Łączna liczba wyświetleń

15378458

środa, 7 października 2015

"TRÓJKĄT" - rozdział 4

06 kwiecień 2014
ROZDZIAŁ 4


Seniorzy wrócili tego samego dnia co Ula i Marek. Helena przywitała się z Zosią i poprosiła ją o rozpakowanie bagaży. Sama wyszła na patio i wybrała numer do swojej przybranej córki.
- Dzień dobry Helenko – usłyszała po chwili jej głos. – Już wróciliście? Pobyt się udał?
- Witaj Paulinko. Wróciliśmy i bardzo chciałabym się z tobą zobaczyć. Może wpadniesz do nas jutro do południa?
- Bardzo chętnie, bo jestem ciekawa nowin. W takim razie do jutra.

W niedzielny poranek Paulina pojawiła się na progu Dobrzańskich. Wylewnie przywitała się z obojgiem ściskając ich i całując.
- Świetnie wyglądacie i tacy opaleni. Pogoda wam dopisywała, to widać.
- A nie narzekaliśmy. Chodźmy może do ogrodu. Zosia zaraz przygotuje nam chłodną lemoniadę, chyba że wolisz kawę.
- Kawę chętnie, bo nie piłam jeszcze dzisiaj, ale i lemoniady się napiję.
Spacerowały po zadbanym ogrodzie seniorów rozkoszując się ładną pogodą i urokiem kwitnących tu kwiatów.
- Nie udało mi się z tym wspólnym pobytem Paulinko. Bardzo źle to przyjęli, szczególnie Marek, bo Ula nie odzywała się wcale, choć była bardzo zaskoczona naszą obecnością. Krzysztof wszystko zepsuł i na drugi dzień wyjechaliśmy z hotelu. Ale nie martw się. Krok po kroku zrealizuję mój plan. Ona już czuje się bardzo niepewnie widząc mnie każdego dnia u nich. Marek wprawdzie zawsze jej broni, gdy próbuję mu uświadomić, że jego żona nie jest taka, jak początkowo sądził, ale myślę, że to już długo nie potrwa i zmieni o niej zdanie, a wtedy do rozwodu już tylko krok. Potrzebuję mocnego dowodu i w przyszłym tygodniu mam zamiar wynająć detektywa, żeby ją śledził. Nie wierzę, że jest tak kryształowo uczciwa wobec Marka.


- Ja też w to nie wierzę. „Dajcie mi człowieka, a znajdzie się paragraf”. Na pewno zdobędziesz mocne dowody przeciwko niej. Dziękuję ci Helenko, że nie zrezygnowałaś i dalej mnie tak wspierasz. Mam nadzieję, że w końcu Markowi otworzą się oczy i wróci do mnie.
- Też mam taką nadzieję kochanie.

Zbliżał się pokaz kolekcji jesienno-zimowej. Znowu urabiali się po łokcie, żeby zamknąć budżet. Ula starannie zliczała wszystkie pozycje. W końcu wydrukowała całość i poszła do gabinetu Marka. Nie był sam. Helena starym zwyczajem przynosiła codziennie obiady i jadła je razem z nim. Kiedy Ula weszła do środka właśnie konsumowali drugie danie.
- Marek przyniosłam ci budżet. Jest sprawdzony. Musisz tylko podpisać. Kopię dla Alexa również.
Odłożył sztućce i odebrał od niej dokumenty.
- Nie powinnaś mu zawracać głowy Uleńko, kiedy je obiad. Przecież później też można załatwić takie rzeczy, prawda?
Nie miała siły, żeby jej odpowiedzieć na tę złośliwość, bo zakręciło jej się w głowie. Uczepiła się biurka Marka usiłując zapanować nad tą karuzelą. Poczuła jak uginają się pod nią kolana i osunęła się na podłogę. Marek zareagował błyskawicznie. Podbiegł do niej i wziąwszy ją na ręce ułożył na kanapie. Zaczął klepać ją delikatnie po policzkach.
- Ula, kochanie, ocknij się. Ula? – Rozpiął jej kilka guzików pod szyją i zapięcie od biustonosza, żeby mogła swobodniej oddychać.
- Viola! – Wrzasnął i kiedy pojawiła się w drzwiach rzucił. – Przynieś kilka kostek lodu w ręczniku. Szybko. – Uwinęła się raz, dwa i już po chwili wbiegła podając mu zgrabnie zawinięty frotowy wałek. Umieścił go na karku żony i ponownie poklepał ją po policzku. Odetchnęła głęboko i otworzyła oczy napotykając zatroskane spojrzenie męża.
- Co się stało? – Zapytała słabym głosem.
- Zemdlałaś skarbie. Nie ruszaj się, bo znowu zakręci ci się w głowie. Ułożę ci wyżej nogi. – Podsunął pod nie poduchę od kanapy.
- Nie wiem co się dzieje. Już od jakiegoś czasu mam te zawroty głowy.
- Dlaczego mi nic nie powiedziałaś? Przecież to nie jest normalne i trzeba to skonsultować z lekarzem.
- Nie przesadzaj synku. To na pewno z przepracowania. Odpocznie trochę i będzie wszystko w porządku.
- Nie mamo. Ja tego tak nie zostawię. Muszę mieć całkowitą pewność, że Ula jest zdrowa. Takie domysły nie zawsze się potwierdzają, a nikt z nas nie jest lekarzem. Viola, zadzwoń proszę do tej prywatnej przychodni, do której chodzę i spróbuj umówić na dzisiaj wizytę. Szkoda tracić czas. Przynajmniej zbadają cię i powiedzą co ci jest.
- To naprawdę niepotrzebne Marek. Mama ma rację, że to z przepracowania.
- Ja będę miał tę pewność po badaniach. Idź i zadzwoń Viola.
Violetta nie traciła czasu. Już od kilku dni Ula wydawała jej się jakaś przygaszona i blada, ale i ona składała to na karb przepracowania. Po wybraniu numeru przychodni rozmawiała chwilę i z dobrymi wieściami poszła do Marka.
- Marek, załatwiłam. Wizyta dzisiaj o czternastej trzydzieści.
- Dzięki Viola – zerknął na zegarek. – Za godzinę wychodzimy. Mam nadzieję, że do tego czasu poczujesz się silniejsza.

W przychodni pobrano jej krew. Wprawdzie powinni byli zrobić to rano, kiedy była na czczo, ale powiedziała im, że jest tylko o kawie i nic treściwszego dzisiaj w ustach nie miała. W czasie oczekiwania na wyniki lekarz osłuchał ją dokładnie i wypytał o kilka rzeczy.
- Zdarzały się już pani takie omdlenia?
- Omdlenia nie, ale od kilku dni odczuwam zawroty głowy i nie mam kompletnie apetytu, bo odrzuca mnie na sam widok jedzenia.
- Rozumiem…, a kiedy miała pani ostatnią miesiączkę?
Zaskoczył ją tym pytaniem. Dlaczego ona sama o tym nie pomyślała?
- Nie pamiętam, ale chyba dawno…
- Wie pani, że to może oznaczać ciążę? Zaraz to sprawdzimy. Proszę przejść do pokoju obok. Urzęduje tam ginekolog i zrobi pani USG.
Ginekolog kazał jej się położyć się na kozetce i podciągnąć bluzkę. Włączył urządzenie i rozprowadził jej na brzuchu chłodny żel. Przytknął głowicę ultrasonograficzną i zaczął nią wodzić w okolicy podbrzusza uważnie wpatrując się w obraz na monitorze.
- No i jest… To siódmy tydzień. To dlatego te zawroty głowy. Wkrótce będzie pani też odczuwać poranne mdłości. Zaraz ustalimy terminy kolejnych wizyt i ewentualną dietę. Za chwilę powinny być już wyniki badania krwi. – Spojrzał na twarz Uli i podał jej płat ligniny. – Jakoś mało entuzjazmu pani wykazuje. To zła wiadomość?
- To bardzo, bardzo dobra wiadomość, a ja jestem niezwykle mile zaskoczona. Dziękuję panu doktorze. – Uśmiechnął się do niej z sympatią.
- Nie ma za co. Proszę na siebie uważać i o siebie dbać.
Wyszła z gabinetu nieco oszołomiona, ale szczęśliwa. Podeszła do Marka i przytuliła się do niego mocno.
- I co kochanie? Wiesz już co ci dolega? – Uśmiechnęła się do niego promiennie.
- Będziemy mieli dziecko. Jestem w siódmym tygodniu ciąży.
Gdyby nie obecność na korytarzu innych pacjentów, porwałby ją w ramiona i całował do utraty tchu. Przytulił ją mocno do siebie i przylgnął do jej ust.
- Jestem taki szczęśliwy Ula. Aż wierzyć mi się w to nie chce. Będziemy mieli dziecko, czyż to nie wspaniała wiadomość? Koniecznie musimy powiedzieć o tym tacie Cieplakowi i dzieciakom, a także moim rodzicom. Na pewno wszyscy się ucieszą. Masz jeszcze coś do załatwienia, czy możemy wracać?
- Możemy wracać. Następną wizytę mam za dwa tygodnie. – Wyciągnęła zdjęcie z USG. – Spójrz, ta czarna, maleńka plamka to nasze dziecko. – Zalśniły mu w oczach łzy.
- To będzie najpiękniejsze i najszczęśliwsze dziecko na świecie skarbie. Oboje zadbamy, żeby tak było.

Marek był w euforii. Wiadomość o ciąży dodała mu skrzydeł. Po wyjściu z przychodni pojechali do Rysiowa podzielić się z rodziną Uli tymi radosnymi wieściami. Tam wreszcie Ula zjadła solidny obiad. Prosto z Rysiowa podjechali pod dom Dobrzańskich. Helena nieco się zdziwiła tą wizytą, ale jak zawsze przybrała pozę niezwykle dobrej i uczynnej teściowej. Kiedy usiedli już w salonie Marek z uśmiechem na ustach poinformował ich, że zostaną dziadkami. Krzysztof od razu porwał Ulę w ramiona mówiąc.
- Bardzo się cieszę kochani. Bardzo. To wspaniała wiadomość, prawda Helenko? Już od dawna marzyliśmy o wnukach. – Helena jak zwykle mniej wylewna od męża pytała.
- To dlatego zemdlałaś?
- Tak, dlatego – odpowiedział za Ulę Marek. – Uli zrobili wszystkie badania i od teraz jest już pod stałą kontrolą ginekologiczną. Lekarz zalecił dobre, zdrowe odżywianie i dużo witamin, a ja dopilnuję, żeby przestrzegała wszystkich zasad. Nawet nie wiecie jak bardzo się cieszę i jak bardzo jestem szczęśliwy. Będę dumnym tatą, dacie wiarę? – Spojrzał na matkę, która jakby nie podzielała tego entuzjazmu. - Nie cieszysz się mamo? Nie tak dawno zarzucałaś mi, że jeszcze nie pojawił się nasz potomek.
- Oczywiście, że się cieszę. Ja też będę dumną babcią.

O tym fakcie nie omieszkała powiadomić Pauliny.
- Marek szaleje ze szczęścia. To trochę krzyżuje nam plany. To wszystko przez ten pobyt nad morzem. Za dużo mieli czasu dla siebie, ale stało się. Oczywiście nie mam zamiaru narażać zdrowia i życia mojego przyszłego wnuka, czy wnuczki. To dziecko musi się urodzić całe i zdrowe, dlatego i Uli nie będę na nic narażać. Wręcz przeciwnie. Zadbam o nią jeszcze bardziej. – Usłyszała chichot Pauliny po drugiej stronie słuchawki.
- A słyszałaś Helenko, że z miłości można zagłaskać kota na śmierć?
- Słyszałam i na pewno nie posunę się do żadnych drastycznych środków. Detektywa już wynajęłam jakiś czas temu i jestem pewna, że on coś na nią znajdzie. Coś, co wzbudzi poważne wątpliwości w Marku i zachwieje jego zaufaniem do żony.

Czas płynął, a wraz z jego upływem brzuch Uli robił się coraz większy. Helena zintensyfikowała wysiłki, żeby swojej synowej „uchylić nieba”. Ula nie znosiła tej ciąży dobrze. Po okresie porannych mdłości, który wykończył ją zupełnie, nastąpił okres dziwnych kolek i opuchlizny. Nie potrafiła już wysiedzieć w pracy przez osiem godzin i Marek zadecydował, że bezpieczniej będzie, jak do rozwiązania posiedzi w domu.
- Będę musiał jakoś poradzić sobie bez ciebie kochanie, ale nie jestem ślepy i widzę, jak ci ciężko. Nie chcę narażać cię na żaden dyskomfort. Przecież gdyby się coś działo, to zawsze możesz do mnie zadzwonić. Poza tym jest przecież mama i jeśli kiedyś mi to trochę przeszkadzało, to teraz chyba dobrze, że będzie cię miała na oku i nie pozwoli ci się przemęczać.
Tak naprawdę to miała po dziurki w nosie swojej teściowej i jej fałszywej chęci pomocy. Rzeczywiście nie pozwalała jej nic w domu robić, ale w zamian wyżywała się na niej za jakieś wyimaginowane zaniedbania i błędy. Kilka razy ostentacyjnie wyrzuciła do kosza obiad ugotowany przez Ulę twierdząc, że Marek nie będzie tego jadł, bo jest przyzwyczajony do innej kuchni.
- Myślałam, że dobrze już poznałaś jego gust i upodobania. Aż dziwne, że nie wiesz, że on nie cierpi brukselki.
- Nieprawda – protestowała słabo. – Wielokrotnie jadł ją przyrządzoną przeze mnie i nie narzekał.
- To pewnie dlatego, żeby nie robić ci przykrości kochanie. Znam swojego syna i wierz mi, że od dziecka nie znosi zieleniny.
Nie chciała się z nią kłócić. Sama obecność Heleny w ich domu działała na nią jak płachta na byka. Odnosiła wrażenie, że Dobrzańska, gdyby tylko miała taką możliwość, zamieszkałaby z nimi.

Dwa dni przed terminem rozwiązania Marek zawiózł ją do szpitala. Nie chciała dopuścić do sytuacji, że nagle dostałaby bóli porodowych, a w domu byłaby jedynie z teściową. Marek wziął sobie kilka dni urlopu i nie odstępował Uli na krok. Na jej wyraźne życzenie zabronił matce przyjeżdżać do szpitala. Ula potrzebowała teraz spokoju i czasu, żeby psychicznie przygotować się do porodu.
Dzień po wyznaczonym przez ginekologa prowadzącego jej ciążę terminie, Ula dostała bóli. Odeszły jej wody i natychmiast przewieziono ją do sali porodowej. Nie chciała, żeby Marek towarzyszył jej przy porodzie.
- To nie będzie miły widok kochanie i boję się, że mógłbyś tego nie wytrzymać. Poza tym nie wiadomo jak długo to potrwa. Najlepiej będzie jak poczekasz przed salą porodową. Ja przecież będę mieć świadomość twojej obecności i postaram się ze wszystkich sił, żeby nasze maleństwo jak najszybciej przyszło na świat.
Zrobił tak jak sobie życzyła. Usiadł obok drzwi sali, w której miała rodzić i czekał na pierwszy krzyk swojego dziecka.



bewunia68 (gość) 2014.04.06 12:06
Helenka konsekwentnie realizuje swój plan. A Marek jest ślepy. Co dalej?
Pa
MalgorzataSz1 2014.04.06 12:17
Bewuniu

Helka to zawzięta kobita. Mareczek na razie wydaje się niewiele dostrzegać, ale zapewniam Cię, że to się zmieni, chociaż będzie jeszcze sporo kłopotów.
Dziękuję za wizytę na blogu. Pozdrawiam najserdeczniej. :)
lectrice (gość) 2014.04.06 12:18
chyba ze wolisz kawę. - kropka nad "z", no chyba, ze seplenisz jak ja...

spróbuj umówić na dzisiaj wizytę - to pewnie nie blad ale ja mowie "zamowic wizyte u lekarza" albo "umowic sie" na wizyte u lekarza. Dla mnie to ma byc czasownik zwrotny. Umowic mozna kogos na cos. Pewnie znow rzucisz we mnie jakims kolokwializmem ale trudno. A tak ogolnie to u nas sie bierze numerki do lekarza...

Ja będę miał tą pewność po badaniach. - BIERNICZEK!!!


To jakies psychopatki, traktuja Marka jak pozyczony przedmiot, ktory trzeba koniecznie odzyskac !
Paulina jeszcze ujdzie ale Helcia to jego matka, a tu wyraznie mu zle zyczy.
Co za malpy !
Z tym obiadem w koszu to jednak mocne.
Ula ma anielska cierpliwosc bo juz pownna opieprzysz Helcie dawno temu !
lectrice (gość) 2014.04.06 12:21
A z drugiej strony to Helcia przy garach nie pasuje do tej folmowej - przy garach, przy sprzataniu, ukladamniu i te obiadki przynoszone do pracy - zupelnie jak nie kobieta z wyzszych sfer.

Musi jej bardzo zalezec na tym planie albo zwyczajnie nudzi sie w zyciu i wreszcie ma jakis konkretny cel do realizcji i oddaje sie temu na 100% !
MalgorzataSz1 2014.04.06 12:41
Lectrice

Byczki zaraz poprawię oprócz tej wizyty. To nie kolokwializm, ale raczej zapożyczenie ze staropolszczyzny.
Helcia nie gotuje tych obiadków, ale przywozi gotowce ugotowane przez swoją gosposię. Ona tylko je odgrzewa. Poświęca się kobitka "dla dobra sprawy". Tak naprawdę to przecież madame nie ma o niczym pojęcia, ani o gotowaniu, praniu i sprzątaniu. To wszystko jest tylko po to, żeby stłamsić Ulę i upokorzyć ją wytykając jej wyimaginowane błędy.
Dzięki za korektę i komentarz. Miłej niedzieli. :)
marit (gość) 2014.04.06 13:30
Konsekwentnie trzymasz się wybranej ścieżki i dolewasz oliwy do ognia.Nie rozumiem jednego,dlaczego takie damessy z wyświechtaną klasą, zajmują się,tak nic nie znaczącą dla ich obu ,prostaczką, która na dodatek,że jest piękna to jeszcze dowala im obu kopa,bo jest i inteligentna i mądra. Podtrzymuję swoją opinię o seniorze,facet z klasą. Jego zachwyt o oczekiwanym potomku,powala. W jego ramionach najpierw synowa,a potem gratulacje dla syna. To jet to,czego nam dzisiaj brakuje,szarmanckich facetów. Och,ach. Gosiu,czy zabierzesz klucze Helci? Dość już chyba im na przewracała w bieliźnie? Na półkach kolorystycznie poukładane, więc do dzieła,przeciąg,albo Ula do Rysiowa. Ja postawiłabym Markowi ultimatum. O !!! Cichutkie dni,albo żegnaj Pamelo. Jak kocha, niech wybiera,ma okazję podwójnie odciąć pępowinę o małpiszona i jej pokiereszowanej wspomagierki. Jeszcze przez dwa odcinki dasz nam popalić,ale ja byłam baaardzo "kochaną teściową". Nie ma jak to mieć pod ręką przedmioty martwe. OLE. Czekam znowu do czwartku, a teraz paniusiu na słońce,wietrzyć smródki. PAAAAAAAAA!!!!
MalgorzataSz1 2014.04.06 13:41
Marit

Helcia jest bardzo kreatywna jeśli chodzi o knucie i harcerskie podchody. Nie ma mowy, żeby poprzestała na tym, co do tej pory. Jeszcze namiesza i to całkiem poważnie, ale spokojnie. Wiesz, że u mnie sprawiedliwość zawsze zwycięża.
Pozdrawiam. :)

PS.
Właśnie wysłałam maila.
lectrice (gość) 2014.04.06 13:45
Staropolszczyzna, staropolszczyzna .... to ile ty masz lat, ze masz chody u pradziadkow lingwistow ?
Ja Ci proponujezostawic to pokolenie z przeswiatow i gadac po nowszemu... no i umawiac sie na wizyte u lekarza. :-DD

A o jakich smrodkach mawia Marit ?
marit (gość) 2014.04.06 14:35
Lectrice. Gosia ma wyjść na dllllluuuuuggggiiii spacer,dać odpocząć buton od jej nóg,a sama uwolnione nogi położyć na zielonej trawie i niech smródki odpoczywają. Wszyscy w około mają mieć pozatykane dziurki w nosi. Wiem,że wymięęęękkcza je godzinami w wodzie z dodatkiem detergentów,ale nigdy nic nie wiadomo w co po drodze do parku wdepnie. Miłej niedzieli,bo jutro harówka. Pa.
MalgorzataSz1 2014.04.06 15:12
Marit

Świetna myśl z tym spacerem, tylko, ze ja nie mogę przejść nawet 20 metrów, więc z tą długością jest dość kiepsko. Nóg nie moczę w detergentach jeno w szarym mydle, bo to najzdrowsze, a ponieważ prysznic biorę codziennie, to smrodków u mnie brak. Nie ma nic gorszego niż nie móc wytrzymać samemu ze sobą.

Lectrice

Był czas, ze naczytałam się sporo Kraszewskiego i Rodziewiczówny i coś ze staropolszczyzny mi w głowie zostało. Nic nie zmieniam w treści odnośnie wizyty, bo nie uważam tego za błąd. :D
lectrice (gość) 2014.04.06 15:46
Ja naturalnie nie kaze nic zmieniac, stoj na strazy tradycji jezykowych, obronco jezyka ! :-DD

Mi sie trafi czytac co nieco ale z ta polska literatura to od dwudziestu lat krucho bo jak juz wpadne do mamy to nie wiem za co sie lapac najpierw, za nowosci czy za klasyke, czesto nowosci zwyciezaja...
Tu na miejscu mam psiapsioly wydajace horrrrrendalne sumy na ksiazki wiec nabrak zabich nowosci nie narzekam.

Juz ze smrodkami wszystko zrozumialam...

Pogoda nam sie psuje, chyba Jute ja namierzyla i o swoje sie upomniala !
Uparta istota !
MalgorzataSz1 2014.04.06 16:25
U Jute na pewno dzisiaj pięknie. U mnie słońce od rana i dość ciepło, a ona tylko ode mnie jakieś dziewięćdziesiąt kilometrów. Nie ujawniła się jeszcze dzisiaj więc pewnie korzysta z dobrej pogody.
lectrice (gość) 2014.04.06 16:35
No wlasnie, niepotrzebnie jej ujawnilam pobyt ladnej pogody bo spryciula mi ja sprzatnela sprzed nosa !

Jute !!!
Oddaj sloneczko !
A jak tam nauka gry na organach ?
lectrice (gość) 2014.04.06 17:29
Malgosiu, specjalnie nic nie mam do powiedzenia ale na blogu jest 13 komentarzy i postanowilam dodac 14-sty, zeby czasem pechowo nie bylo, ja w to nie wierze ale wiakomo, ze strzezonego pan hrabia tez w lochu zamknal...
To by bylo na tyle.
jula (gość) 2014.04.06 17:33
Helena przesadza i to zdrowo. Rozumiem, że wolałaby Paulinę u boku Marka zamiast Uli, ale powinna zaakceptować wybór Marka w końcu to jego życie nie jej. Nie zdziwię się jak Helena swoim zachowaniem doprowadzi do tego, że Marek ograniczy do minimum albo zerwie całkowicie kontakty z nią (Heleną).
P.s. Czy w pozostałych trzech opowiadaniach również występuje szczęśliwy para Ula/Marek.
jute (gość) 2014.04.06 17:43
Witaj Małgosiu. Przeczytałam raz,potem drugi i trzeci.Nie umiem się zdecydować czy ta Helcia to bardziej głupia czy bardziej cyniczna.Ona zachowuje się jak Windows(myśli,że myśli).Jestem bardzo ciekawa jaką karę dla niej znajdziesz,za te wszystkie bezeceństwa.Też nad tym główkuję,ale wszystko wydaje się zbyt delikatne.Zwykła smoła i pierze to za mało,wieczne katusze w jakimś piekle to zbyt odległe.Może jakaś chińszczyzna ?.Nie mam na myśli żeberek na słodko-kwaśno, ani tego,żeby jej kupić buty w chińskim markecie i kazać jej w nich chodzić cały rok..Raczej myślę o jakimś szczurku,gdzieś tam umieszczonym,ale w sumie szkoda nawet szczura dla takiej zołzy.Ale wiem ,że u Ciebie jest zawsze sprawiedliwie, poczekam.Jak mawiał poeta "miłe złego początki,lecz koniec żałosny". U mnie sennie . Wypiłam już trzy kawy i zaraz zrobię sobie czwartą.Dobra pogada wyniosła się podobno w okolice Lectrice.(popatrz rymuję).Mój PsiuRex śpi podwoziem do góry chrapiąc niemiłosiernie. Pani Kota pomimo wszelkich "zabezpieczeń dostała się pod moją kołderkę i udaje ,że jej nie ma.Pewnie znowu zostawi część swojej peruczki w moich betach.Mąż wgapia się w telewizor on to uwielbia ,ja tego nie znoszę.Chyba wezmę się za jakieś czytadło.Pozdrawiam.
MalgorzataSz1 2014.04.06 17:55
Jula

To właśnie dlatego powstało to opowiadanie, żeby pokazać, że i takie teściowe się zdarzają. Podłe, podstępne i wredne.
Ona chce, żeby Marek myślał, że zaakceptowała Ulę i w zasadzie jej się to udaje, ale do czasu. To całe knucie wreszcie wyjdzie na jaw, a skutki dla Heleny będą opłakane.
Pytasz, czy w kolejnych opowiadaniach Marek i Ula będą szczęśliwą parą. Nie wiem czy dlatego, że chcesz innego zakończenia" Mam na myśli, że oni jednak nie będą razem? Jeśli tak, to muszę Cię rozczarować, bo nie planuję w żadnym z tych opowiadań takiej opcji.

Jute

Odezwałaś się! Myślałam, że u Ciebie dobra pogoda, bo u mnie w Siemianowicach od rana słońce i ciepło. Ja tu sobie myślę, że Ty wystawiasz twarz do słońca, a Ty leżysz w pieleszach razem z kotem. Niektórzy to mają prawdziwy raj.

Helcia jest cyniczna, ale i głupio naiwna momentami. Zamiast mózgu ma sporo wolnej przestrzenie i w zasadzie nie jest aż tak bardzo sprytna jak sądzi. Paulinka też rozumem nie grzeszy. Obie do kupy mają IQ na poziomie pierwotniaka, ale to się wkrótce okaże.
Karą dla niej nie będzie chińskie, niewygodne obuwie, ani pierze ze smołą. Również szczur nie wchodzi w rachubę. Na razie nic nie zdradzę.

Wielkie podziękowania dziewczyny za komentarze. Obie serdecznie pozdrawiam. :)
jula (gość) 2014.04.06 17:58
Pytałam dlatego, że właśnie takie połączenie preferuje tzn. Ula + Marek. I dziękuje za odpowiedź.
lectrice (gość) 2014.04.06 18:07
A mi sie wydaje, ze ona raczej cyniczna i zlosliwa. I to jest chyba najgorsze. Ludzi glupich , jak mawial moj tata, sie nie sieje, sami sie rodza wiec nie mamy na to wplywu... Ze zlosliwymi jest inaczej, trzeba ich usadzic !
Helcia specjalnie pojachala nad morze i decyzja przenosin ze strony Krzysztofa wyraznie pokrzyzowala jej plany. Ciaza troche psuje jej zamiary ale jak sama stwierdzila jakos sobie z ty poradzi. Ona ma plan, to nie jest glupiutka mamuska przewrazlwiona na punkcie syna, to jest swiadomie zlosliwa baba. Namolne tesciowe jakos sie znosi, przytakuje sie dla swietego spokoju poki nie przekrocza czerwonej linii...
Tu mamy wyrachowane dzialanie majace na celu rozwod Marka.

Jute
A twoje muzyczne postepy?
A co Was tak zmoglo we czworke (ty, pies, kot i maz) ? Mzonki o sloneczku tak was wykonczyly ?
MalgorzataSz1 2014.04.06 18:15
Jula

W takim razie uspokoiłaś mnie, bo już myślałam, że jesteś zwolenniczką złych zakończeń. Na szczęście nie i mam nadzieję, że nie rozczarujesz się tymi kolejnymi historiami.

Lectrice

Masz rację, ale Helcia do tego wszystkiego, czyli do wyrachowania i złośliwości doda jeszcze parę innych cech, które śmiało można podciągnąć pod rozbrajającą głupotę.
lectrice (gość) 2014.04.06 18:46
Ona jest glupia bo nie bedzie umiala doprowadzic swojego planu do celu i cale szczescie. Tu niestety glupota nie jest czynnikiem lagodzacym bo ona wszystko robi z wyrachowaniem : obiadki, ukladanie w szafie , wyjazd nad morze itp.
To jest nieudolne i bedzie wykryte ale to nie umniejsza wkladu zlych uczuc i checi zaszkodzenia.

Sa mamuski, ktore na serio nie przeciely pepowiny i martwia sie o to co ich dorosle dziecko zjadlo, jakie ma koszule itp. Beda robic to samo : obiadki, ukladanie w szafie , wyjazd nad morze itp. ale nie bedzie wyracowania i checi zaszkodzenia. Dzialanie to samo ale cel i powod inny.
MalgorzataSz1 2014.04.06 19:03
Tu powód jest skonkretyzowany. To ewidentne doprowadzenie do rozwodu i ślubu z Pauliną. To jasne. Nawet dziecko nie zahamuje działań Dobrzańskiej. Prze jak taran do przodu mając w nosie konsekwencje, jakie te działania mogą przynieść Markowi a przede wszystkim Uli. Typowa wredota pozbawiona skrupułów.
jute (gość) 2014.04.06 19:22
To słoneczko zwinęła Małgosia? no nie, Podziel się przynajmniej! Bałam się ,że ktoś obcy. Byli już tacy co ukradli księżyc ,myślałam....że przyszła kolej na słońce.Lectrice grać to ja mogę na nerwach,czasem dobrze mi idzie.Mam cieśnię ,w obu łapach,od tego drętwieją kciuk,palec wskazujący i środkowy,a od ucisku na rdzeń kręgowy (atlas i obrotnik) pozostałe palce dłoni.Od tego się nie umiera,jest tylko cholernie upierdliwe i czasem strasznie bolesne. Bywa tak,że czasem nie mogę utrzymać w dłoni ani kubka ani Twojego ulubionego gadżetu czyli ścierki. A ów "organ" to był wypisany na ogłoszeniu. Ale już zrobiliśmy z tym porządek, Ale to całkiem inna historia. Idę odsiusiać Spaślaka.Nara
lectrice (gość) 2014.04.06 19:49
Jute,
Widze, ze zdolnosci muzyczne mamy podobne...

marit (gość) 2014.04.06 20:03
Gosiu ? A ta Twoja chudzina zaniosłaby Cię na barana,trochę odgniótł by,co nie co,od razu wyglądałby jakby przytył i dwa uszka w barszczyku? Tylko mi nie odpisuj,bo wiem co mi napiszesz.---Odczep się od mojego skarbulka !!!! Co do Twoich nóżek. To co Ty taka rozrzutna jesteś, codziennie się pluskasz,przecież nikt od brudu jeszcze nie umarł. Nie szkoda Ci wody,tak drogo kosztuje. Wiesz,że Niemcy na noc się nie myją,a rano i to jeszcze jak im się przypomni.? to nie zły pomysł.Udało mi się ??? Ha.ha.
MalgorzataSz1 2014.04.06 20:10
Jute

Nie chcesz zrobić sobie operacji? Ona nie usprawni Twoich rąk na 100%, ale przynajmniej nie będzie Cię tak bolec. W zeszłym roku moja bratowa przeszła dwie takie w odstępie miesięcznym, bo zespół cieśni nadgarstka miała w obu rękach. Ręce teraz sprawne w 70% i nie bolą. Operowali ją w Mysłowicach.

Marit

Czy Ty chcesz, żeby to moje szczęście wylądowało w szpitalu z połamanym kręgosłupem? To niezawodnie by się stało, gdyby mnie podniósł.
Prysznic to jedna z najprzyjemniejszych rzeczy i nie będę z niej rezygnować. Już wszystkich przyjemności mam sobie odmówić? Wystarczy, że już jeść nie mogę tego co lubię.
jute (gość) 2014.04.06 20:24
To uprzedż bratową,że to lubi wracać.Moja już była naprawiana.i jest z powrotem.A przy cukrzycy nikt nie lubi nawet tak mało inwazyjnych zabiegów.
jute (gość) 2014.04.06 20:31
Lectrice Ja czasem też bywam duuużą trąbą. to też coś muzycznego ,tak przynajmniej słyszałam. Teraz idę sobie zrobić długą i dużą i podobno drogą przyjemność na "p"
lectrice (gość) 2014.04.06 21:06
Jute
P p p p p ...? Podwieczorek ???? - to przyjemnosc ale czy droga, to co ty jesz na ten podwieczorek ?

A ja lubie zawracac gitare, szczegolnie moim zbuczkom bo ladne dzwieki wydaja ! (grac na tym czyms nie umiem ale zawsze to blizej swiata muzyki, a to podobna lagodzi obyczaje wiec robie co moge.)
MalgorzataSz1 2014.04.06 21:30
Jute - prysznic?
lectrice (gość) 2014.04.06 21:39
Malgosiu
Sama korzysta z urokow "p" , a nas trzyma w niepewnosci !!!
Bo to tez moze byc polezenie pod przykryciem, podjadanie, posprzatanie (to prawdopodobne, ona przepada za tym...), podrapanie sie w prawy posladek... Szczegolnie to ostatnie kosztuje duzo zachodu... (a mialo byc drogo) !

A moze z nas muzyczne fujary i nie trafilysmy ?
MalgorzataSz1 2014.04.06 21:49
No sama jestem zaintrygowana tym "p". Pewnie dzisiaj nic nam już nie wyjaśni, ale może jutro będzie miała dzień dobroci dla zwierząt i rozszyfruje nam to drogie "p". :)
jute (gość) 2014.04.06 21:55
Jestem już umyta obmyta i namaziowana.To był prysznic!No mam jeszcze inne przyjemności na 'p'. Palę papierosy(ale nie znoszę smrodu petów) piję kawę niestety tyko już.Kokota mi zwiała jak wracałam ze spaślakiem.No to mam nockę.Teraz będę co godzina złazić i wrzeszczeć szeptem,żeby wróciła. Nie ma wszystkich w domu to ja nie śpię. Dziwkon jeden.
Natalia (gość) 2014.04.06 22:17
Jak dla mnie to wszystko za szybko się dzieje. 9 miesięcy przez pół rozdziału ? No nie zaszalałaś. Chociaż rozdział mogłaś temu poświęcić. Smutno ;c
Jakoś nie widzę Uli wydającej kategoryczny zakaz odwiedzin Heleny. Biedną Ulę chyba teraz czekają ciężkie czasy.
Pozdrawiam serdecznie :)
MalgorzataSz1 2014.04.06 23:00
jute

Jeszcze ni słyszałam, żeby na kotkę mówić dziwkon. Uchachałam się. Ja też robię wiele przyjemności na "P". Piję kawę, palę jak komin huty "Katowice', piszę wyssane z palca historie, pitraszę i psioczę jeśli muszę.

Natalio

Już tyle razy opisywałam ciążę Uli i jej przebieg, że opisywanie jej w kolejnym opowiadaniu zakrawałoby na zboczenie zwane grawiditofilią. Historia nie ma na celu opowiadać o przebiegu ciąży, ale ukazać stosunek złej teściowej do synowej i tego się konsekwentnie trzymam.
Dzięki, że przeczytałaś. Pozdrawiam. :)
jute (gość) 2014.04.06 23:32
Bo to jest Kokota Dziwkon i Czajnik.A do tego ma rozdwojenie jażni.Pies ją wychował i ona czasem myśli,że jest psem.Biega za nim i za JEGO piłką ,Do momentu aż spaślak nie przemieli jej po łapami.Czai się na biednego Psiurexa kiedy ten schodzi ze schodów i rzuca mu się do gardła.Pies lekko się otrzepuje a Kokota robi frr w kącik.Ale po chwili wraca siada na pierwszym stopniu i usiłuje złapać jego ogon którym on jak każdy porządny pies merda Nie udało się zołzie od przodu to próbuje od tyłu. Dopiero jak parę razy oberwie tymże chwostem w ten głupi łeb to odchodzi wiece obrażona.Fajne są te zwierzaki.
MalgorzataSz1 2014.04.06 23:38
Aż Ci zazdroszczę tych zwierzaków, bo przynajmniej masz z nimi wesoło. Ja swoją psicę pochowałam już parę lat temu i od tej pory nie mam sierściucha żadnego. Zresztą nie mogłabym nawet z nim wyjść na spacer. Raczej to on musiałby mnie wyprowadzać hahaha. Mieszkanie w bloku nie jest dobrym miejscem dla psa, choć moja sunia poruszała się po małym mieszkaniu jak baletnica i nigdy nic nie zrzuciła, choć była potężnym owczarkiem niemieckim ważącym 55 kilo.
jute (gość) 2014.04.06 23:58
No i nie ma jędzy, chyba jednak się położę i spróbuję zasnąc. Jutro koło szóstej spaślak będzie rzucał we mnie moimi kapciami obśliniając je przy tym straszliwie.Wiatrołap zamknięty więc mam pewność,że jak mu się skończą papcie to nie przyniesie moich traperów żeby mnie nimi zdzielić Dobranoc dziewczyny.
lectrice (gość) 2014.04.07 01:27
Jute
Barfzo cie przepraszam ale naleza mis ie slowa wyjasnienia .

Jest Kokota Dziwkon i Czajnik i to sa prawdopodobnie koty (dwa).
Jedza to kot ktory sie urwal na chwilowa wolnosc, ale to jeden z tych dwu ?
A spaślak ktory będzie rzucał to pies.
A Wiatrołap zamknięty to co ?
Ja mam dwoje dzieci (na miejscu) to jednak zdecydowanie prostsze.
No i jak ja mam usnac po takich zagadkach !

Z tym prysznicem to Malgosia miala racje, ja skrycie sadzilam, ze to byla pierzyna, plociuch i piwko !

kawi ;) (gość) 2014.04.07 08:53
Jejku, w twoim opowiadaniu Helena jest jeszcze gorsza niż w moim, popatrz, a myślałam, że to niemożliwe ;)
Strasznie mi szkoda Uli, na każdym kroku jest, można by powiedzieć, poniżana przez swoją teściową, która stara się zrobić wszystko, żeby jej syn zerwał ze swoją żoną.
Mam nadzieję, że mimo tych licznych intryg Heleny i Pauliny, Marek i Ula się nie rozwiodą.
Pozdrawiam !
ADRIANCREVAN (gość) 2014.04.07 09:03
Witaj Małgosiu ! tak jak przypuszczałam Ula jest w ciąży to naturalna kolej rzeczy :-) Jestem chora i troszkę mało mnie będzię ale postaram się coś napisać do czwartku, tym bardziej ze pisze coś jeszcze :-) buziaczki
MalgorzataSz1 2014.04.07 09:26
Kawi

U Ciebie główną rolę grała Ula i jej cierpienie. U mnie ta rola przypadła Dobrzańskiej i należało uwypuklić te wszystkie jej negatywne cechy jako teściowej, która ma misję.
Oczywiście żadnego rozwodu nie będzie, choć zaistnieje takie zagrożenie.

Aniu

Pogoda ładna, a Ty chora. Współczuję. Leżysz w łóżku? Tak byłoby najlepiej, ale jak Cię znam, pewnie masz milion rzeczy do zrobienia. Kuruj się i nie poddawaj się choróbsku. Trzymam kciuki za Twoje szybkie wyzdrowienie.

Dziękuję dziewczyny za komentarze. Pozdrawiam obie najserdeczniej. :)
ADRIANCREVAN (gość) 2014.04.07 10:03
ja i leżeć ?? ja nie mam czasu na choroby ! :-) / Dzieki za troskę :-)
Natalia (gość) 2014.04.07 14:41
Nie chodziło mi tutaj o opisywanie jej mdłości, zachcianek, bóli i innych przejawów ciąży, bo to faktycznie już opisywałaś wielokrotnie. Z Brzydulowych opowiadań dowiedziałam się na ten temat o niebo więcej niż w szkole. Chodziło mi bardziej o zachowanie Heleny w stosunku do Uli podczas ciąży, napisałaś tylko, że postanowiła ustąpić. I co, nie widziały się przez 7 miesięcy ? No chyba raczej nie. :)
MalgorzataSz1 2014.04.07 15:58
Oczywiście, że widziały się każdego dnia. Przecież Helena zapewniła Paulinę, że teraz, kiedy Ula jest w ciąży zadba o nią jeszcze bardziej. Jak wyglądało to dbanie każdy może się domyślić. Skoro przedtem nie szczędziła jej podłości i przykrego traktowania, to ciąża niczego nie zmieniła. Dawkowała jej złośliwości w sposób, który nie naraziłby jej na wcześniejsze powicie wnuka lub wnuczki, bo jeśli chodzi o dziecko, nie chciała mu robić krzywdy.
Natalia (gość) 2014.04.07 18:56
No cóż, muszę włączyć wyobraźnie wieczorem na ten temat i może coś mi z tego wyjdzie. :)
Sloneczko (gość) 2014.04.08 04:18
Twoje opowiadanie przypomina mi historie mojej przyjaciolki...ktora zakończyla sie rozwodem, maz niestety jej nie bronil a wrecz przeciwnie...
Pozdrawiam serdecznie i czekam na czwartek :)
marit (gość) 2014.04.08 08:35
Gocha do jasnej ciasnej, kobieto,jak Ty możesz całować się ze swoją kochaną połóweczką,mężusiem,po zjaraniu śmierdziucha. Ależ to ohyda,pfee. W życiu nie posądziłabym Cię o takie marnotrawstwo Twojego najcenniejszego zdrowia. Gosiu zmiłuj się,rzuć to cholerstwo.Teraz będę Cię męczyć tak długo,aż rzucisz to świństwo. Chyba,że mi powiesz odwal się. Trudno jakoś przeżyję.Skoro ja, tak zawzięta i uparta baba, po 40 latach jarania tego ohydztwa,rzuciłam w jeden dzień i nie wiem, jak to się naprawdę stało i co tak naprawdę wpłynęło na to,że wstając na drugi dzień z wyra, nawet nie wyciągnęłam ręki po fajki. To Ty tak zawzięta jak ja nie możesz rzucić ?? Nie wierzę i podawaj mi na złotej tacy argumentów,bo nie przekonasz mnie. Nie mów mi,że to nie moja sprawa,bo i tak będę Cię tłuc o te fajory. Jak rzuciłam to policzyłam ile czego mogłabym mieć.Brrrrr.A teraz przemyśl to Gosiu. Mam prośbę,czy Ty u siebie możesz przestawić literko na większe w komentarzach,bo są u mnie bardzo malutkie.Chociaż tyciu,tyciu. Dzięki.
MalgorzataSz1 2014.04.08 16:47
Słoneczko

Takie historie się zdarzają, a najgorzej jest z rozpieszczonymi jedynakami, synkami mamusi, bo to ona, a nie żona wie wszystko najlepiej, gotuje najlepiej, pierze, prasuje i sprząta najlepiej. Tak naprawdę to nie wiadomo po co takiemu żona.
W tym opowiadaniu będzie nieco inaczej, choć Marek też przecież od urodzenia opływał we wszystko i wszystko uchodziło mu na sucho.
Fajnie, że znowu się odezwałaś. Czwartek już pojutrze.
Pozdrawiam Cię najserdeczniej. :)

Marit

Niestety nic nie mogę zrobić, jeśli chodzi o wielkość liter w komentarzach. Ja też się męczę z tym drobnym tekstem i wytrzeszczam gały, żeby cokolwiek przeczytać.
Wbrew temu co piszesz palenie dla mnie to nadal przyjemność, której nie przeliczam na pieniądze choć dobrze wiem, że powinnam. Rzucenie palenia tak jak odchudzanie zaczyna się w mózgu i jeśli któregoś dnia mój mózg da mi taki sygnał, to na pewno rzucę.
Moja szwagierka, której nie trawię organicznie, przez całe lata dzwoniąc do nas pierwsze pytanie, jakie nam zadawała, to czy nadal palimy. Zmęczeni tym ciągłym nagabywaniem po zadaniu przez nią tego pytania odkładaliśmy słuchawkę. Wreszcie do niej dotarło, że oduczenie nas palenia to nie jest jej misja, a my wreszcie mamy spokój. Przestała wydzwaniać.
Buziole. :)

marit (gość) 2014.04.08 18:39
Gosiu,nie będę nagabywać i prawić kazania.Ja,aby ograniczyć spożywanie słodyczy,codziennie zjadała 1 tabletkę chromu, 1 żelaza i 1 potasu.,przez okres trzech miesięcy.Emerytowana internistka,powiedziała mi,swego czasu ,że moje spożywanie chromu,mogło całkowicie odwrócić cykl zapotrzebowania,na jedzenia /mało jadłam/ jak i mogło spowodować niechęć palenia. Nigdy nie wiadomo,jak zareaguje organizm.Zaleca się diabetykom spożywanie chromu,ale potem przerwa i ponownie można go brać,jeżeli jest na to zapotrzebowanie. Rok i trzy miesiące nie palę i jak na razie,czuję wstręt do dymu i spalin,po kociunach. Próba nie da w twarz,ale nie zaszkodzi brać,chromu.Pytaj lekarza. No ,a tak z drugiej strony,co słychać i czy gdzieś coś dzwoni?
MalgorzataSz1 2014.04.08 19:09
Marit

Etap chromu mam już za sobą. Nie spowodował, że przestałam palić i pewnie nawet do trumny złożą moje szczątki wraz z paczką papierosów i zapalniczką. No chyba, że pójdę od razu do piekła, wtedy zapalniczka będzie zbędna. :D Chrom u mnie się nie sprawdził. nie wiem jak ze słodyczami, bo i przed cukrzycą nie pochłaniałam ich zbyt wiele, raczej tyle co zdrowy człowiek. Nigdy na przykład nie słodziłam kawy a herbatę przestałam cukrować tuż po maturze. Wtedy jeszcze nie miałam pojęcia, że kiedyś będę zmagać się z cukrzycą.
marit (gość) 2014.04.08 19:32
A Ty co trumnę masz zamiar kupować.Nie doczekanie Twoje, najpierw poczekasz na moje odwiedziny z "pięć lat" ,a jak będę miała przyjechać to ponownie je przełożę,ale na krótszy termin. A co do fajek,to kupię Ci całą rakietę i Ci włożę pod głowę,żebyś wszystkich w niebie obczęstowała. Zapalniczki Ci nie włożę,a zapałki,też rakietę. O tak zrobię,na złość wszystkim.
marit (gość) 2014.04.08 19:35
Już powiększyłam literki. Najedź na pasek i masz -Widoki- a tam powiększ.Sprawdź czy działa.
MalgorzataSz1 2014.04.08 19:46
Marit

Na razie nie wybieram się w zaświaty.
A teraz wyjaśnij po kolei na jaki pasek mam najechać i gdzie mam znaleźć te widoki, bo ja nic takiego tu nie widzę.
MalgorzataSz1 2014.04.08 19:48
Chyba, że mówisz o pasku zadań w XP, to ja na pewno tego nie mam. To oznaczałoby, że Ty możesz sobie powiększyć litery, ale w samym blogu to ja nie widzę takiej opcji. Spróbuję powiększyć metodą prób i błędów w inny sposób.
lectrice (gość) 2014.04.08 20:48
Pewnie przyszokuje pewne blogowiczki ale ja nigdy nie wypalilam papierosa nawet w polowie... Za to tabliczki czekolady dobrze mnie znaja !
MalgorzataSz1 2014.04.08 20:55
Lectrice, to też nałóg. Ja nie przepadałam za słodyczami typu czekolada, batoniki w czekoladzie itp. Jak już to namiętnie piekłam ciasta, ciasteczka i przyrządzałam różne frykasy. Na szczęście nie robię już tego od lat i okazuje się, że mogę bez tego żyć.
jute (gość) 2014.04.08 21:35
Lubię Helkę,kocham Helkę chcę być tylko z Helką, Helka xcała taka mała a dupę ma WIEEELKĄ.trala la,Małgosiu wiem jaką karę powinna mieć Helka. Zad jej powinien uróść do rozmiarów zadu perszerona a biust przybrać rozmiar zero wklęsłe.Każda fryzura po kwadransie powinna przybrać wygląd wiechcia słomy i zawsze każdy lakier po pięciu minutach powinien obłazić jej z paznokci. Krzysztof powinien wywalić ją z domu i żyć sobie z panią Zosią.Marek powinien iść do okulisty i laryngologa ewentualnie ginekologa lub do przedszkola.. Co Ty na to?
MalgorzataSz1 2014.04.08 21:47
Jute

Umarłam z rechotem na ustach! Dlaczego wcześniej nie porozumiałam się z Tobą w kwestii Helki? Dlaczego mnie samej nie przyszła do głowy taka kara dla niej? Jednak ten mój łeb nie funkcjonuje za dobrze. Wpadłam w jakiś permanentny niż intelektualny i nie mogę z niego wyleźć.
Mogę jedynie obiecać, że jeśli ponownie zacznę coś pisać, to najpierw poproszę Cię o jakieś sugestie.
lectrice (gość) 2014.04.08 22:47
Jak to "umarlas z rechotem na ustach" ??? A ja wlasnie chcialam ci powiedziec, ze mam trzy nalogi : ciacha (od tygodnia walcze z brzucholem wiec tylko na nie patrze, az sie zbuki dziwuja), kawe (nieprzerwanie ukochana) i twoj blog (tu z niczym nie walcze, daje sie ponosic chwili...), no ale jak wolisz rechot na ustach to trudno, nic ci nie powiem !
jute (gość) 2014.04.08 22:54
Lectrice szanowna Pani Psorko wiedziałam ,ze jestem infantylna ( a może już tetryczeję) ale aż tak?Mam jedna kotę wg książeczki zdrowia zwie się Fortunata wg zachowania jest czajnikiem ,bo zawsze się czai się,jest Kokotą bo podrywa nawet psa (który ma dwanaście lat i jest jeszcze dziewicem), i tańczy jakieś tańce brzucha stojąc na parapecie uczepiona siatki muchowo-komarowej..Drugi kot jest rezydentem żywieniowym.Wołałam na toto Figa ale okazało się ,że to Fig.Pies dwunastoletni szpakowaty przystojny labrador wg paszportu nazywa się Nero. Mówię na niego spaślak(jaki pan taki kram albo słoniec( mieszanka słońca ze słoniem)..Trzeci kot pewnie by się też znalazł jak widać z tego co napisałam. AAaa wiatrołap to taki przedsionek.Pozdrawiam.
jute (gość) 2014.04.08 22:57
Małgosiu wiesz,że wędzone mięso lepiej smakuje i dłużej się trzyma?
MalgorzataSz1 2014.04.08 22:59
Lectrice

Nie wiedziałam, że mój blog może stać się nałogiem, ale miło mi się zrobiło, że przynajmniej jedna osoba mówi otwarcie, że się uzależniła. Kawę i ja pijam nałogowo, ale najwyżej dwie szklanki dziennie.
Rechotałam z komentarza Jute, bo okazuje się, że ona tez ma jakiś talent poetyczny. Przeczytaj jej wpis o Helce, a jestem pewna, że się uśmiejesz.
MalgorzataSz1 2014.04.08 23:00
Jute! Jak Ty mnie rozumiesz! Oczywiście, że wiem i zapewniam Cię, że każdego dnia wędzę się do upojenia. Hahaha. :)
lectrice (gość) 2014.04.08 23:58
Jute
A ja myslalam, ze ty w zoo-zwierzyncu zyjesz, a tu tylko dwa koty i jeden pies...

A dlaczego ty dzieciom w wieku przedszkolnym zle zyczysz i zsylasz do nich Mareczka ?

Malgosiu,
Rozumiem, ze rechoczesz jak wedzona zaba... Juz sama nie wiem czy uzaleznilam sie od wlasciwego blogu...

U Jute czajnik tanczy taniec brzucha jak jakas kokota !
Myslala, ze ma Fige, a tu figa z makiem ! Zrobil sie Fig...
Ona ma kota na pensji (tzn daje sie objadac).
Trzyma u siebi slonce sloniaste bez zyciowego doswiadczenia...
I do tego jest nieodpowiedzialna bo zgubila trzeciego kota, twierdzi, ze pewnie by sie znalazl ale pewnosci nie ma!
A zeby do wlasnego domu wejsc to musi poskramicjakiegos wiatrolapa i z tego co zrozumialam to codziennie ! Co za zycie...

jute (gość) 2014.04.09 16:28
Lectrice Gdzie niby jest miejsce faceta ,żonatego, który nie potrafi ochronić swojej kobiety?Jada sobie obiadki z mamusią, a co wtedy robi Ula ? ,jak ona się czuje? Helcia to powinna zajmować się w zoo nosorożcami a nie wychowywać dzieci.Co do mojego psa też żałuję ,że brak mu doświadczenia w pewnych sprawach. Gdyby istniał przybytek uciech dla psów to bym zafundowała parę sesji. Bo on może tyko z kundelką.Ma osteopatię(żle wykształcone panewki biodrowe)Był operowany w klinice W Dąbrowie Górniczej.i niby wszystko jest Ok,ale gdyby miał potomstwo z labradorką to psiaki mogły by być chore.Ale i tak uważam ,że jest najlepszym psem na świecie.Jest baaardzo mądry ,cierpliwy,ma serce jak Brama Floriańska ,każdy się zmieści.Potrafi przynieść telefon,podać kapcie, przynieść zapalniczkę itd.To mój pies uczył moją wnusię chodzić, bywał jej nianią i poduszką. No i dość.Sorki ale na temat mojego psa mogę nudzić na okrągło.
lectrice (gość) 2014.04.09 17:19
Jute
Mi tylko tych dzieci w przedszkolu szkoda...
jute (gość) 2014.04.09 18:53
Lectrice Sądzę ,że 85% dzieci w przedszkolu ma normalnych rodziców.Może te dzieci by naszego Mareczka nauczyły dobrych manier a jak nie to by go przynajmniej grupowo sprały.Kupą mości bachorki,kupą na to coś bez nabiału.I niech każdy własne skojarzenia produkuje. Jakkolwiek to brzmi.Hej!
lectrice (gość) 2014.04.09 19:03
A gdyby tak zalozyl koalicje z pozostalymi 15% i pania przedszkolanke by na swoja strone przeciagnal (co by nie bylo takie trudne biorac pod uwage doleczki...), ja bym nie ryzykowala !
marit (gość) 2014.04.09 22:53
Gosiu,co dzieje się z Amicus.Ona była chora.Nie ukazują się nawet jej opowiadania.Zero komentarzy.
MalgorzataSz1 2014.04.09 22:57
Amicus jest rzeczywiście chora, ale napisała pod jednym z komentarzy na swoim blogu, że epilog ukaże się w piątek.
jute (gość) 2014.04.09 23:03
Masz rację tak się mogło zdarzyć.Jak sobie przypominam lata edukacji mojego bachorka to zawsze miałam wrażenie,że role się wszystkim pomyliły.Każda pała jaką dostał to był niefortunny przypadek i zawsze mi mówiono że to pikuś.Kubuś to zaraz poprawi zawsze było cudownie.Studia 'robił" w innym miescie,nie wiem czy dalej uczył się leżąc na podłodze z przynajmniej jedną łapą wiecznie tkwiącą na klawiaturze komputera..O ty ,że się obronił dowiedziałam się po fakcie.(żebym się nie denerwowała) a dalej to już było jeszcze ciekawiej.A co tu taka posucha ? Wszystkich wywiało
MalgorzataSz1 2014.04.09 23:06
Późno jest. Pewnie dlatego. Ja życzę Wam dziewczyny kolorowych snów. :)
jute (gość) 2014.04.09 23:10
A ja już myślałam,że Amicus została uprowadzona, przez te Wasze ciągoty autografowe. Małgosiu cz u Ciebie tez powrót zimy?Byłam odsiusiać psa i stwierdziłam,że wrócił marzec.
lectrice (gość) 2014.04.09 23:16
Nie wywialo tylko skupiaja sie przed jutrzejszym dniem, wyciszaja sie, zeby mogli zniesc kolejne wybryki Helci.
lectrice (gość) 2014.04.09 23:18
Ciagoty autografowe, ciagoty autografowe, a jak Amikus bedzie slawna to ja juz bede miala autgraf a wy sie dopiero bedziecie prosic, o!!!
jute (gość) 2014.04.09 23:24
No i Małgosia poszła spać. A juz chciałam zapytać,czy mam czekać na północ. Jestem strasznie ciekawa, kiedy i jak Mareczek się ocknie. Trudno pomęczę się trochę dłużej.Dobranoc.
jute (gość) 2014.04.09 23:29
Kurde to ja chyba za dużo gadam ,już się wyciszam( jak miś pod miotłą). Jutro tez będę cichutka.Obiecuję.
lectrice (gość) 2014.04.10 01:25
A jutro dlaczego, to swieto ciszy ? Jak ty wytrzymasz cichutko po dawce Helci z kolejnego rozdzialu !
MalgorzataSz1 2014.04.10 10:17
Jute

I u mnie zimno a w dodatku leje. Dzisiaj także. Mam łamanie w kościach, ale na jutro zapowiadają poprawę pogody, natomiast sobota z deszczem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz