Łączna liczba wyświetleń

środa, 7 października 2015

"TABU" - rozdział 1

 

21 listopad 2013
TABU
ROZDZIAŁ 1


- Paulina uspokój się. Przestań…, - prosił cicho cofając się przed jej rękami okładającymi go po twarzy i ramionach – przecież nie zrobiłem nic złego.
- Nic złego? – wysyczała przez zaciśnięte zęby nie przestając zadawać mu kolejnych ciosów. – Nic złego?! Już ja dobrze wiem z kim szlajałeś się do tej pory! Z tą dziwką też się policzę! Nie myśl sobie, że ujdzie wam to na sucho! Wyrzucę ją z firmy na zbity pysk. Ona chyba zapomniała czyim jesteś mężem.
Ostatni raz zadała mu mocny cios w policzek i pchnęła go z całej siły do tyłu. Zatoczył się jak pijany uderzając głową o kant kuchennej szafki. Zamroczyło go i bezwładnie osunął się na zimne płytki. Stracił przytomność. Paulina roześmiała się nerwowo widząc jak leży i nawet nie usiłuje pozbierać się z podłogi. Szarpnęła nim brutalnie.
- Nie udawaj. Wiem, że nic ci nie jest i tylko próbujesz mnie nastraszyć. Zapomniałeś, że na mnie już takie sztuczki nie działają? Wstawaj! – Kopnęła go w pośladek. – Natychmiast wstawaj!
Nie słyszał jej jednak. Na jego brak reakcji wzruszyła ramionami i jakby się nic nie stało wyszła z kuchni do salonu. Wziąwszy ze stolika jakąś gazetę zagłębiła się w jej czytanie.

Ocknął się po prawie piętnastu minutach. Przyłożył dłoń do policzka poczuwszy na nim wilgoć. Z przerażeniem dostrzegł na niej krew. Dotknął czubka głowy. Zrozumiał, że to stamtąd się broczy. Miał sporą ranę. Zebrał się z podłogi i przytknąwszy do głowy kuchenną ścierkę wyszedł do przedpokoju.
- A ty dokąd?! Jeszcze ci mało?! – Usłyszał, ale nie odpowiedział. Zarzucił na grzbiet kurtkę i wziął klucze od samochodu. Wyjechał z posesji obierając kierunek na najbliższy szpital.
Chwiejnym krokiem wszedł na izbę przyjęć przyciskając mocno już zakrwawioną ścierkę do głowy. Podszedł do stanowiska pielęgniarek i poprosił jedną z nich o pomoc. Przerażona spojrzała na jego czerwoną od krwi połowę twarzy.
- Panie Dobrzański, to pan? Co się znowu stało? Niech pan usiądzie tutaj, ja już biegnę po lekarza. – Mimo sporej tuszy kobieta dość szybko przemieściła się na drugi koniec korytarza. Nie trwało długo, a już szła z powrotem energicznie gestykulując i żywo rozmawiając z lekarzem.
- To znowu ten Dobrzański doktorze. Ja jestem pewna, że on coś ukrywa. To przecież absurdalne, że napadają go niemal co tydzień. Tu musi chodzić o coś zupełnie innego.
– Dobrze, już dobrze. Wypytam go, ale przecież na siłę nic z niego nie wyciągnę, prawda? – Podszedł do siedzącego na krześle delikwenta.
- Dzień dobry panie Marku. Co stało się tym razem? Znowu napadnięto pana?
- Nie… nie… Tym razem to wina mojej niezdarności. Poślizgnąłem się na mokrych, kuchennych płytkach i wyrżnąłem głową o kant wiszącej szafki. Pewnie ją rozwaliłem. Nie szafkę tylko głowę. Trochę mi się w niej kręci i chyba mi niedobrze… – Przytknął dłoń do ust, bo szarpnęły nim torsje. Pielęgniarka błyskawicznie podała mu nerkę. Zwymiotował do niej. Wytarł usta ligniną usłużnie podaną mu przez lekarza i uśmiechnął się do niego blado. - Przepraszam… - wystękał nieśmiało.
- Nic się nie stało. Przejdziemy do zabiegówki i tam udzielimy pomocy a przede wszystkim zbadam pana dokładnie.
Podtrzymywany z obu stron dotarł do pokoju zabiegowego. Tam ułożono go na kozetce lekarskiej. Lekarz poświecił silną lampą na ranę i zabrał się za jej oczyszczanie. Wyciął w jej okolicy trochę włosów.
- No nie wygląda to dobrze – mruknął. – Rana może i nie jest zbyt rozległa, ale na pewno bardzo głęboka. To dlatego tyle krwi. Koniecznie musimy zrobić tomografię. Na pewno doznał pan wstrząśnienia mózgu. Te wymioty o nim świadczą. Na pewno też nie puszczę pana do domu. Musi pan poleżeć kilka dni na oddziale na obserwacji.
Lekarz starannie oczyścił i zaszył ranę. Zdezynfekował też zadrapania na twarzy. Były dość liczne i z pewnością nie wyglądały jak urazy po poślizgnięciu się na posadzce. - No chyba, że trafił na grabie – pomyślał. Wypisał niezbędne formularze i poprosił pielęgniarkę o przywiezienie mobilnego łóżka.
- Nie pozwolę już panu wstać. To zbyt poważna sprawa.
Kiedy zostali sami lekarz przyjrzał mu się z uwagą i wreszcie spytał. – Nie chciałbym być wścibski, ale tak częste pana wizyty tutaj same prowokują mnie do zadania tego pytania. Proszę odpowiedzieć szczerze panie Dobrzański. Czy jest pan ofiarą przemocy domowej? Jest pan bity przez żonę? Proszę powiedzieć, to żaden wstyd. Ja wiem, że to temat tabu wśród wielu mężczyzn, a nie powinno tak być. Nie tylko kobiety doznają przemocy. Mężczyźni również.
Marek pokręcił głową i nie patrząc lekarzowi w oczy rzekł.
- Nic z tych rzeczy doktorze. To naprawdę był wypadek spowodowany tylko i wyłącznie moją niezdarnością i nieuwagą.
Lekarz uśmiechnął się do niego ironicznie.
- W takim razie musi być pan straszną ofermą i fajtłapą, bo z pana karty wynika, że w przeciągu ostatnich dwóch lat udzielono panu pomocy w tej placówce dwadzieścia siedem razy. Ten dzisiejszy wypadek jest dwudziestym ósmym. To trochę dziwne i zupełnie nielogiczne co pan usiłuje mi wmówić. Według pana są to napady przez jakichś bliżej nieokreślonych osobników, albo nieszczęśliwe wypadki. Ten dzisiejszy też mógłbym uznać za nieszczęśliwy zbieg okoliczności, gdyby nie te liczne zadrapania na pana twarzy. To ślady po długich paznokciach panie Marku i żaden lekarz nie uwierzy, że spowodowane zostały czymś innym. No…, ale jak pan chce. Ja daję panu kolejną obdukcję wraz ze zdjęciami. Na pana miejscu schowałbym wstyd do kieszeni i już dawno zgłosił to na policji.
Marek nie odpowiedział, bo do pokoju wjechało łóżko, na którym przewieziono go na oddział urazowy. Już w sali poprosił pielęgniarkę, żeby wyciągnęła z jego kurtki telefon komórkowy. Koniecznie musiał zadzwonić. Nie do swojej żony, ale do dwójki swoich najlepszych przyjaciół. Do Sebastiana Olszańskiego dyrektora HR w jego firmie i do Uli Cieplak jego osobistej asystentki. Tylko tych dwoje wiedziało o nim całą prawdę i tylko oni wspierali go najlepiej jak mogli w takich trudnych momentach. Najpierw wybrał numer Sebastiana.
- Cześć Seba. Jestem w szpitalu. Ona znowu to zrobiła. Tym razem poleżę tu chyba znacznie dłużej. Na pewno kilka dni. Jeśli możesz to jutro rano jedź po Ulę. Ja zaraz do niej zadzwonię. Kupcie mi po drodze jakąś piżamę, kapcie i szlafrok, bo nic tu nie mam. Szczoteczkę do zębów, ręcznik i mydło też. I koniecznie przybory do golenia. Załatw to wszystko dobrze?
- Nie martw się przyjacielu. Załatwimy. Uprzedź tylko Ulkę, żeby na mnie czekała i nie leciała na autobus.
Jego asystentka była wstrząśnięta tym telefonem. Niemal się rozpłakała słysząc, że on kolejny raz wylądował w szpitalu przez tę parszywą jędzę. – Najchętniej udusiłabym ją gołymi rękami.
- Będziemy jutro koło dziesiątej, bo wcześniej zamknięte są sklepy. Kupię wszystko czego potrzebujesz. Ty tylko postaraj się niczym nie martwić. Na razie.
Nie potrafiła zrozumieć, dlaczego Paulina tak go traktuje. Byli małżeństwem od ponad dwóch lat. Ciągle podejrzewała go o jakieś nieistniejące romanse, wyśmiewała się z niego w towarzystwie, krytykowała go i poniżała. W niedługim czasie po ślubie doszło pierwszy raz do rękoczynów. Na jego przystojnej twarzy wykwitło wówczas mnóstwo krwawych siniaków, które w miarę upływu czasu zmieniały barwę od sino-czerwonej poprzez żółć i fiolet. Nie mógł się tak pokazać w pracy. Kurował się w mieszkaniu Sebastiana. To wtedy powiedział im o wszystkim i poprosił ich o dyskrecję. Zachowali ją i milczeli jak grób, choć nie pochwalali tego i wielokrotnie mu mówili, że powinien się z nią rozstać dla własnego dobra i bezpieczeństwa. Nie rozumieli dlaczego tak długo z tym zwleka i uparcie tkwi w tym związku. Ula była przerażona wtedy stanem jego pleców. Były poorane do krwi przez paznokcie Pauliny. Robiła mu opatrunki i smarowała maścią bolące miejsca. Niejednokrotnie płakała, bo było jej go tak strasznie żal. Pocieszał ją wtedy mówiąc.
- Nie płacz Ula. To naprawdę nic takiego. Zobaczysz jak szybko się zagoi.
- Nie wiem jak możesz tak mówić. Jak możesz to znosić. Przecież nie na tym polega udany związek. Czy ty naprawdę tak bardzo ją kochasz, że jesteś w stanie wybaczyć jej to co ci robi? Jak długo można to tolerować i jak wiele razy można coś takiego wybaczyć? Czy tak zachowuje się kochająca żona, że z wielkiej miłości zgotowuje mężowi takie piekło? Jesteś za dobry Marek. Któregoś dnia ona posunie się do bardziej drastycznych środków a wtedy nie przeżyjesz. Źle robisz nie chcąc tego zgłosić. Myślisz, że jesteś jedynym mężczyzną na świecie bitym przez kobietę?
Przyznawał jej rację, ale nie czuł się na tyle silny, żeby przerwać ten toksyczny związek. Znali się niemal od zawsze. Paulina i jej brat wcześnie zostali sierotami, bo ich rodzice a jednocześnie wspólnicy seniorów Dobrzańskich zginęli w wypadku samochodowym. Trud wychowania rodzeństwa wzięli na siebie jego rodzice. Paulina już jako podlotek była dość agresywna i kłótliwa. Nie mieli z nią łatwego życia ani Alex ani on. Siłą i wrzaskiem wymuszała na nich różne rzeczy. Dobrzańscy wierzyli, że jej przejdzie jak tylko dorośnie. Upatrywali w niej też swoją przyszłą synową wmawiając Markowi, że on i ona są sobie przeznaczeni. Jak miał ich teraz pozbawić złudzeń i wytłumaczyć, że bardzo pomylili się co do niej? Oni nadal uważali, że to małżeństwo jest zgodne i szczęśliwe głównie dlatego, że przy nich ich synowa potrafiła świetnie grać. Przytulała się i całowała Marka w ich obecności i mówiła do niego pieszczotliwie. Ciężko było mu to znosić, bo wiedział, że po powrocie do domu ona znowu wynajdzie jakiś pretekst do kłótni i do bicia. Czasami zastanawiał się jak to możliwe, że chowając się pod wspólnym dachem każde z nich było tak bardzo inne. W niego rodzice wpajali już od najmłodszych lat, że kobiety należy traktować z szacunkiem i uprzejmie a broń Boże nie podnosić na nie ręki. To dlatego nigdy jej nie uderzył i nigdy nie posunął się do przemocy, bo uważał, że tym samym sprzeniewierzyłby się naukom rodziców. Nie mógł im też powiedzieć jak bardzo czuje się osaczony i zdominowany przez kobietę, którą mu wybrali na żonę. Bał się, że nie przyjmą tego dobrze, a przede wszystkim nie uwierzą mu. Był prezesem słynnej firmy odzieżowej Febo&Dobrzański, człowiekiem znanym i znaczącym w lepszym towarzystwie, mającym rozległe koneksje. Jak więc tak silny człowiek może być upokarzany przez własną żonę? To było tak niedorzeczne i absurdalne, że nikt z jego znajomych nigdy nie dałby temu wiary a rodzice tym bardziej. Już od ponad dwóch lat znosił to upodlające bicie i wyżywanie się na nim przez własną żonę. Czy tak właśnie chciał przeżyć resztę swoich dni? Pamięta jak Ula w takich razach zawsze mu powtarzała, że człowiek podświadomie dąży do tego, żeby być szczęśliwym a jego działanie jest irracjonalne, bo on dąży do destrukcji i zniszczenia samego siebie. Wiedział, że ma rację. Prawie we wszystkim miała rację i była jego podporą. Niezbyt urodziwa, w ogromnych okularach na nosie i aparacie na zębach miała niezwykły dar. Dar pocieszenia i motywowania do działania. I choć nie korzystał zbyt często z rad dotyczących jego małżeństwa, to z innych, tych tyczących się firmy niemal zawsze. Była prawdziwym mózgiem ekonomicznym. Kołem zamachowym, które napędzało świetne pomysły i rozwiązania usprawnienia działalności F&D i podnoszenia przez nią zysków. Od trzech lat pracowała jako jego asystentka i nigdy nie zawiódł się na niej a przede wszystkim ufał jej w stu procentach. Przez to, że nie była atrakcyjna nie była konkurencją dla Pauliny, która traktowała ją zawsze z wyższością, z pogardą i uszczypliwie nazywała Brzydulą. I choć Ula nie stanowiła dla niej potencjalnego zagrożenia to i tak niejednokrotnie wszczynała mu awantury o to, że jej tak broni i nie pozwala na nią powiedzieć złego słowa. Podobne złe zdanie miała o Olszańskim wyzywając go od prostaków, prymitywów i chamów. Zżymał się wtedy i mówił, że na szczęście nie ona będzie mu wybierać przyjaciół, czym kolejny raz doprowadzał ją do szewskiej pasji.

Zarejestrował jakiś ruch i odwrócił głowę w kierunku drzwi, przez które wsunęła się zmartwiona Ula i Sebastian. Uściskali go. Uli zaszkliły się oczy.
- Co tym razem ci zrobiła? – Zapytała drżącym głosem.
- Popchnęła mnie tak mocno, że rozbiłem głowę o kuchenną szafkę. Mam wstrząśnienie mózgu. – Ula pokiwała głową.
- I zadrapania na całej twarzy – dodała. – Nie wiem, czy nie zostaną ci blizny. Wyglądają na dość głębokie.
- Nic mi nie będzie – próbował zbagatelizować całą sprawę. – Przywieźliście mi to o co prosiłem? – Sebastian wyrzucił wszystko z reklamówki.
- Przywieźliśmy. Kupiliśmy też trochę bielizny, bo chyba nie masz na zmianę i kilka par skarpet. To dzięki Ulce, bo myśli o wszystkim. – Marek uśmiechnął się do niej wdzięcznie.
- Dzięki Ula. Jesteś najlepsza. – Zarumieniła się, a on z przyjemnością popatrzył na te rumieńce. Odkąd pamięta, tak właśnie reagowała na miłe słowa i komplementy. Była bardzo skromna i krępowały ją.
- Mam do was jeszcze jedną prośbę. Nic nie mówcie rodzicom i nic nie mówcie Paulinie. Ona nie ma pojęcia, że wylądowałem w szpitalu i na pewno będzie cię nękać Seba i pytać o mnie. Ty Ula też nie wdawaj się z nią w żadne dyskusje. Chwilowo mam dość i nie będę się jej tłumaczył. Gdyby bardzo naciskała, to powiedz, że wyjechałem do szwalni. Wiesz, co robić. Zapędź Violettę do roboty, niech ci pomoże. Wiem, że sobie poradzisz a ty Seba wesprzyj w razie potrzeby. Nie wiem jak długo będą mnie tu trzymać, ale jutro się dowiem. To tyle i pamiętajcie, dyskrecja najważniejsza.
Pożegnali się z nim i wyszli ze szpitala w milczeniu, które przerwała Ula.
- Wiesz, przyszedł mi do głowy pewien pomysł. Tylko się nie śmiej. Pomyślałam sobie, że powinniśmy go zapisać na kurs samoobrony. Ja wiem, że on jest dżentelmenem w każdym calu i nigdy nie ośmieliłby się uderzyć kobiety, ale uderzyć z premedytacją a bronić się przed atakiem, to dwie różne sprawy. Co o tym myślisz?
Sebastian uśmiechnął się szeroko i otworzył jej drzwi do samochodu.
- To wcale nie jest głupi pomysł Ula. Ten pomysł jest genialny. Że też sam na to nie wpadłem. Zapytam tam gdzie chodzimy na squasha. Może prowadzą jakąś sekcję. Jutro podjedziemy i zorientujemy się. Masz zamiar przyjechać tu jutro, prawda? – Pokiwała twierdząco głową.
- Przecież nie zostawimy go samego, nie? Jedźmy już. Późno się zrobiło a ja mam sporo roboty. Jeśli odwieziesz mnie po pracy to zapraszam cię na placki po węgiersku. Masz ochotę? Tata przyrządził gulasz. Jest pyszny.
Mina Olszańskiego wyrażała największą szczęśliwość.
- No pewnie, że mam. Twój tata robi najlepszy gulasz na świecie.

Już od piętnastu minut siedziała przy swoim biurku analizując koszty tegorocznej kampanii reklamowej, gdy wparowała do sekretariatu zdyszana Violetta. Przywitawszy się z Ulą z niepokojem spojrzała na zamknięte drzwi gabinetu prezesa.
- Marek u siebie? – Spytała. Ula pokręciła głową.
- Co ty pieszo przyszłaś z tego Pomiechówka? Jedenasta jest. Masz szczęście, bo Marka nie będzie przez kilka dni. Zastępuję go i w związku z tym mamy mnóstwo roboty. Zaraz ci dam część tych segregatorów i powiem, co robić.
Kubasińska wyglądała tak, jakby przyswoiła tylko niewielki fragment tego, co powiedziała Ula.
- Jak to kilka dni? I dlaczego ja nic o tym nie wiem? – Ula podniosła głowę i spojrzała na nią zdziwiona.
- A dlaczego miałabyś wiedzieć? Wystarczy, że uprzedził mnie a ja ci przekazuję te informacje. Musiał pojechać do szwalni na kilka dni. Wystarczą ci te wyjaśnienia, czy jeszcze jest coś, co chciałabyś wiedzieć na temat wyjazdu prezesa i donieść jego żonie?
Violetta otworzyła usta ze zdumienia, by po chwili rzucić napastliwie.
- A co ty myślisz, że ja jestem jakimś donosicielem? Że nie mam nic innego do roboty tylko szpiegować Marka?
- Tak właśnie myślę Viola – odpowiedziała ze stoickim spokojem Ula. – Wielokrotnie przyłapałam cię na grzebaniu w jego notesie. Jeśli go nie szpiegujesz, to w jakim celu to robisz? Żeby zaspokoić swoją ciekawość? Nie sądzę. Źle robisz Viola i tylko dobremu sercu Marka zawdzięczasz to, że jeszcze nie wywalił cię z roboty. Lepiej się zastanów po czyjej jesteś stronie. Paulina to zła kobieta i manipuluje tobą. Naprawdę tego nie widzisz?
- Nie! Nie będziesz mi mówić, co mam robić!
- Masz rację – Ula podniosła się z krzesła. – Zrobisz jak uważasz. Nie będę ci dawać rad w kwestii przyjaźni z Pauliną. Natomiast w kwestii pracy do wykonania jak najbardziej. – Podniosła stos segregatorów i położyła go na biurku sekretarki. – Masz trzy dni na wyselekcjonowanie najlepszych i najtańszych dostawców pasmanterii i dodatków. Sporządzisz czytelne zestawienie. Na tyle czytelne, żeby Marek po powrocie nie zadawał mnie jakiś pytań z tym związanych. Ja mam pilniejsze rzeczy do roboty i na nich powinnam się skupić. Wszystko jasne?
- Nie jestem głupia. Jak mus to mus. Zaraz się za to zabiorę.
imponssible (gość) 2013.11.21 16:57
Nie wierzę, po prostu nie wierzę. Paulina bijąca Marka, nigdy bym na to nie wpadła.
Nie wiem co więcej napisać, jeszcze tragają mną emocje. Och.
MalgorzataSz1 2013.11.21 17:04
imponssible

Spokojnie dziewczyno. A bo to pierwszy raz baba leje faceta? Nie ona pierwsza nie ostatnia. Nawet nie mamy pojęcia w jak wielu domach ma to miejsce.
Pozdrawiam. :)
miki (gość) 2013.11.21 19:42
Tego bym się nie spodziewała,mam nadzieje że to nie potrwa długo jak Marek jednaj się zbuntuje i powie prawdę.Na miejscu jego przyjaciół bym nie milczała.Marka trzeba zmusić by jednak zrobił z tym porządek.
MalgorzataSz1 2013.11.21 19:49
Miki

Dawno się nie odzywałaś i tym większa radość dla mnie, że jeszcze tu zaglądasz.
To nie koniec kłopotów. Marek jeszcze wielokrotnie doświadczy bicia. Oczywiście nadejdzie moment, kiedy powie wreszcie "dość", ale nie pójdzie z tym na policję tylko załatwi to w inny sposób. Mam nadzieję, że będziesz śledzić to opowiadanie.
Bardzo dziękuję za komentarz i najserdeczniej pozdrawiam. :).
lectrice (gość) 2013.11.21 20:37
Napisalam dlugi komentarz ale mi "zniknal", to dowod na zlosliwosc klawiszy mojego komputera!
Napisze jeszcze raz ale bedzie troche skrotowo bo zaczynam sie "gotowac" ze zniecierpliwienia.
Nie wpadlam na to twoje tabu, gratuluje wyboru, nie czesto podejmuje sie ten temat a faceci ulegajacy tego typu przemocy nadal sa wysmiewani (jesli nie na glos to po cichu) i to im nie pomaga ani troche. Przy tym baby-jedze czuja sie silniejsze i przemoc nasila sie az do czynow brzemiennych w skutkach, tak sie dzieje z Paulina, jest bezkarna wiec posuwa sie coraz dalej.
I jak to jest, ze tacy wrazliwi i spokojni faceci trafiaja na takie hetery ! Szkoda ich bo to taki dobry material na meza... a tak sie marnuje !

Znalazlam dwa mini byczki ! (jak nie wiesz o co chodzi to przeczytaj ostatnie komentarze z konca "Prozy zycia".
Oczywiscie bardzo Ci za nie dziekuje, nie sadze abys popelnila je przez niewiedze, raczej chcialas mi sprawic przyjemnosc i podreperowac moje ego...
Zamiast "wszczynała mu awantury o to, że ją tak broni", powinno byc "jej broni" (bronic kogo czego).
Zamiast "nigdy nie ośmieliłby się uderzyć kobietę" powinno byc "kobiety" bo po przeczeniu jest tez dopelniacz.

A kolor zielony nastraja pozytywnie, nadzieja wstepuje w serca i juz wiadomo, ze Marek sie z tego wyplacze.

A Ula od trzech lat w domu mody i jeszcze nic ze soba nie zrobila, wrecz przeciwnie, zafundowala sobie aparat ! Czy jej sie lustra w domu popsuly ?!
lectrice (gość) 2013.11.21 20:42
Pisze, ze Ula "zafundowala" sobie aparat bo chyba nie nosi go od trzech lat (tyle pracuje z Markiem).
Z tego wynikaloby, ze Marek ja znal bez aparatu. I co, jej usmiech go nie powalil (w przenosni oczywiscie, nie mysle tu o powalaniu przemoca).
MalgorzataSz1 2013.11.21 20:53
Lectrice

Naprawdę o tym nie pomyślałaś? Mówiłaś, że masz trzy typy. Ciekawa jestem jakie?
To prawda, że spokojni i nie mający skłonności do awantur faceci zwykle trafiają na kobiety, które dominują. To nieszczęście dla takiego małżeństwa. I albo on podejmuje heroiczny wysiłek, żeby pogodzić się z takim stanem rzeczy, albo jest już tak zdesperowany i doprowadzony do ostateczności, że jest mu wszystko jedno, czy będą się inni z tego naśmiewać, czy nie, on zgłasza to na policji. Z Markiem będzie nieco inaczej, bo on jednak tego nie zgłosi. Jego celem stanie się doprowadzenie do rozwodu i ostateczne uwolnienie się od żony - jędzy.
Szczerze Ci powiem, że dwadzieścia razy czytałam ten tekst i wydawało mi się, że jest OK. Nagle okazuje się, że nie jest. Ja postaram się to poprawić, jak tylko znajdę te fragmenty. O byczku czytałam wczoraj i zostawiłam go, ale go nie wyłapałaś, bo to naprawdę mikro byczek a mianowicie brak kropki między jednym zdaniem a drugim. Przeniosę to zdanie.
"Pewnie ją rozwaliłem. Nie szafkę tylko głowę Trochę mi się w niej kręci i chyba mi niedobrze… " Zauważyłaś brak tego istotnego znaku interpunkcyjnego? Po zdaniu - Nie szafkę tylko głowę. - powinna być kropka. Ale to detal w porównaniu z tym, co Ty wyłapałaś.
Ula jest mi tu potrzebna właśnie taka. Nie po metamorfozie tylko przed, a dlaczego? To będzie niespodzianka.
Wielkie dzięki Lectrice za komentarz i cenne uwagi. Pozdrawiam Cię serdecznie i zapraszam na niedzielną część. :)
MalgorzataSz1 2013.11.21 21:09
Lectrice

Znam ludzi, którzy korektę zgryzu przechodzili nawet dłużej niż trzy lata. Nie wzorowałam się tu jednak na nich. Po prostu przyjmij, że Marek nigdy nie widział Uli bez tego żelastwa. Ona w końcu pozbędzie się go a Marek będzie niemal tego świadkiem.
lectrice (gość) 2013.11.21 21:25
Jak to "Marek będzie niemal tego świadkiem"?
On si bedzie bawil w dentyste czy jej szczeka (zelazna) opadnie z wrazenia.
Bo nie sadze, zeby ja trzymal za raczke przy zdejmowaniu aparatu (facet trzyma kobiete za reke przy porodzie a nie u dentysty...).
To "niemal" mnie intryguje, chociaz pewnie znowu cos traktuje za doslownie.
Dziekuje za mini byczuchne, nastepnym razem bede uwazniejsza i moze go znajde (ubiore sie na czerwono aby zdenerwowac byczuchne w tym trawiastym tekscie).
MalgorzataSz1 2013.11.21 21:41
Lectrice

Więcej takich wpisów przed snem. Już mi się gębusia śmieje.
Napisałam "niemal". mogłam napisać "prawie". Nie, nie będzie jej trzymał za rączkę, ani pocieszał. Musisz się uzbroić w cierpliwość, bo nic więcej na ten temat nie napiszę. Za dużo musiałabym zdradzić. A szczęka to jemu opadnie z wrażenia jak ją zobaczy bez tej wątpliwej ozdoby.

Zauważyłaś, że poprawiłam te dwa żenujące byki? No i przywróciłam kropeczkę na końcu zdania. Co dwie pary oczu to nie jedna a ja bardzo Ci dziękuję, że tak dokładnie śledzisz tekst. Myślisz, że czerwone wdzianko coś pomoże? Ha, ha, ha. I jeszcze to określenie "trawiasty tekst", Umarłam. :)
imponssible (gość) 2013.11.21 21:46
Do tej pory nie mogę sobie wyobrazić sceny gdy Paulina bije Marka. Nie potrafię zamknąć oczu i zobaczyć zadrapań na jego policzkach i plecach.
Nie umiem sobie wyobrazić, że on patrzy na to bezczynnie i zgadza się na to . Bo co ? Bo nie chce zawieść rodziców ??
Przecież to nie Marek. To nie jest Marek Dobrzański jakiego znamy.
Faktem jest, że w opowiadaniach często zmieniamy charaktery naszych bohaterów, ale powiem Ci, że zaszalałaś. Chyba jeszcze nikt nie posunął się aż do takich drastycznych skrajności.
Gratuluję wyobraźni i przede wszystkim zdolności by to tak ładnie, spójnie i plastycznie opowiedzieć. Czekam na ciąg dalszy.
Już nie będę odliczała <3
MalgorzataSz1 2013.11.21 22:00
imponssible

To, że Marek nie chce sprzeniewierzyć się zasadom jakie wpoili mu rodzice nie oznacza, że gdyby to jednak zrobił, stałby się twardzielem, dla którego walnąć kobitkę w twarz, to tyle samo, co splunąć. Należy pamiętać o tym, że w dorosłym życiu zazwyczaj jesteśmy tacy, jakimi ukształtowało nas wychowanie rodziców, szkoła i środowisko. Serialowy Marek miał chwiejny charakter a w relacjach z Pauliną zawsze tchórzył. To ona dominowała, to ona zadecydowała kiedy i jakie będą ich zaręczyny i to ona planowała i załatwiała ślub. On w niczym nie decydował. Był kompletnie bierny i gdyby nie miał u boku Sebastiana, nigdy nie zaangażowałby się w jakąkolwiek intrygę dotyczącą Uli. On był typem playboya a nie faceta, który twardo stąpa po ziemi. Wbrew wszystkiemu posiadał dobry charakter i ja tutaj również w taki go ubrałam. Kieruje się zasadą, że kobiety nie bij nawet kwiatkiem. Zdecydowanie fizycznie jest silniejszy od żony i gdyby tylko chciał mógłby ją zmasakrować. To jednak jest zupełnie sprzeczne z jego wychowaniem i łagodnym usposobieniem. Wciąż liczy na to, że jednak Paulina się zmieni i przestanie go krzywdzić. A jak będzie, wkrótce o tym przeczytasz.
Pozdrawiam. :)
lectrice (gość) 2013.11.21 22:01
Dobrze, ze tak szybko je poprawilas ! Dla mnie byly "mini byczkami", dla Ciebie juz "bykami" , strach pomyslec do jakich rozmiarow by urosly gdybys im pozwolila sie dluzej pasc na tej zielonej lace. No ale niebezpieczenstwo bykow-mutantow zazegnane, mozna przejsc do innego tematu.

Co do tematow tabu to raczej spodziewalam sie klasyki, naduzyc ze strony ojca lub innego czlonka rodziny Uli (chociaz wydawalo mi sie to juz dobrze wyeksploatowane). Myslalam tez o tzw. "kolorowych" dzieciach w spoleczenstwie polskim (o rasizmie) ale zupelnie nie wiedzialam jak to polaczyc z Brzydula.
MalgorzataSz1 2013.11.21 22:16
Lectrice

Ja chyba też bym nie wiedziała, bo pojęcie rasizmu jest mi z gruntu obce. Jestem bardzo tolerancyjną osobą i nie oceniam ludzi po kolorze skóry, rodzaju wyznania czy po tym jak wyglądają i raczej drażni mnie postawa narodowców, bojowników o czystość rasy.
Temat wydaje się na tyle skomplikowany, że nawet nie wiem, gdzie można byłoby znaleźć jakiś punkt wspólny z życiem Dobrzańskiego lub Cieplak. Prędzej o takie inklinacje podejrzewałabym oboje Febo a to oznacza gnębienie, chociaż w ich wykonaniu nie byłoby to nic nowego.
A jeśli chodzi o przekręty i malwersacje, to mam podobne zdanie, że to raczej odgrzewany kotlet.
Ewa (gość) 2013.11.22 10:32
Sama nie wiem. Jakoś mnie to nie przekonuje. Tzn rozumiem, że Marek kobiety nie uderzyłby nigdy. Ale stać i pozwalać się bić, popychać? Nie da się przytrzymać ręki? Przecież to pierwsze, co przychodzi do głowy, gdy ktoś ewidentnie słabszy od nas chce nas uderzyć. Rozumiem, gdyby był słabszy od niej, ale tak przecież nie jest.
Mieszane, mieszane odczucia.
MalgorzataSz1 2013.11.22 11:41
Ewa

I o to właśnie chodziło. Marek swoją bierną postawą ma budzić kontrowersje, ma budzić sprzeciw i bunt, bo nikt przy zdrowych zmysłach nie zachowałby się w podobny sposób.
Takie właśnie przyjęłam założenia pisząc to opowiadanko i cieszę się, że juz pierwszy rozdział budzi mieszane uczucia.
Dziękuję, że zajrzałaś. Pozdrawiam. :)
lectrice (gość) 2013.11.22 19:10
To, ze pojecie rasizmu jest Ci obce (mi tez) nie jest wlasciwa wymowka by o nim nie pisac. Pisalas juz na rozne i raczej trudne tematy, a ja nie przypuszczam, abys znala to wszystko z wlasnego doswiadczenia. Oczywiscie zgadzam sie, ze ten temat jest trudny do zrealizowania w kadrze Brzyduli.

Mam watpliwosci co do przecinkow przed "a", chyba ich troche brakuje (mowilas, ze raczej cierpisz na ich nadmiar!).
Jak "a" laczy dwa zdania to chyba trzeba postawic przecinek (zupelnie nie jestem specjalistka wiec jak mowie bzdury to trzeba mnie przystopowac).
Tam, gdzie chyba powinien byc przecinek, a nie ma go, postawilam dwa przecinki, dla lepszego rozpoznania.
Przejdziemy do zabiegówki i tam udzielimy pomocy ,, a przede wszystkim zbadam pana dokładnie.
Któregoś dnia ona posunie się do bardziej drastycznych środków,, a wtedy nie przeżyjesz.

Pamięta jak Ula w takich razach zawsze mu powtarzała, że człowiek podświadomie dąży do tego, żeby być szczęśliwym,, a jego działanie jest irracjonalne...

Od trzech lat pracowała jako jego asystentka i nigdy nie zawiódł się na niej,, a przede wszystkim ufał jej w stu procentach.

Wiem, że sobie poradzisz,, a ty Seba wesprzyj w razie potrzeby.


Późno się zrobiło,, a ja mam sporo roboty.

Wystarczy, że uprzedził mnie,, a ja ci przekazuję te informacje.

I tez w zdaniu :
Jeśli odwieziesz mnie po pracy,, to zapraszam cię na placki po węgiersku.
Ja tez mam problemy z interpunkcja i dlatego pozwalam sobie na poprawe tylko schematycznych zdan (tak latwiej).

Jesli rzeczywiscie brakuje tych przecinkow, to potraktuj to jak trawke do zasiania na twojej zielonej laczce.

O rany, teraz bede musiala bardzo sie pilnowac z tymi przecinkami, zeby nie dac plamy.
Gośka (gość) 2013.11.22 19:58
jak ja dawno tu nie byłam!
temat mnie zaskoczył, ale pozytywnie. Bardzo mi się podoba, że w swoich opowiadaniach poruszasz ważne tematy, tematy tabu. Czekam na kontynuację, mając nadzieję, że będę miała czas śledzić opowiadanie regularnie.
Powodzenia w pisaniu!
MalgorzataSz1 2013.11.22 20:27
Lectrice

Moje doświadczenia życiowe są bardzo różne, ale oczywiście nie nadużywam ich w opowiadaniach. Napisałam tylko jedno, jedyne opowiadanie na kanwie własnych, dość traumatycznych przeżyć, które miały miejsce jakieś dwadzieścia osiem lat temu i choć to szmat czasu, skutki tych przeżyć odczuwam bardzo mocno do dzisiaj. To opowiadanie to "Ula i Marek - trochę inna bajka". Pozostałe opowiadania są wypadkową różnych rzeczy, które w jakiś tam sposób mnie zainspirowały.

A teraz te nieszczęsne przecinki. Muszę przyznać, że w tym względzie działam nieco intuicyjnie a raczej bardzo intuicyjnie. Może i piszę dość poprawnie i poprawnie składam zdania, ale jeśli chodzi o interpunkcję to jestem kompletną, stołową nogą. Był czas, że moje opowiadania komentowała Monika. Osoba znająca świetnie temat i doskonale poruszająca się w zawiłościach języka polskiego. Teraz jest już chyba dziennikarzem lub za chwilę nim będzie. To właśnie ona zwróciła mi uwagę, że za dużo sadzę tych przecinków a ja wykoncypowałam, że cierpię na ich natręctwo. Nieco je ograniczyłam, ale nie do końca. Co do stawiania ich w zdaniach, które podałaś za przykład, ja nie postawiłabym ich przed literą "a". Żeby to sprawdzić musiałabym poświęcić nieco czasu na dogrzebanie się do jakichś zasad, a tak naprawdę wcale mi się nie chce. (W tym zdaniu postawiłam przecinek przed "a" i zrobiłam to bezwiednie). Wniosek z tego taki, że nie rządzą moim pisaniem żadne reguły i wcale się takich nie trzymam. Jeśli trafisz gdzieś na taką zasadę, że ten przecinek musi być przed "a", to przysięgam Ci, że poprawię wszystkie opowiadania, choć pewnie zajmie mi to czas do emerytury. Zostało mi sześć lat i tyle powinno wystarczyć. Ha, ha, ha.



Gosiu

Faktycznie dawno Cię nie było, ale cieszę się, że pamiętasz i przynajmniej czasami tutaj wpadasz. Ja życzę Ci jak najwięcej czasu i doby mającej 48 godzin, żebyś mogła zdążyć ze wszystkim.
Serdecznie pozdrawiam i dziękuję za wpis. :)
ADRIANCREVAN 2013.11.22 20:29
wydawało mi się że zostawiłam komentarz :-)
dobrze piszesz :-)
MalgorzataSz1 2013.11.22 20:37
Adriancrevan

Wybacz mi proszę, ale nieopatrznie i nieodwracalnie skasowałam go. Biję się w piersi i bardzo, bardzo Cię przepraszam. Sporo jest takich osób, które reklamują u mnie na blogu różne rzeczy i bardzo mi się to nie podoba. Głównie chodzi o jakąś sprzedaż bądź usługi. To właśnie podczas kasowania takich wpisów skasowałam i Twój. Mam nadzieję, że To nie zniechęci Cię do odwiedzin tutaj, a ja bardzo się cieszę, że ujawniła się nowa czytelniczka. Bardzo dziękuję za wizytę u mnie i serdecznie Cię pozdrawiam. :)

PS.
Widzę, że też prowadzisz bloga i chętnie poczytam w wolnej chwili. :)
MalgorzataSz1 2013.11.22 20:41
Lectrice

Znalazłam coś takiego i chyba masz rację co do tych przecinków. O ja nieszczęsna. Będę mieć zajęcia dodatkowe z korektą rozdziałów. :(


Pytano mnie, czy przed &#8222;a&#8221; stawia się przecinek. To nie takie proste. Odpowiedź brzmi: &#8222;to zależy&#8221;.

Przecinek przed a stawiamy wtedy, kiedy rozdzielamy dwa zdania współrzędne, lub podrzędne, na przykład:

Moja siostra jest gwiazdą, a ja wolę żyć w jej cieniu.

Lubię prowadzić blog, a komentowanie go cieszy mnie jeszcze bardziej.

Nie stawiamy przecinka przed a, gdy:

- można je wymienić na i (to chyba wpływ czeszczyzny), na przykład: Zajęcia były nudne a żmudne

- występuje między frazami porównywalnymi, na przykład: studenci polonistyki a slawistyki w oczach wykładowców

- określa położenie lub wspólną cechę dwóch rzeczy i znajduje się między tymi wyrażeniami, na przykład: Kolor między czerwienią a błękitem.

I na co mi było to całe pisanie? Ja, człowiek obdarzony umysłem ścisłym wzięłam się za coś, co mnie przerosło. Przerósł mnie cholerny przecinek! :)
MalgorzataSz1 2013.11.22 20:46
ADRIANCREVAN

Ja mam nadzieję, że będę nadal pisać a Ciebie już dodaję o linków.
ADRIANCREVAN (gość) 2013.11.22 20:53
NIE SZKODZI , nic się nie stało :-)
pozdrawiam serdecznie :-)
lectrice (gość) 2013.11.22 21:41
Absolutnie nie poprawiaj swoich tekstow z powodu braku paru kropelek przecinkowych bo zupelnie nie warto na to tracic czasu. Uznajmy, ze na twojej zielonej lace ostatnio mniej padalo i przecinki nie obrodzily... Innym razem bedzie padac wiecej i przecinki same sie rozmnoza.
Przecinki to tak male stworki, ze chyba nie warto sobie nimi az tak zawracac glowy...
Poprawnosc jest dobra ale w granicach rozsadku.

Co do reguly na przecinek przed "a" to ja znam ale nic nie powiem, bo nie chce byc odpowiedzialna za poprawianie stulecia.

Co do tych traumatycznych przezyc to chyba kazdy ma jakies, zycie jest traumatyczne wiec jak sie zyje to trudno od traumy uciec...
ADRIANCREVAN 2013.11.22 22:00
dzięki za wizyte , odpowiedz u mnie na blogu, miłej nocy, pozdrawiam
MalgorzataSz1 2013.11.22 22:03
Lectrice.

Z tym poprawianiem wszystkich, do tej pory napisanych opowiadań, to był żart, rzecz jasna. Sama mam nadzieję, że mimo wszystko nie przeszkadza brak przecinków, lub nadmiar we właściwym odbiorze tekstu. Ja postaram się zwracać baczniejszą uwagę przy korektach następnych rozdziałów.
Dzięki Lectrice. :)
ADRIANCREVAN (gość) 2013.11.22 22:30
DZIĘKUJĘ CI MAŁGOSIU :-)
za miły wpis do księgi i za to że czytasz i wspierasz
pozdrawiam serdecznie Ania
MalgorzataSz1 2013.11.22 22:45
Aniu.

Nie ma za co dziękować. Ja bardzo sobie cenię dobrą lekturę a Twoje opowiadanie jest czymś naprawdę niewiarygodnym i cudnym. Czytam z wielką przyjemnością. :)
imponssible (gość) 2013.11.23 01:09
Gosiu, jestem pewna, że Helena i Krzysztof na pewno nie tak go wychowali. Może i był pantoflarzem i playboyem, ale nie był ofiarą losu. Nie możliwym także jest, by Paulina znęcała się nad nim fizycznie. Psychicznie - rozumiem, ale fizycznie ?
Rozumiem, że to taka bardziej Twoja wersja, ale ona go naprawdę kochała i cierpiała gdy odszedł.To tylko dlatego stała się w stosunku do niego taka opryskliwa, wręcz wredna
Nie wyobrażam sobie też Uli przyjaźniącej się z Sebą.
Jedyne co jest na swoim miejscu to Violetta, jak zwykle spóźniona i z pretensjami do całego świata o nic.
Opowiadanie jest świetne. Z życia wzięte i aktualne, ale nie tutaj, nie przy tych bohaterach. .
ADRIANCREVAN 2013.11.23 08:37
wrzuciałam co nieco :-) bo nie bezie mnie do poniedziałku , pozdrawiam Ania
MalgorzataSz1 2013.11.23 12:14
imponssible

Ten blog nazywa się "Wariacje na temat ..." i to właśnie dlatego panuje na nim dowolna interpretacja dalszych losów Uli i Marka. Niemal każde opowiadanie porusza jakiś istotny, życiowy temat, czasem nawet patologię.
Jeśli piszesz, że jesteś pewna, że Dobrzańscy seniorzy nie tak wychowali Marka, to w takim razie jak? Tak, że ma nie szanować kobiet, traktować je przedmiotowo i wykorzystywać je? Taki właśnie był w serialu, ale to wcale nie oznacza, że w taki właśnie sposób wychowali go rodzice. Był wprawdzie jedynakiem, ale jednak nie za bardzo rozpieszczonym, szczególnie przez ojca, który był bardzo wymagający.
Marka zepsuły pieniądze i powodzenie jakie miał u kobiet.
Ja wymyśliłam kompletnie inną wersję niż ta serialowa, chociaż zachowałam pewne podobieństwa. Np. dominującą postawę Pauliny. Nie zapominaj, że tematem przewodnim tej historii jest przemoc domowa. Czy to naprawdę takie abstrakcyjne wyobrazić sobie, że to żona bije męża a nie odwrotnie? Dlaczego to właśnie mężczyźni mają posiadać patent na okładanie swoich żon? A przecież musiałaś słyszeć i o takich przypadkach, gdzie to żona jest tą stroną dyktującą warunki, a w razie ich niespełnienia wyżywająca się na mężu fizycznie. Ja nie wyssałam sobie tego z palca, bo tak dzieje się naprawdę, choć nadal mało się o tym mówi, bo maltretowani mężczyźni poczytują to sobie za ujmę na honorze i z reguły milczą.
Mnie w przeciwieństwie do Ciebie bardzo łatwo było wyobrazić sobie Paulinę właśnie taką. Miała wybuchowy charakter, urządzała Markowi awantury, a od takiej postawy to już tylko krok do rękoczynów
A już tak na marginesie to ja jestem zupełnie odmiennego zdania co do głębokich uczuć panny Febo do swojego narzeczonego. Przypomnij sobie scenę rozstania w gabinecie Marka. One nic nie mówi o ratowaniu ich miłości, ona mówi o ratowaniu związku, a w nim tej miłości brak. Moje odczucie było takie, że panna FE nigdy nie zaznała prawdziwej miłości. Z Markiem była tylko z przyzwyczajenia i dlatego, że na ich związek łaskawym okiem patrzyli Dobrzańscy. Gdyby go kochała naprawdę nie zachowywałaby się tak okropnie w stosunku do niego. On nie był święty, ale ona przypisywała mu więcej niż robił.

Poza tym dlaczego jest Ci tak trudno wyobrazić sobie przyjaźń Uli i Seby? Ja nie tak dawno w historii "Upadki i wzloty" już ją opisałam i czytelnicy jakoś to przełknęli.
To wszystko, o czym napisałam powyżej, to są właśnie te wariacje na temat. Tu mam szerokie pole manewru i mogę zmieniać w dowolny sposób charaktery bohaterów i ich wzajemne relacje. Gdybym chciała opierać się tylko na takich wizerunkach jakie zaprezentowano w serialu, to już po pierwszym opowiadaniu nie miałabym o czym pisać. :)
ADRIANCREVAN (gość) 2013.11.23 13:35
pisałam , mam już trzy rozdziały skończone , zaczęłam czwarty , pisze w wolnych chwilach w zeszycie na brudno, potem wrzucam do Worda i tyle ..
fabułę też już mam naszkicowaną do końca , pozostało mi ubrać to wszystko w słowa , pozdrawiam, cie serdecznie i życzę miłego weekendu Ania
MalgorzataSz1 2013.11.23 13:47
Tak pamiętam, ale nie sądziłam, że dodasz je tak szybko. Jesteś niesamowita. I ja życzę Ci udanej soboty i niedzieli. Pozdrawiam. :)
ADRIANCREVAN (gość) 2013.11.23 13:49
wrzucę coś jeszcze specjalnied la ciebie , potem pylam na egzamin z geografii , miłego czytania i do jutra
ADRIANCREVAN 2013.11.23 20:09
przeczytałam, wszystko :-)
jeszcze nie wiem czy mi Marka żal , jeszcze za mało go znam :-)
to nie to że nie lubię tzw. " miękkich " facetów bo pod tą miękkością zazwyczaj kryje się złote serce , ale przez twoje słowa przebija jeszcze jedna stara prawda małżeńska , że z ładnej miski się nie najesz , musi być jeszcze pełna , pełna czegoś co się lubi :-)
pozdrawiam Ania
MalgorzataSz1 2013.11.23 20:24
Jak to wszystko? Masz na myśli ten rozdział. Już wyjaśniałam wyżej, że Marek jest dobrze wychowanym człowiekiem i nie chodzi tu o to, że nie potrafi się obronić przed wściekłą żoną, ale nie ma w nim kompletnie agresji. Przecież jeśliby tylko chciał ją trzasnąć, to by to zrobił. Nie chce odpowiadać agresją na agresję. Zdradzę tutaj, że ten kurs samoobrony wypali, a tam będą go chcieli nauczyć bronić się przed jej ciosami nie robiąc przy okazji jej krzywdy.
Mam nadzieję, że z czasem wciągnie Cię to moje pisanie podobnie jak mnie wciągnęło Twoje. Pozdrawiam. :)
ADRIANCREVAN 2013.11.23 20:39
tak oczywiscie ten rozdział, muszę przypomnieć sobie ten serial no i przeczytać inne Twoje opowiadania :-)
dobrze ze w pracy mam czas i laptopa :-)
i wiesz co ?
pewnie kiedy się zgadamy to się okaże że I gust książkowo- filmowy mamy podobny , pozdrawiam Ania
lectrice (gość) 2013.11.23 21:57
No prosze i autorka nam popada w kryzys, a wszystko przez przecinek. Przecinek to takie nic, a jednak sie przydaje w tekscie.
Nie sadze aby to przecinek Cie przerastal, a moze to ich ilosc ?
Przecinki to jak szarancza, atakuja gromada, a biedny autor nie wie jak sie bronic !
Ja myslalam, ze droga autorka ma umysl scisly i przecinki juz zdominowala np. w liczbach dziesietnych, a tu sie okazuje, ze nic z tego, nadal sie ich boi...
Odwagi, troche wiecej determinacji i pisarskiego autorytetu w walce z tymi niesfornymi kreseczkami, a przeciwnik ze strachu sam bedzie sie ustawial tam gdzie trzeba (no miedzy zdaniami).
Napislam raczej malo inteligientny tekst, a jednak jestem zadowolona !
A dalczego ? A dlatego : w kazdym zdaniu jest &#171; a &#187; i przecinek (!), a to przeciez zupelnie zabawne !
Nie bede juz dluzej meczyc szanownej autorki, a to dlatego. ze jest pozno.
Jutro niedziela, a przeciez wszyscy wiedza co to znaczy...
Nowa czesc sie pojawi, a ja juz szykuje moje czerwone ubranko (nie to od Mikolaja) na zdenerwowanie byczkow...
One sie wkurza spogladajac na moje odzienie, wyjda z siebie, a ja je wtedy cap ! Za rogi !
Milej nocy, a niech sie cos milego przysni (a moze przecinek...?).
MalgorzataSz1 2013.11.23 22:20
Lectrice

Po Twoim tekście przyśni mi się liczba Pi, a jak wiesz miejsc po przecinku w niej sporo, a oto dowód: &#960; &#8776; 3,141592653589793238462643383279502884197169... Z przecinkami w matematyce to ja problemu najmniejszego nie mam, za to jak widać w tekstach pisanych, jak najbardziej. Jakby na to nie spojrzeć już jestem nieco bardziej wyczulona na przecinek przed a i postaram się go wstawiać we właściwych miejscach.
Jutro rozdział pojawi się na pewno do południa, a moje byki już się trzęsą na myśl o tym czerwonym wdzianku.
Nie napiszę już nic więcej, bo za chwilę parsknę śmiechem.
Dobrej nocy Lectrice. :)
ADRIANCREVAN (gość) 2013.11.23 22:33
i Ty mi mówisz że ja dużo pisze ?
Kobito ! Jesteś wspaniała , gdzie mi tam do Ciebie !
czytam i czytam i chyba spać nie pójdę :-)
sceny - bomba , piszesz z taką finezja ..
naprawdę brak mi słów ..
zaczytam sie chyba :-)
pozdrawiam i tym razem serio : dobranoc ..
ciszę się ze się odnalazłyśmy ..
MalgorzataSz1 2013.11.23 22:52
Aniu

Ja również się cieszę a Ty daj na wstrzymanie, bo i tak nie dasz rady przeczytać wszystkiego. Już dwudziesta trzecia prawie. Ja maszeruję do łóżka. Pa. :)
ADRIANCREVAN (gość) 2013.11.23 22:56
no pa :-)
poczytam co lepsze kawałki a potem wezmę się za poszczególne opowiadania :-)
dobranoc he he
Amicus (gość) 2013.11.24 09:38
ufff, zdążyłam jeszcze przed nową częścią ;)
Powiem Ci, że zaskoczył mnie Twój pomysł na opowiadanie. Niby sprawa pojawiająca się nie tak bardzo sporadycznie, a jednak temat tabu. Trochę mnie mimo wszystko rozbawił w tej konfiguracji. Bezbronny Marek i wyżywająca się na nim Paulina. On faktycznie był zbyt dobrze wychowany by uderzyć kobietę, ale ten serialowy chyba nie pozwoliłby na takie traktowanie. Paulina za to kobieta z klasą bije swoje męża. Jednym słowem historia bardzo intrygująca i rzucająca zupełnie nowe światło na tą dwójkę, a w zasadzie na ten trójkąt.
Pozdrawiam :)
MalgorzataSz1 2013.11.24 10:06
Amicus

Kolejny raz zrobiłaś mi niespodziankę tym komentarzem. Bardzo się cieszę, że znajdujesz czas, żeby przeczytać moje bazgroły.
Czułam, że w odniesieniu do serialowego Marka ten przedstawiony przeze mnie wzbudzi wiele kontrowersji. Mogę powiedzieć tylko tyle, że jego postawa z czasem ulegnie zmianie. W końcu to zawsze element stały i serialu i moich opowiadań, czyli przemiana.
Paulina niby jest kobietą z klasą, ale ile się dzieje złego w czterech ścianach domów, w których mieszkają takie właśnie kobiety? Jak się z czasem okaże, ta jej klasa będzie lekko półśrednia, a nie taka z najwyższej półki.
Bardzo dziękuję Ci kochana za ten komentarz i przesyłam buziole. A już za chwilę pojawi się kolejna część. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz