21 marzec 2012
ROZDZIAŁ XVII
Jadzia rozglądała się ciekawie po mieszkaniu.
- Ale wielkie. – Marek roześmiał się na całe gardło.
- Czy wiesz, że Ula wypowiedziała dokładnie te same słowa, kiedy
przyjechała tu po raz pierwszy? Naprawdę jesteście do siebie podobne,
nawet pod względem mentalnym. Chodź, pokażę ci, gdzie będziesz spać. –
Zaprowadził ją do pokoju, który kiedyś zajmował Maciek, gdy pisali
prezentację.
- Myślę, że będzie ci tu wygodnie. Maciek kiedyś też tu spał i nie narzekał. – Uśmiechnęła się do niego wdzięcznie.
- Dziękuję wam bardzo za wszystko. Nie przypuszczałam, że wydarzenia
potoczą się tak szybko. Jestem taka podekscytowana tą pracą. Mam
nadzieję, że was nie zawiodę.
- Na pewno nie. Jestem pewien, że z łatwością sobie poradzisz. Ta miłość
do cyferek jest u was chyba genetyczna. Ula, jak coś liczy zatraca się
zupełnie.
- Ja chyba też tak mam. – Roześmiała się.
- Rozgość się i dobrej nocy. Jutro o ósmej trzydzieści musimy być w
pracy. – Zamknął cicho za sobą drzwi i poszedł do sypialni. Ula leżała
już w łóżku i czekała na niego.
- I jak? Pokazałeś jej wszystko?
- Tak. Wie, gdzie, co jest. Poradzi sobie. – Wskoczył do łóżka i
przytulił się do niej. – To był męczący dzień. Jestem tylko ciekaw, jak
zareaguje Alex, kiedy zobaczy twój klon. – Rozchichotała się.
- Mój klon? Nie przesadzaj. Nie jesteśmy znowu aż tak bardzo do siebie podobne.
- Jesteście Ula. Choć ja na pewno bym się nie pomylił. Różnicie się i
kolorem oczu, długością i barwą włosów, tonacją głosu, ale ktoś widząc
was razem niewątpliwie uznałby was za siostry. Ciekawe, czy charakter ma
podobny do twojego.
- Naprawdę nie wiem. Trudno mi porównywać, ale to spokojna dziewczyna i
na pewno nie narobi nam kłopotu. Ja nie widziałam jej dawno. Na pewno
jest ode mnie bardziej śmiała.
- No nie wiem. Na dworcu zauważyłem, że rumieni się równie uroczo jak ty.
- Nie dołuj mnie Marek. U mnie to już patologia. Chyba do śmierci będę się rumienić, jak nastolatka.
- Mnie się to bardzo podoba i będę szczęśliwy widząc jak policzki mojej
osiemdziesięcioletniej żony pokrywają się cudnym rumieńcem. – Roześmiała
się perliście słysząc te słowa a on jej zawtórował.
- Kocham cię. Będziesz najlepszym mężem na świecie. – Nic nie powiedział, tylko czule wtulił swe usta w jej malinowe wargi.
Następnego ranka Ula wstała wcześniej i wysupławszy się z ramion ukochanego cicho przeszła do pokoju Jadzi.
- Jadzia, Jadzia, obudź się. – Potrząsnęła ją za ramię. Dziewczyna otworzyła oczy i uśmiechnęła się do Uli.
- Już czas? Trzeba wstawać?
- Ty musisz wstawać. Nie możesz iść do firmy w byle czym. Leć do
łazienki, a ja przygotuję ci jakiś żakiet i spódnicę. Musisz
zaprezentować się z jak najlepszej strony. Zrobimy też delikatny
makijaż.
Kuzynka wyskoczyła raźno z łóżka i pobiegła do łazienki. Ula w tym
czasie wyciągnęła z szafy ładny, granatowy kostiumik i białą bluzkę z
fantazyjnym kołnierzem. Przymierzyła do siebie obie rzeczy i z
zadowoleniem stwierdziła, że pasują. Jadzia wróciła z łazienki. Ula
wręczyła jej ubranie mówiąc.
- Przymierz to. Potem trzeba będzie coś zrobić z tymi włosami. Najlepiej
będzie jak upniemy je wysoko w koka. Powinnaś je trochę ściąć, są
zdecydowanie za długie i rozdwajają się na końcach, ale o tym pomyślimy
później. Pamiętaj, liczy się pierwsze wrażenie.
Nie minęło pięć minut, kiedy Jadzia wyszła ze swojego pokoju. Ula przyjrzała jej się dokładnie.
- Ten kostium leży idealnie. Chyba mamy podobne figury. Jesteś trochę
wyższa, ale to nie przeszkadza. Masz jakieś półbuty pasujące do tego
zestawu?
- Mam szpilki, ale one zostały w Rysiowie. – Powiedziała bezradnie rozkładając ręce.
- W takim razie przymierz moje. Jaki nosisz rozmiar?
- Trzydzieści siedem. – Ula uśmiechnęła się radośnie.
- To tak, jak ja. – Wyciągnęła z szafki zamszowe granatowe czółenka na niewysokim obcasie.
- Masz, przymierz. – Pasowały. – To teraz spróbuj upiąć porządnie włosy i
zrób sobie makijaż. Ja idę do łazienki i też się ubiorę, ale przedtem
włączę expres. Marek lubi wypić rano kawę.
Przemknęła jak wiatr do kuchni, potem do łazienki. Ubrana i umalowana
zaczęła szykować śniadanie. Tak zastał ją Marek. Objął ją czule i
wyszeptał jej do ucha.
- Dzień dobry moje śliczności. Obudziłem się i nie było cię przy mnie. Czemu wstałaś tak wcześnie?
- Musiałam przyszykować Jadzię. Nie ma porządnych rzeczy i trzeba było
dopasować coś bardziej odpowiedniego. Zaraz ją zawołam to ocenisz, czy
może się tak pokazać w firmie. Jadziu! Pozwól tu do nas. – Kiedy weszła
do kuchni Marka zatkało.
- Pięknie wyglądasz. Jadziu. Nie sądziłem, że doczekam chwili, gdy będę miał przed sobą dwie Ule, a tu proszę.
- Chodźcie jeść, zaraz musimy wychodzić. Jadziu wzięłaś dokumenty?
- Tak, mam wszystko.
- W takim razie jedziemy.
Weszli do windy. Marek spojrzał na Ulę prosząco.
- Kochanie przejdziesz z Jadzią do Sebastiana? Ja obiecałem Pshemko, że wejdę do niego rano.
- Oczywiście. Załatwię wszystko, a ty zajmij się swoimi sprawami.
Zapukała cicho do gabinetu Olszańskiego i weszła ciągnąc za sobą Jadzię.
- Cześć Sebastian. Przedstawiam ci moją kuzynkę Jadzię Szumielewicz. – Olszański wstał zza biurka i podszedł do obu dziewczyn.
- Matko boska, ale jesteście podobne! – Roześmiały się słysząc to stwierdzenie.
- Nie ma w tym nic dziwnego Seba. Nasze matki były bliźniaczkami, to i
my jesteśmy do siebie podobne. Jadzia przyniosła dokumenty. Marek
uprzedził cię, mam nadzieję, że przyjmuje ją do pracy?
- Tak. Mówił. Witamy na pokładzie pani Jadwigo. – Podała mu dłoń.
- Jadzia. Po prostu Jadzia.
- W takim razie, Sebastian. – Uścisnął jej dłoń. – Ula, umowa będzie za jakąś godzinkę, bo muszę wprowadzić dane.
- Nie śpiesz się. Ja w tym czasie oprowadzę ją po firmie. Przywita się z
Maćkiem, którego zna i przede wszystkim muszę ją przedstawić Alexowi,
bo to u niego będzie pracować. Przyjdziemy, jak już wszystko obejrzy.
Wyszły z gabinetu Olszańskiego i skierowały się do części zajmowanej przez dział finansowy.
- To jest dział finansowy. To tu właśnie będziesz pracować. Dyrektorem
jest Alexander Febo, drugi współwłaściciel firmy. W sekretariacie siedzi
Dorota, jego sekretarka. Ty też tam będziesz siedzieć. Dorota, to miła
osoba, na pewno znajdziecie wspólny język.
Weszły do sekretariatu.
- Cześć Dorotko. – Ula przywitała się z sekretarką. – Poznaj proszę Jadzię Szumielewicz. Będziecie razem pracować. Jest Alex?
- Jest. Przyprowadził ze sobą psa. Nie uważasz, że to trochę dziwne? – Ula roześmiała się.
- Ani trochę Dorotko. To Figa. Mały szczeniak. Pewnie piszczy, jak jest
sama w domu, dlatego zabrał ją ze sobą, ale nie przejmuj się, to
spokojna sunia i nie sprawi wam kłopotu. Zapukała do drzwi i wsunęła
przez nie głowę.
- Witaj Alex. – Uśmiechnęła się promiennie. – Mogę na chwilę?
- Pewnie. Wchodź. Figa jest dzisiaj ze mną.
- Wiem, słyszałam. Ja też nie jestem sama. Przedstawię ci kogoś. Weszła wraz z Jadzią do gabinetu.
- Dzień dobry. – Powiedziała nieśmiało. – Alex patrzył na to zjawisko, jak zaczarowany.
- Ula uszczypnij mnie, bo widzę podwójnie. – Rozchichotana podeszła do niego.
- Z twoim wzrokiem wszystko w porządku Alex. Przedstawiam ci moją
kuzynkę Jadzię Szumielewicz. Od dziś będzie twoją asystentką. Skończyła
Finanse i Bankowość. Jest równie dobra w cyferkach, jak ja i nie
będziesz rozczarowany. Jest tyle roboty, więc pomyśleliśmy z Markiem, że
przyda ci się asystentka. Odciąży cię trochę. – Popatrzył na nią z
wdzięcznością.
- Dziękuję wam. Pamiętałaś, że potrzebuję pomocy. Dorota nie radzi sobie ze wszystkim.
- Naprawdę nie ma za co. Jadzia spadła nam, jak z nieba. Pochodzi z
Elbląga i długo nie mogła znaleźć pracy. Na pewno sprawdzi się na tym
stanowisku. – Rozejrzała się po pokoju słysząc piszczenie.
- Figa, Figa, gdzie ty jesteś? – Zza fotela wytoczyła się tłusta kulka. –
Zobacz Jadziu jaka śliczna. – Ula wzięła szczenię na ręce.
- Jak się sprawuje? Jest grzeczna?
- To spokojny psiak Ula. Miałaś nosa i dobrze doradziłaś. Będę miał z
niej pociechę. Było mi żal zostawiać ją samą w domu, dlatego zabrałem ją
ze sobą.
- I dobrze zrobiłeś. Przecież nie będzie nikomu przeszkadzać. A na spacer nawet ja chętnie z nią pójdę, gdybyś nie miał czasu.
- Ja też mogę pana wyręczyć. – Nieśmiało podsunęła Jadzia. – Uśmiechnął się.
- Proszę mi mówić po imieniu. W tej firmie wszyscy tak do siebie mówią. To od kiedy zaczynasz Jadziu?
- Musimy jeszcze iść do kadr po umowę.
- Właśnie. - Wtrąciła Ula. – Trzeba też zorganizować jakieś biurko i komputer.
- Tym się nie martw. Ja to załatwię. Jak wrócicie wszystko będzie gotowe. Wierzę, że ta współpraca będzie bardzo udana.
- Ja też mam taką nadzieje. – Powiedziała cicho Jadzia.
- Zostawiamy cię teraz. Idziemy przywitać się z Maćkiem. Jadzia dawno go
nie widziała, a znają się jeszcze z dziecięcych lat. Na razie.
Wyszły z gabinetu na korytarz.
- Ula! Jaki on przystojny. Jest boski. – Jadzia była pod wrażeniem. – Ile może mieć lat?
- Jest rok starszy od Marka. Ma dwadzieścia dziewięć.
- Jezu! Chyba zakochałam się w nim. – Ula spojrzała na nią poważnie.
- Jadziu. Muszę ci coś powiedzieć. Alex, to bardzo wrażliwy człowiek.
Kiedyś w przeszłości został mocno zraniony przez kobietę, którą
szaleńczo kochał. Jeśli z twojej strony miałaby to być tylko nic
nieznacząca miłostka, to odpuść sobie. Ja nie pozwolę nikomu, żeby miał
go skrzywdzić powtórnie. Jest moim przyjacielem.
- Ula, przecież ja nie żartowałabym w takich sprawach. Nie jestem głupią
gęsią. Człowiek zrobił na mnie piorunujące wrażenie i tyle. Ja nie będę
na siłę pchać mu się do łóżka. To nie w moim stylu. Może nie uwierzysz,
ale ja nadal jestem „czysta”. Nigdy z nikim nie uprawiałam seksu. Nie
rzucam się w ramiona pierwszemu napotkanemu mężczyźnie.
- Przepraszam cię Jadziu. Chciałam tylko, żebyś wiedziała. On
rozpaczliwie szuka miłości i akceptacji. Drugiego rozczarowania by nie
przeżył. Bądź więc ostrożna i o to cię tylko proszę.
- Obiecuję ci Ula, że nie zrobię nic głupiego. Zaufaj mi.
- Ufam. Ufam. Zanim pójdziemy do Maćka poznasz naszego genialnego
projektanta. Jest łasy na pochlebstwa. Nawet, jeśli nie znasz jego
kolekcji, spróbuj powiedzieć mu coś miłego.
Weszły cicho do pracowni. Mistrz siedział zagłębiony w swoim fotelu i pilnie szkicował.
- Pshemko? Mogę na chwilę? – Podniósł głowę znad rysunków i uśmiechnął się.
- Wchodź moja piękna. Przed chwilą Marek stąd wyszedł. Powiedział mi o
wszystkim. Gratuluję Bella i mam nadzieję, że będę mógł zaprojektować
suknię ślubną.
- Zrobisz to? Pshemko, nawet nie wiesz, jak o tym marzyłam. Dziękuję ci
bardzo. – Uściskała go serdecznie. – Nie będę ci długo zawracać głowy,
chciałam ci przedstawić tylko moją kuzynkę, która będzie tu pracować.
Poznaj proszę, to Jadzia Szumielewicz. – Jadzia wyciągnęła do niego
dłoń.
- Jestem zaszczycona mogąc poznać osobiście takiego sławnego człowieka. – Projektant rozciągnął twarz w szerokim uśmiechu.
- I mnie jest bardzo miło poznać kuzynkę naszej kochanej Urszuli. Jesteście bardzo podobne. Jest pani równie piękna, jak ona.
- Dziękuję mistrzu. – Zarumieniła się Jadzia.
- To my już pójdziemy. Nie będziemy ci zabierać cennego czasu. Jeszcze tylko spytam, czy czegoś ci nie trzeba.
- Mam wszystko. Jak będę potrzebował, to dam ci znać.
- Trzymaj się Pshemko. Do zobaczenia.
Wyszły na korytarz kierując się już do sekretariatu. Ula z daleka
dostrzegła na korytarzu Maćka. Zawołała go. Podszedł do nich i w miarę
jak się zbliżał, jego twarz przyozdabiał radosny uśmiech.
- Jadzia! – Krzyknął. – Skąd się tu wzięłaś dziewczyno! Ależ
wypiękniałaś. Wyglądasz zupełnie jak Ula. Nie do wiary. – Uściskał ją
serdecznie. – Co cię tu sprowadza?
- Praca, Maciuś. Zostałam właśnie asystentką Alexa Febo.
- Naprawdę? - Pokiwała twierdząco głową. – No to gratuluję.
- Idziemy właśnie do Sebastiana. – Wtrąciła się Ula. - Aha. Maciek,
chciałam cię jeszcze o coś prosić. Jadzia będzie mieszkać w Rysiowie.
Mógłbyś zabierać ją do pracy i jeśli nie będziesz umówiony z Anią, to
również po pracy? Sam wiesz, że autobus wlecze się tam godzinę.
- Pewnie. Nie ma sprawy. A ty pamiętaj. – Zwrócił się do Jadzi. – Za piętnaście ósma masz zawsze czekać pod bramą.
- Zapamiętam. Chodźmy Ula. Może ta umowa jest już gotowa.
Pod koniec maja odbył się pokaz kolekcji letniej i dwóch pozostałych.
Mistrz znowu triumfował. Wszystkie trzy przyjęto burzą oklasków i bardzo
entuzjastycznymi komentarzami. Po pokazie, jak zwykle odbył się
bankiet. Ula i Jadzia miały na sobie kreacje Pshemko i wyglądały
zjawiskowo. Ula przedstawiła Jadzię swoim przyszłym teściom, którzy
podobnie jak inni zareagowali na ich uderzające podobieństwo. Obie były
piękne, mądre a przy tym bardzo skromne. Marek tańczył cały wieczór z
Ulą, natomiast Alex ich zaskoczył. Przełamując własną nieśmiałość
poprosił do tańca Jadzię i też nie wypuszczał jej w czasie trwania
bankietu z ramion. Podobała mu się ta nieśmiała dziewczyna. Ujął go jej
dobry charakter i łagodność w obejściu. Jako jego asystentka sprawdziła
się znakomicie. W lot pojmowała rzeczy zanim skończył je tłumaczyć.
Pamiętał, jak zazdrościł Markowi asystentów. Teraz dziękował im z całego
serca, że ma ją. Pracowitą, kompetentną, po prostu świetną. Figa też
się do niej przyzwyczaiła, bo często, gdy był zajęty, wyręczała go
chodząc z nią na spacery. Uwielbiał jej spokojny, stonowany głos, tak
podobny do głosu Uli. Działał na niego, jak balsam i pod jego wpływem
topniało mu serce niczym wosk.
Ona nigdy nie dała po sobie poznać, jakie wrażenie robi na niej ilekroć
jest tak blisko. Pamiętając słowa Uli z całych sił starała się panować
nad sobą. Zakochała się w nim. Ten stan potwierdzał tylko jej wrażenie,
jakie na niej zrobił, gdy zobaczyła go po raz pierwszy. Nie miała odwagi
mu o tym powiedzieć, bo bała się jego reakcji. Tak miło było tańczyć w
jego ramionach. On też wydał jej się odprężony, zrelaksowany. Czasami
przyłapywała go w biurze, jak siedział nic nie robiąc, zatopiony we
własnych myślach. Wycofywała się wtedy z gabinetu nie chcąc go
rozpraszać.
Nadszedł czerwiec a wraz z nim wakacje. W ostatnim dniu szkoły dzieciaki
wróciły do domu zadowolone. Jasiek miał dobre świadectwo i z czystym
sumieniem mógł teraz odpocząć. Betti nie miała jeszcze takich zmartwień.
Dopiero od września szła do pierwszej klasy. Za kilka dni mieli
wyjeżdżać. Oni na obóz, a tata do Nałęczowa. Jadzia miała zostać na
posterunku sama. W dzień przed wyjazdem zebrali się wszyscy w Rysiowie i
omawiali strategię działania. Maciek obiecał zawieźć dzieci do
Warszawy, bo właśnie stamtąd odjeżdżały autokary. Ula i Marek odwozili
Cieplaka do samego Nałęczowa. Dogadali wszystko w najdrobniejszych
szczegółach. Ula pomogła spakować małą Betti i sprawdziła plecak Jaśka.
Marek doradzał Józefowi, jakie rzeczy będą najbardziej przydatne.
Następnego dnia narzeczeni stawili się o godzinie dziesiątej w
rysiowskim domu. Dzieciaków już nie było, bo one miały miejsce zbiórki o
godzinie ósmej rano. Przywitali się z Józefem i Jadzią. Marek wpakował
do bagażnika walizkę i ruszyli. Pogoda była piękna. Słońce świeciło i
grzało mocno przez zamknięte szyby Lexusa. Marek włączył klimatyzację,
żeby pan Józef mógł oddychać swobodnie.
- Zdobyłem ulotkę o tym uzdrowisku. Zajrzyj Ula do schowka. Powinna tam
być i przeczytaj tacie. – Sięgnęła do schowka i rzeczywiście znalazła w
nim folder. Otworzyła go i zaczęła czytać.
„Nałęczów, miasteczko położone w woj.
lubelskim ze specyficznym leczniczym mikroklimatem, który sprzyja
obniżeniu ciśnienia tętniczego a bogata w magnez woda znakomicie
uzupełnia gospodarkę mineralną organizmu. Kuracje to możliwość leczenia
chorób współistniejących i szansa na profesjonalne przebadanie serca.
Oferujemy nowoczesną bazę zabiegową i posiadamy wysokiej klasy
urządzenia do diagnostyki i rehabilitacji kardiologicznej, niezbędne w
przywracaniu sprawności ludziom z problemami o podłożu kardiologicznym”.
- Widzisz tato, przebadają cię tam dokładnie i zdiagnozują, tak
jak trzeba. Jeszcze raz dziękuję ci Marek, że załatwiłeś to sanatorium.
Jak weźmiesz tato te wszystkie zabiegi, zaraz poczujesz poprawę, a ja
będę spokojniejsza. Postanowiłam, że co roku będziesz odbywał takie
turnusy i zrobisz to nie tylko dla siebie, ale i dla nas. Wciąż jesteś
nam potrzebny, pamiętaj o tym, a my chcemy byś cieszył się dobrym
zdrowiem jak najdłużej.
Podczas, gdy Ula wyłuszczała ojcu swoje racje Jadzia siedziała w domu i
smętnie gapiła się w telewizor. Żałowała, że nie pojechała z nimi.
Proponowali jej przecież. Była zła sama na siebie. Drgnęła, gdy
usłyszała dźwięk swojego telefonu. Nie patrząc, kto dzwoni odebrała
połączenie.
- Halo.
- Witaj Jadziu, mówi Alex. – Usłyszała.
- Witaj Alex. Coś się stało, że dzwonisz? Jesteś w pracy? Dziś sobota przecież.
- Nie, nie jestem w pracy. Mam dla ciebie propozycję, ale boję się trochę, jak na nią zareagujesz. – Uśmiechnęła się.
- No skoro już tyle powiedziałeś, to powiedz mi, co to za propozycja. Śmiało.
- Jest taka ładna pogoda, więc pomyślałem sobie, czy nie udałoby mi się
namówić ciebie na spacer. Przy okazji wziąłbym Figę. Wybiegałaby się. –
Zaskoczył ją. Przez chwilę nie mogła wydobyć z siebie głosu.
- Halo? Jadzia? Jesteś tam? – Spytał zaniepokojony.
- Jestem, jestem… Trochę mnie zaskoczyłeś, ale w sumie, czemu nie? Jestem sama, bo Ula z Markiem odwożą wujka do sanatorium.
- Wspaniale. Przyjadę po ciebie. Podaj mi tylko adres.
- Rysiów osiem. Jak masz GPS, to lepiej weź ze sobą. Możesz pobłądzić. To dość daleko, jakieś czterdzieści minut od Warszawy.
- Nie martw się trafię i będę za niecałą godzinę. Do zobaczenia.
Odłożyła komórkę i spanikowana spojrzała po sobie. – Boże! Muszę włożyć
coś ładnego. Nie mogę mu się pokazać w tych domowych ciuchach. –
Podekscytowana wpadła do pokoju i nerwowo zaczęła przeglądać zawartość
swojej szafy. W końcu zdecydowała się na zwiewną sukienkę w drobne
błękitne kwiatuszki. Pasowała kolorystycznie do jej oczu. Do tego
granatowe sandałki na koturnie. - Na spacer lepiej nie wkładać szpilek, bo mogą okazać się nie za bardzo wygodne. – Pomyślała. Przebrała się szybko. Włosy zaplotła w warkocz i zrobiła delikatny makijaż. Spojrzała w lustro. - Nie jest tak źle.
– Stwierdziła. Mała granatowa torebeczka przerzucona przez ramię
dopełniła reszty. Zdążyła w samą porę. Zerknąwszy przez okno dostrzegła
podjeżdżające czarne BMW Alexa. Szybko zamknęła dom na klucz i pobiegła
do bramy. Właśnie wysiadł z auta i zauważył ją.
- Witaj Jadziu. – Podniósł jej dłoń do ust i ucałował. – Pięknie
wyglądasz. Do twarzy ci w tej sukience. – Patrzył na nią roziskrzonym
wzrokiem. Zarumieniona zdołała tylko wyjąkać.
- Dziękuję Alex. Dokąd jedziemy?
- Do Natolina. Tam jest zespół pałacowo-parkowy bardzo piękny. Możemy
pozwiedzać, chociaż nie… Z psem będzie trudno. Albo wiesz co? Pojedźmy
do Łazienek. Byłaś tam już?
- Nie, nie byłam, ale słyszałam, że to piękny park. Ula z Markiem często tam jeżdżą.
- Tak. To dobry pomysł. Zatem do Łazienek.
Ruszyli nie zwlekając. Zaparkował niedaleko bramy. Okrążył samochód i
podał jej rękę pomagając wysiąść. Potem wypuścił niecierpliwiącego się
psa. Uśmiechnął się do niej.
- Chodźmy. Oprowadzę cię i pokażę najciekawsze zakątki.
Weszli przez otwartą bramę parku. Było sporo ludzi. Sobotnie, ciepłe
przedpołudnie zachęciło wielu Warszawiaków do przyjemnego spaceru. Nie
przeszkadzało im to. Dobrze czuli się w swoim towarzystwie, nawet wtedy,
gdy milczeli.
- Rzeczywiście miałeś rację. Pięknie tu. – Uśmiechnęła się wdzięcznie do niego.
- Tak… Dawno tu nie byłem. Różne zawirowania w moim życiu sprawiły, że
nie miałem okazji tu bywać. Może kiedyś ci o nich opowiem.
- Nie musisz mi nic mówić. Ja nie znałam cię wtedy, nie wiem, jaki
byłeś. Słyszałam sporo plotek w firmie, ale wierz mi, mało mnie one
obchodzą. Dla mnie jesteś dobrym szefem i wspaniałym człowiekiem. Znasz
się znakomicie na tym, co robisz. Podziwiam twoją wiedzę i kompetencje.
Nie muszę wiedzieć nic więcej i chyba nawet nie chcę… - Spojrzał na nią z
podziwem.
- Dziękuję ci Jadziu za te słowa. Nawet nie wiesz, jak ważne są dla
mnie. Wcześniej w taki sposób mówiła do mnie tylko Ula. Mogę nawet
powiedzieć, że dzięki niej nie zrobiłem głupstwa. Uratowała mnie. Nie
tylko mnie zresztą. Znasz historię poznania się jej i Marka?
- Znam. Ula opowiadała mi o tym. To bardzo romantyczna historia, nie
uważasz? On zakochał się w niej, kiedy nie wyglądała zbyt atrakcyjnie.
Miała duże, ciężkie okulary i aparat na zębach. Ujęła go swoją dobrocią,
współczuciem i szlachetnością charakteru. Ona zakochała się w nim
właściwie od pierwszego wejrzenia tak, jak ja w tobie.
Przystanęła gwałtownie i zakryła dłonią usta. Poczerwieniała na twarzy i
przerażona spojrzała na niego. Stał wbity w ziemię po usłyszeniu tych
słów.
- Przepraszam cię Alex, bardzo cię przepraszam. Nie chciałam… naprawdę…
błagam, wybacz mi… - Powiedziała chaotycznie i rozpłakała się
rozpaczliwie. Opuściła bezradnie ramiona.
- Błagam nie gniewaj się na mnie, – wyszlochała – to się już więcej nie
powtórzy. Przepraszam cię. Lepiej będzie, jak sobie pójdę. – Odwróciła
się gwałtownie i zaczęła przed siebie biec. Wycierała dłońmi mokre
policzki, ale łzy nie chciały przestać lecieć.
- Jadziu! Jadziu! Zaczekaj proszę! – Biegł za nią ile sił w nogach a za
nim biegła Figa sadząc pewnie, że to rodzaj zabawy. Złapał ją za ramię i
obrócił.
- Nie uciekaj, błagam. – Uspokajali oddechy. – Nie uciekaj. – Przytulił ją do siebie gładząc delikatnie po plecach.
- Zaprosiłem cię na spacer, bo postanowiłem ci wyznać, że zakochałem się
w tobie. – Bardzo bałem się twojej reakcji a teraz jestem szczęśliwy,
naprawdę szczęśliwy, bo wiem, co czujemy do siebie nawzajem. Kocham cię
Jadziu.
Spojrzał w jej zapłakane oczy i z wielką czułością pocałował jej usta. Uśmiechnęła się do niego przez łzy.
- Nie mogę w to wszystko uwierzyć. To naprawdę nie jest sen? Ty mnie kochasz? – Powiedziała drżącym głosem.
- Kocham cię bardzo, bardzo mocno. To nie jest jakieś przelotne uczucie,
ani zauroczenie. To najprawdziwsza miłość. – Przytuliła się do niego.
- A ja kocham cię nad życie. Jesteś moją miłością i dla mnie to też nie
jest nic przelotnego. Nigdy nikogo nie kochałam równie mocno.
Ponownie nachylił się do niej żarliwie całując jej usta.
- Skoro już wyjaśniliśmy sobie wszystko, nie rezygnujmy z tego spaceru.
Figa chce pobiegać, a ja chcę iść wraz z tobą obejmując cię ramieniem.
- Kocham cię – Wyszeptała, a jej oczy śmiały się ze szczęścia.
Przytulił ją do siebie i już bez przeszkód mogli cieszyć się spacerem i tym przełomowym dla nich dniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz