Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 6 października 2015

"W POGONI ZA SZCZĘŚCIEM" - rozdział 12

04 kwiecień 2013
ROZDZIAŁ 12



W piątek ostatecznie pożegnała się z „Nakkną”. Uściskała Nilssona i Ruth. Nie obyło się bez łez i wzruszeń. Nilsson potwierdził, że wszystkie należności zostały już przelane na jej konto. Pożegnał się i Marek, który wraz z Hanią towarzyszył tego dnia Uli. Zapewnił Szweda raz jeszcze, że jak najszybciej przyśle mu katalogi kolekcji i będzie z nim w kontakcie. Sam dostał kilka od Nilssona z zamiarem pokazania ich Pshemko. Kiedy wyszli już z budynku „Nakkny” spytał.
- To co teraz Ula? Mamy zaledwie tydzień na załatwienie wszystkiego.
Uśmiechnęła się do niego szeroko.
- Nie martw się. Damy radę. Nawet już dzisiaj możemy zabrać się za pakowanie rzeczy. Część z nich trzeba wysłać do Rysiowa. Część zostawię moim przyjaciołom. Poznasz ich w niedzielę. Zaprosiłam ich wszystkich na pożegnalną kolację. Jeszcze dzisiaj trzeba zadzwonić do Rysiowa i poinformować tatę. Musimy z nim porozmawiać oboje. Tak chyba będzie najlepiej. W sobotę wyskoczymy jeszcze do Uppsali, do rodziców Marysi. Z nimi też powinnam się pożegnać. W tygodniu pójdę do banku. Przeleję pieniądze na moje konto w Polsce a to tutaj zamknę. I to chyba wszystko. A, jeszcze bilet dla mnie i Hani.
- Tym to już ja się zająłem. Masz bilet. Hania go nie potrzebuje, bo jest jeszcze malutka. Wczoraj załatwiłem telefonicznie. Odbierzemy na lotnisku. – Kolejny raz obdarowała go pięknym uśmiechem.
- A mówiłam, że damy radę? Teraz jednak chodźmy. Zrobimy po drodze jakieś zakupy na niedzielę. Coś trzeba podać tym głodomorom. – Zachichotała.

Po wspólnie przygotowanym obiedzie zabrali się za pakowanie rzeczy. Hania spała w swoim łóżeczku a oni starali się zachowywać jak najciszej. Jutro miały powędrować do Polski dwa ogromne pudła wypchane rzeczami Uli i małej.
- W poniedziałek będę musiała pójść jeszcze do zarządcy osiedla, by rozwiązać umowę na wynajem mieszkania. Marysia obiecała mi, że meblami zajmie się razem z naszymi przyjaciółmi. Każdy z nich coś weźmie. Nawet na przewijak znalazł się chętny.
Pracowali do wieczora. Ula nakarmiła Hanię i usiadła wraz z nią i Markiem przed komputerem. Połączyła się szybko z Rysiowem i już po chwili witała się z ojcem.
- Dobry wieczór tatusiu. Dzwonię do was, bo ostatnio wiele zmieniło się w moim życiu i wiele się wydarzyło. Jednak najważniejsze jest to, że w następną sobotę wracam do Polski. Wracam do was już na zawsze.
Widziała jak po policzkach ojca toczą się ogromne łzy.
- Naprawdę? Wracasz? Córcia, to najlepsza wiadomość jaka może być. Zaraz zawołam dzieciaki. Ależ się ucieszą. – Po chwili już widziała roześmiane twarze rodzeństwa przyklejone do monitora.
- Ulka, może przyjadę po was na lotnisko? Nie dasz sobie rady z bagażem i z małą.
- Dziękuję Jasiu, ale to nie będzie konieczne. Jest jeszcze coś, co powinniście wiedzieć. Mówiłam wam, że ojcem Hani jest Marek Dobrzański. On mnie odnalazł i przyjechał tu tydzień temu. Okazało się, że rozwiódł się z żoną i bardzo pragnie być częścią naszego życia. Mojego i Hani. Wyjaśniliśmy sobie wszystko i postanowiliśmy dać sobie jeszcze jedną szansę. On też chciałby z wami porozmawiać.
Marek przysunął się bliżej monitora.
- Dobry wieczór panie Józefie. Cześć Jasiek, cześć Betti. Panie Józefie, nie ukrywam, że bardzo obawiam się tej rozmowy a przede wszystkim tego, co pan może sobie o mnie pomyśleć, jednak mam nadzieję, że to, co za chwilę powiem trochę mnie usprawiedliwi. Nigdy nie chciałem Uli skrzywdzić. Kochałem ją i nadal kocham bardzo mocno. Jednak pewne moje uczynki spowodowały, że ona poczuła się oszukana i uciekła ode mnie. Byłem wówczas zbyt słaby, by o nią walczyć. Uwikłany w związek z kobietą, której nienawidziłem z całej duszy, musiałem się poddać woli rodziców i poślubić ją. To małżeństwo nie trwało długo. Ja ciągle kochałem Ulę i nie mogłem się przemóc, by żyć z tą kobietą. W końcu zbuntowałem się. Miałem jej tak dość, że już nie mogłem z nią dłużej być. Rozwiodłem się i było mi już wszystko jedno, co zrobią moi rodzice i co zrobi ona. Ja tylko chciałem być z Ulą, a cała reszta była bez znaczenia. Długo jej szukałem. Byłem nawet u was w Rysiowie i pytałem o nią, pamięta pan? Ukryła się tak dobrze, że nawet doświadczony detektyw, którego wynająłem, miał spore trudności, by ją odnaleźć. Jednak w końcu udało mu się. Jak tylko przesłał mi adres spakowałem się i przyleciałem do Sztokholmu. Nie miałem pojęcia, że zamiast jednego skarbu zastanę tu dwa. Dla mnie najcenniejsze. Dlatego pozwoli pan, że korzystając z tego, że oglądacie nas teraz wszyscy, wykorzystam ten moment. Wiem, że powinienem w tej chwili uklęknąć, ale wtedy nie widzielibyście niczego. – Wyjął z kieszeni spodni małe niebieskie pudełeczko i otworzył je. – Ula. Zawsze cię kochałem, kocham i będę kochał aż do śmierci. Przysięgam to w obecności twojej rodziny. Ty i Hania jesteście dla mnie największym szczęściem. Czy zgodzisz się zostać moją żoną?
Tak ją zaskoczył, że nie mogła wydobyć z siebie głosu. Zamiast niej odezwał się Cieplak.
- Co ty na to Ula? - Potrząsnęła głową, jakby budziła się z letargu.
- Tak… Tak… Zgadzam się, przecież jesteś całym moim życiem. – Wsunął jej pierścionek na palec i ucałował jej słodkie usta.
- Dziękuję kochanie. Jestem najszczęśliwszym z ludzi. – Odwrócił twarz do monitora. – Mam nadzieję, że wybaczycie mi i przyjmiecie do swojej rodziny. – Józef uśmiechnął się.
- Marek, bo chyba już teraz mogę się tak do ciebie zwracać, nie mieliśmy pojęcia, że ciebie z Ulą coś łączy, dopóki nie wyszła sprawa z jej ciążą. Dopiero wtedy opowiedziała i wyjaśniła nam tę skomplikowaną sytuację. Mała jest do ciebie bardzo podobna. Zaraz to zauważyłem, gdy tylko Ula pokazała nam ją po raz pierwszy. Bardzo ją kochamy i już nie możemy się doczekać, kiedy będziemy mogli ją uściskać. A waszej miłości nie mógłbym się sprzeciwić, bo unieszczęśliwiłbym tym was oboje. Czekamy na was i bądź pewien, że przyjmiemy cię z otwartymi ramionami. Najważniejsze, że jesteś wolny i że kochasz moją córkę.
Marek był wzruszony. Podziękował Józefowi za tyle ciepłych słów.
- Jeszcze Ula chciała wam coś powiedzieć.
- Tato, posyłam jutro do domu dwa wielkie kartony z rzeczami moimi i Hani. Na pewno dojdą przed naszym przyjazdem, więc odbierzcie je i dajcie do mojego pokoju. Będę wypakowywać po powrocie. Jasiek, na lotnisko nie przyjeżdżaj, bo Marek zostawił na parkingu przed nim samochód i zawiezie nas prosto do Rysiowa. Będziemy koło jedenastej, bo wylot mamy o siódmej trzydzieści. Już się nie mogę doczekać kiedy was uściskam. Strasznie tęskniłam.
- I my tęskniliśmy córcia. Czekamy na was w takim razie w sobotę. Do zobaczenia. – Rozłączyli się, a Marek dopiero teraz ukląkł przed Ulą i całując jej dłonie płakał ze szczęścia.
- Dziękuję ci skarbie, że się zgodziłaś. To było dla mnie bardzo ważne, bym mógł zacząć z wami nowe życie.
- A ja jestem jeszcze bardziej szczęśliwa, bo spełnia się mój nierzeczywisty sen, by zawsze być u twego boku.

Hania zasnęła. Stali dłuższą chwilę przy jej łóżeczku i wpatrywali się w spokojną twarz cicho posapującej dziewczynki. Objął swoje szczęście ramieniem i przytulił do siebie.
- Tak właśnie wyobrażałem sobie rodzinę Ula – wyszeptał. – Cichy, ciepły, przytulny dom, ukochana żona u boku i spokojnie śpiące dziecko. Nie mógłbym marzyć o niczym więcej. – Spojrzała mu w oczy i pogładziła policzek.
- Kocham cię. Zawsze będę cię kochać. Po naszym rozstaniu postanowiłam, że już nigdy w moim życiu nie będzie żadnego mężczyzny, bo każdego porównywałabym do ciebie. Rozpaczliwie tęskniłam, ale wiedziałam, że muszę zabić w sobie tę tęsknotę, bo już nigdy nie będziemy razem. To, co wydarzyło się przez te ostatnie dni, to jak najpiękniejszy sen, z którego już nigdy nie chcę się obudzić. Kochaj się ze mną Marek. Chcę cię poczuć, zachłysnąć się twoim zapachem, przypomnieć sobie twoje ciało.
Słuchał jej słów jak najpiękniejszej muzyki. Przylgnął z czułością do jej ust a potem oderwawszy się od niej poprowadził do jej pokoju. Czas stanął w miejscu, a on kochał się z nią tak jak kiedyś w tym SPA, żarliwie, gorąco, namiętnie. Wreszcie ją miał tak blisko. Najbliżej jak tylko mógł i czuł, że skrzydła mu rosną u ramion a szczęście rozwija je i unosi go do prawdziwego raju. Przez tyle długich miesięcy nie miał żadnej kobiety. Od czasu tego wspólnego wyjazdu z Ulą, nie zbliżył się do żadnej, bo żadna nie była nią. Krzyknęła. Z jego gardła też wydobył się krzyk ulgi. Błogie odprężenie rozlało się po jego ciele. Znów całował jej usta delikatnie i zmysłowo.
- Czy wiesz Ula, że od czasu kiedy byliśmy razem nie miałem innej kobiety? Nie mogłem się przełamać, by być z Pauliną. Nie mogłem się przełamać, by mieć jakąkolwiek inną. Chciałem tylko ciebie. Gdybym cię nie odnalazł, nadal żyłbym jak mnich. Nawet w myślach nie chciałem cię zdradzać, bo byłaś i jesteś tą jedną jedyną.
- Naprawdę to doceniam Marek. Myślę, że bardzo się zmieniliśmy a ty na pewno. Oboje, mimo że nie byliśmy razem, podjęliśmy podobne decyzje. Gdybyś był inny, pogodziłbyś się z istniejącym stanem rzeczy i nie szukałbyś mnie z taką determinacją. To największy dowód miłości, jaki mogłeś mi dać. Bardzo cię kocham.

W sobotni ranek zapakowali się do samochodu Marysi i ruszyli do Uppsali. Dolińscy już wiedzieli, że Ula wraca do Polski. Wiedzieli też, że przyjedzie wraz z ojcem Hani pożegnać się z nimi. Czekali też na nich już od samego rana. Przywitanie było bardzo wylewne. Ucałowali Hanię, a Dolińska zaraz wzięła ją na ręce. Ula przedstawiła im Marka.
- To Marek Dobrzański, ojciec Hani, a od wczoraj mój narzeczony.
- Och Ula! Tak się cieszę. Nareszcie nie będziesz sama a i Hania wreszcie będzie miała prawdziwego ojca. Gratuluję wam kochani z całego serca. Żeby jeszcze moja Marysia chciała nam dać taka wspaniałą wnuczkę, to więcej do szczęścia nie byłoby nam potrzebne.
- Mamo! – Obruszyła się Mania. – Żebyś nie wypowiedziała tych słów w złą godzinę. Kto wie? Może to szybciej nastąpi niż myślisz. Lars coś kombinuje i sądzi, że niczego się nie domyślam. Podejrzewam, że w niedługim czasie będzie się chciał oświadczyć.
- Byłoby wspaniale - rozmarzył się Doliński. – Lars, to bardzo poukładany, przedsiębiorczy i miły człowiek. Polubiliśmy go a i tobie chyba nie jest obojętny. Mamy nadzieję, że przyjmiesz te oświadczyny?
Marysia uśmiechnęła się pod nosem i puściła oczko do Uli.
- No przyjmę, przyjmę. Kocham go przecież.
- No dobrze. Teraz jednak chodźmy. Pewnie zgłodnieliście. Kawa zaparzona a i śniadanie na stole. – Dolińska zaganiała wszystkich do domu.
Marek był pod urokiem tych ludzi. Prostych, serdecznych i niezwykle gościnnych. Żegnali ich z żalem.
- Musicie przyjechać do Polski. Lot jest krótki i nie umęczycie się, a tam już się wami zajmiemy. Tata bardzo by się ucieszył z waszej wizyty. Pomyślcie o tym, dobrze?
- Pomyślimy Ula. Jak na nasze lata jesteśmy w niezłej formie i trzymamy się jakoś. Do Polski nie przyjeżdżaliśmy, bo nie mamy tam już żadnej rodziny. Nie było do kogo wracać, ale do was chętnie przyjedziemy. Musimy zobaczyć jak rośnie wasza kruszynka. Będziemy tęsknić za wami a za małą szczególnie.

W niedzielne popołudnie w mieszkaniu Uli zebrała się cała grupa szwedzkich przyjaciół. Ula przedstawiła im Marka a Markowi ich. Rozmawiali po angielsku. Przy pomocy Marysi przygotowali smaczną kolację składającą się niemal w całości ze szwedzkich dań.
- Będzie nam ciebie brakowało Ula – Stwierdził Anton. – Przyzwyczailiśmy się do ciebie i pokochaliśmy tę małą ślicznotkę. – Ula poklepała go po ramieniu.
- Nie martw się Anton. Zawsze możecie przecież nas odwiedzić. Żadne z was nie było jeszcze w Polsce. To ładny kraj, choć tak pięknych krajobrazów jak tu w Szwecji, tam nie ma. Są jednak inne. Dla nas najpiękniejsze i te jak przyjedziecie, będziecie mogli zobaczyć. Nie wiem jak to jeszcze będzie i jak wszystko się ułoży. Ale jak już oboje z Markiem poukładamy sobie wszystko, wtedy znajdziemy czas i dla was.
- To prawda. – Odezwał się Marek. – Wiem jak bardzo Ula ceni sobie waszą przyjaźń i wiem jak bardzo pomagaliście jej, by nie czuła się w tym kraju obco i źle. Ja już teraz zapraszam was wszystkich na nasz ślub. Jeszcze nie wiem kiedy się odbędzie, bo o tym nie rozmawialiśmy. Ja chciałbym jak najszybciej. Jednak w pierwszej kolejności chciałbym załatwić jedną rzecz, a mianowicie to, by Hania nosiła moje nazwisko. Pewnie zajmie to trochę czasu, ale jak tylko to załatwię zaczniemy myśleć o ślubie. Nie będzie to ślub z pompą, bo ani ja ani Ula takiego nie chcemy. Chcemy ślubu kameralnego. Tylko rodzina i najbliżsi przyjaciele. Mamy nadzieję, że przyjedziecie na niego wszyscy jak tu siedzicie. - Potwierdzili zgodnie.
Poruszono też sprawę mebli. Gunnar zaraz wyraził chęć zabrania kanapy. Sprzęty z dziecięcego pokoju chciała wziąć Petra dla mającego się narodzić dziecka swojej siostry, a kuchenne meble i te z pokoju Uli miały powędrować do Bosse.
- Ja zdam klucze Ula – zadeklarowała się Marysia – jak już mieszkanie będzie puste. Ty tylko idź rozwiązać umowę na wynajem, bo tam potrzebny jest twój podpis.
W ciągu tygodnia pozałatwiała wszystko. Mieszkanie powoli pustoszało. Na ostatnią noc przenieśli się do Marysi. Rano miała ich zawieźć na lotnisko do Bromma. Dzień wcześniej kupili jeszcze nosidełko dla Hani. Tamto było już za małe i oddali je Petrze, podobnie jak wózek. To, które kupili Ula mogła zarzucić na ramiona i umieścić w nim Hanię.
Wstali wcześnie i po lekkim śniadaniu Marysia wyprowadziła samochód z garażu. Zapakowali podręczny bagaż i ruszyli. Na lotnisku czekała ich prawdziwa niespodzianka. Zobaczyli wszystkich swoich przyjaciół a największym zaskoczeniem był widok Nilssona i Ruth. Ula popłakała się z tego wielkiego wzruszenia. Uściskała serdecznie wszystkich dziękując im za przyjaźń i wielkie wsparcie podczas całego swojego pobytu. Nilsson szepnął jej tylko, że przyjął dziewczynę na jej miejsce i ma nadzieję, że będzie równie kompetentna jak ona. Ruth również pociekły łzy. Przyzwyczaiła się do Uli i polubiła ją, a jej nieco surowy charakter znacznie złagodniał przy sympatycznej Polce. Długo machali im wszyscy zanim nie zniknęli za bramkami prowadzącymi do odprawy.

Po godzinie i czterdziestu minutach samolot obniżył lot by wreszcie osiąść na pasie startowym warszawskiego lotniska. Hania usnęła w ramionach Uli i nawet lądowanie jej nie obudziło. Przeszli przez halę przylotów i wyszli na parking. Już z daleka zauważyła srebrnego Lexusa Marka. Uśmiechnęła się.
- Nie zmieniłeś samochodu? To dobrze. Lubię go.
Zapakował bagaże i już usadowiwszy je i siebie w środku powiedział.
- Kochanie, zanim dotrzemy do Rysiowa, zatrzymamy się jeszcze przy sklepie z fotelikami dla dzieci. Nie możesz ją wieźć na kolanach, to wbrew przepisom. Kupię taki fotelik i ułożymy ją z tyłu, dobrze?
- Dobrze. Dziękuję, że pomyślałeś. Jedźmy już.
Zakup fotelika nie trwał dłużej jak dziesięć minut. Marek zdecydował się natychmiast i natychmiast zamontował go na tylnym siedzeniu. Ula przeniosła małą, która rozglądała się dokoła gaworząc cicho. Marek przypiął ją pasami i ruszyli w dalszą drogę.
Czekali na nich przy bramie wjazdowej. Czekali wszyscy. Jasiek poznał samochód Marka i krzyknął.
- Jadą tato! Jadą!
Marek zaparkował delikatnie obok nich i wysiadł z samochodu. Pomógł wysiąść Uli, która już wylądowała w objęciach rodziny a sam wyjął z fotelika Hanię i podszedł do nich.
- Dzień dobry wszystkim. – Przywitał się. Józef oderwał się od córki i przyjaźnie spojrzał na Dobrzańskiego.
- Witaj Marek, witaj. Bardzo się cieszę, że mamy wreszcie was wszystkich na miejscu. Pokaż mi to cudo. - Wziął od Marka Hanię i przytulił ją. Wzruszony ucałował jej policzki.
- Moja wnusia. Moja kochana. Witaj maleńka. Witaj Kropeczko. Jesteś taka śliczna, a dziadek jest z ciebie bardzo dumny.
Po kolei lądowała w ramionach Jaśka i Beatki. Aż dziw, że nie była wystraszona. To dzięki tym częstym rozmowom z domem i temu, że Ula za każdym razem pokazywała jej dziadka i swoje rodzeństwo, mała zdążyła się oswoić z ich widokiem i nie bała się ich ani nie płakała. Gaworzyła tylko po swojemu i uśmiechała się wdzięcznie ukazując te słodkie dołki odziedziczone po Marku i dwa mleczne zęby, które zaczęły się jej dość wcześnie wyrzynać w dolnej szczęce.
- No ale kochani chodźmy do domu. To jeszcze nie pora obiadowa, ale mam ciasto i świeżo parzoną kawę. – Zadysponował Józef.
Aż do obiadu Ula opowiadała im o życiu w Szwecji, o firmie i o Dolińskich. Po obiedzie, gdy Jasiek poszedł do siebie a Betti zajęła się Hanią, usiedli wraz z Józefem w pokoju gościnnym i wtedy on zapytał.
- Ja chciałbym wiedzieć jakie wy macie plany, bo o nich nie usłyszałem ani słowa.
- To może ja powiem. – Odezwał się Marek. – Bardzo chciałbym, by Ula i Hania zamieszkały ze mną. Mam duże mieszkanie na Siennej w Warszawie i na pewno się pomieścimy. Jednak zanim to nastąpi to wy najpierw musicie się nią nacieszyć i jeśli nie ma pan nic przeciwko temu, ja będę dojeżdżał. Muszę też przygotować mieszkanie. Urządzić pokój dla małej. Jutro niedziela, ale sklepy są otwarte. Może mógłbym przyjechać i zabrać cię Ula na zakupy? Trzeba kupić łóżeczko dla Hani. Tu chyba też by się przydało. Poza tym jakieś mebelki i chyba wózek, ale ty wiesz lepiej, czego ona potrzebuje. Zabrałbym cię też na Sienną, żebyś obejrzała mieszkanie. W przyszłym tygodniu zacznę załatwiać sprawy związane ze zmianą nazwiska Hani. Jest moją córką i bardzo pragnę, by nosiła moje. Jak tylko to załatwię, pomyślimy o dacie ślubu. Ja dość się wyczekałem na Ulę i nie chcę dłużej zwlekać. Chcę, byśmy pobrali się jak najszybciej i stali się prawdziwą rodziną. Powinienem też chyba oficjalnie przedstawić cię swoim rodzicom. Wprawdzie oboje cię znają, ale nie wiedzą nic o Hani. Jednak najpierw pozałatwiam rzeczy, które wymieniłem wcześniej.
- Bardzo się cieszę Marek, że podchodzisz do sprawy tak poważnie i rozsądnie. To dobry plan. Ja jednak najbardziej zadowolony jestem z faktu, że Hania będzie miała ojca, a Ula męża. W tej społeczności nadal tkwią głęboko zakorzenione stereotypy i nie do przyjęcia jest tutaj panna z dzieckiem. Nie miałaby tu życia, a sąsiedzi wytykaliby ją palcami. Dlatego cieszę się, że nie chcesz odkładać tego ślubu.
Siedział u Cieplaków do późnego wieczora. Potem ucałował swoje dwa skarby i z obietnicą, że zjawi się jutro rano, odjechał na Sienną. Ula po uśpieniu Hani przysiadła jeszcze przy stole w kuchni. Józef wchodząc pogładził ją po głowie i przysiadł obok.
- I co córcia. Szczęśliwa jesteś?
- Bardzo. On mnie naprawdę kocha tato. Opowiadał mi z jaką determinacją mnie szukał. Wynajął detektywa. To o czymś świadczy, prawda? Przeciwstawił się rodzicom i przez to nie jest z nimi w najlepszych stosunkach. O ile ojciec wydaje się go rozumieć, tak matka zupełnie nie. Ciągle ma mu za złe, że nie potrafił pokochać Pauliny, którą uważa za córkę. Trochę dziwne podejście, prawda? Jak można zmuszać kogoś do miłości? Matka powinna stać murem za swoim dzieckiem, a ona trzyma stronę kobiety, która zrobiła z życia jej syna piekło na ziemi. Jestem pewna, że nie zaakceptuje mnie. Jest mi to jednak obojętne. Nie musi tego robić, bo to nie z nią spędzę resztę życia tylko z Markiem. Kocham go i on mnie kocha. Mamy dziecko i to dla niego powinniśmy się poświęcić. On stał się bardzo stanowczy tato i bardzo odpowiedzialny. Już od dawna nie ulega woli rodziców. Akurat w jego przypadku to, że zbuntował się przeciwko nim, wyszło mu na korzyść, bo umocniło jego charakter. – Pogładziła spracowaną dłoń ojca. – Pójdę się położyć. To był intensywny dzień, a Hania pewnie już od szóstej zacznie marudzić. Dobranoc tatusiu. – Cmoknęła ojca w policzek i powędrowała do swojego pokoju.

Zjawił się o dziesiątej rano. Przywitał się czule z Ulą i z Hanią. W czasie, gdy Ula się szykowała do wyjścia, baraszkował z małą na dywanie. Raczkowała, a on na kolanach podążał za nią. Łaskotał ją a ona wydawała z siebie radosne piski i łapała go za policzki. Był szczęśliwy, że ta mała istotka w tak krótkim czasie przywykła do niego i na jego widok wyciągała rączki.
Zostawili Hanię pod opieką dziadka a sami pojechali do Warszawy. Udało im się kupić wózek, dwa łóżeczka wraz z pościelą dla małej i zamówić mebelki do jej pokoju. Obiad zjedli na mieście a po nim Marek zawiózł Ulę na Sienną. Spodobało jej się to wielkie, przestronne mieszkanie. Urządził je ze smakiem, choć dość oszczędnie. Sama nie lubiła zagraconych pomieszczeń i chyba nie chciałaby w nim nic zmieniać.
- Ślicznie tu – odwróciła uśmiechniętą twarz do Marka. – Podoba mi się. To gdzie chcesz urządzić pokój Hani?
- Chodź. Pokażę ci. Poszedł w głąb mieszkania i otworzył jedne z drzwi. – Spójrz. Ten pokój jest najmniejszy, ale i tak dość spory i ustawny. Tuż obok jest moja sypialnia. Będziemy słyszeć, kiedy będzie płakać. – Otworzył kolejne drzwi. – Jeśli chcesz coś tutaj zmienić, to tylko powiedz. Może łóżko chcesz inne? Ja kupię i urządzę wszystko tak jak zechcesz.
- Niczego nie zmieniaj, bo wszystko bardzo mi się podoba. Przecież to nowe meble, szkoda je wyrzucać, a łóżko jest idealne. – Zauważył, że się zarumieniła i przyciągnął ją do siebie.
- Cieszę się, że ci się podoba. Nie będę w takim razie nic zmieniał tylko pokój Hani. Jest tam w głębi jeszcze jeden pokój, który przeznaczyłem dla ewentualnych gości i kolejny stanowiący mój gabinet i bibliotekę. Jednak od biedy i tam można spać. Chodźmy do salonu. Napijemy się kawy i potem pojedziemy do Rysiowa. Chcę się jeszcze nacieszyć maleństwem. Jutro zobaczę ją dopiero po południu.




bewunia68 (gość) 2013.04.04 18:10
No, No. Dobrzański już planuje ślub! Ale długo szukał Uli więc sie nawet nie dziwię. Zaskoczyło mnie tylko zdanie Uli jeśli chodzi o podejście rodziców Marka do niej. Nie obchodzi jej. Nietypowe.
Cieplaki - radocha.
Cudo.
MalgorzataSz1 2013.04.04 18:26
Bewuniu.

Ha ha. Wszystko typowe, co tyczy się Uli i Marka już raczej było. Teraz nieco nietypowości niech będzie odmianą, mam nadzieję miłą. To rozstanie było bardzo długie. Za długie. Ich uczucia względem siebie nie zmieniły się ani na jotę. Oboje kochają równie mocno. To głównie dlatego Uli nie zależy aż tak bardzo na akceptacji przyszłej teściowej. W końcu to nie z nią spędzi resztę życia, prawda?
Dzisiaj byłaś bardzo szybka i dodałaś pierwsza wpis. Dziękuję bardzo i pozdrawiam. :)
bewunia68 (gość) 2013.04.04 18:35
Gosiu ! Zaglądam co kilka minut , gdy czekam na nowy rozdział. O ile jestem w domu.
Gosiu pisz, pisz, pisz i nie strasz, że przestaniesz.
MalgorzataSz1 2013.04.04 18:49
Bewuniu.

To były tylko żarty i choć na razie nie mam pomysłu na nowe opowiadanie, to wierzę, że w końcu coś mnie zainspiruje. Przed Wami jeszcze jedno opowiadanko pt. "Rany" więc mam jeszcze nieco czasu na wymyślenie kolejnego.
Pozdrawiam. :)
Seraphina (gość) 2013.04.04 19:58
Małgosiu,
jak widzę szczęście rodzinne kwitnie. I jak ta miłość na ludzi działa. Jak miał brać ślub z Pauliną to go wołami nie można było zaciągnąć do czegokolwiek co się z tym wiązało, a z Ulą? Ledwo się oświadczył a już ma planów że ho ho...
Strasznie się cieszę, że u nich taka sielanka :) Mam nadzieję, że tak zostanie na długo długo...
Niecierpliwe czekam na kolejny rozdział :)
Pozdrawiam serdecznie :)
MalgorzataSz1 2013.04.04 20:06
Seraphina.

To niemal koniec opowiadania, a jak koniec to musi być sielanka obowiązkowo. Jeszcze tylko do załatwienia kilka rzeczy i kolka spraw do wyprostowania, a potem już tylko żyli długo i szczęśliwie.
Za to kolejne opowiadanie z pewnością sielanką nie będzie i choć skończy się pozytywnie, to jednak jego temat dotyka czegoś naprawdę istotnego a zarazem bulwersującego. Szczególnie kobiety.
Bardzo dziękuję za komentarz i pozdrawiam cieplutko. :)
Marcysia (gość) 2013.04.04 21:03
Małgosiu,
ja już chyba napisałam wszystko o Twojej tworczości - że pięknie, że pomysłowo, że radośnie, że fantastycznie, że cudownie, etc, etc. I chyba zakupię sobie grubszy słownik synonimów, bo już nie wiem, jak mam określać to, co piszesz - MISTRZOSTWO.
Wszystko, naprawdę wszystko mi się w tej notce podobało. Najbardziej jednak moment oświadczyn. Czy można było to zaplanować bardziej oryginalnie? Wydaje mi się, że nie.
Cudownie, że od razu myślą o wspólnym mieszkaniu, o ślubie - wreszcie wszystko idzie tak, jak powinno ;)
Czekam na kolejną część, która zapewne będzie bardzo dobrym przerywnikiem między fizyką a biologią, ha, ha, ha ;)
Pozdrawiam Cię serdecznie :)
aNIA (gość) 2013.04.04 21:34
Gosiu
Dziękuję za kolejna cześc. Oswiadczyny Marka cudne romatyczne :) sama bym chciala zeby taki Marek mi się oswiadczyc.No nic pozostało mi pomarzyć ;). Cieszę się ,że Jozef pogadał z Markiem i mu wybaczył. Ula ma cudownych przyjaciól.Ula zobaczyła mieszkanie przyszykowane przez Marka fajnie ,że się jej podoba.:) Szczesliwa rodzinka:) Czekam na slub :) .Czekam na cd.No i na nowe opowiadanko :) a u mnie nn na blogu o Gosi ;) moze dodam cos na bloga o fotografii ,ale nie wiem :D Pozdrawiam Cię cieplutko :) 3maj się :)
truskaweczka (gość) 2013.04.04 22:31
Małgosiu!
Szczęście oczywiście kwitnie:) Rodzina już prawie całkiem w komplecie. Mówię prawie bo oczywiście jeszcze ślub, ale to mniej ważne, bardziej do pełnego składu rodzinnego brakuje Dobrzańskich. Ale mam nadzieję, że się przełamią do Uli. Może jak zobaczą Hanię:P
Z uśmiechem na twarzy czytałam ten sielankowy rozdział, ale jednak mimo wszytko jestem trochę smutna, bo to już 12 część, a skoro jest 15 to już bliżej niż dalej do końca. Pocieszam się tylko faktem, że pewnie "Rany" będzie równie piękne jak "W pogoni za szczęściem", a może nawet piękniejsze:) Zając ciebie:)
MalgorzataSz1 2013.04.05 09:28
Marcysiu

Tymi komplementami wprawiłaś mnie w nie lada zażenowanie. Nawet się zarumieniłam i naprawdę nie wiem, czy zasługuję na nie wszystkie. Sama względem siebie jestem dośc mocno krytyczna i wcale nie uważam, bym pisała jakość szczególnie wyjątkowo. Cieszę się jednak, że ktoś chętnie czyta te moje teksty i jest mi bardzo miło, gdy pochwali. Do mistrzostwa jesze daleka droga, ale robię co mogę. Hahaha.
Przed komputerem chyba nikt jeszcze się nie oświadczał, ale ja sama nie znalazłam innego sposobu, by Marek mógł to zrobić inaczej. Rodzina Uli była tu kluczowa, a on chciał, by ten ważny moment odbył się w ich obecności, przynajmniej wirtualnej.
Mam nadzieję, że te teksty nie pochłaniają ani zbyt dużej Twojej uwagi ani czasu. Nie chciałabym, by przez to ucierpiał któryś z przedmiotów w szkole. :):):)


Aniu

Marzeniom trzeba pomagać, jak mawiał młody Dobrzański. Może nawet nie masz świadomości, a tam za rogiem chowa się taki "Marek", który chce być dla Ciebie kimś więcej niż tylko znajomym lub kolegą.
Dla Józefa szczęście córki jest najważniejsze i nie mógł zareagować inaczej. Ucieszył się, że ona nie będzie już sama, a przede wszystkim, że dziecko będzie miało prawdziwego ojca. Ślub w ostatnim rozdziale i będą na nim wszyscy, którzy są ważni dla Uli i Marka.
Dzięku za powiadomienie o notce. Zaraz się tam przeniosę.


Truskaweczko

Finał już niedługo. Dobrzańscy muszą zrozumieć wiele rzeczy i na pewno o tym napiszę. Nie może być, by rodzina była ze sobą w konflikcie.
Nie wiem, czy opowiadanie "Rany" będzie równie piękne. Z całą pewnością będzie inne i z całą pewnością nie będzie sielankowe, choć zakończenie jak zwykle szczęśliwe. To opowiadanie będzie trochę jak terapia wstrząsowa. Coś w stylu "Pokochaj mnie tato". Może Ci się spodoba. przynajmniej mam taką nadzieję.

Moje kochane dziewczyny.
Serdecznie dziękuję Wam za takie przemiłe komentarze. Dusza rośnie i serce się raduje, jak czyta się tyle pochwał na swój temat. Wszystkie gorąco pozdrawiam i przesyłam buziaki. :)
Amicus (gość) 2013.04.05 22:21
Gosiu, strasznie Cię przepraszam, że komentuję dopiero dzisiaj, choć nie ukrywam, że przeczytałam już wczoraj. Wróciłam późno do domu i jakoś nie chciałam tak nic pisać na szybko.
Uwielbiam tą sielankę. Marek wziął sprawy w swoje ręce i wreszcie zachowuje się jak głowa rodziny. Przywozi rodzinę do kraju, oświadcza się, chce zmiany nazwiska dla córki. Pięknie. I to swoistego rodzaju 'pojednanie' z Cieplakiem. Dobrze, że Józef nie robił problemów i tak ciepło przyjął Dobrzańskiego do rodziny. Czekam na dalsze losy szczęśliwej rodzinki, na to jak będą sobie wszystko układać i uczyć się żyć razem. Miłość po raz kolejny zwyciężyła. :) Pozdrawiam
MalgorzataSz1 2013.04.06 09:15
Amicus.

Nie przepraszaj za takie rzeczy. Ja też czasem nie mam ani siły, ani ochoty, ani czasu na komentowanie od razu. A jak jeszcze czytam historię, która mocno mnie porusza, to wtedy muszę dokładnie przetrawić treść, by móc napisać coś sensownego.
U mnie już tylko cud, miód i orzeszki. Już nic się nie wydarzy takiego, by zakłócić szczęście tej można już powiedzieć, rodziny. Zmierzamy do finału. Potem będą "Rany", a co po nich, to nie wiem. Na razie nie mam pomysłu. Może przyjdzie z czasem.
Dzięki wielkie za komentarz. Życzę Ci udanego weekendu i następnego tygodnia. Buziaki. :)
Natalia (gość) 2013.04.06 17:10
Wspaniałe opowiadanie. Jednak wisienką na torcie są oświadczyny Marka - bajka. Życzę owocnej pracy i równie tyle finezji. Pozdrawiam
MalgorzataSz1 2013.04.06 17:47
Natalia.

Bardzo dziękuję za wpis. Mam nadzieję, że i u Ciebie wszystko skończy się szczęśliwie. Pozdrawiam.
truskaweczka (gość) 2013.04.06 18:16
Kochana zapraszam cię serdecznie na XXX część Zawiłości Miłości :***
Amicus (gość) 2013.04.07 08:50
Gosiu, wrzuciłam kolejny rozdział. Zapraszam! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz