04 grudzień 2013 |
ROZDZIAŁ 5
- Witaj Uleńko – znajomy głos wyrwał ją ze stanu skupienia. Podniosła wzrok i uśmiechnęła się szeroko. - Pani Helena. Jak miło panią widzieć. Dawno pani u nas nie było. - To prawda – Dobrzańska odwzajemniła uśmiech. – Wracałam z zebrania w mojej fundacji i pomyślałam sobie, że wpadnę i zobaczę jak miewa się mój syn. Ostatnio odniosłam wrażenie, że jest jakiś przygaszony. Jest u siebie? - Jest. Oczywiście, że jest. Proszę wejść, a ja zrobię pani pysznej kawy. Może ma pani ochotę na ciasto? - Nie kochanie, kawa wystarczy. – Teraz dopiero przyjrzała się bacznie Uli. – Ależ ty się zmieniłaś. Stwierdzam, że zdecydowanie na lepsze. Wypiękniałaś. – Ula spłonęła rumieńcem. - To sprawka Sebastiana i Marka. Siłą zaciągnęli mnie do optyka i fryzjera – powiedziała żałosnym i pełnym pretensji głosem. Helena roześmiała się. - Szkoda, że tego nie widziałam. A to dwa łobuzy, ale muszę stanąć po ich stronie, bo wyglądasz pięknie. Idę pogadać z moim dzieckiem, a ty przynieś tę kawę. Zapukała i otworzyła drzwi. - Dzień dobry synku. Mogę na chwilę? – Przeraziła się, kiedy podniósł głowę znad komputera. – Dobry Boże, jak ty wyglądasz? Co ci się stało? – Podeszła do niego i dotknęła jego policzka. – Jesteś opuchnięty, a ta broda? Co z nią? - Usiądź mamo. Cieszę się, że przyszłaś. To nic takiego. Może już niedługo wszystko ci wytłumaczę. Mam do ciebie prośbę i gdybyś nie przyszła, na pewno dzisiaj bym zadzwonił. - Usiadł obok niej i ujął jej dłonie. – Czy byłby to duży kłopot, gdybyś zaprosiła nas na obiad w niedzielę? To znaczy mnie, Paulinę i Alexa? Koniecznie muszę wam coś pokazać i o czymś opowiedzieć. Chciałbym jednak, żebyś nie mówiła żadnemu z nich, że to ode mnie wyszła ta propozycja. To dla mnie bardzo ważne. Po prostu powiedz, że to wy nas zapraszacie, dobrze? - Dlaczego ci na tym tak zależy? - Nie chcę teraz mówić. Obiecuję ci, że po tym niedzielnym obiedzie będziesz wiedziała już wszystko i jestem pewien, że będziesz zaskoczona. Oboje będziecie zaskoczeni i ty i ojciec. Ja proszę cię tylko o tę odrobinę dyskrecji i trochę cierpliwości. Wytrzymasz? - Jesteś bardzo tajemniczy synku, ale dobrze, zrobię jak zechcesz. Ula zaraz przyniesie mi kawę. Jak wypiję pójdę do Pauliny i Alexa i zaproszę ich. Otworzyły się drzwi i weszła przez nie uśmiechnięta Cieplakówna niosąc na tacy pachnącą latte. - Bardzo proszę pani Heleno. - Dziękuję ci dziecko. – Dobrzańska popatrzyła na syna. – Ula skarżyła się na was. Mówiła, że zmuszacie ją do różnych rzeczy, – ledwie hamowała śmiech – ale muszę przyznać, że ten przymus sprawił, że wygląda zjawiskowo. - Prawda? – Marek uśmiechnął się szeroko. – Pomyślałabyś, że ona jest taka piękna? Ukrywała to tyle czasu, ale jesteśmy sprytniejsi. - Idę stąd – odezwała się kategorycznie Ula. – Od twojego gadania zaczynają płonąć mi policzki. – Puściła do niego oczko i uciekła do sekretariatu. Helena parsknęła śmiechem. - Ach ta Ula. Ona zawsze potrafi wprawić mnie w dobry nastrój. Jest wspaniałą osobą. - Najlepszą mamo. To sprawdzony i wierny przyjaciel podobnie jak Sebastian. Mam szczęście do przyjaciół. Kiedy wrócił wieczorem do domu zastał swoją żonę w znakomitym nastroju. Podeszła do niego i pocałowała go czule. - Mam świetną wiadomość – zaszczebiotała. – Helenka zaprosiła nas wszystkich na obiad w niedzielę. Ucieszyłam się. Kuchnia Zosi jest znakomita. Aż dziwne, że taka prosta kobieta potrafi tak smacznie gotować. Mamy być na czternastą. Mam nadzieję, że nie masz żadnych planów na ten dzień? - Nie mam i chętnie pojadę. - To świetnie. - To się okaże droga żono, czy będzie tak świetnie jak sądzisz – pomyślał. Właściwie to był przygotowany. Teczka z obdukcjami leżała zamknięta na cztery spusty w jego biurku. Podobnie płyta, na której Sebastian umieścił wszystkie nagrania z ich kłótni. Jeszcze tylko kilka dni i ujawni prawdę swoim rodzicom. Te dni zleciały jak z bicza strzelił. Mieli sporo pracy. Po pokazie jesień-zima zgłosiło się mnóstwo chętnych chcących zawrzeć z nimi umowy na sprzedaż kolekcji. Cieszyli się, bo to oznaczało dobre obroty dla firmy. Ula pracowała jak natchniona tworząc coraz to nowsze propozycje umów. Liczyła potencjalne zyski. Marek też nie próżnował. Mimo, że nadal jego twarz nie wyglądała najlepiej, chodził na spotkania i podpisywał te najbardziej korzystne. W niedzielne, wczesne popołudnie podjechał pod dom rodziców. Otworzył drzwi Paulinie i pomógł jej wysiąść. Usłyszał klakson i zobaczył podjeżdżającego Alexa. Zaczekali na niego i przywitali się z nim. Razem weszli do domu. Paulina była w świetnym humorze. Żartowała z Krzysztofem i podniecona opowiadała Helenie o jakiejś wyjątkowej kolekcji jednego z domów mody w Mediolanie. Obiad przebiegł w sielankowej atmosferze. Po nim Zosia podała kawę i gdy rozsiedli się już wygodnie na kanapach Marek wstał i sięgnął po laptop. - Na co ci to? – Spytał jego szwagier. - Mam dla was niespodziankę i to dużą. Koniecznie musicie to zobaczyć. – Podpiął urządzenie i uruchomił je. Z kieszeni wyjął płytę i wsadził do szuflady laptopa. Ustawił go tak, żeby wszyscy mogli dobrze widzieć. Na ekranie pojawił się salon w ich domu, a po chwili wchodząca do niego Paulina. - Przecież to wasz dom – stwierdził Krzysztof. – Będziesz nam pokazywał salon? Zmieniliście meble? - Nie tato. Nic nie zmienialiśmy. Oglądaj. To, co zobaczyli później postawiło im włosy na głowie. To była kompilacja wszystkich awantur od czasu założenia kamerek w ich domu. Awantur kończących się fatalnie dla Marka. Z każdej wychodził zakrwawiony z uszkodzoną twarzą, ranami na głowie i rozciętymi wargami. Siedzieli wciśnięci w oparcie kanapy z wbitymi w Paulinę, przerażonymi oczami. Nie mogli uwierzyć w to, czego przed chwilą byli świadkami. Wreszcie to ona odezwała się pierwsza. - To nie jest tak jak myślicie. - A jak? – Spytała Helena. - Co można pomyśleć obejrzawszy coś takiego? - On sobie na to wszystko zasłużył. Nie był takim idealnym mężem jak sądzicie. - Przestań! – Krzyknął Alex. – Po prostu przestań! Czyś ty oszalała już całkiem?! Jak mogłaś się nad nim tak pastwić?! Jesteś moją siostrą, a ja w ogóle cię nie znam! - Nie będę tego wysłuchiwać! Myślcie sobie, co chcecie! Ja wychodzę. – Podniosła się z fotela. - Siadaj – wysyczał Marek. – Jeszcze nie skończyłem, a ty wysłuchasz wszystkiego do końca. Jeśli nie chcesz trafić za kratki, wysłuchasz cierpliwie tego, co mam do powiedzenia. - Nie widziała go takiego nigdy wcześniej. Usiadła z powrotem na miejsce uciekając wzrokiem w kąt salonu, żeby uniknąć tych nie wróżących dla niej dobrze spojrzeń jej przybranych rodziców, męża i brata. – Mam tu teczkę, która zawiera obdukcje i wypisy ze szpitala, w którym dochodziłem do siebie. Jest ich dwadzieścia osiem. Byłoby znacznie więcej, ale nie z każdą raną gnałem na izbę przyjęć. Ten ostatni raz również spędziłem w szpitalu droga żono. To było wtedy, gdy myślałaś, że wyjechałem do szwalni. Nie wyjechałem. Po tym jak mnie urządziłaś miałem wstrząśnienie mózgu i nie mogłem ruszyć się z łóżka przez kilka dni. Miałem wielką dziurę w głowie, bo pchnęłaś mnie brutalnie na kuchenną szafkę. Pytałaś mamo, co mi się stało w brodę i dlaczego mam opuchnięty policzek. Tu masz zdjęcia. Ugryzła mnie, a na brodzie możesz łatwo zauważyć ślady jej zębów i tę charakterystyczną przerwę między jedynkami. Policzek opuchł, bo wybiła mi ząb. W sumie wybiła mi trzy i miała niezły ubaw mówiąc, że jeszcze zostało mi ich całkiem sporo. A to kolejne zdjęcia. – Podawał matce do rąk i objaśniał. – Proszę. Tu naderwane ucho i liczne siniaki na twarzy. Tu podrapane plecy. Skutek długich paznokci Pauliny. Tu to samo na twarzy. Na tym rozcięty łuk brwiowy. Wszystko to poparte jest obdukcją lekarską. Długo nie mogłem się przełamać i opowiedzieć o tym. Wstydziłem się tego, co mogliby pomyśleć o mnie inni. Jak by to wyglądało? Żona bije męża, a on nie potrafi się bronić? Potrafię się bronić, ale dobrze wiecie, że nie wychowaliście mnie na brutala tłukącego kobiety. Miarka jednak się przebrała. Mam już dość tej tajemnicy i postanowiłem wam ją wyznać. Chcieliście mieć wnuki. Może jeszcze kiedyś spełni się to marzenie, ale na pewno nie z nią. Zrobiła z mojego życia piekło i takie samo urządziłaby naszym dzieciom. Ona nigdy nie powinna wychodzić za mąż i nigdy nie powinna zostać matką. Jesteś potworem Paulina i gdyby to było średniowiecze ukamieniowano by cię. – Spojrzał na rodziców. – Chcę się uwolnić od tej podłej kobiety i mam nadzieję, że po tym co obejrzeliście, poprzecie mnie w tej decyzji. - Ja popieram cię w niej całkowicie. Długo tolerowałem twoje wybryki sorella, ale to już koniec. Na mnie nie licz, bo nie pomogę ci już w niczym. Jesteś od teraz zdana wyłącznie na siebie. - Jesteśmy wstrząśnięci – odezwał się Krzysztof. – Nie sądziliśmy, że mogłabyś być zdolna do takich rzeczy. Ileż w tobie musi być okrucieństwa i podłości. Mydliłaś nam oczy przez tyle lat. Udawałaś, że jesteście zgodnym i szczęśliwym małżeństwem, bo wiedziałaś, że Marek do niczego się nie przyzna, że nie puści pary z ust, bo jest mu wstyd. Aż mdło mi się robi, gdy pomyślę jak bardzo jesteś obłudna i fałszywa. Jesteś najgorszym sortem człowieka jaki znam. Jutro osobiście zawiozę Marka do prawnika, a on postara się jak najszybciej złożyć pozew i zapewniam cię, że nie będziemy wnioskować o rozwód bez orzekania o winie, bo twoja wina jest tu ewidentna. Zażądamy najwyższego, możliwego odszkodowania za uszczerbek na zdrowiu i zrobimy wszystko, żebyś odpokutowała każdy zadany mu cios. Nie ujdzie ci to na sucho i nie spodziewaj się litości z naszej strony. A teraz opuść ten dom i nigdy już do niego nie wracaj. Zacisnęła pięści i usta. Bez słowa wstała i niemal biegiem udała się do przedpokoju. Ubrała się szybko i już na zewnątrz zadzwoniła po taksówkę. Marek położył dłoń na ramieniu ojca. - Dobrze się czujesz tato? Martwię się, że odchorujesz tę całą sytuację. - W porządku synu. Nic mi nie jest. Alex dziękuję, że stanąłeś po stronie Marka. - Nie ma za co. Myślałem, że przez te wszystkie lata dorosła, dojrzała i uspokoiła się, a okazało się, że przez ten cały czas nosiła na twarzy maskę. Bardzo ci współczuję Marek, że musiałeś znosić tę jej brutalność przez tyle lat. Źle zrobiłeś, że nie zaufałeś nam wcześniej i nie powiedziałeś nam o tym. Już dawno mogłeś być wolnym człowiekiem. Ja wiem jak trudno jest się przyznać, że kobieta zadaje nam ciosy, a my z szacunku nie rewanżujemy jej się tym samym. To temat tabu i mężczyźni rzadko się do tego przyznają. Dobrze zrobiłeś z tym monitoringiem. Masz mocne dowody, a ona nie ma żadnych argumentów na swoją obronę. - Ciągle nie mogę w to wszystko uwierzyć. To wstrząsające – Helena miała łzy w oczach. – Nawet nie mogę sobie wyobrazić tego cierpienia, które przeżywałeś. W dodatku w samotności. - Nie byłem sam mamo. Sebastian i Ula zawsze byli przy mnie. Oni jedyni znali prawdę. To Sebastian wpadł na pomysł monitoringu, a Ula zapisała nas wszystkich na kurs samoobrony. Powiedziała, że zrobiła to dlatego, bo i ona i Sebastian obawiali się, że kiedyś dotrze do nich wiadomość o mojej śmierci. Paulina jest zdolna do wszystkiego. - W tym całym nieszczęściu masz synku szczęście. Szczęście do prawdziwych przyjaciół. - To prawda. Są zawsze ze mną na dobre i na złe. – Przetarł dłonią zmęczoną twarz. – Będę już wracał. Przechowajcie proszę tę teczkę i płytę. Nie będę brał jej do domu. U was na pewno te dowody będą bezpieczne. A jutro naprawdę pojedziemy do prawnika tato. Pożegnawszy się z nimi i założył kurtkę wyszedł na zewnątrz. Podniósł głowę i popatrzył w niebo. – Koniec. Nareszcie koniec. Jestem wolny. – Z sercem lekkim jak piórko wsiadł do samochodu i odjechał. Podjeżdżając pod dom ze zdziwieniem stwierdził, że oświetlony jest jak choinka. Wszedł do środka. W przedpokoju stały spakowane walizki. Pojawiła się też Paulina. Omiotła go wzrokiem, który zmroził mu serce. Ewidentnie była wściekła i na granicy wybuchu. - Wyprowadzam się i chwała Bogu, bo już nie zniosłabym ani dnia dłużej z tobą. Nie sprawdziłeś się jako mąż. Nawet nie potrafiłeś mi dać dziecka. Jesteś nieudolny, żałosny i beznadziejny. Nie jesteś facetem, ale zwykłym palantem. Nie masz pojęcia jak zadbać o taką kobietę jak ja. Teraz pozostaje mi tylko żałować, że związałam się z takim zerem. - A ty? – Wyszeptał cicho. – Kim ty jesteś? Dobrą, kochającą żoną? Wymarzoną kobietą dla supermena? Jak bardzo musisz być zadufana w sobie, by myśleć, że jesteś idealna. Dla mnie jesteś parszywą gnidą. Podłą jędzą traktującą wszystkich z góry i uważającą, że pozjadała wszystkie rozumy. Kanalią bez jakichkolwiek uczuć. Jesteś kobietą pełną kompleksów, która nie mogąc sobie z nimi poradzić wyżywa się na najbliższych jej osobach i psychicznie i fizycznie. Powinnaś znaleźć dobrego psychiatrę i zacząć się leczyć z tych przypadłości. Zmarnowałaś mi siedem długich lat życia. Mało brakowało, żebym stał się wrakiem człowieka, a ty tłukłabyś mnie dotąd, dopóki bym nie skonał u twoich stóp. A teraz zejdź mi z oczu. Nie chcę cię już więcej widzieć. Już nigdy więcej. Bezczelnie roześmiała mu się w twarz. - I co? Myślisz, że wezmę sobie do serca tę jałową gadkę? Mam przez to, co powiedziałeś poczuć wyrzuty sumienia? Nic z tego mój drogi. – Podeszła do niego tak blisko, że niemal czuł na policzkach jej oddech. – Żegnaj kochany mężu, a to zostawiam ci na pamiątkę. – Wyciągnęła zza pleców wielki, kuchenny nóż i wbiła mu go prosto w brzuch. Zdziwiony spojrzał najpierw na wystającą rękojeść, a potem podniósł głowę i popatrzył jej w oczy. - Coś ty zrobiła Paulina…? Coś ty zrobiła…? Odwróciła się na pięcie i schwyciwszy walizki wyszła z domu. Nie widziała jak bezwładnie osuwa się na podłogę. Nie obchodziło jej to. Teraz musiała się pośpieszyć. Samolot do Mediolanu nie będzie na nią czekał. Podjechała zamówiona taksówka. Wsiadła do środka i kazała się wieźć na lotnisko. Sebastian Olszański był zagorzałym fanem piłki nożnej. Siedział właśnie przed telewizorem i zaciskał mocno kciuki kibicując swojej drużynie, gdy głośno dzwoniący telefon przerwał te emocje. Trochę zły odebrał go nie patrząc nawet na wyświetlacz. - Słucham. - Seba… Ratunku… Pogotowie… - Marek? Marek?! Co ci jest?! - Szybko… Błyskawicznie wybierał numer pogotowia. Za wiele nie był w stanie powiedzieć. Rzucił tylko, że chodzi o życie człowieka. Do domu Marka jechał jak na złamanie karku. Nie zważał na znaki. Wiedział, że stało się coś niedobrego i nie miał zamiaru przestrzegać przepisów kodeksu drogowego. Przyjechał równo z karetką. Wyjaśnił, że to on ją wzywał. Pobiegł wraz z lekarzem i sanitariuszem do domu. Drzwi były otwarte. Na podłodze w przedpokoju leżał Marek, a z jego brzucha wystawała rękojeść noża. Oddychał ciężko, ale był przytomny. Sebastian był przerażony. - Trzymaj się bracie. Trzymaj. Wyjdziesz z tego. Jesteś silny. Będzie dobrze. - To Paulina… - wyszeptał z trudem. - Wiem i już dzwonię na policję. - Ula…, Rodzice… - Powiadomię. Nie martw się i nic nie mów. Jechał za karetką i był zdruzgotany. Tak bardzo obawiali się takiej sytuacji i dzisiaj spełnia się ten najczarniejszy scenariusz. Nie był przesadnie wierzący, ale teraz zaciskając dłonie na kierownicy modlił się o cud. Biegł za wózkiem, na którym leżał jego przyjaciel do momentu aż go zatrzymano. - Nie może pan dalej iść. On musi być natychmiast operowany, a pan może usiąść tutaj i zaczekać. Usiadł. Wyciągnął telefon i wybrał numer Uli. Odebrała niemal natychmiast. - Sebastian? - Ula weź taksówkę i przyjedź na Banacha. Z Markiem bardzo źle. Ona… - pokazały mu się w oczach łzy i ledwie tłumił drżący głos – Ona wbiła mu nóż w brzuch. Ogromny nóż. – Nie wytrzymał i rozpłakał się głośno. – Błagam cię pośpiesz się. Nie wiem czy z tego wyjdzie. - Już jadę. |
lectrice (gość) 2013.12.04 15:17 |
To znowu ja, reaguje szybko bo mam srodowe popoludnia wolne. Zanim bedzie powaznie... to niestety nie moge sobie odmowic malego komentarza ekstra..... No i niestety, po przeczytaniu tej czesci wyraznie odczuwa sie niemrawośc umysłową autorki, nieumiejętnośc w skleceniu choćby jednego logicznego zdania i dużą niezbornośc myśli. To trochę tak, jakby Szanowna Autorka poruszała się na zwolnionych obrotach w gęstej mazi. Mmam nadzieje, ze jest to chociaz gesty jogurt owocowy o ulubionym smaku lub cieply kisielek – on by mogl rozgrzac szare komory Szanownej Autorki i spowodowac tak oczekiwany WYZ ! Jesli natomiast jest to gesty szpinak, to wspolczuje bo zycie Autorki musi byc raczej fuj, mimo, ze zielony to kolor nadziei. No i co zadowolona ? Jak autorka twierdzi, ze jest w nizu intelektualnym to nie bede jej denerwowac i mowic, ze nowa czesc jest super bo by sie Autorka mogla pogniewac, a nawet obrazic ! Bo to by znaczylo, ze nie wierze w jej niz i uwazam ja za klamczuche. A tak ogolnie to wspolczuje tego permanentnego bolu, ja czasami, jak nie jest mi za dobrze, przypominam sobie, ze nic mnie nie boli i od razu mi lepiej na duszy (mam znajomych zmagajacych sie z chronicznymi bolami). Ale szczesciara, idzie do teatru i to na Bobka, mam nadzieje, ze opowiesz swoje wrazenia A teraz powaznie, nie powaznie bedzie za chwile. |
MalgorzataSz1 2013.12.04 15:24 |
Lectrice Ty złośliwy chochliku, przekleiłaś tu mój komentarz niemal w całości. Pisałam Ci przecież, że nie wysilam mózgu, bo rozdziały są już napisane. Robię tylko korektę, a do tego nie muszę mieć sprawnych i funkcjonalnych szarych komórek. Wystarczy, żeby była jedna, tak jak u Violi Kubasińskiej. Znowu chichotam. :) |
ADRIANCREVAN (gość) 2013.12.04 15:33 |
noooooooooooooooooo no na prawdę lektura w sam raz do mojej popołudniowej kawy .. na początku się ucieszyłam i już biłam bravo : BRAVO MARECZEK ! ale koniec tego rozdziału : szok ! Ty to umiesz człowiek wprowadzić w nerwy ... i coooo ? dalej co ? nie wytrzymam do niedzieli , zwłaszcza ze mam szkołę ! yyy bardzo a to bardzo Cię nie lubię ! ;-)))) żarcik - oczywiście ! yyy ale i tak nie wytrzymam :-( |
MalgorzataSz1 2013.12.04 15:57 |
Aniu Jeśli kiedyś przeczytasz wszystkie moje opowiadania, z całą pewnością zauważysz, że ani jedno nie kończy się źle, a Ula i Marek odnajdują drogę do siebie. Oczywiście bywają dramatyczne momenty, ale z każdych wychodzą obronną ręką. Tutaj też nie będzie inaczej. Nigdy nie doprowadziłabym do śmierci ani Marka, ani Uli. Mogę uśmiercać innych bohaterów "Brzyduli", ale tych dwoje nigdy. Mam nadzieję, że uspokoiłam Cię trochę, bo następny rozdział pozwoli Markowi wyzdrowieć, więc nie będzie tak źle. Bardzo dziękuję za wpis i pozdrawiam. :) |
lectrice (gość) 2013.12.04 16:18 |
O rany, az mrozi krew w zylach, z Pauliny jest nie tylko porywcza kobiata ale wrecz kryminalistka. To juz wyzszy szczebel, ona nie ogranicza sie do poszturchiwania ale posuwa sie do proby morderstwa. Teraz chyba rozwod nie wystarczy, wtraci sie w to prawo i ud.pia Pauline. Troche cie znamy wiec mamy nadzieje na rychle wyzdrowienie Mareczka przeciez jutro gra w teatrze i musi byc w formie ! Czy Ulcia skorzysta z rekonwalescencji Mareczka aby go w sobie rozkochac ? Pacjenci czesto zakochuja sie w pielegniarkach. Oczywiscie szkoda Mareczka, taki obrot sprawy moze sie wydac niektorym przesadzony ale nie zapominajmy, ze co iles czasu (godzine, dwie czy cos) ginie na swiecie kobieta, ofiara przemocy domowej. I to juz szara rzeczywistosc. Czesc bardzo dobra i odwazna bo napewno beda protesty lub niezrozumienia. Stokrotne dzieki za decyzje o wstapieniu do klubu biernikowego ogonka, az sie od nich roi w twoim tekscie (no, od ogonkow), co za balsam dla gramatyczno-zboczonych czytelniczek ! Przy kazdym kolejnym biernikowym ogonkiem geba mi sie smieje... Po podziekowaniach musze ochrzanic bo stadko byczkow mi sie rozbrykalo przed samym nosem, a mowilam zeby za bardzo o nie nie dbac. Rozjusza sie i cala trawe wyzra! W zdaniu : Ula pracowała jak natchniona tworząc coraz to nowe propozycje umów. powinno byc "nowsze" propozycje. Zamiast : Usiadła z powrotem na miejsce uciekając ze wzrokiem w kąt salonu, powinno byc uciekajac wzrokiem, wykasuj "ze". Zamiast : W sumie wybiła mi ich trzy i miała niezły ubaw mówiąc, że jeszcze zostało mi ich całkiem sporo. Powinno byc wybila mi "je" trzy. wybila kogo co : te trzy zeby wiec "je" zostalo mi sporo kogo czego : zebow wiec tu jest OK "ich" Zamiast : Pożegnał się z nimi i ubrawszy kurtkę wyszedł na zewnątrz. Ma byc ubrawszy "sie" w kurtke albo "zalozywszy" kurtke. Ubiera sie lalke albo bobasa. Marek nie ubiera kurtki bo kurtka moze ganiac na golasa i to nic nie szkodzi. A swoja droga to ja nigdy nie slyszalam by ktos np. kupowal futerko lub inny fartuszek dla swojej kurtki. Mozna kupic ubranko dla meza, corki ale po co kurtce futerko albo fartuszek, tudziez modna spodniczka ? Nikt o zdrowych zmyslach nie ubiera kurtki w modne ciuchy !!! Natomiast ludzie w nizu i w wyzu, zimowa pora, ubieraja sie w kurtke bo przeciez nie beda ganiac na golasa. No koncze juz, zanim nie walniesz laptopem o podloge... Co zlego to ja, przyznaje sie bez bicia (o rany bicie to temat Tabu, to juz wyszlo niespecjalnie). Pozdrowionka |
ADRIANCREVAN (gość) 2013.12.04 16:24 |
kurna Chata :-) mnie by się też przydała taka bezpardonowa krytyka :-) co do przyszłości Uli i Mareczka .. hmmm wiem, wiem .. |
ADRIANCREVAN (gość) 2013.12.04 16:28 |
PS2 Lectrice zapraszam do mnie , możesz się wyżyć za wsze czasy a ja i tak będę wdzięczna pozdrowionka !! |
MalgorzataSz1 2013.12.04 16:46 |
Lestrice Bez wątpienia udoopią Paulinę, bo taki czyn nie może pozostać bezkarny. Trochę jednak czasu upłynie, zanim odnajdą ją w Mediolanie. Mareczek dojdzie do siebie, bo to twardy chłop i jak widać coraz bardziej odporny na ciosy, ale nie te od noża. Nie podda się tak łatwo. Ula nie będzie występować w roli pielęgniarki, bo nią nie jest. Oczywiście ona i Sebastian zrobią wszystko, by ich przyjaciel doszedł jak najszybciej do zdrowia. A czy Ula rozkocha w sobie Marka? No cóż... Może? Pisałam Ci wczoraj, że będzie sporo byków. Ba..., nawet Ci to obiecałam. Nie jestem z tego dumna, ale jest jak jest. Zaraz będę je poprawiać. Muszę przyznać, że i mnie forma "tę" coraz bardziej się podoba i bardziej pasuje niż "tą", oczywiście w miejscach, gdzie powinna być zastosowana. To na pewno zapamiętam, podobnie jak te przecinki przed "a". Z pewnością będę nadal mieć kłopoty z "ubrał kurtkę" lub w podobnych sformułowaniach. To zdecydowanie regionalizm, który tu u mnie na Śląsku jest powszechny. Mogę jedynie obiecać, że postaram się unikać takiej formy. Wrócę jeszcze do treści rozdziału, bo na pewno wzbudzi kontrowersje i to chyba u młodszych moich czytelniczek, które nigdy nie zetknęły się z podobną sytuacją, ale jak to mówią "Life is brutal", a ja nie opisuję historii z kosmosu wziętej, a rzeczywiste życie, które dla będących w takim toksycznym związku mężczyzn czy kobiet nie tak rzadko kończy się tragicznie. Wielkie dzięki Lectrice za zwrócenie uwagi na byczki i za długaśny komentarz. Pozdrawiam Cię najserdeczniej. :) |
MalgorzataSz1 2013.12.04 16:54 |
Lectrice I jeszcze w dodatku teraz pisząc powyższy komentarz popełniłam kardynalny błąd w Twoim nicku. Przepraszam Cię za to i obiecuję, że wyostrzę ten mój, coraz bardziej mnie zawodzący wzrok. :) |
lectrice (gość) 2013.12.04 17:04 |
ADRIANCREVAN Ja to sie troche dziwie, ty tez chodujesz byki; Malgorzata Sz odkryla je raczej przypadkiem, a ty wydajesz sie w pelni swiadoma obecnosci tych stworkow. Dziewczyny! Nie mozecie sobie kupic psa, kota albo innego kanarka jak kazdy normalny czlowiek ? Po co wam byki jako zwierzatka domowe ? I do tego zapraszasz mnie abym je lapala, ja juz jestem stara baba i nie dam rady... Na glebokich polskich wsiach istnieja jeszcze postronki, polecam... Pozdrowionka od pastucha na emeryryrze... niestety ! |
lectrice (gość) 2013.12.04 17:08 |
Ja nawet tego bledu nie zauwazylam no ale skoro jest to oczywiscie potepiam (inaczej nie wypada). Ale z drugiej strony uznaje to za prezent bo teraz mam osobistego byka. Bardzo dziekuje, Swieta sie zbllizaja, pod choinka sie przyda. |
MalgorzataSz1 2013.12.04 17:09 |
Lectrice Jak ja Ci zazdroszczę tej emerytury! Ja mam przed sobą wprawdzie jeszcze sześć lat pracy, ale już od przyszłego roku zaczynam się starać o rentę, bo choroby, które posiadam zaczęły mocno dominować i są momenty, kiedy już sobie z nimi nie radzę. Moja pani neurolog wyganiała mnie już na nią w zeszłym roku, ale broniłam się dzielnie, naiwnie sądząc, że dam radę. Nie dałam. :( |
lectrice (gość) 2013.12.04 17:19 |
Z tym regionalizmem to moze i masz racje, mam kolezanke z Krakowa , ktora 'ubiera ' wszystkie ciuchy. Ja natychmiast rozumiem te zwroty doslownie i bardzo mnie to bawi. Moja kolezanka ma wszystko "ubrane". Jak ubiera rajstopy to sie zastanawiam czy zaklada im skarpetki, czy galoty aby biedne rajtki nie zmarzly w zime.... To juz takie moje skrzywienie, zapewniam - nic zlosliwego. Co do Uli, to naturalnie nie jest pielegniarka ale przy lozku chorego bedzie czuwac i za lapke trzymac i po lapce glaskac .... no mam racje czy nie? |
MalgorzataSz1 2013.12.04 17:23 |
No masz, masz... Wszystko to będzie, a nawet więcej. Jednak muszę Cię potrzymać trochę w niepewności. W końcu niedziela nie tak daleko. :) |
lectrice (gość) 2013.12.04 17:28 |
Zle sie wyrazilam, jestem tylko pastuchem na emeryturze i nie moge sie podjac dodatkowych "byczych" obowiazkow.... tak naprawde to juz na nic nie mam czasu bo w realnym zyciu nie jestem na emeryturze, zaczelam pracowac pozno wiec nawet nie wypracuje pelnej stawki emerytalnej... Aby zyc godnie na emeryturze musialabym zasuwac chyba do setki... Juz powiedzialam dzieciom aby odkladaly z kieszonkowego na moj dom starcow bo sama nie dam rady. Zdrowie chwilowo mi dopisuje i w pelni to doceniam, zapraszam do dbania o Siebie, nie ma co szarzowac... |
MalgorzataSz1 2013.12.04 17:34 |
Myślałam, że naprawdę jesteś emerytką. Ja muszę dbać o siebie z konieczności, bo mam cukrzycę insulinozależną. Dieta i ruch mogą zdziałać cuda, ale nie w przypadku, gdy cierpi się na nią od piętnastu lat. Choroba się nie zatrzyma mimo tego, że robię wszystko co powinnam. Przy okazji mam mnóstwo innych chorób współtowarzyszących. Dużo by opowiadać, a to przecież nie miejsce na takie wynurzenia. Najważniejsze jednak, to nie załamywać się i myśleć pozytywnie, prawda? |
ADRIANCREVAN (gość) 2013.12.04 17:35 |
JA tam z nimi walczę na poziomie podstawowym - niestety pączkują chyba jak grzyby po deszczu zwłaszcza te stylistyczne to uparciuchy , nie mam okularów hi hi hi a przydały by się ! zgubiłam w parku .. :-)))))))))))))))) |
MalgorzataSz1 2013.12.04 17:38 |
To tak jak Adrian. Może i za Tobą chodzi jakiś demon? |
lectrice (gość) 2013.12.04 17:50 |
Z tego co ostatnio wymyslili tu gdzie mieszkam, to zostalo mi jeszcze ok 15 lat, a to i tak nie bedzie pelna emerytura i pewnie bede musiala ciagnac dluzej. Pracuje z dziecmi i chyba skoncze jako staruszka z laska i z aparatem sluchowym.... Chwilowo o tym nie mysle ale rzeczywistosc mnie dopadnie jak kazdego. Ja lubie to co robie ale zdrowie wazniejsze od kazdej roboty, nie warto sie poswiecac wiec dbaj o siebie przede wszystkim. |
Doremifasu (gość) 2013.12.04 17:54 |
Ha! I w tym opowiadaniu wreszcie Aleks odwraca się od Pauliny, coś jest w tym braku, że mimo miliona wad obojga to Paulina to ta gorsza Febo :) |
lectrice (gość) 2013.12.04 17:56 |
ADRIANCREVAN Musze Cie zmartwic, na byczki stylistyczne na nic zdadza sie okulary.... tu trzeba wyczucia i chyba doswiadczenia, ja od zawsze siedzialam w ksiazkach i mialam szczescie wychowywac sie w srodowisku mowiacym poprawnie, to tego w liceum mialam tak straszna polonistke, ze ze strachu przed nia bylam w stanie nauczyc sie na pamiec slownika poprawnej polszczyzny... ona byla straszna (swiec panie nad jej dusza) ale skubana podniosla nasz pozion lingwistyczny jak malo kto. I za to jej chwala! |
MalgorzataSz1 2013.12.04 18:13 |
Lectrice To strasznie długo. Piętnaście lat, to szmat czasu. Dla mnie taka liczba jest totalnie abstrakcyjna. Może dlatego, że z upływem czasu jestem jednak coraz słabsza i coraz bardziej ograniczona ruchowo. Zawsze goniłam wiek emerytalny i śmiałam się, kiedy kolejny raz go podnoszono. Mówiłam moim koleżankom, że za chwilę podniosą go do dziewięćdziesiątki, a wtedy pozostaje nam tylko pampers, kroplówka wzmacniająca, biała laska wraz z psem przewodnikiem. Tak wyposażone będziemy mogły pracować do śmierci. Ha, ha. Doremifasu Chciałam, żeby Alex trochę Was zaskoczył. Nawet oglądając serial odnosiłam wrażenie, że to nie on jest demoniczny, ale właśnie ona. Alex nawet mimo tego ciągłego wyrazu niezadowolenia na twarzy i złośliwych uwag rzucanych ludziom był jeszcze do strawienia. Paulina z tymi wiecznymi pretensjami, niczym nie uzasadnionym poczuciem swojej wyższości i zjadliwością wypowiedzi była przeze mnie nie do strawienia. Musze powiedzieć, że ilekroć mam w zamyśle jakieś opowiadanie, to dziką satysfakcję sprawia mi opisywanie niej upokorzenia lub karania jej za różne rzeczy. Oczywiście to nie jest normą, bo napisałam też takie historie, w których robię z niej anioła. Dziękuję, że wpadłaś i zostawiłaś ślad. Pozdrawiam. :) |
ADRIANCREVAN (gość) 2013.12.04 18:20 |
no pewnie chodzi Małgosiu :-) bo mnie pokusiło na pisanie co do czytania , uwielbiam - lepiej niż słodycze :-) zawsze i wszędzie możesz mnie spotkać z książką ostatnią kasę wydam .. hi hi hi ale to nie zawsze przegania opasłe byczki :-) A te stylistyczne są bardziej uparte , raczej Charakter maja po ośle :-) |
MalgorzataSz1 2013.12.04 18:27 |
Aniu Nie biczuj się tak. Te byczki to efekt pośpiechu, bo za bardzo gonisz z rozdziałami. Zanim dodasz, powinnaś pochylić się nad tekstem i kilkakrotnie, dokładnie go prześledzić. Mnie często korekta zajmuje więcej czasu niż napisanie rozdziału. Bardzo się staram, żeby wszystko było poprawnie napisane i dzięki Bogu za Lectrice, bo ona zawsze coś jeszcze wyłapie. Coś, co zawsze mogę poprawić. |
lectrice (gość) 2013.12.04 18:43 |
ADRIANCREVAN Dziewczyno, jak ty sie nabawilas tych mutantow byczo oslich? Tu juz nawet zwykly postronek nie pomoze ! Chyba musisz je cierpliwoscia i skrupulatnoscia - tak jak radzila Malgorzata. |
ADRIANCREVAN (gość) 2013.12.04 19:01 |
no wiem wiem .. już posypuję dziewczyny głowę popiołem .. i spadam do pracy :-) miłego wieczoru dla was kochane :-)))) |
bewunia68 (gość) 2013.12.04 19:23 |
Małgosiu! Demonizujesz w tym opowiadaniu Paulinę, ale nie sądziłam, że posunie się ona aż do użycia noża. Biedny ten Marek. Czekam na rozkwit uczuć Dobrzańskiego do Uli. Pozdrawiam. |
bewunia68 (gość) 2013.12.04 19:25 |
W którym teatrze występuje Filip i w jakiej sztuce. Może chociaż sobie go wyobrażę. Podpowiedzcie dziewczyny. |
MalgorzataSz1 2013.12.04 19:42 |
Bewuniu. Musiałam zastosować trochę dramatyzmu, stąd te cierpienia, które przechodzi teraz Marek. Paulina zwiała, ale przecież świat, to jedna, wielka wiocha i na pewno ją znajdą. Sprawiedliwość musi być. Jeśli chodzi o Filipa, to on nie ma póki co żadnego angażu w teatrze. Natomiast istnieje taki teatr pod nazwą "Teatr My". To prywatne przedsięwzięcie sygnowane przez producentkę panią Berg. To dzięki niej Olaf Lubaszenko w zeszłym roku wyreżyserował "Single i Remiksy" Mariusza Szczygielskiego, a w tym roku "Kochanie na kredyt" tego samego autora. W jednej z ról występuje Filip. Niedawno odbyła się premiera w Londynie, po której cały zespół dostał owacje na stojąco. Teraz jeżdżą ze sztuką po Polsce, żeby miłośnicy teatru mieli możliwość ją zobaczyć. Dzisiaj są w Tychach, a jutro w Chorzowskim Centrum Kultury, do którego i ja się wybieram na godzinę dziewiętnastą. Nigdy nie widziałam Filipa na deskach teatralnych i będę miała właśnie jutro tę możliwość. Bardzo dziękuję Ci za komentarz i serdecznie pozdrawiam. :) |
Doremifasu (gość) 2013.12.04 20:00 |
Swoją drogą naprawdę po tych krwawych dramat liczę na dużo a to dużo romantyzmu w kolejnych rozdziałach :) |
MalgorzataSz1 2013.12.04 20:13 |
Doremifasu Romantycznie też będzie, zapewniam, ale to dopiero w siódmym i ósmym rozdziale. Opowiadanie jest dość krótkie i z tego powodu musiałam zawrzeć wszystkie jego elementy od dramatyzmu do romantyzmu. Pozdrawiam. :) |
ADRIANCREVAN (gość) 2013.12.04 20:26 |
Małgosiu , to ja jutro podejdę pod Centrum i postoje to może autograf dostanę ? mam tam dwa kroki :-) |
ADRIANCREVAN (gość) 2013.12.04 20:31 |
ps .szkoda że nie wiedziałam wcześniej to bym też poszła :-) ale ostatnio jestem tak zabiegana że nie mam czasu na kulturę przez duże K . a szkoda ! ostatni raz w teatrze byłam w Rozrywce i nawet nie pamiętam na czym :-( buziale :-) |
MalgorzataSz1 2013.12.04 20:35 |
Aniu! Mieszkasz w Chorzowie!? A to dopiero niespodzianka! Szkoda, że nie wiedziałaś, bo sztuka jest znakomita, ja nie przeczytałam ani jednej, złej recenzji. Krytycy bardzo ją chwalą. Ja muszę dojechać, do Chorzowa z Siemianowic Śl., ale to rzut beretem przecież. |
ADRIANCREVAN (gość) 2013.12.04 20:41 |
Ano mieszkam :-)))))))) konkretnie w Batorym ale heca !!!!!!!!!!!!! superr , bardzo się cieszę :-))))))) kawę masz murowaną !!! |
bewunia68 (gość) 2013.12.04 20:44 |
Dziękuję za informacje. Ja niestety z drugiego końca Polski. |
lectrice (gość) 2013.12.04 21:09 |
Ja niestety tez z innego konca wielkiej wsi... a teatr tez by mi sie marzyl bo bardzo dawno nie bylam, do tego taka rozlekmowana i doceniana sztuka. Mam nadzieje, ze mozemy liczyc na prywatna recenzje, bedzie z pierwszej reki! A teraz z innej beczki No i chodzi mi po glowie zdanie z twojego tekstu : Oni jedni znali prawdę. Cos mi nie pasowalo ale nie bardzo wiedzialam co, zaczelam grzebac w slownikach internetowych bo mi to nie dawalo spokoju. To jest jak melodia, ktora sie przyczepia i nie daje za wygrana. Niewiele znalazlam, w gramatykach sa odmiany ale nie bardzo uzycie tslow "jedni i jedyni". Z tekstow, ktore czytalam by wynikalo, ze jak sie mowi jedni to potem drudzy i moze trzeci... A jak sie chce powiedziec, ze ktos jest wyjatkowy, szczegolny to raczej jedyny i jedyni. Wiec sama nie wiem czy : Oni jedni znali prawde. Czy moze : Oni jedyni znali prawde. Przepraszam ale musialam uzewnetrznic ten problem bo mi nie dawal spokoju. A Ty zrob z tym co chcesz bo to chyba nie najwazniejsze. |
ADRIANCREVAN (gość) 2013.12.04 21:25 |
Lectrice - prawdziwy z ciebie skarb:-) nie chcesz dorabiać na pół etatu jako korektorka tekstów ? :-)))))))))))) |
lectrice (gość) 2013.12.04 21:40 |
Po co dorabiac, sama przeciez jestem skarbem... musze tylko znalezc w ktorej grocie mnie ukryto ... |
MalgorzataSz1 2013.12.04 21:54 |
Dziewczynki Relację zdam bardzo chętnie i podzielę się swoimi wrażeniami po spektaklu, ale dopiero w piątek, bo jutro wrócę późno i pewnie będę miała głowę nabitą emocjami. Aniu Ja kiedyś, wiele lat temu mieszkałam w Batorym, niedaleko dworca kolejowego. A mówiłam, że świat jest wielką wiochą? Lectrice Teraz jak o tym mi napisałaś, to i mnie pasuje tutaj bardziej słowo "jedyni". "Jedni" nie jest błędem, ale rzeczywiście w tym wypadku wydaje się tutaj właściwsze słowo "jedyni" i chyba zaraz to zmienię. Dziękuję. To są niuanse, ale jednak ważne. Bewuniu Wejdź na stronę "Kochanie na kredyt" na facebooku, lub wklep w google. Na tej stronie powinien być "rozkład jazdy" http://kochanienakredyt.pl/. Może w wykazie znajdziesz miejscowość, w której mieszkasz? |
ADRIANCREVAN (gość) 2013.12.04 22:00 |
to rzeczywiście mały ten świat ! jak zapiecek u Pana Boga :-) dobranoc :-) |
ADRIANCREVAN (gość) 2013.12.04 22:47 |
co do byków z osłami razem wziętych - ja tam nie wiem czy u mnie się jakie pasą :-)) łąką obszerna a pastuch wciąż z nosem w zeszycie i pisze ech.. no co poradzę :-) może jakby mi kto wytknął to bym widziała co nie tak :-) |
bewunia68 (gość) 2013.12.05 19:20 |
Trzymam kciuki. |
Amicus (gość) 2013.12.05 22:10 |
Witaj Małgosiu po długiej przerwie. Znowu zaniedbałam Ciebie i Twojego bloga. Prywatnie postaram się nadrobić to w ciągu najbliższych dni. Dziś nadrobiłam bloga, bo jak widzę kilka notek przeszło mi koło nosa, a akcja mocno się rozwinęła. Paulina jest bezczelna, bezwzględna. Wreszcie Marek zebrał się w sobie, wreszcie odważył się na poważny, ostateczny krok - rozwód. W tej sytuacji naprawdę nie było nadziei na utrzymanie tego małżeństwa. Ale skutek jego decyzji jest straszny. Paulina 'pięknie' się z nim pożegnała i rozstała. Nie dość, że posunęła się do takiego kroku, to nawet nie zastanowiła się, czy on przeżyje. Zostawiła go na pastwę losu. I gdyby nie jego telefon ostatkiem sił i szybka interwencja Seby skończyłoby się tragicznie. Na szczęście już teraz wiem, że Marek przeżyje. Nie byłabyś zdolna do uśmiercenia go w takim momencie. Na szczęście! Czyżby jego pobyt w szpitalu, kolejny zresztą przez Paulę, ale najpoważniejszy, miał go zbliżyć z Ulą? Czy ona mu wreszcie wyzna miłość lub on sam zorientuje się, że coś jest na rzeczy. Rozkwitła dzieki niemu i Sebie, wypiękniała. Jest piękna wewnętrznie i zewnętrznie. Marek teraz będzie potrzebował wsparcia i opieki. Mam nadzieję, że to brutalne zakończenie jego małżeństwa z panią Fe będzie początkiem jego związku z Ulą. Dzięki Gosiu za to opowiadanie. Pozdrawiam Cię serdecznie! :) |
MalgorzataSz1 2013.12.05 22:38 |
Amicus Oczywiście, że nie miałabym sumienia uśmiercić Marka. Po tym co przeszedł zasługuje na szczęście. Szpital nie będzie tym miejscem, w którym Ula przyzna się do miłości, którą obdarzyła Marka. Za nic na świecie nie chce zepsuć tej pięknej przyjaźni. To Marek sam to odkryje. Wszystkie wątki znajdą swój pozytywny finał. Ci, co zasłużyli będą szczęśliwi, ci co postępowali źle, dostaną należną im karę. W przyrodzie musi być równowaga. Nie rób sobie wyrzutów, że nie czytasz regularnie. Przecież ja wiem, że masz ważniejsze sprawy i to im powinnaś się poświęcić. Ja mam tylko nadzieję, że powoli wychodzisz na prostą. Liczę też na ten obiecany, piątkowy rozdział. Bardzo Ci dziękuję za ten długi komentarz i już zapraszam Cię na niedzielną część. Jutro natomiast wstawię krótką relację opisującą moje odczucia z obejrzanej dzisiaj sztuki "Kochanie na kredyt". Właśnie wróciłam do domu i nadal jestem pod jej wielkim wrażeniem. Serdecznie Cię pozdrawiam. :) |
imponssible (gość) 2013.12.06 20:07 |
O MÓJ BOŻE..Nie sądziłam, że Paulina posunie się aż tak daleko. Przecież tak się nie zachowują ludzie. Przepraszam, ale nie mogę, nie potrafię nic więcej napisać. Znów twoja notka mną wstrząsnęła. |
MalgorzataSz1 2013.12.06 20:21 |
Natalio kochana Opowiadanie powinno budzić emocje, nawet tak skrajne jak te opisane przeze mnie. Na pocieszenie powiem Ci, że wszystko skończy się absolutnie pozytywnie, a obecny stan Marka, to tylko sprawa przejściowa. Kolejny rozdział będzie już łagodniejszy bez takich drastycznych opisów. Zapewniam. Pozdrawiam Cię serdecznie. :) |
imponssible (gość) 2013.12.06 22:48 |
Jak ja uwielbiam, gdy zdradzasz chodż rąbek tajemnicy. Gdy wiem czego mogę się spodziewać w niedzielę. Ja jestem osobą, która bardzo emocjonalnie podchodzi do każdej, nawet najbardziej błaches sprawy, więc wszystko co piszesz wywołuje u mnie płacz, lęk bądź (to co lubię najbardziej) uśmiech na twarzy przez kilka dni. Pozdrawiam serdecznie i zapraszam na najdłuższy rozdział pamiętnika jaki kiedykolwiek napisałam. <3 |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz