Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 6 października 2015

"SYN MARNOTRAWNY" - rozdział 2

06 czerwiec 2012
Rozdział II


To niespodziewane spotkanie sprawiło, że nareszcie poczuł się lepiej. Po raz pierwszy od wielu dni uśmiechał się sam do siebie. Nigdy nie spodziewałby się po człowieku, którego niezbyt dobrze znał, że wyciągnie do niego pomocną dłoń. Przypomniał sobie ich pierwsze spotkanie i jego niezłomną wiarę w to, że biznes, jaki mu zaproponował, na pewno wypali. Prześledzili wtedy wspólnie punkt po punkcie cały biznesplan. Marek zasugerował wówczas podział zysków po połowie. Uznał, że tak będzie uczciwie. Maciek był wniebowzięty, bo tak naprawdę liczył zaledwie na trzydzieści procent. Podpisali umowę i w krótkim czasie okazało się, że ten biznes przynosi coraz większe profity. Marek był zdumiony i podziwiał operatywność Maćka, który nawet zaczął sprzedawać poza granicami Polski. Interes kręcił się wspaniale powodując wpływ całkiem sporych sum do kasy F&D. Nie miał pojęcia, że Maciek nie działa sam. Podpisując umowę chyba pokazywał mu jakieś pełnomocnictwa, ale nawet nie zwrócił wtedy na nie uwagi. Teraz już wiedział, że były one podpisane przez drugiego współwłaściciela „Pro-S”, niejaką Urszulę Cieplak. Czuł przez skórę, że jego życie od teraz się zmieni. Wejdzie na właściwe tory, a on wreszcie zacznie uczciwie zarabiać.
Zasypiał z nadzieją, że rozmowa z panią Cieplak da pozytywne rezultaty.

Wstał już o szóstej rano. Był zbyt podekscytowany, by móc spać dłużej. Zjadł solidne śniadanie i o siódmej ruszył w stronę parkingu. Wiedział, że to jakieś czterdzieści minut drogi. Maciek uprzedził go o tym. Ustawił w GPS-ie właściwy adres i ruszył. To sprytne urządzenie nie pozwoliło mu błądzić i rzeczywiście po czterdziestu minutach podjechał pod posesję z numerem ósmym. Zanim wysiadł z samochodu zauważył podchodzącego do niego Maćka. Przywitał się z nim uściskiem dłoni.
- Dzień dobry Maciek. Mieszkasz tu?
- Tak, w tym domu naprzeciwko – wskazał dłonią. – Mam blisko do pracy – roześmiał się. – A ty? Jesteś gotowy? Rozmawiałem wczoraj z Ulą. Ucieszyła się, że będzie miała pomoc. Nie oszczędza się i często siedzi po nocach. Bardzo jej się przydasz. Opowiedziałem jej o tobie. Nie masz mi za złe? Nigdy nie mieliśmy przed sobą tajemnic. Chciałem by wiedziała, z jakich powodów cię zatrudniamy.
- Oczywiście, że nie mam ci za złe. Nawet jestem ci wdzięczny, że to ty jej powiedziałeś. Mnie byłoby trudno.
- No dobrze. Chodźmy w takim razie. Przy okazji poznasz rodzinę Uli. Ma brata i małą siostrzyczkę. Matkę straciła dość wcześnie i sama musiała się zająć rodzeństwem i ojcem, który choruje na serce. Jak lepiej ją poznasz, to z pewnością docenisz.
Przeszli przez bramę w kierunku wejścia do budynku. Nie zdążyli do niego dotrzeć, bo drzwi się otworzyły i pojawił się w nich starszy mężczyzna ciągnąc za sobą dziewczynkę w wieku sześciu lat. Za nimi podążał młodzieniec lat około osiemnastu.
- Dzień dobry panie Józefie. A co to tak wcześnie? – Zagadnął Szymczyk.
- A witaj Maciek. Ula wysłała mnie po zakupy, a dzieciaki idą do szkoły.
Przyjrzał się bacznie towarzyszowi Maćka. Ten zreflektował się.
- Panie Józefie przedstawiam panu Marka Dobrzańskiego. Od dziś będzie z nami pracował. A to Marku jest Józef Cieplak, tata Uli, Beatka i Jasiek, jej rodzeństwo.
Marek uścisnął wszystkim dłoń.
- Miło mi pana poznać.
- I wzajemnie. Cieszę się, że Ula będzie miała pomoc, bo zaharowuje się na śmierć.
- Mam nadzieję, że skutecznie ją odciążę i okażę się przydatny.
- Na pewno tak będzie. Maciek ma dobre oko do ludzi i nie sprowadza byle kogo. Jeśli pana zatrudnił, to na pewno ma do pana zaufanie. No idziemy, bo dzieciaki spóźnią się do szkoły. Miłej pracy.
Już bez przeszkód weszli do środka. Wnętrze było bardzo skromne, ale niezwykle schludne i czyste. Zrobiło na Marku dobre wrażenie.
- Ula! – Krzyknął Maciek – Gdzie jesteś?
Otworzyły się drzwi od pokoju i wyszła z nich dziewczyna. Nie prezentowała się jakoś szczególnie. Włosy związane w kucyk, na nosie wielkie okulary, których kształt dawno już wyszedł z mody i ubranie, jak z minionej epoki. Marek był trochę zaskoczony jej wyglądem. Podeszła do nich i uśmiechnęła się. Zauważył aparat na zębach. – O matko! To żelastwo nie dodaje jej urody – pomyślał. Wyciągnęła do niego dłoń.
- Dzień dobry panie Dobrzański. Miło mi pana poznać.
Jej głos brzmiał bardzo łagodnie i cicho, wręcz kojąco. Pochylił się i ucałował jej dłoń.
- Marek. Po prostu Marek. Jestem niewymownie wdzięczny wam obojgu, że zechcieliście zatrudnić mnie w waszej firmie.
- A my jesteśmy wdzięczni tobie, że się zgodziłeś. Interes się rozkręca i we dwójkę już nie dajemy rady. Ucieszyłam się, gdy Maciek opowiedział mi o tobie. Chodźmy do kuchni. Zrobię wam kawy i pogadamy o szczegółach.
Ujęła go jej delikatność i łagodność. Nawet jej wygląd przestał go tak bardzo razić. Usiedli przy kuchennym stole a ona już stawiała przed nimi aromatyczną kawę i talerzyk z pachnącym ciastem.
- Proszę, częstujcie się, a ja ci opowiem, czym się zajmujemy. Jak widzisz warunki mamy bardzo skromne, choć mam nadzieję, że to wkrótce się zmieni. Planujemy bowiem wynajęcie jakiegoś biura w Warszawie. Oprócz sprzedaży starych kolekcji przez Internet, o której dobrze wiesz, prowadzimy też księgowość dla różnych firm. Tym zajmuję się głównie ja, bo Maciek jest zajęty przeważnie dystrybucją towarów z magazynów F&D. Jaki kierunek kończyłeś?
- Zarządzanie i marketing, ale ekonomii też trochę liznąłem, więc może mógłbym się przydać w tej księgowości. Nie jestem taki całkiem zielony.
- Miło to słyszeć. Zarobki nie będą zbyt wysokie, bo nadal rozwijamy działalność, ale myślę, że lepsze to, niż nic. My podzielimy się z tobą tym, co zarobimy. Na początek proponuję trzy tysiące, a potem zwiększymy stawkę, jak już firma się umocni.
Był zaskoczony i wzruszony.
- Dziękuję Ula. To więcej niż się spodziewałem. Ja też mam dla was pewną propozycję. Dotyczy ona biura. Mam w Warszawie spore mieszkanie. To salon i trzy duże pokoje. Pomyślałem, że w jednym z nich, tym największym moglibyśmy urządzić biuro. Z powodzeniem zmieszczą się w nim trzy biurka i regały na segregatory. Dysponuję jeszcze sporą gotówką. To moje oszczędności. Chciałbym je przekazać wam. Będzie to mój wkład w aktywa firmy. Powiem wprost. Chciałbym zostać waszym wspólnikiem. Co wy na to?
Zdumiała ich ta deklaracja. Ula ściągnęła okulary i przetarła powieki wbijając w niego wzrok. Oniemiał. Jej oczy były piękne. Szafirowo-błękitne, jak niebo w bezchmurny dzień. Nie rozumiał, dlaczego ukrywa ich piękno, pod tymi ciężkimi szkłami. Zapatrzył się w nie a i ona nie mogła oderwać od niego wzroku.
- Jesteś tego pewien? – Powiedziała cicho.
- Jestem pewien Ula. Nie chcę, by te pieniądze rozpłynęły się w moich rękach. Chcę zainwestować w coś konkretnego. W coś, co ma szansę przynieść w przyszłości zyski. W coś, co zacznie procentować.
Maciek wyciągnął do niego rękę i uśmiechnął się szeroko.
- No to witaj na pokładzie wspólniku. To wy dograjcie szczegóły. Ja muszę lecieć. Mam dzisiaj nowe zamówienie i muszę pogrzebać w magazynach.
Kiedy opuścił dom oni przeszli do pokoju Uli.
- Cieszę się, że zaproponowałeś miejsce na biuro. Zobacz, jak to tu wygląda. Pomieszczenie jest bardzo małe. Wszędzie segregatory i choć bardzo się staram trudno tu utrzymać porządek. Skoro jednak się zdeklarowałeś i zostałeś naszym wspólnikiem, to mam dla ciebie bojowe zadanie. Przez najbliższy tydzień nie przyjeżdżaj. Spróbuj jednak zaadaptować pomieszczenie w twoim mieszkaniu. Zaopatrz je w niezbędne sprzęty. Jeśli będziesz potrzebował pomocy, dzwoń. Trzeba też będzie zmienić nieco klasyfikację lokalu, ale to już ja się tym zajmę. Będzie przez to większy czynsz. Które to piętro?
- Pierwsze.
- Idealnie. Zrobimy też szyld, żeby potencjalni klienci nie musieli nas szukać. Jak wszystko będzie gotowe, przewieziemy segregatory.
Patrzył na nią z podziwem. Była pełna entuzjazmu, który i jemu się udzielił. Dodał mu sił. Wprowadzili sobie nawzajem numery telefonów do komórek.
- W takim razie nie będę tracił czasu Ula. Jadę działać. Będę dzwonił i zdawał relację o postępach. Do zobaczenia.

Kiedy odjechał odetchnęła głęboko. Nie przypuszczała, że będzie aż tak bardzo przystojny. Zrobił na niej piorunujące wrażenie. Nigdy nie spotkała mężczyzny o tak harmonijnych rysach twarzy i tak pięknych oczach. Czaił się w nich smutek, ale znała jego powód. Maciek opowiedział jej wszystko z detalami. Współczuła Markowi i nie rozumiała postawy jego rodziców. Jakim trzeba być człowiekiem by odwrócić się od swojego jedynego syna? Jak można zmuszać go do rzeczy, których nie akceptuje i wreszcie, jak można planować mu całe życie narzucając nawet kobietę, którą miałby poślubić? Podziwiała go za odwagę, z jaką przeciwstawił się ich decyzjom. Drogo za to zapłacił. Stracił właściwie wszystko. Na smutki jednak najlepsza jest praca, a tej było w „Pro-S” pod dostatkiem. Jak go pochłonie, zapomni o wszystkim, nawet o tych przykrych dla niego chwilach.

Wyjeżdżał z Rysiowa pozytywnie naładowany. Ta niezwykle skromna osoba sprawiła, że wreszcie uwierzył w siebie. Ona i Maciek zaufali mu, a on nie zawiedzie tego zaufania. Postanowił iść za ciosem. Krążąc po Warszawie trafił wreszcie do salonu mebli biurowych. Zaparkował i udał się do środka. Długo chodził i oglądał sprzęty. Trafił nawet na okazję, bo dojrzał regały, które miały obniżoną cenę. Spytał sprzedawcę, dlaczego, czy są wybrakowane? Ten zapewnił go, że wszystko z nimi w porządku. Są po prostu ostatnie z tej serii, a sklep chce się ich pozbyć. Nie zastanawiał się i zamówił je. Poprosił też o pomoc w wyborze niedrogich biurek.
- Mamy tu takie. Są nawet kolorystycznie zbliżone do koloru tych regałów, które pan zamówił. Proszę za mną. – Poprowadził go w głąb sali wystawowej. – Jeśli weźmie pan trzy, obniżymy cenę. Krzesła też pan chce? Mamy tu niedrogie, wyściełane fotele na kółkach. Obrotowe. Pokażę panu.
Był z siebie dumny. Za jednym zamachem udało mu się kupić niemal wszystko i to w dodatku bardzo okazyjnie. Zapłacił kartą i umówił się na dostawę za dwa dni. Podjechał też do sklepu z komputerami. Ten, który widział u Uli, był mocno wysłużony. Kupił trzy, do tego porządną drukarkę. Stwierdził, że te dzisiejsze zakupy nie uszczupliły w jakiś znaczny sposób jego konta. Nadal tkwiła tam pokaźna gotówka. Ucieszony dokupił jeszcze małe xero. Zadowolony z siebie wstąpił na obiad do jednej z tańszych restauracji. Zamówił zupę i jakieś kluski z mięsem. Najedzony pojechał do domu. Tam wypakował zakupiony sprzęt. Po południu opróżnił pokój z dotychczasowych mebli, których nie było zbyt wiele. Prawie nie korzystał z niego, od kiedy tu zamieszkał. Używał jedynie kuchni, łazienki i sypialni. Zmęczony, ale szczęśliwy usiadł wieczorem na kanapie w salonie i wybrał numer do Uli. Odebrała po kilku sygnałach.
- Witaj Marek. Co nowego? – Usłyszał jej łagodny głos.
- Dużo się działo Ula. Jadąc od ciebie wstąpiłem do salonu meblowego. Kupiłem wszystko. Regały i biurka z krzesłami. Za dwa dni mają je przywieźć. Kupiłem też trzy laptopy, drukarkę i xero. Myślę, że to na początek wystarczy. Uprzątnąłem przed chwilą pokój. Myślę, że ta przeprowadzka może nastąpić wcześniej, niż zakładaliśmy. Może mogłabyś przyjechać jutro? Załatwilibyśmy sprawę tego lokalu i podciągnęli pod działalność gospodarczą. Może udałoby się też zamówić ten szyld, o którym mówiłaś?
- Jestem pod wrażeniem. Naprawdę załatwiłeś mnóstwo rzeczy. Jesteś bardzo operatywny. Zatrudnienie ciebie, to był strzał w dziesiątkę i naprawdę nie rozumiem ludzi, którzy nie chcieli cię przyjąć do pracy. Dużo stracili na szczęście dla nas.
Nawet nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo podbudowała go tymi słowami. Serce pękało mu z dumy. Nareszcie uwierzył we własne możliwości.
- A co z jutrzejszym dniem? Dasz radę się wyrwać? Jeśli chcesz to przyjadę po ciebie?
- Nie, nie przyjeżdżaj. Podaj mi tylko adres. Maciek i tak jedzie rano do Warszawy, więc zabiorę się z nim. Jesteśmy bardzo ciekawi tego biura. Jeśli nie masz nic przeciwko, to przyjedziemy oboje, żeby je obejrzeć.
- Oczywiście, że nie mam. To wspaniale. Czekam, więc na was jutro rano. Adres, to Długa dwadzieścia pięć, niedaleko Akademii Teatralnej. Na pewno traficie. Do zobaczenia.
- Dobranoc Marek.
Zasypiał w poczuciu dobrze wypełnionego obowiązku. Po raz pierwszy w życiu zaangażował się w coś całym sercem. Wiedział, że robi to z własnej nieprzymuszonej woli. Nikt mu niczego nie narzucał. Nikt nie wymagał od niego niemożliwego. Był szczęśliwy.

Dźwięk dzwonka oderwał go od expresu, w którym zaparzał kawę dla swoich gości. Podszedł szybko do drzwi i otworzył je na całą szerokość. Uśmiechnął się do nich radośnie, a Uli na widok tych cudnych dołeczków, które pojawiły się w jego policzkach, zmiękły kolana. Niewątpliwie pozostawała pod jego urokiem.
- Witajcie. Trafiliście bez problemu?
- Najmniejszego. Też, podobnie jak ty, mam GPS. – Odpowiedział Maciek.
- Wchodźcie, bardzo proszę. Mam nadzieję, że napijecie się kawy? Mam też ciasto. Wprawdzie nie jest tak pyszne, jak twoje Ula, ale będzie wam smakować.
Weszli, lustrując wnętrze. Spodobało im się, bo było przestronne. Dość duży przedpokój prowadził wprost do salonu, ale wcześniej po prawej stronie, tuż przy drzwiach wejściowych mieścił się pokój, który Marek przeznaczył na biuro. Otworzył do niego drzwi.
- Spójrzcie. Tak to wygląda. Na razie jest pusty, ale jutro będę mógł ustawić w nim meble.
Uli zaśmiały się oczy.
- Jest naprawdę wspaniały. Właśnie o coś takiego nam chodziło, prawda Maciek? Jest dużo miejsca i dobrze, że usytuowany jest przy drzwiach wejściowych. Przynajmniej nikt obcy nie będzie ci się plątał po mieszkaniu. Odwaliłeś kupę dobrej roboty Marek.
- To prawda. Sam jestem pod wrażeniem, jak szybko sobie z tym poradziłeś. – Pochwalił go Maciek.
- Bardzo się cieszę, że wam odpowiada. Chodźmy do salonu. Kawa pewnie już gotowa.
Rozsiedli się na fotelach i kanapie.
- Masz naprawdę duże i ładne mieszkanie. I niezły gust.
Ula rozglądała się ciekawie. Zauważyła, że nie było żadnych fotografii, ani jego, ani jego rodziny. Była w stanie to zrozumieć. Na pewno tkwiło w nim wiele żalu.
- Dziękuję Ula. Wbrew pozorom meble nie są takie drogie, ale sam muszę przyznać, że dość gustowne. Jeśli chodzi o zakup mebli w ogóle, to dopisuje mi w tym szczęście. Te do biura też kupiłem okazyjnie, a są naprawdę ładne. Niedługo sami będziecie mogli ocenić. Szkoda, że w innych sprawach nie miałem tyle fartu. No dobrze. Ja tu się roztkliwiam, a nie wiem, jaki jest plan na dzisiaj. Co postanowiliście?
- Ja, jak zwykle jadę do magazynów, a wy zaczniecie załatwiać w urzędach. Ula wszystko przygotowała jeszcze wczoraj po twoim telefonie. Nie powinno być problemów. Ty w ogóle płacisz czynsz? Mówiłeś, że to własnościowe.
- Bo tak jest w istocie. Czynszu, jako takiego nie płacę, ale płacę media, fundusz remontowy i takie tam. Myślę, że opłaty zmienią się tylko w tym zakresie. Zresztą powiedzą nam to w spółdzielni mieszkaniowej.
- No dobrze. To ja was opuszczam. Nie lubię tracić ani czasu, ani klienta. Lecę. Powodzenia.
Dopili kawę i zebrali się do wyjścia. Trzeba mieć anielską cierpliwość, by załatwić sprawy w urzędach. Musieli odstać swoje w każdym z nich. Jednak po czterech godzinach wyszli już z ostatniego z uśmiechem ulgi na ustach. Załatwili wszystko. Nawet szyld i pozwolenie na jego zawieszenie.
Marek kolejny raz podziwiał umiejętności i wiedzę Uli. Była przygotowana na każdą ewentualność. Jej przenikliwy rozumek pracował na najwyższych obrotach. Przydał się i on ze swoim nieodpartym urokiem osobistym i czarującym uśmiechem, któremu nie mogła się oprzeć żadna urzędniczka. Razem stanowili świetny zespół.
Opuścili właśnie gmach Urzędu Skarbowego. Uśmiechnął się do niej i spytał.
- To, co Ula. To już chyba koniec. Trzeba to uczcić. Zapraszam cię na obiad. Na pewno zgłodniałaś.
- Zgłodniałam, to prawda. A może zróbmy tak. Odwieziesz mnie do domu i zjesz u mnie. Mamy dzisiaj placki po węgiersku. Skusisz się? Na pewno będzie taniej niż w restauracji i na pewno smaczniej, bo domowo.
Uśmiechnął się do niej z wdzięcznością.
- Dziękuję Ula za zaproszenie. Chętnie skorzystam.

Helena Dobrzańska wyszła przez drzwi prowadzące na taras, niosąc w dłoniach dzbanek z lemoniadą. Nalała pół szklanki i podała ją odpoczywającemu w wiklinowym fotelu, mężowi.
- Proszę Krzysiu, to cię nieco ochłodzi.
- Dzwoniłaś do Alexa? Przyjdzie?
- Dzwoniłam. Powiedział, że przyjedzie po pracy.
- To dobrze. Muszę z nim ustalić kilka szczegółów. Dawno go nie było i nie wiem, jak sobie radzi.
- Na pewno dobrze. Jest taki poukładany i solidny. Zupełne przeciwieństwo Marka.
- Nawet o nim nie wspominaj. Okazał się moim największym rozczarowaniem. – Powiedział butnie Krzysztof.
- Już dobrze. Nie denerwuj się. Wiesz, że ci nie wolno. Nie myślisz czasem, że zbyt surowo go potraktowaliśmy? Chwilami myślę, że on miał jednak sporo racji, gdy mówił, że od początku układaliśmy mu życie. Nigdy nie dokonywał własnych wyborów, bo to zawsze my dokonywaliśmy ich za niego.
- Helenko, a jakich on mógł dokonać wyborów? Całe życie był lekkoduchem. Nigdy nie myślał poważnie. Rzeczy, które robił były głupie i nieodpowiedzialne. Sposób, w jaki potraktował Paulinę, był karygodny. To było, jak policzek wymierzony mi w twarz. Takie rzeczy są niewybaczalne. Źle go wychowaliśmy Heleno. Jest krnąbrny, uparty i egoistyczny. Nigdy nie chciałem by mój syn był właśnie taki. Spójrz na Alexa. Jaki jest mądry, jak waży każde słowo, jak się stara. Jest naprawdę świetny w tym, co robi. Sprawdził się znakomicie na stanowisku dyrektora finansowego i sprawdzi się na stanowisku prezesa. Może trochę zbyt surowo traktuje ludzi, ale to też jest metoda do osiągnięcia dobrych wyników.
- Nigdy nie pytasz, co się dzieje z Markiem. Czy sobie radzi? To już dwa miesiące, jak widziałam go ostatni raz i potraktowałam go wtedy bardzo źle obarczając całą winą za twój stan. Mam wyrzuty sumienia. To przecież nasz jedyny syn, nasze jedyne dziecko. W złości człowiek wygaduje różne rzeczy, a potem żałuje. Ja nazwałam go potworem. Widziałam, jak go to zabolało, ale nie potrafiłam zareagować wtedy inaczej. Drżałam o twoje życie. Teraz nawet nie mam pojęcia, gdzie on jest. Zapadł się pod ziemię. Nawet Sebastian nie ma z nim kontaktu. Co jest dziwne, musisz przyznać.
- Nie musisz mieć wyrzutów sumienia Helenko. On zasłużył sobie na to. Wydziedziczyłem go i decyzji nie zmienię. Koniec, kropka. Niech sobie radzi sam i zobaczy, jak to jest dojść do wszystkiego własnymi rękami.
- Myślę, że jednak zbyt surowo go oceniasz. Mam tylko nadzieję, że nie zamierzasz przepisać udziałów na rzecz Alexa i Pauliny.
- Właśnie to zamierzam zrobić. Przepiszę na nich dwadzieścia pięć procent. Resztę zostawię dla nas. Po naszej śmierci przejdą na ich rzecz. Mam zamiar zmienić testament i to w najbliższym czasie. Ja już nie mam syna Heleno.
Dobrzańska westchnęła żałośnie.
- Źle robisz Krzysztofie. Czuję to przez skórę, że to nie jest dobra decyzja.
- Ja jej już nie zmienię. Tak postanowiłem i tak będzie. 


juta (gość) 2012.06.06 19:06
Mam wrażenie, że Krzysztof przekona się,że popełnił błąd odrzucając Marka szybciej niż myśli. Mam tylko nadzieje, że Helena go wcześniej przekona żeby nie oddawał udziałów Febo, bo potem może być problem z ich odzyskaniem. Poza tym nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się że firma Uli w jakiś sposób uratuje FD po "udanych" rządach Aleksa.
MalgorzataSz1 2012.06.06 19:17
Serdecznie Cię witam juta. Chyba po raz pierwszy komentujesz na moim blogu. Tym bardziej jest mi miło.
Wszystko, o czym napisałaś w komentarzu jest prawdą. Krzysztof jednak nadal jest zapiekły w swojej złości i niestety przepisze część swoich udziałów na Febo. Mogę jedynie napisać, że nie nacieszą się nimi długo. To prawda, że firma Uli będzie miała tu kluczowe znaczenie, choć myślę, że to raczej sama Ula, bo dzięki jej spostrzegawczości będzie można coś uratować. Więcej nie napiszę, bo musiała bym zdradzić dalszy ciąg opowiadania.
Zapraszam Cię do czytania kolejnych rozdziałów i serdecznie dziękuję za komentarz.
Pozdrawiam.
danka69 (gość) 2012.06.06 21:41
Gosiu,
cieszę się, że znalazłaś chwilę i wstawiłaś kolejną część.
Trochę Krzysztof się pogubił, mocno "zacietrzewił" w stosunku do Marka. Naprawdę szkoda.
Marek dostał niejako szansę na kompletną zmianę w swoim życiu. Pewnie przy pomocy Maćka i Uli ją wykorzysta , zyskując być może więcej, niż dotychczas stracił. Na pewno będzie to dla niego poważna próba charakteru, ale zaczął dobrze , bardzo rozsądnie wnosząc kapitał własny w rozwój biznesu. Wydorośleje, samodzielne decyzje i odpowiedzialność za nie mocno go zahartują. Nie ma tego złego.... a ponadto zyska przecież prawdziwą , szczerą miłość, nieprawdaż? All we need is love... a to chyba jest najważniejsze. Prowadź więc Gosiu nas pięknie, kolejnymi notkami do tego szczęśliwego końca.Czekam na nie, jak zawsze z utęsknieniem,
ściskam mocno.
MalgorzataSz1 2012.06.07 10:56
Danusiu.
Krzysztof za bardzo ufa Alexowi i Paulinie. Oni sami utrzymują go w przekonaniu, że są tacy nieskazitelni i bez skazy. Oczywiście musi nadejść moment, że to wszystko zacznie się sypać i zmieni optykę Krzysztofa. To jednak za jakiś czas.
Teraz najważniejsze jest rozhulanie biznesu, w który wszedł Marek. Posmakuje zwykłego, ciężkiego życia, ale wyjdzie mu to tylko na dobre. Ula i Maciek będą wielkim wsparciem. Prawdopodobnie w niedzielę dodam trzecią część.
Serdecznie pozdrawiam.
dziuba (gość) 2012.06.07 15:49
Hej! Uwielbiam czytać twoje opowiadania choć nie dodaje nigdy komentarza, bo nie wiem co napisać. Nie chce sie powtarzać, bo wszyscy piszą dokładnie to co ja myślę. Zawsze czytam Twoje dzieła na socjum, ale od dwóch dni nie mogę tam wejść. nie wiesz może co się dzieję? Na tego bloga trafiłam przez przypadek i bardzo się z tego cieszę , bo jak socjum nie działa , to przynajmniej tu poczytam ! Pozdrawiam i czekam na dalszy ciąg!
MalgorzataSz1 2012.06.07 19:40
Dziuba.
A mnie miło jest Cię powitać na stronach mojego bloga i bardzo się cieszę, że wstawiłaś komentarz.
Socjum padło po raz kolejny i nie wiadomo, czy się podźwignie. Już tak się zdarzało w przeszłości i między innymi z tego powodu założyłam ten blog. Teraz zupełnie nie mam pojęcia, czy to awaria serwera, czy może już właściciel na dobre rezygnuje z socjum. Jak tylko okaże się, że to awaria i ponownie ruszy będę wklejać rozdziały i tam i tu. Cieszę się jednak, że coraz więcej ujawnia się ludzi takich, jak Ty, którzy czytają, choć nie komentują.
Serdecznie Cię pozdrawiam i dziękuję.
XUlaX (gość) 2012.06.07 19:45
Gosiu,
na początku chcę Cię bardzo przeprosić za to, że wcześniej nie skomentowałam Twoich notek. Jednak niestety nie miałam za dużo czasu, w miniony weekend bylam na weselu mojego wujka i wróciłam dopiero w poniedziałek wieczorem. Potem musiałam się uczyć na wczorajszy test z geografii. Trochę się tego nazbierało, ale korzystając z długiego weekendu nadrabiam zaległości. Gosiu, bardzo się cieszę, że wróciłaś do nas, bardzo mi brakowało Twojej cudownej twórczości. Muszę powiedzieć, że jestem zaskoczona tematem tego opowiadania. Nigdy nie przeszło mi przez myśl coś takiego. Marek po długoletnim związku z Pauliną, której nie kocha decyduje się na przerwanie tej farsy, zmierzył się ze wściekłością Pauli. Jakby tego było mało to jeszcze jego ojciec na te wieści zareagował tak jak nikt by się niespodziewał. Obraził syna i wydziedziczył go, pozbawiając go tym samym jakiejkolwiek posady w firmie. Tego się niespodziewałam. Krzysztof co prawda zawsze był w jakimś stopniu zły na Marka za decyzję o zerwanie, na jakiś czas przestał się z nim kontaktować, ale tego jeszcze nie było! I jeszcze ta jego "miłość" do Aleksa. A Aleks jest taki, a Marek jest zły i tak dalej. Na litość boską, kto jest jego synem?? Marek czy Aleks?? Uważam, że bez względu na wszystko powinno się żyć z rodziną w zgodzie. Cieszę się, że Marek tak szybko znalazł nową pracę, w której napewno bardzo dobrze sobie poradzi. Czuję, że za niedługo zaprzyjaźni się on z Ulą i Maćkiem. Cudownie rozpoczyna się to opowiadanie. :)
Czekam na ciąg dalszy. :)
Pozdrawiam.
P.S Gosiu informuj mnie proszę o nowych notkach czy to na fb czy na moim blogu. Z góry dziękuję. :)
MalgorzataSz1 2012.06.07 20:13
Paulina.
Oczywiście, że nie mam Ci za złe, że nie komentowałaś. Doskonale rozumiem, że jest koniec roku szkolnego a to zawsze gorący okres. O notkach będę Cię powiadamiać albo na fb, albo na Twoim blogu, bo jak wiesz socjum kolejny raz padło i Twój pomysł, żeby wklejać komentarze i na forum i na blogach właśnie znalazł swoją rację bytu. Kto wie, czy te komentarze i całe forum nie krąży już w odmętach internetu.
A wracając do opowiadania, to cieszę się, że wzbudziłam emocje. Krzysztof w serialu był surowym ojcem,. ale czegoś takiego nikt by się po nim nie spodziewał, prawda? Wydziedziczenie własnego syna, w dodatku jedynaka, to nie byle co. Marek jednak rzuci się w wir pracy i zacznie zapominać o tych przykrych chwilach w swoim życiu, choć muszę przyznać, że opiszę jeszcze taki jeden moment, który mu je przypomni.

Dziękuję Ci Paulina i cieszę się, że się odezwałaś. Mam nadzieję, że ten test z geografii zdasz celująco. Trzymam kciuki.
Gorąco Cię pozdrawiam.
Bea (gość) 2012.06.07 21:38
Małgosiu
Nienawidzę takich ludzi jak Krzysztof. A wiem, że tacy istnieją naprawdę. To człowiek, który nie liczy się ze zdaniem innych, a sam wie najlepiej. Nigdy nie daje drugiej szansy, bo uważa, że nikt na taką nie zasługuje. Postrzega siebie, jako osobę nieomylną i nie interesuje go nic poza czubkiem własnego nosa. Marka określa jako lekkoducha, ale czy to nie wychowanie właśnie przez Krzysztofa ( a może brak wychowania, bo brak czasu, bo firma itp.) jest jedną z przyczyn tego. I czy nie za dużo wymaga od syna?
Co do Marka, to widzę zmianę. Zmianę w jego postępowaniu i postrzeganiu świata. Mam pewne przemyślenia co do tej postaci, ale trochę jeszcze za wcześnie, aby móc tak wnioskować. Doceniam, że mimo problemów rodzinnych, jest w stanie tak szybko zająć się powierzonym mu zadaniem.

Ula jest tutaj standardową Ulą. Miła, grzeczna, ciepła, zdolna i troszkę naiwna. Już coś poczuła do Dobrzańskiego i tylko czekać, aż będzie się pogrążać w tym uczuciu bardziej i bardziej…
Maciek jako dobry znajomy Marka to bardzo fajny pomysł. Myślę, że ci dwaj będą dobrze się dogadywać, a kto wie może to właśnie on otworzy Markowi oczy na piękno Uli?
Dziękuję ci Małgosiu za kolejny piękny rozdział i czekam na następny.
P.S. Też założyłam bloga http://ula-brzydula-opowiadania.blog.onet.pl/ i jest już kolejny rozdział ;)

Pozdrawiam
Bea
MalgorzataSz1 2012.06.07 21:54
Bea.
Bardzo dziękuję Ci za wpis.
Krzysztof w tym opowiadaniu jest rzeczywiście kontrowersyjną postacią. Myślę, że Helena także. Nie staje po stronie syna, lecz twardo opowiada się po stronie męża. Stawiają Marka w trudnej sytuacji i nie pozostawiają żadnej alternatywy.
Ula ma taki charakter, jak w serialu. Tu nic nie zmieniłam. W serialu też była trochę naiwna, a nawet bardzo naiwna momentami. Wyjaśnię też, że to nie Maciek otworzy Markowi oczy na piękno Uli. On sam do tego dojdzie dość szybko.

Zaraz odnajdę Twój blog. Mam nadzieję, że wybaczysz mi, że skomentuję jutro. Dzisiaj jest dość późno, jak dla mnie.
Dziękuję raz jeszcze i pozdrawiam.

XUlaX (gość) 2012.06.07 22:18
Ja też nienawidzę takiego Krzysztofa, jest bezwzględny i nie potrafi zrozumieć innych. On tak naprawdę nie wie dlaczego Marek zerwał z Pauliną. Nie dopuszcza do siebie myśli, że jego Paulinka nie jest kryształowa jak mu się wydaje. Tak samo jest z Aleksem, Krzysztof ślepo wierzy mu we wszystko. Mam nadzieję, że niedługo przejrzy na oczy.
Gosiu nie dziękuję, żeby nie zapeszyć. :)
MalgorzataSz1 2012.06.07 22:39
Paulina. Ja wiem, że nie dziękuje się za takie rzeczy. Mam nadzieję, że to był już ostatni egzamin przed wakacjami? Aż zazdroszczę Ci takiej długiej laby. Też bym tak chciała, ale czasu nie cofnę. Ha, ha, ha.
Pozdrawiam.
Marcia (gość) 2012.06.08 11:36
Gosiu,
przeczytałam już wczoraj, ale strasznie późno i postanowiłam napisać komentarz dzisiaj żeby nie męczyć Cię jakimiś zdaniami od rzeczy, jakie zapewne powstałyby gdybym pisała komentarz po północy ;)
Wiedziałam, że rozmowa Uli i Marka przebiegnie w takiej a nie innej atmosferze i oczywiście, że przyjmnie go do pracy. Nie mogłoby być inaczej. W końcu Ula ma we krwi pomaganie innym ludziom i nie mogłaby przejść obojętnie obok kogoś potrzebującego pomocy, a tym kimś właśnie był Marek. Tak dla odmiany, bo zazwyczaj to Ula miała problemy finansowe :) Marek, choć na początku ocenił Ulę po wyglądzie i nie zrobiła na nim najlepszego wrażenia, szybko zmienił swoje spojrzenie na nią. Jej łagodny, pogodny i optymistyczny sposób bycia, a także zapał do pracy, której przecież nie brakuje sprawiły, że spojrzał na nią przychylniej.
Marek załatwił naprawdę dużo rzeczy i poszło mu to świetnie. Kupił meble w okazyjnej cenie, załatwił sprzęt elektroniczny i wysprzątał dokładnie pokój, który gdy tylko dotrą meble, będzie robił za ich biuro. Ula pokrzepiła go dobrym słowem i sprawiła, że znowu uwierzył w siebie i swoje możliwości. Nawet nie zdaje sobie sprawy jak ważne dla niego było to żeby doceniła jego wysiłek włożony w pracę.
U Cieplaków w domu jak zwykle przepyszny obiad :) Zawsze robisz mi apetyt, bo lubię taką kuchnię. Naciągnęłam nawet mamę żeby zrobiła gołąbki, obiecała, że postara się w niedzielę. Placki po węgiersku też dobre, ale nie jadłam już długi, bardzo długi czas ;) Zazdroszczę Markowi, że tak się może u nich wyżywić :)
Na koniec już mniej optymistycznie. Helena żałuje tego jak potraktowała syna, ale Krzysztof nadal obstaje przy swoim. Wydziedziczył Marka tylko dlatego, że on raz postanowił zrobić coś po swojemu. To nie było dobre posunięcie i Helena już to zrozumiała, ale jej mąż nadal twierdzi, że zrobił dobrze. Mam jednak nadzieję, że i on w końcu zmądrzeje i zechce porozmawiać z Markiem i go przeprosić. Czekam z niecierpliwością na następny rozdział.
Pozdrawiam Cię serdecznie :)
Marcia (gość) 2012.06.08 11:36
Zapraszam Cię na VIII rozdział "Zakładu" :) www.moja-opowiesc-uli-i-marka.blogspot.com
Pozdrawiam :)
MalgorzataSz1 2012.06.08 17:20
Marcia.
Dziękuję za dłuuugi wpis.
Helena rzeczywiście zaczyna w końcu coś rozumieć, a przede wszystkim to, że jednak Krzysztof nie postępuje właściwie. Wprawdzie wychowali oboje Febo po śmierci ich rodziców i traktowali, jak własne dzieci, ale przecież to nie to samo, co rodzony jedynak, do którego odwrócili się plecami. Krzysztof jeszcze długo będzie wierzył ślepo w zapewnienia Febo, że wszystko jest w porządku. Jednak po jakimś czasie dojdzie do pewnej sytuacji, w której to Marek otworzy mu oczy na wszystko.
Serdecznie Cię pozdrawiam i dziękuję o powiadomienie o notce.
kawi :) (gość) 2012.06.09 21:18
Oh! Chyba spalę się ze wstydu! Tak długo nie skomentowałam tak fantastycznej notki, ale zupełnie mi to wyleciało z głowy. Zbliżające się wakacje kompletnie zawracają mi głowę i myślę tylko o nich :)
Teraz, żeby nie przedłużać komentarz do notki :

Notka, tak jak napisałam na początku - fantastyczna.
Uli już spodobał się Marek, to było wiadome, taki mężczyzna jak on podoba się wszystkim kobietą :) Mam nadzieję, ze Dobrzański szybko zwróci uwagę nie tylko na wnętrze Uli, które miał już okazję poznać, ale również na wygląd, bo Ula jest bardzo piękna, tylko zakrywa się pod tymi niemodnymi ubraniami, czerwonymi okularami i zakręcaną grzywką :)
Trochę mi smutno, że Krzysztof wypiął się na swojego syna, powinni chociaż porozmawiać, ale Krzysiu ma twardy charakterek i wydaje mi się, że będzie długo chował urazę do swojego jedynaka. A może to Ula ich pogodzi? Ona posiada taką umiejętność, więc nigdy nic nie wiadomo :)
Serdecznie cię pozdrawiam, jeszcze raz baaaardzo przepraszam, że komentuję dopiero teraz i czekam z niecierpliwością na Cd :)
kawi :)
MalgorzataSz1 2012.06.09 22:18
Kawi.
Nie przepraszaj, bo nie masz za co. To wszystko przez socjum, które padło. Skontaktowałam się dzisiaj z Shabii informując ją o tym, ale powiedziała, że Ty dałaś jej znać. Ciekawa jestem, czy w ogóle coś zrobią, by je przywrócić.

Niestety to nie Ula pogodzi Krzysztofa i Marka. To byłoby zbyt proste, choć i taki scenariusz brałam pod uwagę. Krzysztof w świetle pewnych okoliczności sam zrozumie, jak wielki błąd popełnił i długo nie będzie sobie mógł wybaczyć, że tak źle potraktował Marka. Ale to za kilka rozdziałów. Już jutro zapraszam Cię na trzecią część.
Dziękuję i pozdrawiam.
Shabii (gość) 2012.06.10 11:00
Witaj Gosiu :)
Znalazłam dziś troszkę czasu i postanowiłam zobaczyć, czy coś dodałaś. Okazuje się, że dodałaś piękną, sporych rozmiarów część. Bardzo mnie to cieszy, bo już trochę tęskniłam za czytaniem. Jak wiesz miałam w domu mały harmider i okropnie mało czasu, ale powoli wszystko wraca do normy. Część świetna. Wiedziałam, że Ula polubi Marka i że on sam zrobi na niej piorunujące wrażenie. Szczerze, to myślałam, że Ula będzie już ładna ale widzę, że zostałaś przy Uli-Brzyduli. Może to i lepiej? Później będziemy mogli znów przeczytać o jej wielkiej i cudownej przemianie. Marek okazał się bardzo dobrym pracownikiem. W pierwszy dzień swojej pracy, zdołał załatwić bardzo dużo rzeczy. Piękny gest z wynajęciem pokoju na biuro. Zakupił nowe meble i dla każdego laptopy. Czuję, że ich interes będzie piął się w górę i przynosił jeszcze większe zyski niż dotychczas bo wszyscy poświęcają Pro-S serce i czas. Cieszę się, że Marek zauważył oczy Uli. Te pięknie, błękitne oczy. Z wierzchu nie wygląda najpiękniej ale za to wnętrze ma cudowne. Jest miła, ciepła, uczynna, mądra i przede wszystkim taka pomocna. Czuję, że ona i Maciek zmienią Marek. Zrobią z niego lepszego człowieka. Widzę, że Helena jednak nie jest taka straszna. Matka to zawsze matka. Początkowo obwiniała Marka i była na niego równie wściekła jak Krzysztof ale teraz ma wyrzuty sumienia, martwi się... Wierzę, że jakoś uda jej się przekonać nieugiętego Krzysztofa, że źle robi. Może Marek nie był idealny, popełniał błędy, ale kto ich nie popełnia? Każdy czasem zbłądzi i trzeba pomóc tej osobie wrócić na właściwy szlak. To ich jedyne dziecko, jedyny syn. Zbyt surowo go potraktowali. Powinni się dobrze zastanowić a szczególnie Krzysztof czy warto tak ufać rodzeństwu Febo... Czy oni nie widzą tego, że Aleks tylko kopał dołki po ich synem? Czy nie widzą, że Paulinka w którą są tak zapatrzeni wcale nie jest tak anielsko czysta... Nie widzą, że jest wyniosła, wyrafinowana, ludzi traktuje przedmiotowo, wywyższa się? Żeby Krzysztof nie żałował swojej decyzji. Jeśli Helena nie wybije mu z głowy przepisania udziałów na Febo czuję, że może stracić całą firmę. Oni są bezwzględni.
Gosiu część bardzo mi się podoba, czekam na więcej. Jestem bardzo ciekawa jak pociągniesz tą historię. Czy rodzice Marka się opanują? Czy Ula i Marek będą tylko współpracownikami i ewentualnie przyjaciółmi. Czy może między nimi niebawem coś zacznie iskrzyć? Nie będę się domyślać. Poczekam aż wszystko nam tutaj przedstawisz. Serdecznie Ciebie pozdrawiam i przepraszam, że komentuję z takim opóźnieniem.

"Popełniaj błędy i naprawiaj je, gdy dotkniesz dna - odbijaj się!"

"Naucz się wybaczać, kochaj ponad miarę - życie jest darem"
MalgorzataSz1 2012.06.10 11:24
Shabii.
Czekałam na Twój wpis i byłam go ciekawa. Mam nadzieję, że Twój [pokój wygląda pięknie, a Ty będziesz mogła spędzać więcej czasu na..., no właśnie. Miałam napisać na socjum, ale nikt nie wie, czy ono w ogóle będzie działać, więc napiszę na blogach.

Helena niestety nie będzie miała wpływu na kolejne decyzje swojego kategorycznego i nieco despotycznego męża. W tym opowiadaniu postanowiłam, że to on sam będzie musiał przejrzeć na oczy, choć tak naprawdę nie do końca, bo zadzieją się rzeczy, które już całkowicie zedrą maski z twarzy obojga Febo i ukażą je w prawdziwym świetle. Ale to za jakiś czas.
Ula i Marek na razie będą współpracować i to bardzo zgodnie. Wszak rozumieją się bez słów. Jednak to opowiadanie ma tylko siedem rozdziałów, więc cała akcja podzieje się dość szybko.
Bardzo Ci dziękuję za ten komentarz i oczywiście za bardzo a'propos cytaty. Już za chwilę wkleję kolejną, trzecią część tej historii i już zapraszam Cię do lektury.
Cieplutko pozdrawiam.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz