Łączna liczba wyświetleń

środa, 7 października 2015

"TABU" - rozdział 6

 

08 grudzień 2013
ROZDZIAŁ 6


Siedziała na tylnym siedzeniu taksówki i zalewała się łzami. Przyzywała w myślach wszystkich świętych, by czuwali przy nim i nie pozwolili mu umrzeć. Zdała sobie sprawę, że wraz z jego śmiercią i jej własne życie zostałoby pozbawione sensu. Nigdy nie pokochała żadnego mężczyzny tak jak jego i nagle ta miłość miałaby się skończyć? Ot tak? Po prostu? Nie…, nie… To nie może tak być. On musi przeżyć i chociaż nie ma pojęcia o jej uczuciu, musi żyć i dla niej, i dla Sebastiana. Nawet nie była w stanie wyobrazić sobie, jak przeżyliby tę śmierć jego rodzice. Jak to się stało, że Paulina potraktowała go nożem? Dlaczego stracił czujność? Przecież tyle razy na zajęciach z samoobrony wałkowali ten temat. Nie potrafiła odpowiedzieć sobie na te pytania. Przetarła dłońmi zapłakane oczy.
- Mógłby się pan pośpieszyć? Jadę do umierającego człowieka i jestem w stanie nawet zapłacić mandat, byle by pan mocniej nacisnął pedał gazu.
Po tych słowach taksówkarz rzeczywiście dość mocno przyspieszył. Z piskiem opon zahamował przed głównym wejściem do szpitala. Wcisnęła mu w dłoń dwustuzłotowy banknot i nie czekając na resztę biegiem puściła się w kierunku wejścia. Dotarła na oddział chirurgii. Zauważyła Sebastiana i Dobrzańskich. Nie mogła powstrzymać płaczu. Podeszła do nich i przywitawszy się drżącym głosem zapytała.
- Wiadomo już coś? Długo tam jest?
- Jakąś godzinę. Nic nie wiemy, bo operują go jeszcze.
- Jak to się stało Sebastian? Dlaczego nie upilnowałeś go? Przecież nadal są w domu kamery.
Olszański popatrzył na nią żałośnie. Jego mina ewidentnie świadczyła o wielkich wyrzutach sumienia.
- Wiem Ula, wiem i sam sobie to wyrzucam, że zamiast obserwować jego salon oglądałem mecz. Jeśli ta operacja się nie uda nigdy sobie tego nie wybaczę.
- To nie twoja wina Sebastian. Nie mogłeś go pilnować dwadzieścia cztery godziny na dobę – odezwała się cicho Helena. – Nie sądziliśmy, że ona posunie się do czegoś tak skrajnego. Po tym jak poznaliśmy prawdę, usłyszała od nas kilka słów. Jej własny brat odwrócił się od niej. Musiała być naprawdę wściekła. Nawet nie wiemy, gdzie ona jest.
- Znajdą ją. Zgłosiłem już to na policji i podałem jej nazwisko i rysopis. Pewnie i tutaj się zjawią. Oni na pewno ją znajdą, a ja zrobię wszystko, żeby spotkała ją zasłużona kara.
Jeszcze dwie godziny siedzieli na szpitalnym korytarzu. Ula cicho pochlipywała wtulona w ramię Sebastiana.
- Nie maż się Ulka. To silny facet i jestem przekonany, że z tego wyjdzie – mówił tak i nie wiadomo czy dlatego, żeby ją pocieszyć, czy dlatego, że sam bardzo pragnął w to wierzyć.
- To silniejsze ode mnie, choć staram się nie panikować.
Po trzech godzinach drzwi od sali operacyjnej otworzyły się i wyszło z niej dwóch chirurgów. Obstąpili ich domagając się informacji.
- Usiądźmy może – odezwał się jeden z nich. Gdy to zrobili, powiedział.
- Mieliśmy trochę roboty, bo nóż uszkodził jelito cienkie i spowodował krwiaka rany otrzewnowej. Czubek noża uszkodził wątrobę i to wywołało krwawienie do jamy brzusznej. Na szczęście opanowaliśmy je. Syn urodził się chyba pod szczęśliwą gwiazdą, bo zakrawa na cud, że nie zostały uszkodzone duże naczynia krwionośne. Gdyby tak było, mielibyśmy niewiele szans, żeby go uratować. Za chwilę wywiozą go na OIOM. Przez następne kilka godzin będzie spał, ale już mogę państwa zapewnić, że jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Przez noc będziemy monitorować jego funkcje życiowe, chociaż nie spodziewamy się jakichś przykrych niespodzianek. Proszę być dobrej myśli. To chyba wszystko. My pożegnamy się. Musimy też odpocząć po tej trudnej operacji. Dobranoc państwu.
Kiedy lekarze odeszli Krzysztof uśmiechnął się blado. - To bardzo dobre wiadomości kochani. Odetchnąłem. Wy chyba też. – Zerknął w kierunku szklanych drzwi operacyjnej. – Wiozą go, słyszę zgrzyt kółek.
Faktycznie zobaczyli wyjeżdżające szpitalne łóżko, a na nim Marka podłączonego do kroplówki zawierającej krew. Był strasznie blady i nieprzytomny. Nie reagował, gdy wymawiali jego imię. Poszli do sali, w której go umieszczono i zmartwieni obstąpili go dookoła.
- Powinni państwo wyjść - usłyszeli głos pielęgniarki. – To bez sensu teraz przy nim tkwić, bo będzie spał do rana.
- Pani Heleno, jedźcie do domu. Wyglądacie na zmęczonych. – Ula podeszła do Dobrzańskich i spojrzała na nich z troską. – Dzisiaj mieliście nadmiar traumatycznych przeżyć. My zostaniemy. Zaraz pójdę do lekarza i poproszę o zgodę na nasze pozostanie przy nim. Jak tylko się obudzi natychmiast do państwa zadzwonię. Obiecuję.
- Chyba masz rację moje dziecko. Ja padam już z nóg, a i Krzysztof ledwie się trzyma. Pojedziemy i będziemy czekać na twój telefon. Najważniejsze już wiemy. On będzie żył.
- Ja odwiozę państwa, – zadeklarował się Sebastian – a potem wrócę tutaj. Idź Ula do tego lekarza i nawet gdyby nie chciał, wymuś na nim tę zgodę.
Nie musiała wymuszać, bo lekarz nie miał nic przeciwko temu. Powiedziała, że za pół godziny dołączy do niej Sebastian. Przypomniała sobie o obietnicy jaką dała swojemu ojcu, że powiadomi go co z Markiem. On również bardzo się o niego martwił. Nie wiedział wprawdzie co się stało, jedynie to, że jest z nim kiepsko. Wybrała numer do domu i po chwili usłyszała jego głos.
- Marek jest po operacji tatusiu. Długo to trwało, ale lekarze zapewnili nas, że nic mu już nie grozi. Dobrzańskimi bardzo to wstrząsnęło, dlatego zadeklarowałam, że zostanę tutaj z Sebastianem, dopóki się nie obudzi. Nie czekaj na mnie. Zadzwonię rano i dam ci znać co z nim.
Rozłączyła się. Przysiadła przy łóżku i zapatrzyła się w jego twarz, która nadal nosiła ślady po ciosach i paznokciach Pauliny. – Nie wiem, co bym zrobiła, gdybyś umarł. Moje serce umarłoby razem z tobą. – Mówiła szeptem. – Od teraz będzie już wszystko dobrze. Rany się zagoją i wreszcie odetchniesz. Zapewnimy ci tyle spokoju ile trzeba, byś szybko doszedł do siebie. – Pogładziła jego zarośnięty policzek. – Kocham cię Marek. Kocham całym sercem.
Do sali wszedł cicho Sebastian. Przysunął sobie drugie krzesło i wręczył Uli kubek z gorącą kawą.
- Kupiłem po drodze. Napij się, może choć trochę cię wzmocni. – Spojrzał na przyjaciela ze smutkiem. – Nawet w najgorszych snach nie wyobrażałem sobie, że to tak się skończy. Pomyśl, jak wiele musiał wycierpieć przez te prawie trzy lata i fizycznie i psychicznie. Nie było dnia bez awantur. Taki fajny facet, dobry przyjaciel, a wpakował się w takie łajno. Musimy zrobić wszystko Ula, żeby szybko pozbierał się do kupy. Pomyślałem nawet sobie, że kiedy już w miarę wydobrzeje wykupię mu kurację w jakimś uzdrowisku. Wiesz…, taką z prawdziwego zdarzenia. Pojedziesz razem z nim. – Zaskoczona spojrzała na niego.
- Ja? Dlaczego ja?
- Bo będzie potrzebował któregoś z nas. Ja zostanę. Pogadam jeszcze z Alexem. Może zgodzi się go zastąpić. Krzysztof nie da rady. Te ostatnie wydarzenia nieźle nim wstrząsnęły. We dwójkę powinniśmy sobie poradzić z firmą. Marek musi dojść całkowicie do zdrowia. Poza tym Krzysztof chce złożyć w jego imieniu pozew rozwodowy. Chce jutro iść do prawnika, żeby go zredagował. Jak będzie gotowy to przywiezie Markowi do podpisania. Bardzo mu na tym zależy, żeby Marek uwolnił się od tej jędzy, a w świetle ostatnich wydarzeń może to nastąpić szybciej niż myślimy.

Jasność poranka poraziła mu oczy. Szybki ruch gałek ocznych pod powiekami świadczył, że zaczyna się budzić. Powoli, z trudem otwarł je i rozejrzał się. Na krzesłach obok łóżka spali jego najlepsi przyjaciele. Uśmiechnął się. – Żyję. Nie pozwolili mi zginąć od tego noża i są cały czas ze mną. Nie ma sposobu w jaki mógłbym się im za to wszystko odwdzięczyć. – Próbował przekręcić się na bok, ale zabolało. Pozostał więc w takiej pozycji jak poprzednio. – Seba… - powiedział cicho – Seba… - powtórzył. Przyjaciel ocknął się i spojrzał na niego półprzytomnie. Szybko jednak zarejestrował, że Marek nie śpi i uśmiecha się do niego.
- Marek! Dobry Boże! Żyjesz! Żyjesz przyjacielu! Ulka, obudź się!
Od tych krzyków Olszańskiego niemal spadła z krzesła. Jednak po chwili przypadła do łóżka i ujęła Marka dłoń.
- Ależ napędziłeś nam strachu. Już nigdy więcej, bo chyba padniemy oboje na zawał. Jak się czujesz?
- Obolały. Bardzo obolały.
- Nic dziwnego bracie. Trochę poharatał cię ten majcher, ale i tak miałeś sporo szczęścia. Lekarz mówił, że aż dziwne, że nóż nie uszkodził ważnych naczyń krwionośnych. – W oczach Marka pokazały się łzy.
- Nie wiem jak ja wam się za to odwdzięczę. Cały czas mnie ratujecie, a teraz uratowaliście mi życie.
- O tym pogadamy później – roześmiał się Sebastian. – Teraz musisz szybko wyzdrowieć. Paulina zwiała, ale zgłosiłem incydent na policji i szukają jej. Na pewno i tu przyjdą. Będą chcieli wiedzieć jak do tego doszło. Ja jeszcze dzisiaj sprawdzę monitoring. Może coś będzie widać, chociaż znalazłem cię w przedpokoju. Jak mogłeś dopuścić, że dźgnęła cię nożem? Tyle razy ćwiczyliśmy to na zajęciach.
- Ona mnie zaskoczyła Seba. Stanęła bardzo blisko, tak blisko, że czułem jej oddech na twarzy, a potem patrząc mi w oczy zadała cios. Nic nie mogłem zrobić. Nie miałem pola manewru.
Ula wstała z krzesła i przeciągnęła ramiona.
- To wy sobie pogadajcie, ja idę zadzwonić. Obiecałam to twoim rodzicom, a i mój tata jest niespokojny. Zaraz wracam.

O godzinie dziewiątej zjawił się śledczy. Musieli wyjść z sali, bo rozmowa odbywała się w cztery oczy. Tym razem Marek nie ukrywał niczego. Opowiedział policjantowi wszystko od początku do końca. Sebastian wraz ze śledczym po zeznaniach Marka pojechali do jego domu. Tam zdjęli cały monitoring, który funkcjonariusz zabrał ze sobą. Zabrał też zdjęcia Pauliny, by wiedzieć kogo mają szukać.
Kiedy Sebastian wrócił do szpitala zastał u Marka Dobrzańskich i Alexa. Ula wcinała śniadanie przyniesione przez Helenę. Dołączył i on. Był głodny i bardzo chciało mu się kawy. Poprosił Alexa na stronę i powiedział cicho.
- Chciałbym w najbliższych dniach z tobą pogadać i coś zaproponować. Znajdziesz czas?
- Oczywiście. Może nawet jutro rano. Będziesz w firmie?
- Będę. Dzisiaj muszę jeszcze jechać na komendę, żeby uzupełnić zeznania. Co o tym myślisz? – Kiwnął głową w kierunku Marka.
- Jestem w ciężkim szoku. Nie sądziłem, że posunie się aż tak daleko. Nie będę jej bronił, bo to co zrobiła było podłe i okrutne.
- Ciekawe dokąd zwiała?
- Nie wiecie? – Febo wyglądał na zaskoczonego. Olszański pokręcił głową.
- Niestety nie.
- Sebastian, paradoksalnie Paulina jest dość przewidywalna. Istnieje tylko jedno miejsce, w którym ona mogła się ukryć. To Mediolan. Jak będziesz na komendzie zasugeruj im, żeby sprawdzili listy pasażerów odlatujących tam w przeciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin. – Olszański popatrzył na Alexa z sympatią.
- Dzięki Alex. Bardzo nam pomogłeś. Twoje wskazówki są bezcenne.

Przyjeżdżali do niego codziennie. Przez jakiś czas był bardzo słaby. Jednak po tygodniu zaczęto go pionować. Każdego dnia Ula maszerowała z nim po korytarzu. Opierał się na niej i wolniutko posuwał do przodu. Z każdym też dniem był coraz silniejszy.
Sebastian załatwił sprawę z Alexem. Wyjaśnił mu, że chcą Marka wysłać do sanatorium i ktoś musi przejąć jego obowiązki. Był już też po rozmowie z Krzysztofem, który poparł ten pomysł z entuzjazmem. Teraz pozostało tylko czekać aż Marek nabierze dość sił, żeby był w stanie przetrzymać podróż.
- Załatwiłem mu miesięczny pobyt w „Medica Spa Mona Lisa” w Kołobrzegu – mówił do Alexa. - Świetny ośrodek, w którym szybko postawią go na nogi. Wprawdzie najlepiej pojechać tam latem, ale nie będziemy wybrzydzać, bo nie o pogodę tu chodzi, ale o skuteczność zabiegów. Ula pojedzie razem z nim. Raźniej mu będzie w jej towarzystwie, a ona przypilnuje, żeby się nie forsował. Przez ten miesiąc poradzimy sobie. Ja ci pomogę w miarę swoich możliwości. Pan Krzysztof też posłuży radą w razie potrzeby.
Alex z aprobatą pokiwał głową.
- Jest przecież jeszcze Adam. I on pomoże. Przejmie część moich obowiązków dzięki czemu ja będę mógł zająć się działką Marka. A zmieniając temat. Byłeś na policji?
- Byłem. Przekazałem to, co powiedziałeś. Ułatwiłem im zadanie. Na nagraniach z monitoringu trochę widać, choć nie tak wyraźnie jakbym chciał. Kamery obejmowały tylko salon i kuchnię, bo tam działo się najwięcej. Mimo to dzięki temu, że między salonem a przedpokojem nie ma drzwi, dość dobrze widać jak zadaje mu cios i to jak odchodzi, a on osuwa się na podłogę. Mają niezbity dowód, a ona nie będzie się mogła wyprzeć. Teraz muszą tylko ją znaleźć.

Po trzech tygodniach wypisano Marka ze szpitala. Zalecono dużo odpoczynku. Ten zapewnił mu już przyjaciel. O wszystkim ich powiadomił. Wręczył foldery, żeby mogli sobie pooglądać jak tam jest.
- Wynająłem jeden z apartamentów. Są tam dwa niezależne pokoje, które łączy trzeci. Na pewno nie będziecie narzekać. Zaraz po przyjeździe będziesz badany przez lekarza Marek i on zleci ci zabiegi. Ty Ula jak masz ochotę, możesz wykupić sobie jakieś. Przede wszystkim jednak pilnuj go, żeby się nie przemęczał i jadł to, co powinien. Ja odwiozę was do Kołobrzegu, a potem przyjadę po was.
Wzruszony Marek ściskał jego dłoń.
- Życia mi braknie przyjacielu, żeby odwdzięczyć się wam za to wszystko. To dzięki wam żyję, a to wielki dług. Mam nadzieję, że któregoś dnia go spłacę.
- Na razie o tym nie myśl. Myśl tylko o tym, żeby odzyskać zdrowie. To nas uszczęśliwi naprawdę.
Trzy dni po tej rozmowie auto Sebastiana mknęło już w kierunku Kołobrzegu. Marek wygodnie leżał na tylnym siedzeniu, a Ula siedziała obok Olszańskiego. Odwracała się co jakiś czas opowiadając im zabawne historie, lub powtarzając powiedzonka Violetty, które ta permanentnie przekręcała. Podróż okazała się nie tak bardzo męcząca. Zatrzymali się dwa razy na kawę. Potem już bez przeszkód dojechali na miejsce. Budynek hotelu wyglądał uroczo, niemal jak z bajki, obsypany pierwszym białym puchem. Był duży, rozległy, a w szczycie dachu urządzono jednoosobowe pokoje. Oni swój mieli na parterze. Największym jednak atutem była bliskość morza. Postanowili, że jutro z samego rana pójdą na spacer. Zameldowali się i zaraz potem Marek ze skierowaniem udał się do lekarza. Wyszedł z kartką, na której była rozpiska zabiegów. Potem poszli na późny obiad, a po nim pożegnali Sebastiana. Musiał wracać, by jutro wspomóc Alexa w firmie. Oni poszli do pokoju. Marek usadził się w fotelu, a Ula w tym czasie rozpakowywała ich bagaże. Wieczorem zeszli na kolację. Podobał im się ten ośrodek. Zapoznali się z topografią budynku. Wiedzieli już, gdzie pójść na dany zabieg. Miał przepisanych sześć w tym basen i Ula postanowiła wykupić sobie kilka zabiegów na nim. Lubiła pływać i chętnie zgodziła się towarzyszyć Markowi. On, kiedy zobaczył ją po raz pierwszy w stroju kąpielowym po prostu oniemiał. Nie miał pojęcia, że jego przyjaciółka ma tak fantastyczne ciało, niezwykle proporcjonalne, a jej szczupłe, zgrabne nogi sięgały niemal do nieba. Kształtnych, pełnych piersi mógł się jedynie domyślać, a wąska talia robiła piorunujące wrażenie. Wtedy pomyślał chyba po raz pierwszy w życiu, że był kompletnym ślepcem, który ocenia wszystko zbyt powierzchownie. Ona była niesamowicie atrakcyjna i bardzo piękna. To piękno nie było wyzywające, ale delikatne i urzekające. – Mój Boże… Cały czas tkwi obok mnie wyjątkowa kobieta. Jak to się stało, że nie zauważyłem tego piękna do tej pory? – Przemknęło mu przez myśl. Zaczął zwracać na nią baczniejszą uwagę. Wiele razy przyłapywał ją, jak zamyślona obserwuje jego twarz. Rumieniła się, gdy w takich momentach ich spojrzenia spotykały się i zażenowana szybko odwracała wzrok.
Zabiegi miał rozłożone w czasie. Pierwszy zaczynał już o ósmej rano, a ostatni o piętnastej. Między nimi mieli trzy godziny przerwy, które wykorzystywali na spacery brzegiem wzburzonego zazwyczaj morza. O tej porze roku było to normalne. Czasami chodzili po mieście, ale zatłoczone przez licznych tu kuracjuszy kafejki nie zachęcały i jeśli mieli już wybierać, to zdecydowanie woleli widok morza i pustą plażę.
- Dobrze mi tutaj z tobą – zwykł mawiać, gdy stali na brzegu wsłuchując się w szum fal rozbijających się o falochron. – Już dawno nie zaznałem takiego spokoju i ciszy. Odżywam. Dzięki wam.
- Zasłużyłeś na ten spokój Marek – odpowiadała wtedy. – Za dużo wycierpiałeś. Za dużo musiałeś znieść upokorzeń, wstydu i bicia. Za dużo – kończyła szeptem, a w jej oczach błyszczały wtedy łzy. Przyciągał ją wówczas do siebie i obejmował ramieniem. Nie potrzebowali słów, bo rozumieli się doskonale.
Ich pobyt dobiegał końca. Pozostało im zaledwie kilka dni. Zjedli obiad i po ostatnim zabiegu ruszyli znowu na spacer plażą.
bewunia68 (gość) 2013.12.08 10:42
Początek trzyma w napięciu, ale dalej robi się słodko. Niech Ula tak się nie rumieni bo Marek się domyśli co do stanu jej uczuć. Spa i spacery brzegiem morza... Marzenie.
I teraz znowu będę czekać czwartku.
Życzę weny.
MalgorzataSz1 2013.12.08 10:54
Bewuniu

Przez prawie sześć rozdziałów nie jest słodko, ale wręcz dramatycznie. Nadszedł wreszcie czas, żeby Marek odetchnął i bardziej zwracał uwagę na to, co ma pod bokiem. Te wnikliwe obserwacje Uli pozwolą mu na wyciągnięcie bardzo istotnych wniosków, a także na zrozumienie najważniejszych rzeczy w jego życiu.
Bardzo dziękuję za wpis i życząc miłej niedzieli serdecznie pozdrawiam. :)
(gość) 2013.12.08 11:11
Gosiu !
Nowe rozdziały twoich opowiadań umilają niedziele. Niezaprzeczalnie!
Pozdrawiam i też życzę miłego dnia.
MalgorzataSz1 2013.12.08 11:13
Bardzo dziękuję i cieszę się, że tak to odbieracie. Również serdecznie pozdrawiam. :)
Gośka (gość) 2013.12.08 13:05
Zachowanie Alexa jest takie odmienne, ale to dobrze. Nie wszystko musi być takie same. Kołobrzeg, jestem ciekawa dlaczego taki wybór?
Czekam na kolejne.
PS. Zazdroszczę bycia na sztuce! Mam nadzieję, że nagrana trafi kiedyś do internetu.
MalgorzataSz1 2013.12.08 13:17
Gosiu

Zawsze przedstawiałam Alexa, który mało różnił się od tego serialowego. Tym razem od początku jest tym dobrym i wspiera Matka. Podobnego Alexa przedstawiam w opowiadaniu "Strata", które będzie publikowane za kilka lub kilkanaście tygodni.
A jeśli chodzi o sztukę, to sama z wielką chęcią obejrzałabym ją nawet kilka razy. Mam podobne nadzieje, że będzie krążyć w internecie, chociaż z drugiej strony to "Single i Remiksy" nie krążą, a to przecież pierwsza sztuka tego duetu Szczygielski-Lubaszenko.

Dziękuję bardzo za komentarz, a przede wszystkim, że jednak znalazłaś trochę czasu, żeby go napisać. Pozdrawiam najserdeczniej. :)
lectrice (gość) 2013.12.08 13:35
No docieraja sie, ale jakos leniwie im to idzie. W tej czesci zafundowalas nam duzo wydarzen, wiele sie dzialo i uczucia zeszly na drugi plan, rysuja sie w tle i czekaja na stabilizacje zycia by ktos (no Ula i Marek) sie nimi wreszcie zajal.
Rozumiem, ze te pare dni, ktore im zostaly beda przelomowe w ich relacji. Tak przypuszczam bo na tym przerwalas, a wszyscy wiedza, ze autorka to zlosliwy przypadek i urywa tekst w najciekawszym momencie ! A fe ! Nieladnie !
A z drugiej strony to z tego Marka az taki pospolity wzrokowiec ! Gdyby Ula nie wystapila w kostiumie to On by nigdy nic ?

Caly ranek poluje i niewiele niestety udalo mi sie ustrzelic. Nie wiem czy to sokole oko szwankuje czy byczki trafily na wsciekla torreadorke ?
W zdaniu "On musi przeżyć i chociaż nie ma pojęcia o jej uczuciu, musi żyć i dla niej,,,,,, i dla Sebastiana."
przed i musi byc przecinek, to rzadki przypadek.
Aby bylo jasne, cytuje kogos madrego :

Istnieją sytuacje, gdy przed i stawia się przecinek. Ma to miejsce wtedy, gdy spójnik (lub partykuła) i:
występuje w zdaniu po raz kolejny w tej samej funkcji (łączy te same części zdania), np.:
Paradę żaglowców można będzie podziwiać i w Brzeźnie, i w Sopocie, i w Gdyni.
I tak, i nie.
Piątek i sobotę, i niedzielę spędzę w domu, pewnie z książką lub komputerem.

Brak kolejnego przecinka :
On musi przeżyć,,,,, i chociaż nie ma pojęcia o jej uczuciu, musi żyć i dla niej, i dla Sebastiana.
& #8230;"i" wprowadza wtrącenie, uzupełnienie, np.:
Jestem zadowolony, i nie mówię tego okazjonalnie, z tej współpracy.
To bzdura, i tyle.
Jest mi to bardzo potrzebne, i to na jutro.
Wynik, i tak z góry ustalony, nie wzbudził emocji.

Mam problem z cisza w nastepnym zdaniu. "… gdy stali na brzegu wsłuchując się w szum fal rozbijających się o falochron. – Już dawno nie zaznałem takiego spokoju i ciszy."
Fale rozbijaja sie o falochron, a oni wsluchuja sie w cisze ?
Wody im sie nalalo na tym basenie w uszy czy co ?

Ja wiem, ze sie czepiam (to tak jak z tymi lzami splywajacymi w ciszy po policzku) no ale to tak glupio nic nie znalezc .... wiec wyszukalam cos na sile.
MalgorzataSz1 2013.12.08 14:01
Lectrice

Muszę jakoś gładko i spokojnie przejść do ich bardziej intymnych relacji. Końcówka tego rozdziału jest niejako preludium do tego, co zaraz nastąpi, bo wyznanie miłości będzie właśnie na tym spacerze.

Co do przecinka, podałaś tak rzetelne uzasadnienie, że oczywiście poprawię. Natomiast jeśli chodzi o tę ciszę i spokój, to napisane jest to niejako w sensie metaforycznym i tak należy traktować to zdanie. Cisza nie w sensie, że fale rozbijają się o falochron, ale cisza dlatego, że nie ma Pauliny, awantur, bicia, za to jest głęboki oddech ulgi tak jak wtedy, gdy spada nam z serca kamień, lub zachłystujemy się świeżym, ożywczym powietrzem. Za bardzo dosłownie traktujesz niektóre sformułowania.
Marek jest typowym facetem, który bodźce odbiera najpierw wzrokiem, a dopiero potem ewentualnie pomyśli. Tu jednak on zbyt surowo się ocenia, bo przecież zawsze traktował Ulę jak przyjaciela i nigdy nie patrzył na nią jak na kobietę, która mu się podoba. On podczas tego pobytu ma dużo czasu, żeby przemyśleć jej wcześniejsze zachowania, przypomnieć sobie sytuacje trochę niejednoznaczne i dojść do wniosku, że ona nie zawsze traktowała go jedynie w kategoriach najlepszego przyjaciela, ale kogoś, kto mógł być kimś więcej niż tylko przyjacielem.

Mam nadzieję, że takie uzasadnienie jest do przyjęcia, a teraz poprawię te przecinki.
Wielkie dzięki za komentarz i wnikliwe pochylenie się nad tekstem.
Cieplutko pozdrawiam. :)
Natalia.M (gość) 2013.12.08 15:21
Wspaniały blog. Pięknie piszesz. W wolnej chwili zapraszam do Siebie :)
http://imponssible.blogspot.com/
lectrice (gość) 2013.12.08 15:28
No dobrze, niech sobie Mareczek mysli spokojnie do czwartku, tylko niech cos wymysli sensownego, tu liczymy na Ciebie (Autorke). Musisz tez obiecac, ze gdyby Mareczek leniwie podchodzil do sprawy to, jako autorka, przemowisz mu do rozumu by sie pospieszyl !
Bo przeciez ta Ula tak sie wymarzla na tych zimowych spacerach nad morzem (czego sie nie robi dla milosci !), ze nalezy jej sie jakies ocieplenie ...

A tak nawiasem, to mam propozycje, aby odgorna ustawa (to by zajelo skutecznie nasz Sejm) zlikwidowac poczatek tygodnia i ustanowic czwartek zaraz po niedzieli... nie wiem tylko co zrobic z filmem "Nie lubie poniedzialkow"... jak zwykle czegos nie przemyslalam !

A z tym rozumieniem "na serio" to ja to bardzo lubie, jest smieszniej...
MalgorzataSz1 2013.12.08 16:39
Natalia

Zaskoczył mnie Twój wpis, bo ja komentuję każdą notkę na Twoim blogu. O co chodzi? Pozdrawiam. :)

Lectrice

Bez obaw. Marek już wie na czym stoi i nie będzie z tym zwlekał. Wreszcie wyartykułuje z siebie sinymi i zdrętwiałymi z zimna ustami, co myśli. I to już w czwartek.

Ja niekoniecznie chciałabym, żeby tuż po nim następowała niedziele, ale nie miałabym nic przeciwko temu, żeby codziennie było święto a w niedzielę wypłata. Dla mnie to układ korzystniejszy. Ha, ha.

Dosłowność w Twoim wydaniu jest naprawdę zabawna. Ja za każdym razem mam banana na gębie i chichotam. Dlatego nie żałuj sobie i nie żałuj mnie. :)

MalgorzataSz1 2013.12.08 16:43
Natalia

Już teraz rozumiem, że blog zawierający pamiętnik Uli nie jest jedynym, który prowadzisz. W chwilach wolnych zerknę i zobaczę o czym piszesz. Może i mnie coś zainteresuje, chociaż ja mam czterdzieści lat więcej i zainteresowania z pewnością inne.
Pozdrawiam. :)
ADRIANCREVAN (gość) 2013.12.08 17:14
czas się zatrzymał dla Uli i dla Marka
oby na jak najdłużej ..
:-)))
teraz może być już tylko lepiej , prawda ?
sorki że tak zwięźle dziś ale mam dość już myślenia 'nasz facet z Wosu daje nam popalić
miłego wieczoru :-)
MalgorzataSz1 2013.12.08 17:25
Aniu

Dzięki, że miałaś siłę klepnąć chociaż parę słów. Wypocznij teraz dziewczyno i nabieraj sił na kolejny tydzień.
Pozdrawiam. :)
lectrice (gość) 2013.12.08 18:25
No prosze, prosze, Mareczek musi sie zamrozic, zeby gadac do rzeczy. No i przypuszczam, ze te sine i zdretwiale usta ogrzeja mu sie goracym wyznaniem.

Co do czwartkow, niedziel i wyplaty to mozna sobie pomarzyc (chociaz ja jestem za!), a poki co to jutro poniedzialek i trzeba isc do roboty, i bedzie to trwalo cale piec dni … udalo mi sie napisac zdanie z przecinkiem przed "i" !!!

A z tym bananem na gebie to nie przesadzaj, bo banany tucza i ja nie chcialabym byc powodem zlych skutkow ... chociaz smiech to zdrowie, banany tez dobre dla zdrowia, to juz sama nie wiem.

Jesli Ci sie kiedys przydazy, ze przeczytasz cos smiesznego, a nie zrobilas zapasow bananow to zawsze mozesz pokroic jabluszko w czasteczki albo posluzyc sie pomaranczka odpowiednio podzielona, albo i cytrynka, chociaz przy tej ostatniej dlugo sie nie posmiejesz.

Mowilam juz, ze rad u mnie dostatek, a Ty twiedzilas, ze za darmo to chetnie … no to prosze !

No to do czwartku, nawet jesli po drodze jest poniedzialek, wtorek i sroda.
MalgorzataSz1 2013.12.08 18:47
Lectrice

Ja Cię błagam, dawkuj, bo dostanę zajadów.
Mareczek nie będzie zważał na sine usteczka, bo ogrzewa go siła miłości, która wkrótce rozgrzeje i Ulę.

O tym, że banany tuczą - wiem, ale zawierają też cenny potas podobnie jak pomidory, a tego nie ma u mnie w nadmiarze, wiec jak zjem jeden tygodniowo to mi nie zaszkodzi i nie pójdzie w bioderka.

Mnie już robota bardzo brzydnie, szczególnie od czasu kiedy zaczęłam mieć poważne kłopoty ze zdrowiem, głównie z poruszaniem się. Diagnoza po ostatniej tomografii - Tetrapareza spastyczna, inaczej mówiąc spastyczność czterokończynowa. Nic tylko się powiesić ze szczęścia, ale zanim to nastąpi, chciałabym jeszcze popełnić kilka opowiadań.

Dzięki za wszystkie rady. Z całą pewnością skorzystam i nawet cytrynkę przyswoję. Tak na przekór. :)
lectrice (gość) 2013.12.08 20:18
Wlasnie zjadlam pomidora (jak Violetta) bo mnie dzieci wkurzyly, przy moich latoroslach powinnam jesc skrzynkami... z obawy o brzuszek, powinnam powiedziec bidon lub brzuchol, nie zabieram sie za banany … z rozpaczy moze zaczne, a co tam !

Wychowuje troje, jedno super, drugie prawie super, a trzecie zazwyczaj wcale nie super. Problem polega na tym, ze to prawie super sie zbiesilo i robi rozne dziwne rzeczy, a to zazwyczaj wcale nie super jest wyjatkowo OK. A ja w tym wszystkim niewiele rozumiem i dostaje oczoplasu z przycmieniem szarych komorek.
Nie miala baba klopotu to ma dzieci, wyjatkowo sie sprawdza chociaz u mnie zawsze sie sprawdza !

Twoje teksty sa odskocznia od codziennosci bo dzieci nie przeskocze a powinnam bo mieszkam w kraju zabojadow i ze skocznoscia nie powinnam miec klopotow no ale mam.
No i skoro twoje teksty sa dwa razy w tygodniu, a dzieci w przedawkowaniu codziennie to pomyslalam o tej reformie tygodnia...

A do tego wszystkiego nawet w pracy nie odpoczywam od dzieci bo … pracuje w szkole.

Przy tym wszystkim nie mam problemow ze zdrowiem, ale czasem zastanawiam sie kto kogo wykonczy ja dzieci czy one mnie …

Ja wiem, ze moje problemy to pryszcz w porownaniu z twoimi ale mam nadzieje, ze jak Ci czasem bananka lub cytrynki podesle to bedzie troszke lepiej, no a jak nie lepiej to chociaz mniej zle.

P.S. To, ze jestem w zabim kraju to wcale nie znaczy ze tu trawka zielensza bo przeciez wszedzie dobrze gdzie nas nie ma, a ja tu jestem !

Pozdrowionka i glowa do gory (a to po to by troszke nieba niebieskiego obejrzec, moze jest ladna pogoda?). Glowy nie nalezy podnosic do gory tylko w przypadku zakupu nowych super butow, wtedy warto spuscic glowe i na buciki popatrzec ...
No to jak Ci sie glowa kiedys przypadkiem spusci i zobaczysz stare wytarte trzewiki to bedziesz wiedziala co zrobic !
Jeszcze raz pozdrawiam.
MalgorzataSz1 2013.12.08 20:48
Lectrice

Uśmiałam się. Jesteś typową matką Polką, wcale nie żabią matką. Podziwiam Cię, że w tym ferworze bezustannej walki z humorami dzieciaków znajdujesz jeszcze czas na czytanie i poprawianie moich wypocin. Naprawdę to doceniam.

Niestety głowy nie podnoszę wysoko, ale powód jest ważny, bo po prostu muszę uważać, gdzie stąpam, szczególnie w zimie. Nie mogę pozwolić sobie na upadek, bo już nie podniosłabym się, a nogi, a raczej ta część od pasa w dół pozostałaby sparaliżowana. Jak więc widzisz obchodzę się ze sobą jak ze śmierdzącym jajem. Fatalne porównanie, ale tak właśnie wygląda moja rzeczywistość.
Staram się nie przejmować, chociaż nie zawsze skutecznie. Zawsze wychodziłam z założenia, że koń ma wielki łeb, niech się martwi i często cieszę się, że mam dość pogodne usposobienie.
Ostatnio w jednym z komentarzy zadałam Ci pytanie, czy to Ty zarejestrowałaś się na streemo. Jeśli tak, to ja wysłałam Ci zaproszenie do grona znajomych. Nie wiem, kiedy zaglądałaś tam ostatnio, ale byłoby mi miło, gdybyś zechciała je przyjąć. :)
ADRIANCREVAN 2013.12.08 20:49
Małgosiu - dziękuję
za to wsparcie u mnie
po prostu
nie każdy czyta
tylko pisze tak by sobie tylko coś napisać
dobranoc i do poduszki końcówka rozmowy Adriana z Willem
kolorowych snów :-)
MalgorzataSz1 2013.12.08 20:53
Aniu

Mnie po prostu wkurzają takie komentarze. Komentarze kogoś, kto nie potrafi napisać nic konstruktywnego na temat treści opowiadania, tylko czepia się jakichś nieistotnych pierdół. U mnie też to ma miejsce niestety i możesz być pewna, że na tego typu wpisy zawsze będę reagować.
Dobranoc. :)
lectrice (gość) 2013.12.08 21:22
Przyjelam i nawet strzelilam odpowiedz, tak na szybko.
Co do tego zadzierania glowy to ja tez unikam, szczegolnie na ulicy bo tu psy robia na chodnik i mozna zaliczyc tzw g.w enko pod butem. Potem trzeba czyscic, a mi przy tym zbiera sie na zwrotne reakcje, a szkoda by bylo szczegolnie gdy posilek byl dobry albo drogi !
Z tego wniosek, ze wprawdzie z roznych powodow, ale postepujemy podobnie...

Na stremo bede wpadac jak czas pozwoli.
lectrice (gość) 2013.12.08 21:25
Jezuniu, te pierdoly niekonstruktywne to chyba nie o mnie ...
MalgorzataSz1 2013.12.08 21:38
Lectrice

Te pierdoły to do niejakiej Clary. Przeczytaj sobie, jaki ona strzeliła konstruktywny komentarz pod poprzednim rozdziałem AdrianCraven.
Co do psów, to je uwielbiam i sama posiadałam ich kilka w swoim życiu. To, że walą na chodnik źle świadczy o właścicielu, bo to on powinien poczuwać się do sprzątnięcia po swoim pupilu. Poza tym na całym świecie tak jest.
Ja zaraz przeniosę się na streemo i dziękuję. :)
lectrice (gość) 2013.12.08 22:08
Moze i na calym swiecie tak jest ale w kraju zabojadow wyjatkowo tak jest !!!
lectrice (gość) 2013.12.08 22:56
Gwoli wyjasnienia : zabojady to brudasy, niestety.
ADRIANCREVAN 2013.12.09 08:29
dziewczyny
jesteście niesamowite !!
serio :-)
miłego dnia :-))))
ADRIANCREVAN 2013.12.10 17:56
Miałam meldować , melduję :
jedziemy dalej :-)
przyznam Ci Małgosiu , że zbliżam się niebezpiecznie do końca , przynajmniej kiedy piszę w domu :-)
miłego dnia
MalgorzataSz1 2013.12.10 19:50
Przeczytałam i skomentowałam. Mam nadzieję, że masz jakiś pomysł na kolejne opowiadanie. Po tym pierwszym, tak świetnym nie odpuścimy Ci i będziesz musiała wysilić swoje szare komórki.
Udanego wieczoru. :)
ADRIANCREVAN (gość) 2013.12.10 21:09
ja już myślę powoli , bo samej mi będzie smutno ..
bez Adrianka :-((
buuu
coś tam wymyślę
MalgorzataSz1 2013.12.10 21:13
No ja mam nadzieję. Ten blog nie może umrzeć śmiercią naturalną.
ADRIANCREVAN (gość) 2013.12.10 21:55
nie pozwolę mu ..
Adriancrevan (gość) 2013.12.10 22:06
Małgosiu , obejrzałam
i głową w mur że mnie tam nie było
na pewno to wspaniały spektakl ..
Filip - super !
chyba sobie Brzydulę pooglądam na pocieszanie
dobranoc ...
MalgorzataSz1 2013.12.10 22:30
Myślałam, że oglądasz ją? Mówiłaś, że robisz to wraz z córką. A na pocieszenie świetna rzecz. Ja niezmiennie polecam. :)
bewunia68 (gość) 2013.12.11 06:38
Ja dla urozmaicenia ( jak opatrzył mi się trochę Marek ) oglądałam wersję rosyjską, czeską i chorwacką. Przynajmniej Mogłam zrozumieć cokolwiek z dialogów. Po kilkukrotnym obejrzeniu rosyjskiej miałam wrażenie, że rozumiem 99% słownictwa. Akurat te wersje bazowały w znacznym stopniu na kolumbijskim oryginale. Też nota bene mam ściągnięty. Ale tłumaczenie dialogów nie zawsze jest wierne tak do końca i wtedy uciekają niuanse i smaczki językowe. Czasami wystarczy zmienić jedno małe słówko i zmienia się sens całej rozmowy. Żałuję, że ominęła mnie Brzydula amerykańska i niemiecka. Jak szły w telewizji nie poświęciłam im uwagi i teraz pluję sobie w brodę, bo obie przedstawiały zupełnie inną wersję wydarzeń. A Rosjanie odtworzyli oryginał dodając tylko kilka wątków od siebie, tak na około 30 odcinków. W wersji czeskiej i chorwackiej serial był krótszy i zmieniony został koniec. W każdym z wydań Brzyduli bohaterowie maja odmienne osobowości. I trochę inaczej rozwijają się relacje między szefem a asystentką. Ale Dobrzański jest najprzystojniejszy. Bez wątpienia.
Poniosło mnie. Ech!
Cześć.
ADRIANCREVAN (gość) 2013.12.11 07:59
oglądam jak mam czas co u mnie raczej rzadkie , nie da się obejrzeć tylu odcinków na raz :-)
ale sukcesywnie oglądam :-)
MalgorzataSz1 2013.12.11 08:38
Bewuniu

Ja nie oglądałam żadnej z wymienionych przez Ciebie wersji, a raczej oglądałam tylko kilka odcinków amerykańskiej i całkiem sporo niemieckiej. Sama się sobie dziwię, ale ta niemiecka była totalnie beznadziejna, a wątki tak wydumane, że scenarzysta był chyba na haju jak je pisał. Bardzo drażnią mnie seriale południowoamerykańskie i nie mam na tyle cierpliwości, żeby oglądać od początku do końca. Aktorzy reagują za bardzo przesadnie, za bardzo żywiołowo, wręcz sztucznie, co mnie osobiście doprowadza do szewskiej pasji. Nadal będę się upierać, że Brzydula przeniesiona na nasz rodzimy grunt była najlepszą wersją, a aktorzy dobrani idealnie.
Pozdrawiam. :)
lectrice (gość) 2013.12.11 12:30
Co do wersji Brzyduli z innych krajow to chyba probowalam ogladac jedna i byla zupelnie beznadziejna. Do tego stopnia mi sie nie podobala (tu w pelni podzielam opinie Malgorzaty), ze jak w Polsce zrobili Brzydule i kuzynki mowily mi ze jest super to zupelnie nie chcialam wierzyc. Dziwilam sie nawet jak moga ogladac taki chlam.
Kiedys zupelnie przez przypadek znalazlam kilka odcinkow na internecie i aby zrobic na zlosc wlasnym dzieciom zaczelam ogladac. Byl taki okres, kiedy moje dzieci okupowaly komputer i nie maglam sie do niego dopchac. Prawie jak w socjalizmie - zapisywalam sie na liste do kolejki aby maile przewertowac !
No i mnie wzielo totalnie, tez uwazam, ze polska wersja jest najlepsza.
ADRIANCREVAN 2013.12.11 15:04
To tak samo jak z "Nianią Franią " polska wersja najlepsza :-)
lectrice (gość) 2013.12.11 17:14
Niani Frani nie znam w wersji polskiej, tych zachodnich nie ogladam bo sa rzeczywiscie do bani.
ADRIANCREVAN 2013.12.11 21:55
puszczają teraz na Pulsie :-) Agnieszka Dygant jest rewelacyjna , lepsza od oryginału , polecam jak masz ochotę się pośmiać :-)
teraz spadam do wyrka , bo mam mózg z waty , szczegóły u mnie , dobranoc kochane dziewczynki , grzecznych
tfuuu
kolorowych snów !
ADRIANCREVAN 2013.12.12 08:27
dziś naprawdę zaszalała , ale nie wiem czy znajdę czas potem, mam naprawdę sporo pracy , ale mogę Ci obiecać , że na kawkę i dalszy ciąg Twego opowiadania wpadnę na pewno :-)))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz