Łączna liczba wyświetleń

środa, 7 października 2015

"UPADKI I WZLOTY" - rozdział 3

 

19 wrzesień 2013
ROZDZIAŁ 3


Następnego dnia obudziła się wypoczęta i rześka. Po gorączce nie było śladu, ale profilaktycznie zażyła jeszcze tabletkę. Wzięła prysznic i stanęła przed lustrem. Była blada a pod oczami miała sine worki. – To pewnie wynik tej ciąży. Nadal czuję mdłości po zjedzeniu czegokolwiek. – Zebrała włosy w kucyk i spięła je gumką. Prosta, długa grzywka opadła jej na czoło. – Mogłam ją wczoraj podkręcić – zganiła się w myślach a zaraz potem zrozumiała, że przecież nie zabrała wałków z domu. – Trudno. – Zaczesała ją na bok stwierdzając, że tak też nie jest źle. Ubrała spodnie i sweterek. Płaszcz był w opłakanym stanie, ale nic innego nie miała więc i wybór był prosty. Otuliła szyję szalikiem i naciągnęła czapkę. Sprawdziła jeszcze, czy zabrała ze sobą wszystkie dokumenty i wyszła z domu. Już na zewnątrz rozejrzała się, ale nie dostrzegła żadnego przystanku. Zaczepiła przechodzącą obok kobietę o najbliższy.
- To tuż za rogiem, na Reja. Niedaleko. Na pewno pani trafi.
- A nie wie pani jak mogłabym się dostać na ulicę Lwowską? To w centrum.
- Jeśli w centrum to szesnastką, ale lepiej spytać kierowcy.
Podziękowała kobiecie i poszła we wskazanym przez nią kierunku. Rzeczywiście przystanek był blisko. Przestudiowała rozkład i niemal podskoczyła z radości, bo właśnie szesnastka miała przystanek przy Lwowskiej. Zerknęła na zegarek i uspokoiła się. Autobus miał przyjechać za dziesięć minut i na pewno na dziewiątą zdąży.
Stanęła przed budynkiem firmy zadzierając do góry głowę. – Wielki. Chyba ma ze sześć pięter.

Weszła przez szklane drzwi. Zauważyła ochroniarza i podeszła do lady, za którą siedział.
- Dzień dobry – przywitała się. – Ja do pana Dobrzańskiego. Jestem umówiona.
- A do którego? Do prezesa?
- Nie, nie. Do dyrektora Dobrzańskiego. Marka Dobrzańskiego.
Podsunął jej zeszyt i poprosił, żeby się wpisała.
- To na piątym piętrze. Pokój pięćset dwa. Tam są windy – wskazał ręką.
Weszła do pierwszej i nacisnęła guzik z piątką. Kiedy rozsunęły się drzwi prawie zderzyła się z jakimś blondynem o pucołowatych policzkach.
- Przepraszam… - wyjąkała.
- Sebastian! Sebastian! Zaczekaj! – Starsza kobieta wykrzykując jego imię biegła korytarzem i wymachiwała plikiem kartek.
– No, co tam Ala?
- A to? Zapomniałeś. To ważne, bo Adam tego potrzebuje. – Wcisnęła mu dokumenty i odeszła.
- Przepraszam bardzo, czy pan nazywa się Sebastian Olszański?
Spojrzał na nią dziwnie taksując ją od stóp do głów.
- Tak, to ja. O co chodzi?
- Nazywam się Urszula Cieplak. To właśnie ja mieszkam w mieszkaniu pana babci i chcę panu bardzo serdecznie podziękować, że zgodził się pan na to. Gdyby nie Marek i pan doprawdy nie wiem, co by ze mną było. To bardzo wiele dla mnie znaczy. – Odwzajemnił uścisk jej dłoni.
- Naprawdę nie ma za co dziękować. Ja się cieszę, że mieszkanie odżyje i nie będzie stało puste. Wreszcie ktoś o nie zadba. A więc wprowadziła się pani…
- Tak. Wczoraj. Wraz z Markiem posprzątaliśmy i teraz wygląda ślicznie. Pachnąco i czysto.
- Bardzo mnie to cieszy. Idzie pani do Marka?
- Tak. Kazał mi przyjść na dziewiątą. Chce mnie tu zatrudnić na umowę zlecenie.
- A ma pani jakieś dokumenty? To ja sporządzam umowy i mógłbym ją już zacząć pisać. Zostawię tylko wolne miejsce na stawkę, bo nie znam kwoty.
Wyciągnęła sporą kopertę i wręczyła mu.
- Proszę, tu jest wszystko łącznie z indeksami, bo jeszcze studiuję. Ale to już ostatni rok.
- Dobrze. Proszę przekazać w takim razie Markowi, że za pół godzinki umowa będzie gotowa. Tam – wskazał palcem – jest jego sekretariat i gabinet.
Podziękowała mu raz jeszcze i już bez przeszkód dotarła do pokoju Marka. Zapukała cicho. Usłyszała „proszę” i nieśmiało otworzyła drzwi.
- Dzień dobry Marek.
- Ula! Świetnie, że już jesteś. Rozbierz się i siadaj. Zaraz zamówię kawę. Dotarłaś bez problemu? – Spytał łapiąc jednocześnie za słuchawkę telefonu. – Aniu dwie kawy poproszę. Tą drugą ze śmietanką. Dziękuję.
- Najmniejszego. Połączenie bardzo dobre. Natknęłam się na pana Olszańskiego. Przedstawiłam się i podziękowałam za mieszkanie. Dałam mu też swoje dokumenty. Kazał ci przekazać, że umowa będzie gotowa za pół godziny.
- Dobrze Ula. Proponuję na razie stawkę dwa i pół tysiąca brutto. To niewiele, bo na rękę to wyjdzie jakieś tysiąc sześćset złotych. Na dzień dzisiejszy mogę taką właśnie ci zaoferować. Po skończeniu studiów będzie co najmniej o połowę wyższa.
- To bardzo dużo Marek. Nie spodziewałam się aż tyle. Dziękuję.
Do gabinetu wsunęła się szczupła brunetka z tacą i dwoma filiżankami pachnącej kawy. Ułożyła wszystko na szklanym stoliku i opuściła pokój.
- To Ania. Nasza recepcjonistka. Bardzo miła dziewczyna. A ja chciałbym cię dzisiaj jeszcze gdzieś zabrać. Musimy pojechać do magazynów F&D. Potem zawiozę cię do domu. Tutaj – sięgnął po stosik segregatorów – jest twoje pierwsze zlecenie. Teczki zawierają dokumenty dotyczące kampanii reklamowych z ostatnich pięciu lat. Muszę mieć wykaz porównawczy, by wiedzieć jak zaplanować budżet na przyszły rok. Poradzisz sobie?
- Na pewno. To przecież nie jest nic skomplikowanego.
- Zaczniesz od jutra. Dzisiaj wpadnę do ciebie po pracy. Mam nadzieję, że pamiętasz o moim nachalnym wproszeniu się na obiad? Poza tym pomogę zawiesić firanki.
- Zanim przyjedziesz, to obiad będzie gotowy, a firanki zawieszone.
Zadzwonił telefon. Odebrał i słuchał przez chwilę rozmówcy.
- Dobrze Seba. Wpisz dwa i pół tysiąca i przynieś mi tą umowę. Ula ją podpisze. – Rozłączył się i z uśmiechem spojrzał na nią. – Mój przyjaciel zaraz przyniesie ci umowę. Jak podpiszesz i wypijesz kawę pojedziemy do tych magazynów.

Widok ogromnej hali przytłoczył ją. Gdzie by nie spojrzała z każdej strony otaczały ją wieszaki z ogromną ilością ubrań. Aż jęknęła na ich widok.
- Dlaczego one tu wiszą? – Spytała. – Nie sprzedajecie ich?
- To wszystko to końcówki dawnych kolekcji, które się nie sprzedały. Nie bardzo wiemy, co z tym zrobić. Za chwilę magazyny pękną w szwach.
- Przecież można je sprzedać. Są bardzo piękne i na pewno bardzo drogie. Firma zarobiłaby na tym.
- Ale jak sprzedać Ula. Wszystkie butiki, które posiadamy sprzedają bieżące kolekcje.
- Można przez internet. Teraz wszystko można sprzedać przez internet. Gdybyście spuścili trochę z ceny, powiedzmy o jakieś trzydzieści procent, jestem przekonana, że znaleźliby się chętni.
Popatrzył na nią uważnie.
- Jesteś pewna? Mnie do głowy nie przyszedł taki pomysł. Nawet nie wiedziałbym od czego zacząć.
- Trzeba stworzyć stronę internetową i rozreklamować ją w mediach. Można też za pomocą ulotek rozklejonych po mieście. Ja bez problemu mogłabym się tego podjąć.
- Mówisz serio? – Pokiwała twierdząco głową. – W takim razie daję ci w tej materii wolną rękę. Jeśli uda ci się rozkręcić sprzedaż to cię chyba ozłocę dziewczyno.
- Nie musisz mnie ozłacać. Zrobiłeś dla mnie tak wiele, że to, co proponuję nawet w ułamku ci tego nie wynagrodzi a ja chętnie nad tym popracuję. A tak właściwie, to po co tu przyjechaliśmy?
- Po ciuchy. Wybieraj, co tylko zechcesz.
- Jak to wybieraj? Te rzeczy są bardzo drogie. Nie stać mnie na nie.
- Ula. To wszystko zalega tu od lat i niszczeje. Ty nie masz nawet w co się ubrać. Uciekałaś w pośpiechu i prawie nic ze sobą nie wzięłaś. Zaraz na pewno coś wybierzemy. – Otaksował ją spojrzeniem znawcy. – Twój rozmiar, to trzydzieści sześć, prawda? Jesteś bardzo szczupła, a na szczupłe kobiety jest tu najwięcej ciuchów. O proszę. – Zaczął iść wśród wieszaków i ściągać z nich ubrania. – Płaszcze, kurtki. Są i spodnie. Tam dalej widziałem bluzki. Nawet są buty i bielizna. Nasz mistrz Pshemko projektuje wszystko. Jest wszechstronnie uzdolniony. Przymierzaj.
Wszystko, co pasowało Marek pakował w ogromne wory. Wynieśli aż cztery, które wsadził do bagażnika. Kiedy już jechali w stronę Ochoty powiedziała.
- Nigdy w życiu nie miałam tylu ciuchów. – Roześmiał się a na jego policzkach wykwitły dwa dołeczki.
- No to najwyższy czas to zmienić. Ten stary płaszcz nie nadaje się już do chodzenia. Popakujesz te starocie i wyrzucę je gdzieś po drodze jak będę wracał do firmy.
Pomógł jej wnieść to wszystko do mieszkania. Nie zapomniał też o segregatorach. Wrzuciła jeszcze stare ciuchy do reklamówki i podała mu ją.
- To wszystko co miałam.
- Ja wracam, a ty spróbuj to rozpakować. Będę po siedemnastej. Na razie.

Zanim zabrała się za rozpakowywanie worków postanowiła przygotować obiad. Wyjęła z lodówki piersi z kurczaka i pieczarki. Ugotowała trochę ziemniaków i zagniotła je formując z nich kluski śląskie. Z filetów zrobiła roladki nadziewane suszonymi morelami. Z pieczarek miał powstać sos. Do tego surówka. Kiedy roladki piekły się w piekarniku zabrała się za okna. Nie były duże i tylko trzy. Poszło sprawnie. Brudne firanki wrzuciła do pralki. Otworzyła szafę szukając czystych. Podziwiała pieczołowitość i dbałość pani Olszańskiej. Zarówno firany, pościel jak i ręczniki zabezpieczone były przed kurzem. Wyjęła z półki stosik firanek i zasłon. Zaczęła je przeglądać chcąc wybrać najładniejsze. Musiała przyznać, że starsza pani miała dobry gust. Wszystkie były w łagodnych pastelowych kolorach. Wybrała blado żółty komplet i rozłożyła na wersalce. Zauważyła, że spod jednej z firanek wystaje jakaś koperta. Sięgnęła po nią. Była gruba. Zajrzała do środka i zamarła. W dłoniach trzymała ogromny stos równo poukładanych pieniędzy spiętych recepturką. – Rany boskie! Ile tego! Muszę szybko zadzwonić do Marka. Trzeba to oddać Olszańskiemu. – Nerwowo wybrała numer. Odebrał po paru sygnałach.
- No, co tam Ula? Jakieś problemy?
- Nie, ale przeglądając firanki znalazłam bardzo grubą kopertę pełną pieniędzy. Nie wiem ile w niej jest, bo nie miałam odwagi przeliczyć. To cała fura kasy. Musisz powiedzieć o tym panu Olszańskiemu.
- Poczekaj. On tu teraz jest. Oddaję mu słuchawkę.
- Halo – usłyszała głos Olszańskiego. – O co chodzi pani Urszulo?
- Ja bardzo przepraszam, ale musiałam zadzwonić. Znalazłam w szafie pana babci bardzo dużo pieniędzy. Są w kopercie. Nie wiem ile tego jest, ale z pewnością bardzo dużo. Powinien pan tu przyjechać i je zabrać. Należą przecież do pana.
- To chyba jakiś żart. Moja babcia nie była aż tak bogata.
- To nie żart, a babcia może i nie była bogata, ale z całą pewnością oszczędna.
- Dobrze. W takim razie przyjadę.
- Marek dzisiaj będzie tu na obiedzie. Zapraszam i pana. Będzie mi bardzo miło.
Sebastian oddał przyjacielowi telefon. Był zdumiony tą informacją.
- Wyobrażasz sobie? Babcia Olszańska uciułała kupę kasy. Wierzyć się nie chce. Wygląda też na to, że panna Cieplak, to bardzo uczciwa osoba. Inna na jej miejscu zgarnęła by forsę dla siebie.
- Zbyt pochopnie ją osądziłeś. To naprawdę bardzo rzetelna i skromna osoba. Nawet nie chciała przyjąć tych starych ciuchów zalegających magazyn. Czuję w kościach, że ten dobry uczynek względem niej bardzo zaprocentuje w przyszłości. Będziemy mieli z niej pociechę Seba. Zobaczysz.

Kończyła rozpakowywać już ostatni worek, gdy usłyszała dzwonek do drzwi. Po chwili witała Marka i Sebastiana.
- Ale coś bosko pachnie – Olszański pociągnął z lubością nosem. – Poczułem jak bardzo jestem głodny.
- Siadajcie proszę. Ja pójdę szykować, a tu jest ta koperta. Będzie pan mógł spokojnie przeliczyć. Chcę też pana zapewnić, że nie wzięłam z niej nic dla siebie.
- Przede wszystkim mówmy sobie po imieniu. Poza tym jestem tego w stu procentach pewien i nie musisz mnie o tym zapewniać. Wiem, że uczciwa z ciebie dziewczyna.
Ula poszła do kuchni a oni usiedli przy ławie i zaczęli liczyć. Olszański mamrotał wciąż pod nosem.
- Nie do wiary…, jak ona zebrała tyle pieniędzy? Pierwsze co zrobię, to wystawię jej piękny, marmurowy pomnik. Zasłużyła. Moja kochana babula. – Głos mu zadrżał a po policzkach pociekły łzy. Marek poklepał go po plecach.
- Już dobrze przyjacielu. Nie ma się co wstydzić tych łez. Ja też za swoją tęsknię, choć nie żyje już od dawna.
Zanim Ula wniosła talerze oni już znali kwotę. Było osiemdziesiąt pięć tysięcy.
- W życiu bym się tego po niej nie spodziewał. Żyła tak bardzo skromnie. Przecież jak chodziłem do szkoły zawsze wciskała mi jakieś pieniądze, żebym miał na swoje wydatki. Nigdy na mnie nie oszczędzała. Kochała mnie. Była najlepszą babcią na świecie.
Postawiła przed nimi dania mówiąc.
- Proszę. Smacznego i przepraszam, że bez zupy, ale nie zdążyłam jej już zrobić.
- Ula, to pachnie i wygląda bosko. – Marek uśmiechnął się do niej wkładając sobie kluskę do ust. – I tak samo smakuje. Jest pyszne. Nie wiedziałem, że tak dobrze gotujesz. – Zarumieniła się od tych pochwał.
- Czy dobrze, to nie wiem, ale robię to od kiedy mama zmarła. To będzie jakieś pięć lat.
Zamilkli i zajęli się jedzeniem. Z przyjemnością słuchała mruczenia Sebastiana. Był łasuchem i uwielbiał domową kuchnię. Wieczorem żegnali się z nią.
- Zadzwoń jak będziesz gotowa z tym wykazem porównawczym. Przyjadę po segregatory, żebyś nie musiała ich dźwigać. I uważaj na siebie. Nie przemęczaj się zbytnio. Dziękujemy za pyszny obiad. Sebastian doznał prawie nirwany. Spójrz na niego. Jeszcze się oblizuje na samą myśl. Idziemy Seba. Ula musi odpocząć. Dobranoc.
Wyszli na zewnątrz. Znowu było przeraźliwie zimno. Postawili kołnierze na sztorc. Olszański zatrzymał się jeszcze.
- Muszę ci powiedzieć, że Ula, to świetna dziewczyna. Jestem pod wrażeniem i jej talentu kulinarnego i jej uczciwości. Nie powala urodą, ale ma piękne wnętrze. Mówiłeś, że ma kłopoty. Może mógłbym pomóc?
- W tym akurat nie możesz. Ona jest w ciąży. Ojciec wyrzucił ją z domu, a chłopak umył rączki i zwiał do Niemiec. Była w takiej desperacji, że chciała zrezygnować ze studiów. Wyobrażasz sobie? Jest na ostatnim roku. Za chwilę ma się bronić, a ona chciała to wszystko rzucić i pójść do pracy, żeby móc utrzymać siebie i dziecko. Na szczęście odwiodłem ją od tego pomysłu. Dzięki tobie ma gdzie mieszkać. Może pracować w domu aż do porodu a przede wszystkim obronić się i skończyć wreszcie te studia. Nic więcej nie możemy zrobić Sebastian. Możemy ją tylko wspierać i w razie potrzeby pomóc. To dobra dziewczyna i jestem pewien, że będzie lojalna wobec nas. Jest nam wdzięczna za to, co dla niej zrobiliśmy. Czy wiesz, że chce rozkręcić sprzedaż internetową? Jak zobaczyła te ciuchy w magazynach od razu rzuciła ten pomysł. Dałem jej wolną rękę. Zobaczymy, co potrafi. Ja jednak jestem pewien, że poradzi sobie doskonale. Jest mądra. Jak zobaczyłem jej indeks, to mnie zatkało. Od góry do dołu same piątki. My nie byliśmy tacy zdolni musisz przyznać. Częściej obijaliśmy się niż naprawdę uczyli a ona ciągnie naraz dwa kierunki. Szczerze ją podziwiam.
- Ja chyba też. W życiu nie spotkałem nikogo podobnego. Niezwykła dziewczyna. Naprawdę niezwykła. No… Będę jechał. Do jutra przyjacielu. Trzymaj się.

Darka (gość) 2013.09.19 10:24
Piękne opowiadania Małgosiu piszesz.Marek w nowej osłonie i Sebastian nie pozbawiony ,serca pomagają Ulce.Szkoda że ojciec dziewczyny nie chce jej wesprzeć, ale tak w życiu bywa że ci najbliżsi odwracają się od nas kiedy tej pomocy od nich oczekujemy.Ulka na pewno zrobi wszystko aby odwdzięczyć się Markowi i Sebastianowi i coś czuję że któryś z nich zostanie ojcem dla tego dziecka.
Pozdrawiam
Darka
MalgorzataSz1 2013.09.19 10:33
Darka

Odkryłaś moje karty i teraz juz muszę przyznać, że Twoje przypuszczenia są słuszne. Jednak zanim do tego dojdzie jeszcze wiele czasu upłynie a Cieplak nieraz da w kość, chociaż już nie Uli, bo nawet nie wie, gdzie ona jest. Ale wszystko w swoim czasie.
Bardzo Ci dziękuję, że tu zajrzałaś i zostawiłaś ślad. Miła niespodzianka. Ja już zapraszam Cię na niedzielę. Wtedy pojawi się nowa część.
Serdecznie Cię pozdrawiam. :)
mentalista23 (gość) 2013.09.19 14:40
to ja krytyk nad krytykami nieznośny twór i muszę cię zmartwić nie ma si ę do czego przyczepić opowiadanie jak zawsze bardzo ciekawe i dobrze napisane zazdroszczę ci tego talentu ja mam w głowie pomysł na opowiadanie ale niestety nie potrafię go napisać kiedyś już myślałam aby tobie dać zarys tego co mi w głowie siedzi co ty na to?
biedronka 2012 (gość) 2013.09.19 15:07
Gosiu,

Nie wiem ale mam mieszane uczuci co do tego opowiadanie… nie wiem .
Niby opowiadasz w nim o trudnej sytuacji życiowej dziewczyny, która jest w niechcianej ciąży i wyrzucona przez ojca z domu… ale jak dla mnie to cała otoczak wokół tego trudnego zadurzenia jest dziwna. Ta pomoc Marka i Sebastian jest dość nie realna. Aż mnie czasem mdli od tej cukierkowej historii. Ludzie w dzisiejszych czasach tak nie postępują. Nikogo nie obchodzi los drugiego człowieka. A co dopiero mówiąc o wpuszczeniu obcej osoby do własnego domu. Bezinteresowna pomoc jest nie realna.

Może czepiam się bez sensu bo opowiadanie jest dobrze napisane, ale nie podoba mi się prowadzenie tej historii. Porostu nie jestem fanką tego opowiadanie, może mam dość szczęśliwych zakończeń .Czekam na jakieś twoje opowiadanie które nie zakończy się happy endem.

Pozdrawiam biedronka
Amicus (gość) 2013.09.19 16:31
Ula dzięki Markowi i Sebastianowi powoli staje na nogi. Ma pracę, płacę, mieszkanie i możliwość dokończenia studiów. Ma także w Marku przyjaciela, na którego może liczyć, który pomoże. Sebastian najpierw niechętny, pełny wątpliwości, gdy ją poznaje rozumie, że Marek miał rację, że Ula to dobra dziewczyna, której się w życiu po prostu nie udało.
Postępując uczciwie i oddając znalezione pieniądze punktuje w oczach Olszańskiego. Jest także pomysłowa i z pewnością pomoże Markowi rozkręcić sprzedaż starych kolekcji. Dali jej szansę, a ona z pewnością jej nie zmarnuje. Oprócz oddanego pracownika i znajomej, u której można dobrze zjeść Marek małymi krokami zyska także kobietę na całe życie. W to wierzę i takiego finału oczekuję :)
Pozdrawiam Cię! :)
mentalista23 (gość) 2013.09.19 16:43
nie zgadzam się z biedronką 2012 może i to opowiadanie jest cukierkowate i nie realne nie realne to na pewno ale to jest fikcja literacka a nie życie ja zaglądając tutaj a robię to codziennie właśnie tego oczekuję od autorki że każde opowiadanie zakończy szczęśliwie dość mam w życiu codziennym nieszczęść obłudy zawiści i tego że nic nie robi się bezinteresownie a tutaj zaglądam po to aby się rozerwać i jestem usatysfakcjonowana
miki (gość) 2013.09.19 16:58
Mnie się bardzo podoba,wolę opowiadania które się dobrze kończą,wprawiają mnie w dobry nastrój.Na co dzień w życiu mamy dosyć tragedii,dla tego wolę jak opowiadania się dobrze kończą .Opowiadanie to pokazuje że warto być dobrym dla innych,dobro zawsze prędzej czy później wróci.Mam nadzieje że sprzedaż internetowa wypali ,czekam też na to że Ula znajdzie miłość.
MalgorzataSz1 2013.09.19 17:07
Mentalisto

Ta "nieznośna" krytyka była bardzo miła i wywołała uśmiech na mojej twarzy. Dobrze jest od czasu do czasu przeczytać coś takiego, co człowieka podnosi na duchu.
A co do pomysłu na opowiadanie, to ja już raz pokusiłam się o coś takiego. Kiedyś Biedronka na stronie streemo dodała krótkie, ale piękne opowiadanko, które mną po prostu wstrząsnęło. Aż się prosiło, żeby je rozwinąć. Dzięki jej uprzejmości dostałam na to zgodę i w ten sposób powstało opowiadanie "Pokochaj mnie tato". Jeśli masz jakiś ciekawy pomysł to ja jestem otwarta na propozycje. Proponuję, żebyś napisała mi o tym na streemo w prywatnej korespondencji. Wiem, że jesteś tam zarejestrowana. W takim razie czekam na wiadomość a za pozytywny komentarz bardzo jestem wdzięczna i dziękuję.


Biedronko

Nawet nie wiesz ile razy chciałam napisać opowiadanie, które skończyłoby się prawdziwym dramatem. Niestety nie potrafię tego zrobić. Ja jestem zaprogramowana na słodziaki i nic na to nie poradzę. Wiem, że jest sporo osób, które mają dość takich historii i wcale nie jestem zdziwiona, że Ty też. Nie mam Ci za złe i cieszę się, że jesteś szczera w swojej opinii. W takich sytuacjach proponuję czytelniczkom, żeby nie czytały dalej. Po co czytać coś, co wprowadza nas w rozdrażnienie? Ja sama tak robię, gdy jakieś opowiadanie nie podoba mi się i denerwuje. Wtedy odpuszczam.
Przede wszystkim nie zapominaj, że te historie są wydumane. Nie mają nic wspólnego z rzeczywistością, a już na pewno z charakterami mężczyzn jakie tu są przedstawione. Mamy świat jaki mamy. O swoje trzeba walczyć pazurami albo ginąć. Jednostki słabe są na straconej pozycji i nie sądzę, by chciał je ktoś tak wesprzeć jak Marek Ulę. Z reguły dziewczyny w niechcianej ciąży albo trafiają do domów samotnych matek, albo oddają dzieci do adopcji. To realizm. Ja pisząc poruszam się w bajkowej rzeczywistości. Marzę, żeby tak było. Marzę, żeby rodzice nie wyrzucali z domu takich dziewczyn. By znalazły pomoc i wsparcie. Być może, że kiedyś tak będzie, chociaż nie sądzę, że za mojego życia.
Nie porównuj więc tych dwóch światów, bo niewiele znajdziesz punktów wspólnych. Już pisałam to wielokrotnie, że te wszystkie historie, które wyszły spod moich palców należy włożyć między bajki, a bajki są cukierkowe i zawsze dobrze się kończą. Ja innych nie znam.
Nie sądzę też, że miałabym kiedykolwiek napisać opowiadanie o złym zakończeniu. Jak napisałam wyżej, już kiedyś próbowałam, ale nie wyszło.
Każdy z nas ma swój gust. Jak to mówią jeden lubi róże, inny piwo duże. Są tacy, którym nadal ta moja pisanina się podoba. Są też tacy, którzy czytają z mieszanymi uczuciami. Ja nie będę nikogo zachęcać, bo jeśli się coś nie podoba, to sprawa jest oczywista.


Amicus

Co do finału masz rację i nie będę tego ukrywać, bo już wyżej Darka na to wpadła.
Ulka jest wdzięczna im obu. Mimo ciąży będzie się starała ze wszystkich sił, żeby odpłacić się Markowi i Sebastianowi za całe dobro, którego od nich doświadczyła.
Wprawdzie będą i momenty załamania i gorsze chwile, ale Marek jest już wyczulony na jej nastroje i zawsze będzie przy niej w takich razach.
Wyżej napisałam Biedronce, że marzy mi się, żeby kiedyś poznać takiego wspaniałego, bezinteresownego człowieka. Takiego anioła w ludzkiej postaci, choć wiem, że prawdopodobieństwo równe jest zeru. Gdzież ci mężczyźni, wspaniali tacy, orły, sokoły, herosy...?

Bardzo Wam dziewczyny dziękuję za odwiedzenie bloga, przeczytanie i skomentowanie. Wszystkie serdecznie pozdrawiam. :)
MalgorzataSz1 2013.09.19 17:15
Miki!

Ależ ucieszyłam się z Twojego wpisu! Dawno Cię nie było więc i radość ogromna. Ja również wychodzę z założenia, że dramatów wokół nas jest mnóstwo. Czasem trudno udźwignąć ich ciężar. Po co jeszcze się katować historiami wpędzającymi nas we frustrację. Nerwowa praca, ogrom stresów, to jest to, czego doświadczam każdego dnia. Kiedy wracam do domu i zasiadam do pisania, chcę żeby te historie były szczęśliwe i chociaż nie zawsze początek jest taki to w konsekwencji kończę happy endem.
Wierzę też w karmę. Jeśli jesteśmy dobrzy to i sami wcześniej czy później tego dobra doświadczymy.
Sprzedaż internetowa oczywiście wypali a i Ula będzie wreszcie zakochana i szczęśliwa.
Bardzo, bardzo Ci dziękuję, że odezwałaś się znowu. Serdecznie Cię pozdrawiam. :)
MalgorzataSz1 2013.09.19 17:20
Mentalisto

Muszę się jeszcze odnieść do Twojego drugiego komentarza.
Biedronka jest niezwykle zdolną pisarką. Podejmuje tematy trudne, ale jakże ważne w naszym życiu. Ja zakochałam się w jej opowiadaniach i na każde niecierpliwie czekam.
Tu każdy ma prawo wyrazić swoją opinię bez względu na to, czy jest ona dobra, czy zła, byle nie złośliwa, bo i takie się zdarzały. Nie można mieć pretensji do kogoś tylko dlatego, że ma inne zdanie. Ja całkowicie podzielam Twój punkt widzenia o czym powyżej napisałam Miki.
Pozdrawiam. :)
mentalista23 (gość) 2013.09.19 19:54
bije się w pierś nie powinnam pisać tego drugiego komentarza ale to z zapędu co by ci nie przyszło do głowy pisać dramatycznego zakończenia tego opowiadania lub jakiegokolwiek innego w przyszłości bo wtedy będę zmuszona popełnić harakiri a nie wiem jak to się robi i mogła bym zrobić sobie krzywdę a chcę żywa do śmierci dotrwać przepraszam jeśli kogoś uraziłam dzisiaj już nic nie napiszę bo mi się tusz kończy
MalgorzataSz1 2013.09.19 20:01
Mentalisto

Nikt Ci nie będzie miał za złe szczerości, a już Biedronka na pewno nie. Pragnę Cię też uspokoić, że nie planuję w żadnym z opowiadań przeznaczonych do publikacji tragicznego zakończenia. Nie miewam takich zakusów. No... może raz miałam, ale nie wyszło, bo głowa sobie a palce sobie. Nigdy też nie naraziłabym Cię na popełnienie tego krwawego i wielce bolesnego czynu jakim jest harakiri. Jestem pewna, że żywa dotrwasz do śmierci jak my wszyscy i na pewno nikogo nie uraziłaś tym komentarzem.
Za to ten ubawił mnie do łez i bardzo Ci dziękuję za poprawienie mi nastroju. :)
Bea (gość) 2013.09.20 21:49
Małgosiu, to, że Marek w twoim opowiadaniu jest aniołem to wiem od pierwszego rozdziału, ale osobą, która tutaj naprawdę mnie zaskoczyła jest Sebastian. Kurczę, całkiem fajny z niego gość. I myslę, że Ulka wpadła mu w oko, po przeczytaniu drugiego rozdziału jakoś tak mi na myśl przyszło, że może on trochę namieszać, ale teraz widzę, że jednak się myliłam.
Fajny pomysł z tym znalezieniem pieniędzy. Tym Ulka jeszcze bardziej przekonała ich do siebie. A czy nie należy jej się dziesięć procent znaleźnego? A po takim jedzeniu tu chyba trafi do serca marka przez żołądek, czyż nie? 

Pozdrawiam cię serdecznie i zapraszam jutro do mnie na nowy rozdział ;)
Bea
MalgorzataSz1 2013.09.20 22:28
Bea

Tak mówią nawet przepisy, że należy się znaleźne. Ula jednak nie wzięłaby pewnie tych 10%, bo uważa, że już bardzo dużo zawdzięcza im obu.
Cieszę się, że tak pozytywnie odbierasz Olszańskiego. Ja zazwyczaj przedstawiałam go jako człowieka nieco ograniczonego, o ciasnych poglądach i dość nieokrzesanego. Tu postanowiłam to zmienić. Ula mu imponuje. Jest pod urokiem jej talentu do gotowania, bo lubi dobrze zjeść. Jest też pod wrażeniem jej uczciwości. Na pewno nie będzie mieszał szyków i będzie traktował Ulę tylko i wyłącznie jako dobrą przyjaciółkę.
Bardzo Ci dziękuję, że przeczytałaś i zostawiłaś komentarz.
Pozdrawiam. :)
Bea (gość) 2013.09.21 14:54
Zapraszam do mnie na nowy rozdział "Przytul, ukołysz do snu...";)
Pozdrawiam
Bea
Marcysia (gość) 2013.09.21 16:12
Małgosiu,
cieszy mnie, że Ula powoli staje na nogi. Zaczyna pracę, ma nowe mieszkanko i nowego przyjaciela :) Miło, że Sebastian jest pokazany tutaj w tak dobrym świetle. Wspólczujący człowiek, chętny do pomocy. Czyżby wpływy babci Olszańskiej? :D
Co lepsze, Ula od razu udowadnia, że pomoc dla niej to dobry krok, bo kto jak kto, ale ona na to zasługuje. Szybko wpada na pomysł sprzedaży zalegającej magazyny odzieży. Prawdziwy ekonomista!
Pozdrawiam serdecznie! :))
MalgorzataSz1 2013.09.21 16:23
Marcysiu

Dzięki stwórcy, że jednak dotarłaś tu na czas. Zawsze komentowałaś jako jedna z pierwszych. Chyba początek roku szkolnego jest bardzo pracowity i nauka pochłania Cię na dobre.
A odnosząc się do Twojego komentarza to powiem, że Babcia Olszańska nie tylko miała dobry wpływ na swojego wnuka. Mimo, że nie żyje ma pozytywny wpływ na Ulę. Ula jako, że od zawsze ma zamiłowanie do porządku i wrodzoną pieczołowitość odnajduje te same cechy w Olszańskiej i chociaż jej nie znała myśli o niej bardzo ciepło. To nie pozostanie też bez znaczenia na dalsze jej życie, ale o tym za jakiś czas.
Jeszcze raz wielkie dzięki za wpis. Pozdrawiam Cię serdecznie i cieplutko a także zapraszam na jutro, ponieważ dodam kolejną część opowiadania. :)
Marcysia (gość) 2013.09.21 19:13
Małgosiu,
tak, nauka mnie nieźle pochłania. Liceum jest absorbujące, a ja od początku wyrabiam sobie nawyk uczenia się na bieżąco. Stąd moje opóźnienia komentatorskie.
Tymczasem u mnie pojawiła się nowa notka, na którą serdecznie zapraszam!
Marcysia
kawi ;) (gość) 2013.09.21 23:00
Gosiu!
Fantastyczna notka. Seba miał szczęście, że trafił na taką uczciwą osobę, jaką jest Ula. Inni na jej miejscu na pewno wzięli by te pieniądze, a Cieplakówna zadzwoniła od razu do Olszańskiego i oddala mu je.
Mam nadzieję, ze Uli będzie się układać w pracy i,że nie spotkają ją żadne nieprzyjemności.
Serdecznie cię pozdrawiam i zapraszam do nie na nn :)
MalgorzataSz1 2013.09.22 07:55
Kawi

Mogę Cię zapewnić, że Uli w F&D nikt nie będzie robił przykrości. Ona nie będzie regularnie dojeżdżać do firmy, bo ma umowę na prace zlecone, które może wykonywać w domu więc tylko czasami będzie się w niej pojawiać. Powoli będzie stawać na nogi i dźwigać się z tej traumy jaką zafundował jej własny ojciec.
To wszystko potwierdzi następny rozdział, na który teraz serdecznie Cię zapraszam.
Bardzo dziękuję za wpis i pozdrawiam. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz