29 wrzesień 2013 |
ROZDZIAŁ 6
- Marek… - powiedziała cicho - to nie może być prawda… Tobie tylko się wydaje, bo przyzwyczaiłeś się do mnie. To prawie niemożliwe, żeby taki mężczyzna jak ty zakochał się w kimś takim jak ja. Widziałam niejednokrotnie jakie dziewczyny kręcą się wokół ciebie. Są zadbane, długonogie i po prostu piękne. Spójrz na mnie. Ja w porównaniu z nimi wypadam blado i nijako… - Ula, – przerwał jej podnosząc gwałtownie głowę i chowając jej dłonie w swoich – jak możesz tak się nie doceniać? Jak możesz mieć o sobie takie niedobre zdanie? Czy ty naprawdę nie widzisz w lustrze tego co ja? Ja widzę piękną kobietę z oczami jakich nie spotkałem u jakiejkolwiek innej. Kobietę o dobrym, szczerym i wrażliwym wnętrzu. Kobietę skrzywdzoną, ale potrafiącą walczyć. Masz jeszcze jeden wielki atut. Atut, którego nie posiadają te wszystkie modelki z F&D. W przeciwieństwie do nich posiadasz mózg, którym potrafisz się posłużyć. Z tobą można porozmawiać na każdy temat a z nimi tylko o lakierze do paznokci i tuszu do rzęs. To one względem ciebie wypadają słabo a nie odwrotnie, bo mają pusto w głowach. Nie zamykaj mi drogi do siebie i daj mi szansę. Nie oczekuję od ciebie żadnych deklaracji. Jedyne czego pragnę to żebyś przemyślała to co powiedziałem wcześniej i nie zmieniała się w stosunku do mnie. Nie czuj się też zobowiązana do czegokolwiek. Ja chcę tylko być obok i w razie potrzeby pomóc. Nie znam nikogo, kto bardziej zasługiwałby na szczęście tak jak ty. - Zamilkł. Ona też milczała patrząc na niego szklącymi się od łez oczami. Z czułością starł jej z policzków słone krople. - Nie płacz Ula. Ja chciałbym tylko, żebyś uwierzyła, że moje intencje względem ciebie są szlachetne i szczere. Nie potrafiłbym cię skrzywdzić. Prędzej sobie bym coś zrobił. Wbrew temu co powiedział rozpłakała się na dobre. - Jest mi tak przykro, – szlochała – jest mi tak strasznie przykro, że nie mogę odwzajemnić ci się tym samym. Jesteś najlepszym człowiekiem jakiego znam, ale dla mnie to za wcześnie. Mam w głowie taki zamęt i już sama nie wiem, co myśleć. - Wiem Ula… wiem…, potrzebujesz czasu a ja to uszanuję. Nie liczę na zbyt wiele, choć nie ukrywam, że bardzo pragnę być dla ciebie kimś więcej niż tylko przyjacielem. Pójdę już. Późno się zrobiło a ty musisz odpocząć. Wstał z fotela i poszedł do przedpokoju. Podniosła się i ona. Ubrał płaszcz i owinął szyję szalikiem. Podeszła do niego i ucałowała jego policzek. - Dobranoc Marek. Jedź ostrożnie i nie trać nadziei. Nie zdawała sobie sprawy ile otuchy wlały w jego serce jej ostatnie słowa. Wyszedł na zewnątrz i przystanął wciągając mroźne powietrze do płuc. – Może kiedyś Ula. Może kiedyś… Mimo, że nie odwzajemniła tej miłości wracał do domu z lekkim sercem. Cieszył się, że ona już wie. Zdobył się na odwagę i wyjawił jej swoje uczucia. Nie zdziwił się, kiedy mu powiedziała, że nie może zrewanżować mu się tym samym. Ona nadal myślała o Bartku wbrew temu co mówiła. Nosiła przecież pod sercem jego dziecko. Był pewien, że Dąbrowski nawet przez sekundę nie pomyślał, co się z nią dzieje. Już sam fakt, że oszukał ją zapewniając, że się pobiorą a następnego dnia uciekł jak szczur z tonącego statku było tego najlepszym dowodem. Kiedyś powiedziała mu, że jeśli się kogoś kocha, to nie można tak po prostu przestać. Uczuć nie da się wyłączyć jak żelazko z kontaktu, bo długo tkwią w człowieku. To czas je weryfikuje i robi porządek w głowie i sercu. Miał nadzieję, że i w tym przypadku tak będzie. Pogubiła się. Już sama nie wiedziała co o tym myśleć. Marek wyznał jej miłość a ona musiała go sprowadzić na ziemię. Widziała jak bardzo jest mu przykro, ale czy mogła go oszukiwać? Powiedziała mu prawdę. Najpierw musi uporać się z własnymi problemami. Tyle innych rzeczy miała na głowie. Obrona na dwóch kierunkach, wcześniej poród i ta tęsknota za rodziną. To doskwierało jej najbardziej i najbardziej martwiło. Nie było dnia, by nie myślała czy u nich wszystko dobrze i czy są zdrowi. Szesnastoletni Jasiek powinien jeszcze korzystać z dzieciństwa a tymczasem to pewnie na niego spadł obowiązek opieki nad małą Beatką. Kiedyś to ona to robiła, bo scedował to na nią ojciec nie wziąwszy nawet pod uwagę jak bardzo absorbuje ją nauka. - Twoje studia mnie nie obchodzą – mawiał. – Wystarczy, że łożę na nie kupę pieniędzy. Masz obowiązki w domu i powinnaś się z nich wywiązywać. Z tą kupą pieniędzy mocno przesadził, bo tak naprawdę płacił tylko za najpotrzebniejsze rzeczy. Nawet na ubrania jej żałował. Niejednokrotnie przerabiała coś ze starej odzieży po mamie, żeby mieć w czym chodzić. Od tego myślenia rozbolała ją głowa. Wzięła tabletkę i położyła się wcześniej niż zwykle. Jutro musiała być na uczelni. Była umówiona z jednym z promotorów na konsultację w sprawie pracy dyplomowej. Wyszła z uczelni w świetnym nastroju. Profesor Richter, jej promotor na wydziale ekonomii pochwalił jej pracę za profesjonalizm i rzetelne podejście do tematu. Mówił, że już do niczego nie może się przyczepić i liczy na piękną obronę tej pracy. Powiedział też, że prawdopodobnie odbędzie się w połowie czerwca i zostanie powiadomiona kiedy już uściśli termin. Nacisnęła mocniej czapkę na uszy i ruszyła w stronę przystanku. Nie uszła zbyt daleko, gdy usłyszała za plecami. - Ulka? Ulka, to ty? Odwróciła się gwałtownie, bo dobrze znała osobę, do której należał ten głos. Momentalnie w jej oczach ukazały się łzy. - Dobry Boże! Jasiek! Co ty tu robisz? Jak ja bardzo tęsknię za wami. – Rzuciła się bratu w ramiona. I on był wzruszony i długo nie chciał jej z nich wypuścić. Jego ręce ześlizgnęły się na jej brzuch. - To dlatego, prawda? – Wyszeptał. Wiedziała o co pyta. Przytaknęła. - Tak Jasiu. Dlatego. Pojedziesz do mnie? Mieszkam tu niedaleko. O tak wiele rzeczy chcę cię zapytać. - Pojadę Ula. I ja chcę się też czegoś dowiedzieć. Tak długo cię nie widziałem. Nie miałem pojęcia dlaczego ojciec wyrzucił cię z domu. Nie chciał nam powiedzieć. Mówił tylko, że dla niego przestałaś istnieć i zakazał nawet wymawiania twojego imienia. Płakaliśmy oboje i ja i Betti. Ona najbardziej, bo nie mogła zrozumieć dlaczego już z nami nie mieszkasz. Otworzyła drzwi do mieszkania i weszła do środka. Za nią wsunął się Jasiek. - Jak widzisz małe to mieszkanko, ale przynajmniej własne. Miałam dużo szczęścia, bo po tym jak tato wygonił mnie z domu poszłam pieszo do Warszawy. Zmarzłam tak bardzo, że usiadłam na podłodze w jednej z klatek schodowych i usiłowałam się rozgrzać. Tam znalazł mnie pewien człowiek. Byłam nieprzytomna. On zaopiekował się mną. Wezwał lekarza i pomógł wyzdrowieć. Dzięki jego przyjacielowi mogłam się tu wprowadzić. On też zaproponował mi pracę u siebie w firmie. Teraz nieźle mi się powodzi. W maju będę rodzić a w czerwcu się bronię. - Znasz płeć dziecka? Będę wujkiem chłopca czy dziewczynki? - Dziewczynki. To już pewne. - To Bartka dziecko, prawda? – Spytał cicho. Przytaknęła. - Bartka, ale nie mówmy o nim, dobrze? - Dobrze, ale powiem ci tylko, że tata nic nikomu nie powiedział o ciąży. Jeśli ktoś o ciebie pytał to mówił, że uciekłaś z domu. Tym samym zwalił winę na ciebie i umył rączki. Nie wybaczę mu tego nigdy. Dąbrowska też nic nie wie. - I niech tak zostanie. Lepiej żeby nikt nie wiedział, a tata… Tata może kiedyś zrozumie, że nie zachował się wobec mnie należycie i może wybaczy. - Byłaś w Rysiowie w wigilię, prawda? To od ciebie te prezenty. Byliśmy z Betti na cmentarzu i od razu zorientowaliśmy się jak zobaczyliśmy doniczkę z chryzantemami. Ojciec do tej pory się nie domyśla, a my udajemy, że też nie wiemy od kogo te dary. – Uściskała go kolejny raz. - Bardzo za wami tęsknię. A co ty robisz w Warszawie o tej porze? Nie powinieneś być w szkole? - Byliśmy z kumplami na stadionie „Skry”, bo trwa nabór do drużyny juniorów. Zapisałem się. - Musisz mi obiecać, że przywieziesz tu Betti. Może w którąś sobotę lub w niedzielę. Wymyśl coś, żeby tata nie nabrał podejrzeń. Dam ci trochę pieniędzy, żebyś miał na bilet. Kup też małej trochę słodyczy. Lubi je a tata pewnie nie często je kupuje. - Na pewno ją przywiozę, ale na razie nie będę jej mówił, że cię odnalazłem. Niech to będzie niespodzianka. Przygrzała obiad. Zajadali ze szczęśliwymi minami, gdy ktoś zadzwonił do drzwi. Poszła je otworzyć i ujrzała Marka. Spojrzała odruchowo na zegar. -A co ty tu robisz tak wcześnie? - Wpadłem tylko na chwilkę. Przywiozłem ci robotę i trochę pączków od Bliklego. Dostanę jakiejś kawy? – Spojrzał ponad jej głowę i dostrzegł Jaśka. – O przepraszam, nie wiedziałem, że masz gościa. To może innym razem ta kawa. – Uśmiechnęła się. - Nie wygłupiaj się. Mam gościa i to nawet bardzo ważnego gościa. Przedstawiam ci mojego brata Jaśka. Dzisiaj był dla mnie bardzo szczęśliwy dzień, bo przypadek zrządził, że spotkaliśmy się. A to Jasiu mój dobroczyńca i wybawca Marek Dobrzański. – Uścisnęli sobie dłonie. Marek z sympatią popatrzył na chłopaka. - Jak ty ją rozpoznałeś? Ja byłem świadkiem jej przemiany, jak zdjęto jej aparat i jak kupowała modne okulary i nie mogłem jej poznać. – Cieplak roześmiał się. - Siostry miałbym nie poznać? Zmieniła się, ale ja pamiętam ją właśnie taką bez aparatu i bez okularów. To od tej nauki tak oślepła, że potem musiała je nosić. Nauka szkodzi zdrowiu a ona jest tego najlepszym przykładem. – Parsknęli śmiechem. Marek dopił swoją kawę i wstał. - Będę się zbierał. Muszę jeszcze wrócić do firmy. - Ja też powinienem wracać. Ojciec się wścieknie, jak nie wrócę o jakiejś przyzwoitej porze. Nie lubi zajmować się Betti, wiesz przecież. - Marek, podwiózłbyś go do centrum? Tam ma autobusy do Rysiowa. Będę spokojniejsza. - Pewnie. Nie ma sprawy. Kolejny raz ściskała go ze łzami w oczach. Nie wiedziała kiedy go znowu zobaczy. - Daj mi jakoś dyskretnie znać kiedy przyjedziesz, dobrze? Masz numer mojej komórki? - Mam Ulka. Wprawdzie po twojej ucieczce ojciec zabronił nam korzystać z telefonu, bo bał się chyba, żebyśmy nie dowiedzieli się prawdy. Zresztą nadal tak jest. Będę musiał wykorzystać moment, kiedy go nie będzie, ale na pewno cię powiadomię, a ty uważaj na siebie i dbaj o siebie. Niedługo znowu się zobaczymy. Z podziwem patrzył na srebrnego Lexusa Dobrzańskiego. - Świetne cacko – powiedział z uznaniem. - Wsiadaj. Zawiozę cię do Rysiowa. Nie będziesz się tłukł autobusem. Po drodze jeszcze pogadamy. Sporo się dowiedział o życiu Uli w rodzinnym domu i o tym jak nie zawsze ojciec traktował ją dobrze. Usłyszał wiele niepochlebnych słów o Bartku. Jasiek nie szczędził szczegółów opowiadając mu jaki z niego lawirant i kombinator. - Wcale mu nie zależało na Ulce. Przez cztery lata wisiał na niej, bo wiedział, że łatwo mógł od niej wyciągnąć pieniądze, które zarabiała na korepetycjach. Bez przerwy wycierał się z innymi dziewczynami, a ona mu wierzyła i ufała. Zakochała się. Miłość jest ślepa. Teraz wreszcie przejrzała na oczy. Cieszę się, że cię poznała. Jest najlepszą siostrą na świecie. To ona zawsze o nas dbała nie tata. On zupełnie się zmienił po śmierci mamy i chyba za to, że odeszła obwinia Betti, bo mama zmarła tuż po jej urodzeniu. - Posłuchaj Jasiek. Tu masz wizytówkę z moim numerem komórki. Jak tylko uda wam się wyrwać zadzwoń do mnie. Przyjadę po was. Będę czekał na tym przystanku, na którym stoimy teraz. Nie chcę podjeżdżać pod dom, bo mogłoby to się wydać podejrzane. Tak będzie lepiej. - Dobrze. Dziękuję jeszcze raz za wszystko, a przede wszystkim za Ulę. – Jasiek uścisnął mu dłoń. – Do zobaczenia. – Wysiadł z auta i pomaszerował ulicą w kierunku domu z numerem ósmym. Sama nie mogła wyjść ze zdumienia przeglądając wyniki internetowej sprzedaży. Zysk przerósł wszelkie jej oczekiwania. Przez pierwsze dwa miesiące nowego roku zarobili ponad sto dwadzieścia pięć tysięcy. Kreacje rozchodziły się w iście rekordowym tempie. Pshemko wtajemniczony przez Marka, że rozkręcają taki pomysł, żeby opróżnić magazyny podszedł do tego z wielkim entuzjazmem. Obiecał, że osobiście powiadomi wszystkie stałe klientki o możliwości zakupu jego dzieł po obniżonej cenie. To bardzo przełożyło się na intensywną sprzedaż. Te bogate kobiety kupowały po kilka kreacji. Ula chwytała się za głowę. Również wszystkie płaszcze, które do tej pory sfotografowała i wkleiła ich zdjęcia na stronę, rozeszły się w mgnieniu oka. Triumfowała i cieszyła się każdą sprzedaną rzeczą tym bardziej, że Marek w kółko powtarzał jaki jest z niej dumny. Nie oszczędzał na niej. Dawał extra premie a ona dzięki temu czuła jeszcze większą motywację do wysiłku. Próbował ją trochę przystopować. W jej stanie nie było wskazane takie przepracowywanie się. Ona zapewniała go, że nic jej nie jest i czuje się znakomicie. Jej stosunek do niego nie uległ zmianie po tym wyznaniu jakim ją uraczył. Wychodziła ze skóry, by był z niej zadowolony. Wiedział, że to z wdzięczności za to co dla niej zrobił tak haruje a nie dlatego, że nagle zapałała do niego uczuciem. Było mu przykro i żal, bo on z każdym dniem coraz bardziej upewniał się w tym, że ona jest jego największą miłością. Miłością na całe życie. Ciężko pracował nad sobą, by nie przekroczyć tej delikatnej granicy. Nie chciał niczego zepsuć i ledwie hamował się czasem, by nie podejść do niej, wziąć w ramiona i pocałować najczulej jak tylko potrafił. Zdawał sobie sprawę, że nie może tego zrobić. Uznałaby to za nachalność z jego strony i próbę wymuszenia na niej czegoś. Na początku kwietnia zadzwonił do niego Jasiek informując, że w najbliższą sobotę wybiera się wraz z Betti do Warszawy. Przekonał ojca, by pozwolił mu zabrać małą na przedstawienie do teatru. Nawet nie sądził, że ojciec tak łatwo się zgodzi a z drugiej strony pomyślał, że ich wyjazd jest mu pewnie na rękę. Nie robił nic w tym kierunku, żeby poświęcić choć trochę czasu wychowaniu najmłodszej córki. Ciągle uważał, że to dziecko jest jak wyrzut sumienia, bo gdyby nie ono jego żona Magda żyłaby do dziś. To nie była prawda i to nie Beatka była przyczyną jej śmierci. Miała w głowie olbrzymiego tętniaka, który pękł i spowodował zgon. Ojciec jednak nie przyjmował takiej prawdy. Dla niego sprawa była jednoznaczna. - To świetna wiadomość Jasiu. Tak jak się umawialiśmy, będę na was czekał na tym przystanku o dziesiątej. Dzwoniłeś do Uli? - Jeszcze nie i chyba już nie zadzwonię, bo ojciec wraca. Przekaż jej dobrze? Muszę kończyć. Na razie. – Rozłączył się pośpiesznie słysząc jak ojciec otwiera wejściowe drzwi. Jak tylko skończył rozmowę z młodym Cieplakiem połączył się z Ulą. - Mam dobre wieści. W sobotę przywiozę ci Betti i Jaśka. Właśnie dzwonił i prosił, żebym przekazał ci wiadomość. Nie mógł dłużej rozmawiać, bo wasz ojciec wrócił do domu. - Naprawdę? – Zadrżał jej głos. – Przywieziesz ich? - Tak się z nim ostatnio umawiałem. Lepiej, żeby nie jechali autobusem. Ze mną będą szybciej. - Znowu mam u ciebie dług wdzięczności – chlipnęła w słuchawkę. - Nie ma o czym mówić. Przecież powiedziałem ci kiedyś, że zawsze chętnie pomogę. Nie płacz, bo twoje dziecko urodzi się beksą i nie pozwoli ci po nocach spać. – Uśmiechnęła się przez łzy. - Nie płaczę już i bardzo ci dziękuję. Zaparkował niedaleko rysiowskiego przystanku. Wysiadł z samochodu i oparł się o jego maskę. Spojrzał na zegarek, którego wskazówki wskazywały za pięć minut dziesiątą. – Za chwilę powinni być. – Ledwo to pomyślał i już dostrzegł Jaśka prowadzącego za rękę pięcio lub sześcioletnią dziewczynkę. Uśmiechnął się i gdy podeszli przywitał się z nimi. Uścisnął Jaśkowi dłoń i przykucnął przy Betti. - Witaj Beatko, jestem Marek i zawiozę was dzisiaj do Warszawy. – Dziewczynka rozciągnęła usta w promiennym uśmiechu a on ujrzał wtedy to niezwykłe podobieństwo do jego kochanej Uli. Te same, ogromne, chabrowe oczy, ten sam wykrój pełnych ust i identyczny uśmiech. Pomyślał, że Ula w jej wieku musiała wyglądać tak samo. Podała mu dłoń i powiedziała. - Dzień dobry. Jeszcze nigdy nie jechałam takim ładnym samochodem. - No to dzisiaj będziesz miała okazję. – Otworzył drzwi Lexusa mówiąc. – Wsiadaj, bardzo proszę. – Pomógł jej zapiąć pas. Jasiek usiadł obok niego. Ruszyli. - Ona nadal nic nie wie? – Mruknął cicho do Jaśka. Tamten pokręcił głową. - Nie. Chciałem, żeby miała niespodziankę. Podczas drogi nie rozmawiali zbyt wiele. Po pół godzinie zatrzymał samochód przed kamienicą na Raszyńskiej. Betti rozglądała się ciekawie. - Tu jest teatr? To chyba jakiś mały. - Nie marudź Betti. Wysiadamy. – Zbył ją Jasiek. Usłyszała dzwonek i niemal biegiem rzuciła się do drzwi. Otworzyła je na oścież i rozwarła szeroko ramiona. - Ulcia!? - Mała wpadła w nie i nie mogła się uspokoić z podekscytowania. – Nawet nie wiesz jak bardzo tęskniłam i jak bardzo płakałam. Myślałam, że zapomniałaś o nas. - Nigdy o was nie zapomniałam. Nigdy myszko. – Wykrztusiła z siebie połykając łzy. |
Marcysia (gość) 2013.09.29 08:58 |
Małgosiu, Ula nie wierzy w wyznanie Marka, co mnie zupełnie nie dziwi. W końcu od zawsze była szarą myszką, a może myśli, że to bardziej coś w rodzaju wdzięczności za sumienną pracę albo litości z powodu jej losu. Jednak Dobrzański zapewnia, że to wszystko jest szczere i kocha ją z każdym dniem coraz mocniej. A jak się kogoś kocha, to można wytrwać wszystko. Tak też będzie z jego miłością? Nie wątpię. On na pewno w niej wytrwa. Spotkanie Uli i Jasia potwierdza, że świat jest mały. Jednocześnie odkrywa przed nami kolejne karty dotyczące rodziny Cieplaków, konkretniej głowy tej rodziny. Nie potrafię po tej części odebrać Józefa inaczej, jak tylko jako parszywą, zakłamaną kanalię, której zależy na życiu bez problemów i na zasobnym portfelu. Jak można być tak fałszywym człowiekiem i swoje dziecko traktować jak zło koniecznie, obwiniać je o śmierć swojej żony? To okropieństwo. Jestem ciekawa, czy Józef dowie się o odwiedzinach dzieciaków i czy te odwiedziny wniosą coś więcej w życie Uli. Mam na myśli to, że może jakąś karą dla Cieplaka byłaby ucieczka dzieciaków do Uli, do Warszawy. Nie wiem, tak mi do głowy jakoś wpadło ;) Pozdrawiam Cię serdecznie! :) |
MalgorzataSz1 2013.09.29 09:23 |
Marcysiu Nie dziwię się, że tak właśnie postrzegasz Józefa. O to mi właśnie chodziło. W tym opowiadaniu on zdecydowanie ma być negatywną postacią. Dzięki spotkaniu z Jaśkiem Ula już wie, że w rodzinnym domu nie dzieje się najlepiej. Zapewniam, że będzie znacznie gorzej, chociaż pozytywne jest to, że wreszcie po tylu miesiącach rozłąki mogli się wszyscy spotkać. Od teraz dzieci będą mieć wsparcie i w Uli i w Marku i nie zostaną pozostawione same sobie. Józef nie dowie się nigdy o tych odwiedzinach. Jemu jest na rękę, że dzieci zajmują się same sobą i tym samym ma kłopot z głowy i wolną rękę. Za to jaki jest poniesie na pewno karę. Nie zostawiłabym tej sytuacji bez sprawiedliwego rozwiązania. Dziękuję Ci ranny ptaszku za wczesną wizytę tutaj i komentarz. Serdecznie Cię pozdrawiam i życzę udanej niedzieli. :) |
miki (gość) 2013.09.29 13:37 |
Józef zachowuje się jak wielu mężczyzn,zamiast zaakceptować sytułację którą daje życie całą winę za śmierć żony i za to że sam nie może sobie poradzić zwala na dzieci.Mam nadzieje że dzieci w końcu się przeprowadzą do Uli,bo życie w takiej atmosferze nie najlepiej wpływa na dzieci.Józef tak na prawdę sam jest dzieckiem,z jego zachowania wynika że w czasach gdy żyła żona to na niej za pewne spoczywał ciężar rodziny,a mąż to było kolejne dziecko.Może i kiedyś w końcu Józef zrozumie,chociaż tacy mężczyźni najczęściej są takimi egoistami że rzadko widzą własne błędy. |
MalgorzataSz1 2013.09.29 14:01 |
Miki Masz rację. Józef nie zrozumie. Nawet wydarzenia, w których i on weźmie udział nie uświadomią mu niczego, bo jest przeświadczony o swojej nieomylności. To typ mocno ograniczonego w swoich poglądach człowieka. Bez wątpienia kochał żonę, ale dzieci już niekoniecznie. Opieka nad nimi uwierała go do tego stopnia, że najstarszą Ulę wykorzystywał do zajmowania się domem, gotowania i opierania ich wszystkich, chociaż miał świadomość, że dziewczyna studiuje na dwóch kierunkach i nie zawsze ma czas na takie rzeczy. Beatki nie tolerował w ogóle i nie zajmował się nią. Opiekę nad nią sprawowała Ula a po jej odejściu Jasiek. Betti, choć była małym dzieckiem doskonale rozumiała, że ojciec nie kocha jej tak jak powinien. To bardzo przykre, gdy sześcioletnie dziecko dochodzi do takich wniosków. Czy dzieci przeprowadzą się do Uli? Ula ma mikroskopijne mieszkanie, w którym trudno by było pomieścić dwie dodatkowe osoby. Jedno co mogę zdradzić, to to, że będą razem. Wielkie dzięki Miki za wizytę i wpis. Serdecznie Cię pozdrawiam życząc udanego tygodnia. :) |
elkanum (gość) 2013.09.29 20:50 |
Cześć, Gosiu :D Nie zabijaj mnie :D :D :D Wiem, że dawno się do ciebie nie odzywałam. Pamiętasz mnie jeszcze? Zapraszam cię na mojego bloga blizejdoroslosci.bloog.pl ( same nudne notki :D ) Postaram się odzywać częściej. Jeszcze będziesz miała mnie dosyć :D Uściski, pozdrowienia i całusy od Elkanum :D :D :D |
MalgorzataSz1 2013.09.29 20:59 |
Elkanum Dawno się nie odzywałaś. Próbowałam zajrzeć na bloga, ale ciągle wyświetlało mi, że nie istnieje. To chyba jakiś nowy adres i na pewno tam zajrzę. Cieszę się, że wiatry ponownie przygnały Cię tutaj. Dziękuję i pozdrawiam. :) |
kawi ;) (gość) 2013.09.29 21:38 |
Jutro postaram się skomentować twoją notkę, bo teraz to już mama się na mnie drze, że ''jutro jest szkoła, spać!'' ;) a więc tylko zapraszam cię do mnie na nn ;) Pozdrawiam :] |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz