Łączna liczba wyświetleń

15379507

wtorek, 6 października 2015

"SYN MARNOTRAWNY" - rozdział 6

20 czerwiec 2012
Rozdział VI      +18



Zostali sami. Ula podeszła do niego i uściskała go.
- Byłeś wspaniały. Załatwiłeś ich koncertowo. Gratuluję i jestem z ciebie bardzo, bardzo dumna.
- Dziękuję kochanie. Bez waszej pomocy to by się nigdy nie udało.
Sebastian z Maćkiem również gratulowali.
- Czeka nas mnóstwo pracy, ale poradzimy sobie, jak zawsze – mówił Maciek.
- Kochani. Ja proponuję rozejrzeć się po firmie. Przejdziemy teraz wszystkie pokoje. Zobaczymy, kto został, a kogo trzeba z powrotem przywrócić do pracy. Proponuję zacząć od pracowni mistrza Pshemko. Wieki go nie widziałem i nie wiem, czy jeszcze tu jest. Chodźmy.
Przeszli do pracowni. Wchodząc Marek zauważył krzątającą się Izę, główną krawcową F&D.
- Dzień dobry Iza.
Odwróciła się na dźwięk dobrze znanego jej głosu, a na twarz wypłynął szczęśliwy uśmiech.
- Marek! Dobry Boże. Co ty tu robisz? Tak dawno cię nie widziałam.
- Teraz będziesz mnie widywać codziennie. Przejąłem firmę i wykurzyłem z niej oboje Febo. Poznaj proszę. To Ula Cieplak, Maciek Szymczyk a Sebastiana doskonale znasz. To moi wspólnicy. Od dzisiaj my wszyscy będziemy zarządzać firmą. Powiedz mi, Pshemko jeszcze tu pracuje?
- Pracuje. Zaszył się w swojej pracowni i nie wyściubia z niej nosa. Jest bardzo przygnębiony. Zimowa kolekcja w ogóle nie wypaliła, bo Febo nie zamówił żadnych materiałów. Wiesz, że on najlepiej się czuje, jeśli ma możliwość tworzenia, a tej go pozbawiono. Nawet czekolady od dawna mu nie przynoszą, bo Febo odebrał ten przywilej w ramach oszczędności. Ale chodźcie. On na pewno się ucieszy.
Przeszli krótkim korytarzem i weszli do pracowni. Mistrz siedział w czerwonym fotelu zatopiony we własnych myślach.
- Panie Przemysławie, przyprowadziłam panu gości – powiedziała cicho Iza.
Podniósł głowę a jego zasępione oblicze wygładził uśmiech.
- Marco? To naprawdę ty? – Zerwał się z fotela i zawisł na szyi Dobrzańskiego. – Marco, żebyś ty wiedział, co się tutaj wyprawia. Istna Sodoma i Gomora. Ten włoski matoł doprowadził firmę na samo dno. Nie wiem, czy da się jeszcze coś zrobić. Biedny Krzysztof chyba tego nie przeżyje.
- Spokojnie przyjacielu. Właśnie byliśmy na spotkaniu z rodzicami i obojgiem Febo. Przejęliśmy interes, a Febo już nie ma. Spójrz, to są moi wspólnicy, – przedstawił ich po kolei – oni pomogą w podźwignięciu firmy. Jest marzec, a ty pewnie nawet nie zacząłeś projektować wiosennej kolekcji, mam rację?
- Byłem taki zniechęcony, Marco. Zimowa nie wypaliła i nawet nie zabierałem się za projektowanie wiosenno-letniej.
- Nie zostało zbyt wiele czasu, a roboty jest mnóstwo. Zabierzcie się za specyfikację. Iza na pewno ci pomoże. Zróbcie ją jak najszybciej i dostarczcie mi ją. Zamówię potrzebne materiały, a ty zabierz się za projekty. Musimy sprawić, by ta firma znowu zaczęła odnosić sukcesy.
- Och Marco. Lejesz miód na moje znękane serce. Czuję jak wstępuje we mnie nowy duch. Jutro będziesz miał specyfikację na biurku. Tak się cieszę, tak bardzo się cieszę…
- I ja się cieszę. Pójdziemy już, bo chcemy sprawdzić, kto został w firmie, a kto nie. Musimy wiedzieć, na czym stoimy. Trzymaj się.
Większość pokoi świeciła pustkami. Nawet nie zdawali sobie sprawy, jak wielkie cięcia w załodze poczynił Febo. To była wielka strata, bo pozwalniał doświadczonych i sprawdzonych ludzi.
Zeszli na trzecie piętro do działu księgowości. Zastali tam wystraszonego Adama i trzy jego księgowe. Marek rozmawiał z nim na osobności.
- Posłuchaj Adam. Febo już nie ma. Możesz przestać się bać. Od dzisiaj ja i moi wspólnicy zarządzamy firmą. Proponuję ci stanowisko zastępcy dyrektora finansowego. Zasłużyłeś na awans, bo wiem, że to ty odwalałeś całą robotę za Alexa. Dyrektorem finansowym zostanie Urszula Cieplak, osoba ze wszech miar kompetentna, a przede wszystkim wspaniały człowiek. Z pewnością nie będziesz już musiał tak harować, jak przy Febo. Jestem pewny, że będzie wam się ze sobą świetnie pracowało. Chciałbym, żebyś zajął gabinet Alexa. Czy Dorota pracuje nadal?
- Pracuje, ale też drżała już o swoją posadę.
- Przekaż jej, że nikt jej nie będzie zwalniał. Od dzisiaj jest twoją sekretarką i żadna redukcja jej nie grozi. Zgadzasz się na to stanowisko? Na początek będzie niewielka podwyżka pensji, bo ty wiesz najlepiej w jak kiepskiej kondycji jest firma, ale z czasem na pewno to się zmieni i zostaniesz wynagrodzony adekwatnie do swoich kompetencji.
Adam był wzruszony. Uściskał Marka i rzekł.
- Nie mógłbym odmówić. Przyjmuję stanowisko i zapewniam cię, że nie zawiodę twojego zaufania. Bardzo się cieszę Marek. Dziękuję.
- No to załatwione. Od jutra zacznij przenosić swoje rzeczy. Obawiam się, że dzisiaj jest tam jeszcze Alex i pakuje swoje.
W dawnym gabinecie Sebastiana zastali Alę Milewską, byłą asystentkę Olszańskiego. Ucieszyła się tak bardzo ich widokiem, że aż się rozpłakała. Była jednym z nielicznych pracowników firmy zatrudnionym od chwili jej powstania. Uściskała ich obu.
- Tak się cieszę moi kochani, że wróciliście. Już nie było życia w tej firmie. Ja oddaję ci stanowisko Sebastian. Znacznie bardziej wolę być twoją asystentką niż zajmować twoje miejsce.
- Usiądźmy na chwilę – zaproponował Marek. – Ty pewnie najlepiej jesteś zorientowana, kto został, a kto odszedł. Opowiadaj. Musimy wiedzieć, na czym stoimy. Wiemy, że jest Pshemko, ale bez asystenta i Iza. Byliśmy też w księgowości i tam jest komplet. Co z pozostałymi?
- Bufet zamknięty. Febo zwolnił Elę, mimo, że błagała, by tego nie robił. Nie miała się gdzie podziać z dzieckiem. Na razie mieszka u mnie. Zwolnił Anię. Recepcja pozostała bez nikogo. Został jeden informatyk, ludzie z obsługi technicznej i ochrona.
- Mam prośbę Alu. Sporządź proszę listę wszystkich zwolnionych i spróbuj się z nimi skontaktować. Powiedz, że jeśli mogą, niech wrócą do pracy. Od jutra. Dla Eli wygospodarujemy jakiś fundusz, by mogła znaleźć mieszkanie i opłacić je. Również na przedszkole dla jej synka. Umawiaj wszystkich na godzinę ósmą i powiedz, by zebrali się w konferencyjnej. Jutro przekażę też wszystkie ustalenia dotyczące stanowisk. Będziemy potrzebować też dodatkowo dwóch księgowych, które zajmą się naszą obecną firmą. Daj więc ogłoszenie w prasie i w Internecie. Dużo na ciebie zrzucam. Poradzisz sobie?
- Poradzę. Zaraz się do tego zabieram.

Siedzieli w restauracji i po sytym obiedzie omawiali kolejne szczegóły.
- Słuchajcie, mam propozycję stanowisk dla nas wszystkich. Jeśli się zgodzicie, chciałbym wrócić na stanowisko prezesa. Już raz na nim byłem i chyba nie szło mi najgorzej.
- Nawet nie myśleliśmy, że może być inaczej. – Odezwał się Maciek. – Byłeś najlepszym prezesem, jakiego znałem. Żadne z nas nie nadaje się na to stanowisko.
- Dziękuję Maciek. Zabiorę do siebie Violettę. Będzie, jak za dawnych czasów. Ty też Sebastian wrócisz na stare śmieci. Stanowisko dyrektora HR czeka. Chciałbym, żebyś ty Maciek objął funkcję dyrektora do spraw produkcji. Jesteś świetnie zorganizowany i zorientowany w temacie. Z magazynami nie będziesz się już użerał sam. Dostaniesz do tego najlepszych ludzi. To dochodowa działalność i nie chciałbym z niej rezygnować, bo to głównie dzięki niej osiągnęliśmy tak wiele. Ty kochanie – zwrócił się do Uli – świetnie sprawdzisz się na stanowisku dyrektora finansowego. Wyznaczyłem już Adama na twojego zastępcę. Będziesz miała z niego pociechę, bo jest niezwykle sumienny i pracowity. To głównie dzięki niemu Alex się tak mocno wybił. Jechał na jego plecach i wykorzystywał go. Nawet zastraszał. Teraz, kiedy nie będzie czuł jego oddechu za plecami wreszcie będzie mógł pracować bez stresu.
Ja zajmę mój dawny gabinet. Sebastian wracasz do swojego. Ty Maciek weźmiesz dawny gabinet ojca, a Uli urządzimy ten pokój obok mojego. Będziemy mieć wspólny sekretariat, a Violetcie załatwimy koleżankę, żebyś i ty miała swoją sekretarkę. To chyba wszystko. Macie jakieś uwagi?
- Uwag nie, ale trzeba będzie pomyśleć o przeprowadzce. Musimy opróżnić ten pokój w twoim mieszkaniu. Jeśli chcesz, zajmę się tym – zgłosił swoją gotowość Sebastian. – Myślę, że przez następny tydzień urządzimy się już na dobre.
- W porządku Seba i dziękuję, że się tym zajmiesz. To chyba wszystko. Wracamy do biura. Trzeba przekazać dobre nowiny Violi. Ucieszy się, że znowu obejmie sekretariat w posiadanie.

Ciężki był dla nich ten tydzień. Pocieszające było to, że wrócili starzy pracownicy i firma wreszcie zaczęła tętnić życiem. Przyjęto też sporo nowych osób. Nie zaniedbywano sprzedaży internetowej, bo ona była głównym źródłem dochodu firmy i pozwalała utrzymać poziom wynagrodzeń. Powolutku wychodzili na prostą. Ula zamknęła się w dawnym gabinecie Alexa wraz z Adamem, który przekazywał jej wszystkie raporty mówiące o kondycji firmy. Była pod wrażeniem jego rzetelności. Kiedy skończyli uśmiechnęła się do niego i powiedziała.
- Jesteś bardzo solidnym człowiekiem Adam. Jestem pewna, że będzie nam się świetnie współpracować. Dawno nie widziałam tak porządnie prowadzonej księgowości. Naprawdę jestem pod wrażeniem. Kondycja firmy na razie jest kiepska, ale mam nadzieję, że wkrótce to się zmieni. Nie wiem, czy Marek ci mówił, że „Pro-S” oprócz sprzedaży przez Internet zajmowało się też prowadzeniem księgowości dla innych firm. Głównie to ja i Marek byliśmy tym pochłonięci. Nie chcielibyśmy z tego rezygnować. Zresztą nie byłoby w porządku zostawiać teraz te firmy na lodzie. Jest ich dwadzieścia. To z tego powodu zatrudnimy dodatkowo te dwie księgowe. Powiększy ci się ten babiniec, ale poradzisz sobie, prawda?
- Nie obawiaj się Ula. Z trzema dałem radę, to i z pięcioma sobie poradzę.

W piątek po pracy pojechała z Markiem do jego mieszkania na Długą. Uprzedziła ojca, że nie wróci i na weekend zostanie w Warszawie. Obiecała Markowi pomóc doprowadzić mieszkanie do porządku. Przez tą przeprowadzkę panował w nim niezły bałagan, a Marek był tak zalatany, że nie znalazł nawet chwili czasu, by zabrać się za sprzątanie.
Po drodze wstąpili jeszcze na zakupy. Lodówka Marka święciła pustkami i należało ją zapełnić. Musieli przecież coś jeść przez te dwa dni. Obładowani weszli do domu rzucając ciężkie torby na podłogę w przedpokoju. Ula zerknęła na pokój, który do tej pory służył im za biuro i jęknęła.
- Rany boskie. Wygląda tu, jak po przejściu huraganu. – Roześmiał się.
- Dlatego najlepiej będzie skarbie, jak zamkniemy do niego drzwi i zajmiemy się tym, jutro. Ja mam dość na dzisiaj.
- Ja chyba też. Dasz mi jakiś ręcznik? Wezmę szybki prysznic i potem zrobię nam coś do jedzenia.
Przyniósł jej duży, kąpielowy ręcznik i frotowy szlafrok. Popatrzyła na niego zdziwiona.
- Skąd masz damski szlafrok?
- Kupiłem go kiedyś dla ciebie z nadzieją, że któregoś dnia zostaniesz u mnie na noc. – Zarumieniła się. Podszedł do niej i objął ją mocno.
- No nie wstydź się kotku. Nawet nie wiesz od jak dawna marzę, by zasnąć przy tobie tuląc cię w ramionach. Kocham cię przecież nad życie. – Cmoknął ją w nosek. – To ty idź a ja nastawię expres. Zrobię nam kawy.

Wyszedł z łazienki i pociągnął nosem. Pachniało bosko. Poczuł zapach smażonych kiełbasek i aż ślina napłynęła mu do ust. Wszedł do kuchni i z zachwytem spojrzał na zastawiony stół.
- Pięknie wszystko wygląda. Jestem głodny jak wilk.
- To usiądź mój wilku, ja już nakładam.
Jedli z wielkim smakiem. Był pełen podziwu dla jej umiejętności, bo z zupełnie zwykłych rzeczy potrafiła stworzyć prawdziwe pyszności. Kiełbaski zasmażone z cebulką i żółtym serem smakowały znakomicie. Najedli się. Posprzątała po kolacji i przeszła do salonu. Tam zapadła się w miękkość wygodnej kanapy podkurczając nogi. Marek nalał im po kieliszku wina.
- Chcesz mnie upić? – Zapytała przekornie.
- Nie skarbie, ani mi to w głowie. Wino jest naprawdę pyszne i rozluźni nas trochę. Ciężki był ten dzień.
Ułożył się obok kładąc głowę na jej kolanach. Wplotła palce w jego czarne, gęste włosy masując ją.
- Wiesz Ula, jeszcze dwa lata temu nie pomyślałbym, że stać mnie będzie na tak duże poświęcenie się ciężkiej pracy. Byłem raczej lekkoduchem. Dużo rzeczy zwalałem na innych. Źle postępowałem. Miałem ogromny żal do rodziców, że postawili mi takie okrutne ultimatum. Albo ślub z Pauliną, albo nic. Wybrałem nic, choć bolało mnie bardzo, że nie uwierzyli wtedy moim słowom, kiedy mówiłem, że Paulina nie jest taka, jak myślą, a Alex jest najgorszym dyrektorem finansowym, jakiego kiedykolwiek zatrudniała ta firma. Oni naprawdę byli ślepi i głusi na jakiekolwiek argumenty. Teraz jednak myślę sobie, że to odrzucenie wyszło mi tylko na dobre. Nie musiało być aż tak drastyczne, ale zmusiło mnie do działania, bo zrozumiałem, że zostałem zupełnie sam i tylko na siebie mogę liczyć. Kiedy spotkałem Maćka byłem bardzo zdesperowany. Musiałem się wygadać, a on mnie wysłuchał nie przerywając słowem, a potem zadeklarował swoją pomoc. Nie znałem go przecież dobrze i trudno było mi się pogodzić z myślą, że wyciąga do mnie rękę zupełnie obcy człowiek, a moja własna rodzina ma mnie gdzieś. Myślę, że takie było moje przeznaczenie, moja karma. Musiałem spotkać Maćka, by dzięki niemu poznać ciebie i zakochać się po raz pierwszy w życiu. Nie wiem, kim byłbym teraz, gdybym was nie poznał. Stałaś się dla mnie osobą najważniejszą na ziemi. Kocham cię tak bardzo, że aż serce boli. Zmieniłaś mnie i sprawiłaś, że moje życie wreszcie znalazło uzasadnienie. Urodziłem się po to, by cię kochać.
Poczuł jak jej łzy spadają na jego głowę. Odwrócił się w jej kierunku.
- Dlaczego płaczesz skarbie?
- To najpiękniejsze wyznanie miłości, jakie może usłyszeć kobieta. Kocham cię najmocniej na świecie. Jesteś całym moim życiem.
Przylgnął do jej ust i pocałował z pasją.
- Pragnę cię Ula. Pragnę, jak wariat. Nie odmawiaj mi i kochaj się ze mną.
- Ja też tego pragnę, ale bądź delikatny.
Wstał i wziął ją na ręce. Wolno poszedł w kierunku sypialni. Ułożył ją na chłodnej pościeli nie przestając całować. Odchylił poły szlafroka i omiótł jej ciało zachwyconym wzrokiem.
- Boże, jaka jesteś piękna. Najpiękniejsza. – Wyszeptał. Ponownie przywarł do jej pełnych warg miażdżąc je w namiętnym pocałunku. Czuł, jak drżała pod jego dłonią, gdy przesuwał ją gładząc te wszystkie cudowne krągłości. Słyszał jak wzdychała, gdy ustami pieścił jej pełne piersi i miękką, jak jedwab skórę na brzuchu. Nie śpieszył się. Chciał delektować się jak najdłużej tą zmysłową bliskością i rozbudzić w niej namiętność. Przymknęła powieki. Nie sądziła, że jego pieszczoty będą takie przyjemne, delikatne i czułe. Pobudziły ją. Każda komórka jej ciała domagała się spełnienia wprawiając je w rozkoszny rezonans. Gdy zaczął gładzić jej łono, a potem zagłębił palce w jej kobiecość, jęknęła. Była wilgotna, wyczuł to. Rozchylił jej delikatnie nogi i wolno zagłębiał się w nią. Uczucie bólu sprawiło, że wstrzymała oddech. Jednak nie trwało to długo. Czuła go w środku, głęboko. Instynktownie przesunęła biodra do przodu a on nie przestając jej całować zaczął się wolno poruszać. Jego ruchy były płynne, rytmiczne, niemal tańczył w niej, a ona poddała się temu rytmowi i dotrzymywała mu kroku. Wstrząsnęło nią. Zesztywniała i napięła się jak struna. Zastygła czując błogie skurcze i ciepło rozlewające się w jej środku. Była w niebie. Poczuła, jak on pulsuje w jej wnętrzu przytulony do niej mocno całym ciałem.
Odgarnął spadające na jej twarz pasma długich włosów i wtulił w jej usta.
- Kocham cię – szepnął. - Tak bardzo cię kocham. To było cudowne, magiczne, wspaniałe.
- Jestem szczęśliwa.

To był dla niego najpiękniejszy poranek. Obudził się i ujrzał ją leżącą na wznak z zarzuconymi nad głową rękami i odkrytymi piersiami, które unosiły się łagodnie pod wpływem jej spokojnego oddechu. Przyglądał jej się z zachwytem. Zaróżowiona od snu twarz, lekko rozchylone usta i zamknięte powieki ozdobione długimi firankami rzęs, kładących się cieniem na jej policzkach. Kiedyś marzył o cudzie, a teraz ma go w zasięgu ręki. Niezmiennie pozostawał pod urokiem jej nietuzinkowej urody, intensywnego błękitu tych pięknych, dużych oczu, w których było tyle niewinności i szczerości, jak w oczach dziecka i tych pełnych, zmysłowych ust, które mógł całować bez końca. Tym razem również nim uległ. Przywarł do nich całując delikatnie. Czuł, jak się uśmiecha. Oderwał się na moment spoglądając w jej dwa zaspane błękity, jeszcze nieprzytomne od snu, niewybudzone do końca. Uśmiechnął się do niej najpiękniej, jak potrafił, eksponując w całej okazałości te dwa słodkie dołki. Podniosła dłoń i pogładziła czule jeden z nich.
- Dzień dobry moje szczęście. Dobrze spałaś? – Wyszeptał.
- Cudownie. Już dawno tak dobrze nie spałam. – Przeciągnęła się rozkosznie. Zobaczyła swoje nagie piersi i zawstydziła się. Szybko nakryła się kołdrą. Rozbawiła go.
- Nie zasłaniaj się kotku. Nie masz się czego wstydzić. Masz piękne ciało, a ja kocham nieprzytomnie każdy jego milimetr, szczególnie te dwa skarby. Odkrył ją energicznie i przywarł ustami do jednego z sutków.
- Uwielbiam je. – Mruknął.
- Marek…, zawstydzasz mnie. To krępujące.
- Nie wstydź się. Przecież widziałem wczoraj to wszystko i pieściłem do utraty tchu. Chętnie bym to powtórzył. – Powiedział z błyskiem w oku.
Naburmuszyła się.
- Idę stąd. Jesteś niewyżyty. – Zgrabnie wyskoczyła z łóżka i błyskawicznie okryła się szlafrokiem. – Idę do łazienki. Trzeba się zabrać za sprzątanie.

Uwijali się, jak w ukropie. Koniecznie chcieli mieć chociaż niedzielę dla siebie. Porządki były gruntowne łącznie z myciem okien i trwały aż do bardzo późnego popołudnia. Mocno przesunięty w czasie obiad rozleniwił ich, ale też byli usatysfakcjonowani, bo zrobili wszystko i wreszcie mieszkanie przypominało mieszkanie a nie chlew.
Ta noc nie różniła się niczym od poprzedniej. Znowu ją kochał mocno i namiętnie. Wynagradzała mu te wszystkie dni samotności, gdy tak rozpaczliwie odczuwał brak ukochanej kobiety, a na myśl o przelotnych miłostkach otrząsał się ze wstrętem. Wreszcie czuł się spełniony, a przede wszystkim dzięki niej poczuł się pełnowartościowym człowiekiem.

Z każdym dniem w firmie zachodziły znaczące zmiany. Pierwsza, jaka już na wejściu rzucała się w oczy, to zmiana nazwy. Już nie było Febo&Dobrzański, ale Dobrzański&Pro-S. Uzgodnili, że taka nazwa będzie najlepsza. Zmiany były również w środku. Za ladą recepcji ponownie stała uśmiechnięta Ania. Pshemko miał wreszcie wymarzone materiały do wiosenno-letniej kolekcji, a co najważniejsze, nowego asystenta, który każdego dnia dostarczał mu gorącą czekoladę. Mistrz mógł wreszcie poświęcić się temu, co wychodziło mu najlepiej, czyli tworzeniu. Ela z wielkim entuzjazmem przywracała bufetowi dawną świetność, dziękując wcześniej wiele razy Markowi za jego wspaniałomyślność i hojność. Maciek i Ula rozgościli się już na dobre w swoich gabinetach. W sekretariacie łączącym gabinety jej i prezesa królowała Viola wraz z nowo przyjętą Bożeną. Dogadały się od razu, więc współpraca kwitła. Sebastian wraz z niezastąpioną Alą kompletował pełną dokumentację osobową dotyczącą wszystkich pracowników, a Adam wychodził ze skóry, by usłyszeć pochwały z ust samego prezesa. Maciek dobrawszy sobie sześciu solidnych i sprawdzonych pracowników zgrabnie poprzydzielał im zadania i obwiózł po magazynach. Każdy wiedział, co ma robić.
Praca posuwała się naprzód. Nikt się nie oszczędzał. Przywróceni do niej pracownicy z ochotą i bez przymusu wykonywali wszystkie polecenia, tym bardziej, że nikt nie podnosił na nich głosu i nie traktował z pogardą. Wreszcie Marek zaczął odnosić wrażenie, że ogarnęli ten bałagan i tryby tej wielkiej, firmowej maszyny zaczynają się kręcić we właściwym kierunku. Mogli odetchnąć.



ania1302 (gość) 2012.06.20 21:35
Przeczytałam to jednym tchem. Co tu dużo mówić .Nareszcie zapanowała harmonia w firmie i życiu Marka.Tak mocno można kochać tylko raz w życiu i chociaż mówi się, że każda miłość jest pierwszą, to nigdy nie powtarza się to samo uczucie. Podoba mi się Marek jako człowiek który zrozumiał co jest najważniejsze w życiu i czego tak naprawdę pragnął? Jeszcze tylko trochę wybaczenia w stosunku do rodziców i ich życie potoczy się bajkowo?. Pozdrowionka.
MalgorzataSz1 2012.06.20 21:43
Dziękuję Aniu za komentarz. Obie lubimy takie ckliwe historie, a ta nie może odbiegać pod tym względem od pozostałych. Wybaczenie będzie w ostatnim rozdziale. Marek przeprowadzi poważną rozmowę z ojcem, a i on będzie miał swoje przemyślenia na temat swojego postępowania wobec syna.
Serdecznie Cię pozdrawiam.
Shabii (gość) 2012.06.21 13:23
Gosiu, jestem wniebowzięta. Piękna część. Cieszę się, że Dobrzański&Pro-S pnie się w górę i powoli staje na nogi. Marek niewątpliwe będzie wielbiony przez pracowników. Zwolnionych przywrócił do pracy, tym którzy zostali zaproponował dogodne warunki. Wszyscy odetchnęli z ulgą. Krzysztof i Helena będą dumni z Marka i pewnie jeszcze nie raz będą go przepraszać. Dobrze Marek postąpił z Adamem. Widział, że wielokrotnie knuł z Febo ale wiedział też, że robił tak bo był zastraszany. Część +18 znakomita, piękna, urocza, delikatna i bardzo ale to bardzo wzruszająca. Chcę więcej takich! :) Gosiu dziś mój komentarz będzie troszkę krótszy, bo brakuje mi słów by opisać ten piękny rozdział a nie chcę pisać od rzeczy. Czekam na kolejny równie wspaniały jak ten i serdecznie Ciebie pozdrawiam. :) :*:*
MalgorzataSz1 2012.06.21 14:19
Shabii.
Wielkie dzięki za tak liczne pochwały tego rozdziału. Ja dzisiaj też nic więcej nie napiszę, bo mam kompletne rozmiękczenie mózgu z tego upału.
Bardzo Ci dziękuję i serdecznie pozdrawiam.
XUlaX (gość) 2012.06.21 19:18
Gosiu,
przepraszam, że nie skomentowałam wczoraj, ale nie mogłam zupełnie się zebrać do przeczytania notki. Od kilku dni mam doła. No nic, nieważne...
Notka cudowna, bardzo długo czekałam na TĄ scenę w wykonaniu Uli i Marka. Ach...No po prostu cudownie! Marek jak zwykle delikatny, czuły, powolutku wprowadza Ulę w te sprawy. Cieszę się, że w ich życiu wszystko cudownie się układa.
Tak samo jest w Febo&Dobrzański, firma niedługo odżyje, starzy pracownicy wracają na swoje miejsca pracy i wszystko powoli wraca do normy. Dobrze, że Marek wyrzucił Febo z firmy. Dla takich ludzi jak oni nie ma miejsca w tej firmie. Jak Aleks miał problemy to mógł porozmawiać z Krzysztofem, napewno by coś wymyślił. Ale nie on wolał knuć i sprowadzić FD na dno! Bo on jest, przecież najlepszym prezesem na świecie! Tak? Najlepsi prezesi na świecie, nie rujnują swojej firmy i nie zwalniają pracowników! Nie wszystkich. Marek nigdy by czegoś takiego nie zrobił, nie zwolniłby swoich przyjaciół tylko by walczył. No, przecież, na śmierć zapomniałam, że Aleks nie ma przyaciół.
Cieszę się, że Pshemko poprawił się humor i, że polubił Ulę. Zaczyna projektować, to dobrze, bo tylko z jego pomocą Marek może uratować firmę przed upadkiem.

Zauważyłam nazwę nowego opowiadania :"Żyję po to, by cię kochać". Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że tworzysz już coś nowego i nas nie opuścisz. :)
Pozdrawiam serdecznie :)
monika_2601 (gość) 2012.06.22 01:07
Jej, jaki wspaniały rozdział. Bardzo mi się podobał, bo, jakby to powiedziała Viola, wszystko układa się jak deska berlińska. W Febo& Dobrzański, a właściwie Dobrzański&Pro-S wszystko wraca do normy. Starzy pracownicy wracają na swoje miejsca, Pshemko znowu pracuje z zapałem, wspólnicy zadomawiają się na nowych stanowiskach i teraz to już chyba może być tylko lepiej. W życiu prywatnym Uli i Marka wcale nie gorzej. A właściwie chyba nawet lepiej, bo przecież zawsze to sfera prywatna jest jednak ważniejsza niż ta zwodowa. Stało się to, na co czekam od początku każdego opowiadania - wreszcie "skonsumowali" swój związek:p Hmm, to chyba już jakieś zboczenie:/ No ale cóż, jestem pewna, że nie ja jedna wyczekuję tego konkretnego rozdziału. Scena cudowna - delikatna, wyważona. Jednym słowem w tej części podobało mi się wszystko i nawet mogę wybaczyć Ci tę niepoprawną odmianę zaimka, ktora w jednym miejscy strasznie mnie raziła:p
Gosia, Ty to zawsze potrafisz mnie zachwycic swoimi tekstami:) Trochę tylko się martwię, bo koniec zbliża się nieuchronnie. Powiedz mi chociaż, że w planach masz już coś nowego.
Czekam na ciąg dalszy.
Pozdrawiam
Shabii (gość) 2012.06.22 12:42
No tak, wzrok to ja mam dobry :) Jak tylko weszłam to rzuciły mi się w oczy kolorowe napisy i NOWE (na pewno) piękne OPOWIADANIE! Co do upałów, to mam dokładnie to samo co ty, w sumie to nie wychodzę z pod prysznica. Zimna woda - majątek... Dziś jednak na upał narzekać nie mogę, bo od rana burza i lekko się ochłodziło. Alleluja! Alleluja! :)
MalgorzataSz1 2012.06.22 13:05
Paulina, Monika.

Wielkie dzięki za miłe słowa odnośnie rozdziału. Rzeczywiście szykuje się nowe opowiadanie i mam nadzieję, że Wam się spodoba. Nie wiem jednak, kiedy zacznę dodawać, bo mam trochę pracowity okres, a ono nawet nie jest jeszcze skończone. Przed Wami jeszcze ostatni rozdział tej historii.
Monika, szkoda, że nie napisałaś o odmianę którego zaimka chodziło. Wiedziałabym na przyszłość, jak go używać.

Shabii.
Trochę pozmieniałam kolor każdego tytułu. Odpowiada teraz czcionce, a raczej barwie czcionki, którą jest napisane opowiadanie. To tak dla ułatwienia.

Bardzo Wam dziewczyny dziękuję i serdecznie was pozdrawiam.
XUlaX (gość) 2012.06.22 21:53
Rozumiem, że masz dużo pracy. Cieszę się jednak, że szykujesz nowe opowiadanie. Ostatnio wróciłam do Twojego pierwszego opowiadania "Wariacje na temat Uli i Marka" w którym się zakochałam...Ale o tym już kiedyś pisałam. :)
Kiedy cd?:]
MalgorzataSz1 2012.06.22 22:01
Tak.Pamiętam Paulina, jak pisałaś, że czytasz drugi raz to opowiadanie. Czyżby teraz był kolejny? Cieszy mnie to niezmiernie, bo nie ma większej pochwały dla piszącego, jak powroty czytelników do jego opowiadań. Ja za to Ci bardzo dziękuję.
Ostatni rozdział wkleję prawdopodobnie w niedzielę. Jutro mam trochę zajęć, ale w niedzielę będę już luźniejsza.
Pozdrawiam.
XUlaX (gość) 2012.06.23 10:04
Tak. Rozpoczęłam trzecią turę czytania Twoich opowiadań. Za chwilę mam zamiar wziąć się za "Dotyk miłości". Przed wakacjami mi się zwyczajnie nudzi, a chcąc się czymś zająść, czytam. A Twoje opowiadania najbardziej lubię :)
orchid94 (gość) 2012.06.23 14:34
Gosiu pięknie :) na reszcie wszystko zaczyna być tak, jak powinno. Widzę, że wszyscy się niesamowicie cieszą z powrotu Marka i jego polityki prowadzenia firmy, on jest jak ojciec - nie krzyczy na pracowników, nie chce zwolnień, wszystkich wita uśmiechem i ciepłym słowem. Dba o pracowników, a teraz ma świetną ekipę do pomocy. Do firmy wraca ład, harmonia, spokój i uśmiech. Marek wszystko bardzo dobrze rozplanował. Opróżniają powoli mieszkanie Marka. Spodobała mi się jego refleksja na temat tego, co się wydarzyło, że może potrzebował takiego przysłowiowego 'kopa w tyłek' żeby zmienić swoje życie. Pięknie powiedział o miłości do Uli. Fragment +18 jak zawsze bardzo ładnie opisany i podobał mi się. Ten poranek musiał być dla nich naprawdę bardzo przyjemny :) No i wszystko wraca spokojnie na swoje tory. Marek jest szczęśliwy, ma ukochaną kobietę przy sobie i firmę, którą ciągnie do góry razem z Ulą i przyjaciółmi. W byłym FD, które słusznie zmieniło nazwę na Dobrzański&Pro-S też jest coraz lepiej. Oby tylko tak dalej :) Cudowna notka Gosiu :) Czekam na ciąg dalszy i bardzo, bardzo serdecznie pozdrawiam :)
P.S. Zauważyłam nową nazwę na liści opowiadań. Czy to znaczy, że już szykujesz kolejne piękne opowiadanie? Jeśli tak, to bardzo, bardzo się cieszę :)
MalgorzataSz1 2012.06.23 15:04
Paulina.

Jeszcze raz dziękuję za miłe słowa, które czule popieściły moje ego. Ja sama bardzo krytycznie odnoszę się do swoich opowiadań więc tym bardziej cieszy mnie fakt, że podobają się komuś do tego stopnia, że do nich powraca.

Iza.

Przed Wami już ostatni rozdział opowiadania, więc trzeba, by powoli wszystko powróciło do normalności i to nie tylko w firmie, ale i w życiu naszych bohaterów. Jeszcze tylko jedna oczyszczająca rozmowa Marka z ojcem i wtedy wszystko będzie w porządku. Przecież musi być szczęśliwe zakończenie, prawda?
Dobrze zauważyłaś. Szykuję Wam nową historię i choć mam jeszcze trochę rozdziałów do napisania, to myślę, że zacznę wklejać zanim je skończę na dobre. Jestem teraz trochę zajęta i nie mam zbyt wiele czasu na pisanie. Właściwie to nie mam go w ogóle. Ale oczywiście nie porzucę opowiadania w połowie, bo to nie w moim stylu i na pewno je skończę.
Bardzo Ci dziękuję za pozytywną notkę i obie, zarówno Ciebie, jak i Paulinę serdecznie pozdrawiam.
ulka-brzydulka (gość) 2012.06.23 17:11
Małgosiu
To, co dzieje się między Ulą a Markiem to istna sielanka. Mam nadzieję, że tak już będzie do końca, bo mówiłaś, że nie będzie to długie opowiadanie. I bardzo mi się podoba opis ich zbliżenia.
Co do kondycji firmy to wszystko idzie tak gładko, że aż trochę nierealnie. Co nie znaczy, że mi się nie podoba, bo podoba jak najbardziej. Bardzo się cieszę, że Marek udowodnił, że nie jest taki za jakiego mieli go jego rodzice.
Aleks okazał się podłym draniem, a na dodatek totalnym beztalenciem biznesowym. Pozwalniał potrzebnych pracowników, bez których firma właściwie przestała funkcjonować. Na dodatek bezczelnie kłamał i utrzymywał, że wszystko jest w porządku.
Oby tak dalej… Najważniejsze zostało jeszcze do rozwiązania – zgoda pomiędzy Dobrzańskimi a Markiem.
Życzę weny i pozdrawiam
Bea
MalgorzataSz1 2012.06.23 17:35
Bea.
Jak widzisz, wszystko dzieje się dość szybko. Również to, że firma w niemal rekordowym tempie podnosi się z upadku. Może istotnie wydawać się to nierealne, ale przecież to tylko bajka, wymyślona historia, a w bajkach wszystko jest możliwe.
Zapraszam Cię na strony mojego bloga jutro, bo właśnie jutro dodam już ostatni rozdział tej historii.
Piękne dzięki za komentarz i ciepłe pozdrowionka.
orchid94 (gość) 2012.06.23 18:25
Gosiu zapraszam do mnie na nową notkę :)
XUlaX (gość) 2012.06.23 19:17
U mnie nn :)
danka69 (gość) 2012.06.23 21:11
Gosiu, jak zawsze jestem zachwyconą kolejną, już niestety przedostatnią częścią tego opowiadania. Tak jak piszesz wszystko wraca na właściwe tory . Marek bardzo spokojnie , rozważnie kompletuje załogę, porządkuje zaniedbane tematy a przede wszystkim , zwracając się do Uli cudownie podsumowuje to co wydarzyło się w ostatnim czasie. To co wydawało się końcem, stało się początkiem nowego, pieknego okresu w jego życiu. "Urodziłem się by Cię kochać" jest wielce znamiennym wyznaniem, o którym marzy chyba każda kobieta. A tak na marginesie, widzę, że kolejne opowiadanie ma tytuł " Żyję po to , by Cię kochać". Gosiu, będę się powtarzać, ale skąd u Ciebie takie niesamowite pokłady wyobraźni. Kolejne opowiadanie, które czytam z otwartą buzią, na bezdechu.... . Nawet jak uwikłasz bohaterów w bardzo trudne sytuacje, to wiem, że z tych trudności zawsze wyniosą coś dobrego dla siebie .Tworzysz Gosiu przepiękne bajki dla dorosłych z fantastycznym morałem. Czytająca je młodzież ma podane przez ciebie na tacy wzorce zachowań.
A jutro cóż, przeczytam ostatnią część i cierpliwie będę czekać na pierwsze części kolejnego opowiadania.
Dziękuję i mocno Cię ściskam!
MalgorzataSz1 2012.06.23 21:31
Danusiu.
Tak się cieszę, że w nawale zajęć znalazłaś chwilę na komentarz i to w dodatku tak bardzo dla mnie pochlebny. Ja w przeciwieństwie do Ciebie nie postrzegam moich opowiadań, jako wzorcowych dla czytającej je młodzieży. Jeśli tak jest, to dzieje się to zupełnie przypadkowo. Ja staram się tylko, by te moje bajki nie były zbyt płytkie i infantylne i by niosły za sobą jakiś pozytywny emocjonalny ładunek. By czasem dawały do myślenia i by wzruszały. Z pewnością nie chciałabym, by były czytane z obojętnością, bo to chyba najgorsze dla piszącego. Jak już pisałam kiedyś, to opowiadanie to trochę takie "nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło" i w przypadku Marka spełnia się co do joty.
Kolejne opowiadanie nieprzypadkowo zatytułowałam tak, a nie inaczej. Nie chciałam powielać dokładnie zdania wyrwanego z tego opowiadania, ale jednak powieliłam niemal każde słowo. Cóż... Nie jestem jego autorką i musiałam gdzieś już słyszeć to sformułowanie. Spodobało mi się na tyle, że postanowiłam je użyć i to dwukrotnie, nieco je tylko modyfikując.
Ostatni rozdział wstawię jutro do południa. Jeszcze nie wiem kiedy zacznę wklejać to nowe, bo jak pisałam wyżej, nie jest jeszcze skończone z powodu kompletnego braku czasu i niemożności skupienia się wyłącznie na pisaniu.
Dziękuję Ci Danusiu i cieplutko pozdrawiam.




ulka-brzydulka (gość) 2012.06.23 23:35
Małgosiu, tym razem zapraszam do mnie na nowy rozdział :)
Bea
Ewa (gość) 2012.06.25 11:40
Małgosiu, marzy mi się rozwinięta scena +18 twojego autorstwa :) Bez wątpienia masz talent do pisania erotycznych fragmentów, ale mam wrażenie, że nie do końca go wykorzystujesz. Może jestem niewyżyta, ale bardzo chciałabym przeczytać rozbudowaną scenę od samego początku, Marek zapraszający Ulę do siebie (to tylko przykład), wątpliwości i rozterki Uli, które Marek wyłapuje itd. Po prostu tak sobie rozmyślam o moim pierwszym razie i chyba chciałabym coś podobnego przeczytać (to jakieś zboczenie? chyba tak). Czytałam kiedyś opowiadanie Dorotki ("Inaczej"), tam ta scena było cudownie rozbudowana.
Nie chcę Ci nic narzucać absolutnie i jeśli czujesz, że to nie to, to rozumiem, myślę po prostu, że masz wielki talent do pisania, ale troszkę nierozwinięty ;)

Przepraszam, jeśli mój wpis jest zbyt śmiały.

Pozdrawiam,
Ewa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz