01 kwiecień 2013 |
ROZDZIAŁ 11
Wrócił do domu dość późno. Przygotował sobie ciepłą kolację i usadowiwszy się wygodnie na kanapie wziął na kolana laptop. Szybko wszedł na swoją pocztę i zauważył wiadomość od Budkowskiego. Na początku było kilka słów wstępu razem z adresem a pod spodem zdjęcia. Kiedy ją zobaczył pociekły mu łzy. Jakże ona się zmieniła. Jak wypiękniała. Na zdjęciach zobaczył ją wychodzącą z domu. Rzeczywiście miała w ręku nosidełko z niemowlęciem. – Ciekawe, czyje to dziecko? Może opiekuje się jakimś? Pięknie wygląda. Nadal ma idealną figurę. Na kolejnych fotografiach rozmawiała z jakąś ciemnowłosą dziewczyną, wchodziła do firmy trzymając nosidełko, śmiała się do grupki osób stojących wokół niej. Pogładził czule jej twarz na monitorze. Jakże on za nią tęsknił. Ta tęsknota i pustka sprawiała mu niemal fizyczny ból. Czy zdoła jej to wszystko wynagrodzić? Czy zdoła wyjaśnić wszelkie nieporozumienia? Tak bardzo chciałby wrócić do czasów, gdy była mu tak bliska, najbliższa. Marzył o jej słodkich ustach, jej cudnych, chabrowych oczach, które śmiały się teraz do niego z monitora. Wie już, gdzie ma jej szukać i nie będzie więcej tracił czasu. Już nie. Dość go zmitrężył. Musi pojechać jeszcze do rodziców. Ostatnio kiepsko mu się układały stosunki z nimi, ale nie ma innego wyjścia. Musi poprosić ojca o zastępstwo w firmie. Przynajmniej na dwa tygodnie. Pojedzie do Szwecji i odnajdzie swoje szczęście. Dwa dni później zjawił się w domu seniorów. Poprosił Zosię o kawę i przywitał się z nimi w salonie. - Dawno cię tu nie było – mruknął ojciec. – Masz jakieś kłopoty? - Rozczaruję cię tato, ale nie. Wszystko idzie dobrze a firma dawno już stanęła na nogi dzięki umowom, które zawarłem. Nie przyszedłem rozmawiać o kondycji firmy, bo ta jest znakomita. Przyszedłem, by prosić cię o zastępstwo przez dwa tygodnie. Nie będziesz miał kłopotów, bo każdy wie, co ma robić, a Sebastian dopilnuje mi działu i jeśli zajdzie taka potrzeba pomoże ci. Zawsze też możecie do mnie zadzwonić, gdyby były jakieś problemy. Zgodzisz się? - No pewnie, ale nie rozumiem, dlaczego opuszczasz firmę na tak długo? - Muszę wyjechać. Do Szwecji. - Do Szwecji? Służbowo? - Nie. Całkowicie prywatnie. Jadę tam spotkać się z kobietą, którą kocham nad życie i mam nadzieję, że pozwoli mi wszystko wyjaśnić i być może wybaczy mi moje tchórzostwo i niezdecydowanie, a przede wszystkim ten ślub. - Wiemy, że kogoś kochasz, – odezwała się Helena – ale nie powiedziałeś nam nigdy, co to za dziewczyna. Nigdy nie zdradziłeś, kim ona jest. - Już nie będę tego ukrywał. To Ula Cieplak, moja była asystentka i były dyrektor finansowy F&D. - Ula Cieplak? Ta dziewczyna w koszmarnych ciuchach i wielkich okularach? Chyba nosiła też aparat na zębach? Nie jest zbyt urodziwa, musisz przyznać. Myślałam, że masz lepszy gust. Zdenerwowały go słowa matki. - A ty nadal mierzysz ludzi własną miarką. Urodziwą już miałem. Wiele mi z tego przyszło. Wybraliście mi najgorszą żonę pod słońcem. Pustą, głupią, infantylną, zarozumiałą, próżną, wredną i jak się okazało - rozwiązłą. Jedno wielkie nic w pięknym opakowaniu. Teraz nie będę was pytał o zdanie. Wybrałem sam i wybrałem mądrze. Ula to najlepsza osoba na świecie. Stanowi całkowity kontrast w stosunku do waszej ukochanej Paulinki. W odróżnieniu od niej Ula posiada mózg. Jest mądra, dobra i łagodna. Nigdy nie podnosi głosu. Zawsze gotowa pomóc w potrzebie. Niezwykle uzdolniona. Posiada prawdziwy talent ekonomiczny, a przede wszystkim dla mnie jest najpiękniejsza na świecie, bo ma piękną duszę. Jest najważniejszą osobą w moim życiu i kocham ją całym sercem. To, co tato? Mogę liczyć na twoją pomoc? - Kiedy chcesz wyjechać? - W sobotę rano. Jeszcze do końca tygodnia będę na miejscu. Zacząłbyś od poniedziałku. - No to załatwione. – Krzysztof westchnął. - Jedź i szukaj swojego szczęścia. Do piątku pozałatwiał wszystkie pilne sprawy. Porozdzielał obowiązki. Uprzedził wszystkich, że nie będzie go dwa tygodnie i zastąpi go ojciec. Poprosił Olszańskiego, by miał na wszystko oko. Powiedział mu, że wybiera się do Uli. - Wiem gdzie ona jest. Wyjechała do Szwecji po naszym rozstaniu. Jadę do niej i spróbuję wszystko naprawić. Teraz jestem już wolny i nie spapram tego. Trzymaj za mnie kciuki Sebastian. - Powodzenia chłopie. Mam nadzieję, że ci wybaczy i że wybaczy mnie. W sobotę wcześnie rano stawił się na lotnisku. O siódmej miał wylot. Wcześniej zabukował miejsce w hotelu poleconym przez Budkowskiego. - Hotel jest świetny – mówił detektyw – a najważniejsze, że położony jest niedaleko osiedla, na którym mieszka Ula. Można nawet przejść spacerkiem. Był podekscytowany. Ta ekscytacja jeszcze bardziej się wzmogła, gdy wylądował w Sztokholmie. Taksówka zawiozła go pod sam hotel. Zameldował się i kupił w recepcji plan miasta. Nawet nie rozpakowywał walizki, zabrał tylko dokumenty i ruszył w miasto. Z mapy zorientował się, że to rzeczywiście blisko. Nie minęło dwadzieścia minut i dotarł do osiedla. Spodobało mu się tak jak Uli, kiedy zobaczyła je po raz pierwszy. Jeszcze raz wysupłał z kieszeni kartkę z adresem i sprawdził numer domu. Odnalazł go bez trudu. Wszedł do klatki schodowej i od razu zauważył wizytówkę na drzwiach z nazwiskiem Uli. Wziął głęboki oddech i nacisnął dzwonek. Potem naciskał jeszcze kilka razy. Nikt mu nie otworzył. Najwyraźniej nie było jej w domu. Postanowił poczekać na nią. Usiadł na ławce przed domem i uważnie lustrował okolicę. Siedział tak chyba z godzinę i powoli tracił nadzieję, że ją spotka. – Może gdzieś wyjechała na weekend, a ja czekam tu jak jakiś kretyn? Usłyszał rozmowę i wesoły, kobiecy śmiech. Odwrócił głowę i ujrzał dwie dziewczyny rozprawiające z ożywieniem. Jedna z nich pchała dziecięcy wózek. Zamarł. Ula. To była jego Ula. Ona również go dostrzegła i zdumiona przystanęła z wrażenia. - Maniu uszczypnij mnie, bo chyba mam jakieś omamy wzrokowe. – Wymamrotała cicho. - Ale o co chodzi? - Widzisz tego faceta na ławce? To Marek. Marek Dobrzański. Nie wierzę i jestem w szoku. – Podeszły bliżej. Podniósł się wolno z ławki. Miał zalaną łzami twarz. - Ula. – Wyszeptał. – Nareszcie cię odnalazłem. Odnalazłem cię. – Podszedł do niej i objął ją, mocno przytulając. – Boże, Ula, nawet nie wiesz jak bardzo tęskniłem. Zgodzisz się porozmawiać ze mną? Ja chcę ci wszystko wyjaśnić. Proszę. – Spojrzał błagalnie w jej oczy. Ona również płakała. Szlochając pytała. - Skąd ty się tu wziąłeś? Jak mnie odnalazłeś? - To długa historia kochanie, ale wszystko ci opowiem, tylko mi na to pozwól. Oderwała się od niego ocierając dłonią mokre policzki. - Muszę ci kogoś przedstawić. To Marysia Dolińska, moja serdeczna przyjaciółka z dziecięcych lat. To dzięki niej tu jestem. Marysia uścisnęła wyciągniętą dłoń Marka. - Ja was zostawię. Musicie porozmawiać. Jeszcze się na pewno spotkamy. Do widzenia. Kiedy Mania odeszła znowu przytulił Ulę do siebie. - Tak bardzo cię przepraszam za całą krzywdę jaką ci wyrządziłem. Byłem taki głupi, taki głupi… - Lepiej stąd chodźmy, bo ludzie zaczynają dziwnie patrzeć. Złapała za wózek i weszła z nim do klatki. Otworzyła drzwi i wepchnęła go do środka. Marek był zaintrygowany. – Co to za dziecko? Ma dobry sen. Ani nie drgnęło podczas manewrów wózkiem. Ula wyjęła je i przytuliła do piersi. - Wejdź proszę. Rozgość się. Zaraz zrobię nam kawy i porozmawiamy spokojnie. - Ula? Czyje to dziecko? – Zapytał cicho. - Nie poznajesz? – Roześmiała się. - Zaraz coś ci pokażę. Chodźmy do pokoju. Ułożyła małą na kanapie i ściągnęła jej czapeczkę. Hania poruszyła się i otworzyła oczy. – Wyspałaś się już? – Spytała pieszczotliwie Ula. Przygładziła jej kruczoczarne włosy. Podniosła ją i powiedziała do Marka. – A teraz dobrze się przyjrzyj. Gapił się na to maleństwo i im dłużej to robił, tym bardziej był zdumiony, bo zauważał, że miało identyczne włosy jak on, identyczne oczy jak on i identyczne rysy twarzy. Ula połaskotała dziecko po brzuszku a ono roześmiało się perliście. Zauważył je. Wykwitły na rumianych policzkach dziewczynki tak wdzięcznie jak na jego własnych. - Dobry Boże, Ula…, ono jest moje, prawda? Moje? - Twoje Marek. Nie wyprzesz się go, bo to twoja miniatura. Przedstawiam ci Hannę Cieplak, twoją córkę. Odebrał ją z rąk Uli i przytulił. Mała przyglądała mu się ciekawie. - Ile ma? - Skończyła sześć miesięcy. Już samodzielnie zaczyna siadać i aż się rwie do tego. Jest bardzo ruchliwa. – Pogładził gęste włosy Hani. Znowu w jego oczach zalśniły łzy. - Ula, gdybym wiedział, gdybym tylko wiedział, że spodziewasz się dziecka, już dawno bym tutaj był. – Pokręciła głową. - Nie byłbyś. Jesteś żonaty. Widziałam w telewizji ślub. - Nie jestem żonaty Ula. Już nie. Odpłaciłem Paulinie pięknym za nadobne. Rozwód orzeczono z jej winy i musiała mi jeszcze zapłacić zadośćuczynienie. Jestem wolnym człowiekiem Ula i pragnę tylko jednego. Pragnę być z wami. Kiedy rozstawaliśmy się powiedziałem ci prawdę. Powiedziałem ci, że cię kocham i nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo. Nie uwierzyłaś mi. Po tym jak znalazłaś te świecidełka i poczułaś się oszukana i wykorzystana nie dziwiłem się, że mi nie wierzysz. Byłem zbyt słaby, by sprzeciwić się planom rodziców. Potem jednak zaczął narastać we mnie bunt. Jeśli oglądałaś migawki ze ślubu to wiesz, że nie miałem najszczęśliwszej miny. Szedłem jak na ścięcie. Poślubiałem kobietę, której nienawidziłem całym sercem, a ta, którą bezgranicznie kochałem uciekła i ukryła się przede mną. Już po wyjściu z kościoła, kiedy składano nam życzenia powiedziałem rodzicom, że to mój pogrzeb, że już nigdy nie będę szczęśliwy i już nigdy nie będę miał normalnej rodziny, bo szantażem zmusili mnie do tego ślubu. Potem, już na weselu miałem rozmowę z Pauliną. Powiedziałem jej, że jej nie kocham i nie tknę jej już nawet kijem, bo prócz wstrętu nie czuję do niej nic. Powiedziałem, że nie będzie żadnej nocy poślubnej, żadnej podróży poślubnej i żadnych dzieci. Jeszcze tego samego dnia, to znaczy w niedzielę postanowiłem, że przeniosę się na piętro i tak zrobiłem. Potem doprowadziłem do skompromitowania Pauliny. Wiesz jak bardzo bała się skandalu. Wkręciłem ją w dwa. Z nią w roli głównej i z Korzyńskim, pamiętasz go? To było świństwo z mojej strony, przyznaję, ale musiałem jej odpłacić za te wszystkie lata upokorzeń i wiecznych awantur. Dostała to, na co zasłużyła. Zdradzała mnie z tym Ruskiem i to na oczach ludzi, którzy nas znali. Zdobyłem zdjęcia, na których widać było jak się całują i nie tylko, a potem wysłałem je do bulwarowej prasy. Zażądała rozwodu, choć nie wiedziała, że to moja sprawka. Potrzymałem ją jeszcze w niepewności i po drugim skandalu zgodziłem się podpisać papiery rozwodowe. Byłem wolny, a jedynym moim celem było odnalezienie cię. Dobrze się ukryłaś. Wynajęty przeze mnie detektyw długo nie potrafił cię zlokalizować. Wreszcie mu się udało i jak tylko ustalił twój adres, przesłał mi go, a ja nie zastanawiałem się ani przez sekundę. Wsiadłem w samolot i przyleciałem licząc na to, że może mi wybaczysz i zgodzisz się byśmy zaczęli od początku. Zapomnieli o tym co było i wrócili do siebie. Bardzo cię kocham Ula. Przez te wszystkie miesiące nie przestałem cię kochać ani na moment. Wybacz mi proszę. – Załamał mu się głos i ukrył w dłoniach twarz. Ona też płakała tuląc do siebie Hanię. – Oddałbym wszystko Ula. Oddałbym naprawdę wszystko, byś wróciła do mnie i pozwoliła na to, żebyśmy stali się prawdziwą rodziną. - To nie takie proste – usłyszał jej szept. – Wybaczyłam ci już dawno temu, kiedy po raz setny analizowałam twoje słowa wtedy, gdy uciekałam przed tobą. Zrozumiałam, że powiedziałeś mi prawdę o swoim uczuciu. Jednak ciągle był we mnie żal, że nie zaufałeś mi, że posunąłeś się do obsypywania mnie tymi prezentami, żeby mnie kupić. Kiedy znalazłam tą kartkę od Sebastiana, zawalił mi się świat. Zrozumiałam, że to jedna, wielka intryga, byś miał nade mną kontrolę. Nie mogłam tego pojąć. Znałeś mnie dobrze i musiałeś wiedzieć, że ja nigdy nie zrobiłabym nic przeciwko tobie. Nie wykorzystałabym w żaden sposób tych udziałów, bo nie należały do mnie. Chciałam umrzeć. Kochałam cię, a ty igrałeś z moimi uczuciami. Wtedy przyszła z pomocą Marysia. Zaprosiła mnie tutaj. Jej znajomy załatwił mi rozmowę kwalifikacyjną z właścicielem firmy modowej „Nakkna”. Moje kwalifikacje wystarczyły do tego, by móc zostać jego asystentką. Potem okazało się, że jestem w ciąży. Byłam zrozpaczona. Tak bardzo chciałam o tobie zapomnieć, a tymczasem urodziłam dziecko, które do złudzenia przypomina ciebie. Tu mają bardzo dobrze rozwinięte zaplecze socjalne. „Nakkna” dysponuje żłobkiem i przedszkolem. Wożę małą codziennie do pracy, bo karmię ją jeszcze piersią. To bardzo komfortowa sytuacja, bo w godzinach karmienia mogę zejść na dół do żłobka i dać jej jeść. Świetnie zarabiam. Sporo posyłam do domu, ale i sporo mi zostaje. Jestem prawą ręką szefa i nie mogę tak z dnia na dzień powiedzieć mu, że odchodzę. Muszę go na to przygotować. Mam nadzieję, że to rozumiesz? Słuchał tego, co mówiła w największym skupieniu. Przycisnął jej dłoń do ust i powiedział cicho. - Czy to znaczy, że jak już pozałatwiasz wszystko wrócisz do Polski, wrócisz do mnie? – Uśmiechnęła się promiennie. - Wrócę. Przecież jesteś miłością mojego życia a dziecko powinno mieć ojca. Zsunął się na klęczki i objął ją. - Nawet nie wiesz jak bardzo jestem szczęśliwy. Kocham cię. Jesteś najlepszym, co przytrafiło się w życiu. Ty i Hania. - A gdzie ty się właściwie zatrzymałeś? - W Fyris Hotel. Mam tam wynajęty pokój. - To może przeniósłbyś się tutaj? Jest gdzie spać, a mała powinna się chyba do ciebie przyzwyczaić. Jutro możemy się wybrać na spacer. Oprowadzę cię po mieście i pokażę firmę. Szeroki uśmiech rozlał się na jego twarzy. - Naprawdę mógłbym? Dziękuję, jesteś wspaniała. To zaledwie dwadzieścia minut drogi stąd. Obrócę raz dwa. - Poczekaj. Spokojnie. Zadzwonię po Marysię. Ona ma samochód. Podwiezie cię. Będzie szybciej. Ty pojedziesz do hotelu a ja w tym czasie nakarmię małą i przygotuję jakiś obiad. – Wybrała numer Mani i pokrótce przedstawiła jej sytuację. – Za chwilę będę – usłyszała w słuchawce. – No załatwione. Zaraz tu będzie. - Ona chyba mieszka niedaleko, prawda? - Mieszka w klatce obok w dwupoziomowym mieszkaniu. Wie również wszystko o nas, więc nie musisz nic ukrywać. – Uśmiechnął się. - Nie mam najmniejszego zamiaru. Koniec niedomówień. – Podszedł do niej i ucałował ją czule. – Dogoniłem swoje szczęście i nie wypuszczę go już z rąk. Uwinęli się bardzo sprawnie. Marysia zaczekała w samochodzie przed hotelem, a on porwał swoją walizkę i szybko zbiegł do recepcji. Przeprosił za kłopot i wymeldował się. - Naprawdę ją kochasz? – Spytała Mania, gdy wracali już z powrotem. - Bardzo. Uwierz lub nie, ale przez te wszystkie miesiące bez niej myślałem, że oszaleję. Kocham ją całym sercem. Wybaczyła mi, a ja zrobię wszystko co w mojej mocy, by wynagrodzić jej całą krzywdę, której przeze mnie doznała. Hania jest taka do mnie podobna. Nie spodziewałem się, że zastanę tu dwa skarby. Jestem szczęśliwy, naprawdę szczęśliwy, że je mam. Mówiła, że znasz naszą historię. Powiem ci tylko, że rozwiodłem się z żoną. Jestem już wolnym człowiekiem. - Myślę, że ta cała sytuacja wyszła ci tylko na korzyść. Mam na myśli to, że jednak się zmieniłeś. Z tego co mówiła o tobie Ula wywnioskowałam, że nie byłeś za bardzo odważny. Nie potrafiłeś się sprzeciwić woli rodziców. - To delikatnie powiedziane. Byłem śmierdzącym tchórzem. Ten ślub zmienił wszystko. Zmienił mnie. Teraz jestem już innym człowiekiem. Człowiekiem, który ma własne zdanie i nie daje sobą manipulować. Jestem o wiele silniejszy psychicznie niż kiedyś. - To dobrze. Dobrze dla was obojga. Ona musi się poczuć bezpieczna. Teraz nie myśli tylko o sobie, ale też o Hani. Mam nadzieję, że zapewnisz jej to wszystko. - Daję słowo honoru. Już dość wycierpiała przeze mnie. Weszli do domu i zastali Ulę w kuchni. - Jesteście już. Zostaniesz na obiedzie Maniu? - Nie Ula. Lars ma przyjechać. Wybieramy się do kina a potem na kolację. No, lecę. Trzymajcie się. Kiedy wyszła, Ula zwróciła się do Marka. - W salonie zrobiłam miejsce w jednej z komód. Tej po prawej stronie. Tam możesz wypakować rzeczy. Zaraz podam obiad. – Zrobił jak mówiła. Gdy ułożył ostatnie koszule usłyszał płacz. - Pójdę do niej Ula. Może uda mi się ją uspokoić. – Podszedł do łóżeczka małej i wziął ją na ręce. – No co tam maleństwo? Dlaczego płaczesz? Nie trzeba płakać. Zobacz jakie śliczne masz zabawki. Tata da ci misia. Jest mięciutki i puchaty. – Mała przestała płakać w momencie. Wpatrywała się w jego twarz i słuchała tego kojącego, spokojnego głosu. Rączką przejechała mu po policzku. Roześmiał się. – Sprawdzasz Haniu, czy tata też ma takie dołeczki jak ty? Też ma. Takie same. Identyczne. Kocham cię maleńka. Ula stała już od jakiegoś czasu w drzwiach oparta o futrynę i przysłuchiwała się temu monologowi. Poleciały jej łzy. Był taki czuły i opiekuńczy. – Będzie dobrym ojcem. Ma wspaniałe zadatki na takiego. – Pomyślała. - Chodź Marek. Zabierz Hanię i tego misia. Obiad na stole. Mała pobawi się w kojcu. Zajadał ze smakiem. - To jest pyszne Ula. Świetnie gotujesz. Za to w poniedziałek ja ci ugotuję obiad. Jak wrócisz z pracy będzie na ciebie czekał. – Spojrzała na niego z powątpiewaniem. - Ty ugotujesz obiad? A potrafisz? - Potrafię Ula. Od miesięcy gotuję sam. Obrzydło mi żarcie w knajpach. Poczytałem trochę przepisów i wypróbowałem je. Nie otrułem się i żyję, więc nie jest tak źle. O której wracasz z pracy? - Kierowca przywozi mnie około szesnastej trzydzieści. A ty? Do kiedy zostajesz w Szwecji? - Wziąłem dwa tygodnie urlopu. Mamy więc trochę czasu dla siebie. Może przekonasz szefa, że chcesz wrócić do kraju? - Chcę wrócić Marek i to nie wiesz jak bardzo. Tęsknię za tatą i dzieciakami. Hanię widzieli tylko na skypie. Bardzo chcą ją uściskać i przytulić. Wiesz co powiedział tata, gdy pierwszy raz ją zobaczył? „Córcia, jaka ona podobna do Dobrzańskiego”. – Marek roześmiał się a potem spoważniał. - Boję się spotkania z twoim ojcem. Skóra mi cierpnie jak sobie pomyślę, jakie on ma o mnie zdanie. - Nie zabije cię przecież. Jest szczęśliwy, że ma wnuczkę, a poza tym już dawno wyjaśniłam mu naszą sytuację. Nie wiedziałam tylko, że rozwiedziesz się z Pauliną i do mnie przyjedziesz. On uważa, że Hania powinna mieć ojca i na pewno się ucieszy, że jesteśmy już razem. Bo jesteśmy, prawda? – Spytała z obawą. Przytulił ją do swojego boku. - Jesteśmy kochanie i tak już będzie do końca naszych dni. Nie potrafię bez ciebie żyć i bez tej małej kruszynki też. Jesteście dla mnie wszystkim. Te dwa tygodnie mijały szybko. Za szybko. Poznał miasto. Poznał „Nakknę” i poznał Nilssona, który obiecał mu, że jak tylko zapozna się z ofertą F&D i ona go zainteresuje, być może nawiąże współpracę z nim. Ula opowiedziała szefowi o wszystkim. O tym, że Marek ją odnalazł i że ją kocha. Ucieszył się, że ma córkę i bardzo pragnie, by obie wróciły do Warszawy, bo chce z nimi być. Nilsson okazał się bardzo mądrym człowiekiem. - Nie będę cię zatrzymywał Ula, choć bardzo będzie mi tu ciebie brakować. Jednak twoje szczęście jest najważniejsze. Szczęście i rodzina, którą stworzysz wraz z Markiem. Ja już dziś dam ogłoszenie do prasy. Może będę miał farta i trafi mi się kolejna taka perełka jak ty? Uściskała go serdecznie słysząc te słowa. - Wyjechałabym razem z nim. To jeszcze niemal dwa tygodnie, bo na tyle przyjechał. Mam nadzieję, że zgłosi się w tym czasie jakaś kompetentna osoba. - Dobrze Ula. Ty popracuj jeszcze tydzień. Pozamykaj mi rozpoczęte sprawy. Potem masz wolne aż do wyjazdu. Musisz przecież zlikwidować mieszkanie, a to trochę trwa. Była mu wdzięczna za jego dobroć, wyrozumiałość i życzliwość. Był wspaniałym szefem i wspaniałym człowiekiem. Powiedziała Markowi o swoich planach i o tym, że chce wracać razem z nim. Fruwał ze szczęścia. Nie sądził, że uda jej się wyjechać tak szybko. - Uwielbiam cię i kocham nad życie. |
Marcysia (gość) 2013.04.01 12:09 |
Małgosiu, jak pięknie, jak romantycznie, jak cukierkowo! W pewnym momencie tej części bardzo bałam się, że jednak Ula nie zgodzi się na powrót do Polski i co najważniejsze - na powrót do Marka. Na szczęście szybko rozwiałaś te wątpliwości dalszym tekstem. Teraz już musi być dobrze, prawda? Musi się już ułozyć i toczyć tak, jak w dobrej komedii romantycznej :) Pozdrawiam Cię serdecznie :) |
MalgorzataSz1 2013.04.01 12:47 |
Marcysiu. Ja raczej nie nazwałabym tego komedią romantyczną, chociaż z pewnością dużo romantyzmu w tekście jest. Teraz już chyba nie ulega żadnej wątpliwości, że wszystko będzie pięknie i szczęśliwie. Zostało jeszcze kilka spraw do zamknięcia. Do takiego postawienia kropki nad "i". Np. ich powrót do Polski, reakcja Józefa i takie tam. Jednak wcześniej trzeba polikwidować sprawy w Szwecji i temu będzie poświęcony kolejny rozdział. Dzisiaj swoim komentarzem wyprzedziłaś wszystkich. Bardzo Ci dziękuję i przesyłam buziaki. :) |
truskaweczka (gość) 2013.04.01 14:52 |
O jeju!!! Ile się wydarzyło w tej notce. Wciąż jeszcze staram się ułożyć to sobie w głowie. Wiesz, że bardzo bardzo czekałam na ten rozdział. Na ich spotkanie. Nie sadziłam, że to wszytko pójdzie tak prosto. Znaczy, że Marek przyjedzie, ona go zobaczy, powie mu, że mają dziecko i potem wrócą do Polski. Myślałam, że trochę bardziej im pogmatwasz:) Ale bardzo się cieszę, że już najgorsze, mam nadzieję za nimi. Marek na pewno będzie doskonałym ojcem. Powiedz mi ile mniej więcej jeszcze części "W pogoni za szczęściem" przewidujesz? Będzie ślub? Mam nadzieję, że tak:) Nie za dużo bym chciała wiedzieć? :P Buziaki :***** |
MalgorzataSz1 2013.04.01 15:03 |
Truskaweczko Nie było sensu robić im pod górkę. Już w jednym z poprzednich rozdziałów, w tym, w którym Ula urodziła małą Hanię, napisałam jej przemyślenia odnośnie Marka. To wtedy tuląc córkę do piersi pogodziła się z jej wielkim podobieństwem do ojca i to wtedy zrozumiała, że nie może obwiniać go o to, że nie miał zbyt odważnej natury i był zbyt podatny na decyzyjność rodziców. Wtedy też kolejny raz doszła do wniosku, że gdy wyznawał jej miłość, mówił prawdę i że kochał tylko ją. Ona wybaczyła mu już wiele miesięcy wcześniej, dlatego też po jego pełnym skruchy wyznaniu nie miała problemu z decyzją, czy z nim być, czy nie. Jeśli by go nie kochała, to nawet dziecko nic by tu nie zmieniło i nie byliby razem. Zarówno ona jak i on wiele przeszli osobno i są na tyle rozsądni, że myślą o swojej przyszłości a przede wszystkim o przyszłości Hani, która powinna wychowywać się w pełnej, kochającej rodzinie. Ślub oczywiście będzie, ale niestety tylko cywilny, bo Marek jest przecież rozwodnikiem. Całe opowiadanie liczy 15 rozdziałów. Mam nadzieję, że chociaż trochę zaspokoiłam Twoją ciekawość. Bardzo dziękuję Ci za wpis. Pozdrawiam. :) |
Seraphina (gość) 2013.04.01 16:36 |
Cóż za miła niespodzianka :) Już myślałam, że będę czekać do czwartku, zaglądam do Ciebie a tu kolejny rozdział :) Wspaniały :) Tak bardzo się cieszę, że Marek spotkał się z Ulą, że tak pięknie się to potoczyło :) Ciekawa jestem reakcji babci Heleny, bo mam nadzieję takowa będzie i że nie był to ostatni rozdział. Pozdrawiam serdecznie :) |
bewunia68 (gość) 2013.04.01 16:54 |
SŁODKO!!!! Taki plasterek na ranę. Ta jakby Ula tylko czekała , aż ją odnajdzie. Szef nie tylko pozwoli jej szybko odejść, ale i może nawiążą współpracę obu firm. Pomimo drastycznych zachowań Marka wobec Pauliny, to jednak cale opowiadanie tchnie optymizmem i może służyć do poprawy nastroju. Spotkanie po tylu miesiącach. Łzy obojga. Romantycznie. Życzę Ci Gosiu żebyś już pokonała tę grypę jelitową. A wszystkim komentującym życzę szybkiego nadejścia wiosny. |
MalgorzataSz1 2013.04.01 17:30 |
Seraphina, Bewunia Oczywiście, że opiszę zachowanie Heleny, przecież ona nadal sceptycznie nastawiona jest do ukochanej swojego syna. To jedna z tych spraw, które w opowiadaniu należy doprowadzić do końca. Rozdział nie był ostatni. Przed Wami kolejne cztery a w związku z tym jeszcze trochę czytania. Bardzo się cieszę Bewuniu, że mimo wszystko optymistycznie odbierasz to opowiadanie. Taki właśnie był mój zamiar. Co by było, gdyby Marek się jednak nie zmienił, gdyby się nie zbuntował i do końca życia tkwił w tym chorym związku z Pauliną? Psychicznie słaby, nigdy nie zdobyłby się na odwagę, by ją opuścić i dożyłby starości męcząc się z kobietą, której nienawidził. Wbrew pozorom ten ślub z nią wcale nie był taki bezsensowny, bo paradoksalnie pozwolił wyrwać mu się i spod kurateli rodziców i od tej chciwej Włoszki. W samej biblii jest napisane "oko za oko, ząb za ząb" i nie chodzi tu o to, by brać jakiś krwawy odwet, ale o to, by złe uczynki innych wobec nas nie pozostały bezkarne, a wybór metody zadośćuczynienia zależy już od nas samych. Ze mną już nieco lepiej, choć jeszcze daleko do ideału, jednak powoli się dźwigam. Bardzo dziękuję dziewczyny za komentarze i serdecznie Was pozdrawiam. :) |
miki (gość) 2013.04.01 17:41 |
Niema nic gorszego niż jak rodzice chcą na siłę urządzać życie dorosłym dzieciom.Dla Dobrzańskich najważniejsze jest by synowa była piękna,takim postępowaniem doprowadzili tylko do cierpienia nie tylko swojego syna ale i kobiet które spotkał.To że ciągle urządzali mu życie doprowadziło do tego że nie potrafił sam decydować,nawet ożenił się tylko dla tego że rodzice tak kazali.Wszystko co nas kształtuje wynosimy z domu.Na szczęście Marek zmądrzał i dorósł do tego by sam wziąć swoje życie we własne ręce. Mam nadzieje że Dobrzańscy zaakceptują Ulę nie tylko dla tego że teraz wygląda inaczej. |
MalgorzataSz1 2013.04.01 18:07 |
Dokładnie Miki. Myślę, że w dzisiejszych czasach
występuje już niewiele takich przypadków aczkolwiek być może jeszcze
się zdarzają, szczególnie w bogatych familiach, gdzie dorobek przechodzi
z pokolenia na pokolenie i ciągle jest pomnażany. Kiedyś małżeństwo
bogatego panicza z dziewczyną z zaścianka nazywano mezaliansem. Dzisiaj
się mówi, że to dziewczyna chwyciła Pana Boga za nogi i jeśli bogaci
rodzice to akceptują, dochodzi do ślubu. U Dobrzańskich sytuacja była
nieco inna. Prócz względów ewidentnie materialnych były też względy
sentymentalne i uczuciowe względem Pauliny. Nie wyobrażali sobie innej
synowej i niekoniecznie chcieli poznać zdanie na ten temat swojego syna.
Z ich strony to był taki psychiczny terror, który początkowo łatwo było
stosować wobec niezdecydowanego i słabego psychicznie Marka. Dzieci powinny słuchać swoich rodziców, ale tylko do pewnego momentu, a rodzice powinni stanowić wzorzec dla swoich dzieci. W tym konkretnym przypadku dobrze się stało, że Marek zbuntował się przeciwko nim i ich decyzjom. Wielkie dzięki za wpis Miki. Pozdrawiam Cię serdecznie. :) |
aga (gość) 2013.04.01 19:27 |
witam małgosiu sprawiłas mi ogromna radosc tym rozdzialem . ciesze sie ze ula i marek doszli do porozumienia i ze sa szczesliwi razem ze swoja coreczka. mysle ze beda miec jednak problem z rodzicami marka, czekam na kolejne rozdziały pozdrawiam |
MalgorzataSz1 2013.04.01 20:23 |
Aga. Nigdy nie może być zbyt sielankowo. To raczej Marek będzie miał obawy, bo nie wie jak zareaguje jego matka na wieść o wnuczce. Kiedy powiedział przed wyjazdem do Szwecji, kim jest dziewczyna, którą kocha, matka nie zareagowała dobrze. Jednak on asekuruje się ze wszystkich stron i w stosunku do rodzicielki również. Za wiele nie chcę zdradzać, ale niedługo sama się o tym przekonasz. On nie dopuści, by ktoś miał go rozdzielić z Ulą. Dzisiaj dzień niespodzianek i cieszę się, że tak właśnie potraktowałaś ten rozdział. Dziękuję pięknie za wpis i pozdrawiam. :) |
Amicus (gość) 2013.04.01 21:31 |
aaaaa, czekałam, czekałam i wreszcie się
doczekałam na rozdział jedenasty i spotkanie Uli i Marka. Powiem Ci
Gosiu, że zrobiłaś mi wielką niespodziankę wstawiając dzisiaj kolejną
część. Baaaardzo Ci za to dziękuję! Cudownie, że Ula pozwoliła mu
zostać, że była zdecydowana, a nie np. wypaliła z tekstem 'potrzebuję
trochę czasu'. Wzruszające było to ich spotkanie, tak samo jak moment, w
którym Dobrzański dowiaduje się, że jest ojcem. Teraz pozostaje tylko
czekać aż sprowadzi rodzinę do kraju. I mam nadzieję, że Helena nie
będzie już robić trudności. Krzysztof zachował się przyzwoicie
przejmując firmowe stery i życząc synowi powodzenia. Helena ma pretensję
do syna, że pokochał mało urodziwą dziewczynę. Cóż... Ale w sumie
powinna zaakceptować wybrankę syna - w końcu Ula wygląda znacznie lepiej
- w miemaniu Heleny będzie pasować do rodziny Dobrzańskich. Dziękuję Ci za tą cudowną część! Serdeczne pozdrowienia :) |
MalgorzataSz1 2013.04.01 21:38 |
Amicus. No tak, doczekałaś się. Nie wiem tylko, co z następnym rozdziałem i kiedy go dodam. W nim będzie już powrót do Polski a wcześniej pożegnanie Nakkny i przyjaciół. Sprawę zmiany nastawienia Heleny do Uli na pewno wyprostuję. Nie będzie to takie trudne, bo Helena też przecież pragnęła wnuków a mała Hania zawojuje ją zupełnie. Bardzo Ci dziękuję, że dałaś radę skomentować jeszcze dzisiaj. Ja wypatruję u Ciebie jakiejś mini, bo na rozdział mogę chyba liczyć dopiero w weekend, prawda? Pozdrawiam Cię cieplutko. :) |
Amicus (gość) 2013.04.02 09:54 |
Małgosiu, mam nadzieję, że wrócisz do starej i sprawdzonej formuły czwartek-niedziela. U mnie miniaturka dzisiaj o stałej 'miniaturkowej' porze, czyli kilka minut po dziewiętnastej. Rozdział obiecałam wstawić w czwartek i mam nadzieję, że uda mi się tej obietnicy dotrzymać. Pozdrawiam :) |
MalgorzataSz1 2013.04.02 10:47 |
Amicus To świetne wiadomości. Nie spodziewałam się, że dodasz tak szybko. Będę w takim razie dzisiaj zaglądać. Buziaki. |
Amicus (gość) 2013.04.02 19:47 |
Miniaturka już widnieje na moim blogu. Zapraszam! :) |
Ania (gość) 2013.04.03 14:58 |
Gosiu Kolejna cześć.Dzięki.Ciesze się ,że Ula z Markie wszystko sobie wyjaśnili.Szef Uli okazał się wporzo.Każdy chyba chciałby mieć takiego szefa.Ula z Markiem i Hania stworzą rodzinkę.Czekam na cd. pozdro. Ania |
MalgorzataSz1 2013.04.03 16:41 |
Aniu. Dziękuję, że znalazłaś czas, by do mnie zajrzeć i zostawić komentarz. Pozdrawiam Cię serdecznie i czekam na nowe zdjęcia u Ciebie. Znajdź proszę jakieś ślady wiosny, choćby najmniejsze. :) |
Abstrakt (gość) 2013.04.03 17:05 |
Małgosiu ;-) Co za niespodzianka, nikt w tym roku jakoś nie silił się na robienie żartów primaaprilisowych, pogoda.... każdy wie ;-) Już ona sama wydaje się być takim żartem :-) Dwa piękne rozdziały, i zaskakujące decyzje Uli. Postanowiła wyjechać wraz z Markiem, ależ ten facet ma szczęście. Determinacja, a może też pewna volta potrafi zdziałać cuda ;-) Bardzo lubię takie wydarzenia, napawają optymizmem a także dają wiarę, że można. Można, prawda? Niesamowitym wydarzeniem będzie to jak cała rodzina pojawi się w FD, wszystkie ciocie oszaleją i będzie wielka radość. Smutno będzie pewnie wyjeżdżać ale o byt Ula już nie musi się martwić, w końcu warunki w Szwecji a w Polsce to dwa różne światy. Idę wyglądać na słońce ;-) Pozdrawiam ciepło Małgosiu ;-) |
MalgorzataSz1 2013.04.03 17:34 |
Abstrakt. Czy Ty masz jakiś szósty zmysł? Ja naprawdę opisałam pojawienie się Uli w F&D. Trochę mnie to zdołowało, bo kolejny raz okazało się, że jestem bardzo przewidywalna. Może już czas odwiesić laptopa na hak? Zanim jednak ona pojawi się w firmie jeszcze trochę się podzieje. Słońca nie szukam. Marne na nie szanse. Cały Śląsk pod zwałami śniegu i ciągle go przybywa. Ta zima obrzydła mi już zupełnie. Marzę o ciepełku. Dziękuję Ci kochana, że mimo tak kiepskiej aury zajrzałaś tutaj i zostawiłaś ślad. Serdecznie Cię pozdrawiam. :) |
Ania (gość) 2013.04.03 19:19 |
Hej zapraszam serdecznie nowa notka .http://gosia-sochaa.blogspot.com/ na blogu o fotografii beda niedlugo zdjecia.Musze cos poszukac.:D Pozdrawiam serdecznie Ania. Gosiu ja zawsze znajde czas zeby tu zajrzeć.teraz będe go mieć jeszcze wiecej...(długa historia :( ) |
Abstrakt (gość) 2013.04.03 21:47 |
Małgosiu :-) nie odwieszaj laptopa na żaden hak ;-) I pisz pisz kochana :-) Pozdrawiam ciepło :-) |
MalgorzataSz1 2013.04.03 22:13 |
Abstrakt Hahaha. To był tylko taki rodzaj łagodnej prowokacji. Póki co, na pewno nie odwieszam. Nie dlatego, że nie mam o czym pisać, ale dlatego, że nie mam odpowiedniego haka. :):):) Zaczynam myśleć nad kolejnym opowiadaniem i wciąż szukam inspiracji. Jednak zanim ono powstanie mam przecież jedno gotowe w zanadrzu, więc nie zostawię Was tak zupełnie bez niczego. :) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz