10 kwiecień 2014 |
ROZDZIAŁ 5
Siedział przed tą salą już blisko pięć godzin. Nie słyszał Uli krzyku, a przecież musiało ją boleć jak diabli. Dochodziły do niego jedynie strzępy słów wypowiadane przez położnika „proszę teraz przeć”. Modlił się, żeby to jak najprędzej się skończyło. Wreszcie usłyszał ciche kwilenie noworodka i podniósł się z krzesła. Po kolejnych dwudziestu minutach otworzyły się drzwi, przez które wytoczyła się pokaźnych rozmiarów pielęgniarka. Obrzuciła go zmęczonym spojrzeniem i spytała. - To pan jest Dobrzański? - Tak, to ja. – Jego ogromne szaro stalowe oczy z napięciem wpatrywały się w kobietę. - Z żoną wszystko w porządku. Za jakieś pół godzinki będzie się pan mógł z nią zobaczyć. I gratuluję. Ma pan śliczną córeczkę. Jest zdrowa i bez żadnych obciążeń genetycznych. Pięćdziesiąt trzy centymetry wzrostu i trzy kilo trzysta gram wagi. Typowy noworodek. Proszę przejść do sali numer dwieście dwa. Tam przywieziemy żonę i dziecko. - Bardzo pani dziękuję za te informacje – powiedział drżącym głosem i ruszył pod wskazaną salę. Ma więc córeczkę. Chyba podświadomie właśnie tego pragnął, żeby Ula urodziła mu śliczną, małą Dorotkę. Zresztą, gdyby nawet urodził się chłopiec, kochałby to dziecko równie mocno. Już wcześniej uzgodnili imiona i dla córki i dla syna. Tak na wszelki wypadek, bo do końca nie chcieli znać płci dziecka. Usłyszał turkot kółek szpitalnego, mobilnego łóżka i już po chwili całował usta swojej żony. Z błyszczącymi od łez oczami dziękował jej za ten cud, którym go obdarzyła. Była zmęczona, ale bardzo szczęśliwa. - Ona jest zupełnie podobna do ciebie. Położyli mi ją na piersi. Jest śliczna i ma dużo czarnych włosków. Zaraz mają ją przywieźć, to sam zobaczysz. Pielęgniarki ustawiły łóżko pod ścianą i zablokowały kółka. Po chwili weszła kolejna pchając małe łóżeczko, w którym leżało spokojnie ich największe szczęście. Kiedy zostali sami podniósł ten maleńki, opatulony kocykiem skarb i ostrożnie umieścił go na rękach Uli. Delikatnie odwinęła dziecko i uśmiechnęła się uszczęśliwiona do Marka. - Spójrz kochanie. Wygląda na to, że urodę odziedziczyła po tobie. Nawet te dwa dołeczki w policzkach. Będzie śliczną dziewczynką. – Ponownie zawinęła małą w kocyk i podała Markowi, żeby umieścił ją w łóżeczku. - Jestem taka zmęczona. Poród to bardzo duży wysiłek. - Zaraz pozwolę ci odpocząć skarbie. Przyjadę jutro. Jutro też zajmę się urządzaniem pokoju dla Dorotki. Kupię wszystko, co będzie potrzebne, żebyś już ty nie musiała się o to martwić. Jestem szczęśliwy kotku. Zaraz zadzwonię do twojego taty i do swoich rodziców. Powiadomię też Sebastiana i Violę. Mocno trzymali za ciebie kciuki i też nie mogą się doczekać wieści ode mnie. – Ucałował ją czule. – A teraz odpoczywaj. Do jutra kochanie. Jak na skrzydłach wybiegł ze szpitala. Zadzwonił do swojego teścia informując go, że został szczęśliwym dziadkiem małej Dorotki. Zadzwonił do swoich przyjaciół, którzy pogratulowali mu szczerze i prosili przekazać Uli pozdrowienia. Potem wsiadł do Lexusa i udał się do rodziców. Czekali na niego. Z entuzjazmem opowiadał im o swojej córeczce. - Spójrzcie, zrobiłem jej zdjęcie. Ula twierdzi, że będzie podobna do mnie, bo ma ciemne włoski i dołeczki w policzkach. Jutro wyruszam na zakupy. Będę urządzał dla niej pokoik. Chcę, żeby w dniu powrotu Uli do domu wszystko było już gotowe. - Ja pojadę z tobą synku. Pomogę ci – zadeklarowała się Helena. – Pewnie zapomnisz o wielu rzeczach, a przecież ja doskonale wiem, co potrzebne takiemu maleństwu. - No dobrze, ale wcześniej muszę pojechać do szpitala. Obiecałem Uli, że jutro do południa u nich będę. - To się świetnie składa, bo ja też bardzo pragnę zobaczyć naszą wnuczkę. A może umówimy się przed szpitalem? Przyjechalibyśmy z tatą, a po wizycie pojadę z tobą na zakupy. - Niech i tak będzie. W takim razie czekam na was jutro o dziesiątej przed wejściem. Właśnie skończyła karmić maleństwo, gdy przez drzwi wsunęła się cała rodzina Dobrzańskich. Westchnęła nieznacznie, choć prawdę mówiąc nie sądziła, że Helena odmówi sobie tej wizyty. Podeszli do niej. Krzysztof pogładził ją po włosach. - Piękny prezent zrobiłaś nam Uleńko. Dziękujemy. Ona jest taka śliczna i naprawdę podobna do Marka. – Helena pochyliła się nad dzieckiem. - Rzeczywiście, wykapany tata. Tylko kolor oczu ma po tobie Ula. Są błękitne, a nie szare jak u Marka. - I bardzo dobrze – odezwał się Marek. – Ula ma najpiękniejsze oczy na świecie. Nigdy u żadnej kobiety nie widziałem nawet w ułamku podobnych. Cieszę się, że nasza córka odziedziczyła je po niej. Wyrośnie na prawdziwą piękność, a ja jestem bardzo dumny, że ją mamy. - Dzwoniłeś do taty? - Dzwoniłem Ula zaraz po wyjściu ze szpitala. Bardzo się ucieszył. Słyszałem też pisk dzieciaków. Kazał przekazać ci pozdrowienia i ucałować. Pytał kiedy będą mogli zobaczyć małą. Powiedziałem, że jak tylko wrócisz do domu to pojadę i przywiozę ich. Dzisiaj wybieramy się z mamą na zakupy i będziemy urządzać pokoik dla niej. Rozmawiałem też z Violą i Sebą. Zgodzili się zostać chrzestnymi naszej Iskierki. Obiecali, że kupią wózek. Nie protestowałem. Viola mówiła, że wybiorą jakiś ładny. - Podziękuj im w moim imieniu. Cieszę się, że to właśnie oni zostaną rodzicami chrzestnymi. - No kochani, chyba będziemy się zbierać – Helena podniosła się z krzesła. – Dużo spraw mamy do załatwienia dzisiaj. - Tak, to prawda – Marek pochylił się nad córeczką całując ją w czółko. Potem ucałował Ulę. – Przyjadę jutro i być może jutro dowiem się też, kiedy będą cię mogli wypisać. Bardzo chciałbym mieć was już w domu. Trzymaj się skarbie i dochodź do siebie. Do zobaczenia. Helena usadowiła się w samochodzie Marka i zapięła pas. - Jakaś milcząca jesteś dzisiaj. O co chodzi? - O nic. To ładna dziewczynka Marek. Szkoda tylko, że nie ma twojego koloru oczu. Wtedy byłaby twoją wierną kopią. - Nie żartuj. To dziecko jest cudowną mieszanką nas obojga, a ja bardzo się cieszę, że tak właśnie jest. Jedziemy. Wolno wyprowadził samochód ze szpitalnego parkingu i skierował się w stronę galerii handlowych. Dzięki pomocy Heleny i Krzysztofa udało mu się poskładać komodę, w której umieścili stosy pampersów i mnóstwo ubranek dla małej. W pokoju stanęło też łóżeczko i przewijak. Wszystko w białych i różowych kolorach. Następnego dnia zapytał lekarza prowadzącego, kiedy może wypisać jego żonę i córkę ze szpitala. - Już jutro panie Dobrzański. Dziecko jest zdrowe i matka również. Jutro o jedenastej może pan zabrać dziewczyny do domu. Podziękował lekarzowi i pobiegł do Uli. Ucałował swoje dwa skarby informując żonę, że jutro wracają do domu. - Wszystko już czeka na przyjęcie naszej małej księżniczki. Ma śliczny pokoik, a w nim wszystko, co niezbędne takiemu berbeciowi. Myślę kochanie, że w niedzielę pojadę do Rysiowa i przywiozę twoją rodzinkę. Zamówię dobry catering i ciasto. Nie będziesz stała przy garach. Seba z Violą też bardzo chcą zobaczyć maleństwo. Następnego dnia wyprowadził swoją żonę ze szpitala z dumą dzierżąc w dłoni nosidełko z ich skarbem. Pod blokiem pomógł Uli wysiąść z auta. Wjechali na dwunaste piętro, ale zanim Marek zdołał wyciągnąć klucze, drzwi otworzyły się i stanęła w nich Helena. Zdumiony spojrzał na nią. - A co ty tu robisz? Chyba nie umawialiśmy się na dzisiaj? - No nie umawialiśmy się, ale pomyślałam, że być może pomogę Uli. Na pewno jeszcze nie czuje się na tyle silna, żeby zaopiekować się małą. - Ja czuję się bardzo dobrze i naprawdę nie musisz mi pomagać w opiece nad dzieckiem. Sama wychowałam od niemowlęcia Beatkę i wiem jak postępuje się z oseskami. – Odezwała się cicho Ula. – Naprawdę już tak wiele dla nas zrobiłaś, że życia nam braknie, żeby ci się odwdzięczyć. - Nie przesadzaj moje dziecko. Przecież wiesz, że nie oczekuję od was żadnego rewanżu. Ale wchodźcie, wchodźcie. Musisz koniecznie zobaczyć jak urządziliśmy pokoik dla Dorotki. Jest taki słodki. Uli bardzo się spodobał. Marek wybrał ładne, jasne mebelki i tak jak mówił, zaopatrzył małą we wszystkie potrzebne akcesoria. - Tu kochanie są pampersy, tu śpioszki, a tu kaftaniki. Jest też oliwka dla niemowląt i zasypka. Kupiłem też nawilżające chusteczki do wycierania pupy i krem ochronny. Mama wyparzyła butelki i smoczki. - To na razie nie będzie potrzebne Marek, bo karmię ją piersią i będę karmić dotąd, dokąd starczy mi pokarmu. Widzę, że i o przewijaku pamiętałeś. Naprawdę spisałeś się na medal. - Spisaliśmy się kochanie, bo rodzice byli bardzo pomocni. - No tak, przepraszam i dziękuję. Przewinę teraz małą i nakarmię ją. W niedzielne, wczesne popołudnie Marek przywiózł teścia i rodzeństwo Uli. Przyszedł też Sebastian z Violettą. Wszyscy jak jeden mąż zachwycili się maleństwem i jednogłośnie orzekli, że mała jest łudząco podobna do ojca. - Za trzy miesiące ochrzcimy ją. To chyba odpowiedni wiek na chrzciny? - No pewnie – odezwał się Józef, ale niektórzy chrzczą nawet wtedy, kiedy dziecko skończy miesiąc. Nie ma się jednak co śpieszyć. Niech mała trochę podrośnie i okrzepnie. Wesoło przebiegł ten dzień. Natomiast kolejny nie był już dla Uli taki wesoły. Marek poszedł do pracy, a w niedługi czas potem weszła do mieszkania jej teściowa. Na sam jej widok Ula poczuła rozdrażnienie i złość. Nie chciała jej tutaj. Chciała być tylko z córką, ale przecież Helena nie odpuściłaby sobie. -Skąd masz mamo klucz? Wydawało mi się, że Marek zabrał od ciebie ten zapasowy? - No zabrał, ale zanim to zrobił, dorobiłam sobie cały komplet – wyjaśniła z rozbrajającą szczerością. Podeszła do łóżeczka i przyjrzała się Dorotce. - Moja kochana wnusia. Jesteś taka śliczna. Nie jest za grubo ubrana? – Spytała. - Nie mamo. W domu nie jest najcieplej. Zaufaj mi. Ja naprawdę wiem jak postępować z takim małym dzieckiem. - Dobrze. To ty zajmij się małą, a ja zabiorę się za obiad. Podjadę jeszcze do firmy i zawiozę Markowi. Ula nie odpowiedziała już nic. Przewróciła tylko oczami i pomyślała, że do tej kobiety trzeba mieć anielską cierpliwość. Czasami odnosiła wrażenie, że do Heleny nic nie dociera. Przecież Marek odbył z nią poważną rozmowę, która niczego nie zmieniła. Helena klucze oddała, ale przezornie dorobiła sobie drugie. Bezustannie ich nachodziła, zaglądała do garnków i w każdy kąt. Ciągle też wszystko krytykowała i we wszystko się wtrącała. Za wszelką cenę usiłowała ustawić im życie według własnych schematów. Momentami Ula była już na granicy wytrzymałości. Miała ochotę podejść, złapać ją za kark i wyrzucić raz na zawsze z ich życia. Nie odważyła się nigdy tylko ze względu na Marka. Dorotka została ochrzczona. To była bardzo kameralna uroczystość, na którą przybyli tylko rodzice chrzestni, Dobrzańscy i Cieplakowie. Helena nadal była obecna w ich życiu. Pod tym względem nic się nie zmieniło. Żeby choć przez kilka godzin jej nie oglądać Ula ubierała małą i wychodziła z nią na spacer. Niedaleko od osiedla usytuowany był ładny, całkiem spory park. Tam wreszcie mogła uspokoić myśli i odetchnąć od wiecznych połajanek swojej teściowej. Na jednym z takich spacerów spotkała swojego kolegę ze szkoły średniej. Ucieszyła się, bo nie widziała go od czasu matury. Uściskali się serdecznie i przysiedli na ławce. - I co porabiasz Damian? Ożeniłeś się? - Ożeniłem Ula. Mam fajną żonę i trzyletniego synka. Prawdziwy rozrabiaka, ale kocham go nad życie. Jak widzę, – wskazał na wózek – ty też nie próżnujesz. To chłopiec? - Nie, dziewczynka. Dorotka. Ma cztery miesiące. - Zawsze przychodzisz tu na spacer? - Przeważnie. Mieszkam tu niedaleko, a park jest ładny. Co porabiałeś po maturze? - Skończyłem weterynarię, a ty? - SGH. Ekonomia i zarządzanie. Na takich rozmowach przebiegło to pierwsze spotkanie. Od tego czasu widywali się dość często. Damian miał w pobliżu własną praktykę i często skracał sobie drogę idąc przez park. Któregoś dnia Marek wrócił z pracy bardzo poruszony. Ze smutkiem spojrzał na Ulę. Zaniepokoiła się. - Jakiś dziwny dzisiaj jesteś. Stało się coś? Coś w firmie? - Nie Ula. Z firmą wszystko w porządku. Chciałbym się dowiedzieć co to za facet, z którym spotykasz się potajemnie w parku? Nigdy nie sądziłem, że nasza miłość może być wystawiona na taką próbę. Nigdy nie przypuszczałem, że mogłabyś mnie zdradzić. Jej błękitne, ogromne, zszokowane oczy wpatrywały się w jego twarz. W końcu wykrztusiła z siebie. - Marek, o czym ty mówisz? |
jute (gość) 2014.04.10 15:52 |
Kurde!, kurde! w mordę jeża!Ale tandem. Jędza i kretyn.Nie mam pojęcia co Marecki zrobi ,żeby Ula po tym wszystkim chciała na niego spojrzeć. . Nie wiem jak dotrwam do niedzieli. i już siedzę cicho.. |
MalgorzataSz1 2014.04.10 16:09 |
Jute Nie denerwuj się tak, bo Ci jeszcze zaszkodzi. Kretynowi otworzą się oczy, a jędza dostanie za swoje. Peace siostro, peace. :D Pozdrawiam Cię serdecznie. :) |
marit (gość) 2014.04.10 18:38 |
W takim momencie przerwać,to zakrawa na pomstę do nieba. Kochana,żmija,Helcia. Kobiety są sprytne,ale ona je wszystkie przebija o głowę. No to jest wredny babsztyl. Nie wiem co Ty tam knujesz,ale ja na miejscu Uli,zrobiłam bym Markowi,taką małą milutką,niespodziankę i wyjechałaby do ojca. Wiem,że się kochają,ale jednak,jest ale,prawda ? No na tej wsi,na pewno by odpoczęła,dotleniła siebie i małą, a Marecki niech z mamuśka pomieszka. Detektyw pracuje całą parą,więc relacje muszą być sprawdzone. Ciekawe czy zrobił zdjęcia? No,Maruniu,grabisz w koło siebie pomału. Oj,mamuśka dolewa oliwy,a Ty nadal jej wierzysz? Nie ładnie być ślepojdą. |
madzian (gość) 2014.04.10 18:50 |
Zmieniłabym zamki chyba mając taką teściową! Nie
dziwię się, że Ula codziennie "uciekała" do parku. Pewnie sama bym tak
zrobiła, albo po prostu wyprowadziła się ze wspólnego domu. Chyba tu nie
ma innej opcji dla Marka jak wybór: Ula albo Matka... Nie wiem jak wytrzymam do niedzieli! Już nie mogę się doczekać kolejnej części ;) |
MalgorzataSz1 2014.04.10 19:00 |
Marit, Madzian Mam pewne plany związane z Ulą, ale musicie się uzbroić w cierpliwość, bo nie chcę ich zdradzać. Poza tym w niedzielę dodam już ostatni rozdział tego opowiadania i wszystko wyjaśnię. Oczywiście, że detektyw nie próżnuje. W końcu Helena za coś mu płaci, prawda? Chciała dowodów, no to je dostała. Nie wyniknie raczej z tego nic pozytywnego dla Uli rzecz jasna. Dziewczynki dziękuję za komentarze i obie najcieplej pozdrawiam. ::) |
marit (gość) 2014.04.10 19:39 |
Ja prze cały wieczór będę Cię
pozdrawiać,pozdrawiać,ale uszczknij,czy Marek okażę się,tym głupim
dupkiem i Ula odejdzie? Uszczkniesz? Jeszcze dwa dni i dwie nocki to tak
bardzo długo do ostatniego odcinka .Gosiu!!!!! A może już dzisiaj dasz ten ostatni.Po co tyle czekać.? Lectrice ,poproś Gosię, może Tobie ulegnie,tylko bierniczków i byczków nie wyszukuj. Wtedy może da się udobruchać? |
marit (gość) 2014.04.10 19:44 |
Jute,a Ty tak pokochałaś Heluśkę i co,też czekasz w kolejce do niedzieli. A w niedzielę, Gosia będzie mieć pięęękną pogodę,robi wypad na zieloną trawkę, a my biedne żuczki zaczekamy się na tą żmiję. Pogadaj z Gosią może i Ciebie posłucha. |
MalgorzataSz1 2014.04.10 19:47 |
Marit Ja wiem, że ze stresu rośnie Ci cukier, bo mam tak samo, ale nic nie będę zdradzać, bo za chwilę wszystko będzie już wiadomo. Wcześniej też nie dodam rozdziału, bo to zaburzyłoby mi cały porządek, który tak lubię. Wyjątki robię bardzo rzadko i to tylko wtedy, gdy w wyznaczone dni wypadają mi jakieś lekarskie wizyty, które przeważnie długo trwają. Uzbrój się więc w cierpliwość, bo ta jest cnotą. :) |
MalgorzataSz1 2014.04.10 19:48 |
Marit Przestań mi tu agitować. Hahaha. Nic nie wskórasz. Sorry. |
madzian (gość) 2014.04.10 19:58 |
Ale jak to ostatni??? Już tak szybko??? Kocham Twoje opowiadania i jak dla mnie kończą się zdecydowanie zbyt szybko! |
MalgorzataSz1 2014.04.10 20:05 |
Madzian To opowiadanie jest dość krótkie, ale na ;pocieszenie Ci powiem,że w czwartek, za tydzień ukaże się kolejne pt. "Z dalekiego kraju". Mam nadzieję, że też Ci się spodoba. :) |
madzian (gość) 2014.04.10 20:09 |
Już nie mogę się doczekać! Idealnie by było gdybyś publikowała codziennie nowe rozdziały! Ale nigdy nie jest idealnie ;) Nowe opowiadanie z pewnością też będę czytać :) |
MalgorzataSz1 2014.04.10 20:15 |
Już kiedyś komentowałam coś takiego, bo ktoś również proponował codzienną publikację. To niewykonalne, bo pomysłów nie wystarczyłoby i musiałabym szybko zwinąć żagle i zamknąć blog. Ja dodaję bardzo często i regularnie. Dwa razy w tygodniu to dość. Inni dodają co kilka miesięcy jeden rozdział, co już uważam za bezsens, bo za każdym razem trzeba wracać do początku i przypomnieć sobie o co tak naprawdę chodzi. Nie narzekaj bo myślę, że nie jest tak źle. :) |
NieIdealna (gość) 2014.04.10 20:30 |
No proszę, proszę. Chyba będzie się działo i to nie mało. Mam przynajmniej taką nadzieję. Świetny rozdział :) Pozdrawiam serdecznie. :) |
MalgorzataSz1 2014.04.10 20:38 |
Dzięki Natalia Widzę, że zmieniłaś nick, ale zorientowałam się, że Ty to Ty. Cieszę się, że dodasz opowiadanie. Ostatnie było bardzo dawno temu. Pozdrawiam. :) |
madzian (gość) 2014.04.10 20:38 |
Wiem, że nie jest źle. ;) Dlatego pisałam, że było by idealnie, ale idealnie nigdy być nie może ( jakież by to było nudne! ) Publikacja 2 razy w tygodniu daje mi pewność, że w czwartek i w niedzielę na pewno coś przeczytam i w te dni od samego rana "siedzę" na Twoim blogu! ;) Masz rację z tymi co publikują jeden rozdział na kilka miesięcy! |
MalgorzataSz1 2014.04.10 20:54 |
Madzian Dzięki, że jesteś wyrozumiała. Chcąc wstawiać rozdział każdego dnia musiałabym nie robić nic innego, tylko pisać, a przede wszystkim musiałabym mieć o czym. To nie takie proste znaleźć pomysł na opowiadanie i ja właściwie cały czas szukam czegoś, co mnie zainspiruje. Tym różnię się od Amicus, która ma głowę przepełnioną dobrymi pomysłami. |
marit (gość) 2014.04.10 21:29 |
Gosiu,ja agitować. O nie!! To najwyraźniej zakrawa na olewanie czytelnika. HA,HA,HA.Poczekaj zbliża się 19.IV. LUDZISKA ONA MA URODZINY TA SMARKATA 18 LATKA I PISZE TAKIE DEBESCIARSKIE OPOWIADANIA. ŻE NIE MOŻNA DOCZEKAC SIĘ NASTĘPNEGO ODCINKA, A ONA PISZE, ŻE TO KONIEC. I JAK JEJ NIE KOCHAĆ . OH, AH |
MalgorzataSz1 2014.04.10 21:40 |
Marit Kompletnie mnie rozwaliłaś. Owszem kończę 18-ście lat, ale dodaj do tego 38%VAT-u. Hahaha. |
madzian (gość) 2014.04.10 21:54 |
Sama kiedyś pisałam, więc wiem jak to jest. Skończyłam, bo moim opowiadaniom brakowało "tego czegoś" ;) Zdecydowanie bardziej wolę czytać! ;) |
MalgorzataSz1 2014.04.10 21:58 |
Madzian To może Ty jesteś ta Madzia*, która studiowała prawo i jej blog mam tu w linkach? Jeśli tak, to powiem, że ten blog zawiera jedne z najlepszych opowiadań jakie czytałam. |
jute (gość) 2014.04.10 22:30 |
Małgosiu obiecałam ,ze będę cicho,ale słyszę,że skołowałaś sobie słoneczko na niedzielę.Skąd będziesz miała ? ja też chcę.Prawie wszystkie okna umyte a tu leje.Wiesz co mówi mądrość ludowa na ten temat.Tak się zastanawiam czy nie uzbroić się w jakiś tasak albo ubijak od mozdżierza i nie porozmawiać poważnie z mężem.Zastanowię się jeszcze.I już siedzę cicho. |
MalgorzataSz1 2014.04.10 22:35 |
Jute Ja nic o słońcu nie wiem. Raczej przeciwnie. Ono u mnie ma świecić jutro, ale w sobotę i w niedzielę kolejne załamanie pogody. Dlaczego chcesz męża potraktować tasakiem lub moździerzem? |
lectrice (gość) 2014.04.10 22:45 |
No, no, nie daj sie prosic... mozesz nam wstawic
pierwszy rozdzialik od konca ? No nie badz zolza ! Ja juz nie wiem czy z
Ciebie taka litosciwa autorka, po tym jak zakonczylas ten rozdzial mam
spore watpliwosci !!! Bo nasze błękitne (i inne) ogromne, zszokowane oczy wpatruja się w ekran. W końcu wykrztuszamy z siebie. - Malgosiu, a co dalej ? A ty, nieugieta, nieprzekonywalna, niezlomna, nieprzekupna... a TY... nic i nic, i nic ! Mam nadzieje, ze cie przekonalam i wstawisz koncoweczke (jak cie znam to w niedziele..), no coz, lepszy rydz niz nic, zakceptuje tez wrobla w garsci. NIe zastosuje sie do rad Marit i byczkow Ci nie daruje bo wiem z doswiadczenia, ze ja ci prezent gramatyczno skladniowo robie, a ty i tak koncoweczki nie podrzucasz, wiec bezlitosnie lece na lowy, a noz cos zlapie ? |
madzian (gość) 2014.04.10 22:52 |
Nie studiuję prawa ;) Ale na wydziale prawa i administracji jestem- kierunek przedsiębiorczość. Na pewno nie masz mnie w linkach, bo pisałam o Magdzie M, a nie BrzydUli :) |
MalgorzataSz1 2014.04.10 22:54 |
Lectrice To nie jest handel wymienny, a ja wcale nie myślę, żebyś mi odpuściła a wręcz przeciwnie. Szukaj kochana, szukaj. Ten tekst ma wyglądać idealnie bez żadnych czterokopytnych. Nowego rozdziału dzisiaj nie będzie ani od początku, ani od końca. Pojawi się jak zwykle w niedzielę do południa. Pozdrawiam. :) PS. Gdzieś Ty się podziewała przez cały dzień? |
jute (gość) 2014.04.10 22:54 |
Jak byłam dzieckiem,to taka pani ,która czasem pomagała mojej cioci mówiła że jak deszcz zmoczy wyprane pranie(takie schnące na sznurze) albo umyte okna to znaczy ,że małżonek miał skok w bok.Ale chyba dam sobie spokój,bo potem jeszcze odpowiem jak za człowieka,nie? |
MalgorzataSz1 2014.04.10 22:56 |
Madzian Rozumiem. Sądziłam, że prowadziłaś blog o Brzyduli. Ja nie oglądałam serialu Magda M i chyba nie wiedziałabym o czym czytam takie opowiadanie. Jednak żeby pisać coś z sensem trzeba dobrze znać serial Ja ukochałam sobie Brzydulkę i ta miłość chyba w moim przypadku będzie wieczna, bo serial obejrzałam z 10 razy. To mój rekord.. :) |
MalgorzataSz1 2014.04.10 22:59 |
Jute Ja nie znam tego powiedzenia, ale teraz wszystko rozumiem, chociaż nadal nie kumam zależności między zmoczonymi przez deszcz szybami a zdradą małżonka. Coś słabe to powiązanie. Oszczędź na wydatkach i nie inwestuj w tasak, ani w to drugie. |
lectrice (gość) 2014.04.10 23:03 |
Po chwili weszła kolejna pchając przed sobą małe
łóżeczko, - to nie pleonazm "pchajac przed soba" bo jak pchac to przed
soba... ale nie jestem zupelnie pewna : Po chwili weszła kolejna pchając małe łóżeczko, ????? Poród to bardzo wyczerpująca czynność. - slowo czynnos mi tu nie pasuje bo jest za slabe, porod to cos wiecej niez czynnosc. Ja bym dala "wysilek". Lepszych egzemplarzy brak. |
lectrice (gość) 2014.04.10 23:09 |
Jak to gdzie sie podziewalam ? Ja dzisiaj niestety udaje kobiete pracujaca "zadnej pracy sie nie boje". Widze, ze mnie ominely mordercze zapedy Jute, a mowilam jej zeby przestala sprzatac bo : po pierwsze sie pobrudzi, a po drugie jeszcze z tego jakies nieszczescie bedzie... |
NieIdealna (gość) 2014.04.10 23:13 |
Tak, już będę Nieidealną. Dziś nawet
wygospodarowałam troszkę czasu (3 godziny) i napisałam list. Nie jest to
co prawda odpowiedź na list, który napisała Ula do Marka, ale to
właśnie Dobrzański jest nadawcą ale treść może cię nieco zaskoczyć. Nie dodałam go jeszcze, bo miałam problemy techniczne, ale jeszcze dziś a najpóźniej jutro ukaże się on na blogu, wiec zapraszam serdecznie D |
MalgorzataSz1 2014.04.10 23:21 |
Lectrice Błędy poprawione. Dzięki za sugestie. Natalio Na blog zajrzę jutro, bo już dzisiaj jestem słabo silna i ledwo widzę na oczy. Sweet dreams dziewczynki. :) |
Amicus (gość) 2014.04.11 12:02 |
Witaj Gosiu po przerwie ;) Widzę, że podczas mojej choroby Helena nie próżnowała. Marek chyba niezbyt mocno kocha Ulę skoro zaczyna wątpić w jej miłość na podstawie kilku głupich zdjęć ze spaceru. Jest naprawdę durny, że daje się podpuszczać matce. A Helena jest po prostu bezczelna. Te klucze to był cios poniżej pasa. Czy naprawdę Marek tego nie widzi, że ona totalnie kontriluje ich życie? Faceci są jednak krótkowzroczni. Ciekawe, czy byłby równie wyrozumiały, gdyby na miejscu jego matki był ojciec Uli, który przesiadywałby u nich notorocznie nie pozwalając napić się wody bez jego kontroli. Ulka już dawno powinna albo wywalić teściową za drzwi, albo spakować się. Niech Mareczek mieszkałby sobie z mamusią. Sielanka murowana! Czekam na kolejną część. I zapraszam do siebie na epilog. Pozdrawiam |
MalgorzataSz1 2014.04.11 12:37 |
Amicus Mam nadzieję, że czujesz się już lepiej a choroba poszła sobie w diabły. Marek jak to mężczyzna, nie dostrzega wielu rzeczy, ale wkrótce przetrze oczęta i będzie zdumiony. Najpierw jednak niewielka dawka kłopotów. One są potrzebne do tego, żeby on wreszcie spojrzał z innej perspektywy na swoją matkę i zrozumiał, że ta ewidentnie szkodzi jego małżeństwu. Dzięki za komentarz. Za chwilę przenoszę się do Ciebie. Pozdrawiam. :) |
magsta1996 2014.04.12 09:40 |
Piękne opowiadanie wpadnę jeszcze. zapraszam na mojego bloga. magsta1996.blog.interia.pl |
Gośka (gość) 2014.04.12 14:24 |
Czytając pierwszy rozdział tego opowiadania byłam zniesmaczona, zawiedziona i myślą przewodnią w mojej głowie było: "dlaczego autorka nie pisze dalszych losów poprzedniego opowiadania tylko takie coś". Z biegiem czasu i czytaniem kolejnych rozdziałów mój stosunek do ich treści zmienił się diametralnie. Jestem zachwycona twoją pomysłowością opisywania problemów współczesnego świata. Powodzenia! |
MalgorzataSz1 2014.04.12 14:47 |
Magsta Bardzo mi miło, że odwiedziłaś mojego bloga. Ja zajrzałam na Twój, bo sądziłam, że też opisujesz dalsze losy bohaterów "Brzyduli", tymczasem okazało się, że to "Magda M". Niestety ja nie widziałam ani jednego odcinka tego serialu i trudno by mi było się odnaleźć w opowiadaniach o nim. Gosiu Bardzo dziękuję za miłe słowa i cieszę się, że pierwsze rozczarowanie opowiadaniem nie zniechęciło Cię do dalszego jego czytania i zmieniło Twoje zdanie o nim. Zaczynając swoją przygodę z pisaniem nigdy nie chciałam, żeby te opowiadania były o niczym. Każde zawiera jakiś istotny temat, z którym czytający mogli lub mogą się zetknąć. Moje życzenie na przyszłość: wytrwaj nawet wtedy, gdy uznasz, że pierwszy rozdział jest do kitu. Dziękuję dziewczyny za wpisy. Serdecznie pozdrawiam. :) |
Patka (gość) 2014.04.12 20:44 |
To bylo wspaniałe! o której jutro miej więcej bedzie kolejny rozdział? pozdrawiam |
MalgorzataSz1 2014.04.12 21:33 |
Patka Dziękuję za pochwałę, a rozdział z całą pewnością dodam miedzy dziesiątą a jedenastą do południa. Dziękuję i serdecznie pozdrawiam. :) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz