Łączna liczba wyświetleń

środa, 7 października 2015

"TABU" - rozdział 8 ostatni

 

15 grudzień 2013
ROZDZIAŁ 8
ostatni



Od tygodnia przekopywali się przez internet usiłując znaleźć dom, który spodobałby się im obojgu. Więcej szczęścia w tym względzie miał Sebastian, który wszedł właśnie do Marka gabinetu z triumfującą miną. Położył mu na biurku wydrukowaną ofertę i rzekł.
- Proszę bardzo. To najlepsza oferta ze wszystkich. Lepszej nie znajdziecie. Dom wygląda jak z bajki. Prawdziwe cudo. Koniecznie musimy tam pojechać i go obejrzeć. Jestem pewien, że będziecie zachwyceni. Umówiłem nas na trzynastą.
- Dzisiaj!? – Krzyknęli równocześnie.
- No a kiedy? Szkoda tracić czas, nie? Za dwie godziny czekam na was przy windach.
Zanim zatrzasnął za sobą drzwi, oni już pochylali się nad ofertą.
- „Funkcjonalny dom wolnostojący – czytał Marek - w spokojnej, zielonej okolicy na obrzeżach Warszawy, na ulicy Trombity (Ursynów), w pełni wyposażony, gotowy do zamieszkania, w bardzo dobrym stanie. Niepodpiwniczony. Siedmiopokojowy. Dach skośny, okna plastikowe, ogrzewanie gazowe, kominkowe, ogrodzenie metalowe i żywopłot, pokrycie dachowe: dachówka.
Na parterze znajdują się: kuchnia, widna spiżarka, jadalnia z hallem, salon z kominkiem, dwa pokoje gościnne, łazienka dla gości, z garderobą, duży, zadaszony taras. Garaż pomieści dwa samochody. Przed garażem, na podjeździe, zmieszczą się kolejne trzy. Na piętrze trzy sypialnie, dwie łazienki z wannami. Do jednej wejście bezpośrednio z sypialni. Dodatkowo na piętrze, nad garażem, znajduje się oddzielne mieszkanie składające się z pokoju, aneksu kuchennego i łazienki. Mieszkanie ma osobne wejście z zewnątrz budynku i może być dla drugiej rodziny lub można bez problemu połączyć je z resztą pomieszczeń. W okolicy znajdują się też przedszkola, szkoła, kościół, korty tenisowe, Las Kabacki, jezioro. Dom do zamieszkania od zaraz”.

- I co ty na to? Spójrz na te zdjęcia. Wygląda imponująco.
- Bardzo mi się podoba. Zawsze marzyłam o białym domku, ale nie o białym pałacu. Jest ogromny. Ogród piękny, zadbany, ale cena zwala z nóg. Dziewięćset siedemdziesiąt tysięcy? Kto dysponuje taką gotówką? Ja w życiu nie widziałam nawet jednej dziesiątej tej sumy. - Spojrzał na nią ubawiony. Odezwała się w niej natura ekonomisty. – Nie śmiej się Marek – powiedziała z wyrzutem. – Na co nam taki wielki dom? Siedem pokoi?
Ujął jej dłonie w swoje.
- Kochanie. Ten dom to okazja i wcale nie jest za drogi. To chyba dlatego, że położony jest za miastem. Mój jest bliżej centrum i wycenili go na milion dwieście pięćdziesiąt tysięcy, a nawet w połowie nie jest taki ładny jak ten. Samochodem do śródmieścia mamy stamtąd pół godziny. Mniej więcej tyle samo co z Rysiowa. I wcale nie jest za duży, bo jesteśmy młodzi i rozwojowi. Mam nadzieję, że niedługo obdarzysz mnie gromadką dzieci i ten dom będzie wówczas w sam raz.
Jej twarz płonęła, co rozczuliło go dokumentnie.
- Jasne, – wykrztusiła – zróbmy sobie najlepiej od razu całą drużynę piłkarską. – Zachichotał i przyciągnął ją do siebie.
- Ja nie miałbym nic przeciwko temu – szepnął jej do ucha. – Poza tym spójrz na to z innej strony. Dom ma niezależne mieszkanie, z którego mógłby korzystać twój tata z Jaśkiem i Betti lub moi rodzice. To duży plus. Pojedźmy tam Ula. To naprawdę wyjątkowy dom i Seba może mieć rację, że innego, lepszego nie znajdziemy.

Pojechali i zachwycili się całą nieruchomością. Opis w ofercie był bardzo rzetelny. Blisko był las i jezioro, o których w niej napisano. Wnętrze również ich urzekło. Marek szybko dobił targu. Nie minął miesiąc, a już zamówiona przez niego firma zajmująca się przeprowadzkami przewoziła jego dobytek. Na jego dom także znaleźli się chętni. Przyjął rzecz jasna lepszą ofertę. Był zadowolony, bo jak się okazało jeszcze zaoszczędził sporo pieniędzy. Nie musiał inwestować w remont nowego lokum. Zmienił tylko kolory ścian zgodnie z sugestią Uli i kuchenne meble na znacznie nowocześniejsze. Z wielką przyjemnością spędzała teraz u niego weekendy. Zatroszczyła się o ogród, który pod wpływem wiosny zaczął budzić się ze snu.

Na początku maja Marek dostał wreszcie wezwanie na rozprawę. Obawiał się jej i cieszył jednocześnie, że nie musi już dłużej czekać.
- Jeszcze tylko pokonam tę ostatnią przeszkodę – mówił Uli – i wreszcie będziemy mogli spokojnie pomyśleć o przyszłości.
Ta pełnia szczęścia nie nadeszła jednak tak prędko jak początkowo sądził. Rozprawy ciągnęły się jak psi ogon. Ciągle powoływano nowych świadków. Ze zdumieniem odnotował na jednej z nich obecność lekarza, który wielokrotnie opatrywał go na izbie przyjęć i pulchnej pielęgniarki. Wezwano też chirurga, który operował go i wyciągnął nóż z jego brzucha. Zeznawała Ula i Sebastian. Zeznawał Alex i seniorzy Dobrzańscy. Wielokrotnie wałkowano nagrania z monitoringu i treść obdukcji lekarskich. Uważnie przyglądano się zdjęciom ukazującym obrażenia Marka. Pokazano je w dużym powiększeniu. Dowody były przytłaczające. Najgorsze jednak było to, że nie robiły absolutnie wrażenia na Paulinie siedzącej na ławie oskarżonych. Podczas ich prezentacji nie wykazała żadnej skruchy. Patrząc na nią Ula dochodziła do wniosku, że ta kobieta jest pozbawiona jakichkolwiek uczuć. Zimna jak ryba spoglądała na nich wszystkich z pogardą i nienawiścią.
Kiedy przyszła jej kolej na złożenie zeznań, nie odpowiedziała na większość pytań w ogóle. Nie broniła się w żaden sposób. Na koniec wyrzuciła tylko z siebie, że jej były mąż zasłużył sobie na wszystko, co go spotkało z jej ręki, a ona sama nie ma sobie nic do zarzucenia. Tym stwierdzeniem dumna pani Febo pogrążyła się na dobre.
Ostatnia rozprawa odbyła się pod koniec sierpnia. Stawili się na nią wszyscy, bo byli ciekawi wyroku jaki zasądzą Paulinie. Nie mylił się prawnik Marka, że za taki czyn dostaje się co najmniej dziesięć lat. Tyle właśnie dostała. Marek pomyślał, że kiedy opuści więzienie będzie miała czterdzieści lat i żadnych perspektyw przed sobą. Zmarnowała sobie życie na swoje własne życzenie. Jednak nie poczuł żalu z tego powodu. Nie współczuł jej. Ona w stosunku do niego nie znała tego uczucia i pastwiła się nad nim na wszystkie, możliwe sposoby.
Opuszczali salę rozpraw w milczeniu. Dopiero przed gmachem sądu odetchnęli z ulgą. Marek zaprosił ich wszystkich na wystawny obiad, na którym powiadomił, że w najbliższą sobotę odbędzie się u niego w domu przyjęcie i ma nadzieję, że wszyscy będą na nim obecni.
- Dom jest duży kochani, więc bez problemu pomieścimy się w nim wszyscy, bo jest gdzie spać. Czas na świętowanie, a ja sobie nie odpuszczę. Mam nadzieję, że przyjedziesz Alex? – Spytał swojego byłego szwagra. – I mam nadzieję, że nie sam. – Febo uśmiechnął się szeroko.
- Ty naprawdę bardzo chcesz poznać moją dziewczynę? Ula, nie jesteś zazdrosna? – Roześmiała się serdecznie.
- Nie jestem. Sama chcę ją poznać, bo jak do tej pory jest dla nas kimś bardzo tajemniczym i zagadkowym.
- W takim razie przywiozę ją.

W sobotni poranek zerwali się bardzo wcześnie. Mieli mnóstwo do zrobienia. Ula już w piątek zaczęła przyrządzać menu na dzisiejszy dzień. Zamarynowała mnóstwo karczku i boczku. Przygotowała tony kiełbasek, a oprócz tego mnóstwo ciekawych, pysznie wyglądających przekąsek. W piątek wieczorem obejrzeli prognozę pogody i wiedzieli już, że sobota będzie dniem ciepłym, bezwietrznym i bezdeszczowym. W związku z tym postanowili urządzić przyjęcie w ogrodzie. Marek okazał się niezwykle sprawny manualnie i w niedługim czasie po nabyciu domu stanęła w ogrodzie własnoręcznie zrobiona przez niego wiata, pod którą pysznił się długi, dębowy stół, a obok siedziska wyściełane miękką tapicerką, również zrobione przez Marka. Niedaleko przy ścianie garażu stał nowo nabyty duży grill i to właśnie na nim miały być dzisiaj pieczone te wszystkie pyszności.
Do południa pojechał do Rysiowa, bo rodzina Uli obowiązkowo została zaproszona na przyjęcie. Jasiek od razu zadeklarował się do obsługi grilla, a Marek wraz z Józefem przygotowaniem trunków. W porze obiadowej przyjechał Sebastian i przywiózł Violettę. Od jakiegoś czasu byli parą, a panna Kubasińska jakby nieco nabrała ogłady i przestała przekręcać słowa. O swojej dawnej przyjaciółce Paulinie nie wspominała już więcej. I nią wstrząsnęły informacje o procesie. W głębi duszy musiała przyznać Uli rację, że Paulina wykorzystywała ją do własnych celów i nigdy nie darzyła jej żadną przyjaźnią. Rodzice Marka zjawili się niedługo po Olszańskim i Helena natychmiast podążyła do kuchni, żeby pomóc swojej przyszłej synowej. Na końcu przyjechał Alex razem ze swoją dziewczyną. Obstąpili go wszyscy, a on z uśmiechem mówił.
- Kochani przedstawiam wam Julię Sławińską, znakomitego specjalistę do spraw reklamy i marketingu, a także moją ukochaną. Wykażę się w tym miejscu odrobiną prywaty i spytam prezesa, czy nie znalazłby jakiegoś etatu dla mojej Julii. – Marek roześmiał się głośno i uścisnął mu dłoń.
- Na pewno coś się znajdzie. Później pogadamy jeszcze. Witamy cię Julio w naszym domu. To znaczy w moim i mojej przyszłej żony. A skoro jesteśmy już wszyscy to pozwólcie, że teraz nadrobię nieco zaległości.
Wyjął z kieszeni malutkie pudełeczko i otworzył wieczko. Ukląkł przed Ulą i zapatrzywszy się w jej chabrowe oczy powiedział.
- Kochanie, to dzisiaj jest ten najważniejszy dla mnie dzień. Długo czekaliśmy na niego oboje. Dlatego nie będę już zwlekał ani minuty dłużej i spytam, czy zgodzisz się zostać moją żoną?
Nieco zażenowana spuściła skromnie wzrok i spojrzała na klęczącego przed nią Marka.
- Bardzo cię kocham i tylko z tobą chcę przeżyć życie – szepnęła cicho. - Mówię „tak” i jestem bardzo szczęśliwa.
Podniósł się, przytulił ją mocno do siebie i ucałował.
- Ja też cię kocham nad życie skarbie. A teraz ucztujmy.
Przyjęcie było wspaniałe. Chwalono potrawy, a trunki lały się strumieniami. Nad ranem zmęczone towarzystwo udało się do swoich pokoi, by załapać chociaż trochę snu.

Pobrali się w ostatnim dniu roku i od tej pory wiedli zgodne, szczęśliwe życie. W niedługim czasie, dokładnie dziewięć miesięcy później Ula powiła bliźnięta i jak się z czasem okazało w ogóle do siebie niepodobne. Jedna z dziewczynek odziedziczyła urodę po Uli, a druga po swoim ojcu. Po bliźniaczkach przyszło na świat jeszcze dwoje dzieci. Dziewczynka i najmłodszy chłopiec. Marek szalał ze szczęścia. Zawsze marzył o licznej rodzinie może dlatego, że był jedynakiem? Wnuki całkowicie zawojowały dziadków. Dobrzańscy byli częstymi gośćmi na Ursynowie, a i dziadek Cieplak zaglądał tu jak tylko mógł najczęściej. Dzieci chowały się zdrowo i były prawdziwą pociechą dla swoich rodziców.
W krótkim czasie po zaślubinach Uli i Marka wzięli ślub ze swoimi wybrankami Sebastian i Alex. Ten ostatni pozostał bezdzietny, natomiast Sebastian i Viola dorobili się córki i syna.

Minęło dziesięć lat. Bliźniaczki Dobrzańskich skończyły właśnie trzecią klasę, młodsza córka pierwszą, a chłopiec od nowego roku szkolnego szedł do zerówki. Były wakacje. Dziadkowie Dobrzańscy zabrali bliźniaczki na wczasy, a dwoje młodszych póki co, siedziało u dziadka Cieplaka w Rysiowie. Dopiero za dwa tygodnie mieli wyjechać wraz z rodzicami nad morze.
Od samego rana Marek latał po mieście. Miał tego dnia kilka spotkań i nie mógł ich scedować na kogoś innego. W biurze zostawała jednak Ula. Od paru lat piastowała stanowisko wiceprezesa i znakomicie radziła sobie na nim. Violetta nadal wiernie trwała przed gabinetem Marka, chociaż teraz miała więcej obowiązków, bo była sekretarką zarówno jego jak i Uli. Pochylała się właśnie nad klawiaturą, gdy kątem oka zarejestrowała jakiś ruch. Podniosła głowę i niemal spadła z krzesła zobaczywszy, kto przed nią stoi.
- Paulina? – Wyjąkała zaskoczona.
- Cześć Viola. Prezes u siebie? – Spytała, jakby widziały się dopiero wczoraj.
Kubasińska zlustrowała ją od stóp do głów. Buty na płaskiej podeszwie, kiecka z sieciówki, tandetny makijaż i byle jak ułożone włosy. To nie była ta Paulina, którą kiedyś dobrze znała. Tamta nigdy nie ubrałaby tanich butów bez obcasa i nigdy nie założyłaby kiecki za pięćdziesiąt złotych.
- Ma spotkanie na mieście, ale jeśli ci zależy to jest wiceprezes.
Tyle co zdążyła to powiedzieć, z pokoju naprzeciwko wyszła piękna, modnie ubrana kobieta. Paulina spojrzała na nią zaskoczona.
- Cieplak!? – Prychnęła. – To ty jesteś wiceprezesem? Ta firma już całkiem zeszła na psy skoro wiceprezesem może w niej zostać byle kto. – Ula wbiła w nią wzrok. I ona podobnie jak Violetta była zaskoczona obecnością Febo tutaj.
- Pani Febo. Widzę, że ten dziesięcioletni pobyt w więzieniu nie wpłynął na panią korzystnie w żadnym stopniu. Nadal opluwa pani ludzi jadem i nadal gardzi pani nimi. Dla pani informacji. Nie Cieplak, ale pani Dobrzańska. Czemu mamy zawdzięczać pani pojawienie się tutaj? Jeśli chce się pani zobaczyć z bratem, to pomyliła pani pokoje.
- Przyszłam do Marka. Mam pilną sprawę. Zaraz… zaraz… Jak to Dobrzańska? – Tym razem Ula uśmiechnęła się złośliwie.
- Od dziesięciu lat jestem żoną Marka. Nie pastwię się nad nim, nie okładam go pięściami, nie wybijam zębów i nie wbijam mu noża w brzuch. Dzięki temu wiedziemy dobre, zgodne i szczęśliwe życie.
- I nudne zapewne. Jestem przekonana, że zdradza panią tak jak mnie. Nie jest monogamiczny.
- Myli się pani. Nigdy mnie nie zdradził. Pani również. To tylko pani chora wyobraźnia produkowała takie scenariusze. Poza tym przy czwórce dzieci trudno się nudzić, ale co pani może wiedzieć na ten temat?
- Macie czwórkę dzieci? – Paulina poczuła ukłucie w sercu.
- Owszem. Czwórkę wspaniałych, pięknych dzieci.
Paulina otworzyła usta, by jeszcze coś powiedzieć, ale przerwał jej głos Marka wchodzącego do sekretariatu.
- Viola, kawy, bo padam z nóg. - Teraz dopiero zauważył jakie jego sekretarka i jego żona mają dziwne miny. Zauważył też kobietę, a na jego twarz wpłynął wyraz zaskoczenia.
- Co ty tu robisz? – Zapytał.
- Mam sprawę. Na osobności jeśli można.
Dłonią wskazał drzwi do swojego gabinetu.
- Proszę… Viola zrób mi tej kawy. Jak tylko tu skończę przyjdę do ciebie kochanie i powiem co załatwiłem – powiedział do żony zamykając za sobą drzwi. Zajął miejsce przy biurku i spytał siadającą na kanapie Paulinę.
- To po co przyszłaś? Znowu chcesz mnie uraczyć ciosem w brzuch, czy masz jakieś inne plany? Sądziłem, że już nie będę cię musiał oglądać nigdy więcej.
- Nie obawiaj się. Nie mam morderczych zamiarów. Przyszłam, bo chciałam ci zaproponować kupno moich dwudziestu pięciu procent udziałów. Zostałam bez środków do życia. Brat wypiął się na mnie. Dzięki tym pieniądzom za udziały będę mogła stanąć na nogi, a wy pozbędziecie się niewygodnego wspólnika.
- Ile za nie chcesz?
- Policzę po kursie. To będzie jakieś milion sto pięćdziesiąt tysięcy.
- Sporo chcesz wziąwszy pod uwagę, że nie kiwnęłaś palcem, żeby podnieść ich wartość, ale dobrze, zgadzam się. Dostaniesz te pieniądze. Na jutro załatwię notariusza. Przyjdź o dziesiątej do firmy. Jak tylko podpiszemy akt przeleję na twoje konto żądaną sumę i mam nadzieję, że już tym razem  będzie to nasze ostatnie spotkanie.
- Na pewno, bo nie mam zamiaru tkwić w Warszawie dłużej niż to konieczne. Zaraz po transakcji wyjeżdżam. - Podniosła się z kanapy i spojrzała na niego raz jeszcze. - Zanim wyjdę, chciałam ci pogratulować rodziny. Nie sądziłam, że kiedyś dorobisz się czwórki dzieci. Nie sądziłam, że kiedykolwiek będziesz do tego zdolny.
- Pomyliłaś się. Jeśli byłabyś inna, jeśli miałabyś charakter chociaż w połowie tak dobry jak Ula, to z tobą miałbym dzieci. Wybrałaś przemoc, a ja nie mogłem tak dłużej żyć. Zasłużyłaś sobie na wszystko co cię spotkało, bo jesteś złym człowiekiem Paulina. A teraz wybacz. Jestem zajęty.
Kilka minut po jej wyjściu w gabinecie pojawiła się Ula. Usiadła mu na kolanach i pogładziła jego poprzetykane srebrnymi nitkami czarne włosy.
- Czego chciała?
- Chce sprzedać swoje udziały, bo nie ma z czego żyć. Sprzedać za milion sto pięćdziesiąt tysięcy. Zgodziłem się. Przynajmniej w siedemdziesięciu pięciu procentach firma będzie własnością Dobrzańskich. Jutro przyjdzie tu ostatni raz i podpiszemy dokumenty. To już naprawdę koniec. Już nigdy nie chcę jej widzieć. – Przyciągnął ją do siebie i pocałował czule. – Każdego dnia dziękuję Bogu, że mam ciebie i nasze cztery szkraby. Żyjąc z Pauliną modliłem się o takie życie. Ciche, spokojne, bez awantur i bicia. Jesteś moim darem od losu, bo dzięki tobie od lat takie życie wiodę. Dziękuję ci za nie i dziękuję za nasze cudowne dzieci. Mam pewność, że jeśli kiedyś dożyjemy starości, wciąż będziemy chodzić na spacery trzymając się mocno za ręce, a ja nadal nie będę mógł się powstrzymać od pocałowania ciebie. Kocham cię i zawsze będę cię kochał.


Przytuliła się do jego ust. Nie musiała nic mówić, bo w jej oczach ujrzał nieprzebrane pokłady oddania, czułości i miłości.

K O N I E C
lectrice (gość) 2013.12.15 12:02
Po lekturze stwierdzam, ze zaniechalas dalszej chodowli czworonogow kopytnych, trudno.

Wszystko sie pieknie skonczylo, przezylam dyskomfort kiedy Marek zamknat sie z Paulina w gabinecie. Logicznie rzecz biorac powinna wyjac automat i puscic serie ... no, znajac twoje zakonczenia, mialam jednak nadzieje, ze oszczedzis biedne czytelniczki.

I to ostatnie zdjecie ! Ja wiem, ze ono swiadczy o dozgonnej milosci Uli i Marka ale mi glownie przypomnialo o przemijaniu i starosci, a to wcale nie takie zabawne. Spojrz na to ze strony czytelnika rozanielonego pieknym koncem historii, a tu nagle jak sygnal swietlny to zdjecie miga przed ocami : "bedziesz stara" "zestarzejesz sie", "starosc".

No to by bylo na tyle.
MalgorzataSz1 2013.12.15 12:13
Lectrice

Musisz jeszcze raz uważnie przeczytać rozdział, bo jakoś nie chce mi się wierzyć, że czworonogów kopytnych brak. Jeśli jednak okaże się, że tak jest w istocie, to możesz tylko sobie przypisać ten sukces.

Moja wyobraźnia nie posunęłaby się do tego, żeby wchodząca do gabinetu Paulina wyciągnęła zza pleców kałasznikowa i wygarnęła do Marka pełny magazynek. O co Ty mnie podejrzewasz?
A co do zdjęcia, to kolejny raz traktujesz je zbyt dosłownie. Ja mam pięćdziesiąt sześć lat, a to zdjęcie wcale nie nasunęło mi myśli o zgrzybiałej starości, a wręcz przeciwnie. Uznałam, że jest niezwykle sympatyczne. Sama łatwo się wzruszam, kiedy widzę takich staruszków spacerujących po parku i trzymających się za ręce i marzy mi się, że może ja też kiedyś...
Bardzo dziękuję, że trwałaś przy tym opowiadaniu i kosiłaś z byków tę zieloną łączkę. Dziękuję też za każdy wpis na blogu. Serdecznie Cię pozdrawiam. :)
(gość) 2013.12.15 12:42
Kazalas ponownie przeczytac i szukac zwierzatek to sie posluchalam. Skutek marny, tak na sile znalazlam jeden (to wszystko by Ci sprawic przyjemnosc) : Blisko był las i jezioro, o którym w niej napisano. Ja bym napisala "o ktorych" bo to chyba dotyczy i lasu, i jeziora.

Naszly mnie tez inne refleksje, sama nie wiem czy warto bylo ponownie czytac ... oto owoce ponownej lektury ...

Ula spedza u Marka week endy z radoscia po zmianie kuchni na nowoczesniejsza, czy ona nie jest czasem interesowna ? (no wiem, ze nie - ale jak juz mam czytac dokladnie i sie czepiac ...)

Jakos nie moge sobie wyobrazic delikatnych raczek Mareczka z pila, mlotkiem itp przy budowie altanki ....

Paulina w zwyklych ciuchach, bez fryzurki i w plaskich butach, no prosze, prosze to sie dopiero nazywa autorska odwaga !!!!

To by bylo na tyle, moze juz nie bede czytac bo nawet malo rozwojowe spostrzerzenia moga mnie zawiesc...


Co do przyszlego opowiadania, ono bedzie na jasno zielono - czyli trawa gdzie indziej jest zielensza - to ma odstraszyc byczki i wyslac je gdzie indziej (no tam gdzie trawa zielensza).
MalgorzataSz1 2013.12.15 13:08
Lectrice

Wiedziałam, że coś wyszukasz. Zaraz poprawię.
Ula z przyjemnością spędzała u Marka weekendy nie dlatego, że zmienili meble kuchenne na nowoczesne, ale dlatego, że otoczenie domu było przyjemne i dawało możliwość pracy w ogrodzie. Ja założyłam, że Ula to lubiła. Z całą pewnością daleko jej do interesowności.

Nie możesz wyobrazić sobie " delikatnych rączek Mareczka z piłą, młotkiem itp. przy budowie altanki ...", a wyobraziłaś sobie go w roli ofiary przemocy, którą żona tłucze do upadłego? Niektórzy do tej pory nie przyswoili tego, a Ty dotrwałaś do końca opowiadania. Daj mu szansę się wykazać. Ula miała budować tę wiatę? Załóżmy, że tego rodzaju majsterkowanie sprawia Markowi przyjemność i jest miłym oderwaniem od firmy.
Jeśli chodzi o Paulinę, to pamiętajmy, że jej zachowanie doprowadziło do kompletnej ruiny finansowej. Musiała zapłacić odszkodowanie i Markowi i Klaudii. Została praktycznie bez grosza i jedyne co posiadała, to te udziały. Wyszła z więzienia i nie miała już nic. Takie właśnie przyjęłam założenie, że kiedy opuści więzienie będzie wyglądała jak większość żyjących skromnie Polek, których nie stać ani na markowe ciuchy, ani na fryzjera, ani na kosmetyczkę. Ubierają się w dyskontach lub lumpeksach sprzedających używane ciuchy.

Następne opowiadanie będzie w takim kolorze lub w jakimś mocniejszym. Jeszcze się nie zdecydowałam. Lubię kolor i tutaj na blogu trochę bawię się nim. Najpierw spróbuję z tym jasnozielonym. Jeśli tekst będzie czytelny, to go zostawię, jeśli nie, zmienię.
Zastanawiam się tylko, czy zacząć je publikować. Niedługo święta i niewielu będzie miało czas, żeby czytać. Opowiadanie jest krótkie i ma tylko pięć rozdziałów, ale waham się. :)
Ines (gość) 2013.12.15 14:42
Małgosiu,
wspaniałe zakończenie, podobnie jak i całe opowiadanie :)
Musze przyznać, że też nie potrafię sobie wyobrazić Marka z młotkiem w ręku budującego altankę :p
Bardzo mnie cieszy, że młody Dobrzański w końcu znalazł odpowiednią kobietę i założył z nią tak liczną rodzinę. Po tym wszystkim co go spotkało w życiu zasługuje na trochę szczęścia.
Na początku wizyty Pauliny w firmie odniosłam wrażenie, że nie wiele zrozumiała ze swojej odsiadki w więzieniu. Trochę się obawiałam tego jej spotkania z Markiem, ale na całe szczęście postanowiła się usunąć w kąt i nie robić mu problemów. Od kiedy pamiętam jestem wyznawczynią zasady, że każdy zasługuje na drugą szansę, ale po przeczytaniu tego opowiadania stwierdzam, że jednak tak nie jest. Nie w każdej sytuacji warto ufać ludziom w 100%.
Zaimponowała mi postawa Aleksa. Dobrze, że stanął po stronie Marka i odsunął się od Pauliny. Pokazałaś nam tutaj drugą twarz Febo, wiernego przyjaciela, dobrego współpracownika. W głębi serca przeczuwałam, że jego nową dziewczyną jest Julka. Dobrze, że i on odnalazł swoje szczęście w życiu, od zawsze ta dwójka pasowała mi do siebie.
Pozdrawiam, Ines :)
PS. Nowe opowiadanie ukarze się w czwartek czy planujesz jakąś zmianę/przerwę?
MalgorzataSz1 2013.12.15 14:59
Ines

Chyba po raz pierwszy komentujesz u mnie, albo moja pamięć płata mi już figle. Oczywiście bardzo mnie cieszy ujawnienie się każdej czytelniczki.
To opowiadanie już w zamyśle miało być jednym z tych o ciężkiej tematyce. Podobny ciężar gatunkowy niesie ze sobą chyba tylko opowiadanie "Rany".
Paulina była tu osobą bez żadnych hamulców, okropną żoną, dlatego jej brata chciałam przedstawić w roli niejako jej antagonisty, żeby być może uświadomić czytelnikowi, że nie każdy Febo, to wcielony diabeł.
Więzienie nie zmieniło Pauliny, choć wydaje się, że przez dziesięć lat niejeden człowiek dokonuje w swoim życiu ogromnej wolty i przewartościowuje je. Ona tego nie zrobiła, bo wciąż uważa, że ta kara spotkała ją niezasłużenie i nie ma sobie nic do zarzucenia.
Jeśli czytałaś inne moje opowiadania, to wiesz, że chociaż przez kilka rozdziałów każde z nich nie wróży nic dobrego, to jednak zawsze doprowadzam do szczęśliwego końca. To miało miejsce i w tej historii.
Bardzo dziękuję Ci, że ją śledziłaś i zostawiłaś komentarz.
Serdecznie Cię pozdrawiam z nadzieją, że jeszcze kiedyś coś skomentujesz. :)

PS.
Zastanawiam się nad publikacją kolejnego opowiadania, bo coraz bliżej święta, a w związku z nimi więcej obowiązków i mniej czasu na czytanie blogów. Jeszcze nad tym myślę. Albo więc ukaże się standardowo w czwartek, albo zacznę publikować od stycznia. Myślałam też, żeby wstawiać je co drugi lub co trzeci dzień, ale muszę się jeszcze zastanowić. :)
Ines (gość) 2013.12.15 15:41
Masz rację, nie komentowałam wcześniej twoich opowiadań, chodź rozpoczęłam ich czytanie już kilka miesięcy temu, każdego wieczoru w ramach książki do poduszki, nigdy nie znajdowałam chwili, aby skomentować. Ale z powodu kontuzji kostki, której nabawiłam się wczoraj na treningu, co wiąże się z małymi wagarami, znalazłam trochę czasu. A mówią, że sport to zdrowie :p
Rzeczywiście zdążyłam zauważyć, że wszystkie opowiadania mimo czasem niezwykle trudnej tematyki kończą się szczęśliwie, ale gdzieś w głębi obawiałam się trochę Pauliny.
Oczywiście czekam ze zniecierpliwieniem na kolejne opowiadanie niezależnie czy do czwartku, czy do stycznia, bo wiem, że absolutnie warto. :)
MalgorzataSz1 2013.12.15 15:55
Ines

Współczuję Ci bólu z powodu tej kontuzji mimo, że ona okazała się szczęśliwa dla mnie, bo dzięki temu skomentowałaś opowiadanie. Życzę Ci szybkiego powrotu do zdrowia.
A w czwartek zajrzyj, bo nie wykluczam, że jednak rozdział się ukaże.
Dużo, dużo zdrowia i szybkiego powrotu do sprawności. :)
Bea (gość) 2013.12.15 16:01
Małgosiu, mam nadzieję, że wybaczysz mi, że nie umieszczałam komentarza pod każdą z części. Ciężko mi było znaleźć czas. Mogę cię zapewnić, że czytałam i z niecierpliwością czekałam na kolejne rozdziały.
To bardzo piękne opowiadanie, w którym poruszyłaś niesamowicie trudny i wstydliwy temat. W każdej historii zachwycasz mnie swoją delikatnością podejścia do tematu. Robisz to tak, że czytelnik czuje jakby stał za rogiem i oglądał wydarzenia, jednocześnie starając się nie przeszkadzać.
Paulina to okropna kobieta, która nawet po dziesięciu latach spędzonych w zamknięciu, nie potrafiła wyciągnąć wniosków ze swoich czynów. Ona powinna trafić do szpitala psychiatrycznego, bo kolokwialnie mówiąc sfiksowała, została wypaczona. Jej chore wyobrażenia o zdradach niemal doprowadziły Marka na skraj śmierci.
Ula to anioł, który swoimi skrzydłami delikatnie ocierał łzy Marka. Dobrze, że Dobrzański był choć na tyle pojętny, by domyślić się uczucia, jakim obdarzyła go Ula. Chociaż Cieplak musiała swoje wycierpieć.
Marek. Trochę trudno mi zrozumieć, dlaczego nie zareagował inaczej na to, co robiła mu Paulina. Oczywiście rozumiem, że jest dżentelmenem, ale mógłby się jakoś bronić, albo chociaż wcześniej zakończyć związek. Ale rozumiem, że była to dla niego trudna sytuacja.. i wstydliwa, bo ile razy mógł wmawiać lekarzowi, że potknął się, albo wpadł na drzwi.
Czytanie Twojego opowiadania Małgosiu, to była jedna z nielicznych chwil relaksu, jakie miałam w ostatnim czasie. Mam nadzieję, że już niedługo pojawi się kolejna historia, która znów mnie pochłonie.
Pozdrawiam serdecznie
Bea
MalgorzataSz1 2013.12.15 16:15
Bea

Dziękuję, że się odezwałaś i cieszę się, że śledziłaś opowiadanie. Na temat zachowań Marka już wypowiadałam się w komentarzach i nie chciałabym się tutaj powtarzać. Jedno jest pewne, a mianowicie to, że są tacy mężczyźni i są takie kobiety, które bez skrupułów znęcają się nad nimi. I choć to wbrew jakiejkolwiek logice, to takie patologiczne związki trwają latami.

Nie wiem, czy będziesz się napawać następnymi opowiadaniami, bo w sumie do publikacji przygotowane są dwa, w tym jedno krótkie, mające zaledwie pięć rozdziałów. Na razie pustka w głowie i brak jakichkolwiek pomysłów na następne. Istnieje więc realne niebezpieczeństwo, że nastąpi okres totalnej ciszy z mojej strony.
Bardzo dziękuję Ci za wpis i serdecznie pozdrawiam. :)
Ines (gość) 2013.12.15 19:00
Małgosiu,
bardzo dziękuje za życzenia powrotu do zdrowia. Oj przyda się na pewno, nie jestem typem osoby, która lubi siedzieć w jednym miejscu. I tak oto powstał dzisiaj, można powiedzieć, że trochę z nudów mój blog. Jeśli znalazłabyś chwilę, bardzo serdecznie zapraszam. :) historia-uli-i-marka.blog.pl
lectrice (gość) 2013.12.15 19:31
No jesli mam juz sobie wyobrazac Mareczka z mlotkiem to nasuwa mi sie refleksja, ze ten mlotek zlapal za pozno, a przynajmniej mogl wczesnej i pogrozic nim Paulinie.
On taki pacyfista, ze oczywiscia o tym nie pomyslal, chociaz moze to i lepiej bo nie bylo mlotkowego nieszczescia za ktore musialby karnie odpowiadac.

Co do przyszlych jasno zielonych publikacji to sama wybierzesz najlepszy moment i nawet jesli wolisz mala przerwe to obiecaj, ze nie zaniechasz ich bo sie zaplaczemy i potopimy we lzach.
MalgorzataSz1 2013.12.15 19:40
Lectrice

Te dwa opowiadania, które zaznaczyłam do publikacji są już napisane i może rzeczywiście zrobię sobie małą przerwę i zacznę publikować od nowego roku. Ja odpocznę i Wy, moi czytelnicy również. Być może w tym czasie wpadnę na jakiś nowy pomysł i coś zacznę pisać, kto wie? Może coś się wykluje przy smażeniu karpia, lub podczas przygotowywania makówek?
Buziole. :)
NataliaA (gość) 2013.12.15 19:44
Małgosiu, jak zwykle finał Twojej historii jest urzekający. Zawsze piszesz fenomenalnie, ale w rozdziałach końcowych przechodzisz samą siebie. Pozostaje mi tylko pogratulować talentu lub może lepiej to ujmując daru do pięknego i spójnego pisania.
Ja zapraszam Ciebie do siebie, może tematyka nie jest Brzydulowa, ani w żaden sposób serialowa, ale może kiedyś zainteresuje Cię któraś z moich recenzji. Nie będzie tam recenzji tylko książkowych, ale i filmowe i muzyczne . :)
Pozdrawiam serdecznie
http://imponssible.blogspot.com/
MalgorzataSz1 2013.12.15 19:45
Lectrice

Zapomniałam Ci napisać, że pojawił się nowy blog o Brzyduli. Link do niego znajdziesz u mnie po prawej stronie w zakładce "linki". To blog Ines i być może Cię zaciekawi.
lectrice (gość) 2013.12.15 19:47
Jesli najdzie Cie na przerwe to nie korzystaj z niej i nie poprawiaj za bardzo swoich tekstow bo popadniesz w arcy poprawnosc, a ja nie bede miala na co polowac i smutek zagosci w mej lowczo pastusiej duszy !
MalgorzataSz1 2013.12.15 19:49
Natalio

Ja właśnie dzisiaj zajrzałam do Ciebie i zostawiłam krótki komentarz. Oczywiście nadal będę zaglądać, bo prezentujesz różnorodną tematykę. Bardzo spodobały mi się Twoje zdjęcia i to jak ciepło wypowiadasz się o swojej mamie.
Serdecznie Cię pozdrawiam. :)

PS
Początkowo, kilka dni temu nie mogłam dodać komentarza ze względu na brak profilu Nazwa/adres URL, ale dzisiaj już mi się udało, bo komentarz dodał się pomyślnie a przynajmniej taką mam nadzieję, bo wyskoczyła informacja, że musi być przez Ciebie zaakceptowany.
MalgorzataSz1 2013.12.15 19:54
Lectrice

Tym nie musisz się przejmować, bo chociaż bardzo uważnie czytam tekst i po którymś już razie wydaje mi się, że wszystko jest w porządku, Ty zawsze na coś się natkniesz, czego ja nie zauważyłam wcześniej.
Jestem pewna, że będziesz miala na co polować, a Twoja łowczo - pastusia dusza będzie miała mnóstwo satysfakcji z odszukanych byczków. :)
ADRIANCREVAN (gość) 2013.12.15 20:03
wróciłam, przeczytałam :-)))
no, no , no
happy end pełną gębą :-))
no i ta czwórka dzieci !
gratulacje dla Mareczka hi hi hi
juto się sprężę i podziałam, bo teraz dosłownie wróciłam :-)
buziale
a w Ustroniu - zimno , ponuro i bez śniegu buuu
MalgorzataSz1 2013.12.15 20:22
Aniu

Dzięki za pochwały, aż się zarumieniłam. Ta czwórka dzieci to po to, żeby utrzeć nosa Paulinie. Ona zawsze miała Marka za nieudacznika, który nawet dziecka nie potrafił jej dać. Nic dziwnego. Po takim mordobiciu każdemu facetowi odechciałoby się igraszek miłosnych.

Tym Ustroniem nie jestem zaskoczona. Temperatura na plusie. Może tylko na Czantorii i w wyższych partiach gór zalega śnieg. W kotlinach pewnie taki sam krajobraz jak w mieście. Szaro, buro i ponuro. Pocieszające jest jednak to, że przynajmniej pooddychałaś górskim powietrzem.
Bardzo dziękuję Ci za komentarz i życzę udanego tygodnia, i jak najmniej pracy. :)
NataliaA (gość) 2013.12.15 20:24
Wiem, zmieniłam troszkę ustawień i będziesz mogła bez problemu dodawać komentarze. Niestety, będzie moderacja. Wszystko spowodowane jest tym, że na blogu znajdują się moje zdjęcia i informacje o mnie.
Muszę Cię serdecznie przeprosić, za to zamieszanie z blogami. Raz tu, raz tam. Po prostu nie mogę dłużej zostać w jednym miejscu. Nie wiem jak teraz będzie, ale mam nadzieję, że to jest mój punkt docelowy. Chciałabym się teraz zająć troszkę wszystkim, troszkę niczym. Będą recenzje, opisy mojego zycia, mojego aktualnego stanu, będzie wesoło i smutno, słodko i kwaśnie.

Na Twoim blogu zauważyłam jeszcze tylko dwie zapowiedzi publikacji, czy to oznacza, że to są dwa ostatnie opowiadania ?
PS. Przepraszam za moją frekwencję tutaj, jest ona spowodowana szkołą i prywatnymi problemami. Obiecuję poprawę :)
MalgorzataSz1 2013.12.15 20:40
Natalio

Te dwa tytuły czekające na publikację oznaczają dwa napisane w całości opowiadania. Na razie nie mam pomysłów na kolejne, jednak mam nadzieję, że z czasem przyjdzie mi coś do głowy. Nie chciałabym porzucać bloga, bo odkąd go założyłam sprawia mi mnóstwo radości i pisanie i wymiana poglądów z czytelnikami na poruszane przeze mnie tematy.
Na razie przed nami święta i im należy poświęcić trochę uwagi. Postanowiłam, że zacznę znowu wklejać od nowego roku.
Pozdrawiam. :)
NataliaA (gość) 2013.12.15 20:46
Czyli nie zdradzisz nawet rąbka tajemnicy o czym będzie następne opowiadania ?
MalgorzataSz1 2013.12.15 20:57
Natalio

Właśnie napisałam komentarz do Twojej ostatniej notki, ale obawiam się, że się nie dodał. Nie wiem dlaczego mam takie trudności i jeszcze ten głupawy kod, który muszę wpisywać za każdym razem. Piszę "głupawy", bo często ze względu na mój słaby wzrok nie odczytuję go właściwie.
A co do treści tych dwóch opowiadań to nie chciałabym jej zdradzać. Nie miałybyście niespodzianki. Powiem tylko, że pierwsze będzie o rozstaniu, a drugie o stracie najbliższych. Więcej nie zdradzę. :)
NataliaA (gość) 2013.12.15 21:07
Gosiu kochana, nie wiem czy wiesz, ale komentując u Ciebie też trzeba wpisywac kody <3
Będę czekała. :)
MalgorzataSz1 2013.12.15 21:13
Ja wiem, bo odpowiadając na Wasze komentarze sama muszę to robić, ale u mnie one są wyraźne i tylko czteroliterowe. U Ciebie nie dość, że to jakieś zawijasy, to jeszcze hasło składa się z dwóch słów. Ale przecież nie będziemy się licytowały, który kod jest gorszy, prawda? Ja będę próbowała nadal dodawać wpisy o ile mnie coś zainteresuje. :)
NataliaA (gość) 2013.12.15 21:16
Masz rację, to już nawet poniżej mojego poziomu. Nie ważne.
Wyłączyłam moderacje, jak coś sie zacznie dziać to najwyżej włączę z powrotem.
MalgorzataSz1 2013.12.15 21:24
Zauważyłam, że wyłączyłaś, bo odtworzyłam ten komentarz i dodał się błyskawicznie. Nawet z kodem sobie poradziłam i chwała Bogu. :)
ADRIANCREVAN 2013.12.16 08:51
Witaj Małgosiu !
ja nie byłam w Ustroniu tak całkiem dla przyjemności :-)
moja teściowa jest w sanatorium i pojechaliśmy ją odwiedzić ,
kiedy widzę to twoje KONIEC to się uśmiecham, bo u mnie niedługo też bedzie taki napis :-)
koleżanka w pracy już przeczytała i napisał mi w esemesie , że się popłakała
cóż , to chyba najlepszy komplement
ja zawsze lubiłam płakać nad książkami w odpowiednich momentach obojętnie ile razy je czytam :-)
życzę Ci miłego dnia i pozdrawiam serdecznie Ania
MalgorzataSz1 2013.12.16 09:07
Aniu
Bez względu na to, jaki był powód tego wyjazdu, to zawsze miło jest się wyrwać i to w góry, a w dodatku napawać się ich widokiem. Ja byłam w Wiśle w maju tego roku, bo mieliśmy zjazd stiudencki dwudniowy i było pięknie. Kocham i Wisłę i Ustroń, a szczególnie Ustroń - Zawodzie i zawsze chętnie tam wyjeżdżam jak tylko mam ku temu okazję.

U mnie koniec niestety, u Ciebie za chwilę też i jak pomyślę sobie, że Twoja koleżanka przeczytała ze łzami w oczach to od razu myślę, że jednak nie skończy się to dobrze dla Agnes. Szkoda.

Pozdrawiam Cię i życzę udanego poniedziałku. Ja jestem w pracy jeszcze jutro, a potem idę na miesięczny urlop. Wracam dopiero 20-go stycznia. Uwielbiam ten stan w jakim w tej chwili jestem i tę piękną perspektywę totalnej laby. :)
ADRIANCREVAN (gość) 2013.12.16 09:55
TO jest nas dwie bo ja też kocham góry :-) najlepiej to bym tam zamieszkała :-)
a co do Agnes
to jeszcze nie koniec , nie chcę zdradzać co będzie ale
uwierz
zawsze jakiś koniec jest początkiem nowego
już mam plan na kontynuacje Okularów ..
wiec nie rozpaczaj za wczasu
więcej nie powiem :-)
ADRIANCREVAN (gość) 2013.12.16 09:57
PS
Zazdroszczę urlopu
bo ja mam nawał roboty , ale od 23 też ma wolne aż do 29
to nie aż tyle , ale zawsze coś :-)
ADRIANCREVAN (gość) 2013.12.16 10:25
ps 2
to jeszcze raz ja :-)
wrzuciłam na Anioła jeden krótki rozdzialik :-)
lectrice (gość) 2013.12.16 16:17
No dochodza wiesci, ze szanowna Atorka na urlopie i zastanawia sie co robic... proponuje popelnienie dwudziestego drugiego opowiadania ku uciesze czytelniczej gawiedzi. Kolorek tez mozna dobrac (czemu nie czarny, za konwencjonalnie?)
lectrice (gość) 2013.12.16 16:20
A moze kolorek bialy i tylko tlo zmieniac?
Albo dwa kolorki : linijka zielona, linijka czerwona, linijka zielona, linijka czerwona .....
Cos mi sie wydaje, ze zostane wylogowana ze te rady ........
Pozdrowionka, nie chcialam denerwowac u progu labowatego lenistwa...............
ADRIANCREVAN (gość) 2013.12.16 16:36
ja myślę, że jak na urlopie do teraz podwoi siły i 4 opowiadania wrzuci byśmy miały co czytać w ten wolny świąteczno- noworoczny czas . może tak święta u Ulki i Mareczka co ?
MalgorzataSz1 2013.12.16 17:42
Lectrice, Ania

Chętnie popełniłabym i cztery opowiadania, ale pomysłów brak nawet na jedno. Może podsuniecie jakiś?
Co do tła, wykluczone, żeby miało być inne niż białe. Mam słaby wzrok i moje oczy lepiej przyswajają tekst z białego. Poza tym do białego pasuje niemal każdy kolor, pod warunkiem, że jest na tyle intensywny, że można go bez wytrzeszczania gał przeczytać.
No to moje kochane czekam na propozycje i jestem na nie otwarta.
Pozdrawiam obie. :)
ADRIANCREVAN (gość) 2013.12.16 17:44
ja podsunęłam : święta !
a Ty myśl :-)
może dla odmiany, góry , kulig, zima itd.
na pocieszenie u mnie dwa rozdziały i tu i tu :-)
a ja zmykam do pracy ...
MalgorzataSz1 2013.12.16 17:44
Aniu

Bądź kreatywna. Święta Uli i Marka opisywałam niemal w każdym opowiadaniu, a w niektórych bardzo szczegółowo. Temat świąteczny odpuszczamy. :)
ADRIANCREVAN (gość) 2013.12.16 17:51
myślę .................
no to może jakiś wypad za granice , Ulka kogoś poznaje , a Mareczka olśni dopiero jak ja straci ?
lub zakłada własną konkurencyjną firmę ...
lub jego szwagier niedoszły he he się w niej buja ..
myślę ..
MalgorzataSz1 2013.12.16 18:30
Ania

Zaśpiewaj sobie "Wszystko to już było, i nie wróci więcej..."
Wszystko o czym piszesz niestety już ktoś opisał. Nawet teraz Doremifasu opisuje miłość Uli i Alexa, a nie Uli i Marka.
ADRIANCREVAN (gość) 2013.12.16 18:38
YY no to ciężko , ale czekaj już ja Ci znajdę coś czego nie było. niech pomyślę !
muszę jak Adrian oczyścić umysł a pomysły same przyjdą :-)
tymczasem zmykam do pracy bo późno a chce obejżeć Ghost Ridera o 20 :-)
ale do jutra pewnie coś wykombinuję ...
pa kochana :-)
lectrice (gość) 2013.12.16 20:35
A moze umiesc ich w innej przestrzeni czasowej, XIX wiek, roznice klas, albo cos w rodzaju Titanika (no milosc roznych klas, a nie katastrofa!).
Albo na bezludnej wyspie, rozbitkowie (przezywaja tylko oni i zywia sie korzonkami).
Albo zwyczajnie przerob Piekna i Bestie albo innego Kopciuszka i Spiaca krolewne, co ci szkodzi, my i tak za toba jak w dym, wszystko przelkniemy ! Ja nawet na Jasia i Malgosie sie zgadzam.

A moze ich zamienic rolami - Marek uczciwy, a Ula trzpiotka ...
A moze niech zbankrutuja ...
A moze .... no wlasnie sama nie wiem. Ale to ty masz urlop i czas na myslenie.
Az wstyd sie przyznac ale j tez mam wolne, moze nie urlop ale ferie swiateczne, cale 2 tygodnie. Ale to raczej koszmar bo musze trzymac w ryzach moje nastolatki, ostatnio coraz trudniej mi to osiagnac (oni rosna, a ja sie starzeje).
No milego myslenia bo przeciez MUSISZ cos wykombinowac.
MalgorzataSz1 2013.12.16 20:57
Lectrice

Miej litość. Cały rok nic innego nie robię tylko się skupiam i myślę bardzo logicznie. To między innymi moja praca, bo nie mogę pozwolić sobie na żadne błędy. Na blogu mogę, bo jesteś Ty i zawsze możesz zwrócić mi na nie uwagę. Jedno mogę obiecać, że bardzo się postaram coś wymyślić. Pytanie tylko, czy będzie na tyle ciekawe, żeby zainteresować czytelnika. :)
lectrice (gość) 2013.12.16 21:06
Prosze nie robic ze mnie postrachu blogowego, chociaz moze to i przyjemne.
Na blogu Adrian... nie znalazlam brakujacych "a" to chyba biedaczka ze strachu poprawila...
Znalazlam pare innych perelek i jestem okrutnie zadowolona.

A swoja droga, marnie sie tam dzieje, nieboszczyki grasuja po blogu, potem znikaja i sama juz nie wiem co o tym myslec ! Bezlitosna ta Autorka, oj bezlitosna...
MalgorzataSz1 2013.12.16 21:28
Lectrice

Nie robię z Ciebie potwora polującego na byczki, ale mnie nie chciało się wypisywać tych wszystkich zwrotów, dlatego poradziłam Ani, żeby przejrzała tekst jeszcze raz.
Po blogu lata tylko jeden nieboszczyk, a raczej nieboszczka. Co zrobić... Nasza Ania uwielbia światy równoległe. :) :) :)
ADRIANCREVAN (gość) 2013.12.16 22:27
ano uwielbiam :-) cuż poradzić
jak shinigami mi po głowie rasują :-)
zwłaszcza jeden
ale ale
już mi w pracy grożono zemsta , że jak nie wskrzeszę umarłej to przechlapane
więc już wymyśliłam
ale to temat na kolejne opowiadanie i kolejne pole do popisu naszej Lectrice
dobranoc kochane !
MalgorzataSz1 2013.12.16 22:29
Dobranoc Aniu. :)
lectrice (gość) 2013.12.16 22:36
A co do pracy, w ktorej się skupiasz i myslisz logicznie to chyba nie taki ewenement. Ty znasz prace, w ktorej jest wymagane nielogiczne myslenie ? I w ktorej mozna do woli popelniac bledy ? Nawet smieciarz musi logicznie mylec aby wiedziec co do czego wrzucic, a co dopiero osoba cala ubrana w cyferki ! No i jak jestes tak zaprawiona w tym mysleniu w pracy to w domu z rozmachu myslisz i wymyslasz opowiadania dla nas....
Co do mojej eksterminacji byczkowej to mi to juz weszlo w krew. Od dwudziestu lat sie pilnuje aby nie popelniac byczkow w jezyku zabojadow bo by mnie okrzykneli glupia ropucha, a ja wole byc madra zabka! Roznie to bywa, ale z czasem zabka bierze gore nad ropucha (chociaz to glupie ropuszysko jeszcze we mnie siedzi), to sprawa doswiadczenia !

Mam nadzieje, ze cos zrorumialas i nie uwazasz, ze jestem brzydka jak ropucha albo ze hoduje zaby w wannie.

Koncze, ide wykumkac cos do roboty na jutro, o Boze, jutro dopiero wtorek !
lectrice (gość) 2013.12.16 22:45
No nie wiem czy mialas szanse cos " zrorumiec", raczej bylo trudno ! Ale jesli mimo wszystko tak, to gratulacje.
ADRIANCREVAN (gość) 2013.12.16 23:20
mimo wsztysko tak
ja jestem inteligentna bestja
tylko leniwa że ho ho
lectrice (gość) 2013.12.17 01:04
Adrian...
No wlasnie "bestyja", wpelni popieram te samokrytyke i dlatego te opowiadania sa inteligentnie bestyjalskie... juz teraz "rorumiem" skad te anioly, demony, latajace nieboszczyki i inne czerwonookie bestyje !!
lectrice (gość) 2013.12.17 01:37
"w peln"i .... naturalnie
MalgorzataSz1 2013.12.17 08:18
Lectrice

Oczywiście, że w każdej pracy należy myśleć. Ja miałam na uwadze te nieszczęsne cyferki. Geodezja, to wymagająca dziedzina, chociaż teraz w dobie komputerów jest zdecydowanie łatwiej niż kiedyś. Ale jakby na to nie patrzeć, myślenie ma przyszłość.
Buziole.
ADRIANCREVAN (gość) 2013.12.17 11:15
ja widzę, że z pomysłami u Ciebie ni tak źle skoro są zapowiedzi dwóch publikacji :-)
MalgorzataSz1 2013.12.17 11:48
Aniu

Zapowiedzi dwóch publikacji są tylko dlatego, że te opowiadania są już dawno napisane i skończone. Nigdy nie wklejam zwiastunu opowiadania, jeśli ono jest dopiero w fazie pisania. Pisząc o pomysłach miałam na myśli jakieś nowe, które stałyby się bodźcem do napisania kolejnych historii.
Buziole. :)
ADRIANCREVAN (gość) 2013.12.17 12:21
to masz jakiś luzik do świat ,a potem jak już wypoczniesz wena wróci na pewno :-)
ja dziś mam w planie sprzątanie , ale na szczęście odwołali nam zajęcia szkolne w ten weekend :-)
MIŁEGO DNIA
MalgorzataSz1 2013.12.17 12:29
Ja na szczęście mam już wysprzątane. Zostały jedynie jakieś drobiazgi. A co do weny, to mam nadzieję, że masz rację i w końcu wpadnie mi coś do głowy.
Dzień jest miły, bo nie leje, a pogoda świetna, aż chce się żyć. Pozdrawiam. :)
ADRIANCREVAN 2013.12.17 15:19
jeden krótki rozdzialik i spadam haus pucować z brudu :-)
nie mogłam się oprzeć ..
już zaczęłam pisać kontynuację ..
mnie tam wena zawsze się trzyma
buziale :-)
MalgorzataSz1 2013.12.17 20:46
Zazdroszczę Ci tej weny, bo ja często tak mam, że siedzę przed laptopem i nie mogę zdania sklecić. W głowie tak pusto, że słychać szum rozbijających się o czaszkę fal mózgowych. To tak jak "tupot białych mew o pokład pusty."
Modlę się, żeby ta niemoc do pisania poszła sobie już w diabły. :)
ADRIANCREVAN 2013.12.17 21:04
przejdzie jak odpoczniesz , ja już pierwszy rozdział zaczęłam, najlepiej to bym tylko pisała, ale żyć trzeba :-)
nie smamy pisaniem ..
itd.
:-)))
lectrice (gość) 2013.12.17 21:05
Dobrze, ze Ci sie chociaz te mewy telepia, a jak sie rozbijaja o poklad pusty to zbierasz umarlaki czy co ?
Mi sie nic nie telepie i w tym problem bo zadnej weny nie posiadam, a juz napewno tworcza mnie omija szerokim lukiem !
Takie zycie, ja tylko poprawiac umiem ! To tez bycze zajecie !
Zycze weny (dla dobra wszystkich, wlasnego tez).
MalgorzataSz1 2013.12.17 21:13
Aniu

Ja, jeśli mam pomysł, to koniecznie muszę go zapisać. W przeciwnym razie uciekają mi wątki. Wtedy, choćby paliło się i waliło, ja piszę bez opamiętania i do upojenia.

Lectrice

Każdy ma jakiś talent i Ty nie jesteś tu żadnym wyjątkiem. Jesteś bardzo spostrzegawcza i masz dryg do pisania komicznych czasem komentarzy, które zwalają mnie często z nóg. Gdzie Ty się podziewałaś, kiedy zaczynałam pisać moje pierwsze opowiadanie? Uniknęłabym wówczas wielu pomyłek.
A co do białych mew, to zapewne wiesz, że to cytat z piosenki Młynarskiego, którą niegdyś wykonywał Wiesław Gołas, ale to naprawdę prehistoria. :)
Umarlaki, to działka Ani. Ja nie kolekcjonuję trupów (mew oczywiście). :)
ADRIANCREVAN 2013.12.17 21:20
HE he he
też tak mam , pisze potem gdzie popadnie :-) byle nie zapomnieć o co biegało ..
:-)
ADRIANCREVAN (gość) 2013.12.17 21:42
obie macie talent :-)
i nie umarlaki - wypraszam sobie :-)))))
bogowie śmierci ..
zwłaszcza jeden ..
a co do umarlaków to ..
in spe :-)
MalgorzataSz1 2013.12.17 21:58
No już nie obruszaj się tak Aniu. W moich opowiadaniach też czasem trafi się jakiś sztywniak. :)
Ines (gość) 2013.12.17 22:13
Małgosiu,
serdecznie zapraszam na drugi rozdział mojego opowiadania. http://historia-uli-i-marka.blog.pl/2013/12/17/rozdzial-2/
Pozdrawiam, Ines :D
ADRIANCREVAN (gość) 2013.12.17 22:15
do dobrze :-)
nikt nie jest wieczny a moi shinigami stracili by robotę :-)
czekam na czawartek i liczę na Ciebie :-)
MalgorzataSz1 2013.12.17 22:15
Dzięki Ines, ale skomentuję jutro, jeśli się nie pogniewasz. Dzisiaj padam już na twarz.
Pozdrawiam. :)
lectrice (gość) 2013.12.18 00:02
Dla kogo prehistoria dla tego prehistoria, dla nas to niedawne dzieje jako ze juz nam sie zawitalo na tym swiecie w czasie gdy powyzsze mewy walily o poklad. Z nostalgii wpadlam na stare kabarety z Kobuszewskim, Michnikowskim, Kwiatkowska, Golasem i innymi, same cudenka ! Smialam sie jak glupi do sera przez prawie 40 minut, smiech to zdrowie, ale jutro sroda i trzeba do roboty (jest pierunsko pozno, ale warto bylo - niech zyje Internet !!!).
No to dobranoc bo za minute jest "jutro".
A rano chyba bede musiala wlaczyc radar bo o szostej rano sama siebie nie odnajde !
Gośka (gość) 2013.12.20 20:53
Witam! Przypomniałam sobie, że jakiś długi czas temu pisałam w komentarzu o tym, że piszesz bardzo długie rozdziały, których jest mnóstwo w jednym opowiadaniu. Odpisałaś, że następne są krótsze. Chyba jednak żałuję, że w tedy marudziłam. Nie wiem co mnie podkusiło! To opowiadanie jak i inne było bardzo fajne. Ale zawsze po przeczytaniu zdań epilogu mam poczucie, że autor mógł wyjść z szeregu i opisać co działo się później. Większość książek kończy się w podobny sposób... A nawet sielanka nie jest nudna... kolejne kłopoty powodują, że identyfikujemy się z bohaterem i to jest piękne.
Mam nadzieję, że będę miała czas tutaj zaglądać.
Podoba mi się, że dodajesz kolejne rozdziały w umówiony dzień. To jest mądre posunięcie. Czytelnik ma pewność, że o nim nie zapomnisz, że pamiętasz, aby dodać i nie czuję się niepewnie.

Wesołych Świąt! I dużo pomysłów i energii w dalszym pisaniu!
MalgorzataSz1 2013.12.20 21:16
Gosiu

Zapewniam Cię, że zmniejszenie ilości rozdziałów wychodzi opowiadaniu tylko na dobre. Ich długość jest nadal taka sama (około 9 stron w wordzie), zmniejszyłam tylko ich liczbę. To rzecz jasna był zabieg celowy, bo czytając osiemnasty, czy dwudziesty piąty rozdział czytelnik już nawet nie pamięta, co było w pierwszych rozdziałach opowiadania. Teraz liczba rozdziałów oscyluje w okolicach dziesięciu, chociaż są też takie opowiadania, które mają ich mniej.
Nie jestem zwolenniczką opisywania dosłownie wszystkiego, chociaż muszę przyznać, że pierwsze opowiadania właśnie takie były. Zbyt dosłowne i wyczerpujące temat. Trzeba też pozostawić czytelnikowi pole do wyobraźni.
W tym opowiadaniu nie zostawiłam go zbyt wiele, bo jednak opisałam ich życie dziesięć lat po ślubie. Reszty przecież łatwo się domyślić, bo o tym powiedział już Marek "Mam pewność, że jeśli kiedyś dożyjemy starości, wciąż będziemy chodzić na spacery trzymając się mocno za ręce, a ja nadal nie będę mógł się powstrzymać od pocałowania ciebie. Kocham cię i zawsze będę cię kochał." Czyż trzeba dodawać coś więcej?
Bardzo Ci dziękuję za komentarz. I ja życzę Ci spokojnych radosnych świąt i pomyślności w nowym roku.
Serdecznie Cię pozdrawiam. :)

1 komentarz: