Łączna liczba wyświetleń

15386546

środa, 7 października 2015

"TABU" - rozdział 4

 

01 grudzień 2013
ROZDZIAŁ 4



Podwieźli Jaśka na Solec, a sami pojechali do Łazienek. Jak na późną jesień dzień zapowiadał się całkiem ładny. Nie padało i tylko wiatr leniwie zamiatał z alejek suche liście. Przez jakiś czas szli w milczeniu, w końcu odezwała się Ula.

- Powiesz mi, co się stało i dlaczego twój policzek przypomina nadmuchany balonik?
- Opowiem Ula. Po to przecież wyciągnąłem cię z domu. Usiądźmy może na jakiejś ławce.
Podeszli do jednej z nich stojącej najbliżej stawu. Zebrał się do kupy i opowiedział jej przebieg tej soboty.
- Chwała Bogu, że Seba ma ten podgląd. Nie wiem jak ten jego kumpel to zrobił, ale nieźle to wymyślił. Całe szczęście, że on był w domu i śledził sytuację, bo zainterweniował w samą porę. Nie jestem pewien, czy znowu nie wylądowałbym w szpitalu. Na szczęście skończyło się tylko na wybitym zębie.
- Coraz bardziej martwi mnie Paulina. Ona już chyba nie potrafi zapanować nad sobą. Boję się o ciebie Marek. Boję się, że któregoś dnia dotrze do nas ta najgorsza z wiadomości. Błagam cię postanów coś i nie narażaj się tak. Jeśli zajdzie taka potrzeba, my będziemy świadczyć w sądzie. Musisz znaleźć w sobie odwagę i siłę, żeby jej się przeciwstawić. Do końca życia chcesz być tak poniewierany? Jak możesz na to pozwalać? – Zalśniły jej w oczach łzy i cicho popłynęły po policzkach. Objął ją ramieniem i przygarnął do siebie.
- Nie płacz, bo mam wyrzuty sumienia, że doprowadziłem cię do takiego stanu. Jeszcze wszystko się ułoży. Jeszcze będę szczęśliwy…
- Mam nadzieję, że mocno wierzysz w to co mówisz – odpowiedziała drżącym głosem. – Zasługujesz na szczęście jak mało kto, a tymczasem spotykają cię same złe rzeczy. Pomyślałam sobie, że jutro rano zadzwonię do mojej przychodni dentystycznej. Mam tam po południu wizytę u ortodonty, przy okazji mogłabym załatwić ci dentystę. Nie powinno być problemu, bo facet w poniedziałki i piątki przyjmuje prywatnie, a przez resztę tygodnia leczy pacjentów za darmo z Narodowego Funduszu Zdrowia. Tam jest też pracownia protetyczna i być może byłaby szansa, żeby od razu wstawili ci ten ząb.
- Chyba nie. Ząb się złamał, ale korzeń został. Muszą go usunąć, ale jeśli możesz, to załatw mi tą wizytę. Pojedziemy razem.

Spędzili ze sobą niemal cały dzień. Nie chciał wracać do domu i kolejny raz wysłuchiwać reprymendy swojej żony. Z Ulą było mu dobrze. Cicho i spokojnie. Mógł godzinami spacerować z nią po parku nie mówiąc słowa, bo ona wcale tego nie wymagała. Wiedziała, że pomilczeć w towarzystwie też jest dobrze. Każdą jego ranę, każdy siniak odczuwała niemal fizycznie. Pękało jej serce na widok jego pokiereszowanej twarzy. Już nawet nie potrafiła zliczyć, ile razy miał rozcięte wargi, czy łuki brwiowe, a raz nawet naderwane ucho. Pani Febo-Dobrzańska z niezwykłą precyzją zadawała ciosy. W takich sytuacjach najchętniej przytuliłaby go do siebie mocno i zapewniła, że będzie wszystko dobrze. Nie mogła tego zrobić, bo on z pewnością by się domyślił, że nie jest jej obojętny, a to zniszczyłoby tę piękną przyjaźń.
Wieczorem odwiózł ją do domu. Zanim wyszła z samochodu ujął jej dłoń i pocałował z atencją.
- Dziękuję Ula za ten dzień i za wszystko co dla mnie robisz. Mam wrażenie, że zachowuję się jak egoista chcąc cię mieć wyłącznie dla siebie. Ty powinnaś chodzić na randki, spotykać się z kimś, próbować ułożyć sobie życie, a nie przejmować się takim nieudacznikiem jak ja.
Roześmiała się nieco nerwowo.
- Oj Marek, Marek. Ja i randki wykluczamy się wzajemnie. Spójrz na mnie. Kto by chciał chodzić ze mną na randki? Jakoś nikt nie wali drzwiami i oknami, żeby się ze mną umówić. Ja może bym i chciała, ale mam też świadomość swojego wyglądu i lustro w domu. Mężczyzn nie pociągają kobiety takie jak ja. Oni są wzrokowcami i przede wszystkim zwracają uwagę na wygląd, a nie na przymioty charakteru. Poza tym dwaj najważniejsi dla mnie i najprzystojniejsi mężczyźni są obok mnie i to zupełnie mi wystarcza – rozchichotała się, jednak jemu nie było do śmiechu.
- To miłe co mówisz, ale dobrze wiesz, że nie powinno to tak wyglądać. Powinnaś pomyśleć o sobie, a nie ciągle martwić się o nas, a o mnie szczególnie. Powinnaś się zakochać w kimś naprawdę ciebie wartym i powinnaś założyć rodzinę. Zasługujesz na szczęście Ula, na całe tony szczęścia.
- To może być trudne – westchnęła.
- Dlaczego?
Uśmiechnęła się do niego promiennie, choć tak naprawdę miała ochotę się rozpłakać.
- Aaa, bo kiedyś już zakochałam się w takim jednym i jakoś ta głupia miłość nie chce mi przejść.
- Serio? Dlaczego nic nam nie powiedziałaś?
- A po co? Mało macie problemów? To nie jest nic ważnego i zapewniam cię, że nie ma przyszłości. Ja pogodziłam się już z tym.
- Znam go? – Pokręciła głową.
- Dajmy już spokój. Ja nie chcę rozmawiać na ten temat. To zbyt osobiste. Pożegnam się już. Trzymaj się i zwalczaj smoka. Do jutra przyjacielu.
Wysunęła się z samochodu, pośpiesznie przekroczyła bramę i w końcu zniknęła z jego pola widzenia.
Ruszył wolno ciągle myśląc o tym, co mu powiedziała. Była wspaniałym kompanem, wspaniałym przyjacielem. Można z nią było konie kraść, a jednak nigdy nie pomyśleli o tym, czy ona rzeczywiście jest szczęśliwa. Nie pomyśleli, dlaczego do tej pory nie ma żadnego faceta, który by ją chronił, dbał o nią i kochał. Nigdy o żadnym im nie mówiła. Okazało się nagle, że tak naprawdę oni nic o niej nie wiedzą. Nigdy nie wywnętrzała się przed nimi i nigdy na nic nie skarżyła. Znali się już przecież dość długo, a dopiero dzisiaj dowiedział się, że ona jest w kimś zakochana. - Jestem głupkiem – pomyślał. – Tak bardzo skupiłem się na własnych problemach, że nie zauważyłem, że ona też ma gorsze dni i że czasem potrzebuje wsparcia z naszej strony. – Postanowił to zmienić. Od dzisiaj będzie baczniej zwracał uwagę na jej zachowanie i nie umknie mu już nic. Uczuli też na to Sebastiana. – Gdyby Paulina była taka jak Ula, miałbym przy niej dobre, spokojne i szczęśliwe życie.

Weszła do jego gabinetu z uśmiechem na twarzy i przysiadła na kanapie.
- Załatwiłam. Masz się stawić na szesnastą trzydzieści. Ja muszę być na szesnastą.
- Co? – Nie bardzo rozumiał o czym ona mówi.
- Marek skup się. Załatwiłam nam wizytę u dentysty. Będziemy musieli się trochę urwać z pracy chyba, że ja pojadę wcześniej, a ty dołączysz.
- Aaa… rozumiem. Nie Ula. Pojedziemy razem. Daleko to?
- Nie, jakieś pół godziny autobusem, ale samochodem będzie o połowę szybciej.
- Dobra, w takim razie wychodzimy o piętnastej trzydzieści. Dzięki, że się tym zajęłaś. – Popatrzył na nią z wdzięcznością.
- Nie ma sprawy. Idę popracować.

Weszła do gabinetu ortodonty, a Marek rozsiadł się wygodnie w fotelu i wziął do ręki jakąś gazetę. Nie zdążył nawet dobrze zagłębić się w artykuł, gdy drzwi naprzeciw otworzyły się i wyszła Ula.
- Już? – Zdziwił się. – A co tak szybko? - Rozciągnęła usta w szerokim uśmiechu, a on zdumiony spojrzał na nią. – Słodki Jezu! Zdjęli ci to żelastwo! Wyglądasz zupełnie inaczej. Nie do wiary jak ten aparat zmieniał ci kształt ust. Masz piękny uśmiech Ula. Chyba najpiękniejszy jaki w życiu widziałem. – Pod wpływem tego komplementu zarumieniła się po czubek głowy.
- Nie przesadzaj.
- Nie przesadzam ani trochę. Jestem bardzo pozytywnie zaskoczony. No, no… - pokiwał głową z podziwem. Te zachwyty przerwał głos pielęgniarki wywołującej jego nazwisko. - Trzymaj kciuki – rzucił jej jeszcze i zniknął za drzwiami gabinetu.
Długo w nim siedział. Było już dobrze po osiemnastej, gdy z niego wyszedł.
- Boli cię bardzo? – Spytała ze współczuciem
- Nie tak mocno. Wyrwał mi ten korzeń, ale wcześniej zrobił wycisk i za tydzień będę miał już pełne uzębienie. Chodź, odwiozę cię do domu, bo późno już jest.

Wracając do Warszawy zadzwonił jeszcze do Sebastiana.
- Jesteś w domu?
- Jestem. Szykuję sobie kolację, a co u ciebie? Byłeś u dentysty?
- Byłem. Wyrwałem to, co zostało z zęba i za tydzień będę się uśmiechał pełną gębą. Ale ja, to jeszcze nic. Uli zdjęto wreszcie ten paskudny aparat. Nie poznasz jej bracie. Nasza Iskierka zaczyna się zmieniać. Nawet nie miałem pojęcia jak bardzo szpeciło ją to żelastwo. Teraz wygląda naprawdę pięknie. Trzeba ją jeszcze namówić na zmianę tych wielkich okularów, bo też nie dodają jej uroku. – Olszański roześmiał się.
- To może być trudne, bo ona czuje się z nimi bardzo związana.
- To siłą zaciągniemy ją do optyka – zawtórował mu Marek. – Ale ja nie o tym chciałem… Mam prośbę. Jeśli jesteś w domu, to sprawdź co robi moja żona. Jestem dzisiaj jakiś niespokojny i nie chciałbym kolejnej awantury.
- Poczekaj, przełączę komputer. Widzę ją. Jest w kuchni. Chyba robi sobie kawę i co chwilę patrzy na zegar. Pewnie zastanawia się, gdzie jesteś. Bądź silny. Ja będę obserwował. Nie zostawię cię samego.
- Dzięki Seba. Ja za jakieś dziesięć minut powinienem być w domu.

Wszedł do salonu i zastał ją siedzącą na kanapie i poklepującą nerwowo dłonią jej oparcie.
- Czy za każdym razem i każdego dnia mam się zastanawiać, gdzie się podziewasz? Może chociaż raz byłbyś uprzejmy poinformować mnie o swoich popołudniowych planach? Która tym razem? Domi? Też ma sporo włosów i aż się prosi o strzyżenie – powiedziała ironicznie.
Stanął naprzeciw kanapy i wbił w nią wzrok.
- Stałaś się bardzo monotematyczna ostatnimi czasy, a ja już jestem zmęczony tym ciągłym tłumaczeniem ci się z czegokolwiek. Nie, to nie Domi. To dentysta, bo przedwczoraj wybiłaś mi ząb. To już trzeci ząb, który straciłem z powodu twojej niczym nie uzasadnionej agresji.
Rozbawił ją tym. Zaczęła się śmiać i kpić z niego.
- Nie martw się mój drogi, masz ich jeszcze całkiem sporo.
- Uważaj, – syknął ostrzegawczo – bo moja cierpliwość któregoś dnia się skończy i zafunduję ci wymianę obu szczęk.
Wstała z kanapy i podeszła do niego. Stanęła w wyzywającej pozie i z kpiącym uśmiechem na ustach powiedziała.
- Spróbuj. No, spróbuj. Nie masz jaj. Jesteś zwykłym tchórzem. Pozwalasz się bić kobiecie. – Zamachnęła się i z całej siły chciała strzelić go w ten opuchnięty policzek. Zareagował błyskawicznie. Treningi nie poszły na marne. Zanim jej dłoń dotknęła jego twarzy schwycił ją w nadgarstku i mocno wykręcił. Wrzasnęła, ale nie przejął się tym. Zamachnęła się drugą, ale i tę chwycił mocno. Unieruchomił ją.
- Puść mnie! – wrzasnęła. – Natychmiast mnie puść! To boli!
- Naprawdę? A ja myślałem, że czerpiesz przyjemność z przemocy? Nie przyszło ci do głowy, że mnie robiłaś znacznie gorsze rzeczy? Rzeczy, które też mnie bolały?
Szarpnęła głową. Jej twarz znajdowała się na poziomie jego brody. Wbiła z całej siły w nią zęby. Pociekła krew. Puścił jej ręce, a ona natychmiast zaczęła go nimi okładać. Znowu je unieruchomił. Nie zważając na kapiącą mu na koszulę krew powlókł Paulinę do garderoby i wyjętym z szuflady paskiem związał jej nadgarstki na plecach a drugim nogi, choć kopała jak narowista klacz. Nie zważał na to. Nauczył się już robić uniki. Mocno pchnął ją na kanapę.
- A teraz zamknij się podła suko i leż spokojnie! – powiedział niemal szeptem. Był w wyraźnym szoku. Nigdy nie podejrzewałby siebie o taką stanowczość i o takie słownictwo. Poszedł do łazienki i wytarł z twarzy krew. Komórką zrobił sobie kilka zdjęć. Było widać na nich wyraźnie odciśnięte uzębienie jego żony. Nałożył opatrunek i nawet nie spojrzawszy na małżonkę udał się do swojej sypialni.
Wczesnym rankiem uwolnił ją z więzów. Nawet nie drgnęła. Spała w pozycji w jakiej zostawił ją wczoraj. Wyszedł szybko z domu i podjechał do Sebastiana. Na szczęście był już na nogach.
- Widziałeś?
- Widziałem i jestem pod wrażeniem. Po raz pierwszy postawiłeś się jej.
- Sam nie wierzę, że to zrobiłem. Posłuchaj. Zrobiłem jeszcze kilka zdjęć. Nieźle mnie ugryzła w brodę. Do krwi. Przegraj te zdjęcia i wydrukuj. Jeśli to możliwe, teraz. Zabierz też wszystkie nagrania. Już nie chcę dłużej tego ciągnąć. Mam dość. Nie zgłoszę tego na razie na policji. Chcę to załatwić inaczej. Chcę załatwić tak, by bez protestu zgodziła się na rozwód. Chcę to załatwić przy świadkach. Dlatego jeszcze dzisiaj zadzwonię do rodziców i wymuszę na nich zaproszenie dla nas na niedzielny obiad. Urządzę im seans filmowy. To pozwoli zrzucić im klapki z oczu. Alex też musi przy tym być.
- Dobry plan. Już nie będzie mogła się wykręcić. Zaczynamy w takim razie działać.

Tego dnia w zaciszu swojego gabinetu opowiedział Uli o przebiegu wczorajszego wieczoru. Była przerażona widokiem jego twarzy. Policzek nadal był mocno opuchnięty i siny, a broda zniknęła pod grubym opatrunkiem.
- To już nie ważne Ula. Wczoraj podjąłem decyzję. Muszę się uwolnić od tej kobiety. Przywieź mi jutro tę teczkę z obdukcjami. Mam zamiar pokazać je rodzicom. W niedzielę zaproszą nas na obiad, a ja po nim urządzę im pokaz filmów, a raczej horrorów. Mam nadzieję, że poprą mnie.
- Na pewno. To chora kobieta i powinno się ją zamknąć w pokoju bez klamek.
- Dzisiaj wychodzimy we trójkę w porze lunchu. Mamy dla ciebie niespodziankę.
- Jaką?
- No jak ci powiem to nie będzie niespodzianki, prawda? Nie obawiaj się, bo to będzie coś naprawdę miłego i chyba przyjemnego.
O dwunastej wsiedli wszyscy do Lexusa Marka. Trochę kluczył po mieście, aż w końcu zatrzymał się przed salonem optycznym.
- Idziemy do optyka? – Spytała zaskoczona. Była przekonana, że Marek odkrył jakaś nową knajpę i dobre jedzenie.
- My nie. Ty idziesz. My będziemy ci towarzyszyć.
- Ale po co? Ja mam dobre okulary. Szkoda czasu i kasy. Jedźmy lepiej coś zjeść.
- Nie ma mowy – Marek wysiadł z auta i otworzył drzwi po jej stronie. Wziął ją na ręce i wyciągnął z jego wnętrza. – Nie wierzgaj, bo to nic ci nie da – powiedział ze stoickim spokojem. – Idziemy Seba.
- Marek puść mnie. Obiecuję, że nie ucieknę.
- Jakoś ci nie wierzę.
Weszli do środka wprawiając obsługę salonu w spore osłupienie. Dopiero tam postawił ją na nogi tłumacząc jednej z kobiet, że Ula to bardzo oporny materiał na zmiany i koniecznie powinna się pozbyć tych archaicznych okularów. – Kobieta roześmiała się.
- Bez obaw. Zaraz znajdziemy dla pani coś ładnego.
Przymierzyła mnóstwo oprawek i w końcu wybrała przy pomocy ekspedientki lekkie, małe, a przede wszystkim modne okulary.
- Boże Ula, gdybym tego nie widział, nie uwierzyłbym. – Sebastian przysunął się do niej i wraz z nią spojrzał w lustro. – Jak mogłaś ukrywać te piękne oczy pod tym paskudztwem. To karygodne. Spójrz na siebie. Jesteś piękna. Podjedziemy jeszcze do fryzjera i zrobimy porządek z włosami.
- O nie, nie, nie. Nic z tego. Nie pozwolę wam się tam zaciągnąć.
- Ale my nie prosimy cię o pozwolenie – wyszczerzył się do niej Marek. – Zaprowadzimy cię tam siłą. Jeśli chodzi o przemoc, ja mam już w tym niezłą wprawę.
Jak powiedzieli, tak też zrobili. Kiedy opuścili salon fryzjerski panna Cieplak była już zupełnie inną kobietą. Oni obaj nawet nie przypuszczali, że ta jej przemiana będzie tak efektowna. Stała przed nimi piękna, nietuzinkowo piękna dziewczyna o świetnie przyciętych włosach koloru miedzi i dużych oczach błękitnych jak niebo, wręcz chabrowych. Jak oniemiali wpatrywali się w ten cud. Była skrępowana i mocno zażenowana, bo stała przed nimi jak eksponat muzealny. W końcu musiała przerwać to ostentacyjne gapienie się na nią. Ujęła się pod boki i wyrzuciła z siebie.
- Pojedziemy wreszcie coś zjeść? Kiszki mi marsza grają już od dwóch godzin.
- Już Ula. Już jedziemy. – Marek otworzył jej drzwi do samochodu. – Jesteś powalająco piękna – szepnął jej do ucha.

bewunia68 (gość) 2013.12.01 12:00
Zaskoczyłaś mnie Gosiu ! Nie pomyślałam , że to panowie zajmą się upięknieniem Uli . Czyżby Markowi podobały się rude? Fajnie poradził sobie z Pauliną . Widać , że przykładał się na treningach . Jak szybko zorientuje się w uczuciach Uli względem niego ?
Pozdrawiam.
MalgorzataSz1 2013.12.01 12:11
Bewuniu

Akurat mnie to wydawało się oczywiste, bo zbudowałam między nimi szczególny rodzaj przyjacielskich relacji. On się jeszcze bardziej zacieśnił, gdy poznali sekret Marka.
Byli paczką bardzo dobrych przyjaciół pomagających sobie nawzajem i wspierających się w trudnych momentach. Któż miałby spowodować Uli przemianę, jeśli nie jej dwaj najlepsi przyjaciele?
Filip kiedyś wypowiadał się na temat kobiet, które mu się podobają i na pierwszym miejscu wymienił te z rudymi włosami. Poszłam tym tropem i założyłam, że Marek też lubi taki typ.
Co do uczuć jakie Ula żywi względem niego, to on nie zorientuje się tak szybko, chociaż dla Was to może być szybko, bo opowiadanie liczy zaledwie osiem rozdziałów, a jesteśmy już przecież na półmetku.
Bewuniu, bardzo Ci dziękuję za wpis i życzę udanej niedzieli. Pozdrawiam. :)
bewunia68 (gość) 2013.12.01 12:23
Rzeczywiście w jednym z wywiadów Filip mówił o tym kolorze włosów . Zapomniałam . Ja malowałam się na rudo , gdy chciałam podokuczać mężowi .
Trzymam kciuki za Marka .
Cześć !
MalgorzataSz1 2013.12.01 12:28
Ha, ha. Podokuczać mężowi? Przecież rudy odcień włosów jest piękny. Sama farbowałam się na taki przez długie lata. Teraz wróciłam do mojego naturalnego koloru a raczej do farby go przypominającej . Jakoś tak dość dobrze pokrywa moje siwe już włosy. Pozdrawiam. :)
bewunia68 (gość) 2013.12.01 13:19
Ale moje kochanie twierdziło , że nie lubi rudego koloru !
MalgorzataSz1 2013.12.01 13:25
No cóż... Pewnie nie jest w tym odosobniony. Mój mąż na szczęście nic nie mówił przez te wszystkie lata i tak naprawdę nie wiem, czy ten kolor mu się podobał czy nie. Zawsze mówił, że mi ładnie i tyle. Może nie chciał mi robić przykrości? A z drugiej strony, gdyby nie było mi w nim dobrze, to pewnie wyraził by na głos swoją opinię. Aż go zapytam. Ha, ha.
lectrice (gość) 2013.12.01 13:26
"Na szczescie skonczylo sie tylko na wybitym zebie"!!!!
O rany, co ten Marek wygaduje! On juz zupelnie zatracil realna ocene wydarzen, czas cos z tym zrobic. Cale szczescie, ze spieszysz sie z rozwojem fabuly, bo nam sie Mareczek sypie.

Przez Szanowna Autorka mam noc do tylu, przez tego drugiego linka, ktory dzialal. Oczy mam podkrazone i czerwone i moze dlatego zwabilam pewne byczki, moze tez niewyspane?
Co do lez Uli "splywajacych cicho po policzkach" to oczywiscie nie blad ale ja sobie wyobrazilam lzy szorujace z wielkim halasem po policzkach i to mnie rozsmieszylo. No coz, tak juz mam...


Czy Twoj Marek z tego opowiadania jest nadal przystojny bo te naderwane uszy, rozciete luki brwiowe, wargi itp musialy uszkodzic jego urode. Moze teraz on bedzie Brzydalem?
Przeciez Ula zrobi sie na bostwo...
A jak juz bedzie zachwycajaca to nadal bedzi chciala takiego pokiereszowanca?

No i mam byczka przedniej jakosci. Zamiast "przywiez ta teczke z obdukcjami" powinno byc te z ogonkiem "przywiez te teczke z obdukcjami". Ja uwielbiam forme "te" i dlatego nie moglam sie powstrzymac, zeby Ci o niej nie napisac.

W starannej polszczyźnie powinniśmy pisać i mówić „Weź tę teczke”. Tradycyjna forma "tę" bywa jednak zastępowana formą "tą". Wynika to stąd, że wśród różnych określeń rzeczownika rodzaju żeńskiego tylko zaimek ta ma w bierniku końcówkę -ę, podczas gdy inne określenia przyjmują końcówkę -ą: „Weź tę teczke”, ale: „Weź tamtą teczke”, „Weź pierwszą teczke”.
Mówiąc Weź tą teczke, odmieniamy zaimek ta analogicznie do tych określeń. W mowie potocznej jest to dopuszczalne, w pisanej mniej. Ale forma "te" tak pieknie brzmi, ze zachecam do jej popularyzacji nawet w jezyku potocznym...

Musze stwierdzic, ze uwielbiam te byczki, racze cudze, moze w poprzednim zyciu bylam pastuchem, albo pracowalam w masarni ?

Marek dostal skrzydel, postawil sie Pauli, to mu dodalo odwagi i nawet w stosunku do Uli jest bardziej zdecydowany jeszcze nie wie dlaczego tak mu zalezy ale pewnie mu to wyjasnisz w nastepnej czesci.

O rany, ale jestes zakrecona Wybilas Markowi zeba aby mieli okazje razem isc do ortodonty!!!

Gratuluje pomyslow, rozwijasz akcje raczej zaskakujaco i potrafisz oderwac sie od schematu filmowego.

Juz czekam na ciag dalszy ... jakie marne jest zycie glodnego czytelnika !
MalgorzataSz1 2013.12.01 14:11
Lectrice

Jak ja bym zarwała noc oglądając serial, to następnego ranka nie widziałabym na oczy nie mówiąc już o przyswojeniu jakiegoś tekstu. A Ty nie dość, że dałaś radę przyswoić, to jeszcze wypatrzyłaś byki. Co do "tę" i "tą" nie będę się spierać, bo tak naprawdę nie wiem, w których momentach to zastosować, a w których nie. Mówiłam już, że raczej piszę intuicyjnie i czasem mnie ta intuicja zawodzi. Błąd oczywiście zostanie poprawiony.
Co do przystojności Marka, to została już mocno nadwerężona, ale zakładam, że chłop jest młody a rany goją się jak na psie. Jakieś blizny z pewnością zostaną, ale nie będą zaburzać ogólnego oglądu. Przyjmujemy więc, że nadal jest bardzo przystojny.
Jeśli chodzi o wspólny wypad do dentysty, to najpierw wybiłam Markowi ząb, a potem wpadłam na pomysł, żeby wraz z nim posłać tam Ulę, która przy okazji pozbyłaby się aparatu. Nie było odwrotnie.
Następny rozdział wreszcie pozwoli na otwarcie oczu rodzicom Marka. Będzie się działo, ale nic więcej nie zdradzę, bo muszę się zabrać za poprawienie "tę".

Wielkie dzięki za długaśny komentarz. Serdecznie Cię pozdrawiam i nie przesadzaj z siedzeniem przed telewizorem i oglądaniem serialu. :)
MalgorzataSz1 2013.12.01 14:42
Lectrice

Wejdź na ten blog i przeczytaj. Dziewczyna nieźle pisze. Mnie się podoba. http://doremifasu.blog.pl/
ADRIANCREVAN (gość) 2013.12.01 16:03
No ! dobrze że Marek nareszcie zaczyna dostrzegać w Uli kobietę i to taką wartą jego zainteresowania ! Dobrze też że postawił się tej despotce Paulinie ! Uff od początku mam na nią alergię - wredna baba ! Należało jej się , A nasza Ulka zaczyna z poczwarki przemieniać się w motyla - nareszcie !
Co do ODPOCZYNKU o którym piszesz :-) od rana stałam przy garach bi miałam gości na obiedzie , teraz poszli to wpadam na chwilkę bo muszę jeszcze dwa kartony kosmetyków zapakować , tak wygląda moja niedziela :-)
MalgorzataSz1 2013.12.01 16:23
Aniu.

Naprawdę Ci współczuję, bo ciągniesz kilka srok za ogon, a jednocześnie jestem pełna podziwu, że tak dobrze to ogarniasz i dajesz sobie radę. Z drugiej strony powinnaś mieć też czas dla rodziny i dla siebie po to, żeby w ten wolny dzień nabrać trochę oddechu. Fajnie, że córka podziela Twoje pasje do pisania opowiadań. Moja nawet nie ma o tym pojęcia, że zajmuję się takimi rzeczami.
A za komentarz bardzo dziękuję. Pozdrawiam. :)
Gośka (gość) 2013.12.01 17:14
Jak już wcześniej pisałam zaintrygował mnie temat przewodni opowiadania. Mimo tego, że nie oglądałam żadnego odcinka "Brzyduli" uwielbiam czytać twoje opowiadania. Treść, dialogi i pomysł powodują, że potrafię znaleźć czas by tu zajrzeć. Przemiana Brzyduli i chęć Marka by walczyć o lepsze życie bez przemocy to taki punkt kulminacyjny. Jestem ciekawa co będzie dalej. Powodzenia w dalszym pisaniu!
Staram się nadrobić to czego nie czytałam. Marnie mi to wychodzi, ale się staram.
ADRIANCREVAN (gość) 2013.12.01 17:20
Małgosiu - nie ma za co dziękować - co do reszty - ogarniam - jak nie będę dawała rady to zrezygnuję z czegoś i tyle :-)
teraz mam całkiem fajny wieczór bo mąż pojechał zawieść teściową do sanatorium, ja z córką jesteśmy w domu każda przy swoim kompie , czas sobie płynie , pozdrawiam Ania
MalgorzataSz1 2013.12.01 17:36
Gosiu

Jesteś prawdziwym ewenementem wśród zaglądających na mój blog, bo przeważnie są to ludzie, których ten serial urzekł. A Ty mówisz, że nie widziałaś ani jednego odcinka. Ja szczerze polecam. Spodoba Ci się.
Bardzo się cieszę, że jednak znajdujesz czas na czytanie. Jeśli Ci się podoba, to z całą pewnością wcześniej czy później wszystko nadrobisz.
To opowiadanie nie jest zbyt długie, bo liczy tylko osiem rozdziałów, więc rozwiązanie wszystkich problemów przyjdzie dość szybko.
Bardzo Ci dziękuję za te odwiedziny i zostawiony komentarz. Serdecznie pozdrawiam. :)
lectrice (gość) 2013.12.01 17:39
Ja tak lubie "te forme" (biernik te z ogonkiem), chyba bardziej niz golabki mojej mamy !
Dlatego tez nie moglam sobie odmowic chocby proby nawrocenia Cie na biernik "te torbe".
Bardzo prosze o wyrozumialosc i jak jestem upierdliwa to walic prosto z mostu, a ja i tak sie nie zmienie bo uuwwieeellbbbiaaammmm biernik z "te"
"Jem te zupe ale nie lubie jajek z ta zupa".
"Lubie te dziewczynke ale rozmawiam z ta dziewczynka".
Mianownik wolacz kto co : ta torba
dopelniacz kogo czego : tej torby
celownik komu czemu : tej torbie
biernik kogo co (widze, kupuje, brudze, nosze...) te torbe
narzednik z kim z czym : z ta torba
miejscownik o kim o czym : o tej torbie

No i co, nawrocilas sie tak troszeczke? Ociupinke ?
Ciesze sie, ze poprawiasz "te" trawiasta strone ( a nie "ta" strone) i licze nato, ze sama uznasz, ze lepiej jest kochac "te" regule gramatyczna ( a nie "ta" regule gramatyczna).

"Te" jest piekne! No czyz nie mam racji ?
ADRIANCREVAN (gość) 2013.12.01 17:41
JA popieram Małgosię
serial - pierwsza klasa !!
warto poświęcić czas :-)
lectrice (gość) 2013.12.01 17:45
Ja nie chce wydac sie "gramatyczo-zboczona", niewiele osob mowi "te" , a ja to naprawde bardzo lubie. Ta forma jest "piekna" !
Moze zaloze klub przyjaciol biernika zenskiego z "e" z ogonkiem ?
MalgorzataSz1 2013.12.01 18:02
Lectrice

Ryknęłam śmiechem. Te Twoje określenia któregoś dnia spowodują mój zgon. "Gramatyczno zboczona"? Jeśli to nazywasz zboczeniem to ja też chciałabym być zboczona w podobny sposób. Nie trzeba mnie nawracać, bo nie upieram się przy niczym, do czego wnosisz jakieś zastrzeżenia. Sama bardzo lubię, gdy tekst napisany jest poprawnie i nie muszę się zastanawiać nad każdym przekręconym słowem. Wręcz domagam się takich uwag od ludzi, którzy na tym się znają. Ja nie zawsze posiadam odpowiednie wyczucie i czasem popełniam błędy, ale czytając Twoje wskazówki staram się je poprawić i to też sprawia mi satysfakcję. Nie mogę obiecać, że któregoś dnia napiszę idealny pod względem gramatycznym tekst, bo sama w to za bardzo nie wierzę, ale nie ignoruję uwag i wcale nie mam Cię za upierdliwą w tym względzie.
Zwracaj mi uwagę jak tylko natkniesz się na pasące się byki na tej zielonej łączce.
Buziaki. :)
Gośka (gość) 2013.12.01 18:55
To ty Gosiu jesteś świetnym pisarzem. A ja jestem człowiekiem, który uwielbia czytać.
Może kiedyś obejrzę, ale to po maturze!
MalgorzataSz1 2013.12.01 19:04
Gosiu

Bardzo Ci dziękuję za ten komplement, ale wierz mi, że istnieją o niebo ode mnie lepsi, a mimo to z wielką przyjemnością przeczytałam Twoje słowa, które są bardzo budujące.
Matura to gorący okres. Dużo nauki, a mało czasu. Kiedy zdasz ją śpiewająco to na odreagowanie proponuję Ci właśnie "Brzydulę", przy oglądaniu której można się świetnie zrelaksować, a jej dialogi stały się już kultowe.
Dziękuję i pozdrawiam. :)
lectrice (gość) 2013.12.01 19:32
Oj, joj, joj, jak to "napisac tekst bez byczka" ? No od czasu do czasu mozesz popelnic taki czyn (np. Tabu 3), ale za czesto to tez nie mozna. Byczki moga przezyc bez trawki edycje jednego tekstu, no moze dwoch. Przy wiekszej ilosci beda skazane na zaglade, a to przeciez stworzenia boze !
Jakby Bog nie chcial powolac do zycia byczkow to by nam dal wszystkim "leb jak sklep" ze wszystkimi dzialami. Jesli juz mamy ten leb jak sklep to niestety nie zawsze jest to nowoczesny supermarket albo brakuje nam jakiegos dzialu. U mnie dzial gramatyczny jest dobrze wyposazony ale ten z ortografia leksykalna zupelnie szwankuje i bardzo czesto sprawdzam slowa bo boje sie obciachu (pamietne horrendalnie).
A poza tym, jesli zupelnie usmiercisz byczki to napisze donos do Towarzystwa Ochrony Zwierzat ...
Ja nie mowie, ze masz o nie jakos specjalnie dbac, nie musza byc wypasione, ale trzeba im zapewnic minimalne mini minimum socjalne...
Pozdrowienia
Dbaj o swoj zwierzyniec (zwierze najlepszym przyjacielem pisarza ?).
lectrice (gość) 2013.12.01 19:53
No i jeszcze jeden zwierzak z tej samej klatki, na jaki zamek ty je zamykasz, ze Ci bez przerwy laza po lace ?
Zamiast "zamachnela sie druga, ale i ta chwycil mocno", powinno byc "ale i te chwycil mocno", to tez biernik.

P.S. Pierwszy raz slysze, ze ktos z wlasnej, nieprzymuszonej woli tez chcialby byc zboczony...
Sama nie wiem co o tym myslec...
MalgorzataSz1 2013.12.01 20:14
Lectrice

Ty mój osobisty sokole, a jednak wypatrzyłaś kolejnego bycura. Za chwilę ukręcę mu łeb.
Mój nastrój poprawiłaś znacznie i czuję w kościach, że będę mieć przyjemne sny, a już z całą pewnością wesołe.
Możesz i Ty spać bez obaw, bo w następnych rozdziałach na pewno nie ustrzegę się błędów, a Ty będziesz miała co robić.
Cieszę się, że czyta te teksty ktoś kompetentny, ktoś, kto wskaże paluszkiem i doradzi, żeby było dobrze.
Dzięki za to Lectrice. :)
MalgorzataSz1 2013.12.01 20:22
Lectrice

Zapomniałam Ci napisać, że Doremifas wstawiła właśnie kolejny rozdział.
lectrice (gość) 2013.12.01 20:30
Jak to paluszkiem, przeciez to nieladnie pokazywac paluszkiem.....

Dobranoc i wesolych snow (tym probuje nadrobic moje poprzednie braki w wychowaniu).
lectrice (gość) 2013.12.01 20:36
Ten z pierwszego grudnia? Czytalam go wczesniej, chyba nie ma innego (albo znowu jestem jelopa i nie umiem znalezs).
A co to jest Radosna tworczosc?
Doremifasu (gość) 2013.12.01 20:39
I oto nadchodzi wielki romatyzm, między Ulą a Markiem. Łazienki to jest to. Niecierpliwie czekam na romantyczne sceny :D
A w między czasie zapraszam do siebie: http://doremifasu.blog.pl/
MalgorzataSz1 2013.12.01 20:46
Doremifasu

Ja byłam już i zostawiłam komentarz, chyba, że znowu wstawiłaś jakiś rozdział. Zaraz to sprawdzę.

Lectrice

Co to jest "Radosna twórczość" nie będę wyjaśniać. Po prostu podam Ci link, to sama zobaczysz.
http://forumbrzyduli.tvshow.com.pl/viewforum.php?id=12
MalgorzataSz1 2013.12.01 20:49
Lectrice

Na blogu Doremifasu są jeszcze wklejone trzy wcześniejsze rozdziały pt. "Początek". Jeśli ich nie czytałaś, to polecam.
imponssible (gość) 2013.12.01 21:19
Przepraszam, ale nie przychodzi mi do głowy nic innego jak tylko; O cholera, co to jest ?
Paulina okey, wredna, arogancka, zapatrzona w siebie i bezwzględna. Zawsze miała to czego chciała, ale co się stało z Markiem ?
Jak ? Dlaczego ?
Rozumiem samoobronę itp. ale to mną wstrząsnęło.
Małgosiu, nie poznaję Cię. Nie poznaję Twojego stylu pisania. Zawsze było tak pięknie, bajkowo i romantycznie, a to co piszesz teraz to po prostu dreszczowiec. Boję się Marka.
Ula się zaczęła zmieniać i jestem cała happy. Tylko ten motyw sprawił, że przeczytałam tą część do końca, inaczej po prostu bym się bała tego, co za chwilkę zrobi Marek. brrr
MalgorzataSz1 2013.12.01 21:27
Natalio

Marek wreszcie nauczył się bronić przed atakami swojej żony. Nie rozumiem, dlaczego Tobą to tak wstrząsnęło. Przecież nawet jej nie uderzył. Związał jej tylko ręce i nogi, żeby uniemożliwić jej kolejny atak. A to, że ugryzła go w brodę, nie zrobiło na Tobie wrażenia? Przecież kolejny raz zraniła go do krwi. Marek sam był w szoku, że jednak postawił się jej i moim zdaniem potraktował ją bardzo łagodnie. Równie dobrze mógł przekroczyć granice obrony koniecznej i zmasakrować ją. Nie musisz się bać takiego Marka, bo tak naprawdę wcale się nie zmienił. Nadal jest łagodny i dobry i nie wykorzystuje w sposób brutalny założeń aikido. Teraz dopiero uświadomił sobie, że już nie może dalej pozwalać na takie traktowanie siebie przez Paulinę i dąży za wszelką cenę do uwolnienia się od niej.
Bardzo dziękuję Ci za komentarz. Pozdrawiam. :)
imponssible (gość) 2013.12.01 22:17
Do ataków Pauliny już przywykłam. Na prawdę zachowanie Marka w tej części mnie bardzo zaskoczyło.
Samoobrona, wiązanie rąk i nóg okey. Wszystko to rozumiem. Powiedz mi tylko jedno, dlaczego on jeszcze z nią jest ? Przecież to nie jest normalna sytuacja .
Nie uwierzę w to, że Marek pozwoliłby sobą tak pomiatać tylko ze względu na rodziców "by ich nie zawieść". Przecież Dobrzańscy na 100 % to zrozumieją, co z tego, że on będzie spełniał ich marzenia, jeśli sam nie będzie szczęśliwy.
Teraz już zaczyna coś rozumieć, Na początku jednak bałam się, że będzie czekał z jakimikolwiek ruchami do momentu, aż jego rodzice umrą.
MalgorzataSz1 2013.12.01 22:30
Natalio

Ta sytuacja, kiedy kobieta znęca się nad mężczyzną nie jest fikcją literacką, ale często rzeczywistością w wielu rodzinach i chociaż to irracjonalne i wbrew jakiemukolwiek rozsądkowi, tacy mężczyźni tkwią w tym układzie całymi latami. Marek wytrzymał niespełna trzy, a to, co działo się w tym rozdziale wreszcie uzmysłowiło mu bezsens tego małżeństwa, w którym jest kompletny brak miłości, a jedynie przemoc. On musiał dostać porządnego psychicznego kopa, żeby zacząć racjonalnie myśleć. Tym kopem był fakt postawienia się Paulinie. On wreszcie zrozumiał, że jednak może coś zrobić i przy tym nie musi jej bić.
Takie zachowania nie są wcale rzadkością w realnym życiu. Gdyby było inaczej, to opowiadanie nigdy by nie powstało, a to przecież zaledwie tylko szkic, niewielki zarys i zasygnalizowanie problemu. Tak naprawdę to takie patologie w rodzinach są znacznie głębsze i często kończą się bardzo dramatycznie, wręcz śmiercią małżonka. To tak jak miłość ofiary do kata. Ofiara doznaje bezustannego cierpienia, ale brak zdecydowania i woli odejścia tłumaczy miłością do dręczyciela. U Marka nie ma mowy o miłości. Jest jednak przyzwyczajenie wynikające ze wspólnego dzieciństwa, wspólnych wspomnień i przeżyć. Nam, którzy nie mają i nie znają podobnego problemu, trudno jest zrozumieć takie postępowanie i nie należy tego robić. Z czasem ofiara pojmie, że jest ofiarą i zrobi wszystko, żeby uwolnić się od kata.
Pozdrawiam. :)
imponssible (gość) 2013.12.01 23:20
Małgosiu, zdaję sobie sprawę z tego, że przemoc ze strony kobiet jest coraz częstsza, ale po prostu nie widzę Marka w roli ofiary przemocy domowej. No po prostu moja bujna wyobraźnia w tym momencie odmawia posłuszeństwa. Limit na dziś wykorzystałam i uważam, że dobrze to wykorzystałam.
ADRIANCREVAN 2013.12.02 08:07
MELDUJĘ - rozdział piąty w toku ...
miłego dnia dzisiaj :-)
Doremifasu (gość) 2013.12.02 20:22
"U Marka nie ma mowy o miłości. Jest jednak przyzwyczajenie wynikające ze wspólnego dzieciństwa, wspólnych wspomnień i przeżyć." Bardzo trafnie oddałaś tym zdaniem co ja myślę o tym rozdziale i w ogóle całym tym wątku Twojego opo :)
MalgorzataSz1 2013.12.02 20:39
Doremifasu

Oczywiście o żadnej miłości nie może być mowy, ale powinno być logiczne wytłumaczenie tego, dlaczego Marek nadal tkwi w tym koszmarze. I chociaż niektórzy nie mogą tego pojąć, to mnie to, co napisałam wydaje się najbardziej uzasadnione.

Właśnie przeczytałam u Ciebie nową część i zostawiłam komentarz. Dziękuję za ten u mnie i pozdrawiam. :)
ADRIANCREVAN (gość) 2013.12.02 21:53
dziś już żadnej notki bo obiecałam :-)
ale nie było mowy o zdjęciach :-)
znalazłam przypadkiem bo mnie wzięło na kuroshitsuji
taka mała odskocznia od wszystkiego
czekam na czwartek z niecierpliwością
miłej nocy :-)
MalgorzataSz1 2013.12.02 22:24
Aniu
Chętnie je obejrzę, ale już nie dzisiaj. Za chwilę i ja się kładę spać, bo jutro wstaję o piątej, a dzisiaj ledwo już patrzę na oczy.
Dobrej nocy. :)
lectrice (gość) 2013.12.02 22:44
W nawiazaniu do tej Uli co latala 5 km w ciazy...

Prosze sie tak nie deprecjonowac, jak pod sufitem panuje za duzy niz, to proponuje uzyc suszareczki, podgrzac troszke i spowodowac wyz w szarych komoreczkach. I trzymac forme do czwartku bo niektorzy czekaja na cd i Mareczka trzeba uratowac ze szponow pewnego babsztyla. Jak nam Autorka w depresje popadnie to Mareczek nigdy sie nie wyplacze z darmowego obijania...
MalgorzataSz1 2013.12.03 08:53
Lectrice

Ten niż intelektualny to u mnie już od dłuższego czasu., ale bez obaw. W pełni przytomna wkleję ten czwartkowy rozdział, a Twoim zadaniem będzie wyłapanie byków, których tym razem spodziewam się dużo ze względu na ten niż właśnie. Mam tylko nadzieję, że szybko minie, a ja pozbieram się do kupy.
Miłego dnia. :)
lectrice (gość) 2013.12.03 18:42
A tak wlasciwie to co to jest niz intelektualny?
No bo tak sobie mysle, ze albo czlowiek jest glupawy albo nie. Mozna byc glupawym przejsciowo?
Jesli czlowiek z reguly madry robi sie przejsciowo glupawy to chyba nic nie szkodzi, ale gak osobnik glupawy z natury popada w niz i glupota mu sie poteguje to juz chyba tragedia.
A jak niektorzy glupi ludzie zupelnie nie wiedza, ze sa w nizu...
O rany, a jak ja jestem tym drugim przypadkiem ?
No i przez te Twoje historie o dolkach zaczynam watpic we wlasny poziom nizowo wyzowy.

A z drugiej strony, jesli zdajesz sobie z wlasnego nizu intelektualnego (jesli takowy istnieje) to nie jest z Toba tak zle.
Do czwartku, obiecuje, ze juz nic nie napisze.
MalgorzataSz1 2013.12.03 22:02
Lectrice

Niż intelektualny z całą pewnością istnieje. U mnie objawia się to niemrawością umysłową, nieumiejętnością w skleceniu choćby jednego logicznego zdania, wyartykułowaniem bez zająknięcia jakiejś kwestii, bezsensowną głupawką i dużą niezbornością myśli. To trochę tak, jakbym poruszała się na zwolnionych obrotach w gęstej mazi. Mój stan psychiczny wynika głównie z kiepskiego stanu fizycznego objawiającego się permanentnym bólem dosłownie wszystkiego. To raczej stan przejściowy, ponieważ po zażyciu odpowiednio dużej dawki leków przeciwbólowych i przeciwzapalnych w cudowny sposób, któregoś dnia ból tępieje i w końcu mija. To taki energetyczny kopniak, po którym jestem pobudzona, zwarta i gotowa do działania. To jednak wszystko przede mną.
Jak więc z powyższego wynika, można być głupawym przejściowo.
Dokonałaś takiego wywodu na temat niżu intelektualnego, że ten wywód wpędził mnie w histeryczny, głupawy śmiech. Czy Ty chcesz mnie dobić? Już nawet rodzina podejrzliwie na mnie patrzy.
I tym razem nie do czwartku, ale do środy. Wybieram się w czwartek do teatru na sztukę "Kochanie na kredyt" z Filipem Bobkiem w jednej z ról. Nigdy nie widziałam go na żywo, a jak wiadomo teatralne deski determinują dobrego i złego aktora. No to dowiem się, czy on rzeczywiście jest taki dobry.
A tymczasem dobrej nocy Ci życzę bez głupawych snów, których nawet zinterpretować nie można. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz