro, że musiałaś przejść przez takie piekło. Tak strasznie mi przykro, że nie potrafiłem cię przed tym uchronić i nie zrobiłem nic, by zaoszczędzić ci tylu cierpień. Gdybym był bardziej uparty i bardziej o ciebie walczył, nigdy do tego by nie doszło. Wplotła dłonie w jego gęste włosy. Spadły na nie krople łez. - To nie twoja wina. – Usłyszał jej drżący głos. – Nie mogłeś wtedy nic zrobić. Podniósł zalaną wilgocią twarz i spojrzał jej w oczy. - Kochanie. To nie powinno tak się skończyć. On powinien ponieść zasłużoną karę. On i jego współpracownicy, a raczej powinienem powiedzieć, jego mafijni kolesie. Ta Kropacz również. Pomyśl o tych wszystkich kobietach, które tam zostały i nadal cierpią niewyobrażalne katusze. Ja wiem jak bardzo trudno ci o tym mówić. Jak wielki ból wywołują w tobie te koszmarne wspomnienia. Jeśli się zgodzisz pojadę do komendanta Jaworskiego. Mówiłem ci, że zgłosiłem tą sprawę jak leżałaś jeszcze w szpitalu. Mają całą dokumentację dotyczącą ciebie. Nie mają jednak twoich zeznań i przez to związane ręce. Chciałbym ci oszczędzić wizyt na przesłuchaniach, dlatego zgódź się, bym pokazał ten pamiętnik Jaworskiemu. To da im podstawę do wszczęcia postępowania. Dąbrowski za to co zrobił, powinien zgnić w kryminale. Jestem pewien, że odetchniesz, gdy on trafi za kratki, bo już nic nie będzie groziło ani tobie, ani tym biednym kobietom. Trzeba pozwolić policji je uwolnić. One też mają prawo do szczęśliwego życia. Pomyśl o Heldze, która pewnie zasypia z duszą na ramieniu nie mając pewności, czy następnego dnia nie stanie przed nią twój oprawca. - Ja wiem Marek, że masz rację, – wyszeptała – ale tak strasznie się boję, że będę musiała stanąć z nim twarzą w twarz. Nie potrafiłabym tego znieść. - Ula. Ja zrobię wszystko, by do tego nie doszło. Postaram się zapewnić ci maksimum bezpieczeństwa i psychicznego komfortu. Postaram się ze wszystkich sił, byś nie musiała uczestniczyć w konfrontacji z nim. Trzeba to zrobić kochanie i przejdziemy przez to razem. Jutro pojadę do Jaworskiego. Porozmawiam z nim. Dowiem się jakie są możliwości, byś nie musiała zeznawać. Ochronię cię. Przysięgam. - Ufam ci i wierzę, że dotrzymasz słowa. Ja nigdy nie chcę go już widzieć. Zrób tak jak mówisz. W sprawie pamiętnika daję ci wolną rękę. Świat powinien się o tym dowiedzieć. - Ucałował jej dłonie i mocno przytulił. - Kocham cię, moja rozsądna, słodka dziewczynko. ![]() Nie chciał tracić czasu. Był zdeterminowany. Dąbrowski zapłaci za całą krzywdę jaką wyrządził Uli i wielu innym kobietom. Jak tylko dotarł do swojego gabinetu zadzwonił do komendanta Jaworskiego. - Muszę się z panem koniecznie spotkać – mówił. – Mamy przełom w sprawie, z którą do pana kiedyś przyszedłem. Mam w ręku dowód, który powinien wystarczyć, by wszcząć postępowanie. Jednak nie chciałbym mówić o tym przez telefon. - Dobrze panie Marku. Może pan być u mnie za godzinę? - Będę. Na pewno będę. Kolejny raz raczył się kawą w gościnnym gabinecie Jaworskiego. - Miał pan rację komendancie. Wnioski, jakie pan wyciągnął z naszej ostatniej rozmowy potwierdziły się. Psychiatra szpitalny niczego się od Uli nie dowiedział. Zamknęła się w sobie i nie chciała odpowiadać na pytania. Nadal unika tematu jak ognia. Nadal się boi. Kupiłem jej kiedyś pamiętnik. Gruby brulion. Od kiedy pamiętam zawsze miała jakiś i zapisywała w nim wydarzenia ze swojego życia. To ona sama wyszła z propozycją, że napisze w nim o swoich przeżyciach. Mówiła, że nie byłaby w stanie opowiedzieć mi o tym wszystkim. Oto on. – Wyjął z teczki czerwony brulion. – Zapisany niemal w całości. Ślady na kartkach to jej łzy, bo wiele musiało ją kosztować, by to wszystko napisała. Jednak z tego można się dowiedzieć bardzo wiele. Na przykład tego, że szefem tej grupy przestępczej jest Bartłomiej Dąbrowski. Pochodzi z Rysiowa podobnie jak Ula. W czasach szkoły średniej był jej chłopakiem. Ula była zaangażowana uczuciowo, a on finansowo, bo często wyciągał od niej pieniądze. Potem wyjechał do Niemiec i na kilka lat słuch o nim zaginął. Pojawił się znowu w Polsce, gdy Ula pracowała już u mnie w firmie. Zaczął ją szantażować, bo zwietrzył większą kasę. Sądził, że skoro Ula pracuje w takiej firmie i na tak wysokim stanowisku, to pewnie zarabia krocie. Nachodził ją i nękał. Nawet ja miałem z nim potyczkę, gdy odwoziłem kiedyś Ulę do domu. Pobiliśmy się i wylądowali na komisariacie. W międzyczasie okazało się, że ścigają go jacyś niemieccy wierzyciele, którym był winien mnóstwo pieniędzy. To dlatego próbował wyłudzić je od Uli, by spłacić te długi. Miał nóż na gardle i w końcu uciekł z powrotem do Niemiec. Żeby było ciekawiej, to pojawia się kolejna osoba dramatu niejaka Urszula Kropacz. Ona również chodziła z Ulą do ogólniaka. To naganiaczka. Przyjeżdża do Polski i werbuje młode kobiety oferując im atrakcyjną biurową pracę w Niemczech. Tymczasem zawozi je prosto do domu uciech. Kierowca busa też jest w to wplątany. Nie znam nazwiska, ale facet doskonale wiedział dokąd jechać. Ula, to było zamówienie specjalne. Sprytnie ją podeszli. Nawet się nie zorientowała. Zresztą wszystko przeczyta pan w pamiętniku, bo nie pominęła żadnego szczegółu. Uważam, że powinna się tym też zająć niemiecka policja, bo ta grupa nadal funkcjonuje na jej terenie. - Na pewno wejdziemy z nią w kontakt. To bardzo ważne informacje. Wiemy, kogo mamy szukać. Ja jeszcze dziś zwołam naradę w tej sprawie i ustalę z moimi śledczymi wszystkie procedury. Zanosi się na to, że będzie to gruba sprawa, bo zamieszanych jest w nią wiele osób zarówno ze strony polskiej jak i niemieckiej. |
| bewunia68 (gość) 2013.05.12 09:01 |
| Witaj Gosiu! Marek zareagował tak jak tego oczekiwałam. Zajął się policją. Czy rzeczywiście uda się uniknąć kontaktu Uli z Bartkiem? Nie znam się na procedurach policyjnych. A w sądzie? Czekam na kolejną część. |
| MalgorzataSz1 2013.05.12 09:06 |
| Bewuniu Mogę Cię zapewnić, że Ula nie będzie uczestniczyła w konfrontacji z Bartkiem. Sprawdziłam przepisy i nie będę Wam tu wciskać żadnej fantazji literackiej, a rzetelne informacje. Natomiast jeśli chodzi o sam proces, to oczywiście będzie obecna na sali, ale zeznawać przy wszystkich nie będzie, choć oprócz pamiętnika i jej zeznanie będzie dowodem w sprawie. To, w jaki sposób je złoży wyjaśnię w następnym rozdziale. Bardzo dziękuję za tak wczesny komentarz. Pozdrawiam. :) |
| kawi :) (gość) 2013.05.12 09:13 |
| Pierwszy raz od niepamiętnych czasów w moich oczach pojawiły się łzy. Ile w Heldze musiało być odwagi, żeby wyciągnąć Ulę z tego koszmaru. Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze się spotkają i Ula będzie mogła jej opowiedzieć, jakie szczęśliwe życie teraz wiedzie. Marek jest zdeterminowany, chce aby oprawca Uli poniósł najsurowszą karę, zresztą nie tylko on, bo w tą sprawę było o wiele więcej zamieszanych. Notka jest cudowna, bardzo wzruszająca. Z niecierpliwością czekam na CD. Serdecznie pozdrawiam :) kawi :] |
| MalgorzataSz1 2013.05.12 09:50 |
| Kawi. To opowiadanie miało wzruszać i cieszę się, że popłynęły Ci łezki. Marek za wszelką cenę chce doprowadzić do procesu. Ma świadomość, że tylko sprawiedliwe ukaranie winnych i osadzenie ich na długie lata w więzieniu zapewni Uli spokój i odgoni lęk. A jeśli proces, to również zeznania świadków, w tym Helgi, bo przecież i ją Ula umieściła w pamiętniku, jako osobę, której zawdzięcza najwięcej. Z tego wynika, że na pewno się spotkają. Wielkie dzięki Kawi za wpis. Buziaki. :) |
| Ania (gość) 2013.05.12 11:52 |
| Gosiu Dziękuję za kolejne opowiadanie. To co przeszła Ula to straszne :( nie chciałabym być na jej miejscu :( Marek bardzo jej pomaga. Wiedziałam ze to Bartek co za dran :/ Czekam na kolejna czesc. Przepraszam ,że tak krotko skomentowałam :( Mam nadzieje ze sprawa szybko się wyjasni Ula dojdzie do siebie i będzie z Markiem :) |
| Natalia (gość) 2013.05.12 12:28 |
| Jestem usatysfakcjonowana postawą Marka. Mam nadzieję, że sprawa zakończy się szybko, poprzez jego kontakty. Pomysł z napisaniem pamiętnika - jak widać, skuteczny. Ciekawa jestem czy po tych wszystkich przeżyciach, będą mogli stworzyć normalny, regularny związek ze wszystkimi jego aspektami. Pozdrawiam |
| MalgorzataSz1 2013.05.12 12:38 |
| Aniu. Ula już jest z Markiem i to się nie zmieni do końca tej historii. On poświęcił się dla niej, wyrwał z wielkiej traumy, zapewnił tak bardzo potrzebne jej bezpieczeństwo i spokój. Jak po tym wszystkim mieliby ze sobą nie być? Natalio. Cieszę się, że postawa Marka Ci się podoba. Sprawa na pewno szybko znajdzie swój finał w sądzie, bo materiału dowodowego przybywa, a i policja nie próżnuje po jednej i drugiej stronie granicy. Muszą przecież złapać wszystkich winnych. Pytasz, czy po tych wszystkich przeżyciach, będą mogli stworzyć normalny, regularny związek ze wszystkimi jego aspektami. Poruszam już w zasadzie na samym końcu i tę sprawę. Musisz poczekać, bo to trochę za wcześnie, by móc zdradzać zakończenie. Dziękuję dziewczyny za komentarze i obie pozdrawiam. :) |
| Jula (gość) 2013.05.12 14:45 |
| Dobrze, że ulka trafiła na Helgę, która jej pomogła (i dobrze że Helha jej pomogła) mimo obaw o siebie samą. Szkoda natomiast że wcześniej nie nadarzyła sie okazja do ucieczki. Jestem ciekawa jak na rewelacje o Bartusiu zareaguje Dąbrowska. Zapewne jak zwykle bedzie go bronić i stwierdzi że Ulka wszystko zmyśliła. Nie chciałabym być wtedy na jej miejscu zwłaszcza jak w pobliżu będzie marek albo józef. Zrezta jak sie Rysiów dowie czym sie bartuś zajmował i co robił kobietom to Dąbrowska tam nie będzie miała życia, wszyscy ją chyba wyklną ( a pismaki na pewno sprawę rozdmuchają). Czekam niecierpliwe na kolejny rozdział. Ps. Mogłabys uchylic rąbka tajemnicy o czym będzie kolejne opowiadanie? |
| MalgorzataSz1 2013.05.12 16:03 |
| Jula. Jak na te rewelacje o swoim ukochanym synku może zareagować Dąbrowska? Tylko w jeden sposób. Że to zmowa i że uwzięli się na niego, a przecież to taki porządny chłopak. Wprawdzie nie będzie twierdzić, że to wymysły Uli, ale jednak do końca nie uwierzy w winę Bartka. Oczywiście, że znajdzie się ktoś, kto jej to uświadomi. Rysiów to mała mieścina. Wszyscy się tam znają, a tego rodzaju wiadomości zawsze narażają na ostracyzm. Tego Dąbrowska będzie bała się najbardziej. Na temat kolejnego opowiadania nie chciałabym jeszcze mówić. Ono nadal się pisze i nie będzie tak prędko publikowane. Przed sobą macie jeszcze cztery rozdziały aktualnie wklejanego, a ja jeszcze trochę czasu na dokończenie nowego. Serdecznie Ci dziękuję za komentarz i tyle trafnych spostrzeżeń. Na tyle trafnych, że mam wrażenie jakbyś je już czytała, a przecież to niemożliwe ha ha ha. Pozdrawiam. :) |
| Amicus (gość) 2013.05.12 16:16 |
| Wreszcie Marek ma jasny obraz sytuacji. Ula przeżyła prawdziwe piekło. Gdyby nie Helga i pomoc jej przyjaciółki, z pewnością nigdy by nie wyrwała się z łap tego psychopaty. Miała trochę szczęścia w całym tym nieszczęściu. Teraz, gdy Dobrzański zna już całą prawdę nie odpuści. I dobrze. Winni muszą ponieść zasłużoną karę, a Dąbrowski nigdy nie powinien wyjść z więzienia. Teraz pozostaje czekać na złapanie sprawców i ich proces. Pozdrawiam Cię serdecznie. PS. Zapraszam na nowy rozdział opowiadania. Wczoraj nie udało mi się go wstawić z uwagi na problemy techniczne, ale dziś wszystko się powiodło. :) |
| MalgorzataSz1 2013.05.12 16:36 |
| Amicus. Dziękuję Ci za komentarz. Wczoraj wielokrotnie usiłowałam wejść na Twój blog i raz się udawało, raz nie. Rzeczywiście były jakieś problemy. Za chwilę przenoszę się na niego, bo jestem bardzo ciekawa kolejnej części opowiadania. Jeszcze raz wielkie dzięki za wpis. Pozdrawiam. :) |
| biedronka2012 (gość) 2013.05.12 17:58 |
| Gosiu, Przepraszam ,ze ostatnio nie komentowałam ale jakoś tak nie miałam czasu. Bardzo podoba mi się to opowiadanie... jest fantastyczne. Opis historii w pamiętniku był fantastycznym pomysłem.... mogliśmy poznać dokładne myśli Uli ( uwielbiam takie opisy )... i oczywiście przebieg wydarzeń ... bardzo drastycznych wydarzeń... jak dobrze,że Helga pomogła Uli, nie każdy zdecydowałby się na taki krok. W końcu Helga narażała swoje życie. |
| MalgorzataSz1 2013.05.12 18:05 |
| Biedronko To wszystko prawda, że gdyby nie ta Niemka, Ula nie miałaby żadnych szans, żeby się wyrwać z rąk Dąbrowskiego. Sama Helga też łatwego życia nie miała. Gdy była młoda, zarabiała na utrzymanie ciałem i też różnie była traktowana przez mężczyzn. Teraz, kiedy ma już dobrze ponad pięćdziesiąt lat, nadal tkwi w tym półświatku. Jednak gdy patrzy na cierpienia Uli zaczyna mieć wszystkiego dość, bo katowanie przez Bartka ewidentnie zmierza do zamordowania Uli. Zresztą Ula prosząc ją o pomoc w ucieczce sama to podkreśla. To było takie szczęście w nieszczęściu, dzięki któremu mogła się stamtąd wyrwać. Mogę zdradzić, że one spotkają się jeszcze i zaowocuje to przyjaźnią. Dziękuję Biedronko za komentarz i pozdrawiam. :) |
| kawi :) (gość) 2013.05.12 19:57 |
| U mnie nn zapraszam ^^ |
| Amicus (gość) 2013.05.14 19:14 |
| Małgosiu, zapraszam Cię serdecznie na miniaturkę. ;) |
| Majka (gość) 2013.05.16 17:03 |
| Błagam jak najszybciej kolejny rozdział !!!! ;D |
| MalgorzataSz1 2013.05.16 17:17 |
| Majka. Mówisz i masz. Właśnie dodałam. Pozdrawiam. :) |



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz