07 kwiecień 2013 |
ROZDZIAŁ 13
W poniedziałkowy poranek nieco spóźniony przekroczył próg firmy i skierował kroki do swojego gabinetu. Zastał w nim już swojego ojca i przywitał się z nim. Dobrzański senior przyjrzał mu się uważnie. - Chyba dobrze ci poszło w tym Sztokholmie, bo nie wyglądasz na zmartwionego? - Masz rację. Poszło znakomicie, a ja jestem szczęśliwy. Wyjaśniliśmy sobie wszystko i zadecydowaliśmy, że już zawsze będziemy razem. Tym bardziej, że okazało się, że mam córkę. Najpiękniejsze dziecko na świecie i jest bardzo do mnie podobne. - Masz córkę? Z Ulą? Jak to możliwe? – Marek spojrzał na ojca krytycznie. - No tato, chyba nie chcesz, bym tłumaczył ci takie rzeczy? Na pewno nie przyniósł jej bocian. - Nie, nie, nie o to mi chodzi. Chodzi mi o to, że jednak przed ślubem coś cię z nią łączyło. - Nie coś, ale wielka miłość. Nikomu nie życzę, by musiał rezygnować z czegoś tak pięknego na rzecz ślubu z kobietą, do której nie czuje się kompletnie nic. - Przykro mi synu, że musiałeś przez to wszystko przejść. My myśleliśmy, że postępujemy właściwie, a twoje zachowanie to jedynie chwilowy kaprys. Teraz wiem, że tak nie było. A więc mamy wnuczkę. To bardzo dobra wiadomość. Wiesz jak bardzo czekaliśmy na wnuki. - Wiem tato. Nie wiem tylko, czy powinieneś się cieszyć. Mama czekała na potomstwo moje i Pauliny, a nie moje i Uli. Jeśli jej nie zaakceptuje u mego boku, nie pogodzi się z tym, że kocham Ulę najbardziej na świecie, lub ubliży jej, ja spowoduję, że nigdy nie będzie miała kontaktu z Hanią. - Hania – uśmiechnął się błogo Krzysztof. – Piękne imię. A o matkę się nie martw. Ja z nią porozmawiam. Wiem, że nie miała dobrego zdania o Uli, ale to się zmieni. Zobaczysz. Jak duża jest Hania? - Ma siódmy miesiąc. Z dumą stwierdzam, że jest moją wierną kopią. Takie same czarne i gęste włosy, identyczne oczy, układ ust i dołeczki w policzkach. Jest śliczna i taka wesoła. Wszystko ją ciekawi i lgnie do ludzi. Ostatnio bywa trochę marudna, bo wyrzynają jej się pierwsze zęby. Dobrzański z przyjemnością chłonął te wieści. Rozmarzył się. - Bardzo chciałbym ją zobaczyć synu. - Zobaczysz. Jednak najpierw muszę zaadaptować mieszkanie dla nich i załatwić sprawę zmiany nazwiska Hani, bo na razie nazywa się Cieplak. Trochę mi się z tym śpieszy, bo tam w Sztokholmie oświadczyłem się Uli, a ona zgodziła się zostać moją żoną. Chcę, byśmy jak najszybciej wzięli ślub. - Zmianę nazwiska? To chyba przez sąd. To tak, jakbyś ją adoptował. - Nie tato. To tak, jak uznanie ojcostwa. Sprawa jest bardzo prosta i na pewno szybko to załatwię. Zaraz zadzwonię do naszego adwokata. On będzie najlepiej wiedział, co zrobić i jakie dokumenty złożyć. A co tutaj? Były jakieś problemy? - Najmniejszych. Wszystko idzie gładko tak jak mówiłeś. - No dobrze. W takim razie dziękuję ci za to zastępstwo. Teraz ja przejmuję stery. - A ja wracam do domu. Muszę przekazać mamie te dobre nowiny. Ledwie za ojcem zamknęły się drzwi, złapał za słuchawkę i wykręcił numer adwokata. Streścił mu pokrótce w czym rzecz i powiedział, że zależy mu na czasie. - Na pewno będzie potrzebny akt urodzenia córki. To podstawa, a także zeznanie jej matki. One obie powinny być na rozprawie. Odbędzie się tylko jedna a ja postaram się maksymalnie przyspieszyć jej termin. - Dziękuję mecenasie. Jeśli pan pozwoli, to przywiozę ten akt jutro do pana biura, a pan niech już zacznie działać. Tyle, co skończył rozmawiać, usłyszał pukanie do drzwi i po chwili ujrzał wsuwającą się przez nie głowę Sebastiana. Ten uśmiechnął się szeroko na widok przyjaciela. - Jesteś! A ja tu siedzę jak na szpilkach. – Przywitał się z Markiem uściskiem dłoni i przysiadł na kanapie. – No, powiadaj. Znalazłeś ją? - Znalazłem Seba. To były bardzo wzruszające chwile. Popłakaliśmy się oboje, ale też wszystko wyjaśniliśmy. Przywiozłem ją do Polski. W ciągu dwóch tygodni pozałatwiała wszystkie formalności i dzięki temu mogła wrócić ze mną. Oświadczyłem się jej i niedługo planujemy ślub. I jeszcze jedna ważna rzecz. Mam z Ulą córkę. Siedmiomiesięczną dziewczynkę, niezwykle uroczą i bardzo do mnie podobną. - Zostałeś ojcem? – Oczy Olszańskiego przypominały wielkością dwie piłki golfowe. - Bardzo dumnym ojcem Seba. Ula i Hania są najważniejszymi osobami w moim życiu. Kocham je obie bardzo. - No gratuluję stary. Pewnie jadąc tam nie spodziewałeś się, że Ula ma dla ciebie taki prezent. - Oczywiście, że nie. Do głowy by mi nie przyszło. Wprawdzie detektyw uprzedził mnie, że ona codziennie do pracy wozi dziecko w nosidełku, ale myślałem, że opiekuje się nim tylko. Jestem szczęśliwy bracie. Ula, to jedyna kobieta, z którą pragnąłem mieć dzieci. - A jak wygląda? Nadal nosi ten aparat? - Wygląda cudnie. Zjawiskowo. Zupełnie inaczej niż ją zapamiętałeś. Jest piękna, a aparat już dawno poszedł w zapomnienie. Pozbyła się go tuż przed wyjazdem do Szwecji. - Cieszę się Marek. Cieszę za was oboje. Dręczyło mnie to, choć nie chciałem się do tego przyznać. Jak ją zobaczę, to na pewno przeproszę. Nie zasłużyła sobie na to, co jej zrobiłem. – Podniósł się z kanapy. - Będę leciał. Mam trochę roboty. Na razie. Punkt siedemnasta opuścił biuro. Mimo, że dzwonił dwukrotnie do Uli w ciągu dnia i tak czuł podekscytowanie na myśl, że będzie mógł je przytulić i ucałować obie, bo ma je już na wyciągnięcie ręki. Po niespełna pół godzinie parkował pod domem Cieplaków. Drzwi otworzyło jego szczęście trzymając na ręku drugie szczęście. Szeroki uśmiech przyozdobił mu twarz. - Cześć moje kochane dziewczyny. Bardzo się za wami stęskniłem. - Czule ucałował usta Uli i policzek swojej córeczki. - Dobrze, że już jesteś. Podgrzałam obiad. Idź umyj ręce a ja zaraz podaję. – Przywitał się też z resztą rodziny. Siedział przy stole pałaszując ze smakiem. - I jak ci minął pierwszy dzień w pracy? – Józef przysiadł na krześle i upił łyk zimnej herbaty. - Dobrze. Ojciec rano przekazał mi wszystkie informacje, więc jestem na bieżąco. Powiedziałem mu, że przywiozłem cię Ula i powiedziałem mu o Hani. Widziałem, jak zabłysły mu oczy. Bardzo się ucieszył, że ma wnuczkę. Podzieliłem się z nim swoimi obawami, co do mamy. Zastrzegłem, że jeśli będzie próbowała komentować i robić ci nieprzyjemne uwagi spowoduję, że nie będzie miała z Hanią kontaktu. Ma z nią porozmawiać. Bardzo chce też zobaczyć małą. Obiecałem mu to. Nie masz mi za złe? - Oczywiście, że nie. Mała powinna poznać swoich dziadków, bez względu na to, czy twoja mama zaakceptuje ten stan, czy nie. – Ucałował jej dłonie. - Dziękuję skarbie. Jesteś bardzo wyrozumiała. Dzwoniłem też do mojego prawnika, bo chciałem się dowiedzieć, jakie dokumenty trzeba złożyć w sądzie o zmianę nazwiska Hani. On wszystko załatwi i napisze, ja potrzebuję tylko akt jej urodzenia. Powiedział, że będzie tylko jedna rozprawa, na której musisz być wraz z Hanią. Sprawa jest prosta, bo nie walczymy o dziecko. - To dobre wiadomości. Jak tylko zjesz, popilnujesz małej a ja poszukam tego aktu. To było istne szaleństwo. Na kolanach ganiał za małą na dywanie w pokoju gościnnym Cieplaków. Do zabawy dołączyła też Betti. Hania piszczała i śmiała się radośnie, a oni na przemian łaskotali ją wywołując u niej kolejne ataki śmiechu. Józef wbity w fotel też się nim zanosił co chwilę ocierając z oczu łzy. Ta mała istotka wniosła tyle życia do ich domu. Ula stanęła w drzwiach obserwując te harce. Mała śmiała się tak donośnie, że w końcu dostała czkawki. -No dosyć tego dobrego – zarządziła Ula. – Zachowujecie się jak dzieci i o ile nie dziwię się Betti, tak widok prezesa na kolanach jest bezcenny. – Podniosła małą z podłogi i przytuliła. – Ty łobuziaku. Stanowicie z tatusiem niezły duet. Weź ją Marek. Muszę jej dać pić, bo ta czkawka ją zamęczy. O siódmej wieczorem wraz z Markiem wykąpała Hanię. Po raz pierwszy miał okazję kąpać swoje dziecko i poczuł się naprawdę szczęśliwy. Mała uwielbiała wodę i gorliwie topiła w niej swoją gumową kaczkę. Przebraną Ula zaniosła do swojego pokoju i usiadła na tapczanie, by ją nakarmić. Urzeczony patrzył na ten obrazek. Uli piersi były jeszcze pełne mleka a mała przyssała się do jednej z nich. Po kilkunastu minutach usnęła. Ula uśmiechnęła się. - Widzisz Marek jaki to idealny sposób na uśpienie dziecka? Dostaje też w ciągu dnia butelkę, ale dokarmiam ją jeszcze i proszę, śpi jak aniołek. Ułożyła Hanię w łóżeczku i przykryła kołderką. Pochylił się jeszcze nad nią i ucałował jej czółko. - Jest wspaniała i ma wspaniałą matkę. – Zwilgotniały mu oczy. - Kocham was. – Pogładziła jego włosy i przylgnęła do jego ust. - A my kochamy ciebie. Dam ci ten akt urodzenia. Mam nadzieję, że będzie tak jak mówił prawnik i załatwisz wszystko szybko. - On jest bardzo słowny i ma wielu przyjaciół wśród członków palestry. Dzięki niemu rozwiodłem się w tempie ekspresowym, więc myślę, że i tą sprawę popchnie do przodu. Będę jechał Ula. Bardzo chciałbym, byście były już ze mną na Siennej. Łóżeczko już złożyłem a pojutrze mają przywieźć mebelki do pokoju Hani. Powoli wszystko wyjdzie na prostą. Następnego dnia do południa urwał się z pracy i pojechał do kancelarii. Wręczył prawnikowi akt urodzenia Hani. On z kolei miał już przygotowane wszystkie dokumenty dla sądu. - Umówiłem się dzisiaj z moim kolegą, który prawdopodobnie będzie prowadził tą sprawę. Naświetlę mu jeszcze w czym rzecz. Jest mi winien przysługę i myślę, że nie będzie miał nic przeciwko, by załatwić to najszybciej, jak to tylko możliwe. Marek uścisnął mu dłoń. - Bardzo mi na tym zależy mecenasie i zapewniam, że nie będę szczędził środków. Czekam w takim razie na wiadomość od pana. Prawnik dotrzymał słowa. Dwa tygodnie później Marek wraz z Ulą i Hanią wyszedł z sądu ze szczęśliwą miną. Mała nosiła już jego nazwisko, a on poczuł się wreszcie najprawdziwszym tatą. Następnego dnia po ogłoszeniu Hani Cieplak Hanią Dobrzańską jej dumny tatuś z szerokim uśmiechem na twarzy wyszedł z windy i udał się wprost do swojego przyjaciela Sebastiana, by podzielić się z nim tą radosną nowiną. - Seba! – Krzyknął od progu. – Pogratuluj mi. Udało się. Hania jest już Dobrzańska. W sobotę przeprowadzam je na Sienną, a za tydzień urządzimy przyjęcie. Trzeba to uczcić. Olszański podniósł się z fotela i podszedł do Marka z wyciągniętą dłonią. - Nooo, stary, gratuluję. Muszę przyznać, że imponujesz mi, a raczej imponuje mi twoja konsekwencja. Najpierw rozwód z Pauliną, potem uporczywe szukanie Uli, dziecko i za chwilę pewnie ślub. Godne podziwu przyjacielu. Naprawdę godne podziwu. A tak z innej beczki, to widziałem tu rano twoich rodziców. Spotkałeś ich? - Nie, nie spotkałem. Ciekawe, czego mogą chcieć? Lecę w takim razie. Trzymaj się. Szybkim krokiem wszedł do sekretariatu. Na jego widok Viola niemal udławiła się pomidorem. - Marek twoi ro… - Wiem, wiem Viola. Są w gabinecie tak? - Mhmm. Zrobiłam im kawę. Chcesz też? - Poproszę. Wziął głęboki oddech. O ile nie miał obaw, co do ojca, tak co do matki niewątpliwie żywił bardzo głębokie. Wiedział, że ojciec przekazał jej nowiny. Nie wiedział jednak jak je przyjęła. Wszedł do środka. - Dzień dobry. Długo czekacie? - Nie, jakieś dwadzieścia minut. - A co was sprowadza? – Helena poruszyła się niespokojnie i z obawą popatrzyła na syna. - Usiądź synku. Chciałabym ci coś powiedzieć. Ojciec opowiedział mi całą historię związaną z Ulą. Chciałabym cię przeprosić i powiedzieć, że źle oceniłam tę dziewczynę. Byłam zbyt powierzchowna. Ojciec miał z nią częstszy kontakt, gdy pracowała jeszcze w firmie i dużo mi o niej opowiedział. Przyznaję, że byłam niesprawiedliwa wobec niej. Okazało się, że dziewczyna ma kawał dobrego charakteru i wiele w życiu przeszła. Ja bardzo chętnie poznam ją bliżej tym bardziej, że jest matką naszej wnuczki. - Ona nie tylko jest matką waszej wnuczki, ale moją narzeczoną a wkrótce żoną. To teraz najważniejsze osoby w moim życiu i nie dopuszczę, by ponownie miano mnie z nimi rozdzielić. - Ja to zrozumiałam Marek i nie będę stawać już więcej na drodze do twojego szczęścia. Chciałam cię zapytać, czy zgodziłbyś się je przywieźć do nas w niedzielę na obiad. Chcemy poznać bliżej je obie. Krzysztof mówił, że mała jest bardzo do ciebie podobna. – Marek uśmiechnął się na samo wspomnienie Hani. - To prawda. Jakby skórę ze mnie zdarli. Po Uli odziedziczyła tylko wdzięczne piegi na nosku i policzkach. Zresztą co ja będę sobie strzępił język. Popatrzcie. – Ściągnął z biurka ramkę ze zdjęciem, na którym widniała cała trójka i drugą przedstawiającą Hanię. Dobrzańscy patrzyli jak urzeczeni. - To jest Ula!? Ona jest piękna! Bardzo się zmieniła, a Hania jaka śliczna. Rzeczywiście podobieństwo jest uderzające. Nawet ma w policzkach dołeczki takie jak ty. Niesamowite. – Helena nie mogła wyjść z podziwu. - Chcieliśmy cię tylko prosić Marek, byś nie odsuwał się od nas i nie pozbawiał kontaktu z wnuczką. – Krzysztof spojrzał w oczy swojego syna. – Wiesz jak bardzo pragnęliśmy wnuków. Ulę przyjmiemy z otwartymi ramionami i z naszej strony nie spotka jej żadna przykrość. Daję ci na to moje słowo. To co? Przywieziesz je? - Przywiozę. W sobotę przeprowadzam je na Sienną. W bardzo krótkim czasie udało mi się dużo pozałatwiać, a przede wszystkim to, że Hania nazywa się już Dobrzańska. Mieszkanie też jest przystosowane dla dziecka. Teraz ustalimy tylko datę ślubu. Od razu uprzedzam, że będzie skromny. Bez zadęcia i pompy a przede wszystkim bez dziennikarzy. Tylko najbliższa rodzina, przyjaciele i trochę ludzi z firmy. Przyjadą też przyjaciele Uli ze Szwecji. Bardzo jej pomogli podczas pobytu tam i wiele im zawdzięcza. - Będzie synku jak zechcesz. My nie będziemy ci już mówić, jak masz żyć i co masz robić. Popełniliśmy mnóstwo błędów wtrącając się w twoje życie i wymuszając na tobie wiele rzeczy. To już nigdy nie będzie miało miejsca. Tak jak nam kiedyś mówiłeś, jesteś dorosły i sam wiesz, co dla ciebie najlepsze. Uśmiechnął się do nich smutno. - Szkoda, że nie myśleliście tak przed ślubem z Pauliną. Zaoszczędzilibyście mi wiele bólu i cierpienia a przede wszystkim tej rozpaczliwej tęsknoty za Ulą. Ale było, minęło. Cieszę się, że zaakceptowaliście moją ukochaną. To o której mamy być w niedzielę? - O czternastej. Czekamy na was. Pójdziemy już. Na pewno masz sporo pracy. Po wyjściu rodziców raz jeszcze poszedł do Sebastiana. - Zapomniałem ci powiedzieć o jeszcze jednej rzeczy, a właściwie to chciałem cię prosić o przysługę. Mówiłem ci, że w sobotę przeprowadzam Ulę z Rysiowa. Ma trochę rzeczy a ja nie chciałbym jeździć w te i z powrotem dziesięć razy. Przydałbyś mi się z samochodem, o ile nie masz żadnych planów na sobotnie przedpołudnie. - Nie ma sprawy przyjacielu. Bardzo chętnie pomogę w przeprowadzce. - Dzięki Seba. Podjadę po ciebie koło dziesiątej i dam sygnał na komórkę. Pojedziesz za mną i w ten sposób nie będziesz błądził. - No to załatwione. W sobotni ranek oparty o samochód czekał na Sebastiana. Niecierpliwił się, bo przyjaciel trochę się grzebał. W końcu wybiegł z bloku i przywitał się z nim pośpiesznie. - Przepraszam cię stary, ale dopiero dźwięk komórki mnie obudził. Zapomniałem nastawić budzik. - Dobra, nie tłumacz się. Jedźmy już, bo tam pewnie Ula wychodzi z siebie. Trzymaj się tuż za mną, żebyś nie zginął mi gdzieś po drodze. Za pół godziny powinniśmy być na miejscu, bo nie ma korków i jest dość wcześnie. Rzeczywiście dotarli dość szybko i zaparkowali tuż przed bramą. Zauważyła ich Betti i ze szczęśliwą miną podbiegła do samochodu Marka. - Mareczek! – Pisnęła, a on wziął ją na ręce i ucałował jej policzki. - Jak tam Betti? Ula gotowa? - No prawie. Jeszcze dopakowuje rzeczy. Strasznie dużo tego. Kto to? – Spytała widząc wysiadającego z auta Sebastiana. - To mój przyjaciel Betti. Pomoże nam w przeprowadzce. Poznaj Seba Beatkę, – zwrócił się do Olszańskiego – siostrę Uli. Chodźmy. Weszli do środka. W przedpokoju stało już kilka sporych kartonów wypełnionych po brzegi. Marek przedstawił Sebastiana pozostałym Cieplakom. - A gdzie Ula? - U siebie. Poszła przewinąć małą. - To ja idę do niej. Seba usiądź na razie i zaczekaj chwilę. Zaraz przyjdę. Wsunął się do pokoiku swojej ukochanej i uśmiechnął szeroko. Właśnie zapinała Hani śpioszki. Podszedł i objął ją w pasie całując odsłonięty fragment szyi. - Witaj moje kochanie. Już jestem. Przyjechał ze mną Sebastian. Pomoże, bo jednym samochodem musiałbym zrobić kilka kursów. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu? On ma ogromne wyrzuty sumienia, że tak źle cię potraktowaliśmy. – Uśmiechnęła się. - Wcale nie musi, bo ja już zapomniałam o całej sprawie i nie chcę do tego wracać. Weźmiesz Hanię? Muszę jeszcze zabrać stąd kilka rzeczy. Wziął małą na ręce i przytulił policzek do jej buzi. Roześmiała się łapiąc go za nos. - Chodź maleńka. Poznasz nowego wujka. - Wyszedł z pokoju i usiadł przy kuchennym stole. – Spójrz Seba, to Hania, moja śliczna córeczka. Prawda, że do mnie podobna? Olszański patrzył na dziecko oczarowany. Marek nie mógłby się jej wyprzeć, bo była jego wierną kopią. Niesłychane. Połaskotał dziecko po brzuszku a ono wybuchło perlistym śmiechem zarażając nim wszystkich obecnych. - Nie do wiary. – Kadrowy był zdumiony. – Nawet te dołeczki ma po tobie. To naprawdę ładne dziecko. Udała się wam. Gratuluję. - Dzień dobry Sebastian – usłyszał za swoimi plecami i odwrócił się. Przed nim stała Ula, ale jakże inna od tej, którą zapamiętał. Ta była prawdziwą pięknością. Marek nie przesadził w niczym. Wyglądała pięknie i zjawiskowo. Podniósł się z krzesła i ucałował jej dłoń. - Dzień dobry Ula. Ja chciałbym cię bardzo przeprosić za te świństwa, których byłem autorem. Nie zasłużyłaś sobie na nie. Proszę wybacz mi. Byłem kompletnym kretynem. To się już nigdy nie powtórzy. - Już dawno wybaczyłam wam obu i zapomniałam. Jak widzisz mam inne sprawy na głowie, – wskazała Hanię – niż rozpamiętywanie przeszłości. Nie mówmy już o niej, dobrze? - Dziękuję ci Ula. Jesteś wspaniała. - A wy jesteście już po śniadaniu? Pewnie nie? – Obaj przecząco pokiwali głowami. – W takim razie zaraz wam coś naszykuję, byście mieli siłę dźwigać te pudła. Jajecznica może być? - No pewnie – odpowiedzieli równocześnie. Zakręciła się jak fryga i po dziesięciu minutach stawiała już przed nimi gorącą jajecznicę na boczku. Józef w międzyczasie zrobił im herbaty i pokroił chleb. Pałaszowali aż im się uszy trzęsły pomrukując cicho. Ula przysiadła wraz z Hanią obok Marka podziwiając apetyt ich obu. Mała wyciągnęła rączkę do Marka. - Ta-ta, am. – Zdębieli. Marek odwrócił się do swojej pociechy. Miał łzy w oczach. - Ula, słyszałaś? Słyszałaś? Powiedziała „tata”. – Wzruszony cmoknął Hanię w policzek. – Moja kochana córeczka. Powiedz jeszcze raz. Powiedz „tata”. - Ta-ta, am. – Powtórzyła. Szeroki uśmiech rozlał mu się po twarzy. - Ula, ona chyba chce jeść? Co mogę jej dać? - Jest najedzona. Daj jej samą skórkę od chleba. Swędzą ją dziąsła, a w ten sposób ulży sobie. Szczerze powiedziawszy to jestem rozczarowana. Myślałam, że pierwszym jej słowem będzie „mama”. - Ma-ma. – Padło po słowach Uli. Teraz roześmiali się już wszyscy. - No i doczekałaś się. Nasze dziecko zaczyna mówić, czyż to nie piękne? - Odsunął od siebie talerz. – Najadłem się. Dziękujemy Ula. Chyba zaczniemy powoli wynosić te kartony. Pojedziesz z Hanią z tyłu. Do samochodu Seby wpakujemy ile się da, a i do mnie z przodu też wejdą jakieś rzeczy. Jasiek na pewno pomoże. – Uśmiechnął się do chłopaka. We trójkę przenoszenie pełnych pudeł poszło bardzo szybko. Pożegnali się z Cieplakami i ruszyli w kierunku Warszawy. |
bewunia68 (gość) 2013.04.07 09:45 |
Jak pięknie się wszystko układa. Nawet mama
Dobrzańska pozytywnie nastawiona do przyszłej synowej. Po porostu
idylla. Sielanka.W życiu tak pięknie bywa rzadko. Marek szczęśliwy
baaaardzo. Lubię Marka we wszystkich wydaniach i zawsze cieszę się jego
szczęściem. Jeszcze tylko ślub. |
Ania (gość) 2013.04.07 09:48 |
Gosiu Dziekuję za kolejne wspaniałe opowiadanie. Ciesze się ,że Marek doszedł do porozumienia z rodzicami.Dobrzanscy zrozumieli swój bład. Jak to się mówi ,,lepiej pozno niz wcale'' Dobrze ,że chcą poznać Ule i Hanie :) Seba zachował sie w porzatku rowniez zrozumiał swoj bład przeprosił Ule. Fajnie ,że mała Hania jest już Dobrzanską :D i przeprowadzka bedzie :) Mała zaczeła mówić :) czekam na cd :) Pozdrawiam i zycze miłej niedzieli :) |
MalgorzataSz1 2013.04.07 10:28 |
Bewunia, Ania. No tak. Wszystko układa się pięknie jak deska barlinecka. W przypadku Heleny myślę, że równie dobrze Krzysztof mógł zastosować wobec niej lekką terapię wstrząsową i uświadomić jej kilka rzeczy a przede wszystkim to, że jako matka poległa na całej linii. On przynajmniej już wcześniej zrozumiał, że popełnili wobec Marka duży błąd i bardzo go skrzywdzili naciskając na ślub z Pauliną. Jak się okaże w następnym rozdziale, opory Heleny były kompletnie nieuzasadnione, bo mała Hania zawojuje ją zupełnie, tym bardziej, że zaczęła składać słowa i jest bardzo wesołym i otwartym dzieckiem. Dziękuję, że skomentowałyście tak szybko. Obie serdecznie pozdrawiam i życzę udanej niedzieli. :) |
truskaweczka (gość) 2013.04.07 11:40 |
Jak pięknie!! Wszytko idzie cudownie:) Zostały jeszcze dwie części. Mam nadzieję, że nic już nie stanie im na drodze do szczęścia. Teraz to pewnie już tylko ta wizyta u Dobrzańskich, ślub i .... może drugie dziecko:) Nie mogę się już doczekać co tam dla nas wymyślisz na koniec:) |
MalgorzataSz1 2013.04.07 12:48 |
Truskaweczko. Drugie dziecko?! Czy to aby nie nadmiar szczęścia? Szczęście trzeba umieć dawkować, bo może uderzyć do głowy. Aż tak daleko nie posunę się z opowiadaniem, bym miała im zafundować drugą pociechę. Dzięki, że przeczytałaś. Pozdrawiam. :) |
Seraphina (gość) 2013.04.07 13:27 |
Cudnie Małgosiu :) Szczęście i Miłość, aż mi Słońce za oknem wyszło :) Bardzo się cieszę, że tak pięknie im się układa :) Pozdrawiam serdecznie i z utęsknieniem czekam na ślub :) |
aga (gość) 2013.04.07 13:34 |
czesc małgosiu oba rozdziały fantastyczne , pozdrawiam |
MalgorzataSz1 2013.04.07 13:48 |
Seraphina, Aga. Dziękuję dziewczyny, że wpadłyście. Ślub w ostatnim, piętnastym rozdziale, a przed Wami przygotowania do niego, a wcześniej to obiecane przyjęcie na Siennej. Pozdrawiam obie. Buziaki. :) |
Amicus (gość) 2013.04.07 16:19 |
Gosiu, jak zwykle cudowna część. Ty chyba nie umiesz pisać inaczej. Można tylko chwalić. Ad rem. Postawa Krzysztofa super. Dobrze, że i Dobrzańska zmieniła swoje nastawienie. Nie mogę się doczekać spotkania Ula&Hania&Helena. Dobrze, że się wreszcie przeprowadzają. Marek będzie je miał na codzień pod swoim dachem i będzie mógł w pełni kosztować szczęścia, jakie daje rodzina. Mała Dobrzańska zaskoczyła wszystkich swoim pierwszym słowem. Cudnie. Czekam z ustęsknieniem na kolejną część, która jak sądzę przyniesie opis spotkania z Dobrzańskimi, przyjęcie i może wizytę Uli w firmie. Przecież jej przyjaciółki nie mają pojęcia, że jest związana z prezesem, a przede wszystkim, że została matką. A jeszcze czeka nas ślub. Będzie się działo :) Chociaż z drugiej strony przykro mi... Każda kolejna część zbliża nas do zakończenia. A chciałoby się czytać i czytać o tej sielance. Dziękuję Ci za ten cudowny rozdział, za chwile wzruszeń i za komentarz u mnie. Pozdrawiam serdecznie! :) |
MalgorzataSz1 2013.04.07 16:28 |
Amicus. Masz rację. Następny rozdział będzie obfitował w niespodzianki. Marek, Ula i mała Hania pojawią się w firmie i wywołają nie lada sensację. Jednak najbardziej zszokowana będzie Violetta, bo ona na wszystko reaguje żywiołowo. Malutka skradnie serca swoim dziadkom i zawładnie nimi bez reszty. Marek czuje się spełnionym człowiekiem, bo zrealizowało się to o czym marzył. Pełna rodzina i spokojny dom. Następny rozdział u mnie w czwartek a ostatni w następną niedzielę. Dziękuję Ci serdecznie za miły komentarz i cieplutko pozdrawiam z nadzieją na Twoją miniaturkę w połowie tygodnia. :) |
biedronka2012 (gość) 2013.04.07 16:57 |
Dzisiaj nadrobiłam całe opowiadanie, jest naprawdę świetne... U Ciebie jak zwykle wszystko kończy się dobrze, pomimo wielu zawirowań.... Ula i Marek zawsze pod koniec są szczęśliwi... Teraz tyko do pełni szczęścia brakuje im ślubu.... pozdrawiam biedronka PS Nie widziałaś gdzieś wiosny ? ;) |
MalgorzataSz1 2013.04.07 18:09 |
Biedronko. Niestety wiosny nie widziałam. U mnie na Śląsku nadal leży śnieg, co jest dość frustrujące. Dawno Cię tu nie było i Twój dzisiejszy komentarz sprawił mi prawdziwą niespodziankę. Ja wciąż zaglądam na streemo z nadzieją, że pojawi się kontynuacja Twojej mini. Mówiłaś, że masz jakiś pomysł na dalszy ciąg. Trzymam kciuki za Twoją wenę. A opowiadanie już niedługo się skończy. Zostały tylko dwa rozdziały, ale wszystko wyjaśnię. Nawet napiszę o dalszych losach Pauliny, żeby wszystko było jasne. Serdecznie Cię pozdrawiam i dziękuję za wpis. :) |
Abstrakt (gość) 2013.04.07 19:55 |
Małgosiu :-) To lubię ;-), wszystko już jest wyprostowane, Marek szczęśliwy i wręcz imponujący. Począwszy od działań związanych ze znalezieniem Uli i sprowadzeniem jej do Polski, poprzez oryginalne oświadczyny :-) a skończywszy na organizacji życia. Wielkie szczęście dla wszystkich. Dziś okazało się nawet, że seniorzy bili się w piersi przyznając się do krzywdzących działań, w które pięknie uwikłali swojego syna. Fajnie byłoby gdyby Ula wróciła do firmy i znowu mogła się realizować, uznanie u najważniejszego już ma, a z resztą doskonale poradziłaby sobie świetnie. Przeczytałam w powyższych komentarzach, że ta historia będzie miała finał przed ołtarzem. Fajnie. Lubię takie finały ;-) Ktoś pytał o wiosnę?? Już nadchodzi, w centralnej Polsce dziś przez większość dnia świeciło słońce. Miło :-) Pozdrawiam serdecznie dziękując za miłe wrażenia :-) |
Natalia (gość) 2013.04.07 20:57 |
To prawda, że lubisz kiedy milosc zwycieza. Bardzo fajnie sie czyta takie happy story :) Wiosna w koncu nadeszla to i serca musza sie radowac. Szczegolnie Uli i Marka! Swietnie :) |
MalgorzataSz1 2013.04.07 21:03 |
Natalio. Niestety u mnie nic na wiosnę nie wskazuje. Za oknem śnieg i chłód. Kocham happy endy i to chyba widać w każdym moim opowiadaniu, ale o tym pisałam Ci już wcześniej, że innej opcji nie ma. Za to Ty dzisiaj doprowadziłaś mnie niemal do zawału. Mam nadzieję, że jeszcze uratujesz i to życie i tę miłość. Jeśli możesz, to bardzo Cię proszę byś informowała mnie o nowych notkach u Ciebie. Bardzo dziękuję za komentarz i pozdrawiam. :) |
MalgorzataSz1 2013.04.07 21:23 |
Abstrakt. Jak widzisz u mnie wieczna sielanka. Też tak lubię. Uwielbiam, gdy wszystko znajduje swoje miejsce i czas i wszystkie pokręcone ścieżki zostają wyprostowane. To chyba ta moja romantyczna dusza zawsze daje znać o sobie, kiedy trzeba zacząć pisać zakończenie historii. Czasami opisuję Dobrzańskich jako ludzi snobistycznych, zapatrzonych tylko w siebie i w swoje racje. Ludzi uważających, że tylko oni posiadają patent na szczęście innych i najlepiej wiedzą, w jakich konfiguracjach ludzie mogą przeżyć szczęśliwie życie. Niby kulturalni, wykształceni a jednak tak mało mający pojęcia o realnym życiu. W tym opowiadaniu też tak było. Próbowali ustawiać życie swojego dorosłego już przecież syna, bo uznali, że wiedzą lepiej od niego, co dla niego będzie najlepsze. Przez podejmowanie za Marka przez całe życie poważnych decyzji, zrobili z niego życiową kalekę, która w najdrobniejszej sprawie nie potrafiła im się przeciwstawić i o siebie zawalczyć. On musiał doznać prawdziwego wstrząsu, by móc zacząć się buntować przeciwko rodzicom i Paulinie, która przecież zdominowała go zupełnie. I choć historia kończy się szczęśliwie, to jest ostrzeżeniem, szczególnie dla matek zbyt rozpieszczonych jedynaków, którym one w wieku dwudziestu lat sznurują buty i wycierają nosy pozbawiając ich tym samym cienia szansy na samodzielność. Cieszę się, że czytanie tego opowiadania sprawiło Ci trochę radości i dziękuję, że ciągle pojawiają się tu Twoje komentarze. Serdecznie Cię pozdrawiam. :) |
Amicus (gość) 2013.04.09 19:38 |
Zapraszam do mnie na nn :) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz