Łączna liczba wyświetleń

środa, 7 października 2015

"TRÓJKĄT" - rozdział 1

 

27 marzec 2014
„TRÓJKĄT”


ROZDZIAŁ 1


Helena Dobrzańska siedziała obok syna na kanapie i z wielkim rozczarowaniem słuchała tego, co jej mówił. Nie spodobało jej się to, co od niego usłyszała.



- Myślę synku, że nie przemyślałeś dobrze tej sprawy. Wciąż mam nadzieję, że jednak pogodzisz się z Paulinką i pobierzecie się.
Marek Dobrzański pokręcił przecząco głową.
- To nie wchodzi w rachubę. Nie kocham jej. Kocham Ulę. – Helena żachnęła się.
- Myślę, że tak ci się tylko wydaje, bo kimże jest Ula? To prosta, wiejska dziewczyna, ani nie umywa się do Paulinki. Kompletnie brak jej klasy i z pewnością nie będzie się dobrze czuła w naszym środowisku.
- Nie przesadzaj mamo. Paulina może i ma klasę, ale nic więcej. To piękny towar w pięknym opakowaniu, ale w środku kompletnie pusty jak wydmuszka. Ula to całkowite jej przeciwieństwo. Jest mądra i ma dobry, łagodny charakter. Z Pauliną ciągle się kłóciliśmy, bo wmawiała mi coraz to nowe kochanki. Biorąc z nią ślub założyłbym sobie pętlę na szyję. Ona nie jest dobrym materiałem na żonę.
- Jest najlepszym materiałem na żonę – zaprotestowała gwałtownie. - Wychowałam ją i chyba ja najwięcej mogę na ten temat powiedzieć, prawda?
- Owszem wychowałaś ją, - starał się zachować spokój - ale ja żyłem z nią pod jednym dachem przez ostatnie pięć lat i mogę cię zapewnić, że nie znasz jej wcale. Zresztą nie ma nawet o czym mówić. Ja nie wrócę do Pauliny. Koniec, kropka. Myślałem, że chcesz mojego szczęścia, a tymczasem robisz wszystko, żebym był nieszczęśliwy. Sądziłem, że jesteś po mojej stronie – zakończył z żalem.
- Jestem synku, ale uważam, że źle robisz. Wcześniej czy później znudzisz się Ulą, bo już nie będzie nic, czym mogłaby cię obdarować lub mile zaskoczyć. Zrobisz jak zechcesz, ale to duży błąd.
Po tej niezbyt miłej rozmowie opuścił dom rodziców. Wyszedł rozczarowany. Nie sądził, że matka, która do tej pory zawsze stała za nim murem i dla której, odkąd się urodził, był oczkiem w głowie, będzie tak bardzo przeciwna jego małżeństwu z Ulą. Znała ich historię. Wiedziała z jaką determinacją starał się odzyskać zaufanie i miłość Uli. Miała świadomość, że gdyby nie ona, firma Febo&Dobrzański dawno by splajtowała. To Ula uchroniła ją przed upadkiem i podźwignęła z zapaści. Jej wychowanka nawet nie kiwnęła palcem, żeby pomóc w czymkolwiek podobnie jak jej brat Alex. Wręcz przeciwnie. Ten ostatni knuł do samego końca i niewiele brakowało, żeby pokaz, od którego zależało być, albo nie być firmy, skończył się niepowodzeniem. Woleli wyjechać do Włoch i tam oczekiwać wielkiej katastrofy. Nic takiego jednak nie miało miejsca, bo Marek w samą porę odkrył tę intrygę Febo i wraz z Ulą zdążyli zadziałać. Pokaz miał dobre recenzje i od tego czasu firma zaczęła się dźwigać. To właśnie na tym pokazie wyznał Uli jak bardzo ją kocha i błagał o wybaczenie wszystkich złych rzeczy, których od niego doświadczyła. Wybaczyła. Nie mogła postąpić inaczej. I ona kochała go bardzo mocno. W niedługim czasie oświadczył się jej. Zaczęli planować wspólne życie i nawet do głowy mu nie przyszło, że napotka taki opór ze strony własnej matki. Z ojcem nie miał takich problemów. On podziwiał Ulę i był jej wdzięczny za to, co zrobiła dla upadającej firmy.
Marek kochał matkę. Do tej pory zawsze była jego sojusznikiem. Broniła przed ojcem, który wiele razy mówił mu jak bardzo jest nim rozczarowany. Bardzo mu zależało, żeby oboje zaakceptowali jego wybór, a tymczasem najbliższa mu osoba postawiła się okoniem. Liczył, że pomoże im w przygotowaniach do ślubu, ale rozczarował się. Rozmowa przybrała niekorzystny dla niego obrót i nawet tego nie zaproponował. Przez złe nastawienie matki do jego narzeczonej musieli teraz liczyć tylko sami na siebie. – Trudno. Będziemy musieli sobie jakoś poradzić.
Wsiadł do stojącego na podjeździe Lexusa. Obiecał Uli, że przyjedzie do Rysiowa i opowie jej o przebiegu tej rozmowy. Z ciężkim sercem odpalił samochód. Wiedział, że będzie jej przykro. Była osobą, którą łatwo można było zranić, a jednocześnie kobietą nie poddającą się przeciwnościom. On sam potrzebował teraz pociechy i wsparcia. Nie chciał się kłócić z matką. Sądził, że jak spokojnie wyłuszczy jej wszystkie argumenty, ona go poprze. Po raz pierwszy tak bardzo mocno go rozczarowała.
Po czterdziestu minutach zaparkował pod bramą z numerem ósmym. Wysiadł z auta i omiótł wzrokiem bryłę budynku, którego okna jaśniały ciepłym blaskiem. Tu zawsze czuł się dobrze. Tu nikt nie wytykał mu błędów i zawsze był tu mile widzianym gościem. Ojciec Uli początkowo nieufny teraz, kiedy Marek jej się oświadczył, traktował go jak członka rodziny. Traktował jak syna. Jasiek i Beatka przepadali za nim. Uśmiechnął się do tych myśli. To poczucie przynależności do tej skromnej rodziny było bardzo miłe i napawało go otuchą. Zadzwonił do drzwi i po chwili witał się ze wszystkimi. Cieplak już wstawiał wodę na kawę, a jego szczęście kroiło w równe kawałki upieczony własnoręcznie sernik.
Przenieśli się do Uli pokoju. Musieli przecież porozmawiać i zadecydować, co dalej. Zauważyła jego przygnębienie i już wiedziała, że ta rozmowa nie przebiegła po jego myśli. Usiadła obok niego i splotła ich dłonie.
- Opowiesz mi? – Spytała łagodnym, cichym głosem. – Tylko proszę, bądź ze mną szczery. Przecież mam świadomość, że twoja mama nie przepada za mną i to nie mnie chciała widzieć u twego boku.
Westchnął ciężko i pokiwał głową.
- Nie mam zamiaru przed tobą niczego ukrywać. Naprawdę nie rozumiem, skąd w mamie ta niechęć do ciebie. Jesteś najmilszą osobą jaką znam, a ona nadal uparcie podtrzymuje swoje stanowisko, że to Paulina jest mi przeznaczona, i że to z nią powinienem się związać. Powiedziałem, że to nie ją kocham, tylko ciebie. Uznała to za kompletną bzdurę. Nawet nie mówiłem już o tym, że liczyliśmy na jej pomoc przy organizowaniu ślubu. Jesteśmy zdani wyłącznie na siebie i dopniemy swego. Mamy jeszcze sporo czasu. Przemyślałem sprawę i doszedłem do wniosku, że pobierzemy się tu, w Rysiowie. Nie sądzę, żeby nie było można zaklepać terminu na piętnastego kwietnia. To mała społeczność. Gorzej z tym byłoby na pewno w Warszawie. Gości mamy już ustalonych, a po obrączki możemy się wybrać w poniedziałek po pracy. Najgorzej będzie z salą, ale i z tym sobie poradzimy. Z mamą byłoby łatwiej, bo ona zna wszystkie okoliczne knajpy, w których często organizuje jakieś akcje dobroczynne, ale mówi się trudno. Ja nie chcę już czekać, a ta dzisiejsza rozmowa zdopingowała mnie jeszcze bardziej. Nie wiem, co ona sobie myślała. Że zrezygnuję ze szczęścia i miłości do ciebie na rzecz Pauliny, której nie znoszę całym sercem? Nigdy – przygarnął ją do swego boku i przytulił usta do jej skroni. – Bardzo cię kocham Ula. Walczyłem o ciebie i nigdy nie zrezygnowałbym z życia z tobą.
- I ja kocham cię całym sercem, ale nie chcę też być powodem jakichś animozji między tobą i twoją mamą. Może z czasem przekona się do mnie. Mam nadzieję, że tak będzie.

Tymczasem w domu, który niegdyś Marek dzielił ze swoją byłą narzeczoną, ona sama nerwowo przemierzała salon wzdłuż i wszerz wyłamując szczupłe palce. Siedzący na fotelu Alex nieco już zirytowany jej zachowaniem wysapał.
- Usiądź chociaż na chwilę sorella, bo od tego ciągłego chodzenia zaczyna mi się kręcić w głowie. Naprawdę nie rozumiem, dlaczego tobie nadal zależy na tym dupku. Za mało cię jeszcze upokorzył? Na twoim miejscu dałbym sobie z nim spokój. Nie jest ciebie wart.


 
- Nic nie rozumiesz fratello. Wcale mi na nim nie zależy, ale jeśli nie dopuszczę do tego absurdalnego ślubu, będę mieć przynajmniej satysfakcję, że zemściłam się na nim i na tej Cieplak. Zemsta jest słodka. - Chciała jeszcze coś dodać, ale w tym momencie rozdzwonił się jej telefon. Dopadła błyskawicznie szklanego stolika, na którym leżał i odebrała.
- Dobry wieczór Helenko? Jesteś już po rozmowie z Markiem?
- Właśnie wyszedł. Jestem bardzo nim rozczarowana. Użyłam wszystkich racjonalnych argumentów, ale do niego kompletnie nic nie dociera. Uparcie twierdzi, że kocha Ulę i nie ma opcji, by miał do ciebie wrócić. Ma mi za złe, że nie mam o jego wybrance dobrego zdania. To nie tak miało wyglądać. Wierzyłam, że jeszcze dojdzie do niego jakiś głos rozsądku i wrócicie do siebie. Chyba nie ma już na to szansy, bo on jest bardzo uparty.
- No trudno. Jak sobie pościeli, tak się wyśpi. Widocznie wiejskie dziewuchy bardziej pociągają go niż kobiety z klasą. Ten jego plebejski gust jeszcze się na nim zemści. Dziękuję ci, że zadzwoniłaś. Dobranoc Helenko. - Odłożyła słuchawkę i spojrzała na brata. - Ten dupek kompletnie zwariował. Nadal chce poślubić to bezguście.
- Daj już temu spokój. Niech robi co chce. Ty zasługujesz na kogoś lepszego. Na kogoś, kto będzie cię szanował i kochał, a nie zdradzał cię z tanimi dziwkami i wolał towarzystwo tej durnoty Olszańskiego bardziej od twojego. Powinnaś być szczęśliwa, że uwolniłaś się od tego kretyna.
- Masz rację. Już dość wybaczania i pobłażliwości. Czas ułożyć sobie życie z kimś innym.

W poniedziałek po pracy udali się do jubilera i wybrali skromne obrączki. Zjedli w restauracji obiad i pojechali do mieszkania Marka na Sienną. Uprzedziła ojca, że nie wróci na noc do domu, bo chcą poszukać w internecie jakiejś ładnej sali na wesele. Przez dwie godziny przekopywali się przez sieć, wreszcie trafili na taką salę, która im odpowiadała. Spisali numery telefonów. Jutro od rana mieli dzwonić.
Nie chcieli wesela z pompą. To miała być skromna uroczystość, a gości zaledwie pięćdziesięciu. O stroje nie musieli się już martwić, bo Marek uprosił Pshemko, projektanta firmy, żeby im je uszył. Sebastian Olszański obiecał im załatwić zaproszenia.
- Zobaczysz Ula, że nie będzie tak źle – pocieszał ją Marek. – Sebastian pomoże. Viola też zadeklarowała się do pomocy. Mamy dwoje oddanych przyjaciół i mama nie jest nam wcale potrzebna, bo powolutku wszystko uda nam się załatwić.
Los im sprzyjał. Wkrótce zabukowali termin ślubu w rysiowskiej parafii. Zapowiedzi miały wyjść tak jak powinny. Marek opłacał wszystko od ręki i nie chciał zaprzątać sobie głowy tym, że gdzieś ma jeszcze jakieś zaległe płatności. Pojechali obejrzeć też salę na wesele. Nie była duża, ale na tę ilość gości, którą przewidzieli, wystarczająca. Omówili z właścicielką wystrój wnętrza i catering. Nawet jako atrakcję zaproponowała im pieczone na rożnie prosię. Zapewniała wszystko łącznie z ciastami i weselnym tortem. Dysponowała również zapleczem hotelowym, w którym zamówili pokoje dla przyjezdnych gości, a także dla swoich rodzin. Sala była najważniejsza i cieszyli się, że w końcu udało się ją załatwić. Sebastian też się spisał, bo nie dość, że załatwił im zaproszenia w drukarni, to jeszcze świetny zespół. Zadaniem Violi było zamówienie kwiatów do kościoła i wiązanki ślubnej. Wkrótce rozesłali powiadomienia o swoim ślubie, a tym, którzy byli na miejscu, rozdali. Marek już nie pojechał do rodziców. Skorzystał z tego, że to ojciec któregoś dnia wpadł do firmy i dał mu zaproszenie. Obojgu Febo wręczył również osobiście.
- Mam nadzieję, że mimo wzajemnej antypatii zechcecie na tym ślubie być – mówił.
- Na pewno będziemy – zapewniła go Paulina.

Wszystko było już zapięte na ostatni guzik. Piętnastego kwietnia rozdzwoniły się dzwony w rysiowskim kościele. Przed wyjazdem z domu Józef błogosławił im jeszcze. Krzysztof również, ale Helena nie pojawiła się u jego boku. Siedząc w kościelnej ławie dość głośno krytykowała skromny wystrój kościoła mówiąc swojej przybranej córce, że właściwie to była na to przygotowana, bo czegóż można się było spodziewać po kimś, kto pochodzi z takiej dziury zabitej dechami.
- Uważaj Paulinko, żebyś się nie pobrudziła. Te ławki nie wyglądają na zbyt czyste. – Krzysztof syknął głośno.
- Możesz już dać spokój? Przestań się wyżywać na tej dziewczynie, bo nie zasłużyła sobie na to.
Rozległ się dźwięk organów. W drzwiach do kościoła ukazała się para młoda. Po ławach przeszedł szmer podziwu. Ula w pięknej, białej sukni niemal płynęła trzymając pod ramię Marka ubranego w idealnie skrojony, czarny garnitur. Dyskretnie omiotła spojrzeniem ławy. Z prawej strony dostrzegła swojego ojca z rodzeństwem, a z lewej swoją przyszłą teściową i teścia, a tuż obok nich rodzeństwo Febo. Helena przybrała surowy wyraz twarzy, a z oblicza Pauliny wyczytała jedynie pogardę i chłód. Zadrżała. Wyczuł to Marek i mocniej ścisnął jej dłoń.
- Nie denerwuj się kochanie. Za chwilę to wszystko się skończy i będziemy mogli stąd wyjść.
Kiedy ksiądz ogłosił ich mężem i żoną, odetchnęli. Marek ucałował jej usta i trzymając za rękę wyprowadził z kościoła. Tam wpadli w objęcia Józefa i dzieciaków. Po nich podszedł Krzysztof z Heleną. On ucałował Ulę serdecznie i pogratulował im życząc długich lat w zdrowiu i szczęściu. Helena powściągliwie uścisnęła tylko Uli dłoń, życząc i jej i Markowi wszystkiego najlepszego. Rodzeństwo Febo nie złożyło im życzeń w ogóle. Za to Sebastian i Violetta długo im gratulowali ciesząc się ich szczęściem. Potem było już tylko gorzej. Siedzące naprzeciw pary młodej Helena i Paulina bezustannie wybrzydzały. A to, że rosół za zimny, a to kluski za twarde, przypalone mięso, a surówka kompletnie niejadalna. Ostentacyjnie grzebały w talerzach obrzydzając jedzenie innym.
Marek początkowo nie zwracał na to uwagi, ale wkrótce i do niego dotarła ta lawina narzekań. Wbił w matkę zdziwione spojrzenie.
- Nie smakuje wam? Nam bardzo smakowało i innym chyba też, bo świadczą o tym puste talerze. Jeśli chcecie, to zamówię wam coś innego.
- Nie, nie synku. Nie trzeba. Ja chyba straciłam apetyt.
Weselne ciasta, a przede wszystkim tort też zostały poddane krytyce. Według nich wszystko było bez smaku i zdecydowanie przesłodzone. Paulina z pretensjami zwróciła się do kelnerki, że podała brudne sztućce i talerze, co było nieprawdą. Po jej występie Marek zorientował się, że obie robią to specjalnie i chcą zepsuć im wesele. Ula również to zrozumiała. Zalśniły jej w oczach łzy. Wstała od stołu i uciekła do łazienki. Tam rozpłakała się na dobre. Marek pobiegł za nią. Przytulił ją mocno gładząc uspokajająco po plecach.
- Dlaczego one nam to robią? – Szlochała. – Czy aż tak bardzo mnie nienawidzą, żeby psuć mi ten najważniejszy dzień w życiu? Przecież nigdy nie zrobiłam im nic złego. Nigdy nie ubliżyłam żadnej z nich, nigdy żadnej nie obraziłam.
- Obiecuję ci kochanie, że z nimi porozmawiam. Stworzyły jakiś wspólny front przeciwko nam, ale ja nie pozwolę, żeby nadal miały nas poniżać. Najpierw pogadam z ojcem, a ty ochłoń i uspokój się trochę.
jute (gość) 2014.03.27 00:22
Wredne małpy,na Marsa z nimi. Póżniej reszta .Tylko jakiegoś wiaderka poszukam no i rakiety. Dziękuję Małgosiu.Zapowiada się super.
lectrice (gość) 2014.03.27 00:24
No i mamy typowa glupia babe zwana TESCIOWA, mam nadzieje, ze utrzesz jej nosa. W tym zawsze najbardziej szkoda dziecka glupiej matki bo jest miedzy mlotem a kowadlem.
Niecha to Ua za bardzo nie ryczy bo okazywanie slabosci tylko sprawi przyjemnosc tesciowej. Tesciowa bedzie az tak wazna ze wyjdzie z tego trojkat ?
Marek nie bedzie na tylo dojrzaly by sie odciac od matki poki nie zmadrzeje ? Juz tyle zrobil bez niej (slub itp).
Moze cos wymysle ciekawszego potem bo Morfeusz czeka !
lectrice (gość) 2014.03.27 00:26
No widze, ze nasz nadworny susel rozbudzil sie na dobre i w bojowej formie teraz jest !
Susle, pozno - pora spac !
Sloneczko (gość) 2014.03.27 00:33
Jak to dobrze wrocic po ciezkim dniu w pracy i muc sie zrelaksowac przy Twoim opowiadaniu. :)
jute (gość) 2014.03.27 00:37
Tak jest psze pani. Dobranoc, Dygam choć w krzyżu strzyka.
lectrice (gość) 2014.03.27 00:48
Jute
Dobre dziecko, slucha sie...
Ale prze snem zerknij, Sloneczko nam sie pokazalo...
jest noc to ono po calym dniu pracy do nas zawitalo !

Sloneczko ty sie nie gniewaj ale to raczej zabawne jak w srodku nocy przychodzi sloneczko i mowi, ze juz po robocie...
Koncze glowy ci nie zawracam bo ty wczesnie wstajesz !
Sloneczko (gość) 2014.03.27 01:13
Lektrice pewnie to brzmi zabawnie...;) ale ja mieszkam w Stanach wiec u mnie dopiero wczesny wieczor jest i z pracy wrocilam pozniej niz zwykle bo o 18:30 czyli u Was po polnocy :). Pozdrawiam serdecznie
Sloneczko (gość) 2014.03.27 01:16
To zachodze i wstaje pozniej :) do roboty.
mantra@123.pl (gość) 2014.03.27 09:35
Gdyby kto pytał,to,nigdy jabłko nawet nie za bardzo dojrzałe,nie odpada od jabłoni.Czegóż oczekiwać po przybranej córce ? Dziwi mnie jednak fakt ,iż dorosłość ,Marka mija się z ociąganiem w podjęciu konkretnych stanowczych decyzji.Jak dla mnie zawsze najlepszy na teściową jest przeciąg,między kuchnią i balkonem.Tak i tu stanowczość wymaga konkretnych decyzji. Drzwi i klamka z mojej strony się zamknęła.Matka? No cóż, na nauki zasady nigdy nie jest za późno. Tak poza tym fajnie . Czekam na więcej.
Ira (gość) 2014.03.27 10:01
Sz. Pani Małgosiu. Brak mi słów,gdy czytam te wyrafinowane opowiadania. Ale do rzeczy. Pani kalendarz zaczyna się od marca,a tak na prawdę od kwietnia,ponieważ marzec w ogóle się nie wyświetla i jak gdyby nie nie istniały te wspaniałe opowiadania, a szkoda. Wolę mieć jasność kalendarza i jego daty.Gdyby to było możliwe w poprawieniu błędu,na pewno poprawiło by czytelność i jaskrawość pani twórczości. Tak wiem, steemo,ale to nie jest już to. Zaczynam od rozdziału pierwszego i pierwszego opowiadania.Wróciłam po 15 latach z migracji.Oglądałam wielokrotnie Brzydulę,wyjąc jak bóbr,tęskniąc za krajem. Ale jestem i chłonę wszystkie opowiadania na wszystkich blogach,te z przed sześciu i obecnych lat. Jednym słowem brak słów,a jest wielki podziw i szacunek dla wszystkich, wszystkich,bez względu na wiek.Tam nie mogłam miec komputera,ale tu mam,już mam i jest z wami. Zabieram się do czytania pani opowiadań,a widzę,że bez płaczu się nie obejdzie.Życzę wszystkim miłego dnia.
ADRIANCREVAN 2014.03.27 11:42
OOO ! zaczynasz nie do kąta , a od kąta ? noo , ciekawe :-) bardzo - jak zawsze u Ciebie :-) ja tez wam wkleiłam koncówkę poprzedniej częśći he he , choć interia nie jest dziś dla mnie łaskawa , buziale , miłego dnia :-)
MalgorzataSz1 2014.03.27 11:50
lectrice

Wiesz dobrze, że teściowe mogą być różne. Dobrzańską opisuję w tym opowiadaniu jako jedną z najgorszych. Marek rzeczywiście jest między młotem a kowadłem. Do niedzieli niedaleko, więc wkrótce się przekonasz, jakie będą konsekwencje poczynań "mamuśki".

Słoneczko

Bardzo się cieszę, że odbierasz moje opowiadania jako formę relaksu. Taki był właśnie zamysł ich pisania. Różnica czasu jest ewidentna. My kładziemy się spać, a Ty wracasz z pracy. Lectrice mieszka we Francji, a tam różnica czasu penie jest niewielka, lub żadna. Tak naprawdę to nie wiem.


Ira

Tu wszyscy mówimy sobie po imieniu bez względu na różnicę wieku, więc ja proszę Cię o to samo.

Najpierw wyjaśnię sprawę bloga. Wszystkie blogi na portalu interii tak mają, że nie wyświetlają pierwszego miesiąca, a przynajmniej tak mi się wydaje. Dlatego musisz przewinąć całą stronę na sam dół. Na każdej stronie zamieszczam trzy rozdziały. Na samym dole jest pasek, na którym wyszczególnione są strony od 1 do x teraz chyba od 1 do 102. Kliknij na ostatnią i pokaże Ci się pierwszy rozdział opowiadania dodanego w marcu, czyli "Wariacje na temat Uli i Marka". W taki sposób trzeba niestety czytać marzec. Ja nie jestem w stanie nic z tym zrobić, bo taka już uroda tego portalu.
Bardzo się cieszę, że dołączyłaś tu do nas i odezwałaś się. Ja witam Cię serdecznie z nadzieją, że moje bazgrołki dostarczą Ci wiele pozytywnych emocji i wzruszeń.

Mantra

Będziecie mieć jeszcze wiele zastrzeżeń do zachowania Marka i raczej nie będą one dotyczyć jego dorosłości. On za wszelką cenę pragnie utrzymywać dobre relacje z obojgiem rodziców, ale ma też swój własny rozum.
Przypomnij sobie, że serialowy Marek też nie kwapił się do podejmowania decyzji, raczej przeciwnie, zwlekał z nimi do samego końca.
Panaceum na teściową totalnie mnie rozwaliło. Szkoda, że moja już nie żyje, bo nie omieszkałabym skorzystać z tych rad. hahaha.

Dziewczyny, jestem Wam ogromnie wdzięczna za każde słowo komentarza. Dzielcie się ze mną opiniami i piszcie co myślicie, bo jestem pewna, że Madame Dobrzańska napsuje Wam jeszcze sporo krwi.
Serdecznie pozdrawiam Was wszystkie i każdą z osobna. :)
MalgorzataSz1 2014.03.27 11:51
Aniu

I u mnie interia dzisiaj bryka, nie wiedzieć czemu. Masz rację zaczęłam od końca, ale w tym opowiadaniu koniecznie potrzebna byłą mi teściowa.
Zaraz zerknę u Ciebie na kolejną część. Miłego i spokojnego dnia. :)
Ira (gość) 2014.03.27 14:09
Kochana,mój zięciunio cosik kombinował,tak jakby,co by tu zrobić, abym była podnóżkiem jego,a żoneczka kuchareczka bez nadzoru nad nim. No,cóż,kopara opadła, gdy okazało się,że teściówka baba asertywna,na czasie, kopa nie da sobie zadać,a podnóżkiem na pewno nie zostanie. Tia,zięciu popadł w panikę,no i po szmalu. WOW. Po 0.5 roku zwinąć musiał żagle,a córcia od 5 lat ma kochanego mężusia o jakim ona i ona w marzeniach swoich, widzieli siebie na wzajem, w swoich snach. Jak w bajce.Nic dodać, nic ująć są oboje bardzo szczęśliwi i zapewniam,najmniejszego udziału w tym związku mojego nie było./ Za wyjątkiem pytania córki - ciacho? ---No cóż mniam ,powiedziałam /. Jestem najwspanialszą teściową i wierz mi,gdy przeprowadzano z nim wywiad na wizji o jego teściową,wyłam jak syrena na ulicy, gdyż leciało na telebimie.Właśnie dla mnie i o mnie,że jestem szczęśliwą babcią,mamą i teściową.Swojej byłej teściowej,a własnej matki nie zaprosił jej własny syn, mój mężuś kochany / od 43 lat / na nasze wesele. Dlaczego?? Nie chciał by podawano do stołu gorzkie,kwaśne potraw y gościom do spożycia,których zaprosiliśmy i aby się nie potruli. Jej wzrok zabijał trzodę chlewną,drób itd z zazdrości i nienawiści, że innym działo się lepiej,byli szczęśliwi i wiedli szczęśliwy żywot. Tak więc przeciągi i gałki w drzwiach są na czasie. Taka będzie i Helena,dopóki Marek sam nie stuknie ręką w stół. Powinien. A to,że będzie chcieć utrzymywać dobre stosunki z seniorami,na pewno w życiu mu nie pomoże. Powinien jak najmniej informować ich ,o ich pożyciu.Ja nigdy nikomu nie mówiłam,nawet swojej mamie i lepiej z tym mi się żyło,a jej zdrowiej. Wspominasz serial. Paulina zawsze bruździła,jątrzyła. Helena niby za Markiem,a ciągle wredna i przeciwna jego zamiarom i planom. Znowu bagno w koło nich i wysokie progi,a wręcz kaskady. Oj nie zapowiada się to miło. Czekam do niedzieli. Miłego dnia.
MalgorzataSz1 2014.03.27 15:15
Ira

Jak widać z treści Twojego komentarza teściowe bywają naprawdę różne. Moja nigdy nie postępowała dobrze, za to przez pół życia leżała krzyżem w kościele. To był spory dysonans, bo to co robiła znacznie odbiegało od postawy katolika. Ona już nie żyje od wielu lat i niech jej ziemia lekką będzie.

To opowiadanie jest krótkie, bo zaledwie ma sześć rozdziałów, ale mam nadzieję, że niektórym teściowym da do myślenia i pozwoli na wyciągnięcie wniosków.
Ślepa miłość do własnego dziecka szczególnie dorosłego, nie upoważnia matki do ingerowania w jego życie, bo to dziecko ma wręcz obowiązek popełniać błędy i uczyć się na nich. Niestety większość z takich mamuś wie znacznie lepiej, jak to dziecko powinno żyć, a przede wszystkim z kim. I tu właśnie zaczyna się prawdziwy koszmar. Nie dla mamusi, ale dla jej dorosłego dziecka i jego partnera, czy partnerki.
Ja mam nadzieję, że trochę Was ta pierwsza część zaintrygowała i z ciekawością przeczytacie kolejne.

Nic nie piszesz, czy udało Ci się przeczytać opowiadanie z marca i czy w ogóle do niego dotarłaś.

Pozdrawiam. :)
Ira (gość) 2014.03.27 16:19
Gosieńko,wszystko wklepywałam w wyszukiwarce i jak na patelni miałam ciebie i wszystko z marca. Teraz siedzę i pożeram "Tylko mnie kochaj". Kobieto jesteście z Amicus dbst i tak kochane,że miałabym chwilami chęć was schrupać.No tak ,tylko co by waszę mężuśki lizały i przytulały. Oj,oj zbereźna się robie,ale to chyba na starość /63/. Jeśli chodzi i teściówki to są zgredy, mameje jak cholerka kwaśna. U mnie kontakt z nią był krótki tylko 7 lat,bo owdowiałam.Od początku dałam jej jakoś dziwnym trafem do zrozumienia,że to jest moje koryto i wara z niego cokolwiek lizać bez mojej zgody,no i tak zostało do śmierci męża. Do dziś nie wie jak jej wnuki i prawnuki wyglądają. Kochana teściowa,mniam,mniam. No ciusik są baby i baby, i tak trzymać.Pozdrawiam i dalej chłonę te cudeńka.
Amicus (gość) 2014.03.27 18:38
Witaj Małgosiu,
zaczęłaś kolejną historię. Opowiadanie o miłości z morałem, jak sądzę. I dobrze, bo najgorzej jak jest mąż, żona i mamusia. Niezależnie od tego matka której strony to jest. Marek najwyraźniej będzie miał problem z odcięciem pępowiny, bo zabrocza mamusia chciałaby mu ustawiać życie, wybierać żonę i kolor skarpetek. Mam nadzieję, że Ulka się nie podda i nie da satysfakcji Helenie i Pualinie - te dwie to się naprawdę dobrały ;)
Wiem, że u Ciebie się kończy szczęśliwie, bo inaczej miałabym obawy, czy aby mamuśka nie rozbije małżeństwa swojego syneczka. Wtedy to by dopiero miała radochę i ona i Febo.
No nic, czekam na cd :)
Pozdrawiam Cię serdecznie :)

PS. Jako, że widziałam, iż wspomiano o mnie w poście powyżej, pozwolę sobie ustosunkować się do treści tam zawartej ;) Ira - ja nie mam męża.... jeszcze.... na szczęście... i jakoś mi się nie spieszy :) Pozdrawiam :)
MalgorzataSz1 2014.03.27 18:40
Ira

Cieszę się, że dotarłaś do wszystkiego. Ja polecam Ci oprócz mojego bloga i Amicus, która jest znakomita inne blogi np. Kawi, młodej dziewczyny, która niemal na moich oczach zrobiła niesamowite postępy w pisaniu i w tej chwili pisze piękne wstrząsające opowiadania. Nie gorsze są Magdy, Marcysi, Moniki, czy Natalii2. Fajnie czyta się Marcysię, Marcię, Orchid, czy Shabii. Każda z nich pisze inaczej, ale bardzo ciekawie. Niektóre opowiadania są niedokończone, czego ja osobiście bardzo nie lubię szczególnie gdy są świetne i takie zawieszone w próżni. Ale i tak bywa, że autorki je porzucają. Lepiej napisać kilka rozdziałów, ale od początku do końca. A więc płacz kochana, używaj tony chusteczek, złość się i zżymaj podczas ich czytania.
Enjoy. :)
MalgorzataSz1 2014.03.27 18:46
Amicus

To opowiadanie na pewno zawiera przesłanie dla tych wszystkich matek, które są nadopiekuńcze, a przede wszystkim takich, które z wyraźnym upodobaniem wtrącają się w życie swoich dzieci. Dochodzi tu też kwestia pozycji społecznej i pewność, że dziecko żeniąc się z osobą z nizin popełnia poważny błąd, a nawet można by rzec mezalians.
Będzie się działo, a jak zniesie to Ula i Marek wkrótce się dowiesz.
Cieszę się, że znalazłaś chwilę, żeby wpaść. Czytałam, że masz ciężki tydzień, więc tym bardziej to sobie cenię.
Dziękuję i serdecznie pozdrawiam. :)
Ira (gość) 2014.03.27 19:19
Amicus. Jak to moja mamusia mawiała poetycko , -" dopóki nasz kwiat magnolii w ogrodzie, nie zmieni przepięknego koloru z różowego, w przepiękną biel,- dopóty ty, nie wyjdziesz za mąż." No cóż,tak też się stało. Wyszłam za mąż mając 27wiosenek,magnolia faktycznie przebarwiła się i przyjęła niesamowicie piękną,rażącą biel,a ja zostałam młodą szczęśliwą mężatką. Nigdy mi nie powiedziała mama,dlaczego wypowiedziała głośno o mojej przyszłości ,w obecności mojego taty i brata.Zawsze śmiała się,że ma w sobie coś,co umożliwiało jej widzenie szybciej ,za nim coś się stanie lub nastanie. Zapewne stąd jej widzenie przyszłości nas,dzieci. Kochała nas tak bardzo,bardzo,ale nie odziedziczyliśmy po niej tego daru. Widocznie ty też musisz czekać na swojego księcia,na jakiś znak,chwilę w której doznasz olśnienia, spojrzenia na tego,iż to jest ten moment i to właśnie jest ten, i będziesz szczęśliwa. Bo takie są koleje losu. Czego życzę Ci na przyszłość z całego serca.
Ira (gość) 2014.03.27 19:47
Gosiu. Amicus już pożarłam w całości i mało co krtani jej nie przegryzłam,za tę jej piękną pisownię. Ciebie pożeram po kawałeczku z ręcznikiem kąpielowym w ręku,bo szkoda obłoczków husteczkowych, tak cieniutkich,na starą bobrzycę i jej kaskadowe ciągi wodne. Jak wyć, to w coś konkretnego,a ja co róż chlipam, Mam mnięęęttkie serce,jak każda baba . Teraz przerwa od kompa,bo idę pobiegać,tak już mam, O linijałkę dbammmm jak cholerka.Narka dziewczynki.
Amicus (gość) 2014.03.27 19:48
Ira
Im dłużej żyję, tym bardziej uświadamiam się w przekonaniu, że księcia z bajki w dzisiejszych czasach nie sposób spotkać. Białe konie może i mają - mechaniczne, ale do książęcych manier im daleko. A ci, którym do ideału najbliżej albo od dawna żonaci i dzieciaci, albo geje. To przykre, ale prawdziwe.
Chociaż ja już w sumie kilka razy usłyszałam od różnych ludzi, że mam zbyt wygórowane wymagania. Wolę je mieć, niż żyć z kimś, kto będzie mnie rozczarowywał na każdym roku.
Zresztą mam jeszcze czas. Nawet do 27 wiosen jeszcze mi trochę brakuje. A nawet jak je już przekroczę, to lepiej być samemu niż z kimś na siłę w obawie przed samotnością. A niestety kanalii jest na świecie więcej niż aniołów. Pozdrawiam ;)
Amicus (gość) 2014.03.27 20:18
Małgosiu, zapraszam na nową część :)
bewunia68 (gość) 2014.03.27 20:34
Gosiu!
Przeczytałam, ale przepraszam, nie mam czasu pisać więcej.
MalgorzataSz1 2014.03.27 20:57
Amicus
Przeczytałam i zostawiłam komentarz. Świetna część. :)

Bewuniu
Dziękuję, buziole.
Ira (gość) 2014.03.27 21:03
Amicus. skarbie jestes młoda i masz rację ciesz się młodością,wolnością i używaj życia ile się da. Powiem Ci w sekrecie,że od śmierci męża, żaden palant w kruszynce drobniutkiej chleba,nie do dorósł do skrawka pięty mojego męża. Singielką jestem cholernie markotną,ale wiem czego chcę od życia i od faceta,którego jak na lekarstwo brak. Ze skarpetek wojskowych sterczących po kątach wyrosłam 35 lat temu. No to szkoda czasu na pierdoły stare.Lepiej być starą singielką wolną jak ptica i cieszącą się pięknym dzionkiem,nawet mroźnym,deszczowym,ale porankiem. Życzę wolności,radości i uśmiechu na co dzień w koło orbity buziuńki. Pozdrawiam cieplutko.
lectrice (gość) 2014.03.27 23:14
Byczki sobie zostawimy na lace bo dzis jest wieczor dobroci dla zwierzat...
Ja nie mam nawet czasu sie po tylku podrapac, a przeciez ogolnie wiadomo, ze nie jest to zbyt czasochlonna akcja !
Jutro bedzie lepiej wiec na lowy wyplyne z podrapanym tylkiem (bo jutro bede miala czas).
MalgorzataSz1 2014.03.27 23:19
Lectrice

A ja po takim wstępie myślałam, że mi całkiem odpuścisz te czterokopytne. Powyżywaj się u Ani, bo dodała rozdział tak jak Amicus.
Aaa... i oszczędź ten swój zadek, bo będzie Ci jeszcze potrzebny. Po co masz na nim siedzieć i syczeć z bólu.
Miłych snów Lectrice. :)
lectrice (gość) 2014.03.27 23:41
Ja nie spac ide tylko musze sprawdzic tone prac na jutro, musialam nakarmic zbuki by mi nie oslably i nie mialy pretekstu by jutro do szkoly nie isc. A tak maja motorki naladowane wiec m... w kubelek i bez szemrania do szkoly!
Z tym drapaniem w tylek to moze i lepiej, ze nie mam czasu bo rzeczywiscie po co mi bruzdy na tylku, przeciez nic sadzic nie bede (znajac moje zdolnosci i tak nic nie urosnie !), cos mi sie wydaje, ze jedyna rzecz jaka na tylku sie wychoduje to wrzod.
Wpadlam do Amikus, rozpadlam sie na kawalki..., wpadlam do Ani, widze, ze poziom humanizmu w niej wzrasta i wreszcie zabrala sie za Willa-fujare.

A byczkow ci nie odpuszcze bo niby dlaczego ? Mialas urodziny czy co ?

A ten pies co to jest taki, ze lepiej zebym tak nie wygladala to o co chodzi ?
lectrice (gość) 2014.03.27 23:42
a Marit ?
Gdzie jest Marit ?
MalgorzataSz1 2014.03.28 00:12
Lectrice

Ania wstawiła na fb zdjęcie ratlerka z wielkimi wytrzeszczonymi oczami niemal wychodzącymi mu z orbit i napisała, że ona tak wygląda po całym dniu harówy, więc może Ty też?

Urodziny przede mną i to niedługo, ale nie odpuszczaj, żebym kiedyś nie musiała rumienić się za ten tekst.

Kompletnie nie mam pojęcia, co z Marit. Ona sama nie odzywa się od dawna i jeśli nawet się rozchorowała, to przynajmniej jej granda powinna dać znać. Trochę się o nią martwię.
lectrice (gość) 2014.03.28 18:28
"jego szczęście kroiło w równe kawałki" - ja kroje cos w plasterki, w kostke ale na kawalki... Ty zrob co chcesz byle zakalca nie bylo.

"a nie zdradzał cię z tanimi dziwkami i wolał towarzystwo tej durnoty Olszańskiego bardziej niż twoje."
wolec cos od czegos albo wolec bardziej cos od czegos
Ja bym powiedziala "a nie zdradzał cię z tanimi dziwkami i wolał towarzystwo tej durnoty Olszańskiego OD TWOJEGO".
Wyeliminowalabym "bardziej" bo jak wolec to juz "chciec bardziej"

Marek zdaje sobie sprawe z niecheci matki i przejrzal ich gre na weselu, to juz polowa sukcesu bo zazwyczaj syn nie bardzo dostrzega zlosliwosc matki albo ja tlumaczy w nieskonczonosc.
Nie pozwol Uli ryczec za czesto ani pokazywac do jakiego stopnia ja to dotyka bo ja zjedza na surowo !
MalgorzataSz1 2014.03.28 18:47
Lectrice

Pierwsze zdanie nie uważam za błąd. Ja ciasta nie kroję w plasterki, ale w kawałki, a czy jest to kostka, czy trójkąt czy też inna forma, to bez znaczenia. Kawałek jest kawałkiem. Drugie postaram się poprawić.
Ula być może nie będzie za często płakać, ale teściowa nieźle da jej w kość.
Dzięki za korektę. Pozdrawiam. :)
lectrice (gość) 2014.03.28 19:02
A jakie ciasto kroi sie w trojkaty ? Chyba takie dla tesciowej.
MalgorzataSz1 2014.03.28 19:06
Każde, jeśli tylko masz taką fantazję.
lectrice (gość) 2014.03.28 20:04
No ale nie mam (i nigdy nie mialam) tesiowej.
MalgorzataSz1 2014.03.28 20:29
Mam nadzieję, że tego nie żałujesz. Nigdy nie wiadomo jaka mogłaby być. Ja miałam daleką od ideału i na całe szczęście mieszkającą daleko od nas, mimo to te rzadkie spotkania i tak były dla mnie traumatyczne.
lectrice (gość) 2014.03.28 21:08
Nie zaluje bo mogloby byc nieciekawie ale moja corka nie miala dziadkow ze strony ojca, to troche szkoda. Za to moi rodzice jako dziadkowie spisali sie na medal.
Moja siostra ma super tesciowa, moja mama tez jest bardzo doceniana jako tesciowa ! Wiec nie same zle babsztyle na tym swiecie, choc mam kolezanki, ktore opowidaja horrory o swoich tesciowych.
MalgorzataSz1 2014.03.28 21:15
Ja nie twierdzę, że wszystkie teściowe są złe. Mówię tylko, że ja akurat miałam pecha.
lectrice (gość) 2014.03.28 21:18
50 procent ma pecha...
My tez jestesmy przyszlymi tesciowymi...
W ktorej polowce sie widzisz ?
Ja chyba bede bardzo mila tesciowa, docenie, ze ktos zechce te moje zbuki...
A do corki to juz teraz sie nie wtracam..
Abbadonek 2014.03.28 21:21
Będę wpadała częściej :)

Zapraszam też do mnie
MalgorzataSz1 2014.03.28 22:06
Lectrice

Ja już jestem od ponad dwóch lat i chyba raczej dobrą, bo w ogóle do niczego się nie wtrącam.

Abbadonek

Ciesze się, że trafiłaś na mój blog. Obejrzałam sobie Twój i przeczytałam pierwszy rozdział. Przykro mi to powiedzieć, ale to kompletnie nie moje klimaty. Wybacz.
Pozdrawiam.
lectrice (gość) 2014.03.28 22:22
Z tego wniosek, ze jestesmy absolutnie wspaniale i idealne !
MalgorzataSz1 2014.03.28 22:32
Na pewno nie. Każdy ma swoje za uszami. W każdym bądź razie ja z całą pewnością nie jestem jak Helena Dobrzańska. Jak poproszą to doradzę, jak potrzebują to pomogę, ale reszta to ich prywatne życie, w które się absolutnie nie mieszam.
lectrice (gość) 2014.03.28 22:34
No wlasnie mowie, ze jestes absolutnie idealna i wspaniala (wspaniala tesciowa to tak ktorej obecnosci nie odczuwasz).
marit (gość) 2014.03.28 23:30
Witam stęsknioną opierzonę kaczki i przerechotaną żabeńkę. Oj widzę moje kaczuszki i ropuszki,że ten blog bez nas w ogóle by nie istniał,gdyby nie nasze wyśmienite humorki. Oj nudno by było. No cóż,trzeba co nie co Was poinformować co u nas. Na ulicy było dupen klapen / oczywiście ja/ cukier walnął na 520 ,mroczki w ślipkach,no i odlot na 3 dni./ małe spanko /. Hormony tarczycy rozpirzyły mój rupieciowy organizm do tego stopnia,że nie miałam siły stawiać nóg na podłodze,tak opuchły i stworzył się zator. Dzisiaj jestem po 2 tygodniach w domu. Zawzięłam się i zaczęłam ćwiczyć. Chłopaki odzyskali humorki,bo mieli butapren w pyszczkach i nie mieli na nic ochoty,nawet na Twoją stronę Gosiu,tak bardzo przeżywali rozklekotaną babkę. Spokojnie,jest już ok i chłopcy o tym wiedzą.Doktorek pilnował,pomagał w nauce,wspólnie gotowali obiadki i to się nazywa sąsiedzka pomoc. Dziewczyny nie martwcie się jest dobrze. W poniedziałek zaliczam Gdańsk i swoich ulubionych konowałów. Gosieńko,przeczytałam nowe opowiadanie i kopara mi opadła,ale o tym jutro. Dzisiaj jeszcze pieszczoty z chłopakami mimo iż zbliża się północ. Miłych snów. Pozdrawiam Was bardzo serdecznie.
marit (gość) 2014.03.28 23:33
PS. błąd opierzoną kaczkę. Sorki za błędy paluchy jeszcze drętwe i radość,że do was piszę. Pa
MalgorzataSz1 2014.03.29 00:09
Marit

Cholera, odetchnęłam z ulgą, no naprawdę martwiłyśmy się tu o Ciebie a ja dodatkowo złościłam się na chłopaków, że nawet słowa nie napiszą. Na szczęście już jestem spokojna.
Ten cukier strasznie wysoki. Ja nigdy nie przekroczyłam 250. Może trzeba Ci jakoś inaczej ustawić insulinę? Ty piszesz o tym w żartobliwy sposób i dobrze, że masz do tego takie podejście, ale tak naprawdę, to dobrze wiesz, że mogło się to naprawdę źle skończyć. Obie doskonale to wiemy. Powinnaś częściej monitorować poziom cukru. Przynajmniej będziesz wiedziała, czy należy się obawiać czy nie.
Więcej napiszę jutro, bo już dzisiaj oczy mi się kleją.
Dobrej nocy Marit i dla Twojej grandy też. Buziaki. :)
marit (gość) 2014.03.29 07:22
Niedoczynność tarczycy Hashimoto,przekształciła się w nadczynność i hormony przestały współpracować ze sobą, stąd wysokie cukry. Poza tym obrzęk rąk i nóg przyczyną nadczynności.Cukry były wyrównane,ale szaleństwo tarczycy właśnie to robi. Gosiu ja mam nietypową cukrzycę Ladę. Na dość,że w wielu 52 lat ,to jeszcze wywietrzała mi z trzustki insulina w ciągu jednej nocy /jak mówią lekarze/. Wiele chorób,stres jaki przeżyłam z chłopcami,no i jakoś tak się głupio złożyło się na mnie się to skumulowało wszystko. Gosiu jest ok i musi być. Baba asertywna nie poddaje się i idzie do przodu jak wiosna. Ciepełko się robi i uśmiech powraca do codzienności. No i tak trzymać. Chłopcy nie wchodzili na stronę,bo jak Marcel mówił,nie mieli nawet ochoty na dobry humor. Nie dziwię się,bo widziałam ich miny codziennie jak udawali,że jest dobrze. Wiedzą,że nigdy nie tolerowałam w swoim życiu kłamstwa, więc wystarczyło słowo- ładna pogoda się robi babciu-. No to tyle,na koniec dociekliwości babci. Jak by nie było,musi być dobrze.Dlatego cieszę się,że Kinga i Kuba wezmą ich pod swoje skrzydła. Wiedzą chłopcy co mam na myśli i jedno co ich martwi jak sobie dam radę,no ale jakoś trzeba będzie. To na tą chwilkę tyle i jest ok.
marit (gość) 2014.03.29 07:50
No tak,dwie ksantypy się skumały. Czegóż można byłoby się spodziewać po nich. Gdyby ktoś pytał, to nigdy jabłko nie odpadnie daleko od jabłoni,a tu najwyraźniej potwierdza tę regułę babski klan . Nie źle wychowała Palinkę mamuśka i jeszcze się chwali. Tak nawiasem,to jak powinno się okazywać klasę,o której mowa w przypadku obu sekutnic. Chyba klasa szkoły podstawowej / to też nie/ ,ale nie klasa arystokracji u obu `dames`,za jakie się uważają. Ula posiada tą klasę na swój sposób,bo Marek w niej jej więcej widzi,aniżeli u matki i Pauliny. No dadzą popalić im obie,zapewne będą ciągle im bruździć. Zawzięte jędzuchy. Podejrzewam,że Aleks też będzie maczać w tym paluchy,bo nie trawił przez całe swoje życie Marka. Mimo wszystko,chciałabym,aby Ula odeszła z firmy i nie musiałaby oglądać gęb tych choleryczek. Wszędzie ją przyjmą z takim wykształceniem,ale szkoda Marka,bo kto będzie mu tak oddany,jak nie Ula. Marek kocha matkę,ale kochać i być kochaną to dwa różne pojęcia. Ja zawsze mówiłam o swojej teściówce,że tylko jej granat w kieszeń i trzymajcie się piórka na ptasich skrzydłach. Ale jestem wredna.Moja też była ksantypą,choć żyje jeszcze,ale ja ją zawsze obłaskawiałam swoim cynicznym uśmieszkiem i to ją zwalało z nóg.Ach, biedne teściowe,co nie które,ja na szczęście nią już nie jestem.A tak zapowiadało się sielankowo.Ach,pomarzyć dobra rzecz.
lectrice (gość) 2014.03.29 11:01
Marit
Trzymaj sie i kontroluj te rozne wskazniki przeroznosci.
Twoim chlopcom sie nie dziwie, ze sie martwia. Moi to niby niewzruszone zbuki, a caly czas sie boja, ze im znikne z pola widzenia. Wystarczy, ze sie gdzies zasiedze z jakas psiapsiola (nieczesto mi sie to zdarza), wyjde do sklepu w niezwyczajowej porze, a juz mnie szukaja przez telefon i pytaja sie co robie i kiedy wroce. Mam super obstawe, nie podskocze !
Ja im zawsze powtarzam, ze na emeryturze i jak juz beda ustawieni, wroce do domciu bo od rechotu zab na dluzsza mete mi rozum zielenieje a od zycia w kaluzy stawy (zazabione) bola...
Na to moj szesnastolatek (on rozumie to co chce i kiedy chce) niemal z trwoga w glosie zapytal mnie czy za dwa lata (jak on bedzie pelnoletni) zmywam sie do domciu !
Musialam mu mysli wyprostowac (jak zwykle, ja za prostownice w chalupie robie) i douswiadamiac go, ze jeszcze bedzie mnie znosil pare ladnych lat...
Ale to wszystko swiadczy o tym, ze oni sie martwia. Ty jestes dla nich ostoja, juz jedna stracili wiec wiedza co to jest !
Z moimi jest tak samo.

Trzymaj sie i dbaj o siebie i o tego doktorka. On mieszka za sciana ?
marit (gość) 2014.03.29 11:31
Witam Cię bardzo serdecznie i dzięki za troskę o mnie. Poranek miałam tak zabawny,że boki i żuchwa mnie boli od śmiechu. Jak Ty mawiasz,Twoje zbuki, a i moje zbuki, zamknęli mnie dzisiaj w pokoju na klucz,żebym przypadkiem za szybko nie rwała się do śniadanka nie robiła dla całej grandy. Oczywiście było podanie do łóżka śniadanka z pięknymi fiołkami / ależ pachniały /. Nie mogą się nacieszyć te wariatuńcie,że jestem w domu. A tak poza tym doktorek też załapał się na śniadanko,jajeczniczka na świeżynce/ gdyby się kto pytał/. Dobrze mieszkać z dala od wielkich miast w małych miasteczkach,bo wtedy kupujesz to co chcesz i o wiele,wiele taniej i zdrowsze. Doktorek /Michał / mieszka dwie klatki dalej,ale nigdy nie omieszka wracając z pracy zadzwonić do domofonu i zapytać,czy wszyscy żyją. / zawsze tak żartujemy/. Jeżeli chodzi o Twoich chłopców,to wcale im się nie dziwię,że troszczą się i martwią o ciebie. Stracili już raz swoją ostoję,więc na pewno nie chcieliby po raz drugi przeżywać tego samego.Moi widzą we mnie oparcie bardzo twarde,jak mówią i dlatego twardo stąpają już po ziemi.To jak mówią, ja jestem ich motorem ,która ich nakręca do działania i do życia. Nauczyłam ich prać,pichcić tak różnorodnych potraw, że gdyby w tej chwili mieliby założyć rodziny,żaden z nich, mimo tak młodego wieku,nie powstydziłby się zaimponować, swoimi uzdolnieniami kulinarnymi. Oni lgnęli do wszystkiego,bo chciałam żeby byli w przyszłości samodzielni,gdyby mnie zabrakło,stąd pichciarstwo z doktorkiem / on uczy się od nich/. Twoi chłopcy też bardzo Cię kochają i Ty zapewne nie wiesz jak bardzo,bo oni nawet Ci tego mogą nie okazywać,ale tak jest żabeczko bądź pewna. No to jadyma,jadyma do lasu na relaksik w czwórkę,bo doktorek się przypałętał ze swoim rowerykiem i nie odpuszcza nam. No cóż,trzeba zarazę zabrać na przyczepkę,może mu się znudzi jak nie zdąży za nami pedałować.Ha.ha,ha. Moja wyobraźnia podpowiada mi,że będzie cholernie sapał jak stara lokomotywa. Napiszę potem. Miłego dnia rodzinko Wam życzę.
marit (gość) 2014.03.29 11:39
A co to Gosieńka zanurzona w pieleszach do tej pory,że nie widzę jeszcze komentarza. Oj nie ładnie pani SZ . Inni już w plener na całe południe,konkretnie Śląsk śśśśśpppiiii. POBUDA , BABKA OZDROWIŁA I NA PODRYW LELENI DO LASU JEDZIE. Pa.
MalgorzataSz1 2014.03.29 12:55
Marit

Ja już od bladego świtu nie w pieleszach. Wybrałam się dzisiaj na większe zakupy, bo miałam podwózkę. Przy tych moich chorych kulasach ciężko się jest poruszać i wszystko trwa trzy razy dłużej. Ale już jestem i przeczytałam Wasze komentarze.
Tarczyca to paskudna sprawa. Ja wprawdzie na razie na nią nie narzekam, ale mój mąż od dawna ma z nią problem. (Stwierdzone trzy guzy). Musi co jakiś czas to monitorować i brać ciągle leki. Przez ostatnie lata bardzo schudł, choć je jak nie przymierzając młoda krowa. Taki to urok tej choroby.
U nas cukrzyków najgorsze jest to, że nie posiadamy tylko tej jednej konkretnej choroby, ale kilka współtowarzyszących. Wszystkie trzeba kontrolować i pilnować się na każdym kroku. Dla mnie osobiście to bardzo męczące i czasami mam serdecznie dość, bo muszę pamiętać o zbyt wielu rzeczach.
Dzisiaj piękny dzień i u nas, dlatego tak chętnie wyszłam z domu. Od czasu do czasu trzeba się przewietrzyć, żeby nie zaśniedzieć w czterech ścianach i nie porosnąć pleśnią. Zżymam się na te moje niedowłady, ale chęć powdychania świeżego powietrza jest silniejsza. Wróciłam z totalnym bólem nóg, ale szczęśliwa.

Lubię czytać o tym Twoim doktorku. To naprawdę musi być wspaniały człowiek, że tak dba o Ciebie. Rozumiem też chłopaków, którzy na pewno drżą za każdym razem, gdy Ciebie spotykają takie nieprzyjemne rzeczy. Trzeba jednak uczepić się nadziei i wierzyć, że jeszcze trochę człowiek pożyje.
Pozdrawiam Cię Marit i życzę Wam wszystkim udanego weekendu. Mocno ściskam całą zgraję. :)
lectrice (gość) 2014.03.29 13:36
Marit
Napisz co z tym jeleniem...
jute (gość) 2014.03.29 14:40
Witaj Małgosiu. Wybacz że dopiero teraz komentuję.Duecik przekupek (niesforna Helka i Paulusia) wymiata.Biedne panie sprzątaczki się napracują po weselisku,żeby wymieść słomę,która tym"damom" wypadła z bucików.Dla mnie serialowa Paulina nigdy nie była damą.Wglądała jak dama,owszem,tyle i aż tyle.Ty napisałaś w którymś z poprzednich opowiadań,że mając odpowiednie środki wglądać jak dama nie jest sztuką.Klasyczny przerost formy nad treścią. I o to w serialu pewnie chodziło.Co do Heleny jej rola i gra były wg mnie obojętne.Ty Małgosiu poszłaś w tym opowiadaniu znacznie dalej i zrobiło się bardzo ciekawie.Po takim wstępie aż strach się bać co będzie dalej.No i oświadczam,że jestem teściową, od dawna.Ale pomijając wszystkie damy i teściowe, może dodasz do opowiadania jakiś podtytuł np. czego przyzwoity człowiek robić nie powinien? Pozdrawiam i czekam na jutro ,które zaczyna się po 24.
l (gość) 2014.03.29 14:47
Ja widze, mozemy zalozyc klub sympatycznych tesciowych... :-))
marit (gość) 2014.03.29 14:48
Gosiu i Lectrice. Gacie mam mokre po wycieczce rowerowej, nie wiem jak chłopaki,bo jeszcze się brechtają z doktorzyny, niemoty. Nie miał siły pedałować,to biegł za na mi z rowerykiem. O rany, gdybyście go widziały. O mateńko. Chłopaki pokładali się w rowie z niego,a on tylko się wygrażał,że w tenisa będą grać baronem,/ naszym psiakiem,bo lubi odbijać piłki/. Tak jak mówiłam,sapał jak stara lokomotywa i pufał. Wychodzą zakwasy doktorkowi,bo dupencję wozi Mercolkiem LSR. i rama mu przeszkadzała w rowerze. Chciał na moją damkę siadać.Chłopaki powiedzieli mu,że brzeszczotem odpiłują mu ramę skoro mu zawadza.Myślałam,że im z zadka nogi powyrywa,tak ich ganiał po lesie. Oj,mówię wam szczęka mnie boli. O , dopiero wchodzi doktorek,a my już obiadek zaliczyliśmy. Spaźnił się niemociak 40 minek i za karę, nie dostanie,jak chłopaki mówią ,kiślu na popęd. O matuniu,brzuch mnie boli. Michał jest z Domu Dziecka po rozwodzie 7lat temu. Sparzył się cholernie /zastał żonę w domu,w łóżku, z byłym facetem / i teraz nie chce mu się w ogóle dmuchać na cokolwiek. Dziwnym trafem moja córcia /tez po przejściach jak on/ od 6 lat grucha z nim i cholera jakoś nie mogą dogruchać nic. Mój wnuk ma już 22 latka i tak się polubili obaj,że patrząc z boku odnosi się wrażenie,że Michał mu tatuśkuje. Fajnie to wygląda,a mnie to wcale nie przeszkadza,zawsze mają wspólny temat,no i razem jeżdżą do do Niemiec,bo córa tam pracuje. Natomiast moja zołza nie chce, aby się spoufalał mały /192cm/. Doktorka lubię, a on mnie,więc niech depcze ścieżkę,a ja pomogę mu drogę z wnukiem wydeptać do tej mojej zołzy. No idę jeść mu zrobić i ich rozdzielić,bo się pozabijają. Trzymajcie się Na razie.
lectrice (gość) 2014.03.29 14:48
To nie byl "I" gosc tylko ja .
marit (gość) 2014.03.29 15:04
Klub zwariowanych teściowych to tak,może wtedy te wredne by się zmieniły na trochę lepsze.albo całkiem siekiery cholerne by zostały. Nie daj Boże. Lectrice Ciebie to czeka,nie ominie cię ta przyjemność. A wiem,że będziesz najwspanialszą teściówka jak i Gosieńka. Nawet nie próbujcie mi cokolwiek wciskać,że nie mam racji,bo doktorek to czyta i nic nie kraczcie na nie,bo już po przeczytaniu kilku komentarzy powiedział,że oprócz mnie mógłby mieć Was też,w sumie trzy teściowe.Byle by dobrze gotowały żarełko. Od wredny i pazerny. Lectrice,lelenie słyszeliśmy jak ryczą,choć podobnie też tak ryczą i daniele. Piękne miały łopaty. Doktorek pierwszy raz z bliska widział i chłopaki się śmiali,że mało co w gacie nie narobił z wrażenia. Oj ci moi chłopcy,tylko go dorwą to mu gnidy na głowie iskają,a on przynajmniej się nie nudzi siedząc sam. To na razie.
MalgorzataSz1 2014.03.29 15:18
Jute

Umarłam przy Helce i Paulusi. Jakież to plebejskie!!!:D Te dwie jeszcze nieźle namieszają, szczególnie ta starsza. Ona w serialu rzeczywiście nie miała jakiejś znaczącej roli, ale w jakiś sposób próbowała się wtrącać. Np. Namawiając Marka na ślub, choć już dawno zerwał z Pauliną. Stała też za nim murem jak prawdziwa matka Polka. Pamiętny zarząd dot. wyboru nowego prezesa. To właśnie ona dała Markowi niezbędny czas, by mógł się przygotować do prezentacji.
Ja też oglądając serial miałam wrażenie, że Paula to zwykłe chamidło w pięknym opakowaniu nie liczące się z nikim i z niczym. Tak jak napisałaś prawdziwa słoma z butów.

Myślę, że taki podtytuł nie jest tutaj potrzebny, bo każdy będzie doskonale wiedział co ma robić, a co nie i jak się zachować.

Niestety następna część dopiero jutro po południu. Nie dam rady wcześniej a już po 24-tej na pewno nie. Musisz uzbroić się w cierpliwość. Pogoda piękna, popatrz sobie na góry.

Dzięki Jute za komentarz. Pozdrawiam i udanego weekendu życzę. :)

marit (gość) 2014.03.29 15:22
Gosik. Zostaw te nasze cholerne choróbska w spokoju, zamieć je pod dywan,albo w kąt i postaw wielki kubeł ze śmieciami,żeby ich nie było widać. Jak tylko weszłam po 2 tygodniach do domu, tak to zrobiłam. Porządki robią chłopy, a ja się gimnastykuję,hula hop wyciągnęłam i się wyginam. Gosiu, Ty chyba widzisz już chłopaków jak się powalają ze śmiechu, ze mnie? No co,za duże mam biodra na bokach,a jak mam być teściówką to muszę je zmniejszyć,nie? Od,durnowaty doktorek się też nabija. Chyba ich wywalę zaraz,te chude szkapiciaki. Idę na dworek ćwiczyć,bo słoneczkoświeci.Pa
MalgorzataSz1 2014.03.29 15:25
Marit

Ja już pokochałam tego doktorka i nawet gotowam mu matkować. Wprawdzie tylko wirtualnie, bo trochę dla mnie za daleko. Jak się zgodzi na adopcję to ja jestem otwarta.
A tak w ogóle, to nie róbcie sobie z niego jaj. Kiedy biedaczek ma jeździć na rowerze, lub w ogóle uprawiać jakiś sport, kiedy pewnie po całych dniach siedzi w szpitalu i wysłuchuje jęków takich starych, schorowanych bab jak my? Odpuśćcie mu, bo się zrazi i więcej nie przyjdzie.
Mam nadzieję, że stanęłaś na wysokości zadania Marit i zjadł dzisiaj naprawdę pyszny obiad. Zasłużył. :)
marit (gość) 2014.03.29 16:11
W życiu, nie odpuszczę mu.Niech zagina rowerykiem do pracy ma tylko 2 km,a nie dupencję wozi. Ramą zajmą się chłopaki,jak mu przeszkadza. Mówisz ,że o n się obrazi ? Ty chyba nie wiesz jaka to cholera. Nie odpuści ani mnie, ani tym drabom moim. Zaraz mierzył ciśnienie,sprawdził cukier i co ? Kopara mu opadła.Babka na dyskotekę może iść z wnukami. Ciśnienie 110/80/83,cukier 84. Tylko ćwiczyć i gimnastykować się.No pięknie i teraz chciałam francuskie ciasteczko schrupać,a on,hola, bioderka opuchną. I co Ty na to? Wredne to jakieś takie,ale biodra ważniejsze. Gosiu,on sobie nie da zrobić krzywdy,a my jemu tym bardziej,bo za bardzo jesteśmy zżyci ze sobą od 16 lat.Miłego weekendu Gosiu i odpoczywaj.
lectrice (gość) 2014.03.29 16:14
No ja o takiej tesciowce co to sie nabija z przyszlego jeszcze niedoszlego ziecia to jeszcze nie slyszalam !
Ja nie bardzo wiem dlaczego doktorek zaniemogl na pedalach i zaczal biec bo powszechnie wiadomo, ze bieganie wykancza ! To moze on nie taki slabeusz tylko probuje litosc wzbudzic w przyszlej jeszcze niedoszlej tesciowce.
Ja widze, ze y masz super zadania, to deptanie sciezek, musisz sie nachodzic... Masz wygodne buty ?

A co z tym jeleniem, nie trafil sie ?

A jak juz w temacie tesciowek jestesmy to ty wlaciwie jestes tesciowka, ktora probuje sobie ziecia zalatwic !

No i na koniec podstawowe pytanie : Te gacie to z jaka gumka? Z kanalikiem czy bez ? Pragne tez zaznaczyc, ze wiosna idzie i gacie w kwiatki sa na czasie !





lectrice (gość) 2014.03.29 16:19
Marit
Jak ja ci ZAZDROSZCZE !!!
Tobie tak elegancko bioderka puchna, a mi tak zwyczajnie d... rosnie !!!

Co do jednego to doktorek ma racje ! Zabie ciastka to sam tluszcz i absolutnie nie nalezy ich chrupac !
marit (gość) 2014.03.29 17:51
Lectrice kochana,moje gacie to jak zabójcze barchanki, z żelem w kroczu i od wewnątrznej strony na udach,żeby nie poobcierać ud. Zapewniam Cię,ja niczego sobie nie odgniotę, ani nie poobcieram,ale gorzej z doktorkiem,bo chłopaki się śmieją,że okrakiem poszedł do domu. Jeżeli chodzi o bieg pod górkę z rowerykiem,to myślał,że szybkiej będzie biegnąc i że nas dogoni. Mimo,że jechaliśmy pomału. No to sobie sapki dodał i więcej zakwasów. Z górki mu się bbbaaaaarrdzo dobrze jechało, jak mnie zapewnił. I tu się z nim zgodzę,z górki na pazurki. Co do dróżki to zapowiedziałam mu żartem,że kupię sobie trampki, żeby deptać drogę,oby tylko został moim zięciem,a na to chłopcy -że, jak babcia chce mieć konowała zięcia,to mam sama deptać drogę, bo oni do tego swoich nóg nie użyczą",no i że szkoda zachodu." No i jak mam być kochającą teściówką,jak wnuk nie chce deptać drogi,chyba spadnie ten obowiązek na mnie , tylko. Co lepsze chłopaki mówią,że najlepiej jak zaraz zacznę deptać to i cukier będzie w normie,zatorów nie będzie w nogach. No i co ty na to? Wredniaki te moje chłopaczyska,ale i tak ich kocham. Mołego weekendu Lectrice i idź na świeże powietrze wiosenne,dotlenić się .
lectrice (gość) 2014.03.29 18:26
O rany to ty masz gacie dwudziestego pierwszgo wieku, gacie z wygodami !
Nic dziwnego, ze tak po tym lesie ganiasz bo ci wygodnie !
Ja mam zwykle gacie ale tez wyjde, trudno...
Natalia (gość) 2014.03.29 19:05
Ula i Marek silniejsi niż wszyscy inni razem wzięci. O tak zapowiada się bardzo ciekawie, ale intryguje mnie tytuł. Co tam się będzie dalej działo ? Hmm ...
marit (gość) 2014.03.29 19:14
No proszę, nawet Natalcia zaprasza na swoim blogu na rower. To mi się podoba i tak trzymać.Miłego weekendu Natalio.
Natalia (gość) 2014.03.29 19:18
Trzeba jakoś dbać o formę, w moim przypadku wypad na rower to najlepsza forma rozrywki :)
MalgorzataSz1 2014.03.29 19:21
Natalio

Będzie się działo bardzo dużo, ale oczywiście nie mogę Ci o niczym napisać. Jutro prawdopodobnie po południu dodam kolejny rozdział. Mam w tę niedzielę, trochę zamieszania, które będę musiała nieco ogarnąć.
Dzięki, że wpadłaś. Pozdrawiam. :)
Natalia (gość) 2014.03.29 19:27
Skoro masz zamieszanie to proponuję wyjść chociaż na chwilę na dwór, wziąć kilka głębokich wdechów i od razu wszystko stanie się prostsze :D
Co do opowiadania to tytuł na prawdę mówi sam za siebie. Wyczuwam lawinę nieporozumień i coś czuję, że na prawdę będzie się działo.
Pozdrawiam serdecznie i życzę spokojnej niedzieli, a może jakiś rowerek?
MalgorzataSz1 2014.03.29 19:39
Natalio

Ja na rowerek bardzo chętnie, niestety moje niemrawe kulasy już nie za bardzo. Zamieszanie będzie rodzinne, więc myślę, że żadne wyjście na dwór nie pomoże. Pomoże tylko święta cierpliwość i dobra organizacja.
Ja też Ci życzę miłej niedzieli. :)
Natalia (gość) 2014.03.29 19:45
Mi świeże powietrze zawsze pomaga, tylko nie w środku zimy :)
Powodzenia w Ogarnięciu chaosu.
marit (gość) 2014.03.29 22:50
Dziewczyny,czy przypadkiem nasza Gosieńka nie obchodziła 25,III swoich imienin, a jutro balangę robi i nas nawet na nią nie zaprasza. ? Lectrice,czy ty coś o tym wiesz,może Twoje żabki coś wyrechotały. Gosia przyznaj się,a życzonka ze Stanów też popłyną . Czekamy na odpowiedź!!!!!!!!!!!
MalgorzataSz1 2014.03.29 23:06
Marit

To nie moje imieniny. Ja mam 10-go czerwca. Poza tym tu na Śląsku my nie obchodzimy imienin, bo tych jest kilka razy do roku. Obchodzimy urodziny, a te obchodzę dzień przed Hitlerem. Hahaha.
marit (gość) 2014.03.30 00:07
No nie,jak można olewać imieniny. LUDZISKA NAKLEJKI NA EKRAN>GOSIA MA URODZINY 19IV, a IMIENINY 10VI> W STANACH TEŻ CZYTAJCIE I ZAPISZCIE SOBIE. Robimy Gosi demolkę,tak grandziarze orzekli i tak musi być. Hitlera nie ma, bo pagib,ale my jesteśmy i świętujemy podwójnie. Nie odpuszczamy. Szkoda,że śpiewu nie będzie słychać na Twoim blogu,100 lat,100 lat. Chłopaki śmieją się,że p,Gosia ma nas już wszystkich dosyć,a jeszcze doktorek się przypałętał, to już w ogóle przerąbane na blogu. Ludziska jak czytają to wszystko to chociaż się pobrechtają z tych komentarzy. Filip twierdzi,że najlepsza stronka to u Ciebie Gosiu,bo nawet o gaciach mowa,o gumka do gaci.Szkoda,że żadna teściowa nie pisze, o tym co tu się dzieje na stronie i nie komentuje tego. Coś mnie dzisiaj bardzo zaintrygowało, Otóż mój Filip,po przeczytaniu Twojego opowiadania, wypowiedział się o dzisiejszym Filipie.-- On jest też taki jak w Twoim opowiadaniu, bo jego mama, nitką czerwoną przywiązała go do siebie i cały czas ma nad jego życiem kontrolę, i nie pozwala mu na swobodę życia i założenie rodziny. / Filip w reportażu o nitce i więzi z matką tak mówił / .Facet dorosły, ale ciągle jest dzieckiem mamusi. Wiesz to ciekawe co mi powiedział.Trafna obserwacja. Tylko samochody i gadżety. No,no.ma rację. Północ duchy wyłażą. Pa.
MalgorzataSz1 2014.03.30 09:02
Marit

Dzięki Waszym komentarzom i dyskusjom ten blog żyje, co mnie bardzo cieszy, bo w przeszłości niewielu zostawiało tu swoje opinie. Nie przestawajcie więc.

Ja co do Filipa mam nieco inne zdanie, ponieważ uważam, że pępowinę to on odciął już bardzo dawno temu. Odciął w momencie jak zdecydował się na studia w Warszawie. To, że wypowiada się o swoich rodzicach bardzo ciepło i że tęskni za nimi, to zupełnie normalne. Facet ma już 33 lata i jest na tyle dorosły, że sam dokonuje najlepszych dla siebie wyborów. Sam przecież zadecydował, że zostanie aktorem wbrew temu, co mówili i doradzali jego rodzice. Na pewno są z niego dumni, bo osiągnął już całkiem sporo i nadal szkoli swój warsztat.
Mnie taki stosunek do rodziców bardzo się podoba. On ich szanuje i niemal w każdym wywiadzie to podkreśla. Nie jest zmanierowany, sodówka nie uderzyła do głowy, jest skromny i w zachowaniu i w wypowiedziach na swój temat. Chroni swoją prywatność i to w nim naprawdę cenię. Nie sądzę, żeby matka zabraniała mu się żenić, czy coś w tym stylu. On sam w jednym z wywiadów stwierdził, że dlatego jest singlem, bo postawił na karierę, a obecność drugiej osoby po prostu mu przeszkadza. Jest panem samego siebie i dobrze mu z tym.
Ostatnio nie widziałam u niego tej czerwonej nitki. Tak do końca nie wyjaśnił do czego ona miała służyć, ale skądinąd wiem, że niektórzy je noszą jako symbol przynależności do jakiej sekty. Myślę, że w wypadku Filipa nie o to chodzi. Prędzej o symbol ochrony przed pechem.

Ależ Wy to wydedukowaliście. Mam na myśli tę datę urodzenia. Strzał w dziesiątkę. Osobiście nie mam raczej powodów do dumy w związku z tą datą, bo ona oznacza, że człowiek jest coraz starszy, a ja najchętniej zatrzymałabym czas.
Pozdrawiam Was wszystkich. Buziole. :)
marit (gość) 2014.03.30 10:40
Gosiu. Nawet nie wiesz jak bardzo my Filipa lubimy i szanujemy, nie mówiąc o jego rodzicach,o nich to już w ogóle.. Kochana,znamy osobiście rodziców Filipa,ale jest to dla mnie temat tabu. Wiem jak bardzo go kochają, tęsknią, gdy długo ich nie odwiedzić,jak są jemu oddani. Mój Filip zasugerował się jego wypowiedzią z reportażu,bo właśnie przeglądał jego stronę i ta jego wypowiedź go zaskoczyła do takiej oceny .Ot co. A tak w ogóle o tej nitce sam tak mówił,więź,co nie znaczy ,że go krytykuje,a wręcz przeciwnie.Cała rodzinka tak bardzo się szanuje i to widać, i słychać z obu stron. Tak powinno być w każdej kochającej się rodzinie. Powiem Ci Gosiu,że zawsze go podziwiałam za jego podjętą decyzję bycia singlem przy jego wykonywanym zawodzie. Przynajmniej nie ma wyrzutów sumienia,że zaniedbuje obowiązki rodzinne. Ja jestem też wolna,ale jednocześnie zajęta,bo mam chłopców,a nie musiałabym ich mieć,a poza tym jak mogę wnioskować po sobie ,że bycie singielką jest super. Nigdy nikt mnie nie rozliczał z czasu,nikomu się nie tłumaczyłam, gdzie co,jak,na co,po co,dlaczego. Wszyscy byli zdrowsi nie wiedząc co dzieje się u mnie.Tak jest i w przypadku Filipa i za to go cenie bardzo,bardzo. Im mniej wiedzą po której stronie łóżka on śpi i w jakiej pozycji,tym lepiej dla niego i każdego kto nic nie wie. Niech się cieszy wolnością i karierą,choć ostatnio coś nie bardzo kwapi się do ciągnięcia tego zawodu. Może zmiana profesji i rozwijanie jej /fotografia.kulinaria,co uwielbia robić/, da mu więcej wolności i spełnienia się w ty co kocha. Zobaczymy. A teraz o Tobie kochanieńka , bardzo się cieszymy,że pozwalasz na demolkę,że Ci robimy na blogu,bo w końcu ktoś musi zrobić jakieś zamieszanie dla poprawy humoru.No moja kochana, strzelać w dziesiąteczkę to będziemy 19.IV,ale się będzie działo. Dzisiaj życzymy Ci dużo świeżego powietrza,bo musi smródki / nogi/ przewietrzyć,żebyś nie dostała stopy cukrzycowej. No i niech w końcu rodzinka się tobą nacieszy po całym tygodniu pracy, a potem daj czadu o sekutnicy, teściówce Uli,Helence. Miłego dnia od grandziarzy i ode mnie. Buziaczki Gosiu.
marit (gość) 2014.03.30 10:45
Gosiu,sorki,ale moja klawiatura pożera mi słowa i nie dokańcza końcówek słow i tak dziwnie się czyta nie które zdania.Muszę kupić nową ot co. Narka .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz