Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 5 października 2015

"Symfonia miłości" - rozdział 18

21 marzec 2012
ROZDZIAŁ XVIII


W niedzielny poranek, równie słoneczny, jak ten sobotni, Ula z Markiem leniuchowali w łóżku. Wrócili wczoraj dość późno z Nałęczowa. Zwiedzili okolicę i sanatorium, w którym miał podreperować zdrowie Józef. Miejscowość była bardzo malownicza i zrobiła na nich dobre wrażenie. Tuż po przyjeździe Cieplak został wezwany na badanie. Towarzyszyli mu chcąc się dowiedzieć, jakie zabiegi mu zaleci lekarz. Obejrzeli również pokój, który miał mu służyć za mieszkanie przez okres najbliższych trzech tygodni. Okazało się, że nie będzie w nim sam. Poznali pana Michała, emerytowanego górnika ze Śląska. Panowie od razu przypadli sobie do gustu i znaleźli wspólny język. Upewniwszy się, że Józef ma wszystko, co niezbędne do rehabilitacji, żegnali się z nim i z jego współtowarzyszem zapewniając, że będą dzwonić i prosząc go o to samo w razie potrzeby. Ula miała łzy w oczach. Po raz pierwszy rozstawała się z ojcem na tak długo.
- Do widzenia tatusiu. Dbaj o siebie i słuchaj we wszystkim lekarzy.
- Będę córcia, a wy jedźcie ostrożnie i zadzwońcie, jak będziecie na miejscu. Będę spokojniejszy.
- Zadzwonimy. Trzymaj się.

Ula przeciągnęła się rozkosznie i ucałowała słodko usta ukochanego.
- Może byśmy już wstali? Dziesiąta jest. – Przygarnął ją do siebie mrucząc.
- Czy źle nam tutaj? Tak dawno nie mieliśmy chwili dla siebie. Mógłbym tak leżeć z tobą bez końca. 
Jego pobożne życzenia zostały jednak brutalnie przerwane przez dzwoniący telefon Uli. Przeturlała się po łóżku i sięgnęła po niego na stojącą obok szafkę.
- Halo.
- Witaj Ula, Alex z tej strony.
- Cześć przyjacielu. Nie możesz spać? – Usłyszała jego śmiech.
- Ależ nic podobnego. Myślałem, że jesteście na nogach, bo już po dziesiątej.
- Nie śpimy, tylko leżymy jeszcze w łóżku. Wczoraj wróciliśmy dość późno, dlatego dzisiaj pozwalamy sobie na małe leniuchowanie.
- Aaa… Rozumiem.
- Coś się stało, że dzwonisz?
- Nie, ale chciałbym was dzisiaj zaprosić do mnie. Pomyślałem, że miło byłoby spędzić niedzielę z dobrymi znajomymi i przyjaciółmi i że grill, to niezły pomysł. Niedawno uprzątnąłem ogród i wygląda całkiem przyzwoicie. Moglibyśmy posiedzieć na powietrzu.
- To fantastyczny pomysł. Ja bardzo chętnie. Poczekaj spytam Marka.
- Marek, Alex zaprasza nas na grilla, masz ochotę?
- Pewnie. Już nie pamiętam, kiedy ostatnio byłem na takiej imprezie.
- Zgadzam się! – Krzyknął do słuchawki. – Znowu usłyszeli śmiech Alexa.
- To wspaniale. Ula, dzwoniłem też do Maćka. Nie znamy się zbyt dobrze, ale takie spotkanie jest do tego dobrym powodem. Zaprosiłem go razem z Anią i Jadzią. Jak myślisz, wypada zaprosić Olszańskiego? On nie przepada za mną i wcale mu się nie dziwię.
- Alex. Nie przepadał. Czas przeszły. On też zmienił zdanie na twój temat. Wiesz, że Viola jest jego dziewczyną?
- Tak, mówiłaś mi kiedyś.
- W takim razie zaproś również ją. Seba na pewno się ucieszy, że pamiętasz i o jego drugiej połówce. O której mamy przyjechać?
- Co myślisz o szesnastej?
- To świetna godzina. Będziemy. Do zobaczenia.
Rozłączyła rozmowę i spojrzała przeciągle na Marka.
- Koniec leniuchowania mój kochany. Proponuję wspólny prysznic, pyszne śniadanko, potem spacerek i smaczny obiadek. Zgadzasz się?
Objął ją mocno i z miłością spojrzał w jej śmiejące się oczy.
- Na wszystko się zgadzam, szczególnie ten wspólny prysznic brzmi bardzo zachęcająco. – Wymruczał. Roześmiała się głośno i wstając z łóżka pociągnęła go za sobą.

Ten niedzielny poranek również Jadzi Szumielewicz wydał się bardzo szczęśliwy. Wspomnienie wczorajszych wydarzeń w Łazienkach wywołało szeroki uśmiech na jej twarzy. Alex ją kocha. Odwzajemnia jej miłość. Ta świadomość rozsadzała jej piersi. Wiedziała o grillu. To właśnie wczoraj wspólnie wpadli na ten pomysł. Postanowili nie ukrywać się z tą miłością i obwieścić ją światu. Alex nie pamiętał już nawet, kiedy uśmiechał się tak często, jak wczoraj. Ponownie docenił mądrość Uli. Pamiętał, jak mocno wierzyła w to, że on prędko znajdzie swoją bratnią duszę. Spełniło się wszystko, o czym mówiła. Pokochał dziewczynę tak bardzo do niej podobną. Ciepłą, łagodną, szczerą, pozbawioną obłudy i fałszu. Przy niej i on łagodniał, był spokojny i zrównoważony. Gdy wspominał te lata pełne wściekłości, irytacji z byle powodu, mściwej radości z potknięć Marka, otrząsał się z obrzydzeniem. Musi jeszcze tylko postarać się o nich zapomnieć, bo żył wtedy, jak w amoku pielęgnując w sobie pragnienie zemsty. Szczęśliwie to już za nim. Wierzył, że przy Jadzi dojdzie całkowicie do równowagi i ta trauma z przeszłości zniknie na zawsze.

Punktualnie o szesnastej zadzwonił dzwonek. Ubrany w swobodny strój Alex z uśmiechem otworzył drzwi. Przed nim stał Maciek z Anią i jego ukochana Jadzia. Przywitał ich ciepło i poprowadził do ogrodu.
- Rozgośćcie się. Tu macie napoje. Ciebie Jadziu proszę, żebyś mi pomogła. Rozpalimy grill, ale wcześniej trzeba będzie przynieść wszystko z kuchni. Zaczekamy też na resztę towarzystwa. O! Chyba właśnie ktoś przyjechał. – Powiedział usłyszawszy dzwonek. – Przepraszam was, zaraz wracam.
Po chwili ukazał się z Ulą i Markiem.
- Brakuje tylko Sebastiana i Violetty, ale i oni pewnie zjawią się niebawem. Ula, Marek, siadajcie. Ja z Jadzią poprzynoszę wszystko. – Znikł wraz z nią w czeluściach domu. W kuchni objął ją i pocałował czule.
- Stęskniłem się od wczoraj bardzo. – Szepnął. Spojrzała w jego oczy i uśmiechnęła się.
- Ja też. Zanim zasnęłam długo myślałam o tobie… o nas. Kocham cię.
- Ja ciebie też, bardzo mocno. A teraz zabierzmy te tace z kiełbasą, mięsem i boczkiem i całą resztę, którą przygotowałem.
- Strasznie dużo tego. – Roześmiał się.
- Bo i nas dużo kochanie.
Wynieśli wszystko do ogrodu. Maciek już zajął się rozpalaniem grilla. Alex podszedł do niego i powiedział z uznaniem
- Dobrze ci idzie. Masz zręczne ręce.
- Tak, to akurat nie sprawia mi problemu. Często robiliśmy grilla u Cieplaków w ogródku i to zawsze ja rozpalałem. Zastygł na chwilę.
- Alex, dzwonek dzwoni, to pewnie Sebastian.
- Masz rację, już idę otworzyć. – Wrócił prowadząc ze sobą spóźnioną nieco parę. Violetta, jak zwykle żywiołowo zareagowała na widok towarzystwa i witała się ze wszystkimi wylewnie.
- Ula, przywiozłam ciasto. Tym razem własnoręcznie upieczone przeze mnie według twojego przepisu. Mam nadzieję, że wam będzie smakować. Sebulek mówi, że dobre. Nie byłby sobą, gdyby nie spróbował. – Roześmiała się.
Ula uśmiechnęła się do niej z sympatią. Polubiła tę szaloną dziewczynę.
- Na pewno będzie pyszne Viola. Może pokroimy od razu. Alex dasz nam jakiś talerz i duży nóż?
- Oczywiście, już przynoszę.
Atmosfera rozluźniła się. Olszański i Szymczyk z zadowoleniem skonstatowali, że obecny Alex w niczym nie przypomina poprzedniego Alexa i rozmawiali z nim bez obaw. Panowie zebrali się wokół grilla, trzymając w dłoniach butelki z piwem, a panie plotkowały w swoim towarzystwie.
- Ula, jak wujek? – Jadzia przysiadła obok kuzynki.
- Dobrze. Dzieli pokój z panem z Katowic. Dobrze się dogadują. Od jutra będzie miał zabiegi. Okolica piękna, wiec i spacerować jest gdzie. Dzieciaki też dojechały szczęśliwie. Dzwoniliśmy i jak na razie są zadowolone. A ty nie czujesz się samotna w tym pustym teraz domu? Jak chcesz, zawsze możesz się przenieść do nas na czas ich nieobecności.
- Nie Ula. Mnie jest tam dobrze i nie chcę was krępować swoją osobą.
- Nie krępujesz. Przecież mieszkanie jest duże, ale skoro tak wolisz.
- A jak przygotowania do ślubu? – Spytała ciekawska Violetta.
- No pomału idą do przodu. Mama Marka zarezerwowała nam już salę. Też ją widzieliśmy i spodobała się nam. Pshemko za chwilę zabierze się za szycie sukni dla mnie i garnituru dla Marka. Obrączki mamy, a dzisiaj poznacie świadków, ale to trochę później.
Kiełbaski, karczek i boczek pachniały zabójczo. Alex nakładał wszystkim solidne porcje ozdabiając jednocześnie grillowaną cebulą, papryką i bakłażanem. Jadzia przyniosła z kuchni sosy o różnych smakach do wyboru do koloru.
- Bardzo proszę, częstujcie się. – Alex postawił na stole ostatni talerz. – Smacznie pachnie, to może i smakować będzie podobnie. Później zrobimy kawę i zjemy to pyszne ciasto Violetty.
Zajadali ze smakiem.
- Alex. – Odezwała się Ula. – Karczek jest świetny. Dobrze przyprawiony i miękki. Gratulacje. Spisałeś się przyjacielu. Warzywa też są pyszne.
- Starałem się Ula i zamarynowałem mięso zgodnie z przepisem. Cieszę się, że wam smakuje.
Zmietli z talerzy wszystko, co ucieszyło bardzo gospodarza. Dziewczyny sprzątnęły ze stołu i podały świeżo zaparzoną kawę i ciasto. Alex wstał od stołu i rzekł.
- Moi drodzy. To zaproszenie nie było bez powodu. Chciałbym coś oznajmić i za coś komuś podziękować.- Spojrzał na siedzącą obok Jadzię i podał jej dłoń. Kiedy wstała, kontynuował. – Chciałem się z wami podzielić radosną nowiną. Wczoraj wyznaliśmy sobie z Jadzią miłość i od wczoraj jest moją oficjalną dziewczyną. Mam nadzieję, że to szybko się zmieni, bo kocham ją bardzo i myślę o niej poważnie. – Ucałował jej dłoń. – Druga rzecz, to podziękowanie. Pragnę podziękować Uli, za to, że bezgranicznie wierzyła we mnie i wspierała mnie na każdym kroku, nawet wtedy, gdy ja sam nie wierzyłem w odmianę swego losu. Gdyby nie jej wsparcie, aż boję się pomyśleć, do czego mogłoby dojść. Dziękuję ci Ula. Przyjmij proszę ten bukiet kwiatów, - wyciągnął spod stołu wiązankę pięknych, czerwonych róż – jako wyraz mojej wdzięczności. – Wręczył jej kwiaty i ucałował w policzki.
- Naprawdę nie ma za co mi dziękować Alex. Zaskoczyłeś nas a Jadzia nie puściła pary z ust. Gratulujemy ci wszyscy, jak tu siedzimy i cieszymy się twoim szczęściem. – Marek również wstał od stołu z gratulacjami. Uścisnął mu dłoń mówiąc.
- Ja również ci gratuluję. Jadzia to wspaniała dziewczyna i tak podobna charakterem i wyglądem do mojej kochanej Uli. Życzę ci szczęścia przyjacielu, bo chyba mogę cię tak już traktować. – W oczach Alexa zalśniły łzy.
- Mówisz poważnie? – Spytał drżącym głosem.
- Śmiertelnie poważnie. Powinniśmy wreszcie zapomnieć o tym, co było. Obaj wyszliśmy z tej sytuacji poranieni, choć ty pewnie w większym stopniu niż ja. Cieszę się, że wreszcie wróciłeś dawny ty, a miłość do tej pięknej kobiety zmieni cię jeszcze bardziej. – Marek objął go ramionami, poklepał po plecach i szepnął mu do ucha. – Witaj z powrotem przyjacielu.
- Dziękuję. – Alex był wzruszony. Przyjmował gratulacje od pozostałych i śmiała mu się dusza. Wreszcie ma przyjaciół i ukochaną. Nie jest już sam. Kiedy sytuacja uspokoiła się nieco Marek wstał i zagaił.
- Moi kochani. Wiecie dobrze, że dużymi krokami zbliża się nasz ślub. To jeszcze niespełna dwa miesiące, ale i te miną szybko. Oczywiście jesteście zaproszeni wszyscy, co poprzemy stosownymi zaproszeniami. Dzisiaj jednak chciałbym spytać Sebastiana i Jadzię, czy zgodzą się zostać naszymi świadkami.
- Ja się zgadzam. – Wypalił Sebastian. – To wielki zaszczyt i nie zawiodę was.
- Dzięki Seba, a ty Jadziu? – Zarumieniła się uroczo i powiedziała łagodnie.
- Nie spodziewałam się Marek, ale bardzo chętnie zostanę waszym świadkiem. Dziękuję.
- To my dziękujemy wam obojgu. Mam na tę okazję szampana, ale muszę skoczyć do samochodu. Zaraz wracam i uczcimy to tak, jak trzeba.
Toastom nie było końca. Impreza udała się, a Alex promieniał szczęściem raz po raz tuląc czule Jadzię do swego boku. Przy pożegnaniu Ula szepnęła do kuzynki.
- A jednak, to była prawda. Zakochałaś się w nim od pierwszego wejrzenia. Mam nadzieję, że będziecie szczęśliwi, bo zarówno on jak i ty zasługujecie na szczęście. Wszystkiego dobrego Jadziu. Do jutra.
Alex objął swoje kochanie i czule patrząc jej w oczy powiedział.
- Może zostałabyś u mnie na noc. Miejsca jest dość. Jutro pojechalibyśmy razem do pracy.
- Ale, czy to wypada? – Spojrzała na niego niepewnie.
- Nie obawiaj się kochanie. Nie będę wykorzystywał sytuacji. Nie będziemy spać razem. Stanie się to wtedy, kiedy ty zechcesz. Ja nie będę cię pośpieszał.
- Dobrze. Zostanę. – Powiedziała cicho.
- Dziękuję.

Trzy tygodnie minęły, jak z bicza trzasnął. Maciej odbierał uradowane i opalone dzieciaki, a Marek wraz z Ulą przemierzali kolejny raz drogę z Nałęczowa.
- Wyglądasz świetnie tato i zdrowo. Ta kuracja rzeczywiście dokonała cudu. Masz taką ładną cerę. Opaliłeś się. – Ula nie mogła się nadziwić.
- Czuję się świetnie. Klimat tego miejsca jest wyjątkowy. Dużo spacerowałem i korzystałem z dodatkowych zabiegów. Wspaniałe uzdrowisko. Gdybym miał jechać jeszcze raz, to tylko tam.
- Pojedziesz tato, już ja tego dopilnuję. Będziesz jeździł co roku. Dzieci też dzisiaj wracają. Widzisz, jak Marek to wszystko dokładnie zaplanował? – Cieplak poklepał swojego przyszłego zięcia po ramieniu.
- Wiem i dziękuję ci synu. Sprawiłeś mi naprawdę wielką niespodziankę. Wprawdzie na początku opierałem się, ale więcej nie będę. Chętnie powtórzę ten wyjazd.
Dojechali do Rysiowa i z bagażem Józefa weszli do domu. Dzieci już przyjechały i wraz z Maćkiem i Jadzią czekały na powrót Józefa. Przytulił ich ze łzami w oczach.
- Bardzo się za wami stęskniłem. Podobało wam się na obozie?
- Było bardzo fajnie. Morze jest super, a plaża jeszcze bardziej. – Beatce nie zamykały się usta.
– Dobrze Betti. Opowiesz nam wszystko za chwilę, a teraz pozwól mi odetchnąć i nacieszyć się wami wszystkimi.
- Ja zrobię kawy lub herbaty. – Zadeklarowała się Jadzia. - Upiekłam też ciasto. Chodźcie do kuchni, tam opowiecie swoje wrażenia.

Rozemocjonowany Pshemko wpadł do sekretariatu, jak burza i wyrzucił z siebie.
- Urszulo! Musisz zaraz do mnie przyjść! – Zatopiona w analizie dokumentów podskoczyła na krześle, jak piłka.
- Pshemko! Wystraszyłeś mnie!
- Wybacz Bella, ale to sprawa niecierpiąca zwłoki. Musisz coś zobaczyć. Rzuć w diabły te papierzyska i choć. – Złapał ją za rękę ciągnąc w stronę pracowni. Zamknął ją na klucz, co wywołało u Uli niepokój.
- Pshemko, nie podoba mi się to, już kiedyś zamykałeś pracownię na klucz, kiedy byłam w środku, pamiętasz?
- Pamiętam. Tym razem chodzi o coś zupełnie innego. Przymierzysz swoją suknię ślubną, a ja nie chcę, żeby ktoś cię w niej zobaczył. – Odetchnęła z ulgą.
- Już gotowa? Dziękuję. Szybko się z nią uporałeś.
- Nie jest całkowicie gotowa. Być może trzeba będzie jeszcze coś poprawić. Wchodź za parawan i mierz. Izabelo! Przynieś suknię. – Kiedy pojawiła się na podeście zmierzył ją zachwyconym wzrokiem.
- Matko Boska, jesteś cudna, jak Marek cię zobaczy to padnie trupem. – Roześmiała się głośno.
- Nie wróż Pshemko. Lepiej niech zostanie wśród żywych. To ma być ślub, nie pogrzeb.
- No dobrze. Przyjrzyjmy się. – Podszedł do niej i poprawiał marszczenia.
- Jest piękna. Skąd wytrzasnąłeś ten materiał. Jest taki delikatny i miły w dotyku. Idealny. – Mistrz uśmiechnął się tajemniczo.
- Specjalnie postarałem się dla ciebie. On dobrze się układa i świetnie się z niego szyje. Spójrz, jak łagodnie spływa falą na sam dół. Troszkę poprawimy zaszewki, żeby ściślej przylegał do ciała. Będzie cudnie. Ty będziesz najpiękniejszą panną młodą. – Zarumieniła się.
- Dzięki tobie Pshemko. Gdyby nie ty, pewnie wystąpiłabym w jakiejś kupionej w salonie sukni.
- Dlatego nie mogłem do tego dopuścić. Przebierz się teraz i zawołaj mi tu Marka. On też musi przymierzyć swój garnitur.
- Dobrze, zaraz go przyślę i jeszcze raz bardzo ci dziękuję. Suknia jest zachwycająca.
Wyszła z pracowni i mijając pomieszczenie socjalne zauważyła w nim Alexa.
- Cześć Alex.
- Ula! Właśnie wybierałem się do ciebie. Mam prośbę, ale chodźmy może do bufetu. Nie chcę mówić o tym tutaj, bo co chwilę ktoś tu wchodzi. Tam usiądziemy i spokojnie powiem, w czym rzecz.
- Dobrze, chodźmy.
Usiedli przy najdalej ustawionym od drzwi stoliku.
- No to mów.
- Dobra. Nie będę owijał w bawełnę. Wiesz, jak bardzo kocham Jadzię. Chciałbym się jej oświadczyć, ale nie mam pomysłu na pierścionek. Pomożesz? Mogłabyś ze mną pójść do jubilera? Proszę. – Spojrzał na nią błagalnie.
- Alex, jesteś tego pewien? Jesteście ze sobą dopiero półtora miesiąca. Wolałabym, żebyś się dobrze zastanowił, zanim zrobisz kolejny krok. Nie chcę, żebyś znowu cierpiał.
- Ula, ja to wszystko przemyślałem. Nie chcę czekać ani chwili dłużej. Kocham ją całym sercem i to się nie zmieni. Ona też mnie kocha. Jest zupełnie inna niż tamta kobieta a i ja jestem już inny, niż wtedy.
- No dobrze. To kiedy chcesz jechać po ten pierścionek?
- Choćby zaraz. – Roześmiała się na cały głos.
- Nie poznaję cię Alex. Jesteś w gorącej wodzie kąpany, ale nie ukrywam, że i taki mi się podobasz. Zmieniłeś się bardzo i takiego cię lubię. Dobrze. Powiem tylko Markowi, że Pshemko czeka na niego z przymiarką i możemy iść.
- Dziękuję Ula. Pójdę tylko po teczkę i przyjdę po ciebie.

Weszli do klimatyzowanego wnętrza salonu jubilerskiego i podeszli do gablot.
- Przede wszystkim Alex Jadzia, to skromna dziewczyna. Nie lubi obwieszać się żadnymi ozdobami, zresztą pod tym względem jesteśmy do siebie podobne. Pierścionek musi być więc skromny. Ładny, ale skromny. Spójrz na mój. – Podsunęła mu dłoń. – Marek wybierał go sam, ale on znał mnie bardzo dobrze i wiedział, że wielki, ciężki pierścień nie będzie do mnie pasował. Do Jadzi też nie. Szukamy czegoś w tym stylu, jak mój zaręczynowy pierścionek.
- Widzisz, jak to dobrze, że poprosiłem cię o pomoc. Sam nie potrafiłbym wybrać. Popatrzmy, co tu mamy. – Pochylili się nad gablotami oglądając te precjoza.
- Spójrz Ula na ten. – Pokazał palcem. – Podoba mi się. Nie jest za duży i oczko też ma ładne. Przypomina jej oczy. – Przyjrzała się dokładnie i uśmiechnęła.
- Naprawdę jest śliczny i na pewno jej się spodoba. Masz dobre oko mój drogi.
Poprosił ekspedientkę, by wyjęła pierścionek z gabloty. Teraz mogli się przyjrzeć mu dokładnie.
- Bardzo ładny. Podobają mi się te misterne zdobienia wokół oczka.
- Biorę go Ula i mnie się podoba.

Weszła do gabinetu Marka i rzuciła się na kanapę.
- Mam dość. Jest gorąco. Nawet myśleć się nie chce w tym upale. – Uśmiechnął się do niej radośnie i przysiadł obok.
- Gdzie ty byłaś skarbie? Powiedziałaś tylko, że wychodzisz. – Spojrzała na niego odwzajemniając uśmiech.
- Nie uwierzysz.
- Ale, w co?
- Alex poprosił mnie, żebym pojechała z nim do jubilera. Chce się oświadczyć Jadzi. Pomagałam mu wybrać pierścionek.
- Żartujesz?
- Ani trochę. Mówiłam mu, żeby się zastanowił, bo są ze sobą zbyt krótko, ale on jest zdecydowany. Powiedział, że bardzo ją kocha i ona jego też. Jest pewien swoich uczuć i chce to zrobić.
- Ula. Skoro on tak mówi, to na pewno tak jest. Znam go. On nie rzuca słów na wiatr. Jadzia też tego nie robi i bardzo poważnie traktuje ten związek. – Przytulił ją do siebie i ucałował jej policzek.
- Szykuje nam się kolejne wesele kochanie. Potem pewnie Sebastian, albo Maciek. Wyobrażasz sobie ile urodzi się z tego Febo – Dobrzańskich dzieci? – Roześmiał się serdecznie na samą myśl.
- Chcemy mieć dzieci, prawda? – Spojrzał na nią niepewnie.
- Bardzo chcemy. Jak byłam po raz pierwszy u twoich rodziców, oglądałam twoje zdjęcia z dzieciństwa, pamiętasz? – Pokiwał głową. – Jak zobaczyłam tego ślicznego chłopczyka z burzą czarnych włosów, dużymi oczami i dołeczkami w policzkach, pomyślałam wtedy, że jeśli kiedykolwiek mielibyśmy syna, to chciałabym, żeby tak właśnie wyglądał. – Przyciągnął ją i pocałował czule.
- A ja chciałbym mieć córeczkę o ślicznych chabrowych oczkach, pełnych ustach i piegach na nosku. Tak samo cudowną, jak jej mamusia.
- Kto wie kochany, może marzenia się spełnią i będziemy mieć dwójkę pięknych dzieci. – Uśmiechnął się figlarnie.
- W takim razie skarbie ja od dziś zaczynam nad tym usilnie pracować. – Znowu poczuła, że się rumieni.
- A ty, jak zwykle tylko o jednym…
- Nic na to nie poradzę. – Rozłożył bezradnie ręce. – Kocham cię jak wariat.

Alexander Febo przemierzał swój gabinet w tę i z powrotem mrucząc pod nosem.
Myśl chłopie. Myśl. – Od kilkudziesięciu minut starał się wymyślić scenariusz swoich oświadczyn. Nie chciał tego robić w jakiejś restauracji. Tam nie byłoby zbyt intymnie. W domu też odpada. Za mało romantyczna sceneria. W pierwszym odruchu chciał popędzić do Uli i ją prosić o radę, ale powstrzymał się. - Za chwilę zacznie mnie niańczyć. Przecież jestem dorosłym facetem. – Nagle stanął jak wmurowany. Olśniło go. – Łazienki! To tam przecież wyznali sobie miłość! To musi odbyć się tam, nigdzie indziej! – Podekscytowany wybiegł z gabinetu i stanął w drzwiach.
- Jadziu pozwól do mnie na chwilę. – Wstała od biurka i weszła za nim do środka.
- Kochanie, taki ładny dzień dzisiaj. Chciałbym zabrać cię po pracy na dobry obiad a potem może pospacerowalibyśmy w Łazienkach. Po południu będzie już chłodniej i upał nie będzie doskwierał. Wieczorem odwiózłbym cię do Rysiowa.
Uśmiechnęła się do niego łagodnie.
- To wspaniały pomysł. Zadzwonię tylko do wujka, że wrócę później. Nie chcę, żeby się niepokoił. – Uśmiechnął się do niej, głaszcząc ją czule po policzku.
- Dziękuję. To będzie wspaniałe popołudnie.

Po doskonałym posiłku w ekskluzywnej restauracji podjechał pod bramę parku. Szarmancko otworzył jej drzwi i podał dłoń. Zgrabnie wyskoczyła z wnętrza auta. Objął ją i powiódł po parkowych alejkach. Kiedy doszli do Świątyni Sybilli zatrzymał się. Chwycił ją za obie dłonie i ucałował je.
- Jadziu. Wiesz, że kocham cię bardzo i tylko z tobą pragnę dzielić moje dalsze życie. – Uklęknął przed nią wyjmując z kieszeni małe aksamitne pudełeczko. – Czy i ty czujesz podobnie? Czy zgodzisz się zostać moją żoną? – Wpatrywał się w jej ogromne ze zdziwienia oczy, w których gromadziły się łzy. Nie powstrzymała ich i popłynęły jej po policzkach.
- Alex, to najpiękniejszy dzień w moim życiu. – Powiedziała drżącym od płaczu głosem. – Kocham cię, jak nikogo na świecie i nie wyobrażam sobie nikogo innego u mego boku. Zostanę twoją żoną.
Porwał ją na ręce i całował jej twarz.
– Kocham cię Jadziu, kocham, kocham. – Śmiał się i płakał na przemian. Postawił ją i przytulił mocno.
- Jestem najszczęśliwszym człowiekiem, jakiego nosi ta ziemia. Dziękuję ci kochanie. – Wsunął jej na palec pierścionek.
- Jest śliczny. Bardzo mi się podoba. Dziękuję Alex. – Szczęśliwy objął ją i poszli w stronę wyjścia. Czuł się dziwnie lekko. To był kolejny przełom w jego życiu. Pokochał tę cudną kobietę, a ona odwzajemniła jego miłość. Teraz zgodziła się zostać jego żoną. Koniecznie musi zadzwonić do Pauliny i podzielić się z nią tą radosną nowiną.
Podwiózł ją pod bramę i długo nie potrafił wypuścić jej z ramion. Pogłaskała go po policzku.
- Pójdę już kochany. Powinnam powiedzieć o tym szczęśliwym dniu wujkowi. Do rodziców też muszę zadzwonić. Myślę, że powinniśmy wybrać się w któryś z najbliższych weekendów do Elbląga. Rodzice powinni poznać swojego przyszłego zięcia, nie uważasz?
- Pojedziemy słoneczko. Nawet w tą sobotę, jeśli chcesz. Ja też chcę poznać moich teściów. Mam nadzieję, że nie będziemy zwlekać ze ślubem. Co myślisz o grudniowych świętach?
- To bardzo dobry czas kochanie. Ja nie mam nic przeciwko temu. Będzie tak, jak sobie wymarzyłeś. – Ostatni raz przylgnął do jej ust.
- Dobranoc maleńka, śpij dobrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz